Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

piątek, 18 listopada 2011

Rozdział V 1 z 4 Przebudzenie



            Save obudził się w szpitalnym łóżku. Spróbował sobie przypomnieć, dlaczego tu jest. Zajęło mu to dłuższą chwilę, ale ostatecznie doszedł do tego, co zaszło. Ta nieszczęsna impreza urodzinowa w parku. Był obolały. Rozejrzał się i serce omal nie wybuchło mu z radości, dostrzegł bowiem Torę. Spała na krześle, oparta o brzeg jego łóżka. Czyżby to znaczyło, że była przy nim cały czas? Patrzył na nią, jakby to sam anioł przysiadł tu i zatracił się w chwili swego odpoczynku. Ten spokój i radość przerwał znajomy odgłos ciężkich butów i podzwanianie łańcuchów. Save natychmiast zamknął oczy, nie chcąc znów oglądać Arashiego.

            Nie było trudno dowiedzieć się, gdzie położyli Save. Tora jak zwykle była tak roztrzepana, że zapomniała przekazać dokładne informacje, ale pielęgniarka okazała się być bardzo miła. Arashi powoli wszedł do sali. Student jeszcze spał, Tora także usnęła. Nic dziwnego, spędziła tu połowę nocy. Podszedł do niej powoli, cicho. Delikatnie odgarnął jej włosy z twarzy i pocałował w policzek.
       – Tygrysku – zaczął. Dziewczyna drgnęła i podniosła się niemrawo, przecierając oczy.
       – Arashi? – mruknęła tylko, odwracając się do niego. On natomiast położył palec na ustach i ruchem głowy wskazał śpiącego blondyna. Tora wstała i przywitała się z przyjacielem. – To moja winna. Nie powinnam była zostawiać go samego – jęknęła. Save usłyszał ich oddalające się kroki. Nie wyszli jednak z pokoju, jedynie odeszli dalej.
       – Nic podobnego, tygrysku. Skąd mogłaś wiedzieć, że ten kretyn i jego kumple się do niego przyczepią.
       – Nie wszyscy są tak tolerancyjni jak my – Tora westchnęła.
       – Tygrysku, to nie twoja wina – powiedział stanowczo Arashi. Jego głos brzmiał teraz jak anielski śpiew. – Nie obudził się jeszcze ani razu?
       – Nie… Chyba nie. Zasnęłam… – Save usłyszał jakiś szelest. Na myśl przyszło mu tylko jedno! Tora rzuciła się Arashi'emu na szyje.
       – Tygrysku, o co chodzi?
       – Arashi, wiesz. Kiedyś znajdowałeś dla mnie czas… Tylko dla mnie. – jęknęła drżącym głosem.
       – Tygrysku… Przestań się o to dąsać. Nie jestem jedynym facetem na świecie.
       – Ale dlaczego? Źle ci przy mnie było?
       – Tygrysku, nie o to chodzi. Ale… Zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie. Jest wielu lepszych, którzy zapewnią ci dobrobyt, szczęście i miłość. Na przykład on. Lubisz go. Zaprzecz, to przestanę się upierać.
       – Arashi… Tak, lubię Save. Nawet bardzo i chcę, żeby tak zostało. Ale czemu znowu to robisz? Nie chcę, żeby kolejna moja znajomość skończyła się w ten sposób. Chcę Save jako przyjaciela.
       – Tora… Tobie nie chodzi o mnie. – nastąpiła chwila ciszy. – Zrobię wszystko, mój tygrysku, żebyś znów uśmiechała się jak dawniej. Pójdę po kawę… Ty tymczasem zajmij się topielcem – po tych słowach Save usłyszał oddalające się kroki bruneta. Po chwili poczuł ciepłą dłoń na policzku, a zaraz po tym coś, czego nigdy nie zapomni - delikatnie, ciepłe i miękkie wargi dziewczyny musnęły jego usta w subtelnym pocałunku. Zamrugał kilkakrotnie i dostrzegł tylko podnoszącą się Torę. Była jak anioł… Jak nimfa… Jak bogini…
       – To zawsze działa.– spróbowała być wesoła.
       – Tora? – Save postanowił zaryzykować. – Co się stało? Jesteś smutna. – Dziewczyna spojrzała na niego.
       – Martwiliśmy się o ciebie. Przestraszyłeś nas, jak Arashi wyciągnął cię z wody sinego… – mruknęła, po czym odwróciła wzrok. – Bałam się… Ale na szczęście oddychałeś… – dodała. – Save, przepraszam – jęknęła na koniec.
       – Tora, to nie twoja wina. Ale… Ale nie zabieraj mnie więcej na takie zabawy… – Save spojrzał w sufit. Chwilę panowało ciężkie milczenie. – Co się właściwie stało? Niewiele pamiętam. – mruknął w końcu student. Dziewczyna spojrzała na niego, zagryzając lekko wargę.
       – Przepraszam, to moja wina. – powtórzyła, wracając pamięcią do wczorajszej nocy. Po tym, jak wstał i go opuściła, jak zaczęła przedzierać się przez tłumy gotów i metali, nagle wpadła na starszego brata. Patrzył na nią jeszcze groźniej niż zwykle.
       – Jesteś na językach całego miasta. – powiedział ponuro, patrząc na nią tak, jakby miał moc strzelania piorunami z oczu. Tora zamrugała kilkakrotnie, nie rozumiejąc, co ma na myśli. – Ty i ten elegancik. Wzbudzacie powszechną sensację. Pomijając fakt, że on tu w ogóle nie pasuje, że Arashi robi do niego maślane oczy i że wygląda jak panienka, nadal nie odpowiada mi jego istnienie.
       – Braciszku – Tora posłała mężczyźnie spojrzenie zbitego psa. – To nie twoja sprawa, kogo wybieram sobie na przyjaciela.
       – Głupia, myślisz że chodzi mu tylko o przyjaźń? Będzie tak jak ostatnio! Wykorzysta cię, a potem zostawi!
       – Skąd wiesz?! Nie wszyscy są tacy jak ty! Zmieniasz dziewczyny jak rękawiczki, a Kaze nie przeszkadza być twoją zapasową kochanką! Nic nie wiesz o Save, nawet nie próbujesz się dowiedzieć! Daj mi spokój i zajmij się swoim życiem prywatnym! – wrzasnęła na niewzruszonego Nuriko, po czym odeszła w swoją stronę. Szybko znalazła jakieś drinki, nawet nie dbała o to, co to było. Chciała znaleźć Save oraz Arashi'ego i stąd iść, jak najdalej od starszego brata. Nawet nie zauważyła, gdy weszła na most. Prócz Save, którego tam zostawiła, było jeszcze czterech jej "znajomych". Wszyscy byli więksi i z pewnością o wiele silniejsi od blondyna. Wyglądał przy nich jak mały kociak przy tygrysach i był równie przerażony. Tora dosłyszała ich słowa, kiedy przepychali Save między sobą.
       – Myślisz, że możesz sobie tak po prostu romansować z Torą?
       – Ona jest dla ciebie za dobra.
       – Rozejrzyj się raczej za którymś z jej braci, panienko.
       – Tylko uważaj, dwóch z nich woli chłopców, mogą nie zechcieć takiej laleczki!
       Na drewniane deski mostu spadły dwa kubeczki ze słodkim winem, rozlewając swą zawartość na ciężkie buty dziewczyny, która cały czas sądziła, że trzyma je w dłoniach. Jednak to, co się stało, całkowicie odebrało jej na chwilę zdolność poruszania się. Save, pchnięty przez jednego z drabów, zamiast zostać złapanym przez drugiego, znalazł się na krawędzi mostu. Chwilę próbował złapać równowagę, jednak spaść pomógł mu główny prowodyr całego zamieszania. Tora ocknęła się dopiero w chwili, gdy na twarz chlusnęło jej kilka kropel wody.
       – Arashi! – zawołała natychmiast, podbiegając w tamto miejsce, by zobaczyć, co z jej przyjacielem. Ku uciesze bandy, która to spowodowała, ten nie wypływał. Dziewczyna już miała wołać ponownie Arashi'ego, gdy ten znalazł się przy niej, rozsznurowując buty i podając jej swój płaszcz. Po chwili dał nura w wodę.
       Tora w napięciu patrzyła na czarną toń, w której odbijały się gwiazdy. Wydawało się, że minęły wieki, zanim mężczyzna wyłowił studenta. Sama nie wiedziała, co ją bardziej ucieszyło. Widok Arashi'ego czy Save, którego Azjata ciągnął ze sobą. Jednak jej radość nie trwał długo, gdyż zobaczyła młodzieńca zupełnie sinego! Wyglądał tak, jakby leżał pod wodą kilka dni. Tora była pewna, że nie żyje.
       – Tygrysku, szybko! – zawołał Arashi, jeszcze w wodzie. – Póki oddycha! – dodał, podając jej bezwładne ciało, które było ledwo ciepłe. Chwyciła blondyna za mokre ubrania i spróbowała wciągnąć go na pomost, jednak był zbyt ciężki, a Azjata także nie był w stanie jej pomóc. Nie miał żadnego punktu oparcia. Jednak nagle ktoś obok dziewczyny chwycił Save za kołnierz i pomógł jej wyciągnąć go. Neko zajął się nieprzytomnym chłopakiem.
       Tora spojrzała tylko na Arashi, wiedząc, co się zaraz stanie, jednak znów nie była w stanie się ruszyć. Brunet wyszedł z wody jak wściekły Neptun, któremu ktoś skradł trójząb. Ruszył najpierw powoli. Jego dłonie to zaciskały się, to rozprężały. Zostawiał za sobą mokry ślad.
       – Korose! – wrzasnął nagle, ruszając jak strzała i natychmiast chwytając za kołnierz płaszcza tego, który posłał Save do wody. Tora w tym momencie zerwała się. Reszta jej wspomnień była mglista, zupełnie jakby to ona sama się topiła. Pamiętała tylko rozwścieczonego Arashiego, który nie myślał o niczym, jak tylko o zabiciu tego, który o mało co nie utopił jego ukochanego. Pamiętała, jak próbowali go powstrzymać. Ona, Nuriko i Kaze, wszyscy uwieszeni na jego plecach nie mogli dać sobie rady, w końcu przyjechała karetka i owiniętego w płaszcz Save zabrali do szpitala. Tora pojechała z nim, podając się za jego przyrodnią siostrę.
       – Oby tylko to nie skończyło się kolejnym pozwem o pobicie – jęknęła, kryjąc twarz w dłoniach.
       – Na pewno nie będzie tak źle – zaczął Save, chcąc jakoś pocieszyć dziewczynę. – Przecież on uratował mi życie… Mogę w razie czego…
       – Dajcie spokój. – Przerwał mu głos mężczyzny, który właśnie podszedł do przyjaciółki, podając jej kubek kawy. – Nie rób ze mnie potwora – mruknął, patrząc na nią krytycznie. – Poza tym, ci idioci tak trzęsą portkami w strachu, że jak ich kiedyś dorwę w jakimś ciemnym zaułku, to nie odważą się iść na policję ze sprawą, którą i tak przegrają – prychnął pogardliwe.
       – Przestań być taki beztroski. Przecież masz warunkowy! – jęknęła dziewczyna, rzucając się Arashiemu na szyje.
       – Przecież nie wsadzą mnie do więzienia za coś takiego – burknął, odciągając ją od siebie – Teraz idź się umyj, przebierz i zastanów, czy jedziesz na zajęcia, czy do domu. – dodał, wręczając jej plecak. – Masz tu wszystko, co ci potrzeba, i klucz do łazienki dla personelu – zakończył, puszczając jej oczko. Tora posłusznie poszła doprowadzić się do porządku.
       – Naprawdę masz wyrok? – Save nie mógł się powstrzymać, by nie zadać tego pytania. Pożałował natychmiast, widząc spojrzenie Azjaty.
       – Tak – uśmiechnął się, jakby to było coś zabawnego. Save przełknął ślinę. Got zmrużył oczy i przysunął się do niego.
       – Nie martw się, to nie za gwałt – szepnął na granicy pomruku. Chłopak znów nie potrafił się powstrzymać.
       – Więc za co? – wypalił. Brunet uśmiechnął się tajemniczo.
       – Za morderstwo na tle seksualnym… – odpowiedział.
       – Za to nie dostaje się wyroku w zawieszeniu. – prychnął Save, po czym podniósł się, zmuszając go, by się odsunął, choć z jego poprzednich doświadczeń wynikało, że była to dość ryzykowna decyzja. – Więc za co ten wyrok? – zapytał stanowczo.
       – Czemu tak cię to obchodzi? Tak się mnie boisz, że chcesz mieć na mnie bata, czy może wzbudziłem twoje zainteresowanie? – zielonooki zmrużył oczy tak, że wyglądały jak dwa półksiężyce. Save nie chciał się przyznać nawet sam przed sobą, że dostrzegł w tym mężczyźnie coś pociągającego, w jego oczach, twarzy, całym jego ciele, jego ruchach i głosie.