Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

sobota, 29 września 2012

Rozdział XII 2 z 3 Pocałunek


     Arashi nigdy by się do tego nie przyznał, ale był tej nocy przerażony. Bał się, że gdyby Save zechciał pójść dziś na całość, nie dałby rady. Jednak chwile tak spędzone z nim wykraczała daleko po za jego marzenia. Nie bardzo wiedział jak się do tego zabrać. To marzenie mogło równać się tylko z nieosiągalną gwiazdką z nieba, jednak było na wyciągniecie ręki Arashiego. Było tak blisko, że skośnookiego paraliżował strach, że za chwilę obudzi się w jakimś nie lubianym miejscu, że to wszystko był tylko piękny sen, którego zwieńczenie miała być miłość Save… tak bardzo go pragnął. Wszystkie zmysły szalały w nim jak opętane na samą myśl o jego cudownym ciele, jednak zaczynał się obawiać, że jest zdolny tylko go całować i przytulać.
Nie! Stanowczo NIE! Skoro to zaszło już tak daleko muszą doprowadzić to do końca. Z drugiej jednak strony Arashi tak bardzo obawiał się że skrzywdzi Save. Czasem zastanawiał się czy nie było by mu łatwiej gdyby był kobietą. Uwiódłby Save i pewnie już by dawno mieliby to za sobą. A może blondyn był z natury tak bardzo nieśmiały? Będzie musiał najpierw sam pogodzić się z myślą, że Save jest jego, a dopiero potem dać mu przyjemność. Arashi westchnął i przerzucił ciasto naleśnikowe. Student jeszcze spał, więc Azjata chciał mu zrobić pyszne śniadanie. Pomyślał, że naleśniki z syropem klonowym będą dobre.
     Właśnie skończy smażenie, układając na talerzu i zalewając syropem, gdy usłyszał jak ktoś wchodzi do kuchni.
- Witaj Skarbie – powiedział wesoło. Save zaspany powlókł się wprost do ekspresu do kawy. Spojrzał na niego żałośnie, gdy zobaczył, że jest pusty. Obudził go dopiero ciepły pocałunek na policzku. – Kawa jest już zaniesiona, zapraszam na śniadanie. – Usłyszał głos Arashiego. Spojrzał na niego zaskoczony.
- Nie musiałeś tego robić – mruknął. Ale brunet go nie słuchał. Zabrał go do pokoju i posadził przy stole, nakładając dużą porcję naleśników. Save przetarł oczy i westchnął na widok przygotowanego śniadania.
- Nikt nigdy nie… – westchnął znów i ukroił sobie kawałek przekładańca jakiego zrobił Arashi. Chwile się mu przyglądał po czym wsuną do ust. – To jest pyszne – mruknął z zadowoleniem i z radością pochłoną resztę popijając dobrą, gorącą kawą. Azjata zjadł swoją porcję dwa razy szybciej, po czym siedział i rozkoszował się widokiem jedzącego ze smakiem Save.
- Arashi, naprawdę nie musisz mi gotować – zaczął blondyn odkładając sztućce. – Nie jesteśmy ze sobą z tego powodu – mruknął, wbijając wzrok w podłogę. Brunet patrzył na niego swymi szmaragdowymi oczami, które lśniły radosnym blaskiem.
- Wiem – stwierdził, przesiadając się na sofę gdzie posadził Save. – Lubię dla ciebie gotować, zwłaszcza jak ci smakuje – powiedział kładąc się na jego kolanach.
- Przepraszam, że wczoraj nie byłem w stanie – zaczął student skrępowany.
- Nie szkodzi skarbie – powiedział Arashi podnosząc się – Mamy czas – dodał szeptem po czym delikatnie pocałował Save. Wyglądał to tak jakby studenta po raz pierwszy przyjął jego pocałunek bez wstydu, z całą przyjemnością. – Nie masz dzisiaj zajęć? – zapytał po chwili Arashi. Save pokręcił przecząco głową. – Ja też nie mam na dziś żadnej pracy – mruknął, kładąc się z powrotem na jego kolanach. – Co będziemy robić?
- Nie wiem, masz jakiś pomysł? – Arashi tylko westchnął i zamknął oczy.
- Tak sobie myślę – zaczął po chwili milczenia. – Może ja powinienem wrócić do nauki, zrobić maturę i iść na jakieś studia?
- Arashi, co ty byś chciał studiować? – zdziwił się Save, jakoś nie potrafił sobie wyobrazić uczącego się bruneta.
- Nie wiem. Miałem nadzieję, że ty mi doradzisz – znów westchnął. – Nie wiadomo jak długo jeszcze będę mógł tańczyć. Poza tym to zaczyna być… Kata wymaga ode mnie coraz to… ona chce ze mnie zrobić chipendelsa… źle się z tym czuję.
- Arashi przecież ty – zaczął Save, ale nagle uzmysłowił sobie, że to co chciał powiedzieć mijało się dalece z prawdą. Przecież widział występ Arashi. Nie można go było porównać do striptizu. Poza tym mężczyźni, którzy się tym zajmowali… daleko im było do Arashiego.
- Masz rację – mruknął bawiąc się kosmykiem czarnych włosów. – Gdybyś się rozebrał musieli by te kobiety wynosić… żadna by się nie utrzymała na nogach. – Arashi uśmiechnął się do niego.
- Podoba ci się moje ciało? – bardziej stwierdził niż zapytał.
- Arashi, każdy kto ma poczucie estetki lub zna się na sztuce wie, że twoje ciało jest idealne jak greckich bogów…
- CO, ale oni mieli takie małe – Arashi przerwał. – Czy grecy rzeźbili sowich bogów tak samo jak zwycięzców olimpijskich? – zapytał z zamyśleniem.
- Nie wiem. Ale bogom chyba niczego nie brakowało – Save uśmiechnął się z rozbawieniem. Nie sądził, że Arashi jest tak wrażliwy na punkcie swojej męskości. Przecież niczego mu nie brakowało… tak sądził…
Nie robili nic nadzwyczajnego przez resztę dnia. Po prostu rozkoszowali się własnym towarzystwem, noc także spędzili nieszczególnie. Właściwie nie wiele różniła się od nocy poprzedniej. Podobnie minęło im kilka kolejnych dni. Jakoś nie mieli pomysłów na twórcze spędzanie czasu. Jedyną zmianą było to, że Save musiał iść na zajęcia. W końcu nadszedł piątek i Arashi także musiał wyjść do pracy. Czule pożegnał się z Save i obiecał, że będzie cicho wchodził.  Save machnął na to ręką.
Mimo że Arashi bardzo się starał zachować ciszę kiedy wracał późną nocą do mieszkania, nie udało mu się nie obudzić Save. Blondyn przewiał go jak wychodził z łazienki przebrany i gotowy żeby się bezszelestnie wślizgnąć obok niego pod kołdrę.
- Przepraszam nie chciałem cię obudzić – mruknął skruszony.
- Nie przejmuj się. I tak nie mogłem spać... było mi zimno – powiedział Save, mijając go i wchodząc do łazienki. – Kładź się! – dobiegł Azjatę głos zza drzwi. Arashi powlókł się do spylani. Sam nie wiedział jak bardzo jest zmęczony. Wystarczyło, że się położył i natychmiast poczuł, że zasypia. Wyczuł jeszcze tylko jakiś ruch obok siebie i ciepło drugiego ciała, które przywarł do niego czule. Znał doskonale to ciało, przynajmniej niektóre z jego tajemnic.
     Tego dnia to Save obudził się pierwszy. Pomyślał, że zrobi śniadanie dla Azjaty, tak jak zawsze on robił to dla niego. Jednak szybko uzmysłowił sobie, że ma do tego dwie lewe ręce i nic nie potrafi. Czuł się tak strasznie nieudaczny.  Zanim zdążył coś wymyślić w progu kuchni pojawiał się zaspana sylweta Arashiego, z rozczochranymi włosami i podpuchniętymi oczami. – Ile ja spałem? – zapytał sennie.
- Jest południe – powiedział Save odwracając wzrok od półnagiego bruneta, który niczym zombi wtoczył się do kuchni.
- Więc…  – Arashi zamyśli się i przeliczył pomagając sobie palcami. – Osiem godzin… to do mnie nie podobne. Czemu mnie nie obudziłeś wcześnie? – zapytał.
- Czemu miałem to robić? Każdy potrzebuje snu. A ty spałeś akurat tyle ile trzeba – zaprotestował Save. 
- Odzwyczaiłem się już od tak długiego czasu snu – bąknął skośnooki, próbując się do końca obudzić. – Jadłeś już coś? – zapytał.
- Nie, właśnie chciałem… ale jestem taki beznadziejny. Nie umiem przyrządzać posiłków. – Arashi usłyszał wyraźną skargę i żal w głos Save. Uśmiechnął się do niego lekko. Wstał, podszedł do niego i delikatnie pocałował go w czoło.
- Jesteś kochany. Jeszcze nikt nie przejawiał chęci żeby robić mi śniadanie – powiedział. – Chodź, nauczę cię jak robić moje ulubione danie – dodał ciągnąc go w stronę lodówki.
Daniem tym okazała się jajecznica na boczku. Arashi pokierował Save tak, że student był przekonany, co z resztą nie do końca mijało się z prawda, że cały posiłek przygotował sam. Obaj byli szczęśliwi z tego powodu. Jednak przed posiłkiem Save kazał ubrać się brunetowi.

     Noce Save i Arashi stawały się coraz śmielsza. Obaj przyzwyczaili się do nowej sytuacji, znali swe ciała z każdym dniem coraz lepiej. Save jednak pozostawał bierny we wszystkich zabawach jakie praktykował skośnooki. Co czasem było zawodem dla Azjaty.
     W środku tygodnia zjawiła się Tora. Save nigdy nie wiedział jej takiej rozpromienionej. Ale stanowczo nie chciała mu nic mówić bez Arashiego, który akurat wyskoczył na zakupy. Wrócił chwilę po przybyciu dziewczyny, ale jej wydawało się, że minęły wieki odkąd usiadła w fortelu Save. Tora żucia się na niego jak tylko przekroczył próg i podał Save torby z zakupami, które nie mieściły się w rękach skośnookiego, przez co też nie był w stanie otworzy sobie sam drzwi. Gdyby nie ściana Arashi przewrócił by się razem z Torą.
- Tygrysku, co się stało? Wygrałaś w totka? – zapytał zaskoczony jej szczęściem. Sam też po raz pierwszy wiedział ją taką radosną.
- Nie! Lepiej! – zawołała przytulając się do niego i co jakiś czas całując w policzek. Save spojrzał na Azjatę pytająco, ale ten tylko wzruszył ramionami. Student poszedł więc odnieść zakupu do kuchni i pochować je w odpowiednie miejsca. Arashi udało się uspokoić entuzjazm Tory i posadzić ją na sofie. Sam rozsiadł się w fotelu, gdy zjawił się Save w chwilę później, zajął miejsce naprzeciw niego, w drugim fotelu.
- No Tora, mów o co chodzi. – Dziewczyna podskoczyła uradowana na swoim miejscu. Pomachał rączkami i zaczęła.
- Och, konchy Arashi taka jestem ci wdzięczna. Gdyby nie ty nie doszło by do tego… jestem tak szczęśliwa, że mogła bym góry przenosić. Jak ja ci się odwdzięczę najdroższy przyjacielu. Co ja bym bez ciebie zrobiła? Naprawdę Arashi jeśli jest coś co mogę w zamian…
- Ale Tora, do rzeczy. Za co ty mi właściwie dziękujesz ostatnio zajmuję się tylko – przerwał jednak jego wymowne spojrzenie padło na Save. Ten mimowolnie zaczerwienił się.
- Arashi, przecież wiesz! – znów podskoczyła. Azjata spojrzał na nią z rezygnacją.
- Skoro nie chcesz… a może wstydzisz się Save? – zapytał nagle.
- Nie, on przecież był przy tym… znaczy się nie przy tym co zdążyło się teraz… och jej, Arashi, jesteś taki cudowny…
- Tora, do ciężkiej cholery, wiem doskonale, że jestem cudowny, a teraz mów co dobrego cię spotkał, że prawisz mi komplementy i wpadasz tu jak burza – burknął zniecierpliwiony.
- No Arashi, nie udawaj – zaczęła lekko się czerwieniąc. O! dochodzimy do sedna pomyślał Azjata. – Chodzi o walentynki – mruknęła dziewczyna.
- Walentynki?… ale to było prawie miesiąc temu – zdziwił się Save.
- No tak – przyznała Tora z westchnieniem i rozmarzeniem. Student zaczął się zastanawiać czy wszystko z nią w porządku.
- Widziałem już takie spojrzenie – powiedział nagle triumfalnie Arashi. – Chodzi o Okami. Mów! – nakazał pochylając się do przodu ze zniecierpliwieniem. Tora pokryła się szkarłatnym rumieńcem.
- Pocałował mnie – mruknęła łapiąc się za policzki i niemalże odpływając ze szczęścia. Arashi otworzył usta i spojrzał na dziewczynę z niedowierzaniem.
- Tylko tyle i tak się tym ekscytujesz? – zapytał z niedowierzaniem. Tora chyba go nie słyszał bo nadal błądziła gdzieś w swoich marzeniach. – Tora… ja myślałem, że on cię w końcu o rękę poprosił – Arashi westchnął i opadł na fotel z rezygnacją. Rudowłosa piękność nadal dziękował opatrzności za swoje szczęście. – Tora! Do cholery! – Arashi wrzasnął na nią uderzając pięścią w stół. Dziewczyna podskoczyła wystraszona i spojrzała na niego zaskoczona. Save także podskoczyła, nie widział by Arashi kiedykolwiek zachowywał się tak… no może kiedyś jak się upił był bardziej agresywny, ale wtedy nie podnosił głosu i nie walił pięściami w mebla. Wtedy był przerażająco spokojny. Save zadrżał na samo wspomnienie tamtej nocy.
- Weź się w garść dziewczyno. Jeśli twój związek z Okami nadal będzie się posuwał w takim tempie, oboje zdążycie trzy razy umrzeć zanim dojdzie do czegoś z czego naprawdę powinnaś się cieszyć.
- Ale Arashi, to był nasz pierwszy pocałunek – jęknęła.
- No popatrz, pierwszy – zadrwił Arashi naśladując jej głos. – Po dwudziestu latach znajomości po dziesięciu skrytej miłości i pięciu chodzenia ze sobą! Nie przynoś mi więcej takich nieistotnych nowin.
- Ale Arashi… nam się nie spieszy – mruknęła. – Okami jest taki nieśmiały, nie chcę go popędzać żeby…
- On się nie przestrasz, jedyną barierą, która zawsze stał między wami byłem ja! Już nawet nie mieszkamy razem, co was powstrzymuje. – Arashi nie wytrzymał poderwał się z fotela i gwałtownie gestykulował. Tora kuliła się przerażona, albo winna. – Czemu zachowujesz się przy nim jakbyś byłą dziewicą z klasztoru?! Wiem przecież jaka jesteś gorąca i jak szybko potrafisz owinąć sobie mężczyzn wokół palca! Zadziałaj w końcu… albo wymuś na nim ślub, przecież o tym marzysz i jesteś pewna, że jego chcesz! Nie raz mi o tym jęczałaś!
- Ale Arashi nie mogę… nie popędzaj nas, przecież jesteśmy młodzi, mamy dużo czasu – nagle przerwała i spojrzała na Arashi z przerażeniem.
- Tak, macie duża czasu. Myślałem, że chcesz mnie widzieć na swoim ślubie – powiedział szorstko. Tora raptownie się rozpłakała.
- Arashi nie myśl tak. Oczywiście, że chcę żeby był przy tym – jęknęła kryjąc twarz w dłoniach. Azjata prychnął tylko coś niezrozumiale po czym wyszedł do kuchni. Student siedział jak sparaliżowany. Nigdy nie wiedział czegoś takiego. Nie spodziewał się po Arashi i po Torze… to wyglądał jak kłótnia! Save zastanawiał się co powinien zrobić. W końcu wstał i podszedł do Tory i położył jej dłoń na ramienni już miał usiąść obok niej, ale dziewczyna go odtrąciła.
- Idź do Arashi, on cię teraz bardziej potrzebuje – mruknęła przez łzy. Save spojrzał na nią zaskoczony, był pewnie, że to Arashi nakrzyczał na nią i słusznie dziewczyna płacze, że to Arashi jest tu winowajcą a ona poszkodowaną. Westchnął i został jej paczkę chusteczek. Wszedł do kuchni.
Brunet z kamienną twarzą stał przy otwartym oknie i palił, drżącymi dłońmi trzymając papierosa. Spojrzał na niego takim obcym wzrokiem. Blondyn aż zadrżał.
- Arashi, co to miało znaczyć? – zapytał niezadowolony z tego jak bardzo zadrżał mu głos. 
- Niby co? – zapytał Azjata głosem tak chłodnym, że mógłby zamrozić żywy ogień. Student spojrzał na niego jak pobity.
- Czemu tak naskoczyłeś na Torę? – zapytał.
- Save, wiesz jakie to wkurzające jak od dziesięciu lat nie słyszę nic od jednego i drugiego jacy to oni są w sobie nieszczęśliwie zakochani. Jacy biedni, że drugie go nie kocha i że nie może mu tego powiedzieć bo co tam znaczy… Boże ile już wysiłku włożyłem żeby oni w końcu coś sobie wyznali. I co?! Ona mi mówi że ją pocałował! Po prostu rewelacja.
- Jesteś niesprawiedliwy – sprzeciwił się Save.
- Nie zrozumiesz tego – prychnął Arashi i zaciągną się fajką.
- Arashi to jej życie! Może z nim zrobić co zechce.
- Save, ona ciągłe narzeka, że Okami jej nie kocha albo coś w tym stylu, a nie robi nic żeby mu pokazać swoje uczucia. Przy nim zachowuje się jak idiotka! Mam dość. Albo zacznie działać albo niech się wypcha i nie jęczy mi więcej. Ma własne problemy!
- Na przykład mnie – zauważył Save. – Arashi wcale nie jesteś lepszy. – Brunet spojrzał na niego pytająco. Save przeklną w duchu, czemu w ogóle poruszył ten temat. – No bo sam przyznaj, jak daleko my zaszliśmy? – mruknął uciekając wzrokiem.
- To nie moja wina – burknął Azjata.
- Więc moja, tak? – fuknął Save. – Gdyby naprawdę ci zależało… - przerwał.
- To co? – Arashi zmrużył oczy. – Naprawdę chcesz zrobić to ponownie tak szybko, mam cię wziąć siła, tak lubisz? – zapytał nadal tym chłodnym tonem. Save poczuł jak krew odpływa mu z twarzy. Nie takiego Arashi lubił, wręcz nienawidził. Jego Arashi był ciepły i czuły, zawsze troszczył się o innych i nie był taki wulgarny, no może czasem.
Azjata nagle dostrzegł jak jego słowa wpłynęły na blondyna i chyba to go obudziło, przegnało całą jego wściekłość.
- Skarbie, przepraszam, nie wiem co mnie napadło – mruknął spuszczając wzrok.
- Arashi, idź przeproś Torę! – powiedział stanowczo Save, dla podkreślenia swych słów pokazując palcem drzwi. Tancerz zgasił papierosa na parapecie i wyrzucił niedopałek przez okno. Uśmiechnął się do ukochanego i poszedł do salonu. Student uchylił drzwi i nasłuchiwał ich rozmowy.
- Tora, przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem, ale uważam, że powinnaś od niego wymagać więcej i sama także dawać z siebie więcej. Wiem jaka się przy nim robisz cnotliwa. Daj mu sygnał, że go kochasz w pełnym sensie tego słowa.
- Ale co ja mam zrobić? Rzucić się na niego? – zapytała ocierając łzy.
- Nie, ale następnym razem spróbuj go pocałować w bardziej namiętny sposób, wiem że potrafisz – dodał, gdy chciała coś powiedzieć. Mówił dalej nie przejmując się, że patrzy na niego jak na kata. – Wiem jakie Okami ma poglądy, ale jeśli boisz się konfliktu z tego powodu, może powinnaś postawić mu warunek. Każ mu się zdecydować. Ty jesteś przecież zdecydowana.
- Wiesz że… znów będę cię zamęczać swoim problemami – ściszyła głos. – Słyszałam, że z Save nie idzie ci najlepiej.
- Tym się nie martw. Ja nie robię się aż tak nieśmiały przy obiekcie mych westchnień. Skup się na sobie. Zawsze możesz do mnie zadzwonić, albo zostawić wiadomość – powiedział puszczając jej oczko. Tora uśmiechnęła się.
- To było takie wspaniałe uczucie. Ale jak tak odbieram jedne nędzny pocałunek… Arashi nie dam rady z czymś więcej.
- Dasz tygrysku. Ze mną dałaś sobie redę, poradzisz sobie z Okamim – powiedział całując ją w czoło. Chwilę jeszcze porozmawiali o błahostkach po czym Tora poszła do Okamiego z mocnym postanowieniem, że porozmawia z nim o ich przyszłości, ale oczywiście nie była w stanie tego zrobić. Obiecała siebie, że następnym razem. 

wtorek, 18 września 2012

Rozdział XII 1 z 3 Szampon truskawkowy

Jest praktycznie trzecia w nocy - dla wracających z imprezy nad ranem, a mnie znów dopadła bezssenność. Postanowiłam jednak nie marnować tego czasu, którego i tak nie mogę przespać, na bezsensowne obracanie się z boku na bok i wykorzystanie go na wrzucenie nowego odcinka.


     To była pierwsza noc, która Arashi miał spędzić z Save, po tym jak się do niego wprowadził. Azjata odczuwał dreszcze na samą myśl o tym. Tyle czekał by Save odwzajemnił jego uczucie, ale to co było teraz… Czy mógł to nazywać odwzajemnioną miłością? Arashi już dawno nie miał wątpliwości, że kocha Save, ale co tak naprawdę student czuł do niego. Może to że pozwolił mu ze sobą zamieszkać nie miał nic wspólnego z jego uczuciami?  Arashi miał wyrzuty sumienia. Okropne wyrzuty sumienia. Wiedział, że gdyby nie okłamał Save, nie powiedział mu, że byli ze sobą tamtej nocy po przyjęciu urodzinowym… Na początku to był tylko żart. Arashi rzucił luźne „Naprawdę nic nie pamiętasz?” Czemu Save tak to odebrał? Później brunet nie potrafił zaprzeczyć. Powiedzieć:  „Tylko żartowałem, nie przejmuj się” Save naprawdę uwierzył, że byli ze sobą, że się kochali.  Nie, to nadal pozostawało w sferze marzeń Arashiego. Przecież nie potrafił by mu tego zrobić. Nie po tym jak był pijany i mu uciekł. W związku z tamtym wydarzeniem Arashi także do tej pory miał poczucie winy.
Save poruszył się przekładając stronę. To wyrwało Arashiego z zamyślenia. Czy oni w ogóle będą potrafili to zrobić? Zastanowił się Azjata podnosząc wzrok na blondyna. On był zawsze wcieleniem cnót, taki delikatny i nieśmiały. Był uosobieniem czystości, a Arashi zawsze czuł się jak czyste zło. Kiedyś nawet nazywano go demonem, nie tylko ze względu na ubiór i styl jaki preferował. Choć może gdyby był złym demonem nie miął by wyrzutów sumienia, po tym jak wymierzył sprawiedliwość zabójcy swojej matki.
Nagle dłoń Save pogładził go po czole i włosach. Arashi znów spojrzał na niego. Leżąc na jego kolanach i tak nie wiele mógł wyczytać z jego twarzy. Jednak odniósł wrażenie, że to był raczej ruch roztargnienia, jakby zagłębił się w lekturze i zapomniał kto z nim jest. A może to rzeczywiście coś więcej niż przyjaźń?
Save zamkną książkę i spojrzał na Arashiego, jego twarz nic nie wyrażała, jak zwykle.
- Arashi zanim się położymy… - zaczął spoglądając w dół. – Zdejmiesz kolczyki – mruknął jakby nieco zmieszany. – Przynajmniej te z twarzy – dodał. Skośnooki podniósł się i westchnął.
- Dobrze, ale nie tego z języka. Trudno się go zakłada z powrotem i słyszałem, że szybko zarasta.
- Może było by lepiej…
- Lubię ten kolczyk! – sprzeciwił się Arashi. – Nie po to przez miesiąc jadłem papki bez smaku żeby mi zarosło – burknął urażony.
- Uspokój się już – westchnął Save widząc, że nie wygra. – Idę się umyć – powiedział i wstał ostrożnie żeby dać Arashiemu czas na zabranie głowy z jego kolan.
- Możemy wziąć razem i – Arashi przerwał widząc chłodne spojrzenie Save. No tak na takie zabawy było jeszcze za wcześnie w ich związku. Blondyn zniknął za drzwiami łazienki, a Arashi poszukał sobie jakiegoś zajęcie na ten czas. Znalazł je w kuchni bo Save zupełnie nie miał głowy do prowadzenia domu. Z resztą co się dziwić, to w końcu on sam, Arashi, był wybrykiem natury. Ale pełnienie tych kilku obowiązków dla Save sprawiało mu przyjemność. Zwłaszcza gdy jego ukochany pochwalił go za coś. Największą dumę sprawiał mu gdy chwalił jego kuchnię. Niestety zdążało się to rzadko.
Arashi zajęty zmywaniem po kolacji nie usłyszał jak Save wszedł. Zobaczył go nagle obok siebie i omal nie wypuścił talerza z rąk.
- Przestraszyłem cię? – zapytał Save zdziwiony. W ogóle można było przestraszyć kogoś takiego jak Arashi, który sam wzbudzał lęk?
- Zamyśliłem się… nie słyszałem jak wchodziłeś – mruknął Azjata. Save uśmiechną się.
- Możesz iść się myć. Będę… będę w łóżku… - mruknął po czym pośpiesznie wyszedł. Najwyraźniej nadal nie potrafił się z tym wszystkim do końca pogodzić. Arashi westchnął, skończy zmywać zapukał do sypialni.
- Już? – zapytał zdziwiony Save otwierając drzwi. – Jesteś w ubraniu – powiedział zanim doszło do niego jak to zabrzmiało.
- Chciałem tylko zapytać, czy nie będzie ci przeszkadzać jak położę się z mokrymi włosami… wiesz muszę umyć głowę bo mnie cały łep swędzi… Ale mogę je wysuszyć… masz suszarkę? Prawda?
- Nie mam…
- Może pożyczymy…
- Nie! – krzykną Save z przerażeniem. Arashi doskonale wiedział, że Save wstydzi się tego związku, ale mimo wszystko było mu przykro, gdy dochodziło do takich sytuacji. – To nie potrzebne… tylko żeby z nich nie kapało – mruknął, patrząc na długie, czarne kosmyki Arashiego. Azjata uśmiechnął się i delikatnie pocałował go w usta, co wywołało rumieniec na policzkach Save. Brunet powiedział, że zaraz wraca i ruszył w kierunku łazienki.
     Arashi stał pod prysznicem i z zamkniętymi oczami pozwalał by woda obmywała jego piękne ciało. Uwielbił to uczucie, gdy skóra się nagrzewała, a stróżki wody spływały łaskocząc delikatnie. Uwielbiał czuć na sobie bijące strumienie wody, która tak rozkosznie masował po ciężkim dniu… a raczej nocy… Arashi przeszedł ostatnio na dość niezdrowy tryb życia, nocno-dzienny. W ciągu tygodnia robił wszystko by jak najczęściej spędzać czas z Save. Tak wiec przestał chodzić na nocne wycieczki, w weekendy jednak nie bardzo miał wybór. Wolał jednak być trochę nie wyspany niż spędzić z Save mniej czasu. A teraz? Teraz w końcu przyszedł ten wymarzony dzień, a raczej noc, którą on spędzi z ukochanym. Nie ważne jak, ważne, że będzie blisko niego. Sama myśl o Save wywoływał w nim przyjemne dreszcze. Zapach truskawek po woli zaczął się roznosić po całej łazience. Arashi z uśmiechem przypomniał sobie prezent od Sory. Zestaw kosmetyków o zapachu truskawkowym. Gdy byli dziećmi zawsze powtarzał, że chce być jak bohaterka tego komiksu, którego tytułu już nie pamiętał i mieć szampon truskawkowy. No i teraz ma. Sora była niezwykła. Nie wiadomo jak ale zdobyła ten szampon i do tego inne kosmetyki, których Arashi musiał używać ze względu na swoje pracę, a także próżność. Wszystko o cudownym zapachy truskawek. To było jak raj. Noc z Save spędzona w zapachu truskawkowego szamponu. Tancerz zakręcił wodę i sięgną po ręcznik. W pierwszej kolejności wytarł twarz. Potem zawiązał sobie turban na głowie żeby mu mokre włosy nie kapały na wszystko wokół. Gdy był już względnie suchy założył bokserki, które miał do spania. Część prezentu od Tory i innych. Miedzy innymi też od Save, choć jak się później okazało Save nie bardzo wiedział co to miał być za prezent i był mocno przestraszony, gdy Arashi spojrzał na niego z diabelskim uśmiechem rozpakowując podręcznik Kamasutry i zestaw do fetyszu. Tak bokserki w serduszka nie wątpliwe zaliczały się do tego zestawu. Pomyślał Arashi z rozbawieniem. Na urodziny człowiek zawsze dostaje rzeczy jakich nigdy w życiu by sobie nie kupił, a jakie chciałby mieć. Azjata zawsze naśmiewał się z bokserek w serduszka. Były obciachowe, ale miały w sobie jakiś czar. brunet zaczął dokładnie wycierać włosy, po niedługiej chwili były już tylko wilgotne, zaś ręcznik był mory. Arashi powiesił go na suszarce i raz jeszcze przejrzał się w lustrze.
Nie! Z taką szopą na głowie nie może się pokazać Save! Choć z drugiej strony Save widywał go w gorszym stanie. Ale ta noc miał być wyjątkowa, wiec Arashi dokonał wszelkich starań by wyglądać jak najlepiej. Nie mógł przecież popsuć wrażenia rozgardiaszem na głowie. Rozczesał hebanowe włosy. Mokre lśniły jeszcze bardziej i nadal pozostawały takie miłe w dotyku.  Nie wiele było rzeczy z wyglądu, których by Arashi w sobie nie lubił, ale swoje włosy ceniła prawie tak wysoko jak swoją męskość.
W końcu wyszedł z łazienki i zatrzymał się przed drzwiami do sypialni. Dopiero teraz poczuł jakie jest zdenerwowany. Serce trzepotało mu w piersi, w brzuchu czuł łaskotanie. Przeszedł go dreszcz podniecenia. Wziął głęboki wdech i wszedł do pokoju.
Zatrzymał się tuż za progiem. Przyjrzał się Save uważnie. Siedział sobie spokojnie na łóżku, z książką w ręku, pod kołdrą, w piżamie w beżowo-brązowe paski.
- Czuję się przy tobie jak ekscybicionista – burknął zawiedziony Arashi i podpełzł do łóżka. Usiadł na krawędzi i woził głęboki wdech.
- O co ci chodzi? – zapytał zdziwiony student. Azjata spojrzał na niego przez ramię i uśmiechną się diabelsko, z lekkim rozbawieniem.
- O nic. Ja po prostu za dużo do ciebie wymagam, skarbie. – Dopiero teraz Save podniósł wzrok znad książki i nieomalże wypuścił ją z rąk.
- Arashi, natychmiast się ubierz! – zaprotestował gdy Azjata zamierzał się położyć obok niego.
- Że co? Chcesz ze mnie zrobić grzankę?! Zawsze tak śpię i tak jest mi gorąco - burknął Arashi wsuwając się pod kołdrę. – Jeszcze mogę przenieść się na kanapę – zauważył. Save poczerwieniał z nie do końca jasnych dla bruneta powodów. Może ze złości, a może z zażenowania. Walną tylko książką o szafkę nocną. - Milczenie jest zgoda – stwierdził Arashi i zaczął się podnosić. – Szkoda to łóżko wydało się takie wygodne…
- Zamknij się i siedź na miejscu – burknął Save gasząc światło. Azjata został na swoim miejscu. Wyciągną się leżąc na plecach. Do ukochanego było mu jeszcze daleko. Gdzie on do cholery dostał takie wielkie łóżko, tu w trójkę było by wygodnie – pomyślał z goryczą wpatrując się w ciemny sufit. Poczuł jak Save wierci się zaraz obok.
- Arashi to ty? – usłyszał nagle głos blondyna w ciemności.
- Że co ja?
- To ty tak pachniesz… truskawkami? – Arashi uśmiechnął się. Od wyjścia z łazienki przyzwyczaił się te tego zapachu. Ciekawe czy pachniał tak mocno. Czy Save ma taki dobry węch, a może… może był dość blisko by to wyczuć. Arashi mimo woli zadrżał.
- To prezent od Sory. Zestaw truskawkowych kosmetyków – odpowiedział. – Nie podoba ci się? – zapytał natychmiast, nadal wpatrując się w sufit.
- Sam nie wiem… wydaje mi się, że nie pasuję do ciebie taki mocny, słodki zapach – mruknął Save. – Dlaczego dał ci akurat to, o zapachu truskawek?
- To taka dziecinna obietnica. Jak miałem dziesięć lat czytałem o dziewczynie, której świat miał zapach truskawek. Używała szamponu o takim zapachy i innych dziwnych specyfików. Spodobał mi się wtedy ten pomysł. A Sora obiecała, że jak będziemy duzi, jak będzie miała własne pieniądze to mi taki kupi. Zawsze miał poczucie humoru.
- Kim ona właściwie dla ciebie jest?
- Sora? Jest moim przewodnikiem duchowym. Poniekąd też twoim, ale ty nie wierzysz w takie rzeczy, prawda? – Arashi uśmiechnął się odwracając głowę w stronę Save. Student leżał tak samo na plecach, sztywno i wpatrywał się w sufit. Czując wzrok Arashi na sobie spojrzał na niego. W ciemności jego niebieskie oczy wydały się Arashi jak dwie gwiazdy. Blondyn spojrzeniem ponaglił azjatę do dalszego mówienia. – Znamy się do dziecka. Byliśmy jedynymi skośnookimi w szkole. Zawsze trzymaliśmy się razem. Ona mnie broniła, a ja odrabiałem za nią zadanie domowe…
- Ona, broniła ciebie? – zapytał zdumiony Save.
- Tak, kiedyś byłem chudy i mizerny i wszyscy mi dokuczali.
- Arashi, nie żartuj sobie.
- Naprawdę, byłem w szkle chłopcem do bicia, dlatego matka zapisała mnie na kurs samoobrony i karate. Z resztą za namową Sory. Chciała mieć worek treningowy na zajęciach…
- Ale mówiłeś, że trzymaliście się razem, ona też cię biła.
- Nie… ale jej nauki czasem bywały bolesne – Arashi uśmiechnął się lekko. – Potem zaczęła mieć dziwne skłonności i stała się medium. Przepowiedziała mi przyszłość… I wszystko się spełniło. Nie wierzyłem w to aż do chwili gdy spotkałem ciebie.
- Co ci konkretnie mówiła?
- Zaczęła od wielkiej, niewyobrażalnej dla mnie straty, potem o latach zagubienia i błądzenie w ciemności. Później miał przyjść pomocna dłoń… miałem narodzić się na nowo i odnaleźć bliskie mi duszyczki… zwieńczeniem miała być ta, której potrzebuję najbardziej.
- Arashi, ale… przyszłości nie można przewidzieć…
- Dosłownie nie. Mimo że ona mi to powiedział, gdy to wszystko spadło na mnie… nigdy nie brałem tych słów na powarzenie. Nie doceniałem jej zdolności. Traktowałem to jako jej żart, albo zabawę… ale nie mogę zaprzeczyć, że do tej pory nie mogę się otrząsną po swojej stracie… rozumiesz chyba co mam na myśli.
- Tak – mruknął Save, czując, że nie powinien był w ogóle poruszać tego tematu. Chwilę leżeli w milczeli, każdy patrząc w swój ciemny punk na suficie. – Arashi, dlaczego ja? – zapytał nagle Save.
- Też chciałbym to wiedzieć… W miłość od pierwszego wejrzenia pewnie też nie wierzysz? – Save westchnął w odpowiedzi. Arashi był dla niego trudnym rozmówcą. Nie była to kwestia jego poziomu intelektualnego, czy choćby społecznego. Mimo że Azjata tak naprawdę spadł na samo dno, zadawał się z ludźmi, którzy nigdy do niczego w życiu nie dojdą, którzy używali języka, od słuchania, którego Save tracił słuch, Arashi był jak oszlifowany szafir wśród tych szarych brudnych skał i jego mowa, rozmowa z nim taż taka była. – Skarbie – zaczął po kolejnej chwili ciszy Arashi. – Mogę się przytulić? – zapytał nieśmiało jak panienka.
- Możesz…
- A pocałować cię?
- Możesz…
- A trochę popieścić…
- Arashi, możesz… zrób na co masz ochotę…
- Naprawdę? – Arashi usiadł na łóżku i spojrzał na niego roziskrzonymi oczami.
- Ale w granicach, Arashi – mruknął speszony Save.
- Czyli jak posunę się za daleko, dostanę po mordzie? – stwierdził Azjata kładąc się z powrotem, tym razem nieco bliżej Save i na brzuchu.
- No… tak… można tak powiedzieć – mruknął blondyn. Nagle poczuł Arashiego bardzo blisko siebie, po chwili usta Azjaty delikatnie pieściły jego ucho, przemieszczały się po jego twarzy szukając ust. Pocałunki i pieszczoty bruneta zawsze wywoływały takie dziwne sprzeczne ze sobą uczucia, ale Save poddał się mu z przyjemnością. W końcu już to robili. To była wyłącznie jego wina, że nic nie pamięta. Jak Arashi się rozkręci już dziś Save dowie się co to znaczy być jego kochankiem.
- Zimno ci skarbie? – zapytał nagle Arashi podnosząc się na łokciach. – A może… może się…
- Nie Arashi, wszystko dobrze – mruknął Save obejmując jego szyję i ostrożnie bawiąc się wciąż jeszcze mokrym włosami. Azjata uśmiechnął się czulę i wrócił do pieszczot. Objął Save delikatnie w pasie, jego pocałunki zaczęły zsuwać się coraz niżej. Dłonie bruneta delikatnie pozbawiła Save góry do piżamy, jego usta pieściły ciało studenta. Pocałunki były czułe i delikatne. Save nie śmiał się poruszyć, żeby nie obudzić się z tego przyjemnego snu.
- Aishiteru… - usłyszał szept Arashiego. – Skarbie. – Azjata podniósł się na łokciu. – Chcesz się już dziś kochać, czy najpierw wolisz się przyzwyczaić do mojej obecności tutaj? – zapytał patrząc mu w oczy. Save pragnął z całych sił powiedzieć mu ze chce tego teraz, żeby zrobili to jeszcze dziś. Powiedział mu to, a przynajmniej tak mu się wydawało.
- Muszę się przyzwyczaić. – Arashi skiną głową, pocałował go delikatnie, pieścił jeszcze chwile po czym opadł na poduszkę obok. Nie przestawał go obejmować. Save przerażony tym co właśnie powiedział, a czego nie zamierzał mówić, chwilę wpatrywał się z sufit. Potem odwrócił się do Arashiego i przytulił do niego. Ciało Azjaty była takie gorące. Save nie żałował, że pozwolił mu rozebrać się z górnej części piżamy. Nawet nie spostrzegł kiedy zasnął.

sobota, 15 września 2012

Rozdział XI 2 z 2 Niewinne kłamstwo


Save siedział sam w mieszkaniu i patrzył w ścianę. Co ze sobą zrobić? Nie wiedział. Co zaszło? Tego też nie wiedział. Pamiętał tylko jak obudził się z Arashi w jakimś nieznanym mu apartamencie. Czuł się strasznie. Co prawda tępy ból głowy przeszedł, ale zastąpiła go ta straszna wewnętrzna pustka. Co się stało przez te godziny, które umknęły mu z życia? Przedtem nie miał tych pytań, ale teraz, przez to co powiedział Arashi, naprawdę chciał to wiedzieć! Jak było, jak było być tam razem z nim, jakie to było uczucie!
Save wypił łyk zimnej kawy, mając cień nadziej, że jakoś przegna ona to odrętwienie i przywróci go do codzienności. Ale kawa nie pomogła. A pytania wciąż się mnożyły.
- Może ja go jednak kocham… Może to wszystko dlatego? Ale jak można kochać mężczyznę? To niedorzeczne! – prychnął Save patrząc w białą ścianę - A może jednak… - mruknął cicho do siebie. Nikt inny nie był obecny w pokoju, by odpowiedzieć na jego pytanie. Blondyn zaczął sobie pomału przypominać całe zajście.
Znowu był pijany przy Arashim. Czuł się znacznie lepiej rozmawiając z nim w tym stanie, nie musiał nic udawać, nic sobie wmawiać. Zrobił mu scenę zazdrości – to jeszcze pamiętał. Czy mógł winić Azjatę, że nie miał już dość tych zaczepek? Usłyszał w myślach jego miły dla ucha śmiech: "Save naprawdę nic nie pamiętasz?" Zobaczył patrzące na niego kpiące zielone oczy. Wtedy blondyn nijak nie potrafił zdobyć się na żadną odpowiedź, myśleć za bardzo też nie mógł. Arashi zawiózł go uprzejmie pod dom. Spytał czy da rade iść. Student pamiętał, że skinął głową, potem delikatny pocałunek na policzku i pisk opon, który wtedy tak dotkliwie zahuczał mu w głowie. A teraz tylko ta pustka. Jak było, jak do cholery było?! Pamiętał już jakie to uczucie jak Arashi go dotyka. Pamiętał… Ale to nie było wczoraj, tylko wtedy, gdy uciekł. Teraz nie pamiętał nic! Przeklinał alkohol nie za to, do czego go doprowadził, ale za to co mu odebrał! Sam się nawet się zdziwił, że żałuje tylko tego, że nie wie jak było! Muszę do niego iść porozmawiać, wyjaśnić… Pomyślał, ale zaraz potem zrozumiał, że nie wie, co ma wyjaśniać! Może po prostu pozwolę mu działać. Zastanowił się chwile nad tym kuszącym wyjściem, aż oczy mu zabłysły z podekscytowania. Szybko ubrał buty, płaszcz. I już miał wyjść, gdy nagle się wrócił. Wziął pieniądze by po drodze wstąpić do baru i nabrać trochę więcej pewności.
Arashi zatrzymał się w progu skamieniały. Kiedy wychodził garderoba była pusta. Wyszedł tylko na krótką chwilę za potrzebą. W końcu jednak się pozbierał i wszedł do środka jak gdyby nigdy nic.
- Kac już przeszedł? – zapytał robiąc prowizoryczne porządki. Przekładał po prostu rzeczy z kupki na kupkę.
- Tak… - mruknął Save nie patrząc na niego. Tancerz podsuną mu pudełko czekoladek. Student poczęstował się. Po chwili podniósł wzrok i spojrzał na brunet, który szukał swojej ulubionej czekoladki. – Arashi, chciałem z tobą porozmawiać o tym… o tym, co się stało wczoraj – powiedział w końcu. Jego gładki ton zaskoczył nawet jego. Arashi wstał biorąc jedną czekoladkę. Odłamał denko, chwilę się nim rozkoszując, po czym wyssał nadzienie i zjadł resztę. Podszedł do szafy i zaczął w niej grzebać.
- Rozumiem – powiedział nagle. – Wszystko okay, niech tak będzie – dodał.
- Naprawdę? Ale skąd wiedziałeś? – zaczął zaskoczony Save.
- Zawsze tak jest. Sam zachowuję się przecież w ten sposób. Wiem, co chcesz powiedzieć. „Jednak noc kochanie, nic jeszcze nie znaczy. Sorry.” Teraz wiem, co one wszystkie czuły. Ale cóż kiedyś i mnie to musiało spotkać. Będę udawał, że nic się nie stało. Chyba, że chcesz… żebym oddał klucze i więcej się nie pokazywał? – powiedział spoglądając w końcu na blondyna.
- Arashi nie, nie to chciałem powiedzieć! – sprzeciwił się Save, przerażony wnioskami jakie wysnuł Azjata. To było zupełnie nie tak!
- Save, daj spokój. Wiem ze byłeś wczoraj pijany. Ja też byłem… kiedy jestem w takim stanie nie bardzo pamiętam o obietnicach. Miałem przecież się do ciebie nie dobierać – prychnął. – Przepraszam – dodał skruszony. Choć jego twarz  była ukryta za zasłoną długich, czarnych włosów, Save miał wrażenie, że dostrzegł łzy na policzkach Azjaty.
- Arashi, a co z Nickim? – zapytał nagle blondyn.
- Nie musisz się martwić. Nie wsadzą mnie za molestowanie nieletnich, co najwyżej za gwałt na tobie – prychnął lekko, lecz jego głos zaczął się łamać.
- Arashi to nie było tak! – sprzeciwił się Save wstając. Azjata podniósł się pozostawiając szafę w spokoju. Odgarnął włosy tak by przy okazji zatrzeć ślady łez. Save podszedł do niego. – Jak to było gdy, spałeś z Neko? Czy nie byliście wtedy obaj pijani?
- No tak… ale Neko, on… czemu to wspominasz?
- Mówiłeś mi, że powtórzyliście to, żeby mieć pewność, że tego chcieliście.
- Save, przestań mnie zwodzić. Nie jesteś z tych, co chcą się upewniać, że spali z facetem – warknął urażony Arashi. – Dlaczego znowu się nade mną znęcasz? – jęknął.
- Arashi, masz rację nie mam ochoty spać więcej z facetem… ale chcę upewnić się co do ciebie… - mruknął Save. Dobrze, że był w barze. Brunet co prawda nic nie wyczuł, było tego na tyle mało, jednak było też na tyle dużo, że mógł to powiedzieć. – Nie jesteś byle kim, byle jakim facetem z baru, jesteś bogiem Illusions… i moim – dodał. Arashi gapił się na niego jakby go ktoś zamienił w kamień. Save powiedział, co miał powiedzieć, czekał teraz na jego reakcję. Ale on był jak zaklęty. Blondyn podszedł jeszcze bliżej, chwilę się wahał, po czym przytulił się do zaskoczonego Azjaty. – Arashi, czy ty nadal mnie chcesz? – zapytał Save. Poczuł dłonie Azjaty na ramionach. Poczuł jak go odsuwając od ciała. Podniósł wzrok na niego, spojrzał w te skośne, zielone oczy. Arashi nic nie powiedział tylko pochylił się i delikatnie pocałował go. Ten pocałunek mówił sam za siebie, był taki czuły i pełen miłości. Pod Save ugięły się kolana, załapał się więc ukochanego. Ten go podtrzymał, po czym posadził na krześle. Gdy się odsunął, Save dostrzegł w jego oczach błysk radości. Delikatny uśmiech, który wypłyną na twarz Azjaty doskonale podkreślał jego urodę. Patrząc tak na niego Save nie miał wątpliwości, że tego właśnie chciał. Szczęcie Arashi było jego własnym szczęściem.
- Skarbie… - zaczął Azjata. – Mogę się wprowadzić do ciebie? – zapytał. Save odruchowo przytakną głową.   

     - Tora. Tora, ja jestem złym człowiekiem – jęknął Arashi patrząc jak dziewczyna przygotowuje herbatę.
- Arashi, nie sadzisz, że jestem za duża żebyś mi bajki opowiadał? – zapytał uśmiechając się z rozbawieniem.
- Ale Tora. To prawda. Okłamałem go – jęknął brunet chowając twarz w dłoniach, jego głos brzmiał żałośnie.
- Jedno małe kłamstewko nie jest niczym złym – dziewczyna wzruszyła ramionami. – Chodź do pokoju – powiedziała biorą dwa kubki w dłonie i wychodząc z kuchni. Zrozpaczony Azjata powlókł się za nią. – Arashi, mój ty kochany, jak tu przyszedłeś wyglądałeś tak szczęśliwe jak nigdy dotąd. Wystarczyła ci godzina, żeby wpaść w czarną rozpacz. Gdybyś nie był facetem pomyślałabym, że jesteś w ciąży.
- Tora, nie żartuj, to poważna sprawa. Ja go okłamałem. Wmówiłem mu, że ze sobą spaliśmy – powiedział skruszonym tonem. Ona wzruszyła tylko ramionami. – Myślałem, że przyjdzie, żeby mi powiedzieć, że… no wiesz, jedna noc nic nie zmienia, żebym sobie wybił cokolwiek z głowy… ale on zaproponował mi związek. Mam się nawet do niego przeprowadzić. Jestem złym człowiekiem –  znów jęknął kryjąc twarz w dłoniach..
- Przestań jęczeć i napij się wreszcie. Jeśli o mnie chodzi to uważam, że Save tylko na to czekał. Nie miał odwagi przyznać się, co do swoich uczuć do ciebie, ale jak został postawiony przed faktem dokonanym to nie zamierza się cofać. Będzie z was dobra para.
- Ale tygrysku, nasz związek opiera się na kłamstwie. Przecież do niczego między nami nie doszło w tym hotelu.
- Ale Save myśli inaczej i jest chyba zadowolony z tego faktu. Nie unika cię, nie chowa się, nie potrzebuję też psychiatry. On cię kocha, tylko że trudno było mu to przyznać. Sam przecież pamiętasz, że potrzeba mu było do tego dużej ilości alkoholu. Myślę, że gorzej by było gdybyś z nim się przespał i wmawiał mu, że nic się nie stało. To naprawdę niewinne kłamstwo, które ci się należy.
- Jak możesz tak mówić. Przecież gdybym mu powiedział prawdę…
- To nadal by się chował w swojej skorupce. A tak przynajmniej zakosztuje twojego wspaniałego uczucia. Arashi, zasługujesz na szczęście. Nie znam innej osoby, która by na to zasługiwała bardziej niż ty. Uważam, że nawet gdybyś go posiadł po pijaku było by dobrze. W końcu sam się prosił.
- Tora, ale jak on się musi czuć… przecież… przecież…
- Uspokój się. Na pewno przeklina się za swoje pijaństwo. I pragnie sprawdzić jak to jest być w twoich ramionach.
- Tora, on jest HETRO! A myśli, że spał ze mną… z facetem…
- Arashi. Nie wielu jest takich mężczyzn jak ty. Doskonale wiesz, że pociągasz tak samo kobiety jak i mężczyzn. O ile dotrze pamiętam Save także kilkakrotnie mówił, że jesteś przystojny i seksowny. I mówił to będąc trzeźwym. Przestań robić sobie problemy i ciesz się, że w końcu wam się układa, że nie musisz udawać jego przyjaciele, choć cały czas cię nęci i kreci żeby tylko go dotknąć. Daj się ponieść.
- Przestań. Z tego nie będzie nic dobrego.
- Arashi. Nie możesz dbać o szczęście wszystkich dookoła a zapominać o sobie. Poza tym Save też tego chce. Pozwól mu spełnić swoje marzenia… póki jeszcze można.
- Ale tygrysku, obiecałem sobie, że nie wejdę w żaden długoterminowy związek. Ale od Save nie odejdę, nie potrafię nawet myśleć, że w moim życiu miałoby zabrakną jego.
- Wiem, że ci ciężko Arashi. Ale on to zrozumie. Po za tym nie wiadomo ile czasu jeszcze ci pozostało. Może będziesz z nami jeszcze długie lata. Saora przecież mówiła, że zdążysz się na tyle zestarzeć, żeby Kata poważnie zacznie zastanawiać się czy nie zmienić wizerunku boga Illusions. Ciesz się tym, co dostajesz od losu, głuptasie i nie martw się tym, co przyniesie jutro. Czy nie tak zawsze mówiłeś?
- Tora, ale czy on nie będzie przez to cierpiał. On nic nie wie.
- Tym lepiej dla niego. Przynajmniej się nie martwi. Nawet nie wiesz jak mu zazdroszczę. Czasami w nocy… czasami myślę jak to będzie, gdy cię zabraknie. To wydaje się zbyt straszne – oczy Tory zaszkliły się i dziewczyna musiał je przetrzeć dłonią. – Och, nie mówmy już o tym. – jęknęła i szybko zaczęła opowiadać, gdzie ostatnio była z Oakmim. Arashi uśmiechnął się. Wiedział, że Tora nadal nie wyjawiał swoich prawdziwych uczuć swojej miłości. Zupełnie jakby jego przypadek niczego jej nie nauczył. Ale Okami nie był nim i za to Arashi był wdzięczny opatrzności. Jego ukochany tygrysek przecież zasługiwał na długie lata szczęścia u boku ukochanego, a nie na ciągłą niepewności i wieczny lęk, że ta wizyta w szpitalu będzie ostania.
Arashi nigdy nie pragnął żyć tak jak teraz…


wtorek, 11 września 2012

Rozdział XI 1 z 2 Urodziny


     Arashi gadał jak nakręcony. Bez przerwy zalewał Save potokiem słów i mówił tylko na jeden temat. Jego oczy błyszczały się przy tym jak dwa szmaragdy. Był podekscytowany i rozentuzjazmowany. Paplał i paplał. Mówił o swoim mały cukiereczku, jak nazywał Nickiego. Opowiadał Save jak mu z nim dobrze i co robią, gdy się spotykają. – Save on jest taki słodziutki. Przy nim naprawdę czuję się na bóg. Prawi mi komplementy, usługuję i jest na każde moje skinienie, ale nie tracie przy tym godności i dumy. Jest jak dobra kochająca żona. A jak on mnie całuję. To jest cudowne. Nikt mnie nigdy tak nie całował. Z taki pożądaniem i uczuciem. Albo, kiedy mnie pięści…
- Arashi dość! – Save poderwał się z fotela. – Mam powyżej uszu słuchania o tym gówniarzu!
- Ale… Save. O co ci chodzi?
- A jak myślisz?! – burknął nieprzyjemnie Save nadal stojąc i krzyżując ręce na piersi.
- Nie wiem… myślałem, że skoro jesteśmy przyjaciółmi to… to, że mogę podzielić się z tobą swoją radością. Naprawdę jest mi przy nim dobrze.
- Arashi przestań się zachowywać jak ostatni kretyn! Czy ty naprawdę nie widzisz, że to dziecko! Będziesz miał przez to kłopoty!
- Przestań. Przecież nie robimy nic złego – oburzył się Azjata.
- Jak to nie. Arashi masz romans z niepełnoletnim. Masz wyrok w zawieszeniu. Dobrze wiesz, że nawet za wykroczenie mogą cię wsadzić do więzienia, a ty sobie harcujesz z bachorem!
- Jesteś zwyczajnie zazdrosny. Ile chciałeś być jedynym mężczyzną w moim życiu? Myślałeś…
- Arashi, wcale nie jestem zazdrosny. Nie zależy mi na tym, żebyś nie miał romansów albo partnerów – syknął zirytowany Save. – Martwię się o ciebie. Będziesz miał przez niego kłopoty. Jeśli to do ciebie nie dociera to, chociaż przestań o tym gadać, czuję się jakbym był współ winny! – warknął.
- Save, ale o co tyle szumu? Nie spałem z cukiereczkiem. Tylko się miziamy.
- To nie ma znaczenia! Myślisz, że jak ktoś was nakryję i to zgłosi, policja będzie się pytać ile razy z nim spałeś i co robiłeś? – zapytał Save gniewnie. Arashi uśmiechnął się dwuznacznie.
- Racja mogliby tego nie przeżyć. Jestem bardzo wyrafinowany w pieszczotach – oświadczył z dumą w głosie. Save wydał z siebie dźwięk frustracji.
- Ty kretynie! Pomyśl, co ty wyprawiasz! Rzuć tego dzieciaka zanim będzie dla ciebie za późno! I przestań o nim gadać!! – wrzasnął Save widząc, że Arashi zamierza coś powiedzieć, po czym sztywnym krokiem poszedł do kuchni.
Arashi został na fotelu. Chwilę było spokojnie, miał czas na pomyślenie nad tym, co mówił student, gdy nagle z kuchni dobiegł dźwięk tłuczonego szkła i głośnie, siarczyste przekleństwo blondyna. Arashi nawet nie wiedział, że jego ukochany potrafi tak klnąc. Natychmiast tam poszedł. Blondyn patrzył z wyrzutem na stłuczoną filiżankę. Wnioskując z miejsca, w którym stał chciał zaparzyć sobie kawy.
- Save? Co się stało? – zapytał zmartwiony Arashi. Student spojrzał na niego wściekle.
- Zrobiłem sobie kawy, a filiżanka wyskoczyła mi z dłoni – burknął. Brunet dopiero teraz zauważył, że student trzymał się za rękę.
- Save, oparzyłeś się? – zapytał z przerażeniem Azjata, natychmiast będą przy nim.
- Nic mi nie jest – syknął na niego blondyn, ale Arashi był nie przejednany. Natychmiast obejrzał jego rękę, po czym pociągnął go do zlewu i spłukał mu ją zimną wodą. Przyniosła ulgę, nie tylko poparzonej dłoni, ale też jego nerwom.
- Nie wygląda dobrze – stwierdził Arashi wycierając delikatnie rękę Save. – Siadaj zrobię ci tej kawy i opatrzę cię jak należy – powiedział stanowczym głosem. Po wybuchy złości blondyn poczuł nagle wyrzuty sumienia i smutek, posłusznie powlókł się do salonu i znają miejsce w fotelu.
     Po chwili Azjata przyniósł mu kawę i nasmarował mu dłoń środkiem łagodzącym oparzenia, który znalazł w apteczce w łazience. Usiadł naprzeciw niego. Save był ponury i milczący, wbił wzrok w filiżankę kawy, jakby chciał ja zmusić by sama podniosła się do jego ust. – Masz dzisiaj występ? – zapytał.
- Nie – odparł krótko Arashi. Save podniósł na niego wzrok.
- Mówiłeś, że wychodzisz. Myślałem, że do pracy - mruknął. – Wracasz do domu, przecież nie ma tam miejsca?
- Nie wracam do domu. Jestem umówiony z Nickim.
- A gdzie zamierzasz przenocować. Mówiłeś, że nie wracasz tu na noc – powiedział ostrzegawczym tonem Save.
- Przekimam się u niego. Nic nie mów, już wiem, co sadzisz na ten temat – tancerz wyprzedził słowa, których blondyn nie zdążył wypowiedzieć. Student przez chwilę patrzył na niego oskarżycielsko. Po czym westchnął smętnie.
- Arashi, chciałem… - zaczął niepewnie. – Może mógłbyś ze mną… - próbował, a oczy Arashi zaświeciły z nadzieją. – Chciałem cię prosić, żebyś wyszedł ze mną w niedzielę.
- Skąd ta prośba? – zdziwił się Azjata tracąc ten błysk radości z oczu.
- Tak po prostu… - mruknął zmieszany student. – Naszła mnie ochota na zabawę… może kogoś poznam – westchnął. – Choć będąc z tobą to raczej nie mam szans przyciągnąć czyjejś uwagi – stwierdził.
- Przestań. Laski naprawdę na ciebie lecą, ślepy jesteś czy co? Tora ciągle mówi, że się o ciebie jej wypytują. Wszystkie dziewczyny od niej z roku się do ciebie śliną – Save spojrzał na niego jak zbity pies. – No dobra, gdzie chcesz iść… do Yurika? – zapytał.
- Nie, chciałem iść z tobą do Illusions.
- Dlaczego tam? – Arashi aż podskoczył w swoim fotelu.
- Proszę. Jakoś tak naszła mnie ochota, żeby iść właśnie tam. Dawno tam razem nie byliśmy.
- Save możesz przyjść w każdej chwili. Załatwię ci ile zechcesz wejściówek.
- Arashi to nie to samo. Właściwie to jeszcze nigdy nie byłem z tobą na dyskotece tak naprawdę… u Yurika tylko piliśmy… - Save splamił się rumieńcem. – Chciałem… chciałem trochę podejrzeć jak ty to robisz. Jak podrywasz dziewczyny – mruknął.
- No nareszcie mówisz jak mężczyzna – zaśmiał się Arashi. – No dobra skoro chcesz mieć zdobycz akurat tam – prychnął wzruszając ramionami. – Musze już lecieć. Widzimy się, więc dopiero w niedzielę na twojej lekcji uwodzenia – brunet podchodząc do drzwi puścił mu oczko, uśmiechając się dwuznacznie. – Trzymaj się. I uważaj na łapkę – dodał wychodząc. Save odetchnął. Udało mu się. Arashi pójdzie z nim do tego cholernego klubu na to przyjęcie niespodziankę. Tora nie będzie się czepiać. Ale czy Arashi nie będzie na niego zły? Może w ogóle przetnie przychodzić i skupi się na tym swoim smarku. Gdyby Save tylko mógł dopaść tego dzieciaka w swoje ręce, już on by mu powiedział, co sadzi o deprawowaniu Arashiego!
     W niedzielę rano Save odwiedzała Tora. Dokładnie wyjaśniał mu plan, jaki mieli na przyjęcie urodzinowe dla Arashiego i poinstruowała jaki ma się zachować i gdzie zabrać go dokładnie. Save powiedział jej, że się tym wszystkim denerwuję i obawia się, że nie dotrzyma obietnicy. Ona tylko uśmiechnęła się przyjaźnie i poklepała go po ramieniu mówiąc, że sobie poradzi.
Była wyraźnie odmieniona. Save tylko zgadywał, że to dzięki odnalezieniu dawanej miłości. Była radosna, a oczy jej się iskrzyły jak dwa zielone płomyczki. Policzki miała rumiane i nie przestawał się uśmiechać. Jej strój zaś stał się nieco bardziej skromniejszy. Jakby chciał pokazywać swe wdzięki tylko temu wybranemu. W końcu pożegnała się z Save, przypomniała mu, że na niego liczą i poszła dokończyć przygotowania.
Student dla pewności przypomniał Arashi o obietnicy i umówił się z nim na konkretną godzinę. O wyznaczonej porze Azjata staną w drzwiach jego mieszkania i raz jeszcze zapytał, dlaczego to musi być Illusions.
- Dlaczego nie chcesz tam iść? – zapytał Save ubierając się.
- Tam są większe szanse, że jakaś rozhisteryzowana panienka mnie rozpozna… nie wiesz, co się dziej w takich chwilach i wierz mi wolisz nie wiedzieć.
- Ukryjemy się w małej sali. Słyszałem, że tam nie wiele osób przychodzi.
- Tak, ale tam nie będziesz miał szans na podryw – sprzeciwił się Arashi.
- Trudno, najwyżej wyjdziemy i się rozejrzymy jak już wszyscy będą dostatecznie pijani żeby cię nie poznać – powiedział wesoło Save. Naprawdę czuł się jakby szedł z Azjatą na dyskotekę. Jakby to miał być ich tylko wieczór. Gdy pod klubem uświadomił sobie, że tam czeka na niego Tora, jej bracia i reszta, posmutniał. Na szczęście Arashi nic nie zauważył.
     Weszli do klubu bez problemu. Arashi w końcu był gwiazdą. Jego i towarzyszące mu osoby, wpuszczano za darmo. Save denerwował się coraz bardziej. Gdy znaleźli się w miejscu, w którym prawie nie było ludzi Arashi zatrzymał się. Właściwie było już widać małą salę, do której zmierzali.
- Save? – zaczął Azjata opierają się o ścianę. – O co tak naprawdę chodzi? Czuje w tym podwójną grę – powiedział. Save zaczerwienił się. – To podwójna randka z niespodzianką? – zapytał. – Czy coś innego?
- Arashi… po prostu chciałem spędzić z tobą trochę czasu… - mruknął zmieszany nie udało mu się ukryć tego i rumieńca wstydu.
- Wiesz to trochę dziwne, że chcesz spędzać wolny wieczór z facetem – stwierdziła Azjata. – Chyba wiem, o co chodzi – spojrzał na Save oskarżycielsko. – Pożałujesz działania w spisku – szepnął, po czym potarmosił jego włosy i posła mu diabelski uśmieszek. Wszedł na salę i pozwolił zrobić sobie niespodziankę. Światło nagle zapaliło się, posypała się konfetti i wszyscy wyskoczyli z ukrycia krzycząc „niespodzianka”. Jakże on nie lubił tego typu imprez.
Save wszedł tuż za Arashi, jakby kryjąc się w jego cieniu. Udawał, że go tam nie ma.
Tora rzuciła się solenizantowi na szyję i przystąpiła do życzeń, obściskując go i całując. Zaraz potem wymieniała się z Neko, który również nie szczędził pocałunków i uścisków dla Azjaty. Uki idąc w ślady swych poprzedników wykorzystała okazję by pocałować i przytulić się do Arashiego. Sprawa się skomplikowała, gdy na jego szyi zawisła Kaze. Azjata dziękował za życzenia, ale jednocześnie musiał prosić by go nie molestowała, bo nie wypada przy ludziach. Zwłaszcza przy czerwonym ze złości Nuriko. Najstarszy z braci patrzył tylko surowo na niego, nie złożył mu życzeń ani nie zagroził, wiec było dobrze. Okami coś tam bąknął o szczęściu i tak dalej wymieniając się z Arashi tylko krótkim uściskiem. Wtedy do akcji wkroczyła Kata. Arashi miał nadzieję, że tego uniknie. Ale chwycił go w swoje ramiona i zmusiła do pocałunku. W jej rękach tancerz zachowywał się jak niedoświadczony szczeniak, do tego bojący się kobiet. Jednak patrząc na to, co Kata z nim wyprawiał Save mu się nie dziwił. Na szczęście Tora w porę zareagował i zabrała Arashiego chcą mu pokazać resztę gości. Azjata bardzo ucieszył się na widok swego dawnego przyjaciela z odwyku. Pochwalił urodę jego narzeczonej i życzył im szczęścia.
- Arashi teraz największa niespodzianka – powiedziała zadowolona z siebie Tora ciągnąc go w głąb salki. Save dostrzegła, że ktoś wstaje z fotela w głębi. Z pewnością była to kobieta, jej ruchy były delikatne i pełne gracji. Podeszła do Arashi i uśmiechnęła się. Była piękna. Wyglądała na czystej krwi Azjatkę. Save zgadywał, że byłą Japonką. Była drobna i niska, Arashi i nawet Tora oboje górowali nad nią, mimo to dziewczyna promieniował czymś, co przytłaczało ich oboje. Azjata stał i po prostu się na nią gapił. Zerknął na Torę.
- Nie poznajesz jej? – zapytała z rozbawieniem. Arashi spojrzał raz jeszcze na dziewczynę. Uśmiechnęła się szerzej i błysną metal na jej białych ząbkach. Nosiła aparat korygujący.
- To nie może być… - zaczął Arashi. – Sora miała wielkie bryle, krzywe zęby… - spojrzał znacząco na jej aparacik – i zawsze wyglądała jak facet – powiedział przyglądając się dziewczynie.
- A Arashi był małym, biednym chłopcem, który ciągle się wszystkich wstydził i którego trzeba było ratować to przed nauczycielami, to przed kolegami, lub przed nim samym.
- Sora, wyrosłaś na niezłą laskę – powiedział w końcu Azjata uśmiechając się do niej.
- A ty Arashi jak na złość jesteś całkiem przystojny – sierdziła. Brunet uśmiechnął się szeroko i pochwycił ja w ramiona. Uściskali się mocno.
- Tora jak ją znalazłaś? – zapytał w końcu. – Tak dawno się nie wdzieliśmy – dodał.
- Z dobre dziesięć lat. Często o tobie myślałam, mały łobuzie – powiedziała Sora dając Arashi kuksańca w ramię.
- Sora, chodź komuś cię przedstawię – powiedział nagle uradowany i pociągnął dziewczynę za rękę. Nim się Save zorientował byli przy nim. – Sora, to Save, mój… no najlepszy przyjaciel – powiedział pokazując jej studenta. – A to, mój anioł struż ze szkolnej ławki – dodał z radością w głosie. – Siedzieliśmy razem w ławce do czasu aż… - nagle przerwał i wbiły wzrok w podłogę. – No do czasu aż nie zrezygnowałem z nauki – powiedział po chwili. Save nie bardzo wiedział, czego Azjata od niego oczekuję. Ale jego problem szybko się rozwiązał. Ktoś przyniósł tort urodzinowy i wszyscy zaczęli śpiewać dla solenizanta i kazali mu zdmuchnąć świeczki.
     Po tym wszystkim zaczęło się przyjęcie. Tort został pokrojony, szampan rozlany, przyniesiono też inne zakąski i alkohol, czego zdusza zapragnie. Arashi wspominał ze wszystkimi. A to swoje wyczyny na odwyku, a to zabawy z Sorą. Opowiedział też wszystkim zainteresowanym o swoim romansie z Tora i Neko. Sora nie mogła się nadziwić, co wyrosło z tego jak mówiła niewinnego i delikatnego chłopczyka. Nikt jej nie chciał uwierzyć jak opowiadała o tym, że musiała go bronić przed kolegami, bo sam nie potrafił. Ona zaś nie wierzyła, że Arashi stał się ich obrońca i żywicielem. Była też ciekawa jego pracy i wyraziła chęć zobaczenia jego popisu. Lord i jego dziewczyna wyglądali na równie zainteresowanych. Arashi jednak wydał się tym faktem nieco zmieszany. Powiedział tylko, że zobaczy, co się da w tej sprawie zrobić, ale wtedy wtrąciła się Kata i dała im wejściówki na najbliższy występ.   
 Po jakimś czasie do Save przysiadała się Sora i zaczekała z nim rozmawiać o Azjacie, który akurat znikną studentowi z oczu.
- Wiesz kiedyś przepowiedziałam Arashiemu jego przyszłość. Może mi nie uwierzysz, ale moje przepowiednie zawsze się sprawdzają – powiedziała nagle.
- Co mu dokładnie powiedziałaś? – zapytał Save podejrzewając, że to właśnie ona jest odpowiedzialna za wtłoczenie do głowy Arashiego tych wszystkich bzdur o reinkarnacji i duszach.
- Przepowiedział dokłada to, co się stało jak miał piętnaście lat. Jego wielką stratę i ból… potem nowe życie. Nie myliłam się. A ty jesteś uwieńczeniem jego karmy.
- Czego?
- Doświadczenia życiowego.
- Nie rozumiem. – Sora uśmiechnęła się na te słowa.
- Jesteś chrześcijaninem nie zrozumiesz – powiedziała.
- Arashi już mi mówił, co to jest ta karma, ale co to ma wspólnego ze mną?
- Arashi w każdym swoim życiu wędruję szukając kogoś… jego wędrówka w tym życiu jest już prawie skończona. Ty także poszukujesz, ale nie masz pojęcia, czego szukasz. Ale jeśli wsłuchasz się w swoje serce zrozumiesz, że już to znalazłeś. Boisz się jednak…
- Przestań. Nie wierze w takie bzdury – burknął Save.
- Nie czujesz się czasem jakby coś ci odebrano, w taki dziwny sposób samotny?
- Nie – burknął Save. Powinien dodać, że już nie. Od kiedy spotkał Arashi jego życie stanęło na głowie i zawsze ktoś był przy nim.
- Lubisz Arashi. Nie potrafisz go nie lubić – stwierdziła dziewczyna patrząc na niego z rozbawieniem. – Kto to jest? – zapytała nagle, Save dopiero wtedy zwrócił uwagę, że Arashi wrócił. I nie był sam! Na kolanach siedział mu jakiś szczeniak. Save od razu go poznał.
- Nicki… jego chłopak. – wyjaśnił sztywno.
- Nie możliwe. Arashi nie związałby się z kimś takim… to do niego nie pasuję.
Save patrzył na Nickiego, jakby chciał go zamordować samym spojrzeniem.
- Jego dusza się nie zmieniła. Ale on jest do ciebie podobny… - mruknęła dziewczyna po czym wstała i podeszła do innych. Save został sam przy stoliku i obserwował każdy ruch tego dzieciak  i Azjaty.
Goście po woli zaczęli rozchodzić się do domów. W końcu Tora i Okami poszli odprowadzić ostatnich, gdy Save nadal przyglądał się igraszką Nickiego i Arashi. Sam już nie wiedział ile wypił, ale wiedział, że to wystarczy by się usprawiedliwiać następnego dnia. Wstał i mocno nim zakołysało. Żaden szczeniak nie będzie całował Arashiego! Nie bardzo jednak mógł się ruszyć i zapobiec temu. Musiał poczekać aż podłoga się uspokoi i przestanie latać jak opętana. Arashi nagle wstał, powiedział coś do chłopaka i wyszedł z sali. To była szansa Save, już mu się przestało tak strasznie kręcić w głowie. Podszedł do Nickiego. Chłopak spojrzał na niego obojętnie.
- Zostaw Arashi w spokoju – syknął studenta groźnie.
- To ty się odczep! – burknął chłopak wstając i patrząc Save wyzywająco w oczy. – Arashi jest ze mną szczęśliwy – dodał butnie. Save zacisnął pięści. Chwycił chłopaka za kołnierz i potrząsnął nim.
- Wiem, czego od niego chcesz! Nie jestem tak naiwny jak on i Tora! Zabiję cię jak nie dasz mu spokoju – znów syknął, łapiąc go za kołnierz koszuli. Nicki przestraszył się, ale próbował to ukryć.
- A czego ty chcesz od Arashiego!? Tak lubisz się bawić innymi? – zapytał chłopaczek. Blondyn rzucił nim z całych sił, nawet nie wiedział, że tyle ich w sobie miał. Ale Nicki był taki drobny. Chłopak przewrócił się na podłogę, chciał wstać, ale Save już był przy nim.
- Nie oddam ci Arashi ty smarku! On zasługuje na kogoś lepszego niż ty! – krzyknął Save pochylając się nad Nickim. Podniósł rękę by go uderzyć, gdy ktoś go za nią złapał.
- Save wystarczy – powiedział chłodny głos Arashiego, który nie wiadomo skąd znalazł się przy nim.
- Puszczaj? Nie będę bezczynnie patrzył jak marnujesz sobie życie! – warknął Save wyrywając się.
- To mój wybór – powiedział tym samym spokojnym tonem Arashi. Save zmierzył go wściekłym spojrzenia, po czym wyrwał mu się z siłą, która zaskoczyła Azjatę i rzuciła się na chłopaka, który dopiero co, podniósł się z podłogi. Blondyn sam nie wiedział co robi, kierował nim wyłącznie wściekłość. Wyciągną ręce do szyi Nickego.
- Przestań! – Arashi w porę zdołał go chwycić w pasie i odciągnąć. Ruchem głowy dał Nickiemu znak, że ma wyjść z sali. Chłopaczek nie bez oporów zrobił, co mu Azjata kazał.
- Arashi, ty idioto, puść mnie natychmiast! – wrzasnął Save wyrywając mu się. – Zabiję tego gówniarza i będzie po sprawie!
- Save, przestań. Co ty w ogóle wygadujesz, o co ci chodzi? – zapytał przerażony jego zachowaniem Arashi próbując go posadzić.
- Spotykasz się z tym oszustem! On cię wykorzysta, zniszczy cię! Ja mu na to nie pozwolę! – wrzeszczał nieubłaganie Save nadal mając zamiar dopaść chłopaka i zabić go. Arashi widział ten niepokojący błysk w jego oczach.
- Save, znam go, nic mi nie zrobi – sprzeciwił się got.
- Jesteś naiwnym kretynem. Nie wiesz, w co on cię wpakuję. Tak go urządzę,  że go matka nie pozna! Nie odbierze mi ciebie! – powiedział nieco się uspakajając.
- Save dość! Zachowujesz się jak jakiś oszołom. Co w ciebie wstąpiło?
- Miziasz się z jakimś przybłędą – burknął Save. – A ja musze na to patryc i słuchać o waszych przygodach. Mam dość. Albo on albo ja!
- Save… - Arashi był głęboko wstrząśnięty. – Save, nie wiesz, co mówisz…
- Gówno prawda! Doskonale wiem, co mowie. Tyle razy mówiłeś mi, że mnie kochasz! Chyba tak szybko ci nie przeszło? A może zależało ci tylko na tym żeby się ze mną przespać, co?
- Save nadal cię kocham, ale postawiałeś sprawę jasno. To miała być tylko przyjaźń.
- Dlatego znalazłeś sobie TO - prychnął Save. – Mnie chcesz sobie zastąpić tym gówniarzem? Jestem od niego lepszy! Dobrze wiesz, co do ciebie czuję, ale wciąż mnie odrzucasz, sam nie wiesz czego chcesz! – syknął.
- Save to ty nie wiesz czego chcesz. Jak się spijesz to… co ja mam o tym sadzić.
- Rób co chcesz. Ja chcę być z tobą.  Nie trzeba było tego tak długo ciągnąc jak tchórzysz.
- Może to ja uciekłem, co? – warknął Arashi. - Taki jesteś odważny jak się spijesz, tak? – zaczął mrużąc niebezpiecznie oczy. – Skoro tak bardzo ci na mnie zależy to możemy zaraz jechać do jakiegoś hotelu i się zabawić. Zobaczymy, jaki chojrak będziesz rano – powiedział z drwiną. Sam też nie był do końca trzeźwy, a skoro miał okazję w końcu posiąść swoje wielka miłość. W końcu tyle na to czekał.
- Nie pożałujesz tego, że się w końcu zdecydowałaś – stwierdzał Save wstając. Zakołysał się niebezpiecznie i Azjata musiał go podtrzymać. – Zrobię dla ciebie wszystko Arashi – mruknął Save opierając się na jego ramieniu. Brunet wyniósł go z lokalu i kazał czekać w taksówce. Wrócił, by porozmawiać z Nickim. Chłopak patrzył na niego jak zbity pies, gdy dowiedział się, że najwyższy czas przerwać tą zabawę.
- Rozumiem. Ale obiecałem, że pomogę ci zdobyć jego miłość. Czy to nie oszustwo? – sprzeciwił się.
- Sam nie wiem. Jest totalnie wcięty… przecież i tak go nie tchnę… - mruknął Arashi. – Ale boję się, że znów mu coś odbije i jeszcze coś ci zrobi. Lepiej będzie jak wrócisz do normalnego życia. Sarabata[1]. – Tak zakończył ich niby romans. Wspomnienia o Arashi były dla Nickiego najcenniejszymi z całego życia. Oddałby wszystko, by móc ciągnąc to dalej, ale szanował decyzję swojego idola i usunął się w cień.
Gdy Arashi wrócił do taksówki zastał przy niej Torę i Okami.
- Nie martw się o nas tygrysku nie zrobimy nic głupiego, obiecuję – powiedział, gdy tylko spojrzała na niego zmartwiona.
- Arashi, byłeś taki szczęśliwy – powiedziała odciągając go nieco na bok. – Znów będziesz się tak męczył. On nie potrafi tego zaakceptować.
- Trudno. To i tak nie potrwa długo, wiesz przecież, dlaczego tak bardzo nie lubię obchodzić swoich urodzin. To mi przypomina jak mój czas szybko się kończy.
- Nie mów takich rzeczy! – krzyknęła nagle Tora wybuchając płaczem, aż Okami się zaniepokoił i podszedł do nich. Tora próbował jakoś ukryć łzy.
- Zaopiekuj się nią – powiedział Arashi wracając do taksówki. Save spał w niej jak zabity. Azjata wiedział, że tak się to skończy, w końcu nie raz widział blondyna w podobnym stanie. Dobrze, że nie rzygał.
- Dokąd? – zapytał kierowca. Arashi chwilę się zastanawiał. Nagle przypomniało mu się, że dostał klucze do jakiejś fanki, klucze do drogiego apartamentu w dobrym hotelu. Dlaczego by nie? - pomyślał. W końcu Save tak bardzo się narzucała. Niech myśli, że… Może nawet im się uda to i dzisiejszej nocy. Podał adres. Po niedługim czasie byli już w tym apartamencie. Save się rozbudził i najwyraźniej nie stracił chęci. Był trochę ospały i ociężały, ale się starał. Arashi drżącymi ze zdenerwowania rękoma rozbierał jego i siebie. Chwilę go pieścił i całował. Save był jak marzenie. Objął go rękoma i odwzajemniając każdy jego czuły ruch. Azjata tak bardzo go teraz pragnął.
- Arashi… - jęknął blondyn w odpowiedzi na pieszczoty zielonookiego, które były coraz odważniejsze. Azjata często słyszał podobny jęk, gdy nocował u Save. Czyżby to znaczyło, że student miewał sny… że naprawdę coś do niego czuł… Gdyby tylko Save nie był pijany. Gdyby Arashi miał pewność, że obaj tego chcą. Nie potrafił się jednak teraz powstrzymać, zwłaszcza, że Save tylko go zachęcał swoim zachowaniem. Ocierał się o niego, gładził delikatnie i całował.
 Arashi poddał się…


[1]  żegnaj

sobota, 8 września 2012

Rozdział X 4 z 4 Podbić serce Save



            Arashi wrócił zmęczony po występie. To był specjalny pokaz. Trwał około dziesięciu minut i był naprawdę wyjątkowy. Azjata w tym czasie miał zaprezentować fragmenty swoich występów. Był z siebie dumy, tłum jeszcze nigdy tak nie szalał. Pięć lat powróciło w ciągu tych dziesięciu minut. Nigdy jeszcze nie był tak zmęczony po występnie. Ledwie dowlókł się do garderoby i wlazł pod prysznic. Zmył to wszystko, co nałożyła na niego Kata i Uki - jego prywatne stylistki, myślał z przekąsem. W końcu, gdy jego ciało ostygło, a mięśnie przestały boleć ze zmęczenia wytarł się i ubrał. Sięgnął po ciemne jeansy a na ramiona zarzucił niedbale koszulę. Opadł na krzesło. Tak wycieńczony już dawno nie był. Zapalił papierosa dobrej marki, od jakiejś fanki. Zsunął się do wygodniejszej pozycji, prawie leżąc na krześle i z rozkoszą zaciągnął się fajką. Dawno nie był tak z siebie dumny. Dwa specjalne występy, które zakończyły się takimi owacjami. Maskotki i pieniądze posypały się jak deszcz. Arashi miał nawet wrażenie, że na scenę trafiła dolna część bielizny. Niewątpliwie Kata pęka z radości, takiego tłumu dawno tu nie było, a obroty?! Takich obrotów nigdy jeszcze było. Biorąc pod uwagę jej pomysł z albumem, był dla niej żyłą złota, chyba należy przypomnieć się o podwyżce. Nagle ktoś wszedł do jego „boskiej komnaty”. Azjata zupełnie zapomniał, że umówił się ze swym tajemniczym wielbicielem, że kazał mu tu przyjść. Oderwał się od swoich myśli i spojrzał na przybysza.
Papieros wypadł mu z dłoni a usta otworzyły się. Azjata przez chwilę myślał… nie to nie był Save… mimo że miał tak samo niebieskie oczy i jasne, falowane włosy, nieco krótsze… był od niego niższy i drobniejszy, nic dziwnego, był przecież dużo młodszy. Ale tancerz nie mógł się przestać na niego gapić.
            - Coś się stało Amidamaru? – zapytał chłopak. Miał piękny głos, Arashi od razu przypadł do gustu. Przez jego głowę przebiegły nieprzyzwoite myśli.
            - Nie… skądże – tancerz wstał. – Jesteś tak podobny – mruknął.
            - Podobny? Do kogo?
            - Nie ważne, siadaj – powiedział wskazując mu sofę. Przeczesał dłonią włosy w nerwowym geście, gdy chłopak zajął wskazane miejsce. Arashi usiadł naprzeciw niego i nie przestając się mu przyglądać podniósł z podłogi papierosa. Oczy chłopaka iskrzyły niebezpiecznie. Azjata nie mógł oderwać od niego wzroku.
            - Z bliska jesteś jeszcze bardziej fascynujący – mruknął gość i nieco się zaczerwienił.
            - To niesamowite uczucie, mieć także fana. Nie wiedziałem, że tu w Illusions… że pociągam także mężczyzn – mruknął tancerz.
            - Amidamaru – zaczął chłopak, a jego oczy zaświeciły jeszcze silniej.
            - Mów mi Arashi, to moje prawdziwe imię – przerwał mu, uśmiechając się tak, że gdyby chłopak nie siedział ugięłyby się pod nim kolana. Był naprawdę śliczny.
            - Ja mam na imię Nicolas – mruknął znów nieco się rumieniąc. – Wiesz, ja nie jestem jedyny. Ale tylko ja odważyłem się napisać. Jest nawet twój fan klub… choć utrzymujemy to w tajemnicy – mruknął.
            - Dlaczego?
            - Arashi, ludzie są nie tolerancyjni, nie zrozumieją tego, co czujemy do… do chippendalesa.
            - Nie jestem chippendalesem – oburzył się mężczyzna. – Nigdy nie rozbieram się bardziej jak do pasa, a czasem nawet w ogóle. Jestem tancerzem… tancerzem erotycznym – dodał z dumą w głosie.
            - Tak, ale twój taniec… jest tak zmysłowy i apetyczny, że…zawsze ma się wrażenie jakbyś tańczył nago. Arashi jesteś bogiem…
            - Nie przesadzaj – Azjata poczuł się nieco nieswojo. Kata czasem go tak nazywała, to był jego pseudonim artystyczny tak jak Amidamaru, był bogiem Illusions, bogiem seksu, ale usłyszeć to od takiego dzieciaka. Aż go ciarki po plecach przeszył. Poczuł zdenerwowanie, jakie odczuwał zawsze przy Save – Wracając do fan klubu, zawsze możecie powiedzieć, że cenicie mój warsztat artystyczny i pragniecie nauczyć się tańczyć tak jak ja. Nikt nie powinien się czepiać. Byłoby miło mieć fan klub pełną parą – stwierdził.
            - Nie pomyślałem o  tym – mruknął Nicki wbijając wzrok w podłogę. Chwilę milczeli. Nagle chłopak znów zaczął. – Ja naprawdę cię kocham Arashi! – powiedział stanowczo. – Pragnę cię, jak każda kobieta przychodzące do Illusions. Powiedz czy to prawda, że umawiasz się też z mężczyznami? – zapytał, a w jego oczach zalśniło coś co widywał w oczach Neko po ich rozstaniu. To było nieco niepokojące. Tancerz nie mógł powstrzymać się od gorzkiego uśmiechu.
            - Nie zupełnie. – Blask w oczach Nickiego zgasł tak szybko jak się pojawił. – Gdybym miał określić swoją seksualność powiedziałbym ze jestem bi. Pociągają mnie kobiety i mężczyźni. Ale żadna kobieta nie dał mi tak wspaniałych przeżyć, jak mój pierwszy i jak dotąd jedyny kochanek.
            - Jesteś z nim jeszcze? – zapytał drżącym głosem chłopak.
            - Nie, ale pojawił się ktoś inny – Arashi spuścił wzrok, nie chciał, by Nicki widział w jego oczach ten smutek i żal. – Jest dla mnie wszystkim, lecz nie chce słyszeć o czymś więcej niż przyjaźń. Chyba powinienem dać sobie spokój – mruknął, nie udał mu się ukryć bólu w głosie.
            - Więc jesteś wolny… mógłbym… moglibyśmy… – o zaczął chłopak rozradowany.
            - Myślę, że tak. Ale nie obiecuj sobie za dużo, obawiam się, że żyję już tylko dla tej jednej osoby – powiedział Arashi podnosząc wzrok na swego wiernego fana. Nicki poruszył się nie spokojnie. Jego oczy, delikatne jasne włosy, wszystko tak bardzo przypominało mu o Save. Oddałby wszystko za noc z nim, ale nic już nie miał. Nicki wstał.
            - Sprawię, że będziesz szczęśliwy – powiedział pewnie i nim Arashi zdążył zareagować, usiadł mu na kolanach i zaczął namiętnie całować. Zaskoczony Azjata chwilę myślał, co powinien zrobić. Namiętność Nickiego była jednak tak silna, że azjata jej uległ. Pozwolił całować się i pieścić po odsłoniętej piersi. Nie zorientował się też, kiedy sam zaczął działać. Po prostu jego dłonie nagle zaczęły błądzić po ciele chłopaka płonąc z pożądania. Chwilę później znaleźli się na sofie. Azjata wsuną rękę pod bluzę chłopaka nie przestając go całować. To było jak spełnienie marzeń. Już dawno się tak nie czuł. Tego żaru i pożądania. Och Save czemu nie możesz być taki zawsze? – pomyślał… i nagle do niego dotarło. To nie był jego Save! Mógł być podobny, mógł być nawet jego bliźniaczym bratem, ale to nie był Save i nigdy nim nie będzie. Podniósł się na łokciach i spojrzał w radosną twarzyczkę Nickiego.
            - Jesteś nieletni – powiedział w usprawiedliwieniu pierwsze co mu przyszło na myśl.
            - Przeszkadza ci to? – zapytał zawiedziony.             - To tylko dwa lata… po za tym i tak zawsze biorą mnie za dorosłego.
            - Nie, nie mogę - jęknął skośnooki podnosząc się i siadając.
            - Ale dlaczego? – zapytał z rozpaczą Nicki. – Nie chodzi o mój wiek… tylko o tego… o tego, kogo kochasz – mruknął smętnie.
            - Przepraszam, nie powonieniem dawać ci nadziej i odpisywać w taki sposób – jęknął Azjata. Czuł się naprawdę podle. Właściwie nie dlatego, że prawie uprawiał seks z nieletnim chłopakiem w garderobie, gdzie w każdej chwili mogła go nakryć despotyczna szefowa. Poczuł się jakby zdradzał Save, mimo że byli tylko przyjaciółmi.
            - Jesteś taki smutny z jego powodu – zauważył nagle Nicki. – Jesteś taki wspaniały, a on cię nie docenia. Tak bardzo chciałbym ci pomóc – powiedział przysuwając się do Arashi. Azjata spojrzał na niego kontem oka. Nagle przyszłą mu do głowy pewna myśl.
            - Możesz mi pomóc – powiedział i zaraz potem opowiedział mu jak potoczyła się jego znajomość z studentem. Zdradził mu, co sądzi o zachowaniu swego obiektu westchnień i co mówią na ten temat inni.
            - Wiec mam wzbudzić jego zazdrość? – zapytał Nicki wyprzedzając słowa Arashiego.
            - Może to go pchnie do działania. Ale jeśli to ma być dla ciebie przykre…
            - Zrobię dla ciebie wszystko! Przynajmniej przez jakiś czas będę tak blisko ciebie jak zawsze chciałem – nagle przytulił się do ramienia tancerza. – O pocałunku z tobą nie marzyłem w najśmielszych snach. Dałeś mi więcej niż oczekiwałem, teraz się odwdzięczę i pomogę ci podbić serce Save.

Rozdział X 3 z 4 Dwa szaliki



            Save w końcu wyczołgał się z łóżka około południa. Właściwie już po południu i to dość sporo. Był szalenie wdzięczny Arashiemu, że zostawił mu dzban z wodą i szklankę przy łóżku, choć ze szklanki i tak nie skorzystał.
            - Witaj śpiąca królewno – przywitał go głos Arashiego, gdy tylko znalazł się w pokoju. – Zrobiłem ci pranie, trochę posprzątałem i w końcu napełniłem tą twoją nieszczęsną lodówkę – dodał Arashi podnosząc się z fotela. – Będziesz się kładł z powrotem, czy mam zrobić ci śniadanie?
            - Chyba obiad – mrukną zażenowany Save. Doskonale pamiętał, co wyczyniła zeszłego wieczoru w garderobie Arashiego. A on był dla niego taki miły.
            - Zrobię na co tylko przyjdzie ci ochota – powiedział Azjata uśmiechając się czule do Save.
            - Arashi obojętne mi – westchnął, uciekając wzrokiem. – Jesteś aniołem Arashi – mruknął chcą w ten sposób podziękować za jego troskę. Ciemnowłosy uśmiechną się krzywo.
            - Dam głowę, że gdy zobaczyłeś mnie po raz pierwszy, tam w uliczce byłeś pewien, że jestem wcieleniem szatana – stwierdził, po czym puścił mu dwuznacznie oczko i poszedł do kuchni. Save bez większej ochoty powlókł się pod prysznic.

            Im bliżej było walentynek tym Save rzadziej widział Arashiego. Udawał, że nic go to nie obchodzi, ale bark mu było nie tylko wspanialej kuchni Azjaty, ale przede wszystkim towarzystwa. Właściwie nie musiał z Arashim nawet rozmawiać wystarczyło mu, że Azjata był przy nim, że był gdzieś niedaleko. Tancerz zapraszał go kilkakrotnie nawet na próbę wielkiego przedstawienia, jakie miał się odbyć w dzień świętego Walentego, ale Save jakoś nie miał odwagi pójść do klubu. Zwłaszcza, że za każdym razem, gdy Arashi zabierał go na jakąś dyskotekę, kończyło się tym, że się upijał i składał mu niemoralne propozycje. Arashi jak wyrozumiała matka zawsze zabierał go nim zrobiła to ochrona. Kładł go do łóżka, a następnego dani robił mu śniadanie. Gdyby nie to, że Arashi tak rzadko u niego bywał, Save pomyślałby, że skośnooki się do niego przeprowadził lub, że usiłuję to zrobić. W domu blondyn znajdował coraz więcej jego rzeczy. Nie mówiąc już o tym, że jego szczoteczka do zębów była już tam elementem stałym. Dopóki Arashi sypiał na kanapie, Save nie widział w tym żadnego problemu.
            - Save – pewnego dnia na uczelni zaczepiła go Tora. – Arashi prosił mnie, żebym ci przekazała, że może go nie być przez kilka dni – powiedziała uśmiechając się promieniście. Była tak piękna, jednak Save chyba już się pogodził z myślą, że będą tylko przyjaciółmi. – Nie chciał żebyś się martwił – dodała.
            - Gdzieś wyjeżdżą? – zapytał Save, nie chcą żeby na tym skończyła się ich rozmowa.
            - Nie. Musi zrobić badania – powiedziała beztrosko dziewczyna.
            - Jakie badania? Coś mu dolega, jest chory? – zapytał Save z przerażeniem.
            - Nie – odrzekła Tora po krótkiej chwili. Wyglądało to tak jakby się zastanawiała. –  Wiesz jaki jest Arashi. On po prostu jest ostrożny – mruknęła jakby się tłumacząc.
            - Tora, skoro już o tym mowa – zaczął Save. – Wiesz co on wyprawia, że romansuje z jakimś dzieciakiem.
            - Mówisz o tajemniczym „N”. To takie słodkie. Te jego listy są po prostu urocze…
            - Tora! On jest nieletni, nie mówiąc o tym, że to chłopak – burkną Save.
            - O dziewczynę nie byłbyś zazdrosny? Chcesz być jedynym mężczyzną w życiu Arashiego? – Tora uśmiechnęła się diabolicznie.
            - Nic z tych rzeczy! – Save aż podskoczył z oburzenia, jednak rumieniec na jego policzkach zdradził, że dziewczyna trafiła w sam środek. Uśmiechnęła się tylko lekko.
            - Save, wiem co wyprawiasz jak się spijesz. Nie zapominaj, że Arashi traktuję mnie jak siostrę i nie ma przede mną żadnych sekretów – powiedziała tajemniczo.
            - Tora – zaczął zakłopotany. – Ludzie różnie się zachowują po alkoholu…
            - Więc jednak! – Tora podskoczyła radośnie. – Pamiętasz to, co robisz i co mówisz?
            - No… nie… nie do końca – Save poczerwieniał jak burka.
            - Wiesz co myślę Save? – zaczęła z powagą w głosie. – Ty po prostu boisz się tego, co czujesz – powiedziała stanowczo. – Doskonale to rozumiem. W końcu obaj jesteście facetami. – dodała poklepują go po ramieniu.
            - Tora, przestań. Nie jestem taki jak Arashi! – wzburzył się i odsuną od niej.
            - No, na pewno nie jesteś – dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie. – Ale tak samo jak on złamiesz wiele kobiecych serc wiążąc się… z kimkolwiek  – na chwilę przerwała jakby szukając tematu do dalszej rozmowy. – Wiesz Save, Arashi jest dla nas wszystkim. Gdybyśmy mieli go komuś oddać… – spojrzała na niego. – Save, chciałbym żeby to był ktoś, kto odwzajemni jego gorące uczucie. On ci mówił o swojej teorii dusz? – zapytała nagle.
            - Mówił coś o reinkarnacji…
            - Nie, nie to. To zna każdy. Arashi podchodzi do tego indywidualnie. Uwarzę, że dusze, które są naprawdę ze sobą związane zawsze wcielają się razem.
            - To znaczy?
            - Kiedyś jego koleżanka, Sora chyba się nazywała… ona byłą medium. Potrafiła przepowiadać takie rzeczy. Powiedziała mu, że on ma taką grupę dusz, która bardzo kocha i nie może bez nich żyć. Że ma ich pięć…
            - Ty, ta złośliwa dziewczyna i twoi bracia.
            - No nie zupełnie. Arashi też tak myślał na początku, ale Nuriko to nie jest dusza, której on potrzebuję. On raczej należy do nas, mnie i Neko. Ta jedna dusza, której mu brakował była tą najważniejszą, której Arashi szukałby przez całe życie, ta która kocha najmocniej.
            - Sądzisz, że to ja nią jestem? – prychnął Save.
            - Tak i ty też kochasz jego duszę. Nie myśl o nim jak o mężczyźnie, tylko jak o człowieku.
            - Przestań, to tylko jego chory wymysł. Nie ma czegoś takiego jak reinkarnacja – żachnął się Save
            - Więc, co się z nami dziej po śmierci?
            - No jak to co? Idziemy do nieba, czyśćca, albo do piekła – burkną zirytowany już Save
            - Nie ważne. Arashi naprawdę wierzy w swoją teorię związków dusz… Save a może ty po prostu nie wierzysz w miłość?
            - Tora, o co ci znowu chodzi? – zapytał Save ze zdenerwowaniem. Zupełnie nie wiedział jak się przy niej zachować. Zaczynała mu przypominać Arashiego. Była taka zagadkowa i tajemnicza.
            - Zastanawiam się tylko, dlaczego tak łatwo dałeś za wygraną. To pewnie twojej dobre wychowanie, że mi się nie narzucasz po tym jak dałam ci kosza… ale i tak trudno mi to zrozumieć. Jesteś pierwszym facetem, który tak zrobił – powiedziała. A Save natychmiast spłoną rumieńcem.
            - Tora, przepraszam, że cię uraziłem…
            - Nie, nie o to chodzi – przerwała mu i spojrzała w jego niebieskie, wystraszone oczy. – Save czy ty sam rozumiesz swoje postępowanie. Przecież on prawie u ciebie mieszka? – Wiec o to chodziło – pomyślał z goryczą Save. Zależy jej na tym żeby bezwzględnie połączmy mnie z Arashim. Czy oni nie potrafią zrozumieć jakie to chore! On jest mężczyzną! – Gdybym nie znała Arashiego, naprawdę uwierzyłabym, że to tylko przyjaźń – Save zerkał na nią nieprzychylnie i jakby pytająco. – Chodzi mi o to Save, że on ciągłe ma nadzieję. Jeśli choć trochę ci na nim zależy, to go zaboli, ale się z tym pogodzi, odbierz mu tą nadzieję. Wiedzę jak mu ciężko. On naprawdę cię kocha i to pełną parą. Często o tym rozmawiamy. Mówi mi chyba wszystko, co się tam dzieje. Save nie widzisz jak bardzo go krzywdzisz?
            - Tora, czego ty ode mnie oczekujesz? Przecież… przecież nie zmuszę się do… – Save nie potrafił nawet tego powiedzieć.
            - Ale możesz się od niego całkiem odciąć. Jeśli zrozumie, że nic z tego. Pozwól mu odejść, nie trzymaj go tylko dla siebie pod płaszczykiem przyjaźni. Ale przede wszystkim nie upijaj się i nie mów mu, że go kochasz.
            - Tora, wiesz, że robię to nieświadomie, a co do przyjaźni to Arashi wygląda na zadowolonego z takiego układu – prychnął Save, próbując w ten sposób ukryć jak bardzo niezręczna jest dla niego ta rozmowa.
            - Save, nic nie rozumiesz. On ci się nie poskarży. Jest szczęśliwy, że w ogóle może być blisko ciebie. On by sobie nie wybaczył gdyby jakoś cię skrzywdził. Dlatego godzi się na wszystkie twoje kaprysy i trzyma swoje pożądanie na wodzy – dziewczyna nagle westchnęła zrezygnowana. – Save, zdecyduj się. Jeśli chcesz Arashiego, daj mu z siebie wszystko tak jak on daje wszystko tobie. A jeśli ci na nim nie zależy to daj mu spokój – powiedziała chłodno i odeszła. Save miał mętlik w głowie. Czego ona właściwe od niego chciała. Przecież nie krzywdził Arashiego. Przecież Azjata był szczęśliwy. Widział to w jego oczach. Tak przecież było dla nich wszystkich najlepiej. Przecież Arashi był porządnym człowiekiem, nie może szargać swojej reputacji związkiem z mężczyzną, to nie przystoi!

            Save tęsknił i martwił się o Arashi, ale nie przyznałby się do tego nawet przed sobą. Nie miał od niego żadnych wieści, a Tora na pytania także odpowiadała wymigująco. W końcu Arashi pojawił się późnym wieczorem. Mimo że miał klucze zadzwoniła do drzwi.
            - Arashi… co się z tobą działo? – zapytał odruchowo Save. Azjata tylko uśmiechną się tajemniczo.
            - Dzisiaj walentynki. Nie wolno mi zapominać o najlepszym przyjacielu – powiedział wkładając mu w dłonie pudełko czekoladek przewiązane czerwoną wstążeczką. – Teraz lecę na występ, oyasumi[1]! – powiedział wesoło odwracając się i idąc do windy.
            - Arashi, mogę…
            - Nie, będzie dziś u mnie wyjątkowo ciasno. Ale zawsze możesz przyjść popatrzeć jak się produkuję – powiedział znikając w windzie. Save nieco zawiedziony wrócił do mieszkania i opadł na fotel. Co ten Arashi sobie myśli. Znika a gdy się pojawia… znowu znika… do tego to pudełko czekoladek, czy on myśli, że wszyscy są tacy jak on. Save westchną sfrustrowany i od niechcenia, z czystej ciekawości rozwiązał czerwoną wstążkę. Czerwona wstążka… jak dla dziewczyny. Save był już naprawdę zły, Arashi może mieć swoje teorię i dziwne pomysły, ale bez przesady. Zrzucił górne wieczko pudełka… i nie zobaczył tam czekoladek! W środku był robiony na drutach szalik w długie brązowe, beżowe i białe paski… do tego para takich samych rękawiczek. I króciutki liścik.

To na długie zimowe spacery,
 będzie pasował, jak myślę,
 do wszystkich twoich jasnych ciuszków. ^-^.

Save przyglądał się szalikowi. W końcu pokręcił głową. To było niemożliwe żeby Arashi zrobił go sam. Nie mniej prezent był bardzo osobisty i Save zrobiło się głupio, że nie ma nic dla skośnookiego. Postanowił to jak najszybciej zmienić. Wyszedł chwilę później, zawijając na szyi nowy szalik. Był taki miękki i ciepły. Save sam nie wiedział, co o tym myśleć. Wyszedł z bloku i nagle zrozumiał, że nie ma zielonego pojęcia, co ucieszyło by Arashiego. Chwilę myślał co z tym zrobić. Postanowił się w końcu kogoś poradzić. A kto mógłby znać Azjatę lepiej niż Tora? Wyciągną telefon i zadzwonił do niej pytając się gdzie jest. Zdziwiona dziewczyna powiedział, że jak zwykle w Illusion. Save złapał taksówkę i kazał się tam zawieść. Kierowca spojrzał na niego z powątpiewaniem.
            - Sądzę, że wszystkie wejściówki są już wyprzedane – zasugerował, ale odpalił wóz i ruszył w stronę klubu. Save rozważył to, co powiedział taksówkarz. Szybko wysłał wiadomość do Tory, że jedzie i żeby po niego wyszła. Wyjaśnił pokrótce, że musi z nią o czymś porozmawiać. Dziewczyna kazała mu się podać za jej chłopaka i powiedzieć, że ona ma jego wejściówkę. Tak też zrobił. Wielki, barczysty bramkarz przepuścił go jednak poszedł z nim  do baru, żeby się upewnić, że mówi prawdę. Chwilę czkali na Torę. W końcu się pojawiła.
            - Same kłopoty z tobą Save – mruknęła, podając bramkarzowi bilet i uśmiechając się do niego. – Musisz coś zamówić inaczej nie będę mogła przy tobie stać. Sam rozumiesz szefowa się wszędzie dziś kręci – mruknęła rozglądając się ukradkiem.
            - Dobrze daj mi coś, co można wiele razy dolewać – powiedział machając dłonią. Tora spojrzał na niego marszcząc nosek z dezaprobatą.
            - Sok pomarańczowy – stwierdziła wyciągając w końcu pudełko i małą szklaneczkę. Save spojrzał na nią pytająco. Dlaczego akurat sok? Zastanawiał się – Dziś Arashi nie będzie mógł cię zanieść do domu, ja także – wyjaśniła nalewając soku i podsuwając mu szklankę. – Więc, o co chodzi? O czy chciałeś ze mną mówić? – zapytała.
            - Chodzi o Arashiego – powiedział stanowczo Save.
            - Tego się domyśliłam. Był przecież u ciebie… tak mówił.
            - Tak był… dał mi to – powiedział Save pokazując Torze szalik. Dziewczyna poczerwieniała i zmarszczyła brwi ze złości.
            - Myślałam, że robi go dla mnie! – burknęła opanowując się. – Obiecał mi, że dostanę szaliczek na walentynki.
            - Może się pomylił… - zaczął zażenowany Save.
            - Nie sądzę. Ten doskonale pasuję tobie, ja pewnie dostałbym zielony. Po prostu o mnie zapomniał, dupek jeden – syknęła.
            - Tora przepraszam – mrukną zmieszany Save, nie chał żeby to tak wyszło.
            - To nie twoja wina… pewnie nie znalazł czasu na mój szalik – westchnęła. Po czym dolała mu soku.
            - Tora, więc on go… on naprawdę zrobił go sam? – zapytał Save z lekka przerażony.
            - No tak, widziałam jak go dziergał. Zawsze zabiera się za takie rzeczy jak idzie na badania. Jak on mógł o mnie zapomnieć? – burknęła.
            - Tora, dzień się jeszcze nie skończył. Na pewno dostaniesz prezent – powiedział Save uśmiechając się do niej. Dziewczyna jakoś w końcu przestała się dąsać. – Wiesz, ja chciałbym jakoś… też chciałem mu dać jakiś prezent, ale ja nie umiem takich rzeczy.
            - Chciałeś mu wiec coś kupić, ale nie wiesz co – dokończyła Tora. – Jeśli naprawdę chcesz mu zrobić przyjemność nie musisz wydawać pieniędzy i dobrze o tym wiesz – stwierdziła uśmiechając się w dwuznaczny sposób.
            - Tora! Bez takich – oburzył się Save. – Chcę mu podziękować za prezent to wszystko, to nie ma nic wspólnego z jego chorym spojrzeniem na świat – burknął.
            - Wiem, wiem, to tylko przyjaźń – powiedziała uśmiechając się tym razem serdecznie. – Ale przecież wiesz, co on lubi.
            - No… nie jestem pewien.
            - Arashi jest sybarytą. Rozkoszuję się życiem. Lubi dobry seks, dobre trunki i dobre jedzenie. Zabierz go do restauracji, albo lepiej na jakiś słodki deser – powiedziała powarzenie.
            - Bałem się ze każesz mi z nim iść…
            - Głodnemu chleb na myśli – zaśmiała się dziewczyna. Save burknął coś niezrozumiale pod nosem i zajął się swoim sokiem. Tora musiał obsłużyć innego klienta, ale po chwili wróciła do niego, znów żaląc się, że nie dostała od Arashi prezentu. Do pierwszego występu boskiego Amidamaru była tylko przy nim, co jakiś czas obsługując kogoś innego. Save jakoś nie mógł zdobyć się na odwagę by znów obejrzeć występ Arashiego. Rozmawiał dalej z Tora. Tak dobrze mu się z nią gawędziło.
            - Wiesz Save. Za godzinę kończę – powiedziała w końcu. – Arashi kazał mi iść po pracy pod ten adres. Powiedział, że jest tam dla mnie niespodzianka. Może jednak nie zapomniał o tym szaliku – powiedziała ze skwaszoną miną – Pójdziesz tam za mną? Jakoś nie mam zaufania do jego niespodzianek.
            - Dobrze. I tak nie mam nic lepszego do roboty – westchnął Save. Po godzinie siedzieli w taksówce jadąc pod wskazany przez Arashiego adres.
            - Tora byłaś tu kiedyś? – zapytał Save, czując się nie pewnie idąc z nią w to tajenicze miejsce – Jeśli chcesz żebym w razie czego… wiesz ja nie jestem taki jak Arashi, nie umiem się bić.
            - Nie martw się – dziewczyna uśmiechnęła się do niego wyrozumiale. – Nie sadzę, że Arashi naraziłby mnie na niebezpieczeństwo. Wzięłam cię raczej w formie przyzwoitki. On ma różne dziwne pomysły, ale wiem, że nie chce mojej krzywdy – powiedziała pewnie. Znaleźli się pod odpowiednimi drzwiami. Dziewczyna zapukała niepewnie. Po krótkiej chwili otworzył jej jakiś wysoki chłopak o nieokreślonym kolorze włosów. Spojrzą na Torę pytająco.
            - Przepraszam – zaczęła zmiesza. – Przysłał mnie tu Arashi – mruknęła zastanawiając się, gdzie ukryć spojrzenie.
            - Ten Japończyk tak? – zapytał chłopak. – No tak powinienem poznać. Opis się zgadza – stwierdził po czym kazał jej wejść do środka. Tora weszła ciągnąc za sobą Save. Chłopak spojrzą na blondyna i zastanowił się. – On mówił tylko o jednej osobie, ale myślę, że to nie będzie robiło różnicy. Zostawił dla ciebie prezent – powiedział wręczając jej takie samo pudełko czekoladek jak dostał Save. – No to my się zbieramy – dodał gospodarz i zawołał kilku współlokatorów. Chłopaki zebrali się z typowego studenckiego mieszkania. Na koniec mówiąc, że powinni szukać w pokoju na końcu, przy stercie książek. Tora i Save zostali sami nie bardzo wiedząc, o co chodzi. Dziewczyna westchnęła idąc do wskazanego pokoju i rozpakowując po drodze prezent. Okazał się nim być szalik w zielone paski o jasnym i ciemnym odcieniu. Po chwili weszła do pokoju, nawet nie fatygując się pudełkiem. Zamarła w drzwiach. Pudełko i szalik upadał na podłogę. Save zaniepokojony podszedł do niej i gdy już miał się pytać, co się stało, dziewczyna skoczyła w głąb pomieszczenia.
            - Okami! – krzyknęła radośnie rzucając się na zaskoczonego chłopaka.
            - Tora!? Co ty tu robisz? – zapytał z przerażeniem, i nie mogą utrzymać równowagi na krześle przewrócił się z nią. Wieżyczka książek spadła na nich.
            - Tora! – jęknął blondyn, śpiesząc im na pomoc. – Nic wam nie się nie stało? – zapytał zmartwiony widząc grubość tomów. Chłopak podniósł się i pomógł wstać Torze. Dziewczyna miała łzy w oczach. Student medycyny, jak wywnioskował Save z jego lektur, był szczupły i przeciętnego wzrostu. Miał krótkie włosy koloru ciemny blond i duże szaro niebieskie oczy, które teraz wyglądał na niezwykle przestraszone.
            - Tora skoro ty tu jesteś… Arashi! On chce się zemścić, za to co mu zrobiłem – jęknął.
            - Co… nigdy w życiu. Arashi było bardzo przykro, że musiał zacząć karierę solową. Wiesz jak nam wszystkim cię brakowało. Gdzie się podziewałeś przez te wszystkie lata? – zapytała uśmiechając się radośnie jak nigdy dotąd.
            - Naprawdę, Arashi nie zamierza…? – zapytał i odetchną z ulgą. – Tak mi strasznie przykro z powodu tego wypadku – spojrzał nagle na Save. – Kto to jest? – zapytał. Tora jakby nagle przypomniała sobie o istnieniu blondyna i również na niego spojrzała. – Twój chłopak? – zapytał student medycyny nieco smutnym głosem.
            - Nie, skądże znowu – Save i Tora zaprzeczyli jednocześnie. Blondyn domyślał się już, o co w tym wszystkim chodzi. Arashi naprawę kochał tą dziewczynę i pragną jej szczęścia.
            - To jest Save – zaczęła rudowłosa nieco się tu wahając, co powiedzieć dalej. – Przyjaciel Arashiego, razem studiujemy psychologię, ale poznaliśmy się w Illusion – wyjaśniła. – Save, to Okami, opowiadaliśmy ci o nim z Arashim. – dodała. Podali sobie ręce a radości Tory nie było widać końca. Zaraz zaczęła rozmawiać z Okami o dawnych czasach i przekonywać go, że Arashi nie ma mu za złe tego wypadku. W końcu chłopak się uspokoił i dał przekonać, że Azjata nie wpadnie tu i nie zrobi mu krzywdy. Zaraz po tym zaprosiła go na urodziny tancerza i zagroziła, że jak nie przyjdzie to sama go skrzywdzi. Save po jakimś czasie, gdy już się nasłuchał o dawnych czasach, w których Arashi i Okami tańczyli w duecie, gdy temat rozmowy zaczął schodzić w bardziej osobistą stronę znajomości Tory i Okamiego, doszedł do wniosku, że nie powinien tu być. Powiedział, że musi wracać do domu i pożegnał się z nimi. Wracając samotnie taksówką nie przestawał myśleć o tym, co zrobił dla Tory Arashi. Naprawdę wiedział w jej oczach szczęście i miłość do tego chłopaka. Rozumiał już, dlaczego dała mu kosza tłumacząc się dawną miłością. Ona kochała Okamiego przez te wszystkie lata, mimo że nie wiedziała gdzie jest i co robi. Niepostrzeżenie jego myśli powędrował do Arashiego. Do związku jego i Arashi. Znów przez głowę przeszła mu myśl, że może to jednak nie jest tylko przyjaźń. Wrócił w końcu do mieszkania… do pustego mieszkania… jakże chciał zobaczyć tu Arashiego siedzącego jak na szpilkach, który od razu po wejściu zganiał by go za to, że włóczy się gdzieś po nocach nie dając znaku życia. Save czekał, ale tej nocy Arashi się nie pojawił. Pewnie miał dość spania na sofie – pomyślał Save zasypiając w fotelu.


[1] Na razie.