Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

środa, 21 listopada 2012

Rozdział XIII 2 z 4 Dla Elizy




     W końcu ku uldze Azjaty wyszli ze sklepu. Save spojrzał na niego raz jeszcze. Był dumny ze swego dzieła. Arashi prezentował się wspaniale. Jego wszystkie wdzięki był podkreślone w elegancki, pełen wyrafinowania sposób. Włosy miła zwiane w gustownie i nie wyglądał już jak z marginesu społecznego. Choć z drugiej strony Save wiedział jak bardzo Arashi czuję się spięty. Miło było by od czasu do czasu popatrzeć na to drugie właśnie wykreowanie wcielenie Arashiego, lecz na co dzień niech lepiej zostanie sobą.
- No to teraz się zemszczę – powiedział Azjata z zadowoleniem.
- Najpierw pójdziemy coś zjeść – zadecydował stanowczo Save.
- Co? O tym nie było mowy –  jękną brunet.
- Wiem, ale zgłodniałem. Chodźmy, znam wspaniałe miejsce.
- Wiesz, że jest już późno. Nie liczysz chyba na to, że nie zdążymy do sklepu. Jak nie dziś to jutro. Nie wymigasz mi się – powiedział, mrużąc oczy. Save przeszedł przyjemny dreszcz. Trudno było mu się przyznać samemu przed sobą, że Arashi wydał mu się teraz niezwykle pociągający. Czy to było zdrowe myśleć tak o nim. W nocy mogli być kochankami, mogli obdarzyć się czułością, ale co to naprawdę dla niego znaczyło. Save sam pogubił się w swoich myślach na temat Arashiego.
- Chodźmy – powiedział ruszając. Chwile później Arashi do niego dołączył.
- Ale gdzie ty chcesz iść? – zapytał nagle z dziwnym drżeniem głosu.
- Zobaczysz. Spodoba ci się – powiedział blondyn uśmiechając się psotnie.
- Mam złe przeczucia – bąknął brunet. Save prowadził go do nieznanej mu części centrum handlowego. Arashi natychmiast przypomniał sobie, dlaczego ta część była mu nie znana. Tam chodzili ludzie, którzy mieli za dużo pieniędzy. Tam samo wejście do sklepu kosztowało majątek. A Save nieubłaganie ciągną w tamtą stronę.
- Save, zwariowałeś, przecież mnie nie wpuszcza do takiego miejsca – powiedział skrępowany, patrząc na restaurację, do której jego ukochany zamierzał wejść. 
- Arashi, chyba się w lustrze nie wiedziałeś. Oczywiście, że nas wpuszczą i będą skakać jakby co najmniej król do nich przyjechał. Wyglądasz trochę jak ekscentryczny artysta milioner – powiedział Save podpierając się pod boki i wciągać Arashiego do restauracji. Opór Azjaty na nic się nie zdał. 
- Save, nie umiem zachować się w takim miejscu. Skompromituję się, narobię ci wstydu. – jęknął Arashi idą za nim jak przestraszone dziecko idzie za matką.
- Daj spokój. Jestem pewnie. że się postarasz i pokażesz na co cię stać – powiedział lekko Save po czym wybrał stolik. Był tak zapatrzony w swojego towarzysza, że z ledwością powstrzymał się by nie podsunąć mu krzesła.
 Było z nim coraz gorzej, żeby traktować Arashi jak kobietę. Może i byli kochankami, ale on z pewnością nie był w tym związku kobietą –  pomyślał z wyrzutem Save wciąż patrząc na Azjatę jak w obrazek.
- Nigdy ci tego nie wybaczę – burknął brunet. Siedział spięty jak na szpilkach. Wyglądało to, jak na gust Save, zabawnie. Nigdy nie wiedział Arashi tak zdenerwowanego. I naprawdę pasował do niego ten strój.
- Ale kiedyś pójdziesz ze mną na obiad? – powiedział uśmiechając się do niego.
- O zgrozo nie. Nigdy nie byłem taki zdenerwowany. Do tego musiałeś mnie ubrać w biel… co by było gdyby coś mi spadło? – jęknął.
- Ubrudziłbyś ubranie. To wszystko – Save wzruszał ramionami.
- Dlaczego ty mi to robisz? – jęknął znów Arashi, lecz Save przed odpowiedzą wyratował kelner pytający o zamówienie. Azjata nawet nie zauważył, że dostał menu natychmiast po tym jak zajęli stolik. Spojrzał na Save z przerażeniem. Nie na pewno nie będzie wiedział co ma zamówić! Ośmieszy się i to przy nim! Blondyn jednak uśmiechną się do niego łagodnie.
- To co zwykle, dwa razy – powiedział.  Arashi jęknął jak tylko kelner odszedł.
- Ja nie zdawałem sobie sprawy kim ty jesteś – jęknął kryjąc twarz w dłoniach.
- Arashi natychmiast przestań się zachowywać, jakby to był jakiś wielki dramat! – burknął Save. – Ludzie patrzą – Azjata natychmiast się wyprostował i próbował uśmiechnąć. Nie wyszło mu to naturalnie.
- Ty jesteś burżujem! Na wszystkich bogów, co ja sobie myślałem – jęknął Arashi.
- A co miałeś sobie myśleć – oburzył się Save. – Jeśli chodzi ci o rozstanie w tym momencie to wybij to sobie z głowy.
- Save miedzy nami jest zbyt – urwał, widząc nadchodzącego kelnera, miał wrażenie, że jego skarb wolałby aby nikt nie słyszał ich intymnych wyznań. Spojrzał na talerz, na którym prawie nic nie było. Spojrzał pytająco na Save ten tylko uśmiechnął się do niego i pokazał którym sztućcem ma się posłużyć, bo było ich tam znacznie więcej niż Arashi kiedykolwiek widział. Azjata przyglądał się uwarzenie jak Save je, po czym nie chcą zrobić z siebie pośmiewiska zaczął w ten sam sposób. Była tak przejęty, że nawet nie czuł smaku potrawy którą konsumował.
- Jesteś spięty – zauważył Save uśmiechając się z rozbawieniem.
- Dziwisz się. Nigdy nawet nie marzyłem, żeby pracować w takim miejscu – jęknął w odpowiedzi Arashi.
- Doprawdy nie sadziłem ze masz aż tak niskie ambicje. Trzeba to zmienić – stwierdził uśmiechając się psotnie.
- Błagam wyjdźmy stąd – Azjata znów jęknął, patrząc na swój pusty talerzyk. Nie było trudno zjeść te małą porcyjkę, którą mu dali. Nie rozumiał czemu bogacze tak lubili tego typu lokale, jezdnie nie było wyjątkowe, a do tego za taki skromny posiłek płaciło się fortunę.
- Arashi, to dopiero przystawka – powiedział z rozbawianiem Save. – Ja już poznałem sposób twojego życia, chciałem żebyś ty poznał mój – powiedział jakby się tłumacząc. Arashi nie wyglądał na uspokojonego. Zamilkł zupełnie.
Gdy kelner przyniósł zupę Arashi nawet tego nie zauważył. Po prostu nie potrafił pojąć, że znalazł się w takim miejscu.
- Jak ci smakuję? – zapytał nagle Save. Przyjemnie było patrzeć na Arashi jednak lubił też słuchać jego głosu. Nie zdawał sobie z tego sprawy do póki ten nie zamilkł na tak długo.
- Nie, wiem… jakby bez smaku – mruknął w ogóle nie zastanawiając się nad tym, co mówi. Save natychmiast zawołał kelnera, który zjawił się jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Blondyn surowo powiedział, że zupa Arashi jest bez smaku. Kelner usłużnie przeprosił i obiecał ze zaraz przyniesie inną porcją i zwróci uwagę kucharzowi. Azjata gapił się na niego mając nadziej, że nie otworzył ust.
- Arashi, płacimy za doskonały smak i obsługę. Jeśli coś jest źle, maja obowiązek to zmienić i ponieść konsekwencje.
- To brzmi strasznie. Stanowczo nie chciałbym pracować w takim miejscu, to za duża odpowiedzialność – mruknął i jakby skurczył się w sobie. Po chwili przyniesiono mu nową zupę. Azjata spojrzał na nią badawczo spróbował i postarał się wyczuć coś więcej niż tylko przykry smak napięcia i zdenerwowania. Gdy cała swą uwagę skupił właśnie na tym, na tym że jadł – udało mu się jakoś zapomnieć o strachu przed sprawieniem zawodu Save. Zupa była naprawdę smaczna! Nim się Arashi spostrzegła zjedli drugie danie i przyszedł czas na deser. Musieli na niego trochę poczekać co zirytował Save. Prawie nakrzyczał na przejętego kelnera. Arashi uśmiechnął się do niego, gdy obsługa przyniosła w końcu deser głośno przepraszając panicza Sarivalda.
- Rozumiem już czemu tak się mnie bałeś na początku, czemu bałeś się nas wszystkich – powiedział uśmiechając się przekornie. Save spojrzał na niego pytająco. Był jednak zadowolony z faktu, że Arashi nieco się rozluźnił. – Tu sterujesz wszystkimi i robisz co ci się żywnie podoba. Jesteś ważny, jesteś szychą, a my, my potraktowaliśmy cię jak… i biorąc pod uwagę moją opinię, to jak zachował się Nuriko i Kaze… musiałeś czuć się z tym okropnie.
- To była interesująca odmiana – powiedział Save uśmiechając się tajemniczo. Arashi spojrzał na niego z lękiem.
- Czyli że co? Zamierzasz wrócił do tego życia w luksusie i z poddanymi? – Blondyn milczał. – Ja się nie nadaję. Nie umiem żyć i zachowywać się jak bogacz, to nie leży w mojej naturze – jęknął brunet jakby czytając w myślach Save, który najchętniej widział by go na równi ze sobą. Nawet gdyby miał go sam utrzymywać, chciał, by Arashi uczestniczył w życiu takim jakie sam doświadczył. Jemu należało się wszystko co najlepsze. Nie powiedział jednak tego głośno.
- Ale nie odejdziesz z tak błahego powodu jakim jest różnica w ilości zer na koncie? – zapytał. Arashi chwilę milczał patrząc na swój talerz po deserze.
- Powinienem, ale skoro chcesz. Skoro się na to zdecydowałeś, mimo że znałeś moje życie wcześniej - mruknął. – Zrobię dla ciebie wszystko, ale nie każ mi więcej się tak ubierać i chodzić do takich miejsc – jęknął.
- Boski Amidamaru się boi odrobiny luksusu? – zapytał Save prowokująco.
- To nie tak. Ja po prostu nie pasuje do takiego życia.
- Nadajesz się wprost idealnie, tylko musisz przestać się tak denerwować. Pamiętaj, że ekscentrycznemu bogaczowi wolno wszystko – powiedział uśmiechając się w sposób, który rozpalił w Arashi falę pożądania. Azjata poruszył się niespokojnie na swoim krześle.
- Czy możemy już stąd iść..? Obiecałeś mi – zaczął nieśmiało Arashi. Save uśmiechnął się do niego przepraszająco.
- Oczywiście – powiedział wstając. Brunet był zaskoczony, ale również wstał.
- Nie płacisz? – zapytał szeptem. Save uśmiechnął się ponownie. Tym razem łagodnie jak do niczego nie rozumiejącego dziecka.
- Dopiszą to do mojego rachunku – machnął ręką. – Zapłacę w wolnej chwili – dodał, po czym ruszył w kierunku wyjścia. Arashi z nieopisana ulga poszedł za nim. Przebyli niecałą połowę drogi,  gdy Save zatrzymał się w pół kroku i zesztywniał.
- Paniczu Sarivald! – usłyszał zachrypiały kobiecy głos. – Jak cudownie cię wiedzieć młody człowieku – dodał głos i Arashi wreszcie dostrzegł jego właścicielkę. Byłą to kobieta mocno otyła i mimo trzech podbródków zachowała swego rodzaju urodę. Byłą ubrana w suknię z cekinami i obwieszona złotem i jak sądził Arashi klejnotami. Miła tego wszystkiego więcej niż on i całe jego rodzina kolczyków razem wzięci. Nim Save zdążył się poruszyć zamknęła go w uścisku swych ramion. A miała potężne ramiona nie tylko ze względy na swą tuszę, była potężną kobietą. Save jęknął.
- Lady… przed chwilą jadłem – jęknął ledwo wydobywszy z siebie głos. Kobieta go wypuściła.
- Jesteś sam? – zapytała z szerokim uśmiechem.
- Nie Lady z przyjacielem – odrzekł Save. Zerkając nerwowo na Arashi, który miał nadzieję, że właśnie stal się niewidzialny.
- Miałam nadzieję, że może z rodzicami. Dawno żeśmy z twoją matką nie rozmawiały. Będziesz się z nią widział w najbliższym czasie? – zapytała.
- Obawiam się ze nie.
- Och, jakie to przykre. Na pewno chciałbyś się z nią częściej widywać – westchnęła. – Czy to ten przystojny młodzieniec jest twoim przyjacielem? – zapytał patrzą ponad ramieniem Save na skrępowanego Arashiego.
- Tak Lady to Arashi. Arashi to jest Lady Radvil, przyjaciółka moich rodziców – powiedział odsłaniając skrępowanego Azjatę, który w ogóle nie miał pojęcie jak się zachować.
- Bardzo mi miło – powiedział kłaniając się w pas. Pomyślał bowiem, że najlepiej będzie zachować się tak jak to widział na filmach z Kraju Kwitnącej Wiśni. Żal mu się robiło na myśl, że tam są jego korzenia, a nigdy tam nie był. Z przerażeniem czekał na reakcję kobiety.
- Ach, cudzoziemiec tak? – zapytał chichocząc radośnie. – I wygląda jak artystyczna dusz, czym się zajmujesz drogi chłopcze? – zapytał patrząc na Arashi wyczekująco. Azjata zerknął na Save w poszukiwaniu pomocy.
- Arashi jest… ma doskonalę wyczucie rytmu i wspaniały słuch muzyczny… jest…
- Och nieprawdopodobne – przerwała mu z zachwytem kobieta. – Jest, więc muzykiem. Może zaprezentujesz nam próbkę swoich możliwości. Save to koneser, zna się doskonale. Na czym grasz? – zapytała nie czekając na dalsze wyjaśnienia blondyna, który pobladł słysząc to.
- Właściwe specjalizuję się w tańcu Lady, lecz uczyłem się niegdyś grac na fortepianie. – mruknął nieśmiało Azjata próbując się uśmiechnąć.
- Więc zagrasz coś? – zapytała z nadzieją.
- Właściwie spieszymy się Lady – zaczął Save.
- To zajmie tylko chwilkę. Kto wie może odkryję wirtuoza muzyki? – zaśmiała się i nie czekając pociągnęła Arashiego w stronę orkiestry. Save z drżącym sercem poszedł za nimi by to wszystko odkręcić, lecz Lady już wszystko załatwiła i posadziła bruneta przy fortepianie.
- Kiedy my naprawdę musimy już iść – protestował Save.
- Spokojnie, cokolwiek to jest zaczeka na kogoś takiego jak wy – powiedziała machając rękę. Arashi wyglądał na skrępowanego. Po chwili jednak rozprostował palce i położył je na klawiaturze fortepianu. Nagle przeciągnął dłonią po ich długości.
- Wspaniały instrument – stwierdził jak znawca. Po chwili zaczął grać. Save z zaskoczeniem odkrył, że poznaje utwór. To było… Tak to było „Dla Elizy” Betovena, czyste i bezbłędnie zagrane! Lady Radvil była zachwycona.
Gdy Arashi zagrał ostatnią nutę wstał i pokłonił się jakby był… Jakby od zawsze grał w takich miejscach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz