Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

sobota, 24 grudnia 2011

Rozdział V 3 z 4 Teatr

Z okazji świąt, a także dlatego, że obiecałam, nowy odcinek. Może nie bardzo w temacie, ale mimo to z najlepszymi życzeniami świątecznymi. Jest już późno i ogólnie po kolacji i siedzimy z rodziną przy świecach, jedząc ciasto, więc już nie przynudzam i wrzucam odcinek.

***


     
     
Save przespał pół dnia. Miał mgliste wspomnienie tego, co się w tym czasie działo. Pamiętał Arashiego, który zjawiał się w pokoju co jakiś czas, dawał mu lekarstwa, napoje i jedzenie, powtarzając też, że gorączka jest wysoka. Ale kiedy Save odzyskał pełnię świadomości, postanowił się ubrać i wstać z łóżka. Gdy wyszedł z sypialni, przeżył szok. W pokoju siedział sobie Arashi, z nogą założoną na nogę i książką w ręku.
- Powinieneś leżeć – powiedział, nie odrywając wzroku od tomu.
- Co ty robisz w moim mieszkaniu? – wypalił blondyn. Tym razem Azjata podniósł spojrzenie, po czym uśmiechnął się dobrotliwie.
- Sam mnie tu przyprowadziłeś – zaczął. – Poza tym pielęgnuję cię. Złapałeś mocne przeziębienie – dopowiedział spokojnie. Save chwilę niedowierzał, jednak widok książki z niewiadomych przyczyn go uspokoił. Podszedł i usiadł naprzeciwko.
- Byłeś tu cały czas? – mruknął. Brunet nie odpowiedział, tylko poniósł się ze swego miejsca i położył dłoń na czole blondyna. Ten obserwował go, nieco zmieszany.
- Wygląda na to, że gorączka ci zeszła – stwierdził, po czym wpakował rozmówcy termometr do ust. Gdy po chwili mechaniczne cudo zapiszczało, sygnalizując zakończenie pomiaru, Arashi spojrzał na wyświetlacz. – No pięknie, trzydzieści sześć i sześć – potarmosił jasne loki chłopaka z zadowoleniem.
- Dlaczego to dla mnie robisz? – zapytał zmieszany Save. Mężczyzna znów uśmiechnął się dobrotliwie.
- Jesteś głodny? – zapytał. – Zrobiłem kolację, ale tak słodko spałeś, że nie miałem serca cię budzić – dodał, wstając.
- Arashi… czego ty ode mnie chcesz? - jęknął Save, spuszczając wzrok na swoje kolana.
- No na początek chcę, żebyś zjadł – powiedział, podsuwając mu talerz pod przykrywką. Pod nią kryły się kanapki, z których każda była inna, ale każda wyglądała pysznie, a składniki były tak poukładane, że tworzyły śmiejącą się twarz. Save wziął jedną z nich, nie mógł się przy tym nie uśmiechnąć.
- Arashi… - zaczął nieskładnie Save.
- Hmn…? - usłyszał w odpowiedzi.
- Ja chciałbym się odwdzięczyć za to wszystko, co dla mnie zrobiłeś i… i chciałbym cię zaprosić do teatru - powiedział, biorąc kanapkę. Arashi drgnął, spojrzał na Save znad okładki.
- Zapraszasz mnie do teatru? - zapytał, chcąc się upewnić, że dobrze usłyszał. Student skinął głową, przeżuwając kęs. Musiał przyznać, że mu smakowało. Arashi uśmiechnął się szeroko, chowając twarz za książką. Chwilę później jednak podskoczył jak oparzony i spojrzał na młodzieńca z przerażeniem. Blondyn, zaskoczony jego zachowaniem, prawie się zakrztusił.
- Do teatru… ale tam… no potrzebny jest strój wyjściowy… jakiś garnitur czy coś? – wymamrotał brunet.
- Wypadałoby ubrać się stosownie – przytaknął Save.
- No cóż… Skarbie, widzisz, tak się składa, że w teatrze ostatnio byłem w wieku czternastu lat. Mój strój wyjściowy już chyba na mnie nie pasuje – mruknął mężczyzna, uśmiechając się błagalnie. – Może jednak dyskoteka?
- Nie, żadnych więcej dyskotek… ani przyjęć w parku - uciął blondyn, patrząc na bruneta z wyrzutem.
- Aha, no tak. Zapomniałem. – Arashi zaśmiał się. Dla Save ten śmiech w ogóle nie pasował do mężczyzny siedzącego przed nim w czarnych skórzanych spodniach i luźnym bezrękawniku tego samego koloru, o masie kolczyków w ciele, które przywodziły mu na myśl wesołe dzwoneczki na Boże Narodzenie. - Wiesz, z tym teatrem to chyba nie da rady. Ja nie mam nic, w czym mógłbym się w takim miejscu pokazać.
- No ale… Twoi bracia… znaczy… oni czegoś ci nie pożyczą? – zapytał student, patrząc na gościa z rozczarowaniem w oczach.
- Wiesz… Neko może by i miał. Ale w jego ubrania to ja się na pewno nie zmieszczę, a Nuriko nie zapytam. Prędzej dałbym się wykastrować, niż o coś go poprosił – prychnął zielonooki.
- No a… a w mój byś się zmieścił?
- Tak ci zależy na teatrze, czy na mnie? – Zadowolony uśmiech rozciągnął wargi Azjaty.
- Chciałem się tylko jakoś odwdzięczyć za to, co dla mnie zrobiłeś. Nie przesadzę, jeśli powiem, że zawdzięczam ci życie, do tego opiekowałeś się mną, jak się rozchorowałem - mruknął student, spuszczając wzrok i nie wiedząc, dlaczego się rumieni.
- Wiesz, mnie można okazać wdzięczność na wiele sposobów – powiedział Arashi, wstając. Położył książkę na stole i nachylił się do Save, któremu serce podskoczyło do gardła. – Masz czarny garnitur? – zapytał.
- Cza… czarny? Nie wiem. Nigdy nie lubiłem tego koloru.
- Wyszczupla – stwierdził mężczyzna, prostując się. – Sprawdzę - dodał, idąc do sypialni. Save chwilę jeszcze siedział wbity w fotel, po czym zerwał się i pobiegł za nim. Nie bardzo podobało mu się, że ktoś grzebał w jego garderobie. Gdy wszedł do pokoju, zastał swego gościa oglądającego czarny garnitur! Blondyn nie wiedział, że ma coś takiego. – Ciekawe, jak w tym wyglądasz? – wymruczał tancerz, patrząc łakomie na młodzieńca. Ten poczuł, jak palą go policzki, jednak w półmroku, jaki panował w pomieszczeniu nie było tego widać.
- Nie sprawdzisz? – zapytał, zmieszany. Uśmiech Arashi poszerzył się.
- No to zakładaj – zażądał, rzucając uranie na łóżko.
- To znaczy… chciałem powiedzieć… żebyś ty przymierzył czy pasuje… - jęknął nieskładnie Save. Arashi wzruszył ramionami i zdjął swój bezrękawnik, po czym zaczął ściągać spodnie. Student nie wiedział, co ma zrobić. Wyjść, odwrócić się, czy po prostu czekać. Starał się nie patrzeć na jego ciało, czuł się zdenerwowany i spięty. Nie chciał być w tym pokoju, jednak wiedział, że jak teraz wyjdzie, będzie to wyglądało jeszcze gorzej. Przełknął ślinę, mimowolnie spoglądając na bruneta kątem oka. Jego ciało było jak rzeźba starożytnego herosa o złotej skórze. Save mógłby się w tej chwili uczyć anatomii. Wszystkie mięśnie były doskonale widoczne. Ramion, brzucha, klatki piersiowej i nóg. Arashi od niechcenia zaczął zakładać czarne spodnie od garnituru. Miał mały kłopot, gdy przyszło mu je przecisnąć przez biodra. Chwilę się męczył, podskoczył kilka razy, ale w końcu się wcisnął. Z zapięciem też się męczył, ale w końcu i to mu się udało. Zarzucił na ramiona marynarkę. Odwrócił się do Save, patrząc na niego pytająco.
- Chyba pasuje, co? – zapytał, gdy milczenie się przedłużało. Niebieskooki otrząsnął się i przytaknął. – To kiedy idziemy?
- Zaraz… zaraz sprawdzę, czy coś grają… - mruknął zmieszany student, po czym wyszedł z niemałą ulgą z pokoju. Szybko poszukał jakiejś gazety z godzinami spektakli.
- Jak się pospieszymy, to powinniśmy zdążyć na sztukę. Zaczyna się dokładnie za godzinę, ale muszę jeszcze kupić bilety! – krzyknął przez drzwi.
- To mam się nie rozbierać… a masz do tego koszulę? – Arashi odkrzyknął mu z drugiej strony. Nie usłyszał jednak odpowiedzi, blondyn jak oparzony wypadł z mieszkania. Brunet wzruszył ramionami i rozejrzał się po lokum studenta. Urządzone było skromnie i gustownie. Na białych ścianach wisiało kilka obrazów w ciemnych dębowych ramach i duże lustro, tuż przy wejściu do mieszkania. Mężczyzna chwilę się poprzeglądał. Drzwi frontowe prowadziły bezpośrednio do salonu, gdzie był mały dywanik, potężny regał z książkami i stare, wyglądające na zabytkowe radio, dwa fotele, na których przed chwilą siedzieli oraz sofa. W sypialni było tylko jedno, wielkie łóżko, wbudowana szafa ścienna i okno o ciemnych zasłonach z widokiem na miasto. Arashi od razu ta część domu spodobała się najbardziej, chociaż w niczym nie ustępowała małej i funkcjonalnej drewnianej kuchni, czy ślicznej, kaflowej, błękitnej łazience. Wreszcie jego uwagę przykuła dziwna lampka z fosforyzującym płynem, która stała przy regale z książkami. Gdy tak się jej przyglądał, stracił poczucie czasu i z zamyślenia wyrwało go dopiero skrzypienie otwieranych drzwi. Podniósł spojrzenie na gospodarza, który wyglądał na zupełnie wyczerpanego, jednak w dłoni ściskał dwa bilety.
- Wiesz, nie powinieneś się tak forsować. Przed chwilą miałeś jeszcze gorączkę, na pewno się zgrzałeś – skośnooki zganił go, niezadowolony. – To co będzie z koszulą? – dodał. Student zamrugał oczami.
- Koszulą? Jaką koszulą…? Aa… Może weźmiesz jedną z tych, co są w szafie? – zapytał. Arashi podniósł się, prostując i uśmiechnął szeroko, ciesząc się na wyjście. Save nagle zmieszał się, czerwieniąc z zażenowania. - Wiesz… Może ubierz swoją. Nie będzie widać, zapniesz garnitur pod samą szyję. W moją mógłbyś się nie wcisnąć… - wypalił.
- Że niby jestem gruby? – oburzył się mężczyzna.
- Nie to chciałem powiedzieć - mruknął student, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Brunet wzruszył ramionami i zrobił, jak mu powiedziano.
- Dobrze? – zapytał, prezentując się po chwili. Obcisłe ubranko bardzo wyraźnie eksponowało walory jego ciała, ale nie na tyle, by było to nieprzyzwoite.
- Trochę przyciasne, ale nie wygląda źle, chodźmy – podsumował młodzieniec, otwierając drzwi.
- Ty się nie przebierasz? – spytał Arashi i zmierzył Save od góry do dołu. Blondyn ubrany był białą koszulę, wepchniętą w szare spodnie i w popielatą marynarkę. Wyglądał trochę mniej porządnie niż zwykle. Był trochę potargany i nie miał starannie wywiniętego kołnierzyka, ale ogólnie dobrze to wyglądało. – Zresztą nie musisz – powiedział Azjata, wychodząc i zamykając drzwi.


Cudem udało im się nie spóźnić do teatru, który był kilka przecznic dalej. W nerwowym pośpiechu znaleźli swoje miejsca i zasiedli do oglądania przedstawienia. Padło na Tristana i Izoldę. Arashi przyglądał się aktorom z zafascynowaniem. Save znacznie więcej uwag poświęcał obserwowaniem bruneta niż tego, co rozgrywało się na scenie. Łapał się na tym z coraz większym rozdrażnieniem. Starał się poskładać wszystko, co działo się od tego jak ocknął się w szpitalu. Wszystko pamiętał dobrze do przyjazdu do domu, a potem to już tak nie wiele. Pamiętał Arashiego, tylko tak dokładnie, co pamiętał? Pamiętał, że się nim opiekował. Te myśli… Podskoczył na dźwięk grzmotu i spojrzał zirytowany na scenę. Znał ten sztukę niemal na pamięć. Westchnął rozdrażniony i wrócił do rozmyślań. Nim się obejrzał kurtyna opadła w dół i Azjata odwrócił na niego swoje zielone oczy.
- Chcesz przez to powiedzieć, skarbie, że prawdziwa miłość spotyka ludzi dopiero po śmierci? – zapytał ciemnowłosy, szczerząc się żartobliwie. Student zaczernił się, zmieszany.
- Arashi, to tylko przenośnia - burknął zażenowany, rozglądając się czy nikt znajomy go nie widzi.
- To czemu mnie na coś takiego zabrałeś? Trzeba było wybrać Hamleta czy coś takiego. Wiesz krew, zło, występek i tak dalej. Mogłem to opacznie zrozumieć – powiedział goth, wzdychając i patrząc na migoczącą kurtynę.
- Arashi, dobrze wiesz, że to akurat było teraz grane - warknął Save ze spuszczoną nisko głową, zupełnie już czerwony na twarzy. Azjata postanowił przerzucić rozmowę na inne tory.
- W gruncie rzeczy to ten król okazał się w porządku. Tylko ta druga zazdrośnica: Eech. Nigdy nie zrozumiem kobiet. – powiedział, rozpierając się wygodnie w fotelu i zakładając ręce za głowę. Spojrzał ukradkiem na studenta.
- Widzisz, nie raz tak bywa, że relacje międzyludzkie staja się bardzo napięte i trudno jest odróżnić prymitywne żądze od moralnych uczuć - mruknął bardzo cicho Save, patrząc na swe dłonie.
- Ale tej, sztuce była mowa o czystej miłości. Takiej, co to się zdarza raz w życiu. To jak ich poraziło uczucie, zupełnie z znienacka i nie oczekiwanie. Gdzie tu prymitywne żądze? – na chwile przerwał zastanawiając się nad czymś. – Chyba, że to jakaś aluzja była - powiedział, przyglądając się studentowi podejrzliwie.
- Nie ważne – uciął, Save wstając.
- Ale to jest ważne. Przecież ta sztuka przez półtorej tysiąca lat kształtowała umysły młodych i wyrabiała w nich pojęcie o miłości. I nadal jest aktualna – drążył nieustępliwie Azjata. Save nie wytrzymał i odwrócił się do niego gwałtownie.
- A zdrada, Arashi? Zdrada jest dla ciebie nie ważna? Zdrada wartości, zdrada… zdrada moralności? Bo to w końcu był grzech. Ale ty nie wierzysz w grzech… Prawda, Arashi? Czy ty wierzysz w cokolwiek? – zapytał, patrząc mu uważnie w zielone oczy, mimo że czuł, jak od tego spojrzenia przechodzą mu ciarki po plecach.
- Wierze. Wierze, że każde zdarzenie w naszym życiu ma sens, że ma nas doprowadzić do pewnego skutku. Za zbrodnie jest kara, a za dobro nagroda. I wierzę, że nasze dusze pamiętają pewne rzeczy z poprzednich wcieleń i mogą znać się nawzajem. Na przykład ja i Tora byliśmy rodzeństwem w poprzednim wcieleniu – powiedział poważnie.
- A reinkarnacja? Kiedyś mówiłeś już coś takiego. Cóż to dobrze, ludzie, którzy w nic nie wierzą żyją strasznie krotko - powiedział Save, uśmiechając się lekko. Zdał sobie sprawę, że trochę go poniosło.
- Ludzie, którzy za bardzo w coś wierzą żyją jeszcze krócej. Chyba powinniśmy już iść. Tora pewnie się martwi. – Na twarz Arashiego wkradł się cień, a do głosu smętna nuta. Student przyjrzał mu się z troską, nie chciał go zranić, tylko bliżej poznać.
- Powiedziałem coś nie tak? Nie chciałem cię urazić, ale jak chcesz już iść to chodźmy – powiedział blondyn z ulgą. Nagle zapragnął opuścić teatr jak najszybciej. Arashi wywoływał w nim tak skrajne emocje, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy! Przed chwilą by się z nim pokłócił właściwie o nic, a teraz tak bardzo nie chciał by się smucił, zwłaszcza przez niego.
- Nie. Nie, nic. Po prostu, wiesz, ja i Tora nadal bardzo się kochamy jako rodzeństwo. Po prostu wiem, co by się z nią działo jakbym… jakby coś mi się stało. Ona jest taka delikatna. Nie chce żeby się martwiła – westchnął, patrząc na blondyna przepraszająco.
- Tak… Tora… - powiedział student, patrząc na Arashiego z nieodgadnioną miną. Nagle uśmiechnął się. Rozważał to już od jakiegoś czasu. – Arashi, miałbym do ciebie prośbę…
- Umówić cię z Torą? – zapytał wesoło Arashi. Blondyn spojrzał na niego zaskoczony i czerwony jak burak.
- Nie, nie o to chodzi… - Save nie wiedział jak to powiedzieć. – No bo ty, Arashi, palisz…
- No palę… mam przy tobie nie palić? – zapytał. Save znów pokręcił głową przecząco. Jeszcze raz upewnił się, że nie ma znajomych. – Ja chciałbym spróbować… znaczy się…
- Już próbowałeś. Jeszcze nie masz dość? – Arashi zaśmiał się na wspomnienie tego, jak poczęstował Save papierosem.
- Nie… no… nie o to mi chodzi. Chciałem spróbować czegoś mocniejszego – mruknął Save, uciekając wzrokiem w bok.
- Mocniejszego? To był najmocniejszy papieros na rynku… - Arashi nagle doznał olśnienia. – Chodzi ci o gandzię? – zapytał, wytrzeszczając oczy na Save
- O co? – zapytał student, nie wiedząc, o czym mówi Arashi.
- No o marysię, jointa… marihuanę, konopie indyjską…
- Aha… no tak… masz do tego dostęp? - mruknął Save, znów uciekając spojrzeniem.
- Gdybym zechciał, miałbym dostęp do tajnych badań N.A.S.A- prychną Arashi. – Ale wiesz, że to świństwo jest nielegalne?
- Jak nie chcesz mi pomóc to nie – syknął Save.
- Ej no, nie denerwuj się tak. Załatwię ci tą maryśkę, jak ci tak zależy – parsknął śmiechem. - Panicz z wielkiego domu poznał złych ludzi i zaczyna szaleć- zadrwił Arashi. Save już nic na to nie odpowiedział, po prostu szedł dalej…


poniedziałek, 12 grudnia 2011

Rozdział V 2 z 4 Śniadanie


     - Podwiozę cię na uczelnię, ale muszę po drodze jeszcze coś załatwić – powiedział Arashi, podając Save kask. Blondyn niepewnie spojrzał na smukłą maszynę za azjatą. Na dwa koła i niestabilny środek ciężkości. - Skoro mnie się nie boisz, to mojej maszyny też nie powinieneś – powiedział zgryźliwie brunet, po czym przerzucił nogę i usiadł okrakiem na motorze. Przewiązał swe długie, czarne włosy jakąś wstążką, albo rzemieniem i założył kask. – Wsiadaj wreszcie i trzymaj się mocno, tam z tyłu masz się za co złapać – dodał, następnie nie czekając na Save odpalił maszynę, która zaryczała jak stęskniona. Student bojąc się, że mężczyzna go tu zostawi, natychmiast założył kask i usiadł za nim. Nie miał zielonego pojęcia, za co powinien się trzymać. Chwilę szukał czegoś po omacku, jednak gdy motor ruszył do przodu, przerażony zachwiał się niebezpiecznie w tył, przez co odruchowo, natychmiast przywarł do kierowcy.

     Arashi wywiózł go na osiedle małych, jednakowych domków. Wzdłuż ulicy ciągnęły się identyczne kwadratowe budyneczki o czerwonych dachach, z trawniczkami i małymi skrzynkami na listy przed ich frontami. Było to urocze miejsce, na swój sposób. Azjata zatrzymał się przed jednym z nich. Save zastanawiał się, jak on je od siebie odróżniał. Jak znalazł ten, którego szukał, o ile w ogóle przyjechali tu w jakimś celu. Chłopak kazał mu zejść z motoru, po czym sam machnął nogą i zsiadł. Zdjął kask i ruszył ścieżką do drzwi frontowych. Gestem przywołał Save do siebie, a ten podszedł do niego nieśmiało. Arashi zapukał. Minęło kilka chwil i nic się nie stało. W końcu znudzony, wyciągnął telefon.
     - Kto tu mieszka? – zapytał zaciekawiony Save. Arashi tylko się uśmiechnął i powiedział, że zobaczy. Wybrał numer. Przerwał połączenie, nim w ogóle jeszcze zostało odebrane. Wtedy podszedł do okna i podniósł stojący tam kwiat w donicy. Po chwili wrócił z kluczem w ręku i otworzył drzwi. Save przyglądał się temu nieufnie.
     - Czy to nie włamanie? – zapytał, zmieszany.
     - Skąd. Mam na to pozwolenie… przynajmniej jednej z lokatorek. – powiedział, uśmiechając się z zadowoleniem i zapraszając Save do środka.
     - To twoja kochanka?
     - Zadajesz za dużo pytań – odrzekł mężczyzna z uśmiechem. Blondyn natychmiast przeprosił i spuścił głowę. - Rozgość się. Myślę, że nie będzie miała nic przeciwko temu – rzucił, znikając za drzwiami po lewej. Student przez chwilę stał w małym holu. Przed nim były schody na pięterko. Zajrzał do pokoju na przeciw pomieszczenia, w którym zniknął Arashi. Stała tam kanapa, telewizor, dwa fotele, wiklinowy stolik i jakiś regał. Duże okno wychodziło na ogród z tyłu domu. Save zawrócił i zdębiał, widząc na schodach dziewczynę w koszuli nocnej i delikatnym szlafroczku na niej. Miała jeszcze trochę potargane, brązowe włosy i nie więcej niż dziewiętnaście lat. Przecierała właśnie zaspane oczy, gdy je otworzyła, spojrzała zaskoczona na niespodziewanego gościa.
     - Kim… - zaczęła, ale wtedy pojawił się Arashi.
     - Słońce, jeszcze nie ubrana? – zapytał wesoło. Dziewczyna wtedy pisnęła i w mgnieniu oka rzuciła mu się na szyje. – Wracaj na górę, ja zrobię dla nas śniadanie – powiedział. – Nie pogniewasz się, że dziś będziemy mieli towarzystwo? – dziewczyna puściła azjatę i przeniosła krytyczne spojrzenie na blondyna. – No idź już – ponaglił ją Arashi, a ta szybko wykonała jego polecanie. – Zjesz z nami śniadanie? – zapytał nagle osłupiałego Save. Ten tylko przytaknął głową i pozwolił wprowadzić się do kuchni. Usiadł przy stole zastanawiając się, co ze sobą zrobić. Wkrótce pochłonęło go obserwowanie gotującego gota. Nie minął kwadrans, jak na stole pojawiły się trzy porcje jajek z bekonem, tosty i sok pomarańczowy.
                 Pierwsze słowa padły z ust dziewczyny, która pojawiał się nagle w drzwiach. Tym razem była ubrana w jeansy i ciemną, elegancką koszulę. Włosy związała w warkocz.
     - Gdzie byłeś? – spytała. W odpowiedzi otrzymała uśmiech i zaproszenie do stołu.
- Miałem dużo zajęć, słońce. – powiedział w końcu, nalewając jej soku.
- Kłamiesz! Zapomniałeś o mnie. Przyznaj się, znalazłeś sobie kogoś – burknęła, patrząc wrogo na Save. – I kto to w ogóle jest? – dodała, rzucając wręcz iskry z orzechowych oczu.
- To Save, przyjaciel Tory - powiedział krótko mężczyzna i zabrał się do jedzenia.
- Przyjaciel Tory… - prychnęła dziewczyna. Student nadal czuł na sobie nieprzychylne spojrzenie. Szybko zabrał się za swoją porcje. Noc w szpitalu sprawiał, że był głodny jak wilk.
- Czemu miałbym cię okłamywać? – zapytał ich kucharz, uśmiechając się w sposób, który topił serca. Kobiece serca. Dziewczyna zmiękła, jednak po chwili znów przybrał surową minę.
- Zaczęłam już się nudzić – pochyliła się i wyciągnęła plik kopert. Niektóre z nich były różowe, całość pachniała wymieszanymi zapachami rozmaitych perfum. Mieszanka ta była mdląco- słodka.
- Odpisałaś na wszystkie? – zapytał, uśmiechając się.
- Jak nigdy. Nawet na takie, w których na czterech kartkach były tylko dwa słowa - westchnęła. – Czemu tak długo się nie odzywałeś?
- Ściśle tajne – odrzekł Arashi, kolejny raz uśmiechając się tajemniczo. Sięgną za pazuchę wyjmując stertę nieodpieczętowanych jeszcze kopert i położył je na stole.
- Skoro nie chcesz mi powiedzieć – jęknęła dziewczyna, po czym wstała. – Mam do ciebie wielką prośbę – zaczęła, stając za nim. Objęła go za szyję.
- O co chodzi Uki, słońce moje? – zapytał, chowając jej pliczek listów.
- Mam niedługo studniówkę.
- Mam ci załatwić jakiegoś fajnego chłopaka? – spytał, odwracają się do niej.
- Nie, chciałam żebyś poszedł ze mną - mruknęła zmieszana, jej spojrzenie nie wiadomo czemu padło na Save. Znów było nieprzychylne, wręcz wrogie.
- Jestem dla ciebie za stary – stwierdził ze spokojem skośnooki.
- Nie prawda. Jesteś idealny. Wszyscy padną, jak cię zobaczą!
- Więc o to chodzi. Chcesz mną zaszpanować – zaśmiał się Arashi. Po chwili jednak spoważniał. – Nie wiem, czy jestem odpowiednim kandydatem na twojego partnera. Zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie.
- Nie ma nikogo lepszego! – krzyknęła dziewczyna, tupiąc nogą i prostując się.
- Daj spokój. Poszukaj, a jak nikogo nie znajdziesz, to się zobaczy – mruknął, wstając i całując ją w czoło. – Tylko masz naprawdę przejrzeć kandydatów, a nie z góry zakładać, że żaden się nie nadaje. Teraz czas już do szkoły.
- Już? – spojrzała na zegarek. – Nie podwieziesz mnie? – zapytała, zawiedziona.
- Wybacz słoneczko, ale mam pasażera. Byliśmy w szpitalu…
- W szpitalu?! Arashi znowu, co się stało? Może usiądziesz?! – zaczęła, wyraźnie przestraszona.
- Nie, nie, słońce. To nie ja. Wczoraj nam się o mało nie utopił – westchnął zielonooki, wskazując ruchem głowy Save. – Obiecałem go zawieść na uczelnię.
- Nie chcę znowu jechać autobusem – burknęła, oburzona. Patrzała na mężczyznę z wyrzutem, jednak ten uśmiechnął się łagodnie.
- Daj spokój, nie może być aż tak źle – stwierdził, podając jej plecak i delikatnie popychając w kierunku drzwi. – Obiecuję, że niedługo znajdę dla ciebie trochę czasu. Jak sobie przypomnisz, o co walczysz to na pewno wróci ci siła.
- Właściwie to ja nie wiem, czy chce iść na te studia…
- Co takiego? Nie żartuj, słońce. Dlaczego?
- No bo… no bo… ja nie chcę stąd wyjeżdżać… już mnie nie będziesz odwiedzał i w ogóle… - zaczęła łamiącym się głosem.
- Nie wygłupiaj się. To nie powód, żeby rezygnować z marzeń. Masz talent moja mała i masz mi go nie zmarnować – powiedział, wyrzucając ją z kuchni i każąc zakładać buty. Spojrzał na czekającego przy nim Save. – Chcesz jeszcze gdzieś jechać, czy mam cię podrzucić od razu na uczelnię? – zapytał.
- Gdyby to nie był problem… chciałbym się przebrać. – Save mruknął tak cicho że, Arashi ledwo go usłyszał.


                 - Mam wejść na górę? – zapytał Arashi, patrząc na Save trochę podejrzliwie. Blondyn nieśmiało skinął głową. Na twarzy Azjaty pojawił się nieco szatański uśmieszek. Po chwili znaleźli się w windzie. Student czuł zdenerwowanie. Zwłaszcza, że byli tam tylko we dwóch.
 - O czym wczoraj rozmawiałeś z Torą? – zagadał nagle Arashi. Save spojrzał na niego speszony. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Zanim jednak to zrobił, tancerz westchnął - Rozumiem, nie moja sprawa. Ale jak jesteście ze sobą, to i tak się dowiem – stwierdził, uśmiechając się. – Mogę zapalić? – dodał po krótkiej chwili. Blondyn znów spojrzał na niego podejrzliwie, ale przytaknął głową. Arashi wyjął z kieszeni paczkę markowych papierosów i zapalniczkę. Po chwili winda wypełniła się zapachem tytoniu i innych rakotwórczych chemikaliów. – Może też masz ochotę? – zaproponował brunet, z wyraźnym rozbawieniem w głosie. – Sam nie wiem, czy jesteś taki twardy, czy zupełnie nie w temacie. Po tym jak wypaliłeś pół fajki i popiłeś to Red- shokiem… - zaciągnął się w zmysłowy sposób, po czym wypuścił dym z ust. Save nie mógł przestać go obserwować, lecz uparcie milczał. Zielone oczy Arashi wpatrywały się w niego przez zasłonę dymu. Chłopak poczuł się jak w klatce z dzikim zwierzem, ale wtedy winda zatrzymała się na odpowiednim poziomie.
- Czy to nie nasze piętro? – mruknął Azjata, wskazując papierosem otwarte drzwi windy. Student wodził wzrokiem za mężczyzną, jak zaczarowany. Arashi uśmiechnął się do niego. – Idziemy? – dodał bardziej zniecierpliwionym tonem. Wtedy Save ocknął się z amoku, jaki wywołały u niego zielone oczy mężczyzny i dym jego papierosa. Przytaknął, po czym jak najszybciej opuścił zakopconą windę. Idąc pospiesznie do swojego mieszkania, zaczął się poważnie zastanawiać czy chce, żeby Arashi wchodził tam z nim.
- Mam zgasić, czy nie będzie ci przeszkadzać? – głos skośnookiego zabrzmiał tuż przy blondynie, doprowadzając go o drżenia rąk. Klucze mu z nich wypadły, gdy próbował wybrać odpowiedni. Nim zdążył się po nie schylić, ciemna dłoń Arashi sięgnęła pod nogami studenta. Tancerz delikatnie odepchnął młodzieńca od drzwi i nawet się nie zastanawiając, wybrał właściwy klucz, po czym przekręcił go w zamku. – Ty chyba jednak powinieneś był zostać jeszcze w tym szpitalu. Może się za dużo wody napiłeś - powiedział z papierosem w ustach, otwierając szeroko drzwi. Blondyn, zmieszany, spojrzał na niego, po czym na swoje mieszkanie. Powoli powlókł się do środka. Sam nie wiedział, czy to przez zapach papierosów, czy przez samą obecność mężczyzny zakręciło mu się w głowie. Dowlókł się do fotela i opadł na niego. Siedząc, a właściwie leżąc, zobaczył jak Arashi pośpiesznie rozsznurowuje glany.
- Nie musisz zdejmować butów – powiedział odruchowo. Właściwe Azjata był pierwszą osobą, która tu wchodziła poza nim samym. Brunet uśmiechnął się.
- Jestem w połowie japończykiem, my zawsze zdejmujemy buty, wchodząc do mieszkania – wyjaśnił. – Gdzie jest kuchnia, albo łazienka? Zgaszę to… - mruknął, patrząc krytycznie na swojego papierosa. Save wskazał mu drzwi ruchem ręki. Arashi zniknął w nich natychmiast i zaraz potem pojawił się z powrotem. Podszedł do fotela blondyna i przyjrzał mu się uważnie. Student podniósł na niego spojrzenie. Mężczyzna nigdy nie wydał mu się taki piękny. Uśmiechną się do niego, choć sam nie wiedział, czemu to robi. Chwilę patrzyli sobie w oczy bez słowa. W końcu Arashi westchnął. Jego oczy zrobiły się przepełnione bólem i cierpieniem, jakąś wewnętrzną walką. Save nagle poczuł, że chciałby go ze wszystkich sił pocieszyć. Właśnie miał zapytać, co mu się stało, gdy ten pochylił się nad nim, a jego wargi przywarły do warg niebieskookiego. Pocałunek Arashi był tak namiętny, a zarazem delikatny. Tak, że Save sam nie wiedział, czy chce to przerwać. Poczuł, jak język Azjaty prześlizguje się po jego dolnej wardze, jak dłonie Arashi pieszczą jego twarz, jak wkradające się pod koszulę i delikatne palce muskają mu pierś. Nigdy wcześniej się nie doznał czegoś podonego. Poczuł ogarniające go podniecenie, lecz nagła świadomość tego, że to mężczyzna tak go dotyka, wywołała w nim panikę. Chciał się zacząć szarpać, lecz jednocześnie pragnął, by brunet nie przestawał.
- Jesteś rozpalony - Arashi spojrzał w końcu na niego z zatroskaniem. Był tak naturalny, że student zaczął się zastanawiać, czy w ogóle doszło do tego pocałunku. – Cholera, ty się przeziębiłeś? - westchnął tancerz. – Gdzie łóżko? Musisz się położyć.
- Nic mi nie jest. – burknął Save. Coś go nagle rozzłościło w zachowaniu Arashi. Sam nie wiedział co. Zielonooki wywoływał w nim tak bardzo sprzeczne uczucia. Nienawidził go! Ukradł mu przecież Torę! Ale jednocześnie, gdy Arashi go dotykał, Tora przestawała być ważna. Na tą krótką chwilę… Arashi nagle podniósł Save i przewiesił go sobie przez ramię. Chłopak nie protestował. Nie chciało mu się. Weszli do sypialni. Student znalazł się na łóżku. Było takie, jak je zostawił. Duże, miękkie i starannie pościelone.
- Dlaczego ty mi na to ciągle pozwalasz? – zapytał mężczyzna, pokazując się nad nim. Save znów poczuł jego dłoń. Wędrowała po jego brzuchu, gładząc go przez materiał koszuli. – Jeśli mnie nie powstrzymasz… - Arashi zawiesił głos i wyciągnął koszulę ukochanego ze spodni. Po chwili usiadł na nim okrakiem. Zaczął rozpinać jej guziki.
- Co robisz? – zapytał Save, patrząc na niego mało przytomnie.
- Rozbieram cię. – odrzekł Arashi, uśmiechając się radośnie. – Nie będziesz przecież spał w ubraniu. – po chwili pochylił się, a właściwie położył i znów pocałował studenta. Ten zupełnie zesztywniał. To był już koniec! Nie potrafił się bronić, nie wiedział nawet, czy chce to robić. Koszula szybko znalazła się na podłodze, a blondyn poczuł, jak sprawna dłoń zaczyna dobierać się do jego spodni. Arashi przestał go całować dopiero, gdy udało mu się rozpiąć zamek i trzeba było zsunąć materiał ze zgrabnych bioder i nóg. Save było już wszystko jedno, w końcu sam pozwolił na całą tą sytuację. I wtedy brunet zrobił coś, co go zupełnie zaskoczyło. Nakrył go kołdrą i delikatnie pocałował w czoło.
- Dokończymy to, jak będziesz w stanie powiedzieć tak, lub nie. – powiedział, po czym pozbierał jego ubrania i wyszedł z pokoju.

piątek, 18 listopada 2011

Rozdział V 1 z 4 Przebudzenie



            Save obudził się w szpitalnym łóżku. Spróbował sobie przypomnieć, dlaczego tu jest. Zajęło mu to dłuższą chwilę, ale ostatecznie doszedł do tego, co zaszło. Ta nieszczęsna impreza urodzinowa w parku. Był obolały. Rozejrzał się i serce omal nie wybuchło mu z radości, dostrzegł bowiem Torę. Spała na krześle, oparta o brzeg jego łóżka. Czyżby to znaczyło, że była przy nim cały czas? Patrzył na nią, jakby to sam anioł przysiadł tu i zatracił się w chwili swego odpoczynku. Ten spokój i radość przerwał znajomy odgłos ciężkich butów i podzwanianie łańcuchów. Save natychmiast zamknął oczy, nie chcąc znów oglądać Arashiego.

            Nie było trudno dowiedzieć się, gdzie położyli Save. Tora jak zwykle była tak roztrzepana, że zapomniała przekazać dokładne informacje, ale pielęgniarka okazała się być bardzo miła. Arashi powoli wszedł do sali. Student jeszcze spał, Tora także usnęła. Nic dziwnego, spędziła tu połowę nocy. Podszedł do niej powoli, cicho. Delikatnie odgarnął jej włosy z twarzy i pocałował w policzek.
       – Tygrysku – zaczął. Dziewczyna drgnęła i podniosła się niemrawo, przecierając oczy.
       – Arashi? – mruknęła tylko, odwracając się do niego. On natomiast położył palec na ustach i ruchem głowy wskazał śpiącego blondyna. Tora wstała i przywitała się z przyjacielem. – To moja winna. Nie powinnam była zostawiać go samego – jęknęła. Save usłyszał ich oddalające się kroki. Nie wyszli jednak z pokoju, jedynie odeszli dalej.
       – Nic podobnego, tygrysku. Skąd mogłaś wiedzieć, że ten kretyn i jego kumple się do niego przyczepią.
       – Nie wszyscy są tak tolerancyjni jak my – Tora westchnęła.
       – Tygrysku, to nie twoja wina – powiedział stanowczo Arashi. Jego głos brzmiał teraz jak anielski śpiew. – Nie obudził się jeszcze ani razu?
       – Nie… Chyba nie. Zasnęłam… – Save usłyszał jakiś szelest. Na myśl przyszło mu tylko jedno! Tora rzuciła się Arashi'emu na szyje.
       – Tygrysku, o co chodzi?
       – Arashi, wiesz. Kiedyś znajdowałeś dla mnie czas… Tylko dla mnie. – jęknęła drżącym głosem.
       – Tygrysku… Przestań się o to dąsać. Nie jestem jedynym facetem na świecie.
       – Ale dlaczego? Źle ci przy mnie było?
       – Tygrysku, nie o to chodzi. Ale… Zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie. Jest wielu lepszych, którzy zapewnią ci dobrobyt, szczęście i miłość. Na przykład on. Lubisz go. Zaprzecz, to przestanę się upierać.
       – Arashi… Tak, lubię Save. Nawet bardzo i chcę, żeby tak zostało. Ale czemu znowu to robisz? Nie chcę, żeby kolejna moja znajomość skończyła się w ten sposób. Chcę Save jako przyjaciela.
       – Tora… Tobie nie chodzi o mnie. – nastąpiła chwila ciszy. – Zrobię wszystko, mój tygrysku, żebyś znów uśmiechała się jak dawniej. Pójdę po kawę… Ty tymczasem zajmij się topielcem – po tych słowach Save usłyszał oddalające się kroki bruneta. Po chwili poczuł ciepłą dłoń na policzku, a zaraz po tym coś, czego nigdy nie zapomni - delikatnie, ciepłe i miękkie wargi dziewczyny musnęły jego usta w subtelnym pocałunku. Zamrugał kilkakrotnie i dostrzegł tylko podnoszącą się Torę. Była jak anioł… Jak nimfa… Jak bogini…
       – To zawsze działa.– spróbowała być wesoła.
       – Tora? – Save postanowił zaryzykować. – Co się stało? Jesteś smutna. – Dziewczyna spojrzała na niego.
       – Martwiliśmy się o ciebie. Przestraszyłeś nas, jak Arashi wyciągnął cię z wody sinego… – mruknęła, po czym odwróciła wzrok. – Bałam się… Ale na szczęście oddychałeś… – dodała. – Save, przepraszam – jęknęła na koniec.
       – Tora, to nie twoja wina. Ale… Ale nie zabieraj mnie więcej na takie zabawy… – Save spojrzał w sufit. Chwilę panowało ciężkie milczenie. – Co się właściwie stało? Niewiele pamiętam. – mruknął w końcu student. Dziewczyna spojrzała na niego, zagryzając lekko wargę.
       – Przepraszam, to moja wina. – powtórzyła, wracając pamięcią do wczorajszej nocy. Po tym, jak wstał i go opuściła, jak zaczęła przedzierać się przez tłumy gotów i metali, nagle wpadła na starszego brata. Patrzył na nią jeszcze groźniej niż zwykle.
       – Jesteś na językach całego miasta. – powiedział ponuro, patrząc na nią tak, jakby miał moc strzelania piorunami z oczu. Tora zamrugała kilkakrotnie, nie rozumiejąc, co ma na myśli. – Ty i ten elegancik. Wzbudzacie powszechną sensację. Pomijając fakt, że on tu w ogóle nie pasuje, że Arashi robi do niego maślane oczy i że wygląda jak panienka, nadal nie odpowiada mi jego istnienie.
       – Braciszku – Tora posłała mężczyźnie spojrzenie zbitego psa. – To nie twoja sprawa, kogo wybieram sobie na przyjaciela.
       – Głupia, myślisz że chodzi mu tylko o przyjaźń? Będzie tak jak ostatnio! Wykorzysta cię, a potem zostawi!
       – Skąd wiesz?! Nie wszyscy są tacy jak ty! Zmieniasz dziewczyny jak rękawiczki, a Kaze nie przeszkadza być twoją zapasową kochanką! Nic nie wiesz o Save, nawet nie próbujesz się dowiedzieć! Daj mi spokój i zajmij się swoim życiem prywatnym! – wrzasnęła na niewzruszonego Nuriko, po czym odeszła w swoją stronę. Szybko znalazła jakieś drinki, nawet nie dbała o to, co to było. Chciała znaleźć Save oraz Arashi'ego i stąd iść, jak najdalej od starszego brata. Nawet nie zauważyła, gdy weszła na most. Prócz Save, którego tam zostawiła, było jeszcze czterech jej "znajomych". Wszyscy byli więksi i z pewnością o wiele silniejsi od blondyna. Wyglądał przy nich jak mały kociak przy tygrysach i był równie przerażony. Tora dosłyszała ich słowa, kiedy przepychali Save między sobą.
       – Myślisz, że możesz sobie tak po prostu romansować z Torą?
       – Ona jest dla ciebie za dobra.
       – Rozejrzyj się raczej za którymś z jej braci, panienko.
       – Tylko uważaj, dwóch z nich woli chłopców, mogą nie zechcieć takiej laleczki!
       Na drewniane deski mostu spadły dwa kubeczki ze słodkim winem, rozlewając swą zawartość na ciężkie buty dziewczyny, która cały czas sądziła, że trzyma je w dłoniach. Jednak to, co się stało, całkowicie odebrało jej na chwilę zdolność poruszania się. Save, pchnięty przez jednego z drabów, zamiast zostać złapanym przez drugiego, znalazł się na krawędzi mostu. Chwilę próbował złapać równowagę, jednak spaść pomógł mu główny prowodyr całego zamieszania. Tora ocknęła się dopiero w chwili, gdy na twarz chlusnęło jej kilka kropel wody.
       – Arashi! – zawołała natychmiast, podbiegając w tamto miejsce, by zobaczyć, co z jej przyjacielem. Ku uciesze bandy, która to spowodowała, ten nie wypływał. Dziewczyna już miała wołać ponownie Arashi'ego, gdy ten znalazł się przy niej, rozsznurowując buty i podając jej swój płaszcz. Po chwili dał nura w wodę.
       Tora w napięciu patrzyła na czarną toń, w której odbijały się gwiazdy. Wydawało się, że minęły wieki, zanim mężczyzna wyłowił studenta. Sama nie wiedziała, co ją bardziej ucieszyło. Widok Arashi'ego czy Save, którego Azjata ciągnął ze sobą. Jednak jej radość nie trwał długo, gdyż zobaczyła młodzieńca zupełnie sinego! Wyglądał tak, jakby leżał pod wodą kilka dni. Tora była pewna, że nie żyje.
       – Tygrysku, szybko! – zawołał Arashi, jeszcze w wodzie. – Póki oddycha! – dodał, podając jej bezwładne ciało, które było ledwo ciepłe. Chwyciła blondyna za mokre ubrania i spróbowała wciągnąć go na pomost, jednak był zbyt ciężki, a Azjata także nie był w stanie jej pomóc. Nie miał żadnego punktu oparcia. Jednak nagle ktoś obok dziewczyny chwycił Save za kołnierz i pomógł jej wyciągnąć go. Neko zajął się nieprzytomnym chłopakiem.
       Tora spojrzała tylko na Arashi, wiedząc, co się zaraz stanie, jednak znów nie była w stanie się ruszyć. Brunet wyszedł z wody jak wściekły Neptun, któremu ktoś skradł trójząb. Ruszył najpierw powoli. Jego dłonie to zaciskały się, to rozprężały. Zostawiał za sobą mokry ślad.
       – Korose! – wrzasnął nagle, ruszając jak strzała i natychmiast chwytając za kołnierz płaszcza tego, który posłał Save do wody. Tora w tym momencie zerwała się. Reszta jej wspomnień była mglista, zupełnie jakby to ona sama się topiła. Pamiętała tylko rozwścieczonego Arashiego, który nie myślał o niczym, jak tylko o zabiciu tego, który o mało co nie utopił jego ukochanego. Pamiętała, jak próbowali go powstrzymać. Ona, Nuriko i Kaze, wszyscy uwieszeni na jego plecach nie mogli dać sobie rady, w końcu przyjechała karetka i owiniętego w płaszcz Save zabrali do szpitala. Tora pojechała z nim, podając się za jego przyrodnią siostrę.
       – Oby tylko to nie skończyło się kolejnym pozwem o pobicie – jęknęła, kryjąc twarz w dłoniach.
       – Na pewno nie będzie tak źle – zaczął Save, chcąc jakoś pocieszyć dziewczynę. – Przecież on uratował mi życie… Mogę w razie czego…
       – Dajcie spokój. – Przerwał mu głos mężczyzny, który właśnie podszedł do przyjaciółki, podając jej kubek kawy. – Nie rób ze mnie potwora – mruknął, patrząc na nią krytycznie. – Poza tym, ci idioci tak trzęsą portkami w strachu, że jak ich kiedyś dorwę w jakimś ciemnym zaułku, to nie odważą się iść na policję ze sprawą, którą i tak przegrają – prychnął pogardliwe.
       – Przestań być taki beztroski. Przecież masz warunkowy! – jęknęła dziewczyna, rzucając się Arashiemu na szyje.
       – Przecież nie wsadzą mnie do więzienia za coś takiego – burknął, odciągając ją od siebie – Teraz idź się umyj, przebierz i zastanów, czy jedziesz na zajęcia, czy do domu. – dodał, wręczając jej plecak. – Masz tu wszystko, co ci potrzeba, i klucz do łazienki dla personelu – zakończył, puszczając jej oczko. Tora posłusznie poszła doprowadzić się do porządku.
       – Naprawdę masz wyrok? – Save nie mógł się powstrzymać, by nie zadać tego pytania. Pożałował natychmiast, widząc spojrzenie Azjaty.
       – Tak – uśmiechnął się, jakby to było coś zabawnego. Save przełknął ślinę. Got zmrużył oczy i przysunął się do niego.
       – Nie martw się, to nie za gwałt – szepnął na granicy pomruku. Chłopak znów nie potrafił się powstrzymać.
       – Więc za co? – wypalił. Brunet uśmiechnął się tajemniczo.
       – Za morderstwo na tle seksualnym… – odpowiedział.
       – Za to nie dostaje się wyroku w zawieszeniu. – prychnął Save, po czym podniósł się, zmuszając go, by się odsunął, choć z jego poprzednich doświadczeń wynikało, że była to dość ryzykowna decyzja. – Więc za co ten wyrok? – zapytał stanowczo.
       – Czemu tak cię to obchodzi? Tak się mnie boisz, że chcesz mieć na mnie bata, czy może wzbudziłem twoje zainteresowanie? – zielonooki zmrużył oczy tak, że wyglądały jak dwa półksiężyce. Save nie chciał się przyznać nawet sam przed sobą, że dostrzegł w tym mężczyźnie coś pociągającego, w jego oczach, twarzy, całym jego ciele, jego ruchach i głosie.

piątek, 7 października 2011

Rozdział IV Spotkanie




                                    - Save! – student usłyszał znajomy i przyjemny w brzmieniu dziewczęcy głos. Zaraz po tym coś skoczyło mu na plecy. Poczuł obejmujące go za szyję czyjeś ręce i obfite kobiece kształty, które otarły się o niego. Przed nim stanęła Tora. Była taka radosna! – Save, jak dobrze, że cię załapałam – zaczęła. Jej uśmiech olśniewał. – Widziałam się wczoraj z Arashim bardzo późno. Powiedział mi wszystko. Ale bałam się, że możesz już spać, więc nie dzwoniłam. Przepraszam, ale nie mogę dzisiaj z tobą wyjść – powiedziała, ale Save zupełnie nie wiedział, o co jej chodzi. – Mam inne plany, ale chciałabym, żebyś z nami poszedł. Znajomy robi przyjęcie urodzinowe w parku. Dołączysz do nas? Proszę – jęknęła, łapiąc go pod ramię. Save rozpłynął się pod tym dotykiem. Nie był w stanie jej odpowiedzieć.
Tora nagle zaśmiała się radośnie.
            - Popatrz, co dostałam od Arashiego. – zaczęła wesoło i wystawiła nogę przed siebie. Save patrzył na jej zgrabną łydkę… Na co on właściwie miał patrzeć? – Są cudowne, prawda, tylko jeszcze trochę sztywne i blacha wgryza mi się w piętę            - stwierdziła dziewczyna. Do Save dotarło! Na jej nogach były nowiutkie buty. Ciężkie, masywne i połyskujące ciemną zielenią glany. – Pójdziesz z nami, prawda? – zaczęła, puszczając go i stając przed nim. Jej soczyście zielone oczy znalazły się tak blisko niego. Jak mógłby jej odmówić. Wymamrotał coś pod nosem, Tora rzuciła mu się na szyje. – Wspaniale! Wiec przyjdziemy pod twój blok o ósmej, nie spóźnij się – powiedziała, całując go w policzek. Po chwili pobiegła na zajęcia. Save stał jak zaczarowany, dotykając policzka, na którym wciąż czuł jej delikatne, miękkie usta…

            Dochodziła ósma. Save spojrzał na zegarek po raz dziesiąty w ciągu minuty. Sam nie wiedział, co ma zrobić, chciał zobaczyć Torę. Ale… Tora cały czas mówiła w liczbie mnogiej. Miała przyjść z kimś! Save obawiał się najgorszego. W końcu jednak, gdy zegar wybił ósmą, Save założył buty, złapał swój beżowy płaszcz i wybiegł z domu. Chwilę się wahał, po czym wrócił zamknąć drzwi, choć na jeden zamek. Zbiegł czym prędzej po schodach, zakładając w biegu płaszcz. Wybiegł z bloku i natychmiast się zatrzymał. Miał ochotę zawrócić i udawać, że nigdy nie ruszył się z fotela.
Czarne włosy zafalowały na jesiennym wietrze, poły czarnego płaszcza zafurkotały złowrogo, błysnęły ostre ćwieki i zabrzęczały łańcuchy, gdy zielonooki mężczyzna odwrócił się do studenta. Save głośno przełknął ślinę, nieświadomie zaczynając się cofać. Nagle poczuł ciepłe kobiece ciało tuż przy sobie. Spojrzał w dół. To była Tora. Uśmiechała się do niego tak wesoło, że czuł, jak serce mu topnieje, mimo że przed chwilą całe jego ciało skuł lód. Jednak wciąż czuł się niezręcznie, wiedząc, że on tam jest i patrzy na nich.
            - Spóźniłeś się – stwierdziła Tora, biorąc go pod ramię i ciągnąc w sobie tylko znanym kierunku. – Fakt, że tylko kilka minut, ale spóźnienie to spóźnienie – powiedziała, całując go w policzek. Save poczuł dreszcz, ale nie był on przyjemny. Już miał się zacząć zastanawiać, skąd u niego taka reakcja, gdy jego spojrzenie uwięziły zielone oczy. Nie mógł się uwolnić. Co się z nim działo!?
            - Save…? – zapytała zdziwiona Tora. Wędrując za jego wzrokiem, spostrzegła stojącego niedaleko niej mężczyznę.
            - Save, to tylko Arashi, nie poznałeś go? – zapytała Tora, śmiejąc się perliście. Studentowi nie spodobał się ten śmiech. Nagle zapragnął wrócić do domu. Pragnął tego tak bardzo, ale nie mógł wymyślić niczego, by móc się stamtąd wyrwać i nie stracić twarzy!
            - Miło cię znowu widzieć – powiedział Arashi, gdy student wraz z Torą zbliżyli się do niego. Objął ramię Save. Po przyjacielsku? Nie… On nic nie robi po przyjacielsku! Co on musiał z nim robić, jak się schlał. Co?! Mógł go przecież powtórnie ubrać takie  myśli nie biorą się znikąd!
            - Save, wszystko w porządku? Masz wypieki – zauważyła  Tora, przyglądając się studentowi z troską, przez co blondyn całkiem stanął w pąsach.
            - Nie… To nic… - burknął, strasznie zakłopotany. Poczuł, że Arashi zabiera rękę z jego barków. Od razu poczuł się lepiej. Tora widząc, że chłopak nie chce rozmawiać na temat swojej nagłej słabości, postanowiła go zmienić.
            - Mam ochotę na lody a wy? – zapytała  nagle.
            - O tej godzinie? – zdziwił  się Save.
            - Znamy jedną lodziarnię, jest czynna do późna, często tam zaglądamy – powiedział Arashi, uśmiechając się porozumiewawczo do Tory. Dziewczyna opowiedziała mu szerokim uśmiechem i pociągnęła Save przed siebie. Student patrzył na szybko mijający nocny krajobraz. Idąc z dziewczyną, o jakiej do niedawna mógł tylko marzyć. Mimo to nie był szczęśliwy, jego myśli wciąż nawiedzał Arashi. Wreszcie Tora zatrzymała się. Przed studentem migotał czerwony bilbord "Caffee clube"; był taki intensywny, że aż raził oczy. Podniósł rękę, by jakoś osłonić się przed jego blaskiem. Tora szybko wciągnęła go do środka. Prędko wybrała stolik i posadziła go naprzeciwko siebie.
            - Co zamawiasz? – zapytał  Arashi, odwracając krzesło i rozglądając się za kelnerem. Wybrał miejsce obok Save, jednak w przyzwoitej odległości. Usiadł okrakiem, kładąc ręce na oparciu.
            - Gałkowe waniliowe… - powiedział  student, zakłopotany, że to nie on stawia.
            - Nie chcesz deseru?! – zapytała  zszokowana Tora. – Ja  wezmę deser z lodami czekoladowo    -truskawkowymi z polewą winogronową.      - Powiedziała, oblizując się na samą myśl o przyszłej rozkoszy. Arashi szturchnął Save w ramie.
            - Nie krępuj się, następnym razem ty stawiasz – powiedział, starając się jakoś rozchmurzyć dziwnie spiętego studenta.
            - Chcę jedną waniliową gałkę. – powiedział  twardo Save, podnosząc na niego błyszczące spojrzenie niebieskich oczu. Arashi cofnął rękę, zaskoczony tą nagłą wrogością.
            - Arashi, co bierzesz? – zapytała  Tora, sprowadzając go na ziemie.
            - Ja? Tak… Hmm… Czekoladowo-bananowe – burknął. Tora złożyła zamówienie. Arashi przypatrywał się studentowi, starając się odgadnąć, co go tak nagle ugryzło. Dziewczyna uśmiechała się do Save promiennie i starała się zabawić go jakąś miłą rozmową. Blondyn odpowiadał przez grzeczność, widać było po nim, że najchętniej by ich pożegnał i poszedł do domu. W ogóle nie patrzył na nich. Jadł przyniesionego loda powoli i bez apetytu, podczas gdy Arashi i Tora bawili się przyniesionymi deserami, śmiejąc się radośnie i częstując siebie nawzajem. Dziewczyna chciała włączyć Save do zabawy, jednak on odmówił, posyłając przy tym tak jadowite spojrzenie Arashiemu, że mężczyzna prawie udławił się jedzonym lodem. Tora zerwała się i natychmiast poklepała pomocnie przyjaciela po plecach.
            - Jesz za szybko… - zganiła  go, gdy atak gwałtownego kaszlu zaczynał mijać.
            - Tak, masz rację… Save, chodź ze mną na chwilę – powiedział, wstając i biorąc pod rękę blondyna, po czym wyszedł z nim z restauracji.
            - Co cię napadło?! – syknął  przez zaciśnięte zęby, patrząc wściekle na lodowaty chłód kryjący się w niebieskich oczach studenta.
            - Domyśl się… - warknął  Save, starając się go minąć i wrócić do środka. Arashi chwycił go za rękę i zacisnął, boleśnie zatrzymując.
            - Słuchaj, Save, jak masz coś do mnie, to powiedz! I nie mieszaj do tego Tory – powiedział  stanowczo.
            - Nie mam ci nic do powiedzenia! – krzyknął  Save, zaczynając się panicznie szarpać. Nie chciał, stanowczo nie chciał, by go tak trzymał!
            - Arashi, Save, co robicie? Idziemy? – zapytała  zaskoczona Tora, widząc ich szarpiących się przy drzwiach. Zakłopotany Arashi puścił studenta, który starał się ukryć czerwoną z zażenowania twarz.
            - My tak tylko rozmawialiśmy, tygrysku. – burknął  w końcu Arashi. - Prawda?  - zapytał, podnosząc na studenta spojrzenie.
            - Tak… - bąknął Save.
            - Arashi... – Tora zaczęła surowym tonem, grożąc mężczyźnie palcem. – Bądź grzeczny. – dodała tajemniczo, po czym stwierdziła, że powinni już iść, bo grozi im spóźnienie.

            Po niedługim czasie doszli w milczeniu do parku. Zmrok już zapadł. Drzewa w ciemności wyglądy jak ogromne strachy na wróble. Save poczuł się jak mały wróbelek. Wzdrygnął się, gdy wiatr mocniej zawiał. Co on tam właściwie robił?
Weszli głębiej. Ścieżki były słabo oświetlone. Save czuł, że nie powinno go tam być. Tyle słyszał o „wypadkach”, które zdarzały się w takich miejscach. Jednak Tora i Arashi czuli się pewnie. Nagle dziewczyna pisnęła, a blondyna z przerażenia przeszedł zimny dreszcz po plecach. Jednak po chwili student zrozumiał, że to był pisk radości. Tora podbiegła do jakiejś postaci siedzącej na ławce nieopodal.
            - Ototo! – zawołała uradowana. Postać podniosła się i nim zdążyła zrobić choćby jeden ruch, Tora rzuciła się jej na szyję. Chwilę po tym zasypała gradem pocałunków jej policzki. Wyraźnie tym skrępowaną osobą okazała się być nieco wyższym od Tory chłopakiem o uroczej, dziewczęcej urodzie. Save nie miał zamiaru mu się przyglądać.
            - Arashi-chan! – Dobiegł go nagle dość cienki jak na chłopca głosik, który wyrwał się z objęć Tory i rzucił się na wspomnianego mrocznego anioła.
            - Hej, koteczku. Dawno żeśmy się nie widzieli – powiedział Arashi, uśmiechając się czule i tarmosząc długie włosy chłopaka.
            - I pomyśleć, że mieszkamy razem – prychnęła Tora, wracając do nich. – Ototo? Nii-san i Kaze-kun też tu są? – zapytała, odciągając chłopaka od Arashiego.
            - Tak… Gdzieś się tu zaszyli… - mruknął. Nagle jego spojrzenie padło na Save, z czego blondyn nie był zadowolony. Tora szybko to dostrzegła.
            - Save, to mój braciszek. – powiedziała radośnie, tarmosząc włosy chłopakowi. Ten odgonił jej ręce jak natarczywą muchę. – Neko. To jest Save. Opowiadałam ci o nim. – dodała, gdy już jej się wyrwał.
            - To on? – Neko otworzył szerzej oczy. – Ten od Red- shoka? – zapytał.
            - Tak. – Tora uśmiechnęła się z rozbawieniem. – Save, twój wyczyn jest już legendą. Zwłaszcza że mój mały braciszek ma jeszcze słabszą głowę od ciebie. – zaśmiała się perliście. – Poszukam Nii-san i jego złośnicy. – zaczęła, idąc w stronę gęstych krzewów. Obok Save coś przemknęło. Jakiś czarny złowrogi cień. Arashi zatrzymał Torę.
            - Tygrysku, ja ich poszukam. Wiesz, jacy oni są. Znowu na ciebie nawrzeszczy, a na mnie się nie odważy – stwierdził, całując dziewczynę w czoło, po czym samemu włażąc w krzaki.
            - Arashi? Mogę iść z tobą? – zapytał Neko. Arashi wzruszył ramionami. Chłopak spojrzał na starszą siostrę. Ta tylko westchnęła i także wzruszyła ramionami. Uradowany Neko podbiegł do Arashiego i przytulił się do jego ramienia.
            - Spotkamy się tam, gdzie zwykle, tygrysku – powiedział Arashi, puszczając oczko w stronę Save i Tory, którzy samotnie zostali na ścieżce. Po chwili dziewczyna ruszyła w głąb parku. Student pospieszył za nią, nie chcąc zastawać tu sam. Wkrótce doszli do centrum parku, w którym było małe jeziorko. Na niewielkiej polance przy nim zgromadził się tłum ludzi. Ku przerażeniu studenta wszyscy wyglądali jak Arashi. Czarne płaszcze, łańcuchy, ćwieki. Tora w ogóle się tym nie przejęła. Wręcz sprzeciwienie, ucieszył ją ten widok. Złapała Save za nadgarstek i zaczęła się przedzierać przez tłum, co jakiś czas pozdrawiając kogoś lub posyłając uśmiech i machając. Doszli do jeziorka, Tora ciągnęła go dalej, aż znaleźli się na niewielkim pomoście. Save szybko dostrzegł tego, którego nie chciał oglądać. Arashi stał w towarzystwie Neko, Kaze i kogoś jeszcze.
            - To Nuriko. Starszy braciszek. Rzadko kiedy jest miły – mruknęła Tora. Gdy tylko podeszli do czwórki stojącej na moście, dziewczyna przyskoczyła do najstarszego z rodziny i ucałowała go, co przyjął bez najmniejszej reakcji. Spojrzał tylko na Save chłodnym wzrokiem.
            - Arashi, to nie miejsce dla twoich słodkich, eleganckich kochanków – burknął.
            - Co? – jęknął Neko, patrząc na Arashiego jak zbity pies.
            - Czego na mnie?! – zaczął oburzony Azjata. – Kaze nagadała ci głupot. Save przyszedł z Torą… - burknął. – Ja dziś jestem sam – dodał, uśmiechając się złośliwie. Nuriko przeniósł chłodne spojrzenie swych brązowych oczu na Torę.
            - Rozum straciłaś? – warknął.
            - Nuriś, nie pogniewasz się, jak porwę ci dziewczynę, co? – zapytał Arashi, nagle łapiąc Kaze, przerzucając ją sobie przez ramię i z nią odchodząc. Ta zaczęła głośno protestować, ale na Arashim nie robiło to najmniejszego wrażenia. Nuriko zazgrzytał zębami.
            - Porozmawiamy w domu – prychnął, celując w Torę palcem, po czym poszedł za brunetem i swoją dziewczyną. Neko, nie bardzo wiedząc, co ma ze sobą zrobić w tej sytuacji, pobiegł za nimi, wołając rozpaczliwie: „Arashi”. Tora westchnęła.
            - Przepraszam, zapominałam, że moi bracia też tu będą. – powiedziała, siadając i spuszczając nogi z mostu; czubki jej butów mąciły gładką taflę czarnej o tej porze wody. Save usiadł obok niej. – Między Arashi i Nuriko ciągle zgrzyta, odkąd zamieszkaliśmy razem. – znów westchnęła.
            - Mieszkasz… Mieszkasz z Arashim? – zapytał Save, przerażony tą myślą. Dlaczego, po co ona z nim mieszkała?
            - Arashi pomaga nam… Razem jest łatwiej. Wszyscy możemy studiować, żadne z nas nie musi pracować na studia rodzeństwa… Rety, Save, naprawdę przepraszam. Tak głupio wyszło – mruknęła. Wyglądała na naprawdę tym przejętą i zmartwioną. Jednak Save nie bardzo wiedział, co powinien powiedzieć. Sytuacja, w której przed chwilą był, naprawdę była dla niego nieprzyjemna, i dziwna. Blondyn nie był w stanie na nią spojrzeć.
            - Save, odpowiedz mi na jedno pytanie        - zaczęła nagle po chwili ciszy. Student odruchowo odwrócił wzrok od wody i spojrzał na nią. Dziewczyna była tak blisko, nawet nie zdawał siebie sprawy, że usiał tuż przy niej. Spojrzał jej niechcący w oczy. – To zaproszenie… Ono nie było twoim pomysłem. To była inicjatywa Arashi, prawda? – Save zupełnie nieświadomie zaczerwienił się po sam czubek nosa. Nie wytrzymał, spuścił wzrok.
            - Nie wiem, o czym mówisz – burknął tylko. Nie mógł uwierzyć, że tę miłą chwilę, sam na sam z Torą, zawdzięczał temu… Ale wszystko na to wskazywało. Skoro o to pytała, znaczyło, że to nie był jej pomysł… Dziewczyna nagle zaśmiała się.
            - Więc on naprawdę próbuje nas, swatać. Ach, ten Arashi… – podparła głowę na łokciach. Znów zapadło milczenie.
            - Save, przepraszam – znów zaczęła. Student poczuł jak kładzie mu głowę na ramieniu i kompletnie zesztywniał. – Polubiłam cię od samego początku, od naszej rozmowy w klubie. Ale ja nie jestem jeszcze gotowa na kolejny związek. Jeszcze nie wyleczyłam się ze swojej pierwszej miłości… Odpowiada ci na razie rola mojego przyjaciela? – zapytała, uśmiechając się uroczo. Save nie był w stanie jej niczego odmówić. Sam nie zauważył, kiedy jej przytaknął. Tora pocałowała go w policzek, po czym wstała. – Przyniosę coś do picia, to trochę potrwa, wiec możesz się tu nieco rozejrzeć – powiedziała, posyłając mu kolejny uśmiech, po czym poszła w kierunku brzegu i reszty tłumu. 

sobota, 3 września 2011

Rodział III 2 z 2 Poranek

                        Arashi szybkim krokiem przeszedł kilka przecznic, ciągnąc na wpół przytomnego blondyna. Wreszcie znalazł się przy hotelu. Chwilę stał przy recepcji, płacąc za jedną noc i biorąc klucze, zignorował też drwiący uśmieszek portiera. Gdy doszli do schodów, student praktycznie na nim wisiał. Brunet rozejrzał się po holu i nikogo nie dostrzegając w pobliżu, wziął nieprzytomnego studenta na ręce. Save okazał się być zadziwiająco lekki i było go łatwo nieść, mimo że przelatywał przez ręce. Wreszcie skośnooki dotarł do wynajętego pokoju, położył Save pod drzwiami i włożył klucz do zamka. Przekręcił go zdecydowanym ruchem, wszedł do środka. Rozejrzał się, pobieżnie szukając łóżka. Znalazł. Uśmiechnął się do siebie i wrócił po blondyna. Save leżał tam, gdzie go zostawił. Mężczyzna podniósł go delikatnie i zaniósł na łóżko. Pogłaskał czule jego policzek, siadając obok. Blondyn podniósł na niego mętne spojrzenie niebieskich oczu i wyszczerzył się pijacko. Arashi odpowiedział mu psotnym uśmiechem. Przysunął się bliżej, kładąc mu rękę na piersi. Nachylił się jeszcze bardziej i dotknął jego warg, delikatnie rozchylając językiem usta. Otarł swój język o jego. Gdy się odsunął, student zachichotał pijacko, padając na łóżko, a Arashi, niewiele myśląc, położył się na nim.
            - Wiesz, że mógłbym ci teraz zrobić krzywdę? – zapytał, patrząc na zarumienioną twarz leżącego pod nim blondyna.
            - Jeden Arashi, drugi Arashi… - zanucił w odpowiedzi, starając się skupić spojrzenie na twarzy bruneta.
            - No, to chociaż cię obejrzę – mruknął Azjata, z diabelskim uśmiechem zdejmując z niego na wpół rozpięty płaszcz i rzucając go na poręcz krzesła. Zabrał się za guziczki koszuli. Ten wyciągnął się pod nim.
            - Tora mnie kocha… - mruknął. Brunet znieruchomiał, patrząc na odsłoniętą pierś studenta. Miała ona, tak, jak jego twarz, subtelny odcień kości słoniowej, teraz lekko zaróżowiony od alkoholu. Przejechał palcem po smukłym torsie blondyna i położył dłoń na jego sercu. Biło spokojnie, miarowo. Mężczyzna spojrzał na Save z bólem.
- Jesteś taki śliczny. Chciałbym, byś był moim skarbem – powiedział i przypomniał sobie o butach. Uklęknął w nogach łóżka, ściągając je z niego. Chwilę oceniał eleganckie, jasne mokasyny z zamszowej skórki. Musiał przyznać, że były stylowe i zapewne drogie. Tak samo, jak wiszący na krześle płaszcz czy koszula, którą blondyn właśnie wygniatał. Arashi podniósł półprzytomnego Save do półsiadu i ściągnął z niego prawie całkiem rozpiętą koszulę.
            - Zabiliby cię dla samego ubrania. Naprawdę musisz uważać – powiedział czule, przeciągając ręką po plecach i karku studenta. Save wygiął się.
- Tora… - mruknął nieprzytomnie. Brunet uśmiechnął się w podejrzany sposób. Spojrzał na spodnie studenta, one również nie nadawały się do spania. Szybko by się wygniotły. Usiadł na nim okrakiem, rozpinając potężną, metalową klamrę. Mogło się wydawać, albo... rzeczywiście, była złota! Czarnowłosy objął blondyna delikatnie w pasie. Zsunął z niego spodnie, przeciągając przy okazji ręką po odsłanianym ciele. Save uśmiechnął się przez sen. Arashi poczuł mocny uścisk w spodniach… Znieruchomiał.
            - Nie wybaczyłbyś mi, jakbym… jakbym ci coś zrobił? – zapytał, patrząc na nieprzytomnego studenta. Save był w tej chwili prawie nagi. Miał na sobie tylko białe, obcisłe majteczki, które mocno przywierały do jego ciała. Na tej białej pościeli, z tymi rozrzuconymi włosami, wyglądał jak prawdziwy anioł. – Sam bym sobie nie wybaczył – burknął w końcu Arashi, odwracając wzrok i przykrywając Save po szyje. Wstał. Poskładał ubrania studenta na krześle. Zgasił światło. Samemu się rozebrał i wsunął pod kołdrę, starając się trzymać ręce z daleka od śpiącego blondyna.
              Arashi szybko zasnął, jednak wydawało mu się, że wcale nie spał. Choć był do tego przyzwyczajony. Odkąd zaczął pracę w klubie, często zarywał noce. Złapał się już nawet na tym, że lepiej śpi mu się za dnia, niż nocą. Tym razem jednak obudził go czyjś krzyk. Poderwał się i usiadł na miękkim, wygodnym łóżku, zrzucając z siebie część pościeli. Chwilę musiał pomyśleć, gdzie jest. Rozejrzał się i na jego przystojną twarz wkradł się uśmiech. Patrzyła na niego przerażona para pięknych, niebieskich oczu. Co prawda były podpuchnięte i zaczerwienione, ale i tak pozostawały śliczne. Save wyglądał na potwornie zmęczonego, tylko przerażenie utrzymywało go we względnej przytomności. Siedział nieruchomo, patrząc na towarzysza. Jeden tylko bóg wie, co mu chodziło po głowie. Jak straszne wizje sobie wyobrażał.
            - Jak głowa? – zapytał Arashi, odrzucając kołdrę i wstając.
Ku uldze studenta miał na sobie bieliznę. Gdy blondyn zastanowił się nad tym wszystkim dłużej, stwierdził, że on także swojej nie stracił. Nieco uspokojony, położył się z powrotem, wydając przy tym zduszony jęk. Nurtowało go jedno pytanie. Dlaczego był w łóżku z tym aniołem ciemności?
            – Może przynieść ci wodę? – zapytał uprzejmie zielonooki.
            - Co… ty… my… ja… tu... – zaczął nieskładnie Save, kuląc się w pościeli.
            - Upiłeś się wczoraj. Nie wiem, co chciałeś udowodnić, ale ci się to nie udało. Tora prosiła, żebym się tobą zajął, zanim cię z lokalu wyrzucą – powiedział Arashi, wkładając swoje czarne spodnie. Łańcuchy zadzwoniły, brzmiąc w uszach młodzieńca jak dzwony kościelne. - Nie wiedzieliśmy, gdzie mieszkasz, więc postanowiłem zabrać cię do hotelu... A sumienie nie pozwoliło mi zostawić cię samego – dodał z szatańskim uśmieszkiem, od którego Save przeszły ciarki po plecach. – Wstawaj... zabiorę cię na śniadanie – oznajmił mężczyzna, zakładając koszulę. Nagle uśmiechnął się, znów demonicznie, i podszedł do łóżka, opierając ręce na materacu po obu stronach jego głowy. Zbliżył się do jego twarzy – Chyba, że masz ochotę na coś innego. Jestem do dyspozycji – dodał szeptem, mrużąc oczy, co upodobniło go do jakiejś zmory.
Save jęknął. Arashi w odpowiedzi parsknął z rozbawieniem.
            - Ty się mnie boisz – przysunął się bliżej studenta. – Nie jestem zły, nie gwałcę chłopców na pierwszej randce – dodał, całując go delikatnie w ucho. – Idź się wykąpać. Odśwież się, to trochę pomaga na kaca – zauważył, podnosząc się i prostując dumnie.
Save spojrzał na niego niepewnie. Po dłuższej chwili Arashi westchnął.
            - Idź. Nic ci nie grozi. Serio. Ja sobie zapalę... – burknął, odchodząc od łóżka i zajmując jeden z foteli, będący w wyposażeniu pokoju.
Blondyn poczuł, jak palą go policzki. Jednak zignorował ten fakt i wygrzebał się z łóżka. Pozbierał swoje rzeczy złożone na krześle i poczłapał do łazienki, starannie zamykając za sobą drzwi. Na klucz.
Gdy w końcu się odświeżył i poczuł niewielką ulgę, wyszedł z łazienki i niemal wpadł na czekającego mężczyznę, który podał mu szklankę wody.
            - To ci pomoże – powiedział pewnie, głaszcząc go delikatnie po złotych włosach. Save podniósł wymęczone spojrzenie na swojego "opiekuna". – Środek przeciwbólowy jest w środku, tak się lepiej wchłania i szybciej działa – powiedział Arashi, uśmiechając się i odgadując obolałe myśli studenta. Save wypił wszystko, mając nadzieję, że to rzeczywiście szybko przyniesie ulgę.
Arashi śledził go swoimi zielonymi oczami, które błyszczały intensywnie. Save nie dostrzegł tego spojrzenia albo udawał, że go nie widzi. Spojrzał za to tęsknie na łóżko, powoli zaczął iść w jego kierunku.
            - O nie! – Arashi chwycił go w pasie. – Idziemy na śniadanie, jak chcesz spać, to u siebie. Nie stać mnie na drugą dobę w hotelu – mruknął, ciągnąc go delikatnie w stronę drzwi.
Nagle jednak zatrzymał się i spojrzał studentowi w oczy.
Przysunął się do niego.
Save cofnął się pod ścianę, nim zrozumiał swój błąd. Arashi bardziej z przyzwyczajenia niż z chęci zamknął go między swymi rękoma.
            - Wierzysz w reinkarnację i związek dusz? W to, że dwie dusze, gdy raz się spotkają, już na zawsze chcą być razem, że pragną się mimo nowego wcielania, mimo nowego życia, ciała? Wierzysz w nieśmiertelny związek? – zapytał, patrząc mu głęboko w oczy. Nachylił się do niego. – Ai shiteru… - mruknął cicho, kładąc mu głowę na ramieniu. - Save... Tobie na niej zależy, prawda? Lubisz Torę? – zapytał nagle, odsuwając się ze wzrokiem wbitym w czubki swych glanów. Blondyn, zaskoczony, zamrugał oczami. Czy to aż tak widać? Zastanawiał się przez chwile.
            - Chodźmy – głos Arashiego przerwał nagle jego rozmyślania. Po chwili szli korytarzem ku wyjściu.
            - Myślisz, że Tora… Że ona mnie choć trochę lubi? – zapytał zmieszany Save. To pytanie naprawdę go dużo kosztowało. Arashi zatrzymał się, odwrócił i spojrzał na towarzysza z uśmiechem.
            - Jasne, że cię lubi. Ona nie rozmawia z ludźmi, których nie lubi. Chcesz być z nią? – zapytał, uśmiechając się w dziwnie podejrzany sposób. Save nie odpowiedział. Opuścili hotel razem, w ciszy. Arashi poprowadził blondyna do najbliższej jadłodajni. Posadził go przy stoliku i sam zajął miejsce naprzeciw. Po chwil podeszła do nich naburmuszona kelnerka. Zlustrowała obu spojrzeniem.
            - Co, nowa zabawka? – zapytała zachrypniętym głosem. – Sam ją złapałeś czy to podarunek od fanki?
            - Nocka, tak, Kaze…? – burknął Arashi równie nieprzyjemnym tonem. – Podaj dwa razy to, co zwykle i zabiorę cię do twojego chłodnego Romeo - dodał, podpierając się łokciem o blat stołu. Dziewczyna warknęła coś pod nosem i poszła w stronę baru. Po jakimś czasie wróciła z dwoma talerzami jajecznicy na bekonie. Tym razem nie była już ubrana jak kelnerka. Miała na sobie skąpe, czarne odzienie i przewieszony przez ramię płaszcz. Wepchnęła się brutalnie obok Arashiego, choć mężczyzna wcale nie miał ochoty jej tam wpuszczać.
            - Wcinaj. – polecił Azjata, samemu zabierając się za jedzenie.
            - Kawy… - jęknęła Kaze, kładąc się na stole.
            - Je też bym prosił. – odezwał się Save.
            - Arashi stawia – powiedziała dziewczyna z wrednym uśmieszkiem, po czym podniosła się z blatu i krzyknęła – Dwie kawy i szarlotkę!
Gdy jakaś kelnerka przyniosła zamówienia, blondyn natychmiast chwycił za kawę.
            - Sądzę, że to przy kacu nie jest najlepszy pomysł. – powiedział czarnowłosy mężczyzna.
            - A więc upiłeś go i wykorzystałeś, jak Neko. Zawsze wiedziałam, że z ciebie to zły człowiek jest. Co ta Tora w tobie widzi. – westchnęła Kaze.
            - Zamknij się, bo każę twojemu chłopakowi oddać mi kasę za to wszystko, co ci postawiłem – burknął Arashi. – Nuriko jest dziwny, ale żeby związać się z czymś takim - prychnął.
Save odstawił pusty kubek i spojrzał na Azjatę. Chwilę zastanawiał się, czy na pewno chce to zrobić.
            - Kim jest Neko i Nuriko? – zapytał.
            - To moi bracia…
            - Oni nie są twoimi braćmi, tak samo, jak Tora nie jest twoją siostrą – burknęła Kaze, energicznie tnąc ciastko widelcem. – Twoje uczucia do nich są dalekie od miłości braterskiej – zaczęła przymilnym tonem, przysuwając się do niego. – Jeśli zaś każdy brat kochałby tak swoje rodzeństwo, jak ty kochasz Torę i Neko, to byłaby plaga kazirodztwa - zachichotała złośliwe, ocierając się o ramię Arashiego, który stale to ignorował. – No, nie bądź taki wstydliwy. Opowiadaj o swoim romansie z Torą i Neko. Chłopak musi wiedzieć, w co się pakuje, wiążąc swój los z tobą – dodała, próbując ugryźć go w ucho. Mężczyzna jednak się odsunął. Dziewczyna nie straciła zapału. Jej ręce zniknęły nagle pod blatem stołu.
            - Kaze, trzymaj swoje łapska przy sobie, bo ci je poobrywam – warknął wyraźnie zły brunet.
Student, udając, że nic nie widzi, konsumował swoją jajecznicę. Arashi nagle wzdrygnął się, po czym sięgnął pod stół i stanowczo wydobył stamtąd ręce dziewczyny.
            - Jedz swoje ciastko, bo ci je wepchnę do gardła na siłę. – syknął.
Kaze uśmiechnęła się niewinnie.
            - Arashi, musisz mnie strasznie kochać, skoro tak często tu przychodzisz. To dlatego tak nie lubisz Nuriko - stwierdziła, jedząc szarlotkę w prowokujący sposób. Na mężczyźnie nie robiło to najmniejszego wrażenia. Dziewczyna w końcu przeniosła spojrzenie brązowych oczu na Save. – Powinieneś uważać, to nimfoman – zaczęła. – Jemu obojętne, czy jesteś dziewczynką, czy chłopcem… Jak już raz ci się dobierze do majtek, to będzie chciał zawsze – puściła oczko do Save.
            - Kaze, zachowaj swoje chore wymysły dla siebie – warknął ostrzegawczo brunet.
            - Mam ci przypomnieć, ile kochanek miewasz na miesiąc, nimfomanie? – burknęła, spoglądając na niego wściekle.
            - Mam ci przypomnieć, że byłaś jedną z nich i sama wskoczyłaś mi do łóżka? - warknął Arashi. Kaze tylko uśmiechnęła się prowokująco. Po chwili poruszyła się pod stołem i spojrzała na Save z zaciekawieniem.
            - A ty, laleczko? Sam ubiegałeś się o względy boga seksu czy to on cię wyhaczył? – zapytała.
Save poczuł, jak jej nieobuta stopa wkrada mu się na kolano i wędruje po udzie, coraz bardziej zbliżając się tam, gdzie z pewnością nie chciałby jej poczuć. Aż podskoczył.
            - Kaze... Mówiłem ci już, że to chłopak Tory… Znaczy się, przyszły chłopak Tory – westchnął Arashi.
            - To dlaczego widziałam, jak wchodzisz z nim do hotelu? A teraz jesteś tu z nim na śniadaniu...  A może on też wskoczył ci do łóżka, co? – zadrwiła złośliwie. – Przespałeś się z nim, a teraz chcesz oddać zużyty towar Torze – dodała z drwiną.
            - Kaze, jesteś głupsza od buta – warknął wściekle Arashi, spychając ją brutalnie z ławy. Dziewczyna wylądowała na podłodze, łypiąc na niego groźnie.
            - Wstawaj Save, odprowadzę cię - powiedział mężczyzna, spoglądając na studenta w ten wyjątkowo czuły sposób. Save z ulgą wstał, mając nadzieję, że opuszczą to miejsce jak najszybciej.
Arashi bez słowa minął siedzącą na podłodze Kaze, nie czekał nawet na Save. Po kilku krokach, gdy spostrzegł, że jest sam, odwrócił się. Blondyn właśnie się do niego zbliżał, lecz dziewczyna z wielce obrażoną miną siedziała nadal na podłodze. – Wstawaj, krowo - burknął Azjata – I rusz tu swoje cztery litery – warknął, idąc dalej, a gdy Kaze znalazła się przy nim, dodał ostrym sykiem. – Trzymaj teraz swój jadowity język za zębami, bo zdradzę Nuriko twój brzydki sekret.
            - Nie zrobisz tego! – stwierdziła, wychodząc z baru.
            - Owszem, zrobię. Mam cię dość, jesteś jak wrzód na tyłku – podsumował rozdrażniony. Kaze prychnęła w odpowiedzi.
            - Nuriś i tak ci nie uwierzy! – fuknęła, po czym ruszyła w swoją stronę. Mężczyzna już chciał za nią ruszyć, lecz ona tylko podniosła rękę, dając mu znak, że nie życzy sobie jego towarzystwa. – Nie zgrywaj dobrego starszego brata. Nie potrzebuję niańki ani imitacji bohatera – burknęła, jednocześnie przyspieszając kroku. Zniknęła za rogiem. Arashi chwilę jeszcze spoglądał w tamtym kierunku. Ostatecznie odwrócił się do towarzysza, sfrustrowany.
            - Przepraszam cię za nią – powiedział skruszony. Save zamrugał tylko powiekami.
            - Kim ona była? – zapytał dla zasady.
            - To moja była. Była dziewczyna i była przyrodnia siostra. – Arashi westchnął.
            - Jak to była przyrodnia siostra?
            - Właściwie to nie do końca – zielonooki znów westchnął, tym razem z bólem. – Moja matka miała romans z jej ojcem… My też mieliśmy swój szczeniacki romans… Ale ogólnie przez prawie rok byliśmy rodzeństwem przyrodnim… Chodźmy już, pewnie jesteś zmęczony – powiedział, nagle ruszając.
            - A ci dwaj… Jak oni… Neko i Nuriko? – Save drążył dalej. – Czemu mówisz, że to twoi bracia?
            - Bo tak ich traktuję. Odkąd zacząłem zarabiać, zaproponowałem Torze i jej braciom, żeby zamieszkali ze mną. Załatwiliśmy wszystkie formalności i mogli wreszcie wyjść z… Z sierocińca.
            - Tora jest…? – Save przerwał.
            - Tak, ale przy niej nawet o tym nie wspominaj. Tora nie lubi tego tematu… Jak my wszyscy… - dodał ciszej.
            - Arashi… - zaczął Save, zbierając w sobie ponownie swą wątłą odwagę. – Jesteś z Torą? – zapytał. Musiał to wiedzieć, po prostu musiał!
            - Nie – odparł krótko Arashi.
            - Ale widziałem, jak wczoraj z nią tańczyłeś… - chciał dodać coś jeszcze, jednak spojrzenie mężczyzny sprawiło, że natychmiast zapomniał, co to miało być.
            - Save, Torę i mnie łączy coś… Coś innego niż myślisz. Jednak to nie przeszkadza, byś ją poderwał, jeśli ci na tym zależy. Jutro ma wolny wieczór. Przekażę jej, że zapraszasz ją na kawę.
            - Co? Ale ja… Ja…
            - Wzdychając do niej i upijając się w klubie, jej nie zdobędziesz – powiedział brunet, uśmiechając się nieco złośliwie. Nagle zatrzymał się. Save spojrzał na niego zaskoczony – No, tutaj zostawiłem cię ostano. Teraz chyba też nic ci się nie stanie – stwierdził Arashi. Student rozejrzał się dookoła. Był pod swoim blokiem. Dokładnie w tym samym miejscu, w którym rozstali się… Nie, Save nie chciał sobie tego przypominać. Jednak nagle Arashi znalazł się tuż przed nim.
            - Wczoraj pytałeś mnie, czemu cię pocałowałem. – zaczął brunet, zbliżając się jeszcze bardziej. Wycofujący się Save wpadł na tą samą ścianę, co wtedy. Arashi podniósł dłoń i delikatnie przeciągnął nią po policzku ukochanego. – Boisz się mnie? Ja bym się bał na twoim miejscu. Wprowadziłeś w moje życie na krawędzi jeszcze więcej chaosu. Tak wiele chciałbym ci powiedzieć, ale… - przerwał swój monolog, po czym nachylił się i obejmując dłońmi twarz blondyna, pocałował go delikatnie, niemal z czcią. Jego wargi był ciepłe, miękkie i przyjemnie pieściły usta studenta. Save sam już nie wiedział, czy to strach, czy odczuwana przyjemność nie pozwalały mu się wyrwać. – Sam musisz odpowiedzieć sobie na swoje pytania – mruknął mężczyzna, odrywając się wreszcie od niego. Chwilę rozkoszował się widokiem przerażonego młodzieńca, po czym odwrócił się energicznie i poszedł w swoją stronę. Blondyn patrzał na niego tak długo, aż nie skręcił za rogiem. Potem osunął się wyczerpany po kamiennej ścianie i usiadł na ziemi, próbując zrozumieć, co przed chwilą zaszło. Przez moment usiłował pozbyć się mętliku w głowie. Wreszcie zerwał się i pobiegł do domu.