Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

środa, 25 lipca 2012

Rozdział VIII Butelka rumu


     Arashi siedział w swoim prywatnym pokoju. Nie słyszał tego, co działo się w klubie, nawet tego, co działo się na zapleczu klubu. Wiedział, że powinien przypomnieć sobie kroki, zrobić cokolwiek, żeby przygotować się do występu. Przecież setki dziewcząt przyszło tu tylko po to, by na niego popatrzeć. Może jedna z nich osiągnę dziś szczyt swych marzeń i zasmakuje jego ust i ciała… im było wszystko jedno, jaki miał nastrój, byle by tylko wyszedł na scenę i pozwolił im na siebie popatrzeć. To przytłaczało go jeszcze bardziej. Odkorkował kolejną butelką i już nawet nie fatygował się, by nalewać alkohol do kieliszka czy szklanki.
- Cierpienie, które cię spotyka jest karą za zbrodnie, które popełniłeś – powiedział spoglądając na butelkę. – Dobro, które cię spotyka to nagroda za dobro, które czynisz – westchną. Nienawidził siebie. Gdyby nie Tora i Neko już dawno skończyłby ze sobą. Nie wiedział sensu w swoim życiu. Wszystko, czego się dotkną niszczało. Nie potrafił sobie wybaczyć tego, co się stało i nie potrafił tego zrozumieć. Nagle usłyszą jak, ktoś wchodzi do pomieszczenia. – Nie jestem jeszcze gotowy – warkną ponuro Arashi. Gdy nie usłyszał przeprosin lub, chociaż grzecznego opuszczania jego garderoby, jego nastrój jeszcze bardziej się pogorszy. – Występ mam dopiero za godzinę – syknął. Nadal nic. Arashi wściekły do granic możliwości odwrócił się w stronę drzwi. – Tora ile razy… - urwał w pół słowa widząc w końcu gościa. – Ciebie się nie spodziewałem – powiedział do blondyna stojącego pod drzwiami. Po czym usiadł z powrotem na swoim krześle. Tym razem jednak mając drzwi w zasięgu wzroku.
Save wyglądał jakby sam nie wiedział skąd się tam wziął. Jednak zabrał w sobie odwagę i zaczął.
- Ja... Ja wiem, że nie byłeś wtedy sobą... Przykro mi, że tak wyszło... Źle się poczułem musiałem wyjść i to natychmiast...Nie sądziłem… Nie wiedziałem... że... że tak to odbierzesz... Arashi...- przerwał. Milczał dłuższą chwilę, a Arashi przyglądał mu się jak seryjny morderca zza krat, patrzący na swoją niedoszłą ofiarę. - Ty naprawdę jesteś chory... Powinieneś... Powinieneś iść do lekarza... Mógłbyś kogoś skrzywdzić... Ja... naprawdę nie chciałbym, byś miał kłopoty. A mógłbyś je mieć... Teraz to chyba już pójdę. – Arashi parskną śmiechem.
- Myślisz, że to wszystko takie proste. Lekarze nie potrafią mi pomóc. Po za tym gdybym chciał kogoś naprawdę skrzywdzić to bym to po prostu zrobił. - powiedział chłodnym głosem. - Arashi… Więc… czy… czy ty… naprawdę chciałeś mnie pociąć? - zapytał wreszcie Save lekko drżącym głosem.
- Zrobiłem dokładnie to, co chciałem ci zrobić. Może chcesz mi pokazać bliznę? - zakpił Arashi. Spojrzenie Save padło na butelkę w jego ręku.
- Piłeś? - bardziej stwierdził niż zapytał. Cofną się z powrotem pod drzwi.
- Odką mnie porzuciłeś ciągle piję - prychną tancerz, podnosząc butelkę do ust.
- Arashi… Obaj dobrze wiem, że nic między nami nie zaszło, a tamto to był… wypadek… nie porzuciłem cię bo nic między nami nie było, nie masz więc powodu żeby pić… Chcesz żebym wyszedł? - zapytał drżącym głosem widząc ponure spojrzenie Arashi. Azjata parskną śmiechem.
- Skoro seks to dla ciebie nic… - burknął, po czym łykną z butelki. Save poczerwieniał ze złości. Uderzył ręką w stół.
- To nie był seks! - wrzasnął wściekle. Arashi spojrzał na niego znad butelki, wychylił ją raz jeszcze. Chwile rozkoszował się bąbelkami i smakiem trunku.
- Staną ci, to wystarczy - burknął oschle.
- Jak możesz! To nie prawda! - sprzeciwił się Save.
- No dobra niech ci będzie… Więc po co przyszedłeś? Chcesz mieć resztę mojego imienia na drugiej ręce, czy tak po prostu zamierzasz mnie podręczyć - syknął Arashi spoglądając na Save złowrogo. Blondyn nic nie odpowiedział patrząc na niego z mieszaniną strachu, złości i rozpaczy.
- A może wytoczysz mi sprawę? - student usiadł starając się nie patrzeć na Arashi.
- Nie wiem, czemu tu przyszedłem. Pewnie się o ciebie martwiłem - mruknął cicho.
- Wiesz to naprawdę urocze. Jak widzisz żyję - burknął Arashi zaglądając do swojej butelki, która ku jego niezadowoleniu okazała się pusta.
- Nie, nie żyjesz, w tym problem. Wszyscy się o ciebie martwią. Tora szaleje z rozpaczy, pewnie myśli, że to moja wina. Może i ma rację…
- Więc czujesz się winny? - Arashi uśmiechną się złośliwie. - I co zamierzasz?
- Mam cię przeprosić? Jak usłyszysz wymuszone przepraszam to będziesz zadowolony? - zapytał ponuro blondyn.
- Rób co chcesz, to nie mnie gryzie sumienie. Nie zależy mnie na twoich przeprosinach - prychnął pogardliwie Azjata. - To nie ja chce się poczuć lepiej - Save nie wytrzymał wstał i nie dbając już o nic powiedział.
- To mi teraz powiedz, za co mam cię przepraszać?! Za to że mnie półprzytomnego zaciągnąłeś do sypialni! - wrzasnął Save - I nie, nie czuje się winny, nie potrafił bym szczerze cię przeprosić. Tu nie chodzi o przeprosiny!
- Słuchaj! - zaczął groźnie Arashi podskakując na krześle. - Sam prosiłeś, żebym tam z tobą poszedł, było ci dobrze, nie zaprzeczaj potrafię odróżnić jęki rozkoszy od udręki! Nie obwiniaj mnie za to, że zwiałeś, miałem prawo się wkurzyć... głowa mnie przez ciebie rozbolała... - poskarżył się opadając na krzesło, zupełnie jakby zeszło z niego powietrze.
- Przestań, nie tak było – warknął blondyn spoglądając na bruneta wściekle. – A głowa boli cię bo trzeźwiejesz – dodał patrząc na niego nie przychylnie.
- Więc jak było, skoro nie przyszyłeś do kuchni nie zacząłeś się do mnie kleić i nie wypytywałeś mnie o moje uczucia, nie przystałeś na moją propozycję? Jak było?! – krzyknął Arashi uderzając pustą butelką o blat stołu.
- Cholera nie wiem jak było! Jesteś szczęśliwy! Nie wiem i nawet nie chce, rozumiesz! To się nie wydarzyło, nie stało! Zrozum to wreszcie! - w glosie studenta obok pasji pobrzmiewała rozpacz, jednak Arashiego jej nie dostrzegł.
- Cierpisz na zaniki pamięci? – zapytał z kpiną w głosie. - Nie uwierzę, że schlałeś się jednym kieliszkiem starego wina. – burknął krzyżując ręce na piersi. Save spuścił wzrok jak winowajca. – Nie spiłeś się, to nie możliwe, nawet ty nie masz takiej słabej głowy! – stwierdził zupełnie innym tonem. Jakby błagalnym.
- No, właśnie, że tak… brałem tabletki, bo przez cały dzień strasznie mnie głowa bolała i…
- To znaczy…?! – Arashi aż przewrócił swoje krzesło zrywając się z niego. Wyglądał na naprawdę przerażonego. – Na bogów, to moja wina… prawię cię zgwałciłem… a potem jeszcze… Save błagam, wybacz mi… - jęknął opadając na kolana. – Wybacz… - poprosił drżącym głosem.
- Nie gniewam się – mruknął Save, po czym mocno przytulił się do Azjaty. Arashi był kompletnie zbity z tropu. – Chodźmy do mnie.
- Nie mogę przyjąć tego zaproszenia. – przerwał mu Arashi smętnym głosem, odwrócił wzrok od Save. Studenta chwilę patrzył na niego zaskoczony.
- Arashi, przepraszam, nie chciałem. Powiedz gdzie chcesz iść? – zapytał jakby nic się nie wydarzyło.
- Skarbie... Save... powinieneś wrócić do normalnego życia... wiesz studia, dziewczyny... na pewno znajdziesz sobie jakaś ładną i mądrą... - Arashi delikatnie go odsuw. .- Ja nigdy sobie nie wybaczę tego, co ci zrobiłem – jęknął, a po jego policzkach popłynęły łzy. Widać było, że chciał je ukryć. - Jeśli szukasz kochanka, mogę ci kogoś polecić... ale ja nie mogę... – dodał z bólem w głosie.
- Arashi, zamknij się! – warknął wściekle Save. – Lubię cię i chcę żebyśmy dalej byli przyjaciółmi.
- Przyjaciółmi? – Arashi spojrzał na niego, jednak zaraz odwrócił wzrok. – Jak możesz mnie tak nazywać, po tym co ci zrobiłem… Jak ja mam ci w oczy spojrzeć. Powinienem popełnić sepuku… - jękną zrozpaczony.
- Cholera przestań! Nie rozumiesz, że chcę być z tobą! – powiedział rozwścieczony Save i nagle urwał zawstydzony. Oczy Arashi zaświeciły się z nadzieją.
- Naprawdę? Po tym wszystkim, jeszcze chcesz być ze mną? – zapytał, a z jego skośnych oczu popłynęły łzy radości. Save zaś poczerwieniał po sam czubek nosa.
- Arashi wybrałem złe słowo, ale tak potrzebuje cię jako przyjaciela, znasz mnie lepiej niż ktokolwiek, wiesz że jestem samotny, że nie mam co ze sobą zrobić w długie zimne… - blondyn poczerwieniał jeszcze bardziej. - Arashi ja cię po prostu potrzebuje. - mruknął starając się jakoś z tego wybrnąć.
- Wiesz w czym tkwi twój problem. Nie ja ci jestem potrzeby tylko jakiekolwiek towarzystwo, powinieneś bardziej otworzyć się na ludzi i znaleźć sobie prawdziwego przyjaciela, który by cię nie zgwałcił i nie pociął... i nie straszył... może nawet dziewczynę – zaczął Arashi.
- Przestaniesz się mazać, dobrze wiem, czego mi trzeba! Nie mam do ciebie żalu, ani pretensji, chce byś o tym zapomniał jak ja zapomniałem i nie wracał już do tego tematu, rozumiesz? – burknął student.
- Skarb... Save... to nie ty popełniłeś zbrodnie... o czymś takim nie jest łatwo zapomnieć, najtrudniej jest wybaczyć sobie. Ja się czuję tak bardzo winny. Nie umiem zacząć od nowa...
- Umiesz, tylko nie chcesz, to dlatego że cię skrzywdziłem, że wyszedłem. To kara? - spytał z rozpaczą.
- To nie ty powinieneś ponosić karę... skoro tego chcesz... daj mi trochę czasu... postaram się... Właściwie co ja mam robić? Czego ode mnie oczekujesz?
- Niczego od ciebie nie chce. Chciałbym tylko żebyś po prostu był przy mnie, martwiłem się i żałowałem tego co się stało. Teraz chce już o tym zapomnieć, nie wracaj do tego tematu.
- Jesteś taki cudowny – Arashi westchnął patrząc na niego jak na bóstwo. - Z radością dotrzymam ci towarzystwa, kiedy tylko tego zapragniesz - powiedział kłaniając się nisko. Save zaczerwienił się zmieszany
- Przestań, czuje się jak idiota - syknął i uśmiechnął się ciepło do niego - To jak będzie pójdziemy gdzieś?
- Właściwie, to zaraz mam występ - zaczął zakłopotany Arashi.
- Ja poczekam - powiedział Save uśmiechając się szeroko, a radość lśniła w jego niebieskich oczach.

     Arashi wrócił po kilkunastu minutach do swojej garderoby. Występ się przedłużył, gdyż fanki żądały bisu. Azjata oczywiści im nie odmówił, tym razem był w doskonałym nastroju. Był zmęczony, zdyszany, półnagi, a ręce miał pełne maskotek. Wszedł rozpromieniony dobrym występem, na którym kilka kobiet zemdlało. Dawno nie tańczyło mu się tak dobrze, z taką lekkością i rozkoszą. Zaczął odkładać maskotki do koszyka, po który zawsze przyjeżdżano w poniedziałek z sierocińca, gdy nagle jego spojrzenie padło na Save. Student leżał rozwalony na sofie. Na stoliku obok stał pusta butelka po rumie, student ściskał w ręce opadłej po za sofę kolejną, opróżnioną do połowy. Arashi ostrożnie podszedł do niego i wyciągną z jego ręki flaszkę. Save ockną się i spojrzał na niego w dziwny sposób. – Jeszcze nie skończyłem. To była tylko przerwa – sprzeciwił się zabieraniu mu butelki.
- Myślę, że ci wystarczy – stwierdził Arashi zabierając mu ją bardziej stanowczo. Save wyciągną za nią rękę, jednak ta nagle zboczyła z drogi i objęła tancerza za szyję.
- Arashi, wróciłeś. – stwierdził wesoło blondyn. – Wreszcie możemy dokończyć… - mruknął przysuwając się do Azjaty z pijackim uśmieszkiem na twarzy.
- Ska… Save, dobrze się czujesz? – zapytał zmieszany Arashi próbując zdjąć go z siebie. Save był jednak uparty. Zarzucał Arashi drugą rękę na szyję i zbliżył się jeszcze bardziej.
- Arashi ja cię po prostu kocham, nie widzisz tego? – odpowiedział student całują Azjatę w policzek. Arashi poczuł silną woń alkoholu.
- Save… - zaczął z trudem brunet. Chciał wierzyć, że to co mówi student to prawda. – Nie myślisz tak. A dopóki jesteś nie trzeźwy nie uwierzę ci nawet jak powiesz, że jestem bogiem Illusion – powiedział odciągając go do siebie i sadzając porządnie na sofie. Po czym sam usiadł i go przytrzymał.
- Ale ty nim jesteś – powiedział Save kładąc się na Arashi, a przynajmniej to mając w zamiarze. – Przecież widzisz, że cię podziwiam… Jestem tu, bo cię pragnę, ale nie mogę tego powiedzieć… nie na trzeźwo. Dlatego się upiłem… - dodał, po czym niezdarnie pocałował Arashi w usta. Azjata chwilę rozkoszował się tymi słowami i tym pocałunkiem. Po czym ostrożnie wyswobodził się z objęć blondyna.
- Jesteś naprawdę słodki. Pragnę oddać się w twoje ramiona jak pragnę żyć, ale dopiero, gdy będziesz trzeźwy. Nie chcę żeby to się powtórzyło – mruknął brunet.
- Arashi, ale jak ja będę trzeźwy to mnie nie dotkniesz – powiedział Save po czym zaśmiał się pijacko. – Nie mogę ci na to pozwolić – dodał smętnie. Arashi w tym czasie założył coś na siebie.
- Skarbie. Jak powtórzysz to będąc trzeźwym, zrobię wszystko na co przyjdzie ci ochota, a na razie musisz wytrzeźwieć we własnym przytulnym łóżeczku – stwierdził podnosząc go delikatnie.
- Kiedy ja nie chcę wytrzeźwieć! – zaprotestował Save próbując mu się wyrwać.
- Pomówimy o tym rano – upierał się Azjata, próbując wyprowadzić Save z garderoby. Student jednak był równie uparty i robił wszystko żeby zostać w pokoju. Arashi szarpał się z nim przez jakiś czas. Po czym postanowił zaryzykować. – Skarbie, nie wolałbyś zrobić tego w swoim łóżku. Ono jest wygodniejsze i lepiej się do tego nadaje – szepnął mu uwodzicielsko do ucha. Save wyszczerzył się do niego pijacko.
- Więc już się na mnie nie gniewasz?
- Oczywiście, że się nie gniewam – powiedział Arashi. – Teraz chodź już – dodał narzucając na siebie płaszcz i ubierając Save w jego prochowiec, po czym wyprowadzając z pokoju.
- Ale nie będziesz czekał aż wytrzeźwieję? – zapytał Save nagle przerażony.
- Jasne, że nie skarbie. Ale żeby było miło i przyjemnie to wszystko musi być w odpowiednim miejscu i czasie – powiedział prowadzać go po zapleczu lokalu.
- Arashi tak bardzo chciałbym ci powiedzieć na trzeźwo, że cię kocham, ale nie mogę, to mnie tak męczy, ale ty wiesz, ty mi wierzysz prawda? Nie musze tego mówić. Wierzysz mi? – zapytał Save wieszając się na jego ramieniu. Arashi dalej ciągną go w stronę wyjście po drodze gestem pokazał Torze, że do niej zadzwoni jak będzie mógł. Po czym wyprowadził pijanego Save z lokalu. Tam podrzucił go tak by było mu łatwiej go prowadzić lub raczej ciągnąć.
- Skarbie. Nic nie sprawiłoby mi więcej radości jak usłyszeć od ciebie te słowa gdy będziesz trzeźwy – powiedział idąc w stronę ulicy i próbując złapać jakąś taksówkę. Save nagle rzucił mu się na szyję i namiętnie pocałował. Arashi był tak zaskoczony, że nie zauważył nawet jak jakiś samochód się przy nich zatrzymał.
- Wsiadacie, czy nie?! – zapytał nieprzyjemnie kierowca. Arashi ocknął się i wsiadał do samochodu wsadzając tam uprzednio i ostrożnie Save, który po woli zaczynał tracić resztki świadomości. Azjata objął go ramieniem i podał kierowcy adres. Samochód ruszył.
- Nie zasypiaj - powiedział potrząsając wtulonym w jego pierś Save.
- Za dużo wypiła, a może to Amidamaru tak jej do głowy uderzył? – zapytał rozbawiony kierowca. Arashi spojrzął na niego zaskoczony. Przeniósł wzrok na lusterko i zrozumiał, że mężczyzna widział tylko smukła postać o jasnych włosach, która tuliła się do niego samego. Uśmiechnął się na ten widok. Save był taki delikatny. Pogładził go pieszczotliwie po włosach. – Chyba wszystko na raz – odrzekł Azjata, po czym zajął się cuceniem ukochanego.
W końcu, po paru minutach jazdy zatrzymali się w bogatej dzielnicy pod wieżowcem w którym mieszkał Save.
- Ładna dzielnica. Mieszkacie tu razem? – zapytał kierowca, gdy Arashi podawał mu pieniądze.
- Można tak powiedzieć – odrzekł Azjata wyciągając Save z samochodu i biorąc na ręce, bo inaczej nie był w stanie go zanieść na górę. Blondyn był już zupełnie nieprzytomny, przelewał się brunetowi przez ręce.

     Arashi ledwo udało się donieś Save do łóżka. Położył go delikatnie w pościli i ostrożnie zaczął rozbierać. Przypomniał mu się noc w hotelu. Zrobiła mu się gorąco w płaszczu. Idąc odwiesić swoje okrycie, zabrał też prochowiec i buty Save. Po chwili wrócił do sypialni i spojrzał na nieprzytomnego studenta. W końcu podszedł do niego. Przesuną go w głąb łóżka. Save drgną i lekko otworzył oczy, spojrzał na Arashi nieprzytomnie. Uśmiechnął się do niego. Azjata nie pewnie odwzajemnił uśmiech. W końcu nie wytrzymał, wgramolił się na łóżko tuż obok blondyna. Spojrzenie niebieskich oczu śledziło każdy jego ruch. – Save, nie możesz spać w ubraniu – powiedział, jakby chcą usprawiedliwić to co zamierzał zrobić. Pochylił się nad blondynem. Ręce studenta natychmiast go oplotły. Azjata zaczął rozpinać guziki jego koszuli.P o chwili poczuł jak ręce Save ściągają go w dół. Arashi poczuł narastającą w nim adrenalinę. Poczuł delikatny pocałunek na ustach, niewprawny i niepewny. Wsunął się na Save. Przytulił do jego ciała i przywarł do jego ust, choć miał smak butelki rumu. Dłonie studenta zaczęły delikatnie pieścić kark Arashi. Azjata rozkoszował się tym dotykiem, mimo że był on prze ubranie. Zaczął delikatnie zdejmować z Save koszulę. Ruchy i ciało Save były jakby spowolnione, jakby wszystko działo się w zwolnionym tępię. Arashi chwilę jeszcze gładził pierś Save, po czym podniósł się na łokciach i spojrzał w jego nietrzeźwe oczy.
- Arashi, kocham cię – mruknął Save znów próbując go przyciągnąć do siebie. Azjata jednak stanowczo zaprał się na rękach.
- Też cię kocham skarbie, ale obaj za dużo wypiliśmy... nie będzie z tego ani przyjemności ani nic dobrego... – mruknął po czym raz jeszcze pocałował go w usta. Całował jego policzki, uszy, szyję… chwilę całował go po piersi. Po czym sturlał się z niego przy akompaniamencie jęku protestu Save. Po chwili niebieskooki student już był przy nim, wdrapał się na jego pierś i mocno przytulił. Arashi sam nie wiedział kiedy zasnął z tym słodkim ciężarem na sercu. 

2 komentarze:

  1. Helmi, jesteś wielka ;) Tak szybko dodałaś kolejny odcinek,dzięki! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciekawiło mnie to opowiadanie Kiedy ciąg dalszy?

    OdpowiedzUsuń