Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

sobota, 24 grudnia 2011

Rozdział V 3 z 4 Teatr

Z okazji świąt, a także dlatego, że obiecałam, nowy odcinek. Może nie bardzo w temacie, ale mimo to z najlepszymi życzeniami świątecznymi. Jest już późno i ogólnie po kolacji i siedzimy z rodziną przy świecach, jedząc ciasto, więc już nie przynudzam i wrzucam odcinek.

***


     
     
Save przespał pół dnia. Miał mgliste wspomnienie tego, co się w tym czasie działo. Pamiętał Arashiego, który zjawiał się w pokoju co jakiś czas, dawał mu lekarstwa, napoje i jedzenie, powtarzając też, że gorączka jest wysoka. Ale kiedy Save odzyskał pełnię świadomości, postanowił się ubrać i wstać z łóżka. Gdy wyszedł z sypialni, przeżył szok. W pokoju siedział sobie Arashi, z nogą założoną na nogę i książką w ręku.
- Powinieneś leżeć – powiedział, nie odrywając wzroku od tomu.
- Co ty robisz w moim mieszkaniu? – wypalił blondyn. Tym razem Azjata podniósł spojrzenie, po czym uśmiechnął się dobrotliwie.
- Sam mnie tu przyprowadziłeś – zaczął. – Poza tym pielęgnuję cię. Złapałeś mocne przeziębienie – dopowiedział spokojnie. Save chwilę niedowierzał, jednak widok książki z niewiadomych przyczyn go uspokoił. Podszedł i usiadł naprzeciwko.
- Byłeś tu cały czas? – mruknął. Brunet nie odpowiedział, tylko poniósł się ze swego miejsca i położył dłoń na czole blondyna. Ten obserwował go, nieco zmieszany.
- Wygląda na to, że gorączka ci zeszła – stwierdził, po czym wpakował rozmówcy termometr do ust. Gdy po chwili mechaniczne cudo zapiszczało, sygnalizując zakończenie pomiaru, Arashi spojrzał na wyświetlacz. – No pięknie, trzydzieści sześć i sześć – potarmosił jasne loki chłopaka z zadowoleniem.
- Dlaczego to dla mnie robisz? – zapytał zmieszany Save. Mężczyzna znów uśmiechnął się dobrotliwie.
- Jesteś głodny? – zapytał. – Zrobiłem kolację, ale tak słodko spałeś, że nie miałem serca cię budzić – dodał, wstając.
- Arashi… czego ty ode mnie chcesz? - jęknął Save, spuszczając wzrok na swoje kolana.
- No na początek chcę, żebyś zjadł – powiedział, podsuwając mu talerz pod przykrywką. Pod nią kryły się kanapki, z których każda była inna, ale każda wyglądała pysznie, a składniki były tak poukładane, że tworzyły śmiejącą się twarz. Save wziął jedną z nich, nie mógł się przy tym nie uśmiechnąć.
- Arashi… - zaczął nieskładnie Save.
- Hmn…? - usłyszał w odpowiedzi.
- Ja chciałbym się odwdzięczyć za to wszystko, co dla mnie zrobiłeś i… i chciałbym cię zaprosić do teatru - powiedział, biorąc kanapkę. Arashi drgnął, spojrzał na Save znad okładki.
- Zapraszasz mnie do teatru? - zapytał, chcąc się upewnić, że dobrze usłyszał. Student skinął głową, przeżuwając kęs. Musiał przyznać, że mu smakowało. Arashi uśmiechnął się szeroko, chowając twarz za książką. Chwilę później jednak podskoczył jak oparzony i spojrzał na młodzieńca z przerażeniem. Blondyn, zaskoczony jego zachowaniem, prawie się zakrztusił.
- Do teatru… ale tam… no potrzebny jest strój wyjściowy… jakiś garnitur czy coś? – wymamrotał brunet.
- Wypadałoby ubrać się stosownie – przytaknął Save.
- No cóż… Skarbie, widzisz, tak się składa, że w teatrze ostatnio byłem w wieku czternastu lat. Mój strój wyjściowy już chyba na mnie nie pasuje – mruknął mężczyzna, uśmiechając się błagalnie. – Może jednak dyskoteka?
- Nie, żadnych więcej dyskotek… ani przyjęć w parku - uciął blondyn, patrząc na bruneta z wyrzutem.
- Aha, no tak. Zapomniałem. – Arashi zaśmiał się. Dla Save ten śmiech w ogóle nie pasował do mężczyzny siedzącego przed nim w czarnych skórzanych spodniach i luźnym bezrękawniku tego samego koloru, o masie kolczyków w ciele, które przywodziły mu na myśl wesołe dzwoneczki na Boże Narodzenie. - Wiesz, z tym teatrem to chyba nie da rady. Ja nie mam nic, w czym mógłbym się w takim miejscu pokazać.
- No ale… Twoi bracia… znaczy… oni czegoś ci nie pożyczą? – zapytał student, patrząc na gościa z rozczarowaniem w oczach.
- Wiesz… Neko może by i miał. Ale w jego ubrania to ja się na pewno nie zmieszczę, a Nuriko nie zapytam. Prędzej dałbym się wykastrować, niż o coś go poprosił – prychnął zielonooki.
- No a… a w mój byś się zmieścił?
- Tak ci zależy na teatrze, czy na mnie? – Zadowolony uśmiech rozciągnął wargi Azjaty.
- Chciałem się tylko jakoś odwdzięczyć za to, co dla mnie zrobiłeś. Nie przesadzę, jeśli powiem, że zawdzięczam ci życie, do tego opiekowałeś się mną, jak się rozchorowałem - mruknął student, spuszczając wzrok i nie wiedząc, dlaczego się rumieni.
- Wiesz, mnie można okazać wdzięczność na wiele sposobów – powiedział Arashi, wstając. Położył książkę na stole i nachylił się do Save, któremu serce podskoczyło do gardła. – Masz czarny garnitur? – zapytał.
- Cza… czarny? Nie wiem. Nigdy nie lubiłem tego koloru.
- Wyszczupla – stwierdził mężczyzna, prostując się. – Sprawdzę - dodał, idąc do sypialni. Save chwilę jeszcze siedział wbity w fotel, po czym zerwał się i pobiegł za nim. Nie bardzo podobało mu się, że ktoś grzebał w jego garderobie. Gdy wszedł do pokoju, zastał swego gościa oglądającego czarny garnitur! Blondyn nie wiedział, że ma coś takiego. – Ciekawe, jak w tym wyglądasz? – wymruczał tancerz, patrząc łakomie na młodzieńca. Ten poczuł, jak palą go policzki, jednak w półmroku, jaki panował w pomieszczeniu nie było tego widać.
- Nie sprawdzisz? – zapytał, zmieszany. Uśmiech Arashi poszerzył się.
- No to zakładaj – zażądał, rzucając uranie na łóżko.
- To znaczy… chciałem powiedzieć… żebyś ty przymierzył czy pasuje… - jęknął nieskładnie Save. Arashi wzruszył ramionami i zdjął swój bezrękawnik, po czym zaczął ściągać spodnie. Student nie wiedział, co ma zrobić. Wyjść, odwrócić się, czy po prostu czekać. Starał się nie patrzeć na jego ciało, czuł się zdenerwowany i spięty. Nie chciał być w tym pokoju, jednak wiedział, że jak teraz wyjdzie, będzie to wyglądało jeszcze gorzej. Przełknął ślinę, mimowolnie spoglądając na bruneta kątem oka. Jego ciało było jak rzeźba starożytnego herosa o złotej skórze. Save mógłby się w tej chwili uczyć anatomii. Wszystkie mięśnie były doskonale widoczne. Ramion, brzucha, klatki piersiowej i nóg. Arashi od niechcenia zaczął zakładać czarne spodnie od garnituru. Miał mały kłopot, gdy przyszło mu je przecisnąć przez biodra. Chwilę się męczył, podskoczył kilka razy, ale w końcu się wcisnął. Z zapięciem też się męczył, ale w końcu i to mu się udało. Zarzucił na ramiona marynarkę. Odwrócił się do Save, patrząc na niego pytająco.
- Chyba pasuje, co? – zapytał, gdy milczenie się przedłużało. Niebieskooki otrząsnął się i przytaknął. – To kiedy idziemy?
- Zaraz… zaraz sprawdzę, czy coś grają… - mruknął zmieszany student, po czym wyszedł z niemałą ulgą z pokoju. Szybko poszukał jakiejś gazety z godzinami spektakli.
- Jak się pospieszymy, to powinniśmy zdążyć na sztukę. Zaczyna się dokładnie za godzinę, ale muszę jeszcze kupić bilety! – krzyknął przez drzwi.
- To mam się nie rozbierać… a masz do tego koszulę? – Arashi odkrzyknął mu z drugiej strony. Nie usłyszał jednak odpowiedzi, blondyn jak oparzony wypadł z mieszkania. Brunet wzruszył ramionami i rozejrzał się po lokum studenta. Urządzone było skromnie i gustownie. Na białych ścianach wisiało kilka obrazów w ciemnych dębowych ramach i duże lustro, tuż przy wejściu do mieszkania. Mężczyzna chwilę się poprzeglądał. Drzwi frontowe prowadziły bezpośrednio do salonu, gdzie był mały dywanik, potężny regał z książkami i stare, wyglądające na zabytkowe radio, dwa fotele, na których przed chwilą siedzieli oraz sofa. W sypialni było tylko jedno, wielkie łóżko, wbudowana szafa ścienna i okno o ciemnych zasłonach z widokiem na miasto. Arashi od razu ta część domu spodobała się najbardziej, chociaż w niczym nie ustępowała małej i funkcjonalnej drewnianej kuchni, czy ślicznej, kaflowej, błękitnej łazience. Wreszcie jego uwagę przykuła dziwna lampka z fosforyzującym płynem, która stała przy regale z książkami. Gdy tak się jej przyglądał, stracił poczucie czasu i z zamyślenia wyrwało go dopiero skrzypienie otwieranych drzwi. Podniósł spojrzenie na gospodarza, który wyglądał na zupełnie wyczerpanego, jednak w dłoni ściskał dwa bilety.
- Wiesz, nie powinieneś się tak forsować. Przed chwilą miałeś jeszcze gorączkę, na pewno się zgrzałeś – skośnooki zganił go, niezadowolony. – To co będzie z koszulą? – dodał. Student zamrugał oczami.
- Koszulą? Jaką koszulą…? Aa… Może weźmiesz jedną z tych, co są w szafie? – zapytał. Arashi podniósł się, prostując i uśmiechnął szeroko, ciesząc się na wyjście. Save nagle zmieszał się, czerwieniąc z zażenowania. - Wiesz… Może ubierz swoją. Nie będzie widać, zapniesz garnitur pod samą szyję. W moją mógłbyś się nie wcisnąć… - wypalił.
- Że niby jestem gruby? – oburzył się mężczyzna.
- Nie to chciałem powiedzieć - mruknął student, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Brunet wzruszył ramionami i zrobił, jak mu powiedziano.
- Dobrze? – zapytał, prezentując się po chwili. Obcisłe ubranko bardzo wyraźnie eksponowało walory jego ciała, ale nie na tyle, by było to nieprzyzwoite.
- Trochę przyciasne, ale nie wygląda źle, chodźmy – podsumował młodzieniec, otwierając drzwi.
- Ty się nie przebierasz? – spytał Arashi i zmierzył Save od góry do dołu. Blondyn ubrany był białą koszulę, wepchniętą w szare spodnie i w popielatą marynarkę. Wyglądał trochę mniej porządnie niż zwykle. Był trochę potargany i nie miał starannie wywiniętego kołnierzyka, ale ogólnie dobrze to wyglądało. – Zresztą nie musisz – powiedział Azjata, wychodząc i zamykając drzwi.


Cudem udało im się nie spóźnić do teatru, który był kilka przecznic dalej. W nerwowym pośpiechu znaleźli swoje miejsca i zasiedli do oglądania przedstawienia. Padło na Tristana i Izoldę. Arashi przyglądał się aktorom z zafascynowaniem. Save znacznie więcej uwag poświęcał obserwowaniem bruneta niż tego, co rozgrywało się na scenie. Łapał się na tym z coraz większym rozdrażnieniem. Starał się poskładać wszystko, co działo się od tego jak ocknął się w szpitalu. Wszystko pamiętał dobrze do przyjazdu do domu, a potem to już tak nie wiele. Pamiętał Arashiego, tylko tak dokładnie, co pamiętał? Pamiętał, że się nim opiekował. Te myśli… Podskoczył na dźwięk grzmotu i spojrzał zirytowany na scenę. Znał ten sztukę niemal na pamięć. Westchnął rozdrażniony i wrócił do rozmyślań. Nim się obejrzał kurtyna opadła w dół i Azjata odwrócił na niego swoje zielone oczy.
- Chcesz przez to powiedzieć, skarbie, że prawdziwa miłość spotyka ludzi dopiero po śmierci? – zapytał ciemnowłosy, szczerząc się żartobliwie. Student zaczernił się, zmieszany.
- Arashi, to tylko przenośnia - burknął zażenowany, rozglądając się czy nikt znajomy go nie widzi.
- To czemu mnie na coś takiego zabrałeś? Trzeba było wybrać Hamleta czy coś takiego. Wiesz krew, zło, występek i tak dalej. Mogłem to opacznie zrozumieć – powiedział goth, wzdychając i patrząc na migoczącą kurtynę.
- Arashi, dobrze wiesz, że to akurat było teraz grane - warknął Save ze spuszczoną nisko głową, zupełnie już czerwony na twarzy. Azjata postanowił przerzucić rozmowę na inne tory.
- W gruncie rzeczy to ten król okazał się w porządku. Tylko ta druga zazdrośnica: Eech. Nigdy nie zrozumiem kobiet. – powiedział, rozpierając się wygodnie w fotelu i zakładając ręce za głowę. Spojrzał ukradkiem na studenta.
- Widzisz, nie raz tak bywa, że relacje międzyludzkie staja się bardzo napięte i trudno jest odróżnić prymitywne żądze od moralnych uczuć - mruknął bardzo cicho Save, patrząc na swe dłonie.
- Ale tej, sztuce była mowa o czystej miłości. Takiej, co to się zdarza raz w życiu. To jak ich poraziło uczucie, zupełnie z znienacka i nie oczekiwanie. Gdzie tu prymitywne żądze? – na chwile przerwał zastanawiając się nad czymś. – Chyba, że to jakaś aluzja była - powiedział, przyglądając się studentowi podejrzliwie.
- Nie ważne – uciął, Save wstając.
- Ale to jest ważne. Przecież ta sztuka przez półtorej tysiąca lat kształtowała umysły młodych i wyrabiała w nich pojęcie o miłości. I nadal jest aktualna – drążył nieustępliwie Azjata. Save nie wytrzymał i odwrócił się do niego gwałtownie.
- A zdrada, Arashi? Zdrada jest dla ciebie nie ważna? Zdrada wartości, zdrada… zdrada moralności? Bo to w końcu był grzech. Ale ty nie wierzysz w grzech… Prawda, Arashi? Czy ty wierzysz w cokolwiek? – zapytał, patrząc mu uważnie w zielone oczy, mimo że czuł, jak od tego spojrzenia przechodzą mu ciarki po plecach.
- Wierze. Wierze, że każde zdarzenie w naszym życiu ma sens, że ma nas doprowadzić do pewnego skutku. Za zbrodnie jest kara, a za dobro nagroda. I wierzę, że nasze dusze pamiętają pewne rzeczy z poprzednich wcieleń i mogą znać się nawzajem. Na przykład ja i Tora byliśmy rodzeństwem w poprzednim wcieleniu – powiedział poważnie.
- A reinkarnacja? Kiedyś mówiłeś już coś takiego. Cóż to dobrze, ludzie, którzy w nic nie wierzą żyją strasznie krotko - powiedział Save, uśmiechając się lekko. Zdał sobie sprawę, że trochę go poniosło.
- Ludzie, którzy za bardzo w coś wierzą żyją jeszcze krócej. Chyba powinniśmy już iść. Tora pewnie się martwi. – Na twarz Arashiego wkradł się cień, a do głosu smętna nuta. Student przyjrzał mu się z troską, nie chciał go zranić, tylko bliżej poznać.
- Powiedziałem coś nie tak? Nie chciałem cię urazić, ale jak chcesz już iść to chodźmy – powiedział blondyn z ulgą. Nagle zapragnął opuścić teatr jak najszybciej. Arashi wywoływał w nim tak skrajne emocje, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy! Przed chwilą by się z nim pokłócił właściwie o nic, a teraz tak bardzo nie chciał by się smucił, zwłaszcza przez niego.
- Nie. Nie, nic. Po prostu, wiesz, ja i Tora nadal bardzo się kochamy jako rodzeństwo. Po prostu wiem, co by się z nią działo jakbym… jakby coś mi się stało. Ona jest taka delikatna. Nie chce żeby się martwiła – westchnął, patrząc na blondyna przepraszająco.
- Tak… Tora… - powiedział student, patrząc na Arashiego z nieodgadnioną miną. Nagle uśmiechnął się. Rozważał to już od jakiegoś czasu. – Arashi, miałbym do ciebie prośbę…
- Umówić cię z Torą? – zapytał wesoło Arashi. Blondyn spojrzał na niego zaskoczony i czerwony jak burak.
- Nie, nie o to chodzi… - Save nie wiedział jak to powiedzieć. – No bo ty, Arashi, palisz…
- No palę… mam przy tobie nie palić? – zapytał. Save znów pokręcił głową przecząco. Jeszcze raz upewnił się, że nie ma znajomych. – Ja chciałbym spróbować… znaczy się…
- Już próbowałeś. Jeszcze nie masz dość? – Arashi zaśmiał się na wspomnienie tego, jak poczęstował Save papierosem.
- Nie… no… nie o to mi chodzi. Chciałem spróbować czegoś mocniejszego – mruknął Save, uciekając wzrokiem w bok.
- Mocniejszego? To był najmocniejszy papieros na rynku… - Arashi nagle doznał olśnienia. – Chodzi ci o gandzię? – zapytał, wytrzeszczając oczy na Save
- O co? – zapytał student, nie wiedząc, o czym mówi Arashi.
- No o marysię, jointa… marihuanę, konopie indyjską…
- Aha… no tak… masz do tego dostęp? - mruknął Save, znów uciekając spojrzeniem.
- Gdybym zechciał, miałbym dostęp do tajnych badań N.A.S.A- prychną Arashi. – Ale wiesz, że to świństwo jest nielegalne?
- Jak nie chcesz mi pomóc to nie – syknął Save.
- Ej no, nie denerwuj się tak. Załatwię ci tą maryśkę, jak ci tak zależy – parsknął śmiechem. - Panicz z wielkiego domu poznał złych ludzi i zaczyna szaleć- zadrwił Arashi. Save już nic na to nie odpowiedział, po prostu szedł dalej…


poniedziałek, 12 grudnia 2011

Rozdział V 2 z 4 Śniadanie


     - Podwiozę cię na uczelnię, ale muszę po drodze jeszcze coś załatwić – powiedział Arashi, podając Save kask. Blondyn niepewnie spojrzał na smukłą maszynę za azjatą. Na dwa koła i niestabilny środek ciężkości. - Skoro mnie się nie boisz, to mojej maszyny też nie powinieneś – powiedział zgryźliwie brunet, po czym przerzucił nogę i usiadł okrakiem na motorze. Przewiązał swe długie, czarne włosy jakąś wstążką, albo rzemieniem i założył kask. – Wsiadaj wreszcie i trzymaj się mocno, tam z tyłu masz się za co złapać – dodał, następnie nie czekając na Save odpalił maszynę, która zaryczała jak stęskniona. Student bojąc się, że mężczyzna go tu zostawi, natychmiast założył kask i usiadł za nim. Nie miał zielonego pojęcia, za co powinien się trzymać. Chwilę szukał czegoś po omacku, jednak gdy motor ruszył do przodu, przerażony zachwiał się niebezpiecznie w tył, przez co odruchowo, natychmiast przywarł do kierowcy.

     Arashi wywiózł go na osiedle małych, jednakowych domków. Wzdłuż ulicy ciągnęły się identyczne kwadratowe budyneczki o czerwonych dachach, z trawniczkami i małymi skrzynkami na listy przed ich frontami. Było to urocze miejsce, na swój sposób. Azjata zatrzymał się przed jednym z nich. Save zastanawiał się, jak on je od siebie odróżniał. Jak znalazł ten, którego szukał, o ile w ogóle przyjechali tu w jakimś celu. Chłopak kazał mu zejść z motoru, po czym sam machnął nogą i zsiadł. Zdjął kask i ruszył ścieżką do drzwi frontowych. Gestem przywołał Save do siebie, a ten podszedł do niego nieśmiało. Arashi zapukał. Minęło kilka chwil i nic się nie stało. W końcu znudzony, wyciągnął telefon.
     - Kto tu mieszka? – zapytał zaciekawiony Save. Arashi tylko się uśmiechnął i powiedział, że zobaczy. Wybrał numer. Przerwał połączenie, nim w ogóle jeszcze zostało odebrane. Wtedy podszedł do okna i podniósł stojący tam kwiat w donicy. Po chwili wrócił z kluczem w ręku i otworzył drzwi. Save przyglądał się temu nieufnie.
     - Czy to nie włamanie? – zapytał, zmieszany.
     - Skąd. Mam na to pozwolenie… przynajmniej jednej z lokatorek. – powiedział, uśmiechając się z zadowoleniem i zapraszając Save do środka.
     - To twoja kochanka?
     - Zadajesz za dużo pytań – odrzekł mężczyzna z uśmiechem. Blondyn natychmiast przeprosił i spuścił głowę. - Rozgość się. Myślę, że nie będzie miała nic przeciwko temu – rzucił, znikając za drzwiami po lewej. Student przez chwilę stał w małym holu. Przed nim były schody na pięterko. Zajrzał do pokoju na przeciw pomieszczenia, w którym zniknął Arashi. Stała tam kanapa, telewizor, dwa fotele, wiklinowy stolik i jakiś regał. Duże okno wychodziło na ogród z tyłu domu. Save zawrócił i zdębiał, widząc na schodach dziewczynę w koszuli nocnej i delikatnym szlafroczku na niej. Miała jeszcze trochę potargane, brązowe włosy i nie więcej niż dziewiętnaście lat. Przecierała właśnie zaspane oczy, gdy je otworzyła, spojrzała zaskoczona na niespodziewanego gościa.
     - Kim… - zaczęła, ale wtedy pojawił się Arashi.
     - Słońce, jeszcze nie ubrana? – zapytał wesoło. Dziewczyna wtedy pisnęła i w mgnieniu oka rzuciła mu się na szyje. – Wracaj na górę, ja zrobię dla nas śniadanie – powiedział. – Nie pogniewasz się, że dziś będziemy mieli towarzystwo? – dziewczyna puściła azjatę i przeniosła krytyczne spojrzenie na blondyna. – No idź już – ponaglił ją Arashi, a ta szybko wykonała jego polecanie. – Zjesz z nami śniadanie? – zapytał nagle osłupiałego Save. Ten tylko przytaknął głową i pozwolił wprowadzić się do kuchni. Usiadł przy stole zastanawiając się, co ze sobą zrobić. Wkrótce pochłonęło go obserwowanie gotującego gota. Nie minął kwadrans, jak na stole pojawiły się trzy porcje jajek z bekonem, tosty i sok pomarańczowy.
                 Pierwsze słowa padły z ust dziewczyny, która pojawiał się nagle w drzwiach. Tym razem była ubrana w jeansy i ciemną, elegancką koszulę. Włosy związała w warkocz.
     - Gdzie byłeś? – spytała. W odpowiedzi otrzymała uśmiech i zaproszenie do stołu.
- Miałem dużo zajęć, słońce. – powiedział w końcu, nalewając jej soku.
- Kłamiesz! Zapomniałeś o mnie. Przyznaj się, znalazłeś sobie kogoś – burknęła, patrząc wrogo na Save. – I kto to w ogóle jest? – dodała, rzucając wręcz iskry z orzechowych oczu.
- To Save, przyjaciel Tory - powiedział krótko mężczyzna i zabrał się do jedzenia.
- Przyjaciel Tory… - prychnęła dziewczyna. Student nadal czuł na sobie nieprzychylne spojrzenie. Szybko zabrał się za swoją porcje. Noc w szpitalu sprawiał, że był głodny jak wilk.
- Czemu miałbym cię okłamywać? – zapytał ich kucharz, uśmiechając się w sposób, który topił serca. Kobiece serca. Dziewczyna zmiękła, jednak po chwili znów przybrał surową minę.
- Zaczęłam już się nudzić – pochyliła się i wyciągnęła plik kopert. Niektóre z nich były różowe, całość pachniała wymieszanymi zapachami rozmaitych perfum. Mieszanka ta była mdląco- słodka.
- Odpisałaś na wszystkie? – zapytał, uśmiechając się.
- Jak nigdy. Nawet na takie, w których na czterech kartkach były tylko dwa słowa - westchnęła. – Czemu tak długo się nie odzywałeś?
- Ściśle tajne – odrzekł Arashi, kolejny raz uśmiechając się tajemniczo. Sięgną za pazuchę wyjmując stertę nieodpieczętowanych jeszcze kopert i położył je na stole.
- Skoro nie chcesz mi powiedzieć – jęknęła dziewczyna, po czym wstała. – Mam do ciebie wielką prośbę – zaczęła, stając za nim. Objęła go za szyję.
- O co chodzi Uki, słońce moje? – zapytał, chowając jej pliczek listów.
- Mam niedługo studniówkę.
- Mam ci załatwić jakiegoś fajnego chłopaka? – spytał, odwracają się do niej.
- Nie, chciałam żebyś poszedł ze mną - mruknęła zmieszana, jej spojrzenie nie wiadomo czemu padło na Save. Znów było nieprzychylne, wręcz wrogie.
- Jestem dla ciebie za stary – stwierdził ze spokojem skośnooki.
- Nie prawda. Jesteś idealny. Wszyscy padną, jak cię zobaczą!
- Więc o to chodzi. Chcesz mną zaszpanować – zaśmiał się Arashi. Po chwili jednak spoważniał. – Nie wiem, czy jestem odpowiednim kandydatem na twojego partnera. Zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie.
- Nie ma nikogo lepszego! – krzyknęła dziewczyna, tupiąc nogą i prostując się.
- Daj spokój. Poszukaj, a jak nikogo nie znajdziesz, to się zobaczy – mruknął, wstając i całując ją w czoło. – Tylko masz naprawdę przejrzeć kandydatów, a nie z góry zakładać, że żaden się nie nadaje. Teraz czas już do szkoły.
- Już? – spojrzała na zegarek. – Nie podwieziesz mnie? – zapytała, zawiedziona.
- Wybacz słoneczko, ale mam pasażera. Byliśmy w szpitalu…
- W szpitalu?! Arashi znowu, co się stało? Może usiądziesz?! – zaczęła, wyraźnie przestraszona.
- Nie, nie, słońce. To nie ja. Wczoraj nam się o mało nie utopił – westchnął zielonooki, wskazując ruchem głowy Save. – Obiecałem go zawieść na uczelnię.
- Nie chcę znowu jechać autobusem – burknęła, oburzona. Patrzała na mężczyznę z wyrzutem, jednak ten uśmiechnął się łagodnie.
- Daj spokój, nie może być aż tak źle – stwierdził, podając jej plecak i delikatnie popychając w kierunku drzwi. – Obiecuję, że niedługo znajdę dla ciebie trochę czasu. Jak sobie przypomnisz, o co walczysz to na pewno wróci ci siła.
- Właściwie to ja nie wiem, czy chce iść na te studia…
- Co takiego? Nie żartuj, słońce. Dlaczego?
- No bo… no bo… ja nie chcę stąd wyjeżdżać… już mnie nie będziesz odwiedzał i w ogóle… - zaczęła łamiącym się głosem.
- Nie wygłupiaj się. To nie powód, żeby rezygnować z marzeń. Masz talent moja mała i masz mi go nie zmarnować – powiedział, wyrzucając ją z kuchni i każąc zakładać buty. Spojrzał na czekającego przy nim Save. – Chcesz jeszcze gdzieś jechać, czy mam cię podrzucić od razu na uczelnię? – zapytał.
- Gdyby to nie był problem… chciałbym się przebrać. – Save mruknął tak cicho że, Arashi ledwo go usłyszał.


                 - Mam wejść na górę? – zapytał Arashi, patrząc na Save trochę podejrzliwie. Blondyn nieśmiało skinął głową. Na twarzy Azjaty pojawił się nieco szatański uśmieszek. Po chwili znaleźli się w windzie. Student czuł zdenerwowanie. Zwłaszcza, że byli tam tylko we dwóch.
 - O czym wczoraj rozmawiałeś z Torą? – zagadał nagle Arashi. Save spojrzał na niego speszony. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Zanim jednak to zrobił, tancerz westchnął - Rozumiem, nie moja sprawa. Ale jak jesteście ze sobą, to i tak się dowiem – stwierdził, uśmiechając się. – Mogę zapalić? – dodał po krótkiej chwili. Blondyn znów spojrzał na niego podejrzliwie, ale przytaknął głową. Arashi wyjął z kieszeni paczkę markowych papierosów i zapalniczkę. Po chwili winda wypełniła się zapachem tytoniu i innych rakotwórczych chemikaliów. – Może też masz ochotę? – zaproponował brunet, z wyraźnym rozbawieniem w głosie. – Sam nie wiem, czy jesteś taki twardy, czy zupełnie nie w temacie. Po tym jak wypaliłeś pół fajki i popiłeś to Red- shokiem… - zaciągnął się w zmysłowy sposób, po czym wypuścił dym z ust. Save nie mógł przestać go obserwować, lecz uparcie milczał. Zielone oczy Arashi wpatrywały się w niego przez zasłonę dymu. Chłopak poczuł się jak w klatce z dzikim zwierzem, ale wtedy winda zatrzymała się na odpowiednim poziomie.
- Czy to nie nasze piętro? – mruknął Azjata, wskazując papierosem otwarte drzwi windy. Student wodził wzrokiem za mężczyzną, jak zaczarowany. Arashi uśmiechnął się do niego. – Idziemy? – dodał bardziej zniecierpliwionym tonem. Wtedy Save ocknął się z amoku, jaki wywołały u niego zielone oczy mężczyzny i dym jego papierosa. Przytaknął, po czym jak najszybciej opuścił zakopconą windę. Idąc pospiesznie do swojego mieszkania, zaczął się poważnie zastanawiać czy chce, żeby Arashi wchodził tam z nim.
- Mam zgasić, czy nie będzie ci przeszkadzać? – głos skośnookiego zabrzmiał tuż przy blondynie, doprowadzając go o drżenia rąk. Klucze mu z nich wypadły, gdy próbował wybrać odpowiedni. Nim zdążył się po nie schylić, ciemna dłoń Arashi sięgnęła pod nogami studenta. Tancerz delikatnie odepchnął młodzieńca od drzwi i nawet się nie zastanawiając, wybrał właściwy klucz, po czym przekręcił go w zamku. – Ty chyba jednak powinieneś był zostać jeszcze w tym szpitalu. Może się za dużo wody napiłeś - powiedział z papierosem w ustach, otwierając szeroko drzwi. Blondyn, zmieszany, spojrzał na niego, po czym na swoje mieszkanie. Powoli powlókł się do środka. Sam nie wiedział, czy to przez zapach papierosów, czy przez samą obecność mężczyzny zakręciło mu się w głowie. Dowlókł się do fotela i opadł na niego. Siedząc, a właściwie leżąc, zobaczył jak Arashi pośpiesznie rozsznurowuje glany.
- Nie musisz zdejmować butów – powiedział odruchowo. Właściwe Azjata był pierwszą osobą, która tu wchodziła poza nim samym. Brunet uśmiechnął się.
- Jestem w połowie japończykiem, my zawsze zdejmujemy buty, wchodząc do mieszkania – wyjaśnił. – Gdzie jest kuchnia, albo łazienka? Zgaszę to… - mruknął, patrząc krytycznie na swojego papierosa. Save wskazał mu drzwi ruchem ręki. Arashi zniknął w nich natychmiast i zaraz potem pojawił się z powrotem. Podszedł do fotela blondyna i przyjrzał mu się uważnie. Student podniósł na niego spojrzenie. Mężczyzna nigdy nie wydał mu się taki piękny. Uśmiechną się do niego, choć sam nie wiedział, czemu to robi. Chwilę patrzyli sobie w oczy bez słowa. W końcu Arashi westchnął. Jego oczy zrobiły się przepełnione bólem i cierpieniem, jakąś wewnętrzną walką. Save nagle poczuł, że chciałby go ze wszystkich sił pocieszyć. Właśnie miał zapytać, co mu się stało, gdy ten pochylił się nad nim, a jego wargi przywarły do warg niebieskookiego. Pocałunek Arashi był tak namiętny, a zarazem delikatny. Tak, że Save sam nie wiedział, czy chce to przerwać. Poczuł, jak język Azjaty prześlizguje się po jego dolnej wardze, jak dłonie Arashi pieszczą jego twarz, jak wkradające się pod koszulę i delikatne palce muskają mu pierś. Nigdy wcześniej się nie doznał czegoś podonego. Poczuł ogarniające go podniecenie, lecz nagła świadomość tego, że to mężczyzna tak go dotyka, wywołała w nim panikę. Chciał się zacząć szarpać, lecz jednocześnie pragnął, by brunet nie przestawał.
- Jesteś rozpalony - Arashi spojrzał w końcu na niego z zatroskaniem. Był tak naturalny, że student zaczął się zastanawiać, czy w ogóle doszło do tego pocałunku. – Cholera, ty się przeziębiłeś? - westchnął tancerz. – Gdzie łóżko? Musisz się położyć.
- Nic mi nie jest. – burknął Save. Coś go nagle rozzłościło w zachowaniu Arashi. Sam nie wiedział co. Zielonooki wywoływał w nim tak bardzo sprzeczne uczucia. Nienawidził go! Ukradł mu przecież Torę! Ale jednocześnie, gdy Arashi go dotykał, Tora przestawała być ważna. Na tą krótką chwilę… Arashi nagle podniósł Save i przewiesił go sobie przez ramię. Chłopak nie protestował. Nie chciało mu się. Weszli do sypialni. Student znalazł się na łóżku. Było takie, jak je zostawił. Duże, miękkie i starannie pościelone.
- Dlaczego ty mi na to ciągle pozwalasz? – zapytał mężczyzna, pokazując się nad nim. Save znów poczuł jego dłoń. Wędrowała po jego brzuchu, gładząc go przez materiał koszuli. – Jeśli mnie nie powstrzymasz… - Arashi zawiesił głos i wyciągnął koszulę ukochanego ze spodni. Po chwili usiadł na nim okrakiem. Zaczął rozpinać jej guziki.
- Co robisz? – zapytał Save, patrząc na niego mało przytomnie.
- Rozbieram cię. – odrzekł Arashi, uśmiechając się radośnie. – Nie będziesz przecież spał w ubraniu. – po chwili pochylił się, a właściwie położył i znów pocałował studenta. Ten zupełnie zesztywniał. To był już koniec! Nie potrafił się bronić, nie wiedział nawet, czy chce to robić. Koszula szybko znalazła się na podłodze, a blondyn poczuł, jak sprawna dłoń zaczyna dobierać się do jego spodni. Arashi przestał go całować dopiero, gdy udało mu się rozpiąć zamek i trzeba było zsunąć materiał ze zgrabnych bioder i nóg. Save było już wszystko jedno, w końcu sam pozwolił na całą tą sytuację. I wtedy brunet zrobił coś, co go zupełnie zaskoczyło. Nakrył go kołdrą i delikatnie pocałował w czoło.
- Dokończymy to, jak będziesz w stanie powiedzieć tak, lub nie. – powiedział, po czym pozbierał jego ubrania i wyszedł z pokoju.