Tak czy inaczej życzę miłej lektury.
Arashi od
rana chodził spięty. Dziś nie musiał iść na noc do pracy. Dziś była ich noc.
Już nie mógł się doczekać, ale jednocześnie zjadały go nerwy. Czas wlókł się
tak niemiłosiernie. Miał dość, ale miał zasadę, po za tym nie lubił uprawiać
seksu za dnia, nawet z kimś takim jak Save. Choć z drugiej strony nigdy jeszcze
z nim tego nie robił. Dziś będzie ich pierwszy raz! No może nie do końca bo
Save miał już chwilę swego miłosnego uniesienia. Arashi był dumny z tego jak
się spisał. Ale nadal się bał. Dziś miało to wyglądać zupełnie inaczej. Dziś
miał mu pokazać inny rodzaj ich miłości. Miał nadzieję, że półmrok pokryję
dobrze jego zdenerwowanie i niepewność.
Gdyby ktoś kto dobrze go zna, słyszał jego obecne
rozterki, zapewne by się roześmiał. Arashi zawsze pewny sobie macho, pies na
baby, i nie tylko. Nie stronił nigdy od cielnych uciech, a tu nagle taki strach.
Tora pękła by ze śmiechu. Ten który uwiódł nawet jej brata, lęka się przespać z
innym? Arashi czuł się okropnie. Chciał żeby to już się stało, nie mógł się
doczekać, a jednocześnie wołałby żeby nigdy do tego nie doszło, tak się obawiał,
że da plamę.
Ale nie był osamotniony w swoim lęku. Save gdy tylko
dowiedział się, że tym razem Arashi zabawi się z nim inaczej, znów był
przerażony. Nie, nie to żeby nie ufał Azjacie. Wiedział, że jego ukochany
będzie delikatny jak tylko to możliwe. Ale słyszał, że to wcale nie takie przyjemne…
ta inna farom. Save co jakiś czas czuł dreszcze na plecach. A co jeśli nie uda
mu się spełnić oczekiwań Arashi? Przecież ta noc miał być dla niego. Blondyn
był taki nie doświadczony. Wcześnie nawet nie miał dziewczyny!
Arashi był całkowicie pierwszy w jego życiu! Och Arashi, tak chciałbym dać ci wszystko,
ale nie wiem jak - myślał zgnębiony
blondyn.
Od dłuższego czasu starał się przeczytać jedno zdanie.
W końcu nie wytrzymał rzucił książką tak, że Arashi leżący na jego kolanach
podskoczył zaskoczony.
- Nie zniosę dłużej takiego siedzenia! – jęknął. – Proszę
wyjdźmy gdzieś. – Arashi był zachwycony tym pomysłem, do czasu aż nie przyszło decydować
gdzie mają iść. Azjata już teraz miał ochotę dąć upust swemu pożądaniu. Spoglądał
wciąż w okno czekając na zmierzch. Dlaczego
to nie mogło być w środku zimy?! – myślał przygnębiony. – Kiedy noc zapada już o czwartej, a teraz musimy
czekać co najmniej do siódmej…
- Naprawdę nie masz jakiegoś pomysłu? – zapytał
zrozpaczony Save.
- No wszystkie puby są jeszcze zamknięte, możemy
powłóczyć się po sklepach, albo… nie no do wesołego miasteczka nie pójdziemy,
ile my mamy lat? – Save uśmiechnął się z rozbawianiem. Dla Arashi gotów był
zachowywać się jak gówniarz, ale jeśli on sam nie miał na to ochoty…
- Chodźmy więc do centrum handlowego, usiądziemy
gdzieś na kawę i powygłupiajmy się w skalpach z ubraniami i zabawkami. – postanowił
Save wstając.
- Ty umiesz takie rzeczy? – zapytał złośliwie Azjata
również się podnosząc. Blondyn posła mu ponure spojrzenie, ale po chwili
uśmiechną się czule. Z Arashi zawsze czas płynął mu tak miło. W końcu nie był
samotny i teraz już wiedział czym jest miłość.
Save dokładnie
zaplanował co chce osiągnąć idąc do centrum handlowego, choć była to decyzja
częściowo spontaniczna. Spojrzał kontem oka na Arashi.
- To co będziemy robić? – zapytał nagle obserwowany
wyglądając na znudzonego. Student lekko się zarumieniał. Postawił wszystko na
jedną kartę.
- Mam propozycję – zaczął niepewne. Arashi spojrzał na
niego w sposób jakby chciał zapytać „Tutaj?”. Jednak nic nie powiedział czekał na
dalsze słowa blondyna. – Tak sobie myślałem… wydaje mi się że było by ciekawie…
dobrze by było…
- Save, do rzeczy – powiedział Arashi rozkoszując się
jego widokiem.
- Znaczy chciałem powiedzieć że… - Arashi ponaglił go ruchem ręki. – No byśmy…
znaczy się żebym ja… no bo ty się ubierasz tak… myślałem, że może mógłbym ci
coś kupić – mruknął uśmiechając się nieśmiało.
- Skarbie nie możesz mi kupować ubrań – sprzeciwił się
brunet. – Wiesz będę czuł się zobowiązany…
- Potraktuj to jako prezent – zaczął niepewnie Save.
- A może ja wybiorę coś dla ciebie – powiedział Arashi
zerkając na Save, który pobladł.
- Nie. Nie trzeba – blondyn poprawił się, czerwieniąc się zażenowany tym
jak wyszło.
- Ale naprawdę, to fajny pomysł. Będzie dobra zabawa –
powiedział Arashi uśmiechając się demonicznie. – Jestem do twoje dyspozycji…
tylko nie przesadzaj – dodał po chwili. Save widząc, że nie ma szans odwrócić
tego co zaczął przystał w końcu na warunki Azjaty i zaprowadził go do
dystyngowanego, firmowego sklepu, w którym sam się ubierał.
Weszli i od razu obskoczyła ich gromada pracowników
sklepu. Patrzyli ponuro na Arashi, ale do Save uśmiechali się życzliwie.
Zwłaszcza gdy zauważyli jego markowy garnitur z matkę ich firmy.
- Mój przyjaciel potrzebuje zmiany – powiedział
sztywno Save. – Drastycznej zmiany – dodał po czym kazał Arashi siadać. Azjata
nigdy by nie przypuszczał, że ta wytworna kanap służy do tego by klienci ją
wykorzystywali do takich celów. Przecież przychodzili bóg jeden wie skąd, a ona
była taka nieskazitelna – jak cały ten sklep! Lecz gdy Save powtórzył swoje plecenie,
brunet usiadł jak na komendę. Stanowczo to miejsce było daleko po za jego
możliwościami. Nawet gdy żyła jego matka, a nigdy nie narzekał na brak gotówki,
nie pokazywali się w takich miejscach. On po portu nie pasuję do tej klasy
społecznej. Save przysiadł przy nim.
- Save, ten sklep jest za drogi – szepnął do niego
ukradkiem.
- Nie wygłupiaj się. Nie będę kupował przecież czegoś
gorszego tylko dlatego, że to ma być dla ciebie. Wręcz przeciwnie – powiedział pewnie.
- Nie licz na to, że odwdzięczę się tym samym – burknął
Arashi. Coraz mnie mu się to podobało. Pocieszał się myślą, że będzie mógł
wcisnąć Save w skórę i ćwieki. Nagle pojawił się sprzedawca z pięknym,
eleganckim garniturem. Klasyczny krój, kolor czarny. Arashi oczy zabłysły. Może
nie będzie tak źle.
- Nie! – powiedział Save władczym tonem. – Stanowczo
nie! Żądnej czerni. To nie pogrzeb! – dodał odprawiając sprzedawcę ręką.
- Ale – jękną Azjata, lecz widząc władcze spojrzenie
swego ukochanego, skulił się po prostu na kanapie. Save był napuszony jak paw.
Zadowolony ze swojego genialnego pomysłu. Przynajmniej na razie. Nagle pojawili
się sprzedawcy z kilkoma propozycjami. Jeden trzymał szary garnitur… z resztą
Arashi nawet nie miał odwagi na to patrzeć.
- Nie! Nie! Nie! – krzyknął Save podrywając się z
kanapy. – Sam poszukam czegoś odpowiedniego – syknął na sprzedawców. – Arashi
chodź! – powiedział władczo na co Azjata natychmiast się poderwał i był przy
nim. Blondyn ruszył w głąb sklepu zadzierając z wyższością głowę. Bruneta nieco
to rozbawiło, wiedział raczej nie udolną grę w tym zachowaniu, ale najwyraźniej
sprzedawcy dali się nabrać, lub tak bardzo ufali ubiorowi Save. Wszyscy pognali
za nim. Save zaczął coś przeglądać. Krzywił się co jakiś czas, czasem coś
wybierając. W końcu kazał podejść Arashiemu. Ten zmieszany, czując się tu
zupełnie obco podszedł. Save przyłożył do niego marynarkę o okropnym zgaszonym
kolorze pomarańczy.
- Chyba żartujesz – burknął sztywno Azjata. Blondyn
popatrzył na niego krytycznie.
- Masz racje nie pasuję do ciebie – stwierdził jak
znawca. Arashi odetchną z ulgą. Może i w umowie było, że zgodzi się na
wszystko, ale przecież protestować może. Następne co wyciągną Save, było tak
przerażające, że brunet nawet tego nie skomentował. On po prostu nie lubił
śliwkowego.
Student zaczął się nad czymś zastanawiać. – Arashi co ja mam z
tobą zrobić – zaczął w zadumie. – Masz wiele z egzotycznej urody, zwykłe
ubrania do ciebie nie pasują, jednak nie to mnie martwi. Nie wiem jaki kolor ci
wybrać.
- A czarny jest zły? Pasuje mi do włosów – zaczął z
nadzieją Azjata.
- Nie, czarnego właśnie chcemy się pozbyć.
- Ty chcesz – zaprotestował Arashi. – Ja lubię ten
kolor.
- Ośmielę się coś zaproponować – wtrącił się jeden ze
sprzedawców głosem sztucznie uprzejmy. Najwyraźniej nie podobało mu się, że
ktoś taki jak Arashi będzie nosił takie ubranie jakie on miał przyjemność
sprzedawać. – Jak pan słusznie zauważył –
zwrócił się do Save, najwyraźniej z przyzwyczajenia dygając. – Pana towarzysz
ma niezwykła urodę. Proponował bym coś białego. To podkreśli czarne włosy i
ciemną cerę – powiedział. Save rozpromienił się.
- Że tez sam na to nie wpadłem! – wykrzyknął
usatysfakcjonowany. – Ale, zaraz… to nie może być jakiś tam zwykły garnitur– zaczął
przyglądając się Arashi badawczo. Po czym znów ruszył na poszukiwania.
- Tylko nie przeginaj… miej litość – zaczął Azjata
ruszając za nim. Czuł za plecami sprzedawców.
- Arashi nie jęcz. Spodoba ci się. O ile znajdę to co
bym dla ciebie widział – brunet bał się pytać co to by mogło być. - Potrzebny
mi czerwony fular! – powiedział nagle Save. Arashi zadrżał.
- Że niby co? Save, błagam cię – jękną Arashi, a
sprzedawcy już pospieszyli po wspomniany produkt. Blondyn zaraz zaczął wydawać
kolejne polecania. – Czerwoną kamizelkę, może być ze zdobieniami, tylko żeby mi
fular do niej pasował! – zniknął kolejny sprzedawca. – Białe spodnie z kantem!
Białą koszulę i surdut…
- Surdut… na bogów Save coś ty wymyśli. Chcesz mnie
wcisnąć w coś sprzed wojny secesyjnej – jęknął udręczony Arashi.
- Nie marudź idź do przebieralni – nakazał wskazując
Arashi gdzie ma się udać. Azjata chwilę jeszcze stał mając nadzieję, że jego
zabiedzone spojrzenie ułagodzi jakoś przerażającą dla niego wizję Save. Na nic.
– Przynieście mi do tego jakieś buty, tylko żeby były eleganckie! I skarpetki! –
zawołał.
- A majtki mogę zachować swoje? – zapytał zgryźliwie
Arashi po czym udał się do przebieralni jakby to było nakazanie. Zaczął
niechętnie zdejmować swój płaszcz i koszulę.
- Arashi – usłyszał nagle głos Save za kotarą. – Tylko
mi się pozbądź tego złomu z twarzy. Azjata nie wytrzymał wychylił się z
przebieralni.
- Tylko mi załatw na to jakieś pudełko, żeby się nie
pogubiły – syknął. Save skwitował to prychnięciem, ale gdy tylko pojawił się
sprzedawca zażądał jakiegoś pojemnika na kolczyki przyjaciela. Wtedy sprzedawca
zaproponował coś co Arashi zupełnie zaskoczyło.
- Może dobrał by pan coś w stylu Ludwikańskim.
Proponuję kolczyk z perłą. – powiedział.
- O tak Save! A jak wrócimy do domu zrobisz mi loki. –
powiedział brunet znów wychylając się za kotarę i uśmiechając do ukochanego
złośliwie.
- Nie, nie, sądzę, że to nie będzie dobrze wyglądać – powiedział
Save twardo. Sprzedawca najwyraźniej chciał go dalej namawiać na ten „drobiazg”
ale blondyn spojrzał na niego chłodno i kazał mu przynieść jakieś porządne
buty.
- Jaki ty jesteś groźny – stwierdził Arashi
uśmiechając się lubieżnie. Save spojrzał na niego krytycznie. Podając mu
pudełko na jego „cenne” kolczyki, które w końcu przyniósł sprzedawca.
- Przynieście jakaś stylowa wstążkę na włosy! – krzyknął
za którymś ze sklepikarzy – A ty się rozbieraj – syknął do Arashiego. Przez
twarz Azjaty przebiegł psotny uśmieszek.
- Dla ciebie zawsze mogę się rozebrać – powiedział po
czym znikną za swoją kotarką. Po chwili dostał białe skarpetki i spodnie. A po
następnej pojawiła się koszula i kamizelka. Gdy dostał wspomniany fular nie
widział co ma z nim zrobić.
- Save, ja nawet krawatu nie umiem wiązać – poskarżył
się, wychodząc by ukochany zawziął mu to coś. Blondyn westchnął, lecz bez
irytacji. Szybko uwiną się związaniem delikatnego skrawka materiału w wymyślny
jak na gust Arashiego węzełek, po czym wygiął kołnierz koszuli. Po chwili
Arashi dosiał buty, ku jego uldze nie były to białe lakierki, tylko gustowne
białe, zamszowe, męskie buty. Co prawda nigdy nawet nie pomyślał żeby coś
takiego nosić – to było dobre, dla wyższych sfer, takich jak Save. Po raz
pierwszy poczuł jak wielka przepaść ich dzieli. A on chciał się z nim związać. Westchnął
wiążąc sznurowadła.
- Czuję się jak idiota – burknął tylko gdy zakładał
surdut. Zapiął go i przejrzał w lustrze. – I wyglądam jak idiota… Jak bękart
Królowej Śniegu – dodał. Save natomiast uśmiechnął się zadowolony z siebie.
- No nareszcie wyglądasz jak człowiek – powiedział krzyżując
ręce na piersi. Arashi odwrócił się do niego energiczne.
- Jak człowiek? Ech, gdyby nie to, że dąłem słowo. Wiesz
chociaż co znaczą te kolory? – bąknął nadąsany Azjata.
- Czystość i władze – odpowiedział pewnie Save.
- Może tutaj. Bały to kolor żałoby, a czerwony
niewolnictwa – powiedział Arashi z rezygnacją.
- Nie przesadzaj. Wyglądasz świetnie. Ani jak martwy,
ani jak niewolnik. Przestań stroić miny i wracaj do przebieralni, mam pomysł na
następny strój.
- Zostań projektantem mody – burknął Arashi posłusznie
wracając do pomieszczenia za kotarą. Następnym strój jaki umyśli sobie Save był
już tylko czystą zabawą. Tym razem przyodział go w złoto. Materiał był
delikatny i tak naprawdę tylko imitował złoty kolor, oddając jego delikatną
żółć pomieszaną z brązem. Arashi z rozbawieniem zakładał złote spodnie z
kantem, wysokie strojne buty, i frak.
Po wyjściu z przebieralni dostał jeszcze cylinder i
gustowna laskę zwieńczoną złotą kulą. Uśmiechną się z rozbawieniem do Save
podpierając się na lasce w luzacki sposób znany ze starych musicali.
- Mogę iść na Hallowen – zaśmiał się. Po chwili jednak zrobił coś co
mile zaskoczyło Save. Odtańczył jedną z najbardziej znanych scen z „Deszczowej
piosenki”, mimo braku deszczu. Blondyn był zachwycony i sprzedawcy także
spojrzeli na Arashi jakoś tak bardziej przychylnie.
- Gdzie się tego nauczyłeś? – zapytał Save.
- Pierwsza dam mojego serca uwielbiała tego rodzaju
filmy. Wychowałem się na Deszczowej piosence – powiedział ze wzruszeniem
ramion. Save posłał mu dziwny uśmieszek.
- Dobra przebierz się w pierwszy komplet, ja zapłacę – powiedział
po czym zwrócił się do sprzedawców. – Ten i jego poprzednie ubranie proszę mi
wysłać na ten adres – podał jednemu z nich wizytówkę. Sprzedawcy pokłonili się,
Arashi z bólem musiał im oddać swoje ulubione, czarne ciuszki.
Witaj,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały, no tak Arashi po małych zakupach wygląda jak „człowiek” haha już nie mogę się doczekać jak będzie wyglądał Save po tych zakupach. Co jeszcze się wydarzy na tych zakupach? Chociaż ja bardzo czekam na ten wieczór, oby między nimi coś się ruszyło dalej....
Weny życzę.....
Pozdrawiam serdecznie Basia