Save jak zwykle przysiadł w kawiarni z książką naukową
i zgłębiał jej tajniki.
- Widzę, że jednak nie pomogło zaproszenie do Illusion.
Byłeś tam w ogóle? – Doszedł go głos Johna. Blondyn poniósł na niego zmęczone
spojrzenie.
- Jeśli to cię usatysfakcjonuje i dasz mi spokój to
wiedz, że byłem – odpowiedział sennie. Napił się kawy i zamówił następną.
Stracił rachubę czasu.
- Nie bujasz? Poderwałeś jakąś laskę? – wypytywał się
John.
- Daj mi spokój, nie widzisz że jestem zajęty? –
fuknął Save. Wtedy obaj dostrzegli, że ktoś nad nimi stoi. Podnieśli wzrok.
John natychmiast uśmiechnął się radośnie, Save zaś zamarł w przerażeniu. Stała
nad nim Tora z poważną miną, trzymała się pod boki i najwyraźniej od dłuższej
chwili mu się przyglądała.
- Save... – zaczęła groźnym tonem, nachylając się ku
niemu i pokazując znaczną część biustu przez spory dekolt – ...jak mam ci
dziękować? – dodała, zarzucając mu ręce na szyję i całując w policzek. John
wybałuszył na nią oczy.
- Cicha woda – stwierdził, poklepując zaskoczonego
studenta po plecach, po czym się oddalił.
- Tora… o co chodzi? – zapytał speszony młodzieniec,
gdy dziewczyna już go puściła i usiadł obok.
- Głuptasie, przecież mieszkam z Arashi. Dawno już go
nie widziałam takiego promiennego. Powiedział tylko, że uratowałeś go przed
Katą i nic więcej nie chciał dodać, ale wierzę, że ty mi powiesz – rzekła,
spoglądając na niego wyczekująco.
- Tora… co ja mam ci powiedzieć? – usłyszała w
odpowiedzi. Save był wyraźnie zmieszany.
- Byłeś tam w sobotę, prawda? Nie przyśniło mu się? –
zapytała kelnerka z nagłym strachem.
- Nie… zasnął jak rozmawialiśmy…– mruknął Save,
spuszczając wzrok.
- Więc wiesz już, dlaczego go tak kochamy i dlaczego
jest dla nas tak ważny. Jesteś świadomy, że nie wolno ci go skrzywdzić? –
zapytała groźnie.
- Owszem. I wierz mi, nie zamierzam tego robić. Arashi
jest taki, bo chce odkupić swoje winy, tak? Pomaga wszystkim dookoła, bo ciągle
obwinia się o śmierć matki i tego drania co ją zabił? – zapytał Save. Tora
spojrzała na niego smutno.
- Chyba tak. Ale wydaje mi się, że on bez względu na
to jakie miałby życie i tak byłby taki. Jest dobry z natury – westchnęła. - Wiesz
co on do ciebie czuje? – zapytała nagle z wielką powagą wymalowaną na twarzy i
w oczach.
- Wiem… -mruknął chłopak czując, jak płoną mu
policzki.
- I co zamierzasz z tym zrobić?
- A co ma zrobić…? – jęknął. –Ja nie jestem taki jak
on… lepiej nic nie zaczynać… niech nie cierpi i nie robi sobie złudzeń. –
burknął, zmieszany.
- Ale dotrzymasz obietnicy, którą mu dałeś? –
dopytywała Tora, marszcząc groźnie czoło.
- Jakiej obietnicy? – zapytał przestraszony, że coś
przeoczył.
- O tym, że mu o sobie
opowiesz tak, jak on to zrobił. Save
kamień spadł z serca. Bał się już, że obiecał coś, czego nie powinien.
- Tak. Nie mam przecież nic do ukrycia. Tora
zapiszczała radośnie, po czym znów rzuciła mu się na szyje.
- Tak się cieszę! Arashi pomyślał, że moglibyście się
przejść na spacer i wtedy dokończyć rozmowę. Daj telefon, to zadzwoni do ciebie
wieczorem i się umówicie – powiedziała radośnie. Save podał jej swoją komórkę.
Dziewczyna spisała jego numer, w zamian tworząc nowy kontakt
"Arashi".
Save z
niecierpliwością czekał na wieczór. Gdy w końcu się ściemniło próbował jakoś
zając swoje myśli kolejną lekturą, by nie siedzieć bezsensownie z telefonem w
ręku. Jednak czytanie jakoś mu nie szło. Od godziny próbował przeczytać jedną
stronę. W końcu odłożył książkę z frustracją i poszedł do kuchni zaparzyć sobie
kawy. Wypił ją, patrząc na ekranik telefonu. Potem zaparzył drugą i trzecią, a
czwartą wziął do pokoju i postawił obok telefonu na stoliku. Gdy odłożył w
końcu pustą filiżankę, zaczął się zastanawiać, dlaczego tak się denerwuje.
Przecież to tylko Arashi. Na twarz Save wypłynął lekki uśmieszek, gdy jego
pamięć przywołała obraz bruneta. Jego skośnie zielone oczy, delikatny uśmiech,
uroczy ale męski głos. Nagle podskoczył na dźwięk dzwonka, natychmiast chwycił
telefon, wcisnął klawisz i czekał na głos Arashi. Telefon milczał.
- Halo? –zapytał, po czym spojrzał na swój aparat. I
nagle znów zadźwięczał dzwonek. Wtedy Save zrozumiał, że ktoś dzwoni do drzwi.
Nikogo się nie spodziewał, nie miał tu także żadnych znajomych, którzy mogliby
go odwiedzać bez uprzedzenia. Pomyślał o akwizytorze, otworzył więc drzwi
energicznie, gotów nakrzyczeć na nieproszonego gościa... i zamarł. Owionął go
zapach dymu drogiego papierosa, a zza dymu spoglądały na niego zielone oczy.
- Byłem w okolicy, więc pomyślałem, że nie będę
wydawał kasy na telefon – powiedział Arashi, opierając się o framugę drzwi i
wypuszczając dym z ust. – To co, kiedy możemy iść? – dodał. Save ocknął się z
amoku w jaki wpadł na jego widok.
- Może… może jutro wieczorem, mam trochę czasu –
mruknął.
- Świetnie. Mam po ciebie przyjść, czy umówimy się
gdzieś na mieście?
- Może… przyjdź… przyjdź koło ósmej… - wymamrotał,
odwracając nieśmiało wzrok.
- Więc do zobaczenia o ósmej. – powiedział Arashi,
uśmiechając się w uroczy sposób. Wyprostował się i zrobił krok by odejść,
jednak nagle znów się odwrócił.
- Skarbie, lubisz wino? – zapytał. – Białe, pół
wytrawne, rocznik osiemdziesiąty siódmy?
- Czemu pytasz? – zapytał zaskoczony student. Arashi
znów się uśmiechnął, tym razem nieco figlarnie.
- Mam takie na zbyciu. Jakaś szurnięta fanka przysłała
mi dziesięć butelek. Już nie wiem komu je wcisnąć… może po prostu powinienem
wrzucić je do baru - westchnął. – To przyniosę je jutro. Dobranoc. – rzucił
pogodnie, po czym wskoczył do windy, która akurat się zatrzymała. Save nie
zdążył mu nawet odpowiedzieć.
Save tego dnia obudził się z bólem głowy. Myślał, że
mu przejdzie po kawie. Wypił trzy filiżanki z uniwersyteckiej kawiarnii. Jednak
ból nie minął. Wziął środek przeciwbólowy, żeby być w stanie normalnie
funkcjonować na zajęciach. Pomogło to na chwilę. Na kolejny wykład musiał wziąć
kolejną tabletkę. Gdy wrócił do domu, wziął kolejną, położył się i natychmiast
usnął. Obudził go dopiero natarczywy dzwonek do drzwi. Save zwlekł się powoli z
łóżka, przeczołgał przez pokój i dosięgną drzwi. Otworzył je i przetarł oczy.
- Gotowy? – zapytał znajomy głos. Student powoli
podniósł spojrzenie by zapytać, na co ma być gotowy i wtedy sobie przypomniał.
- Arashi, przepraszam – jęknął. – Nie dam rady. Głowa
mi pęka – poskarżył się. – Wejdź, możemy porozmawiać tutaj – dodał, otwierając
szerzej drzwi i przepuszczając Azjatę.
- Może nie powinienem cię niepokoić, skoro źle się
czujesz? – pomyślał na głos Arashi, chwilę jeszcze czekając, na wszelki
wypadek.
- Nie, nic mi nie będzie, zaraz mi przejdzie –
powiedział blondyn, zamykając drzwi. – Rozgość się – dodał, następnie sam
powlókł się do łazienki. Obmył twarz, poprawił roztrzepane włosy i wziął
kolejny środek przeciwbólowy. Gdy wrócił do pokoju, zobaczył tylko powieszony
płaszcza Arashi i jego glany. Szybko jednak domyślił się, gdzie poszedł Azjata.
Wszedł do kuchni.
- Pomyślałem, że skoro nie idziemy na spacer, zrobię
ci kolację. – mruknął Arashi przez ramię.
- To niepotrzebne – powiedział Save, patrząc na
przyniesioną przez azjatę butelkę wina. Chwilę myślał, ale w końcu przypomniał
sobie, że wczoraj o tym rozmawiali.
- Skarbie, lubię gotować. Zwłaszcza, gdy mam dla kogo
– powiedział zielonooki, po czym uśmiechnął się do niego. – Poza tym patrząc na
zawartość twojej lodówki domyśliłem się, że raczej nie bardzo dbasz o swoją
dietę.
- Arashi, skąd ty umiesz takie rzeczy?
- Skarbie, przecież mieszkałem rok zupełnie sam.
Musiałem nauczyć się, jak rozporządzać domem i gotować. Mogłem się tego
nauczyć, albo umrzeć z głodu i w brudzie. – brunet uśmiechnął się w dziwny,
tęskny sposób, siekając pomidory. – Gdybyś widział moje początki. Nic nie
nadawało się do jedzenia. Na szczęście, gdy zamieszkała ze mną Tora i jej
bracia, miałem już na tyle wprawy, że ich nie otrułem.
- Jesteś idealny – wymknęła się z ust Save. Brunet
uśmiechnął się do niego zawadiacko.
- Wiem – odrzekł tylko i zaczął się krzątać po kuchni.
To wyjmował garnek, to jakieś nóż, czasem coś wstawiając, mieszał w garnku.
Save w ogóle nie wiedział, co i dlaczego Arashi robi. Po prostu patrzył na
niego jak na ruchome dzieło sztuki w muzeum. Azjata skupił się na swym zajęciu.
Nie przeszkadzała mu cisza, ani skupiony na nim wzrok. Z pedantyczną
dokładnością przyrządzał posiłek, tak i we względach estetycznych jak i
smakowych. W końcu jednak wyciągnął dwa talerze, z których znalezieniem miał
mały problem, i nałożył swoje danie. Udekorował je i trzymając oba naczynia w
rękach odwrócił się do Save z szerokim uśmiechem satysfakcji na twarzy.
- Możemy iść jeść – powiedział, po czym nie czekając
na jasnowłosego wyszedł do pokoju i postawił talerze na stole. Po chwili wrócił
do kuchni i chwycił butelkę wina. – Jest dobre na trawienie – stwierdził,
otwierając ją. Wyciągnął dwa kieliszki, które widział już wcześniej i nalał do
nich wina. Gestem wskazał, by student poszedł za nim. Save tak się na niego
zagapił, że zupełnie zapomniał po co Arashi w ogóle był w jego kuchni. Ale posłusznie
poszedł. Na skinienie Azjaty usiadł i wziął swój kieliszek wina. Odruchowo upił
z niego łyk. Trunek był lekko cierpki, ale miło grzał gardło i całe ciało.
- Itadagimasu! – powiedział wesoło skośnooki i zaczął
pochłaniać zawartość swojego talerza. Save nadal gapił się na niego jak na
cenny eksponat na ekskluzywnej wystawie. Mimo, że dochodził do niego przyjemny,
kuszący zapach spaghetti, nie był w stanie oderwać oczu choć na chwilę, nawet
nie spojrzał w swój talerz. Jego ręką zaś sama, z przyzwyczajanie podążała do
ust nalewając w nie cierpki płyn z kieliszka. W końcu chłopak odchylił
kieliszek niemalże do pionu, aż wino nie spłynęło do jego ust. Spojrzał na
szkło z wyrzutem, była to chwila, gdy po raz pierwszy oderwał oczy od Arashi.
- Skarbie – jego głos wyrwał blondyna z zamyślenia nad
tym, jakim cudem jego kieliszek opustoszał. – Nic nie zjadłeś? – zapytał
smętnie Azjata. Save przeniósł wzrok na niego. Uderzyło go zawiedzenie
wymalowane na jego twarzy.
- Przepraszam, nie jestem głodny – mruknął. Mężczyzna
wydał się nie być usatysfakcjonowany. Nagle jednak poweselał.
- Może mam cię nakarmić? – zapytał radośnie. Save
spłonęły policzki.
- Nie trzeba – szepnął, uciekając spojrzeniem. Chwycił
widelec i ostrożnie nawinął na niego makaron w sosie. Gdy zamknął usta i poczuł
smak, ogarnęła go błoga rozkosz, jakiej nigdy jeszcze nie zaznał przy jedzeniu.
– Arashi, to jest doskonałe – wymamrotał tylko i zjadł jeszcze trochę. Kucharz
patrzył na niego, nie kryjąc dumy. Gdy Save w końcu stwierdził, że więcej nie
da rady w siebie wcisnąć, Arashi wbił w niego wyczekujące spojrzenie.
- Miałeś mi opowiedzieć o sobie – przypomniał mu.
Blondyn spuścił wzrok.
- Właściwie to jedyne co pamiętam, to nasz wielki dom,
który zawsze był pusty – mruknął cicho Save. – Chyba miałem szczęśliwe
dzieciństwo, w końcu nie pamiętam z niego nic złego. Choć nic nadzwyczaj
szczęśliwego też nie pamiętam. Zawsze miałem to, co chciałem, choć rodzice
nigdy nie mieli dla mnie czasu. Jestem jedynakiem, spełniali wszystkie moje
kaprysy, ale nie spędzali ze mną nawet gwiazdki – Save westchnął. – W końcu
wyszło na jaw, że ojciec od dawna zdradzał matkę. Ona udawała, że wszystko jest
w porządku. Potem też zaczęła go zdradzać i oboje udawali, że nic się nie
dzieje. Wtedy zrozumiałem, kim chcę być w przyszłości. Gdy ojciec się o tym
dowiedział, był na mnie wściekły. Próbował mi to wybić z głowy. W rodzinie od
pokoleń synowie zostają adwokatami… – blondyn znów westchnął. – Po długiej
walce w końcu udało mi się go wybłagać, żeby opłacił moje studia na
psychologii. Znalazłem się tutaj. Potem poznałem was i mój świat stanął na
głowie – zakończył. Arashi uśmiechnął się do niego czule. Save spoglądał na
niego nieśmiało spod zasłony niesfornych kosmyków, które spadły mu na oczy.
Nagle Azjata podniósł się i pozbierał naczynia.
- Pozmywam – powiedział, następnie ruszył z nimi do
kuchni. Save długo nie wytrzymał bez jego towarzystwa. Wszedł do kuchni i
zrobił coś czego sam by się po sobie nigdy nie spodziewał!
Arashi
poczuł dłonie Save oplatającego w pasie i delikatny policzek przytulający się w
jego ramię. Azjata zamarł na chwilę z talerzem w ręku.
- Arashi – jego własne imię wypowiedziane przez Save
wyrwało go z tej hipnozy. Zaczął z powrotem opłukiwać naczynia. –
Chciałbym żebyś zawsze przy mnie był – mruknął. Arashi o mało nie wypuścił
talerza z rąk. Jednak w porę się opanował. Nic nie mówił, zmywał dalej. Odłożył
na suszarnię jeden, potem drugi talerz i sięgnął po garnki. Student przytulił
się mocniej, także tancerz przez chwilę myślał, że po prostu zostawi to
wszystko i rzuci się na niego. Ale się opanował.
- Arashi – blondyn znów zaczął. – Arashi powiedz mi
to… powiedz, patrząc mi prosto w oczy. –zażądał.
- Skarbie, o czym ty mówisz? – zapytał brunet, nie
wiedząc, czy chce znać odpowiedz.
- Wszyscy mi powtarzają, że mnie kochasz, chcę to
usłyszeć od ciebie. – Mężczyźnie skończyły się naczynia do mycia. Zakręcił
wodę, zaczął wycierać zlew. – Kochasz mnie Arashi? – Usłyszał znów. Nie
wytrzymując, odwrócił się do niego tak, by nadal być obejmowanym, i chwycił
blondyna za policzki, patrząc głęboko w niebieską toń jego oczu.
- Skarbie… kocham cię całym sercem, duszą i ciałem.
Kocham cię każdą cząstką i każdym zmysłem. Kocham cię jak kocha się tylko raz,
tylko jedną dusze. Kocham cię jak drzewa kochają blask słońca, jak gwiazdy
czerń nocnego nieba, jak ptaki swoje skrzydła, które niosą je w niebo, jak ryby
wodę dzięki, której oddychają i żyją, jak wampiry smak krwi, a martwi życie –
powiedział Arashi, po czym delikatnie złożył usta na ustach Save. Ten pocałunek
był doskonale delikatny, a jednocześnie namiętny. Wyrażał wszystko to, co przed
chwilą skośnooki ubrał w słowa. student poczuł jak uginają się pod nim kolana.
Musiał się czegoś chwycić! Przywarł bliżej mężczyzny.
- Save… czego ty ode mnie oczekujesz? – zapytał z
wahaniem brunet, czując się coraz bardziej podekscytowany i zdenerwowany
zaistniała sytuacją.
- Skąd wiesz, że to właśnie to… że nie jestem tylko
obiektem twojego pożądania? – zapytał blondyn nieco się odchylając, by móc
spojrzeć rozmówcy w oczy. Arashi uśmiechnął się lekko.
- Po prostu wiem. Czuję, że mógłbym spędzić z tobą
całe życie, tylko po to by być blisko ciebie, bez żadnych zobowiązań. Gdybyś
jednak kiedyś zechciał… moje ciało i umiejętności są do twojej dyspozycji. –
pogładził go delikatnie po policzku. – Dlaczego mnie o to pytasz?
- Sam nie wiem – Save znów przywarł do piersi swego
gościa. – Kiedy jesteś blisko mnie, nie jestem pewien już niczego. Nikt mnie
dotąd nie traktował tak, jak ty. Wprowadziłeś tyle zamieszana do mojego życia,
a jednak nie zamieniłbym tego wszystkiego na nic innego –zrobił przerwę i wziął
głęboki oddech, jakby sam nie był pewien tego, co zamierzał powiedzieć. –
Chodźmy do sypialni – mruknął tak cicho, że Arashi sądził, że słyszał to tylko
we własnej głowie. Jednak wpatrzone w niego niebieskie oczy studenta wydawały
się potwierdzać niemo tę prośbę… propozycję.
- Skarbie? Jesteś tego pewien? – zapytał, gdy
uświadomił się, że te słowa nie były jego wymysłem. Save przytakną tylko głową.
Zielone oczy Arashi zabłysły radosnym blaskiem od którego serce rosło. Azjata
nie tracił czasu na powtórne upewnianie się, przywarł do warg studenta i nie
wypuszczając go z objęć, nie zaprzestając namiętnej pieszczoty wyprowadził go
niemal po omacku z kuchni. Tak przeszli przez pokój i znaleźli się w przytulnej,
tonącej w półmroku sypialni. Arashi posadził Save na łóżku, po czym zbliżając
się do niego coraz bardziej sprawił, że blondyn się położył. Azjata rozszerzył
zasięg swoich pieszczot o szyję i uszy. Delikatnie też przesuną ukochanego w
górę łóżka. Save nie przestawał go obejmować, czując nadzwyczaj przyjemne
zawroty głowy i sensacje w brzuchu, pozwolił działać bardziej doświadczonemu
mężczyźnie. Sam nie podejmował żadnych działań, zdał się zupełnie na namiętność
i wprawę Arashi, jednak każdy jego pocałunek odwzajemniał jak tylko umiał. Tancerz
usiadł na biodrach blondyna i zaczął po woli rozpinać jego koszulę. Gdy w końcu
rozpoił jej ostatni guzik wsuną dłonie pod materiał i pogładziła pierś
studenta. Save patrzył na niego z fascynacją w oczach, drgną, gdy Arashi
rozchylił jego koszulę, odsłaniając sobie jego ciało. Już po chwili Azjata
składał delikatne pocałunki na torsie ukochanego, zaczynając od brzucha i
kierując się ku górze. Jego dłonie błądziły po bokach i ramionach blondyna
wywołując w nim lęk i naprężenie. Gdy wargi Arashi znów sięgnęły warg Save, a
dłonie spoczywały na jego piersi, Azjata dodał do narzędzia pieszczot język.
Namiętny pocałunek z języczkiem i delikatnym ugryzieniem za uchem sprawił, że
Save jękną z przyjemności. Arashi nie przerywał, pieścił go dalej, tym razem
kierując się w dół jego ciała. Obsypał pocałunkami każdy jego kawałek, jaki
tylko był mu dostępny, zatrzymując się na dłuższą pieszczotę przy sutkach i
pępku. Blondyn poczuł jak język bruneta zatańczył w jego wnętrzu. Jakby Azjata
zamierzał go zjeść zaczynając od brzucha, przez wnętrzności na sercu
skończywszy. Bliskość i pieszczota jego dłoni wprawiała Save w coraz większą
ekscytację, jego ciało naprężyło się, co tylko zwiększyło entuzjazm bruneta.
Jego dłonie wciąż pieściły górną cześć ciała blondyna gładząc je i doprowadzając
do gęsiej skórki.
- Arashi – jękną Save z rozkoszą w głosie. Mężczyzna
podniósł się i spojrzą na niego pytająco. Student zmrużył tylko oczy i poprosił
by nie przerywał. Azjata pogładził go po twarzy, przeciągną po jego wargach
palcami, po czym złożył na nich kolejny ognisty pocałunek. Save czuł żar jego
ciała, czuł żar własnego. Było mu gorąco i dobrze. Chciał żeby to trwało
wiecznie. Arashi nagle podniósł się i ponownie usiadł na jego biodrach. Jednym
ruchem zdjął z siebie czarną koszulę, zostając w bezrękawniku który opinał jego
umięśnione ciało.
- Skarbie – zaczął ponownie nachylając się nad Save. –
Jeśli chcesz zrezygnować, zrób to teraz. Gdy posuniemy się dalej nie będę w
stanie się powstrzymać – dodał całując czule jego twarz. Save w odpowiedzi,
obejmując Arashi, chwycił jego bezrękawnik, wyszarpną go z jego spodni i zaczął
go stanowczymi ruchami zsuwać z jego ciała. Zachęcony Azjata natychmiast pozbył
się górnej część odzienia. Zaraz po tym znalazł się z powrotem w ramionach Save,
całując go szaleńczo. Student przesuną dłońmi wzdłuż jego półnagiego ciała.
Skóra Arashi była gładka niczym jedwab i gorąca jak słonce. Gładząc plecy
mężczyzny Save czuł drgające pod jego palcami mięśnie, które podskakiwały przy
każdym ruchu ich właściciela. Wznosił swój dotyk coraz to wyżej rozkoszując się
delikatności i za razem siła ciała bruneta. Arashi nie przestał go przy tym
płomiennie całować. Save czuł się jak w jakimś nierealnym śnie. Jakby trafił do
świata w którym istnieje tylko Arashi i jego miłość. Gdy mężczyzna przesunął
się z pieszczotą na szyję i obojczyki, dłonie blondyna spoczęły na jego karku i
wplotły się we włosy. Czarne kosmyki Azjaty były miękkie i puszyste. Cudowne w
dotyku. Save bawił się nimi, drugą zaś ręką gładząc go subtelnie po karku.
Arashi nagle przerwał pieszczotę i przywarł mocniej do blondyna. Jęknął przy
tym z rozkoszą.
- Arashi co się stało? – zapytał zaniepokojony tą
naglą przerwą Save. Brunet posłał mu zadowolone spojrzenie zielonych oczu.
- Uwielbiam taki dotyk –szepnął, wracając do całowania
szyi Save. Ten gładził go nadal po karku i głowie, jakby tulił do piersi
najcenniejszą rzecz na świecie. Dłonie Arashi powoli przesuwały się po jego
brzuchu pieszcząc koniuszkami palców. W końcu znalazły się na biodrach
studenta. Jedna ręka tancerz pogładził udo studenta przez spodnie, druga zaś
zaczął szukać ich rozpięcia. Save nigdy w życiu nie czuł jeszcze takiej
namiętności ani podniecenia. Dłonie, ciało, usta, cały Arashi był jak anioł jak
bóg miłości, który zaspokajał jego potrzeby nim o nich w ogóle pomyślał,
potrzeby o których nawet nie zdawał sobie sprawy! Arashi nagle usiadł i
ostrożnie rozpiął spodnie studenta, poczym zsuną je po jego biodrach, odsuwając
się od niego wraz z nimi. Save patrzył za nim już tęskniąc za jego słodkim
dotykiem, jego empiryczną pieszczotą. Obserwował każdy jego najmniejszy ruch do
momentu aż Azjata nie odrzucił jego spodni na pobliskie krzesło. Znów przywarli
do siebie pełnym żarliwości i czułości pocałunku. Save objął natychmiast jego plecy,
jakby bał się, że mu zaraz ucieknie. Gładził je, pieścił, nie mając dość.
- Kocham cię – mruknął mężczyzna podnosząc się na
łokciu, drugą rękę wsuną pod slipki blondyna kładąc dłoń na jego kości
biodrowej. Powoli zaczął przesuwać dłoń coraz niżej zabierając ze sobą
materiał. Save poczuł fale gorąca i tak nagłego naprężenia, że musiał się tego
pozbyć.
- Arashi… ja… ja muszę… muszę na chwilę wyjść… - mruknął
zmieszany.
- Teraz? Już prawie doszliśmy do najprzyjemniejszego –
jęknął tancerz całując delikatnie jego twarz, jakby chciał go tym uspokoić.
Jednak wieść, że to co przeżyli do tej pory była tylko namiastką… Dla Save było
to stanowczo za dużo.
- Arashi, muszę. Puść mnie – jęknął rozpaczliwie.
Zaczął się szarpać i wyrywać. Brunet podjął jeszcze jedną próbę uspokojenia go.
Na nic. Save wolny od jego objęć wstał niepewnie. Wtedy Arashi chwycił go za
rękę.
- Ale wrócisz i skończymy? – zapytał z nadzieją i
błaganiem w oczach. Save chwilę się wahał. Właśnie do niego dotarło co
wyprawia. Na co się zgodził, a właściwe co zaproponował Arashi… ogarną go lęk,
przed tym co brunet nazywał najprzyjemniejszym. Choć musiał przyznać, że pragną
poznać zakończenie, oddać się bezgranicznie w ramiona Azjaty i już zawsze być
jego… - Skarbie?
- Tak… za chwilę. – mruknął cicho, po czym wyrwał rękę
z jego uścisku i czym prędzej wyszedł z pokoju. Chwilę później był już w
łazience, przy umywalce, przed wielkim lustrem. Opłukał twarz mając nadzieję,
że to choć trochę ostudzi gorączkę jaka go rozpierała od środka. Ledwie trzymał
się na nogach, które nigdy nie był tak miękkie jak teraz. Ledwo opanowywał
drżenie ciała. Nigdy nie był taki przerażony, a jednocześnie spełniony. Patrząc
w swoje odbicie w lustrze próbował dociec co takiego jest w Arashi, że na tyle
mu pozwolił…
Arashi odprowadził Save wzrokiem. Czuł, że student nie
wróci do sypialni póki on sam w niej będzie. Postanowił jednak na niego chwilę
poczekać, mimo że zmysły szalały w nim jak nigdy. Teraz nie pragnął niczego
bardziej jak dotknięcie ciała studenta, jak pocałunku z nim, jak delikatnej
pieszczoty jego rąk. Sam nie wierzył, że zaszli już tak daleko, nie mógł się
doczekać tego co byłoby dalej, gdyby nie to, że Save wyszedł. Chwilę leżał,
chwilę patrzył w sufit, poprawił nawet pościel, w końcu nie wytrzymał wyszedł z
pokoju. Rozejrzał się po salonie – nic. Poszedł do łazienki. Zapukał, a gdy nie
było odpowiedzi ostrożnie otworzył drzwi. Także pusto. Pozostała już tylko
kuchnia. Wszedł do niej najciszej jak potrafił. Jednak i ona była pusta! Azjata
podrapał się po głowie, coś tu było nie tak. Przeszukał dokładniej mieszkanie
Save, lecz nigdzie go nie znalazł. Spostrzegł za to, że zniknęły jego buty i
prochowiec. Arashi nie wierzył w to co się stało. Byli tak blisko! Było im tak
dobrze! A on po prostu wyszedł, zostawił go tak bez słowa wyjaśnienia. Jeszcze
nikt go nigdy tak nie potraktował. Arashi chwilę myślał. Może to był jego wina.
Azjata przypomniał sobie każdą chwilę, którą spędził dziś z Save. Analizując
wszystko po kolei doszedł do wniosku, że nie zrobił niczego na co Save się nie
zgodził. Więc dlaczego? Czyżby stracił swą wprawę w dawaniu przyjemności? Nie
to nie było to. Arashi poczuł się jakby ktoś dźgną go nożem. Nie pamiętał kiedy
ostatnio było mu tak przykro. Nie rozumiał, dlaczego Save go tak zostawił. Poczuł
silną potrzebę napicia się czegoś. Jedyne co znalazł to otwarta butelka wina. Łykną
z niej zdrowo. Jednak to wciąż było za mało. Pozbierał swoje ubrania i już po
chwili był w drodze do najbliższego klubu nocnego. Usiadł przy barze i spojrzał
na barmana wymownie.
- Czystą, whisky, czy może sake? – zapytał lekko otyły
mężczyzna około trzydziestki.
- Sake, jak masz - mruknął ponuro Arashi. Po chwili
stanęła przed nim pękata butelka i mała miseczka. Po czym barman napełnią ją
przezroczystym płynem i podał klientowi.
- Co dziewczyna rzuciła? – zapytał zgadując. Arashi
łyknął i spojrzał na barmana jak zbity pies – Zaraz chwileczkę… – barman
przyjrzał mu się wnikliwe. – Ja cię znam, to ty jesteś tym tancerzem z Illusion
– Arashi prychną z rozpaczą. – Nie martw się nie wydam cię. – powiedział barman
nachylając się do niego. – Każdej nocy, gdy występujesz w Illusion mam straty.
Więc skoro jesteś tu nie możesz tańczyć tam – puścił mu oczko.
- Jesteś właścicielem… Yurik tak, moja szefowa niezbyt
pochlebnie wypowiada się o konkurenci. Ale ona zna się tylko na szantażowaniu
ludzi - mruknął Arashi nadstawiając miseczkę po kolejną porcję alkoholu.
- Co się właściwie stało. Nie wierzę by boski
Amidamaru stracił dziewczynę.
- Trudno by było zwłaszcza, że jej nie mam… słuchaj
uciekła ci kiedyś kochanka z łóżka? – zapytał z żalem Arashi.
- Jak to uciekła? – zdziwił się Yurik. – Może po
prostu byłeś zbyt natarczywy, a ona sobie tego nie życzyła?
- Sam…a, mnie zaprosiła do łóżka, a potem nagle
zwiała… - burknął Arashi.
- Może chciałeś zbyt wiele za szybko? – drążył barman.
Arashi zdążył opróżnić już pół butelki.
- Gdybym to ja wiedział… - westchnął po czym sięgną do
portfela po kilka banknotów i położył je przy butelce sake. Barman przyjrzał
się pieniądzom.
- To za dużo - zaczął.
- Tyle kosztuje Sake w Illusion… - powiedział wstając
i nieco się zataczając. – Udanych interesów - dodał odchodząc.
- Tylko uważaj na siebie – zawołał za nim Yurik. Ile
razy to już rozmawiał z ludźmi w takim stanie, a potem przychodziła do niego
policja, mówiąc, że zaginęli lub są martwi.
Arashi powlekł się przed siebie. Padający deszcz
zauważył tylko dlatego, że papieros marnie mu się palił. Szedł próbując sobie
wytłumaczyć dlaczego tak się stało. Przecież znał swoje możliwości. Nikt się
nigdy nie skarżył, wszyscy zawsze byli zadowoleni. Nagle na kogoś wpadł. Już
miał warkną by ten ktoś uważał jak chodzi, gdy rozpoznał drogie buty i krawędź
prochowca, podniósł wzrok dla pewności. Niebieskie oczy spojrzały na niego z
przerażeniem, po czym mignęły i Arashi dostrzegł tylko oddalającą się sylwetkę
Save. Nie wiele myśląc poszedł za nim. Gdy tylko student się zorientował że
Azjata podąża za nim przyspieszył, gdy to nie pomogła zaczął biec, aż w końcu
uciekł w panice.
Save biegł do jedynego miejsca jakie wydało mu się
teraz bezpieczne. Wpadł jak burza na klatkę schodową i z radością zobaczył, że
winda właśnie zjechała. Wpadł do jej wnętrza i rozpaczliwe zaczął przyciskać
guzik zamykający drzwi. Te jednak nie reagowały! Save widział jak Arashi zwolni
z premedytacją obserwując jego strach i rozpacz, gdy Azjata znalazł się w środku
drzwi zamknęły się za nim.
Arashi ostentacyjnie wypluł zmokniętego peta i zdeptał
go, nie spuszczając z Save ponurego spojrzenia, które zaradzało wściekłość jak
w nim kipiała. Save w duchu pożegnał się z życiem.
- Chcesz mi coś powiedzieć? – zapytał Azjata zimnym
jak lodowce Antarktydy głosem. Samo to pytanie sprawiło, że student stracił
całkowicie zdolność mówienia. Pouczył silną woń alkoholu. Wtulił się tylko
mocniej w ścianę. Arashi podszedł do niego bardzo blisko. Chwycił blondyna za
kołnierz i podniósł. Po chwili plecy Save zderzyły się sąsiednią ścianą windy.
Nadal wisiał w powietrzu trzymany przez silne ręce Azjaty, patrzył na niego z
góry i widział tą całą wściekłość, która za pewne zaraz zostanie na nim
wyładowana. – Co ty sobie myślisz?! – zapytał wściekle uderzając nim znów o
ścianę. – Że niby kim ty jesteś żeby tak traktować ludzi. Myślisz, że skoro
jesteś nadziany to możesz traktować innych jak zabawki, tylko dlatego, że mieli
przesrane życie! – Save nagle wylądował pod przeciwległą ścianą. Winda się
zatrzymała. Właściwie to zatrzymał ją Arashi, wciskając guzik stopu. Save wstał
z trudem.
- Wykorzystałeś moją słabość do ciebie żeby się
zabawić! – syknął tancerz znów zbliżając się do studenta. – I co dobrze się
bawiłeś? – zapytała kładąc delikatnie dłoń na jego szyi. – Może teraz ja się
zbawię? Jak myślisz jak trudno jest zabić? – zapytał zaciskając uścisk. Save
poczuł, że oddychanie stało się nieco trudniejsze – Nikt mnie jeszcze tak nie
potraktował. – syknął Arashi odgarniając drugą ręką włosy z twarzy Save. – Nigdy
nie poczułem się bardziej zeszmacony - jego głos przeszedł w jęk. – Dlaczego…? –
jękną mu rozpaczliwie nad uchem. – Dlaczego? Co ja ci takiego zrobiłem, że tak
ze mnie zakpiłeś? - zapytał rozpaczliwie, a jego dłoń pogładziła policzek Save.
Nagle Azjata odsuną się tak, że Save mógł spojrzeć mu w twarz. Oczy Arashi znów
były oczami szaleńca. - Mógłbym teraz wziąć sobie od ciebie wszystko na co
przyjdzie mi ochota - stwierdził uśmiechając się lekko. Ten uśmiech był
przerażający. Save poczuł jak ręce Arashi dotyka jego ciała przez mokre
ubranie. – Co jest dla ciebie gorsze, śmierć, czy ból? – zapytał szeptem chwytając
jego rękę. Delikatnie pocałował jego palce. – Zapamiętasz mnie na zawsze – syknął
nagle z pasją w głosie, podwiną rękaw Save do łokcia i przycisnął go do ściany
plecami. Trzymając jego rękę za nadgarstek nie pozwolił mu się wyrwać, nie dał
żadnej możliwości obrony. Wyciągną pęk kluczy z kieszeni i ułożył je w dłoni
Save. – To nie będzie mi już potrzebne - stwierdził po czym znów sięgną do
kieszeni. Tym razem wyjął nóż. Gdyby nie to, że Save był przyciśnięty do ściany
przez plecy Azjaty z pewnością obsuną by się i zemdlał. Arashi wybrał miejsce i
wbił ostrze po czym nakreślił japoński znak „ぁ”.
Nacięcia nie było bardzo bolesne. Nie było też głębokie, lecz krew szybko zaczęła
płynąć. Tancerz natychmiast zlizał ją z ręki Save, po czym włączył z powrotem
windę. Gdy drzwi się otworzyły przyłożył chusteczkę do krwawiącego miejsca na
ręce blondyna i wyszedł. Save obsuną się na podłogę przyciskając materiał do
ręki.
Arashi sam
nie wiedział ile i gdzie wypił jeszcze tamtej nocy. Nie miał też pojęcia z
iloma kobietami się spotkał od tamtego czasu. Sam nie wiedział czemu to robi.
Może próbował coś sobie udowodnić, a może szukał pocieszenia w ich ramionach.
Cokolwiek to było nie znajdował tego. Czuł się tak otępiały, jak wtedy gdy
straciła matkę. Choć na mniejszą skalę. Zupełnie jak wtedy miał wrażenie, że
utracił coś cennego. Mimo usilnych błagań Tory, nie chciał jej zdradzić powodu
dla którego znalazł się w takim stanie. Próbował na wszelkie znane sobie
sposoby wydobyć to z niego – wszystkie ją zawiodły. Miała pewne podejrzenia,
ale nie chciał niczego robić bez pewności. Gdyby tylko znalazła Save, ale od tamtej
nocy nie widział go na uczelni. Zaczynała nawet sądzić, że to blondynowi coś
złego się przydarzyło, a Arashi nie może pogodzić się z faktem, że mu nie
pomógł. Jednak gdy patrzyła na jego zachowanie… Poważnie martwiła się o swojego
„starszego braciszka”.
Jego zielone oczy straciły radosny blask, były pełne
bólu jak wtedy gdy go poznała. Czuła, że gdyby nie obietnica, którą jej kiedyś
złożył, Arashi spróbowałby odebrać sobie życie. Bała się nawet, że mógł wrócić
do używek. Zaczęła nawet przyglądać się jego rękom i przeszukiwać kieszenie.
Zamiast narkotyków sięgał po alkohol, więcej palił. Tora nie wiedziała już co
ma zrobić. Tak bardzo chciał mu pomóc, ale nie wiedziała co się stało.
- Nadal nic, może samo przejdzie - zasugerowała Ita,
koleżanka ze studiów Tory, wiedząc ją znowu w takim stanie.
- Nie, to mu nie przejdzie – upierała się Tora. – Znam
go. Gdyby to miało minąć tak po prostu, nie był by w takim stanie. Najgorsze
jest to, że nie wiem co się stało – otarła łzy. – Gdybym tylko znalazła Save,
choć może mu się coś stało i to jest problemem, dawno go nie widziałam - westchnęła.
Ita poklepała ją pociesznie po plecach, nie mogła zrobić nic więcej.
Świetny odcinek! ;) I zauważyłam, że przecinek postawiłaś jednak w miejscu o którym wspomniałam a nie w tym, które Tobie się bardziej podobało :D Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy! ;))
OdpowiedzUsuń