Arashi nigdy
by się do tego nie przyznał, ale był tej nocy przerażony. Bał się, że gdyby
Save zechciał pójść dziś na całość, nie dałby rady. Jednak chwile tak spędzone
z nim wykraczała daleko po za jego marzenia. Nie bardzo wiedział jak się do
tego zabrać. To marzenie mogło równać się tylko z nieosiągalną gwiazdką z
nieba, jednak było na wyciągniecie ręki Arashiego. Było tak blisko, że skośnookiego
paraliżował strach, że za chwilę obudzi się w jakimś nie lubianym miejscu, że
to wszystko był tylko piękny sen, którego zwieńczenie miała być miłość Save… tak
bardzo go pragnął. Wszystkie zmysły szalały w nim jak opętane na samą myśl o
jego cudownym ciele, jednak zaczynał się obawiać, że jest zdolny tylko go
całować i przytulać.
Nie! Stanowczo NIE! Skoro to zaszło już tak daleko
muszą doprowadzić to do końca. Z drugiej jednak strony Arashi tak bardzo
obawiał się że skrzywdzi Save. Czasem zastanawiał się czy nie było by mu
łatwiej gdyby był kobietą. Uwiódłby Save i pewnie już by dawno mieliby to za
sobą. A może blondyn był z natury tak bardzo nieśmiały? Będzie musiał najpierw
sam pogodzić się z myślą, że Save jest jego, a dopiero potem dać mu
przyjemność. Arashi westchnął i przerzucił ciasto naleśnikowe. Student jeszcze
spał, więc Azjata chciał mu zrobić pyszne śniadanie. Pomyślał, że naleśniki z
syropem klonowym będą dobre.
Właśnie
skończy smażenie, układając na talerzu i zalewając syropem, gdy usłyszał jak
ktoś wchodzi do kuchni.
- Witaj Skarbie – powiedział wesoło. Save zaspany
powlókł się wprost do ekspresu do kawy. Spojrzał na niego żałośnie, gdy
zobaczył, że jest pusty. Obudził go dopiero ciepły pocałunek na policzku. – Kawa
jest już zaniesiona, zapraszam na śniadanie. – Usłyszał głos Arashiego.
Spojrzał na niego zaskoczony.
- Nie musiałeś tego robić – mruknął. Ale brunet go nie
słuchał. Zabrał go do pokoju i posadził przy stole, nakładając dużą porcję
naleśników. Save przetarł oczy i westchnął na widok przygotowanego śniadania.
- Nikt nigdy nie… – westchnął znów i ukroił sobie
kawałek przekładańca jakiego zrobił Arashi. Chwile się mu przyglądał po czym wsuną
do ust. – To jest pyszne – mruknął z zadowoleniem i z radością pochłoną resztę
popijając dobrą, gorącą kawą. Azjata zjadł swoją porcję dwa razy szybciej, po
czym siedział i rozkoszował się widokiem jedzącego ze smakiem Save.
- Arashi, naprawdę nie musisz mi gotować – zaczął blondyn
odkładając sztućce. – Nie jesteśmy ze sobą z tego powodu – mruknął, wbijając
wzrok w podłogę. Brunet patrzył na niego swymi szmaragdowymi oczami, które
lśniły radosnym blaskiem.
- Wiem – stwierdził, przesiadając się na sofę gdzie
posadził Save. – Lubię dla ciebie gotować, zwłaszcza jak ci smakuje – powiedział
kładąc się na jego kolanach.
- Przepraszam, że wczoraj nie byłem w stanie – zaczął
student skrępowany.
- Nie szkodzi skarbie – powiedział Arashi podnosząc
się – Mamy czas – dodał szeptem po czym delikatnie pocałował Save. Wyglądał to
tak jakby studenta po raz pierwszy przyjął jego pocałunek bez wstydu, z całą
przyjemnością. – Nie masz dzisiaj zajęć? – zapytał po chwili Arashi. Save
pokręcił przecząco głową. – Ja też nie mam na dziś żadnej pracy – mruknął,
kładąc się z powrotem na jego kolanach. – Co będziemy robić?
- Nie wiem, masz jakiś pomysł? – Arashi tylko westchnął
i zamknął oczy.
- Tak sobie myślę – zaczął po chwili milczenia. – Może
ja powinienem wrócić do nauki, zrobić maturę i iść na jakieś studia?
- Arashi, co ty byś chciał studiować? – zdziwił się
Save, jakoś nie potrafił sobie wyobrazić uczącego się bruneta.
- Nie wiem. Miałem nadzieję, że ty mi doradzisz – znów
westchnął. – Nie wiadomo jak długo jeszcze będę mógł tańczyć. Poza tym to
zaczyna być… Kata wymaga ode mnie coraz to… ona chce ze mnie zrobić
chipendelsa… źle się z tym czuję.
- Arashi przecież ty – zaczął Save, ale nagle
uzmysłowił sobie, że to co chciał powiedzieć mijało się dalece z prawdą. Przecież
widział występ Arashi. Nie można go było porównać do striptizu. Poza tym
mężczyźni, którzy się tym zajmowali… daleko im było do Arashiego.
- Masz rację – mruknął bawiąc się kosmykiem czarnych
włosów. – Gdybyś się rozebrał musieli by te kobiety wynosić… żadna by się nie
utrzymała na nogach. – Arashi uśmiechnął się do niego.
- Podoba ci się moje ciało? – bardziej stwierdził niż
zapytał.
- Arashi, każdy kto ma poczucie estetki lub zna się na
sztuce wie, że twoje ciało jest idealne jak greckich bogów…
- CO, ale oni mieli takie małe – Arashi przerwał. – Czy
grecy rzeźbili sowich bogów tak samo jak zwycięzców olimpijskich? – zapytał z
zamyśleniem.
- Nie wiem. Ale bogom chyba niczego nie brakowało – Save
uśmiechnął się z rozbawieniem. Nie sądził, że Arashi jest tak wrażliwy na
punkcie swojej męskości. Przecież niczego mu nie brakowało… tak sądził…
Nie robili nic nadzwyczajnego przez resztę dnia. Po
prostu rozkoszowali się własnym towarzystwem, noc także spędzili
nieszczególnie. Właściwie nie wiele różniła się od nocy poprzedniej. Podobnie
minęło im kilka kolejnych dni. Jakoś nie mieli pomysłów na twórcze spędzanie
czasu. Jedyną zmianą było to, że Save musiał iść na zajęcia. W końcu nadszedł
piątek i Arashi także musiał wyjść do pracy. Czule pożegnał się z Save i
obiecał, że będzie cicho wchodził. Save
machnął na to ręką.
Mimo że Arashi bardzo się starał zachować ciszę kiedy
wracał późną nocą do mieszkania, nie udało mu się nie obudzić Save. Blondyn
przewiał go jak wychodził z łazienki przebrany i gotowy żeby się bezszelestnie
wślizgnąć obok niego pod kołdrę.
- Przepraszam nie chciałem cię obudzić – mruknął
skruszony.
- Nie przejmuj się. I tak nie mogłem spać... było mi
zimno – powiedział Save, mijając go i wchodząc do łazienki. – Kładź się! – dobiegł
Azjatę głos zza drzwi. Arashi powlókł się do spylani. Sam nie wiedział jak
bardzo jest zmęczony. Wystarczyło, że się położył i natychmiast poczuł, że
zasypia. Wyczuł jeszcze tylko jakiś ruch obok siebie i ciepło drugiego ciała,
które przywarł do niego czule. Znał doskonale to ciało, przynajmniej niektóre z
jego tajemnic.
Tego dnia to
Save obudził się pierwszy. Pomyślał, że zrobi śniadanie dla Azjaty, tak jak
zawsze on robił to dla niego. Jednak szybko uzmysłowił sobie, że ma do tego
dwie lewe ręce i nic nie potrafi. Czuł się tak strasznie nieudaczny. Zanim zdążył coś wymyślić w progu kuchni
pojawiał się zaspana sylweta Arashiego, z rozczochranymi włosami i
podpuchniętymi oczami. – Ile ja spałem? – zapytał sennie.
- Jest południe – powiedział Save odwracając wzrok od
półnagiego bruneta, który niczym zombi wtoczył się do kuchni.
- Więc… – Arashi
zamyśli się i przeliczył pomagając sobie palcami. – Osiem godzin… to do mnie
nie podobne. Czemu mnie nie obudziłeś wcześnie? – zapytał.
- Czemu miałem to robić? Każdy potrzebuje snu. A ty
spałeś akurat tyle ile trzeba – zaprotestował Save.
- Odzwyczaiłem się już od tak długiego czasu snu – bąknął
skośnooki, próbując się do końca obudzić. – Jadłeś już coś? – zapytał.
- Nie, właśnie chciałem… ale jestem taki beznadziejny.
Nie umiem przyrządzać posiłków. – Arashi usłyszał wyraźną skargę i żal w głos
Save. Uśmiechnął się do niego lekko. Wstał, podszedł do niego i delikatnie
pocałował go w czoło.
- Jesteś kochany. Jeszcze nikt nie przejawiał chęci
żeby robić mi śniadanie – powiedział. – Chodź, nauczę cię jak robić moje
ulubione danie – dodał ciągnąc go w stronę lodówki.
Daniem tym okazała się jajecznica na boczku. Arashi
pokierował Save tak, że student był przekonany, co z resztą nie do końca mijało
się z prawda, że cały posiłek przygotował sam. Obaj byli szczęśliwi z tego powodu.
Jednak przed posiłkiem Save kazał ubrać się brunetowi.
Noce Save i
Arashi stawały się coraz śmielsza. Obaj przyzwyczaili się do nowej sytuacji,
znali swe ciała z każdym dniem coraz lepiej. Save jednak pozostawał bierny we
wszystkich zabawach jakie praktykował skośnooki. Co czasem było zawodem dla
Azjaty.
W środku
tygodnia zjawiła się Tora. Save nigdy nie wiedział jej takiej rozpromienionej.
Ale stanowczo nie chciała mu nic mówić bez Arashiego, który akurat wyskoczył na
zakupy. Wrócił chwilę po przybyciu dziewczyny, ale jej wydawało się, że minęły
wieki odkąd usiadła w fortelu Save. Tora żucia się na niego jak tylko
przekroczył próg i podał Save torby z zakupami, które nie mieściły się w rękach
skośnookiego, przez co też nie był w stanie otworzy sobie sam drzwi. Gdyby nie
ściana Arashi przewrócił by się razem z Torą.
- Tygrysku, co się stało? Wygrałaś w totka? – zapytał
zaskoczony jej szczęściem. Sam też po raz pierwszy wiedział ją taką radosną.
- Nie! Lepiej! – zawołała przytulając się do niego i
co jakiś czas całując w policzek. Save spojrzał na Azjatę pytająco, ale ten
tylko wzruszył ramionami. Student poszedł więc odnieść zakupu do kuchni i
pochować je w odpowiednie miejsca. Arashi udało się uspokoić entuzjazm Tory i
posadzić ją na sofie. Sam rozsiadł się w fotelu, gdy zjawił się Save w chwilę
później, zajął miejsce naprzeciw niego, w drugim fotelu.
- No Tora, mów o co chodzi. – Dziewczyna podskoczyła
uradowana na swoim miejscu. Pomachał rączkami i zaczęła.
- Och, konchy Arashi taka jestem ci wdzięczna. Gdyby
nie ty nie doszło by do tego… jestem tak szczęśliwa, że mogła bym góry
przenosić. Jak ja ci się odwdzięczę najdroższy przyjacielu. Co ja bym bez
ciebie zrobiła? Naprawdę Arashi jeśli jest coś co mogę w zamian…
- Ale Tora, do rzeczy. Za co ty mi właściwie dziękujesz
ostatnio zajmuję się tylko – przerwał jednak jego wymowne spojrzenie padło na
Save. Ten mimowolnie zaczerwienił się.
- Arashi, przecież wiesz! – znów podskoczyła. Azjata
spojrzał na nią z rezygnacją.
- Skoro nie chcesz… a może wstydzisz się Save? – zapytał
nagle.
- Nie, on przecież był przy tym… znaczy się nie przy
tym co zdążyło się teraz… och jej, Arashi, jesteś taki cudowny…
- Tora, do ciężkiej cholery, wiem doskonale, że jestem
cudowny, a teraz mów co dobrego cię spotkał, że prawisz mi komplementy i
wpadasz tu jak burza – burknął zniecierpliwiony.
- No Arashi, nie udawaj – zaczęła lekko się
czerwieniąc. O! dochodzimy do sedna
pomyślał Azjata. – Chodzi o walentynki – mruknęła dziewczyna.
- Walentynki?… ale to było prawie miesiąc temu – zdziwił
się Save.
- No tak – przyznała Tora z westchnieniem i
rozmarzeniem. Student zaczął się zastanawiać czy wszystko z nią w porządku.
- Widziałem już takie spojrzenie – powiedział nagle triumfalnie
Arashi. – Chodzi o Okami. Mów! – nakazał pochylając się do przodu ze
zniecierpliwieniem. Tora pokryła się szkarłatnym rumieńcem.
- Pocałował mnie – mruknęła łapiąc się za policzki i
niemalże odpływając ze szczęścia. Arashi otworzył usta i spojrzał na dziewczynę
z niedowierzaniem.
- Tylko tyle i tak się tym ekscytujesz? – zapytał z
niedowierzaniem. Tora chyba go nie słyszał bo nadal błądziła gdzieś w swoich
marzeniach. – Tora… ja myślałem, że on cię w końcu o rękę poprosił – Arashi
westchnął i opadł na fotel z rezygnacją. Rudowłosa piękność nadal dziękował
opatrzności za swoje szczęście. – Tora! Do cholery! – Arashi wrzasnął na nią
uderzając pięścią w stół. Dziewczyna podskoczyła wystraszona i spojrzała na
niego zaskoczona. Save także podskoczyła, nie widział by Arashi kiedykolwiek
zachowywał się tak… no może kiedyś jak się upił był bardziej agresywny, ale
wtedy nie podnosił głosu i nie walił pięściami w mebla. Wtedy był przerażająco
spokojny. Save zadrżał na samo wspomnienie tamtej nocy.
- Weź się w garść dziewczyno. Jeśli twój związek z
Okami nadal będzie się posuwał w takim tempie, oboje zdążycie trzy razy umrzeć
zanim dojdzie do czegoś z czego naprawdę powinnaś się cieszyć.
- Ale Arashi, to był nasz pierwszy pocałunek – jęknęła.
- No popatrz, pierwszy – zadrwił Arashi naśladując jej
głos. – Po dwudziestu latach znajomości po dziesięciu skrytej miłości i pięciu
chodzenia ze sobą! Nie przynoś mi więcej takich nieistotnych nowin.
- Ale Arashi… nam się nie spieszy – mruknęła. – Okami
jest taki nieśmiały, nie chcę go popędzać żeby…
- On się nie przestrasz, jedyną barierą, która zawsze
stał między wami byłem ja! Już nawet nie mieszkamy razem, co was powstrzymuje. –
Arashi nie wytrzymał poderwał się z fotela i gwałtownie gestykulował. Tora kuliła
się przerażona, albo winna. – Czemu zachowujesz się przy nim jakbyś byłą
dziewicą z klasztoru?! Wiem przecież jaka jesteś gorąca i jak szybko potrafisz
owinąć sobie mężczyzn wokół palca! Zadziałaj w końcu… albo wymuś na nim ślub,
przecież o tym marzysz i jesteś pewna, że jego chcesz! Nie raz mi o tym
jęczałaś!
- Ale Arashi nie mogę… nie popędzaj nas, przecież jesteśmy
młodzi, mamy dużo czasu – nagle przerwała i spojrzała na Arashi z przerażeniem.
- Tak, macie duża czasu. Myślałem, że chcesz mnie
widzieć na swoim ślubie – powiedział szorstko. Tora raptownie się rozpłakała.
- Arashi nie myśl tak. Oczywiście, że chcę żeby był
przy tym – jęknęła kryjąc twarz w dłoniach. Azjata prychnął tylko coś
niezrozumiale po czym wyszedł do kuchni. Student siedział jak sparaliżowany. Nigdy
nie wiedział czegoś takiego. Nie spodziewał się po Arashi i po Torze… to
wyglądał jak kłótnia! Save zastanawiał się co powinien zrobić. W końcu wstał i
podszedł do Tory i położył jej dłoń na ramienni już miał usiąść obok niej, ale
dziewczyna go odtrąciła.
- Idź do Arashi, on cię teraz bardziej potrzebuje – mruknęła
przez łzy. Save spojrzał na nią zaskoczony, był pewnie, że to Arashi nakrzyczał
na nią i słusznie dziewczyna płacze, że to Arashi jest tu winowajcą a ona
poszkodowaną. Westchnął i został jej paczkę chusteczek. Wszedł do kuchni.
Brunet z kamienną twarzą stał przy otwartym oknie i
palił, drżącymi dłońmi trzymając papierosa. Spojrzał na niego takim obcym
wzrokiem. Blondyn aż zadrżał.
- Arashi, co to miało znaczyć? – zapytał niezadowolony
z tego jak bardzo zadrżał mu głos.
- Niby co? – zapytał Azjata głosem tak chłodnym, że
mógłby zamrozić żywy ogień. Student spojrzał na niego jak pobity.
- Czemu tak naskoczyłeś na Torę? – zapytał.
- Save, wiesz jakie to wkurzające jak od dziesięciu
lat nie słyszę nic od jednego i drugiego jacy to oni są w sobie nieszczęśliwie
zakochani. Jacy biedni, że drugie go nie kocha i że nie może mu tego powiedzieć
bo co tam znaczy… Boże ile już wysiłku włożyłem żeby oni w końcu coś sobie
wyznali. I co?! Ona mi mówi że ją pocałował! Po prostu rewelacja.
- Jesteś niesprawiedliwy – sprzeciwił się Save.
- Nie zrozumiesz tego – prychnął Arashi i zaciągną się
fajką.
- Arashi to jej życie! Może z nim zrobić co zechce.
- Save, ona ciągłe narzeka, że Okami jej nie kocha
albo coś w tym stylu, a nie robi nic żeby mu pokazać swoje uczucia. Przy nim
zachowuje się jak idiotka! Mam dość. Albo zacznie działać albo niech się wypcha
i nie jęczy mi więcej. Ma własne problemy!
- Na przykład mnie – zauważył Save. – Arashi wcale nie
jesteś lepszy. – Brunet spojrzał na niego pytająco. Save przeklną w duchu,
czemu w ogóle poruszył ten temat. – No bo sam przyznaj, jak daleko my
zaszliśmy? – mruknął uciekając wzrokiem.
- To nie moja wina – burknął Azjata.
- Więc moja, tak? – fuknął Save. – Gdyby naprawdę ci
zależało… - przerwał.
- To co? – Arashi zmrużył oczy. – Naprawdę chcesz
zrobić to ponownie tak szybko, mam cię wziąć siła, tak lubisz? – zapytał nadal
tym chłodnym tonem. Save poczuł jak krew odpływa mu z twarzy. Nie takiego Arashi
lubił, wręcz nienawidził. Jego Arashi był ciepły i czuły, zawsze troszczył się
o innych i nie był taki wulgarny, no może czasem.
Azjata nagle dostrzegł jak jego słowa wpłynęły na blondyna
i chyba to go obudziło, przegnało całą jego wściekłość.
- Skarbie, przepraszam, nie wiem co mnie napadło – mruknął
spuszczając wzrok.
- Arashi, idź przeproś Torę! – powiedział stanowczo
Save, dla podkreślenia swych słów pokazując palcem drzwi. Tancerz zgasił
papierosa na parapecie i wyrzucił niedopałek przez okno. Uśmiechnął się do ukochanego
i poszedł do salonu. Student uchylił drzwi i nasłuchiwał ich rozmowy.
- Tora, przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem, ale
uważam, że powinnaś od niego wymagać więcej i sama także dawać z siebie więcej.
Wiem jaka się przy nim robisz cnotliwa. Daj mu sygnał, że go kochasz w pełnym
sensie tego słowa.
- Ale co ja mam zrobić? Rzucić się na niego? – zapytała
ocierając łzy.
- Nie, ale następnym razem spróbuj go pocałować w
bardziej namiętny sposób, wiem że potrafisz – dodał, gdy chciała coś
powiedzieć. Mówił dalej nie przejmując się, że patrzy na niego jak na kata. – Wiem
jakie Okami ma poglądy, ale jeśli boisz się konfliktu z tego powodu, może
powinnaś postawić mu warunek. Każ mu się zdecydować. Ty jesteś przecież
zdecydowana.
- Wiesz że… znów będę cię zamęczać swoim problemami – ściszyła
głos. – Słyszałam, że z Save nie idzie ci najlepiej.
- Tym się nie martw. Ja nie robię się aż tak nieśmiały
przy obiekcie mych westchnień. Skup się na sobie. Zawsze możesz do mnie zadzwonić,
albo zostawić wiadomość – powiedział puszczając jej oczko. Tora uśmiechnęła
się.
- To było takie wspaniałe uczucie. Ale jak tak
odbieram jedne nędzny pocałunek… Arashi nie dam rady z czymś więcej.
- Dasz tygrysku. Ze mną dałaś sobie redę, poradzisz
sobie z Okamim – powiedział całując ją w czoło. Chwilę jeszcze porozmawiali o błahostkach
po czym Tora poszła do Okamiego z mocnym postanowieniem, że porozmawia z nim o
ich przyszłości, ale oczywiście nie była w stanie tego zrobić. Obiecała siebie,
że następnym razem.