Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział X 2 z 4 Zdjęcie

Betowała: Olly



Do klubu dotarli wcześniej, niż zamierzali. Jednak żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Arashi przecież musiał przywitać się ze wszystkimi, zwłaszcza ze współpracowniczkami. Wszystkie rzucały mu się na szyję, całowały, gdzie tylko się udało, niektóre nawet pytały kiedy ma wolny wieczór. Arashi wykręcał się pracą i zmęczeniem. Chichotały wtedy tylko. Save poczuł dziwną ulgę, gdy było już po wszystkim i Arashi w końcu zaprosił go do swojej garderoby. Student był tu tylko raz, ale dobrze zapamiętał to miejsce. Ten wąski, podłużny pokoik. Był taki jak Arashi, miał w sobie coś, co nie pozwalało o nim zapomnieć. Blondyn usadowił się na długiej sofie.
- Czego się napijesz? – zapytał Arashi rozgarniając kwiaty i niektóre z nich kładąc na podłodze. – Dziś mamy do wyboru malibu, sake, i… o likier czekoladowy, pyszności – zauważył z zadowoleniem.
- Sam zdecyduj – rzucił Save. Wybór Arashi był do przewidzenia. Odniósł sake i malibu do baru, a przyniósł dwa małe kieliszki. Otworzył butelkę i nalał gęstego, brązowego płynu do przyniesionego szkła.
- Wygląda na domową robotę. Pewnie jest z jakimś afrodyzjakiem – stwierdził, uśmiechając się lekko. – Nie pij tego za dużo – dodał i zanurzył koniec języka w likierze. Zaraz po tym na jego twarz wypłynął błogi uśmiech zadowolenia. – Przepyszny… - westchnął.
- Arashi co chciałeś mi pokazać? – zapytał nagle student. Azjata wyrwał się z odurzenia wspaniałym smakiem trunku i odstawił go. Podszedł do wysokiej, wąskiej szafy tuż przy wydzielonym kawałku na prysznic. Chwilę tam czegoś szukał. W końcu wrócił do Save, z plikiem niebieskich papierów. Spojrzał na blondyna z uśmiechem. Wyglądało jednak na to, że Save nie rozumiał.
- Pamiętasz jak przyszła do ciebie Uki… znaczy się przyszła do mnie, ale do twojego mieszkania i dał mi list? – Save przytakną głową. Jakże mógł zapomnieć, jak ta smarkula bez zaproszenia władowała się do środka i zaraz po tym wyciągnęła Arashiego - Odpisałem mu. Piszemy już ze sobą kilka tygodni. Zaproponowałem spotkanie – powiedział czekając na reakcję Save. Ten jednak zachował kamienną twarz i Azjata nic z niej nie wyczytał. Ciągnął więc dalej. – To mój zagorzały fan. Pamięta mnie jeszcze, jak pracowałem za barem. Nie sadziłem, że mam fana i to od tak wielu lat. Mówię ci Save, on jest po prostu uroczy – Student tylko lekko uniósł brew, jakby mu nie dowierzał. – Ciągle pisze jak bardzo mnie podziwia i kocha, jaki jestem cudowny i jak bardzo chciałby się ze mną spotkać. Pisze takim pięknym językiem…
- Arashi – zaczął chłodno Save. Tak chłodno, że zgasił zapał i radość Arashiego na chwilę - Co mnie to obchodzi? – zapytał. – Nie musisz mi mówić o każdej nowej znajomości, jaką nawiążesz. To twoje życie. Rób z nim, co zechcesz.
- Ale… ja chciałem… myślałem, że będziesz się cieszył razem ze mną – mruknął smętnie Azjata zupełnie tracąc poprzednią radość.
- Oczywiście, że się cieszę Arashi. Tylko … - westchnął. – Ile on ma lat? Na pewno nie jest pełnoletni. Arashi wiesz, że uwodzenie dzieci jest przestępstwem.
- W marcu kończy osiemnaście - mrukną Azjata. – Ale ja chcę go tylko poznać! – dodał natychmiast. – Nie zamierzam się z nim… za kogo ty mnie masz? – burknął urażony.
- Nieważne… Arashi, on cię okłamuję.
- Dlaczego?
- Wystarczy prosty rachunek. Chłopak ma osiemnaście lat, ty pracujesz tu ile? Pięć, cztery lata? Jak zaczynałeś miał dwanaście, góra trzynaście lat. Nie sądzę, że takiego gówniarza ktoś wpuścił do tego klubu. Zwłaszcza w dniu, gdy ty tańczysz… twój taniec doprowadza ludzi do szaleństwa! – burknął student, patrząc na Arashiego spojrzeniem zimnym jak lód. Azjata westchnął.
- Chyba masz rację – got wyraźnie posmutniał. Sytuację jednak rozwiązała Tora swoim wejściem.
- A wy, co tacy ponurzy? – zapytała radośnie i nim się zorientowali, wskoczyła Arashiemu na kolana. – Macie likier! – zawołała radośnie i poczęstowała się z kieliszka Azjaty.
- O co chodzi tygrysku? Zazwyczaj tylko podsłuchujesz pod drzwiami, gdy przyjmuję tu gości – zapytał Arashi odzyskując część humoru.
- Przyszłam ci powiedzieć, o najnowszym pomyśle Katy – Arashi pobladł na dźwięk tego imienia. – Nie martw się misiu, to ci się akurat spodoba – powiedziała dziewczyna głaszcząc go po policzku, niczym kochanka. – Postanowiła, że na walentynki wydamy specjalny album z twoimi zdjęciami. Od samego początku. Kiedy pracowałeś za barem, i kiedy tańczyłeś w duecie.
- W duecie? – zapytał zdziwiony Save.
- Tak, Boski Amidamaru miał kiedyś partnera w tańcu, nie mniej boskiego Tokagero.
- Miał na imię Okami i też był mieszańcem jak ja. Tora wzdychała do niego…
- Wcale nie! – burknęła dziewczyna, dając Arashiemu kuksańca w ramię. Obu jednak mężczyzną nie uszedł uwadze płomienny rumieniec, który oblał jej twarz.
- Ale… on tu już nie pracuje? Co się z nim stało? – zapytał zdziwiony Save.
- To był ambitny chłopak. Zarabiał tu na studia medyczne. Był cholernie zdolny – mówił Arashi. – Zawsze jednak miał straszną tremę przed występem, mimo że był świetny. Ale chyba wini się za mój wypadek, w każdym razie po nim zniknął.
- Jaki wypadek?
- Chłopcy robili układy taneczne, na początku to było bardziej grzeczne niż teraz. W jednym z nich, Okami miał podtrzymać Arashiego, ale go wypuścił… myśleliśmy wtedy, że Arashi skręcił sobie kark – mówiła Tora.
- Leżałem w szpitalu. A jak wyszedłem, szefowa powiedziała mi, że mój partner odszedł.
- Próbowaliśmy go po tym wszystkim znaleźć i prosić żeby wrócił. Choćby na kelnera, albo coś… - mruknęła smętnie dziewczyna.
- Zupełnie straciliśmy z nim kontakt. – westchnął Azjata. – Może gdyby tygrysek miała więcej odwagi i wyznała mu swoje uczucia, to by się dwa razy zastanowił zanim by odszedł. – zasugerował tancerz i uszczypnął dziewczynę tak, że poderwała się z piskiem w górę. Rozmasowała sobie pośladek i posłała mu wściekłe spojrzenie.
- W każdym razie, Kat chciała żebyśmy wybrali najlepsze zdjęcia – zmieniła krępujący ją temat. – Dobrze, że Save też tu jest. Pomoże nam wybrać. Spojrzy bardziej subiektywnie – stwierdziła i usiadła obok studenta, otwierając gruby skorowidz ze zdjęciami. Arashi natychmiast zajął miejsce po jej drugiej stornie.
 Oglądali zdjęcia do czasu występu Arashiego. Gdy Azjata zajęli się i doprowadził się do porządku, wrócili do fotografii. Gdy skończyli, buteleczka likieru była prawie pusta, a Arashi musiał iść na kolejny występ.
Save trzymał w dłoniach jedno zdjęcie. Tora mówiła, że może je sobie wziąć, bo tego akurat mielił masę odbitek. Patrząc na nie, Save nie miał wątpliwości, dlaczego tak licznie je powielono. Na żadnym innym Arashi nie wyglądał tak zmysłowo jak na tym. Była to jedna z pierwszych fotografii, jakie zrobiono słynnemu już Amidamaru. Było to za czasów, gdy jeszcze tańczył z partnerem, a nawet z całym zespołem. To był jego debiut jako solisty. Save wiedział, że Arashi oddawał się temu, co robi całym sercem, było to widać nawet na tym zdjęciu. Azjata zachowywał się czasami tak, jakby spodziewał się w każdej chwili nadejścia śmierci. Żył tak, jakby każdy jego dzień miał być ostatnim, starając się niczego nie zostawiać na później. Save nie potrafił postępować w ten sposób.
Siedząc w jego garderobie wpatrywał się w to zdjęcie. Przyglądał się uważenie, wygiętej w tańcu zmysłowej sylwetce boga Illusion. Podziwiał jego wspaniałe ciało, każdy miesień napięty pod gładką, złocistą skórą. Ale tym, co nie pozwalało studentowi oderwać wzroku od zdjęcia był wyraz twarzy Arashiego. Ujęty z profilu, z delikatnie rozchylonymi wargami i zamkniętymi oczami, wyglądał jak w chwili największej rozkoszy, jak gdyby jego dusza doznała właśnie spełnienia. Czarne włosy Azjaty lśniły jak aksamit, czerwona chusta na czole odcinała się od nich jak krew, dodając jego cerze nieco więcej żywego blasku. Student wyobrażał sobie, jak wspaniały to musiał być pokaz. Wdział te rozszalałe tłumu kobiet, słyszał ich podniecone wrzaski. Kocie ruchy mężczyzny musiały być jeszcze bardziej pociągające niż teraz. Save przypomniał sobie jak oglądał jego występ. Uczucia, które mu wtedy towarzyszyły, zalały go od nowa. Nagle zdjęcie przysłonił mu jakiś cień.
- Jaki ja byłem wtedy młody i niewinny, i do tego nie popularny – usłyszał głos Arashiego. Podniósł na niego zażenowane spojrzenie i poczuł jak na twarz wypływa mu rumieniec. O czym on w ogóle myślał, patrząc na zdjęcie półnagiego mężczyzny? - Dostałem list od „N”. – Usłyszał głos gota. Save z ulgą dostrzegł, że ten siada naprzeciw, zupełnie zaaferowany listem. Student patrzył na niego, nie mogąc oderwać wzroku. Skośnooki nie pofatygował się by założyć coś po występie, wrócił wciąż jeszcze mokry z wysiłku w samych spodniach. Jego skóra lśniła w marnym oświetleniu, dodając mu zmysłowości. Nagle na twarz Arashiego wypłyną lekki uśmieszek.
- Miałeś rację – powiedział spoglądając na Save. – Miał trzynaście lat jak zaczynałem tańczyć. Nie chodził na pokazy, ale jego starsza siostra wszystko nagrywała – zaczął zwycięsko. – Każdy występ. Jak się wyprowadziła to wszystko obejrzał. To prawie jakby był na każdym pokazie - tancerz przerwał widząc, że blondyn wstaje. – Co się stało Save?
- I niby to ma wystarczyć? – zapytał student zirytowanym głosem. – Wystarczy nałgać na niebieskim papierze, żebyś zapomniał o wszystkim? - blondyn zawiesił głos. O nie! Nie był tak bardzo pijany! Nie tym razem! Teraz zapanuje nad sobą, w końcu Arashi jest tylko przyjacielem! Ale skoro są tylko przyjaciółmi, dlaczego nie potrafi cieszyć się razem z nim zainteresowaniem jakie okazuje mu ten chłopak?
- Save o ci chodzi? – zapytał brunet unosząc brwi.
- Nie udawaj! – krzykną na niego Save. – To gówniarz! Nic nie wart gówniarz! A świecisz do niego oczami, nawet go nie wdziałeś. Może jest brzydki jak noc! – Azjata spojrzał na studenta zaskoczony.
- Chcę się z nim tylko spotkać - zaczął. Save spojrzał na niego wściekle.
- Akurat. Wiem, co ci chodzi po głowę. Pamiętaj, że to dzieciak! Na pewno chcę cię oszukać, zrobi coś, co cię…
- Nic mi nie będzie. Jestem dużym chłopcem – stwierdził Azjata z uśmiechem, wstając jakby dla potwierdzenia swoich słów. Save znalazł się z nim twarzą w twarz. Arashi stał blisko niego, prawie się z nim stykając. Student czuł ciepło jego rozgrzanego tańcem ciała i patrzył w skośnie zielone oczy. Nie potrafił im się oprzeć.
- Arashi… - zaczął. – Dlaczego? Ja ci już nie wystarczam? – gdy to powiedział zobaczył odbijające się w jego oczach zdziwienie, jego i swoje własne. Dlaczego to powiedział? Save cofnął się o krok i uciekł natychmiast spojrzeniem. Wzrok tancerza poszukał butelki z likierem. Gdy ją znalazł, spostrzegł, że jest zupełnie pusta. Wszystko zrozumiał, usiadł z powrotem zrezygnowany.
- Jesteśmy przecież tylko przyjaciółmi – stwierdził od niechcenia. Save podniósł na niego spojrzenie, wyzywające spojrzenie.
- Chyba sam w to nie wierzysz – powiedział. – Ja w to nie wierze. Ciebie nie da się ignorować! Jak czegoś chcesz, zawsze to dostajesz, prawda? – zapytał. Chwilę panowało milczenie. Arashi był całkowicie spokojny. Wiedział, co teraz nastąpi. Może i Save nie był strasznie pijany, ale pijany był. Student w końcu pochylił się by spojrzeć gotowi w oczy. Był zdecydowany. – Zrób to – powiedział stanowczo. – Zrób wszysto, na co masz ochotę. Jestem gotowy. Pragnę tego, pragnę ciebie! – jednak jestem na tyle pijany. Pomyślał z rezygnacją Save. Sam nie wierzył w to, co mówił.
- Z przyjemnością skarbie – powiedział Azjata. Gdyby nie chłód w głosie Arashiego, Save z pewnością pouczyłby falę strachu i gorąca jednocześnie. – Ale gdy będziesz trzeźwy – dodał tancerz tym samym lodowatym tonem. Student nie zamierzał rezygnować tak łatwo. Skoro zabrną już tak daleko. Położył dłonie na udach Arashiego, dość wysoko prawie na samych biodrach. Przysunął się do niego. Zatrzymał się na chwilę jakby wahając. Po czym nagle pocałował go. Azjata z przyjemnością odkrył, że student nabiera coraz większej wprawy. Chwilę pozwalał mu na to. Miał najszczersze chęci, okazać mu chłód i odepchnąć go. Ale namiętność Save była silniejsza. Przelała się przez pocałunek na niego, który szybko stracił panowanie nad sobą. Chwycił blondyna za biodra i przysuną do siebie. Zmusił go, by usiał mu na kolanach. Gładził jego uda przez szorstki materiał spodni lub obejmował w pasie chcąc przyciągnąć go jeszcze bliżej siebie. Poczuł jak dłonie Save wędrują w górę po jego nagiej piersi. Jego cudowne drobne dłonie! Ich dotyk był delikatny i rozkoszny.
- Arashi, kocham cię, chcę być twój – mruknął student na chwilę odrywając się od jego ust. Azjata spojrzął w jego oczy. Te idealnie, niebieskie tęczówki i czarne źrenice były zmącone alkoholem. Pragnął udawać, że tego nie widzi.
- Save, nie - jęknął próbując go od siebie odsunąć. On jednak uparcie pieścił go po ramionach i szyi. – Save przestań, naprawdę tego nie chcesz – spróbował znów. Student chwycił jego twarz w dłonie i spojrzał mu z rozmarzeniem w oczy.
- Arashi jesteś moim bogiem. Zrobię dla ciebie wszystko.
- Powtórz to jak będziesz trzeźwy – poprosił tancerz. – Dlaczego mi to robisz? Jak ja ci jutro w oczy spojrzę? Jak będę udawał, że jesteśmy tylko przyjaciółmi? Tak cię pragnę, a ty jeszcze robisz mi coś takiego. Zdecyduj się wreszcie.
- Zdecydowałem.
- Upiłeś się! Znowu – burknął Azjata. Po czym nim Save zdołał się poruszyć, tancerz podniósł się z nim i zrzucił go na sofę.
- Kiedy jestem trzeźwy… Arashi zrozum to takie trudne. Alkohol dodaje mi odwagi, żeby to zrobić – zaczął Save siadając na sofie i chcąc wstać. Jednak chłodne spojrzenie bruneta go powstrzymało.
- Chcę mieć pewność, że tego chcesz, że nie jest to tylko… że to nie alkohol cię do tego pcha… że ty sam. – Arashi westchnął ciężko. – Nie chcę żebyś czegokolwiek żałował. Nie chcę żebyś znów uciekł… jeśli jeszcze raz upijesz się przy mnie, nie ręczę za siebie. Nie zdziw się - syknął, po czym stwierdził, że idzie na występ i zniknął za drzwiami. Save szybko znalazł inny trunek, którym mógł się uraczyć pod jego nieobecność.
Gdy Arashi wrócił do garderoby zastał śpiącego na sofie blondyna. Trzymał w ręku nie odkorkowaną butelkę whisky. Uśmiechnął się na ten widok. Umył się i ubrał jak najciszej potrafił. Po czym ostrożnie owiną Save w jego prochowiec i delikatnie podniósł.
Pół godziny później kład go w jego wielkim łóżku. Delikatnie rozebrał po czym nie mogąc się powstrzymać pocałował czule w czoło. 

czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział X 1 z 4 Obietnica

Po długim czasie braku internetu i bety, mam obecnie oba. Internet udało się załatwić na dom, więc w końcu będę odpisywać na komentarza i prawdopodobnie notki też będą częściej. No i znalazła się beta, co mnie bardzo cieszy i jestem jej niezmiernie wdzięczna za to, że zdecydowała się do mnie napisać.
Dość już ględzenia, oto odcinek :3

Betowała: Olly



  Arashi pojawiał się, co jakiś czas. Zazwyczaj to nie było nic szczególnego. Save nie wiedział jednak, jak zatrzymać go na dłuższą rozmowę. Azjata przepraszał go za to, mówiąc, że ma teraz dużo pracy, jak zwykle w okolicach walentynek.
- Mówię ci te wszystkie kobiety są zdrowo szurnięte. Przysyłają tyle tego… Już mi się w garderobie nie mieści –  skarżył się, co jakiś czas. – Przysyłają wszystko jak wlezie. Może chcesz ogromnego pluszaka? – zapytał pół żartem, pół serio. Save nie odpowiedział. Obserwował tylko mężczyznę grzebiącego w jego lodówce z rezygnacją. – Czym ty się właściwie żywisz? –zainteresował się w końcu ją zamykając.
- Zamawiam jedzenie do domu – mruknął Save. – Jesteś głodny, mogę coś… na co masz ochotę? – zapytał szczęśliwy, że jest jakiś sposób, żeby zatrzymać Arashiego dłużej.
- Właściwie – spojrzał na zegarek, który jak nikt inny znany blondynowi, nosił na prawej ręce. – Powinienem się zbierać. Obiecałem odebrać Nabuko ze szkoły – westchnął. – Ale jeszcze dzisiaj wpadnę. Tak po siódmej – powiedział po czym wyszedł z kuchni. Save słyszał jak się ubiera, wychodzi i przekręca klucz w zamku. Westchnął z frustracją i postanowił zrobić sobie filiżankę czarnej kawy, która zawsze działała na niego uspakajająco.
  Jakoś około szóstej ktoś zadzwonił do drzwi. Save zaskoczony spojrzał na zegarek. Po za tym był przekonany, że Arashi wziął klucze. Po co miałby więc dzwonić? Może to znowu ta smarkula go szuka. Jak miło będzie jej powiedzieć, że go nie ma i żeby sobie poszła. Odłożył, więc książkę i podszedł do drzwi. Otworzył je z rozmachem i staną jak wryty. Przed nim stała piękna, zgrabna i długonoga dziewczyna, wcale nie starająca się ukryć swych licznych wdzięków. Jak dawno Save jej nie wdział. Zapomniał już, jak powabna była jej pierś i jak niezwykła była jej burza rudych loków.
- Tora? Co tu robisz? – zapytał zdziwiony. – Arashiego nie ma…
- Nie przyszłam do niego - powiedziała uśmiechając się promieniście. – Mogę wejść? Mam sprawę do ciebie – Save przeprosił ją za to zaniedbanie i przepuścił przez próg. Dziwnie się czuł, przyjmując w mieszkaniu kobietę. I to jeszcze taką! Tora szybko się rozgościła i nie tracąc tego zniewalającego uśmiechu z twarzy, usiadła na jednym z foteli.
- Czego się napijesz? – zapytał uprzejmie student. Dziewczyna machnęła na uprzejmości ręką i kazała mu siadać. Była bardzo podekscytowana tym, po co tu przyszła. Blondyn zrobił jak kazała.
- Save, dwie sprawy – zaczęła. – Po pierwsze jesteś nam potrzebny.
- Wam? Znaczy, komu?
- No nam, znajomym Arashiego. Ale słuchaj. On ma tuż po walentynkach urodziny. Nie cierpi przyjęć niespodzianek, ale my mu nie odpuścimy. Urządzamy to w pierwszą niedzielę po walentynkach. W Illusion na małej sali, tej takiej na piętrze, kojarzysz? – zapytała dla pewności. Save skiną przytakująco głową, więc kontynuowała. – Twoim zadaniem jest przyprowadzić go tam, pod byle pretekstem.
- Ale Arashi nie lubi już chodzić do Illusion.
- Wiem, dlatego potrzebujemy ciebie. Wszystko zostało załatwione zanim się dowiedziałam o tym drugim lokalu - westchnęła z rezygnacją. – Musisz go tam zaciągnąć, choćbyś  miał mu nałgać. To ważne! – zaczęła, a jej oczy nagle dziwnie się zaszkliły. Save chciał już zapytać co się stało, gdy dziewczyna znów podjęła.
- Mamy już upatrzony prezent dla niego. Składam się z Neko, Kaze i z Nuriko, choć on to robi niechętnie. Jak chcesz możesz się do nas dorzucić. Arashi padnie jak mu to damy – stwierdziła uradowana. Po czym spojrzała wyczekująco na Save. – Oczywiście będziesz tam. – powiedziała poważnie.
- Tora ja wolałbym… - zaczął nieskładnie blondyn, przypominając sobie ostatnie urodziny, któregoś z ich znajomych. Oczywiście, że Arashi nie był tam byle kim, ale mimo wszystko, Save wolał nie lądować znów w jeziorze lub innym dziwnym miejscu.
- Nie martw się. To będzie kameralne przyjęcie, tylko najbliżsi. - uspokoiła go, jakby odczytując jego myśli. - Góra dziesięć osób, nie stać nas na więcej, po za tym Arashi jest tak blisko tylko z niewielką ilością ludzi. – przetrwała na chwilę. Save nadal wyglądał na nie usatysfakcjonowanego. – Będę ja, Neko, Nuriś, Kaze, Uki, Kat…
- Właścicielka? – zapytał zdziwiony student.
- Tak, - westchnęła Tora. – ale to jej lokal, musiałam powiedzieć po co chcemy go wynajmować, spuściła nam trochę z ceny - Tora westchnęła. – Może się szybko spije i nie będzie przeszkadzać, a może będzie miała inne zajęcia. W każdym razie zaprosiłam jeszcze starego przyjaciela Arashiego z dziewczyną. Może do tego czasu lista się powiększy, Arashi szybko zawiera znajomości. – westchnęła. – Będziesz, prawda i przyciągniesz go tam? – zapytała patrząc na Save z nadzieją. Student westchnął. Chyba nie miał wyboru. Zgodził się, a wtedy Tora rzuciła mu się z radością na szyję i pocałowała w policzek. Później wzięła od niego pieniądze na prezent i się pożegnała. W progu raz jeszcze przypomniała Save dokładną datę i miejsce. Pocałowała go raz jeszcze w policzek na pożegnanie i poszła ciesząc się, że nie wpadała na Arashiego.
  Azjata przyszedł tak jak obiecał około siódmej. Był inny niż po południu. Od progu uśmiechnął się dziwnie do Save. Podszedł do fotela nieco chwiejnym krokiem.
- Arashi… piłeś? – bardziej stwierdził, niż zapytał. Ten uśmiech Azjaty i jego chwiejny krok mówiły same za siebie.
- Przepraszam… spotkałem starego kumpla… wspominaliśmy dawne niedole… - mruknął przeczesując dłonią włosy.
- Co masz na myśli? – Save uniósł brwi.
- Poznałem go na odwyku. Przeszliśmy przez to razem. – Arashi wyciągną papierosa i rozejrzał się za czymś, by go zapalić. Save pośpiesznie podał mu zapałki i popielniczkę. – Poznał dziewczynę… w sierpniu biorą ślub. Jej nie przeszkadza że ma HIV… ale obiecali sobie, że nie będą mieć dzieci… - Arashi westchnął. Zaciągnął się papierosem i powoli wypuścił dym. – Gdyby nie Tora i jego wsparcie tam w… nie dałbym rady. – stwierdził i przeniósł spojrzenie na Save, jakby chciał się upewnić czy student rozumie co miał na myśli.
- Jak się nazywa?
- Ja nazywałem go Lordem. Miał takie śmieszne nazwisko… nie pamiętam go już… był naprawdę dobrym kumplem. Zaprosił mnie na wesele, pójdziesz ze mną? – Save wyglądał na zaskoczonego tym pytaniem.
- Sądzę, że nie jestem odpowiednią osobą, z którą powinieneś iść na coś takiego jak wesele.
- Lord kazał mi zabrać kogoś, kogo kocham - westchnął Azjata. Save poczuł jak na policzki wypływa mu rumieniec.
- Arashi, miałeś nie gadać takich głupot – burknął urażony.
- Głupot… - got powtórzył z parsknięciem. – Jak możesz tak w ogóle mówić? Ile zamierzasz się tak nade mną znęcać? – jęknął parząc na blondyna jak zbity pies. Obsunął się w fotelu na wpół w nim leżąc.
- Arashi nie rozumiem, o co ci chodzi – powiedział szczerze Save, spoglądając na błyszczące się coraz bardziej oczy Azjaty.
- Oczywiście, że rozumiesz… - stwierdził mężczyzna z pretensją. – Tylko udajesz, bo tak jest ci łatwiej. Ty parszywy egoisto, myślisz, że łatwo mi trzymać siebie w ryzach. Tak bardzo cię kocham… ubóstwiam… i pragnę, ale ty wymyśliłeś sobie wielkie słowo przyjaźń – syknął patrząc na Save oskarżycielsko. – Gdybyś chociaż zachowywał się jak normalny facet i wyrwał sobie jakąś panienkę. Ale nie! Ty musisz być sam i dawać mi nadzieję. Wiem, że nie jestem szczytem twoich marzeń, ale mógłbyś się mną chociaż tak nie bawić… - jęknął i nie mogąc się powstrzymać zaczął nerwowo przecierać mokre oczy, które już nie mieściły napływających do nich substancji zwilżających oko.
- Arashi… ja tego tak nie odbieram. Naprawdę potrzebuję twojej przyjaźni ponie…
- Gówno prawda! Jesteś heterykiem z dobrego domu, jakby na ciebie rodzina patrzyła, gdybyś im przyprowadził coś takiego jak ja!? Jestem przecież kryminalistą, ćpunem, wyrzutkiem i do tego pedałem! Nienawidzę tu przychodzić kiedy… kiedy wiem, że masz mnie za coś gorszego…
- Nie prawda! Nie praw takich niedorzeczności! – Save aż poderwał się z fotela. Papieros Arashiego już dano się wypalił, a Azjata patrzył na studenta zamroczonym od alkoholu wzrokiem, patrzył i płakał bezgłośnie. – Nigdy nie uważałem cię za kogoś gorszego. Jesteś jedyną osobą…
- Dość – przerwał mu z jękiem Azjata. – Nic nie rozumiesz. Ja zrobiłbym dla ciebie wszystko. Powiedziałbyś: Arashi skacz z mostu… skoczyłbym. Kazałbyś mi kogoś zabić… zrobiłbym to. Chciałeś żebym bawił się w przyjaźń, bawimy się. Ale ja tak nie mogę, to dla mnie za trudne. Weź ty coś zrób ze sobą. Przestań się nade mną znęcać… - jęknął kuląc się na fotelu… - Ja nie mogę tego wytrzymać, tak blisko i daleko od ciebie, to dla mnie za dużo. Jestem w takim stanie, że prowadzę listowny romans z siedemnastolatkiem! – powiedział po czym, nim Save zdążył choćby otworzyć usta,  zerwał się z fotela i przecierając oczy, wyszedł z mieszkania.
  Następnego dani Arashi przyszedł do Save mimo silnego bólu głowy i przeprosił go, że był pijany. Zapytał także, czy zrobił coś, za co powinien go szczególnie przepraszać. Save pokręcił tylko przecząco głową. Wyglądało na to, że Azjata nie bardzo pamięta treść ich rozmowy z poprzedniego wieczoru. Student cieszył się z tego powodu. Mógł udawać, że nic się nie stało, że Arashi wcale nie cierpi z powodu ich przyjaźni, że to była tylko głupia gadka pijanego.
- Może pójdziesz dziś ze mną do klubu? – zapytał w końcu Arashi uśmiechając się tak jak zwykle do Save. Student wyglądał na mało chętnego. – Chciałem ci coś pokazać, po za tym muszę mieć jakieś lokum na dzisiejszą noc i miałem nadzieję, że pozwolisz mi skorzystać ze swojej sofy – przyznał szczerze Azjata. Save uśmiechną się z rozbawieniem.
- Czemu nie wracasz do domu po występie? – zapytał, wiedząc, że w piątki i soboty Arashi zawsze tańczy ku uciesze kobiet.
- Nie ma miejsca. Mamy tylko dwa łóżka. Tora śpi z Nabuko a Neko z Nuriko. Ja się nie mieszczę - wzruszył ramionami. – To pójdziesz ze mną? – zapytał jakby od niechcenia. Save spojrzał na niego niepewnie. Wdział czającą się w zielonych oczach Arashi nadzieję i niemą prośbę. Jakże mógłby odmówić czegokolwiek? Zwłaszcza po tej rozmowie, której dziś Arashi już nie pamiętał. Przytaknął tylko głową, zachowując swe myśli w tajemnicy. Arashi wyraźnie się ucieszył, choć próbował to ukryć.
- O której chcesz tam być? – zapytał student.
- Na ósmą, żebyśmy ze wszystkim zdążyli, bo na dziewiątą mam występ - Save spojrzał na zegarek. Była dopiero czwarta, wiec nawet biorąc pod uwagę, że dojazd tam zabrałby im godzinę,  mieli sporo czasu. Już się odwrócił, by zapytać go co zamierza w tym czasie robić, gdy brzuch Arashiego przypomniał sobie o zaległym posiłku.
- Zamówię coś. Na co masz ochotę? – zapytał Save biorąc telefon do ręki.
- Nie wiem… sam coś wybierz – mruknął wyciągając się na sofie. Save przerzucił kilka numerów i w końcu zamówił pizze.
Po piętnastu minutach przyszedł dostawca. Po półgodzinie od zamówienia Save spojrzał na nietkniętą porcję Arashi
- Nie jesz? – zapytał zdziwiony.
- Czekam aż wystygnie.
- Ale zimna jest nie smaczna - stwierdził Save jeszcze bardziej zdziwiony. Arashi uśmiechną się na to krzywo.
- Kiedyś jak jadałem gorącą pizze, ser przekleił mi się do kolczyka i oparzył cały język. Nie czułem żadnego smaku, przez następne dwa tygodnie. Wolę poczekać, niż znowu tak cierpieć – stwierdził. Save na te słowa nie mógł powstrzymać parsknięcia śmiechem. Arashi,  nie przejmując się tym sprawdził czy jego porcja wystarczająco ostygła, po czym wziął pierwszy kawałek i z właściwym sobie uwielbieniem jedzenia skosztował pierwszego kęsa .
- Arashi, nie łatwiej było by się pozbyć tego kolczyka? – zapytał Save udając, że jest mu to obojętne.
- Lubię swój kolczyk. Lubię wszystkie swoje kolczyki - odrzekł. Save nieświadomie zrobił zrezygnowaną minę. Arashi przyuważył to i zamarł w pół kęsa. – Nie podobają ci się? – zapytał zmartwiony wyjmując pizze z ust.
- Arashi to twoje ciało – Save wzruszył ramionami udając, że nic go to nie obchodzi.
- Moje ciało? Ono już nie należy do mnie. Kata je sobie przywłaszczyła – westchną. – Dobrze, że nie uzurpuję sobie prawa do mojego nasienia. Nie dość, że musiałbym z nią sypiać to pewnie w mieście roiło by się od takich mini mnie… - aż się wzdrygnął. Save uśmiechnął się z rozbawieniem.
- Chyba nie jesteś aż tak popularny – stwierdził złośliwie.
- Tak myślisz? – zapytał Arashi marszcząc na niego z niedowierzaniem brwi. – A ja uważam, że gdyby te wszystkie dziewczyny miałby okazję mieć ze mną dziecko w jakikolwiek sposób… z resztą nie ważne, nie zamierzam tego sprzedawać.
- Mógłbyś na tym dużo zarobić – stwierdził Save z rozbawieniem.
- Mógłbym, ale właściwie to… jestem przecież bezpłodny, nic by z tego nie miały –Arashi wrócił do swojej pizzy. – O czym my rozmawiamy przy obiedzie – westchnął. Save zmieszał się i splamił rumieńcem. Chwilę panowało ciężkie milczenie.
- Arashi – zaczął student, chcą zmienić temat. – Kiedy zrobiłeś sobie pierwszy kolczyk? – Arashi uśmiechnął się i spojrzą na niego, w jego oczach igrało coś niebezpiecznego.
- Sam chciałbym wiedzieć. Myślę, że Kaze wykorzystała kiedyś moją nietrzeźwość. Potem już poszło z górki. – wzruszył ramionami i przeżuł kęs pizzy – Ale sądziłem, że nie lubisz moich kolczyków – spojrzał na Save z ukosa jak jakiś złośliwy chochlik.
- To twoje ciało… - Student jęknął w duchu. Nie chciał wracać do tematu ciała Arashiego.
- Może chcesz sobie zrobić własny, co? – zapytał nagle Azjata. Jakby odgadując o czym myśli Save. Choć nie trudno było wyczytać zmieszanie z jego rozbieganych oczu. – Wiesz, to nie boli… no może troszeczkę. Ale tylko przez chwilę, najgorzej jest z językiem. Gdybym miał to zrobić jeszcze raz, odpuściłbym sobie – Arashi przeżuł kolejny kęs. – To gdzie chciałbyś mieć kolczyk? – zapytał spoglądając na Save, w sposób, który mu się stanowczo nie spodobał.
- Nie chce mieć kolczyka! – sprzeciwił się blondyn. Uśmiech Azjaty poszerzył się, jego dłoń szybkim ruchem zdjęła jedno z kółeczek na jego uchu. Arashi przysunął się do Save i przytknął kolczyk do jego ucha.
- Ładnie by ci było zwłaszcza z jednym – stwierdził szczerząc się jak demon.
- Daj spokój. – Save odsunął jego rękę. – Nie mam ochoty przebijać sobie uszu – burknął.
- Gdybyś się jednak rozmyślił… mam wprawę, tylko dwóch pierwszych nie zrobiłem sobie sam – powiedział nie bez dumy, próbując założyć kolczyk na miejsce. – A może weźmiesz nausznicę?! – zapytała nagle i nim Save zdążył się sprzeciwić Arashi już zdjął swoją i nie dając mu szans obrony założył na jego ucho. – Też ci pasuje. – stwierdził uśmiechając się zwycięsko. – Dziewczyny szaleją za czymś takim – dodał siadając z powrotem na swoje miejsca i spoglądając z rozczarowaniem na pusty już talerz. Save westchnął z rezygnacją.
Arashi widząc jego niechęć do jakiejkolwiek ozdoby na uchu, szybko zajął go rozmową na inny temat i pilnował by myśli studenta nie powróciły do nausznicy. Uważał, że Save bardzo pasuje srebro na jego zgrabnym i delikatnym uszku. Tym bardziej, że to było pierwsze miejsce w jakie go pocałował. Dokładnie pamiętał to zdarzenie. Kiedy go odprowadzał i widział kątem oka, nie mógł się powstrzymać. To co wtedy poczuł, widząc go w tym zaułku, to prześladowało go przez całą drogę. Czuł się jakby już go kiedyś spotkał, jednak wiedział, że to nie możliwe. I wtedy przypomniały mu się słowa pewnej kobiety, która mu wróżyła: „Twoja dusza jest bardzo silnie związana z inną duszą, być może nawet z kilkoma. Zawsze będzie ona dążyła do tego by zgromadzić je przy sobie, w każdym życiu. Kiedy już znajdziesz tą osobę nie będziesz potrafił jej opuścić.” Arashi na początku pomyślał o Torze i Neko, przecież kochał ich całym sercem i nie potrafił zostawić. Ale gdy spotkał Save, nie wtedy gdy student rozmawiał przy barze z Torą, wtedy Arashi był zbyt zmęczony i śpiący żeby widzieć cokolwiek poza nią, gdy spotkał go w zaułku. Jego życiem rządził przypadek. Zamyśli się i omyłkowo skręcił w złą stronę, wtedy usłyszał tych drabów i głos Save, że nie ma pieniędzy. Jakże mógł mu nie pomóc, wszystkim przecież pomagał. Jednak Save był inni niż wszyscy. W ogóle nie widział jak Arashi załatwił tych drabów. Był taki przerażony, a gdy już był bezpieczny i otworzył oczy, przestraszył się jeszcze bardziej. Arashi musiał przyznać wtedy sam przed sobą, że lubił wywierać takie wrażenie. Po to między innymi tak się obwieszał tym wszystkim. W towarzystwie, w którym najczęściej przebywał to było normalne, ale nie dziwił się Save, który nie był do tego przyzwyczajony. Wolał wtedy nie straszyć go jeszcze bardziej. Jednak jego niebieskie oczy były mu jakieś bliskie. Tak strasznie bliskie, że już po kilku minutach, gdy odprowadził go pod budynek w bogatej dzielnicy, nie potrafił się powstrzymać. Musiał go pocałować. Może i by tego nie zrobił gdyby nie wcześniejsza przygoda z Neko, zawsze przecież sądził, że jest heteroseksualistą. Kobiety go przecież pociągały, jednak Save miał w sobie to coś, co nie dawało mu spokoju, co nęciło go do samego serca i pobudzało wszystkie jego zmysły. Jak bardzo jednak później żałował tego co zrobił. Wiedział, że przestraszył studenta i bał się, że go więcej nie zobaczy. Los był jednak łaskawy i mógł z nim tu i teraz siedzieć i rozmawiać.
- Save – zaczął, gdy skończył im się wątek rozmowy. – Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? – zapytał wpatrując się w dym tlący się z papierosa. Kontem oka jednak dostrzegł, że twarz Save nabrała czerwonego odcienia.
- Arashi, jestem ci bardzo wdzięczny za pomoc, gdyby nie ty…
- Nie dziękuj mi – przerwał mu Arashi i spojrzał na niego. Zgasił niedopałek i przysunął się do studenta, patrząc na niego natarczywie. Widział zmieszanie i dezorientacje w jego niebieskich oczach. Tak kochał te oczy. - Przepraszam – mruknął w końcu Azjata. Save zamrugał zaskoczony oczami.
- Arashi za co? Przecież zawdzięczam ci… życie… - mruknął blondyn. Szatyn znów się do niego przysunął i spojrzał mu w oczy.
- Przepraszam, że cię wtedy pocałowałem. Nie powinienem tego robić bez twojej zgody, zwłaszcza dlatego, że obaj jesteśmy mężczyznami. Przepraszam, że pocałowałem cię tyle razy i że się do ciebie dobierałem – przerwał na chwilę. – Save, jeśli to przeze mnie… powinieneś się z kimś związać, naprawdę podobasz się kobietą. One tylko czekają na twój ruch, jeśli przeze mnie strąciłeś śmiałość…
- Arashi przestań – powiedział stanowczo Save. Nie miał ochoty na takie rozmowy. – Wstawaj musimy już wychodzić. – dodał uznając, że w ten sposób najlepiej zakończy ten temat. Got najwyraźniej zrozumiał. Posłusznie wstał i zaczął szykować się do wyjścia.

środa, 8 sierpnia 2012

Rozdział IX Tajemniczy "N"



- Arashi co ty robisz w moim łóżku? – zapytał zdziwiony Save, próbując zasłonić się kołdrą. Azjata spojrzał na niego nieprzytomnie. Dla Save dziwne było to, że on sam był prawie zupełnie rozebrany, a Arashi spał w ubraniu, do tego jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności Save obudził się na jego piersi. - Arashi, dlaczego tu jesteś? – domagał się odpowiedzi. Tancerz podniósł się na łokciach i rozejrzał tępo. – Arashi?
- Ciszej – jęknął Azjata. – Moja biedna głowa... Po co tle piłem? – jęknął, po czym znów się położył. Save pobladł i spojrzał na niego. – Arashi, jak się tu znaleźliśmy? – zapytał z przerażeniem.
- Przyniosłem cię. Schlałeś się gorzej niż ja – Arashi spojrzał na niego spod zasłony swych czarnych jak noc włosów. – Ciebie głowa nie boli? – zapytał. Save zaprzeczył ruchem głowy.
- Arashi, co ty mi zrobiłeś? Czemu jestem nagi?
- Nagi? Nie przypominam sobie – stwierdził Arashi, podnosząc kołdrę w okolicy siedzenia Save. – Nie, nie jesteś nagi. Masz gatki – stwierdził. Save wyrwał mu nakrycie z ręki i natychmiast się zasłonił, czerwieniejąc. Azjata westchnął z bólem i położył się z powrotem. – Chyba nie będę w stanie zrobić ci śniadania – mruknął.
- O czym ty mówisz?! – krzyknął Save. Arashi tylko zwinął się w kłębek, chwytając za głowę. – Co ty… my… czemu jesteś w moim łóżku? – domagał się Save.
- Przepraszam. Nie miałam siły iść na sofę – jęknął Arashi. – Mogę iść spać dalej? - zapytał błaganie. Student nie wiedział, co powiedzieć. Wreszcie jakimś nie swoim głosem odparł, że zaraz przyjdzie. Poszedł do kuchni, zrobił sobie zimna kawę i zabrał szklankę wody dla Arashi, wstąpił po szlafrok do łazienki. Nic go nie bolało, ale czuł się jakoś tak, jakby nie do końca się obudził.
Wziął głęboki wdech i wrócił do sypialny. Zastał Arashi przytulonego do poduszki. Cicho przykrył go kocem stawiając wodę w zasiągu jego ręki.
- Jesteś aniołem – mruknął Azjata jakby przez sen, po czym mocniej zakopał się w kocu. Save zostawił go samego w pokoju. Zobaczył jego płaszcz wiszący na wieszaku przy wyjściu. Podszedł i poszukał telefonu. Odszukał numer Tory. Chwilę czekał nim połączenie zostało nawiązane.
- Tak ogierze, jaką zabawę erotyczną masz dziś na myśli? – odezwał się nieco zniekształcony głos dziewczyny. Save poczerwieniał na twarzy. Wziął głęboko wdech.
- Tora? To ty?
- Save?! Czemu dzwonisz z numeru Arashi? O Boże! Coś mu się stało?! Save, bez paniki zaraz…
- Spokojnie Tora. Arashi jest… zdrowy... tylko trochę w niedyspozycji… - mruknął Save do słuchawki.
- Jak to w niedyspozycji? Save? Co ty mu zrobiłeś? Myślałam, że… cicha woda co? – usłyszał w jej głosie satysfakcję połączoną z uznaniem. – Niewiele osób jest w stanie zmęczyć Arashi, co dopiero doprowadzić go do niedyspozycji. No, Save tego się po tobie nie spodziewałam.
- Tora.… Tora… przestań... – jęknął tylko zażenowany Save. – To nie tak… Arashi… on…
- Co, dobierał się do ciebie... ogłuszyłeś go? Mam go stamtąd zabrać?
- Nie, Tora daj mi…
- No więc co? Sam miał dzwonić, widziałam jak wczoraj razem wychodziliście… wyglądał promieniście. Coś się stało po drodze… znów pił…
- Tora on był pijany jak wychodziliśmy…
- E... to jeszcze nic. Nie widziałeś go naprawdę pijanego.
- Może być jeszcze gorzej?
- Tak, ale nie przejmuj się. Wrzuć go pod prysznic to się obudzi. Potem sobie pójdzie, my się nim zajmiemy – powiedziała wesoło dziewczyna.
- Tora jak możesz? Arashi zostanie tu. Niech odpocznie. Pójdzie, jak poczuję się lepiej - stwierdzał stanowczo. Usłyszał parsknięcie Tory.
- Dobrze, skoro tak ci zależy, żeby go przy sobie zatrzymać. Na pewno się ucieszy. Ale pamiętaj, to duży chłopiec i ma duże wymagania, potrzebuje dużo opieki i miłości. Jak się będzie skarżył, że nie dałeś mu buzi na dobranoc, to cię kopnę tak, że polecisz na księżyc.
- Tora, no co ty? – jęknął Save. Tora zaśmiała się do słuchawki.
- Żartowałam. Ale pamiętaj, jak Arashi ma kaca zachowuję się gorzej niż dziecko. Będzie marudny i jęczący. Może jednak wolisz odesłać go do nas?
- Na razie śpi - mruknął zmieszany Save.
- No dobra. Ale żeby nie było, że nie ostrzegłam – powiedziała. – Ale jak dasz mu czekoladki to będzie grzeczny – dodała, po czym na chwilę umilkła. – Save, on cię naprawdę kocha, nie zrań go, jest delikatny - mruknęła, po czym student usłyszał sygnał zerwanego połączenia.

     Po kilku godzinach, które Save spędził przy książce i notatkach, Arashi wyłonił się z sypialni. Włosy miał potargane jak nigdy dotąd, część spadała mu na twarz, reszta wiła się gdzieś, każdy kosmyk w swoją stronę. Zielone oczy Azjaty były podpuchnięte i patrzyły mało przytomnie. Szedł przygarbiony i wyglądał, jakby bolały go wszystkie kości. Sunąc noga za nogą, podpełzł do swojego płaszcza, coś z niego wyjął, po czym powlókł się do kuchni.
- Arashi? - Save podniósł się i poszedł za nim. – Arashi, potrzebujesz czegoś? – zapytał z troską w głosie. Brunet przeniósł na niego spojrzenie zmęczonych oczu, po czym lekko się uśmiechnął. Wyciągnął papierosa i rozejrzał się najprawdopodobniej za czymś, czym mógłby go podpalić. Save podał mu pomocnie zapałki. Arashi spojrzał na niego ze zmęczeniem.
– Mógłbyś? – zapytał. Save przez chwilę nie miał pojęcia, o czym Azjata mówi, gdy jego wzrok padł na papierosa. Chwilę się wahał, lecz w końcu odpalił zapałkę i niewprawnie podpalił nią skręta, który krzywo wystawał z pomiędzy warg Arashi. Papieros chwilę tlił się samoistnie, w końcu Azjata podniósł do niego rękę, a zrobił to tak ociężale, że wydało się, iż ma ją z kamienia. Zaciągną się i odwracając twarz w drugą stronę wypuścił dym. Nie wsadził papierosa z powrotem do ust. Powoli przeniósł spojrzenie na Save. Chwilę mu się przyglądał, jakby nad czymś myślał. Widać było, że każdy ruch sprawiał mu trudność.
Po chwili jednak nachylił się do Save i nim ten zdążył zareagować, pocałował go. Właściwie ledwo dotknął jego warg swoimi, lecz Save poczuł, jak Azjata przeniósł na niego swój ciężar ciała. Student nie wiedział, co ma robić. Wyrywać się, czy łapać Arashi. W odruchu chwycił go jednak za ramiona i przytrzymał. Brunet jakby to wykorzystał i delikatnie rozchylając usta przeciągnął językiem po dolnej wardze Save, po czym jego głowa opadła na ramię studenta.
- Jakbym miał kamień zamiast głowy – stwierdził. Save poczuł, jak ręką Arashi, w której trzymał papierosa wędruje w górę i obejmuję go. Arashi zaciągnął się. – Chcę się położyć – jęknął, nie puszczając blondyna, ani nie stając o własnych siłach. Save nigdy nie był w tak niezręcznej sytuacji. Spróbował podnieść ciążące mu ciało Arashi, jednak Azjata nie zamierzał współpracować i studentowi udało się tylko przekręcić go tak, by było mu wygodniej go przetransportować. Powlókł się z Arashi wiszącym mu przez ramię do salonu. Nie miał siły ciągnąć go dalej, więc posadził go na sofie, samemu także na nią opadając by chwilę odpocząć. Nim się spostrzegł Arashi położył się na sofie, kładąc głowę na jego kolanach.
- Jesteś taki cieplutki i wygodny - mruknął sennie Azjata, przytulając się do niego. Save zesztywniał zdenerwowany.
Popiół z papierosa Arashi opadł na podłogę. Żaden z nich jednak się tym nie przejął. Save był zbyt przejęty i przerażony, Arashi zaś zbyt chory. Jednak leżakowanie na studencie najwidoczniej poprawiło jego samopoczucie, a przynajmniej nastrój. Po niedługiej chwili zasnął, a Save uwięziony wrócił do nauki. Arashi spał jak zabity, nawet się nie poruszał. Blondyn momentami naprawdę zastanawiał się czy żyje. Sprawdzał wtedy jego oddech podkładając dłoń pod usta. Oddech Arashi był ciepły, lecz płytki.
Po dwóch godzinach Save przeczytał do końca całą dziewięćsetstronicowa książkę, a Arashi nadal spał jak zabity. Nie miał serca go budzić, ale nie wiedział, co zrobić ze sobą. Spróbował sięgnąć po następną książkę. Wyciągał się i prężył ze wszystkich sił, by ją dosięgnąć, w taki sposób by nie obudzić Azjaty, ale brakowało mu dosłownie milimetrów.
- Skarbie, co robisz? – zapytał zmęczonym głosem Arashi. Save spojrzał na niego zaskoczony.
- Ty nie śpisz? – oburzył się.
- Tak się wiercisz, że mnie obudziłeś. Pić mi się chce – jęknął Azjata. Student spojrzał na niego. Wyglądał na naprawdę chorego. Delikatnie podniósł jego głowę i wstał, po czym wsunął mu zamiast swych kolan poduszkę. Poszedł do kuchni i wrócił z niej po chwili ze szklanką wody. Podał ją Arashi, a on opróżnił naczynie w jednej chwili.
- Jak się czujesz? – zapytał zmartwiony Save, siadając na swoim miejscu, na brzegu sofy.
- Jakby mnie czołg potrącił - mruknął Arashi i nim blondyn zdążył się ruszyć znów położył się na jego kolanach. – Przepraszam – jęknął nagle.
- Za co? – zdziwił się Save.
- Przepraszam, że musisz mnie oglądać w takim stanie – odpowiedział, przewracając się na brzuch i obejmując rękoma kolana Save. Blondyn odruchowo pogłaskał go po czarnych, rozczochranych włosach. Arashi zamruczał z przyjemnością i wtulił się w jego nogi. Lecz tym razem raczej nie zamierzał spać.
- Arashi, też kiedyś byłem chory. A ty się mną opiekowałeś – powiedział Save, znów go głaszcząc. – Jestem ci coś winien.
- Nie przeszkadzam ci? – zapytał nagle Arashi, podnosząc popuchnięte oczy. – Tora uczy się już do sesji, a ty? Może mam sobie iść?
- Nie… nie musisz. Odpoczywaj – Save sięgnął po kolejną książkę. Arashi chwile patrzył na niego. Student zaczytał się i przestał zwracać jakąkolwiek uwagę na Azjatę. Brunet starał mu się nie przeszkadzać. Wiercił się tylko co jakiś czas, przewracając na bok, jeden lub drugi, na plecy i znów na brzuch. W końcu znalazł wygodną pozycję i rozkoszując się towarzystwem Save zrobił jak radził student, odpoczywał.

     Po przeczytaniu polowy książki Save postrzegł, że Arashi znów zasnął. Jednak wystarczył jeden ruch studenta by otworzył oczy i spojrzał na niego pytająco.
- Zdrętwiałeś? Jestem za ciężki? – zapytał z troską brunet. Save odruchowo przeczesał dłonią jego rozczochrane włosy.
- Nie. Tylko już mnie oczy rozbolały do czytania – westchnął student.
- Save? – zaczął po chwili Arashi podnosząc się i spoglądając na niego. – Save, czy ja mogę liczyć z twojej strony na coś więcej niż tylko przyjaźń? – zapytał patrząc na niego z nadzieją. Student chrząknął i zaczerwienił się zmieszany.
- Arashi nie zadawaj mi takich dziwnych pytań.
- Ale Save, mi naprawdę na tym zależy. Chciałbym być dla ciebie czymś więcej niż przyjacielem - mruknął Arashi spuszczając wzrok. Blondyn odruchowo pogłaskał go po włosach.
 - Arashi tak jest dobrze. Proszę nie niszcz tego. Jesteś najbliższą mi osobą.
- Ale Save… ja chciałbym… - Arashi westchnął i z powrotem położył się na jego kolanach. – Oddałbym dusze za noc z tobą… - mruknął niemal niesłyszalnie.
- Arashi nie gadaj głupot - syknął rozdrażniony Save - Powinieneś się przespać i pomyśleć o czymś innym.
- Save, to dlatego że jestem facetem? - mruknął smętnie Azjat.
- Arashi nie nabijaj sobie głowy głupotami, jesteś wspaniałym facetem i wszyscy ci to mówią, a ja się do tego dołączę – powiedział wyraźnie zirytowały Save - A teraz śpij już.
- Ale ty mnie nie chcesz. Nie chcesz mnie tak ja bym tego chciał – jęknął skośnooki.
- Arashi nie jęcz, nie tylko ty się źle czujesz i jesteś zmęczony - powiedział Save odkładając książkę i masując skroń.
- Przepraszam – mruknął Arashi. – Boli cię głowa, może… może… może mogę ci jakoś pomóc? – zaoferował się siadając normalnie na sofie obok Save.
- Nie, Arashi nie przejmuj się bywało gorzej - Save uśmiechnął się jak wielkoduszny zwycięzca - ale proszę nie mecz mnie już podobnymi tematami, chcesz mogę ci cos poczytać? – zaoferował. Arashi spojrzał na niego nieco zaskoczony, zamrugał kilkakrotnie powiekami, poczym uśmiechnął się jak małe dziecko na propozycję czekolady.
- Mogę wybrać? – zapytał, a oczy mu się zaświeciły z radością.
- Jeśli wybierzesz mądrze.... - powiedział ostrożnie student, nie chcąc wracać do drażliwych tematów. Arashi podskoczył trochę zbyt żwawo i nieco zachwiał się, ale wesoło ruszył do regału z książkami i zaczął je przeglądać. Wodził palcem po grzbietach szukając czegoś interesującego. – Psychologia, psychologia… socjologia… pedagogika… - mruczał pod nosem rozpoznając tematykę książek. – Nie masz czegoś lekkiego, nie do nauki? – zapytał odwracając się do Save.
- Na dole – powiedział Save nieco obawiając się tego co może znaleźć tam Arashi. Pamiętał, że ma Szekspira. Na pewno Tristana i Izoldę. Właściwe we wszystkich powieściach przewijał się wątek, którego Save sobie nie życzył. Ale co miał teraz zrobić, skoro pozwolił Arashiemu wybrać.
- Homer! – stwierdził wesoło brunet podnosząc się z książką w dłoniach. – Słyszałem, że warto poczytać. Widziałem nawet ekranizację... ale dawno – powiedział podchodząc do Save i podając mu książkę. – Może być? – zapytał uśmiechając się.
- Tak Homer może być – powiedział Save wzdychając z ulgą i biorąc książkę. Poczekał aż Arashi usiądzie obok, po czym otworzył ją i zagiął jeszcze nie używaną okładkę, tak by się nie zamykała. Nim zdążył przełożyć kilka pierwszych kartek z nieistotnymi informacjami o wydawnictwie i ilości nakładu Arashi, znów ułożył się na jego kolanach z miną rozradowanego dziecka. Patrzył na Save z rozmarzeniem swymi zielonymi, skośnymi oczami. Save nie mógł powstrzymać się do uśmiechu. Odchrząkną i zaczął czytać.

Arashi zasłuchał się nie tyle w samą opowieść o wojnie Trojańskiej co w głos Save. Choć sama opowieść starożytnego twórcy była niewątpliwie wciągająca, a Arashi spodobała się Helena, najważniejsze dla niego było to, że był blisko Save, a jego cudowny głos pieścił mu uszy. Naglę tę cudowną chwilę przerwało im natarczywe pukanie do drzwi. Save spojrzał na Arashi pytająco, Azjata odpowiedział mu takim samym spojrzeniem i wzruszeniem ramion. Pukanie powtórzyło się. Save w końcu wstał, zostawiając Arashi leżącego na sofie. Student otworzył drzwi i znieruchomiał w nich. Spoglądały na niego duże orzechowe oczy.
- Save, tak? Pamiętasz mnie? Jestem Uki, pracuję dla Arashi… On jest tutaj, prawda? – zapytała rzeczowo i nie czekając na pozwolenie weszła do środka. Save chwilę czekał mając nadzieje, że dziewczyna może się rozmyśli i wyjdzie. Ona jednak zdjęła buty, więc z rezygnacją zamknął drzwi.
- Słońce? Co tu robisz? – Save usłyszał głos Arashi. Azjata podniósł się nieco na sofie.
- Nie odzywasz się od kilku tygodni – powiedziała z wyrzutem. Rozsiadała się w jednym z foteli – Już nie wiem co mam robić z tymi listami. – syknęła. – Rozmawiałam z Torą. – powiedziała zerkając nieprzychylnie na Save, który podszedł i zajmując miejsce na drugim fotelu. – Dała mi adres, mówiąc, że powinieneś tu być. – burknęła.
- Słońce, nie rób takiej miny jakbym cię rzucił… zwarzysz na to, że nigdy z tobą nie byłem. – dodał, zerkając przelotnie na Save. Niczego jednak nie wyczytał z jego twarzy.
- Arashi, zachowujesz się zupełnie nie odpowiedzialnie. – burknęła dziewczyna. – Mieliśmy umowę, a ty co?
- Przestań, przecież to tylko listy…
- Arashi wiesz ile ty tego dostajesz?! – wzburzyła się dziewczyna wstając. – Ja to wszystko musze przeczytać i odpisać. Wszystkiego już mi zabrakło. A ciebie nigdzie nie można znaleźć – poskarżyła się.
- No już dobrze słońce. Uzupełnimy zapasy papeterii, znaczków i perfum i dostaniesz rekompensatę za dyskomfort. Kata zgodzi się na wszystko – powiedział machając dłonią. Uki zadrżała wściekle, ale już nic nie mówiła na ten temat.
- Arashi, jest jeszcze jedna sprawa – zaczęła po krótkiej chwili przedłużającego się milczenia. Azjata postanowił usiąść na sofie jak należy. Ponaglił ją do mówienia spojrzeniem. – Jeden z listów jest wyjątkowy  – powiedziała sięgając do torby. Wyjęła niebieską kopertę.
- Co w nim wyjątkowego? Zazwyczaj piszą na różowych, ale to nic nowego, że jakaś jest oryginalna – tancerz wzruszył ramionami.
- Właśnie Arashi, niby nic szczególnego. Też tak pomyślałam jak po niego sięgnęłam. Ale jak go otworzyłam… - Uki wyjęła niebieski papier z koperty i podała go Arashiemu. Azjata westchną po czym rozłożył kartki i zaczął czytać na głos.

Najdroższy Amidamaru.
Odkąd pamiętam przychodzę na twoje występy. Jesteś mężczyzną idealnym i poruszasz się jak gdybyś był stworzony przez anioły z nieba do wzbudzania w ludziach nieznanych im uczuć. Pewnie i tak nie przeczytasz tego listu, ale może zrządzenie losu sprawi cud…
Nie jestem nikim szczególnym, ale podziwiam cię już od tak wielu lat… chyba odkąd zaczęłoś tańczyć w Illusions. Byłem przy tym jak jeszcze pozwalałeś się dotykać, nim wybudowano…

Arashi przerwał na chwilę. Wrócił wzrokiem.
- To chłopak! – stwierdził z zaskoczeniem. – Mam fana! – ucieszył się.
- Tak, podpisał się jako „N”. To nie jest Neko, sprawdzałam jego charakter pisma. Nie ma też nikogo kto mógłby to napisać za niego. Mam odpisać na ten list? – zapytała.
- Czekaj, przeczytam do końca. – powiedział Arashi radosny jak dziecko.
…nie wybudowano to okropne ogrodzenie. Ale rozumiem, że to dla twojego bezpieczeństwa. Nie chciałbym aby powtórzyła się sytuacja sprzed roku, kiedy tłum rozszalałych kobiet zaciągną cię ze sceny… nawet mnie chce myśleć o tym co mogły ci zrobić. Pamiętam twoje pierwsze występy, były jeszcze takie kameralne. Zawsze byłeś taki piękny, zmysłowy i apetyczny.
- Rety jaki on uroczy, nazwał mnie apetycznym… - mrukną z zadowoleniem Arashi. Uki patrzyła na niego z nieodgadnioną miną, na jej twarzy malowało się coś na kształt satysfakcji, połączonej ze smutkiem. Save wyglądał jakby był zły, ale ani Arashi ani Uki tego nie zauważyli. Tancerz czytał list dalej. Był zachwycony doskonałą znajomością historii swoich występów. Jego porównaniami i językiem jakim pisał „N”. Z każdym słowem Save siedział słuchając tego cierpliwie. Jednak po zadaniu Kocham cię Amidamaru, jesteś moim bogiem nie wytrzymał i poszedł do łazienki. Nadal jednak słyszał głos Arashi czytający dalszą cześć listu.
Kocham cię sercem, duszą i ciałem. Pragnę tylko ciebie. Chciałbym się z tobą kiedyś spotkać, chciałbym żebyś i ty mnie pokochał, choć przez chwilę, choćby to miał być sen… wiem że to nie możliwe. Taki wspaniały mężczyzna jak ty zapewne ma kogoś z kim jest mu dobrze, a ja nie jestem nikim godnym uwagi. Musiałem to końcu wyrzucić z siebie, tak długo dusiłem to uczucie w sobie, tak długo powtarzałem sobie ze nie mogę kochać mężczyzny… Lecz ty Amidamaru nie jesteś mężczyzną, jesteś bogiem.
Na zawsze twój „N”. – Szkoda ze się nie przedstawił – zakończył głos Arashi.
- Wiec mam mu odpisywać? – zapytała Uki z naciskiem.
- Odpiszemy razem. Jutro do ciebie wpadnę, koło południa – chwilę panował milczenie po czym Save usłyszał tuż przy drzwiach. – Ska… Save wszystko dobrze? – głos Arashi był pełen troski. Save poczuł wzbierający w nim gniew. Nie, nie było dobrze! Choć Save sam nie wiedział dlaczego. Choć z drugiej strony… Co ten Arashi sobie myślał. Załatwiać takie sprawy w jego mieszkaniu! Niech załatwia to u tej smarkuli, albo w klubie! Save umyła twarz i ręce po czym ze skwaszoną miną wyszedł z łazienki. Musiał wyglądać na naprawdę wściekłego bo gdy tylko otworzył drzwi Arashi się cofnął.
- Wiesz, ja nie będę już ci przeszkadzał… - mruknął zmieszany Azjata. Save nic nie odpowiedział. Brunet cofnął się jeszcze dalej i spojrzał na dziewczynę. – Uki… odprowadzę cię, nie powinnaś o tej porze chodzić sama – mruknął i czym prędzej zaczął się ubierać. Dziewczyna wstała chętnie, patrząc na Save zwycięsko. Student sztywnym krokiem poszedł do kuchni zrobić sobie kawę.
- Save, jak będziesz mnie potrzebował… zadzwoń albo puść esa… - usłyszał tylko głos Arashiego zza drzwi. – Zostawiam zapasowe klucze! - na tez słowa Save poczuł coś jakby skurcz w piersi. To pewnie dlatego, że wypił dziś tylko dwie filiżanki kawy. Co go obchodziło to, że Arashi nie pojawi się u niego znienacka, albo nie będzie czekał na niego jak wróci jutro z uczelni. Właściwie to nawet lepiej - pomyślał Save z przyjemnością pijać pierwszy łyk kawy.

     Arashi nie pojawił się następnego dnia. Nie pojawił się także przez kilka następnych. W końcu miną tydzień od kiedy Save ostatni raz go widział. Miał ochotę do niego zadzwonić i powiedzieć mu, że ma przyjść. Ale to by znaczyło, że go potrzebuję, a ten skośnooki idiota mógłby to źle zrozumieć. Save czuł się okropnie bez towarzystwa Azjaty. Zaczął gorzej sypiać. Jednak zaklinał się, że nie zadzwoni do niego. Pewnej nocy nawet śniło mu się że, Arashi wrócił. Przyszedł w środku nocy się z nim przywitać, wlazł do sypialni i nie pytając o zgodę skrada pocałunek z ust Save, a potem poszedł się położyć na sofę. Gdy blondyn obudził się rankiem natychmiast poszedł do salonu. Jednak było tam pusto. Save westchnął rozczarowany i przeklnął swoje głupie sny. Przecież Arashi był tylko ciężko doświadczonym przez los niewyżytym zboczeńcem z odchyłami w orientacji seksualnej. Jednak miał coś w sobie. Save łakną jego towarzystwa, sam nie wiedział dlaczego. Może dlatego, że Arashi był jedną osobą, która okazał mu tyle ciepła. Choć czasami było tego ciepła znacznie za dużo. Save znów zaczął czuć się samotnie w swoim małym, luksusowym mieszkanku. Znów nie wiedział, co ze sobą zrobić. Sesję zimową miał już za sobą, uczyć się nie musiał tak dużo. Miną kolejny tydzień, a Save chował już swą dumę do kieszeni, jednak przed zatelefonowaniem do Arashi powstrzymywał go niewyjaśniony strach. Sam nie wiedział czego się bał. Tęsknota i ciekawość tego co robi Azjat zżerała go od środka. Nie pomagał mocna kawę kilka razy dzienne. Na kupno alkoholu też nie miał odwagi. Nie ufał sobie, gdyby był przy nim Arashi, zająłby się nim w razie czego.
Któregoś wieczoru Save siedział w łóżku zajadając chińszczyznę na wynos i bawiąc się swoim telefonem. Przeglądał „ogromną” liczbę numerów jakie posiadał. Wśród nich był numer do domu, z którego nigdy nie korzystał, numer do ojca, o którego istnieniu Save nawet nie wiedział, był numer do matki, znalazło się też kilka numerów do kolegów z roku, znalazł się też numer do Tory i do Arashi! Save zatrzymał się przy nim na chwilę, przyglądając się cyfrowemu wyświetlaczowi z tym jakże wytęsknionym imieniem. W końcu westchnął i chciał wyjść z tych opcji i zablokować klawiaturę. Jednak pomylił przyciski i wybrał opcję zadzwoń. Gdy tylko się zorientował natychmiast anulował akcję. Nie wiedział czy sygnał poszedł do Arashi, z resztą to było już nie ważne. Wygłupił się jakkolwiek by się nie stało. Przecież marzył tylko o tym by  znów go zobaczyć. Wściekły na siebie poszedł zrobić sobie kolejną tego dnia kawę. Chyba już dziesiątą…
     Następnego dania Save niewyspany siedział na wykładach, które były wyjątkowo nudne, zupełnie już zapomniał o wczorajszej zabawie telefonem. Przypomniał sobie o tym dopiero w drodze do domu. Było już ciemno, gdy wyszedł z uczelni. Starał się iść przyzwoitą drogę, ale niektórych odcinków po prostu nie sposób było ominą. Nagle usłyszał za sobą czyjeś kroki. Save przeklnął w duchu. Znów się w coś wpakował. Nacierpiał tej drogi! Dlaczego tu zawsze musieli być jacyś narwańcy. Przyspieszył kroku, bardziej po to żeby sprawdzić czy naprawdę był śledzony czy tylko mu się wydawało. Odgłos kroków także przyspieszył! Save zdenerwował się nie na żarty. Spróbował zgubić prześladowcę. I wtedy nagle w dźwięku kroków coś wydało mu się znajome. Ciężkie obuwie stukało o chodnik, ich właściciel wcale nie krył się ze swą obecnością. Do tego to delikatnie pobrzękiwanie drobnych łańcuchów. Save odwrócił się gwałtownie tak, że prześladowca prawie na niego wpadł. Student zboczył to czego się spodziewał. Czarne galny, długi czarny płaszczy, ćwieki i masa kolczyków.
-Cholera, chciałem cię nastraszyć – odezwał się głos Arashi. Jego twarz wykrzywił dziwny makabryczny uśmieszek. – Prawie mi się udało, co? – zapytał po czym uśmiechnął się w łagodniejszy i przyjemniejszy dla oka sposób.
- Arashi… - Save nie mógł się powstrzymać od uśmiechu satysfakcji. Miał jednak nadzieję, że mrok ukryje to przed spojrzeniem Azjaty.
- Stęskniłeś się co? – zapytał z zadowoleniem w głosie Arashi. – To tak jak ja. Myślałem już, że nie chcesz mnie znać – stwierdził patrząc na Save wyczekująco.
- To nie tak Arashi – sprzeciwił się natychmiast. – Po co miałem dzwonić – Save spuścił wzrok i dobrze dobrał następne słowa. – Jesteś zawsze mile wdziany w moim domu, nie musisz mnie uprzedzać kiedy przyjdziesz, nie muszę się chyba przypominać przyjacielowi – powiedział w końcu. Arashi parskną śmiechem.
- Jasne – stwierdził trącając go lekko pięścią w ramię. – Jak poszła sesja? – zapytał, po woli zaczynając iść. Save szybko dołączył do niego.
- To było proste, a jak Tora sobie poradziła?
- Powiedziała dokładnie to samo co ty. Choć trochę narzekała na wykładowców, że trudno o wpisy się doprosić. Masz wolny wieczór? – zapytał nagle Arashi
- W sumie, to tak…
- Dobra, zabiorę cię do fajnego miejsca.
- To znaczy? – Save spojrzał na rozmówcę z ukosa. Nie podobało mu się określenie „fajne”, zwłaszcza w ustach Arashi.
- Mały, przytulny lokal niedaleko twojego mieszkania, spodoba ci się – stwierdził Azjata.