Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział XIII 2 z 4 Rozterki


     - Nie mówiłeś, że potrafisz takie rzecz – mruknął Save patrząc na idącego obok niego Azjatę w bieli. Arashi uśmiechnął się demoniczne, co przypomniało blondynowi, dokąd i po co właśnie idą. To napawało go przerażeniem, ale gotów był się poświęcić.
- Nie pytałeś o to – stwierdził brunet z rozbawieniem. – Po za tym sam nie wiedziałem czy dobrze mi pójdzie. W końcu ostatni raz siedziałem przy fortepianie jedenaście lat temu. – powiedział i posmutniał. Blondyn niczego się nie domyślając zapytał, co mu się stało.
- Matka mnie uczyła – odparł, ale za chwilę jego nastrój się poprawiał, gdy dotarli do sklepu. Wciągną tam Save, nim ten zdążył przyzwyczaić się do myśli, że będzie musiał tam wejść. Sprzedawcy zza kasy, która mieściła się tuż przy wyjściu popatrzeli na nich zaskoczeni. Azjata uśmiechnął się do jednej ze sprzedawczyń i ta nagle podskoczyła.
- Arashi? Co ci się stało? – zapytał lustrując go wzrokiem od góry do dołu.
- Założyłem się – powiedział beztrosko. – Teraz czas na moją zemstę. Pomóż mi coś wybrać dla mojego kumpla – powiedział przyciągając spłoszonego Save do siebie.
- Nigdy bym nie pomyślała, że możesz mieć takich znajomych – powiedziała dziewczyna spoglądając, na panicza Sarivalda z podziwem.
- Jestem pełen niespodzianek – powiedział Arashi jakby bardziej kreując te słowa do Save niż do niej. – Znajdź dla nas jakąś ładną pieszczoszkę, tylko żeby miała duuuże kolce – powiedział uśmiechając się i ciągnąc ukochanego w głąb sklepu. Blondyn zdrętwiał na widok tego, co szatyn zaczął wybierać. Przerzucał ubrania prze rękę i szedł po następne.
- Arashi… czy nie za dużo tego? – zapytał zmieszany blondyn. Azjata uśmiechnął się do niego.
- Muszę mieć wybór, nie powiedziane, że wszystko będzie do ciebie dobrze posłowało. Poza tym chcę wybrać najlepszą kreację z możliwych – powiedział puszczając mu oczko.
     Po jakimś czasie zaciągnął go do przebieralni. Kazał założyć skórzane spodnie. Save wcisną się i posłusznie pokazał Arashiemu.
- Są za luźne, zmierz te – powiedział podając mu inną parę.
- Jak to za luźne? – jęknął Save.
- Po prostu, wkładaj następne – ponaglił go Azjata. Save musiał zmierzyć trzy kolejne paryi. W końcu wyszedł w takich, w których prawie nie mógł się poruszać. Brunet przyjrzał się mu krytycznie.
- Arashi zlituj się, bardziej obcisłe być nie mogą – zaprotestował z góry Save. Azjata tylko uśmiechnął się do niego z zadowoleniem, po czym rozejrzał. Gdy był pewny, że nikt ich nie widzi uszczypnął, Save w pośladek. Blondyn z ledwością powstrzymał się by nie wrzasnąć.
- Masz racje, są idealne – powiedział brunet. – Gdy są za luźne można złapać materiał w palce. – wyjaśnił. – Teraz włóż to – podał mu siatkę, drobną siateczką w kształcie bluzki z długim rękawem. Save popatrzył na Arashi z powątpiewaniem. – Zakładaj – powiedział Azjata uśmiechając się demonicznie. Blondyn nie miał wyboru, jednak nim zdążył założyć tą siatkę na siebie Arashi podał mu jakiś obszarpany bezrękawnik. – To na górę – wyjaśnił. Gdy Save zdążył właśnie wsunąć przez głowę ostatnią podaną prze gota rzecz, Azjata pojawiał się za zasłonkę w przebieralni. Zmrużył oczy i uśmiechną się do blondyna w nieprzyzwoity sposób.
- Arashi, co ty… - zaczął, lecz jego słowa zginęła w namiętnym pocałunku Azjaty. Blondyn nie miał siły się wyrywać. – Co ty wyprawiasz, jeszcze ktoś zobaczy? – jęknął Save, gdy Arashi w końcu uwolnił jego usta.
- Spokojnie. Samanta szuka obróżki i paska dla ciebie, a reszta jest zbyt leniwa, żeby tu przyjść – pozwiedzał Arashi uśmiechając się. – Wyglądasz… - nie dokończ, ale Save wczytał to z jego oczu i przeraziło go to! Już kiedyś widział taki błysk pożądania w tych dwóch szmaragdach. Po chwili Arashi opuścił przebieralnię i powiedział, że idzie poszukać butów. Wrócił z parę glanów, w drugiej ręce trzymał skórzany płaszcz, po chwili pojawiał się też sprzedawczyni, która pomagała mu znaleźć to, czego sobie życzył. Save zamarł na widok kolców w obroży, która przyniosła. Brunet przewlekał sznurówki w galnach i nie wiedział tego spojrzenia. Po chwili blondyn już miał na nogach ciężkie buty. Arashi zapiął mu na nadgarstku skórzaną bransoletkę z kilkoma niewielkim ćwiekami i właśnie przymierzał obrożę na szyję. Save starał się zachować spokój. Azjata sprawdzał tę z największymi kolcami.
- Wydaje mi się, że te duże nie pasują – mruknęła Samanta, która im się przyglądała.
- Masz się rację – powiedział Arashi, te słowa była dla Save jak błogosławieństwo. – Daj mniejsze – polecił. Po jakiejś chwili dobrali mu średniej wielkości kolce na szyję. W końcu Arashi stwierdził że mu się podoba, dał Save jeszcze skórzane rękawiczki bez palców i zaczął zakładać płaszcz. Znów po coś posłał dziewczynę. Gdy kompletnie ubrany Save odwrócił się do Azjaty ten tylko uśmiechnął się w jeszcze bardziej niepokojący sposób, który mówił Save, że powinien wracając z nim do domu trzymać się dobrze oświetlonych miejsc. Na szczęście znał upodobania Arashi i wiedział że w świetle jest bezpieczny.
Drugim strojem, jaki brunet wybrał dla ukochanego były jeansy z masą dziur. Była poszarpane i wyglądał jakby ktoś tarzał się w nich po pustyni. W wielu miejscach była po prostu poprzecierane, a końce nogawek były postrzępione. Najbardziej niepokoiła Save dziura tuż pod lewym pośladkiem. Ale Arashi upierał się, że tak właśnie spodnie maja wyglądać.
- Będziesz teraz niegrzecznym chłopcem – powiedział mu na jego protesty. Do spodni dobrał koszulkę z czaszka w czerwone wzory. Na to Save dostał krótka kurtkę ze skóry i skórzane, czarne trampki do kostek. Arashi powiesił mu na szyi łańcuch z pustym nieśmiertelnikiem. Dobrał mu kolejne skórzane rękawiczki i dwie małe pieszczochy na nadgarstki. Chwile przyglądał mu się krytycznie. – Czegoś brakuje – powiedział do nadchodzącej Samanty.
- Właśnie – podała mu chustkę ze wzorem runicznym. Arashi wyszczerzył się do niej z wdzięcznością i zawiązał ją na jasnych lokach Save.
- Tak teraz jest idealnie. Wspaniały przykład jak chłopiec z dobrego domu może się stoczyć – powiedział z zadowoleniem Arashi.
- Niezwykła przemiana – stwierdziła sprzedawczyni. – Tak samo jak w twoim przypadku Arashi – dodał uśmiechając się do Azjaty.
- Zapakujesz nam to wdzianko Samanto? – zapytał, po czym delikatnie pchną przerażonego swoim wyglądem Save do przebieralni.
- Resztę mam odwiesić? – zapytała spoglądając na skórzane spodnie i cała resztę przedniego stroju Save.
- Nie to też bierzemy – powiedział uśmiechając się w diaboliczny sposób. – I jeśli będziesz tak dobra zapakuj jeszcze jego stare ciuszki – powiedział podając jej ubrania.
     Save szedł jakby połknął kij.
- Rozluźnij się trochę. Zabieram cię na mroczną imprezę – powiedział nagle Arashi. On już przyzwyczaił się do nowego stroju, po za tym nic nie mogła go bardziej krępować niż wycieczka do restauracji, jaką mu Save zafundował. Blondyn spojrzał na niego tylko z przerażeniem. Azjata roześmiał się. – Nie no tego ci nie zrobię. Jeszcze ktoś mi cię odbiję – powiedział z rozbawieniem. Chwilę milczał idąc tyłem przed Save.
- Nie rozumiem jak ty możesz chodzić w czymś takim – jęknął blondyn.
- Kwestia przyzwyczajenia – stwierdził brunet wzruszając ramionami. – Już się nawet przyzwyczaiłem do tego – dodał. – Tylko ciągle boję się ze pobrudzę.
- Nie przejmuj się tym – Save wzruszył ramionami. – Jak się zniszczy, kupię ci nowe.
- Skarbie, nie o to chodzi – sprzeciwił się Arashi. – Nie mogę być twoim utrzymaniem.
- Arashi twoje wymagania nie są w stanie obciążyć mnie finansowo. Tak przynajmniej mam większą pewność, że mnie nagle nie opuścisz dla kogoś innego – burknął Save uciekając spojrzeniem.
- Wiec o to chodzi. – zaśmiał się brunet. – Chcesz mnie przekupić, już tak bardzo mnie kochasz?
- Arashi nie wiem czy to tak można nazwać – mruknął Save tak cicho, że Azjata ledwie go usłyszał.
- Znaczy, że mnie nie kochasz… więc, po co to wszystko, po co zabawiamy się w takie cyrki jak dziś, po co robię z siebie małpę w zoo i gram dla bogaczy? Przecież mieliśmy się dzisiaj kochać – przypomniał smętnie Arashi nagle się zatrzymując. Save również się zatrzymał. Stali od siebie w odległości paru kroków. Save uparcie patrzył w ziemię.
- Arashi zrobimy to, co było w planach. Chodzi o to…
- Ale ty mnie nie kochasz. Powiedz, że mnie kochasz – upierał się Azjata.
- Zrozum, nie mogę. Jesteś mężczyzną – jęknął Save.
- Ale… ja nie rozumiem. Czujesz coś do mnie, czy nie? Chcesz być ze mną, chcesz się kochać i w ogóle, o co ci znowu chodzi? – dziwił się brunet.
- Arashi ty tego nie zrozumiesz – stwierdził blondyn.
- Ale jak zechcę odejść to będziesz mnie powstrzymywał tak? – pytał nieubłaganie Arashi. Save przytakną głową. – I jak przestanę ci okazywać czułość, będzie ci smutno? – znów przytaknięcie głową. – Gdyby coś mi się stało…
- Nie mów tak! – krzyknął na niego Save. – Nawet o tym nie myśl, bo coś ściągniesz – burknął blondyn ruszając dalej. Arashi chwile stał tam, gdzie się zatrzymał, po chwili jednak przyskoczył do Save. – Czyli kwestię tego czy zależy ci na moje osobie mamy za sobą – zauważył. – Skarbie, a może tobie chodzi tylko o seks?
- Nie Arashi nie chodzi mi tylko o to! Właściwie to o to mi w ogóle nie chodzi. To chore – burknął rozdrażniony. – Normalny człowiek powinien robić takie rzeczy z kimś o przeciwnej płci – syknął, lecz nadal uparcie patrzył, gdzieś indziej byle tylko nie spojrzeć na Arashiego.
- Wiec, czemu się na to zgadzasz, skoro to nie sprawia ci przyjemności?
- Właśnie w tym problem – powiedział Save z goryczą w głosie. – Przy tobie nie myślę o tym. O tym kim jesteśmy i jaką mamy płeć. Dla ciebie zrobiłbym wszystko!
- Wiec jednak mnie kochasz! – ucieszył się Arashi.
- Nazywaj to jak chcesz. Dla mnie to nie do przyjęcia.
- Jak będziesz się oszukiwał sprowadzisz na siebie tylko smutek.
- Arashi, daj z tym spokój. Czy to naprawdę takie ważne czy cię kocham czy… - Save urwał widząc minę Azjaty. Tak dla niego było to ważne.
- Kiedy jesteś pijany ciągle mówisz, że mnie kochasz, któremu z was mam wierzyć? – zapytał Azjata marszcząc swoje równe, ciemne brwi.
- Obu. Wybierz z moich słów to, co cię uszczęśliwi – powiedział Save głosem dość chłodnym. – Pamiętaj, że cię potrzebuję, jeśli kiedykolwiek znajdzie się ktoś lepszy ode mnie, nie zrywaj ze mną znajomości – mruknął cicho. Od dłuższej chwili nie patrzył na rozmówcę nawet kontem oka. Nie maił pojęcie, co dzieje się w jego oczach i na jego twarzy. Pragnął tylko by to, co powiedział nie zabolało go w jakiś sposób. Miał nadzieję, że Arashi zrozumie tą okropną sytuację, w jakiej się znalazł. Przecież on stawiał cały jego świata, wszystkie wartości i idee na głowę, samą swoją osobą. A to, że Save czuł się przy nim tak a nie inaczej wcale mu sprawy nie ułatwiało. Blondyn starał się nie myśleć o tej chwili, w której Arashi dał mu tyle przyjemności posługując się jedynie ustami. To zawsze kończyło się rozważaniem nad swoją orientacją. Save bał się, że kiedyś do czegoś dojdzie. A wtedy nie będzie już dla niego odwrotu.
Nagle coś nim szarpnęło i przycisnęło do ściany. Poczuł stanowczy i delikatny za razem uścisk Arashiego na ramionach i jego usta przylegające do jego. Po chwili język Azjaty wsunął się przez wargi Save do jego ust. Blondyn był jak sparaliżowany. Sam nie wiedział czy mu przyjemnie czy niedobrze. Starał się nie myśleć o tym, co się właśnie działo. Starał się nie myśleć o Arashi.
- Mówiłem, że dzieli nas zbyt wiele – powiedział Azjata odrywając się do jego ust i spoglądając mu w oczy. – To, że ty jesteś z samego szczytu drabiny społecznej a ja z marginesu…
- Ale, Arashi, ty mnie, ty nie jesteś ze mną dla moich pieniędzy. – sprzeciwił się Save. – W czym ty widzisz problem. Ja cię potrzebuje, ty chcesz mi dać to, czego mi trzeba. Mogę ci się, chociaż odwdzięczyć w taki sposób, że gdzieś cię zabiorę albo coś ci kupię.
- Przestań. Mi to nie potrzebne. Wystarczająco dużo dajesz mi z siebie. A jak masz za dużo pieniędzy to oddaj je potrzebującym – powiedział Arashi, znów go całując, lecz tym razem nie tak namiętnie. – Chodźmy już, bo te spodnie zrobiły się ciasne – mruknął, po czym puścił ramiona Save i pociągnął go w stronę jego mieszkania. To było teraz także jego mieszkanie, w końcu się wprowadził. Nie chyba nie powinien o tym myśleć w ten sposób. Ale myśl o tym, że mieszkają razem była dla Arashi bardzo cenna. Nic już więcej nie mówiąc podążali szybkim krokiem w stronę bogatej dzielnicy. Szybko znaleźli się na miejscu. Gdy jechali windom na górę również panowało milczenia. Arashi starał się nie patrzeć na Save stojącego w drugim koncie windy. Blondyn gdzieś odpłyną ze swoimi myślami.
     Wyszli w końcu z tej ciasnej windy. Podeszli do drzwi. Save po woli je otworzył. Weszli. To, co działo się później… 

środa, 21 listopada 2012

Rozdział XIII 2 z 4 Dla Elizy




     W końcu ku uldze Azjaty wyszli ze sklepu. Save spojrzał na niego raz jeszcze. Był dumny ze swego dzieła. Arashi prezentował się wspaniale. Jego wszystkie wdzięki był podkreślone w elegancki, pełen wyrafinowania sposób. Włosy miła zwiane w gustownie i nie wyglądał już jak z marginesu społecznego. Choć z drugiej strony Save wiedział jak bardzo Arashi czuję się spięty. Miło było by od czasu do czasu popatrzeć na to drugie właśnie wykreowanie wcielenie Arashiego, lecz na co dzień niech lepiej zostanie sobą.
- No to teraz się zemszczę – powiedział Azjata z zadowoleniem.
- Najpierw pójdziemy coś zjeść – zadecydował stanowczo Save.
- Co? O tym nie było mowy –  jękną brunet.
- Wiem, ale zgłodniałem. Chodźmy, znam wspaniałe miejsce.
- Wiesz, że jest już późno. Nie liczysz chyba na to, że nie zdążymy do sklepu. Jak nie dziś to jutro. Nie wymigasz mi się – powiedział, mrużąc oczy. Save przeszedł przyjemny dreszcz. Trudno było mu się przyznać samemu przed sobą, że Arashi wydał mu się teraz niezwykle pociągający. Czy to było zdrowe myśleć tak o nim. W nocy mogli być kochankami, mogli obdarzyć się czułością, ale co to naprawdę dla niego znaczyło. Save sam pogubił się w swoich myślach na temat Arashiego.
- Chodźmy – powiedział ruszając. Chwile później Arashi do niego dołączył.
- Ale gdzie ty chcesz iść? – zapytał nagle z dziwnym drżeniem głosu.
- Zobaczysz. Spodoba ci się – powiedział blondyn uśmiechając się psotnie.
- Mam złe przeczucia – bąknął brunet. Save prowadził go do nieznanej mu części centrum handlowego. Arashi natychmiast przypomniał sobie, dlaczego ta część była mu nie znana. Tam chodzili ludzie, którzy mieli za dużo pieniędzy. Tam samo wejście do sklepu kosztowało majątek. A Save nieubłaganie ciągną w tamtą stronę.
- Save, zwariowałeś, przecież mnie nie wpuszcza do takiego miejsca – powiedział skrępowany, patrząc na restaurację, do której jego ukochany zamierzał wejść. 
- Arashi, chyba się w lustrze nie wiedziałeś. Oczywiście, że nas wpuszczą i będą skakać jakby co najmniej król do nich przyjechał. Wyglądasz trochę jak ekscentryczny artysta milioner – powiedział Save podpierając się pod boki i wciągać Arashiego do restauracji. Opór Azjaty na nic się nie zdał. 
- Save, nie umiem zachować się w takim miejscu. Skompromituję się, narobię ci wstydu. – jęknął Arashi idą za nim jak przestraszone dziecko idzie za matką.
- Daj spokój. Jestem pewnie. że się postarasz i pokażesz na co cię stać – powiedział lekko Save po czym wybrał stolik. Był tak zapatrzony w swojego towarzysza, że z ledwością powstrzymał się by nie podsunąć mu krzesła.
 Było z nim coraz gorzej, żeby traktować Arashi jak kobietę. Może i byli kochankami, ale on z pewnością nie był w tym związku kobietą –  pomyślał z wyrzutem Save wciąż patrząc na Azjatę jak w obrazek.
- Nigdy ci tego nie wybaczę – burknął brunet. Siedział spięty jak na szpilkach. Wyglądało to, jak na gust Save, zabawnie. Nigdy nie wiedział Arashi tak zdenerwowanego. I naprawdę pasował do niego ten strój.
- Ale kiedyś pójdziesz ze mną na obiad? – powiedział uśmiechając się do niego.
- O zgrozo nie. Nigdy nie byłem taki zdenerwowany. Do tego musiałeś mnie ubrać w biel… co by było gdyby coś mi spadło? – jęknął.
- Ubrudziłbyś ubranie. To wszystko – Save wzruszał ramionami.
- Dlaczego ty mi to robisz? – jęknął znów Arashi, lecz Save przed odpowiedzą wyratował kelner pytający o zamówienie. Azjata nawet nie zauważył, że dostał menu natychmiast po tym jak zajęli stolik. Spojrzał na Save z przerażeniem. Nie na pewno nie będzie wiedział co ma zamówić! Ośmieszy się i to przy nim! Blondyn jednak uśmiechną się do niego łagodnie.
- To co zwykle, dwa razy – powiedział.  Arashi jęknął jak tylko kelner odszedł.
- Ja nie zdawałem sobie sprawy kim ty jesteś – jęknął kryjąc twarz w dłoniach.
- Arashi natychmiast przestań się zachowywać, jakby to był jakiś wielki dramat! – burknął Save. – Ludzie patrzą – Azjata natychmiast się wyprostował i próbował uśmiechnąć. Nie wyszło mu to naturalnie.
- Ty jesteś burżujem! Na wszystkich bogów, co ja sobie myślałem – jęknął Arashi.
- A co miałeś sobie myśleć – oburzył się Save. – Jeśli chodzi ci o rozstanie w tym momencie to wybij to sobie z głowy.
- Save miedzy nami jest zbyt – urwał, widząc nadchodzącego kelnera, miał wrażenie, że jego skarb wolałby aby nikt nie słyszał ich intymnych wyznań. Spojrzał na talerz, na którym prawie nic nie było. Spojrzał pytająco na Save ten tylko uśmiechnął się do niego i pokazał którym sztućcem ma się posłużyć, bo było ich tam znacznie więcej niż Arashi kiedykolwiek widział. Azjata przyglądał się uwarzenie jak Save je, po czym nie chcą zrobić z siebie pośmiewiska zaczął w ten sam sposób. Była tak przejęty, że nawet nie czuł smaku potrawy którą konsumował.
- Jesteś spięty – zauważył Save uśmiechając się z rozbawieniem.
- Dziwisz się. Nigdy nawet nie marzyłem, żeby pracować w takim miejscu – jęknął w odpowiedzi Arashi.
- Doprawdy nie sadziłem ze masz aż tak niskie ambicje. Trzeba to zmienić – stwierdził uśmiechając się psotnie.
- Błagam wyjdźmy stąd – Azjata znów jęknął, patrząc na swój pusty talerzyk. Nie było trudno zjeść te małą porcyjkę, którą mu dali. Nie rozumiał czemu bogacze tak lubili tego typu lokale, jezdnie nie było wyjątkowe, a do tego za taki skromny posiłek płaciło się fortunę.
- Arashi, to dopiero przystawka – powiedział z rozbawianiem Save. – Ja już poznałem sposób twojego życia, chciałem żebyś ty poznał mój – powiedział jakby się tłumacząc. Arashi nie wyglądał na uspokojonego. Zamilkł zupełnie.
Gdy kelner przyniósł zupę Arashi nawet tego nie zauważył. Po prostu nie potrafił pojąć, że znalazł się w takim miejscu.
- Jak ci smakuję? – zapytał nagle Save. Przyjemnie było patrzeć na Arashi jednak lubił też słuchać jego głosu. Nie zdawał sobie z tego sprawy do póki ten nie zamilkł na tak długo.
- Nie, wiem… jakby bez smaku – mruknął w ogóle nie zastanawiając się nad tym, co mówi. Save natychmiast zawołał kelnera, który zjawił się jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Blondyn surowo powiedział, że zupa Arashi jest bez smaku. Kelner usłużnie przeprosił i obiecał ze zaraz przyniesie inną porcją i zwróci uwagę kucharzowi. Azjata gapił się na niego mając nadziej, że nie otworzył ust.
- Arashi, płacimy za doskonały smak i obsługę. Jeśli coś jest źle, maja obowiązek to zmienić i ponieść konsekwencje.
- To brzmi strasznie. Stanowczo nie chciałbym pracować w takim miejscu, to za duża odpowiedzialność – mruknął i jakby skurczył się w sobie. Po chwili przyniesiono mu nową zupę. Azjata spojrzał na nią badawczo spróbował i postarał się wyczuć coś więcej niż tylko przykry smak napięcia i zdenerwowania. Gdy cała swą uwagę skupił właśnie na tym, na tym że jadł – udało mu się jakoś zapomnieć o strachu przed sprawieniem zawodu Save. Zupa była naprawdę smaczna! Nim się Arashi spostrzegła zjedli drugie danie i przyszedł czas na deser. Musieli na niego trochę poczekać co zirytował Save. Prawie nakrzyczał na przejętego kelnera. Arashi uśmiechnął się do niego, gdy obsługa przyniosła w końcu deser głośno przepraszając panicza Sarivalda.
- Rozumiem już czemu tak się mnie bałeś na początku, czemu bałeś się nas wszystkich – powiedział uśmiechając się przekornie. Save spojrzał na niego pytająco. Był jednak zadowolony z faktu, że Arashi nieco się rozluźnił. – Tu sterujesz wszystkimi i robisz co ci się żywnie podoba. Jesteś ważny, jesteś szychą, a my, my potraktowaliśmy cię jak… i biorąc pod uwagę moją opinię, to jak zachował się Nuriko i Kaze… musiałeś czuć się z tym okropnie.
- To była interesująca odmiana – powiedział Save uśmiechając się tajemniczo. Arashi spojrzał na niego z lękiem.
- Czyli że co? Zamierzasz wrócił do tego życia w luksusie i z poddanymi? – Blondyn milczał. – Ja się nie nadaję. Nie umiem żyć i zachowywać się jak bogacz, to nie leży w mojej naturze – jęknął brunet jakby czytając w myślach Save, który najchętniej widział by go na równi ze sobą. Nawet gdyby miał go sam utrzymywać, chciał, by Arashi uczestniczył w życiu takim jakie sam doświadczył. Jemu należało się wszystko co najlepsze. Nie powiedział jednak tego głośno.
- Ale nie odejdziesz z tak błahego powodu jakim jest różnica w ilości zer na koncie? – zapytał. Arashi chwilę milczał patrząc na swój talerz po deserze.
- Powinienem, ale skoro chcesz. Skoro się na to zdecydowałeś, mimo że znałeś moje życie wcześniej - mruknął. – Zrobię dla ciebie wszystko, ale nie każ mi więcej się tak ubierać i chodzić do takich miejsc – jęknął.
- Boski Amidamaru się boi odrobiny luksusu? – zapytał Save prowokująco.
- To nie tak. Ja po prostu nie pasuje do takiego życia.
- Nadajesz się wprost idealnie, tylko musisz przestać się tak denerwować. Pamiętaj, że ekscentrycznemu bogaczowi wolno wszystko – powiedział uśmiechając się w sposób, który rozpalił w Arashi falę pożądania. Azjata poruszył się niespokojnie na swoim krześle.
- Czy możemy już stąd iść..? Obiecałeś mi – zaczął nieśmiało Arashi. Save uśmiechnął się do niego przepraszająco.
- Oczywiście – powiedział wstając. Brunet był zaskoczony, ale również wstał.
- Nie płacisz? – zapytał szeptem. Save uśmiechnął się ponownie. Tym razem łagodnie jak do niczego nie rozumiejącego dziecka.
- Dopiszą to do mojego rachunku – machnął ręką. – Zapłacę w wolnej chwili – dodał, po czym ruszył w kierunku wyjścia. Arashi z nieopisana ulga poszedł za nim. Przebyli niecałą połowę drogi,  gdy Save zatrzymał się w pół kroku i zesztywniał.
- Paniczu Sarivald! – usłyszał zachrypiały kobiecy głos. – Jak cudownie cię wiedzieć młody człowieku – dodał głos i Arashi wreszcie dostrzegł jego właścicielkę. Byłą to kobieta mocno otyła i mimo trzech podbródków zachowała swego rodzaju urodę. Byłą ubrana w suknię z cekinami i obwieszona złotem i jak sądził Arashi klejnotami. Miła tego wszystkiego więcej niż on i całe jego rodzina kolczyków razem wzięci. Nim Save zdążył się poruszyć zamknęła go w uścisku swych ramion. A miała potężne ramiona nie tylko ze względy na swą tuszę, była potężną kobietą. Save jęknął.
- Lady… przed chwilą jadłem – jęknął ledwo wydobywszy z siebie głos. Kobieta go wypuściła.
- Jesteś sam? – zapytała z szerokim uśmiechem.
- Nie Lady z przyjacielem – odrzekł Save. Zerkając nerwowo na Arashi, który miał nadzieję, że właśnie stal się niewidzialny.
- Miałam nadzieję, że może z rodzicami. Dawno żeśmy z twoją matką nie rozmawiały. Będziesz się z nią widział w najbliższym czasie? – zapytała.
- Obawiam się ze nie.
- Och, jakie to przykre. Na pewno chciałbyś się z nią częściej widywać – westchnęła. – Czy to ten przystojny młodzieniec jest twoim przyjacielem? – zapytał patrzą ponad ramieniem Save na skrępowanego Arashiego.
- Tak Lady to Arashi. Arashi to jest Lady Radvil, przyjaciółka moich rodziców – powiedział odsłaniając skrępowanego Azjatę, który w ogóle nie miał pojęcie jak się zachować.
- Bardzo mi miło – powiedział kłaniając się w pas. Pomyślał bowiem, że najlepiej będzie zachować się tak jak to widział na filmach z Kraju Kwitnącej Wiśni. Żal mu się robiło na myśl, że tam są jego korzenia, a nigdy tam nie był. Z przerażeniem czekał na reakcję kobiety.
- Ach, cudzoziemiec tak? – zapytał chichocząc radośnie. – I wygląda jak artystyczna dusz, czym się zajmujesz drogi chłopcze? – zapytał patrząc na Arashi wyczekująco. Azjata zerknął na Save w poszukiwaniu pomocy.
- Arashi jest… ma doskonalę wyczucie rytmu i wspaniały słuch muzyczny… jest…
- Och nieprawdopodobne – przerwała mu z zachwytem kobieta. – Jest, więc muzykiem. Może zaprezentujesz nam próbkę swoich możliwości. Save to koneser, zna się doskonale. Na czym grasz? – zapytała nie czekając na dalsze wyjaśnienia blondyna, który pobladł słysząc to.
- Właściwe specjalizuję się w tańcu Lady, lecz uczyłem się niegdyś grac na fortepianie. – mruknął nieśmiało Azjata próbując się uśmiechnąć.
- Więc zagrasz coś? – zapytała z nadzieją.
- Właściwie spieszymy się Lady – zaczął Save.
- To zajmie tylko chwilkę. Kto wie może odkryję wirtuoza muzyki? – zaśmiała się i nie czekając pociągnęła Arashiego w stronę orkiestry. Save z drżącym sercem poszedł za nimi by to wszystko odkręcić, lecz Lady już wszystko załatwiła i posadziła bruneta przy fortepianie.
- Kiedy my naprawdę musimy już iść – protestował Save.
- Spokojnie, cokolwiek to jest zaczeka na kogoś takiego jak wy – powiedziała machając rękę. Arashi wyglądał na skrępowanego. Po chwili jednak rozprostował palce i położył je na klawiaturze fortepianu. Nagle przeciągnął dłonią po ich długości.
- Wspaniały instrument – stwierdził jak znawca. Po chwili zaczął grać. Save z zaskoczeniem odkrył, że poznaje utwór. To było… Tak to było „Dla Elizy” Betovena, czyste i bezbłędnie zagrane! Lady Radvil była zachwycona.
Gdy Arashi zagrał ostatnią nutę wstał i pokłonił się jakby był… Jakby od zawsze grał w takich miejscach.