Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

czwartek, 30 czerwca 2016

Rozdział XXI - Fortepian

Nie betowane

________________________________________________________________________


Neko ze znudzeniem patrzył prze okno. Zastanawiał się, czy jeszcze kiedyś będzie mu z kimś tak dobrze jak z Arashi. Gdyby nie to, że jego ukochany Azjata jest taki szczęśliwy z Save, zrobiłby wszystko, by go odzyskać. Jego największym błędem w życiu było rozstanie z Arashim. Westchnął widząc swoje życie jako pasmo tęsknoty. Choć z drugiej strony i tak by był zmuszony tęsknić za Arashim. Lekarze już tak dawno podpisali na niego wyrok śmierci, że teraz cała rodzina spodziewała się tego w każdej chwili. Dlatego tak cenne były dla nich nawet najmniejsze chwilę spędzone ze skośnookim brunetem. Nagle Neko drgną przy swoim posterunku. Do jego uszu doszedł znajmy dźwięk. Ryk motoru! Ba nie byle jakiego motoru! Motoru Arashiego.
- Arashi jedzie! – krzyknął uszczęśliwiony zeskakując z kanapy pod oknem i wypadając z ich wspólnego pokoju. Na korytarzu szukał jakiś butów, które mógłby szybko na siebie wrzucić. Właśnie coś znalazł, gdy pojawiła się przy nim Tora, szukając tego samego dla siebie. Neko pomocnie wskazał jej szafkę, po czym zabrał się za otwieranie drzwi. Kontem oka dostrzegł Uki, ale ona mało go obchodziła. Już był za drzwiami, gdy został zepchnięty na bok prze wyprzedzające go dziewczyny. O nie! To ja przywitam się z Arashim pierwszy! Pomyślał gniewnie biegnąc za nimi. Cała trójka jednocześnie wypadła z kamienicy. Arashi już zatrzymał motor i zszedł z niego. Teraz delikatnie pomagał zdjąć kask… Save? Czy to mógł być on? Przecież Save się tak nie ubiera.
Arashi delikatnie zdjął kask z głowy swego pasażera. Ukazały się długie, jasne włosy i pociągła twarz o niebieskich oczach. To Save? Czy oby na pewno? Pomyślała cała trójka. Wszyscy mili okazję zobaczyć kiedyś Save, jednio mieli ich więcej jedni mniej… Ale ten chłopak na motorze Arashiego zupełnie nie pasował im do Save, którego znali.
Ale kto jak nie Save to mógł być. Przecież do nikogo innego Arashi nie odnosi się z taką czułością i troską. Tylko idiota mógłby nie zauważyć ich miłości. Pomyślała Tora.
- Arashi! – krzyknęła nagle Uki ruszając ku Azjacie. Neko ruszył się mgnienie oka po niej. Oboje podbiegli do mężczyzny i rzucili mu się na szyję, przepychając się i walcząc o to kto będzie pierwszy. Zaskoczony brunet ledwo utrzymał się na nogach. Save wyglądał na zazdrosnego. Tora szybko do niego podeszła, bo przecież objęcia Arashiego i tak były na jakiś czas zajęte i przywitała się z blondynem. Był bardzo wesolutki, tak jak uprzedzał Azjata.
W końcu i Tora mogła się przywitać z wybranym bratem i uwiesić się na jego szyi.
Cała piątka wspięła się do mieszkania. Gdy szli Save uwiesił się na ramieniu Arashiego, jakby chciał wszystkim oznajmić „on jest mój”. Neko i Uki patrzyli na niego ze złością i zazdrością, a Tora ledwo powstrzymywała się od śmiechu widząc to wszystko. Ale gdy weszli w końcu do mieszkania, wszyscy się gdzieś ulotnili. Tora zniknęła w kuchni, a Neko i Uki w pokoju. Ponieważ Save był tak rozentuzjazmowany nową sytuacją, że nie potrafił się samodzielnie rozebrać, Arashi przystąpił do dzieła. Przyklękną przy nim i zaczął rozsznurowywać mu buty. Gdy je zdjął i wstał wyraz twarzy Save bardzo go zaniepokoił. Ponieważ jednak blondyn nie zrobił niczego, tylko uśmiechał się zachęcająco, Arashi rozpiął jego kurtkę.
- Arashi, tutaj? – usłyszał szept Save. Zaskoczony spojrzał na niego pytająco. - Myślałem, że będziemy się kochać... w sypialni – dodał wyjaławiająco.
- Save, no co ty? – jękną Arashi zduszonym szeptem. – Jeszcze nawet nie jest ciemno – burknął obracając go i zdejmując z niego kurtkę.
- Arashi, przecież obiecałeś – mruknął z oburzeniem Save.
- Skarbie… obiecałem, obiecałem, ale jak załatwimy wszystko co mamy do… - urwał, gdy Save odwrócił się i wbił w jego usta. Nawet nie próbował się opierać. Natychmiast objął go w pasie i przyciągnął do siebie całując namiętnie. Poczuł jak wcisnęli się w kąt. Zastanawiał się, który z nich ich tam pokierował, ale jakoś nie potrafił tego odgadnąć. Bliskość Save działała na niego jak mocny trunek… Poczuł jak ręce Save błądzą po jego ciele, jak szukają siebie wygodnego miejsca. Nagle z przyjemnością poczuł jak jedna dłoń Save zasika się na jego pośladku… Jęknął z przyjemnością nie przestając go szaleńczo całować.
- Panie Yasano?! – nagle usłyszał za plecami zduszony jęk zaskoczenie i przerażenie jednocześnie. Poznał ten głos natychmiast i tylko dzięki sile woli zdoła się oderwać od Save.
Tak, nie mylił się. Wpatrywały się w niego dwie pary brązowych oczu, należące do tajlandzkich studentek, którym wynajmował pokój w swoim mieszkaniu. Dziewczyny patrzył jakby zobaczyły kosmitów. Jedna z nich jęknęła głośno i wbiegła do łazienki obok.
- Co jej się stało? – zapytał zaskoczony.
- Jest homofobem – mruknęła ta która została. – Panie Yasano, ja, przepraszam, nie wiedziałam… to wszystko zmienia – mruknęła zmieszana.
- Nie przepraszaj Tui – mruknął zażenowany Arashi, czując jak Save się do niego klei. – I możesz powiedzieć Dao, że nie jestem homoseksualistą, za którego na pewno mnie wzięła. Jestem biseksualny – dodał z nutą dumy w głosie, której wcale nie zamierzał tam umieszczać.
- Tui, jeszcze nie na przyjęciu? A gdzie Dao? – dobiegł ich głos Tory. Rudowłosa wyłoniła się zza zakrętu korytarza niosąc wielki, czekoladowy tort. – No co się stało? – zapytał zaskoczona patrzeć to na dziewczynę, to na stojących naprzeciw niej dwóch mężczyzn.
- Nakryłyśmy ich jak się całowali panno Sato. To obrzydliwe – burknęła zniesmaczona. Arashi westchnął ciężko.
- Tui, no wiesz! – prychnęła Tora. – Jeśli uważasz, że miłość jest obrzydliwa, to ci współczuję. A Dao co, pewnie w kiblu. – dodała ze złością rudowłosa.
- No tak ale… - zaczęła studentka.
- Żadnych ale, tego się nie wybiera. Z resztą widziałaś kiedyś, żeby Arashi był taki szczęśliwy. – prychnęła po czym nic nie mówiąc wcisnęła Arashiemu w ręce tort. Spojrzała krytycznie na dziewczynę i wcisnęła ją do łazienki. Arashi słyszał jak mówiła coś do obu studentka zirytowanym tonem. Obie dostaną poważną lekcję tolerancji.
- Arashi, kto to był? – zapytał nagle Save zagniewanym głosem.
- To studentki. Wynajmują tu pokój ten na końcu, naprzeciw dużej kuchni – odrzekł Azjata.
- Nie podobała mi się…
- I całe szczęście – przerwał mu brunet i pocałował go w czoło. Save uśmiechnął się jak dziecko, które dostało cukierka, po czym razem z ukochanym wszedł do pokoju jego i jego „rodziny”.
Na przyjęcie z okazji powrotu Arashiego zostali zaproszeni wszyscy mieszkańcy jego domu oraz kilkoro przyjaciół. Większą cześć grupy Save dobrze znał. Była to rodzina Tory, Kaze i Uki. Przyszły także dwie studentki i przez jakieś pół gadziny przepraszały Save i Arashiego za swoje zachowanie. Głownie przepraszały Arashiego. Widać kazanie Tory odniosło skutek. Jako ostatnie przyszło młode małżeństwo. Arashi wyjaśnił ze zajmują dwa pokoje spośród pięciu, które są w mieszkaniu. To ze względu na to, że spodziewają się dziecka. Pewnie niedługo zechcą zmienić miejsce zamieszkania. Na coś swojego. Maja już przecież odpowiednią ilość oszczędności.
Młode małżeństwo było właścicielami niewielkiej restauracji, lub raczej baru, niedaleko. Nie płacili za czynsz, ale za to musieli zaopatrywać rodzinę Arashiego w produkty żywnościowe. Studentki zaś płaciły mniej za wynajem pokoju lecz w zamian za to sprzątały kuchnie i łazienkę, gdy była taka potrzeba.
Do niedawna mieszkała tu także pewna starsza pani.
- Właśnie Arashi. Jutro masz spotkanie z notariuszem sprawia spadku – powiedziała nagle Tora. Save spojrzał pytająco na Arashiego.
- Starsza pani się nie wyprowadziła. I wygląda na to, że coś mi zostawiła – wyjaśnił Azjata.
Przyjęcie było bardzo wesołą uroczystością. Było mnóstwo słodkości i oczywiście alkohol. Arashi prosił, żeby nie poić Save trunkami, ale i tak komuś udało się wlać w niego procenty. Tak więc, gdy słońce zaszło Save spał na kolanach Arashiego jak małe dziecko.
- Polorze go – zdecydował w końcu wstając ze swym ukochanym na rękach. – Bawicie się dalej. I wypijcie moje zdrowie – dodał ruszając do drzwi.
- Zajmiecie pokój po babci? – zapytał nagle Neko.
- Tak, jest kurta dla nas i wy też nie będziecie musieli się cisnąć. Dobranoc – pożegnał się ze wszystkimi i wyszedł. Niosąc Save na rękach pomyślał, że dobrze było by zatrzymać Save tu, w tym mieszkaniu. Może to nie były luksusy do jakiś się przyzwyczaił w swoim apartamencie, ale mogło by im być tu naprawdę jak w raju. Arashi ostrożnie przeszedł z Save przez drzwi do pokoju. Już wczoraj wszystko tu dla nich przygotował. Rzeczy starszej pani dawno były już spakowane i oddane w odpowiednie ręce, reszta umeblowania należała do niego. Tylko ten stary fortepian pod oknem jeszcze został. Jego było trudno wynieść.
Arashi ułożył Save na łóżku, wśród świeżo zmienionej pościeli. Chwilę patrzył na niego z czułością. Kochał go jeszcze bardziej, gdy tak patrzył na jego spokojny sen. Nie mogąc się oprzeć pokusie, usiadł na łóżku i delikatnie pogładził jego policzek. Student przez sen przytulił się do tego dotyku. Zachęcony ta reakcją Arashi pochylił się i delikatnie pocałował Save. Trochę się bał, że obudzi swego śpiącego królewicza, ale nie mógł się powstrzymać. Jego pocałunek naprawdę był godny księcia z bajki, który zamierzał nim zdjąć klątwę. Pewnie dlatego Save się nie obudził. Leki plus alkohol uśpiły go mocno. Jednak ku wielkiej radości Arashiego Save uśmiechną się przez sen i wymruczał jego imię.
- Pewnie śni ci się coś nieprzyzwoitego Skarbie – mruknął do siebie Arashi, głaszcząc policzki Save. – Już ja się postaram, żeby ten sen był jeszcze bardziej wyuzdany – dodał uśmiechając się jak złośliwy chochlik, któremu do głowy przyszyła właśnie cudowna psota. Po czym wskoczył na łóżko i klękną na nim tak by biodra Save były między jego kolanami. Pochylił się do niego opierając się na łokciach i otarł się policzkiem o policzek Save. Po chwili zaczął delikatnie całował Save za uchem, w tym jego czułym miejscu, które udało mu się odkryć za pierwszym razem. To tylko potwierdzało tezę Arashiego, że byli dla siebie stworzeni… skąd by indziej mógł wiedzieć takie rzeczy. Save mruczał zadowolony przez sen.
Po chwili Arashi wsunął rękę po czarną koszulkę i delikatnym ruchem zaczął ją podsuwać do góry po ciele studenta. Save jęknął i wykonał ruch jakby zamierzał się zwinąć w kłębek, jednak Arashi stanowczo mu na to nie pozwolił. Widać, że dziś Save był nieco mniej pijany niż po akcji z „Red Shockiem”. Arashi delikatnie zdjął z Save koszulkę i muskał ustami jego nagą pierś. Robił to tak delikatnie by nie obudzić swego śpiącego królewicza. Głaskał go opuszkami palców i ledwie muskał jego skórę językiem. Nie dało się powiedzieć, że te pieszczot pozostały dla obu obojętne. Arashi przemknęło nawet przez myśl, żeby obudzić Save i dać ulgę rozgrzanemu ciału. Ale jakoś udało mu się te chęć opanować. Zsunął się niżej gładząc Save po brzuchu i ostrożnie zaczął rozpinać jego spodnie.
Powoli i z delikatną czułością Arashi zsunął skórzane spodnie z bioder Save. Poczuł niesamowita fale gorąca i podniecenia, gdy zobaczył jak bardzo jego pieszczoty zadziałały na śpiącego kochanka. Przeklinając się w duchu zsunął je z ukochanego do końca po czym natychmiast wstał i podają wszelkie kroki by się uspokoić. Pożądanie go paliło.
Zaczął od zakrycia tego kuszącego, słodkiego ciała. Po czym podszedł do okna, wyjrzał na balkon, po czym na ulice. Nie sądził by noc byłą dostatecznie chłodna by go ostudzić. Postanowił jednak zaryzykować. Wyszedł i zapalił papierosa. Gdy doszedł do wniosku, że jego żądza jest już dostatecznie przytłumiona wrócił do pokoju. Nie patrząc na śpiącego Save poskładał jego ubrania i sam się rozebrał. Po chwili wsuną się do łóżka obok niego.
Natychmiast poczuł jak delikatnie dłonie Save go obejmują.
- Nie uciekaj tak więcej – mruknął zaspanym głosem Save przytulając się do niego. – Skończmy – dodał szeptem ocierając się o ramie Arashi i delikatnie je całując.
- Nie spałeś? – zapytał Azjata z lekkim lękiem w głosie. – Ale ja myślałem…
- Chciałeś mnie wykorzystać? – przerwał mu Save z radością w glosie. – Myślałem, że mi się to przyśniło, ale wygląda na to ze nie. Sskończmy, Arashi, płonę. – mruknął zaczynając głaskać Arashi po piersi. Jego dłonie szybko zaczęły schodzić niżej i w końcu były już przy gumce bokserek.
- Save, myślę, że nie powinniśmy – jęknął Arashi podskakując, gdy Save dotarł pod gumkę.
- Dlaczego? Przecież jesteśmy sami. Będziemy cicho – mruknął Save nie dając za wygraną.
- Skarbie… - jęknął Arashi chcą się dalej wzbraniać, ale nie potrafił. Jęknął tylko i podał się dotykowi blondyna. Delikatne pieszczoty szybko przerodziły się w namiętne czułości. Save prawie natychmiast przystąpił do dzieła. Tej nocy znów kochali się jak szaleńcy, dając upust swojej miłości i swemu pożądaniu. Arashi starał się jednak nie krzyczeć, tak jak to miał w zwyczaju. Dobrze wiedział jak cienkie potrafią być ściany w tym mieszkaniu. Starł się by jego usta wciąż były zajęte. Save mu w tym umiejętnie pomagał. To była naprawdę gorąca noc, pomijając warunki atmosferyczna, naprawdę gorąca. Gdy obaj byli lepcy i śliscy od potu i wzajemnej czułości w końcu zdołali położyć się spokojnie i zasnąć.
Arashi wiedział, że jest już rano. Ale co go to obchodziło. Z nocy prawie nie skorzystał, choć niektórzy mogli by powiedzieć, że wykorzystał ją do cna. Czuł przy sobie równie ospałe i nagrzane ciało swego kochanka i ani w głowie było mu się uwalniać z jego stęsknionych objęć. Dawno nie czuł tak cudownego zmęczenia i rozleniwienia. Mógłby spędzić w tym łóżku całą wieczność, byle by tylko to drobne ciałko oplatające go było przy nim.
Nagle ktoś zaczął energicznie potrząsać jego ramieniem.
- Arashi! Arashi natychmiast wstawaj! Spóźnisz się! – wrzeszczał na niego kobiecy głos. Nie, Arashi nie zamierzał otwierać oczu. – Arashi do ciężkiej cholery! – wrzasnęła na niego kobieta.
- Tora? Co ty tu robisz? – Arashi usłyszał drugi głos. Zawstydzony i szczerze zmieszany.
- Budzę tego idiotę. Pomóż mi Save. On nie może się spóźnić na odczytanie tego testamentu. – syknęła Tora, tarmosząc Arashiego za ramię.
- Daj mi spokój – burknął tylko sennie Azjata.
- Arashi, dobrze wiedziałeś, że musisz dziś wcześnie wstać, po co na cholerę robiłeś to przez całą noc z Save – syknęła. Arashi usłyszał zduszony jęk za swoimi plecami. Był pewien, że twarz blondyna płonie.
- Nic ci do tego – znów burknął, nadal leżąc z zamkniętymi oczami.
- Arashi, mówię do ciebie. Musisz wstać i kropka! – syknęła dziewczyna wyciągając mu spod głowy poduszkę i zaczynając nią okładać go jak maczugą.
- Dobrze, dobrze! Już wstaję – burknął w końcu Arashi, wyrywając jej poduszkę i siadając. – No nie gap się tak. Zmiataj. Przecież nie będziemy paradować przed tobą na golasa – dodał, gdy Tora nie dała się przekonać co do jego rozbudzenia.
- Save, masz przypilnować żeby wstał, a nie kładł się z powrotem – dodał odwracając się i wychodząc. Arashi przetarł oczy. W pokoju panował jeszcze półmrok, ale to z pewnością zasługa zaciągniętych zasłon.
- Skarbie, przypomnij mi, żebym następnym razem zamkną drzwi na klucz – mruknął wzrokiem szukając swoich bokserek.
- Arashi czy oni nas słyszeli? – zapytał niepewnie Save.
- Jakie to ma znaczenie skarbie? – mrukną w odpowiedzi brunet, sięgając po bokserki. Wciągną je na siebie i wstał.
- Arashi, oczywiście, że to ma znaczenie. Boże to takie żenujące… - mruknął Save. Arashi odwrócił się i oparł na łóżku, także znalazł się twarzą w twarz z blondynem.
- Moja miłość jest dla ciebie żenująca? – zapytał udając rozczarowanie.
- Nie Arashi, nie o to mi chodziło. Tylko, no wiesz… - jęknął odwracając wzrok. Arashi przysuną się i pocałował go.
- Skoro zaczynasz się wstydzić i najchętniej schowałbyś nasz związek do jakiejś ciemnej zakazanej pustelni to znaczy, że wracasz do siebie. A właściwie, że już wróciłeś – stwierdził Azjata mrużąc oczy, po chwili wyprostował się. – Skarbie mam tylko jedną próbę, nie obcinaj włosów. Szalenie mi się podobasz z tym kucykiem – mruknął, po czym wyszedł z pokoju.
- Boże Arashi ubierz się, przecież w tym domu jest pełno ludzi! – usłyszał za sobą jęk Save.
Po jakimś kwadransie Arashi wrócił w zielonym, puchowym szlafroku i z mokrymi włosami. Save siedział na łóżku i wyglądał jakby właśnie obudził się z kacem moralnym.
- Co się stało skarbie? – zapytał zaniepokojony Arashi.
- Oni nas na pewno słyszeli… to okropne – jęknął kryjąc twarz w dniach. Arashi usiadł obok niego i zaczął bawić się jego złocistym lokiem.
- Jeśli słyszeli to podpowiedziała im to wyobraźnia. Przecież dobrze wiedzą co nas łączy. A to, że Tora nakryła nas rano nagich pod kołdrą tylko potwierdziło te ich wyobrażenia – pocałował go delikatnie w policzek. – W tym domu słychać tylko jak ktoś krzyczy z rozkoszy – dodał wsuwając rękę pod kołdrę i gładząc Save po udach. Gdy jego dłoń przesunęła się bliżej jego męskości, Save podskoczył i spojrzał na Arashiego z wyrzutem. Azjata z westchnieniem cofną rękę.
- No tak, jak proszki rozweselające już nie działają to seks ze mną jest be – stwierdził wstając. Podszedł do szafy i wybrał z niej coś do ubrania. Save patrzył jak brunet się ubiera, później rozczesuje włosy i na koniec zaczyna je suszyć. Gdy skończył, wysuszył i związał włosy a na koniec wyciągną małą kasetkę do której schował większość kolczyków.
- Skarbie! – Save aż podskoczy na dźwięk jego głosu, tak się zagapił. – Możesz się położyć i jeszcze trochę przespać. Jak wrócę zrobię ci śniadanko. Ale jakbyś jednak nie mógł spać, to uśmiechnij się do Tory na pewno coś ci da do jedzenia.
- Arashi, umiem o siebie zadbać – burknął Save urażonym tonem.
- Tak wiem. Jak będziesz głodny zamówisz coś przez telefon – stwierdził wesoło Arashi puszczając do niego oczko i wychodząc z pokoju.

Azjata wrócił po kilku godzinach. Nie podejrzał, że tyle mu ta sprawa zajmie. Na wszelki wypadek kupił w drodze powrotnej czekoladki dla rodziny. Rzuci im te czekoladki na pożarcie, nim oni pożrą jego... Wszedł śmiało do swojego mieszkania, już stęskniony za widokiem złotych loków Save i jego cudownych niebieskich oczu. W pierwszej kolejności oczywiście poszedł do ich pokoju. Otworzył drzwi, ale zatrzymał się w progu. Pokój był pusty, ku jego wielkiemu zawodowi. Westchnął, wracając do poprzednich drzwi, to było jedyne miejsce, gdzie spodziewał się Save, lub w najgorszym wypadku informacji o nim. Już miał otworzyć drzwi i wejść do środka, gdy usłyszał rozmowę prowadzoną podniesionymi głosami.
- Nie chcę żeby on jechał z nami. To miała być nasza wycieczka. Arashi miał być tylko dla nas! A będzie myślał tylko o nim. Zawsze stawia mnie na drugim miejscu! - Arashi usłyszał jęk Neko.
- Daj już spokój. To ty z niego zrezygnowałaś. Daj mu teraz żyć jak sobie chce - syknął na niego jego ponury, starszy brat. Nic go chyba bardziej nie cieszyło niż rozstanie Arashiego, najpierw z Torą a potem ku wielkiej uldze z Neko. Z pewnością nie życzył sobie odnowy żadnego z tych związków.
- Arashi jest mój! Tylko mój. Ja byłem pierwszy! - krzyknął Neko i Arashi wyobraził sobie jak ten chłopak o dziecięcej jeszcze twarzyczce tupie z uporem nogą. - On mi go ukradł! - dodał.
- Odczep się - odezwał się wzburzony głos Save. - Arashi był wolny jak się poznaliśmy i sam zaczął to wszytko - warknął, nie chcąc nazwać rzeczy po imieniu. Całkowicie wrócił już do siebie po przymusowej kuracji.
- Nie wierze ci! Arashi nigdy nie lubił takich nadętych elegancików jak ty! - burknął Neko.
- Neko, nie przesadzaj. Dobrze wiesz, że Arashi nie zwraca na takie rzeczy uwagi - skarcił go Tora.
- Cicho bądź! Ja znam Arashi lepiej! - jęknął jakby się broniąc. Azjata westchnął pod drzwiami. Nie powinien był zostawiać tu Save, ze swoja rodziną, z której dwie trzecie było jego kochankami... powinien był przewidzieć, że tak to się skończy. Jego marzenie, żeby mieszkać tu z nimi i z Save jednocześnie, pękło jak bańka mydlana. Za dużo szczęście na raz mu się zachciało. Zapukał, by dać im czas na ochłonięcie, po czym wszedł, udając, że nic nie słyszał.
- Stęskniłem się za wami kochani - powiedział wesoło i natychmiast poczuł jak Neko wtula się w jego pierś. – Zgadnijcie co odziedziczyliśmy po naszej starszej pani – powiedział Azjata jakby w ogóle nie zauważając wtulonego w niego rudzielca. Pogłaskał go tylko z roztargnieniem po włosach i postawił mu figlarnie pudełko czekoladek na głowie.
- Arashi! Czekoladki dla mnie?! – zapytał z wyraźnym tryumfem w głosie Neko, biorąc pudełko do rąk i tym samym uwalniając go.
- Nie dla ciebie, tylko dla wszystkich – powiedział Azjata podchodząc do swego ukochanego, który siedział naburmuszony w fotelu.
- To ja zrobię herbatę – stwierdziła nagle Tora, po czym wyszła z pokoju. Chwilę później wróciła się każąc Neko sobie pomóc. Chłopak opuścił pokój bardzo niechętnie, skrzywiony, jakby właśnie przełkną bardzo gorzkie lekarstwo na katar. Nuriko tym czasem usiadł w wolnym fotelu, założył nogę na nogę i skrzyżował ręce na piersi. Spojrzał z pogardza na Arashi i Save.
- Tylko ciebie nam tu do pełnego rodzinnego szczęście brakowało - rzucił zimno do Azjaty.
No nie ma to jak jedna, wielka szczęśliwa rodzina – mruknęła Kaze bezbarwnym tonem. Arashi westchnął, ale próbował ich nie zauważać. Uśmiechnął się ciepło do Save. Blondyn rzucił mu przelotne spojrzenie i odwrócił twarz demonstracyjnie, krzyżując ręce na piersi. Arashi znów westchnął, tym razem jednak z desperacją. Rozluźnił krawat i nachylił się do Save. Blondyn pewno nawet nie spostrzegł, że Arashi ma na sobie coś takiego jak garnitur. Co prawda czarny, ale garnitur…
- Skarbie… jadłeś coś? – zapytał, nie bardzo wiedząc co powiedzieć.
- Nagle zacząłem cię obchodzić. Przypomniałeś sobie o moim istnieniu – burknął naburmuszony Save. Obaj usłyszeli dochodzący z boku przeciągły syk Kaze.
- To musiało zaboleć, co Brzusiu? – zapytała szyderczo. Arashi spojrzał na nią groźnie.
- Zamknij się z łaski swojej Jui- juan. – sykną Azjata.
- Warz na słowa kiedy do niej mówisz, żółtku. – burkną Nuriko wstając.
- Kogo nazywasz żółtkiem, Nuriś? – zaczął Arashi również wstając. – Jesteś nim tak samo w połowie jak ja – dodał groźnie.
- Nie porównuj mnie do siebie, ty chippendalesie. Nawet nie myśl, że mamy ze sobą coś wspólnego. – dodał Nuriko mierząc Arashiego złowrogi spojrzeniem.
- Oczywiście, że nie mamy nic wspólnego. Przecież ty tylko zbierasz kochanki po mnie – warknął Arashi, mając już serdecznie dość swojej „rodziny”. Jak zawsze musieli go wyprowadzić z równowagi. Czy Nuriko i Kaze nie mogą się po prostu zamknąć. I w tedy poczuł twardą pięść Nuriko na policzku. Spodziewał się tego, ale z drugiej strony. Nie zamierzał tego podarować. Zamachnął się, ale Nuriko się uchylił. Po chwili zaczęli się szamotać. W tym momencie weszła Tora z tacą, na której stały kubki z gorącą herbatą.
- Co wy wyprawiacie! – wrzasnęła wściekle i wcisnęła tacę w ręce wchodzącego za nią Neko, ruszyła rozdzielać „braci”. – Słowo daję, zostawić was tylko na chwilę samych – syknęła podwijając rękawy i chwytając obu jednocześnie za ucho. Pociągnęła brutalnie i odciągnęła ich od siebie. Niczym wprawna matka przesunęła obu tak, że Nuriko usiadł na krześle w jednym końcu pokoju a Arashi w drugim. Obaj spojrzeli na siebie koso, ale Torze nie zamierzali się sprzeciwiać. – Neko, na co czekasz. Rozdaj tą herbatę. – syknęła dziewczyna na najmłodszego brata.
- To może ja rozpakuję te czekoladki. – stwierdziła Kaze próbując zachować powagę i biorąc się za rozdzieranie szeleszczącej folia ochronnej. Wzięła sobie jedną i podsunęła pudełko Save, który siedział najbliżej. Blondyn nie miał zamiaru się poczęstować. Spojrzał na nią ze złością, po czym przeniósł wzrok na Arashi. Jego spojrzenie było pełne wyrzutu i złości. Azjata nie potrafił tego wytrzymać. Po prostu wbił wzrok w podłogę. Pudełko z czekoladkami dotarło do niego po okrążeniu całego pokoju i już u niego zostało.
- Neko, czy wy w ogóle nie przygotowujecie się do tego waszego koncertu? - zapytała nagle. Rudzielec natychmiast poweselał, ciesząc się zainteresowaniem bruneta.
- Ćwiczyliśmy przez kilka miesięcy - powiedział z dumą.
- A teraz? Nie robicie żądnych prób. Wiesz, że koncert to nie to samo co wycie w garażu, nawet wycie w profesjonalnym studiu - powiedział chłodno Arashi. Neko spojrzał na niego jak zbity pies.
- Nie wierzysz w nas - mruknął urażony.
- Oczywiście, że wierze. Ale samą moją wiarą nie dacie koncertu. Musicie być solidnie przygotowani. Nie myślałeś chyba koteczku, że showbiznes to lekka i nie mecząca prac - dodał nieco cieplej. Neko znów na niego spojrzał. Jakby czekał na coś jeszcze. - Może powinieneś zwołać kapelę i zrobić jakąś próbę. Poza tym powinniście rozejrzeć się za managerem - dodał Arashi. Neko przyglądał mu się trawiąc jego słowa. Nagle poderwał się z krzesła z oburzoną miną.
- Chcesz się mnie pozbyć, żeby móc... z nim. - fuknął patrząc oskarżycielsko na Save.
- Och Neko! Dość już tego! - krzyknęła na niego Tora podrywając się ze swego krzesła. - Dość tych scen zazdrości, nie masz do tego najmniejszego prawa. Poza tym Arashi ma rację, powinniście teraz ćwiczyć jak głupi. Jak to będzie wyglądało jeśli dacie plamy na koncercie>! - burknęła na koniec. Oczy Neko były szklane od wzbierających w nich łez. Chłopak przetarł oczy i spojrzał oskarżycielsko na Save.
- Wszystko twoja wina - krzyknął do niego z pretensją, po czym wybiegł z pokoju. Nikt go nie zatrzymywał, gdy po chwili wybiegł również z mieszkania. Tora westchnęła z frustracją.
- Durny bachor. - syknął Nuriko i zaraz dostał w głowę, ciśniętą ze złością poduszka. Tora spojrzała na niego tak jakby potrafiła zabijać wzrokiem.
- Sam jesteś durny - syknęła.
- Tygrysku wdech i wydech – dopowiedział swoje Arashi, posyłając jej kojący uśmiech. Dziewczyna jakoś wróciła do równowagi i usiadła.
- Kiepscy z was rodzice - prychnęła Kaze podchodząc do okna. - Idzie Okami - dodał po chwili. Arashi także wstał.
- Pewnie chciałabyś, gdzieś z nim wyjść - stwierdziła spoglądając na Torę. Dziewczyna tylko westchnęła ciężko.
- No przecież ci się należy - stwierdził Arashi. - Wyjdźcie na chwilę. W razie czego cię spakuję. - powiedział podchodzić do niej i przytulając.
- Arashi, mówiłam już jak cię kocham? - mruknęła ze zmęczeniem w głosie.
- Czuję się zazdrosny. Kiedy zamierzaliście mi powiedzieć? - zapytał wesoły głos Okami, gdy chłopak wszedł do pokoju. Tora na jego widok rozpromieniła się jak słoneczko i rzuciła radośnie w jego kierunku. Natychmiast zawisła mu na szyi.
- Zabierz ją w jakieś przyjemne miejsce kolego – rzucił brunet uśmiechając się do nich. - Chodź, Save my posiedzimy u siebie, chyba że wolisz zostać w towarzystw tych złośliwych mątw - mruknął i natychmiast dostał poduszką w głowę.
- Nie nazywaj mojego brata mątwą - syknęła Tora, po czym psotnie wystawiła mu język. Widać że obecność Okamiego poprawiała jej nastrój.
Save nadal się krzywił i nie miał zamiaru z nim rozmawiać. Gdy tylko Arashi udało się jakoś zaciągnąć ukochanego do ich tymczasowej sypialni, Azjata nie miał już wątpliwości, że jest to tymczasowa sypialnia. Save naburczał na niego, że mu się tu nie podoba, że nie ma zamiaru spędzać więcej czasu z Neko i tym podobne. Arashi westchnął i przeprosił go za swoją „rodzinę”. Ale Save to nie udobruchało i Azjata sam nie wiedział już jak przepędzić tą nadąsaną minę. W końcu dał za wygraną i usiadł przy fortepianie, który odziedziczył po poprzedniej lokatorce tego pokoju. Zaczął od niechcenia wygrywać jakąś znaną mu z dzieciństwa melodię. Save przyglądał mu się przez chwilę. W końcu nie wytrzymał. Zirytowany podszedł do fortepianu i zatrzasną klapę nad klawiaturą. Arashi w ostatniej chwili zabrał ręce.
- Czy ciebie w ogóle nie obchodzi to co ja o tym wszystkim myślę? Mieliśmy gdzieś jechać o ile mnie pamięć nie myli, a ty co? - warkną blondyn, wbijając w Azjatę wściekłe spojrzenie. Arashi uśmiechnął się psotnie opierając się łokciem o fortepian.
- Nareszcie się do mnie odzywasz, skarbie – stwierdził uśmiechając się.
- Arashi! Nie każ mi się powtarzać. Odpowiedz, jak człowiek - syknął Save irytując się jeszcze bardziej.
- Jesteś doprawdy rozkoszny, kiedy się tak złościsz - skomentował Azjata, wstając od fortepianu. Save obserwował go z miną jak gradowa chmura. Arashi uśmiechnął się do niego jakby zamierzał samym tym uśmiechem złagodzić jego gniew. - Jedziemy za... - spojrzał na zegarek. - około dwie godziny. Taki mamy plan podróży. A za Neko bardzo cię przepraszam. Po prostu chciałem mieć wszystkie bliskie mi osoby pod ręką, pod jednym dachem, ale wygląda na to, że nie można mieszkać ze wszystkimi swoimi dawnymi i obecnymi kochankami. Obiecuję, że po powrocie zamieszkamy tam gdzie zechcesz - dodał z westchnieniem spoglądając na swój świeżo co odziedziczony fortepian. Save pochwycił to spojrzenia i pojął sens westchnienia.
- Arashi... - zaczął przyglądając się wnikliwie Azjacie. - Ten instrument jest dla ciebie ważny, to jakaś pamiątka? - zapytał. Brunet spojrzał na niego smętnie.
- Właściwie to nie. Ten konkretny nic dla mnie nie znaczy, po za tym że go dostałem od tej staruszki. To piękny gest z jej strony. Ale pomyślałem, że skoro już dostałam fortepian to dokończę swoją naukę. W pamięci matce - mruknął.
- Trzeba było powiedzieć, że chcesz grać - powiedział Save jakby urażony. - Mam w domu trzy fortepiany, któryś na pewno dałoby się wstawić do mojego apartamentu. - Arashi spojrzał na niego z rezygnacją i pokręcił głową.
- Skarbie, znów traktujesz mnie jak swojego utrzymanka. Nie wypowiedziałeś tych fatalnych słów „kupię ci”, ale to się czyta między wierszami.
- Arashi tragizujesz - prychnął Save. Ale Arashi nadal patrzył na niego jak poszkodowany. - Co w tym złego, że chcę ci od czasu do czasu sprawić przyjemność inaczej niż ciałem? - warknął. - Przecież nie łączy na tylko seks, prawda? - dodał gniewnie.
- Prawda - przytaknął Arashi. - Ale również ja nie jestem z tobą dla korzyści materialnych.
- Arashi, zrozum wreszcie, że sprawianie tobie przyjemności sprawia ją mnie - burknął nieustępliwie Save.
- Wystarczy, że będziesz się ze mną co dziennie kochał. To sprawia mi wystarczająco dużo przyjemności.
- Więc jednak łączy nas tylko seks? - stwierdził gorzko Save, lecz Arashi dostrzegł w jego oczach radosne iskierki.
- Skoro tak... To co my właściwie robimy. Zamiast tracić czas na rozmowy powinniśmy się kochać, jak opętani - stwierdził Azjata posyłając Save wiele mówiący uśmieszek.
- Och nie Arashi, mam migrenie - powiedział teatralnie Save. Arashi nie mógł się powstrzymać. Wstał i pocałował Save z wielką czułością.
- Kocham cię skarbie - powiedział. - Teraz czas nas zapakować. Nie masz nic przeciwko temu, że nasze rzeczy znajdą się w jednej torbie? - zapytał. Save tylko wzruszył ramionami.