W końcu ku
uldze Azjaty wyszli ze sklepu. Save spojrzał na niego raz jeszcze. Był dumny ze
swego dzieła. Arashi prezentował się wspaniale. Jego wszystkie wdzięki był
podkreślone w elegancki, pełen wyrafinowania sposób. Włosy miła zwiane w gustownie
i nie wyglądał już jak z marginesu społecznego. Choć z drugiej strony Save
wiedział jak bardzo Arashi czuję się spięty. Miło było by od czasu do czasu
popatrzeć na to drugie właśnie wykreowanie wcielenie Arashiego, lecz na co
dzień niech lepiej zostanie sobą.
- No to teraz się zemszczę – powiedział Azjata z
zadowoleniem.
- Najpierw pójdziemy coś zjeść – zadecydował stanowczo
Save.
- Co? O tym nie było mowy – jękną brunet.
- Wiem, ale zgłodniałem. Chodźmy, znam wspaniałe
miejsce.
- Wiesz, że jest już późno. Nie liczysz chyba na to,
że nie zdążymy do sklepu. Jak nie dziś to jutro. Nie wymigasz mi się – powiedział,
mrużąc oczy. Save przeszedł przyjemny dreszcz. Trudno było mu się przyznać
samemu przed sobą, że Arashi wydał mu się teraz niezwykle pociągający. Czy to
było zdrowe myśleć tak o nim. W nocy mogli być kochankami, mogli obdarzyć się
czułością, ale co to naprawdę dla niego znaczyło. Save sam pogubił się w swoich
myślach na temat Arashiego.
- Chodźmy – powiedział ruszając. Chwile później Arashi
do niego dołączył.
- Ale gdzie ty chcesz iść? – zapytał nagle z dziwnym
drżeniem głosu.
- Zobaczysz. Spodoba ci się – powiedział blondyn
uśmiechając się psotnie.
- Mam złe przeczucia – bąknął brunet. Save prowadził
go do nieznanej mu części centrum handlowego. Arashi natychmiast przypomniał
sobie, dlaczego ta część była mu nie znana. Tam chodzili ludzie, którzy mieli
za dużo pieniędzy. Tam samo wejście do sklepu kosztowało majątek. A Save
nieubłaganie ciągną w tamtą stronę.
- Save, zwariowałeś, przecież mnie nie wpuszcza do
takiego miejsca – powiedział skrępowany, patrząc na restaurację, do której jego
ukochany zamierzał wejść.
- Arashi, chyba się w lustrze nie wiedziałeś.
Oczywiście, że nas wpuszczą i będą skakać jakby co najmniej król do nich
przyjechał. Wyglądasz trochę jak ekscentryczny artysta milioner – powiedział
Save podpierając się pod boki i wciągać Arashiego do restauracji. Opór Azjaty
na nic się nie zdał.
- Save, nie umiem zachować się w takim miejscu.
Skompromituję się, narobię ci wstydu. – jęknął Arashi idą za nim jak
przestraszone dziecko idzie za matką.
- Daj spokój. Jestem pewnie. że się postarasz i
pokażesz na co cię stać – powiedział lekko Save po czym wybrał stolik. Był tak
zapatrzony w swojego towarzysza, że z ledwością powstrzymał się by nie podsunąć
mu krzesła.
Było z nim
coraz gorzej, żeby traktować Arashi jak kobietę. Może i byli kochankami, ale on z pewnością nie był w tym związku
kobietą – pomyślał z wyrzutem Save
wciąż patrząc na Azjatę jak w obrazek.
- Nigdy ci tego nie wybaczę – burknął brunet. Siedział
spięty jak na szpilkach. Wyglądało to, jak na gust Save, zabawnie. Nigdy nie
wiedział Arashi tak zdenerwowanego. I naprawdę pasował do niego ten strój.
- Ale kiedyś pójdziesz ze mną na obiad? – powiedział
uśmiechając się do niego.
- O zgrozo nie. Nigdy nie byłem taki zdenerwowany. Do
tego musiałeś mnie ubrać w biel… co by było gdyby coś mi spadło? – jęknął.
- Ubrudziłbyś ubranie. To wszystko – Save wzruszał
ramionami.
- Dlaczego ty mi to robisz? – jęknął znów Arashi, lecz
Save przed odpowiedzą wyratował kelner pytający o zamówienie. Azjata nawet nie
zauważył, że dostał menu natychmiast po tym jak zajęli stolik. Spojrzał na Save
z przerażeniem. Nie na pewno nie będzie wiedział co ma zamówić! Ośmieszy się i
to przy nim! Blondyn jednak uśmiechną się do niego łagodnie.
- To co zwykle, dwa razy – powiedział. Arashi jęknął jak tylko kelner odszedł.
- Ja nie zdawałem sobie sprawy kim ty jesteś – jęknął
kryjąc twarz w dłoniach.
- Arashi natychmiast przestań się zachowywać, jakby to
był jakiś wielki dramat! – burknął Save. – Ludzie patrzą – Azjata natychmiast
się wyprostował i próbował uśmiechnąć. Nie wyszło mu to naturalnie.
- Ty jesteś burżujem! Na wszystkich bogów, co ja sobie
myślałem – jęknął Arashi.
- A co miałeś sobie myśleć – oburzył się Save. – Jeśli
chodzi ci o rozstanie w tym momencie to wybij to sobie z głowy.
- Save miedzy nami jest zbyt – urwał, widząc
nadchodzącego kelnera, miał wrażenie, że jego skarb wolałby aby nikt nie
słyszał ich intymnych wyznań. Spojrzał na talerz, na którym prawie nic nie było.
Spojrzał pytająco na Save ten tylko uśmiechnął się do niego i pokazał którym
sztućcem ma się posłużyć, bo było ich tam znacznie więcej niż Arashi
kiedykolwiek widział. Azjata przyglądał się uwarzenie jak Save je, po czym nie
chcą zrobić z siebie pośmiewiska zaczął w ten sam sposób. Była tak przejęty, że
nawet nie czuł smaku potrawy którą konsumował.
- Jesteś spięty – zauważył Save uśmiechając się z
rozbawieniem.
- Dziwisz się. Nigdy nawet nie marzyłem, żeby pracować
w takim miejscu – jęknął w odpowiedzi Arashi.
- Doprawdy nie sadziłem ze masz aż tak niskie ambicje.
Trzeba to zmienić – stwierdził uśmiechając się psotnie.
- Błagam wyjdźmy stąd – Azjata znów jęknął, patrząc na
swój pusty talerzyk. Nie było trudno zjeść te małą porcyjkę, którą mu dali. Nie
rozumiał czemu bogacze tak lubili tego typu lokale, jezdnie nie było wyjątkowe,
a do tego za taki skromny posiłek płaciło się fortunę.
- Arashi, to dopiero przystawka – powiedział z
rozbawianiem Save. – Ja już poznałem sposób twojego życia, chciałem żebyś ty
poznał mój – powiedział jakby się tłumacząc. Arashi nie wyglądał na
uspokojonego. Zamilkł zupełnie.
Gdy kelner przyniósł zupę Arashi nawet tego nie
zauważył. Po prostu nie potrafił pojąć, że znalazł się w takim miejscu.
- Jak ci smakuję? – zapytał nagle Save. Przyjemnie
było patrzeć na Arashi jednak lubił też słuchać jego głosu. Nie zdawał sobie z
tego sprawy do póki ten nie zamilkł na tak długo.
- Nie, wiem… jakby bez smaku – mruknął w ogóle nie zastanawiając
się nad tym, co mówi. Save natychmiast zawołał kelnera, który zjawił się jak za
machnięciem czarodziejskiej różdżki. Blondyn surowo powiedział, że zupa Arashi
jest bez smaku. Kelner usłużnie przeprosił i obiecał ze zaraz przyniesie inną
porcją i zwróci uwagę kucharzowi. Azjata gapił się na niego mając nadziej, że
nie otworzył ust.
- Arashi, płacimy za doskonały smak i obsługę. Jeśli
coś jest źle, maja obowiązek to zmienić i ponieść konsekwencje.
- To brzmi strasznie. Stanowczo nie chciałbym pracować
w takim miejscu, to za duża odpowiedzialność – mruknął i jakby skurczył się w
sobie. Po chwili przyniesiono mu nową zupę. Azjata spojrzał na nią badawczo
spróbował i postarał się wyczuć coś więcej niż tylko przykry smak napięcia i
zdenerwowania. Gdy cała swą uwagę skupił właśnie na tym, na tym że jadł – udało
mu się jakoś zapomnieć o strachu przed sprawieniem zawodu Save. Zupa była naprawdę
smaczna! Nim się Arashi spostrzegła zjedli drugie danie i przyszedł czas na
deser. Musieli na niego trochę poczekać co zirytował Save. Prawie nakrzyczał na
przejętego kelnera. Arashi uśmiechnął się do niego, gdy obsługa przyniosła w
końcu deser głośno przepraszając panicza Sarivalda.
- Rozumiem już czemu tak się mnie bałeś na początku, czemu
bałeś się nas wszystkich – powiedział uśmiechając się przekornie. Save spojrzał
na niego pytająco. Był jednak zadowolony z faktu, że Arashi nieco się
rozluźnił. – Tu sterujesz wszystkimi i robisz co ci się żywnie podoba. Jesteś
ważny, jesteś szychą, a my, my potraktowaliśmy cię jak… i biorąc pod uwagę moją
opinię, to jak zachował się Nuriko i Kaze… musiałeś czuć się z tym okropnie.
- To była interesująca odmiana – powiedział Save
uśmiechając się tajemniczo. Arashi spojrzał na niego z lękiem.
- Czyli że co? Zamierzasz wrócił do tego życia w
luksusie i z poddanymi? – Blondyn milczał. – Ja się nie nadaję. Nie umiem żyć i
zachowywać się jak bogacz, to nie leży w mojej naturze – jęknął brunet jakby
czytając w myślach Save, który najchętniej widział by go na równi ze sobą. Nawet
gdyby miał go sam utrzymywać, chciał, by Arashi uczestniczył w życiu takim
jakie sam doświadczył. Jemu należało się wszystko co najlepsze. Nie powiedział
jednak tego głośno.
- Ale nie odejdziesz z tak błahego powodu jakim jest
różnica w ilości zer na koncie? – zapytał. Arashi chwilę milczał patrząc na
swój talerz po deserze.
- Powinienem, ale skoro chcesz. Skoro się na to
zdecydowałeś, mimo że znałeś moje życie wcześniej - mruknął. – Zrobię dla
ciebie wszystko, ale nie każ mi więcej się tak ubierać i chodzić do takich
miejsc – jęknął.
- Boski Amidamaru się boi odrobiny luksusu? – zapytał
Save prowokująco.
- To nie tak. Ja po prostu nie pasuje do takiego
życia.
- Nadajesz się wprost idealnie, tylko musisz przestać
się tak denerwować. Pamiętaj, że ekscentrycznemu bogaczowi wolno wszystko – powiedział
uśmiechając się w sposób, który rozpalił w Arashi falę pożądania. Azjata
poruszył się niespokojnie na swoim krześle.
- Czy możemy już stąd iść..? Obiecałeś mi – zaczął
nieśmiało Arashi. Save uśmiechnął się do niego przepraszająco.
- Oczywiście – powiedział wstając. Brunet był
zaskoczony, ale również wstał.
- Nie płacisz? – zapytał szeptem. Save uśmiechnął się ponownie.
Tym razem łagodnie jak do niczego nie rozumiejącego dziecka.
- Dopiszą to do mojego rachunku – machnął ręką. – Zapłacę
w wolnej chwili – dodał, po czym ruszył w kierunku wyjścia. Arashi z nieopisana
ulga poszedł za nim. Przebyli niecałą połowę drogi, gdy Save zatrzymał się w pół kroku i
zesztywniał.
- Paniczu Sarivald! – usłyszał zachrypiały kobiecy
głos. – Jak cudownie cię wiedzieć młody człowieku – dodał głos i Arashi
wreszcie dostrzegł jego właścicielkę. Byłą to kobieta mocno otyła i mimo trzech
podbródków zachowała swego rodzaju urodę. Byłą ubrana w suknię z cekinami i
obwieszona złotem i jak sądził Arashi klejnotami. Miła tego wszystkiego więcej
niż on i całe jego rodzina kolczyków razem wzięci. Nim Save zdążył się poruszyć
zamknęła go w uścisku swych ramion. A miała potężne ramiona nie tylko ze
względy na swą tuszę, była potężną kobietą. Save jęknął.
- Lady… przed chwilą jadłem – jęknął ledwo wydobywszy
z siebie głos. Kobieta go wypuściła.
- Jesteś sam? – zapytała z szerokim uśmiechem.
- Nie Lady z przyjacielem – odrzekł Save. Zerkając
nerwowo na Arashi, który miał nadzieję, że właśnie stal się niewidzialny.
- Miałam nadzieję, że może z rodzicami. Dawno żeśmy z
twoją matką nie rozmawiały. Będziesz się z nią widział w najbliższym czasie? – zapytała.
- Obawiam się ze nie.
- Och, jakie to przykre. Na pewno chciałbyś się z nią
częściej widywać – westchnęła. – Czy to ten przystojny młodzieniec jest twoim
przyjacielem? – zapytał patrzą ponad ramieniem Save na skrępowanego Arashiego.
- Tak Lady to Arashi. Arashi to jest Lady Radvil,
przyjaciółka moich rodziców – powiedział odsłaniając skrępowanego Azjatę, który
w ogóle nie miał pojęcie jak się zachować.
- Bardzo mi miło – powiedział kłaniając się w pas.
Pomyślał bowiem, że najlepiej będzie zachować się tak jak to widział na filmach
z Kraju Kwitnącej Wiśni. Żal mu się robiło na myśl, że tam są jego korzenia, a
nigdy tam nie był. Z przerażeniem czekał na reakcję kobiety.
- Ach, cudzoziemiec tak? – zapytał chichocząc
radośnie. – I wygląda jak artystyczna dusz, czym się zajmujesz drogi chłopcze? –
zapytał patrząc na Arashi wyczekująco. Azjata zerknął na Save w poszukiwaniu
pomocy.
- Arashi jest… ma doskonalę wyczucie rytmu i wspaniały
słuch muzyczny… jest…
- Och nieprawdopodobne – przerwała mu z zachwytem
kobieta. – Jest, więc muzykiem. Może zaprezentujesz nam próbkę swoich
możliwości. Save to koneser, zna się doskonale. Na czym grasz? – zapytała nie
czekając na dalsze wyjaśnienia blondyna, który pobladł słysząc to.
- Właściwe specjalizuję się w tańcu Lady, lecz uczyłem
się niegdyś grac na fortepianie. – mruknął nieśmiało Azjata próbując się
uśmiechnąć.
- Więc zagrasz coś? – zapytała z nadzieją.
- Właściwie spieszymy się Lady – zaczął Save.
- To zajmie tylko chwilkę. Kto wie może odkryję
wirtuoza muzyki? – zaśmiała się i nie czekając pociągnęła Arashiego w stronę
orkiestry. Save z drżącym sercem poszedł za nimi by to wszystko odkręcić, lecz
Lady już wszystko załatwiła i posadziła bruneta przy fortepianie.
- Kiedy my naprawdę musimy już iść – protestował Save.
- Spokojnie, cokolwiek to jest zaczeka na kogoś
takiego jak wy – powiedziała machając rękę. Arashi wyglądał na skrępowanego. Po
chwili jednak rozprostował palce i położył je na klawiaturze fortepianu. Nagle
przeciągnął dłonią po ich długości.
- Wspaniały instrument – stwierdził jak znawca. Po
chwili zaczął grać. Save z zaskoczeniem odkrył, że poznaje utwór. To było… Tak
to było „Dla Elizy” Betovena, czyste i bezbłędnie zagrane! Lady Radvil była
zachwycona.
Gdy Arashi zagrał ostatnią nutę wstał i pokłonił się
jakby był… Jakby od zawsze grał w takich miejscach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz