Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

wtorek, 14 lutego 2017

Rozdział XXVIII - Serce nie sługa.

Nie betowane

_________________________________________________________________________________

  Arashi nie uczestniczył w samej uroczystości pogrzebowej. Jednak poza tym wiernie wspierał swego ukochanego i ratował jego matkę z opresji oraz przed popełnieniem jakiejś gafy. W sumie wszystko trwało krócej niż się spodziewali, zwłaszcza, że okres żałoby został brutalnie przerwany przez wtargnięcie na scenę Cecily.
Blondynka cudem tylko wróciła z Hiszpanii. Wścieła i nieszczęśliwa. Obwiniała o to co ją spotkało cały świat, choć powinna tylko siebie. Save zdążył już o niej zupełnie zapomnieć, a ona znów weszła wysokimi butami między niego a Arashiego. Trudno było powiedzieć, który z nich był bardziej wściekły z tego powodu. Jednak to Save przemknął się do sypialni Azjaty, wymawiając się lękiem przed tym, że może go odwiedzić nie doszła narzeczona. Jego wizyta tam skończyła się w wiadomy sposób. Rano jednak obaj stracili dobry nastrój, gdy Cecily przy śniadaniu stanowczo zażądała by Save się z nią ożenił. Blondyn oczywiście odmówił. A prze to, że Cecily zniknęła na kilka miesięcy z tajemniczym Antonio, odmowa Save nie została prze nikogo potraktowana jako nie takt towarzyski.
- Sophii, może byś mnie poparła – Cecily zwróciła się do matki Save szukając u niej wsparcia. Jednak nie wiedział o tych wszystkich tajemnicach jakie dzieliła ona z Arashim. Delikatna twarz kobiety nic nie wyrażała, gdy smukła dłoń podniosła do ust filiżankę. – Jesteśmy zaręczeni, powinien w końcu dopełnić obietnicy – zażądała. Jasne oczy wdowy podniosły się na nią. Kobieta chwilę przyglądała się blondynce.
- Cecily, nie sądzisz chyba, że cię poprę po tym jak porzuciłaś mojego jedynego syna na rzecz jakiegoś podejrzanego Latynosa? – powiedział spokojnie. Cecily zatrzęsła się ze złości.
- Ale… - dziewczyna chwilę się wahała. – Nie chciałem tego mówić przy wszystkich i to w takiej chwili. Ale jestem w ciązy. Save… - dalsze jej słowa utonęły we wrzawie jaka się podniosła. Wdowa Sarivald uciszyła ją wstając. Jej spojrzenie było chłodne i stanowcze.
- Jesteś niezwykle nietaktowna moja droga – skwitowała po czym machnęła na nią ręką. – Ty i Save za mną. – Powiedziała głosem nie znoszącym sprzeciwu, po czym jej spojrzenie padło na Arashiego. Chwilę nad czymś myślała. – Arashi, ty też. Przydasz mi się jako osoba postronna – dodała.
Osoba postronna? Nie ma bardziej zaangażowanej w tą cała szopkę Cecily osoby niż Arashi. Pomyślał Save, nadal będąc pewnym, że jego matka nie ma pojęcia o ich związku. Po za tym był jej bardzo wdzięczny za to, że będzie miał wsparcie w postaci ukochanego.
Całą czwórka opuściła jadalnie, przenosząc się do salonu gościnnego. Oczywiście cała reszta gości natychmiast znalazła się pod drzwiami podsłuchując.
- Save musi się ze mną ożenić – upierała się Cecily. Dwie pary niebieskich oczu patrzyły na nią chłodnio, z powątpiewaniem. – Tak nakazuje przyzwoitość. Jeśli zrobił dziecko powinien zaopiekować się nim i jego matką – Save i Sophia Sarivald nadal milczeli.
- Cecily, czy ty słyszysz sama siebie? – zapytał Arashi. – Wybacz, ale chyba nie sądzisz, że uwierzymy, że z tym jak mu tam… Antonio przechadzałaś się plażą wśród szumu fal i na tym polegała cała wasza znajomość nim się dowiedziałaś, że jest biedny jak mysz kościelna? – Cecily zgromiła go wzrokiem. Jednak wdowa posłała mu ciepłe spojrzenie.
- Naprawdę cenie sobie w tobie to Arashi, że nie poddajesz się konwenansom i potrafisz trafić w samo sedno sprawy – przyznała.
- Jesteś bezczelny! – zawyła Cecily podrywając się z fotele i całkowicie ignorując matkę Save. – Jak śmiesz zarzucać mi coś takiego? – dodała wściekle, gotowa w każdej chwili rzucić się na niego z pazurami.
- Wybacz mi Cecily, ale znam się na kobietach i ich sztuczkach. Poza tym pamiętam jak to było przy naszym pierwszym spotkaniu i nie uwierzę, że mogłaś spędzić z przystojnym i jak sądziłaś bogatym mężczyzną pół roku i zachować cnotę – stwierdził.
- Jak śmiesz porównywać mnie do dziwek, z którymi sypiasz! To dziecko jest jego! Wiem to! – wrzasnęła. Arashi uśmiechnął się tylko.
- A jaki masz na to dowód. Wyobraź sobie, że równie dobrze mógłbym być ojcem ponad setki, ale ku rozpaczy wielu młodych kobiet jest to nie możliwie. To ludzka rzecz mylić się. Tak więc może i tobie się to zdarzyło. Pamiętaj, że nie było cię prawie pół roku. A z tego co mnie uczyli na biologii w tym okresie ciąży powinno to już być widać. Chyba, że wpadłaś później – zauważył. Cecily wydała się nieco zbita z tropu. Przez chwilę wyglądała jakby mała się rozpłakać. Jednak szybko wróciła do siebie.
- Wiem, że to dziecko jest Save. – wycedzała przez zaciśnięte zęby. – Ciąża mojej matki była nie wielka, więc moja też taka jest – dodała.
- Daj, spokój, myślisz, że nie widziałem…
- Wystarczy Arashi – przerwała wdowa Sarivald. – Faktycznie w rodzinie Cecily nie widać tego tak bardzo. Jednak to niezmienna faktu, że nie możemy mieć pewności co do ojcostwa Save. Nie masz żadnego prawa żądać by się z tobą ożenił. Chyba, że dziecko rzeczywiście okaże się jego. Wtedy porozmawiamy – zakończyła stanowczo wstając. Po czym udała się w stronę swoich pokoi. Cecily spojrzą wyzywająco na Save i Arashi.
- Dopnę swego. Zobaczycie. Ten bachor jest twój, Save. I będziesz mi musiał zapłacić za udręki jakich mi przysporzył.– powiedziała unosząc podbródek w parodii dumnego gestu. Po czym wyszyła opuszczając dom Sarivaldów.
Save jęknął.
- Na boga Arashi, nie chcę się żenić, a już z pewnością nie z nią – powiedział wtulając się w ramię ukochanego.
- Spokojnie skarbie, nie będziesz musiał. To dziecko nie jest twoje – powiedział pewnie. Był przekonany, że maleństwo rozwijające się pod znienawidzonym sercem Cecily nie ma w sobie nawet części Save. Jednak jego pewność nieco się zachwiała, gdy po trzech miesiącach Cecily urodziła, pięknego chłopca o niebieskich oczach i delikatnych blond włoskach. Wyglądnął zupełnie jak maleńki Save, jakiego Arashi pamiętał ze zdjęcia.
Poród Cecily nie należał do lekkich i przyjemnych. Został więc na dłużej w szpitalu, synek wraz z nią. Zażądała by Save ją odwiedził i zobaczył swojego syna. Oczywiście nie wybrał się do niej sam. Towarzyszyła mu matka i Arashi.
- Patrz, to twój syn. Nie możesz dłużej zaprzeczać – zaczęła na wstępie. Save nawet nie miał ochoty oglądać maleństwa. Za to Arashi i Sophia spokojnie podeszli do łóżeczka.
- Fakt, jest podobny. Ale kolor oczu i włosy mógł odziedziczyć po matce, nieprawdaż? – powiedział Arashi spoglądając na Cecily, która bez makijażu wyglądał gorzej niż źle.
- Takiś mądry – prychnęła. – No to niech zrobi badan DNA. Zobaczymy kto ma rację. Jeśli Save jest ojcem to się ze mną ożeni – stwierdziła dumna z siebie.
- Nic z tego – sprzeciwił się Save stanowczo. – Nie zamierzam w żaden sposób udowadniać jak doszło do naszego zbliżenia i że nie było to moją wolą. Tym bardziej nie zamierzam spędzić z tobą reszty życia. Jeśli dziecko okaże się być moje mogę ci co najwyżej płacić alimenty. O ślubie zapomnij, latawico! – powiedział twardo po czym wyszedł. Cecily gwałtownie skoczyło tętno, zaś Arashi szczęka opadła w dół. Nigdy nie spodziewałby się po Save takiej przemowy.
Chwilę później został jednak wyrzucony na korytarz przez stado pielęgniarek. I zmuszony do tego by się pozbierać.

Miesiąc później Save został oficjalnie tatą. Testy potwierdziły jego ojcostwo. Oczywiście Cecily zażądała horrendalnie wysokich alimentów. Na co rzecz jasna Save się nie zgodził. Wynajął adwokata i w cała sprawę wmieszał się sąd. Arashi nie poznawał swojego ukochanego, gdy chodził z nim na rozprawy. Tak pewnego siebie, zdecydowanego i silnego Save jeszcze nie znał. Ale podobała mu się ta przemiana. Podejrzewał, że sam Save nawet togo nie zauważa i że ma to związek ze śmiercią jego ojca. W końcu Save zawsze czuł się przez niego tłamszony i zdominowany. Teraz, tak jak jego matka, zyskał w końcu wolność i mógł w pełni rozwinąć skrzydła. W końcu zacząć być sobą.
Wydawać by się mogło, że tylko udowodnienie Cecily, że dziecko zostało poczęte pod przymusem, gdy Save był odurzony lekami mogło by zapewnić mu zwycięstwo, jednak stało się inaczej. Może to za sprawą tajemniczej koperty, którą Kaze dobrodusznie podrzuciła sędzinie, bez wiedzy i zgody Arashiego, nie mówiąc już o Save. W każdym bądź razie po rozprawie Amidamaru, przy okazji występu miał miłą kolacyjkę z panią sędziną, zaś duma ani portfel Save nie ucierpiały.
Cecily zgrzytając zębami musiał pogodzić się z porażką.
Chłopiec został zaś ochrzczony Save, gdyż jego matka nie miała lepszego pomysłu na imię dla dziecka. A że ojcostwo imiennika zostało potwierdzone nosił on także i jego nazwisko. Inne niż matka.
- Żal mi tego chłopca – stwierdziła kiedyś Tora, gdy Save i Arashi wpadli na herbatę. – Nie dość, że ma matkę jaką ma, to jeszcze będzie musiał znosić te wszystkie zaczepki w szkole. Będą mu wyrzucać tą cała historię – stwierdziła.
- Nic mu nie będzie – skwitował Save.
- Skarbie jak możesz, to twój syn? – sprzeciwił się Arashi.
- To syn Cecily – uciął szorstko Save. Wszystkie rozmowy na temat juniora kończyły się w ten sposób. Save nie życzył sobie rozmów o nim. Wystarczyło, że musiał się nim zajmować w weekendy, w tygodniu chciał o nim po prostu zapomnieć. Choć faktem było, że to raczej Arashi zajmował się dzieckiem. I był tym wprost zachwycony.

***

Kolejne dwa lata były spokojne choć nie obyło się bez niespodzianek. Arashi i Save nie rozstawali się już i nie schodzili ponownie, czego nie można było powiedzieć o Kaze i Nuriko. Neko i Uki pozostali parą i wyglądało na to, że nią pozostaną przez dłuższy czas. Nie mówiąc już o tym, że ku uciesze dziewczyny na lokalnym uniwersytecie powstał kierunek artystyczny, na który się dostała i nawet została poparta przez rodziców. Okami w końcu podjął decyzję, porwał Torę i zapożyczył się by kupić dla nich dom. W rezultacie mieli piękny ślub w kameralnym gronie przyjaciół, w białej altance ogrodowej. Teraz zaś spodziewali się pierworodnego potomka. Arashi zaś szalał z radości na wieść, że zostanie ojcem chrzestnym. Co nie zmieniało faktu, że co weekend z radością opiekował się rosnącym jak na drożdżach juniorem. Świata po za nim nie widział… przynajmniej w chwilach, gdy mógł sobie na to pozwolić. Dwulatek całkowicie wdał się w ojca, dziedzicząc nie tylko jego wspaniałą powierzchowność, ale i bystrość, inteligencję i chęć do nauki. Save także udało się znaleźć z nim wspólny język, gdy odkrył z jaką chęcią dziecko się uczy. I chyba tylko dzięki interwencji Arashi, gdy chłopczyk nauczył się już czytać i pisać nie został zmuszony do lektury historii psychologii, która Save traktował jak biblię.

***

- Arashi wróciłem! – zawołał Save wchodząc do mieszkania. Już w windzie czuł wspaniały zapach obiadu. A że był głodny jak wilk ślinka już mu ciekła na specjały Arashiego. Zdejmując buty Save po raz kolejny pomyślał, że to prawdziwy dar mieć bruneta przy sobie. Nie dość, że to najwspanialsza istota jaką tylko mógł pokochać, to jeszcze zajmuje się domem jak przykładna żonka i naprawdę to lubi.
Save ciekawie wszedł do kuchni. Azjata oczywiście zajmował się obiadem. Zerknął na niego przez ramię i posłał ten swój nie odparty uśmiech.
- Zaraz będzie gotowe skarbie – powiedział podnosząc łyżkę z pachnącym apetycznie sosem – Chcesz spróbować? – zapytał odwracając się do blondyna. Niebieskie oczy Save zaświeciły się radośnie i natychmiast był przy nim. Posmakował ofiarowanego mu sosu.
- Arashi… - mruknął z zadowoleniem. – Wpadnę przez ciebie w nałóg. I się roztyje – stwierdził. Arashi objął go w pasie i przyciągnął do siebie.
- Na reszcie. Im więcej ciała do kochania tym lepiej – powiedział po czym zlizał kropelkę sosu z kącika jego ust. Save zamruczał z zadowoleniem.
- Arashi, kupiłem wino. Napijemy się do obiadu? – zapytał z tajemniczym uśmieszkiem. Arashi chwilę na niego patrzył zaskoczony.
- Czy wina nie pijemy tylko na specjalne okazje? – zapytał. Save pogłaskał go po policzku.
- Mamy specjalną okazję. Myślisz, że nie wiem czemu dziś jemy spaghetti? – odrzekł.
- Skarbie, więc pamiętałeś rocznicy naszego spotkania? – Arashi rozpromienił się jak słoneczko.
- Oczywiście, że pamiętałem, ale chyba coś kipi… - zauważył. Arashi jęknął, wypuścił go z objęci i zajął się podskakującym garnkiem. Po jakimś czasie zjedli obiad, opróżnili butelkę wina i rozpamiętują pierwszy rok swojej znajomości powlekli się do sypialni, porzucając po drodze ubrania. Całując się namiętnie opadli w pościel. Chwilę wymieniali się pocałunkami i wzajemnym dotykiem. Dłonie Save wkradały się pod pozostałą cześć garderoby Arashiego i na odwrót. Nagle Azjata podniósł się na rękach i spojrzał na Save. Uśmiechnął się lekko, ciepło.
- Pamiętam skarbie jak zaczynaliśmy, jak obawiałeś się mojego dotyku, mojego spojrzenia…
- To było po to żeby zaostrzyć twój apetyt – stwierdził wesoło Save przyciągając go znów do siebie. Od śmierci ojca stał się dużo śmielszy. Jakby przestał się bać, że zostaną złapani na gorącym uczynku. Jednak wciąż nie pozwalał na okazywanie czułości przy innych. Nawet Tora, która często u nich gościła nigdy nie widziała by się całowali czy choćby przytulali.
- Tak go zaostrzyłeś, że nieomal nie zakrztusiłem się przy konsumpcji – powiedział z uśmiechem Arashi. – Mam dla ciebie niespodziankę – dodał tajemniczym szeptem, po czym delikatnie ugryzł w ucho. Podniósł się i otworzył szufladę stolika nocnego. Wyciągnął z niej długą, czarną, atłasową szarfę. Save spojrzał na niego zaskoczony. Uśmiech Arashi poszerzył się natychmiast.
- Zawiążę ci oczy, skarbie – wyjaśnił znów się do niego przysuwając.
- Oczy? Po co? – zdziwił się Save siadając. Arashi pochylił się ku niemu i delikatnie pocałował szyję.
- Spodoba ci się, zobaczysz – mruknął po czym wprowadził swój zamiar w czyn.
- Arashi to jest chore…
- Zawsze to mówisz a potem ci się podoba – przerwał mu Azjata, po czym delikatnie pocałował. Zdezorientowany Save nie zdążył oddać pocałunku. Wyglądał na zawiedzionego z tego powodu, więc Arashi pocałował go jeszcze raz.
- Arashi to… - wziął głęboki wdech. – To okropne uczucie nie widzieć cię… tego co robisz, co zamierzasz… czuję się bezbronny – powiedział. Nagle wśród ciemności pojawiły się ciepłe dłonie Azjaty, błądzące po jego ciele. Save mimowolnie przeszedł dreszcz. – Arashi… - szepnął.
- Wiedziałem, że ci się spodoba – powiedział po czym delikatnie go położył. Chwilę pieścił z czułością prawie nagie ciało, wsłuchany w ciche pomruki zadowolenie, które wymykały się z ust kochanka. Po chwili gładząc jego ręce pociągnął je w górę poduszki. Rozprostowując palce Save poczuł, że sięga ramy łóżka. Arashi chwilę gładził jego dłonie, nadgarstki… Po czym nagle coś kliknęło i Save poczuł miękki materiał na nadgarstkach zamiast dłoni Arashiego. Szarpnął rękoma odruchowo i jego obawy potwierdziły się. Był przykuty do łóżka.
- Arashi! Na boga Arashi, co ty znowu wymyśliłeś? – jęknął szamocząc się.
- Ciiiiii… - usłyszał spokojny głos kochanka i chwilę późnej poczuł jego dłonie na bokach, po nich pojawiły się miękkie usta całujące jego brzuch. Save odchylił głowę w tył i westchnął cicho.
- Arashi, czemu mnie więzisz? – wymamrotał w końcu.
- Skarbie, spokojnie. Będzie przyjemnie obiecuję. Ufasz mi, prawda? – usłyszał głos bruneta.
- Ufam ci, ale to nie powód żeby dać się oślepić i związać. Na boga Arashi co ty znów wymyśliłeś? – jęknął Save rozpaczliwie.
- Skarbie – mruknął Arashi znów całując brzuch Save. Ciało blondyna wygięło się z przyjemnością, z ust padł jęk zadowolenia. – Widzisz, przyjemnie, będę z tobą cały czas nie masz się o co obawiać – dodał wracając do pieszczot.
Gra wstępna nie skończyła się tylko na pocałunkach i dotyku. Arashi do swego repertuaru dodał jeszcze kolejno piórko, kostkę lodu, wosk z palącej się świeczki i kwiat róży. Jęki i westchnienia Save były przepełniony rozkoszą i zniecierpliwieniem. To była ich najdłuższa gra wstępna. Save czuł jak płonie, a Arashi wciąż tylko go głaskał, łaskotał i delikatnie całował. W końcu z radością poczuł, że Azjata zdejmuje mu bieliznę. Pragnął tego już chyba od kilki godzin.
Jednak jak na złość nawet dotyk Arashi gdzieś zniknął po tym jak Save został nagi. Chwilę czekał, po czym ogarnęło go przerażenie wymieszane z niemożliwym do zniesienia podnieceniem.
- Arashi… Arashi, na co czekasz. Proszę, zrób to w końcu – jęknął.
- Skarbie… - odezwał się przejęty głos Arashi. – Jesteś teraz taki… piękny. Tak idealny, ponętny i seksowyny – mruknął.
- Na boga Arashi, powiesz mi to później. Teraz się pospiesz, błagam – jęknął wijąc się w więzach. Poczuł ruch w nogach… Chwilę znów czekał napięty z pożądania i tęsknoty. W końcu dłonie Arashi pojawiły się ponownie. Na kostkach, po woli zaczęły się przesuwać w górę, zaraz po nich pojawiły się usta Arashi, które podjęły tę samą wędrówkę, doprowadzając Save do wrzenia. Jęknął głośno.
- Arashi, proszę… - nie spostrzegł nawet kiedy te słowa opuściły jego usta. Czuł nieznośnie pulsowanie w podbrzuszu, słodkie mrowienie ogarniające całe ciało i straszliwe gorąco. Gdy poczuł usta Arashi na swej męskości z trudem powstrzymał się by nie krzyknąć z rozkoszy, ale to wciąż było za mało by przynieść ulgę rozgorączkowanemu ciału. Wił się i powtarzał imię kochanka jak oszalały. Nie słyszał nawet własnych słów, liczyło się tylko to co robił Arashi. Nagle dłonie i usta Azjaty podjęły dalszą wędrówkę w górę. Save jęczał błagając o więcej. Gdy język Arashi zatańczył wokół jego sutka Save westchnął rozpaczliwie, rozchylając nogi na boki, by wpuścić między nie tego którego pragnął najbardziej. W następnej chwili zaciskał je mocno wokół bioder Azjaty czując na ciele jego gorącą i gotową męskość. Westchnął nie mogąc się doczekać.
Gdy w końcu nadeszła ta upragniona chwila, a krzyk Save utoną w ustach Arashiego...
Na nocnej szafce coś się poruszyło. Wyciszony dźwięk telefonu i tak nie pomógł. Urządzenie burcząc od wibracji na blacie i przesuwając się po niej po woli nie dawał za wygraną, oznajmiając że ktoś dzwoni. Spod kołdry wyłoniła się męska dłoń i po omacku zaczęła szukać natrętnego urządzenia. Po chwili wynurzyła się druga łapiąc tą pierwszą.
- Zostaw… - zamruczał delikatny głos pod kołdrą. Mniejsza i jaśniejsza rączka pociągnęła tę ciemniejszą i bardziej muskularną.
- To może być coś ważnego – jęknął drugi głos, gdy dłoń w końcu odnalazła burczące urządzenie. Ręce z telefonem zniknęły pod kołdrą. – Tak…?
- Arashi, zbieraj dupę z łóżka i na sesję zdjęciową – odezwał się kobiecy głos w słuchawce.
- Jaką znowu sesję zdjęciową? – zapytał sennie Arashi…
- Załatwiłam ci prace modela. Niczym się nie przejmuj, masz tylko ładnie wyglądać, resztą zajmę się ja – odrzekła Kaze niezwykle z siebie zadowolona.
- Ale miałem mieć dziś wolne – jęknął Azjata patrząc pod kołdrą na coraz mniej zadowoloną z tego fakty minę Save.
- Przecież nie możesz przez cały dzień posuwać swojego blondasa. Marsz pod prysznic i do mnie. Bo będę nie przyjemna – zagroziła, po czym nie czekając na odpowiedź rozłączyła się.
- Skarbie… - zaczął Arashi ostrożnie.
- Słyszałem to małpę, pozdrów ją ode mnie i powiedz, że najlepiej nam jest jak posuwasz mnie dwudziestą piątą godzinę z rzędu – burknął Save.
- Oj skarbie, zrobiłeś się wulgarny – stwierdził Arashi całując go w czoło i siadając.
- Zniżam się tylko do jej poziomu – Save usiadł także. – Arashi… - zaczął po chwili przymilnym tonem, przytulając się do pleców ciemnowłosego i wodząc palcem po jego ramieniu. – Może raz przed wyjściem? – zapytał zaczynając go delikatnie całować i pieścić dłonią.
- Save, wiesz że powinienem się spieszyć – jęknął.
- Arashi… - Save się nie poddawał robiąc smutną minkę i nie przestając krążyć rączką po intymnych i wrażliwych sferach ciała kochanka.
- No dobrze, ale to będzie szybki numerek – mruknął Arashi obejmując go i kładąc się z powrotem z ukochanym w ramionach.
Pół godziny później Arashi stawił się przed Kaze, która była wściekła, że kazał jej tyle na siebie czekać. Ale Arashi i tak nie przestawał się uśmiechać z zadowoleniem.
- Kaze tylko ty mogłaś wpaść na taki pomysł. Teraz będę kojarzony jeszcze gorzej jak króliczki playboya – burknął Arashi prZebierając się do sesji zdjęciowej w bieliźnie… erotycznej bieliźnie.
- Przestań. Świetnie się do tego nadajesz. Jesteś symbolem seksu w tym mieście, a my dostaniemy procent od sprzedaży – stwierdziła Chinka patrząc na niego jak wygłodniała wiewiórka na kupkę orzechów. Arashi westchnął rozpinając spodnie.
- Mogłabyś okazać mi choć tyle szacunku i się odwrócić. – stwierdził.
- Arashi jakbyś mnie nie znał – Kaze uśmiechnęła się szeroko rozsiadając się jak prze telewizorem.
- Właśnie dlatego przypominam ci o tak naturalnych odruchach. Jakby ci nie wystarczyło, że będę paradował w bieliźnie dla fetyszystów – warknął trzymając rozpięte spodnie na biodrach.
- Arashi, przyjemności nigdy za wiele. No już jak się dobrze spiszesz może załatwię ci pracę striptyzera na wieczorach panieńskich – stwierdziła nie przestając się mu wygłodniale przyglądać.
- Obejdzie się – burknął Arashi rozglądając się za czymś czym mógłby się okryć. W końcu znalazł szlafrok w którym miał przejść z przebierany na miejsce zdjęć. Założył go i dopiero potem zdjął spodnie i swoją bieliznę.
- Myślisz, że wywiniesz się w ten sposób – powiedział dziewczyna wstając. Wyciągnęła z ręki Arashiego fikuśnie okrycie najbardziej ją interesującej części jego ciała, akurat gdy był na najlepszej drodze by ją założyć. Po chwili pchnęła mężczyznę na ścianę i wsunęła dłoń pod szlafrok. – Arashi, ty ogierze… - mruknęła klejąc się do niej.
- Kaze, to nie jest miejsca, ani czas… w ogóle daj mi w końcu spokój. Kupcie sobie z Nuriko jakąś zabawkę, na przykład nakładkę wibrującą albo coś – jęknął próbując ją od siebie delikatnie odsunąć. – Ja jestem w poważnym związku – sprzeciwił się, gdy jej dłoń powędrowała po jego ciele niżej.
- Arashi, dawno tego z tobą nie robiłam. Wiem jaki potrafisz być namiętny. Postaraj się – mruknęła dosięgając jego męskość. Arashi jęknął sfrustrowany.
- Co ja samiec rozpłodowy jestem – warknął wyciągając jej rękę spomiędzy swoich nóg. – Nie będę się z tobą pieprzył za każdym razem jak sobie przypomnisz, że masz na to ochotę. Nie jestem dziwką…
- Mam zapłacić ci za seks? Nie wystarczy, że masz dzięki mnie dobrze opłacalną pracę? – zapytała mrużąc oczy.
- Dobrze wiesz, że poradzę sobie bez twojej pomocy. Przestań w końcu traktować mnie jak wibrator – warknął Arashi. Kaze patrzyła na niego jakby zaraz miała wybuchnąć wściekła. Zamiast tego nagle do jej oczu wkradł się smutek i dziewczyna wtuliła się w pierś Arashi.
- Ty naprawdę togo nie widzisz, idioto – westchnęła. – Chcę uprawiać z tobą seks bo cię kocham. Nie dlatego, że masz największego wacka jakiego w życiu czułam, i nie dlatego że potrafisz się nim świetnie posługiwać, choć to nie wątpliwie wzmacnia doznania. Musiałeś się zakochać idioto w jakimś blond pedziu – fuknęła.
- Nie mów tak o Save… - Arashi zdołał tylko tyle powiedzieć. Po dłuższej chwili, gdy Kaze wisiała na nim tuląc się do jego piersi westchnął. - A co z Nuriko, do niego nic nie czujesz?
- On jest na drugim miejscu. Jest bardziej jurny niż ty, ale nie ma takich gabarytów – stwierdziła.
- Czyli jednak chodzi ci tylko o seks… - burknął Arashi odsuwając ją od siebie. Kaze uśmiechnęła się niewinnie.
- Na pewno nie masz ochoty na szybki numerek? – zapytała.
- Mam, ale nie z tobą – powiedział. Kaze spojrzała na niego z wyrzutem.
- Wiesz, gdzie można kupić tą nakładkę…?

***

Arashi pogładzić plecy Save niemal z czcią, tak jak czynił to zawsze, po czym pocałował czule jego złote loki. Save zamruczał w odpowiedzi z zadowoleniem. I powiercił się na jego piersi szukając wygodniejsze pozycji. Chwilę jeszcze leżeli otoczeni tylko ciepłem swych ciał.
- Skarbie… - zaczął nagle Arashi. Chichy pomruk był świadectwem tego, że Save jest gotów go słuchać. – Może… może powinniśmy jej o nas powiedzieć? – zapytał Save natychmiast zerwał się siadając gwałtownie. Spojrzał na Arashi jakby właśnie obudził się na kacu i stwierdził, że leży z obcym w łóżku nie wiedząc co zaszło poprzedniej nocy.
- Niby komu? – zapytał ostrożnie.
- Twojej matce. Chyba jej się prawda należy – westchnął Arashi czując, że nic z tego nie będzie a na dodatek Save się na niego obrazi.
- No chyba oszalałeś. Myślałem, że ją lubisz a ty chcesz ją zabić z tak głupiego powodu – prychnął Save z właściwą sobie wyższością.
- Kilkuletni związek nazywasz głupim powodem, tak? – Arashi westchnął. – Save, ona ma prawo wiedzieć.
- Nie! – sprzeciwił się ostro Save. – Przestań moja matka to tradycjonalistka. Nie przeżyje faktu, że jej jedyny syn sypia z facetem.
- Może, gdyby przedstawić jej to w odpowiedni sposób…
- Nie ma odpowiedniego sposobu! Poza tym jak to wyjdzie na jaw, jak ona się dowie mogę pożegnać się z majątkiem. Dobrze wiesz, że nie umiem żyć jak ty. Chleb i woda mi nie wystarczą – warknął Save tonem wskazującym na to, że dyskusja skończona.
- Daj spokój z tym majątkiem. Przecież wiesz, że macie długi. Pewnie nic wam z tego majątku nie zostanie. Bo oczywiście domu nie sprzedacie… cholerny materialisto – warknął Arashi.
- To ty przestań. Nie wiesz jaką władze dają pieniądze.
- Wiem! Do cholery Save ja wiem chyba najlepiej – warknął Arashi. Westchnął uspokajając się. – Po za tym twoim majątkiem, pamiętaj że twoja matka jest inteligentną osobą. W końcu to po matce dziedziczy się inteligencję. Myślisz, że ona nic nie podejrzewa.
- Oczywiście, że nie – stwierdził Save lekko. – Uważa, że jesteśmy przyjaciółmi. Takie wieloletnie przyjaźnie się zdarzają – dodał.
- Save… litości. Przyjaźń przyjaźnią, ale my ze osoba mieszkamy, obaj stronimy od kobiet, nie chodzimy na randki, nie mówiąc już o tym, że ciągasz mnie wszędzie ze sobą.
- Nie podoba ci się tu. Możesz wracać nikt cię nie trzyma.
- Save, nie o tym mówię. Poskładaj fakty. Co byś powiedział o facetach, którzy się nie rozstają, mieszkają ze sobą i…
- Że są przyjaciółmi – odrzekł spokojnie Save. Arashi jęknął.
- Przyjaciółmi, którzy ze sobą sypiają tak? Wiec jesteśmy tylko przyjaciółmi, a to że obaj siedzimy w łóżku kompletnie nadzy jest normalne, to że się całowaliśmy i pieprzyliśmy też zalicza się tylko do przyjaźni!
- Arashi, opanuj swój język. Po co te wulgaryzmy? – oburzył się Save.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz… dlaczego nie przyznajesz się sam przed sobą – jęknął Arashi wygrzebując się z łóżka i ubierając.
- Arashi dokąd idziesz? – zapytał Save patrząc jak Azjata zbiera się do wyjścia z pokoju.
- Na spacer. Muszę się uspokoić zanim twoje zimne zasady wkurza mnie nadmiernie i palnę coś przez co znów zechce się wyprowadzić – syknął, po czym opuścił sypialnie Save w rezydencji jego rodziców.

- Pokłóciliście się? – zapytała pani Sarivald wchodząc do gabinetu swego świętej pamięci męża, który teraz zajmował jej stroskany syn.
- Skądże – odpowiedział Save nawet na nią nie patrząc, przeglądał tylko z poważną miną jakieś papiery. Udawał, że rozumie coś z tych rzędów cyferek.
- Save – kobieta weszła do pokoju po czym usiadła na sofie. Patrzyła na syna tak długo aż nie podniósł na nią wzroku. Uśmiechnęła się wtedy do niego wyrozumiale.
- Nie rozumiem o co ci chodzi – burknął tylko Save znów wracając do papierów. Po chwili jednak się poddał i oparł się łokciem o stół kryjąc twarz w dłoni.
- Przeproś go – powiedziała spokojnie kobieta.
- Mamo, nic się nie stało. Ale ja zdecydowanie nie jestem dobrym księgowym. Kiedy ojciec znajdował czas żeby to wszystko samemu prowadzić.
- Nie prowadził tego sam. Miał księgowego. W tym właśnie problem – odrzekła kobieta.
- Te długi to…
- Tak.
- Więc jeśli uda nam się udowodnić winę księgowego nasze problemy się skończą? – zastanowił się Save.
- Ty chyba sobie z tym nie poradzisz synu. Po za tym masz teraz ważniejszy problem niż długi twojego ojca – stwierdziła znów się uśmiechając w sposób mówiący, że wybacza mu kłamstwo.
- Mamo – warknął Save nie zadowolony z tego spojrzenia. – Kiedy mówię, że nie pokłóciłem się z Arashim to znaczy, że się z nim nie pokłóciłem – dodał.
- Skoro tak to się nie martwię. Ale powiedz dlaczego Arashi siedzi w ogrodzie paląc jak stara lokomotywa a ty zaszyłeś się tutaj udając, że pracujesz. Jestem twoją matką znam cię – stwierdziła spokojnie. Save westchnął.
- To sprawa Arashiego gdzie i ile pali. Cóż, nic nie poradzę na to, że jest nałogowcem. A ja naprawdę pracuję. Dobrze wiesz, że muszę to zrobić. Arashi tylko by mnie rozpraszał to gaduła – wyjaśnił cierpliwie blondyn. Jego matka uśmiechnęła się spokojnie.
- To dobrze – powiedziała wstając. – Martwiłam się o was. Ale skoro nie było żadnych kłótni… - podeszła do okna. – Czemu Arashi wyjeżdża? – zapytała jakby siebie… Save natychmiast się zerwał z krzesła i był przy niej pytając z przerażeniem „gdzie?”. Jego matka zaśmiała się.
- Save idź z nim porozmawiać. Bo może rzeczywiście dojść do wniosku, że powinien wyjechać. Zachowujesz się jakby był ci kulą u nogi. Pewnie znów zachowywałeś się jak bogaty gbur. Przeproś go.
- Mamo, nie będę go przepraszał za jego głupie pomysły. Jest dorosły, niech zacznie myśleć jak powinien się zachowywać, a nie chowa się do konta i płacze – warknął.
- Save. Ty też jesteś dorosły. To jednak nie usprawiedliwia twoich konserwatywnych poglądów o które za pewne poszło. I nie wpieraj mi, że było inaczej, znam cię. Jesteś moim synem, po za tym wdałeś się w ojca – powiedział głaszcząc go delikatnie po policzku. – Ale mam nadzieję, że nie tak do końca i że będziesz potrafił przyznać się do błędu jeśli taki popełnisz. On nie umiał i tylko narobił sobie wrogów – poprawiła mu troskliwie kołnierzyk. – Nie trać takiego przyjaciela tylko dla tego, że masz inne zdanie niż on. – dodała całując go w policzek. – Może warto jednak przemyśleć to co on myśli? – puściła mu oczko. Save westchnął.
- Dobrze porozmawiam z nim. Ale wcale się nie pokłóciliśmy. Arashi po prostu… jest nerwowy – mruknął Save po czym wyminął matkę i ruszył do ogrodu. Tam odnalazł Azjatę rozwalonego na ławce, z głową przerzucona przez oparcie z papierosem w ustach, który tlił się smętnie. Azjata miał zamknięte oczy. Save chwilę mu się przyglądał, po czym odchrząknął dyskretnie. Dłoń Arashi uniosła się i zabrała papierosa z ust.
- O co chodzi Save? – zapytał otwierając oczy i odwracając głowę w jego stronę. Save uśmiechnął się kwaśno.
- Więc jednak się gniewasz? – zauważył. – To dziecinne.
- Wcale się nie gniewam Save – powiedział Arashi mrużąc złośliwie oczy.
- Oczywiście. Zawsze jak masz muchy w nosie mówisz do mnie Save, a nie skarbie – fuknął blondyn. Arashi uniósł papierosa do ust po czym zaciągnął się i wypuścił dym spokojnie.
- Przecież nie mogę mówić do przyjaciela skarbie – stwierdził. Save drgnął i zachwiał się jakby nagle zrobiło mu się słabo, jednak wykluczała to nagła czerwień, która zalała jego twarz.
- Arashi… cholera – warknął tylko. – Dlaczego chwytasz mnie za słówka. Co ci tak przeszkadza to, że dbam o matkę – dodał.
- Nic, a nic. W końcu to twoja matka, normalne, że się o nią troszczysz. Tylko moim zdaniem okazujesz to w dziwny sposób – powiedział spokojnie Arashi znów się zaciągając. – A może to ja tylko sobie coś ubzdurałem, że jesteśmy stałą parą tylko dla tego, że wiernie siedzę przy tobie od kilku lat – burknął Arashi. – Może to jednak wolny związek co. Wtedy faktycznie nie musisz nic mówić, w każdej chwili można się przecież wyprzeć.
- Arashi!
- No co?
- Przesłań.
- Nic nie robię.
- Arashi, jak w ogóle możesz tak mówić. Jaki znowu wolny związek. O co ci chodzi?
- Jestem zmęczony. Czy ty mnie jeszcze w ogóle kochasz? – zapytał odwracając wzrok.
- Arashi, jak w ogóle możesz zadawać takie idiotyczne pytania – warknął Save podchodząc do niego.
- Mogę, bo jestem idiotą. Jak w ogóle mogło przyjść mi do głowy podrywać homofoba?
- O czym ty znowu mówisz? – zapytał Save poirytowany. Arashi podniósł na niego wzrok. Save stał tuż przed nim, wiec Azjata delikatnie chwycił go za rękę, pogładził jej wierzch.
- Sypiasz ze mną, a ja jestem facetem. Nie wyglądasz na nieszczęśliwego z tego tytułu, zwłaszcza w chwili, gdy to robimy. Ale ciągle stanowczo się upierasz, że nie jesteś gejem, ani bi. Jesteś gejem homofonem, boisz się przyznać przed samym sobą… Powinienem dać ci spokój dawno temu – westchnął Arashi.
- Nie prawda – sprzeciwił się Save, jednak nie raczył sprecyzować co jest nie prawdą.
- Dlaczego nie możesz jej powiedzieć. Wszyscy rodzice kiedyś muszą się dowiedzieć.
- Arashi czemu ci tak na tym zależy? – jęknął Save.
- Chciałbym być szczery w stosunku do twojej matki. Gdybym miał swoją… wiedziała by i myślę, że zapraszał by nas regularnie na obiady.
- Arashi, ale to nie jest twoja matka. Zrozum to bardzo konserwatywna rodzina. Nie zrozumie tego, nie wolno jej – wyjaśnił po czym jęknął, gdy Arashi nagle przyciągnął go do siebie, sadzając sobie go na kolanach. Objął drobne ciało Save w pasie.
- Skarbie, skoro tak uważasz… ale… męczy mnie to pilnowanie się. To, że nie mogę cię nawet objąć, gdy nie jesteśmy tylko we dwóch jest katuszą.
- Arashi, cierpienie uszlachetnia – stwierdził lekko Save. – Chcesz się tu kochać? – zapytał rozpinając jego koszulę.