Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział XVII 2 z 3 - Zaręczyny

Bez betowania

____________________________________________________________________


- Panno Cecily – zaczął, gdy jakoś udało mu się opanować swoje żądze i odciągnąć ją od siebie. – Panienka jest zaręczona, a ja jestem przyjaciele panienki narzeczonego. – powiedział. Cecily uśmiechnęła się tylko wyrozumiale.
- Panie Arashi, Save o niczym się nie dowie. – powiedziała po czym wznowiła pieszczotę. Dla Arashiego sprawa była jasna. Już nie raz spotkał takie dziewczęta, które były pewne tego czego chciały. W innym wypadku chętnie by skorzystał z jej zainteresowania i zabawił się, ale nawet pomijając fakt, że to była narzeczona Save… po prostu czuł, że nie jest w stanie.
Pozwalając jej się całować i obściskiwać zaczął napierać na nią ciałem tak, że wkrótce zaczęła się cofać. Poprowadził ją dokładnie tam gdzie zamierzał. Dziewczyna pewna siebie i swojej zdobyczy pozwoliła się poprowadzić na ślepo. Arashi chwycił jej drobne ramiona i odciągną od siebie.
- Jesteś zjawiskowa panno Cecily, ale przyjaźń Save wiele dla mnie znaczy. – powiedział po czym nim do niej dotarło, że właśnie dostała kosza Arashi otworzył drzwi i delikatnie ją wypchnął. Spojrzał na niego zaskoczona. – Nie tym razem Cecily. – powiedział jakby na przegnanie, po czym zamkną drzwi do swojego pokoju pozostawiając dziewczyna za nimi. Wiedział, że duma nie pozwoli jej pukać ani próbować ponownie, przynajmniej tej nocy.
Westchnął i założył nocne bokserki. Z przygnębieniem zauważył, że odruchowo zabrał te w serduszka. Przypominając sobie pierwszą noc z Save położył się nawet nie okrywając się kołdrą. Chwile leżał. Nagle coś zaczęło brzęczeć mu nad uchem. Próbował to odgonić, ale brzęczenie nie pochodziło od owada. Podniósł głowę i rozejrzał się. Jego telefon wibrował na nocnej szafce wydając ten denerwujący dźwięk. Arashi sięgną po komórkę i odebrał nawet nie patrząc kto do niego dzwoni w środku nocy.
- Arashi… przepraszam, nie przeszkadzam. – mrukną głos w słuchawce. W pierwszej chwili Azjata go nie poznał. Ale jego świadomość szybko wyrwała się z resztek snu, w który jak mu się zdawało zapadł.
- Tygrysku… nie szkodzi… spędzam noc sam. – mruknął układając się wygodniej.
- Sam? Nie powiodło ci się czy co? To do ciebie nie podobne. – mruknęła dziewczyna po drugiej stronie.
- Chyba nie po to dzwonisz do mnie w środku nocy, żeby sprawdzić z kim śpię lub nie…
- Arashi… co cię ugryzło.
- Nic, Tygrysku, przepraszam. Słyszę w twoim głosie podekscytowanie, chcesz się ze mną czymś podzielić. – powiedział pewnie. Mógłby przysiądź, że dziewczyna po drugiej stronie się uśmiecha. Chwilę trzymała go w niepewności.
- Czytasz mi w myślach. – mruknęła.
- Nie do końca. Gdyby tak było już bym wiedział co za radosna nowinę chcesz mi przekazać. – wyjaśnił Arashi, a jego nastrój także się poprawił.
- Arashi… kocham cię… - mruknęła przez telefon.
- Wiem o tym tygrysku. Przejdziesz wreszcie do rzeczy. Zaraz czekaj… gdzie ty teraz jesteś? – zapytał bo nagle przyszła mu pewna myśl do głowy.
- Jestem w raju… - mruknęła z zadowoleniem dziewczyna.
- Tora… czy ty aby nie kochaś się z Okami? – zapytał wprost.
- Długo ci to zajęło Arashi. – mruknęła nie tracą z głosu tej szczęśliwej nuty.
- A co z jego zasadą czystości przedmałżeńskiej? – zapytał Arashi radując się jej szczęściem.
- Postanowił ją nieco zmienić, do czystości przed zaręczynowej. – Tora zaśmiała się radośnie.
- To znaczy, że się oświadczył? – zapytał Arashi z wrażenie aż się podnosząc. – Opowiadaj!
- Najpierw zabrał mnie na romantyczną kolację przy świecach, potem klękną przede mną i zapytał czy za niego wyjdę… omal nie spadłam z krzesła… - powiedziała Tora podekscytowanym głosem.
- Ale chyba odpowiedziałaś tak? – zapytał wyraźnie przestraszony.
- Przez chwilę nie byłam w stanie nic powiedzieć… Arashi myślałam, że będziesz mnie pytał o inne rzeczy... co ci jest, zrobiłeś się jakiś… jakbyś stracił całą ochotę jaką zawsze miałeś na seks… - stwierdziła.
- Chyba tak jest Tygrysku. – westchną Azjata.
- Mówiłam, że tak będzie. Dlaczego mnie nigdy nie słuchasz? Nie trzeba było zrywać. – burknęła.
- Przestań. Wiesz że tak jest lepiej.
- Kretyn. Po co tam jechałeś. Tylko się meczysz.
- Tora proszę… - jęknął Arashi udręczonym głosem. – Właśnie udało mi się pozbyć jego narzeczonej która mnie molestowała…
- Arashi… z tobą naprawdę jest coś nie tak. To do ciebie nie podobne żeby wyrzucać z łóżka chętną dziewczynę… zwłaszcza, że formalnie jesteś sam. To ze względu na Save… Arashi powiedz mu prawdę i przestań bawić się w te cyrki…
- Tora to nie takie proste. – znów jęknął Arashi.
- Wiem, ale… powinieneś to zrobić.
- Tygrysku, kochanie… nie martw się mną… ja sobie jakoś poradzę. Ciesz się własnym szczęściem i żyj własnym życiem.
- Arashi wiesz…
- Wiem. Wracaj do swojego narzeczonego i pogratuluj mu ode mnie. Dobranoc tygrysku… - powiedział smętnie. Tora westchnęła i także życzyła mu dobrej nocy. Telefon znów zamilkł.

Rano Arashi został obudzony na śniadanie, sam nawet nie wiedział przez kogo. Półprzytomny zastanawiał się czy rozmowa z Torą mu się nie przyśniła. Sprawdził w telefonie ostanie połączenie. Tak dzwoniła Tora. Arashi uczepił się tej szczęśliwej myśli o jej zaręczynach żeby dać sobie motywacje do dalszej egzystencji pośród „spragnionych jego krwi wampirów”. Po za tym musiał ta radosną wieść przekazać Save. Poczuł bolesne ukłucie w sercu. Save, przecież powinien być tu przy nim w łóżku. Arashi westchnął i poszukał ubrań. Obmył się i założył jakieś czarne wdzianko. Poprawił wszystkie kolczyki i przeraził się widząc swoje włosy. Tak to jest idioto jak nie rozczesujesz ich na noc po myciu. Przeklną sam siebie. Każdy kosmyk sterczał mu w inną stronę. Wyglądało to gorzej niż strasznie. Spróbował je rozczesać. Nie pomogło, nadal sterczały jak u chochoła. Przygładzenie wodą także na nic się zdało. Musiał by je na nowo umyć żeby ułożyły się tak jak sobie tego życzy. Takie to już miał włos, posłuszne tylko na mokro. Patrzyła na swoje odbicie w lustrze coraz bardzie wściekły na siebie. Przecież nie mógł się tak ludziom pokazać. Chwile myślał stojąc przed lustrem. W końcu wrócił do pokoju i zaczął rozpaczliwie szukać czegoś w swojej torbie.
- Co za ontre. – jakaś dziewczyna skomentował jego spóźnienie. Oczywiście Arashi nie udało się przemknąć niezauważonym przez jadalnie tak jak planował. Gdy tylko otworzył drzwi wszyscy na niego spojrzeli i gapili się przez cały czas. A trzeba przyznać, że Arashi wyglądał tego dnia zjawiskowo. A przynajmniej wyjątkowo jak na siebie. Pierwsze co chwycił dziś rano ze swej torby były jego ulubione skórzane spodnie. Opinały się na jego zgrabnym tyłeczku budząc podziw wśród pań, opinały się nisko na biodrach, na piersi miał delikatną, luźną siateczkę i bezrękawnik sięgający do linii żeber z mnóstwem postrzępionych dziur, który więcej ukazywał niż zasłaniał. Jego wspaniałe muskularne ramiona i duże partie wspaniałego, umięśnionego ciała były dobrze widoczne spod siateczki, która nadawał mu tajemniczości i seksapilu. Swoje nieszczęsne włosy Arashi związał w warkocz. Wyjątkowo mu to pasowało, a jednocześnie ukazywało w pełni okazałości wszystkie jego kolczyki. Wszystkie jego wdzięki i dziwactwa za razem były wyeksponowane. Kobiety nie mogły powstrzymać pomruków podziwu, a mężczyźni zazdrosnych spojrzeń.
Zmieszany Arashi usiadł obok Save. Zaraz tego pożałował, gdy zrozumiał, że po jego drugiej stronie siedzi Cecily.
- Przepraszam za spóźnienie – mruknął zmieszany Azjata i poczuł delikatną dłoń na udzie. Zastanawiał się jak długo uda mu się to ignorować.
- Nie przejmuj się dopiero usiedliśmy – mruknął Save bez jakichkolwiek emocji w głosie. Arashi spojrzał na niego kontem oka. Poczuł wyrzuty sumienie widząc, że to najwyraźniej nie leki są powodem jego zobojętnienia. Przy stole wrócono już do przerwanych rozmów. Tylko kilka wiernych spojrzeń było wbitych w Arashiego, czuł je dobrze. Czuł zwłaszcza te, które nie ograniczyło się do samego spojrzenia. Dłoń Cecily wędrowała stopniowo wyżej. W końcu weszła służba i podała śniadanie. Dla Arashi to jak zwykle było trudno nazwać śniadaniem. Sam nie wiedział co to jest, ale było smaczne. Kilka razy podczas posiłku musiał zdejmować z uda dłoń Cecily, która za każdym razem jednak wracała.
- Save… - zaczął w końcu Azjata, gdy stwierdzał, że jest syty. Gospodarz spojrzał na niego, jednak Arashi z przerażeniem odkrył, że nie tylko on. Miał wrażenie, że rozmowy ucichły. Poczuł się trochę nie pewnie. Odchrząknął jednak i postanowił mówić dalej. – Wczoraj dzwoniła do mnie Tora. – Save uniósł brew na znak zainteresowania? – Okami w końcu jej się oświadczył.
- Wspaniale – przez ponurą twarz Save przetoczył się ledwie widoczny uśmiech. – Kiedy planują się pobrać?
- Nie wiem… oni pewnie sami jeszcze tego nie wiedza – przyznał Arashi. – Wiesz, że oboje ledwo ciągną. Ale nie martw się na pewno ci zaprosimy na ślub – powiedział Arashi uśmiechając się. Save spojrzał na niego i nie mógł się powstrzymać od odwzajemnienie tego uśmiechu. Arashi wydał mu się wspanialszy niż zwykle. Znów gorączkowo go zapragną z powrotem. Zaczął już układać kolejny plan zdobycia go.
- Panie Arashi. – wtrąciła się Cecily przytulając swe wdzięki do ramieniu Azjaty. – Kim jest ta osoba o której mówcie, jeśli wolno zapytać? – powiedział przesłodzonym głosem mrugając do niego uwodzicielsko.
- Tora… to moja siostra… znaczy się…
- Tora jest byłą dziewczyną Arashi, z którą tak mocno się związał, że teraz jest dla niego jak siostra. Pracują razem i mieszkają razem – powiedział Save wstając.
- Właściwie to ona chyba teraz mieszka u Okami. – mruknął Arashi zamyślając się.
- Panie Arashi, proszę powiedzieć coś więcej – jęknęła uwieszona na Arashi dziewczyna.
- Cecily to nie grzecznie tak kogoś wypytywać o jego prywatne życie. – upomniał ją Save, ratując tym Arashiego po chwili ktoś zaproponował, żeby poszli na basen. Wszystkim spodobał się ten pomysł. Choć Arashi nie wyglądał na zadowolonego. Powiedział, że chce jeszcze porozmawiać z Torą bo wczoraj był zbyt zmęczony, żeby dyskutować z nią o jej zaręczynach. Łaskawie pozwolono mu odejść i do niej zadzwonić.
Ale Arashi wcale nie miał zamiaru dzwonić do Tory. Chciał zyskać na czasie żeby wymyślić sobie jakąś wymówkę. Nie podobało mu się to, że miał się rozbierać przed tymi wszystkimi ludźmi. Nocą i w Illusion nie było widać tego wszystkiego czego się wstydził. Zazwyczaj było zbyt ciemno, albo wszystkie jego nieprzyjemne sekrety krył dobrany fluid. A w świetle dania, wszystko będę widoczne jak na dłoni. Arashi usiadł z westchnieniem rezygnacji. Rozumiał Save, który mu powiedział, że czuje się tu jak w złotej klatce, tylko że Arashi czuł się egzotyczne zwierze wystawione do podziwiania.
W końcu niczego nie wymyślając zawiązał na głowie czarna chustkę z wielką czaszką na czole po czym zszedł na dół.
Gdzie jest basen? Zaczął się zastanawiać. I wtedy ujrzał zjawisko piękne niczym smak rumowych czekoladek. Delikatna filigranowa postać siedziała na maleńkim foteliku wyglądając przez okno. Miała białą, jedwabną sukienkę i szeroki wachlarz, którym starała się ochłodzić, powiew wiatru od okna poruszył jej delikatnymi jasnymi włosami.
Arashi sam nie zauważył kiedy zbliżył się zafascynowany do tej pięknej zjawy. Kobieta odwróciła się do niego i spojrzenie jej jasnych, niebieskich oczu uwięziło nieświadomie Azjatę. Podążał za tym spojrzeniem zauroczony, dopóki grunt nie usuną mu się spod nóg. Arashi padł jak długi tuż u jej stóp zdając sobie sprawę, że potkną się o dywan.
- Panie Yasano! – usłyszał głos kobiety - Nic się panu nie stało? – zapytała podchodząc do niego. Arashi podniósł na nią wzrok i uśmiechną się z rozmarzeniem. Jakoś w końcu się podniósł i zdołał wymamrotać że jest cały.
- Syn by mi nie wybaczył, gdyby coś się panu stało. – mruknęła kobieta skromnie spuszczając wzrok i siadając na swym foteliku.
- Jeżeli by zauważył – mruknął pod nosem Arashi.
- Ja także bym sobie tego nie wybaczyła, tyle pan dla nas zrobił i dla Save. – powiedziała z wdzięcznością w oczach. – Tak się o niego martwię. Tyle przeszedł. – dodała ze smutkiem.
- Spokojnie pani Sarivald, Save da sobie radę… te palemki to na pewno chwilowe… - powiedział Arashi mając ochotę przytulić ją na pocieszenie, lub chociaż dotknąć, ale bał się to zrobić, była taka delikatna.
- Nie chodzi tylko o jego dziwaczny ubiór - jęknęła. – Jest taki roztargniony. Nie potrafi skupić się na niczym dłużej niż pięć minut. A kiedy próbował coś czytać, stwierdził, że mu się literki rozmazują i rzucił książkę. Właściwie to nie robi nic innego po za jedzeniem i spaniem.
- Pani Sarivald, to przejściowe, zapewniam – powiedział nieśmiało kładąc dłoń na jej ramieniu. – To wszystko jest spowodowane działaniem leków, gdy będzie gotowy je odstawić wszystko wróci do normy. – powiedział z przekonaniem. Matka Save nagle się rozpłakała i wtuliła w pierś Arashi.
- Wcale mu się nie poprawia – jęknęła. – Tak się o niego niepokoję. Wydaje mi się, że coś przed nami ukrywa i że to jest powodem jego zmartwień. Wydaje mi się, że to nie chodzi tylko o to porwanie, że jest coś jeszcze. Tak bardzo chciał bym mu pomóc. Panie Yasano, może pan wie czym się martwi mój syn? – zapytała podnosząc na Arashiego zapłakane oczy. Azjata pogłaskał ją delikatnie po jasnych włosach, które w dotyku także były identyczne jak włosy Save.
- Przykro mi pani Sarivald, ale nie umiem pani pomóc. Ale wiem ,że Save da sobie radę. W końcu z każdego dołka można się wydostać. – powiedział uśmiechając się do niej czule. – Zwłaszcza z pomocą bliskich. Save na pewno by się ucieszył, gdyby zamiast tu siedzieć i się zamartwiać wyszła pani na świeże powietrze i dotrzymała mu towarzystwa.
- Równie by się ucieszył z nowej koszuli w palemki - jęknęła nieszczęśliwa kobieta.
- Pani Sarivald, proszę tak nie mówić. Wiem ile pani znaczy dla Save. Może teraz jest trochę zakręcony od tych prochów, ale nadal jest pani najważniejszą osobą w jego życiu. – powiedział głaszcząc jej jasne włosy i rozkoszując się ich miękkością.
- Jest pan naprawdę wspaniałym człowiekiem panie Yasano, ale gdzie ja bym mogła pokazywać się wśród młodego pokolenia, ze swymi wszystkimi ladami na karku. Niech młodzi się bawią, ja nie powinnam się mieszać w ich sprawy. – mruknęła prostując się. Arashi wypuścił ją z żalem.
- Ależ pani Sarivald jest pani jak tchnienie wiosny. – sprzeciwił się Azjata, a na policzki jego rozmówczyni wykwitł rumieniec.
- No co też pan mówi, panie Yasano. – mruknęła zawstydzona.
- Pani Sarivald, jest pani piękniejsza niż nie jedna z tych młodych kokietek na basenie. Pani cera jest nadal nieskazitelna, kiedy w ich przypadku lepiej nie patrzeć w ich twarze, gdy nie mają makijażu. Jest pani zwiewna jak wiaterek, piękna i szczupła…
- Panie Yasano, to miłe słyszeć komplementy, lecz sądzę, że nam nie przystoi. – mruknęła odwracając wzrok. Arashi lekko się uśmiechnął, sam nie zauważył kiedy zaczął ją podrywać, w najprostszy i najskuteczniejszy sposób. A przecież ten anioł był ponda to wszystko.
- Najmocniej przepraszam pani Sarivald. Ale pani delikatne piękno mnie urzekło. Proszę mi wierzyć nie ma żadnych przeciw wskazań, żeby poszła pani na basen i porozmawiał z synem. W końcu to pani dom i pani basen - dodał. Matka Save uśmiechnęła się lekko. Wyglądało na to, że Arashi nie pozwoli jej tu siedzieć samotnie. Był taki czarujący.
- Jesteś uroczym młodzieńcem, zapewne nie możesz opędzić się od kobiet. – powiedziała uśmiechając się szczerze. Tym razem to Arashi wydał się skrępowany. W końcu odwzajemnił jej uśmiech.
- Z tym większą chęciom dotrzymam pani towarzystwa i zabawię, by nie czuła się pani samotna. – powiedział.
- Panie Yasano… - upomniała go oburzona.
- Najmocniej przepraszam – mruknął Arashi, gdy zdał sobie sprawę jak jego słowa zabrzmiały. – Nie chciałem żeby tak to zabrzmiało. Nie miałem niczego złego na myśli. – kobieta uśmiechnęła się wyrozumiale.
- Dobrze panie Yasano. Cała przyjemność po mojej stronie. – powiedziała wstając i podając mu dłoń by ją poprowadził.

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział XVII 1 z 3 - Wróć do mnie

Nie betowane

__________________________________________________________________________



Save postanowił podjąć ostatnią próbę przekonania Arashiego, że nie powinni się rozstawać. Czekał na niego w mieszkaniu. Swemu lekarzowi kazał zaczekać w pobliskiej kawiarni. Choć leki sprawiały, że był przyjemnie odurzony, wesoły i rozluźniony, nie zapomniał o co ma dziś wieczorem walczyć. Arashi po prostu nie może go tak zostawić. Save czekał już od piątej. Cały wieczór obmyślał plan. Nie wiele mu to pomogło, gdy usłyszał dźwięk przekręcanych kluczy w zamku. Poderwał się z fotela i czekał na wejście Arashiego. Azjata wyglądał na zaskoczonego jego obecnością. Uśmiechną się lekko.
- Myślałem, że pojedziesz do domu – powiedział. – Klucze oddałbym ci przy okazji albo przez Torę. – dodał podchodząc i podając mu dodatkowy komplet kluczy do mieszkania. – Zaraz mnie nie będzie. – dodał idąc do łazienki, żeby pozbierać swoje kosmetyki. Save stał bezsilny tam gdzie go Arashi zostawił.
Chwilę później brunet przeniósł się do sypialni. Save jeszcze chwilę stał patrząc w pustkę i ściskając w ręce klucze. Po czym pobiegła tam za nim. Zastał Azjatę w szafie, szukającego swoich ubrań. To co znalazł wkładał natychmiast do torby, którą ze sobą przyniósł. Save uwarzenie go obserwował. Z szafy Arashi wsunął się pod łóżko, przeczołgał się pod nim… Save nawet nie zauważył kiedy brunet poznosił te wszystkie rzeczy… i jak one znalazł się w tak dziwnych miejscach. W końcu Arashi wstał.
- Jak coś jeszcze znajdziesz, będę wdzięczny jeśli mi to odeślesz, albo dasz znać, sam po to mogę wpaść – powiedział chcąc wyjść z pokoju. Save podjął ostateczną decyzję.
Teraz albo nigdy!
Staną w drzwiach, by zablokować mu wyjście. Azjata spojrzał na niego zaskoczony.
- Save, nie wygłupiaj się – powiedział próbując się uśmiechnąć z rozbawieniem, ale wyraz zacięcia na twarzy Save sprawił, że uśmiech Arashiego był raczej niepewny.
- Nie pozwolę ci odejść – syknął Save po czym, nim Azjata zdążył się poruszyć, skoczył mu na szyję. Zaskoczony brunet przewrócił się i razem z Save wylądowali na łóżku. Arashi chciał się podnieść, ale wtedy Save zaczął go całować z desperacją. Zajata na chwilę znieruchomiałą pod nim. Save przesunął dłonie na jego pierś i zaczął ją delikatnie gładzić. Arashi nie potrafił się dłużej powstrzymywać. Obią Save i odwzajemnił jego pocałunek. Zachęcony tym Save przeniósł delikatną pieszczotę na szyję kochanka. Ciało Arashiego lekko zadrżało. Save był pewny, że mu się uda! Przesunął się bliżej kochanka. Przesuną się tak, by podrażnić jego wrażliwe miejsce. Odniosło to skutek, Arashi spiął się na chwilę i jękną z przyjemnością. Save pieścił go dalej. Całując jego szyję zaczął rozpinać czarną koszulę Azjaty. Głaskał go po piersi i całował namiętnie, najlepiej jak potrafił. Ciało Arashiego reagowało tak jak Save chciał.
Gdy koszula bruneta była rozpięta już do połowy Azjata nagle zatrzymał dłonie Save.
- Seks na pożegnanie to chyba nie jest dobry pomysł – powiedział patrząc Save w oczy. – Po za tym Kaze czeka na dole. Będzie się wściekać jak to długo potrwa. Lepiej już pójdę. – powiedział bezbarwnym głosem, po czym delikatnie zdjął go z siebie. Save usiadł na łóżku nie wierząc, że mu się nie udało. Patrzył jak Arashi wstał i wyszedł z pokoju.
NIE! TO JESZCZE NIE KONIEC. Save poderwał się z łóżka i pobiegł za nim. Wpadł do windy nim drzwi zdążyły się zamknąć za Arashim.
- Nie możesz mnie tak po prostu zostawić! – sprzeciwił się.
- Save, proszę nie utrudniaj mi tego – jęknął Azjata nie patrząc na niego.
- Arashi chcesz tak po prostu odejść? Nawet nie zaproponowałeś mi żebyśmy zostali przyjaciółmi! Cecily wybrali moi rodzice, nie ja!
- Chcesz żebyśmy byli przyjaciółmi?
- Tak, pozwól mi chociaż na tyle!
- Dobrze. Ale wiesz, że z przyjaciółmi nie sypiam, nie całuję się i nie mieszkam – powiedział Arashi patrząc na czubki swoich butów.
- Ale możesz ze mną pojechać do domu – stwierdził spontanicznie Save. – Czuję się tam strasznie samotny i jakbym był uwięziony w złotej klatce. Dotrzymaj mi towarzystwa w mojej niewoli – mruknął.
- Dobrze, ale dzisiaj muszę wrócić na noc do siebie. Przyjedź po mnie jutro, koło południa – odrzekł cicho Arashi wychodząc z windy, która się właśnie zatrzymała. Save patrzył jak Azjata wychodzi z budynku. Po długiej chwili wrócił na górę, będąc szczęśliwym, że ma szanse znów go zobaczyć.

- Save jesteś pewien, że to dobry pomysł – zapytał Arashi po raz trzeci. Pierwszy raz był, gdy Save po niego przyjechał, drugi gdy byli w połowie drogi, a trzeci gdy w końcu byli na miejscu.
- Oczywiście. Mój lekarz twierdzi, że portretuję kontaktu z przyjaciółmi – powiedział poważnie Save, unosząc przy tym podbródek. Wyglądał nieco komicznie czyniąc ten gest w swym nowym stylu ubierania i delikatnych okularach, które w przeciwieństwie do jego koszuli w palmy dawały mu powagi. Arashi uśmiechną się do niego.
- Wspominałem już, że bardzo mi się podoba twój nowy image? – powiedział puszczając Save przodem. Gdy był tu po raz ostatni z Kaze, wchodził i wychodził tylnymi drzwiami. Teraz czuł się jeszcze bardziej przytłoczony będąc zmuszonym stanąć przed tym domem od frontu.
- Jeśli tylko to sprawi, że znów będziemy razem, mogę się tak ubierać już zawsze – mruknął Save.
- Nie, mógłbyś się przeziębić – odrzekł Arashi kryjąc uśmiech.
- Arashi, nadal nie rozumiem, dlaczego mnie rzuciłeś - poskarżył się Save, ale wtedy drzwi otworzył mu kamerdyner. Save nic nie mówiąc miną go. Arashi niepewnie poczłapał za nim kłaniając się lekko kamerdynerowi. Mężczyzna wyglądał na zaskoczonego, nie tylko jego wyglądem ale i zachowaniem.
- Save, naprawdę wydaje mi się, że twoja rodzina nie będzie zachwycona tym, że mnie tu sprowadziłeś – mruknął Azjata podchodząc do młodego panicza.
- Przestań widzieć same problemy. Mój ojciec trzęsie portkami, że wyląduję w wariatkowie. Z resztą jego i tak nigdy nie ma. A moja matka nie ma nic przeciw.
- Jesteś pewien. Ostatnio, gdy tu byłem nie wyglądał na szczęśliwą z powodu naszej przyjaźni.
- Jest ci wdzięczna, za twoją pomoc – syknął Save, zamierzał dodać coś więcej, gdy w polu ich widzenia pojawiła się Cecily, z wyrazem wymuszonego uśmiechu na twarzy.
- Save, kochany - dla uszy Arashiego zabrzmiało to trochę sztucznie. Nie polubił jej od ostatniego razu, mimo że była bardzo pociągająca. – Jak dobrze, że już wróciłeś. – powiedziała podchodząc do narzeczonego i całując go w policzek, przed czym się wyraźnie wzbraniał. Dziewczyna jednak nic sobie nie robiła z jego protestów. Odsunął ją znacząco od siebie. – Miło mi znów pana widzieć panie Arashi. – mruknęła lekko się rumieniąc i udając skrępowanie. Azjata na przywitanie lekko jej się skłonił. Cecily znów zwróciła się do Save.
- Rozmawiałam z twoim lekarzem kochanie. – zaczęła biorąc go pod rękę a jednocześnie posyłając wiele obiecujący uśmieszek Arashiemu. – Powiedział, że najlepiej było by dla ciebie przebywać teraz z przyjaciółmi. Dlatego zaprosiłam do nas naszych znajomych. – powiedziała i zaszczebiotała radośnie.
- Jakich naszych znajomych? – fuknął Save wyrywając jej się i poprawiając okulary.
- Chodź, sam zobaczysz. – zaśmiała się radośnie, znów go chwytając pod ramię i ciągnąć do salonu. Arashi z ociąganiem poszedł za nimi. W pokoju znajdowało się około dziesięciu osób, jednak Save nie wyglądał na zadowolonego z ich wizyty. Młodzi mężczyźni i kobiety rozgościli się w najlepsze, obficie częstowali trunkami i przekąskami, rozmawiali ze sobą i flirtowali w wytworny właściwy ludziom z wyższych sfer sposób. Arashi przyglądał się im i czuł jak bardzo tu nie pasuję. Jak bardzo nie pasuję do Save. Westchną z rezygnacją i spojrzał na gospodarza. Jeśli ktoś nie znał go dostatecznie dobrze mógłby myśleć, że to co maluję się na jego twarzy to zaskoczenia, ale Arashi wiedział, że to było raczej obrzydzenie i niezadowolenie z sytuacji.
- Nie wiedziałem, że masz tylu znajomych. – szepnął do niego Arashi, gdy Cecily oddaliła się do pozostałych. – Chyba nie będę ci tu potrzebny – zasugerował, w oczach Save odmalował się panika.
- Arashi błagam nie zostawiaj mnie tu teraz samego z tymi sępami. – jęknął z rozpaczą w głosie. Arashi uśmiechnął się krzywo i zmrużył oczy.
- Żartowałem. Będąc u ciebie przynajmniej nie znajdzie mnie Kata i nie każe znowu tańczyć – powiedział puszczając mu oczko. – Więc kim są ci ludzie?
- To dzieci znajomych moich rodziców. Nigdy za nimi nie przepadałem bo dla nich miarą wartości człowieka jest ilość zer na jego koncie. – Save westchną,
- Ja mam same zera. – stwierdził wesoło Arashi. Save spojrzał na niego jak zbity pies i chciał coś jeszcze dodać, gdy nadbiegła Cecily i pociągnęła go w ten tłum „sępów”.
Arashi oparł się o ścianę i stąd obserwował perypetie biednego Save. Wyglądał on jak skazaniec, choć krył to pod maską dobrego wychowania i wyuczonej uprzejmości. Całe to towarzystwo wydało się Arashiemu pełne kłamstwa i maskarady. Nie dostrzegł nikogo kto zachowywał by się naturalne. Biedny Save. Pomyślał ze współczuciem. Od dzieciństwa musiał żyć w takim zakłamaniu. Dopiero spotkanie z Torą pokazało mu, że na świecie są ludzie, którzy potrafią mówić to co naprawdę myślą i robić to na co naprawdę mają ochotę, którzy ofiarowują swoją przyjaźń nie żądając nic w zamian. Arashi nie mógł na to dłużej patrzeć. Poszukał w kieszeni paczki papierosów i wyszedł z salonu. Po drodze napisał do Save sms- a „Gdybyś mnie potrzebował jestem w ogrodzie” i tam się pokierował na tak zwaną fajkę. Po niedługim czasie usłyszał odgłos kroków po szeleszczącej trawie. Podniósł głowę i zobaczył dobrze znajomą sylwetkę. Zgasił papierosa i postanowił wyjść jej na spotkanie.
Save nie czuł się najlepiej. Udało mu się wymknąć, gdy towarzystwo sięgnęło po tak lubiane przez nich dragi. Ale nim Save udało się wyjść Cecily zmusiła go do pocałunku. Po którym jeszcze kręciło mu się w głowie. Co ona chciała osiągnąć wdmuchując mi ten przeklęty dym w usta? Myślała, że się w niej zakocham? Umrę na miejscu z pożądania? Chce mnie zmusić do tego małżeństwa nawet za cenę własnej ciąży? Jak ona się poświęca! To naprawdę godne podziwu! Przecież tak nienawidzi dzieci. Myślał Save i o mały włos zderzył by się z cieniem, który wyrósł tuż przed nim. Upadł by zaskoczony na trawę, gdyby ktoś go nie złapał.
- Spokojnie – usłyszał znajomy głos i poczuł jakby spływał po nim narkotyczny dym. No wygląda na to, że najgorsze ma dopiero przed sobą. A przecież jeszcze był na prochach!
- Dobrze się czujesz? – zapytał troskliwie Arashi, sadzając go na trawie.
- Arashi cholera tak cię kocham… Jak mnie zostawisz… - spojrzał na dziwnie zabarwioną twarz Azjaty. - Tak po prostu MNIE zostawisz - syknął zaciskając wściekle pieści. - To ja się zabije! Przysięgam ci to! – powiedział rzucając się z pięściami na jego pierś. Azjata zamarł w bezruchu – Słyszysz?! Otworze sobie żyły gdzieś w ogrodzie, nawet znalazłem takie ładne miejsce… - Przerwał na chwile potem podniósł na niego pałające wściekłością spojrzenie - A wiesz czemu tak odejdę? Bo chce widzieć jak umieram, tak jak umierałem czekając na ciebie…. Dzień za dniem kropla za kroplą – Zakrył bezradnie twarz rękoma i rozpłakał się. Azjata patrzył z niedowierzaniem na studenta.
- Save… ty się naćpałeś? – bardziej stwierdził niż zapytała.
- Nieprawda – sprzeciwił się student.
- Save, wszędzie poznam odór Maryśki, nie zapominaj, że byłem przez jakiś czas ćpunem, brałem gorsze rzeczy. – powiedział Arashi wstając i podnosząc go za sobą. – Wybrałeś sobie fatalny moment na dragi. One nie zawsze działają rozweselająco. – zaczął brunet prowadząc blondyna w stronę ławeczki. Posadził go. I sam usiadł obok, ale w przyzwoitej odległości. Sam także nie był w najlepszym nastroju. Westchnął rozkładając się na ławce i odchylając głowę w tył. Spojrzał w ciemniejące niebo.
- Arashi, ja naprawdę to zrobię… nie umiem bez ciebie żyć – usłyszał jęk Save.
- Nawet gdybym teraz do ciebie wrócił, prędzej czy później i tak musiałbyś się z tym pogodzić. Nie będziemy na zawsze razem – powiedział nie patrząc na Save. Usłyszał jego jęk, miłą wrażenie że student zamierza dalej dyskutować, gdy obaj usłyszeli śmiech Cecily. Arashi podniósł się i zobaczył, że dziewczyna wraz z resztą towarzystwa podąża w ich stronę. Usłyszał zawiedzione westchnienie Save.
- Panie Arashi! – zawołała radośnie. – Gdzie pan uciekł nim przedstawiłam pana wszystkim! – zawołała chwiejąc się i siadając miedzy nim a Save. Znów zaczęła się do niego zalecać. Azjata spojrzał na nią groźnie.
- Kto dał Save skręta? – zapytał. – Przecież on jest na prochach – powiedział wyrywając się i wstając. Dziewczyna zaśmiała się głupkowato.
- On nie palił… mój kochany narzeczony jest jak święty – powiedziała przytulając się do niezadowolonego z tego Save. Po chwili jednak zostawiła go w spokoju. – Dziewczyny! – zawołała swoje koleżanki, które chichocząc natychmiast przybiegły. – Zobaczcie to jest pan Arashi. – powiedziała i nim Azjata zdążył zrobić cokolwiek uwiesiła się na jego ramieniu. Natychmiast otoczyła go grupa kobiet.

Arashiemu udało się pozbyć swych nowych wielbicielek, które to prześcigały się w uwiedzeniu go, dopiero późno w nocy, gdy wszyscy zrobili się senni. Udało mu się odnaleźć kogoś kto wskazał mu jego gościnną sypialnie.
Nie mógł powiedzieć, że to gościnna sypialnia, przypominała mu raczej hotelowy apartament w jakim był gdy… gdy Save się upił i wywnioskował, że spali ze sobą. Arashi westchnął siadając na wielkim, wygodnym łóżku z baldachimem. Całe pół roku ich związku opierało się na tym jednym kłamstwie. Arashi ciągle miał wyrzuty sumienia. Choć to właściwie powinno być nazywane nieporozumieniem, bo Save sam wywnioskował, że się kochali, Arashi nawet nie pomagał mu dojść do takich wniosków. Jak mu teraz było go brak. Był tak blisko! A jednak obiecał sobie, że nie zbliży się do niego już nigdy więcej. Tak będzie dla Save o wiele lepiej. Stopniowo będą się widywać coraz rzadziej, Save zacznie szukać sobie innego partnera do życia, aż w końcu przestaną się w ogóle spotykać, a Save ułoży sobie życie z kimś innym. Tak będzie najlepiej dla Save, ale Arashi myśląc o tym czuł jak mu się łzy cisną do oczu. Tak bardzo chciał spędzić te ostanie lata razem z nim. Ale reakcja Save na to rozstanie uświadomiła mu, że podjął właściwą decyzję kończąc to teraz. Wolał nie myśleć jakby Save zareagował, gdyby przyszedł dla nich właściwy koniec. Arashi czuł, jak jeszcze nigdy dotąd, że jego czas się kończy. W końcu pozbierał się i poszedł do łazienki wziąć prysznic.
Chciał zmyć z siebie zapach tych wszystkich kobiet, które się do niego kleiły a na które w ogóle nie miał najmniejszej ochoty. Jego myśli znów powędrowały ku Save. Nie spodziewał się, że dla niego to będzie tak bardzo bolesna. Przecież potrafił zmieniać kochanki jak rękawiczki. Ze startą Neko, który był jego pierwszym kochankiem pogodził się dość szybko. Rozstanie z Kaze, która była jego pierwszą nie było dla niego niczym więcej jak - wtedy porównał to do utraty ulubionej zabawki - chociaż to on był raczej jej zabawką. Jedyna osoba, na której mu zależało, to była Tora i myślał, że nic nie przyszło mu z większą trudnością jak rozstanie z nią. Ale to co teraz czuł…
Arashi spłukał włosy i zakręcił wodę. Chwile jeszcze stał w obłoku pary, po czym zaczął dokładnie wyżymać swoje włosy z wody. Suszył je i wycierał z przyzwyczajenie jakiego nabrał mieszkając z Save przez te pół roku. Nie, to nie było jeszcze pół roku. Do tego brakowało im dziesięciu dni. Arashi znów zatęsknił za Save. Wiedział, że powinien szybko zając się kimś innym żeby chociaż zaspokoić swoje pożądania. Wiedział, że już z nikim nie będzie mu tak dobrze ale… Musiał zając sobie czymś czas, myśli, żeby nie krążyć ciągle przy Save jak wygłodniała hiena, czekająca na resztki. Ale Save też mu tego nie ułatwiał. Ciągle powtarzał mu że go kocha, co z tego jak i tak nie mogą być razem. Arashi wytarł się dokładnie i przewiązał ręcznikiem w pasie,po czym nadal trąc włosy wróciła do sypialni…
Tam czekała go niespodzianka. Nie była to miła niespodzianka… Arashi zatrzymał się na progu jak skamieniały… nie lubił takich sytuacji… zwłaszcza że nie miał ochoty nawet myśleć po co ta osoba zjawiła się w jego pokoju.
Miał przecież po ludzku wziąć kąpiel, rozczesać włosy i się kłaść. Przeklną w duchu.
- Panie Arashi musiałam pana jeszcze raz dziś zobaczyć – powiedziała dziewczyna widząc, że Arashi nie zamierza do niej podejść. Podniosła się z łóżka. Miła na sobie cienką seksowną koszule nocną, która więcej odkrywała niż zasłaniała. Pod nią chyba... nic Włosy rozpuściła, wszystko to by odpowiednio zadziałać na mężczyznę. Arashi nie mógł zaprzeczyć, że mimo swojej miłości do Save nadal nim pozostawał. Instynkty zaczęły dawać o sobie znać.
Cecily nie spuszczając oczy z prawie nagiego Azjaty podeszła kołysząc biodrami. Zatrzymała się przed nim tak by mieć za plecami okno, którego Arashi nie zdążył zasłonić. Światło nocy prześwietlało cienki materiał ukazując jej ciało w pełni okazałości. Arashi nie miał wątpliwości po co przyszła. I nie zależało jej tylko na zobaczeniu go czy rozmowie. Nie ufał jej, ale sobie także już nie ufał.
Dziewczyna uśmiechnęła się widząc w jego oczach zainteresowanie. Wyciągnęła dłonie i podchodząc jeszcze bliżej pogładziła go delikatnie po piersi. Po chwili przesunęła dłonie na jego kark i zaczęła delikatnie go całować. Ciało Arashiego nie opierało się, choć całe jego serce krzyczało „nie”. Ręce Azjaty same oplotły się wokół dziewczyny. Gładził jej biodra, pas… wsunął się nawet pod delikatną materię i dotknął jedwabiście gładkiej skóry…

wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział XVI 2i3 z 3 - Proszę, nie odchodź.

Nie betowane.

_________________________________________________________________________________




Save otworzył oczy i leżąc na łóżku starał się się poukładać w głowie wszystko, co mu się wydarzyło. Czuł przyjemne zmęczenie, po przyjeździe matka urządziła mu w ogrodzie prawdziwą ucztę. Było tak miło.
Arashi!
Save myślał, że zaraz się rozpłacze. Żyje! Arashi żyje! Ale czy żyje na pewno? Nagły chłód zmroził serce blondyna po czym wybuch rozpaczliwym szlochem. Nie może mu tego zrobić! Nie może mu tego zrobić po raz drugi! Usłyszał skrzypienie otwieranych drzwi i dotyk ciepłej dłoni na głowie, owiał go zapach mocnych perfum. Poznał lekarza.
- Chce być sam – powiedział kuląc się i drżąc pod jego dotykiem.
- Cicho Save wiele się dzisiaj wydarzyło. Jeśli chcesz możemy o tym porozmawiać ten Arashi dużo dla ciebie znaczy prawda? – zapytał lekarz wyjmując z kieszeni strzykawkę. Save usłyszał znajomy szelest opakowanie. Lekarz przebił igłą małą ampułkę i naciągnął zawartość.
- Ja.. ja czuje się już lepiej naprawdę - zaczął lękliwie pacjent, cofając się aż po ścianę łóżka.
- Save wierze, ale nie można tak nagle przerywać terapii lekowej, dzisiaj dostaniesz mniejszą dawkę. Sam przecież odczuwasz wahania nastrojów, to jest dla twojego dobra – powiedział biorąc go za rękę. Blondyn odwrócił głowę. Poczuł ukucie i bolesne szczypanie w rękę. Potem jak kazał lekarz znów położył się. Usłyszał skrzypnie zamykanych drzwi.

Save obudził się dopiero następnego dnia rano. Szybko poszedł pod prysznic i wrzucił ubrania do prania, żeby nikt nie zauważył, że w nich spał. Chciał zrobić jak najlepsze wrażenie żeby mu pozwolili jechać do Arashiego .Starając się opanować zdenerwowanie wyszedł z pokoju i pokierował się do jadalni. Zastał tam rodziców kończących śniadanie. Przewiał się z nimi kłaniając się nisko. Zajął miejsce, jak najdalej od ojca i poprosił służbę o śniadanie.
- Jak się dziś czujesz Save? – zapytał chłodny głos ojca. Ten nie miał odwagi podnieść na niego wzroku.
- Dobrze, ojcze, dziękuję – mrukną tylko.
- Dobrze, więc pojedziesz ze mną do sadu.
- Nie – sprzeciwił się Save, sam nie wiedząc, że zrobił to na głos. Zamarł w przerażeniu. Nikt nie sprzeciwia się ojcu.
- Więc co zamierzasz dzisiaj robić? – zapytał srogo głos ojca. Save podjął decyzję. Kiedyś i tak to musiałby się stać.
- Chce jechać do szpitala. Do mojego przyjaciela – powiedział dość zlęknionym głosem. Usłyszał niezadowolone mruknięcie ojca.
- Do tego menela, który się tu włamał i nastraszył twoją matkę. Tego co twierdził, że cię uratuje – sykną ojciec.
- Przestań! – krzykną Save podrywając się z krzesła. – Arashi nie jest menelem i nikogo nie straszy, może wygląda trochę inaczej, ale zawdzięczam mu życie!
- Save tacy ludzie jak on nie działają bezinteresownie. Najlepiej będzie jak skończysz tą znajomość póki masz okazję – powiedział chłodno ojciec. Save zadrżał z wściekłości.
- Nie! Nie znasz Arashiego. On mnie potrzebuję i nie zamierzam go zawieść – syknął blondyn i nie jedząc śniadanie wyszedł z jadalni.
Nikt nie będzie obrażał Arashigo! Myślał wściekle idąc przez hol. Wszedł wściekłym krokiem do garażu i rozejrzał się tam. Jego wzrok padł na jeden z samochodów ojca. Stylowy czerwony kadilak. Save uśmiechną się złośliwie. To była jego pierwsza tak bardzo nie przemyślana decyzja w życiu. Ale liczyło się tylko jedno, by być przy Arashim. Wziął kluczyki i wsiadał do auta. Spieszył się bo nie chciał żeby ktoś przejrzał jego zamiary. Odpalił maszynę… dawno nie prowadził, ale przecież to jak z jazdą na rowerze, wystarczy się raz nauczyć. Po chwili Save jechał trochę niezgrabie w kierunku miasta. Była zadowolony z siebie. Na pewno po powrocie ojciec będzie wściekły, ale czy musiał wracać.

Save nie spodziewał się cudu, jednak poczuł uścisk w gardle, gdy zobaczył nieprzytomnego Arashiego. Sam nie wiedział skąd mu się wzięło przekonanie, że gdy tyko się zjawi brunet przewiała go uśmiechem, powie że czuję się świetnie,, może nawet właśnie będzie wychodził. Jedyną osobą, która go przywitała była Tora, mimo że sala była pełna ludzi. Save będąc bardzie świadomy niż wczoraj szybko rozpoznał pozostałych. Była Uki i Neko, którzy patrzyli na Save jakby to on był wszystkiemu winien – choć Save czuł się tak sam przed sobą, oni nie musieli dokładać swych oskarżycielskich spojrzeń. Obecność Kaze i Nuriko nieco go zdziwiła, ale w końca może i oni na jakiś swój pokręcony sposób troszczyli się o Arashigo. Był także Nicki, który po prostu udawał, że Save nie ma. Przy łóżku Arashiego siedziała zaś jakąś dziewczyna. Była bardzo ładna. Trzymała Azjatę za rękę i miał zamknięte oczy. Wyglądała na bardzo skupioną. Save chwilę się jej przyglądał. Po czym poznał ją. To musiał być Sora! Przyjaciółka Arashi goz dzieciństwa. Save widział ją tylko raz, pół roku temu na urodzinach bruneta, nic dziwnego, że jej nie zapamiętał.
- Co ona robi? – zapytał Save szeptem, ponieważ w sali panował absolutne milczenie. Jedynymi dźwiękami były odgłosy maszyn trzymające Azjatę przy życiu.
- Próbuje sprowadzić Arashi - odszepnęła Tora. Save nic z tego nie rozumiał. Ale postanowił się nie wtrącać. Sora nagle drgnęła po czym otworzyła oczy i spojrzał z żalem na Torę.
- On nie chce wracać – powiedziała głosem pozbawionym emocji. Tora natychmiast się rozpłakała i wtuliła w ramiona Okami, który właśnie przyszedł. Przytulił ją mocno nie bardzo wiedząc co się stało.
- I dobrze. O jednego pedała mniej na świecie – syknął Nuriko. Po czym jękną, gdy dostał kuksańca od Kaze w żebra.
- Może zostawił chociaż testament – powiedziała Chinka. Save nie bardzo rozumiał o co chodzi. Nagle Neko rozpłakał się jak małe dziecko i rzucił do łóżka Azjaty, tuląc się do jego ręki i szlochając.
- Arashi obiecałeś mi, że przyjdziesz na mój koncert! – jękną Neko.
- Sora, spróbuj jeszcze raz – jęknęła Tora nie wychylać się ani na chwilę z objęć Okami.
- To bez celowe. Wiesz jaki on jest uparty – mruknęła Sora wstając. – Przykro mi, ale to kweista czasu – powiedziała kierując się w stronę wyjścia. Save w końcu zrozumiał o czym oni mówili. Nie bardzo wierzył w to, że Sora mogła porozmawiać z nieprzytomnym i nie dającym znaku życia Arashim… zatrzymał ją. łapiąc za rękę. Dziewczyna spojrzał na niego.
- Przykro mi jego ciało umiera – powiedziała nim Save zdążył zapytać właśnie o to. – Ale jeśli chcesz możesz sam spróbować go sprowadzić. Arashi wszystko słyszy – powiedziała po czym wyszła. Save jęknął, pouczył jak cały świat znów mu się zawala. Neko znów zaczął rozpaczać, krzyczeć i przeklinać Arashi za to że nie dotrzymał słowa.
- Przestań! – zabrzmiał srogi głos Nuriko. – Ten idiota zawsze był kłamcą! – warknął po czym wyciągną siłą brata z sali. Kaze poszła za nim zabierając ze sobą zapłakaną Uki.
- Obiecał… tyle nam obiecał – jęknęła Tora.
- Skoro tak zdecydował… Tora, przestań już – Okami próbował zatrzymać strumień jej łez, ale bez skutecznie. Save stał pod ścianą. Czuł, że gdyby nie ona byłby już dawno na podłodze. Dlaczego, dlaczego Arashi chce mu to zrobić po raz drugi? Czy ich uczucie się nie liczy? Czy Arashi nie wie ile dla niego znaczy?
Do uszu Save nagle dotarł nieprzyjemny, ciągły, piszczący dźwięk. Chwile trwało nim zrozumiał ze to aparatura tak piszczy, że serca Arashi przestało bić. Tora nagle znalazła się przy nim, a Okami skoczył w stronę Arashiego. Mówił coś, że nie pozwoli mu na to. Młody adept medycyny położył dłonie na piersi bruneta i zaczął robić masaż serca. Robił to tak długo aż nie przybiegli lekarze z fachowa aparaturą.
Save nie miał pojęcie co się wokół niego dzieje. Pragną tylko jednego - by Arashi żył. I nagle usłyszał regularne pikanie. Czy to znaczy, że Arashi? Nie Save nie chciał dawać sobie nadziei, żeby jej znów nie stracić. Czuł jak robi mu się słabo.
- Save chyba nie zamierzasz teraz mdleć - usłyszał z daleka głos Tory, a potem już nic nie słyszał. Obudził go głos terapeuty. Wiec to był tylko straszny sen. Arashi nie zamierza umierać. Wróci do niego. A co jeśli nie? Save usiadł gwałtownie na łóżku.
- Spokojnie Save – powiedział jego lekarz łapiąc go za ramiona. – To było bardzo nie rozsądne wychodzić bez leków. Do tego nie uprzedzając nikogo - Save go nie słuchał. Z przerażeniem odkrył, że nie jest w swoim pokoju! Czyli że… to musiał być szpital! Naprawdę tu przyjechał, a Arashi… Czy Arashi jeszcze żyje? Przerażająca myśl o tym, że Arashi umarł zmroziła mu serce. Nie słyszał już nic, nawet zamieszania jakie zapanował wokół niego. Patrzył w pustkę czując się jak ostatni człowiek na świecie. Samotny i porzucony. Słyszał oburzony głos terapeuty, który się z kimś o coś wykłócał. Krzyczał. Ale Save nie rozumiał jego słów, a głos coraz bardziej się oddalała. Ktoś dotkną jego policzka. W tak cudownie delikatny sposób…
- To nie zdrowo tak często tracić przytomność – usłyszał anielski głos. Czy to znaczy że umarł, że jest w niebie? Czy możliwe, że umarł z tęsknoty za Arashim? - Skarbie wystarczy już - mruknął znów ten piękny głos anioła. Save spojrzał na niego. To nie był anioł! Nazwanie go pomiotem szatana było bardziej adekwatnym określeniem, ale tylko na pierwszy rzut oka. Save poczuł się tak jakby jego serce miało zaraz pękną z radości! Zobaczył przed sobą parę zielonych, skośnych oczu, podłużną, szczupłą twarz z lekko zadartym kształtnym nosem, otoczoną długimi, potarganymi włosami czarnymi jak heban. Wiec jednak! Jednak umarł i poszedł do nieba za Arashim, czy teraz będą mogli być razem? A co powie Bóg na ich niemoralny związek? Czy nie skaże ich za to na piekło? Choć piekło u boku Arashiego wydało się Save bezwzględnie rajem. Może więc Bóg skaże ich na rozstanie? Aby ich ukarać. Blondyn patrzył na głaszczącego go po policzku Arashiego jakby po raz pierwszy otworzył oczy. brunet zbliżył się po woli i delikatnie go pocałował.
- Przepraszam że cię przestraszyłem – powiedział skruszony Azjata.
- Arashi… nareszcie - mruknął Save czując jak ogarnia go fala szczęścia. Zarzucił Azjacie ręce na szyję i przytulił się do niego mocno. Arashi jąknął.
- Moje żebra - poskarżył się.
- Boli cię? – zdziwił się Save. – Po śmierci nie powinno już boleć - stwierdził. Arashi delikatnie odsuną go od siebie.
- Skoro ja ma byś martwy to co ty tu robisz? – zapytała
- Arashi… ja… - Save odzyskał pełnie zmysłów. Nie byli w niebie, nie byli też w piekle. Byli w szpitalu, ale to nie miało znaczenia. W końcu znów byli razem. – Nie zostawiaj mnie więcej – jęknął przytulając się do niego, tym razem zachował większą ostrożność.
- Nie mogę ci tego obiecać. Ale póki co jestem przy tobie – powiedział Azjata obejmując go.
- Yasano! – ich czułe przywianie przerwał głos wściekłej lekarki. – Wracaj do łóżka! Masz połamane żebra nie mówiąc już o tym, że twoja głowa znów ucierpiała z powodu braku tlenu! Jakim cudem ty się w ogóle podniosłeś! – wrzeszczała. Arashi tylko uśmiechnął się do niej łagodnie. Ucałował Save w czoło i z jego pomocą wrócił do swojego łóżka.
Gdy tylko Arashi znalazł się w swojej sali i usiadł na łóżku, opiekująca się nim pani doktor wyrzuciła z niej wszystkich. Save widział przez małą szybką w drzwiach, że go badała i rozmawiała z nim. Też chciałby teraz być przy Azjacie, był przekonany, że by nie przeszkadzał. Nagle poczuł, że jest obserwowany przez kogoś więcej niż terapeutę. Właściwie lekarz chyba się poddał i postanowił trzymać z boku. Chyba wreszcie zrozumiał co było przyczyną złego samopoczucie Save. Blondyn rozejrzał się. Okazało się że, wpatruję się w niego para dużych, okrągłych i brązowych jak kasztany oczu, na które opadały równie kasztanowe kosmyki niedbale ułożonych włosów. Save poznał - Neko. Chwilę wpatrywali się w siebie. Save nie potrafił nic wyczytać z delikatnej twarzy młodszego brat Tory. Nagle Neko jakby zebrał w sobie siły pokłonił się i podziękował. Widząc niezrozumienie na twarzy blondyna, dodał. – Za Arashi. – mruknął. – On wrócił dla ciebie .
- Skąd wiesz? – wyrwało się Save, choć uważał, że Arashi tak naprawdę nie miał świadomego wpływy na to czy i kiedy się obudzić.
- Powiedział, że był już prawie po drugiej stronie. Mówił, że mógł już nawet zobaczyć matkę… ale… ale przypomniało mu się o tobie. Chciał cię jeszcze raz zobaczyć – burknął Neko z pretensją. – Byłeś jedyną osobą, którą chciał widzieć. – dodał. – Gdyby nie to, że tak bardzo mu na tobie zależy… - jęknął, gryząc się w język. Save doskonale zdawał sobie sprawę z tego co zamierzał powiedzieć Neko. Jego przywiązanie do Arashiego było aż nazbyt widoczne. Save zauważył to, gdy wdzieli się po raz pierwszy. Z tego co jednak student pamiętał wynikało, że to Neko porzucił Arashigo. Sam już nic nie rozumiał. – Arashi jest dla nas wszystkim. Jeśli go skrzywdzisz nigdy ci tego nie wybaczymy – Neko powiedział w końcu, patrząc na Save oskarżycielsko. Nagle skrzywił się jakby zaraz miał się rozpłakać. – Dlaczego? Co ty masz czego…
- Neko - zabrzmiał łagodny głos Tory. Dziewczyna stanęła za bratem i objęła go czule. – Przestań już – powiedziała łagodnie. – Już o tym rozmawialiśmy.
- Ale ja się nie zgadzam! – zaprotestował chłopak. Save czuł się okropnie zupełnie nie wiedząc co ma ze sobą zrobić.
- Braciszku, Arashi się obudził to jest najważniejsze – powiedziała Tora głaszcząc chłopca po włosach jak małe dziecko. Wyglądał jak matka tłumacząca małemu synkowi dlaczego nie dostanie upragnionej zabawki. Na koniec pocałował go w policzek z matczyną czułością. Save przypominał sobie z opowieści ukochanego, o tym że Tora i jej bracia również stracili rodziców. Zapewne to właśnie Tora przejęła opiekę. Jakże ich światy się różniły, pomyślał Save, gdy nagle Tora się do niego odezwała.
- Stracilibyśmy go, gdybyś się nie zjawił.
- Naprawdę tak sądzisz? Przecież ja nic nie zrobiłem – sprzeciwił się Save.
- Arashi cię potrzebuję. Kiedy się zjawiłeś i go pocałowałeś, poczułam ja ścisną moją rękę. Wtedy musiał zacząć śnić… albo raczej mieć koszmary - mruknęła patrzą w podłogę z przygnębienia.
- Koszmary, przeze mnie? – jęknął Save.
- Nie, nie to chciałam powiedzieć. Arashi zawsze tak ma… kiedy zasypia. Najpierw nic mu się nie śni… potem ma koszmary, przypomina sobie najgorsze momenty z życia…
- Czyli on ma tak częściej? Myślałem że to dlatego, że go postrzelili. – mrukną Save.
- Arashi ma bardzo nadwerężoną psychikę. Zawsze gdy coś mocno przeżywa jego umysł broni się w ten sposób, że po prostu odcina się od rzeczywistości. Nie pamiętasz już kiedyś wiedziałeś go takim. – mruknęła smętnie dziewczyna.
- Jak nim wzgardziłeś w łóżku – burknął Neko wyzywająco. – Mimo to do ciebie wrócił a jak…
- Neko! – warknęła Tora na brata. Po czym odprawiła go, dając jakieś zadanie. Chłopak odszedł niechętnie. Tora zbliżyła się do Save.
- Co mu właściwie jest? – zapytał.
- Nie wiadomo. Silne przeżycie mogą mu po prostu zaszkodzić. Ale nie to jest jego największym zmartwieniem – jęknęła Tora, a jej oczy zaszkliły się. – Wiemy o tym od dawna, a jednak zawsze trudno nam przyjąć to do wiadomości.
- Tora, o czym ty mówisz? – zdziwił się Save. Zastanawiał się czy jest coś ważnego czego nie wie o Arashim, czy po prostu jego umysł jest nadal zbyt przytępiony działaniem leków, które nie do końca opuściły jego organizm?
- No o… - zaczęła Tora, ale nagle spojrzał na Save, przeraziła się, chwyciła powietrze w usta jakby miała coś powiedzieć po czym uciekła wzrokiem. – Nie, nic… chodź. Pójdziemy do reszty i napijemy się kawy - dodała beztroskim tonem. Save jednak czuł, że coś przed nim ukrywała, coś o czym wiedza wszyscy dokoła tylko nie on. Jednak na razie blondyn nie odczuwał potrzeby odgadywania tej tajemnicy.

Gdy następnego dnia Save przyszedł do szpitala z daleka usłyszał krzyki protestu Arashiego. Przerażony tym pobiegł do drzwi szpitalnej sali, w której trzymano jego ukochanego, ale zatrzymał się toż przed nimi. Zajrzał dyskretnie przez małe okienko weneckiego lustra.
- Nie wyrywaj się – powiedziała groźnie Kaze trzymając Arashiego za ramie.
- To nie wpychaj łap tam gdzie ci nie wolno – syknął brunet próbując się jej uwolnić. Ale dziewczyna uwięził go między ścianą a samą sobą.
- Od kiedy to mi nie wolno? – prychnęła Kaze, głaszcząc Azjetę po nagiej piersi.
- Od kiedy ze sobą zerwaliśmy – burknął ten, ale nie podjął już żadnej próby protestu. Nie próbował się już wyrywać. Dziewczyna wsunęła rękę pod pościel. Arashi zamkną oczy i pozostał całkowicie bierny.
- Arashi, nigdy nie przestaniesz być pociągając. – mruknęła. – Lubię cię dotykać, patrzeć na ciebie… kochałeś mnie kiedyś? – zapytała nagle pochylając się do jego ust. Pocałował go delikatnie. Arashi spojrzał na nią.
- Zawsze. Jesteś kobietą, która otworzyła przede mną zmysłowy świat – powiedział delikatnym miękkim tonem, po czym pogłaskał ją po policzku. – Ale już przestań – dodał krzywiąc się i sięgając po jej rękę pod pościel. Dziewczyna westchnęła i spełniła jego prośbę.
- A teraz mnie kochasz Arashi? – zapytała patrząc mu w oczy.
- Teraz kocham Save. – odpowiedział bez zastanowienia.
- Jego też przestaniesz kochać, gdy się rozstaniecie, tak jak przestałeś kochać mnie, Torę i Neko? – zapytał prostując się.
- Nie… Nigdy nie zrezygnuje z Save. A jeśli on mnie porzuci… - urwał spuszczając wzrok.
- Chciałbym żeby ktoś kochał mnie tak jak ty kochasz jego – stwierdziła Kaze sięgając po torebkę.
- Myślę, że jest ktoś taki, ale tak jak ty nie umie okazywać prawdziwych uczuć – powiedział Arashi śledząc jej poczynania wzrokiem. Kaze wyjęła mały przedmiot z torebki i jakaś mała buteleczkę. Odkręciła ja i oblała jej zawartością ten mały przedmiot. Gdy otrzepywał go z resztek wody Save dostrzegł, że było to małe kółeczko… chyba kolczyk.
Kaze spojrzała krytycznie na Arashiego.
- No ładnie ci brew rozorali. Trzeba będzie zrobić w drugiej – stwierdziła i obróciła jego twarz. Chwilę się przymierzała po czym przebiła prawą brew Azjaty. On tylko lekko się skrzywił, gdy metal przebił skórę i mięsień. - Dobrze, nie krwawi – mruknęła Kaze spoglądając na niego krytyczne. – Powinieneś przekuć sobie jeszcze kącik ust. – stwierdziła po czym zeszła z niego. Poprawiła ubranie i spojrzała wyczekująco na Arashiego. On uśmiechnął się.
- Dziękuję, ze zechciałaś to dla mnie zrobić. – powiedziała.
- Jakbym mogła odmówić. Przyjdź do zakładu taty to zrobię ci tatuaż – powiedziała podchodząc do drzwi. Save pośpiesznie odsuną się od szyby i schował za drzwiami. – Zapomniałabym. Jesteś mi coś winien za uratowanie twojego kochanka – powiedziała.
- Kaze… teraz? – jękną Arashi. – Wiesz, że nie mogę się przemęczać. Mam połamane żebra i w ogóle. – jęknął.
- Idiota. Tylko jedno ci w głowie. – powiedziała chłodno Kaze. – To co dla mnie zrobisz, będzie znacznie trudniejsze niż seks. Masz przekonać ojca do Nuriko. – powiedziała po czym wyszła. Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi zauważyła Save. blondyn oblał się rumieńcem i zesztywniał pod ścianą.
- Niedobry z ciebie chłopiec. Nie ładnie podsłuchiwać. – stwierdziła Kaze podchodząc do niego. Objęła go za szyję. Byli całkiem sami na szpitalnym korytarzu, bo lekarz Save dał sobie spokój i został, w poczekalni. – Szczęściarz z ciebie – mruknęła dziewczyna łapiąc jego policzki i całując. Save przez chwilę zamierzał się bronić, ale pocałunek Kaze nie był ani prowokujący ani gorący, nie było w nim nic, co dało by zadowolenie którejkolwiek ze stron. Czemu Kaze to robiła? – Jeśli go skrzywdzisz nie ja jedna zechcę cię zabić, ale ja jedna mam możliwości – powiedziała po czym poszła sobie.
Save dopiero po chwili wszedł do sali Arashiego. Mężczyzna leżał na lewym boku z zamkniętymi oczami. Save cicho podszedł do łóżka i pogładziła go po policzku. Brunet mruknął coś pod nosem.
- Arashi - zaczął Save, gdy nagle uświadomił sobie, że Arashi śpi. W głowie mu się nie mieściło, że tak szybko zasnął. Spojrzał na niego z rozmarzeniem. Właściwie nigdy nie widział go śpiącego. Wieczorem zawsze się zabawiali, a rano Save po prostu wstawał pierwszy, szedł się umyć, ubrać i uczył się. Śpiący Arashi wydał mu się taki niewinny i urzekający, mimo nowego kolczyka i wszystkich pozostałych. Save uśmiechnął się do siebie pogłaskał go jeszcze raz po policzku, delikatnie chwycił jego rękę i siadając przy łóżku położył się na jego brzegu, tak że mógł patrzeć na niego.
Save zamknął oczy tylko na chwilę.
Poczuł jak ktoś bawi się jego włosami. Otworzył oczy i zobaczył uśmiechającego się do niego Arashiego. To był najpiękniejszy widok w jego życiu.
- Zapuszczasz włosy skarbie? – zapytał Arashi. Save zamrugał zaskoczony tym pytaniem. Podniósł się na łokciach. Dłoń Arashi nadal bawiła się jasnymi kosmykami. – Nie robisz tego chyba dla mnie? – zapytała po chwili.
- Nie… właściwe to o tym nie myślałem – przyznał Save odgarniając kosmyk, który spadł mu na oczy.
– Nie ścinałeś ich odkąd się poznaliśmy. Teraz dały by się chyba nawet związać. – stwierdził Arashi wplatając dłoń między jasne kosmyki Save. Podniósł się na drugiej ręce i delikatnie go pocałował. Blondyn tęsknił za tym uczuciem, które go ogarnia przy każdym jego pocałunku. – Podobają mi się te okulary, ale wcześniej nic takiego nie nosiłeś - mrukną Arashi kładąc się z powrotem.
- Wzrok mi się popsuł. – mruknął blondyn. Na chwilę zamilkli. Arashi usiadł na łóżku. Chwilę patrzył na Save. w jego wzroku było coś co go zaniepokoiło. Jakby jakaś rozterka, albo co gorsza rozpacz. Save już miał o to zapytać gdy Arashi zaczął.
- Save, dlaczego nie powiedziałeś mi, że masz narzeczoną? – Save usiadł prosto i spojrzał na Arashiego pytająco.
- Jaką narzeczoną? – zapytał.
- Niewinną, słodką i piękną pannę Cecily Calamus.
- Skąd o niej wiesz? – zapytał się Save drżącym głosem. Arashi spojrzał na niego jakby chciał zapytać „a więc to prawda?”. B;londyn poczuł jak serce mu pęka, na widok tego wymownego smutku w zielonych oczach.
- Byłem w twoim domu. Musiałem coś omówić z twoimi rodzicami zanim zacząłem działać. Ale poznałem tylko twoją matkę… i Cecily - mruknął Arashi spuszczając wzrok na swoje ręce złożone na pościeli. Save milczał przez dłuższą chwilę. – Więc jesteście zaręczeni? – zapytał.
- To nie tak jak myślisz. – sprzeciwił się Save.
- Wiec chcesz się z nią ożenić? – zapytał Arashi. Jego twarz nie zdradzał żadnych uczuć, ale Save widział w jego oczach to całe cierpnie jakie ten chciał ukryć.
- Nie, Arashi, nie chcę. – Save energicznie potrząsną głową. – Chcę być z tobą. Zawsze!
- Wiesz że to nie możliwe – powiedział spokojnie brunet.
- Ale Arashi? Myślałem… sadziłem, że ty i ja… że mnie kochasz - jęknął Save.
- Oczywiście skarbie, że cię kocham. Ale na niektóre rzeczy nie mam wpływu. Świat nigdy nas nie zaakceptuje. Twoja rodzina nie chce mnie widzieć nawet jako twojego przyjaciela. Na dodatek jesteś zaręczony. A ja nie mogę być przy tobie na zawsze.
- Dlaczego!? Arashi co cię napadło? - jęknął Save, a jego oczy się zaszkliły.
- Przepraszam, że byłem takim egoistą. Powinienem był przewidzieć to, że możesz się zaangażować.
- Arashi, przestań.
- Powinienem był odpuścić póki jeszcze mnie nienawidziłeś - mruknął Arashi. Jego długie czarne włosy zasłoniły jego twarz, ale Save dostrzegł, że na jego dłonie spadają ciężkie krople. – Popołudniu wychodzę. Przyjdę po swoje rzeczy. – powiedział w końcu lecz nie udało mu się ukryć drżenia głosu.
- Arashi, nie rozumiem. Dlaczego chcesz mnie zostawić. – jęknął Save. był w zbyt dużym szoku żeby rozpłakać się tak jak Arashi.
- Zrozumiałem, że będąc twoim kochankiem bardziej cię zranię niż opuszczając cię. Wybacz mi. – mruknął nadal na niego nie patrząc.
- Arashi, nie możesz mi tego zrobić! – krzyknął Save podrywając się z krzesła. – Nie możesz! Nie przeżyję gdy mnie opuścisz!
- Save, nie można umrzeć z miłości. I nikt nie pozwoli ci się zabić, jesteś jedynym spadkobiercą.
- Ale… chodzi o Cecily? O to, że moi rodzice podjęli decyzję za mnie? – zapytał zrozpaczony.
- Tak jakby. Z nią masz przyszłość. Możesz założyć normalną rodzinę. Zapomnisz o mnie, będziesz szczęśliwy, a ja umrę bez poczucie winy – mruknął Arashi.
- Arashi czy ja coś źle zrobiłem? – zapytał z ostatnią nadzieją Save.
- Nie, tu nie chodzi o to co ty zrobiłeś tylko co ja zrobiłem. Nigdy sobie nie wybaczę, że przeze mnie cierpisz, ale chcę by to cierpienie było dla ciebie jak najmniejsze. Gdybym z tobą została na zawsze… wydaje mi się, że było by to bardziej bolesne dla ciebie. Przyjdę dziś koło siódmej i zabiorę swoje rzeczy. – powiedział Arashi podnosząc głowę. Spojrzał na Save, jego twarz niczego nie wyrażała, jego oczy także…