Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdzoał XIII 4 z 4 Poranek

Jak pisałam w którejś odpowiedzi do komentarza Basi wstawiam kolejną notkę jako że dziś Mikołajki :)
Mam nadzieję, że tego rodzaju prezent ucieszy czytelników, mimo że odcinek króciutki.




     Save obudził pojedynczy promień słońca, który przekradł się do pokoju przez szczelinę miedzy zasłonami. Przez chwilę blondyn nie wiedział gdzie jest. Pamiętał, że był w raju, gdy zasypiał. A może to nie był raj, może to było samo dno piekła, było przecież tak gorąco. Ale przecież nie był sam. Był z nim tu ktoś jeszcze, gdziekolwiek to było. Save westchnął. Na chwilę znów przysnął.
     Arashi poczuł jak ktoś gładzi go po policzku, mruknął z zadowoleniem i spał dalej.  Dotyk przeniósł się na szyję. Azjata wzdrygnął się bo miał tam łaskotki, po za tym muskały go same opuszki palców. Dłoń znów się przesunęła, po jego ramieniu i daje zsuwała się w dół. Arashi poczuł jak czyjeś ciało się do niego przysuwa, czuł jego ciepło. Odruchowo wyciągną ręce i obiją to ciało. Znów poczuł dłoń na policzku. – Arashi, kim ty jesteś? - usłyszał delikatny, gładki szept. Uniósł powieki i spojrzał w niebieską toń oczu anioła. Uśmiechnął się krzywo i przytulił do niego mocniej. Właśnie tak wyobrażał sobie raj, choć w ostatecznym rozrachunku w niego nie wierzył. Poczuł na policzku nieśmiały pocałunek. To rozbudziło go ostatecznie. Tylko jedna osoba całował go w ten sposób.
- Skarbie… - mruknął uśmiechając się do Save. Przez chwilę wydało mu się, że na twarz blondyna wykwitł rumieniec i skrępowanie, a nawet zażenowanie. Jakby chciał zapytać „co ja tu robię?”. Save próbował się nawet uśmiechnąć, wiedział przecież, że sprawcą jego wczorajszego szczęścia był właśnie Arashi. Ale w tym tkwił problem, że to był właśnie Arashi. Azjata jednak nie przejmował się jego skrępowanym, przewrócił go na plecy i nakrył własnym ciałem zaczął delikatnie całować jego twarz. Czuł jak Save drży pod nim. Brunet podniósł się na rękach i spojrzał na swojego kochanka z wysokości. – Nadal jesteś taki przestraszony, gdy okazuję ci swoją miłość – mruknął, po czym położył się obok Save. Blondyn już po chwili przywarł do jego ramienia.
- To nadal jest chore, my obaj jesteśmy… – westchnął nie kończąc, Arashi i tak widział co miał na myśli.
- Żałujesz tego co się wczoraj stało? – zapytał Azjata. – Zrozumiem jeśli zechcesz wrócić do modelu przyjaźni… albo w ogóle…
- Nie! - przerwał mu natychmiast Save. – Nie możesz mnie teraz opuścić. – stwierdził. – Nigdy mnie już nie opuścisz, prawda? – zapytał tuląc się i ściskając jago ramię.
- Dla ciebie skarbie, wszystko – powiedział Arashi. Chwilę leżeli w milczeniu. – Skarbie – zaczął Arashi głaszczą jego jasne włosy. – Kiedy chcesz znowu… może tym razem zamienimy się miejscami? – zaproponował.
- Arashi –  Save poniósł się na łokciach i spojrzał na Azjatę. Policzki mu płonęły. – Ja… musze… daj mi trochę czasu… muszę to sobie jakoś poukładać – mruknął zmieszany. Przez twarz Arashi wyraźnie przekradł się zawód.
- Dobrze skarbie – powiedział siadając i całując Save delikatnie w czoło. – Co tylko zechcesz.

wtorek, 4 grudnia 2012

Rozdział XIII 3 z 4 Rozkosz

Z Imieninowymi życzeniami dla Basi, która od dłuższego czasu dzielnie komentuje każdy pojawiający się odcinek i sprawia mi tym wiele przyjemności. Pozdrawiam i życzę miłej lektury, myślę że odcinek jest tym na co większość czytelników od dawna czekała :D



Save przez długi czas zastanawiał się jak znaleźli się w łóżku. Arashi całował go pożądliwie i rozbierał. Gdzieś po drodze obaj zgubili buty. Blondyn miała nadzieję, że zamknęli wtedy też drzwi. Najpierw Arashi rozpoił mu skórzany, czarny płaszcz i rzucił go gdzieś… chwile gładził przez obcisłą, choć tą siatka trudno było tak nazwać, bluzkę, później zdjął z niego i bezrękawnik. Chwycił za kolana i wsuną się wraz z nim w głąb łóżka nie przestając całować w ten szalony sposób. Save był mu całkowicie posłuszny, miał ochotę także go rozbierać, ale musiał zając się tym żeby ułatwić mu pieszczotę i rozbieranie siebie. Nagle pocałunek Arashi skończył się, Azjata podniósł się na kolanach. Save spojrzał na niego między swymi kolanami. Arashi rozpinał gorączkowo surdut. Blondyn usiał i z przyjemnością mu w tym pomógł. Żeby nie marnować później czasu zdjął z niego także kamizelkę, fular i koszulę. Arashi znów przykleił się do blondyna. Azjata jeszcze nigdy nie był taki spragniony. Wszystko dział się tak szybko. Brunet gładził ciało blondyna przez siateczkową bluzkę. Materiał był zimy w porównaniu do ciał kochanka. W końcu Arashi zdjął z niego i to. Chwycił go za uda i gładził go przez skórzane spodnie. Dotykał jego ud pośladków, a nawet… Save drgnął, lekko podskoczył, ale pozwolił się Arashi dotykać, gdzie tylko mu się żywnie podołano. Już po chwili był nagi tak jak sam Azjata. Save obejmował go i gładził dłońmi jego kark, tak jak lubił. Arashi całował go za uchem, na szyi i po ramionach. Save jednak nie odważył się na samodzielny pocałunek. Nie jeszcze było na to za wcześnie dla niego. Nie potrafił zdobyć się na inicjatywę, w razie czego mógł się przecież usprawiedliwiać że…
Arashi mocno rozchylił jego nogi na boki. Chwycił jedną poduszkę i ułożył ją pod krzyżem Save. Student nie bardzo wiedział po co brunet to robi, ale zgadzał się na wszystko. Azjat był tak rozpalony, a gdyby blondyn spojrzał mu w oczy dostrzegłby, że są całkiem zasnute pożądaniem. Save poczuł jak dłonie Arashiego chwytają go pod kolanami. Blondyn czuł już gorące i twarde przyrodzenie mężczyzny. Azjata podciągną jego nogi mocno do góry i wsunął się miedzy nie. Save poczuł jak Arashi wsuwa się w niego. Jęknął.
Nie było to tak przyjemne jak sobie wyobrażał. Arashi parł nadal. A Save czuł się tak jakby miało go to zaraz rozerwać. Poczuł pocałunek na policzku, spojrzał w twarz Arashiego i ujrzał na niej samą rozkoszy. Natychmiast zapomniał o bólu i nieprzyjemnościach zbliżenia. Przyciągnął kochanka mocniej do siebie i poczuł go głębiej w sobie. Jęknął, starając się nie zwracać uwagi na ból. Zacisnął dłonie na jego karku. Arashi zaczął go delikatnie pieścić końcem języka. Poruszając się w nim powolnymi ruchami, mrucząc przy tym z zadowoleniem. Zupełnie jakby tą małą pieszczotą chciał ułagodzić jego ból. Wsunął się jeszcze głębiej. Save znów jęknął, głośniej. To naprawdę nie było przyjemne! Nie takie jak zapowiadały przyjemne noce spędzone w objęciach ukochanego, ale dotyk Arashi, jego pocałunki jakoś to wszystko łagodziły. Azjata puścił jego nogi wsuwając się jak najdalej mógł. Objął Save w pasie i przytulił się do niego wciąż delikatnie nim kołysząc. Save czuł jego żar. Westchnął i przesunął dłonie na ciemne ramiona Azjaty, zacisną je gdy brunet gwałtownie się poruszył. Znów spojrzał na niego. Arashi podniósł się na ręką a jego twarz byłą wykrzywiona w grymasie ekstazy! Save jeszcze nigdy nie wiedział go tak podnieconego i uszczęśliwionego. Więc mu się udało! Dał to Arashi! Sprawił mu rozkosz.
Na ciemnej twarzy Azjaty zaczął gromadzić się pot. Całe jego ciał zaczęło robić się mokre. Save zauważył że jego także. Poczuł gwałtowny skurcz mięśni i jęknął, próbując zdusić w sobie krzyk. Arashi nie krępował się. Zaczął jęczeć z przyjemności i krzyczeć otwarcie. Wtrącał też jakieś niezrozumiałą dla Save słowa.
Jak im było razem dobrze.
Save przyciągnął go do siebie i zmusił by Arashi go pocałował. To rozbudzało go jeszcze bardziej. Jęki Save były już zupełnie niesłyszalne pośród krzyków Arashiego. Save nie mógł uwierzyć, że leżąc potrafił doprowadzić go do czegoś takiego.
Nagle Arashi zatrzymał się. Chwile trwał w bezruchy podpierając się na rękach nad Save. Jaki on był piękny. Jego włosy jak noc, jego ciało jak greckiego boga. Jego piękna twarz. Arashi gdybym tylko mógł cię kochać. Azjata otworzył oczy ciężko dysząc z wysiłku. Spojrzał na Save z miłością. Pochylił się i pocałował delikatnie swojego kochanka. Ten objął go znów na karku, udami pocierając o jego uda, dłonie bruneta powędrował na biodro blondyna.
Arashi wysunął się z niego ostrożnie i delikatnie. Po chwili padł na łóżko tuż obok, łapiąc powietrze jak po jakimś nadludzkim wysiłku. Save czuł jak spływa z niego pot i to dziwne uczucia jakie doznał pod czas tych… Nie! Nie wierzył, że to trwało tak krótko! Zaledwie dwadzieścia minut odkąd weszli do sypani. Save czuł dziwne uczucie ekstazy, bólu i szczęścia. Udało mu się sprawić Arashi przyjemność, to było najważniejsze!
- Skarbie przepraszam – jęknął nagle Azjata, zakrywając twarz dłońmi.
- Za co? – zapytał zaskoczony Save. Przecież było im razem tak dobrze! Blondyn zaczął przekonywać o tym sam siebie. Bo przecież było im dobrze. Jemu na pewno było dobrze, był przecież w ramionach Arashiego, cały świat mu teraz zazdrościł.
- Nie mogłem się powstrzymać. To miało być inaczej – ciągnął swoje Azjata. Save przekręcił się na bok i pocałował go delikatnie w ramię.
- Było cudownie kochanie. Niczym się nie przejmuj – powiedział cichutko. Arashi wciąż oddychał łapczywie, odgarnął dłońmi włosy do tyłu i patrzył w sufit. Save obserwował go kontem oka. Arashi wyglądał przez chwilę na zagubionego. Nagle roześmiał się.
- Na bogów zrobiliśmy to - powiedział z radością. Po czym obrócił się na bok i objął Save. – Teraz się mnie żadnym sposobem nie pozbędziesz z łóżka, nie mówiąc już o tym, żeby wyrzucić mnie z mieszania – powiedział całując go namiatanie. – Kocham cię – szepnął wsuwając dłoń miedzy nogi Save i dotykając go w czułam miejscu. – Widzę, że naprawdę ci się podobało – mrukną z zadowoleniem ocierając się o jego ciało.
Jakiś czas później obaj zasnęli w swych objęciach. Save był przekonany, że nic cudowniejszego niż Arashi nie mogło go w życiu spotkać.
    
   

niedziela, 2 grudnia 2012

Otagowano


Drodzy czytelnicy.

Dziś notka będzie nietypowa, ponieważ zostałam Otaowana.
Nie sądziłam, że coś takiego w ogóle istnieje w obrębie Blogera, ale jak widać życie jest pełne niespodzianek. Tag polega na tym żeby odpowiedzieć na 11 pytań, opracować swoje i otamować kolejne 11 osób. Z racji tego, że tylko piszę bloga, rzadko kiedy czytam coś innego (nie znajduję czasu, a jak mogę poczytać, sięgam po literaturę drukowaną, bo od pracy przy komputerze bolą mnie oczy i w ogóle… wiem tłumaczę się), nie mam 11 blogów do otagowania. Jednak na pytania postanowiłam odpowiedzieć. Osobą, która mnie otamowała jest Taleja, która obserwuje mojego bloga od jakiegoś czasu i Tag był okazją do tego żeby poza nim napisała mi, krótki bo krótki ale zawsze, komentarz.
Wydarzenie to poprawiło mi nastrój w ten cudowny niedzielny dzień, który spędziłam w całości na robieniu prezentacji na zajęcia, ze względu na to, że pan wykładowca postanowił ukarać grupę za nie chodzenie na konferencję i kazał ją po prostu zrobić wszystkim na poniedziałek (dodam że zajęcia zaczynają się z samego rana). Nie będę Wam pisać co myślę o chodzeniu na konferencja, na których i tak nigdy nie ma miejsca dla studentów i wymyślaniu im za to kar. System szkolnictwa wyższego jest jaki jest i cieszmy się, że w ogóle jakiś jest ><.
I tym optymistycznym akcentem przechodzimy do odpowiedzi na pytania.
Kurcze, poczułam się jak w latach młodości, gdy wymaniało się z osobami z klasy Złotymi Myślami :D

1. Ulubiony kolor?

Niebieski dokładniej to kolor określany przez ciocię Wiki jako błękit Thénard lub po prostu niebieski

2. Gdzie chciałabyś/chciałbyś wyjechać na wakacje?

Jakbym miała ful kasy to do Japonii, tan na pół roku, albo i rok :D, a z bliższych miejsc Jura Krakowsko-częstochowaska, Bieszczady, byle w dobrym towarzystwie :D

3. Ulubiony member Gazetto?

Emmm… Jestem ignorantką, nie wiem o co chodzi. Wujek Google podpowiada że Gazetto to jakiś zespół J-rokowy. Ale tak czy inaczej nie znam.

4. Ulubiony zespół?

O boże, dawno się nad tym nie zastanawiałam… chyba się starzeje. Nie wiem czy można ich nazwać zespołem, raczej grupą muzyczną, projektem, ale: Two steps from Hell i Ayreon

5. Ulubiona piosenka?

Kolejne trudne pytanie ><’ Ja się na  prawdę starzej. Rainmarker? Bole Chudiyan – ta zdecydowanie wprawia mnie w dobry nastrój. Jeszcze by się kilka tytułów znalazło tak do setki ><

6. Co musisz zrobić przed zaśnięciem?

Muszę odpowiadać na to pytanie? O.o Nie, a tak serio mam kłopoty ze snem, zawsze długo zasypiam więc zwykle myślę sobie: Może już? – w zasadzie przed zaśnięciem obmyślam fabułę moich opowieści, nie tylko tej.

7. Piszesz piórem czy długopisem?

Skrobię piórem, ale jeśli pytanie dotyczy pisanie w sensie materiałów na bloga, to już tylko na komputerze. Po tym jak przestalam się rozczytywać z rękopisów stwierdziłam że czas się unowocześnić.

8. Jak znalazłaś/znalazłeś yaoi?

Emmm… Kurde, nie pamiętam. Chyba zaczęło się od forum. Jeśli chodzi o sformalizowanie nazewnictwa. Ale Zakazany Owoc zaczął być pisany jak nie miałam pojęcia o istnieniu nurtu (chyba można to już nazwać nurtem, broń nas boże, którykolwiek) takoż nazywanego.

9. Co lub kto "popchnęło/popchnął" cię do tego, aby założyć bloga?

Emmm… tego też nie pamiętam. Nie, nie byłam pijana. Obecny blog jest przeniesiony z Onetu, tak był ładne kilka lat. To było tak dano. Czuję się staro T.T’

10. Ulubione anime?

Na pewno Miyazakiego, waham się tylko między trzema tytułami: Totoro (ale tu chyba występuje chyba tylko szał na samą tytułową postać), Sen to Chichiro no Kamikakushi (bo mam do niego sentyment, udało mi się je wyprosić na prezent świąteczny, ale obecnie ktoś, kto się do tego nie przyznaje, pożyczył je ode mnie i go nie mam), i Ruchomy zamek Hauru (bo jest najbliżej mojej grupy wiekowej >< taka bajucha dla dorosłych).

11. Film, który możesz oglądać non stop?

Hymmm… „Amadeusz” 

poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział XIII 2 z 4 Rozterki


     - Nie mówiłeś, że potrafisz takie rzecz – mruknął Save patrząc na idącego obok niego Azjatę w bieli. Arashi uśmiechnął się demoniczne, co przypomniało blondynowi, dokąd i po co właśnie idą. To napawało go przerażeniem, ale gotów był się poświęcić.
- Nie pytałeś o to – stwierdził brunet z rozbawieniem. – Po za tym sam nie wiedziałem czy dobrze mi pójdzie. W końcu ostatni raz siedziałem przy fortepianie jedenaście lat temu. – powiedział i posmutniał. Blondyn niczego się nie domyślając zapytał, co mu się stało.
- Matka mnie uczyła – odparł, ale za chwilę jego nastrój się poprawiał, gdy dotarli do sklepu. Wciągną tam Save, nim ten zdążył przyzwyczaić się do myśli, że będzie musiał tam wejść. Sprzedawcy zza kasy, która mieściła się tuż przy wyjściu popatrzeli na nich zaskoczeni. Azjata uśmiechnął się do jednej ze sprzedawczyń i ta nagle podskoczyła.
- Arashi? Co ci się stało? – zapytał lustrując go wzrokiem od góry do dołu.
- Założyłem się – powiedział beztrosko. – Teraz czas na moją zemstę. Pomóż mi coś wybrać dla mojego kumpla – powiedział przyciągając spłoszonego Save do siebie.
- Nigdy bym nie pomyślała, że możesz mieć takich znajomych – powiedziała dziewczyna spoglądając, na panicza Sarivalda z podziwem.
- Jestem pełen niespodzianek – powiedział Arashi jakby bardziej kreując te słowa do Save niż do niej. – Znajdź dla nas jakąś ładną pieszczoszkę, tylko żeby miała duuuże kolce – powiedział uśmiechając się i ciągnąc ukochanego w głąb sklepu. Blondyn zdrętwiał na widok tego, co szatyn zaczął wybierać. Przerzucał ubrania prze rękę i szedł po następne.
- Arashi… czy nie za dużo tego? – zapytał zmieszany blondyn. Azjata uśmiechnął się do niego.
- Muszę mieć wybór, nie powiedziane, że wszystko będzie do ciebie dobrze posłowało. Poza tym chcę wybrać najlepszą kreację z możliwych – powiedział puszczając mu oczko.
     Po jakimś czasie zaciągnął go do przebieralni. Kazał założyć skórzane spodnie. Save wcisną się i posłusznie pokazał Arashiemu.
- Są za luźne, zmierz te – powiedział podając mu inną parę.
- Jak to za luźne? – jęknął Save.
- Po prostu, wkładaj następne – ponaglił go Azjata. Save musiał zmierzyć trzy kolejne paryi. W końcu wyszedł w takich, w których prawie nie mógł się poruszać. Brunet przyjrzał się mu krytycznie.
- Arashi zlituj się, bardziej obcisłe być nie mogą – zaprotestował z góry Save. Azjata tylko uśmiechnął się do niego z zadowoleniem, po czym rozejrzał. Gdy był pewny, że nikt ich nie widzi uszczypnął, Save w pośladek. Blondyn z ledwością powstrzymał się by nie wrzasnąć.
- Masz racje, są idealne – powiedział brunet. – Gdy są za luźne można złapać materiał w palce. – wyjaśnił. – Teraz włóż to – podał mu siatkę, drobną siateczką w kształcie bluzki z długim rękawem. Save popatrzył na Arashi z powątpiewaniem. – Zakładaj – powiedział Azjata uśmiechając się demonicznie. Blondyn nie miał wyboru, jednak nim zdążył założyć tą siatkę na siebie Arashi podał mu jakiś obszarpany bezrękawnik. – To na górę – wyjaśnił. Gdy Save zdążył właśnie wsunąć przez głowę ostatnią podaną prze gota rzecz, Azjata pojawiał się za zasłonkę w przebieralni. Zmrużył oczy i uśmiechną się do blondyna w nieprzyzwoity sposób.
- Arashi, co ty… - zaczął, lecz jego słowa zginęła w namiętnym pocałunku Azjaty. Blondyn nie miał siły się wyrywać. – Co ty wyprawiasz, jeszcze ktoś zobaczy? – jęknął Save, gdy Arashi w końcu uwolnił jego usta.
- Spokojnie. Samanta szuka obróżki i paska dla ciebie, a reszta jest zbyt leniwa, żeby tu przyjść – pozwiedzał Arashi uśmiechając się. – Wyglądasz… - nie dokończ, ale Save wczytał to z jego oczu i przeraziło go to! Już kiedyś widział taki błysk pożądania w tych dwóch szmaragdach. Po chwili Arashi opuścił przebieralnię i powiedział, że idzie poszukać butów. Wrócił z parę glanów, w drugiej ręce trzymał skórzany płaszcz, po chwili pojawiał się też sprzedawczyni, która pomagała mu znaleźć to, czego sobie życzył. Save zamarł na widok kolców w obroży, która przyniosła. Brunet przewlekał sznurówki w galnach i nie wiedział tego spojrzenia. Po chwili blondyn już miał na nogach ciężkie buty. Arashi zapiął mu na nadgarstku skórzaną bransoletkę z kilkoma niewielkim ćwiekami i właśnie przymierzał obrożę na szyję. Save starał się zachować spokój. Azjata sprawdzał tę z największymi kolcami.
- Wydaje mi się, że te duże nie pasują – mruknęła Samanta, która im się przyglądała.
- Masz się rację – powiedział Arashi, te słowa była dla Save jak błogosławieństwo. – Daj mniejsze – polecił. Po jakiejś chwili dobrali mu średniej wielkości kolce na szyję. W końcu Arashi stwierdził że mu się podoba, dał Save jeszcze skórzane rękawiczki bez palców i zaczął zakładać płaszcz. Znów po coś posłał dziewczynę. Gdy kompletnie ubrany Save odwrócił się do Azjaty ten tylko uśmiechnął się w jeszcze bardziej niepokojący sposób, który mówił Save, że powinien wracając z nim do domu trzymać się dobrze oświetlonych miejsc. Na szczęście znał upodobania Arashi i wiedział że w świetle jest bezpieczny.
Drugim strojem, jaki brunet wybrał dla ukochanego były jeansy z masą dziur. Była poszarpane i wyglądał jakby ktoś tarzał się w nich po pustyni. W wielu miejscach była po prostu poprzecierane, a końce nogawek były postrzępione. Najbardziej niepokoiła Save dziura tuż pod lewym pośladkiem. Ale Arashi upierał się, że tak właśnie spodnie maja wyglądać.
- Będziesz teraz niegrzecznym chłopcem – powiedział mu na jego protesty. Do spodni dobrał koszulkę z czaszka w czerwone wzory. Na to Save dostał krótka kurtkę ze skóry i skórzane, czarne trampki do kostek. Arashi powiesił mu na szyi łańcuch z pustym nieśmiertelnikiem. Dobrał mu kolejne skórzane rękawiczki i dwie małe pieszczochy na nadgarstki. Chwile przyglądał mu się krytycznie. – Czegoś brakuje – powiedział do nadchodzącej Samanty.
- Właśnie – podała mu chustkę ze wzorem runicznym. Arashi wyszczerzył się do niej z wdzięcznością i zawiązał ją na jasnych lokach Save.
- Tak teraz jest idealnie. Wspaniały przykład jak chłopiec z dobrego domu może się stoczyć – powiedział z zadowoleniem Arashi.
- Niezwykła przemiana – stwierdziła sprzedawczyni. – Tak samo jak w twoim przypadku Arashi – dodał uśmiechając się do Azjaty.
- Zapakujesz nam to wdzianko Samanto? – zapytał, po czym delikatnie pchną przerażonego swoim wyglądem Save do przebieralni.
- Resztę mam odwiesić? – zapytała spoglądając na skórzane spodnie i cała resztę przedniego stroju Save.
- Nie to też bierzemy – powiedział uśmiechając się w diaboliczny sposób. – I jeśli będziesz tak dobra zapakuj jeszcze jego stare ciuszki – powiedział podając jej ubrania.
     Save szedł jakby połknął kij.
- Rozluźnij się trochę. Zabieram cię na mroczną imprezę – powiedział nagle Arashi. On już przyzwyczaił się do nowego stroju, po za tym nic nie mogła go bardziej krępować niż wycieczka do restauracji, jaką mu Save zafundował. Blondyn spojrzał na niego tylko z przerażeniem. Azjata roześmiał się. – Nie no tego ci nie zrobię. Jeszcze ktoś mi cię odbiję – powiedział z rozbawieniem. Chwilę milczał idąc tyłem przed Save.
- Nie rozumiem jak ty możesz chodzić w czymś takim – jęknął blondyn.
- Kwestia przyzwyczajenia – stwierdził brunet wzruszając ramionami. – Już się nawet przyzwyczaiłem do tego – dodał. – Tylko ciągle boję się ze pobrudzę.
- Nie przejmuj się tym – Save wzruszył ramionami. – Jak się zniszczy, kupię ci nowe.
- Skarbie, nie o to chodzi – sprzeciwił się Arashi. – Nie mogę być twoim utrzymaniem.
- Arashi twoje wymagania nie są w stanie obciążyć mnie finansowo. Tak przynajmniej mam większą pewność, że mnie nagle nie opuścisz dla kogoś innego – burknął Save uciekając spojrzeniem.
- Wiec o to chodzi. – zaśmiał się brunet. – Chcesz mnie przekupić, już tak bardzo mnie kochasz?
- Arashi nie wiem czy to tak można nazwać – mruknął Save tak cicho, że Azjata ledwie go usłyszał.
- Znaczy, że mnie nie kochasz… więc, po co to wszystko, po co zabawiamy się w takie cyrki jak dziś, po co robię z siebie małpę w zoo i gram dla bogaczy? Przecież mieliśmy się dzisiaj kochać – przypomniał smętnie Arashi nagle się zatrzymując. Save również się zatrzymał. Stali od siebie w odległości paru kroków. Save uparcie patrzył w ziemię.
- Arashi zrobimy to, co było w planach. Chodzi o to…
- Ale ty mnie nie kochasz. Powiedz, że mnie kochasz – upierał się Azjata.
- Zrozum, nie mogę. Jesteś mężczyzną – jęknął Save.
- Ale… ja nie rozumiem. Czujesz coś do mnie, czy nie? Chcesz być ze mną, chcesz się kochać i w ogóle, o co ci znowu chodzi? – dziwił się brunet.
- Arashi ty tego nie zrozumiesz – stwierdził blondyn.
- Ale jak zechcę odejść to będziesz mnie powstrzymywał tak? – pytał nieubłaganie Arashi. Save przytakną głową. – I jak przestanę ci okazywać czułość, będzie ci smutno? – znów przytaknięcie głową. – Gdyby coś mi się stało…
- Nie mów tak! – krzyknął na niego Save. – Nawet o tym nie myśl, bo coś ściągniesz – burknął blondyn ruszając dalej. Arashi chwile stał tam, gdzie się zatrzymał, po chwili jednak przyskoczył do Save. – Czyli kwestię tego czy zależy ci na moje osobie mamy za sobą – zauważył. – Skarbie, a może tobie chodzi tylko o seks?
- Nie Arashi nie chodzi mi tylko o to! Właściwie to o to mi w ogóle nie chodzi. To chore – burknął rozdrażniony. – Normalny człowiek powinien robić takie rzeczy z kimś o przeciwnej płci – syknął, lecz nadal uparcie patrzył, gdzieś indziej byle tylko nie spojrzeć na Arashiego.
- Wiec, czemu się na to zgadzasz, skoro to nie sprawia ci przyjemności?
- Właśnie w tym problem – powiedział Save z goryczą w głosie. – Przy tobie nie myślę o tym. O tym kim jesteśmy i jaką mamy płeć. Dla ciebie zrobiłbym wszystko!
- Wiec jednak mnie kochasz! – ucieszył się Arashi.
- Nazywaj to jak chcesz. Dla mnie to nie do przyjęcia.
- Jak będziesz się oszukiwał sprowadzisz na siebie tylko smutek.
- Arashi, daj z tym spokój. Czy to naprawdę takie ważne czy cię kocham czy… - Save urwał widząc minę Azjaty. Tak dla niego było to ważne.
- Kiedy jesteś pijany ciągle mówisz, że mnie kochasz, któremu z was mam wierzyć? – zapytał Azjata marszcząc swoje równe, ciemne brwi.
- Obu. Wybierz z moich słów to, co cię uszczęśliwi – powiedział Save głosem dość chłodnym. – Pamiętaj, że cię potrzebuję, jeśli kiedykolwiek znajdzie się ktoś lepszy ode mnie, nie zrywaj ze mną znajomości – mruknął cicho. Od dłuższej chwili nie patrzył na rozmówcę nawet kontem oka. Nie maił pojęcie, co dzieje się w jego oczach i na jego twarzy. Pragnął tylko by to, co powiedział nie zabolało go w jakiś sposób. Miał nadzieję, że Arashi zrozumie tą okropną sytuację, w jakiej się znalazł. Przecież on stawiał cały jego świata, wszystkie wartości i idee na głowę, samą swoją osobą. A to, że Save czuł się przy nim tak a nie inaczej wcale mu sprawy nie ułatwiało. Blondyn starał się nie myśleć o tej chwili, w której Arashi dał mu tyle przyjemności posługując się jedynie ustami. To zawsze kończyło się rozważaniem nad swoją orientacją. Save bał się, że kiedyś do czegoś dojdzie. A wtedy nie będzie już dla niego odwrotu.
Nagle coś nim szarpnęło i przycisnęło do ściany. Poczuł stanowczy i delikatny za razem uścisk Arashiego na ramionach i jego usta przylegające do jego. Po chwili język Azjaty wsunął się przez wargi Save do jego ust. Blondyn był jak sparaliżowany. Sam nie wiedział czy mu przyjemnie czy niedobrze. Starał się nie myśleć o tym, co się właśnie działo. Starał się nie myśleć o Arashi.
- Mówiłem, że dzieli nas zbyt wiele – powiedział Azjata odrywając się do jego ust i spoglądając mu w oczy. – To, że ty jesteś z samego szczytu drabiny społecznej a ja z marginesu…
- Ale, Arashi, ty mnie, ty nie jesteś ze mną dla moich pieniędzy. – sprzeciwił się Save. – W czym ty widzisz problem. Ja cię potrzebuje, ty chcesz mi dać to, czego mi trzeba. Mogę ci się, chociaż odwdzięczyć w taki sposób, że gdzieś cię zabiorę albo coś ci kupię.
- Przestań. Mi to nie potrzebne. Wystarczająco dużo dajesz mi z siebie. A jak masz za dużo pieniędzy to oddaj je potrzebującym – powiedział Arashi, znów go całując, lecz tym razem nie tak namiętnie. – Chodźmy już, bo te spodnie zrobiły się ciasne – mruknął, po czym puścił ramiona Save i pociągnął go w stronę jego mieszkania. To było teraz także jego mieszkanie, w końcu się wprowadził. Nie chyba nie powinien o tym myśleć w ten sposób. Ale myśl o tym, że mieszkają razem była dla Arashi bardzo cenna. Nic już więcej nie mówiąc podążali szybkim krokiem w stronę bogatej dzielnicy. Szybko znaleźli się na miejscu. Gdy jechali windom na górę również panowało milczenia. Arashi starał się nie patrzeć na Save stojącego w drugim koncie windy. Blondyn gdzieś odpłyną ze swoimi myślami.
     Wyszli w końcu z tej ciasnej windy. Podeszli do drzwi. Save po woli je otworzył. Weszli. To, co działo się później… 

środa, 21 listopada 2012

Rozdział XIII 2 z 4 Dla Elizy




     W końcu ku uldze Azjaty wyszli ze sklepu. Save spojrzał na niego raz jeszcze. Był dumny ze swego dzieła. Arashi prezentował się wspaniale. Jego wszystkie wdzięki był podkreślone w elegancki, pełen wyrafinowania sposób. Włosy miła zwiane w gustownie i nie wyglądał już jak z marginesu społecznego. Choć z drugiej strony Save wiedział jak bardzo Arashi czuję się spięty. Miło było by od czasu do czasu popatrzeć na to drugie właśnie wykreowanie wcielenie Arashiego, lecz na co dzień niech lepiej zostanie sobą.
- No to teraz się zemszczę – powiedział Azjata z zadowoleniem.
- Najpierw pójdziemy coś zjeść – zadecydował stanowczo Save.
- Co? O tym nie było mowy –  jękną brunet.
- Wiem, ale zgłodniałem. Chodźmy, znam wspaniałe miejsce.
- Wiesz, że jest już późno. Nie liczysz chyba na to, że nie zdążymy do sklepu. Jak nie dziś to jutro. Nie wymigasz mi się – powiedział, mrużąc oczy. Save przeszedł przyjemny dreszcz. Trudno było mu się przyznać samemu przed sobą, że Arashi wydał mu się teraz niezwykle pociągający. Czy to było zdrowe myśleć tak o nim. W nocy mogli być kochankami, mogli obdarzyć się czułością, ale co to naprawdę dla niego znaczyło. Save sam pogubił się w swoich myślach na temat Arashiego.
- Chodźmy – powiedział ruszając. Chwile później Arashi do niego dołączył.
- Ale gdzie ty chcesz iść? – zapytał nagle z dziwnym drżeniem głosu.
- Zobaczysz. Spodoba ci się – powiedział blondyn uśmiechając się psotnie.
- Mam złe przeczucia – bąknął brunet. Save prowadził go do nieznanej mu części centrum handlowego. Arashi natychmiast przypomniał sobie, dlaczego ta część była mu nie znana. Tam chodzili ludzie, którzy mieli za dużo pieniędzy. Tam samo wejście do sklepu kosztowało majątek. A Save nieubłaganie ciągną w tamtą stronę.
- Save, zwariowałeś, przecież mnie nie wpuszcza do takiego miejsca – powiedział skrępowany, patrząc na restaurację, do której jego ukochany zamierzał wejść. 
- Arashi, chyba się w lustrze nie wiedziałeś. Oczywiście, że nas wpuszczą i będą skakać jakby co najmniej król do nich przyjechał. Wyglądasz trochę jak ekscentryczny artysta milioner – powiedział Save podpierając się pod boki i wciągać Arashiego do restauracji. Opór Azjaty na nic się nie zdał. 
- Save, nie umiem zachować się w takim miejscu. Skompromituję się, narobię ci wstydu. – jęknął Arashi idą za nim jak przestraszone dziecko idzie za matką.
- Daj spokój. Jestem pewnie. że się postarasz i pokażesz na co cię stać – powiedział lekko Save po czym wybrał stolik. Był tak zapatrzony w swojego towarzysza, że z ledwością powstrzymał się by nie podsunąć mu krzesła.
 Było z nim coraz gorzej, żeby traktować Arashi jak kobietę. Może i byli kochankami, ale on z pewnością nie był w tym związku kobietą –  pomyślał z wyrzutem Save wciąż patrząc na Azjatę jak w obrazek.
- Nigdy ci tego nie wybaczę – burknął brunet. Siedział spięty jak na szpilkach. Wyglądało to, jak na gust Save, zabawnie. Nigdy nie wiedział Arashi tak zdenerwowanego. I naprawdę pasował do niego ten strój.
- Ale kiedyś pójdziesz ze mną na obiad? – powiedział uśmiechając się do niego.
- O zgrozo nie. Nigdy nie byłem taki zdenerwowany. Do tego musiałeś mnie ubrać w biel… co by było gdyby coś mi spadło? – jęknął.
- Ubrudziłbyś ubranie. To wszystko – Save wzruszał ramionami.
- Dlaczego ty mi to robisz? – jęknął znów Arashi, lecz Save przed odpowiedzą wyratował kelner pytający o zamówienie. Azjata nawet nie zauważył, że dostał menu natychmiast po tym jak zajęli stolik. Spojrzał na Save z przerażeniem. Nie na pewno nie będzie wiedział co ma zamówić! Ośmieszy się i to przy nim! Blondyn jednak uśmiechną się do niego łagodnie.
- To co zwykle, dwa razy – powiedział.  Arashi jęknął jak tylko kelner odszedł.
- Ja nie zdawałem sobie sprawy kim ty jesteś – jęknął kryjąc twarz w dłoniach.
- Arashi natychmiast przestań się zachowywać, jakby to był jakiś wielki dramat! – burknął Save. – Ludzie patrzą – Azjata natychmiast się wyprostował i próbował uśmiechnąć. Nie wyszło mu to naturalnie.
- Ty jesteś burżujem! Na wszystkich bogów, co ja sobie myślałem – jęknął Arashi.
- A co miałeś sobie myśleć – oburzył się Save. – Jeśli chodzi ci o rozstanie w tym momencie to wybij to sobie z głowy.
- Save miedzy nami jest zbyt – urwał, widząc nadchodzącego kelnera, miał wrażenie, że jego skarb wolałby aby nikt nie słyszał ich intymnych wyznań. Spojrzał na talerz, na którym prawie nic nie było. Spojrzał pytająco na Save ten tylko uśmiechnął się do niego i pokazał którym sztućcem ma się posłużyć, bo było ich tam znacznie więcej niż Arashi kiedykolwiek widział. Azjata przyglądał się uwarzenie jak Save je, po czym nie chcą zrobić z siebie pośmiewiska zaczął w ten sam sposób. Była tak przejęty, że nawet nie czuł smaku potrawy którą konsumował.
- Jesteś spięty – zauważył Save uśmiechając się z rozbawieniem.
- Dziwisz się. Nigdy nawet nie marzyłem, żeby pracować w takim miejscu – jęknął w odpowiedzi Arashi.
- Doprawdy nie sadziłem ze masz aż tak niskie ambicje. Trzeba to zmienić – stwierdził uśmiechając się psotnie.
- Błagam wyjdźmy stąd – Azjata znów jęknął, patrząc na swój pusty talerzyk. Nie było trudno zjeść te małą porcyjkę, którą mu dali. Nie rozumiał czemu bogacze tak lubili tego typu lokale, jezdnie nie było wyjątkowe, a do tego za taki skromny posiłek płaciło się fortunę.
- Arashi, to dopiero przystawka – powiedział z rozbawianiem Save. – Ja już poznałem sposób twojego życia, chciałem żebyś ty poznał mój – powiedział jakby się tłumacząc. Arashi nie wyglądał na uspokojonego. Zamilkł zupełnie.
Gdy kelner przyniósł zupę Arashi nawet tego nie zauważył. Po prostu nie potrafił pojąć, że znalazł się w takim miejscu.
- Jak ci smakuję? – zapytał nagle Save. Przyjemnie było patrzeć na Arashi jednak lubił też słuchać jego głosu. Nie zdawał sobie z tego sprawy do póki ten nie zamilkł na tak długo.
- Nie, wiem… jakby bez smaku – mruknął w ogóle nie zastanawiając się nad tym, co mówi. Save natychmiast zawołał kelnera, który zjawił się jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Blondyn surowo powiedział, że zupa Arashi jest bez smaku. Kelner usłużnie przeprosił i obiecał ze zaraz przyniesie inną porcją i zwróci uwagę kucharzowi. Azjata gapił się na niego mając nadziej, że nie otworzył ust.
- Arashi, płacimy za doskonały smak i obsługę. Jeśli coś jest źle, maja obowiązek to zmienić i ponieść konsekwencje.
- To brzmi strasznie. Stanowczo nie chciałbym pracować w takim miejscu, to za duża odpowiedzialność – mruknął i jakby skurczył się w sobie. Po chwili przyniesiono mu nową zupę. Azjata spojrzał na nią badawczo spróbował i postarał się wyczuć coś więcej niż tylko przykry smak napięcia i zdenerwowania. Gdy cała swą uwagę skupił właśnie na tym, na tym że jadł – udało mu się jakoś zapomnieć o strachu przed sprawieniem zawodu Save. Zupa była naprawdę smaczna! Nim się Arashi spostrzegła zjedli drugie danie i przyszedł czas na deser. Musieli na niego trochę poczekać co zirytował Save. Prawie nakrzyczał na przejętego kelnera. Arashi uśmiechnął się do niego, gdy obsługa przyniosła w końcu deser głośno przepraszając panicza Sarivalda.
- Rozumiem już czemu tak się mnie bałeś na początku, czemu bałeś się nas wszystkich – powiedział uśmiechając się przekornie. Save spojrzał na niego pytająco. Był jednak zadowolony z faktu, że Arashi nieco się rozluźnił. – Tu sterujesz wszystkimi i robisz co ci się żywnie podoba. Jesteś ważny, jesteś szychą, a my, my potraktowaliśmy cię jak… i biorąc pod uwagę moją opinię, to jak zachował się Nuriko i Kaze… musiałeś czuć się z tym okropnie.
- To była interesująca odmiana – powiedział Save uśmiechając się tajemniczo. Arashi spojrzał na niego z lękiem.
- Czyli że co? Zamierzasz wrócił do tego życia w luksusie i z poddanymi? – Blondyn milczał. – Ja się nie nadaję. Nie umiem żyć i zachowywać się jak bogacz, to nie leży w mojej naturze – jęknął brunet jakby czytając w myślach Save, który najchętniej widział by go na równi ze sobą. Nawet gdyby miał go sam utrzymywać, chciał, by Arashi uczestniczył w życiu takim jakie sam doświadczył. Jemu należało się wszystko co najlepsze. Nie powiedział jednak tego głośno.
- Ale nie odejdziesz z tak błahego powodu jakim jest różnica w ilości zer na koncie? – zapytał. Arashi chwilę milczał patrząc na swój talerz po deserze.
- Powinienem, ale skoro chcesz. Skoro się na to zdecydowałeś, mimo że znałeś moje życie wcześniej - mruknął. – Zrobię dla ciebie wszystko, ale nie każ mi więcej się tak ubierać i chodzić do takich miejsc – jęknął.
- Boski Amidamaru się boi odrobiny luksusu? – zapytał Save prowokująco.
- To nie tak. Ja po prostu nie pasuje do takiego życia.
- Nadajesz się wprost idealnie, tylko musisz przestać się tak denerwować. Pamiętaj, że ekscentrycznemu bogaczowi wolno wszystko – powiedział uśmiechając się w sposób, który rozpalił w Arashi falę pożądania. Azjata poruszył się niespokojnie na swoim krześle.
- Czy możemy już stąd iść..? Obiecałeś mi – zaczął nieśmiało Arashi. Save uśmiechnął się do niego przepraszająco.
- Oczywiście – powiedział wstając. Brunet był zaskoczony, ale również wstał.
- Nie płacisz? – zapytał szeptem. Save uśmiechnął się ponownie. Tym razem łagodnie jak do niczego nie rozumiejącego dziecka.
- Dopiszą to do mojego rachunku – machnął ręką. – Zapłacę w wolnej chwili – dodał, po czym ruszył w kierunku wyjścia. Arashi z nieopisana ulga poszedł za nim. Przebyli niecałą połowę drogi,  gdy Save zatrzymał się w pół kroku i zesztywniał.
- Paniczu Sarivald! – usłyszał zachrypiały kobiecy głos. – Jak cudownie cię wiedzieć młody człowieku – dodał głos i Arashi wreszcie dostrzegł jego właścicielkę. Byłą to kobieta mocno otyła i mimo trzech podbródków zachowała swego rodzaju urodę. Byłą ubrana w suknię z cekinami i obwieszona złotem i jak sądził Arashi klejnotami. Miła tego wszystkiego więcej niż on i całe jego rodzina kolczyków razem wzięci. Nim Save zdążył się poruszyć zamknęła go w uścisku swych ramion. A miała potężne ramiona nie tylko ze względy na swą tuszę, była potężną kobietą. Save jęknął.
- Lady… przed chwilą jadłem – jęknął ledwo wydobywszy z siebie głos. Kobieta go wypuściła.
- Jesteś sam? – zapytała z szerokim uśmiechem.
- Nie Lady z przyjacielem – odrzekł Save. Zerkając nerwowo na Arashi, który miał nadzieję, że właśnie stal się niewidzialny.
- Miałam nadzieję, że może z rodzicami. Dawno żeśmy z twoją matką nie rozmawiały. Będziesz się z nią widział w najbliższym czasie? – zapytała.
- Obawiam się ze nie.
- Och, jakie to przykre. Na pewno chciałbyś się z nią częściej widywać – westchnęła. – Czy to ten przystojny młodzieniec jest twoim przyjacielem? – zapytał patrzą ponad ramieniem Save na skrępowanego Arashiego.
- Tak Lady to Arashi. Arashi to jest Lady Radvil, przyjaciółka moich rodziców – powiedział odsłaniając skrępowanego Azjatę, który w ogóle nie miał pojęcie jak się zachować.
- Bardzo mi miło – powiedział kłaniając się w pas. Pomyślał bowiem, że najlepiej będzie zachować się tak jak to widział na filmach z Kraju Kwitnącej Wiśni. Żal mu się robiło na myśl, że tam są jego korzenia, a nigdy tam nie był. Z przerażeniem czekał na reakcję kobiety.
- Ach, cudzoziemiec tak? – zapytał chichocząc radośnie. – I wygląda jak artystyczna dusz, czym się zajmujesz drogi chłopcze? – zapytał patrząc na Arashi wyczekująco. Azjata zerknął na Save w poszukiwaniu pomocy.
- Arashi jest… ma doskonalę wyczucie rytmu i wspaniały słuch muzyczny… jest…
- Och nieprawdopodobne – przerwała mu z zachwytem kobieta. – Jest, więc muzykiem. Może zaprezentujesz nam próbkę swoich możliwości. Save to koneser, zna się doskonale. Na czym grasz? – zapytała nie czekając na dalsze wyjaśnienia blondyna, który pobladł słysząc to.
- Właściwe specjalizuję się w tańcu Lady, lecz uczyłem się niegdyś grac na fortepianie. – mruknął nieśmiało Azjata próbując się uśmiechnąć.
- Więc zagrasz coś? – zapytała z nadzieją.
- Właściwie spieszymy się Lady – zaczął Save.
- To zajmie tylko chwilkę. Kto wie może odkryję wirtuoza muzyki? – zaśmiała się i nie czekając pociągnęła Arashiego w stronę orkiestry. Save z drżącym sercem poszedł za nimi by to wszystko odkręcić, lecz Lady już wszystko załatwiła i posadziła bruneta przy fortepianie.
- Kiedy my naprawdę musimy już iść – protestował Save.
- Spokojnie, cokolwiek to jest zaczeka na kogoś takiego jak wy – powiedziała machając rękę. Arashi wyglądał na skrępowanego. Po chwili jednak rozprostował palce i położył je na klawiaturze fortepianu. Nagle przeciągnął dłonią po ich długości.
- Wspaniały instrument – stwierdził jak znawca. Po chwili zaczął grać. Save z zaskoczeniem odkrył, że poznaje utwór. To było… Tak to było „Dla Elizy” Betovena, czyste i bezbłędnie zagrane! Lady Radvil była zachwycona.
Gdy Arashi zagrał ostatnią nutę wstał i pokłonił się jakby był… Jakby od zawsze grał w takich miejscach.

piątek, 26 października 2012

Rozdział XIII 1 z 4 Zakupy

W końcu udało mi się znaleźć chwilkę żeby coś wrzucić. Oczywiście nie sprawdziłam następnych fragmentów i kolejny odcinak zapewne znów będzie z obsuwą, ale cóż, zawsze jest coś innego co trzeba zrobić. Albo jest niechciej, a to najgorsze.
Tak czy inaczej życzę miłej lektury.



     Arashi od rana chodził spięty. Dziś nie musiał iść na noc do pracy. Dziś była ich noc. Już nie mógł się doczekać, ale jednocześnie zjadały go nerwy. Czas wlókł się tak niemiłosiernie. Miał dość, ale miał zasadę, po za tym nie lubił uprawiać seksu za dnia, nawet z kimś takim jak Save. Choć z drugiej strony nigdy jeszcze z nim tego nie robił. Dziś będzie ich pierwszy raz! No może nie do końca bo Save miał już chwilę swego miłosnego uniesienia. Arashi był dumny z tego jak się spisał. Ale nadal się bał. Dziś miało to wyglądać zupełnie inaczej. Dziś miał mu pokazać inny rodzaj ich miłości. Miał nadzieję, że półmrok pokryję dobrze jego zdenerwowanie i niepewność.
Gdyby ktoś kto dobrze go zna, słyszał jego obecne rozterki, zapewne by się roześmiał. Arashi zawsze pewny sobie macho, pies na baby, i nie tylko. Nie stronił nigdy od cielnych uciech, a tu nagle taki strach. Tora pękła by ze śmiechu. Ten który uwiódł nawet jej brata, lęka się przespać z innym? Arashi czuł się okropnie. Chciał żeby to już się stało, nie mógł się doczekać, a jednocześnie wołałby żeby nigdy do tego nie doszło, tak się obawiał, że da plamę.
Ale nie był osamotniony w swoim lęku. Save gdy tylko dowiedział się, że tym razem Arashi zabawi się z nim inaczej, znów był przerażony. Nie, nie to żeby nie ufał Azjacie. Wiedział, że jego ukochany będzie delikatny jak tylko to możliwe. Ale słyszał, że to wcale nie takie przyjemne… ta inna farom. Save co jakiś czas czuł dreszcze na plecach. A co jeśli nie uda mu się spełnić oczekiwań Arashi? Przecież ta noc miał być dla niego. Blondyn był taki nie doświadczony. Wcześnie nawet nie miał dziewczyny!
Arashi był całkowicie pierwszy w jego życiu! Och Arashi, tak chciałbym dać ci wszystko, ale nie wiem jak -  myślał zgnębiony blondyn.
Od dłuższego czasu starał się przeczytać jedno zdanie. W końcu nie wytrzymał rzucił książką tak, że Arashi leżący na jego kolanach podskoczył zaskoczony.
- Nie zniosę dłużej takiego siedzenia! – jęknął. – Proszę wyjdźmy gdzieś. – Arashi był zachwycony tym pomysłem, do czasu aż nie przyszło decydować gdzie mają iść. Azjata już teraz miał ochotę dąć upust swemu pożądaniu. Spoglądał wciąż w okno czekając na zmierzch. Dlaczego to nie mogło być w środku zimy?! – myślał przygnębiony. – Kiedy noc zapada już o czwartej, a teraz musimy czekać co najmniej do siódmej…
- Naprawdę nie masz jakiegoś pomysłu? – zapytał zrozpaczony Save.
- No wszystkie puby są jeszcze zamknięte, możemy powłóczyć się po sklepach, albo… nie no do wesołego miasteczka nie pójdziemy, ile my mamy lat? – Save uśmiechnął się z rozbawianiem. Dla Arashi gotów był zachowywać się jak gówniarz, ale jeśli on sam nie miał na to ochoty…
- Chodźmy więc do centrum handlowego, usiądziemy gdzieś na kawę i powygłupiajmy się w skalpach z ubraniami i zabawkami. – postanowił Save wstając.
- Ty umiesz takie rzeczy? – zapytał złośliwie Azjata również się podnosząc. Blondyn posła mu ponure spojrzenie, ale po chwili uśmiechną się czule. Z Arashi zawsze czas płynął mu tak miło. W końcu nie był samotny i teraz już wiedział czym jest miłość.
     Save dokładnie zaplanował co chce osiągnąć idąc do centrum handlowego, choć była to decyzja częściowo spontaniczna. Spojrzał kontem oka na Arashi.
- To co będziemy robić? – zapytał nagle obserwowany wyglądając na znudzonego. Student lekko się zarumieniał. Postawił wszystko na jedną kartę.
- Mam propozycję – zaczął niepewne. Arashi spojrzał na niego w sposób jakby chciał zapytać „Tutaj?”. Jednak nic nie powiedział czekał na dalsze słowa blondyna. – Tak sobie myślałem… wydaje mi się że było by ciekawie… dobrze by było…
- Save, do rzeczy – powiedział Arashi rozkoszując się jego widokiem.
- Znaczy chciałem powiedzieć że…  - Arashi ponaglił go ruchem ręki. – No byśmy… znaczy się żebym ja… no bo ty się ubierasz tak… myślałem, że może mógłbym ci coś kupić – mruknął uśmiechając się nieśmiało.
- Skarbie nie możesz mi kupować ubrań – sprzeciwił się brunet. – Wiesz będę czuł się zobowiązany…
- Potraktuj to jako prezent – zaczął niepewnie Save.
- A może ja wybiorę coś dla ciebie – powiedział Arashi zerkając na Save, który pobladł.
- Nie. Nie trzeba – blondyn  poprawił się, czerwieniąc się zażenowany tym jak wyszło.
- Ale naprawdę, to fajny pomysł. Będzie dobra zabawa – powiedział Arashi uśmiechając się demonicznie. – Jestem do twoje dyspozycji… tylko nie przesadzaj – dodał po chwili. Save widząc, że nie ma szans odwrócić tego co zaczął przystał w końcu na warunki Azjaty i zaprowadził go do dystyngowanego, firmowego sklepu, w którym sam się ubierał.
Weszli i od razu obskoczyła ich gromada pracowników sklepu. Patrzyli ponuro na Arashi, ale do Save uśmiechali się życzliwie. Zwłaszcza gdy zauważyli jego markowy garnitur z matkę ich firmy.
- Mój przyjaciel potrzebuje zmiany – powiedział sztywno Save. – Drastycznej zmiany – dodał po czym kazał Arashi siadać. Azjata nigdy by nie przypuszczał, że ta wytworna kanap służy do tego by klienci ją wykorzystywali do takich celów. Przecież przychodzili bóg jeden wie skąd, a ona była taka nieskazitelna – jak cały ten sklep! Lecz gdy Save powtórzył swoje plecenie, brunet usiadł jak na komendę. Stanowczo to miejsce było daleko po za jego możliwościami. Nawet gdy żyła jego matka, a nigdy nie narzekał na brak gotówki, nie pokazywali się w takich miejscach. On po portu nie pasuję do tej klasy społecznej. Save przysiadł przy nim.
- Save, ten sklep jest za drogi – szepnął do niego ukradkiem.
- Nie wygłupiaj się. Nie będę kupował przecież czegoś gorszego tylko dlatego, że to ma być dla ciebie. Wręcz przeciwnie – powiedział pewnie.
- Nie licz na to, że odwdzięczę się tym samym – burknął Arashi. Coraz mnie mu się to podobało. Pocieszał się myślą, że będzie mógł wcisnąć Save w skórę i ćwieki. Nagle pojawił się sprzedawca z pięknym, eleganckim garniturem. Klasyczny krój, kolor czarny. Arashi oczy zabłysły. Może nie będzie tak źle.
- Nie! – powiedział Save władczym tonem. – Stanowczo nie! Żądnej czerni. To nie pogrzeb! – dodał odprawiając sprzedawcę ręką.
- Ale – jękną Azjata, lecz widząc władcze spojrzenie swego ukochanego, skulił się po prostu na kanapie. Save był napuszony jak paw. Zadowolony ze swojego genialnego pomysłu. Przynajmniej na razie. Nagle pojawili się sprzedawcy z kilkoma propozycjami. Jeden trzymał szary garnitur… z resztą Arashi nawet nie miał odwagi na to patrzeć.
- Nie! Nie! Nie! – krzyknął Save podrywając się z kanapy. – Sam poszukam czegoś odpowiedniego – syknął na sprzedawców. – Arashi chodź! – powiedział władczo na co Azjata natychmiast się poderwał i był przy nim. Blondyn ruszył w głąb sklepu zadzierając z wyższością głowę. Bruneta nieco to rozbawiło, wiedział raczej nie udolną grę w tym zachowaniu, ale najwyraźniej sprzedawcy dali się nabrać, lub tak bardzo ufali ubiorowi Save. Wszyscy pognali za nim. Save zaczął coś przeglądać. Krzywił się co jakiś czas, czasem coś wybierając. W końcu kazał podejść Arashiemu. Ten zmieszany, czując się tu zupełnie obco podszedł. Save przyłożył do niego marynarkę o okropnym zgaszonym kolorze pomarańczy.
- Chyba żartujesz – burknął sztywno Azjata. Blondyn popatrzył na niego krytycznie.
- Masz racje nie pasuję do ciebie – stwierdził jak znawca. Arashi odetchną z ulgą. Może i w umowie było, że zgodzi się na wszystko, ale przecież protestować może. Następne co wyciągną Save, było tak przerażające, że brunet nawet tego nie skomentował. On po prostu nie lubił śliwkowego.
       Student zaczął się nad czymś zastanawiać. – Arashi co ja mam z tobą zrobić – zaczął w zadumie. – Masz wiele z egzotycznej urody, zwykłe ubrania do ciebie nie pasują, jednak nie to mnie martwi. Nie wiem jaki kolor ci wybrać.
- A czarny jest zły? Pasuje mi do włosów – zaczął z nadzieją Azjata.
- Nie, czarnego właśnie chcemy się pozbyć.
- Ty chcesz – zaprotestował Arashi. – Ja lubię ten kolor.
- Ośmielę się coś zaproponować – wtrącił się jeden ze sprzedawców głosem sztucznie uprzejmy. Najwyraźniej nie podobało mu się, że ktoś taki jak Arashi będzie nosił takie ubranie jakie on miał przyjemność sprzedawać.  – Jak pan słusznie zauważył – zwrócił się do Save, najwyraźniej z przyzwyczajenia dygając. – Pana towarzysz ma niezwykła urodę. Proponował bym coś białego. To podkreśli czarne włosy i ciemną cerę – powiedział. Save rozpromienił się.
- Że tez sam na to nie wpadłem! – wykrzyknął usatysfakcjonowany. – Ale, zaraz… to nie może być jakiś tam zwykły garnitur– zaczął przyglądając się Arashi badawczo. Po czym znów ruszył na poszukiwania.
- Tylko nie przeginaj… miej litość – zaczął Azjata ruszając za nim. Czuł za plecami sprzedawców.
- Arashi nie jęcz. Spodoba ci się. O ile znajdę to co bym dla ciebie widział – brunet bał się pytać co to by mogło być. - Potrzebny mi czerwony fular! – powiedział nagle Save. Arashi zadrżał.
- Że niby co? Save, błagam cię – jękną Arashi, a sprzedawcy już pospieszyli po wspomniany produkt. Blondyn zaraz zaczął wydawać kolejne polecania. – Czerwoną kamizelkę, może być ze zdobieniami, tylko żeby mi fular do niej pasował! – zniknął kolejny sprzedawca. – Białe spodnie z kantem! Białą koszulę i surdut…
- Surdut… na bogów Save coś ty wymyśli. Chcesz mnie wcisnąć w coś sprzed wojny secesyjnej – jęknął udręczony Arashi.
- Nie marudź idź do przebieralni – nakazał wskazując Arashi gdzie ma się udać. Azjata chwilę jeszcze stał mając nadzieję, że jego zabiedzone spojrzenie ułagodzi jakoś przerażającą dla niego wizję Save. Na nic. – Przynieście mi do tego jakieś buty, tylko żeby były eleganckie! I skarpetki! – zawołał.
- A majtki mogę zachować swoje? – zapytał zgryźliwie Arashi po czym udał się do przebieralni jakby to było nakazanie. Zaczął niechętnie zdejmować swój płaszcz i koszulę.
- Arashi – usłyszał nagle głos Save za kotarą. – Tylko mi się pozbądź tego złomu z twarzy. Azjata nie wytrzymał wychylił się z przebieralni.
- Tylko mi załatw na to jakieś pudełko, żeby się nie pogubiły – syknął. Save skwitował to prychnięciem, ale gdy tylko pojawił się sprzedawca zażądał jakiegoś pojemnika na kolczyki przyjaciela. Wtedy sprzedawca zaproponował coś co Arashi zupełnie zaskoczyło.
- Może dobrał by pan coś w stylu Ludwikańskim. Proponuję kolczyk z perłą. – powiedział.
- O tak Save! A jak wrócimy do domu zrobisz mi loki. – powiedział brunet znów wychylając się za kotarę i uśmiechając do ukochanego złośliwie.
- Nie, nie, sądzę, że to nie będzie dobrze wyglądać – powiedział Save twardo. Sprzedawca najwyraźniej chciał go dalej namawiać na ten „drobiazg” ale blondyn spojrzał na niego chłodno i kazał mu przynieść jakieś porządne buty.
- Jaki ty jesteś groźny – stwierdził Arashi uśmiechając się lubieżnie. Save spojrzał na niego krytycznie. Podając mu pudełko na jego „cenne” kolczyki, które w końcu przyniósł sprzedawca.
- Przynieście jakaś stylowa wstążkę na włosy! – krzyknął za którymś ze sklepikarzy – A ty się rozbieraj – syknął do Arashiego. Przez twarz Azjaty przebiegł psotny uśmieszek.
- Dla ciebie zawsze mogę się rozebrać – powiedział po czym znikną za swoją kotarką. Po chwili dostał białe skarpetki i spodnie. A po następnej pojawiła się koszula i kamizelka. Gdy dostał wspomniany fular nie widział co ma z nim zrobić.
- Save, ja nawet krawatu nie umiem wiązać – poskarżył się, wychodząc by ukochany zawziął mu to coś. Blondyn westchnął, lecz bez irytacji. Szybko uwiną się związaniem delikatnego skrawka materiału w wymyślny jak na gust Arashiego węzełek, po czym wygiął kołnierz koszuli. Po chwili Arashi dosiał buty, ku jego uldze nie były to białe lakierki, tylko gustowne białe, zamszowe, męskie buty. Co prawda nigdy nawet nie pomyślał żeby coś takiego nosić – to było dobre, dla wyższych sfer, takich jak Save. Po raz pierwszy poczuł jak wielka przepaść ich dzieli. A on chciał się z nim związać. Westchnął wiążąc sznurowadła.
- Czuję się jak idiota – burknął tylko gdy zakładał surdut. Zapiął go i przejrzał w lustrze. – I wyglądam jak idiota… Jak bękart Królowej Śniegu – dodał. Save natomiast uśmiechnął się zadowolony z siebie.
- No nareszcie wyglądasz jak człowiek – powiedział krzyżując ręce na piersi. Arashi odwrócił się do niego energiczne.
- Jak człowiek? Ech, gdyby nie to, że dąłem słowo. Wiesz chociaż co znaczą te kolory? – bąknął nadąsany Azjata.
- Czystość i władze – odpowiedział pewnie Save.
- Może tutaj. Bały to kolor żałoby, a czerwony niewolnictwa – powiedział Arashi z rezygnacją.
- Nie przesadzaj. Wyglądasz świetnie. Ani jak martwy, ani jak niewolnik. Przestań stroić miny i wracaj do przebieralni, mam pomysł na następny strój.
- Zostań projektantem mody – burknął Arashi posłusznie wracając do pomieszczenia za kotarą. Następnym strój jaki umyśli sobie Save był już tylko czystą zabawą. Tym razem przyodział go w złoto. Materiał był delikatny i tak naprawdę tylko imitował złoty kolor, oddając jego delikatną żółć pomieszaną z brązem. Arashi z rozbawieniem zakładał złote spodnie z kantem, wysokie strojne buty, i frak.
Po wyjściu z przebieralni dostał jeszcze cylinder i gustowna laskę zwieńczoną złotą kulą. Uśmiechną się z rozbawieniem do Save podpierając się na lasce w luzacki sposób znany ze starych musicali.
- Mogę iść na Hallowen –  zaśmiał się. Po chwili jednak zrobił coś co mile zaskoczyło Save. Odtańczył jedną z najbardziej znanych scen z „Deszczowej piosenki”, mimo braku deszczu. Blondyn był zachwycony i sprzedawcy także spojrzeli na Arashi jakoś tak bardziej przychylnie.
- Gdzie się tego nauczyłeś? – zapytał Save.
- Pierwsza dam mojego serca uwielbiała tego rodzaju filmy. Wychowałem się na Deszczowej piosence – powiedział ze wzruszeniem ramion. Save posłał mu dziwny uśmieszek.
- Dobra przebierz się w pierwszy komplet, ja zapłacę – powiedział po czym zwrócił się do sprzedawców. – Ten i jego poprzednie ubranie proszę mi wysłać na ten adres – podał jednemu z nich wizytówkę. Sprzedawcy pokłonili się, Arashi z bólem musiał im oddać swoje ulubione, czarne ciuszki. 

czwartek, 4 października 2012

Rozdział XII 3 z 3 Nigdy więcej tego nie rób!



Któregoś wieczoru, gdy Save brał prysznic, Arashi przy zmywaniu próbował się doliczyć ile dni są już razem. Właściwe mógł liczyć, że od jego urodzin. Jaki miły prezent – przeszło mu przez głowę. Chciałby tylko takie dostawać. Choć to by znaczyło że się rozstaliśmy… nie, nie, stanowczo wolę, żeby to był trwały, długi i piękny związek. Zaraz, zaraz, wiec kiedy to było… dwudziesty luty… ale zaraz, który mamy dziś… dwudziesty marca! O rety to już miesiąc. Jutro pierwszy dzień wiosny… ech… cały miesiąc a my nie posuneliśmy się nawet o krok dalej. Nadal kończyło się na gorących pieszczotach, ale zawsze obaj mieli po zakrywane to co było im najbardziej potrzebne do aktu miłosnego. W dodatku to nie Save go odpychał, nie on kończył pieszczotę. Arashi tak bardzo bał się, że wszystko zawali, że niezadowoli ukochanego. A jego bierność także nie dodał mu odwagi. Miał wrażenie, że już teraz w grze wstępnej się nie sprawdza. Może od razu powinien przejść do dzieła? Arashi westchnął. Jakie to było trudne! A on prawił Torze morały, że dział zbyt wolno i niezdecydowanie. Tak Save miał rację, sam nie był lepszy od niej.
Tego wieczoru wychodził do klubu, przeklęty piątek! Gdyby nie to mogli by… nie Kata nie stanie mu na drodze ma jeszcze sporo czasu.
Kiedy skończył zmywać, wszedł Save w swojej piżamie i szlafroku. Podszedł do niego i oparł się o szafkę przy zlewie. Brunet spojrzał na niego kontem oka odkładając ostanie naczynie na suszarkę. Poczuł jak ogarnia go fala gorąca! Save wyglądał tak zmysłowo. Zamyślony nad czymś, wpatrywał się w podłogę, skupienie odmalowało się na jego czole cieniutkimi zmarszczkami, jasne włosy były teraz ciut ciemniejsze niż zwykle, nasiąknięte wodą przylepiły mu się wokół twarzy, do karku i ramion, mocząc piżamkę. Azjata wytarł tylko ręce z pozostałości płynu do mycia naczyń.
Zaskoczony blondyn mruknął tylko cicho. Pocałunek Arashi jeszcze nigdy nie był tak namiętny! Save poczuł się jakby to był ich pierwszy pocałunek, w ogóle go nie poznawał. Jego ręce tak mocno ściskały go w pasie. Boże jakie to było przyjemne. Zupełnie jakby Arashi obawiał się, że Save mu się wymknie. O nie, nie miał zamiaru, choć trochę go przeżarło zachowanie Arashi. Nie miał jednak odwagi odwzajemnić czegokolwiek. Może po za nieśmiałym pocałunkiem. Save chwycił się krawędzi szafki, gdyż poczuł, że się zsuwa, a to mogło by przerwać tę chwilę przyjemności przed wyjściem tancerza.
Ręce Azjaty zsuwały się coraz niżej. Gwałtownym gestem Arashi rozwiązał szlafrok i rozchylił go na boki, po czym wsuną ręce w spodnie Save, na co ten podskoczył zaskoczony! Jednak nie wyrywał się. Arashi pieścił dłońmi jego uda i pośladki. Czuł pod palcami jak jego mięśnie napinają się pod skórą. Nie przestawał go całować. Blondyn drgnął, gdy dłonie Azjaty delikatnie musnę wewnętrzna stronę jego ud. Musiał mocno trzymać się szafki by nie zsunął się pod swego kochanka. Tak bardzo nie chciał tego przerywać! Nagle Arashi przestał zajmować się jego nogami, ku uldze i rozczarowanie ich właściciela. Rozpoił za to koszulę Save i zaczął zsuwać się z pocałunkami w dół. Było tak gorąco! Blondyn nie śmiał się ruszyć. Nagle brunet zrobił coś co przeraziło Save!
Obsuną mu spodnie i zaczął całować tam gdzie jeszcze przed chwilą błądziły jego ręce. Save całkowicie zesztywnia. Usta Arashi były takie wprawne w tym co robiły! Sam nie wiedział ile to trwało, ale zdążyło mu się zrobić tak gorąco, tak dobrze, że miał ochotę krzyczeć. Zamiast tego z jego ust wydobył się jęk rozkoszy, co najwyraźniej tylko zachęciło Arashiego.
Save czuł jak przechodzą go dreszcze, a jednocześnie całe jego ciało płonęło. Nigdy jeszcze nie doświadczył czegoś takiego. Wszystkie jego mięśnie były napięta do granic możliwości, aż bolały, a Arashi nie przestał. Blondyn trzymał krawędź szafki tak mocno, że pobielały mu kostki i zatrzeszczały stawy palców. Był pewien, że albo pęknie drewno albo jego palce! Znów jęknął, ale tym razem nie mógł się powstrzymać. Nie tego było już za dużo! Słyszał własne jęczenie, pełne rozkoszy i radości. Już od dłuższej chwili zaciskał powieki nie będąc w stanie tego wszystkiego wytrzymać. Było mu tak dobrze! Mimo że wszystko tak paliło. Nagle jego ciało dodarło do granicy. Jeszcze nigdy tego nie poczuł. Słyszał, że niektórzy potrafią doprowadzić do tego sami, on jednak nie miał na to odwagi, ale Arashi! Arashi tak! Tylko on mógł sprawić, że jego ciało doszło do tego momentu. Poczuł ulgę! Przestał tak kurczowo zaciskać mięśnie.
I wtedy wszystko się skończyło. Tancerz poniósł się z klęczek, wypluł coś do zlewu i wypłukał usta. Save był tak oszołomiony, że nie wiedział co się dzieje. Nie mógł oddychać normalnie, serce waliło mu jak oszalałe, ale czuł taką błogą przyjemność. Arashi coś mówił do niego, chyba że się spóźni do pracy. Save popatrzył na niego z rozmarzeniem.
Nie Arashi, nie możesz teraz wyjść! Tak mi dobrze… Arashi nie odchodź! - pomyślał Save. Jak niczego na świcie pragnął teraz przeżyć to jeszcze raz. I dać Arashi tyle samo szczęścia. Tak mu było dobrze.

     Arashi wrócił tak jak zwykle nad ranem. Save choć niczego bardziej nie pragnął jak znów go zobaczyć, zasnął. Obudził się dopiero, gdy Azjata wsuwał się do łóżka.
- Arashi… - mruknął z zadowoleniem.  
- Tak skarbie? – zapytał nieco niepewnym głosem, ziewając.
- Arashi nigdy więcej mi tego nie rób – powiedział Save patrząc w niego jak w obrazek.
- Było aż tak źle? – zapytał z udawana obojętnością. Jednak w jego oczach odbił się zawód.
- Arashi myślałem, że nie wytrzymam. – poskarżył się Save. – Ale… gdybym do ciebie pojechał… przecież wiem, że pracujesz. – zaczął nieskładnie. – Och Arashi. – Save zarzucił mu ręce na szyje i przytulił się. – Umierałem z tęsknoty! – I nagle Arashi oświeciło. Save nie mówił o ich zbliżeniu, ale o tym że wyszedł! Kamień spadł mu z serca, był już pewien że wyszedł z wprawy, a przecież tak mu zależało na tym, żeby Save czuł się dobrze, by dać mu rozkosz. Blondyn przysuną się do niego bardziej. Zupełnie jakby czegoś oczekiwał. Arashi jękną.
- Skarbie. Zasnę zanim dojedz do czegokolwiek… może jutro przed moim wyjściem do…
- Nie! – Save natychmiast się sprzeciwił. – Nigdy więcej mnie tak nie zostawiaj – powiedział. – Tak za tobą tęskniłem… nie wiedziałem co ze sobą zrobić… chciałem czekać ale zasnąłem –  powiedział ze skruchą.
- Głuptasie… lepiej było sobie nastawić budzik – pocałował go w czoło. – Muszę się wyspać. Zabawimy się… może w niedzielę?
- W niedzielę? To tak nie przyzwoicie – mruknął Save zgorszony.
- Każdy ma swoje sposoby by dzień święty świecić, ale jeśli tak bardzo ci to przeszkadza to możemy poczekać do poniedziałku – powiedział układając się wygodnie w jego ramionach.
- Nie, nie chcę czekać. Tylko tyle ile to konieczne – mruknął już czując przyjemny wzrost adrenaliny. Cieszył się na tę chwilę jak dziecko na gwiazdkę. 

sobota, 29 września 2012

Rozdział XII 2 z 3 Pocałunek


     Arashi nigdy by się do tego nie przyznał, ale był tej nocy przerażony. Bał się, że gdyby Save zechciał pójść dziś na całość, nie dałby rady. Jednak chwile tak spędzone z nim wykraczała daleko po za jego marzenia. Nie bardzo wiedział jak się do tego zabrać. To marzenie mogło równać się tylko z nieosiągalną gwiazdką z nieba, jednak było na wyciągniecie ręki Arashiego. Było tak blisko, że skośnookiego paraliżował strach, że za chwilę obudzi się w jakimś nie lubianym miejscu, że to wszystko był tylko piękny sen, którego zwieńczenie miała być miłość Save… tak bardzo go pragnął. Wszystkie zmysły szalały w nim jak opętane na samą myśl o jego cudownym ciele, jednak zaczynał się obawiać, że jest zdolny tylko go całować i przytulać.
Nie! Stanowczo NIE! Skoro to zaszło już tak daleko muszą doprowadzić to do końca. Z drugiej jednak strony Arashi tak bardzo obawiał się że skrzywdzi Save. Czasem zastanawiał się czy nie było by mu łatwiej gdyby był kobietą. Uwiódłby Save i pewnie już by dawno mieliby to za sobą. A może blondyn był z natury tak bardzo nieśmiały? Będzie musiał najpierw sam pogodzić się z myślą, że Save jest jego, a dopiero potem dać mu przyjemność. Arashi westchnął i przerzucił ciasto naleśnikowe. Student jeszcze spał, więc Azjata chciał mu zrobić pyszne śniadanie. Pomyślał, że naleśniki z syropem klonowym będą dobre.
     Właśnie skończy smażenie, układając na talerzu i zalewając syropem, gdy usłyszał jak ktoś wchodzi do kuchni.
- Witaj Skarbie – powiedział wesoło. Save zaspany powlókł się wprost do ekspresu do kawy. Spojrzał na niego żałośnie, gdy zobaczył, że jest pusty. Obudził go dopiero ciepły pocałunek na policzku. – Kawa jest już zaniesiona, zapraszam na śniadanie. – Usłyszał głos Arashiego. Spojrzał na niego zaskoczony.
- Nie musiałeś tego robić – mruknął. Ale brunet go nie słuchał. Zabrał go do pokoju i posadził przy stole, nakładając dużą porcję naleśników. Save przetarł oczy i westchnął na widok przygotowanego śniadania.
- Nikt nigdy nie… – westchnął znów i ukroił sobie kawałek przekładańca jakiego zrobił Arashi. Chwile się mu przyglądał po czym wsuną do ust. – To jest pyszne – mruknął z zadowoleniem i z radością pochłoną resztę popijając dobrą, gorącą kawą. Azjata zjadł swoją porcję dwa razy szybciej, po czym siedział i rozkoszował się widokiem jedzącego ze smakiem Save.
- Arashi, naprawdę nie musisz mi gotować – zaczął blondyn odkładając sztućce. – Nie jesteśmy ze sobą z tego powodu – mruknął, wbijając wzrok w podłogę. Brunet patrzył na niego swymi szmaragdowymi oczami, które lśniły radosnym blaskiem.
- Wiem – stwierdził, przesiadając się na sofę gdzie posadził Save. – Lubię dla ciebie gotować, zwłaszcza jak ci smakuje – powiedział kładąc się na jego kolanach.
- Przepraszam, że wczoraj nie byłem w stanie – zaczął student skrępowany.
- Nie szkodzi skarbie – powiedział Arashi podnosząc się – Mamy czas – dodał szeptem po czym delikatnie pocałował Save. Wyglądał to tak jakby studenta po raz pierwszy przyjął jego pocałunek bez wstydu, z całą przyjemnością. – Nie masz dzisiaj zajęć? – zapytał po chwili Arashi. Save pokręcił przecząco głową. – Ja też nie mam na dziś żadnej pracy – mruknął, kładąc się z powrotem na jego kolanach. – Co będziemy robić?
- Nie wiem, masz jakiś pomysł? – Arashi tylko westchnął i zamknął oczy.
- Tak sobie myślę – zaczął po chwili milczenia. – Może ja powinienem wrócić do nauki, zrobić maturę i iść na jakieś studia?
- Arashi, co ty byś chciał studiować? – zdziwił się Save, jakoś nie potrafił sobie wyobrazić uczącego się bruneta.
- Nie wiem. Miałem nadzieję, że ty mi doradzisz – znów westchnął. – Nie wiadomo jak długo jeszcze będę mógł tańczyć. Poza tym to zaczyna być… Kata wymaga ode mnie coraz to… ona chce ze mnie zrobić chipendelsa… źle się z tym czuję.
- Arashi przecież ty – zaczął Save, ale nagle uzmysłowił sobie, że to co chciał powiedzieć mijało się dalece z prawdą. Przecież widział występ Arashi. Nie można go było porównać do striptizu. Poza tym mężczyźni, którzy się tym zajmowali… daleko im było do Arashiego.
- Masz rację – mruknął bawiąc się kosmykiem czarnych włosów. – Gdybyś się rozebrał musieli by te kobiety wynosić… żadna by się nie utrzymała na nogach. – Arashi uśmiechnął się do niego.
- Podoba ci się moje ciało? – bardziej stwierdził niż zapytał.
- Arashi, każdy kto ma poczucie estetki lub zna się na sztuce wie, że twoje ciało jest idealne jak greckich bogów…
- CO, ale oni mieli takie małe – Arashi przerwał. – Czy grecy rzeźbili sowich bogów tak samo jak zwycięzców olimpijskich? – zapytał z zamyśleniem.
- Nie wiem. Ale bogom chyba niczego nie brakowało – Save uśmiechnął się z rozbawieniem. Nie sądził, że Arashi jest tak wrażliwy na punkcie swojej męskości. Przecież niczego mu nie brakowało… tak sądził…
Nie robili nic nadzwyczajnego przez resztę dnia. Po prostu rozkoszowali się własnym towarzystwem, noc także spędzili nieszczególnie. Właściwie nie wiele różniła się od nocy poprzedniej. Podobnie minęło im kilka kolejnych dni. Jakoś nie mieli pomysłów na twórcze spędzanie czasu. Jedyną zmianą było to, że Save musiał iść na zajęcia. W końcu nadszedł piątek i Arashi także musiał wyjść do pracy. Czule pożegnał się z Save i obiecał, że będzie cicho wchodził.  Save machnął na to ręką.
Mimo że Arashi bardzo się starał zachować ciszę kiedy wracał późną nocą do mieszkania, nie udało mu się nie obudzić Save. Blondyn przewiał go jak wychodził z łazienki przebrany i gotowy żeby się bezszelestnie wślizgnąć obok niego pod kołdrę.
- Przepraszam nie chciałem cię obudzić – mruknął skruszony.
- Nie przejmuj się. I tak nie mogłem spać... było mi zimno – powiedział Save, mijając go i wchodząc do łazienki. – Kładź się! – dobiegł Azjatę głos zza drzwi. Arashi powlókł się do spylani. Sam nie wiedział jak bardzo jest zmęczony. Wystarczyło, że się położył i natychmiast poczuł, że zasypia. Wyczuł jeszcze tylko jakiś ruch obok siebie i ciepło drugiego ciała, które przywarł do niego czule. Znał doskonale to ciało, przynajmniej niektóre z jego tajemnic.
     Tego dnia to Save obudził się pierwszy. Pomyślał, że zrobi śniadanie dla Azjaty, tak jak zawsze on robił to dla niego. Jednak szybko uzmysłowił sobie, że ma do tego dwie lewe ręce i nic nie potrafi. Czuł się tak strasznie nieudaczny.  Zanim zdążył coś wymyślić w progu kuchni pojawiał się zaspana sylweta Arashiego, z rozczochranymi włosami i podpuchniętymi oczami. – Ile ja spałem? – zapytał sennie.
- Jest południe – powiedział Save odwracając wzrok od półnagiego bruneta, który niczym zombi wtoczył się do kuchni.
- Więc…  – Arashi zamyśli się i przeliczył pomagając sobie palcami. – Osiem godzin… to do mnie nie podobne. Czemu mnie nie obudziłeś wcześnie? – zapytał.
- Czemu miałem to robić? Każdy potrzebuje snu. A ty spałeś akurat tyle ile trzeba – zaprotestował Save. 
- Odzwyczaiłem się już od tak długiego czasu snu – bąknął skośnooki, próbując się do końca obudzić. – Jadłeś już coś? – zapytał.
- Nie, właśnie chciałem… ale jestem taki beznadziejny. Nie umiem przyrządzać posiłków. – Arashi usłyszał wyraźną skargę i żal w głos Save. Uśmiechnął się do niego lekko. Wstał, podszedł do niego i delikatnie pocałował go w czoło.
- Jesteś kochany. Jeszcze nikt nie przejawiał chęci żeby robić mi śniadanie – powiedział. – Chodź, nauczę cię jak robić moje ulubione danie – dodał ciągnąc go w stronę lodówki.
Daniem tym okazała się jajecznica na boczku. Arashi pokierował Save tak, że student był przekonany, co z resztą nie do końca mijało się z prawda, że cały posiłek przygotował sam. Obaj byli szczęśliwi z tego powodu. Jednak przed posiłkiem Save kazał ubrać się brunetowi.

     Noce Save i Arashi stawały się coraz śmielsza. Obaj przyzwyczaili się do nowej sytuacji, znali swe ciała z każdym dniem coraz lepiej. Save jednak pozostawał bierny we wszystkich zabawach jakie praktykował skośnooki. Co czasem było zawodem dla Azjaty.
     W środku tygodnia zjawiła się Tora. Save nigdy nie wiedział jej takiej rozpromienionej. Ale stanowczo nie chciała mu nic mówić bez Arashiego, który akurat wyskoczył na zakupy. Wrócił chwilę po przybyciu dziewczyny, ale jej wydawało się, że minęły wieki odkąd usiadła w fortelu Save. Tora żucia się na niego jak tylko przekroczył próg i podał Save torby z zakupami, które nie mieściły się w rękach skośnookiego, przez co też nie był w stanie otworzy sobie sam drzwi. Gdyby nie ściana Arashi przewrócił by się razem z Torą.
- Tygrysku, co się stało? Wygrałaś w totka? – zapytał zaskoczony jej szczęściem. Sam też po raz pierwszy wiedział ją taką radosną.
- Nie! Lepiej! – zawołała przytulając się do niego i co jakiś czas całując w policzek. Save spojrzał na Azjatę pytająco, ale ten tylko wzruszył ramionami. Student poszedł więc odnieść zakupu do kuchni i pochować je w odpowiednie miejsca. Arashi udało się uspokoić entuzjazm Tory i posadzić ją na sofie. Sam rozsiadł się w fotelu, gdy zjawił się Save w chwilę później, zajął miejsce naprzeciw niego, w drugim fotelu.
- No Tora, mów o co chodzi. – Dziewczyna podskoczyła uradowana na swoim miejscu. Pomachał rączkami i zaczęła.
- Och, konchy Arashi taka jestem ci wdzięczna. Gdyby nie ty nie doszło by do tego… jestem tak szczęśliwa, że mogła bym góry przenosić. Jak ja ci się odwdzięczę najdroższy przyjacielu. Co ja bym bez ciebie zrobiła? Naprawdę Arashi jeśli jest coś co mogę w zamian…
- Ale Tora, do rzeczy. Za co ty mi właściwie dziękujesz ostatnio zajmuję się tylko – przerwał jednak jego wymowne spojrzenie padło na Save. Ten mimowolnie zaczerwienił się.
- Arashi, przecież wiesz! – znów podskoczyła. Azjata spojrzał na nią z rezygnacją.
- Skoro nie chcesz… a może wstydzisz się Save? – zapytał nagle.
- Nie, on przecież był przy tym… znaczy się nie przy tym co zdążyło się teraz… och jej, Arashi, jesteś taki cudowny…
- Tora, do ciężkiej cholery, wiem doskonale, że jestem cudowny, a teraz mów co dobrego cię spotkał, że prawisz mi komplementy i wpadasz tu jak burza – burknął zniecierpliwiony.
- No Arashi, nie udawaj – zaczęła lekko się czerwieniąc. O! dochodzimy do sedna pomyślał Azjata. – Chodzi o walentynki – mruknęła dziewczyna.
- Walentynki?… ale to było prawie miesiąc temu – zdziwił się Save.
- No tak – przyznała Tora z westchnieniem i rozmarzeniem. Student zaczął się zastanawiać czy wszystko z nią w porządku.
- Widziałem już takie spojrzenie – powiedział nagle triumfalnie Arashi. – Chodzi o Okami. Mów! – nakazał pochylając się do przodu ze zniecierpliwieniem. Tora pokryła się szkarłatnym rumieńcem.
- Pocałował mnie – mruknęła łapiąc się za policzki i niemalże odpływając ze szczęścia. Arashi otworzył usta i spojrzał na dziewczynę z niedowierzaniem.
- Tylko tyle i tak się tym ekscytujesz? – zapytał z niedowierzaniem. Tora chyba go nie słyszał bo nadal błądziła gdzieś w swoich marzeniach. – Tora… ja myślałem, że on cię w końcu o rękę poprosił – Arashi westchnął i opadł na fotel z rezygnacją. Rudowłosa piękność nadal dziękował opatrzności za swoje szczęście. – Tora! Do cholery! – Arashi wrzasnął na nią uderzając pięścią w stół. Dziewczyna podskoczyła wystraszona i spojrzała na niego zaskoczona. Save także podskoczyła, nie widział by Arashi kiedykolwiek zachowywał się tak… no może kiedyś jak się upił był bardziej agresywny, ale wtedy nie podnosił głosu i nie walił pięściami w mebla. Wtedy był przerażająco spokojny. Save zadrżał na samo wspomnienie tamtej nocy.
- Weź się w garść dziewczyno. Jeśli twój związek z Okami nadal będzie się posuwał w takim tempie, oboje zdążycie trzy razy umrzeć zanim dojdzie do czegoś z czego naprawdę powinnaś się cieszyć.
- Ale Arashi, to był nasz pierwszy pocałunek – jęknęła.
- No popatrz, pierwszy – zadrwił Arashi naśladując jej głos. – Po dwudziestu latach znajomości po dziesięciu skrytej miłości i pięciu chodzenia ze sobą! Nie przynoś mi więcej takich nieistotnych nowin.
- Ale Arashi… nam się nie spieszy – mruknęła. – Okami jest taki nieśmiały, nie chcę go popędzać żeby…
- On się nie przestrasz, jedyną barierą, która zawsze stał między wami byłem ja! Już nawet nie mieszkamy razem, co was powstrzymuje. – Arashi nie wytrzymał poderwał się z fotela i gwałtownie gestykulował. Tora kuliła się przerażona, albo winna. – Czemu zachowujesz się przy nim jakbyś byłą dziewicą z klasztoru?! Wiem przecież jaka jesteś gorąca i jak szybko potrafisz owinąć sobie mężczyzn wokół palca! Zadziałaj w końcu… albo wymuś na nim ślub, przecież o tym marzysz i jesteś pewna, że jego chcesz! Nie raz mi o tym jęczałaś!
- Ale Arashi nie mogę… nie popędzaj nas, przecież jesteśmy młodzi, mamy dużo czasu – nagle przerwała i spojrzała na Arashi z przerażeniem.
- Tak, macie duża czasu. Myślałem, że chcesz mnie widzieć na swoim ślubie – powiedział szorstko. Tora raptownie się rozpłakała.
- Arashi nie myśl tak. Oczywiście, że chcę żeby był przy tym – jęknęła kryjąc twarz w dłoniach. Azjata prychnął tylko coś niezrozumiale po czym wyszedł do kuchni. Student siedział jak sparaliżowany. Nigdy nie wiedział czegoś takiego. Nie spodziewał się po Arashi i po Torze… to wyglądał jak kłótnia! Save zastanawiał się co powinien zrobić. W końcu wstał i podszedł do Tory i położył jej dłoń na ramienni już miał usiąść obok niej, ale dziewczyna go odtrąciła.
- Idź do Arashi, on cię teraz bardziej potrzebuje – mruknęła przez łzy. Save spojrzał na nią zaskoczony, był pewnie, że to Arashi nakrzyczał na nią i słusznie dziewczyna płacze, że to Arashi jest tu winowajcą a ona poszkodowaną. Westchnął i został jej paczkę chusteczek. Wszedł do kuchni.
Brunet z kamienną twarzą stał przy otwartym oknie i palił, drżącymi dłońmi trzymając papierosa. Spojrzał na niego takim obcym wzrokiem. Blondyn aż zadrżał.
- Arashi, co to miało znaczyć? – zapytał niezadowolony z tego jak bardzo zadrżał mu głos. 
- Niby co? – zapytał Azjata głosem tak chłodnym, że mógłby zamrozić żywy ogień. Student spojrzał na niego jak pobity.
- Czemu tak naskoczyłeś na Torę? – zapytał.
- Save, wiesz jakie to wkurzające jak od dziesięciu lat nie słyszę nic od jednego i drugiego jacy to oni są w sobie nieszczęśliwie zakochani. Jacy biedni, że drugie go nie kocha i że nie może mu tego powiedzieć bo co tam znaczy… Boże ile już wysiłku włożyłem żeby oni w końcu coś sobie wyznali. I co?! Ona mi mówi że ją pocałował! Po prostu rewelacja.
- Jesteś niesprawiedliwy – sprzeciwił się Save.
- Nie zrozumiesz tego – prychnął Arashi i zaciągną się fajką.
- Arashi to jej życie! Może z nim zrobić co zechce.
- Save, ona ciągłe narzeka, że Okami jej nie kocha albo coś w tym stylu, a nie robi nic żeby mu pokazać swoje uczucia. Przy nim zachowuje się jak idiotka! Mam dość. Albo zacznie działać albo niech się wypcha i nie jęczy mi więcej. Ma własne problemy!
- Na przykład mnie – zauważył Save. – Arashi wcale nie jesteś lepszy. – Brunet spojrzał na niego pytająco. Save przeklną w duchu, czemu w ogóle poruszył ten temat. – No bo sam przyznaj, jak daleko my zaszliśmy? – mruknął uciekając wzrokiem.
- To nie moja wina – burknął Azjata.
- Więc moja, tak? – fuknął Save. – Gdyby naprawdę ci zależało… - przerwał.
- To co? – Arashi zmrużył oczy. – Naprawdę chcesz zrobić to ponownie tak szybko, mam cię wziąć siła, tak lubisz? – zapytał nadal tym chłodnym tonem. Save poczuł jak krew odpływa mu z twarzy. Nie takiego Arashi lubił, wręcz nienawidził. Jego Arashi był ciepły i czuły, zawsze troszczył się o innych i nie był taki wulgarny, no może czasem.
Azjata nagle dostrzegł jak jego słowa wpłynęły na blondyna i chyba to go obudziło, przegnało całą jego wściekłość.
- Skarbie, przepraszam, nie wiem co mnie napadło – mruknął spuszczając wzrok.
- Arashi, idź przeproś Torę! – powiedział stanowczo Save, dla podkreślenia swych słów pokazując palcem drzwi. Tancerz zgasił papierosa na parapecie i wyrzucił niedopałek przez okno. Uśmiechnął się do ukochanego i poszedł do salonu. Student uchylił drzwi i nasłuchiwał ich rozmowy.
- Tora, przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem, ale uważam, że powinnaś od niego wymagać więcej i sama także dawać z siebie więcej. Wiem jaka się przy nim robisz cnotliwa. Daj mu sygnał, że go kochasz w pełnym sensie tego słowa.
- Ale co ja mam zrobić? Rzucić się na niego? – zapytała ocierając łzy.
- Nie, ale następnym razem spróbuj go pocałować w bardziej namiętny sposób, wiem że potrafisz – dodał, gdy chciała coś powiedzieć. Mówił dalej nie przejmując się, że patrzy na niego jak na kata. – Wiem jakie Okami ma poglądy, ale jeśli boisz się konfliktu z tego powodu, może powinnaś postawić mu warunek. Każ mu się zdecydować. Ty jesteś przecież zdecydowana.
- Wiesz że… znów będę cię zamęczać swoim problemami – ściszyła głos. – Słyszałam, że z Save nie idzie ci najlepiej.
- Tym się nie martw. Ja nie robię się aż tak nieśmiały przy obiekcie mych westchnień. Skup się na sobie. Zawsze możesz do mnie zadzwonić, albo zostawić wiadomość – powiedział puszczając jej oczko. Tora uśmiechnęła się.
- To było takie wspaniałe uczucie. Ale jak tak odbieram jedne nędzny pocałunek… Arashi nie dam rady z czymś więcej.
- Dasz tygrysku. Ze mną dałaś sobie redę, poradzisz sobie z Okamim – powiedział całując ją w czoło. Chwilę jeszcze porozmawiali o błahostkach po czym Tora poszła do Okamiego z mocnym postanowieniem, że porozmawia z nim o ich przyszłości, ale oczywiście nie była w stanie tego zrobić. Obiecała siebie, że następnym razem. 

wtorek, 18 września 2012

Rozdział XII 1 z 3 Szampon truskawkowy

Jest praktycznie trzecia w nocy - dla wracających z imprezy nad ranem, a mnie znów dopadła bezssenność. Postanowiłam jednak nie marnować tego czasu, którego i tak nie mogę przespać, na bezsensowne obracanie się z boku na bok i wykorzystanie go na wrzucenie nowego odcinka.


     To była pierwsza noc, która Arashi miał spędzić z Save, po tym jak się do niego wprowadził. Azjata odczuwał dreszcze na samą myśl o tym. Tyle czekał by Save odwzajemnił jego uczucie, ale to co było teraz… Czy mógł to nazywać odwzajemnioną miłością? Arashi już dawno nie miał wątpliwości, że kocha Save, ale co tak naprawdę student czuł do niego. Może to że pozwolił mu ze sobą zamieszkać nie miał nic wspólnego z jego uczuciami?  Arashi miał wyrzuty sumienia. Okropne wyrzuty sumienia. Wiedział, że gdyby nie okłamał Save, nie powiedział mu, że byli ze sobą tamtej nocy po przyjęciu urodzinowym… Na początku to był tylko żart. Arashi rzucił luźne „Naprawdę nic nie pamiętasz?” Czemu Save tak to odebrał? Później brunet nie potrafił zaprzeczyć. Powiedzieć:  „Tylko żartowałem, nie przejmuj się” Save naprawdę uwierzył, że byli ze sobą, że się kochali.  Nie, to nadal pozostawało w sferze marzeń Arashiego. Przecież nie potrafił by mu tego zrobić. Nie po tym jak był pijany i mu uciekł. W związku z tamtym wydarzeniem Arashi także do tej pory miał poczucie winy.
Save poruszył się przekładając stronę. To wyrwało Arashiego z zamyślenia. Czy oni w ogóle będą potrafili to zrobić? Zastanowił się Azjata podnosząc wzrok na blondyna. On był zawsze wcieleniem cnót, taki delikatny i nieśmiały. Był uosobieniem czystości, a Arashi zawsze czuł się jak czyste zło. Kiedyś nawet nazywano go demonem, nie tylko ze względu na ubiór i styl jaki preferował. Choć może gdyby był złym demonem nie miął by wyrzutów sumienia, po tym jak wymierzył sprawiedliwość zabójcy swojej matki.
Nagle dłoń Save pogładził go po czole i włosach. Arashi znów spojrzał na niego. Leżąc na jego kolanach i tak nie wiele mógł wyczytać z jego twarzy. Jednak odniósł wrażenie, że to był raczej ruch roztargnienia, jakby zagłębił się w lekturze i zapomniał kto z nim jest. A może to rzeczywiście coś więcej niż przyjaźń?
Save zamkną książkę i spojrzał na Arashiego, jego twarz nic nie wyrażała, jak zwykle.
- Arashi zanim się położymy… - zaczął spoglądając w dół. – Zdejmiesz kolczyki – mruknął jakby nieco zmieszany. – Przynajmniej te z twarzy – dodał. Skośnooki podniósł się i westchnął.
- Dobrze, ale nie tego z języka. Trudno się go zakłada z powrotem i słyszałem, że szybko zarasta.
- Może było by lepiej…
- Lubię ten kolczyk! – sprzeciwił się Arashi. – Nie po to przez miesiąc jadłem papki bez smaku żeby mi zarosło – burknął urażony.
- Uspokój się już – westchnął Save widząc, że nie wygra. – Idę się umyć – powiedział i wstał ostrożnie żeby dać Arashiemu czas na zabranie głowy z jego kolan.
- Możemy wziąć razem i – Arashi przerwał widząc chłodne spojrzenie Save. No tak na takie zabawy było jeszcze za wcześnie w ich związku. Blondyn zniknął za drzwiami łazienki, a Arashi poszukał sobie jakiegoś zajęcie na ten czas. Znalazł je w kuchni bo Save zupełnie nie miał głowy do prowadzenia domu. Z resztą co się dziwić, to w końcu on sam, Arashi, był wybrykiem natury. Ale pełnienie tych kilku obowiązków dla Save sprawiało mu przyjemność. Zwłaszcza gdy jego ukochany pochwalił go za coś. Największą dumę sprawiał mu gdy chwalił jego kuchnię. Niestety zdążało się to rzadko.
Arashi zajęty zmywaniem po kolacji nie usłyszał jak Save wszedł. Zobaczył go nagle obok siebie i omal nie wypuścił talerza z rąk.
- Przestraszyłem cię? – zapytał Save zdziwiony. W ogóle można było przestraszyć kogoś takiego jak Arashi, który sam wzbudzał lęk?
- Zamyśliłem się… nie słyszałem jak wchodziłeś – mruknął Azjata. Save uśmiechną się.
- Możesz iść się myć. Będę… będę w łóżku… - mruknął po czym pośpiesznie wyszedł. Najwyraźniej nadal nie potrafił się z tym wszystkim do końca pogodzić. Arashi westchnął, skończy zmywać zapukał do sypialni.
- Już? – zapytał zdziwiony Save otwierając drzwi. – Jesteś w ubraniu – powiedział zanim doszło do niego jak to zabrzmiało.
- Chciałem tylko zapytać, czy nie będzie ci przeszkadzać jak położę się z mokrymi włosami… wiesz muszę umyć głowę bo mnie cały łep swędzi… Ale mogę je wysuszyć… masz suszarkę? Prawda?
- Nie mam…
- Może pożyczymy…
- Nie! – krzykną Save z przerażeniem. Arashi doskonale wiedział, że Save wstydzi się tego związku, ale mimo wszystko było mu przykro, gdy dochodziło do takich sytuacji. – To nie potrzebne… tylko żeby z nich nie kapało – mruknął, patrząc na długie, czarne kosmyki Arashiego. Azjata uśmiechnął się i delikatnie pocałował go w usta, co wywołało rumieniec na policzkach Save. Brunet powiedział, że zaraz wraca i ruszył w kierunku łazienki.
     Arashi stał pod prysznicem i z zamkniętymi oczami pozwalał by woda obmywała jego piękne ciało. Uwielbił to uczucie, gdy skóra się nagrzewała, a stróżki wody spływały łaskocząc delikatnie. Uwielbiał czuć na sobie bijące strumienie wody, która tak rozkosznie masował po ciężkim dniu… a raczej nocy… Arashi przeszedł ostatnio na dość niezdrowy tryb życia, nocno-dzienny. W ciągu tygodnia robił wszystko by jak najczęściej spędzać czas z Save. Tak wiec przestał chodzić na nocne wycieczki, w weekendy jednak nie bardzo miał wybór. Wolał jednak być trochę nie wyspany niż spędzić z Save mniej czasu. A teraz? Teraz w końcu przyszedł ten wymarzony dzień, a raczej noc, którą on spędzi z ukochanym. Nie ważne jak, ważne, że będzie blisko niego. Sama myśl o Save wywoływał w nim przyjemne dreszcze. Zapach truskawek po woli zaczął się roznosić po całej łazience. Arashi z uśmiechem przypomniał sobie prezent od Sory. Zestaw kosmetyków o zapachu truskawkowym. Gdy byli dziećmi zawsze powtarzał, że chce być jak bohaterka tego komiksu, którego tytułu już nie pamiętał i mieć szampon truskawkowy. No i teraz ma. Sora była niezwykła. Nie wiadomo jak ale zdobyła ten szampon i do tego inne kosmetyki, których Arashi musiał używać ze względu na swoje pracę, a także próżność. Wszystko o cudownym zapachy truskawek. To było jak raj. Noc z Save spędzona w zapachu truskawkowego szamponu. Tancerz zakręcił wodę i sięgną po ręcznik. W pierwszej kolejności wytarł twarz. Potem zawiązał sobie turban na głowie żeby mu mokre włosy nie kapały na wszystko wokół. Gdy był już względnie suchy założył bokserki, które miał do spania. Część prezentu od Tory i innych. Miedzy innymi też od Save, choć jak się później okazało Save nie bardzo wiedział co to miał być za prezent i był mocno przestraszony, gdy Arashi spojrzał na niego z diabelskim uśmiechem rozpakowując podręcznik Kamasutry i zestaw do fetyszu. Tak bokserki w serduszka nie wątpliwe zaliczały się do tego zestawu. Pomyślał Arashi z rozbawieniem. Na urodziny człowiek zawsze dostaje rzeczy jakich nigdy w życiu by sobie nie kupił, a jakie chciałby mieć. Azjata zawsze naśmiewał się z bokserek w serduszka. Były obciachowe, ale miały w sobie jakiś czar. brunet zaczął dokładnie wycierać włosy, po niedługiej chwili były już tylko wilgotne, zaś ręcznik był mory. Arashi powiesił go na suszarce i raz jeszcze przejrzał się w lustrze.
Nie! Z taką szopą na głowie nie może się pokazać Save! Choć z drugiej strony Save widywał go w gorszym stanie. Ale ta noc miał być wyjątkowa, wiec Arashi dokonał wszelkich starań by wyglądać jak najlepiej. Nie mógł przecież popsuć wrażenia rozgardiaszem na głowie. Rozczesał hebanowe włosy. Mokre lśniły jeszcze bardziej i nadal pozostawały takie miłe w dotyku.  Nie wiele było rzeczy z wyglądu, których by Arashi w sobie nie lubił, ale swoje włosy ceniła prawie tak wysoko jak swoją męskość.
W końcu wyszedł z łazienki i zatrzymał się przed drzwiami do sypialni. Dopiero teraz poczuł jakie jest zdenerwowany. Serce trzepotało mu w piersi, w brzuchu czuł łaskotanie. Przeszedł go dreszcz podniecenia. Wziął głęboki wdech i wszedł do pokoju.
Zatrzymał się tuż za progiem. Przyjrzał się Save uważnie. Siedział sobie spokojnie na łóżku, z książką w ręku, pod kołdrą, w piżamie w beżowo-brązowe paski.
- Czuję się przy tobie jak ekscybicionista – burknął zawiedziony Arashi i podpełzł do łóżka. Usiadł na krawędzi i woził głęboki wdech.
- O co ci chodzi? – zapytał zdziwiony student. Azjata spojrzał na niego przez ramię i uśmiechną się diabelsko, z lekkim rozbawieniem.
- O nic. Ja po prostu za dużo do ciebie wymagam, skarbie. – Dopiero teraz Save podniósł wzrok znad książki i nieomalże wypuścił ją z rąk.
- Arashi, natychmiast się ubierz! – zaprotestował gdy Azjata zamierzał się położyć obok niego.
- Że co? Chcesz ze mnie zrobić grzankę?! Zawsze tak śpię i tak jest mi gorąco - burknął Arashi wsuwając się pod kołdrę. – Jeszcze mogę przenieść się na kanapę – zauważył. Save poczerwieniał z nie do końca jasnych dla bruneta powodów. Może ze złości, a może z zażenowania. Walną tylko książką o szafkę nocną. - Milczenie jest zgoda – stwierdził Arashi i zaczął się podnosić. – Szkoda to łóżko wydało się takie wygodne…
- Zamknij się i siedź na miejscu – burknął Save gasząc światło. Azjata został na swoim miejscu. Wyciągną się leżąc na plecach. Do ukochanego było mu jeszcze daleko. Gdzie on do cholery dostał takie wielkie łóżko, tu w trójkę było by wygodnie – pomyślał z goryczą wpatrując się w ciemny sufit. Poczuł jak Save wierci się zaraz obok.
- Arashi to ty? – usłyszał nagle głos blondyna w ciemności.
- Że co ja?
- To ty tak pachniesz… truskawkami? – Arashi uśmiechnął się. Od wyjścia z łazienki przyzwyczaił się te tego zapachu. Ciekawe czy pachniał tak mocno. Czy Save ma taki dobry węch, a może… może był dość blisko by to wyczuć. Arashi mimo woli zadrżał.
- To prezent od Sory. Zestaw truskawkowych kosmetyków – odpowiedział. – Nie podoba ci się? – zapytał natychmiast, nadal wpatrując się w sufit.
- Sam nie wiem… wydaje mi się, że nie pasuję do ciebie taki mocny, słodki zapach – mruknął Save. – Dlaczego dał ci akurat to, o zapachu truskawek?
- To taka dziecinna obietnica. Jak miałem dziesięć lat czytałem o dziewczynie, której świat miał zapach truskawek. Używała szamponu o takim zapachy i innych dziwnych specyfików. Spodobał mi się wtedy ten pomysł. A Sora obiecała, że jak będziemy duzi, jak będzie miała własne pieniądze to mi taki kupi. Zawsze miał poczucie humoru.
- Kim ona właściwie dla ciebie jest?
- Sora? Jest moim przewodnikiem duchowym. Poniekąd też twoim, ale ty nie wierzysz w takie rzeczy, prawda? – Arashi uśmiechnął się odwracając głowę w stronę Save. Student leżał tak samo na plecach, sztywno i wpatrywał się w sufit. Czując wzrok Arashi na sobie spojrzał na niego. W ciemności jego niebieskie oczy wydały się Arashi jak dwie gwiazdy. Blondyn spojrzeniem ponaglił azjatę do dalszego mówienia. – Znamy się do dziecka. Byliśmy jedynymi skośnookimi w szkole. Zawsze trzymaliśmy się razem. Ona mnie broniła, a ja odrabiałem za nią zadanie domowe…
- Ona, broniła ciebie? – zapytał zdumiony Save.
- Tak, kiedyś byłem chudy i mizerny i wszyscy mi dokuczali.
- Arashi, nie żartuj sobie.
- Naprawdę, byłem w szkle chłopcem do bicia, dlatego matka zapisała mnie na kurs samoobrony i karate. Z resztą za namową Sory. Chciała mieć worek treningowy na zajęciach…
- Ale mówiłeś, że trzymaliście się razem, ona też cię biła.
- Nie… ale jej nauki czasem bywały bolesne – Arashi uśmiechnął się lekko. – Potem zaczęła mieć dziwne skłonności i stała się medium. Przepowiedziała mi przyszłość… I wszystko się spełniło. Nie wierzyłem w to aż do chwili gdy spotkałem ciebie.
- Co ci konkretnie mówiła?
- Zaczęła od wielkiej, niewyobrażalnej dla mnie straty, potem o latach zagubienia i błądzenie w ciemności. Później miał przyjść pomocna dłoń… miałem narodzić się na nowo i odnaleźć bliskie mi duszyczki… zwieńczeniem miała być ta, której potrzebuję najbardziej.
- Arashi, ale… przyszłości nie można przewidzieć…
- Dosłownie nie. Mimo że ona mi to powiedział, gdy to wszystko spadło na mnie… nigdy nie brałem tych słów na powarzenie. Nie doceniałem jej zdolności. Traktowałem to jako jej żart, albo zabawę… ale nie mogę zaprzeczyć, że do tej pory nie mogę się otrząsną po swojej stracie… rozumiesz chyba co mam na myśli.
- Tak – mruknął Save, czując, że nie powinien był w ogóle poruszać tego tematu. Chwilę leżeli w milczeli, każdy patrząc w swój ciemny punk na suficie. – Arashi, dlaczego ja? – zapytał nagle Save.
- Też chciałbym to wiedzieć… W miłość od pierwszego wejrzenia pewnie też nie wierzysz? – Save westchnął w odpowiedzi. Arashi był dla niego trudnym rozmówcą. Nie była to kwestia jego poziomu intelektualnego, czy choćby społecznego. Mimo że Azjata tak naprawdę spadł na samo dno, zadawał się z ludźmi, którzy nigdy do niczego w życiu nie dojdą, którzy używali języka, od słuchania, którego Save tracił słuch, Arashi był jak oszlifowany szafir wśród tych szarych brudnych skał i jego mowa, rozmowa z nim taż taka była. – Skarbie – zaczął po kolejnej chwili ciszy Arashi. – Mogę się przytulić? – zapytał nieśmiało jak panienka.
- Możesz…
- A pocałować cię?
- Możesz…
- A trochę popieścić…
- Arashi, możesz… zrób na co masz ochotę…
- Naprawdę? – Arashi usiadł na łóżku i spojrzał na niego roziskrzonymi oczami.
- Ale w granicach, Arashi – mruknął speszony Save.
- Czyli jak posunę się za daleko, dostanę po mordzie? – stwierdził Azjata kładąc się z powrotem, tym razem nieco bliżej Save i na brzuchu.
- No… tak… można tak powiedzieć – mruknął blondyn. Nagle poczuł Arashiego bardzo blisko siebie, po chwili usta Azjaty delikatnie pieściły jego ucho, przemieszczały się po jego twarzy szukając ust. Pocałunki i pieszczoty bruneta zawsze wywoływały takie dziwne sprzeczne ze sobą uczucia, ale Save poddał się mu z przyjemnością. W końcu już to robili. To była wyłącznie jego wina, że nic nie pamięta. Jak Arashi się rozkręci już dziś Save dowie się co to znaczy być jego kochankiem.
- Zimno ci skarbie? – zapytał nagle Arashi podnosząc się na łokciach. – A może… może się…
- Nie Arashi, wszystko dobrze – mruknął Save obejmując jego szyję i ostrożnie bawiąc się wciąż jeszcze mokrym włosami. Azjata uśmiechnął się czulę i wrócił do pieszczot. Objął Save delikatnie w pasie, jego pocałunki zaczęły zsuwać się coraz niżej. Dłonie bruneta delikatnie pozbawiła Save góry do piżamy, jego usta pieściły ciało studenta. Pocałunki były czułe i delikatne. Save nie śmiał się poruszyć, żeby nie obudzić się z tego przyjemnego snu.
- Aishiteru… - usłyszał szept Arashiego. – Skarbie. – Azjata podniósł się na łokciu. – Chcesz się już dziś kochać, czy najpierw wolisz się przyzwyczaić do mojej obecności tutaj? – zapytał patrząc mu w oczy. Save pragnął z całych sił powiedzieć mu ze chce tego teraz, żeby zrobili to jeszcze dziś. Powiedział mu to, a przynajmniej tak mu się wydawało.
- Muszę się przyzwyczaić. – Arashi skiną głową, pocałował go delikatnie, pieścił jeszcze chwile po czym opadł na poduszkę obok. Nie przestawał go obejmować. Save przerażony tym co właśnie powiedział, a czego nie zamierzał mówić, chwilę wpatrywał się z sufit. Potem odwrócił się do Arashiego i przytulił do niego. Ciało Azjaty była takie gorące. Save nie żałował, że pozwolił mu rozebrać się z górnej części piżamy. Nawet nie spostrzegł kiedy zasnął.