To była
pierwsza noc, która Arashi miał spędzić z Save, po tym jak się do niego
wprowadził. Azjata odczuwał dreszcze na samą myśl o tym. Tyle czekał by Save
odwzajemnił jego uczucie, ale to co było teraz… Czy mógł to nazywać
odwzajemnioną miłością? Arashi już dawno nie miał wątpliwości, że kocha Save,
ale co tak naprawdę student czuł do niego. Może to że pozwolił mu ze sobą
zamieszkać nie miał nic wspólnego z jego uczuciami? Arashi miał wyrzuty sumienia. Okropne wyrzuty
sumienia. Wiedział, że gdyby nie okłamał Save, nie powiedział mu, że byli ze
sobą tamtej nocy po przyjęciu urodzinowym… Na początku to był tylko żart.
Arashi rzucił luźne „Naprawdę nic nie
pamiętasz?” Czemu Save tak to odebrał? Później brunet nie potrafił
zaprzeczyć. Powiedzieć: „Tylko żartowałem, nie przejmuj się” Save
naprawdę uwierzył, że byli ze sobą, że się kochali. Nie, to nadal pozostawało w sferze marzeń
Arashiego. Przecież nie potrafił by mu tego zrobić. Nie po tym jak był pijany i
mu uciekł. W związku z tamtym wydarzeniem Arashi także do tej pory miał
poczucie winy.
Save poruszył się przekładając stronę. To wyrwało
Arashiego z zamyślenia. Czy oni w ogóle
będą potrafili to zrobić? Zastanowił się Azjata podnosząc wzrok na blondyna.
On był zawsze wcieleniem cnót, taki delikatny i nieśmiały. Był uosobieniem
czystości, a Arashi zawsze czuł się jak czyste zło. Kiedyś nawet nazywano go
demonem, nie tylko ze względu na ubiór i styl jaki preferował. Choć może gdyby
był złym demonem nie miął by wyrzutów sumienia, po tym jak wymierzył sprawiedliwość
zabójcy swojej matki.
Nagle dłoń Save pogładził go po czole i włosach.
Arashi znów spojrzał na niego. Leżąc na jego kolanach i tak nie wiele mógł
wyczytać z jego twarzy. Jednak odniósł wrażenie, że to był raczej ruch
roztargnienia, jakby zagłębił się w lekturze i zapomniał kto z nim jest. A może
to rzeczywiście coś więcej niż przyjaźń?
Save zamkną książkę i spojrzał na Arashiego, jego
twarz nic nie wyrażała, jak zwykle.
- Arashi zanim się położymy… - zaczął spoglądając w
dół. – Zdejmiesz kolczyki – mruknął jakby nieco zmieszany. – Przynajmniej te z
twarzy – dodał. Skośnooki podniósł się i westchnął.
- Dobrze, ale nie tego z języka. Trudno się go zakłada
z powrotem i słyszałem, że szybko zarasta.
- Może było by lepiej…
- Lubię ten kolczyk! – sprzeciwił się Arashi. – Nie po
to przez miesiąc jadłem papki bez smaku żeby mi zarosło – burknął urażony.
- Uspokój się już – westchnął Save widząc, że nie
wygra. – Idę się umyć – powiedział i wstał ostrożnie żeby dać Arashiemu czas na
zabranie głowy z jego kolan.
- Możemy wziąć razem i – Arashi przerwał widząc
chłodne spojrzenie Save. No tak na takie zabawy było jeszcze za wcześnie w ich
związku. Blondyn zniknął za drzwiami łazienki, a Arashi poszukał sobie jakiegoś
zajęcie na ten czas. Znalazł je w kuchni bo Save zupełnie nie miał głowy do
prowadzenia domu. Z resztą co się dziwić, to w końcu on sam, Arashi, był
wybrykiem natury. Ale pełnienie tych kilku obowiązków dla Save sprawiało mu
przyjemność. Zwłaszcza gdy jego ukochany pochwalił go za coś. Największą dumę
sprawiał mu gdy chwalił jego kuchnię. Niestety zdążało się to rzadko.
Arashi zajęty zmywaniem po kolacji nie usłyszał jak
Save wszedł. Zobaczył go nagle obok siebie i omal nie wypuścił talerza z rąk.
- Przestraszyłem cię? – zapytał Save zdziwiony. W
ogóle można było przestraszyć kogoś takiego jak Arashi, który sam wzbudzał lęk?
- Zamyśliłem się… nie słyszałem jak wchodziłeś – mruknął
Azjata. Save uśmiechną się.
- Możesz iść się myć. Będę… będę w łóżku… - mruknął po
czym pośpiesznie wyszedł. Najwyraźniej nadal nie potrafił się z tym wszystkim
do końca pogodzić. Arashi westchnął, skończy zmywać zapukał do sypialni.
- Już? – zapytał zdziwiony Save otwierając drzwi. – Jesteś
w ubraniu – powiedział zanim doszło do niego jak to zabrzmiało.
- Chciałem tylko zapytać, czy nie będzie ci
przeszkadzać jak położę się z mokrymi włosami… wiesz muszę umyć głowę bo mnie
cały łep swędzi… Ale mogę je wysuszyć… masz suszarkę? Prawda?
- Nie mam…
- Może pożyczymy…
- Nie! – krzykną Save z przerażeniem. Arashi doskonale
wiedział, że Save wstydzi się tego związku, ale mimo wszystko było mu przykro,
gdy dochodziło do takich sytuacji. – To nie potrzebne… tylko żeby z nich nie
kapało – mruknął, patrząc na długie, czarne kosmyki Arashiego. Azjata uśmiechnął
się i delikatnie pocałował go w usta, co wywołało rumieniec na policzkach Save.
Brunet powiedział, że zaraz wraca i ruszył w kierunku łazienki.
Arashi stał
pod prysznicem i z zamkniętymi oczami pozwalał by woda obmywała jego piękne
ciało. Uwielbił to uczucie, gdy skóra się nagrzewała, a stróżki wody spływały
łaskocząc delikatnie. Uwielbiał czuć na sobie bijące strumienie wody, która tak
rozkosznie masował po ciężkim dniu… a raczej nocy… Arashi przeszedł ostatnio na
dość niezdrowy tryb życia, nocno-dzienny. W ciągu tygodnia robił wszystko by
jak najczęściej spędzać czas z Save. Tak wiec przestał chodzić na nocne
wycieczki, w weekendy jednak nie bardzo miał wybór. Wolał jednak być trochę nie
wyspany niż spędzić z Save mniej czasu. A teraz? Teraz w końcu przyszedł ten
wymarzony dzień, a raczej noc, którą on spędzi z ukochanym. Nie ważne jak,
ważne, że będzie blisko niego. Sama myśl o Save wywoływał w nim przyjemne
dreszcze. Zapach truskawek po woli zaczął się roznosić po całej łazience.
Arashi z uśmiechem przypomniał sobie prezent od Sory. Zestaw kosmetyków o
zapachu truskawkowym. Gdy byli dziećmi zawsze powtarzał, że chce być jak
bohaterka tego komiksu, którego tytułu już nie pamiętał i mieć szampon
truskawkowy. No i teraz ma. Sora była niezwykła. Nie wiadomo jak ale zdobyła
ten szampon i do tego inne kosmetyki, których Arashi musiał używać ze względu
na swoje pracę, a także próżność. Wszystko o cudownym zapachy truskawek. To
było jak raj. Noc z Save spędzona w zapachu truskawkowego szamponu. Tancerz
zakręcił wodę i sięgną po ręcznik. W pierwszej kolejności wytarł twarz. Potem
zawiązał sobie turban na głowie żeby mu mokre włosy nie kapały na wszystko
wokół. Gdy był już względnie suchy założył bokserki, które miał do spania.
Część prezentu od Tory i innych. Miedzy innymi też od Save, choć jak się
później okazało Save nie bardzo wiedział co to miał być za prezent i był mocno
przestraszony, gdy Arashi spojrzał na niego z diabelskim uśmiechem rozpakowując
podręcznik Kamasutry i zestaw do fetyszu. Tak
bokserki w serduszka nie wątpliwe zaliczały się do tego zestawu. Pomyślał
Arashi z rozbawieniem. Na urodziny człowiek zawsze dostaje rzeczy jakich nigdy
w życiu by sobie nie kupił, a jakie chciałby mieć. Azjata zawsze naśmiewał się
z bokserek w serduszka. Były obciachowe, ale miały w sobie jakiś czar. brunet zaczął
dokładnie wycierać włosy, po niedługiej chwili były już tylko wilgotne, zaś
ręcznik był mory. Arashi powiesił go na suszarce i raz jeszcze przejrzał się w
lustrze.
Nie! Z taką szopą na głowie nie może się pokazać Save!
Choć z drugiej strony Save widywał go w gorszym stanie. Ale ta noc miał być
wyjątkowa, wiec Arashi dokonał wszelkich starań by wyglądać jak najlepiej. Nie
mógł przecież popsuć wrażenia rozgardiaszem na głowie. Rozczesał hebanowe
włosy. Mokre lśniły jeszcze bardziej i nadal pozostawały takie miłe w dotyku. Nie wiele było rzeczy z wyglądu, których by
Arashi w sobie nie lubił, ale swoje włosy ceniła prawie tak wysoko jak swoją
męskość.
W końcu wyszedł z łazienki i zatrzymał się przed
drzwiami do sypialni. Dopiero teraz poczuł jakie jest zdenerwowany. Serce
trzepotało mu w piersi, w brzuchu czuł łaskotanie. Przeszedł go dreszcz
podniecenia. Wziął głęboki wdech i wszedł do pokoju.
Zatrzymał się tuż za progiem. Przyjrzał się Save
uważnie. Siedział sobie spokojnie na łóżku, z książką w ręku, pod kołdrą, w piżamie
w beżowo-brązowe paski.
- Czuję się przy tobie jak ekscybicionista – burknął
zawiedziony Arashi i podpełzł do łóżka. Usiadł na krawędzi i woził głęboki
wdech.
- O co ci chodzi? – zapytał zdziwiony student. Azjata
spojrzał na niego przez ramię i uśmiechną się diabelsko, z lekkim rozbawieniem.
- O nic. Ja po prostu za dużo do ciebie wymagam,
skarbie. – Dopiero teraz Save podniósł wzrok znad książki i nieomalże wypuścił
ją z rąk.
- Arashi, natychmiast się ubierz! – zaprotestował gdy Azjata
zamierzał się położyć obok niego.
- Że co? Chcesz ze mnie zrobić grzankę?! Zawsze tak
śpię i tak jest mi gorąco - burknął Arashi wsuwając się pod kołdrę. – Jeszcze
mogę przenieść się na kanapę – zauważył. Save poczerwieniał z nie do końca
jasnych dla bruneta powodów. Może ze złości, a może z zażenowania. Walną tylko
książką o szafkę nocną. - Milczenie jest zgoda – stwierdził Arashi i zaczął się
podnosić. – Szkoda to łóżko wydało się takie wygodne…
- Zamknij się i siedź na miejscu – burknął Save gasząc
światło. Azjata został na swoim miejscu. Wyciągną się leżąc na plecach. Do ukochanego
było mu jeszcze daleko. Gdzie on do
cholery dostał takie wielkie łóżko, tu w trójkę było by wygodnie – pomyślał
z goryczą wpatrując się w ciemny sufit. Poczuł jak Save wierci się zaraz obok.
- Arashi to ty? – usłyszał nagle głos blondyna w
ciemności.
- Że co ja?
- To ty tak pachniesz… truskawkami? – Arashi uśmiechnął
się. Od wyjścia z łazienki przyzwyczaił się te tego zapachu. Ciekawe czy
pachniał tak mocno. Czy Save ma taki dobry węch, a może… może był dość blisko
by to wyczuć. Arashi mimo woli zadrżał.
- To prezent od Sory. Zestaw truskawkowych kosmetyków –
odpowiedział. – Nie podoba ci się? – zapytał natychmiast, nadal wpatrując się w
sufit.
- Sam nie wiem… wydaje mi się, że nie pasuję do ciebie
taki mocny, słodki zapach – mruknął Save. – Dlaczego dał ci akurat to, o
zapachu truskawek?
- To taka dziecinna obietnica. Jak miałem dziesięć lat
czytałem o dziewczynie, której świat miał zapach truskawek. Używała szamponu o
takim zapachy i innych dziwnych specyfików. Spodobał mi się wtedy ten pomysł. A
Sora obiecała, że jak będziemy duzi, jak będzie miała własne pieniądze to mi
taki kupi. Zawsze miał poczucie humoru.
- Kim ona właściwie dla ciebie jest?
- Sora? Jest moim przewodnikiem duchowym. Poniekąd też
twoim, ale ty nie wierzysz w takie rzeczy, prawda? – Arashi uśmiechnął się
odwracając głowę w stronę Save. Student leżał tak samo na plecach, sztywno i
wpatrywał się w sufit. Czując wzrok Arashi na sobie spojrzał na niego. W
ciemności jego niebieskie oczy wydały się Arashi jak dwie gwiazdy. Blondyn
spojrzeniem ponaglił azjatę do dalszego mówienia. – Znamy się do dziecka.
Byliśmy jedynymi skośnookimi w szkole. Zawsze trzymaliśmy się razem. Ona mnie
broniła, a ja odrabiałem za nią zadanie domowe…
- Ona, broniła ciebie? – zapytał zdumiony Save.
- Tak, kiedyś byłem chudy i mizerny i wszyscy mi
dokuczali.
- Arashi, nie żartuj sobie.
- Naprawdę, byłem w szkle chłopcem do bicia, dlatego
matka zapisała mnie na kurs samoobrony i karate. Z resztą za namową Sory.
Chciała mieć worek treningowy na zajęciach…
- Ale mówiłeś, że trzymaliście się razem, ona też cię
biła.
- Nie… ale jej nauki czasem bywały bolesne – Arashi
uśmiechnął się lekko. – Potem zaczęła mieć dziwne skłonności i stała się
medium. Przepowiedziała mi przyszłość… I wszystko się spełniło. Nie wierzyłem w
to aż do chwili gdy spotkałem ciebie.
- Co ci konkretnie mówiła?
- Zaczęła od wielkiej, niewyobrażalnej dla mnie
straty, potem o latach zagubienia i błądzenie w ciemności. Później miał przyjść
pomocna dłoń… miałem narodzić się na nowo i odnaleźć bliskie mi duszyczki…
zwieńczeniem miała być ta, której potrzebuję najbardziej.
- Arashi, ale… przyszłości nie można przewidzieć…
- Dosłownie nie. Mimo że ona mi to powiedział, gdy to
wszystko spadło na mnie… nigdy nie brałem tych słów na powarzenie. Nie
doceniałem jej zdolności. Traktowałem to jako jej żart, albo zabawę… ale nie
mogę zaprzeczyć, że do tej pory nie mogę się otrząsną po swojej stracie…
rozumiesz chyba co mam na myśli.
- Tak – mruknął Save, czując, że nie powinien był w
ogóle poruszać tego tematu. Chwilę leżeli w milczeli, każdy patrząc w swój
ciemny punk na suficie. – Arashi, dlaczego ja? – zapytał nagle Save.
- Też chciałbym to wiedzieć… W miłość od pierwszego
wejrzenia pewnie też nie wierzysz? – Save westchnął w odpowiedzi. Arashi był
dla niego trudnym rozmówcą. Nie była to kwestia jego poziomu intelektualnego,
czy choćby społecznego. Mimo że Azjata tak naprawdę spadł na samo dno, zadawał
się z ludźmi, którzy nigdy do niczego w życiu nie dojdą, którzy używali języka,
od słuchania, którego Save tracił słuch, Arashi był jak oszlifowany szafir
wśród tych szarych brudnych skał i jego mowa, rozmowa z nim taż taka była. – Skarbie
– zaczął po kolejnej chwili ciszy Arashi. – Mogę się przytulić? – zapytał nieśmiało
jak panienka.
- Możesz…
- A pocałować cię?
- Możesz…
- A trochę popieścić…
- Arashi, możesz… zrób na co masz ochotę…
- Naprawdę? – Arashi usiadł na łóżku i spojrzał na
niego roziskrzonymi oczami.
- Ale w granicach, Arashi – mruknął speszony Save.
- Czyli jak posunę się za daleko, dostanę po mordzie? –
stwierdził Azjata kładąc się z powrotem, tym razem nieco bliżej Save i na
brzuchu.
- No… tak… można tak powiedzieć – mruknął blondyn.
Nagle poczuł Arashiego bardzo blisko siebie, po chwili usta Azjaty delikatnie
pieściły jego ucho, przemieszczały się po jego twarzy szukając ust. Pocałunki i
pieszczoty bruneta zawsze wywoływały takie dziwne sprzeczne ze sobą uczucia, ale
Save poddał się mu z przyjemnością. W końcu już to robili. To była wyłącznie
jego wina, że nic nie pamięta. Jak Arashi się rozkręci już dziś Save dowie się
co to znaczy być jego kochankiem.
- Zimno ci skarbie? – zapytał nagle Arashi podnosząc
się na łokciach. – A może… może się…
- Nie Arashi, wszystko dobrze – mruknął Save obejmując
jego szyję i ostrożnie bawiąc się wciąż jeszcze mokrym włosami. Azjata
uśmiechnął się czulę i wrócił do pieszczot. Objął Save delikatnie w pasie, jego
pocałunki zaczęły zsuwać się coraz niżej. Dłonie bruneta delikatnie pozbawiła
Save góry do piżamy, jego usta pieściły ciało studenta. Pocałunki były czułe i
delikatne. Save nie śmiał się poruszyć, żeby nie obudzić się z tego przyjemnego
snu.
- Aishiteru… - usłyszał szept Arashiego. – Skarbie. –
Azjata podniósł się na łokciu. – Chcesz się już dziś kochać, czy najpierw
wolisz się przyzwyczaić do mojej obecności tutaj? – zapytał patrząc mu w oczy.
Save pragnął z całych sił powiedzieć mu ze chce tego teraz, żeby zrobili to
jeszcze dziś. Powiedział mu to, a przynajmniej tak mu się wydawało.
- Muszę się przyzwyczaić. – Arashi skiną głową,
pocałował go delikatnie, pieścił jeszcze chwile po czym opadł na poduszkę obok.
Nie przestawał go obejmować. Save przerażony tym co właśnie powiedział, a czego
nie zamierzał mówić, chwilę wpatrywał się z sufit. Potem odwrócił się do Arashiego
i przytulił do niego. Ciało Azjaty była takie gorące. Save nie żałował, że
pozwolił mu rozebrać się z górnej części piżamy. Nawet nie spostrzegł kiedy
zasnął.
Witaj kochana,
OdpowiedzUsuńach i znów mam dwa fantastyczne rozdziały do skomentowania ;] Arashi zastosował maleńkie kłamstewko, ale jak widać dzięki niemu Save zaczął coś działać, mam nadzieje, że nie wyjdzie prawda na jaw, bo to mogłoby wszystko zepsuć. Save musiał powiedzieć, że woli poczekać..? agrh... Ale też bardzo mi się spodobała sama reakcja Save na usłyszane informacje, przynajmniej j nie ucieka, czy nie chce więcej widzieć Arashiego na oczy.
Nic mi nie zdradzisz? Buuu ;] dobra, dobra żartuję , wole być zaskoczona, niż wiedzieć coś wcześnie j;] A co do tamtych dwóch blogów, spokojnie mi się nie spieszy, nigdzie się nie wybieram ;] poczekam, może to i lepiej skupić się na jednym opowiadaniu, a może w między czasie jakiś pomysł wpadnie do głowy na tamte opowiadania.. Czekam na kolejny fascynujący rozdzialik tutaj...
Weny życzę kochana....
Pozdrawiam serdecznie Basia
Jak zawsze miło czyta mi się Twój komentarz. Zwłaszcza po średnio przespanej nocy. Obiecuję że już niedługo zrobi się ciekawie a rozdział XIII wcale nie będzie pechowy dla naszych bohaterów :D Tyle mogę zdradzić
UsuńDziękuję za komentarz, również pozdrawiam