Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

środa, 4 lipca 2012

Rozdział VI 1 z 2 Próba przeprosin


Co by tu napisać na wstępnie, poza tym że przepraszam za to jak dawno nie było nowej notki. Nie wiele mam na swoje usprawiedliwienie, a studiami nie można się ciągle wymigiwać. Ale jest i postaram się żeby w najbliższym czasie było więcej.

***



       

Save obudził się w swoim łóżku. Sam nie wiedział, czy to zdarzyło się naprawdę, czy to był tylko jakiś chory koszmar.
- Arashi? – zapytał, ale odpowiedziało mu milczenie. Powlókł się do kuchni, szykując sobie mocną, czarną kawę.
- Co ja najlepszego zrobiłem? – mruknął patrząc na swoje odbicie w czarnej gęstej cieczy.
Łapczywie zabrał się za picie gorącej kofeiny i gdy skończył zabrał się za parzenie drugiej filiżanki. Po zaparzeniu trzeciej wreszcie wyszedł z kuchni trzymając ją w ręce. Czuł jak pomału wracają mu siły. Poszedł do salonu. Ze zdziwieniem zobaczył, że na stole leżą jakieś kartki. Upił łyk kawy i usiadł, by je przejrzeć. Były to jego zapiski, tylko co one robiły tu, na stole? Był pewien, że ich tu nie zostawiał na wypadek gdyby Arashi…
- Arashi! - krzyknął Save czując, że serce staje mu w gardle. Schował twarz w dłoniach.
- Jestem idiotą. Muszę go przeprosić… – powiedział zrywając się nagle. Zaczął chodzić nerwowo po pokoju. Wreszcie złapał książkę telefoniczną i zaczął wertować strony. Westchnął wściekle i rzucił ją na podłogę.
- Przecież nie znam jego nazwiska - warknął zły na siebie, że nigdy nie wpadł na pomysł, by zapytać. - Pewnie i tak nie chciałby ze mną rozmawiać – mruknął spuszczając głowę. Stanął przed lustrem i przyjrzał się sobie krytycznie. Wyglądał strasznie. Ale było mu wszystko jedno, wiedział, że musi porozmawiać z Arashi, załagodzić to, wyjaśnić. Chwycił szeroki bordowy płaszcz z kapturem, który mocno naciągnął sobie na przekrwione oczy i wyszedł. Zupełnie nie miał pojęcia, gdzie szukać Arashi. Nie miał też najmniejszego pojęcia, gdzie on mieszka. Włóczył się cały dzień bez celu, aż w końcu przypomniał sobie, że Arashi też pracuje w klubie. Natychmiast się tam skierował.
Wszedł ostrożnie do środka. Było jeszcze wcześnie. Jakaś kobieta myła stoły. Wyglądała na zmęczoną, pewnie była na nocce.
- Zamknięte – powiedziała bezbarwnie nie oglądając się na niego.
- Szukam kogoś. Nazywa się Arashi… - Kobieta nagle się rozpłakała. Save patrzył na nią ze zdziwieniem, postanowił podejść do niej.
- Ty nic nie wiesz?! Wczoraj w nocy podczas przerwy w występie coś mu się stało, Tora zabrał go do szpitala. To straszne! On leży tam teraz, a ja muszę tu siedzieć, ale ona jest z nim i obiecała mi mówić o wszystkim – powiedziała, ocierając łzy rękawem. Save pobladł i chwycił się krzesła, by nie upaść.
- Kt… którym…? – zdołał wykrztusić.
- No tym głównym przy muzeum – odpowiedziała kobieta i nagle spojrzała na niego groźnie. – A czego ty w ogóle od niego chcesz? – warknęła. Ale nie doczekała się odpowiedzi. Save wybiegł jakby go coś goniło.

- Arashi, co ci jest? Ostatnio tańczysz bez uczucia. – stwierdziła Kata wchodząc do garderoby swojego najlepszego tancerza. Chwilę patrzyła na jego pięknie rzeźbione ciało, gdy się przebierał. – Jeśli to się będzie dalej ciągnąć, dni boskiego Amidamaru się skończą.
- Wiem – burknął sucho Arashi. – To nic wielkiego.
- Może jednak, skoro przeszkadza ci w pracy – kobieta wstała z krzesła i podeszła do niego. – Gdybyś mimo wszystko nie był w stanie dalej tańczyć… - zmrużyła ciemne oczy. – Zawsze znajdę dla ciebie ciepłą posadkę bliżej mnie – dodała, przeciągając palcem po jego odsłoniętej piersi. Arashi chwycił ją za dłoń.
- Możesz ją oddać komuś innemu szefowo. Doskonale czuję się na swojej obecnej posadce – powiedział lodowatym tonem.
- Arashi, skąd ten chłód w twoim głosie? Wiesz, że chce dla ciebie jak najlepiej – powiedziała kobieta patrząc mu bezczelnie w oczy.
- Wiem, szefowo. Teraz przepraszam, mam występ – mruknął bardziej potulnie, po czym wyrwał się jej i wyszedł z przebieralni.
Gdy wrócił po pół godziny cały zmachany i spocony zastał tam inną kobietę, której widok znacznie bardziej go ucieszył. Tora jednak wyglądała na przygnębioną.
- Coś się stało Tygrysku? – zapytał zdejmując z siebie to, co na nim jeszcze było. Dziewczyna patrzyła na swoje kolana.
- Martwię się o ciebie – powiedziała. Arashi wszedł pod prysznic.
- Niepotrzebnie tygrysku – powiedział odkręcając wodę i pozwalając, by obmyła całe jego ciało. Przepłukał swoje czarne włosy i odprężył się nieco. Zakręcił wodę i sięgnął po ręcznik. Tora podał mu go, spoglądając na mężczyznę ze zmartwieniem. – Arashi, powiedz mi proszę co się stało – nalegała. Arashi wytarł włosy i owinął sobie ręcznik wokół bioder.
- Tora, kochanie. Nie martw się, nie ma czym – powiedział całując ją w czoło i przeciskając się obok niej. Jego garderoba była wyjątkowo wąskim pomieszczeniem. Na końcu był prysznic. Ledwo mieściła się tu sofa, na której czasem przesypiał przerwy do kolejnego występu, dwa krzesła i mały stoliczek, który zawsze uginał się pod prezentami od fanek. Arashi usiadł właśnie przy nim, wyciągnął papierosa z otwartej paczki i rozejrzał się za zapalniczką. Tora mu ją podała.
- Mnie nie oszukasz – powiedziała z wyrzutem. – Chodzi o Save, tak? – zapytała.
- Daj spokój – burknął biorąc z jej ręki zapalniczkę i podpalając sobie papierosa. Zaciągnął się i wypuścił dym.
- Arashi… proszę. Nie mogę znieść tego jak jesteś smutny – jęknęła.
- Tygrysku… Po prostu nie chcę o tym mówić – powiedział biorąc ją delikatnie za rękę. Chwile masował ją w dłoni, po czym pocałował. – Nie smuć się z mojego powodu.
- Arashi, jesteśmy rodziną, czy nie jesteśmy? – zapytała twardo.
- No jesteśmy.
- Kochamy się i wspieramy.
- Tak, tak…
- I mówimy sobie wszystko – nie dawała za wygraną. Zielonooki usilnie próbował uniknąć jej spojrzenia. – Arashi. Widzę, że coś cię mocno przygnębia, nawet Kata to zauważyła. Pozwól sobie pomóc – nalegała dziewczyna. W końcu nie wytrzymała i chwyciła go za policzki, zmusiła, by na nią spojrzał. – Arashi, mówię do ciebie.
- Tygrysku… - wyrwał jej się i spuścił wzrok. – Będziesz zła jak ci powiem.
- Znów zrobiłeś coś głupiego… Normalka – prychnęła siadając na sofie i patrząc na niego wyczekująco. – Mów, nie będę na ciebie krzyczeć, przysięgam.
- Tora, ja naprawdę nie chce o tym mówić – jęknął Arashi gasząc papierosa.
- Arashi, weź się w garść… Otworzymy czekoladki… - powiedziała wesoło i natychmiast rozpakowała jedno z pudełek na stole. – Więc chodzi o Save, tak? – zapytała.
- Tak… - westchnął Arashi i sięgnął po jedną z czekoladek z pudełka, które przysunęła mu Tora. Po jej kolejnych ponagleniach niechętnie opowiedział jej o tym jak zapalił z Save. Tora jak obiecała nie złościła się na niego, że znów zapalił marihuanę, mimo że jej obiecał, iż więcej tego nie zrobi. Potem Arashi opisał jej co zrobił Save pod wpływem wspomnianego narkotyku i o tym co znalazł szukając koszuli.
- Ty też postrzegasz mnie w ten sposób? – zapytał patrząc na nią szklanymi oczami. – W końcu też studiujesz psychologię – westchnął. – Napisał, że mam syndrom bohatera… - Arashi uśmiechną się niewesoło. – Może i mam. Uwielbiam pomagać ludziom, zwłaszcza jak są mi za to wdzięczni. Napisał też, że nie mam gustu i ogłady i że jestem hedonistą. Nie szczędził też uwag na wasz temat – Arashi westchnął, wsunął do ust ostatnią czekoladkę i spuścił smętnie wzrok.
- Arashi… - zaczęła smętnie Tora. – Arashi, nie przejmuj się tym. To, że on tak napisał to znaczy, że cię w ogóle nie zna – powiedziała w końcu wstając i przytulając go. – Przecież każdy, kto cię lepiej poznał, przyzna, że jesteś wspaniałym człowiekiem, któremu zależy na szczęściu innych. Przecież cenisz to ponad własne dobro. Nie pracowałbyś tu po nocach, gdyby było inaczej. A do zabawy i przyjemności masz jak największe prawo – mruknęła łamiącym się głosem. Arashi pogłaskał ją niezdarnie po rudych włosach.
- Tygrysku, ty nic nie rozumiesz – westchnął Arashi.
- Jak to? O co więc chodzi?
- Ja go kocham – jęknął Arashi i już kompletnie się rozkleił. – Jak go tylko zobaczyłem to wiedziałem, że to się tak skończy. Po prostu wiedziałem…
- Arashi, no co ty? – Tora była wstrząśnięta.
- Tygrysku, wyjaśnij mi jego zachowanie. Przecież wszyscy dookoła mówią mu, jakie mam skłonności. Czemu on się tak zachowuje? Czego on ode mnie chce? Czy ja naprawdę jestem dla niego tylko obiektem chorych badań?
- Arashi, uspokój się – mruknęła Tora starając się znaleźć jakieś rozwiązanie. – Jesteś pewien, że nie mylisz tego uczucia z pożądaniem? On jest bardzo przystojny no i ma ładne ciało - mruknęła.
- Nie… nie zależy mi na tym, żeby się z nim przespać. Chcę być po prostu przy nim - jęknął.
- Arashi już dobrze… Już… - mruknęła nie wiedząc jak jeszcze może go pocieszyć.

Student szybko znalazł się w szpitalu. Wbiegł do niego i zatrzymał się dopiero przy recepcji. Stał zbierając się na odwagę by spytać o Arashi i gdy już ułożył sobie co jak powiedzieć zobaczył stojącą na korytarzu rudowłosą dziewczynę.
- T.. Tora…? – zapytał przerażony nienawiścią jaka malowała się w jej oczach.
- Ty cholerny samolubny, snobistyczny draniu, masz pojęcie co zrobiłeś! – wrzasnęła na cały szpital podbiegając do niego i nim Save zorientował się co chce zrobić walnęła go w twarz z taką siłą, że student aż się zatoczył. Blondyn spojrzał na nią przestraszony.
- Nie waż się teraz iść do niego. On i ja nie chcemy cię więcej widzieć zrozumiałeś?! – syknęła wściekle nerwowo otwierając i zamykając dłonie.
- Ale Tora… - zaczął nieskładnie.
- Zamknij się! Nie będę z tobą rozmawiać! Arashi powiedział mi wszystko co się stało. Jak mogłam się ta co do ciebie pomylić!? – warknęła, dysząc wściekle. Save przełknął ślinę, gdy zobaczył, z wkoło nich robi się mały tłumek.
- Tora… - spróbował jeszcze raz. Dziewczyna odwróciła się do niego plecami.
- Wynoś się! – syknęła przez zaciśnięte zęby. Save poczuł się całkiem przybity. Opuściły go wszystkie siły, które go tu przyniosły.
- Przepraszam… - powiedział smętnie. Dziewczyna miała racje, nic go nie usprawiedliwiało. Powoli się odwracając i idąc w kierunku wyjścia, czuł dziwne odrętwienie. Jak krew huczy mu w uszach. Zatrzymał się na przejściu niecierpliwie czekając na zielone światło. Chciał już pójść do domu położyć się. Zirytowany przedłużającym się czekaniem i coraz większą słabością wszedł na jezdnie. Tego co działo się dalej już nie był pewien. Usłyszał przeraźliwy pisk opon a potem zapadła ciemność.

- Nic poważnego panu się na stało. - zaczęła lekarka oglądając Save fachowym okiem. - Kilka potłuczeń, kilka zadrapań. Jedyne o co można się martwić to wstrząs mózgu - powiedziała sprawdzając jego reakcje. - Chciałabym zatrzymać pana tu kilka dni na obserwacji. - Save przytakną głową. Było mu wszystko jedno… był otępiały i przybity. Właściwie to tylko chciał iść do domu.
- Nie mamy miejsc na neurologii, wiec dostanie pan łóżko gdzie indziej.
Save dostał piżamę i inne nie zbędne rzeczy, po czym pielęgniarka zaprowadził go do jego łóżka. Student rozejrzał się po pomieszczeniu, gdy kobieta otworzyła mu drzwi. Były tam tylko dwa łóżka przedzielone kotarą. Na pierwszym leżał śpiący mężczyzna. To był Arashi. Drugie było wolne. Save bez zastanowienia poszedł się położyć na wolnym łóżku. Pielęgniarka nie zwróciła na to uwagi. Patrzyła na nieprzytomnego mężczyznę ze współczuciem. Przeniosła spojrzenie na blondyna.
- Biedak, podobno ma okropne przeżycia traumatyczne. Ilekroć coś mocno przeżywa trafia do nas, a jest takim dobrym człowiekiem. Bóg jest niesprawiedliwy pozwalając by coś takiego działo się takim jak on – stwierdziła, po czym wyszyła zostawiając Save. Student przyglądał się obojętnie Arashi, mgliście kojarzył, że go zna. Mężczyzna miał maskę z tlenem na twarzy i aparatem kontrolującym jego ciśnienie i temperaturę na palcu. Gdyby nie ta aparatura Save przysiągłby, że brunet spokojnie śpi. Na jego twarzy malował się spokój i odprężenie. Jego oddech był miarowy i równy, jak huk maszyny. Save poczuł jak ten rytm kołysze go do snu.

Save otworzyło oczy i na powrót je zamkną. Chwile siłował się z sobą usiłując się przebić przez ból głowy i straszne nudności. Spróbował wstać z łóżka, ale czuł się tak podle, że szybko z tego zrezygnował. Mgliście zdawał sobie sprawy, że nie leży sam. Słyszał czyjeś głosy, ale nikt nie mówił do niego. Chyba przyszli do człowiek co leżał obok. Przez szum i pikanie maszyn w sali dosłyszał czyjś głos. Dochodził z oddali. Student sam nie widział czy to sen czy jawa. Głos wydawał mu się znajomy, jakby gdzieś go słyszał, lecz było to tak odległe wspomnienie. Gdy rozbudzał się jeszcze trochę zaczął do niego docierać sens słów…
- Arashi… - Znów to imię. - Kocham cię… - Save poczuł dziwny dreszcz. Głos nie należał do kobiety. Prędzej do chłopca, choć już wyrośniętego. – Nie umieraj… nie zostawiaj nas. Tak bardzo cię potrzebujemy, jesteś naszym światem. Tak bardzo cię kocham… - głos załamał się. Po chwili znów jednak zabrzmiał w szpitalnej sali. – Arashi pamiętasz nasz pierwszy raz… tak mi było z tobą dobrze. Tak chciałbym to przeżyć jeszcze raz. Nie ma nikogo po za tobą. Słyszysz, nie możesz umrzeć. Chce być tylko z tobą… - reszta słów utonęła we śnie…


1 komentarz: