Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

sobota, 29 września 2012

Rozdział XII 2 z 3 Pocałunek


     Arashi nigdy by się do tego nie przyznał, ale był tej nocy przerażony. Bał się, że gdyby Save zechciał pójść dziś na całość, nie dałby rady. Jednak chwile tak spędzone z nim wykraczała daleko po za jego marzenia. Nie bardzo wiedział jak się do tego zabrać. To marzenie mogło równać się tylko z nieosiągalną gwiazdką z nieba, jednak było na wyciągniecie ręki Arashiego. Było tak blisko, że skośnookiego paraliżował strach, że za chwilę obudzi się w jakimś nie lubianym miejscu, że to wszystko był tylko piękny sen, którego zwieńczenie miała być miłość Save… tak bardzo go pragnął. Wszystkie zmysły szalały w nim jak opętane na samą myśl o jego cudownym ciele, jednak zaczynał się obawiać, że jest zdolny tylko go całować i przytulać.
Nie! Stanowczo NIE! Skoro to zaszło już tak daleko muszą doprowadzić to do końca. Z drugiej jednak strony Arashi tak bardzo obawiał się że skrzywdzi Save. Czasem zastanawiał się czy nie było by mu łatwiej gdyby był kobietą. Uwiódłby Save i pewnie już by dawno mieliby to za sobą. A może blondyn był z natury tak bardzo nieśmiały? Będzie musiał najpierw sam pogodzić się z myślą, że Save jest jego, a dopiero potem dać mu przyjemność. Arashi westchnął i przerzucił ciasto naleśnikowe. Student jeszcze spał, więc Azjata chciał mu zrobić pyszne śniadanie. Pomyślał, że naleśniki z syropem klonowym będą dobre.
     Właśnie skończy smażenie, układając na talerzu i zalewając syropem, gdy usłyszał jak ktoś wchodzi do kuchni.
- Witaj Skarbie – powiedział wesoło. Save zaspany powlókł się wprost do ekspresu do kawy. Spojrzał na niego żałośnie, gdy zobaczył, że jest pusty. Obudził go dopiero ciepły pocałunek na policzku. – Kawa jest już zaniesiona, zapraszam na śniadanie. – Usłyszał głos Arashiego. Spojrzał na niego zaskoczony.
- Nie musiałeś tego robić – mruknął. Ale brunet go nie słuchał. Zabrał go do pokoju i posadził przy stole, nakładając dużą porcję naleśników. Save przetarł oczy i westchnął na widok przygotowanego śniadania.
- Nikt nigdy nie… – westchnął znów i ukroił sobie kawałek przekładańca jakiego zrobił Arashi. Chwile się mu przyglądał po czym wsuną do ust. – To jest pyszne – mruknął z zadowoleniem i z radością pochłoną resztę popijając dobrą, gorącą kawą. Azjata zjadł swoją porcję dwa razy szybciej, po czym siedział i rozkoszował się widokiem jedzącego ze smakiem Save.
- Arashi, naprawdę nie musisz mi gotować – zaczął blondyn odkładając sztućce. – Nie jesteśmy ze sobą z tego powodu – mruknął, wbijając wzrok w podłogę. Brunet patrzył na niego swymi szmaragdowymi oczami, które lśniły radosnym blaskiem.
- Wiem – stwierdził, przesiadając się na sofę gdzie posadził Save. – Lubię dla ciebie gotować, zwłaszcza jak ci smakuje – powiedział kładąc się na jego kolanach.
- Przepraszam, że wczoraj nie byłem w stanie – zaczął student skrępowany.
- Nie szkodzi skarbie – powiedział Arashi podnosząc się – Mamy czas – dodał szeptem po czym delikatnie pocałował Save. Wyglądał to tak jakby studenta po raz pierwszy przyjął jego pocałunek bez wstydu, z całą przyjemnością. – Nie masz dzisiaj zajęć? – zapytał po chwili Arashi. Save pokręcił przecząco głową. – Ja też nie mam na dziś żadnej pracy – mruknął, kładąc się z powrotem na jego kolanach. – Co będziemy robić?
- Nie wiem, masz jakiś pomysł? – Arashi tylko westchnął i zamknął oczy.
- Tak sobie myślę – zaczął po chwili milczenia. – Może ja powinienem wrócić do nauki, zrobić maturę i iść na jakieś studia?
- Arashi, co ty byś chciał studiować? – zdziwił się Save, jakoś nie potrafił sobie wyobrazić uczącego się bruneta.
- Nie wiem. Miałem nadzieję, że ty mi doradzisz – znów westchnął. – Nie wiadomo jak długo jeszcze będę mógł tańczyć. Poza tym to zaczyna być… Kata wymaga ode mnie coraz to… ona chce ze mnie zrobić chipendelsa… źle się z tym czuję.
- Arashi przecież ty – zaczął Save, ale nagle uzmysłowił sobie, że to co chciał powiedzieć mijało się dalece z prawdą. Przecież widział występ Arashi. Nie można go było porównać do striptizu. Poza tym mężczyźni, którzy się tym zajmowali… daleko im było do Arashiego.
- Masz rację – mruknął bawiąc się kosmykiem czarnych włosów. – Gdybyś się rozebrał musieli by te kobiety wynosić… żadna by się nie utrzymała na nogach. – Arashi uśmiechnął się do niego.
- Podoba ci się moje ciało? – bardziej stwierdził niż zapytał.
- Arashi, każdy kto ma poczucie estetki lub zna się na sztuce wie, że twoje ciało jest idealne jak greckich bogów…
- CO, ale oni mieli takie małe – Arashi przerwał. – Czy grecy rzeźbili sowich bogów tak samo jak zwycięzców olimpijskich? – zapytał z zamyśleniem.
- Nie wiem. Ale bogom chyba niczego nie brakowało – Save uśmiechnął się z rozbawieniem. Nie sądził, że Arashi jest tak wrażliwy na punkcie swojej męskości. Przecież niczego mu nie brakowało… tak sądził…
Nie robili nic nadzwyczajnego przez resztę dnia. Po prostu rozkoszowali się własnym towarzystwem, noc także spędzili nieszczególnie. Właściwie nie wiele różniła się od nocy poprzedniej. Podobnie minęło im kilka kolejnych dni. Jakoś nie mieli pomysłów na twórcze spędzanie czasu. Jedyną zmianą było to, że Save musiał iść na zajęcia. W końcu nadszedł piątek i Arashi także musiał wyjść do pracy. Czule pożegnał się z Save i obiecał, że będzie cicho wchodził.  Save machnął na to ręką.
Mimo że Arashi bardzo się starał zachować ciszę kiedy wracał późną nocą do mieszkania, nie udało mu się nie obudzić Save. Blondyn przewiał go jak wychodził z łazienki przebrany i gotowy żeby się bezszelestnie wślizgnąć obok niego pod kołdrę.
- Przepraszam nie chciałem cię obudzić – mruknął skruszony.
- Nie przejmuj się. I tak nie mogłem spać... było mi zimno – powiedział Save, mijając go i wchodząc do łazienki. – Kładź się! – dobiegł Azjatę głos zza drzwi. Arashi powlókł się do spylani. Sam nie wiedział jak bardzo jest zmęczony. Wystarczyło, że się położył i natychmiast poczuł, że zasypia. Wyczuł jeszcze tylko jakiś ruch obok siebie i ciepło drugiego ciała, które przywarł do niego czule. Znał doskonale to ciało, przynajmniej niektóre z jego tajemnic.
     Tego dnia to Save obudził się pierwszy. Pomyślał, że zrobi śniadanie dla Azjaty, tak jak zawsze on robił to dla niego. Jednak szybko uzmysłowił sobie, że ma do tego dwie lewe ręce i nic nie potrafi. Czuł się tak strasznie nieudaczny.  Zanim zdążył coś wymyślić w progu kuchni pojawiał się zaspana sylweta Arashiego, z rozczochranymi włosami i podpuchniętymi oczami. – Ile ja spałem? – zapytał sennie.
- Jest południe – powiedział Save odwracając wzrok od półnagiego bruneta, który niczym zombi wtoczył się do kuchni.
- Więc…  – Arashi zamyśli się i przeliczył pomagając sobie palcami. – Osiem godzin… to do mnie nie podobne. Czemu mnie nie obudziłeś wcześnie? – zapytał.
- Czemu miałem to robić? Każdy potrzebuje snu. A ty spałeś akurat tyle ile trzeba – zaprotestował Save. 
- Odzwyczaiłem się już od tak długiego czasu snu – bąknął skośnooki, próbując się do końca obudzić. – Jadłeś już coś? – zapytał.
- Nie, właśnie chciałem… ale jestem taki beznadziejny. Nie umiem przyrządzać posiłków. – Arashi usłyszał wyraźną skargę i żal w głos Save. Uśmiechnął się do niego lekko. Wstał, podszedł do niego i delikatnie pocałował go w czoło.
- Jesteś kochany. Jeszcze nikt nie przejawiał chęci żeby robić mi śniadanie – powiedział. – Chodź, nauczę cię jak robić moje ulubione danie – dodał ciągnąc go w stronę lodówki.
Daniem tym okazała się jajecznica na boczku. Arashi pokierował Save tak, że student był przekonany, co z resztą nie do końca mijało się z prawda, że cały posiłek przygotował sam. Obaj byli szczęśliwi z tego powodu. Jednak przed posiłkiem Save kazał ubrać się brunetowi.

     Noce Save i Arashi stawały się coraz śmielsza. Obaj przyzwyczaili się do nowej sytuacji, znali swe ciała z każdym dniem coraz lepiej. Save jednak pozostawał bierny we wszystkich zabawach jakie praktykował skośnooki. Co czasem było zawodem dla Azjaty.
     W środku tygodnia zjawiła się Tora. Save nigdy nie wiedział jej takiej rozpromienionej. Ale stanowczo nie chciała mu nic mówić bez Arashiego, który akurat wyskoczył na zakupy. Wrócił chwilę po przybyciu dziewczyny, ale jej wydawało się, że minęły wieki odkąd usiadła w fortelu Save. Tora żucia się na niego jak tylko przekroczył próg i podał Save torby z zakupami, które nie mieściły się w rękach skośnookiego, przez co też nie był w stanie otworzy sobie sam drzwi. Gdyby nie ściana Arashi przewrócił by się razem z Torą.
- Tygrysku, co się stało? Wygrałaś w totka? – zapytał zaskoczony jej szczęściem. Sam też po raz pierwszy wiedział ją taką radosną.
- Nie! Lepiej! – zawołała przytulając się do niego i co jakiś czas całując w policzek. Save spojrzał na Azjatę pytająco, ale ten tylko wzruszył ramionami. Student poszedł więc odnieść zakupu do kuchni i pochować je w odpowiednie miejsca. Arashi udało się uspokoić entuzjazm Tory i posadzić ją na sofie. Sam rozsiadł się w fotelu, gdy zjawił się Save w chwilę później, zajął miejsce naprzeciw niego, w drugim fotelu.
- No Tora, mów o co chodzi. – Dziewczyna podskoczyła uradowana na swoim miejscu. Pomachał rączkami i zaczęła.
- Och, konchy Arashi taka jestem ci wdzięczna. Gdyby nie ty nie doszło by do tego… jestem tak szczęśliwa, że mogła bym góry przenosić. Jak ja ci się odwdzięczę najdroższy przyjacielu. Co ja bym bez ciebie zrobiła? Naprawdę Arashi jeśli jest coś co mogę w zamian…
- Ale Tora, do rzeczy. Za co ty mi właściwie dziękujesz ostatnio zajmuję się tylko – przerwał jednak jego wymowne spojrzenie padło na Save. Ten mimowolnie zaczerwienił się.
- Arashi, przecież wiesz! – znów podskoczyła. Azjata spojrzał na nią z rezygnacją.
- Skoro nie chcesz… a może wstydzisz się Save? – zapytał nagle.
- Nie, on przecież był przy tym… znaczy się nie przy tym co zdążyło się teraz… och jej, Arashi, jesteś taki cudowny…
- Tora, do ciężkiej cholery, wiem doskonale, że jestem cudowny, a teraz mów co dobrego cię spotkał, że prawisz mi komplementy i wpadasz tu jak burza – burknął zniecierpliwiony.
- No Arashi, nie udawaj – zaczęła lekko się czerwieniąc. O! dochodzimy do sedna pomyślał Azjata. – Chodzi o walentynki – mruknęła dziewczyna.
- Walentynki?… ale to było prawie miesiąc temu – zdziwił się Save.
- No tak – przyznała Tora z westchnieniem i rozmarzeniem. Student zaczął się zastanawiać czy wszystko z nią w porządku.
- Widziałem już takie spojrzenie – powiedział nagle triumfalnie Arashi. – Chodzi o Okami. Mów! – nakazał pochylając się do przodu ze zniecierpliwieniem. Tora pokryła się szkarłatnym rumieńcem.
- Pocałował mnie – mruknęła łapiąc się za policzki i niemalże odpływając ze szczęścia. Arashi otworzył usta i spojrzał na dziewczynę z niedowierzaniem.
- Tylko tyle i tak się tym ekscytujesz? – zapytał z niedowierzaniem. Tora chyba go nie słyszał bo nadal błądziła gdzieś w swoich marzeniach. – Tora… ja myślałem, że on cię w końcu o rękę poprosił – Arashi westchnął i opadł na fotel z rezygnacją. Rudowłosa piękność nadal dziękował opatrzności za swoje szczęście. – Tora! Do cholery! – Arashi wrzasnął na nią uderzając pięścią w stół. Dziewczyna podskoczyła wystraszona i spojrzała na niego zaskoczona. Save także podskoczyła, nie widział by Arashi kiedykolwiek zachowywał się tak… no może kiedyś jak się upił był bardziej agresywny, ale wtedy nie podnosił głosu i nie walił pięściami w mebla. Wtedy był przerażająco spokojny. Save zadrżał na samo wspomnienie tamtej nocy.
- Weź się w garść dziewczyno. Jeśli twój związek z Okami nadal będzie się posuwał w takim tempie, oboje zdążycie trzy razy umrzeć zanim dojdzie do czegoś z czego naprawdę powinnaś się cieszyć.
- Ale Arashi, to był nasz pierwszy pocałunek – jęknęła.
- No popatrz, pierwszy – zadrwił Arashi naśladując jej głos. – Po dwudziestu latach znajomości po dziesięciu skrytej miłości i pięciu chodzenia ze sobą! Nie przynoś mi więcej takich nieistotnych nowin.
- Ale Arashi… nam się nie spieszy – mruknęła. – Okami jest taki nieśmiały, nie chcę go popędzać żeby…
- On się nie przestrasz, jedyną barierą, która zawsze stał między wami byłem ja! Już nawet nie mieszkamy razem, co was powstrzymuje. – Arashi nie wytrzymał poderwał się z fotela i gwałtownie gestykulował. Tora kuliła się przerażona, albo winna. – Czemu zachowujesz się przy nim jakbyś byłą dziewicą z klasztoru?! Wiem przecież jaka jesteś gorąca i jak szybko potrafisz owinąć sobie mężczyzn wokół palca! Zadziałaj w końcu… albo wymuś na nim ślub, przecież o tym marzysz i jesteś pewna, że jego chcesz! Nie raz mi o tym jęczałaś!
- Ale Arashi nie mogę… nie popędzaj nas, przecież jesteśmy młodzi, mamy dużo czasu – nagle przerwała i spojrzała na Arashi z przerażeniem.
- Tak, macie duża czasu. Myślałem, że chcesz mnie widzieć na swoim ślubie – powiedział szorstko. Tora raptownie się rozpłakała.
- Arashi nie myśl tak. Oczywiście, że chcę żeby był przy tym – jęknęła kryjąc twarz w dłoniach. Azjata prychnął tylko coś niezrozumiale po czym wyszedł do kuchni. Student siedział jak sparaliżowany. Nigdy nie wiedział czegoś takiego. Nie spodziewał się po Arashi i po Torze… to wyglądał jak kłótnia! Save zastanawiał się co powinien zrobić. W końcu wstał i podszedł do Tory i położył jej dłoń na ramienni już miał usiąść obok niej, ale dziewczyna go odtrąciła.
- Idź do Arashi, on cię teraz bardziej potrzebuje – mruknęła przez łzy. Save spojrzał na nią zaskoczony, był pewnie, że to Arashi nakrzyczał na nią i słusznie dziewczyna płacze, że to Arashi jest tu winowajcą a ona poszkodowaną. Westchnął i został jej paczkę chusteczek. Wszedł do kuchni.
Brunet z kamienną twarzą stał przy otwartym oknie i palił, drżącymi dłońmi trzymając papierosa. Spojrzał na niego takim obcym wzrokiem. Blondyn aż zadrżał.
- Arashi, co to miało znaczyć? – zapytał niezadowolony z tego jak bardzo zadrżał mu głos. 
- Niby co? – zapytał Azjata głosem tak chłodnym, że mógłby zamrozić żywy ogień. Student spojrzał na niego jak pobity.
- Czemu tak naskoczyłeś na Torę? – zapytał.
- Save, wiesz jakie to wkurzające jak od dziesięciu lat nie słyszę nic od jednego i drugiego jacy to oni są w sobie nieszczęśliwie zakochani. Jacy biedni, że drugie go nie kocha i że nie może mu tego powiedzieć bo co tam znaczy… Boże ile już wysiłku włożyłem żeby oni w końcu coś sobie wyznali. I co?! Ona mi mówi że ją pocałował! Po prostu rewelacja.
- Jesteś niesprawiedliwy – sprzeciwił się Save.
- Nie zrozumiesz tego – prychnął Arashi i zaciągną się fajką.
- Arashi to jej życie! Może z nim zrobić co zechce.
- Save, ona ciągłe narzeka, że Okami jej nie kocha albo coś w tym stylu, a nie robi nic żeby mu pokazać swoje uczucia. Przy nim zachowuje się jak idiotka! Mam dość. Albo zacznie działać albo niech się wypcha i nie jęczy mi więcej. Ma własne problemy!
- Na przykład mnie – zauważył Save. – Arashi wcale nie jesteś lepszy. – Brunet spojrzał na niego pytająco. Save przeklną w duchu, czemu w ogóle poruszył ten temat. – No bo sam przyznaj, jak daleko my zaszliśmy? – mruknął uciekając wzrokiem.
- To nie moja wina – burknął Azjata.
- Więc moja, tak? – fuknął Save. – Gdyby naprawdę ci zależało… - przerwał.
- To co? – Arashi zmrużył oczy. – Naprawdę chcesz zrobić to ponownie tak szybko, mam cię wziąć siła, tak lubisz? – zapytał nadal tym chłodnym tonem. Save poczuł jak krew odpływa mu z twarzy. Nie takiego Arashi lubił, wręcz nienawidził. Jego Arashi był ciepły i czuły, zawsze troszczył się o innych i nie był taki wulgarny, no może czasem.
Azjata nagle dostrzegł jak jego słowa wpłynęły na blondyna i chyba to go obudziło, przegnało całą jego wściekłość.
- Skarbie, przepraszam, nie wiem co mnie napadło – mruknął spuszczając wzrok.
- Arashi, idź przeproś Torę! – powiedział stanowczo Save, dla podkreślenia swych słów pokazując palcem drzwi. Tancerz zgasił papierosa na parapecie i wyrzucił niedopałek przez okno. Uśmiechnął się do ukochanego i poszedł do salonu. Student uchylił drzwi i nasłuchiwał ich rozmowy.
- Tora, przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem, ale uważam, że powinnaś od niego wymagać więcej i sama także dawać z siebie więcej. Wiem jaka się przy nim robisz cnotliwa. Daj mu sygnał, że go kochasz w pełnym sensie tego słowa.
- Ale co ja mam zrobić? Rzucić się na niego? – zapytała ocierając łzy.
- Nie, ale następnym razem spróbuj go pocałować w bardziej namiętny sposób, wiem że potrafisz – dodał, gdy chciała coś powiedzieć. Mówił dalej nie przejmując się, że patrzy na niego jak na kata. – Wiem jakie Okami ma poglądy, ale jeśli boisz się konfliktu z tego powodu, może powinnaś postawić mu warunek. Każ mu się zdecydować. Ty jesteś przecież zdecydowana.
- Wiesz że… znów będę cię zamęczać swoim problemami – ściszyła głos. – Słyszałam, że z Save nie idzie ci najlepiej.
- Tym się nie martw. Ja nie robię się aż tak nieśmiały przy obiekcie mych westchnień. Skup się na sobie. Zawsze możesz do mnie zadzwonić, albo zostawić wiadomość – powiedział puszczając jej oczko. Tora uśmiechnęła się.
- To było takie wspaniałe uczucie. Ale jak tak odbieram jedne nędzny pocałunek… Arashi nie dam rady z czymś więcej.
- Dasz tygrysku. Ze mną dałaś sobie redę, poradzisz sobie z Okamim – powiedział całując ją w czoło. Chwilę jeszcze porozmawiali o błahostkach po czym Tora poszła do Okamiego z mocnym postanowieniem, że porozmawia z nim o ich przyszłości, ale oczywiście nie była w stanie tego zrobić. Obiecała siebie, że następnym razem. 

2 komentarze:

  1. Witam,
    rozdział jest wspaniały jak zwykle, oby ułożyło się między Torą a Okami, bardzo bym tego chciała, a co do Save i Arashiego jak widać powoli przyzwyczajają się do siebie, chociaż chciałabym, żeby Save ruszył się i wykonał jakiś ruch, (wcale nie musi być wielki, tylko może być taki malutki), byle nie po alkoholu.
    Weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam już że lubię Twoje komentarze :D
      Nie? No więc lubię twoje komentarze. Aż mnie korci żeby coś Ci napisać, coś zdradzić, ale jak wiadomo niespodzianki są lepsze, a spojlery paskudne ><
      Tak więc kolejny raz podziękuję za komentarz.
      Do końca tygodnie powinien się ukazać kolejny odcinek.
      Pozdrawiam

      Usuń