Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

sobota, 3 września 2011

Rodział III 2 z 2 Poranek

                        Arashi szybkim krokiem przeszedł kilka przecznic, ciągnąc na wpół przytomnego blondyna. Wreszcie znalazł się przy hotelu. Chwilę stał przy recepcji, płacąc za jedną noc i biorąc klucze, zignorował też drwiący uśmieszek portiera. Gdy doszli do schodów, student praktycznie na nim wisiał. Brunet rozejrzał się po holu i nikogo nie dostrzegając w pobliżu, wziął nieprzytomnego studenta na ręce. Save okazał się być zadziwiająco lekki i było go łatwo nieść, mimo że przelatywał przez ręce. Wreszcie skośnooki dotarł do wynajętego pokoju, położył Save pod drzwiami i włożył klucz do zamka. Przekręcił go zdecydowanym ruchem, wszedł do środka. Rozejrzał się, pobieżnie szukając łóżka. Znalazł. Uśmiechnął się do siebie i wrócił po blondyna. Save leżał tam, gdzie go zostawił. Mężczyzna podniósł go delikatnie i zaniósł na łóżko. Pogłaskał czule jego policzek, siadając obok. Blondyn podniósł na niego mętne spojrzenie niebieskich oczu i wyszczerzył się pijacko. Arashi odpowiedział mu psotnym uśmiechem. Przysunął się bliżej, kładąc mu rękę na piersi. Nachylił się jeszcze bardziej i dotknął jego warg, delikatnie rozchylając językiem usta. Otarł swój język o jego. Gdy się odsunął, student zachichotał pijacko, padając na łóżko, a Arashi, niewiele myśląc, położył się na nim.
            - Wiesz, że mógłbym ci teraz zrobić krzywdę? – zapytał, patrząc na zarumienioną twarz leżącego pod nim blondyna.
            - Jeden Arashi, drugi Arashi… - zanucił w odpowiedzi, starając się skupić spojrzenie na twarzy bruneta.
            - No, to chociaż cię obejrzę – mruknął Azjata, z diabelskim uśmiechem zdejmując z niego na wpół rozpięty płaszcz i rzucając go na poręcz krzesła. Zabrał się za guziczki koszuli. Ten wyciągnął się pod nim.
            - Tora mnie kocha… - mruknął. Brunet znieruchomiał, patrząc na odsłoniętą pierś studenta. Miała ona, tak, jak jego twarz, subtelny odcień kości słoniowej, teraz lekko zaróżowiony od alkoholu. Przejechał palcem po smukłym torsie blondyna i położył dłoń na jego sercu. Biło spokojnie, miarowo. Mężczyzna spojrzał na Save z bólem.
- Jesteś taki śliczny. Chciałbym, byś był moim skarbem – powiedział i przypomniał sobie o butach. Uklęknął w nogach łóżka, ściągając je z niego. Chwilę oceniał eleganckie, jasne mokasyny z zamszowej skórki. Musiał przyznać, że były stylowe i zapewne drogie. Tak samo, jak wiszący na krześle płaszcz czy koszula, którą blondyn właśnie wygniatał. Arashi podniósł półprzytomnego Save do półsiadu i ściągnął z niego prawie całkiem rozpiętą koszulę.
            - Zabiliby cię dla samego ubrania. Naprawdę musisz uważać – powiedział czule, przeciągając ręką po plecach i karku studenta. Save wygiął się.
- Tora… - mruknął nieprzytomnie. Brunet uśmiechnął się w podejrzany sposób. Spojrzał na spodnie studenta, one również nie nadawały się do spania. Szybko by się wygniotły. Usiadł na nim okrakiem, rozpinając potężną, metalową klamrę. Mogło się wydawać, albo... rzeczywiście, była złota! Czarnowłosy objął blondyna delikatnie w pasie. Zsunął z niego spodnie, przeciągając przy okazji ręką po odsłanianym ciele. Save uśmiechnął się przez sen. Arashi poczuł mocny uścisk w spodniach… Znieruchomiał.
            - Nie wybaczyłbyś mi, jakbym… jakbym ci coś zrobił? – zapytał, patrząc na nieprzytomnego studenta. Save był w tej chwili prawie nagi. Miał na sobie tylko białe, obcisłe majteczki, które mocno przywierały do jego ciała. Na tej białej pościeli, z tymi rozrzuconymi włosami, wyglądał jak prawdziwy anioł. – Sam bym sobie nie wybaczył – burknął w końcu Arashi, odwracając wzrok i przykrywając Save po szyje. Wstał. Poskładał ubrania studenta na krześle. Zgasił światło. Samemu się rozebrał i wsunął pod kołdrę, starając się trzymać ręce z daleka od śpiącego blondyna.
              Arashi szybko zasnął, jednak wydawało mu się, że wcale nie spał. Choć był do tego przyzwyczajony. Odkąd zaczął pracę w klubie, często zarywał noce. Złapał się już nawet na tym, że lepiej śpi mu się za dnia, niż nocą. Tym razem jednak obudził go czyjś krzyk. Poderwał się i usiadł na miękkim, wygodnym łóżku, zrzucając z siebie część pościeli. Chwilę musiał pomyśleć, gdzie jest. Rozejrzał się i na jego przystojną twarz wkradł się uśmiech. Patrzyła na niego przerażona para pięknych, niebieskich oczu. Co prawda były podpuchnięte i zaczerwienione, ale i tak pozostawały śliczne. Save wyglądał na potwornie zmęczonego, tylko przerażenie utrzymywało go we względnej przytomności. Siedział nieruchomo, patrząc na towarzysza. Jeden tylko bóg wie, co mu chodziło po głowie. Jak straszne wizje sobie wyobrażał.
            - Jak głowa? – zapytał Arashi, odrzucając kołdrę i wstając.
Ku uldze studenta miał na sobie bieliznę. Gdy blondyn zastanowił się nad tym wszystkim dłużej, stwierdził, że on także swojej nie stracił. Nieco uspokojony, położył się z powrotem, wydając przy tym zduszony jęk. Nurtowało go jedno pytanie. Dlaczego był w łóżku z tym aniołem ciemności?
            – Może przynieść ci wodę? – zapytał uprzejmie zielonooki.
            - Co… ty… my… ja… tu... – zaczął nieskładnie Save, kuląc się w pościeli.
            - Upiłeś się wczoraj. Nie wiem, co chciałeś udowodnić, ale ci się to nie udało. Tora prosiła, żebym się tobą zajął, zanim cię z lokalu wyrzucą – powiedział Arashi, wkładając swoje czarne spodnie. Łańcuchy zadzwoniły, brzmiąc w uszach młodzieńca jak dzwony kościelne. - Nie wiedzieliśmy, gdzie mieszkasz, więc postanowiłem zabrać cię do hotelu... A sumienie nie pozwoliło mi zostawić cię samego – dodał z szatańskim uśmieszkiem, od którego Save przeszły ciarki po plecach. – Wstawaj... zabiorę cię na śniadanie – oznajmił mężczyzna, zakładając koszulę. Nagle uśmiechnął się, znów demonicznie, i podszedł do łóżka, opierając ręce na materacu po obu stronach jego głowy. Zbliżył się do jego twarzy – Chyba, że masz ochotę na coś innego. Jestem do dyspozycji – dodał szeptem, mrużąc oczy, co upodobniło go do jakiejś zmory.
Save jęknął. Arashi w odpowiedzi parsknął z rozbawieniem.
            - Ty się mnie boisz – przysunął się bliżej studenta. – Nie jestem zły, nie gwałcę chłopców na pierwszej randce – dodał, całując go delikatnie w ucho. – Idź się wykąpać. Odśwież się, to trochę pomaga na kaca – zauważył, podnosząc się i prostując dumnie.
Save spojrzał na niego niepewnie. Po dłuższej chwili Arashi westchnął.
            - Idź. Nic ci nie grozi. Serio. Ja sobie zapalę... – burknął, odchodząc od łóżka i zajmując jeden z foteli, będący w wyposażeniu pokoju.
Blondyn poczuł, jak palą go policzki. Jednak zignorował ten fakt i wygrzebał się z łóżka. Pozbierał swoje rzeczy złożone na krześle i poczłapał do łazienki, starannie zamykając za sobą drzwi. Na klucz.
Gdy w końcu się odświeżył i poczuł niewielką ulgę, wyszedł z łazienki i niemal wpadł na czekającego mężczyznę, który podał mu szklankę wody.
            - To ci pomoże – powiedział pewnie, głaszcząc go delikatnie po złotych włosach. Save podniósł wymęczone spojrzenie na swojego "opiekuna". – Środek przeciwbólowy jest w środku, tak się lepiej wchłania i szybciej działa – powiedział Arashi, uśmiechając się i odgadując obolałe myśli studenta. Save wypił wszystko, mając nadzieję, że to rzeczywiście szybko przyniesie ulgę.
Arashi śledził go swoimi zielonymi oczami, które błyszczały intensywnie. Save nie dostrzegł tego spojrzenia albo udawał, że go nie widzi. Spojrzał za to tęsknie na łóżko, powoli zaczął iść w jego kierunku.
            - O nie! – Arashi chwycił go w pasie. – Idziemy na śniadanie, jak chcesz spać, to u siebie. Nie stać mnie na drugą dobę w hotelu – mruknął, ciągnąc go delikatnie w stronę drzwi.
Nagle jednak zatrzymał się i spojrzał studentowi w oczy.
Przysunął się do niego.
Save cofnął się pod ścianę, nim zrozumiał swój błąd. Arashi bardziej z przyzwyczajenia niż z chęci zamknął go między swymi rękoma.
            - Wierzysz w reinkarnację i związek dusz? W to, że dwie dusze, gdy raz się spotkają, już na zawsze chcą być razem, że pragną się mimo nowego wcielania, mimo nowego życia, ciała? Wierzysz w nieśmiertelny związek? – zapytał, patrząc mu głęboko w oczy. Nachylił się do niego. – Ai shiteru… - mruknął cicho, kładąc mu głowę na ramieniu. - Save... Tobie na niej zależy, prawda? Lubisz Torę? – zapytał nagle, odsuwając się ze wzrokiem wbitym w czubki swych glanów. Blondyn, zaskoczony, zamrugał oczami. Czy to aż tak widać? Zastanawiał się przez chwile.
            - Chodźmy – głos Arashiego przerwał nagle jego rozmyślania. Po chwili szli korytarzem ku wyjściu.
            - Myślisz, że Tora… Że ona mnie choć trochę lubi? – zapytał zmieszany Save. To pytanie naprawdę go dużo kosztowało. Arashi zatrzymał się, odwrócił i spojrzał na towarzysza z uśmiechem.
            - Jasne, że cię lubi. Ona nie rozmawia z ludźmi, których nie lubi. Chcesz być z nią? – zapytał, uśmiechając się w dziwnie podejrzany sposób. Save nie odpowiedział. Opuścili hotel razem, w ciszy. Arashi poprowadził blondyna do najbliższej jadłodajni. Posadził go przy stoliku i sam zajął miejsce naprzeciw. Po chwil podeszła do nich naburmuszona kelnerka. Zlustrowała obu spojrzeniem.
            - Co, nowa zabawka? – zapytała zachrypniętym głosem. – Sam ją złapałeś czy to podarunek od fanki?
            - Nocka, tak, Kaze…? – burknął Arashi równie nieprzyjemnym tonem. – Podaj dwa razy to, co zwykle i zabiorę cię do twojego chłodnego Romeo - dodał, podpierając się łokciem o blat stołu. Dziewczyna warknęła coś pod nosem i poszła w stronę baru. Po jakimś czasie wróciła z dwoma talerzami jajecznicy na bekonie. Tym razem nie była już ubrana jak kelnerka. Miała na sobie skąpe, czarne odzienie i przewieszony przez ramię płaszcz. Wepchnęła się brutalnie obok Arashiego, choć mężczyzna wcale nie miał ochoty jej tam wpuszczać.
            - Wcinaj. – polecił Azjata, samemu zabierając się za jedzenie.
            - Kawy… - jęknęła Kaze, kładąc się na stole.
            - Je też bym prosił. – odezwał się Save.
            - Arashi stawia – powiedziała dziewczyna z wrednym uśmieszkiem, po czym podniosła się z blatu i krzyknęła – Dwie kawy i szarlotkę!
Gdy jakaś kelnerka przyniosła zamówienia, blondyn natychmiast chwycił za kawę.
            - Sądzę, że to przy kacu nie jest najlepszy pomysł. – powiedział czarnowłosy mężczyzna.
            - A więc upiłeś go i wykorzystałeś, jak Neko. Zawsze wiedziałam, że z ciebie to zły człowiek jest. Co ta Tora w tobie widzi. – westchnęła Kaze.
            - Zamknij się, bo każę twojemu chłopakowi oddać mi kasę za to wszystko, co ci postawiłem – burknął Arashi. – Nuriko jest dziwny, ale żeby związać się z czymś takim - prychnął.
Save odstawił pusty kubek i spojrzał na Azjatę. Chwilę zastanawiał się, czy na pewno chce to zrobić.
            - Kim jest Neko i Nuriko? – zapytał.
            - To moi bracia…
            - Oni nie są twoimi braćmi, tak samo, jak Tora nie jest twoją siostrą – burknęła Kaze, energicznie tnąc ciastko widelcem. – Twoje uczucia do nich są dalekie od miłości braterskiej – zaczęła przymilnym tonem, przysuwając się do niego. – Jeśli zaś każdy brat kochałby tak swoje rodzeństwo, jak ty kochasz Torę i Neko, to byłaby plaga kazirodztwa - zachichotała złośliwe, ocierając się o ramię Arashiego, który stale to ignorował. – No, nie bądź taki wstydliwy. Opowiadaj o swoim romansie z Torą i Neko. Chłopak musi wiedzieć, w co się pakuje, wiążąc swój los z tobą – dodała, próbując ugryźć go w ucho. Mężczyzna jednak się odsunął. Dziewczyna nie straciła zapału. Jej ręce zniknęły nagle pod blatem stołu.
            - Kaze, trzymaj swoje łapska przy sobie, bo ci je poobrywam – warknął wyraźnie zły brunet.
Student, udając, że nic nie widzi, konsumował swoją jajecznicę. Arashi nagle wzdrygnął się, po czym sięgnął pod stół i stanowczo wydobył stamtąd ręce dziewczyny.
            - Jedz swoje ciastko, bo ci je wepchnę do gardła na siłę. – syknął.
Kaze uśmiechnęła się niewinnie.
            - Arashi, musisz mnie strasznie kochać, skoro tak często tu przychodzisz. To dlatego tak nie lubisz Nuriko - stwierdziła, jedząc szarlotkę w prowokujący sposób. Na mężczyźnie nie robiło to najmniejszego wrażenia. Dziewczyna w końcu przeniosła spojrzenie brązowych oczu na Save. – Powinieneś uważać, to nimfoman – zaczęła. – Jemu obojętne, czy jesteś dziewczynką, czy chłopcem… Jak już raz ci się dobierze do majtek, to będzie chciał zawsze – puściła oczko do Save.
            - Kaze, zachowaj swoje chore wymysły dla siebie – warknął ostrzegawczo brunet.
            - Mam ci przypomnieć, ile kochanek miewasz na miesiąc, nimfomanie? – burknęła, spoglądając na niego wściekle.
            - Mam ci przypomnieć, że byłaś jedną z nich i sama wskoczyłaś mi do łóżka? - warknął Arashi. Kaze tylko uśmiechnęła się prowokująco. Po chwili poruszyła się pod stołem i spojrzała na Save z zaciekawieniem.
            - A ty, laleczko? Sam ubiegałeś się o względy boga seksu czy to on cię wyhaczył? – zapytała.
Save poczuł, jak jej nieobuta stopa wkrada mu się na kolano i wędruje po udzie, coraz bardziej zbliżając się tam, gdzie z pewnością nie chciałby jej poczuć. Aż podskoczył.
            - Kaze... Mówiłem ci już, że to chłopak Tory… Znaczy się, przyszły chłopak Tory – westchnął Arashi.
            - To dlaczego widziałam, jak wchodzisz z nim do hotelu? A teraz jesteś tu z nim na śniadaniu...  A może on też wskoczył ci do łóżka, co? – zadrwiła złośliwie. – Przespałeś się z nim, a teraz chcesz oddać zużyty towar Torze – dodała z drwiną.
            - Kaze, jesteś głupsza od buta – warknął wściekle Arashi, spychając ją brutalnie z ławy. Dziewczyna wylądowała na podłodze, łypiąc na niego groźnie.
            - Wstawaj Save, odprowadzę cię - powiedział mężczyzna, spoglądając na studenta w ten wyjątkowo czuły sposób. Save z ulgą wstał, mając nadzieję, że opuszczą to miejsce jak najszybciej.
Arashi bez słowa minął siedzącą na podłodze Kaze, nie czekał nawet na Save. Po kilku krokach, gdy spostrzegł, że jest sam, odwrócił się. Blondyn właśnie się do niego zbliżał, lecz dziewczyna z wielce obrażoną miną siedziała nadal na podłodze. – Wstawaj, krowo - burknął Azjata – I rusz tu swoje cztery litery – warknął, idąc dalej, a gdy Kaze znalazła się przy nim, dodał ostrym sykiem. – Trzymaj teraz swój jadowity język za zębami, bo zdradzę Nuriko twój brzydki sekret.
            - Nie zrobisz tego! – stwierdziła, wychodząc z baru.
            - Owszem, zrobię. Mam cię dość, jesteś jak wrzód na tyłku – podsumował rozdrażniony. Kaze prychnęła w odpowiedzi.
            - Nuriś i tak ci nie uwierzy! – fuknęła, po czym ruszyła w swoją stronę. Mężczyzna już chciał za nią ruszyć, lecz ona tylko podniosła rękę, dając mu znak, że nie życzy sobie jego towarzystwa. – Nie zgrywaj dobrego starszego brata. Nie potrzebuję niańki ani imitacji bohatera – burknęła, jednocześnie przyspieszając kroku. Zniknęła za rogiem. Arashi chwilę jeszcze spoglądał w tamtym kierunku. Ostatecznie odwrócił się do towarzysza, sfrustrowany.
            - Przepraszam cię za nią – powiedział skruszony. Save zamrugał tylko powiekami.
            - Kim ona była? – zapytał dla zasady.
            - To moja była. Była dziewczyna i była przyrodnia siostra. – Arashi westchnął.
            - Jak to była przyrodnia siostra?
            - Właściwie to nie do końca – zielonooki znów westchnął, tym razem z bólem. – Moja matka miała romans z jej ojcem… My też mieliśmy swój szczeniacki romans… Ale ogólnie przez prawie rok byliśmy rodzeństwem przyrodnim… Chodźmy już, pewnie jesteś zmęczony – powiedział, nagle ruszając.
            - A ci dwaj… Jak oni… Neko i Nuriko? – Save drążył dalej. – Czemu mówisz, że to twoi bracia?
            - Bo tak ich traktuję. Odkąd zacząłem zarabiać, zaproponowałem Torze i jej braciom, żeby zamieszkali ze mną. Załatwiliśmy wszystkie formalności i mogli wreszcie wyjść z… Z sierocińca.
            - Tora jest…? – Save przerwał.
            - Tak, ale przy niej nawet o tym nie wspominaj. Tora nie lubi tego tematu… Jak my wszyscy… - dodał ciszej.
            - Arashi… - zaczął Save, zbierając w sobie ponownie swą wątłą odwagę. – Jesteś z Torą? – zapytał. Musiał to wiedzieć, po prostu musiał!
            - Nie – odparł krótko Arashi.
            - Ale widziałem, jak wczoraj z nią tańczyłeś… - chciał dodać coś jeszcze, jednak spojrzenie mężczyzny sprawiło, że natychmiast zapomniał, co to miało być.
            - Save, Torę i mnie łączy coś… Coś innego niż myślisz. Jednak to nie przeszkadza, byś ją poderwał, jeśli ci na tym zależy. Jutro ma wolny wieczór. Przekażę jej, że zapraszasz ją na kawę.
            - Co? Ale ja… Ja…
            - Wzdychając do niej i upijając się w klubie, jej nie zdobędziesz – powiedział brunet, uśmiechając się nieco złośliwie. Nagle zatrzymał się. Save spojrzał na niego zaskoczony – No, tutaj zostawiłem cię ostano. Teraz chyba też nic ci się nie stanie – stwierdził Arashi. Student rozejrzał się dookoła. Był pod swoim blokiem. Dokładnie w tym samym miejscu, w którym rozstali się… Nie, Save nie chciał sobie tego przypominać. Jednak nagle Arashi znalazł się tuż przed nim.
            - Wczoraj pytałeś mnie, czemu cię pocałowałem. – zaczął brunet, zbliżając się jeszcze bardziej. Wycofujący się Save wpadł na tą samą ścianę, co wtedy. Arashi podniósł dłoń i delikatnie przeciągnął nią po policzku ukochanego. – Boisz się mnie? Ja bym się bał na twoim miejscu. Wprowadziłeś w moje życie na krawędzi jeszcze więcej chaosu. Tak wiele chciałbym ci powiedzieć, ale… - przerwał swój monolog, po czym nachylił się i obejmując dłońmi twarz blondyna, pocałował go delikatnie, niemal z czcią. Jego wargi był ciepłe, miękkie i przyjemnie pieściły usta studenta. Save sam już nie wiedział, czy to strach, czy odczuwana przyjemność nie pozwalały mu się wyrwać. – Sam musisz odpowiedzieć sobie na swoje pytania – mruknął mężczyzna, odrywając się wreszcie od niego. Chwilę rozkoszował się widokiem przerażonego młodzieńca, po czym odwrócił się energicznie i poszedł w swoją stronę. Blondyn patrzał na niego tak długo, aż nie skręcił za rogiem. Potem osunął się wyczerpany po kamiennej ścianie i usiadł na ziemi, próbując zrozumieć, co przed chwilą zaszło. Przez moment usiłował pozbyć się mętliku w głowie. Wreszcie zerwał się i pobiegł do domu.