Mam nadzieję, że tego rodzaju prezent ucieszy czytelników, mimo że odcinek króciutki.
Save obudził pojedynczy promień słońca, który przekradł
się do pokoju przez szczelinę miedzy zasłonami. Przez chwilę blondyn nie
wiedział gdzie jest. Pamiętał, że był w raju, gdy zasypiał. A może to nie był
raj, może to było samo dno piekła, było przecież tak gorąco. Ale przecież nie
był sam. Był z nim tu ktoś jeszcze, gdziekolwiek to było. Save westchnął. Na
chwilę znów przysnął.
Arashi
poczuł jak ktoś gładzi go po policzku, mruknął z zadowoleniem i spał dalej. Dotyk przeniósł się na szyję. Azjata wzdrygnął
się bo miał tam łaskotki, po za tym muskały go same opuszki palców. Dłoń znów
się przesunęła, po jego ramieniu i daje zsuwała się w dół. Arashi poczuł jak
czyjeś ciało się do niego przysuwa, czuł jego ciepło. Odruchowo wyciągną ręce i
obiją to ciało. Znów poczuł dłoń na policzku. – Arashi, kim ty jesteś? - usłyszał
delikatny, gładki szept. Uniósł powieki i spojrzał w niebieską toń oczu anioła.
Uśmiechnął się krzywo i przytulił do niego mocniej. Właśnie tak wyobrażał sobie
raj, choć w ostatecznym rozrachunku w niego nie wierzył. Poczuł na policzku
nieśmiały pocałunek. To rozbudziło go ostatecznie. Tylko jedna osoba całował go
w ten sposób.
- Skarbie… - mruknął uśmiechając się do Save. Przez
chwilę wydało mu się, że na twarz blondyna wykwitł rumieniec i skrępowanie, a
nawet zażenowanie. Jakby chciał zapytać „co ja tu robię?”. Save próbował się
nawet uśmiechnąć, wiedział przecież, że sprawcą jego wczorajszego szczęścia był
właśnie Arashi. Ale w tym tkwił problem, że to był właśnie Arashi. Azjata
jednak nie przejmował się jego skrępowanym, przewrócił go na plecy i nakrył
własnym ciałem zaczął delikatnie całować jego twarz. Czuł jak Save drży pod
nim. Brunet podniósł się na rękach i spojrzał na swojego kochanka z wysokości. –
Nadal jesteś taki przestraszony, gdy okazuję ci swoją miłość – mruknął, po czym
położył się obok Save. Blondyn już po chwili przywarł do jego ramienia.
- To nadal jest chore, my obaj jesteśmy… – westchnął
nie kończąc, Arashi i tak widział co miał na myśli.
- Żałujesz tego co się wczoraj stało? – zapytał Azjata.
– Zrozumiem jeśli zechcesz wrócić do modelu przyjaźni… albo w ogóle…
- Nie! - przerwał mu natychmiast Save. – Nie możesz
mnie teraz opuścić. – stwierdził. – Nigdy mnie już nie opuścisz, prawda? – zapytał
tuląc się i ściskając jago ramię.
- Dla ciebie skarbie, wszystko – powiedział Arashi.
Chwilę leżeli w milczeniu. – Skarbie – zaczął Arashi głaszczą jego jasne włosy.
– Kiedy chcesz znowu… może tym razem zamienimy się miejscami? – zaproponował.
- Arashi – Save
poniósł się na łokciach i spojrzał na Azjatę. Policzki mu płonęły. – Ja… musze…
daj mi trochę czasu… muszę to sobie jakoś poukładać – mruknął zmieszany. Przez
twarz Arashi wyraźnie przekradł się zawód.
- Dobrze skarbie – powiedział siadając i całując Save
delikatnie w czoło. – Co tylko zechcesz.
Ojeju to było takie słodkie ;_; Wzruszyłam się i nie wiem co mam napisać dalej więc może skończę ten komentarz, bo wyjdę zaraz na bezmózgie stworzenie :D
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńniespodzianka mikołajkowa wspaniała, a mi Mikołaj zrobił psikusa, bo dopiero dzisiaj odzyskałam internet...
rozdział króciutki, ale słodki, wspaniały ich wspólny poranek, Arashi szczęśliwy, Save trochę zażenowany, no niech do niego w końcu dojdzie, że to Arashi jest tym jedynym....
Weny, weny....
Pozdrawiam serdecznie Basia