Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

piątek, 26 października 2012

Rozdział XIII 1 z 4 Zakupy

W końcu udało mi się znaleźć chwilkę żeby coś wrzucić. Oczywiście nie sprawdziłam następnych fragmentów i kolejny odcinak zapewne znów będzie z obsuwą, ale cóż, zawsze jest coś innego co trzeba zrobić. Albo jest niechciej, a to najgorsze.
Tak czy inaczej życzę miłej lektury.



     Arashi od rana chodził spięty. Dziś nie musiał iść na noc do pracy. Dziś była ich noc. Już nie mógł się doczekać, ale jednocześnie zjadały go nerwy. Czas wlókł się tak niemiłosiernie. Miał dość, ale miał zasadę, po za tym nie lubił uprawiać seksu za dnia, nawet z kimś takim jak Save. Choć z drugiej strony nigdy jeszcze z nim tego nie robił. Dziś będzie ich pierwszy raz! No może nie do końca bo Save miał już chwilę swego miłosnego uniesienia. Arashi był dumny z tego jak się spisał. Ale nadal się bał. Dziś miało to wyglądać zupełnie inaczej. Dziś miał mu pokazać inny rodzaj ich miłości. Miał nadzieję, że półmrok pokryję dobrze jego zdenerwowanie i niepewność.
Gdyby ktoś kto dobrze go zna, słyszał jego obecne rozterki, zapewne by się roześmiał. Arashi zawsze pewny sobie macho, pies na baby, i nie tylko. Nie stronił nigdy od cielnych uciech, a tu nagle taki strach. Tora pękła by ze śmiechu. Ten który uwiódł nawet jej brata, lęka się przespać z innym? Arashi czuł się okropnie. Chciał żeby to już się stało, nie mógł się doczekać, a jednocześnie wołałby żeby nigdy do tego nie doszło, tak się obawiał, że da plamę.
Ale nie był osamotniony w swoim lęku. Save gdy tylko dowiedział się, że tym razem Arashi zabawi się z nim inaczej, znów był przerażony. Nie, nie to żeby nie ufał Azjacie. Wiedział, że jego ukochany będzie delikatny jak tylko to możliwe. Ale słyszał, że to wcale nie takie przyjemne… ta inna farom. Save co jakiś czas czuł dreszcze na plecach. A co jeśli nie uda mu się spełnić oczekiwań Arashi? Przecież ta noc miał być dla niego. Blondyn był taki nie doświadczony. Wcześnie nawet nie miał dziewczyny!
Arashi był całkowicie pierwszy w jego życiu! Och Arashi, tak chciałbym dać ci wszystko, ale nie wiem jak -  myślał zgnębiony blondyn.
Od dłuższego czasu starał się przeczytać jedno zdanie. W końcu nie wytrzymał rzucił książką tak, że Arashi leżący na jego kolanach podskoczył zaskoczony.
- Nie zniosę dłużej takiego siedzenia! – jęknął. – Proszę wyjdźmy gdzieś. – Arashi był zachwycony tym pomysłem, do czasu aż nie przyszło decydować gdzie mają iść. Azjata już teraz miał ochotę dąć upust swemu pożądaniu. Spoglądał wciąż w okno czekając na zmierzch. Dlaczego to nie mogło być w środku zimy?! – myślał przygnębiony. – Kiedy noc zapada już o czwartej, a teraz musimy czekać co najmniej do siódmej…
- Naprawdę nie masz jakiegoś pomysłu? – zapytał zrozpaczony Save.
- No wszystkie puby są jeszcze zamknięte, możemy powłóczyć się po sklepach, albo… nie no do wesołego miasteczka nie pójdziemy, ile my mamy lat? – Save uśmiechnął się z rozbawianiem. Dla Arashi gotów był zachowywać się jak gówniarz, ale jeśli on sam nie miał na to ochoty…
- Chodźmy więc do centrum handlowego, usiądziemy gdzieś na kawę i powygłupiajmy się w skalpach z ubraniami i zabawkami. – postanowił Save wstając.
- Ty umiesz takie rzeczy? – zapytał złośliwie Azjata również się podnosząc. Blondyn posła mu ponure spojrzenie, ale po chwili uśmiechną się czule. Z Arashi zawsze czas płynął mu tak miło. W końcu nie był samotny i teraz już wiedział czym jest miłość.
     Save dokładnie zaplanował co chce osiągnąć idąc do centrum handlowego, choć była to decyzja częściowo spontaniczna. Spojrzał kontem oka na Arashi.
- To co będziemy robić? – zapytał nagle obserwowany wyglądając na znudzonego. Student lekko się zarumieniał. Postawił wszystko na jedną kartę.
- Mam propozycję – zaczął niepewne. Arashi spojrzał na niego w sposób jakby chciał zapytać „Tutaj?”. Jednak nic nie powiedział czekał na dalsze słowa blondyna. – Tak sobie myślałem… wydaje mi się że było by ciekawie… dobrze by było…
- Save, do rzeczy – powiedział Arashi rozkoszując się jego widokiem.
- Znaczy chciałem powiedzieć że…  - Arashi ponaglił go ruchem ręki. – No byśmy… znaczy się żebym ja… no bo ty się ubierasz tak… myślałem, że może mógłbym ci coś kupić – mruknął uśmiechając się nieśmiało.
- Skarbie nie możesz mi kupować ubrań – sprzeciwił się brunet. – Wiesz będę czuł się zobowiązany…
- Potraktuj to jako prezent – zaczął niepewnie Save.
- A może ja wybiorę coś dla ciebie – powiedział Arashi zerkając na Save, który pobladł.
- Nie. Nie trzeba – blondyn  poprawił się, czerwieniąc się zażenowany tym jak wyszło.
- Ale naprawdę, to fajny pomysł. Będzie dobra zabawa – powiedział Arashi uśmiechając się demonicznie. – Jestem do twoje dyspozycji… tylko nie przesadzaj – dodał po chwili. Save widząc, że nie ma szans odwrócić tego co zaczął przystał w końcu na warunki Azjaty i zaprowadził go do dystyngowanego, firmowego sklepu, w którym sam się ubierał.
Weszli i od razu obskoczyła ich gromada pracowników sklepu. Patrzyli ponuro na Arashi, ale do Save uśmiechali się życzliwie. Zwłaszcza gdy zauważyli jego markowy garnitur z matkę ich firmy.
- Mój przyjaciel potrzebuje zmiany – powiedział sztywno Save. – Drastycznej zmiany – dodał po czym kazał Arashi siadać. Azjata nigdy by nie przypuszczał, że ta wytworna kanap służy do tego by klienci ją wykorzystywali do takich celów. Przecież przychodzili bóg jeden wie skąd, a ona była taka nieskazitelna – jak cały ten sklep! Lecz gdy Save powtórzył swoje plecenie, brunet usiadł jak na komendę. Stanowczo to miejsce było daleko po za jego możliwościami. Nawet gdy żyła jego matka, a nigdy nie narzekał na brak gotówki, nie pokazywali się w takich miejscach. On po portu nie pasuję do tej klasy społecznej. Save przysiadł przy nim.
- Save, ten sklep jest za drogi – szepnął do niego ukradkiem.
- Nie wygłupiaj się. Nie będę kupował przecież czegoś gorszego tylko dlatego, że to ma być dla ciebie. Wręcz przeciwnie – powiedział pewnie.
- Nie licz na to, że odwdzięczę się tym samym – burknął Arashi. Coraz mnie mu się to podobało. Pocieszał się myślą, że będzie mógł wcisnąć Save w skórę i ćwieki. Nagle pojawił się sprzedawca z pięknym, eleganckim garniturem. Klasyczny krój, kolor czarny. Arashi oczy zabłysły. Może nie będzie tak źle.
- Nie! – powiedział Save władczym tonem. – Stanowczo nie! Żądnej czerni. To nie pogrzeb! – dodał odprawiając sprzedawcę ręką.
- Ale – jękną Azjata, lecz widząc władcze spojrzenie swego ukochanego, skulił się po prostu na kanapie. Save był napuszony jak paw. Zadowolony ze swojego genialnego pomysłu. Przynajmniej na razie. Nagle pojawili się sprzedawcy z kilkoma propozycjami. Jeden trzymał szary garnitur… z resztą Arashi nawet nie miał odwagi na to patrzeć.
- Nie! Nie! Nie! – krzyknął Save podrywając się z kanapy. – Sam poszukam czegoś odpowiedniego – syknął na sprzedawców. – Arashi chodź! – powiedział władczo na co Azjata natychmiast się poderwał i był przy nim. Blondyn ruszył w głąb sklepu zadzierając z wyższością głowę. Bruneta nieco to rozbawiło, wiedział raczej nie udolną grę w tym zachowaniu, ale najwyraźniej sprzedawcy dali się nabrać, lub tak bardzo ufali ubiorowi Save. Wszyscy pognali za nim. Save zaczął coś przeglądać. Krzywił się co jakiś czas, czasem coś wybierając. W końcu kazał podejść Arashiemu. Ten zmieszany, czując się tu zupełnie obco podszedł. Save przyłożył do niego marynarkę o okropnym zgaszonym kolorze pomarańczy.
- Chyba żartujesz – burknął sztywno Azjata. Blondyn popatrzył na niego krytycznie.
- Masz racje nie pasuję do ciebie – stwierdził jak znawca. Arashi odetchną z ulgą. Może i w umowie było, że zgodzi się na wszystko, ale przecież protestować może. Następne co wyciągną Save, było tak przerażające, że brunet nawet tego nie skomentował. On po prostu nie lubił śliwkowego.
       Student zaczął się nad czymś zastanawiać. – Arashi co ja mam z tobą zrobić – zaczął w zadumie. – Masz wiele z egzotycznej urody, zwykłe ubrania do ciebie nie pasują, jednak nie to mnie martwi. Nie wiem jaki kolor ci wybrać.
- A czarny jest zły? Pasuje mi do włosów – zaczął z nadzieją Azjata.
- Nie, czarnego właśnie chcemy się pozbyć.
- Ty chcesz – zaprotestował Arashi. – Ja lubię ten kolor.
- Ośmielę się coś zaproponować – wtrącił się jeden ze sprzedawców głosem sztucznie uprzejmy. Najwyraźniej nie podobało mu się, że ktoś taki jak Arashi będzie nosił takie ubranie jakie on miał przyjemność sprzedawać.  – Jak pan słusznie zauważył – zwrócił się do Save, najwyraźniej z przyzwyczajenia dygając. – Pana towarzysz ma niezwykła urodę. Proponował bym coś białego. To podkreśli czarne włosy i ciemną cerę – powiedział. Save rozpromienił się.
- Że tez sam na to nie wpadłem! – wykrzyknął usatysfakcjonowany. – Ale, zaraz… to nie może być jakiś tam zwykły garnitur– zaczął przyglądając się Arashi badawczo. Po czym znów ruszył na poszukiwania.
- Tylko nie przeginaj… miej litość – zaczął Azjata ruszając za nim. Czuł za plecami sprzedawców.
- Arashi nie jęcz. Spodoba ci się. O ile znajdę to co bym dla ciebie widział – brunet bał się pytać co to by mogło być. - Potrzebny mi czerwony fular! – powiedział nagle Save. Arashi zadrżał.
- Że niby co? Save, błagam cię – jękną Arashi, a sprzedawcy już pospieszyli po wspomniany produkt. Blondyn zaraz zaczął wydawać kolejne polecania. – Czerwoną kamizelkę, może być ze zdobieniami, tylko żeby mi fular do niej pasował! – zniknął kolejny sprzedawca. – Białe spodnie z kantem! Białą koszulę i surdut…
- Surdut… na bogów Save coś ty wymyśli. Chcesz mnie wcisnąć w coś sprzed wojny secesyjnej – jęknął udręczony Arashi.
- Nie marudź idź do przebieralni – nakazał wskazując Arashi gdzie ma się udać. Azjata chwilę jeszcze stał mając nadzieję, że jego zabiedzone spojrzenie ułagodzi jakoś przerażającą dla niego wizję Save. Na nic. – Przynieście mi do tego jakieś buty, tylko żeby były eleganckie! I skarpetki! – zawołał.
- A majtki mogę zachować swoje? – zapytał zgryźliwie Arashi po czym udał się do przebieralni jakby to było nakazanie. Zaczął niechętnie zdejmować swój płaszcz i koszulę.
- Arashi – usłyszał nagle głos Save za kotarą. – Tylko mi się pozbądź tego złomu z twarzy. Azjata nie wytrzymał wychylił się z przebieralni.
- Tylko mi załatw na to jakieś pudełko, żeby się nie pogubiły – syknął. Save skwitował to prychnięciem, ale gdy tylko pojawił się sprzedawca zażądał jakiegoś pojemnika na kolczyki przyjaciela. Wtedy sprzedawca zaproponował coś co Arashi zupełnie zaskoczyło.
- Może dobrał by pan coś w stylu Ludwikańskim. Proponuję kolczyk z perłą. – powiedział.
- O tak Save! A jak wrócimy do domu zrobisz mi loki. – powiedział brunet znów wychylając się za kotarę i uśmiechając do ukochanego złośliwie.
- Nie, nie, sądzę, że to nie będzie dobrze wyglądać – powiedział Save twardo. Sprzedawca najwyraźniej chciał go dalej namawiać na ten „drobiazg” ale blondyn spojrzał na niego chłodno i kazał mu przynieść jakieś porządne buty.
- Jaki ty jesteś groźny – stwierdził Arashi uśmiechając się lubieżnie. Save spojrzał na niego krytycznie. Podając mu pudełko na jego „cenne” kolczyki, które w końcu przyniósł sprzedawca.
- Przynieście jakaś stylowa wstążkę na włosy! – krzyknął za którymś ze sklepikarzy – A ty się rozbieraj – syknął do Arashiego. Przez twarz Azjaty przebiegł psotny uśmieszek.
- Dla ciebie zawsze mogę się rozebrać – powiedział po czym znikną za swoją kotarką. Po chwili dostał białe skarpetki i spodnie. A po następnej pojawiła się koszula i kamizelka. Gdy dostał wspomniany fular nie widział co ma z nim zrobić.
- Save, ja nawet krawatu nie umiem wiązać – poskarżył się, wychodząc by ukochany zawziął mu to coś. Blondyn westchnął, lecz bez irytacji. Szybko uwiną się związaniem delikatnego skrawka materiału w wymyślny jak na gust Arashiego węzełek, po czym wygiął kołnierz koszuli. Po chwili Arashi dosiał buty, ku jego uldze nie były to białe lakierki, tylko gustowne białe, zamszowe, męskie buty. Co prawda nigdy nawet nie pomyślał żeby coś takiego nosić – to było dobre, dla wyższych sfer, takich jak Save. Po raz pierwszy poczuł jak wielka przepaść ich dzieli. A on chciał się z nim związać. Westchnął wiążąc sznurowadła.
- Czuję się jak idiota – burknął tylko gdy zakładał surdut. Zapiął go i przejrzał w lustrze. – I wyglądam jak idiota… Jak bękart Królowej Śniegu – dodał. Save natomiast uśmiechnął się zadowolony z siebie.
- No nareszcie wyglądasz jak człowiek – powiedział krzyżując ręce na piersi. Arashi odwrócił się do niego energiczne.
- Jak człowiek? Ech, gdyby nie to, że dąłem słowo. Wiesz chociaż co znaczą te kolory? – bąknął nadąsany Azjata.
- Czystość i władze – odpowiedział pewnie Save.
- Może tutaj. Bały to kolor żałoby, a czerwony niewolnictwa – powiedział Arashi z rezygnacją.
- Nie przesadzaj. Wyglądasz świetnie. Ani jak martwy, ani jak niewolnik. Przestań stroić miny i wracaj do przebieralni, mam pomysł na następny strój.
- Zostań projektantem mody – burknął Arashi posłusznie wracając do pomieszczenia za kotarą. Następnym strój jaki umyśli sobie Save był już tylko czystą zabawą. Tym razem przyodział go w złoto. Materiał był delikatny i tak naprawdę tylko imitował złoty kolor, oddając jego delikatną żółć pomieszaną z brązem. Arashi z rozbawieniem zakładał złote spodnie z kantem, wysokie strojne buty, i frak.
Po wyjściu z przebieralni dostał jeszcze cylinder i gustowna laskę zwieńczoną złotą kulą. Uśmiechną się z rozbawieniem do Save podpierając się na lasce w luzacki sposób znany ze starych musicali.
- Mogę iść na Hallowen –  zaśmiał się. Po chwili jednak zrobił coś co mile zaskoczyło Save. Odtańczył jedną z najbardziej znanych scen z „Deszczowej piosenki”, mimo braku deszczu. Blondyn był zachwycony i sprzedawcy także spojrzeli na Arashi jakoś tak bardziej przychylnie.
- Gdzie się tego nauczyłeś? – zapytał Save.
- Pierwsza dam mojego serca uwielbiała tego rodzaju filmy. Wychowałem się na Deszczowej piosence – powiedział ze wzruszeniem ramion. Save posłał mu dziwny uśmieszek.
- Dobra przebierz się w pierwszy komplet, ja zapłacę – powiedział po czym zwrócił się do sprzedawców. – Ten i jego poprzednie ubranie proszę mi wysłać na ten adres – podał jednemu z nich wizytówkę. Sprzedawcy pokłonili się, Arashi z bólem musiał im oddać swoje ulubione, czarne ciuszki. 

czwartek, 4 października 2012

Rozdział XII 3 z 3 Nigdy więcej tego nie rób!



Któregoś wieczoru, gdy Save brał prysznic, Arashi przy zmywaniu próbował się doliczyć ile dni są już razem. Właściwe mógł liczyć, że od jego urodzin. Jaki miły prezent – przeszło mu przez głowę. Chciałby tylko takie dostawać. Choć to by znaczyło że się rozstaliśmy… nie, nie, stanowczo wolę, żeby to był trwały, długi i piękny związek. Zaraz, zaraz, wiec kiedy to było… dwudziesty luty… ale zaraz, który mamy dziś… dwudziesty marca! O rety to już miesiąc. Jutro pierwszy dzień wiosny… ech… cały miesiąc a my nie posuneliśmy się nawet o krok dalej. Nadal kończyło się na gorących pieszczotach, ale zawsze obaj mieli po zakrywane to co było im najbardziej potrzebne do aktu miłosnego. W dodatku to nie Save go odpychał, nie on kończył pieszczotę. Arashi tak bardzo bał się, że wszystko zawali, że niezadowoli ukochanego. A jego bierność także nie dodał mu odwagi. Miał wrażenie, że już teraz w grze wstępnej się nie sprawdza. Może od razu powinien przejść do dzieła? Arashi westchnął. Jakie to było trudne! A on prawił Torze morały, że dział zbyt wolno i niezdecydowanie. Tak Save miał rację, sam nie był lepszy od niej.
Tego wieczoru wychodził do klubu, przeklęty piątek! Gdyby nie to mogli by… nie Kata nie stanie mu na drodze ma jeszcze sporo czasu.
Kiedy skończył zmywać, wszedł Save w swojej piżamie i szlafroku. Podszedł do niego i oparł się o szafkę przy zlewie. Brunet spojrzał na niego kontem oka odkładając ostanie naczynie na suszarkę. Poczuł jak ogarnia go fala gorąca! Save wyglądał tak zmysłowo. Zamyślony nad czymś, wpatrywał się w podłogę, skupienie odmalowało się na jego czole cieniutkimi zmarszczkami, jasne włosy były teraz ciut ciemniejsze niż zwykle, nasiąknięte wodą przylepiły mu się wokół twarzy, do karku i ramion, mocząc piżamkę. Azjata wytarł tylko ręce z pozostałości płynu do mycia naczyń.
Zaskoczony blondyn mruknął tylko cicho. Pocałunek Arashi jeszcze nigdy nie był tak namiętny! Save poczuł się jakby to był ich pierwszy pocałunek, w ogóle go nie poznawał. Jego ręce tak mocno ściskały go w pasie. Boże jakie to było przyjemne. Zupełnie jakby Arashi obawiał się, że Save mu się wymknie. O nie, nie miał zamiaru, choć trochę go przeżarło zachowanie Arashi. Nie miał jednak odwagi odwzajemnić czegokolwiek. Może po za nieśmiałym pocałunkiem. Save chwycił się krawędzi szafki, gdyż poczuł, że się zsuwa, a to mogło by przerwać tę chwilę przyjemności przed wyjściem tancerza.
Ręce Azjaty zsuwały się coraz niżej. Gwałtownym gestem Arashi rozwiązał szlafrok i rozchylił go na boki, po czym wsuną ręce w spodnie Save, na co ten podskoczył zaskoczony! Jednak nie wyrywał się. Arashi pieścił dłońmi jego uda i pośladki. Czuł pod palcami jak jego mięśnie napinają się pod skórą. Nie przestawał go całować. Blondyn drgnął, gdy dłonie Azjaty delikatnie musnę wewnętrzna stronę jego ud. Musiał mocno trzymać się szafki by nie zsunął się pod swego kochanka. Tak bardzo nie chciał tego przerywać! Nagle Arashi przestał zajmować się jego nogami, ku uldze i rozczarowanie ich właściciela. Rozpoił za to koszulę Save i zaczął zsuwać się z pocałunkami w dół. Było tak gorąco! Blondyn nie śmiał się ruszyć. Nagle brunet zrobił coś co przeraziło Save!
Obsuną mu spodnie i zaczął całować tam gdzie jeszcze przed chwilą błądziły jego ręce. Save całkowicie zesztywnia. Usta Arashi były takie wprawne w tym co robiły! Sam nie wiedział ile to trwało, ale zdążyło mu się zrobić tak gorąco, tak dobrze, że miał ochotę krzyczeć. Zamiast tego z jego ust wydobył się jęk rozkoszy, co najwyraźniej tylko zachęciło Arashiego.
Save czuł jak przechodzą go dreszcze, a jednocześnie całe jego ciało płonęło. Nigdy jeszcze nie doświadczył czegoś takiego. Wszystkie jego mięśnie były napięta do granic możliwości, aż bolały, a Arashi nie przestał. Blondyn trzymał krawędź szafki tak mocno, że pobielały mu kostki i zatrzeszczały stawy palców. Był pewien, że albo pęknie drewno albo jego palce! Znów jęknął, ale tym razem nie mógł się powstrzymać. Nie tego było już za dużo! Słyszał własne jęczenie, pełne rozkoszy i radości. Już od dłuższej chwili zaciskał powieki nie będąc w stanie tego wszystkiego wytrzymać. Było mu tak dobrze! Mimo że wszystko tak paliło. Nagle jego ciało dodarło do granicy. Jeszcze nigdy tego nie poczuł. Słyszał, że niektórzy potrafią doprowadzić do tego sami, on jednak nie miał na to odwagi, ale Arashi! Arashi tak! Tylko on mógł sprawić, że jego ciało doszło do tego momentu. Poczuł ulgę! Przestał tak kurczowo zaciskać mięśnie.
I wtedy wszystko się skończyło. Tancerz poniósł się z klęczek, wypluł coś do zlewu i wypłukał usta. Save był tak oszołomiony, że nie wiedział co się dzieje. Nie mógł oddychać normalnie, serce waliło mu jak oszalałe, ale czuł taką błogą przyjemność. Arashi coś mówił do niego, chyba że się spóźni do pracy. Save popatrzył na niego z rozmarzeniem.
Nie Arashi, nie możesz teraz wyjść! Tak mi dobrze… Arashi nie odchodź! - pomyślał Save. Jak niczego na świcie pragnął teraz przeżyć to jeszcze raz. I dać Arashi tyle samo szczęścia. Tak mu było dobrze.

     Arashi wrócił tak jak zwykle nad ranem. Save choć niczego bardziej nie pragnął jak znów go zobaczyć, zasnął. Obudził się dopiero, gdy Azjata wsuwał się do łóżka.
- Arashi… - mruknął z zadowoleniem.  
- Tak skarbie? – zapytał nieco niepewnym głosem, ziewając.
- Arashi nigdy więcej mi tego nie rób – powiedział Save patrząc w niego jak w obrazek.
- Było aż tak źle? – zapytał z udawana obojętnością. Jednak w jego oczach odbił się zawód.
- Arashi myślałem, że nie wytrzymam. – poskarżył się Save. – Ale… gdybym do ciebie pojechał… przecież wiem, że pracujesz. – zaczął nieskładnie. – Och Arashi. – Save zarzucił mu ręce na szyje i przytulił się. – Umierałem z tęsknoty! – I nagle Arashi oświeciło. Save nie mówił o ich zbliżeniu, ale o tym że wyszedł! Kamień spadł mu z serca, był już pewien że wyszedł z wprawy, a przecież tak mu zależało na tym, żeby Save czuł się dobrze, by dać mu rozkosz. Blondyn przysuną się do niego bardziej. Zupełnie jakby czegoś oczekiwał. Arashi jękną.
- Skarbie. Zasnę zanim dojedz do czegokolwiek… może jutro przed moim wyjściem do…
- Nie! – Save natychmiast się sprzeciwił. – Nigdy więcej mnie tak nie zostawiaj – powiedział. – Tak za tobą tęskniłem… nie wiedziałem co ze sobą zrobić… chciałem czekać ale zasnąłem –  powiedział ze skruchą.
- Głuptasie… lepiej było sobie nastawić budzik – pocałował go w czoło. – Muszę się wyspać. Zabawimy się… może w niedzielę?
- W niedzielę? To tak nie przyzwoicie – mruknął Save zgorszony.
- Każdy ma swoje sposoby by dzień święty świecić, ale jeśli tak bardzo ci to przeszkadza to możemy poczekać do poniedziałku – powiedział układając się wygodnie w jego ramionach.
- Nie, nie chcę czekać. Tylko tyle ile to konieczne – mruknął już czując przyjemny wzrost adrenaliny. Cieszył się na tę chwilę jak dziecko na gwiazdkę.