Któregoś wieczoru, gdy Save brał prysznic, Arashi przy
zmywaniu próbował się doliczyć ile dni są już razem. Właściwe mógł liczyć, że
od jego urodzin. Jaki miły prezent – przeszło
mu przez głowę. Chciałby tylko takie
dostawać. Choć to by znaczyło że się rozstaliśmy… nie, nie, stanowczo wolę,
żeby to był trwały, długi i piękny związek. Zaraz, zaraz, wiec kiedy to było… dwudziesty luty… ale zaraz, który
mamy dziś… dwudziesty marca! O rety to już miesiąc. Jutro pierwszy dzień
wiosny… ech… cały miesiąc a my nie posuneliśmy się nawet o krok dalej.
Nadal kończyło się na gorących pieszczotach, ale zawsze obaj mieli po zakrywane
to co było im najbardziej potrzebne do aktu miłosnego. W dodatku to nie Save go
odpychał, nie on kończył pieszczotę. Arashi tak bardzo bał się, że wszystko
zawali, że niezadowoli ukochanego. A jego bierność także nie dodał mu odwagi.
Miał wrażenie, że już teraz w grze wstępnej się nie sprawdza. Może od razu
powinien przejść do dzieła? Arashi westchnął. Jakie to było trudne! A on prawił
Torze morały, że dział zbyt wolno i niezdecydowanie. Tak Save miał rację, sam
nie był lepszy od niej.
Tego wieczoru wychodził do klubu, przeklęty piątek! Gdyby
nie to mogli by… nie Kata nie stanie mu na drodze ma jeszcze sporo czasu.
Kiedy skończył zmywać, wszedł Save w swojej piżamie i
szlafroku. Podszedł do niego i oparł się o szafkę przy zlewie. Brunet spojrzał
na niego kontem oka odkładając ostanie naczynie na suszarkę. Poczuł jak ogarnia
go fala gorąca! Save wyglądał tak zmysłowo. Zamyślony nad czymś, wpatrywał się
w podłogę, skupienie odmalowało się na jego czole cieniutkimi zmarszczkami,
jasne włosy były teraz ciut ciemniejsze niż zwykle, nasiąknięte wodą przylepiły
mu się wokół twarzy, do karku i ramion, mocząc piżamkę. Azjata wytarł tylko
ręce z pozostałości płynu do mycia naczyń.
Zaskoczony blondyn mruknął tylko cicho. Pocałunek
Arashi jeszcze nigdy nie był tak namiętny! Save poczuł się jakby to był ich
pierwszy pocałunek, w ogóle go nie poznawał. Jego ręce tak mocno ściskały go w
pasie. Boże jakie to było przyjemne. Zupełnie jakby Arashi obawiał się, że Save
mu się wymknie. O nie, nie miał zamiaru, choć trochę go przeżarło zachowanie
Arashi. Nie miał jednak odwagi odwzajemnić czegokolwiek. Może po za nieśmiałym
pocałunkiem. Save chwycił się krawędzi szafki, gdyż poczuł, że się zsuwa, a to
mogło by przerwać tę chwilę przyjemności przed wyjściem tancerza.
Ręce Azjaty zsuwały się coraz niżej. Gwałtownym gestem
Arashi rozwiązał szlafrok i rozchylił go na boki, po czym wsuną ręce w spodnie
Save, na co ten podskoczył zaskoczony! Jednak nie wyrywał się. Arashi pieścił
dłońmi jego uda i pośladki. Czuł pod palcami jak jego mięśnie napinają się pod
skórą. Nie przestawał go całować. Blondyn drgnął, gdy dłonie Azjaty delikatnie musnę
wewnętrzna stronę jego ud. Musiał mocno trzymać się szafki by nie zsunął się
pod swego kochanka. Tak bardzo nie chciał tego przerywać! Nagle Arashi przestał
zajmować się jego nogami, ku uldze i rozczarowanie ich właściciela. Rozpoił za
to koszulę Save i zaczął zsuwać się z pocałunkami w dół. Było tak gorąco! Blondyn
nie śmiał się ruszyć. Nagle brunet zrobił coś co przeraziło Save!
Obsuną mu spodnie i zaczął całować tam gdzie jeszcze
przed chwilą błądziły jego ręce. Save całkowicie zesztywnia. Usta Arashi były
takie wprawne w tym co robiły! Sam nie wiedział ile to trwało, ale zdążyło mu
się zrobić tak gorąco, tak dobrze, że miał ochotę krzyczeć. Zamiast tego z jego
ust wydobył się jęk rozkoszy, co najwyraźniej tylko zachęciło Arashiego.
Save czuł jak przechodzą go dreszcze, a jednocześnie
całe jego ciało płonęło. Nigdy jeszcze nie doświadczył czegoś takiego.
Wszystkie jego mięśnie były napięta do granic możliwości, aż bolały, a Arashi
nie przestał. Blondyn trzymał krawędź szafki tak mocno, że pobielały mu kostki
i zatrzeszczały stawy palców. Był pewien, że albo pęknie drewno albo jego
palce! Znów jęknął, ale tym razem nie mógł się powstrzymać. Nie tego było już
za dużo! Słyszał własne jęczenie, pełne rozkoszy i radości. Już od dłuższej
chwili zaciskał powieki nie będąc w stanie tego wszystkiego wytrzymać. Było mu
tak dobrze! Mimo że wszystko tak paliło. Nagle jego ciało dodarło do granicy. Jeszcze
nigdy tego nie poczuł. Słyszał, że niektórzy potrafią doprowadzić do tego sami,
on jednak nie miał na to odwagi, ale Arashi! Arashi tak! Tylko on mógł sprawić,
że jego ciało doszło do tego momentu. Poczuł ulgę! Przestał tak kurczowo
zaciskać mięśnie.
I wtedy wszystko się skończyło. Tancerz poniósł się z
klęczek, wypluł coś do zlewu i wypłukał usta. Save był tak oszołomiony, że nie
wiedział co się dzieje. Nie mógł oddychać normalnie, serce waliło mu jak
oszalałe, ale czuł taką błogą przyjemność. Arashi coś mówił do niego, chyba że
się spóźni do pracy. Save popatrzył na niego z rozmarzeniem.
Nie Arashi, nie
możesz teraz wyjść! Tak mi dobrze… Arashi nie odchodź! - pomyślał Save. Jak
niczego na świcie pragnął teraz przeżyć to jeszcze raz. I dać Arashi tyle samo
szczęścia. Tak mu było dobrze.
Arashi
wrócił tak jak zwykle nad ranem. Save choć niczego bardziej nie pragnął jak
znów go zobaczyć, zasnął. Obudził się dopiero, gdy Azjata wsuwał się do łóżka.
- Arashi… - mruknął z zadowoleniem.
- Tak skarbie? – zapytał nieco niepewnym głosem,
ziewając.
- Arashi nigdy więcej mi tego nie rób – powiedział
Save patrząc w niego jak w obrazek.
- Było aż tak źle? – zapytał z udawana obojętnością.
Jednak w jego oczach odbił się zawód.
- Arashi myślałem, że nie wytrzymam. – poskarżył się
Save. – Ale… gdybym do ciebie pojechał… przecież wiem, że pracujesz. – zaczął
nieskładnie. – Och Arashi. – Save zarzucił mu ręce na szyje i przytulił się. – Umierałem
z tęsknoty! – I nagle Arashi oświeciło. Save nie mówił o ich zbliżeniu, ale o
tym że wyszedł! Kamień spadł mu z serca, był już pewien że wyszedł z wprawy, a
przecież tak mu zależało na tym, żeby Save czuł się dobrze, by dać mu rozkosz. Blondyn
przysuną się do niego bardziej. Zupełnie jakby czegoś oczekiwał. Arashi jękną.
- Skarbie. Zasnę zanim dojedz do czegokolwiek… może
jutro przed moim wyjściem do…
- Nie! – Save natychmiast się sprzeciwił. – Nigdy
więcej mnie tak nie zostawiaj – powiedział. – Tak za tobą tęskniłem… nie
wiedziałem co ze sobą zrobić… chciałem czekać ale zasnąłem – powiedział ze skruchą.
- Głuptasie… lepiej było sobie nastawić budzik – pocałował
go w czoło. – Muszę się wyspać. Zabawimy się… może w niedzielę?
- W niedzielę? To tak nie przyzwoicie – mruknął Save
zgorszony.
- Każdy ma swoje sposoby by dzień święty świecić, ale
jeśli tak bardzo ci to przeszkadza to możemy poczekać do poniedziałku – powiedział
układając się wygodnie w jego ramionach.
- Nie, nie chcę czekać. Tylko tyle ile to konieczne – mruknął
już czując przyjemny wzrost adrenaliny. Cieszył się na tę chwilę jak dziecko na
gwiazdkę.
Hej,
OdpowiedzUsuńach rozdział cudowny, wspaniały, dlaczego tak szybko się skończył? ;] chociaż każdy rozdział jaki czytała za szybko się kończył ;] robi się coraz bardziej interesująco, czy zmierza do tego o czym myślę? Rozumiem zachowanie Arashiego, kocha Save więc boi się zrobić coś co wpłynie właśnie na Save, że ten go po tym całkowicie odtrąci.
Lubisz moje komentarze? Cieszę się bardzo, mam taką mała nadzieję, że są chociaż trochę konstruktywne ;]
Weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Przyznam szczerze, że faktycznie rozdzialiki są krótkie. Ale z drugiej strony muszę też wziąć pod uwagę czytelników którzy nie są w stanie przyswoić za dużej ilości testu na raz, zwłaszcza na komputerze. Jednak to oznacza, że Zakazany Owoc będzie dłużej dawkowany :D
UsuńJak już nie raz pisałam, Nic nie zdradzę :P Pozostaje Ci cierpliwość. Niestety teraz trochę zwolnię z publikacjami, bo zaczął się nowy semestr i powinnam wziąć się do nauki, albo przynajmniej skutecznie się oszukiwać, że to robię :P Ale postaram się zbytnio nie zwalniać tempa.
Cieszą mnie wszystkie komentarze. To znak że ktoś czyta bloga - choć pewnie jest wielu skrytoczytelników, którzy się nie ujawniają. W każdym razie zawsze przyjemnie jest przeczytać jakieś miłe słowa. Wiedzieć o tym, że praca włożona w opowiadanie (w zasadzie powieść), cieszy kogoś jeszcze.
Dzięki serdeczne i pozdrawiam.