Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

środa, 25 lipca 2012

Rozdział VIII Butelka rumu


     Arashi siedział w swoim prywatnym pokoju. Nie słyszał tego, co działo się w klubie, nawet tego, co działo się na zapleczu klubu. Wiedział, że powinien przypomnieć sobie kroki, zrobić cokolwiek, żeby przygotować się do występu. Przecież setki dziewcząt przyszło tu tylko po to, by na niego popatrzeć. Może jedna z nich osiągnę dziś szczyt swych marzeń i zasmakuje jego ust i ciała… im było wszystko jedno, jaki miał nastrój, byle by tylko wyszedł na scenę i pozwolił im na siebie popatrzeć. To przytłaczało go jeszcze bardziej. Odkorkował kolejną butelką i już nawet nie fatygował się, by nalewać alkohol do kieliszka czy szklanki.
- Cierpienie, które cię spotyka jest karą za zbrodnie, które popełniłeś – powiedział spoglądając na butelkę. – Dobro, które cię spotyka to nagroda za dobro, które czynisz – westchną. Nienawidził siebie. Gdyby nie Tora i Neko już dawno skończyłby ze sobą. Nie wiedział sensu w swoim życiu. Wszystko, czego się dotkną niszczało. Nie potrafił sobie wybaczyć tego, co się stało i nie potrafił tego zrozumieć. Nagle usłyszą jak, ktoś wchodzi do pomieszczenia. – Nie jestem jeszcze gotowy – warkną ponuro Arashi. Gdy nie usłyszał przeprosin lub, chociaż grzecznego opuszczania jego garderoby, jego nastrój jeszcze bardziej się pogorszy. – Występ mam dopiero za godzinę – syknął. Nadal nic. Arashi wściekły do granic możliwości odwrócił się w stronę drzwi. – Tora ile razy… - urwał w pół słowa widząc w końcu gościa. – Ciebie się nie spodziewałem – powiedział do blondyna stojącego pod drzwiami. Po czym usiadł z powrotem na swoim krześle. Tym razem jednak mając drzwi w zasięgu wzroku.
Save wyglądał jakby sam nie wiedział skąd się tam wziął. Jednak zabrał w sobie odwagę i zaczął.
- Ja... Ja wiem, że nie byłeś wtedy sobą... Przykro mi, że tak wyszło... Źle się poczułem musiałem wyjść i to natychmiast...Nie sądziłem… Nie wiedziałem... że... że tak to odbierzesz... Arashi...- przerwał. Milczał dłuższą chwilę, a Arashi przyglądał mu się jak seryjny morderca zza krat, patrzący na swoją niedoszłą ofiarę. - Ty naprawdę jesteś chory... Powinieneś... Powinieneś iść do lekarza... Mógłbyś kogoś skrzywdzić... Ja... naprawdę nie chciałbym, byś miał kłopoty. A mógłbyś je mieć... Teraz to chyba już pójdę. – Arashi parskną śmiechem.
- Myślisz, że to wszystko takie proste. Lekarze nie potrafią mi pomóc. Po za tym gdybym chciał kogoś naprawdę skrzywdzić to bym to po prostu zrobił. - powiedział chłodnym głosem. - Arashi… Więc… czy… czy ty… naprawdę chciałeś mnie pociąć? - zapytał wreszcie Save lekko drżącym głosem.
- Zrobiłem dokładnie to, co chciałem ci zrobić. Może chcesz mi pokazać bliznę? - zakpił Arashi. Spojrzenie Save padło na butelkę w jego ręku.
- Piłeś? - bardziej stwierdził niż zapytał. Cofną się z powrotem pod drzwi.
- Odką mnie porzuciłeś ciągle piję - prychną tancerz, podnosząc butelkę do ust.
- Arashi… Obaj dobrze wiem, że nic między nami nie zaszło, a tamto to był… wypadek… nie porzuciłem cię bo nic między nami nie było, nie masz więc powodu żeby pić… Chcesz żebym wyszedł? - zapytał drżącym głosem widząc ponure spojrzenie Arashi. Azjata parskną śmiechem.
- Skoro seks to dla ciebie nic… - burknął, po czym łykną z butelki. Save poczerwieniał ze złości. Uderzył ręką w stół.
- To nie był seks! - wrzasnął wściekle. Arashi spojrzał na niego znad butelki, wychylił ją raz jeszcze. Chwile rozkoszował się bąbelkami i smakiem trunku.
- Staną ci, to wystarczy - burknął oschle.
- Jak możesz! To nie prawda! - sprzeciwił się Save.
- No dobra niech ci będzie… Więc po co przyszedłeś? Chcesz mieć resztę mojego imienia na drugiej ręce, czy tak po prostu zamierzasz mnie podręczyć - syknął Arashi spoglądając na Save złowrogo. Blondyn nic nie odpowiedział patrząc na niego z mieszaniną strachu, złości i rozpaczy.
- A może wytoczysz mi sprawę? - student usiadł starając się nie patrzeć na Arashi.
- Nie wiem, czemu tu przyszedłem. Pewnie się o ciebie martwiłem - mruknął cicho.
- Wiesz to naprawdę urocze. Jak widzisz żyję - burknął Arashi zaglądając do swojej butelki, która ku jego niezadowoleniu okazała się pusta.
- Nie, nie żyjesz, w tym problem. Wszyscy się o ciebie martwią. Tora szaleje z rozpaczy, pewnie myśli, że to moja wina. Może i ma rację…
- Więc czujesz się winny? - Arashi uśmiechną się złośliwie. - I co zamierzasz?
- Mam cię przeprosić? Jak usłyszysz wymuszone przepraszam to będziesz zadowolony? - zapytał ponuro blondyn.
- Rób co chcesz, to nie mnie gryzie sumienie. Nie zależy mnie na twoich przeprosinach - prychnął pogardliwie Azjata. - To nie ja chce się poczuć lepiej - Save nie wytrzymał wstał i nie dbając już o nic powiedział.
- To mi teraz powiedz, za co mam cię przepraszać?! Za to że mnie półprzytomnego zaciągnąłeś do sypialni! - wrzasnął Save - I nie, nie czuje się winny, nie potrafił bym szczerze cię przeprosić. Tu nie chodzi o przeprosiny!
- Słuchaj! - zaczął groźnie Arashi podskakując na krześle. - Sam prosiłeś, żebym tam z tobą poszedł, było ci dobrze, nie zaprzeczaj potrafię odróżnić jęki rozkoszy od udręki! Nie obwiniaj mnie za to, że zwiałeś, miałem prawo się wkurzyć... głowa mnie przez ciebie rozbolała... - poskarżył się opadając na krzesło, zupełnie jakby zeszło z niego powietrze.
- Przestań, nie tak było – warknął blondyn spoglądając na bruneta wściekle. – A głowa boli cię bo trzeźwiejesz – dodał patrząc na niego nie przychylnie.
- Więc jak było, skoro nie przyszyłeś do kuchni nie zacząłeś się do mnie kleić i nie wypytywałeś mnie o moje uczucia, nie przystałeś na moją propozycję? Jak było?! – krzyknął Arashi uderzając pustą butelką o blat stołu.
- Cholera nie wiem jak było! Jesteś szczęśliwy! Nie wiem i nawet nie chce, rozumiesz! To się nie wydarzyło, nie stało! Zrozum to wreszcie! - w glosie studenta obok pasji pobrzmiewała rozpacz, jednak Arashiego jej nie dostrzegł.
- Cierpisz na zaniki pamięci? – zapytał z kpiną w głosie. - Nie uwierzę, że schlałeś się jednym kieliszkiem starego wina. – burknął krzyżując ręce na piersi. Save spuścił wzrok jak winowajca. – Nie spiłeś się, to nie możliwe, nawet ty nie masz takiej słabej głowy! – stwierdził zupełnie innym tonem. Jakby błagalnym.
- No, właśnie, że tak… brałem tabletki, bo przez cały dzień strasznie mnie głowa bolała i…
- To znaczy…?! – Arashi aż przewrócił swoje krzesło zrywając się z niego. Wyglądał na naprawdę przerażonego. – Na bogów, to moja wina… prawię cię zgwałciłem… a potem jeszcze… Save błagam, wybacz mi… - jęknął opadając na kolana. – Wybacz… - poprosił drżącym głosem.
- Nie gniewam się – mruknął Save, po czym mocno przytulił się do Azjaty. Arashi był kompletnie zbity z tropu. – Chodźmy do mnie.
- Nie mogę przyjąć tego zaproszenia. – przerwał mu Arashi smętnym głosem, odwrócił wzrok od Save. Studenta chwilę patrzył na niego zaskoczony.
- Arashi, przepraszam, nie chciałem. Powiedz gdzie chcesz iść? – zapytał jakby nic się nie wydarzyło.
- Skarbie... Save... powinieneś wrócić do normalnego życia... wiesz studia, dziewczyny... na pewno znajdziesz sobie jakaś ładną i mądrą... - Arashi delikatnie go odsuw. .- Ja nigdy sobie nie wybaczę tego, co ci zrobiłem – jęknął, a po jego policzkach popłynęły łzy. Widać było, że chciał je ukryć. - Jeśli szukasz kochanka, mogę ci kogoś polecić... ale ja nie mogę... – dodał z bólem w głosie.
- Arashi, zamknij się! – warknął wściekle Save. – Lubię cię i chcę żebyśmy dalej byli przyjaciółmi.
- Przyjaciółmi? – Arashi spojrzał na niego, jednak zaraz odwrócił wzrok. – Jak możesz mnie tak nazywać, po tym co ci zrobiłem… Jak ja mam ci w oczy spojrzeć. Powinienem popełnić sepuku… - jękną zrozpaczony.
- Cholera przestań! Nie rozumiesz, że chcę być z tobą! – powiedział rozwścieczony Save i nagle urwał zawstydzony. Oczy Arashi zaświeciły się z nadzieją.
- Naprawdę? Po tym wszystkim, jeszcze chcesz być ze mną? – zapytał, a z jego skośnych oczu popłynęły łzy radości. Save zaś poczerwieniał po sam czubek nosa.
- Arashi wybrałem złe słowo, ale tak potrzebuje cię jako przyjaciela, znasz mnie lepiej niż ktokolwiek, wiesz że jestem samotny, że nie mam co ze sobą zrobić w długie zimne… - blondyn poczerwieniał jeszcze bardziej. - Arashi ja cię po prostu potrzebuje. - mruknął starając się jakoś z tego wybrnąć.
- Wiesz w czym tkwi twój problem. Nie ja ci jestem potrzeby tylko jakiekolwiek towarzystwo, powinieneś bardziej otworzyć się na ludzi i znaleźć sobie prawdziwego przyjaciela, który by cię nie zgwałcił i nie pociął... i nie straszył... może nawet dziewczynę – zaczął Arashi.
- Przestaniesz się mazać, dobrze wiem, czego mi trzeba! Nie mam do ciebie żalu, ani pretensji, chce byś o tym zapomniał jak ja zapomniałem i nie wracał już do tego tematu, rozumiesz? – burknął student.
- Skarb... Save... to nie ty popełniłeś zbrodnie... o czymś takim nie jest łatwo zapomnieć, najtrudniej jest wybaczyć sobie. Ja się czuję tak bardzo winny. Nie umiem zacząć od nowa...
- Umiesz, tylko nie chcesz, to dlatego że cię skrzywdziłem, że wyszedłem. To kara? - spytał z rozpaczą.
- To nie ty powinieneś ponosić karę... skoro tego chcesz... daj mi trochę czasu... postaram się... Właściwie co ja mam robić? Czego ode mnie oczekujesz?
- Niczego od ciebie nie chce. Chciałbym tylko żebyś po prostu był przy mnie, martwiłem się i żałowałem tego co się stało. Teraz chce już o tym zapomnieć, nie wracaj do tego tematu.
- Jesteś taki cudowny – Arashi westchnął patrząc na niego jak na bóstwo. - Z radością dotrzymam ci towarzystwa, kiedy tylko tego zapragniesz - powiedział kłaniając się nisko. Save zaczerwienił się zmieszany
- Przestań, czuje się jak idiota - syknął i uśmiechnął się ciepło do niego - To jak będzie pójdziemy gdzieś?
- Właściwie, to zaraz mam występ - zaczął zakłopotany Arashi.
- Ja poczekam - powiedział Save uśmiechając się szeroko, a radość lśniła w jego niebieskich oczach.

     Arashi wrócił po kilkunastu minutach do swojej garderoby. Występ się przedłużył, gdyż fanki żądały bisu. Azjata oczywiści im nie odmówił, tym razem był w doskonałym nastroju. Był zmęczony, zdyszany, półnagi, a ręce miał pełne maskotek. Wszedł rozpromieniony dobrym występem, na którym kilka kobiet zemdlało. Dawno nie tańczyło mu się tak dobrze, z taką lekkością i rozkoszą. Zaczął odkładać maskotki do koszyka, po który zawsze przyjeżdżano w poniedziałek z sierocińca, gdy nagle jego spojrzenie padło na Save. Student leżał rozwalony na sofie. Na stoliku obok stał pusta butelka po rumie, student ściskał w ręce opadłej po za sofę kolejną, opróżnioną do połowy. Arashi ostrożnie podszedł do niego i wyciągną z jego ręki flaszkę. Save ockną się i spojrzał na niego w dziwny sposób. – Jeszcze nie skończyłem. To była tylko przerwa – sprzeciwił się zabieraniu mu butelki.
- Myślę, że ci wystarczy – stwierdził Arashi zabierając mu ją bardziej stanowczo. Save wyciągną za nią rękę, jednak ta nagle zboczyła z drogi i objęła tancerza za szyję.
- Arashi, wróciłeś. – stwierdził wesoło blondyn. – Wreszcie możemy dokończyć… - mruknął przysuwając się do Azjaty z pijackim uśmieszkiem na twarzy.
- Ska… Save, dobrze się czujesz? – zapytał zmieszany Arashi próbując zdjąć go z siebie. Save był jednak uparty. Zarzucał Arashi drugą rękę na szyję i zbliżył się jeszcze bardziej.
- Arashi ja cię po prostu kocham, nie widzisz tego? – odpowiedział student całują Azjatę w policzek. Arashi poczuł silną woń alkoholu.
- Save… - zaczął z trudem brunet. Chciał wierzyć, że to co mówi student to prawda. – Nie myślisz tak. A dopóki jesteś nie trzeźwy nie uwierzę ci nawet jak powiesz, że jestem bogiem Illusion – powiedział odciągając go do siebie i sadzając porządnie na sofie. Po czym sam usiadł i go przytrzymał.
- Ale ty nim jesteś – powiedział Save kładąc się na Arashi, a przynajmniej to mając w zamiarze. – Przecież widzisz, że cię podziwiam… Jestem tu, bo cię pragnę, ale nie mogę tego powiedzieć… nie na trzeźwo. Dlatego się upiłem… - dodał, po czym niezdarnie pocałował Arashi w usta. Azjata chwilę rozkoszował się tymi słowami i tym pocałunkiem. Po czym ostrożnie wyswobodził się z objęć blondyna.
- Jesteś naprawdę słodki. Pragnę oddać się w twoje ramiona jak pragnę żyć, ale dopiero, gdy będziesz trzeźwy. Nie chcę żeby to się powtórzyło – mruknął brunet.
- Arashi, ale jak ja będę trzeźwy to mnie nie dotkniesz – powiedział Save po czym zaśmiał się pijacko. – Nie mogę ci na to pozwolić – dodał smętnie. Arashi w tym czasie założył coś na siebie.
- Skarbie. Jak powtórzysz to będąc trzeźwym, zrobię wszystko na co przyjdzie ci ochota, a na razie musisz wytrzeźwieć we własnym przytulnym łóżeczku – stwierdził podnosząc go delikatnie.
- Kiedy ja nie chcę wytrzeźwieć! – zaprotestował Save próbując mu się wyrwać.
- Pomówimy o tym rano – upierał się Azjata, próbując wyprowadzić Save z garderoby. Student jednak był równie uparty i robił wszystko żeby zostać w pokoju. Arashi szarpał się z nim przez jakiś czas. Po czym postanowił zaryzykować. – Skarbie, nie wolałbyś zrobić tego w swoim łóżku. Ono jest wygodniejsze i lepiej się do tego nadaje – szepnął mu uwodzicielsko do ucha. Save wyszczerzył się do niego pijacko.
- Więc już się na mnie nie gniewasz?
- Oczywiście, że się nie gniewam – powiedział Arashi. – Teraz chodź już – dodał narzucając na siebie płaszcz i ubierając Save w jego prochowiec, po czym wyprowadzając z pokoju.
- Ale nie będziesz czekał aż wytrzeźwieję? – zapytał Save nagle przerażony.
- Jasne, że nie skarbie. Ale żeby było miło i przyjemnie to wszystko musi być w odpowiednim miejscu i czasie – powiedział prowadzać go po zapleczu lokalu.
- Arashi tak bardzo chciałbym ci powiedzieć na trzeźwo, że cię kocham, ale nie mogę, to mnie tak męczy, ale ty wiesz, ty mi wierzysz prawda? Nie musze tego mówić. Wierzysz mi? – zapytał Save wieszając się na jego ramieniu. Arashi dalej ciągną go w stronę wyjście po drodze gestem pokazał Torze, że do niej zadzwoni jak będzie mógł. Po czym wyprowadził pijanego Save z lokalu. Tam podrzucił go tak by było mu łatwiej go prowadzić lub raczej ciągnąć.
- Skarbie. Nic nie sprawiłoby mi więcej radości jak usłyszeć od ciebie te słowa gdy będziesz trzeźwy – powiedział idąc w stronę ulicy i próbując złapać jakąś taksówkę. Save nagle rzucił mu się na szyję i namiętnie pocałował. Arashi był tak zaskoczony, że nie zauważył nawet jak jakiś samochód się przy nich zatrzymał.
- Wsiadacie, czy nie?! – zapytał nieprzyjemnie kierowca. Arashi ocknął się i wsiadał do samochodu wsadzając tam uprzednio i ostrożnie Save, który po woli zaczynał tracić resztki świadomości. Azjata objął go ramieniem i podał kierowcy adres. Samochód ruszył.
- Nie zasypiaj - powiedział potrząsając wtulonym w jego pierś Save.
- Za dużo wypiła, a może to Amidamaru tak jej do głowy uderzył? – zapytał rozbawiony kierowca. Arashi spojrzął na niego zaskoczony. Przeniósł wzrok na lusterko i zrozumiał, że mężczyzna widział tylko smukła postać o jasnych włosach, która tuliła się do niego samego. Uśmiechnął się na ten widok. Save był taki delikatny. Pogładził go pieszczotliwie po włosach. – Chyba wszystko na raz – odrzekł Azjata, po czym zajął się cuceniem ukochanego.
W końcu, po paru minutach jazdy zatrzymali się w bogatej dzielnicy pod wieżowcem w którym mieszkał Save.
- Ładna dzielnica. Mieszkacie tu razem? – zapytał kierowca, gdy Arashi podawał mu pieniądze.
- Można tak powiedzieć – odrzekł Azjata wyciągając Save z samochodu i biorąc na ręce, bo inaczej nie był w stanie go zanieść na górę. Blondyn był już zupełnie nieprzytomny, przelewał się brunetowi przez ręce.

     Arashi ledwo udało się donieś Save do łóżka. Położył go delikatnie w pościli i ostrożnie zaczął rozbierać. Przypomniał mu się noc w hotelu. Zrobiła mu się gorąco w płaszczu. Idąc odwiesić swoje okrycie, zabrał też prochowiec i buty Save. Po chwili wrócił do sypialni i spojrzał na nieprzytomnego studenta. W końcu podszedł do niego. Przesuną go w głąb łóżka. Save drgną i lekko otworzył oczy, spojrzał na Arashi nieprzytomnie. Uśmiechnął się do niego. Azjata nie pewnie odwzajemnił uśmiech. W końcu nie wytrzymał, wgramolił się na łóżko tuż obok blondyna. Spojrzenie niebieskich oczu śledziło każdy jego ruch. – Save, nie możesz spać w ubraniu – powiedział, jakby chcą usprawiedliwić to co zamierzał zrobić. Pochylił się nad blondynem. Ręce studenta natychmiast go oplotły. Azjata zaczął rozpinać guziki jego koszuli.P o chwili poczuł jak ręce Save ściągają go w dół. Arashi poczuł narastającą w nim adrenalinę. Poczuł delikatny pocałunek na ustach, niewprawny i niepewny. Wsunął się na Save. Przytulił do jego ciała i przywarł do jego ust, choć miał smak butelki rumu. Dłonie studenta zaczęły delikatnie pieścić kark Arashi. Azjata rozkoszował się tym dotykiem, mimo że był on prze ubranie. Zaczął delikatnie zdejmować z Save koszulę. Ruchy i ciało Save były jakby spowolnione, jakby wszystko działo się w zwolnionym tępię. Arashi chwilę jeszcze gładził pierś Save, po czym podniósł się na łokciach i spojrzał w jego nietrzeźwe oczy.
- Arashi, kocham cię – mruknął Save znów próbując go przyciągnąć do siebie. Azjata jednak stanowczo zaprał się na rękach.
- Też cię kocham skarbie, ale obaj za dużo wypiliśmy... nie będzie z tego ani przyjemności ani nic dobrego... – mruknął po czym raz jeszcze pocałował go w usta. Całował jego policzki, uszy, szyję… chwilę całował go po piersi. Po czym sturlał się z niego przy akompaniamencie jęku protestu Save. Po chwili niebieskooki student już był przy nim, wdrapał się na jego pierś i mocno przytulił. Arashi sam nie wiedział kiedy zasnął z tym słodkim ciężarem na sercu. 

poniedziałek, 23 lipca 2012

Rozdział VII 2 z 2 Wino


Save jak zwykle przysiadł w kawiarni z książką naukową i zgłębiał jej tajniki.
- Widzę, że jednak nie pomogło zaproszenie do Illusion. Byłeś tam w ogóle? – Doszedł go głos Johna. Blondyn poniósł na niego zmęczone spojrzenie.
- Jeśli to cię usatysfakcjonuje i dasz mi spokój to wiedz, że byłem – odpowiedział sennie. Napił się kawy i zamówił następną. Stracił rachubę czasu.
- Nie bujasz? Poderwałeś jakąś laskę? – wypytywał się John.
- Daj mi spokój, nie widzisz że jestem zajęty? – fuknął Save. Wtedy obaj dostrzegli, że ktoś nad nimi stoi. Podnieśli wzrok. John natychmiast uśmiechnął się radośnie, Save zaś zamarł w przerażeniu. Stała nad nim Tora z poważną miną, trzymała się pod boki i najwyraźniej od dłuższej chwili mu się przyglądała.
- Save... – zaczęła groźnym tonem, nachylając się ku niemu i pokazując znaczną część biustu przez spory dekolt – ...jak mam ci dziękować? – dodała, zarzucając mu ręce na szyję i całując w policzek. John wybałuszył na nią oczy.
- Cicha woda – stwierdził, poklepując zaskoczonego studenta po plecach, po czym się oddalił.
- Tora… o co chodzi? – zapytał speszony młodzieniec, gdy dziewczyna już go puściła i usiadł obok.
- Głuptasie, przecież mieszkam z Arashi. Dawno już go nie widziałam takiego promiennego. Powiedział tylko, że uratowałeś go przed Katą i nic więcej nie chciał dodać, ale wierzę, że ty mi powiesz – rzekła, spoglądając na niego wyczekująco.
- Tora… co ja mam ci powiedzieć? – usłyszała w odpowiedzi. Save był wyraźnie zmieszany.
- Byłeś tam w sobotę, prawda? Nie przyśniło mu się? – zapytała kelnerka z nagłym strachem.
- Nie… zasnął jak rozmawialiśmy…– mruknął Save, spuszczając wzrok.
- Więc wiesz już, dlaczego go tak kochamy i dlaczego jest dla nas tak ważny. Jesteś świadomy, że nie wolno ci go skrzywdzić? – zapytała groźnie.
- Owszem. I wierz mi, nie zamierzam tego robić. Arashi jest taki, bo chce odkupić swoje winy, tak? Pomaga wszystkim dookoła, bo ciągle obwinia się o śmierć matki i tego drania co ją zabił? – zapytał Save. Tora spojrzała na niego smutno.
- Chyba tak. Ale wydaje mi się, że on bez względu na to jakie miałby życie i tak byłby taki. Jest dobry z natury – westchnęła. - Wiesz co on do ciebie czuje? – zapytała nagle z wielką powagą wymalowaną na twarzy i w oczach.
- Wiem… -mruknął chłopak czując, jak płoną mu policzki.
- I co zamierzasz z tym zrobić?
- A co ma zrobić…? – jęknął. –Ja nie jestem taki jak on… lepiej nic nie zaczynać… niech nie cierpi i nie robi sobie złudzeń. – burknął, zmieszany.
- Ale dotrzymasz obietnicy, którą mu dałeś? – dopytywała Tora, marszcząc groźnie czoło.
- Jakiej obietnicy? – zapytał przestraszony, że coś przeoczył.
- O tym, że mu o sobie opowiesz tak, jak on to zrobił. Save kamień spadł z serca. Bał się już, że obiecał coś, czego nie powinien.
- Tak. Nie mam przecież nic do ukrycia. Tora zapiszczała radośnie, po czym znów rzuciła mu się na szyje.
- Tak się cieszę! Arashi pomyślał, że moglibyście się przejść na spacer i wtedy dokończyć rozmowę. Daj telefon, to zadzwoni do ciebie wieczorem i się umówicie – powiedziała radośnie. Save podał jej swoją komórkę. Dziewczyna spisała jego numer, w zamian tworząc nowy kontakt "Arashi".
     Save z niecierpliwością czekał na wieczór. Gdy w końcu się ściemniło próbował jakoś zając swoje myśli kolejną lekturą, by nie siedzieć bezsensownie z telefonem w ręku. Jednak czytanie jakoś mu nie szło. Od godziny próbował przeczytać jedną stronę. W końcu odłożył książkę z frustracją i poszedł do kuchni zaparzyć sobie kawy. Wypił ją, patrząc na ekranik telefonu. Potem zaparzył drugą i trzecią, a czwartą wziął do pokoju i postawił obok telefonu na stoliku. Gdy odłożył w końcu pustą filiżankę, zaczął się zastanawiać, dlaczego tak się denerwuje. Przecież to tylko Arashi. Na twarz Save wypłynął lekki uśmieszek, gdy jego pamięć przywołała obraz bruneta. Jego skośnie zielone oczy, delikatny uśmiech, uroczy ale męski głos. Nagle podskoczył na dźwięk dzwonka, natychmiast chwycił telefon, wcisnął klawisz i czekał na głos Arashi. Telefon milczał.
- Halo? –zapytał, po czym spojrzał na swój aparat. I nagle znów zadźwięczał dzwonek. Wtedy Save zrozumiał, że ktoś dzwoni do drzwi. Nikogo się nie spodziewał, nie miał tu także żadnych znajomych, którzy mogliby go odwiedzać bez uprzedzenia. Pomyślał o akwizytorze, otworzył więc drzwi energicznie, gotów nakrzyczeć na nieproszonego gościa... i zamarł. Owionął go zapach dymu drogiego papierosa, a zza dymu spoglądały na niego zielone oczy.
- Byłem w okolicy, więc pomyślałem, że nie będę wydawał kasy na telefon – powiedział Arashi, opierając się o framugę drzwi i wypuszczając dym z ust. – To co, kiedy możemy iść? – dodał. Save ocknął się z amoku w jaki wpadł na jego widok.
- Może… może jutro wieczorem, mam trochę czasu – mruknął.
- Świetnie. Mam po ciebie przyjść, czy umówimy się gdzieś na mieście?
- Może… przyjdź… przyjdź koło ósmej… - wymamrotał, odwracając nieśmiało wzrok.
- Więc do zobaczenia o ósmej. – powiedział Arashi, uśmiechając się w uroczy sposób. Wyprostował się i zrobił krok by odejść, jednak nagle znów się odwrócił.
- Skarbie, lubisz wino? – zapytał. – Białe, pół wytrawne, rocznik osiemdziesiąty siódmy?
- Czemu pytasz? – zapytał zaskoczony student. Arashi znów się uśmiechnął, tym razem nieco figlarnie.
- Mam takie na zbyciu. Jakaś szurnięta fanka przysłała mi dziesięć butelek. Już nie wiem komu je wcisnąć… może po prostu powinienem wrzucić je do baru - westchnął. – To przyniosę je jutro. Dobranoc. – rzucił pogodnie, po czym wskoczył do windy, która akurat się zatrzymała. Save nie zdążył mu nawet odpowiedzieć.

Save tego dnia obudził się z bólem głowy. Myślał, że mu przejdzie po kawie. Wypił trzy filiżanki z uniwersyteckiej kawiarnii. Jednak ból nie minął. Wziął środek przeciwbólowy, żeby być w stanie normalnie funkcjonować na zajęciach. Pomogło to na chwilę. Na kolejny wykład musiał wziąć kolejną tabletkę. Gdy wrócił do domu, wziął kolejną, położył się i natychmiast usnął. Obudził go dopiero natarczywy dzwonek do drzwi. Save zwlekł się powoli z łóżka, przeczołgał przez pokój i dosięgną drzwi. Otworzył je i przetarł oczy.
- Gotowy? – zapytał znajomy głos. Student powoli podniósł spojrzenie by zapytać, na co ma być gotowy i wtedy sobie przypomniał.
- Arashi, przepraszam – jęknął. – Nie dam rady. Głowa mi pęka – poskarżył się. – Wejdź, możemy porozmawiać tutaj – dodał, otwierając szerzej drzwi i przepuszczając Azjatę.
- Może nie powinienem cię niepokoić, skoro źle się czujesz? – pomyślał na głos Arashi, chwilę jeszcze czekając, na wszelki wypadek.
- Nie, nic mi nie będzie, zaraz mi przejdzie – powiedział blondyn, zamykając drzwi. – Rozgość się – dodał, następnie sam powlókł się do łazienki. Obmył twarz, poprawił roztrzepane włosy i wziął kolejny środek przeciwbólowy. Gdy wrócił do pokoju, zobaczył tylko powieszony płaszcza Arashi i jego glany. Szybko jednak domyślił się, gdzie poszedł Azjata. Wszedł do kuchni.
- Pomyślałem, że skoro nie idziemy na spacer, zrobię ci kolację. – mruknął Arashi przez ramię.
- To niepotrzebne – powiedział Save, patrząc na przyniesioną przez azjatę butelkę wina. Chwilę myślał, ale w końcu przypomniał sobie, że wczoraj o tym rozmawiali.
- Skarbie, lubię gotować. Zwłaszcza, gdy mam dla kogo – powiedział zielonooki, po czym uśmiechnął się do niego. – Poza tym patrząc na zawartość twojej lodówki domyśliłem się, że raczej nie bardzo dbasz o swoją dietę.
- Arashi, skąd ty umiesz takie rzeczy?
- Skarbie, przecież mieszkałem rok zupełnie sam. Musiałem nauczyć się, jak rozporządzać domem i gotować. Mogłem się tego nauczyć, albo umrzeć z głodu i w brudzie. – brunet uśmiechnął się w dziwny, tęskny sposób, siekając pomidory. – Gdybyś widział moje początki. Nic nie nadawało się do jedzenia. Na szczęście, gdy zamieszkała ze mną Tora i jej bracia, miałem już na tyle wprawy, że ich nie otrułem.
- Jesteś idealny – wymknęła się z ust Save. Brunet uśmiechnął się do niego zawadiacko.
- Wiem – odrzekł tylko i zaczął się krzątać po kuchni. To wyjmował garnek, to jakieś nóż, czasem coś wstawiając, mieszał w garnku. Save w ogóle nie wiedział, co i dlaczego Arashi robi. Po prostu patrzył na niego jak na ruchome dzieło sztuki w muzeum. Azjata skupił się na swym zajęciu. Nie przeszkadzała mu cisza, ani skupiony na nim wzrok. Z pedantyczną dokładnością przyrządzał posiłek, tak i we względach estetycznych jak i smakowych. W końcu jednak wyciągnął dwa talerze, z których znalezieniem miał mały problem, i nałożył swoje danie. Udekorował je i trzymając oba naczynia w rękach odwrócił się do Save z szerokim uśmiechem satysfakcji na twarzy.
- Możemy iść jeść – powiedział, po czym nie czekając na jasnowłosego wyszedł do pokoju i postawił talerze na stole. Po chwili wrócił do kuchni i chwycił butelkę wina. – Jest dobre na trawienie – stwierdził, otwierając ją. Wyciągnął dwa kieliszki, które widział już wcześniej i nalał do nich wina. Gestem wskazał, by student poszedł za nim. Save tak się na niego zagapił, że zupełnie zapomniał po co Arashi w ogóle był w jego kuchni. Ale posłusznie poszedł. Na skinienie Azjaty usiadł i wziął swój kieliszek wina. Odruchowo upił z niego łyk. Trunek był lekko cierpki, ale miło grzał gardło i całe ciało.
- Itadagimasu! – powiedział wesoło skośnooki i zaczął pochłaniać zawartość swojego talerza. Save nadal gapił się na niego jak na cenny eksponat na ekskluzywnej wystawie. Mimo, że dochodził do niego przyjemny, kuszący zapach spaghetti, nie był w stanie oderwać oczu choć na chwilę, nawet nie spojrzał w swój talerz. Jego ręką zaś sama, z przyzwyczajanie podążała do ust nalewając w nie cierpki płyn z kieliszka. W końcu chłopak odchylił kieliszek niemalże do pionu, aż wino nie spłynęło do jego ust. Spojrzał na szkło z wyrzutem, była to chwila, gdy po raz pierwszy oderwał oczy od Arashi.
- Skarbie – jego głos wyrwał blondyna z zamyślenia nad tym, jakim cudem jego kieliszek opustoszał. – Nic nie zjadłeś? – zapytał smętnie Azjata. Save przeniósł wzrok na niego. Uderzyło go zawiedzenie wymalowane na jego twarzy.
- Przepraszam, nie jestem głodny – mruknął. Mężczyzna wydał się nie być usatysfakcjonowany. Nagle jednak poweselał.
- Może mam cię nakarmić? – zapytał radośnie. Save spłonęły policzki.
- Nie trzeba – szepnął, uciekając spojrzeniem. Chwycił widelec i ostrożnie nawinął na niego makaron w sosie. Gdy zamknął usta i poczuł smak, ogarnęła go błoga rozkosz, jakiej nigdy jeszcze nie zaznał przy jedzeniu. – Arashi, to jest doskonałe – wymamrotał tylko i zjadł jeszcze trochę. Kucharz patrzył na niego, nie kryjąc dumy. Gdy Save w końcu stwierdził, że więcej nie da rady w siebie wcisnąć, Arashi wbił w niego wyczekujące spojrzenie.
- Miałeś mi opowiedzieć o sobie – przypomniał mu. Blondyn spuścił wzrok.
- Właściwie to jedyne co pamiętam, to nasz wielki dom, który zawsze był pusty – mruknął cicho Save. – Chyba miałem szczęśliwe dzieciństwo, w końcu nie pamiętam z niego nic złego. Choć nic nadzwyczaj szczęśliwego też nie pamiętam. Zawsze miałem to, co chciałem, choć rodzice nigdy nie mieli dla mnie czasu. Jestem jedynakiem, spełniali wszystkie moje kaprysy, ale nie spędzali ze mną nawet gwiazdki – Save westchnął. – W końcu wyszło na jaw, że ojciec od dawna zdradzał matkę. Ona udawała, że wszystko jest w porządku. Potem też zaczęła go zdradzać i oboje udawali, że nic się nie dzieje. Wtedy zrozumiałem, kim chcę być w przyszłości. Gdy ojciec się o tym dowiedział, był na mnie wściekły. Próbował mi to wybić z głowy. W rodzinie od pokoleń synowie zostają adwokatami… – blondyn znów westchnął. – Po długiej walce w końcu udało mi się go wybłagać, żeby opłacił moje studia na psychologii. Znalazłem się tutaj. Potem poznałem was i mój świat stanął na głowie – zakończył. Arashi uśmiechnął się do niego czule. Save spoglądał na niego nieśmiało spod zasłony niesfornych kosmyków, które spadły mu na oczy. Nagle Azjata podniósł się i pozbierał naczynia.
- Pozmywam – powiedział, następnie ruszył z nimi do kuchni. Save długo nie wytrzymał bez jego towarzystwa. Wszedł do kuchni i zrobił coś czego sam by się po sobie nigdy nie spodziewał!
     Arashi poczuł dłonie Save oplatającego w pasie i delikatny policzek przytulający się w jego ramię. Azjata zamarł na chwilę z talerzem w ręku.
- Arashi – jego własne imię wypowiedziane przez Save wyrwało go z tej hipnozy. Zaczął z powrotem opłukiwać naczynia. – Chciałbym żebyś zawsze przy mnie był – mruknął. Arashi o mało nie wypuścił talerza z rąk. Jednak w porę się opanował. Nic nie mówił, zmywał dalej. Odłożył na suszarnię jeden, potem drugi talerz i sięgnął po garnki. Student przytulił się mocniej, także tancerz przez chwilę myślał, że po prostu zostawi to wszystko i rzuci się na niego. Ale się opanował.
- Arashi – blondyn znów zaczął. – Arashi powiedz mi to… powiedz, patrząc mi prosto w oczy. –zażądał.
- Skarbie, o czym ty mówisz? – zapytał brunet, nie wiedząc, czy chce znać odpowiedz.
- Wszyscy mi powtarzają, że mnie kochasz, chcę to usłyszeć od ciebie. – Mężczyźnie skończyły się naczynia do mycia. Zakręcił wodę, zaczął wycierać zlew. – Kochasz mnie Arashi? – Usłyszał znów. Nie wytrzymując, odwrócił się do niego tak, by nadal być obejmowanym, i chwycił blondyna za policzki, patrząc głęboko w niebieską toń jego oczu.
- Skarbie… kocham cię całym sercem, duszą i ciałem. Kocham cię każdą cząstką i każdym zmysłem. Kocham cię jak kocha się tylko raz, tylko jedną dusze. Kocham cię jak drzewa kochają blask słońca, jak gwiazdy czerń nocnego nieba, jak ptaki swoje skrzydła, które niosą je w niebo, jak ryby wodę dzięki, której oddychają i żyją, jak wampiry smak krwi, a martwi życie – powiedział Arashi, po czym delikatnie złożył usta na ustach Save. Ten pocałunek był doskonale delikatny, a jednocześnie namiętny. Wyrażał wszystko to, co przed chwilą skośnooki ubrał w słowa. student poczuł jak uginają się pod nim kolana. Musiał się czegoś chwycić! Przywarł bliżej mężczyzny.
- Save… czego ty ode mnie oczekujesz? – zapytał z wahaniem brunet, czując się coraz bardziej podekscytowany i zdenerwowany zaistniała sytuacją.
- Skąd wiesz, że to właśnie to… że nie jestem tylko obiektem twojego pożądania? – zapytał blondyn nieco się odchylając, by móc spojrzeć rozmówcy w oczy. Arashi uśmiechnął się lekko.
- Po prostu wiem. Czuję, że mógłbym spędzić z tobą całe życie, tylko po to by być blisko ciebie, bez żadnych zobowiązań. Gdybyś jednak kiedyś zechciał… moje ciało i umiejętności są do twojej dyspozycji. – pogładził go delikatnie po policzku. – Dlaczego mnie o to pytasz?
- Sam nie wiem – Save znów przywarł do piersi swego gościa. – Kiedy jesteś blisko mnie, nie jestem pewien już niczego. Nikt mnie dotąd nie traktował tak, jak ty. Wprowadziłeś tyle zamieszana do mojego życia, a jednak nie zamieniłbym tego wszystkiego na nic innego –zrobił przerwę i wziął głęboki oddech, jakby sam nie był pewien tego, co zamierzał powiedzieć. – Chodźmy do sypialni – mruknął tak cicho, że Arashi sądził, że słyszał to tylko we własnej głowie. Jednak wpatrzone w niego niebieskie oczy studenta wydawały się potwierdzać niemo tę prośbę… propozycję.
- Skarbie? Jesteś tego pewien? – zapytał, gdy uświadomił się, że te słowa nie były jego wymysłem. Save przytakną tylko głową. Zielone oczy Arashi zabłysły radosnym blaskiem od którego serce rosło. Azjata nie tracił czasu na powtórne upewnianie się, przywarł do warg studenta i nie wypuszczając go z objęć, nie zaprzestając namiętnej pieszczoty wyprowadził go niemal po omacku z kuchni. Tak przeszli przez pokój i znaleźli się w przytulnej, tonącej w półmroku sypialni. Arashi posadził Save na łóżku, po czym zbliżając się do niego coraz bardziej sprawił, że blondyn się położył. Azjata rozszerzył zasięg swoich pieszczot o szyję i uszy. Delikatnie też przesuną ukochanego w górę łóżka. Save nie przestawał go obejmować, czując nadzwyczaj przyjemne zawroty głowy i sensacje w brzuchu, pozwolił działać bardziej doświadczonemu mężczyźnie. Sam nie podejmował żadnych działań, zdał się zupełnie na namiętność i wprawę Arashi, jednak każdy jego pocałunek odwzajemniał jak tylko umiał. Tancerz usiadł na biodrach blondyna i zaczął po woli rozpinać jego koszulę. Gdy w końcu rozpoił jej ostatni guzik wsuną dłonie pod materiał i pogładziła pierś studenta. Save patrzył na niego z fascynacją w oczach, drgną, gdy Arashi rozchylił jego koszulę, odsłaniając sobie jego ciało. Już po chwili Azjata składał delikatne pocałunki na torsie ukochanego, zaczynając od brzucha i kierując się ku górze. Jego dłonie błądziły po bokach i ramionach blondyna wywołując w nim lęk i naprężenie. Gdy wargi Arashi znów sięgnęły warg Save, a dłonie spoczywały na jego piersi, Azjata dodał do narzędzia pieszczot język. Namiętny pocałunek z języczkiem i delikatnym ugryzieniem za uchem sprawił, że Save jękną z przyjemności. Arashi nie przerywał, pieścił go dalej, tym razem kierując się w dół jego ciała. Obsypał pocałunkami każdy jego kawałek, jaki tylko był mu dostępny, zatrzymując się na dłuższą pieszczotę przy sutkach i pępku. Blondyn poczuł jak język bruneta zatańczył w jego wnętrzu. Jakby Azjata zamierzał go zjeść zaczynając od brzucha, przez wnętrzności na sercu skończywszy. Bliskość i pieszczota jego dłoni wprawiała Save w coraz większą ekscytację, jego ciało naprężyło się, co tylko zwiększyło entuzjazm bruneta. Jego dłonie wciąż pieściły górną cześć ciała blondyna gładząc je i doprowadzając do gęsiej skórki.
- Arashi – jękną Save z rozkoszą w głosie. Mężczyzna podniósł się i spojrzą na niego pytająco. Student zmrużył tylko oczy i poprosił by nie przerywał. Azjata pogładził go po twarzy, przeciągną po jego wargach palcami, po czym złożył na nich kolejny ognisty pocałunek. Save czuł żar jego ciała, czuł żar własnego. Było mu gorąco i dobrze. Chciał żeby to trwało wiecznie. Arashi nagle podniósł się i ponownie usiadł na jego biodrach. Jednym ruchem zdjął z siebie czarną koszulę, zostając w bezrękawniku który opinał jego umięśnione ciało.
- Skarbie – zaczął ponownie nachylając się nad Save. – Jeśli chcesz zrezygnować, zrób to teraz. Gdy posuniemy się dalej nie będę w stanie się powstrzymać – dodał całując czule jego twarz. Save w odpowiedzi, obejmując Arashi, chwycił jego bezrękawnik, wyszarpną go z jego spodni i zaczął go stanowczymi ruchami zsuwać z jego ciała. Zachęcony Azjata natychmiast pozbył się górnej część odzienia. Zaraz po tym znalazł się z powrotem w ramionach Save, całując go szaleńczo. Student przesuną dłońmi wzdłuż jego półnagiego ciała. Skóra Arashi była gładka niczym jedwab i gorąca jak słonce. Gładząc plecy mężczyzny Save czuł drgające pod jego palcami mięśnie, które podskakiwały przy każdym ruchu ich właściciela. Wznosił swój dotyk coraz to wyżej rozkoszując się delikatności i za razem siła ciała bruneta. Arashi nie przestał go przy tym płomiennie całować. Save czuł się jak w jakimś nierealnym śnie. Jakby trafił do świata w którym istnieje tylko Arashi i jego miłość. Gdy mężczyzna przesunął się z pieszczotą na szyję i obojczyki, dłonie blondyna spoczęły na jego karku i wplotły się we włosy. Czarne kosmyki Azjaty były miękkie i puszyste. Cudowne w dotyku. Save bawił się nimi, drugą zaś ręką gładząc go subtelnie po karku. Arashi nagle przerwał pieszczotę i przywarł mocniej do blondyna. Jęknął przy tym z rozkoszą.
- Arashi co się stało? – zapytał zaniepokojony tą naglą przerwą Save. Brunet posłał mu zadowolone spojrzenie zielonych oczu.
- Uwielbiam taki dotyk –szepnął, wracając do całowania szyi Save. Ten gładził go nadal po karku i głowie, jakby tulił do piersi najcenniejszą rzecz na świecie. Dłonie Arashi powoli przesuwały się po jego brzuchu pieszcząc koniuszkami palców. W końcu znalazły się na biodrach studenta. Jedna ręka tancerz pogładził udo studenta przez spodnie, druga zaś zaczął szukać ich rozpięcia. Save nigdy w życiu nie czuł jeszcze takiej namiętności ani podniecenia. Dłonie, ciało, usta, cały Arashi był jak anioł jak bóg miłości, który zaspokajał jego potrzeby nim o nich w ogóle pomyślał, potrzeby o których nawet nie zdawał sobie sprawy! Arashi nagle usiadł i ostrożnie rozpiął spodnie studenta, poczym zsuną je po jego biodrach, odsuwając się od niego wraz z nimi. Save patrzył za nim już tęskniąc za jego słodkim dotykiem, jego empiryczną pieszczotą. Obserwował każdy jego najmniejszy ruch do momentu aż Azjata nie odrzucił jego spodni na pobliskie krzesło. Znów przywarli do siebie pełnym żarliwości i czułości pocałunku. Save objął natychmiast jego plecy, jakby bał się, że mu zaraz ucieknie. Gładził je, pieścił, nie mając dość.
- Kocham cię – mruknął mężczyzna podnosząc się na łokciu, drugą rękę wsuną pod slipki blondyna kładąc dłoń na jego kości biodrowej. Powoli zaczął przesuwać dłoń coraz niżej zabierając ze sobą materiał. Save poczuł fale gorąca i tak nagłego naprężenia, że musiał się tego pozbyć.
- Arashi… ja… ja muszę… muszę na chwilę wyjść… - mruknął zmieszany.
- Teraz? Już prawie doszliśmy do najprzyjemniejszego – jęknął tancerz całując delikatnie jego twarz, jakby chciał go tym uspokoić. Jednak wieść, że to co przeżyli do tej pory była tylko namiastką… Dla Save było to stanowczo za dużo.
- Arashi, muszę. Puść mnie – jęknął rozpaczliwie. Zaczął się szarpać i wyrywać. Brunet podjął jeszcze jedną próbę uspokojenia go. Na nic. Save wolny od jego objęć wstał niepewnie. Wtedy Arashi chwycił go za rękę.
- Ale wrócisz i skończymy? – zapytał z nadzieją i błaganiem w oczach. Save chwilę się wahał. Właśnie do niego dotarło co wyprawia. Na co się zgodził, a właściwe co zaproponował Arashi… ogarną go lęk, przed tym co brunet nazywał najprzyjemniejszym. Choć musiał przyznać, że pragną poznać zakończenie, oddać się bezgranicznie w ramiona Azjaty i już zawsze być jego… - Skarbie?
- Tak… za chwilę. – mruknął cicho, po czym wyrwał rękę z jego uścisku i czym prędzej wyszedł z pokoju. Chwilę później był już w łazience, przy umywalce, przed wielkim lustrem. Opłukał twarz mając nadzieję, że to choć trochę ostudzi gorączkę jaka go rozpierała od środka. Ledwie trzymał się na nogach, które nigdy nie był tak miękkie jak teraz. Ledwo opanowywał drżenie ciała. Nigdy nie był taki przerażony, a jednocześnie spełniony. Patrząc w swoje odbicie w lustrze próbował dociec co takiego jest w Arashi, że na tyle mu pozwolił…
Arashi odprowadził Save wzrokiem. Czuł, że student nie wróci do sypialni póki on sam w niej będzie. Postanowił jednak na niego chwilę poczekać, mimo że zmysły szalały w nim jak nigdy. Teraz nie pragnął niczego bardziej jak dotknięcie ciała studenta, jak pocałunku z nim, jak delikatnej pieszczoty jego rąk. Sam nie wierzył, że zaszli już tak daleko, nie mógł się doczekać tego co byłoby dalej, gdyby nie to, że Save wyszedł. Chwilę leżał, chwilę patrzył w sufit, poprawił nawet pościel, w końcu nie wytrzymał wyszedł z pokoju. Rozejrzał się po salonie – nic. Poszedł do łazienki. Zapukał, a gdy nie było odpowiedzi ostrożnie otworzył drzwi. Także pusto. Pozostała już tylko kuchnia. Wszedł do niej najciszej jak potrafił. Jednak i ona była pusta! Azjata podrapał się po głowie, coś tu było nie tak. Przeszukał dokładniej mieszkanie Save, lecz nigdzie go nie znalazł. Spostrzegł za to, że zniknęły jego buty i prochowiec. Arashi nie wierzył w to co się stało. Byli tak blisko! Było im tak dobrze! A on po prostu wyszedł, zostawił go tak bez słowa wyjaśnienia. Jeszcze nikt go nigdy tak nie potraktował. Arashi chwilę myślał. Może to był jego wina. Azjata przypomniał sobie każdą chwilę, którą spędził dziś z Save. Analizując wszystko po kolei doszedł do wniosku, że nie zrobił niczego na co Save się nie zgodził. Więc dlaczego? Czyżby stracił swą wprawę w dawaniu przyjemności? Nie to nie było to. Arashi poczuł się jakby ktoś dźgną go nożem. Nie pamiętał kiedy ostatnio było mu tak przykro. Nie rozumiał, dlaczego Save go tak zostawił. Poczuł silną potrzebę napicia się czegoś. Jedyne co znalazł to otwarta butelka wina. Łykną z niej zdrowo. Jednak to wciąż było za mało. Pozbierał swoje ubrania i już po chwili był w drodze do najbliższego klubu nocnego. Usiadł przy barze i spojrzał na barmana wymownie.
- Czystą, whisky, czy może sake? – zapytał lekko otyły mężczyzna około trzydziestki.
- Sake, jak masz - mruknął ponuro Arashi. Po chwili stanęła przed nim pękata butelka i mała miseczka. Po czym barman napełnią ją przezroczystym płynem i podał klientowi.
- Co dziewczyna rzuciła? – zapytał zgadując. Arashi łyknął i spojrzał na barmana jak zbity pies – Zaraz chwileczkę… – barman przyjrzał mu się wnikliwe. – Ja cię znam, to ty jesteś tym tancerzem z Illusion – Arashi prychną z rozpaczą. – Nie martw się nie wydam cię. – powiedział barman nachylając się do niego. – Każdej nocy, gdy występujesz w Illusion mam straty. Więc skoro jesteś tu nie możesz tańczyć tam – puścił mu oczko.
- Jesteś właścicielem… Yurik tak, moja szefowa niezbyt pochlebnie wypowiada się o konkurenci. Ale ona zna się tylko na szantażowaniu ludzi - mruknął Arashi nadstawiając miseczkę po kolejną porcję alkoholu.
- Co się właściwie stało. Nie wierzę by boski Amidamaru stracił dziewczynę.
- Trudno by było zwłaszcza, że jej nie mam… słuchaj uciekła ci kiedyś kochanka z łóżka? – zapytał z żalem Arashi.
- Jak to uciekła? – zdziwił się Yurik. – Może po prostu byłeś zbyt natarczywy, a ona sobie tego nie życzyła?
- Sam…a, mnie zaprosiła do łóżka, a potem nagle zwiała… - burknął Arashi.
- Może chciałeś zbyt wiele za szybko? – drążył barman. Arashi zdążył opróżnić już pół butelki.
- Gdybym to ja wiedział… - westchnął po czym sięgną do portfela po kilka banknotów i położył je przy butelce sake. Barman przyjrzał się pieniądzom.
- To za dużo - zaczął.
- Tyle kosztuje Sake w Illusion… - powiedział wstając i nieco się zataczając. – Udanych interesów - dodał odchodząc.
- Tylko uważaj na siebie – zawołał za nim Yurik. Ile razy to już rozmawiał z ludźmi w takim stanie, a potem przychodziła do niego policja, mówiąc, że zaginęli lub są martwi.
Arashi powlekł się przed siebie. Padający deszcz zauważył tylko dlatego, że papieros marnie mu się palił. Szedł próbując sobie wytłumaczyć dlaczego tak się stało. Przecież znał swoje możliwości. Nikt się nigdy nie skarżył, wszyscy zawsze byli zadowoleni. Nagle na kogoś wpadł. Już miał warkną by ten ktoś uważał jak chodzi, gdy rozpoznał drogie buty i krawędź prochowca, podniósł wzrok dla pewności. Niebieskie oczy spojrzały na niego z przerażeniem, po czym mignęły i Arashi dostrzegł tylko oddalającą się sylwetkę Save. Nie wiele myśląc poszedł za nim. Gdy tylko student się zorientował że Azjata podąża za nim przyspieszył, gdy to nie pomogła zaczął biec, aż w końcu uciekł w panice.
Save biegł do jedynego miejsca jakie wydało mu się teraz bezpieczne. Wpadł jak burza na klatkę schodową i z radością zobaczył, że winda właśnie zjechała. Wpadł do jej wnętrza i rozpaczliwe zaczął przyciskać guzik zamykający drzwi. Te jednak nie reagowały! Save widział jak Arashi zwolni z premedytacją obserwując jego strach i rozpacz, gdy Azjata znalazł się w środku drzwi zamknęły się za nim.
Arashi ostentacyjnie wypluł zmokniętego peta i zdeptał go, nie spuszczając z Save ponurego spojrzenia, które zaradzało wściekłość jak w nim kipiała. Save w duchu pożegnał się z życiem.
- Chcesz mi coś powiedzieć? – zapytał Azjata zimnym jak lodowce Antarktydy głosem. Samo to pytanie sprawiło, że student stracił całkowicie zdolność mówienia. Pouczył silną woń alkoholu. Wtulił się tylko mocniej w ścianę. Arashi podszedł do niego bardzo blisko. Chwycił blondyna za kołnierz i podniósł. Po chwili plecy Save zderzyły się sąsiednią ścianą windy. Nadal wisiał w powietrzu trzymany przez silne ręce Azjaty, patrzył na niego z góry i widział tą całą wściekłość, która za pewne zaraz zostanie na nim wyładowana. – Co ty sobie myślisz?! – zapytał wściekle uderzając nim znów o ścianę. – Że niby kim ty jesteś żeby tak traktować ludzi. Myślisz, że skoro jesteś nadziany to możesz traktować innych jak zabawki, tylko dlatego, że mieli przesrane życie! – Save nagle wylądował pod przeciwległą ścianą. Winda się zatrzymała. Właściwie to zatrzymał ją Arashi, wciskając guzik stopu. Save wstał z trudem.
- Wykorzystałeś moją słabość do ciebie żeby się zabawić! – syknął tancerz znów zbliżając się do studenta. – I co dobrze się bawiłeś? – zapytała kładąc delikatnie dłoń na jego szyi. – Może teraz ja się zbawię? Jak myślisz jak trudno jest zabić? – zapytał zaciskając uścisk. Save poczuł, że oddychanie stało się nieco trudniejsze – Nikt mnie jeszcze tak nie potraktował. – syknął Arashi odgarniając drugą ręką włosy z twarzy Save. – Nigdy nie poczułem się bardziej zeszmacony - jego głos przeszedł w jęk. – Dlaczego…? – jękną mu rozpaczliwie nad uchem. – Dlaczego? Co ja ci takiego zrobiłem, że tak ze mnie zakpiłeś? - zapytał rozpaczliwie, a jego dłoń pogładziła policzek Save. Nagle Azjata odsuną się tak, że Save mógł spojrzeć mu w twarz. Oczy Arashi znów były oczami szaleńca. - Mógłbym teraz wziąć sobie od ciebie wszystko na co przyjdzie mi ochota - stwierdził uśmiechając się lekko. Ten uśmiech był przerażający. Save poczuł jak ręce Arashi dotyka jego ciała przez mokre ubranie. – Co jest dla ciebie gorsze, śmierć, czy ból? – zapytał szeptem chwytając jego rękę. Delikatnie pocałował jego palce. – Zapamiętasz mnie na zawsze – syknął nagle z pasją w głosie, podwiną rękaw Save do łokcia i przycisnął go do ściany plecami. Trzymając jego rękę za nadgarstek nie pozwolił mu się wyrwać, nie dał żadnej możliwości obrony. Wyciągną pęk kluczy z kieszeni i ułożył je w dłoni Save. – To nie będzie mi już potrzebne - stwierdził po czym znów sięgną do kieszeni. Tym razem wyjął nóż. Gdyby nie to, że Save był przyciśnięty do ściany przez plecy Azjaty z pewnością obsuną by się i zemdlał. Arashi wybrał miejsce i wbił ostrze po czym nakreślił japoński znak „”. Nacięcia nie było bardzo bolesne. Nie było też głębokie, lecz krew szybko zaczęła płynąć. Tancerz natychmiast zlizał ją z ręki Save, po czym włączył z powrotem windę. Gdy drzwi się otworzyły przyłożył chusteczkę do krwawiącego miejsca na ręce blondyna i wyszedł. Save obsuną się na podłogę przyciskając materiał do ręki.
    
     Arashi sam nie wiedział ile i gdzie wypił jeszcze tamtej nocy. Nie miał też pojęcia z iloma kobietami się spotkał od tamtego czasu. Sam nie wiedział czemu to robi. Może próbował coś sobie udowodnić, a może szukał pocieszenia w ich ramionach. Cokolwiek to było nie znajdował tego. Czuł się tak otępiały, jak wtedy gdy straciła matkę. Choć na mniejszą skalę. Zupełnie jak wtedy miał wrażenie, że utracił coś cennego. Mimo usilnych błagań Tory, nie chciał jej zdradzić powodu dla którego znalazł się w takim stanie. Próbował na wszelkie znane sobie sposoby wydobyć to z niego – wszystkie ją zawiodły. Miała pewne podejrzenia, ale nie chciał niczego robić bez pewności. Gdyby tylko znalazła Save, ale od tamtej nocy nie widział go na uczelni. Zaczynała nawet sądzić, że to blondynowi coś złego się przydarzyło, a Arashi nie może pogodzić się z faktem, że mu nie pomógł. Jednak gdy patrzyła na jego zachowanie… Poważnie martwiła się o swojego „starszego braciszka”.
Jego zielone oczy straciły radosny blask, były pełne bólu jak wtedy gdy go poznała. Czuła, że gdyby nie obietnica, którą jej kiedyś złożył, Arashi spróbowałby odebrać sobie życie. Bała się nawet, że mógł wrócić do używek. Zaczęła nawet przyglądać się jego rękom i przeszukiwać kieszenie. Zamiast narkotyków sięgał po alkohol, więcej palił. Tora nie wiedziała już co ma zrobić. Tak bardzo chciał mu pomóc, ale nie wiedziała co się stało.
- Nadal nic, może samo przejdzie - zasugerowała Ita, koleżanka ze studiów Tory, wiedząc ją znowu w takim stanie.
- Nie, to mu nie przejdzie – upierała się Tora. – Znam go. Gdyby to miało minąć tak po prostu, nie był by w takim stanie. Najgorsze jest to, że nie wiem co się stało – otarła łzy. – Gdybym tylko znalazła Save, choć może mu się coś stało i to jest problemem, dawno go nie widziałam - westchnęła. Ita poklepała ją pociesznie po plecach, nie mogła zrobić nic więcej.

Rozdział VII 1 z 2 Boski Amidamaru


Save okłamywał nawet sam siebie, że wszystko jest w porządku. Przesiadywał teraz całymi dniami w domu czytając książki i ucząc się do sesji. Nie ważne było, że sesje miał dopiero za dwa miesiące. Grunt to dobre przygotowanie – odpowiadał zawsze jak ktoś zapytał się go po co się tyle uczy. Choć prawdę mówić doskonale wiedział, że nie ma nic lepszego do roboty. Jego życie wróciło do dawnej monotonni. Nie widział Arashi co najmniej od dwóch tygodni. Tory zaś sam unikał, gdy tylko dostrzegł jej rude włosy gdzieś na uczelni. Z resztą, komu oni byli potrzebni! Dość już miał tych ciągłych wypadków, szpitali… zaczepek Arashi o dwuznacznym znaczeniu i Tory, która udawała, że są przyjaciółmi. Właściwe po tygodniu zupełnie o nich zapomniał. Książki i nauka pochłonęły go jak dawniej bez reszty, czasem tylko musiał się od tego oderwać, gdy jego brzuch przypominał mu o swoim istnieniu.
- Martwię się o ciebie – stwierdził John poklepując blondyna po plecach. Jasnowłosy student nawet nie usłyszał jak do niego podszedł. – Chciałem ci jakoś pomóc w ramach podziękowań za notatki. Myślałem, że wejściówka do Illusion zrobi z ciebie człowieka. Przez jakiś czas nawet myślałem że się udało. Nie uczyłeś się w każdej wolnej chwili, uganiałeś się za jakąś laską… nawet opuściłeś zajęcia. – John westchnął.
- Byłem w szpitalu. Daj mi się uczyć. – syknął nieprzychylnie Save.
- Nie denerwuj się tak. Po prostu się martwię. Pokłóciłeś się ze swoją laską?
- Nie mam laski – burkną blondyn zirytowany. – skończ już, jestem zajęty.
- Sesja ci nie ucieknie, w przeciwieństwie do kobiety. Może potrzebujesz porady, służę.
- Idź do diabła – sykną blondyn, wstając i idąc do cafeterii. Musiał się napić kawy! Jednak wspominania o Illusion prześladował go przez kilka najbliższych dni. To tam poczuł wreszcie że żyje. Nie, stanowczo musiał sobie wybić to z głowy! Gdy w przerwie miedzy zajęciami, popijał trzecią kawę usłyszał rozmowę kilku dziewcząt obok.
- Udało mi się. Zdobyłam wejściówki do Illusion – powiedziała jedna z dumą prezentując kartę wstępu. Pozostałe zapiszczały z zachwytu.
- O rany! Naprawdę zobaczymy ten specjalny pokaz? – nie mogła uwierzyć we własne szczęście druga.
- Tak długo na to czekałam. Podobno Ami ma pokazać więcej niż zwykle – zapiszczała trzecia podekscytowana. Nagle podszedł do nich John szczerząc się jak zwykle – Jak ty to robisz, że zawsze masz wejściówki? – zapytały go dziewczyny. Chłopak uśmiechną się z zadowoleniem i powiedział ze to tajemnica.
- Może znasz boskiego Ami? – zapytał jedna z nadzieją w oczach.
- Nie, moja władza tak daleko nie sięga – roześmiał się John. – Idźcie i bawiąc się wyśmienicie myślcie o mnie – powiedział uśmiechając się do nich po czym podszedł do Save ku jego irytacji. Pokazał mu jeden bilet wstępu.
- Mój brat pracuje w Illusion – zauważył. – Mówił mi, że byłeś tam kilka razy. Pewnie się spłukałeś i nie masz kasy by iść znowu. – John uśmiechnął się. – Weź ją i poderwij ta dziewczynę, słyszałem, że po specjalnym występie Amidamaru kochają wszystkich.
- Kim jest ten Amidamaru? – zapytał Save niechętnie przyjmując wejściówkę.
- Bogiem tego lokalu. Gdyby nie on, dziewczyny by tam nie chodziły. Idą tam tylko po to żeby na niego trzy razy popatrzeć, a przez resztę nocy śnić o nim. – odpowiedział John po czym poszedł do kolejne podekscytowanej grupki dziewcząt… Save szczerze wpiął by Amidamaru mógł być bogiem Illusion. Przecież Tora wyraźnie mu powiedziała, że był nim Arashi. A może Arashi przestał tam pracować? I co w ogóle miał znaczyć to określenie. Dlaczego wszystkie dziewczyny tak kochały tego faceta, choć jego imię było absurdalne i głupie? Przez resztę dnia Save przyglądał się wszystkim młodym kobietą na uczelni i nie tylko. Wszystkie reagowały tak samo na wzmiankę na Illusion lub Amidamaru. Wyglądało na to, że całe miasto wybierało się tam tylko po to by zobaczyć specjalny występ boskiego Ami.
Save sam nie wiedział dlaczego się znalazł przed wejściem do najpopularniejszego klubu w mieście. Chwile się wahał w końcu podszedł do bramkarza pokazując mu wejściówkę. Ochroniarz przepuścił go, a na studenta padły wściekłe spojrzenia stojących w kolejce, którzy musieli dopiero kupić bilet. Wnętrze nic się nie zmieniło. Nadal panował tu półmrok i neogotycki wystrój przeplatany trochę nowoczesnością. Trochę łuków, trochę stali nierdzewnej. Spowijający wszystko mrok i nieśmiało rozświetlające go neony lub inne światła dające różne efekty. I tłumy. Różnorakie tłumy wypełniające każdą możliwą przestrzeń lokalu. Tłumy jakich jeszcze w życiu nie widział. Ilość ludzi jaka się tu wepchnęła i jaka jeszcze starała się wepchnąć była jedyną rzeczą jaka zmieniła się lokalu od ostatniej w nim wizyty blondyna. Stwierdzenie, że całe miasto się tu zeszło nie było by chyba przesadą. Save spojrzał na swój bilet. Miał zarezerwowane miejsce siedzące. Postanowił więc poszukać swojego stolika. Przechadzając się po klubie odkrył, że były tu trzy parkiety, cztery bary i jeszcze jedno pomieszczanie, które wyglądało jak wnętrze teatru, z tym tylko, że podłużna scena była odgrodzona stylowym parkanem. Na jednym z parkietów królowały mocne, metalowe brzmienia, na drugim dance, hous i pop, a trzeci był dla wielbicieli techno. Save nie odpowiadało żadne brzmienie. Wolał także nie zbliżać się do żadnego z barów. Jednak nadal nie miał pojęcia, gdzie może być jego miejsce, klub był taki duży. W końcu zapytał się jakiegoś kelnera, który wracał z tacą pełną pustych kufli, kieliszków i innego szkła.
- Ma pan szczęście – powiedział kelner. – Będzie pan w centrum dzisiejszych wydarzeń. Każda kobieta pozazdrości panu tego miejsca. – dodał po czym wskazał mu jeden ze stolików w pomieszczeni ze sceną. – Coś przynieść? – zapytał kelner nim odszedł. Save chwilę się zastanowił.
- Sok pomarańczowy – powiedział po czym poszedł zając swoje miejsce.
Wkrótce po tym jak Save opróżnił szklaneczkę do połowy sala zapełniła się głownie dziewczętami. Wszystkie był podekscytowane i nie mogły spokojnie usiedzieć na miejscu.
- Ja cię znam – Save usłyszał głos jakiejś dziewczyny zaskakująco blisko. Zerkną kontem oka. Tak, on też ją znał, przynajmniej z widzenia. – Jesteś znajomym Johna, zawsze mu pomagasz na zaliczeniach. – powiedziała radośnie, po czym przysiadła się do blondyna. –Mamy miejsca obok siebie – powiedziała podekscytowana. Pozostałe dwie również usiadły. Save nie był za bardzo zadowolony z towarzystwa jakie zafundował mu John, ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.
- Dlaczego tu przyszedłeś? – zapytała nagle dziewczyna.
- Bo dostałem wejściówkę… – odrzekł ponuro Save, sam nie wiedział czemu tu przyszedł, w końcu mógł się w spokoju pouczyć w domu, zamiast siedzieć tu w gromadzie rozhisteryzowanych kobiet.
- Jak to dostałeś?! – dziewczyna podskoczyła w swoim fotelu. – My musiałyśmy słono zapłacić za te wejściówki – jęknęła.
- To w ramach podziękowań za pomoc – prychnął.
- Ale ode mnie też może ściągać – sprzeciwiła się dziewczyna. Save uśmiechną się z politowaniem.
- Bądźmy szczerzy. Jestem najlepszy na roku, to jasne, że wszyscy chcą ściągać tylko ode mnie – powiedział z wyższością. Dziewczyna spuściła wzrok i więcej nie niepokoiła Save swoim słodkim podekscytowanym głosikiem. Prymus mógł znosić jej towarzystwo, ale stanowczo nie miał ochoty z nią rozmawiać. Właściwie z nikim nie miał ochoty rozmawiać.
Chwile później zgadły światła i w pomieszczaniu rozległo się pisk zgromadzonych tam dziewcząt. Save dostrzegł, że wszystkie wstały. Mimo to żadna nie zasłaniał mu widoku na scenę. Bez większego zainteresowania obserwował co się będzie działo dalej. Zabrzmiały pierwsze takty muzyki. Było to coś czego Save zupełnie nie znał. Melodia była urzekająca i piękna, jednak przy tym dynamiczna i szybka. Save kogoś ona przypominała, jednak nie chciał się zastanawiać kogo. Muzyka nabrał szalonego, pełnego grozy rytmu. Ktoś pojawił się na scenie. Po sylwetce Save rozpoznał, że był to mężczyzna, dość wysoki i z pewnością dobrze zbudowany. Postać ginęła w cieniu. Chwile trwało nim ruszyła z gracją ku przodowi sceny. Ruchy mężczyzny były płynne i delikatne, jakby płyną po scenie a nie kroczył po niej. Poruszał się w rytm muzyki mimo, że szedł powoli. Gdy w końcu świtała padły na twarz mężczyzny Save o mało się nie zadławił swoim sokiem. To był Arashi, który nagle przyspieszył, wykonał obrót i zaczął tańczyć! Save nigdy w życiu nie widział, żeby ktoś ruszał się w taki sposób. Ruchy Azjaty były płynne, całe jego ciało kołysało się zmysłowo i gięło wywołując serię pisków i wrzasków dziewczyn i dziwne trzepotanie serca u Save. Arashi wykonywał skomplikowane figury widywane tylko na teledyskach i robił to nie lepiej niż nie jedna znana z takich popisów tancerka. Jego biodra kołysały się w rytm szybkiej muzyki, ramiona i dłonie były już jakby częścią innego utwory. Choć całe jego ciało poruszało się idealnie zsynchronizowane z muzyką. Student patrzył na niego nie wierząc, że go zna, nie wierząc ze patrzy na mężczyznę.
Arashi nagle znalazł się na rurze na samym przedzie sceny. Ześlizgną się po niej niczym wąż po czym zaczął swój taniec na podłodze pod rurą.
- Rozbierze się! Teraz zrzuci ubrania! - zapiszczała dziewczyna obok Save podskakując w zachwycie. Save na chwile przeniósł na nią spojrzenie. Jeszcze nigdy nie wdział takiej euforii i napięcia jakie panowało na sali. Wszystkie dziewczyny zachowywały się tak samo, po za tymi, które zemdlały i były wynoszone przez ochronę. Blondyn znów przeniósł spojrzenie na tancerza. Ten nadal był przy rurze. Trzymając się jej jedną rękom kręcił się wokół. Jego czarne jak noc włosy powiewały za nim w pędzie. Był przy tym taki spokojny i odprężony, zupełnie jakby nie występował przed tłumem rozszalałych kobiet. Chwile później koszula Arashi sfrunęła z niego wzbudzając falę krzyku i jazgotu. Arashi zaczął się wyginać przy rurze i tańczyć przy niej jakby to była żywa kobieta. Trzymał ją przy tym tak delikatnie.
Save nie mógł już więcej oderwać oczy od Azjaty. Był jak pod zaklęciem. Arashi wykonywał swój taniec, a Save po woli zaczynał rozumieć dlaczego nazywano go tu bogiem. Jeśli Afrodyta byłaby mężczyzną wyglądał by właśnie tak. Save zacisną dłonie na podłokietnikach swego fotela. Czuł jak szaleją w nim emocje i hormony. Doskonale rozumiał krzyczące kobiety. Przez chwile nawet miał ochotę poderwać się z siedziska pobiec do Arashi i rzucić mu się na szyję. Uczucie motylków w brzuchu zwiększało się z każdym ruchem Azjaty. W końcu muzyka ucichła i Arashi zatrzymał się przytulony do swej nieruchomej partnerki. Po raz pierwszy od chwili gdy znalazł się w świetle mężczyzna spojrzał na salę. Uśmiechną się dobrotliwe i pomachał do swych wielbicielek. Po czym odwrócił się energicznie i wkładając ręce do koszeni oddalił się za kurtynę oddzielającą scenę od zaplecza. Save jeszcze długo nie mógł oderwać wzroku od miejsca w którym znikną Arashi. Jeszcze długo nie mógł uspokoić swojego trzepoczącego serca i tego nieznośnego uczucia świdrującego jego brzuch. W końcu blondyn doszedł do wniosku, że musi za wszelką cenę odzyskać zaufanie Arashi i jego przyjaźń. A może tu chodziło o coś więcej? Wiedział tylko tyle, że musi z nim koniecznie porozmawiać i błagać o przebaczenie. Chciał go poznać tak dobrze, jak to było możliwe, chciał wiedzieć o nim wszystko! Pragnął tego jak jeszcze niczego w życiu.
W ciągu nocy Arashi pojawił się jeszcze dwukrotnie. Za każdym razem wzbudzał takie same emocje. Każdy jego taniec był inny, jednak pewne jego elementy pozostawały niezmienne. Był zmysłowy, ponętny i wzbudzał pożądanie. Save patrzył na to wszystko nie mogąc oderwać oczu nawet na chwilę. Azjata był jak dziki kot, jak kobra i jak rumak. Piękny, silny, niebezpieczny, giętki i szybki. Jego ruchy były tak płynne, że wydawało się, iż to nie możliwe, by jakikolwiek człowiek był to w stanie powtórzyć.
Po trzecim show Save zrozumiał, że to koniec. Niektóre z kobiet zaczęły płakać i histeryzować. Student zrozumiał, że to jego szansa. Musiał za wszelką cenę złapać Arashi nim pojedzie do domu. Wybiegł z klubu jakby się paliło. Szybko odszukał drogę na jego tyły, znalazł wejście dla personelu. I nagle zmroziło go przerażenie. Co miał powiedzieć Arashi? Ale było już za późno. Usłyszał jego zbliżający się głos. Wpadł w panikę i natychmiast skrył się za rogiem, próbując zlać się z nocą.
- Arashi, kochanie, pozwól, że cię odwiozę. – Save usłyszał jakiś kobiecy głos. Był stanowczy, mocny i nie znoszący sprzeciwu. Blondyn zadrżał.
- Dziękuję, ale wolę się przejść – powiedział Arashi nieco zlęknionym tonem.
- Ależ nalegam, mój kochany. Wpadniesz do mnie na chwilkę, zabawimy się.
- Przepraszam ale… jestem… jestem zmęczony…
- Nie martw się tym, zadbam o to, byś padł z nóg.
- Ale… - dalsze słowa Arashi zostały przez coś stłumione. Save odważył się zajrzeć do zaułka, w którym było wejście do klubowego zaplecza. Znieruchomiał na ten widok. Jakaś wielka, krótkowłosa kobieta ściskała Arashi i całowała go namiętnie, a on próbował się jakoś dyskretnie wyrwać. Ww końcu Arashi udało się uwolnić usta.
- Szefowo, tak nie można…
- Oczywiście, że można. W końcu pracujesz dla mnie swoim ciałem – powiedziała ponętnie kobieta, ocierając się o ciało Azjaty. Arashi wyglądał na kompletnie temu przeciwnego. Nagle podskoczył z jękiem. – Szefowo, tak się nie godzi.
- Godzi się, godzi. Dam ci podwyżkę, dam ci wszystko co zechcesz – powiedziała kobieta molestując Arashiego dalej. Azjata nie wiedział już, co ma zrobić. Próbował uników, negocjacji… Nic nie pomagało!
- Chcę wrócić do domu – jęknął rozpaczliwe Arashi, jednak kobieta udawała, że tego nie usłyszała. Kontynuowała swoje zaloty i pocałunki. Brunet szukał wzrokiem jakiegokolwiek ratunku.
Save sam nie wiedział, co w niego wstąpiło i dlaczego to zrobił. Wyszedł ze swego cienia. Stanął pośrodku przejścia prowadzącego do zaułka.
- Arashi, ile mam jeszcze czkać? – zapytał robiąc groźną minę. Słysząc ten głos kobieta natychmiast puściła Azjatę, który jeszcze chwilę opierał się o ścianę, patrząc z przerażeniem na otoczenie.
- Kto to jest? – zapytała kobieta, patrząc na Save jakby zamierzała go zabić.
- To… to jest… – zaczął Arashi nieskładnie.
- Jestem znajomym Tory z roku. Arashi miał oddać mi notatki od niej. – powiedział chłodno blondyn. – Chyba ich nie zapomniałeś? – zapytał patrząc groźnie na Arashiego.
- Ja… eee… mam je w domu… – jęknął tancerz i unikając jakiegokolwiek kontaktu, nawet wzrokowego. Czym prędzej opuścił zaułek. Pędził jak szalony do jakiejś większej ulicy. Nie oglądał się za siebie i chyba nawet nie dbał o to, czy Save za nim nadąża. Już po chwili złapał taksówkę i tym razem zaczekał na Save. Gdy obaj usiedli i Arashi podał adres, w końcu się odprężył.
- Na bogów Save, jak ja ci się odwdzięczę? - zapytał Arashi, spoglądając na blondyna z wdzięcznością w zielonych oczach. Student uśmiechnął się łagodnie.
- Nie musisz, w końcu ty też mnie uratowałeś – powiedział. – Ale chciałem cię prosić o przebaczenie. – Azjata roześmiał się.
- Nie obraziłem się na ciebie i nie jestem zły.
- Ale myślałem…
- W tym tkwi twój problem, za dużo myślisz. I do tego to zapisujesz. Jeszcze się nie nauczyłeś, że nie wszystko jest takie, jak się wydaje na pierwszy rzut oka.
- Więc… więc… więc co teraz? Tora mnie nienawidzi.
- Znowu się mylisz. Ale tobie chyba nie o nią chodzi, bo po co przychodziłbyś do mnie? -Arashi spojrzał na Save wnikliwie. Ten wbił wzrok w swoje kolana.
- Zależy mi na znajomości z tobą. Nigdy nie spotkałem tak złożonej osobowości – zaczął cicho. Arashi przysunął się do niego, żeby lepiej słyszeć te cichutkie słowa. Save poczuł, jak serce łomocząc podchodzi mu coraz wyżej i wyżej do gardła. – Chciałbym cię bliżej poznać… żeby nigdy więcej się nie mylić w ocenie ciebie – mruknął Save.
- Więc możemy zacząć wszystko do nowa – zaproponował wesoło skośnooki. – To tu, proszę zatrzymać – zawołał do taksówkarza. Samochód natychmiast stanął, wywołując sensacje w brzuchu Save, podobne do tych, które wywołał taniec Arashi, tylko że zupełnie nieprzyjemne – Wejdziesz do nas? – zapytał Arashi płacąc. Save przytaknął i już po chwili obaj wchodzili po zdecydowanie starych schodach. Azjata widząc minę studenta, zapewnił go, że to jeszcze nie jest najgorsza dzielnica w mieście i że mieszkają tu naprawdę uczciwi ludzie, tylko że czasem nie starcza im do pierwszego, nie mówiąc już o remoncie kamienicy.
Weszli na trzecie i za razem ostatnie piętro. – Przepraszam, nie mamy tu windy. – powiedział brunet widząc zmęczenie blondyna – Ale powinieneś popracować nad kondycją – dodał uśmiechając się do niego psotnie. Po chwili otworzył jedne z trzech drzwi na tym poziomie. Zrobił to niemal bezszelestnie, jakby był włamywaczem. Gestem kazał Save zachować ciszę, po czym wpuścił go do środka. Zamknął drzwi frontowe, odwiesił swój płaszcz na drewniany starodawny wieszak w kącie, po czym zdjął swoje ciężkie buty. Save nie czekał, zrobił podobnie samemu się obsługując i odwieszając swoją ocieplaną marynarkę.
- Chodź do kuchni, tam nie będziemy nikomu przeszkadzać. – mruknął Azjata, po czym zaprowadził Save na koniec przedpokoju i wskazał drzwi na lewo. Kuchnia była urządzona skromnie, w stylu japońskim. Była mała, ale funkcjonalna. Jedyne co w niej nie pasowało, to miejsce do siedzenia oraz wysoki stół.
- Czego się napijesz? Mamy dwanaście rodzajów herbaty i dwa kawy, plus czekoladę do picia – powiedział Arashi zaglądając do szafek, po czym wstawiając wodę.
- Kawy, mocnej – odrzekł, czując się nagle strasznie zmęczony. Chwilę później skośnooki postawił przed nim kubek z parującą, czarną, mętną cieczą. Dla siebie zaś zaparzył czekolady. Save nie spuszczał z niego oczu. Azjata wyglądał, jakby był do tego przyzwyczajony i zachowywał się naturalnie. Podparł się i spoglądał w swój kubek.
- Co robiłeś przy Illusion? – zapytał nagle Arashi. Save poczuł jak płoną mu policzki. Na szczęście brunet był zajęty zbieraniem pianki z powierzchni swojej czekolady i nic nie zauważył. blondyn szybko się opanował.
- Dostałem wejściówkę od znajomego i byłem tam, żeby…
- Żeby się trochę rozerwać. – dokończył za niego Arashi. Podparł się jedną ręką i spojrzał na Save z ukosa. – Dawno nie mieliśmy takich tłumów. To była ciężka noc, już myślałem, że nie dam rady skończyć – westchnął. Spojrzał na zegar wiszący na ścianie, dochodziła czwarta rano. Po czym położył się na stole – Save – Student spojrzą na niego znad swojego kubka. – Lubię na ciebie patrzeć, zwłaszcza kiedy myślisz. – stwierdził a policzki Save znów poczerwieniały.
- Arashi – zaczął blondyn nieśmiało po krótkiej chwili milczenia. – Dlaczego nie zaprosiłeś mnie do swojego pokoju, jest tu ich więcej niż cztery? - Arashi uśmiechnął się do niego słabo.
- Widzisz skarbie, wynajmujemy to mieszkanie. Ja, Tora i jej trzej bracie zajmujemy jeden pokój, ten najmniejszy.
- Trzej bracia?
- Tak – Arashi znów się uśmiechnął. -Neko i Nuriko znasz. Jest jeszcze najmłodszy Nabuko. Cudowne dziecko, ma dziesięć lat. Jest bardzo podobny do Tory.
- Arashi, czemu ty z nimi mieszkasz?
- Bo mamy tylko siebie… no i Kaze w drzwiach naprzeciwko. Dzięki temu, że mieszka tak blisko Nuriko często nie ma w domu, choć to się tyczy tylko dni, bo ojciec Kaze jest bardzo wrażliwy jeśli chodzi o te sprawy. Chyba by ją wydziedziczyli, gdyby się dowiedział, że nie jest już dziewicą – Azjata uśmiechnął się z rozbawieniem. – Chcesz wiedzieć więcej? –bardziej stwierdził niż zapytał, widząc zainteresowanie na jego twarzy. Save nieśmiało przytaknął głową. – A co dokładnie chcesz o mnie wiedzieć, a może mam mówić o Torze? –zapytał mrużąc złośliwie oczy. Blondyn potrząsnął swą jasną czupryną w zaprzeczeniu.
- Powiedz mi wszystko. Chcę wiedzieć o tobie wszystko – sam był zaskoczony, jaka pasja brzmiała w jego głosie. Arashi uśmiechnął się smętnie.
- Jestem potworem, Save – zaczął patrząc w swój kubek. – Moja matka była Japonką, ojca nigdy nie znałem, ale chyba był Polakiem mieszkającym w Chicago. Tam się podobno poznali. Matka nigdy nie chciała mi o tym opowiadać. Kochała go… i tylko tyle wiem –Arashi zacisnął swój kubek mocniej w dłoniach tak, że zatrzeszczał niepokojąco. – Kiedy miałem dwanaście lat, wyszła za ojca Kaze, szybko się jednak z nim rozwiodła. Chińczyk i Japonka raczej do siebie nie pasują kulturowo. Mimo wszystko - Arashi uśmiechnął się smutno. – Nie traktował mamy jak należy. Jak miałem piętnaście lat, nadal utrzymywałem kontakty z Kaze. Zawsze taka była, zrzędliwa i wredna. Jest oczkiem w głowie swojego starego, rozpieszczona krowa – przez twarz Arashi przebiegł figlarny uśmiech. – Uwiodła mnie, dla własnej satysfakcji… ale jej się spodobało i przez jakiś czas byliśmy ze sobą… -Save słuchał Arashi coraz bardziej zaniepokojony jego smutkiem w oczach. Jednak mu nie przerywał. – Dokładnie w połowie między moimi szesnastymi i siedemnastymi urodzinami… gdy późnym wieczorem zapuściliśmy się z matką do paskudnej dzielnicy… było ich chyba dziesięciu… Byłem taki słaby, nic nie potrafiłem zrobić… wszystko widziałem, co jej zrobili, jak ją zabili… - Arashi nagle urwał, dłonie mu się trzęsły, a do oczu cisnęły mu się łzy. –Przywódcą był syn jakiegoś polityka, mieli dobrego obrońcę i w sumie wyszli z tego bez większych konsekwencji… niewiele pamiętam z tamtego czasu, leczyli mnie różnymi psychotropami… - Arashi odstawił kubek. – Jedyne co pamiętam dokładnie, to jak zaciskałem ręce na szyi tego faceta, miał by teraz ze trzydzieści kilka lat. Miałem szczęście i tym wszystkim zainteresowała się jakaś dobra adwokat, i wzięła moją sprawę. Wybroniła mnie szokiem po stracie matki, chwilowa niepoczytalnością i tak dalej. Dostałem wyrok w zawieszeniu. Nie potrafię sobie wybaczyć tego, co zrobiłem… - Arashi spojrzał na Save tak udręczonym spojrzeniem, że ten aż stracił głos. – Po tym wszystkim trafiłem do sierocińca, zacząłem ćpać… To był jednym sposób, żeby o tym nie myśleć… żeby nie myśleć o niczym. Chciałem się zabić, ale nie miałem odwagi. I pojawiła się Tora. Jej rodzice zginęli w wypadku. Przekonała mnie, że warto jest żyć i poszedłem na odwyk. Po tym mogłem zamieszkać tutaj, to było mieszkanie mojej matki, nawet o nim nie wiedziałem dopóki nie dali mi do niego kluczy. Znowu byłem sam i nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Nagle pojawiła się jakaś kobieta i powiedziała, że mi pomoże, bo ja kiedyś pomogłem jej. Nawet nie pamiętałem, że ktoś tam jeszcze w tym zaułku był gdy… gdy popełniłem swoją zbrodnię –Arashi nie wytrzymał, po jego policzkach popłynęły łzy. – Poznała mnie z Katą… tą… moją szefową. Dostałem pracę, na początku jako barman. W końcu nie wiele trzeba było do tego umieć. Minął rok odkąd mieszkałem samodzielnie i samotnie. Często odwiedzałem w tym czasie Torę i jej braci. Nuriko w końcu skończył osiemnaście lat i oni wszyscy nie mieli co ze sobą zrobić. Pozwiedzałem, żeby zamieszkali ze mną. W końcu Tora uratowała mi życie. Nuriko od tamtego czasu mnie nienawidzi, bo uważa, że jako najstarszy to on powinien dać im dach nad głową i utrzymanie. Pewnie ma rację, ale to było chyba bardziej potrzebę mi niż im. Ja i Nuriko zarabialiśmy na całą naszą piątkę, nie licząc tego co mieliśmy z wynajmu pozostałych pokoi. W wolnych chwilach chodziliśmy do Illusion i kiedyś Kata podpatrzyła jak się wydurniałem na rurze – Arashi uśmiechnął się lekko. – Stwierdziła że będę dla niej pracował jako tancerz. Wysłała mnie na krótki kurs i zacząłem zarabiać o wiele więcej. Dzięki temu mogły się spełnić ambicje Tory i Nuriko, mogli iść na studia. W miedzy czasie miałem romans z Tora i Neko. Do Tory czułem coś więcej niż tylko braterską miłość… często wtedy o niej myślałem. To była właściwie jej inicjatywa. Była najwspanialszą kochanką, jaką kiedykolwiek miałem – powiedział uśmiechając się do tamtych wspomnień. –Z Neko to była trochę kłopotliwa sytuacja. Obaj się spiliśmy, ale nie tak żeby nam się film urwał. Wylądowaliśmy razem w łóżku, a jak było po wszystkim to zrozumiałem, że tylko sex z mężczyzną daje mi prawdziwe spełnienie. Rok później Neko zakochał się w jakieś dziewczynie i mnie rzucił. Chyba żałuje tego do dziś, ale już nie potrafię… po prostu nie mogę z nim być. On zasługuję na kogoś lepszego niż ja.
- Arashi, nie mów tak – sprzeciwił się Save. – Przecież jesteś wspaniały. Przystojny, silny, uczynny i…
- I co? – domagał się Azjata spoglądając na studenta z niepohamowaną ciekawością.
- Myślę… myślę, że kobiety uważają że jesteś sexowny…
- Tak, kobiety oddały by wszystko za noc ze mną – westchnął Arashi. – Ale ja musiałem wybrać facetów… – westchnął. – I co teraz o mnie myślisz? Tylko szczerze, nie wyrzucę cię przez okno ani nic z tych rzeczy – powiedział uśmiechając się nieco groźnie. Save znów poczuł sensacje w brzuchu.
- Nie wiem, Arashi – mruknął nie patrząc na niego. – Chyba trochę się ciebie boję. Ale chcę nadal kontynuować naszą znajomość – dodał nieco ciszej. Arashi uśmiechnął się tajemniczo.
- Boisz się dlatego że jestem homo, czy dlatego ze zabiłem człowieka? – zapytał. Save spłonął rumieńcem. – Wszystko jasne – Azjata roześmiał się. Dla Save ten śmiech zabrzmiał stanowczo zbyt rozkosznie! Wiedział, że dzieje się z nim coś niedobrego, ale nie miał ochoty tego przerywać. Arashi wzbudzał w nim coraz więcej uczuć, niektóre były nadal sprzeczne ze sobą, ale Save się to podobało. Polubił towarzystwo Arashi… do szaleństwa. – Chcesz, żebym ci obiecał, że nie będę już cię podrywał i molestował? – zapytał nagle brunet. Save wybałuszył na niego oczy. Chwilę milczał. Po czym znów stając w pąsach powiedział, że mu ufa. Arashi był wyraźnie zaskoczony tą odpowiedzią, lecz po chwili uśmiechną się radośnie.
- Skarbie, a ty opowiesz mi coś o sobie? –zapytał znów kładąc się na stole. Save przytaknął głową i już miał zacząć, gdy Arashi znów się odezwał. – Ale nie teraz, jestem na to zbyt zmęczony – mruknął sennie. – Zaraz wstanie Tora, zajmie się tobą… -dodał zamykając oczy. Save nie zdążył zagarować, gdy Azjata usnął.

środa, 4 lipca 2012

Rozdział VI 2 z 2 Przebudzenie



- Save - Student nagle dosłyszał kobiecy głos. Ktoś potrząsnął nim delikatnie. Podniósł zbolałe spojrzenie. Zobaczył szczupłą rudowłosą dziewczynę.
- Save jak się czujesz? - Zapytała głaszcząc go po głowie. - Przykro mi, że na ciebie nakrzyczałam i… i uderzyłam, ale zasłużyłeś - powiedział twardo, ale nagle jej głos załamał się. - Nie chciałam by ci się coś stało! - powiedziała a po policzku popłynęły jej łzy. - Arashi by mi nie wybaczył…- dodała cicho.
- Arashi… - powiedział powoli Save. Czuł jak w głowie mu huczy. Czuł się fatalnie. Ciągle męczyły go mdłości.
- Jesteś strasznie blady - powiedziała przestraszona. - Wiesz co się stało? Lekarze podejrzewają u ciebie wstrząs mózgu - powiedziała poważnie.
- Ja nie wiem… - jęknął kuląc się i drżąc. Tora okryła go kocem i pomogła wstać. Save przewrócił by się, gdyby go Tora nie podtrzymała. Pomogła mu z powrotem znaleźć się na łóżku.
- Save jedenaście dodać dwadzieścia dwa? - zapytała poważnie. Blondyn podniósł na nią zbolałe spojrzenie.
- Potrafisz odpowiedzieć na to pytanie? - zapytała coraz bardziej zmartwiona.
- Nie.. nie wiem... Arashi… Ja… - Save zerwał się. - Ja muszę z nim porozmawiać! – Tora posadziła go na łóżku z niepokojem patrząc, jak student coraz bardziej się trzęsie. Wreszcie wezwała pielęgniarkę. Siostra zareagowała bardzo szybko. Podała choremu zastrzyk w rękę i powiedziała, żeby się nie wysilał i leżał. Zapewniła go, że symptomy powinny zaraz ustąpić i lada dzień poczuje się lepiej. Gdy pielęgniarka sobie poszła Save spojrzał mętnym wzrokiem na Torę. – Musze porozmawiać z Arashi – stwierdził twardo.
- Ale… Save to raczej nie możliwe – jęknęła Tora, a oczy jej się zaszkliły.
- Ja muszę mu wszystko wyjaśnić. Dlaczego nie pozwalasz mi mu wyjaśnić?
- Save nie o to chodzi – powiedziała dziewczyna odsłaniając zasłonę dzielącą oba łóżka. – Arashi jest nieprzytomny od kilku dni… - Save spojrzał na śpiącego mężczyznę. Dopiero teraz wszystko do niego dotarło. Przecież Arashi miał wypadek, dowiedział się tego jak był w klubie. Przy łóżku chorego stały kwiaty, ledwie się tam mieszcząc, było też kilka pudełek z czekoladkami i papierowa torebka, chyba z ciastkami. Nic jednak nie było ruszone, Arashi spał jak „śpiąca królewna”. Save przyjrzał mu się bliżej… pamiętał… sam nie był tego pewien… wydawało mu się, że jak tu przyszedł Arashi miał maseczkę z tlenem. Zapytał o to Torę. Ta tylko uśmiechnęła się z nadzieją w oczach.
- Dzisiaj mu ją zdjęli, nie ma już problemów z oddychaniem – rozpłakała się.
- Co to znaczy? – zapytał Save dość jeszcze skołowały by nie być w stanie samodzielnie myśleć.
- Lekarze uważają, że albo się obudzi albo… - nie dała rady tego powiedzieć, po porostu zalała się łzami na dobre. Save chciał do niej podejść i ją pocieszyć, ale nie był w stanie. Miał takie watowate nogi. Nie zdołał by nawet wstać z łóżka a już by leżał pod nim.
- Chyba nie płaczesz z powodu tego gej? – dobiegł ich czyjś głos od strony wejścia do sali. Save nie wiedział kto to zza swojej zasłonki, Tora zaś odwrócona byłą plecami do wyjścia. Obje jednak rozpoznali ten głos. – Jak się przekręci będzie przynajmniej więcej miejsca. – dodał głos.
- Jak możesz tak mówić? Po tym wszystkim co dla nas zrobił! – jęknęła Tora wycierając oczy.
- Może i bym się martwił jakby można było się go pozbyć tak łatwo  – burkną Nuriko podchodząc do siostry. Jego spojrzenie padło na Save. Nim zdoła się do niego odezwać Tora wstał i spojrzała na niego z wyrzutem.
- Jesteś bez serca – powiedziała – Idź sobie. Sama zostanę z Arashim – dodał próbując wypchnąć go z sali.
- Nie miałem zamiaru tu zostawać z tą ciotą… z resztą ma towarzystwo, które mu bardziej pasuje niż ty.
- Przestań. Proszę przestań... – jęknęła. Nuriko dopiero wtedy opanował chęć dalszego obrażania Arashi. Przytulił siostrę nie wprawnie.
- Wiesz przecież, że on ma miękkie serce ale mocny tyłek. Wyzdrowieje i zaraz po tym zabierze cię na dyskotekę.
- Jesteś głupi Nuriko… - powiedziała tylko tuląc się i łkając do piersi brata.

     W szpitalnej sali zabrzmiał przerażony krzyk. Save niemal nie spadał z łóżka słysząc ten głos. Wrzask był zbolały i przerażony. Po chwili jednak przeszedł w cichy jęk. Do studenta w końcu dotarła, że krzyk należą do osoby lezącej z nim w sali.
- Yamete… Yamete…Hanashite… Okachan[1] – zadźwięczał głos zza zasłony. Save powoli wstał i podszedł do mężczyzny skulonego na swoim łóżku. Arashi skulił się obejmując rękoma kolana, trząsł się i wciąż powtarzał to samo słowo „Okachian”. Save delikatnie położył dłoń na jego ramieniu. Mężczyzna podskoczył jak oparzony. Podniósł spojrzenie zielonych oczu na Save i zdoła wyszeptać „Tenshi”[2] nim do sali wpadł zespół lekarzy i pielęgniarek. Save został odsunięty na bok, właściwie wsadzono go za zasłonkę i kazano siedzieć na łóżku. Student jednak widział jak jakąś pani doktor spojrzała na Arashi, jakby go znała od dziecka. Położyła mu ręce na ramionach i spojrzą w oczy. – Panie Yasano, słyszy mnie pan? – zapytała potrząsając nim lekko. – Panie Yasano, proszę na mnie spojrzeć. To był tylko sen. To się nie zażyło – mówiła dalej jakby rozmawiała z małym dzieckiem. - Daijōbu ka? [3]– Save w końcu usłyszał jej pewny, mocny głos. Dostrzegł wtedy przez cień na zasłonce, że Arashi podniósł na nią swój wzrok.
- Iie [4]- zadźwięczał udręczony głos Arashi.
- To był tylko sen panie Yasano – powiedział pani doktor.
- Tak, wiem… - mruknął Arashi znów spoglądając na swoje kolana. Save poczuł jak ból i troska ściskają mu serce.
- Panie Yasano powinien pan bardziej na siebie uważać. Proszę się już przestać dręczyć snami i odpocząć – powiedziała kobieta wstając. Save usłyszał oddalające się kroki lekarzy i pielęgniarek. – Ach tak, panie Yasano, ma pan tym razem towarzystwo – powiedział po czym Save dosłyszał dźwięk zamykanych drzwi.
- Bardzo przepraszam, że pana obudziłem, nazywam się A… - Arashi przerwał gdy jego dłoń odgarnęła zasłonę i zobaczył Save. Zatrzepotał powiekami próbując rozbudzić wzrok, przetarł nawet oczy. – Ja chyba nadal śnię… - stwierdził puszczając zasłonkę. Save chwilę bił się ze swymi myślami. W końcu podjął decyzję i podszedł do łóżka Azjaty.
- Arashi przepraszam… - wydusił tylko. Arashi spojrzał na niego chłodno.
- W ogóle mnie nie znasz – powiedział tylko, po czym położył się.
- Chciałbym to zmienić… przepraszam, tak strasznie mi głupio – jęknął spuszczając wzrok.
- Myślałam, że zależy ci na Torze. Co prawda zająłeś się za jej podrywanie od zupełnie nie właściwej strony, ale… - Arashi westchnął. – To przez nią zacząłeś to pisać. Myślisz, że ona lubi takich jak ja i chcesz się do mnie upodobnić – znów westchnął.
- Arashi to nie tak… Ja… ja … ja sam nie wiem… nie wiem dlaczego zaciąłem to pisać. Wybacz mi proszę – jęknął student. Arashi z trudem usiadł i spojrzał na niego.
- Nic nie rozumiesz. Nie jestem tym za kogo mnie bierzesz, co do Tory także się mylisz. Nie jestem zboczeńcem, któremu w głowie tylko seks, alkohol i zabawa. Jestem sybarytą, a Tora to moja ostoja, wzmocnienie, mój anioł stróż… bez niej już dawno poszedłbym do piachu… - powiedział odgarniając włosy z twarzy. – W poprzednim życiu byliśmy bliźniakami… nasze więzi są nadal silne. Jeśli ją skrzywdzisz Save, nie ręczę za siebie. Teraz koniec tego snu… jak się obudzę nie chcę cię więcej w moim życiu – powiedział kładąc się, zamykając oczy i natychmiast zasypiając. Save także powlókł się do swojego łóżka. Czuł się jeszcze podlej niż wcześniej. Położył się licząc, że opatrzność sprawi iż Arashi do rana zapomni o wszystkim lub że wydarzy się coś innego co sprawi że nie będzie musiał mu patrzeć w oczy.
Z samego rana wypisano go ze szpitala. Przy wyjściu z budynku miną w drzwiach Torę. Spojrzała na niego chłodno. – Tora ty też w to wierzysz? – zapytał ją. Dziewczyna nie wiedziała co ma na myśli. – W tą teorię o reinkarnacji, że byliście rodzeństwem.
- To nie ma znaczenia. Arashi wbrew temu co o nim myślisz jest kimś wyjątkowym – jej głos załamał się. – Daj mu spokój… - jęknęła nagle. – Zostaw go w spokoju. Nie mieszaj mu więcej w głowie. Mamy większe zmartwienia niż twoje fanaberie! – krzyknęła po czym pobiegła do szpitala. Save zupełnie się już nienawidząc poszedł do domu.




[1] Przesłań … przestań… puść mnie… mamo.
[2] Anioł
[3] Wszystko w porządku?
[4] Nie…

Rozdział VI 1 z 2 Próba przeprosin


Co by tu napisać na wstępnie, poza tym że przepraszam za to jak dawno nie było nowej notki. Nie wiele mam na swoje usprawiedliwienie, a studiami nie można się ciągle wymigiwać. Ale jest i postaram się żeby w najbliższym czasie było więcej.

***



       

Save obudził się w swoim łóżku. Sam nie wiedział, czy to zdarzyło się naprawdę, czy to był tylko jakiś chory koszmar.
- Arashi? – zapytał, ale odpowiedziało mu milczenie. Powlókł się do kuchni, szykując sobie mocną, czarną kawę.
- Co ja najlepszego zrobiłem? – mruknął patrząc na swoje odbicie w czarnej gęstej cieczy.
Łapczywie zabrał się za picie gorącej kofeiny i gdy skończył zabrał się za parzenie drugiej filiżanki. Po zaparzeniu trzeciej wreszcie wyszedł z kuchni trzymając ją w ręce. Czuł jak pomału wracają mu siły. Poszedł do salonu. Ze zdziwieniem zobaczył, że na stole leżą jakieś kartki. Upił łyk kawy i usiadł, by je przejrzeć. Były to jego zapiski, tylko co one robiły tu, na stole? Był pewien, że ich tu nie zostawiał na wypadek gdyby Arashi…
- Arashi! - krzyknął Save czując, że serce staje mu w gardle. Schował twarz w dłoniach.
- Jestem idiotą. Muszę go przeprosić… – powiedział zrywając się nagle. Zaczął chodzić nerwowo po pokoju. Wreszcie złapał książkę telefoniczną i zaczął wertować strony. Westchnął wściekle i rzucił ją na podłogę.
- Przecież nie znam jego nazwiska - warknął zły na siebie, że nigdy nie wpadł na pomysł, by zapytać. - Pewnie i tak nie chciałby ze mną rozmawiać – mruknął spuszczając głowę. Stanął przed lustrem i przyjrzał się sobie krytycznie. Wyglądał strasznie. Ale było mu wszystko jedno, wiedział, że musi porozmawiać z Arashi, załagodzić to, wyjaśnić. Chwycił szeroki bordowy płaszcz z kapturem, który mocno naciągnął sobie na przekrwione oczy i wyszedł. Zupełnie nie miał pojęcia, gdzie szukać Arashi. Nie miał też najmniejszego pojęcia, gdzie on mieszka. Włóczył się cały dzień bez celu, aż w końcu przypomniał sobie, że Arashi też pracuje w klubie. Natychmiast się tam skierował.
Wszedł ostrożnie do środka. Było jeszcze wcześnie. Jakaś kobieta myła stoły. Wyglądała na zmęczoną, pewnie była na nocce.
- Zamknięte – powiedziała bezbarwnie nie oglądając się na niego.
- Szukam kogoś. Nazywa się Arashi… - Kobieta nagle się rozpłakała. Save patrzył na nią ze zdziwieniem, postanowił podejść do niej.
- Ty nic nie wiesz?! Wczoraj w nocy podczas przerwy w występie coś mu się stało, Tora zabrał go do szpitala. To straszne! On leży tam teraz, a ja muszę tu siedzieć, ale ona jest z nim i obiecała mi mówić o wszystkim – powiedziała, ocierając łzy rękawem. Save pobladł i chwycił się krzesła, by nie upaść.
- Kt… którym…? – zdołał wykrztusić.
- No tym głównym przy muzeum – odpowiedziała kobieta i nagle spojrzała na niego groźnie. – A czego ty w ogóle od niego chcesz? – warknęła. Ale nie doczekała się odpowiedzi. Save wybiegł jakby go coś goniło.

- Arashi, co ci jest? Ostatnio tańczysz bez uczucia. – stwierdziła Kata wchodząc do garderoby swojego najlepszego tancerza. Chwilę patrzyła na jego pięknie rzeźbione ciało, gdy się przebierał. – Jeśli to się będzie dalej ciągnąć, dni boskiego Amidamaru się skończą.
- Wiem – burknął sucho Arashi. – To nic wielkiego.
- Może jednak, skoro przeszkadza ci w pracy – kobieta wstała z krzesła i podeszła do niego. – Gdybyś mimo wszystko nie był w stanie dalej tańczyć… - zmrużyła ciemne oczy. – Zawsze znajdę dla ciebie ciepłą posadkę bliżej mnie – dodała, przeciągając palcem po jego odsłoniętej piersi. Arashi chwycił ją za dłoń.
- Możesz ją oddać komuś innemu szefowo. Doskonale czuję się na swojej obecnej posadce – powiedział lodowatym tonem.
- Arashi, skąd ten chłód w twoim głosie? Wiesz, że chce dla ciebie jak najlepiej – powiedziała kobieta patrząc mu bezczelnie w oczy.
- Wiem, szefowo. Teraz przepraszam, mam występ – mruknął bardziej potulnie, po czym wyrwał się jej i wyszedł z przebieralni.
Gdy wrócił po pół godziny cały zmachany i spocony zastał tam inną kobietę, której widok znacznie bardziej go ucieszył. Tora jednak wyglądała na przygnębioną.
- Coś się stało Tygrysku? – zapytał zdejmując z siebie to, co na nim jeszcze było. Dziewczyna patrzyła na swoje kolana.
- Martwię się o ciebie – powiedziała. Arashi wszedł pod prysznic.
- Niepotrzebnie tygrysku – powiedział odkręcając wodę i pozwalając, by obmyła całe jego ciało. Przepłukał swoje czarne włosy i odprężył się nieco. Zakręcił wodę i sięgnął po ręcznik. Tora podał mu go, spoglądając na mężczyznę ze zmartwieniem. – Arashi, powiedz mi proszę co się stało – nalegała. Arashi wytarł włosy i owinął sobie ręcznik wokół bioder.
- Tora, kochanie. Nie martw się, nie ma czym – powiedział całując ją w czoło i przeciskając się obok niej. Jego garderoba była wyjątkowo wąskim pomieszczeniem. Na końcu był prysznic. Ledwo mieściła się tu sofa, na której czasem przesypiał przerwy do kolejnego występu, dwa krzesła i mały stoliczek, który zawsze uginał się pod prezentami od fanek. Arashi usiadł właśnie przy nim, wyciągnął papierosa z otwartej paczki i rozejrzał się za zapalniczką. Tora mu ją podała.
- Mnie nie oszukasz – powiedziała z wyrzutem. – Chodzi o Save, tak? – zapytała.
- Daj spokój – burknął biorąc z jej ręki zapalniczkę i podpalając sobie papierosa. Zaciągnął się i wypuścił dym.
- Arashi… proszę. Nie mogę znieść tego jak jesteś smutny – jęknęła.
- Tygrysku… Po prostu nie chcę o tym mówić – powiedział biorąc ją delikatnie za rękę. Chwile masował ją w dłoni, po czym pocałował. – Nie smuć się z mojego powodu.
- Arashi, jesteśmy rodziną, czy nie jesteśmy? – zapytała twardo.
- No jesteśmy.
- Kochamy się i wspieramy.
- Tak, tak…
- I mówimy sobie wszystko – nie dawała za wygraną. Zielonooki usilnie próbował uniknąć jej spojrzenia. – Arashi. Widzę, że coś cię mocno przygnębia, nawet Kata to zauważyła. Pozwól sobie pomóc – nalegała dziewczyna. W końcu nie wytrzymała i chwyciła go za policzki, zmusiła, by na nią spojrzał. – Arashi, mówię do ciebie.
- Tygrysku… - wyrwał jej się i spuścił wzrok. – Będziesz zła jak ci powiem.
- Znów zrobiłeś coś głupiego… Normalka – prychnęła siadając na sofie i patrząc na niego wyczekująco. – Mów, nie będę na ciebie krzyczeć, przysięgam.
- Tora, ja naprawdę nie chce o tym mówić – jęknął Arashi gasząc papierosa.
- Arashi, weź się w garść… Otworzymy czekoladki… - powiedziała wesoło i natychmiast rozpakowała jedno z pudełek na stole. – Więc chodzi o Save, tak? – zapytała.
- Tak… - westchnął Arashi i sięgnął po jedną z czekoladek z pudełka, które przysunęła mu Tora. Po jej kolejnych ponagleniach niechętnie opowiedział jej o tym jak zapalił z Save. Tora jak obiecała nie złościła się na niego, że znów zapalił marihuanę, mimo że jej obiecał, iż więcej tego nie zrobi. Potem Arashi opisał jej co zrobił Save pod wpływem wspomnianego narkotyku i o tym co znalazł szukając koszuli.
- Ty też postrzegasz mnie w ten sposób? – zapytał patrząc na nią szklanymi oczami. – W końcu też studiujesz psychologię – westchnął. – Napisał, że mam syndrom bohatera… - Arashi uśmiechną się niewesoło. – Może i mam. Uwielbiam pomagać ludziom, zwłaszcza jak są mi za to wdzięczni. Napisał też, że nie mam gustu i ogłady i że jestem hedonistą. Nie szczędził też uwag na wasz temat – Arashi westchnął, wsunął do ust ostatnią czekoladkę i spuścił smętnie wzrok.
- Arashi… - zaczęła smętnie Tora. – Arashi, nie przejmuj się tym. To, że on tak napisał to znaczy, że cię w ogóle nie zna – powiedziała w końcu wstając i przytulając go. – Przecież każdy, kto cię lepiej poznał, przyzna, że jesteś wspaniałym człowiekiem, któremu zależy na szczęściu innych. Przecież cenisz to ponad własne dobro. Nie pracowałbyś tu po nocach, gdyby było inaczej. A do zabawy i przyjemności masz jak największe prawo – mruknęła łamiącym się głosem. Arashi pogłaskał ją niezdarnie po rudych włosach.
- Tygrysku, ty nic nie rozumiesz – westchnął Arashi.
- Jak to? O co więc chodzi?
- Ja go kocham – jęknął Arashi i już kompletnie się rozkleił. – Jak go tylko zobaczyłem to wiedziałem, że to się tak skończy. Po prostu wiedziałem…
- Arashi, no co ty? – Tora była wstrząśnięta.
- Tygrysku, wyjaśnij mi jego zachowanie. Przecież wszyscy dookoła mówią mu, jakie mam skłonności. Czemu on się tak zachowuje? Czego on ode mnie chce? Czy ja naprawdę jestem dla niego tylko obiektem chorych badań?
- Arashi, uspokój się – mruknęła Tora starając się znaleźć jakieś rozwiązanie. – Jesteś pewien, że nie mylisz tego uczucia z pożądaniem? On jest bardzo przystojny no i ma ładne ciało - mruknęła.
- Nie… nie zależy mi na tym, żeby się z nim przespać. Chcę być po prostu przy nim - jęknął.
- Arashi już dobrze… Już… - mruknęła nie wiedząc jak jeszcze może go pocieszyć.

Student szybko znalazł się w szpitalu. Wbiegł do niego i zatrzymał się dopiero przy recepcji. Stał zbierając się na odwagę by spytać o Arashi i gdy już ułożył sobie co jak powiedzieć zobaczył stojącą na korytarzu rudowłosą dziewczynę.
- T.. Tora…? – zapytał przerażony nienawiścią jaka malowała się w jej oczach.
- Ty cholerny samolubny, snobistyczny draniu, masz pojęcie co zrobiłeś! – wrzasnęła na cały szpital podbiegając do niego i nim Save zorientował się co chce zrobić walnęła go w twarz z taką siłą, że student aż się zatoczył. Blondyn spojrzał na nią przestraszony.
- Nie waż się teraz iść do niego. On i ja nie chcemy cię więcej widzieć zrozumiałeś?! – syknęła wściekle nerwowo otwierając i zamykając dłonie.
- Ale Tora… - zaczął nieskładnie.
- Zamknij się! Nie będę z tobą rozmawiać! Arashi powiedział mi wszystko co się stało. Jak mogłam się ta co do ciebie pomylić!? – warknęła, dysząc wściekle. Save przełknął ślinę, gdy zobaczył, z wkoło nich robi się mały tłumek.
- Tora… - spróbował jeszcze raz. Dziewczyna odwróciła się do niego plecami.
- Wynoś się! – syknęła przez zaciśnięte zęby. Save poczuł się całkiem przybity. Opuściły go wszystkie siły, które go tu przyniosły.
- Przepraszam… - powiedział smętnie. Dziewczyna miała racje, nic go nie usprawiedliwiało. Powoli się odwracając i idąc w kierunku wyjścia, czuł dziwne odrętwienie. Jak krew huczy mu w uszach. Zatrzymał się na przejściu niecierpliwie czekając na zielone światło. Chciał już pójść do domu położyć się. Zirytowany przedłużającym się czekaniem i coraz większą słabością wszedł na jezdnie. Tego co działo się dalej już nie był pewien. Usłyszał przeraźliwy pisk opon a potem zapadła ciemność.

- Nic poważnego panu się na stało. - zaczęła lekarka oglądając Save fachowym okiem. - Kilka potłuczeń, kilka zadrapań. Jedyne o co można się martwić to wstrząs mózgu - powiedziała sprawdzając jego reakcje. - Chciałabym zatrzymać pana tu kilka dni na obserwacji. - Save przytakną głową. Było mu wszystko jedno… był otępiały i przybity. Właściwie to tylko chciał iść do domu.
- Nie mamy miejsc na neurologii, wiec dostanie pan łóżko gdzie indziej.
Save dostał piżamę i inne nie zbędne rzeczy, po czym pielęgniarka zaprowadził go do jego łóżka. Student rozejrzał się po pomieszczeniu, gdy kobieta otworzyła mu drzwi. Były tam tylko dwa łóżka przedzielone kotarą. Na pierwszym leżał śpiący mężczyzna. To był Arashi. Drugie było wolne. Save bez zastanowienia poszedł się położyć na wolnym łóżku. Pielęgniarka nie zwróciła na to uwagi. Patrzyła na nieprzytomnego mężczyznę ze współczuciem. Przeniosła spojrzenie na blondyna.
- Biedak, podobno ma okropne przeżycia traumatyczne. Ilekroć coś mocno przeżywa trafia do nas, a jest takim dobrym człowiekiem. Bóg jest niesprawiedliwy pozwalając by coś takiego działo się takim jak on – stwierdziła, po czym wyszyła zostawiając Save. Student przyglądał się obojętnie Arashi, mgliście kojarzył, że go zna. Mężczyzna miał maskę z tlenem na twarzy i aparatem kontrolującym jego ciśnienie i temperaturę na palcu. Gdyby nie ta aparatura Save przysiągłby, że brunet spokojnie śpi. Na jego twarzy malował się spokój i odprężenie. Jego oddech był miarowy i równy, jak huk maszyny. Save poczuł jak ten rytm kołysze go do snu.

Save otworzyło oczy i na powrót je zamkną. Chwile siłował się z sobą usiłując się przebić przez ból głowy i straszne nudności. Spróbował wstać z łóżka, ale czuł się tak podle, że szybko z tego zrezygnował. Mgliście zdawał sobie sprawy, że nie leży sam. Słyszał czyjeś głosy, ale nikt nie mówił do niego. Chyba przyszli do człowiek co leżał obok. Przez szum i pikanie maszyn w sali dosłyszał czyjś głos. Dochodził z oddali. Student sam nie widział czy to sen czy jawa. Głos wydawał mu się znajomy, jakby gdzieś go słyszał, lecz było to tak odległe wspomnienie. Gdy rozbudzał się jeszcze trochę zaczął do niego docierać sens słów…
- Arashi… - Znów to imię. - Kocham cię… - Save poczuł dziwny dreszcz. Głos nie należał do kobiety. Prędzej do chłopca, choć już wyrośniętego. – Nie umieraj… nie zostawiaj nas. Tak bardzo cię potrzebujemy, jesteś naszym światem. Tak bardzo cię kocham… - głos załamał się. Po chwili znów jednak zabrzmiał w szpitalnej sali. – Arashi pamiętasz nasz pierwszy raz… tak mi było z tobą dobrze. Tak chciałbym to przeżyć jeszcze raz. Nie ma nikogo po za tobą. Słyszysz, nie możesz umrzeć. Chce być tylko z tobą… - reszta słów utonęła we śnie…