Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

sobota, 8 września 2012

Rozdział X 3 z 4 Dwa szaliki



            Save w końcu wyczołgał się z łóżka około południa. Właściwie już po południu i to dość sporo. Był szalenie wdzięczny Arashiemu, że zostawił mu dzban z wodą i szklankę przy łóżku, choć ze szklanki i tak nie skorzystał.
            - Witaj śpiąca królewno – przywitał go głos Arashiego, gdy tylko znalazł się w pokoju. – Zrobiłem ci pranie, trochę posprzątałem i w końcu napełniłem tą twoją nieszczęsną lodówkę – dodał Arashi podnosząc się z fotela. – Będziesz się kładł z powrotem, czy mam zrobić ci śniadanie?
            - Chyba obiad – mrukną zażenowany Save. Doskonale pamiętał, co wyczyniła zeszłego wieczoru w garderobie Arashiego. A on był dla niego taki miły.
            - Zrobię na co tylko przyjdzie ci ochota – powiedział Azjata uśmiechając się czule do Save.
            - Arashi obojętne mi – westchnął, uciekając wzrokiem. – Jesteś aniołem Arashi – mruknął chcą w ten sposób podziękować za jego troskę. Ciemnowłosy uśmiechną się krzywo.
            - Dam głowę, że gdy zobaczyłeś mnie po raz pierwszy, tam w uliczce byłeś pewien, że jestem wcieleniem szatana – stwierdził, po czym puścił mu dwuznacznie oczko i poszedł do kuchni. Save bez większej ochoty powlókł się pod prysznic.

            Im bliżej było walentynek tym Save rzadziej widział Arashiego. Udawał, że nic go to nie obchodzi, ale bark mu było nie tylko wspanialej kuchni Azjaty, ale przede wszystkim towarzystwa. Właściwie nie musiał z Arashim nawet rozmawiać wystarczyło mu, że Azjata był przy nim, że był gdzieś niedaleko. Tancerz zapraszał go kilkakrotnie nawet na próbę wielkiego przedstawienia, jakie miał się odbyć w dzień świętego Walentego, ale Save jakoś nie miał odwagi pójść do klubu. Zwłaszcza, że za każdym razem, gdy Arashi zabierał go na jakąś dyskotekę, kończyło się tym, że się upijał i składał mu niemoralne propozycje. Arashi jak wyrozumiała matka zawsze zabierał go nim zrobiła to ochrona. Kładł go do łóżka, a następnego dani robił mu śniadanie. Gdyby nie to, że Arashi tak rzadko u niego bywał, Save pomyślałby, że skośnooki się do niego przeprowadził lub, że usiłuję to zrobić. W domu blondyn znajdował coraz więcej jego rzeczy. Nie mówiąc już o tym, że jego szczoteczka do zębów była już tam elementem stałym. Dopóki Arashi sypiał na kanapie, Save nie widział w tym żadnego problemu.
            - Save – pewnego dnia na uczelni zaczepiła go Tora. – Arashi prosił mnie, żebym ci przekazała, że może go nie być przez kilka dni – powiedziała uśmiechając się promieniście. Była tak piękna, jednak Save chyba już się pogodził z myślą, że będą tylko przyjaciółmi. – Nie chciał żebyś się martwił – dodała.
            - Gdzieś wyjeżdżą? – zapytał Save, nie chcą żeby na tym skończyła się ich rozmowa.
            - Nie. Musi zrobić badania – powiedziała beztrosko dziewczyna.
            - Jakie badania? Coś mu dolega, jest chory? – zapytał Save z przerażeniem.
            - Nie – odrzekła Tora po krótkiej chwili. Wyglądało to tak jakby się zastanawiała. –  Wiesz jaki jest Arashi. On po prostu jest ostrożny – mruknęła jakby się tłumacząc.
            - Tora, skoro już o tym mowa – zaczął Save. – Wiesz co on wyprawia, że romansuje z jakimś dzieciakiem.
            - Mówisz o tajemniczym „N”. To takie słodkie. Te jego listy są po prostu urocze…
            - Tora! On jest nieletni, nie mówiąc o tym, że to chłopak – burkną Save.
            - O dziewczynę nie byłbyś zazdrosny? Chcesz być jedynym mężczyzną w życiu Arashiego? – Tora uśmiechnęła się diabolicznie.
            - Nic z tych rzeczy! – Save aż podskoczył z oburzenia, jednak rumieniec na jego policzkach zdradził, że dziewczyna trafiła w sam środek. Uśmiechnęła się tylko lekko.
            - Save, wiem co wyprawiasz jak się spijesz. Nie zapominaj, że Arashi traktuję mnie jak siostrę i nie ma przede mną żadnych sekretów – powiedziała tajemniczo.
            - Tora – zaczął zakłopotany. – Ludzie różnie się zachowują po alkoholu…
            - Więc jednak! – Tora podskoczyła radośnie. – Pamiętasz to, co robisz i co mówisz?
            - No… nie… nie do końca – Save poczerwieniał jak burka.
            - Wiesz co myślę Save? – zaczęła z powagą w głosie. – Ty po prostu boisz się tego, co czujesz – powiedziała stanowczo. – Doskonale to rozumiem. W końcu obaj jesteście facetami. – dodała poklepują go po ramieniu.
            - Tora, przestań. Nie jestem taki jak Arashi! – wzburzył się i odsuną od niej.
            - No, na pewno nie jesteś – dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie. – Ale tak samo jak on złamiesz wiele kobiecych serc wiążąc się… z kimkolwiek  – na chwilę przerwała jakby szukając tematu do dalszej rozmowy. – Wiesz Save, Arashi jest dla nas wszystkim. Gdybyśmy mieli go komuś oddać… – spojrzała na niego. – Save, chciałbym żeby to był ktoś, kto odwzajemni jego gorące uczucie. On ci mówił o swojej teorii dusz? – zapytała nagle.
            - Mówił coś o reinkarnacji…
            - Nie, nie to. To zna każdy. Arashi podchodzi do tego indywidualnie. Uwarzę, że dusze, które są naprawdę ze sobą związane zawsze wcielają się razem.
            - To znaczy?
            - Kiedyś jego koleżanka, Sora chyba się nazywała… ona byłą medium. Potrafiła przepowiadać takie rzeczy. Powiedziała mu, że on ma taką grupę dusz, która bardzo kocha i nie może bez nich żyć. Że ma ich pięć…
            - Ty, ta złośliwa dziewczyna i twoi bracia.
            - No nie zupełnie. Arashi też tak myślał na początku, ale Nuriko to nie jest dusza, której on potrzebuję. On raczej należy do nas, mnie i Neko. Ta jedna dusza, której mu brakował była tą najważniejszą, której Arashi szukałby przez całe życie, ta która kocha najmocniej.
            - Sądzisz, że to ja nią jestem? – prychnął Save.
            - Tak i ty też kochasz jego duszę. Nie myśl o nim jak o mężczyźnie, tylko jak o człowieku.
            - Przestań, to tylko jego chory wymysł. Nie ma czegoś takiego jak reinkarnacja – żachnął się Save
            - Więc, co się z nami dziej po śmierci?
            - No jak to co? Idziemy do nieba, czyśćca, albo do piekła – burkną zirytowany już Save
            - Nie ważne. Arashi naprawdę wierzy w swoją teorię związków dusz… Save a może ty po prostu nie wierzysz w miłość?
            - Tora, o co ci znowu chodzi? – zapytał Save ze zdenerwowaniem. Zupełnie nie wiedział jak się przy niej zachować. Zaczynała mu przypominać Arashiego. Była taka zagadkowa i tajemnicza.
            - Zastanawiam się tylko, dlaczego tak łatwo dałeś za wygraną. To pewnie twojej dobre wychowanie, że mi się nie narzucasz po tym jak dałam ci kosza… ale i tak trudno mi to zrozumieć. Jesteś pierwszym facetem, który tak zrobił – powiedziała. A Save natychmiast spłoną rumieńcem.
            - Tora, przepraszam, że cię uraziłem…
            - Nie, nie o to chodzi – przerwała mu i spojrzała w jego niebieskie, wystraszone oczy. – Save czy ty sam rozumiesz swoje postępowanie. Przecież on prawie u ciebie mieszka? – Wiec o to chodziło – pomyślał z goryczą Save. Zależy jej na tym żeby bezwzględnie połączmy mnie z Arashim. Czy oni nie potrafią zrozumieć jakie to chore! On jest mężczyzną! – Gdybym nie znała Arashiego, naprawdę uwierzyłabym, że to tylko przyjaźń – Save zerkał na nią nieprzychylnie i jakby pytająco. – Chodzi mi o to Save, że on ciągłe ma nadzieję. Jeśli choć trochę ci na nim zależy, to go zaboli, ale się z tym pogodzi, odbierz mu tą nadzieję. Wiedzę jak mu ciężko. On naprawdę cię kocha i to pełną parą. Często o tym rozmawiamy. Mówi mi chyba wszystko, co się tam dzieje. Save nie widzisz jak bardzo go krzywdzisz?
            - Tora, czego ty ode mnie oczekujesz? Przecież… przecież nie zmuszę się do… – Save nie potrafił nawet tego powiedzieć.
            - Ale możesz się od niego całkiem odciąć. Jeśli zrozumie, że nic z tego. Pozwól mu odejść, nie trzymaj go tylko dla siebie pod płaszczykiem przyjaźni. Ale przede wszystkim nie upijaj się i nie mów mu, że go kochasz.
            - Tora, wiesz, że robię to nieświadomie, a co do przyjaźni to Arashi wygląda na zadowolonego z takiego układu – prychnął Save, próbując w ten sposób ukryć jak bardzo niezręczna jest dla niego ta rozmowa.
            - Save, nic nie rozumiesz. On ci się nie poskarży. Jest szczęśliwy, że w ogóle może być blisko ciebie. On by sobie nie wybaczył gdyby jakoś cię skrzywdził. Dlatego godzi się na wszystkie twoje kaprysy i trzyma swoje pożądanie na wodzy – dziewczyna nagle westchnęła zrezygnowana. – Save, zdecyduj się. Jeśli chcesz Arashiego, daj mu z siebie wszystko tak jak on daje wszystko tobie. A jeśli ci na nim nie zależy to daj mu spokój – powiedziała chłodno i odeszła. Save miał mętlik w głowie. Czego ona właściwe od niego chciała. Przecież nie krzywdził Arashiego. Przecież Azjata był szczęśliwy. Widział to w jego oczach. Tak przecież było dla nich wszystkich najlepiej. Przecież Arashi był porządnym człowiekiem, nie może szargać swojej reputacji związkiem z mężczyzną, to nie przystoi!

            Save tęsknił i martwił się o Arashi, ale nie przyznałby się do tego nawet przed sobą. Nie miał od niego żadnych wieści, a Tora na pytania także odpowiadała wymigująco. W końcu Arashi pojawił się późnym wieczorem. Mimo że miał klucze zadzwoniła do drzwi.
            - Arashi… co się z tobą działo? – zapytał odruchowo Save. Azjata tylko uśmiechną się tajemniczo.
            - Dzisiaj walentynki. Nie wolno mi zapominać o najlepszym przyjacielu – powiedział wkładając mu w dłonie pudełko czekoladek przewiązane czerwoną wstążeczką. – Teraz lecę na występ, oyasumi[1]! – powiedział wesoło odwracając się i idąc do windy.
            - Arashi, mogę…
            - Nie, będzie dziś u mnie wyjątkowo ciasno. Ale zawsze możesz przyjść popatrzeć jak się produkuję – powiedział znikając w windzie. Save nieco zawiedziony wrócił do mieszkania i opadł na fotel. Co ten Arashi sobie myśli. Znika a gdy się pojawia… znowu znika… do tego to pudełko czekoladek, czy on myśli, że wszyscy są tacy jak on. Save westchną sfrustrowany i od niechcenia, z czystej ciekawości rozwiązał czerwoną wstążkę. Czerwona wstążka… jak dla dziewczyny. Save był już naprawdę zły, Arashi może mieć swoje teorię i dziwne pomysły, ale bez przesady. Zrzucił górne wieczko pudełka… i nie zobaczył tam czekoladek! W środku był robiony na drutach szalik w długie brązowe, beżowe i białe paski… do tego para takich samych rękawiczek. I króciutki liścik.

To na długie zimowe spacery,
 będzie pasował, jak myślę,
 do wszystkich twoich jasnych ciuszków. ^-^.

Save przyglądał się szalikowi. W końcu pokręcił głową. To było niemożliwe żeby Arashi zrobił go sam. Nie mniej prezent był bardzo osobisty i Save zrobiło się głupio, że nie ma nic dla skośnookiego. Postanowił to jak najszybciej zmienić. Wyszedł chwilę później, zawijając na szyi nowy szalik. Był taki miękki i ciepły. Save sam nie wiedział, co o tym myśleć. Wyszedł z bloku i nagle zrozumiał, że nie ma zielonego pojęcia, co ucieszyło by Arashiego. Chwilę myślał co z tym zrobić. Postanowił się w końcu kogoś poradzić. A kto mógłby znać Azjatę lepiej niż Tora? Wyciągną telefon i zadzwonił do niej pytając się gdzie jest. Zdziwiona dziewczyna powiedział, że jak zwykle w Illusion. Save złapał taksówkę i kazał się tam zawieść. Kierowca spojrzał na niego z powątpiewaniem.
            - Sądzę, że wszystkie wejściówki są już wyprzedane – zasugerował, ale odpalił wóz i ruszył w stronę klubu. Save rozważył to, co powiedział taksówkarz. Szybko wysłał wiadomość do Tory, że jedzie i żeby po niego wyszła. Wyjaśnił pokrótce, że musi z nią o czymś porozmawiać. Dziewczyna kazała mu się podać za jej chłopaka i powiedzieć, że ona ma jego wejściówkę. Tak też zrobił. Wielki, barczysty bramkarz przepuścił go jednak poszedł z nim  do baru, żeby się upewnić, że mówi prawdę. Chwilę czkali na Torę. W końcu się pojawiła.
            - Same kłopoty z tobą Save – mruknęła, podając bramkarzowi bilet i uśmiechając się do niego. – Musisz coś zamówić inaczej nie będę mogła przy tobie stać. Sam rozumiesz szefowa się wszędzie dziś kręci – mruknęła rozglądając się ukradkiem.
            - Dobrze daj mi coś, co można wiele razy dolewać – powiedział machając dłonią. Tora spojrzał na niego marszcząc nosek z dezaprobatą.
            - Sok pomarańczowy – stwierdziła wyciągając w końcu pudełko i małą szklaneczkę. Save spojrzał na nią pytająco. Dlaczego akurat sok? Zastanawiał się – Dziś Arashi nie będzie mógł cię zanieść do domu, ja także – wyjaśniła nalewając soku i podsuwając mu szklankę. – Więc, o co chodzi? O czy chciałeś ze mną mówić? – zapytała.
            - Chodzi o Arashiego – powiedział stanowczo Save.
            - Tego się domyśliłam. Był przecież u ciebie… tak mówił.
            - Tak był… dał mi to – powiedział Save pokazując Torze szalik. Dziewczyna poczerwieniała i zmarszczyła brwi ze złości.
            - Myślałam, że robi go dla mnie! – burknęła opanowując się. – Obiecał mi, że dostanę szaliczek na walentynki.
            - Może się pomylił… - zaczął zażenowany Save.
            - Nie sądzę. Ten doskonale pasuję tobie, ja pewnie dostałbym zielony. Po prostu o mnie zapomniał, dupek jeden – syknęła.
            - Tora przepraszam – mrukną zmieszany Save, nie chał żeby to tak wyszło.
            - To nie twoja wina… pewnie nie znalazł czasu na mój szalik – westchnęła. Po czym dolała mu soku.
            - Tora, więc on go… on naprawdę zrobił go sam? – zapytał Save z lekka przerażony.
            - No tak, widziałam jak go dziergał. Zawsze zabiera się za takie rzeczy jak idzie na badania. Jak on mógł o mnie zapomnieć? – burknęła.
            - Tora, dzień się jeszcze nie skończył. Na pewno dostaniesz prezent – powiedział Save uśmiechając się do niej. Dziewczyna jakoś w końcu przestała się dąsać. – Wiesz, ja chciałbym jakoś… też chciałem mu dać jakiś prezent, ale ja nie umiem takich rzeczy.
            - Chciałeś mu wiec coś kupić, ale nie wiesz co – dokończyła Tora. – Jeśli naprawdę chcesz mu zrobić przyjemność nie musisz wydawać pieniędzy i dobrze o tym wiesz – stwierdziła uśmiechając się w dwuznaczny sposób.
            - Tora! Bez takich – oburzył się Save. – Chcę mu podziękować za prezent to wszystko, to nie ma nic wspólnego z jego chorym spojrzeniem na świat – burknął.
            - Wiem, wiem, to tylko przyjaźń – powiedziała uśmiechając się tym razem serdecznie. – Ale przecież wiesz, co on lubi.
            - No… nie jestem pewien.
            - Arashi jest sybarytą. Rozkoszuję się życiem. Lubi dobry seks, dobre trunki i dobre jedzenie. Zabierz go do restauracji, albo lepiej na jakiś słodki deser – powiedziała powarzenie.
            - Bałem się ze każesz mi z nim iść…
            - Głodnemu chleb na myśli – zaśmiała się dziewczyna. Save burknął coś niezrozumiale pod nosem i zajął się swoim sokiem. Tora musiał obsłużyć innego klienta, ale po chwili wróciła do niego, znów żaląc się, że nie dostała od Arashi prezentu. Do pierwszego występu boskiego Amidamaru była tylko przy nim, co jakiś czas obsługując kogoś innego. Save jakoś nie mógł zdobyć się na odwagę by znów obejrzeć występ Arashiego. Rozmawiał dalej z Tora. Tak dobrze mu się z nią gawędziło.
            - Wiesz Save. Za godzinę kończę – powiedziała w końcu. – Arashi kazał mi iść po pracy pod ten adres. Powiedział, że jest tam dla mnie niespodzianka. Może jednak nie zapomniał o tym szaliku – powiedziała ze skwaszoną miną – Pójdziesz tam za mną? Jakoś nie mam zaufania do jego niespodzianek.
            - Dobrze. I tak nie mam nic lepszego do roboty – westchnął Save. Po godzinie siedzieli w taksówce jadąc pod wskazany przez Arashiego adres.
            - Tora byłaś tu kiedyś? – zapytał Save, czując się nie pewnie idąc z nią w to tajenicze miejsce – Jeśli chcesz żebym w razie czego… wiesz ja nie jestem taki jak Arashi, nie umiem się bić.
            - Nie martw się – dziewczyna uśmiechnęła się do niego wyrozumiale. – Nie sadzę, że Arashi naraziłby mnie na niebezpieczeństwo. Wzięłam cię raczej w formie przyzwoitki. On ma różne dziwne pomysły, ale wiem, że nie chce mojej krzywdy – powiedziała pewnie. Znaleźli się pod odpowiednimi drzwiami. Dziewczyna zapukała niepewnie. Po krótkiej chwili otworzył jej jakiś wysoki chłopak o nieokreślonym kolorze włosów. Spojrzą na Torę pytająco.
            - Przepraszam – zaczęła zmiesza. – Przysłał mnie tu Arashi – mruknęła zastanawiając się, gdzie ukryć spojrzenie.
            - Ten Japończyk tak? – zapytał chłopak. – No tak powinienem poznać. Opis się zgadza – stwierdził po czym kazał jej wejść do środka. Tora weszła ciągnąc za sobą Save. Chłopak spojrzą na blondyna i zastanowił się. – On mówił tylko o jednej osobie, ale myślę, że to nie będzie robiło różnicy. Zostawił dla ciebie prezent – powiedział wręczając jej takie samo pudełko czekoladek jak dostał Save. – No to my się zbieramy – dodał gospodarz i zawołał kilku współlokatorów. Chłopaki zebrali się z typowego studenckiego mieszkania. Na koniec mówiąc, że powinni szukać w pokoju na końcu, przy stercie książek. Tora i Save zostali sami nie bardzo wiedząc, o co chodzi. Dziewczyna westchnęła idąc do wskazanego pokoju i rozpakowując po drodze prezent. Okazał się nim być szalik w zielone paski o jasnym i ciemnym odcieniu. Po chwili weszła do pokoju, nawet nie fatygując się pudełkiem. Zamarła w drzwiach. Pudełko i szalik upadał na podłogę. Save zaniepokojony podszedł do niej i gdy już miał się pytać, co się stało, dziewczyna skoczyła w głąb pomieszczenia.
            - Okami! – krzyknęła radośnie rzucając się na zaskoczonego chłopaka.
            - Tora!? Co ty tu robisz? – zapytał z przerażeniem, i nie mogą utrzymać równowagi na krześle przewrócił się z nią. Wieżyczka książek spadła na nich.
            - Tora! – jęknął blondyn, śpiesząc im na pomoc. – Nic wam nie się nie stało? – zapytał zmartwiony widząc grubość tomów. Chłopak podniósł się i pomógł wstać Torze. Dziewczyna miała łzy w oczach. Student medycyny, jak wywnioskował Save z jego lektur, był szczupły i przeciętnego wzrostu. Miał krótkie włosy koloru ciemny blond i duże szaro niebieskie oczy, które teraz wyglądał na niezwykle przestraszone.
            - Tora skoro ty tu jesteś… Arashi! On chce się zemścić, za to co mu zrobiłem – jęknął.
            - Co… nigdy w życiu. Arashi było bardzo przykro, że musiał zacząć karierę solową. Wiesz jak nam wszystkim cię brakowało. Gdzie się podziewałeś przez te wszystkie lata? – zapytała uśmiechając się radośnie jak nigdy dotąd.
            - Naprawdę, Arashi nie zamierza…? – zapytał i odetchną z ulgą. – Tak mi strasznie przykro z powodu tego wypadku – spojrzał nagle na Save. – Kto to jest? – zapytał. Tora jakby nagle przypomniała sobie o istnieniu blondyna i również na niego spojrzała. – Twój chłopak? – zapytał student medycyny nieco smutnym głosem.
            - Nie, skądże znowu – Save i Tora zaprzeczyli jednocześnie. Blondyn domyślał się już, o co w tym wszystkim chodzi. Arashi naprawę kochał tą dziewczynę i pragną jej szczęścia.
            - To jest Save – zaczęła rudowłosa nieco się tu wahając, co powiedzieć dalej. – Przyjaciel Arashiego, razem studiujemy psychologię, ale poznaliśmy się w Illusion – wyjaśniła. – Save, to Okami, opowiadaliśmy ci o nim z Arashim. – dodała. Podali sobie ręce a radości Tory nie było widać końca. Zaraz zaczęła rozmawiać z Okami o dawnych czasach i przekonywać go, że Arashi nie ma mu za złe tego wypadku. W końcu chłopak się uspokoił i dał przekonać, że Azjata nie wpadnie tu i nie zrobi mu krzywdy. Zaraz po tym zaprosiła go na urodziny tancerza i zagroziła, że jak nie przyjdzie to sama go skrzywdzi. Save po jakimś czasie, gdy już się nasłuchał o dawnych czasach, w których Arashi i Okami tańczyli w duecie, gdy temat rozmowy zaczął schodzić w bardziej osobistą stronę znajomości Tory i Okamiego, doszedł do wniosku, że nie powinien tu być. Powiedział, że musi wracać do domu i pożegnał się z nimi. Wracając samotnie taksówką nie przestawał myśleć o tym, co zrobił dla Tory Arashi. Naprawdę wiedział w jej oczach szczęście i miłość do tego chłopaka. Rozumiał już, dlaczego dała mu kosza tłumacząc się dawną miłością. Ona kochała Okamiego przez te wszystkie lata, mimo że nie wiedziała gdzie jest i co robi. Niepostrzeżenie jego myśli powędrował do Arashiego. Do związku jego i Arashi. Znów przez głowę przeszła mu myśl, że może to jednak nie jest tylko przyjaźń. Wrócił w końcu do mieszkania… do pustego mieszkania… jakże chciał zobaczyć tu Arashiego siedzącego jak na szpilkach, który od razu po wejściu zganiał by go za to, że włóczy się gdzieś po nocach nie dając znaku życia. Save czekał, ale tej nocy Arashi się nie pojawił. Pewnie miał dość spania na sofie – pomyślał Save zasypiając w fotelu.


[1] Na razie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz