Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

niedziela, 14 sierpnia 2011

Rozdział III 1z2 - Red-Shock

            Jasnowłosy student pozbył się wspomnień o Arashim najszybciej, jak umiał. Nie przypuszczał, że ktoś mu o nim tak szybko przypomni.
             - Save! – usłyszał słodko brzmiący głos przepięknej Tory. Prędko odwrócił się do niej, starając uśmiechem zakryć zmieszanie. Gorączkowo myślał nad znalezieniem wymówki dla swego milczenia, ale niestety nic rozsądnego nie przychodziło mu do głowy.
             - No, żebym musiała się od innych dowiadywać, jak masz na imię! – Dziewczyna podbiegła do niego zdyszana, przez co blondyn już zapomniał, nad czym kontemplował. Była jak marzenie, jak spełniony sen! Jej zielone oczy lśniły tysiącem iskier, smukłe i kształtne ciało ubrane tak skromnie, jak pozwalała na to przyzwoitość studentki, prężyło się i gięło przy każdym oddechu. Save stał i gapił się na nią urzeczony. Tora odetchnęła głębiej, po czym zaśmiała się perliście. – Gdyby nie to, że spotkał cię Arashi, nie wiedziałabym, jak się nazywasz! Aż głupio było mi podejść… - mruknęła, lekko zmieszana. Blondyn słuchał jej głosu, jednak nie wiele z tego, co mówiła, docierało do jego świadomości. – Tak sobie pomyślałam, że fajnie byłoby znów pogadać. Dostałam z pracy wejściówkę. Wiem, że normalne wejście do klubu jest dość drogie. Dlatego pomyślałam, że… no, że znów do nas wpadniesz - mruknęła z uśmiechem, wsuwając mu niewielki kartonik w dłoń. – W ogóle tak się cieszę, że dzisiaj wreszcie udało mi się cię złapać! Teraz wybacz, nie mogę się spóźnić na mój wykład. Do zobaczenia! – zakończyła rozmowę, machając do rówieśnika, a następnie pobiegła w stronę sali. Save dopiero po chwili zrozumiał, co się stało. I wtedy nogi po prostu się pod nim ugięły.
                
                        Student nie wierzył, że to prawda. Patrzył na darmową wejściówkę i nie mieściło mu się w głowie, że Tora jest tuż za drzwiami. Nagle przepchnęła się obok niego hałaśliwa grupka dziewczyn. Kobiety pędziły co tchu do klubu, nie zważając na nikogo. Usłyszał strzępek ich rozmowy.
             - Mamy jeszcze trochę czasu do występu boskiego Amidamau! – wypiszczała wręcz jedna z nich.
             - Oddałabym wszystko, żeby go dotknąć! – jęknęła inna.
             - Boski Ami słono każe sobie płacić za takie drobne przyjemności, ale każda cena jest warta muśnięcia tego cudownego ciała! – dodała trzecia i wszystkie westchnęły rozmarzone. Save patrzył na nie i zastanawiał się, kim jest ów „boski Ami”. Po chwili wzruszył ramionami i sam wszedł do środka. Lokal był dokładnie taki, jak go zapamiętał. Zresztą, co miałoby się zmienić? Chłopak wmieszał się w tłum, powoli idąc do baru.
             - Co podać? – Usłyszał kobiecy głos, nienależący jednak do Tory. Pytanie zadała szczupła brunetka o szarych oczach. Save zmieszał się, nawet nie pomyślał o tym, że nie zastanie obiektu swoich westchnień.
             - Właściwie… Właściwie to ja szukam kogoś… Pracuje tu… - ciągnął trochę nieskładnie, rozważając, co powinien zrobić. Barmanka patrzyła na niego z rozbawianiem.
             - Jak ma na imię? – zapytała, przypatrując się blondynowi z zainteresowaniem.
             - Tora – odpowiedział, wzdychając. Wyglądało na to, że po prostu pójdzie do domu.
             - A, Tora! – zaśmiała się dziewczyna. - Skończyła pracę godzinę temu i teraz szaleje na parkiecie. – Save szybko przeniósł tam spojrzenie. – Z tym swoim – dodała jeszcze barmanka, ale student już jej nie słuchał. Nie miał problemu ze znalezieniem rudej czupryny. Dziewczyna tańczyła w rytm modnej piosenki, która składała się głównie z cyklicznych basów. Student musiał przyznać, że w porównaniu do tego, co zwykle miała na sobie w pracy i na uczelni, tu ubierała się bardzo skromnie, oszczędnie. Chociaż w tłumie dziewczyn nie wyróżniała się strojem… Albo raczej jego brakiem. Miała na sobie czarny stanik, który przeświecał spod ciemnej, opiętej koronki, kończącej się dokładnie na linii obfitego biustu. Na biodrach nosiła dżinsowe spodenki, krótsze niż nakazywała przyzwoitość. Save tak się na nią zagapił, że nie dostrzegł tańczącego z nią mężczyzny. Rudowłosa najwyraźniej wyczuła na sobie jego spojrzenie. Szybko odwróciła się, posyłając mu cudowny uśmiech. Chwyciła za rękę tańczącego z nią partnera i pociągnęła go do stojącego przy barze blondyna.
            - Jak miło, że przyszedłeś! – przekrzyczała ryk muzyki, całując Save w policzek. Student poczuł, jak uginają się pod nim kolana, gdy nagle zobaczył, jak jakieś silne, męskie dłonie z wielkimi, obrączkowymi pierścieniami oplatają jej nagi brzuch. Natychmiast rozpoznał tancerza Tory. To Arashi! Młodzieniec zdębiał. Nie wiedział, jak powinien zachować się na jego widok. Mężczyzna w czerni uśmiechnął się do niego przyjaźnie i ucałował dziewczynę gorąco w szyję, potem w policzek.
- Baw się dobrze, tygrysku! Dziś na mój koszt! – krzyknął tak, by Save też mógł go usłyszeć. Przeniósł na blondyna migoczące spojrzenie zielonych oczu. – Ty też baw się dobrze… - wymruczał, wypuszczając Torę z objęć i odwróciwszy się, pokierował w głąb lokalu.
             Student niepewnym, zdenerwowanym krokiem podszedł do dziewczyny. Starał się wyglądać na rozluźnionego, ale nie szło mu to za dobrze. Powtórny widok Arashiego mocno nim wstrząsnął. Tora uśmiechnęła się do niego zaczepnie i trąciła w ramię, krzycząc tak, by jej głos przebił się przez muzykę.
- Save, rozluźnij się, to nie sesja! – zaśmiała się, ciągnąc go na parkiet. Blondyn zatrzymał się przerażony, doskonale rozumiejąc, co dziewczynie chodzi po głowie.
             - Ja nie umiem tańczyć! – jęknął, zapierając się. - Wygłupię się tylko - dodał, patrząc na inne tańczące pary.
             - Save, daj spokój, to nie takie trudne – zachęcała rudowłosa i używając większej siły, zaciągnęła go na parkiet. Studenta od razu oślepiły kolorowe światła i ogłuszający huk basów, który tam był nie do wytrzymania. Gdy tylko dziewczyna wypuściła jego rękę, uciekł w głąb lokalu. Najdalej od parkietu jak się tylko dało, tam, gdzie muzyka nie była już tak ogłuszająca. Dziewczyna westchnęła i pokręciła głową. Już miała iść za nim, gdy puścili jej ulubiony kawałek. Postanowiła później poszukać blondyna.
Ten jednak stanowczo nie chciał wracać na parkiet. Postanowił poszukać jakiegoś pretekstu, by zostać przy barze. Wtedy stwierdził, że zamówi coś do picia. Usiadł. Szukał czegoś, co zajęłoby mu dużo czasu.
             - A więc chcesz coś dużego? – zapytała czarnowłosa barmanka, chcąc się upewnić, że dobrze zrozumiała. To była ta sama, która wskazała mu Torę. Save skinął zdecydowanie głową. – Raz „Red Shock!” – krzyknęła więc, obracając się do koleżanki wychodzącej z zaplecza. Student odwrócił się niepewnie za siebie, mając nadzieję, że nie zobaczy nigdzie Tory. Nie było jej, więc westchnął z ulgą. Przeszło mu przez głowę, że została na parkiecie. Ale przecież prędzej czy później wróci, i co wtedy? Usłyszał, że ktoś siada obok niego. Poczuł ostry zapach wyprawionej skóry i dosłyszał charakterystyczny metaliczny dźwięk, który przebił się nawet przez huczące z parkietu basy. Rozpoznał go natychmiast. Arashi! Zesztywniał ze wzrokiem wbitym w pustkę, modląc się, by intruz odszedł.
             - Jesteś pewien, że chcesz „Red Shock'a”? – zapytał mężczyzna, przyglądając się studentowi z lekkim rozbawieniem. Save zaczerwienił się, czując zażenowanie. Wreszcie podniósł chmurne spojrzenie jasnych oczu na gota. Postawił wszystko na jedną kartę i postanowił zapytać jego. Może Tora nie była z nim zupełnie szczera? Serce krajało się mu, gdy o tym pomyślał, ale przecież widział, jak z nim tańczyła. To nie wyglądało na taniec z przyjacielem. Już otwierał usta, by coś powiedzieć, gdy nagle przed nim wylądował zamówiony drink, donośnie uderzając o blat stołu. W półlitrowej szklance zalegał gęsty, czerwony płyn. Mocno czuć go było alkoholem. Arashi patrzał to na Save, to na jego drinka, jakby chciał powiedzieć, że nikt po wypiciu tego nie usiedział na stołku. Student też patrzył niepewnie na postawioną przed nim szklankę. Zastanawiał się, co powinien teraz zrobić, gdy poczuł obok siebie ostry zapach palonego tytoniu. To zmusiło go do odwrócenia się w bok. Arashi z aktorską przesadą zaciągnął się markowym papierosem. Blondyn śledził niemal z dziecinną fascynacją, jak dym tańczy na końcu trzymanego przez mężczyznę skręta. Znajomy Tory widząc, że student patrzy na jego peta, natychmiast wyciągnął do niego opakowanie. Zaskoczony Save nie chcąc wyjść na idiotę, więc lekko drżącą dłonią przyjął podarek. Brunet nie zauważył tego i natychmiast podpalił mu papierosa. Blondyn chwilę spoglądał na tlącą mu się w palcach fajkę, aż wreszcie wsadził ją sobie do ust. Wziął bardzo głęboki wdech i mocno się zaciągnął. Natychmiast niebieskie oczy zaszły mu łzami i Save zaczął rozpaczliwie kaszleć. Arashi gapił się na niego ze zdziwieniem. Pierwszy raz zobaczył człowieka, co na raz wypalił dokładnie połowę papierosa! Wreszcie otrząsnął się i pomocniczo poklepał Save po plecach.
             - Spokojnie… - mruknął, patrząc na chłopaka z niespodziewanym podziwem. Młody student uśmiechnął się niepewnie i natychmiast zgasił niedopałek na stojącej przy Arashim popielniczce. Drżącą ręką przyciągnął swojego drinka i objął ustami słomkę. Wypił kilka sporych łyków, tłumiąc kaszel. Arashi obserwował zaskoczony, jak poziom płynu w szklance mocno się obniżał. Save zapatrzył się na drinka, gdy zorientował się, że ktoś przy nim stoi.
             - Tora? – zapytał przerażony, widząc przy sobie barmankę.
             - Save, ty tchórzu, zostawiłeś mnie samą! – powiedziała do niego, jednak jej roziskrzony wzrok spoczywał na Arashim. – Widzę, że muszę zatroszczyć się o innego partnera! – powiedziała, wyciągając ręce do ubranego w czerń mężczyzny. Arashi uśmiechnął się do niej. Chciał coś powiedzieć. Może odmówić? Jednak dziewczyna nie dała mu tej możliwości. Po chwili razem znaleźli się na parkiecie. Save odprowadził ich chłodnym spojrzeniem, ponownie objął ustami słomkę, lekko ją przy tym przygryzając.
             - Oni muszą być parą… - pomyślał smętnie, uparcie sącząc płyn. Ignorował przykry, nieprzyjemny smak przyniesionego drinka. Myślami był przy Torze, przy jej słodkim, zmysłowym głosie i pięknym, seksownym ciele. Niespodziewanie w jego umysł wkradł się dziwny, niespodziewany pocałunek i dreszcz mu towarzyszący. Student szybko odrzucił od siebie tę myśl. Jednak ona natrętnie wracała. Po tym jak Arashi zszedł z parkietu, blondyn był już w połowie swego drinka. Gdy brunet z rozmachem usiadł obok, Save podniósł na niego migoczące spojrzenie niebieskich oczu.
             - Od jak dawna znasz Torę? – zapytał student. Arashi popatrzył na blondyna zaskoczony. W końcu tańczył tylko jedną piosenkę! Jak on mógł w tak krótkim czasie wypić pół „Red Shock'a”? Wreszcie postanowił się odezwać.
             - Z Torą znamy się od małego… - zaczął, z lekkim niepokojem obserwując wbite w niego spojrzenie. – Praktycznie od dziecka. - Save słuchał w milczeniu, sącząc napój, jakby to była woda. - Poznałem ją, jak przyszła do japońskiej dzielnicy. To było, zanim… - Arashi przerwał na chwilę. - Zanim moje życie tak bardzo się zmieniło – dokończył, spuszczając wzrok. Jednak po chwili ponownie podniósł zielone oczy na studenta. – Ona ci się podoba, prawda? – zapytał, przyglądając mu się z nieodgadnioną miną.
             - Ona jest idealna. W życiu nie widziałem równie interesującej, seksownej kobiety - odpowiedział chłopak, ponownie obejmując rurkę wargami. Przeniósł wzrok na parkiet. Tora właśnie znalazła sobie do tańca wysokiego szatyna i razem z nim wykonywała coraz odważniejsze figury.
Arashi przyglądał się studentowi, nie wierząc, że tak bardzo się co do niego pomylił. Wtedy, gdy go napadli, wyglądał tak bezradnie. Trząsł się cały jak galareta! A gdy go pocałował, zachował się zupełnie jak bezbronna panienka! W życiu by się po nim nie spodziewał, że jest w stanie zapalić mocnego papierosa i zapić go najmocniejszym drinkiem w całym lokalu!
Save nie odrywał wzroku od tańczącej ukochanej, niemal bezwiednie pijąc. Nagle przestał. Obserwował ponurym wzrokiem, jak brunet przeciąga ręką po wygiętym ciele rudowłosej. Odwrócił się gwałtownie do Arashiego.
             - Jaka ona jest w łóżku? – zapytał, gapiąc się bezczelnie na długowłosego bruneta. Mężczyzna w czerni zamyślił się nad jego pytaniem.
             - Ale w jakim sensie? – mruknął.
             - Spałeś z nią, więc powiedz, jak było – sprecyzował Save.
             - Widzisz, seks z Torą jest jak wielopiętrowy tort o różnych nadzieniach. To tak, jak… – zaczął Arashi i nagle powstrzymał się widząc, że szklanka po drinku jest już niemal zupełnie pusta, a młodzieniec prawie położył się na blacie, patrząc na niego… Czule? Nie, tego brunet nie był pewien. – Upiłeś się? – zapytał, chcąc mieć pewność. Widząc, że student patrzy na niego, jakby nie rozumiał, spróbował inaczej. – Jest ci dobrze, tylko nie wiedzieć, dlaczego kręci ci się w głowie? – Blondyn puścił się blatu i poprawił na krześle, energicznie kiwając głową, przez co prawie spadł. Brunet złapał go w ostatniej chwili. Save podniósł na niego błyszczące spojrzenie jasnych oczu.
              - Dlaczego mnie pocałowałeś? – zapytał, przytrzymując się go oburącz. Arashi uśmiechnął się krzywo.
             - A co? Ma to dla ciebie jakieś znaczenie? – zapytał. Pomógł mu utrzymać się na krześle, obserwując go uważnie.
             - Nie wiem… - mruknął niebieskooki, starając się skupić na nim spojrzenie. – Jesteś cholernie przystojny… Nie dziwię się Torze… Czemu ja nie jestem taki fajny? – jęknął i rozpłakał się. Arashi poklepał go uspokajająco po plecach. Nagle przeszła mu po głowie pewna myśl. Uśmiechnął się psotnie i delikatnie podniósł zapłakaną twarz młodszego, tak, by patrzeć mu w oczy.
             - Co ci się we mnie podoba? – zapytał, patrząc na blondyna.
             - Jesteś taki duży i silny… Zdecydowany… Taki mroczny… Straszny… Ale taki ładny! Masz takie duże, ładne oczy i takie groźnie rysy, a uśmiechasz się tak słodko! Nie mam z tobą szans... – Kompletnie zalany Save tulił się do niego, rozpaczliwie płacząc.
             - Co mu się stało? – Arashi usłyszał nad sobą zaskoczony głos Tory. Mężczyzna pokazał niedopałek papierosa i wypitego „Red Shock’a”. Tora spojrzała groźnie na barmanki.
             - Która mu to podała? – warknęła, ruszając szukać winnej. Nagle poczuła czyjąś ciepłą rękę na swojej dłoni. Spojrzała zaskoczona w dół.
             - Tora, lubisz mnie, choć trochę? – zapytał zamroczony student, podnosząc na nią załzawione, pełne rozpaczy spojrzenie.
             - Oczywiście, Save – odpowiedziała, głaszcząc go uspokajająco po głowie. Podniosła wzrok na bruneta.
             - Trzeba go stąd zabrać. Odprowadziłeś go, więc wiesz, gdzie mieszka – mruknęła.
             - Nie, ja go tylko odprowadziłem do tej zamożnej dzielnicy, pod jeden z budynków! Nie wiem nawet, czy to jest ten, w którym on mieszka. A jeśli nawet, to nie znam numeru lokalu – westchnął w odpowiedzi, sfrustrowany.
             - Tu zostać nie może. Przyjdzie ochrona i wyrzucą go. Zabierz go stąd, zanim wpadnie w kłopoty – zakończyła dziewczyna, znikając za barem i wściekłym krokiem idąc w stronę koleżanek. Arashi odprowadził Torę wzrokiem, po czym uśmiechnął się psotnie do studenta.
- Zostaliśmy sami… - wymruczał, odsłaniając zęby w lubieżnym uśmiechu. Save skulił się i jęknął.
- Niedobrze mi… - mruknął cicho. Zielonooki zmarszczył brwi. Chwycił go mocno za ramię i przepchnął się z nim przez tłum, praktycznie za sobą ciągnąc. Puścił dopiero, gdy opuścili klub. Blondyn natychmiast padł na kolana, męczony gwałtownymi torsjami. Arashi uklęknął przy nim, pomocnie przytrzymując mu głowę. Poczekał, aż ten skończy. Wyciągnął z kieszeni chusteczkę i wytarł mu twarz, po czym wsunął do ust miętusa.
             - Musimy stąd iść – westchnął, podnosząc blondyna na chwiejne nogi. Objął go pewnie w pasie, kładąc rękę na jego biodrze. Uśmiechnął się lekko i przesunął dłoń na jego brzuch, potem pierś... Zastanawiał się, czy student czuje jego dotyk, czy jest na to zbyt pijany.









poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Rozdział II - Arashi


            Rozdział II - Arashi

            Save siedział przy nocnej lampce w zacisznym kącie miejskiej biblioteki, całkowicie pochłonięty lekturą i robieniem pośpiesznych notatek w małym zeszyciku
- Przepraszam, ale już zamykamy. – Przerwał studentowi głos bibliotekarki. – Musi pan iść – dodała chuda kobieta, gdy chłopak podniósł na nią spojrzenie znad grubego tomu „Pojęć psychologicznych.”
- Przecież… - Save spojrzał na zegarek, chcąc powiedzieć, że jeszcze wcześnie, jednak tak nie było. Dochodziła dziesiąta! Sam nie wierzył, że tak się zasiedział w bibliotece. Przeprosił zmieszany, czując, jak jego policzki płoną. Szybko opuścił gmach budynku i stanął, zaskoczony przez panującą na zewnątrz ciemność i ciszę…
Ulice były niemal zupełnie puste. Blondyn nigdy nie wracał do domu tak późno, a miał do przejścia naprawdę nieciekawą dzielnicę. Modląc się w duchu, ruszył przed siebie. Ale w ciemności wszystko wyglądało inaczej. Było tak... przerażająco obce. Ku swojemu niezadowoleniu, znalazł się w obcej części miasta. Najwyraźniej źle skręcił. Ze strachem rozpoznał rozpadające się budynki slumsów. Był w najgorszej części metropolii! A wydawało się, że z biblioteki do jego domu jest tylko kawałek. Zaczął niespokojnie krążyć, szukając jakiegoś punktu odniesienia, który wyprowadziłby go na znaną ścieżkę.
- Zgubiłeś się, lalusiu? – Usłyszał w pewnej chwili jakiś nieprzyjemny głos. Z mroku wyłoniło się czterech wielkich, napakowanych dresiarzy.
- Nie… - wyjąkał student, czując, jak się kurczy. Czym prędzej ruszył dalej. Słyszał kroki podążających za nim obwiesiów. W panice Save zaczął kluczyć pomiędzy uliczkami, mając nadzieję, że w ten sposób ich zgubi. Jednak przez to nagle znalazł się w ślepym zaułku. Jego prześladowcy wręcz natychmiast pojawiali się za nim. Szybko zablokowali mu drogę ucieczki.
- Jednak się zgubiłeś – twierdził największy z nich.
- N…nie - wymamrotał student, szukając rozpaczliwie jakiejkolwiek drogi odwrotu.
- Nam możesz powiedzieć, zaopiekujemy się tobą, chłoptasiu - powiedział najprawdopodobniej przywódca, zbliżając się do niego wraz ze swoją eskortą. Student z przerażeniem cofnął się i napotkał za sobą mur. Przełknął głośno ślinę, w myślach błagając o cud.
- Nie mam pieniędzy - zaczął, zamykając oczy. Miał cień nadziei, że tylko o to im chodzi.
- A ogień masz? – Rozległ się głos, który Save już gdzieś słyszał. Czyżby to był anioł, o którego błagał?
- Spadaj stąd, żółtku, bo zarobisz! – warknął ten największy zbir.
- Wiesz, to bardzo nie na czasie być rasistą - odpowiedział głos… wybawcy? Save zaczynał nabierać co do tego coraz większej pewności. Jednak bał się otworzyć oczy.
- Sam się o to prosiłeś! – Warknął nieprzyjemnie dresiarz, ruszając na przybyłego. Student słyszał krzyki i szamotaninę. Poczuł, jak nogi się pod nim uginają. Zsunął się po ścianie. Po chwili zapadła głęboka cisza.
- Chodź, nim znów ktoś nabierze na ciebie ochoty. – Do Save dotarł głos mężczyzny, który go obronił. Student powoli podniósł powieki i zamarł w przerażeniu. To na pewno nie była twarz anioła! Przed nim stał wielki, dobrze zbudowany facet o długich, czarnych włosach. W czarnym skórzanym płaszczu. W czarnej rozpiętej do połowy koszuli. W czarnych spodniach, czarnych glanach. We brwi miał kolczyk, w wardze miał kolczyk, w nosie miał kolczyk, a wszystkie ostre i groźne. W uszach było ich z dziesięć! Na szyi zapięta była obroża z wielkimi kolcami, podobną, trochę mniejszą, miał na nadgarstku. W tej czerni i z tą całą „biżuterią” wyglądał na wcielenie samego diabła.
Mężczyzna spojrzał na Save w zamyśleniu. Uśmiechnął się przyjaźnie.
- Znam cię – stwierdził. – To ty z nią rozmawiałeś… Wtedy, przy barze… Mówiła, że przez całą noc. - znowu się uśmiechnął. – Niewiele osób potrafi zabawić Torę rozmową więcej, niż godzinę - powiedział, przyglądając się studentowi z pewnym uznaniem. Save trochę się uspokoił. Ktoś, kto zna Torę i wie coś o niej, nie może być zły. Ale kiedy tak patrzył na jego mroczny ubiór, miał wątpliwości.
- Cieszę się, że jesteś kimś wykształconym, a nie prostakiem, jakich tu pełno. Wstawaj – powiedział wybawca, chwytając go za ramię. Save poczuł silny, lecz jednocześnie delikatny uścisk. Po chwili znalazł się na nogach.
- Ktoś taki jak ty nie powinien łazić po takich miejscach sam – stwierdził znajomy Tory. – Jest ktoś, kto może zawieść cię bezpiecznie do domu? – zapytał. Save wciąż jeszcze był w zbyt wielkim szoku, by odpowiedzieć. Pokręcił tylko przecząco głową. Jego jasne loki zakołysały się niesfornie.
- To może ja cię odprowadzę. Powiedz tylko, gdzie. – Save zamrugał zaskoczony. Czując się jak idiota, postanowił wreszcie coś odpowiedzieć. Lecz nim zdążył sklecić choć słowo, wybawca ruszył. Save stał zaskoczony, zbierając kotłujące mu się po głowię myśli. Szybko doszedł do wniosku, że woli iść z nim, niż zostać tu i czekać nie wiadomo na co. Kogo chciał oszukać, przecież i tak nie wiedział, gdzie był! Pobiegł pośpiesznie za brunetem, szybko go doganiając. Postanowił przyjrzeć się mu dokładnie.
Szedł z podniesioną głową, pewnie i dumnie. Jego lekko skośne oczy błyszczały jak dwa szafiry w wątłym świetle ulicznych latarni i palących się śmietników. Miał delikatny, kształtny nos lekko spiczasty i zaokrąglony. Student nie znał się na męskiej urodzie, ale wydało mu się, że musi być przystojny. Jego ruchy były lekkie i zwinne, jak ruchy kota, lecz jednocześnie stanowcze. Wszystkie jego łańcuchy i ćwieki brzęczały groźnie.
- Przyglądasz mi się – stwierdził nieznajomy, zerkając na Save. Student spuścił oczy, zmieszany i przestraszony. Nie chciał rozdrażnić własnego wybawcy. Już chciał przeprosić, gdy skośnooki uśmiechnął się. – Wiem, że noszę dużo złomu i wyglądam, jakbym niejedno miał na sumieniu. Ale pozory mylą - ponownie uśmiechnął się, tym razem krzywo i zadziornie, co zupełnie zbiło studenta z tropu.
- Co…co masz na myśli? – Save odezwał się po raz pierwszy od czasu ich spotkania.
- Na przykład ty. Kto by pomyślał, że ktoś taki znajdzie się w takim miejscu jak Illusion. Taki elegancki, czysty, schludny…
- Zazwyczaj nie chodzę w takie miejsca… ja… - zaczął trochę zdenerwowany student.
- Nie tłumacz mi się. To twoja sprawa, gdzie chodzisz się bawić. Muszę przyznać, że dobre sobie miejsce wybrałeś – uśmiechnął się tym razem prowokująco. – Jak masz na imię? – zapytał nagle, po raz pierwszy od wymarszu patrząc na niego wprost.
 - Save… - mruknął cicho wybawca, przyglądając się studentowi, któremu nagle zrobiło się jakoś niezręcznie, dziwnie. - A ty? – zapytał, chcąc przerwać to uczucie.
- Jestem Arashi – odpowiedział pytany, śmiało idąc w noc.
            Po jakimś czasie znaleźli się w stronach, które student poznawał. Jednak blondyn nie rezygnował z towarzystwa Arashiego, to nie byłoby mądre. Student wysunął się na prowadzenie, czując pewniej wśród znanych budynków. W końcu zatrzymał się. Azjata zerknął z podziwem na apartamentowiec, pod którym stanęli, i zagwizdał cicho. Spojrzał na Save w dziwny, nieco przerażający sposób. Blondyn zmieszał się, cofając, wpadł na ścianę. Arashi podszedł do niego i uwięził go pomiędzy swoimi dłońmi
- Wiec tu mieszkasz - stwierdził. – Musisz być nadziany… Tym bardziej powinieneś uważać, gdzie się włóczysz nocą - mruknął wybawca, powoli nachylając się do niego. Otarł się o jego policzek.
Student zesztywniał z przerażenia. Nagle poczuł delikatny pocałunek za uchem, który rozszedł się po całym jego ciele. Dłoń mężczyzny objęła jego biodro.
- Jakbyś jeszcze kiedyś miał ochotę na taki wypad… - blondyn czuł ciepły oddech na uchu – albo zatęsknił… zadzwoń… - Save poczuł, jak mężczyzna wsuwa mu coś do kieszeni. Arashi spokojnie odsunął się od niego i spojrzał mu tęsknie w oczy, po czym odwrócił się i odszedł. Jego czarny płaszcz szybko zlał się z mrokiem nocy.