Save okłamywał nawet sam siebie, że wszystko jest w
porządku. Przesiadywał teraz całymi dniami w domu czytając książki i ucząc się
do sesji. Nie ważne było, że sesje miał dopiero za dwa miesiące. Grunt to dobre przygotowanie – odpowiadał
zawsze jak ktoś zapytał się go po co się tyle uczy. Choć prawdę mówić doskonale
wiedział, że nie ma nic lepszego do roboty. Jego życie wróciło do dawnej
monotonni. Nie widział Arashi co najmniej od dwóch tygodni. Tory zaś sam
unikał, gdy tylko dostrzegł jej rude włosy gdzieś na uczelni. Z resztą, komu
oni byli potrzebni! Dość już miał tych ciągłych wypadków, szpitali… zaczepek
Arashi o dwuznacznym znaczeniu i Tory, która udawała, że są przyjaciółmi. Właściwe
po tygodniu zupełnie o nich zapomniał. Książki i nauka pochłonęły go jak
dawniej bez reszty, czasem tylko musiał się od tego oderwać, gdy jego brzuch
przypominał mu o swoim istnieniu.
- Martwię się o ciebie – stwierdził John poklepując blondyna
po plecach. Jasnowłosy student nawet nie usłyszał jak do niego podszedł. – Chciałem
ci jakoś pomóc w ramach podziękowań za notatki. Myślałem, że wejściówka do Illusion
zrobi z ciebie człowieka. Przez jakiś czas nawet myślałem że się udało. Nie
uczyłeś się w każdej wolnej chwili, uganiałeś się za jakąś laską… nawet
opuściłeś zajęcia. – John westchnął.
- Byłem w szpitalu. Daj mi się uczyć. – syknął
nieprzychylnie Save.
- Nie denerwuj się tak. Po prostu się martwię.
Pokłóciłeś się ze swoją laską?
- Nie mam laski – burkną blondyn zirytowany. – skończ
już, jestem zajęty.
- Sesja ci nie ucieknie, w przeciwieństwie do kobiety.
Może potrzebujesz porady, służę.
- Idź do diabła – sykną blondyn, wstając i idąc do
cafeterii. Musiał się napić kawy! Jednak wspominania o Illusion prześladował go
przez kilka najbliższych dni. To tam poczuł wreszcie że żyje. Nie, stanowczo
musiał sobie wybić to z głowy! Gdy w przerwie miedzy zajęciami, popijał trzecią
kawę usłyszał rozmowę kilku dziewcząt obok.
- Udało mi się. Zdobyłam wejściówki do Illusion – powiedziała
jedna z dumą prezentując kartę wstępu. Pozostałe zapiszczały z zachwytu.
- O rany! Naprawdę zobaczymy ten specjalny pokaz? – nie
mogła uwierzyć we własne szczęście druga.
- Tak długo na to czekałam. Podobno Ami ma pokazać
więcej niż zwykle – zapiszczała trzecia podekscytowana. Nagle podszedł do nich
John szczerząc się jak zwykle – Jak ty to robisz, że zawsze masz wejściówki? – zapytały
go dziewczyny. Chłopak uśmiechną się z zadowoleniem i powiedział ze to
tajemnica.
- Może znasz boskiego Ami? – zapytał jedna z nadzieją
w oczach.
- Nie, moja władza tak daleko nie sięga – roześmiał
się John. – Idźcie i bawiąc się wyśmienicie myślcie o mnie – powiedział
uśmiechając się do nich po czym podszedł do Save ku jego irytacji. Pokazał mu
jeden bilet wstępu.
- Mój brat pracuje w Illusion – zauważył. – Mówił mi,
że byłeś tam kilka razy. Pewnie się spłukałeś i nie masz kasy by iść znowu. – John
uśmiechnął się. – Weź ją i poderwij ta dziewczynę, słyszałem, że po specjalnym
występie Amidamaru kochają wszystkich.
- Kim jest ten Amidamaru? – zapytał Save niechętnie
przyjmując wejściówkę.
- Bogiem tego lokalu. Gdyby nie on, dziewczyny by tam
nie chodziły. Idą tam tylko po to żeby na niego trzy razy popatrzeć, a przez
resztę nocy śnić o nim. – odpowiedział John po czym poszedł do kolejne
podekscytowanej grupki dziewcząt… Save szczerze wpiął by Amidamaru mógł być
bogiem Illusion. Przecież Tora wyraźnie mu powiedziała, że był nim Arashi. A
może Arashi przestał tam pracować? I co w ogóle miał znaczyć to określenie.
Dlaczego wszystkie dziewczyny tak kochały tego faceta, choć jego imię było
absurdalne i głupie? Przez resztę dnia Save przyglądał się wszystkim młodym
kobietą na uczelni i nie tylko. Wszystkie reagowały tak samo na wzmiankę na Illusion
lub Amidamaru. Wyglądało na to, że całe miasto wybierało się tam tylko po to by
zobaczyć specjalny występ boskiego Ami.
Save sam nie wiedział dlaczego się znalazł przed
wejściem do najpopularniejszego klubu w mieście. Chwile się wahał w końcu
podszedł do bramkarza pokazując mu wejściówkę. Ochroniarz przepuścił go, a na studenta
padły wściekłe spojrzenia stojących w kolejce, którzy musieli dopiero kupić
bilet. Wnętrze nic się nie zmieniło. Nadal panował tu półmrok i neogotycki
wystrój przeplatany trochę nowoczesnością. Trochę łuków, trochę stali
nierdzewnej. Spowijający wszystko mrok i nieśmiało rozświetlające go neony lub
inne światła dające różne efekty. I tłumy. Różnorakie tłumy wypełniające każdą
możliwą przestrzeń lokalu. Tłumy jakich jeszcze w życiu nie widział. Ilość
ludzi jaka się tu wepchnęła i jaka jeszcze starała się wepchnąć była jedyną
rzeczą jaka zmieniła się lokalu od ostatniej w nim wizyty blondyna. Stwierdzenie,
że całe miasto się tu zeszło nie było by chyba przesadą. Save spojrzał na swój
bilet. Miał zarezerwowane miejsce siedzące. Postanowił więc poszukać swojego
stolika. Przechadzając się po klubie odkrył, że były tu trzy parkiety, cztery
bary i jeszcze jedno pomieszczanie, które wyglądało jak wnętrze teatru, z tym
tylko, że podłużna scena była odgrodzona stylowym parkanem. Na jednym z
parkietów królowały mocne, metalowe brzmienia, na drugim dance, hous i pop, a
trzeci był dla wielbicieli techno. Save nie odpowiadało żadne brzmienie. Wolał
także nie zbliżać się do żadnego z barów. Jednak nadal nie miał pojęcia, gdzie
może być jego miejsce, klub był taki duży. W końcu zapytał się jakiegoś kelnera,
który wracał z tacą pełną pustych kufli, kieliszków i innego szkła.
- Ma pan szczęście – powiedział kelner. – Będzie pan w
centrum dzisiejszych wydarzeń. Każda kobieta pozazdrości panu tego miejsca. – dodał
po czym wskazał mu jeden ze stolików w pomieszczeni ze sceną. – Coś przynieść?
– zapytał kelner nim odszedł. Save chwilę się zastanowił.
- Sok pomarańczowy – powiedział po czym poszedł zając
swoje miejsce.
Wkrótce po tym jak Save opróżnił szklaneczkę do połowy
sala zapełniła się głownie dziewczętami. Wszystkie był podekscytowane i nie
mogły spokojnie usiedzieć na miejscu.
- Ja cię znam – Save usłyszał głos jakiejś dziewczyny
zaskakująco blisko. Zerkną kontem oka. Tak, on też ją znał, przynajmniej z
widzenia. – Jesteś znajomym Johna, zawsze mu pomagasz na zaliczeniach. – powiedziała
radośnie, po czym przysiadła się do blondyna. –Mamy miejsca obok siebie – powiedziała
podekscytowana. Pozostałe dwie również usiadły. Save nie był za bardzo
zadowolony z towarzystwa jakie zafundował mu John, ale darowanemu koniowi nie
zagląda się w zęby.
- Dlaczego tu przyszedłeś? – zapytała nagle
dziewczyna.
- Bo dostałem wejściówkę… – odrzekł ponuro Save, sam
nie wiedział czemu tu przyszedł, w końcu mógł się w spokoju pouczyć w domu, zamiast
siedzieć tu w gromadzie rozhisteryzowanych kobiet.
- Jak to dostałeś?! – dziewczyna podskoczyła w swoim
fotelu. – My musiałyśmy słono zapłacić za te wejściówki – jęknęła.
- To w ramach podziękowań za pomoc – prychnął.
- Ale ode mnie też może ściągać – sprzeciwiła się
dziewczyna. Save uśmiechną się z politowaniem.
- Bądźmy szczerzy. Jestem najlepszy na roku, to jasne,
że wszyscy chcą ściągać tylko ode mnie – powiedział z wyższością. Dziewczyna
spuściła wzrok i więcej nie niepokoiła Save swoim słodkim podekscytowanym
głosikiem. Prymus mógł znosić jej towarzystwo, ale stanowczo nie miał ochoty z
nią rozmawiać. Właściwie z nikim nie miał ochoty rozmawiać.
Chwile później zgadły światła i w pomieszczaniu
rozległo się pisk zgromadzonych tam dziewcząt. Save dostrzegł, że wszystkie
wstały. Mimo to żadna nie zasłaniał mu widoku na scenę. Bez większego
zainteresowania obserwował co się będzie działo dalej. Zabrzmiały pierwsze
takty muzyki. Było to coś czego Save zupełnie nie znał. Melodia była urzekająca
i piękna, jednak przy tym dynamiczna i szybka. Save kogoś ona przypominała,
jednak nie chciał się zastanawiać kogo. Muzyka nabrał szalonego, pełnego grozy
rytmu. Ktoś pojawił się na scenie. Po sylwetce Save rozpoznał, że był to
mężczyzna, dość wysoki i z pewnością dobrze zbudowany. Postać ginęła w cieniu.
Chwile trwało nim ruszyła z gracją ku przodowi sceny. Ruchy mężczyzny były
płynne i delikatne, jakby płyną po scenie a nie kroczył po niej. Poruszał się w
rytm muzyki mimo, że szedł powoli. Gdy w końcu świtała padły na twarz mężczyzny
Save o mało się nie zadławił swoim sokiem. To był Arashi, który nagle
przyspieszył, wykonał obrót i zaczął tańczyć! Save nigdy w życiu nie widział,
żeby ktoś ruszał się w taki sposób. Ruchy Azjaty były płynne, całe jego ciało
kołysało się zmysłowo i gięło wywołując serię pisków i wrzasków dziewczyn i dziwne
trzepotanie serca u Save. Arashi wykonywał skomplikowane figury widywane tylko
na teledyskach i robił to nie lepiej niż nie jedna znana z takich popisów
tancerka. Jego biodra kołysały się w rytm szybkiej muzyki, ramiona i dłonie
były już jakby częścią innego utwory. Choć całe jego ciało poruszało się
idealnie zsynchronizowane z muzyką. Student patrzył na niego nie wierząc, że go
zna, nie wierząc ze patrzy na mężczyznę.
Arashi nagle znalazł się na rurze na samym przedzie
sceny. Ześlizgną się po niej niczym wąż po czym zaczął swój taniec na podłodze
pod rurą.
- Rozbierze się! Teraz zrzuci ubrania! - zapiszczała
dziewczyna obok Save podskakując w zachwycie. Save na chwile przeniósł na nią
spojrzenie. Jeszcze nigdy nie wdział takiej euforii i napięcia jakie panowało
na sali. Wszystkie dziewczyny zachowywały się tak samo, po za tymi, które
zemdlały i były wynoszone przez ochronę. Blondyn znów przeniósł spojrzenie na
tancerza. Ten nadal był przy rurze. Trzymając się jej jedną rękom kręcił się
wokół. Jego czarne jak noc włosy powiewały za nim w pędzie. Był przy tym taki
spokojny i odprężony, zupełnie jakby nie występował przed tłumem rozszalałych
kobiet. Chwile później koszula Arashi sfrunęła z niego wzbudzając falę krzyku i
jazgotu. Arashi zaczął się wyginać przy rurze i tańczyć przy niej jakby to była
żywa kobieta. Trzymał ją przy tym tak delikatnie.
Save nie mógł już więcej oderwać oczy od Azjaty. Był
jak pod zaklęciem. Arashi wykonywał swój taniec, a Save po woli zaczynał
rozumieć dlaczego nazywano go tu bogiem. Jeśli Afrodyta byłaby mężczyzną
wyglądał by właśnie tak. Save zacisną dłonie na podłokietnikach swego fotela.
Czuł jak szaleją w nim emocje i hormony. Doskonale rozumiał krzyczące kobiety. Przez
chwile nawet miał ochotę poderwać się z siedziska pobiec do Arashi i rzucić mu
się na szyję. Uczucie motylków w brzuchu zwiększało się z każdym ruchem Azjaty.
W końcu muzyka ucichła i Arashi zatrzymał się przytulony do swej nieruchomej
partnerki. Po raz pierwszy od chwili gdy znalazł się w świetle mężczyzna
spojrzał na salę. Uśmiechną się dobrotliwe i pomachał do swych wielbicielek. Po
czym odwrócił się energicznie i wkładając ręce do koszeni oddalił się za
kurtynę oddzielającą scenę od zaplecza. Save jeszcze długo nie mógł oderwać
wzroku od miejsca w którym znikną Arashi. Jeszcze długo nie mógł uspokoić
swojego trzepoczącego serca i tego nieznośnego uczucia świdrującego jego
brzuch. W końcu blondyn doszedł do wniosku, że musi za wszelką cenę odzyskać zaufanie
Arashi i jego przyjaźń. A może tu chodziło o coś więcej? Wiedział tylko tyle,
że musi z nim koniecznie porozmawiać i błagać o przebaczenie. Chciał go poznać
tak dobrze, jak to było możliwe, chciał wiedzieć o nim wszystko! Pragnął tego
jak jeszcze niczego w życiu.
W ciągu nocy Arashi pojawił się jeszcze dwukrotnie. Za
każdym razem wzbudzał takie same emocje. Każdy jego taniec był inny, jednak
pewne jego elementy pozostawały niezmienne. Był zmysłowy, ponętny i wzbudzał
pożądanie. Save patrzył na to wszystko nie mogąc oderwać oczu nawet na chwilę. Azjata
był jak dziki kot, jak kobra i jak rumak. Piękny, silny, niebezpieczny, giętki
i szybki. Jego ruchy były tak płynne, że wydawało się, iż to nie możliwe, by
jakikolwiek człowiek był to w stanie powtórzyć.
Po trzecim show Save zrozumiał, że to koniec. Niektóre
z kobiet zaczęły płakać i histeryzować. Student zrozumiał, że to jego szansa.
Musiał za wszelką cenę złapać Arashi nim pojedzie do domu. Wybiegł z klubu
jakby się paliło. Szybko odszukał drogę na jego tyły, znalazł wejście dla
personelu. I nagle zmroziło go przerażenie. Co miał powiedzieć Arashi? Ale było
już za późno. Usłyszał jego zbliżający się głos. Wpadł w panikę i natychmiast
skrył się za rogiem, próbując zlać się z nocą.
- Arashi, kochanie, pozwól, że cię odwiozę. – Save
usłyszał jakiś kobiecy głos. Był stanowczy, mocny i nie znoszący sprzeciwu. Blondyn
zadrżał.
- Dziękuję, ale wolę się przejść – powiedział Arashi
nieco zlęknionym tonem.
- Ależ nalegam, mój kochany. Wpadniesz do mnie na
chwilkę, zabawimy się.
- Przepraszam ale… jestem… jestem zmęczony…
- Nie martw się tym, zadbam o to, byś padł z nóg.
- Ale… - dalsze słowa Arashi zostały przez coś
stłumione. Save odważył się zajrzeć do zaułka, w którym było wejście do
klubowego zaplecza. Znieruchomiał na ten widok. Jakaś wielka, krótkowłosa
kobieta ściskała Arashi i całowała go namiętnie, a on próbował się jakoś
dyskretnie wyrwać. Ww końcu Arashi udało się uwolnić usta.
- Szefowo, tak nie można…
- Oczywiście, że można. W końcu pracujesz dla mnie
swoim ciałem – powiedziała ponętnie kobieta, ocierając się o ciało Azjaty.
Arashi wyglądał na kompletnie temu przeciwnego. Nagle podskoczył z jękiem. – Szefowo,
tak się nie godzi.
- Godzi się, godzi. Dam ci podwyżkę, dam ci wszystko
co zechcesz – powiedziała kobieta molestując Arashiego dalej. Azjata nie
wiedział już, co ma zrobić. Próbował uników, negocjacji… Nic nie pomagało!
- Chcę wrócić do domu – jęknął rozpaczliwe Arashi,
jednak kobieta udawała, że tego nie usłyszała. Kontynuowała swoje zaloty i
pocałunki. Brunet szukał wzrokiem jakiegokolwiek ratunku.
Save sam nie wiedział, co w niego wstąpiło i dlaczego
to zrobił. Wyszedł ze swego cienia. Stanął pośrodku przejścia prowadzącego do
zaułka.
- Arashi, ile mam jeszcze czkać? – zapytał robiąc groźną
minę. Słysząc ten głos kobieta natychmiast puściła Azjatę, który jeszcze chwilę
opierał się o ścianę, patrząc z przerażeniem na otoczenie.
- Kto to jest? – zapytała kobieta, patrząc na Save
jakby zamierzała go zabić.
- To… to jest… – zaczął Arashi nieskładnie.
- Jestem znajomym Tory z roku. Arashi miał oddać mi
notatki od niej. – powiedział chłodno blondyn. – Chyba ich nie zapomniałeś? – zapytał
patrząc groźnie na Arashiego.
- Ja… eee… mam je w domu… – jęknął tancerz i unikając
jakiegokolwiek kontaktu, nawet wzrokowego. Czym prędzej opuścił zaułek. Pędził
jak szalony do jakiejś większej ulicy. Nie oglądał się za siebie i chyba nawet
nie dbał o to, czy Save za nim nadąża. Już po chwili złapał taksówkę i tym
razem zaczekał na Save. Gdy obaj usiedli i Arashi podał adres, w końcu się
odprężył.
- Na bogów Save, jak ja ci się odwdzięczę? - zapytał
Arashi, spoglądając na blondyna z wdzięcznością w zielonych oczach. Student
uśmiechnął się łagodnie.
- Nie musisz, w końcu ty też mnie uratowałeś –
powiedział. – Ale chciałem cię prosić o przebaczenie. – Azjata roześmiał się.
- Nie obraziłem się na ciebie i nie jestem zły.
- Ale myślałem…
- W tym tkwi twój problem, za dużo myślisz. I do tego
to zapisujesz. Jeszcze się nie nauczyłeś, że nie wszystko jest takie, jak się
wydaje na pierwszy rzut oka.
- Więc… więc… więc co teraz? Tora mnie nienawidzi.
- Znowu się mylisz. Ale tobie chyba nie o nią chodzi, bo
po co przychodziłbyś do mnie? -Arashi spojrzał na Save wnikliwie. Ten wbił
wzrok w swoje kolana.
- Zależy mi na znajomości z tobą. Nigdy nie spotkałem
tak złożonej osobowości – zaczął cicho. Arashi przysunął się do niego, żeby
lepiej słyszeć te cichutkie słowa. Save poczuł, jak serce łomocząc podchodzi mu
coraz wyżej i wyżej do gardła. – Chciałbym cię bliżej poznać… żeby nigdy więcej
się nie mylić w ocenie ciebie – mruknął Save.
- Więc możemy zacząć wszystko do nowa – zaproponował
wesoło skośnooki. – To tu, proszę zatrzymać – zawołał do taksówkarza. Samochód
natychmiast stanął, wywołując sensacje w brzuchu Save, podobne do tych, które
wywołał taniec Arashi, tylko że zupełnie nieprzyjemne – Wejdziesz do nas? – zapytał
Arashi płacąc. Save przytaknął i już po chwili obaj wchodzili po zdecydowanie
starych schodach. Azjata widząc minę studenta, zapewnił go, że to jeszcze nie
jest najgorsza dzielnica w mieście i że mieszkają tu naprawdę uczciwi ludzie,
tylko że czasem nie starcza im do pierwszego, nie mówiąc już o remoncie
kamienicy.
Weszli na trzecie i za razem ostatnie piętro. – Przepraszam,
nie mamy tu windy. – powiedział brunet widząc zmęczenie blondyna – Ale
powinieneś popracować nad kondycją – dodał uśmiechając się do niego psotnie. Po
chwili otworzył jedne z trzech drzwi na tym poziomie. Zrobił to niemal
bezszelestnie, jakby był włamywaczem. Gestem kazał Save zachować ciszę, po czym
wpuścił go do środka. Zamknął drzwi frontowe, odwiesił swój płaszcz na
drewniany starodawny wieszak w kącie, po czym zdjął swoje ciężkie buty. Save
nie czekał, zrobił podobnie samemu się obsługując i odwieszając swoją ocieplaną
marynarkę.
- Chodź do kuchni, tam nie będziemy nikomu
przeszkadzać. – mruknął Azjata, po czym zaprowadził Save na koniec przedpokoju
i wskazał drzwi na lewo. Kuchnia była urządzona skromnie, w stylu japońskim.
Była mała, ale funkcjonalna. Jedyne co w niej nie pasowało, to miejsce do
siedzenia oraz wysoki stół.
- Czego się napijesz? Mamy dwanaście rodzajów herbaty
i dwa kawy, plus czekoladę do picia – powiedział Arashi zaglądając do szafek,
po czym wstawiając wodę.
- Kawy, mocnej – odrzekł, czując się nagle strasznie
zmęczony. Chwilę później skośnooki postawił przed nim kubek z parującą, czarną,
mętną cieczą. Dla siebie zaś zaparzył czekolady. Save nie spuszczał z niego
oczu. Azjata wyglądał, jakby był do tego przyzwyczajony i zachowywał się
naturalnie. Podparł się i spoglądał w swój kubek.
- Co robiłeś przy Illusion? – zapytał nagle Arashi.
Save poczuł jak płoną mu policzki. Na szczęście brunet był zajęty zbieraniem
pianki z powierzchni swojej czekolady i nic nie zauważył. blondyn szybko się
opanował.
- Dostałem wejściówkę od znajomego i byłem tam, żeby…
- Żeby się trochę rozerwać. – dokończył za niego
Arashi. Podparł się jedną ręką i spojrzał na Save z ukosa. – Dawno nie mieliśmy
takich tłumów. To była ciężka noc, już myślałem, że nie dam rady skończyć – westchnął.
Spojrzał na zegar wiszący na ścianie, dochodziła czwarta rano. Po czym położył
się na stole – Save – Student spojrzą na niego znad swojego kubka. – Lubię na
ciebie patrzeć, zwłaszcza kiedy myślisz. – stwierdził a policzki Save znów
poczerwieniały.
- Arashi – zaczął blondyn nieśmiało po krótkiej chwili
milczenia. – Dlaczego nie zaprosiłeś mnie do swojego pokoju, jest tu ich więcej
niż cztery? - Arashi uśmiechnął się do niego słabo.
- Widzisz skarbie, wynajmujemy to mieszkanie. Ja, Tora
i jej trzej bracie zajmujemy jeden pokój, ten najmniejszy.
- Trzej bracia?
- Tak – Arashi znów się uśmiechnął. -Neko i Nuriko
znasz. Jest jeszcze najmłodszy Nabuko. Cudowne dziecko, ma dziesięć lat. Jest
bardzo podobny do Tory.
- Arashi, czemu ty z nimi mieszkasz?
- Bo mamy tylko siebie… no i Kaze w drzwiach
naprzeciwko. Dzięki temu, że mieszka tak blisko Nuriko często nie ma w domu,
choć to się tyczy tylko dni, bo ojciec Kaze jest bardzo wrażliwy jeśli chodzi o
te sprawy. Chyba by ją wydziedziczyli, gdyby się dowiedział, że nie jest już
dziewicą – Azjata uśmiechnął się z rozbawieniem. – Chcesz wiedzieć więcej?
–bardziej stwierdził niż zapytał, widząc zainteresowanie na jego twarzy. Save
nieśmiało przytaknął głową. – A co dokładnie chcesz o mnie wiedzieć, a może mam
mówić o Torze? –zapytał mrużąc złośliwie oczy. Blondyn potrząsnął swą jasną
czupryną w zaprzeczeniu.
- Powiedz mi wszystko. Chcę wiedzieć o tobie wszystko
– sam był zaskoczony, jaka pasja brzmiała w jego głosie. Arashi uśmiechnął się
smętnie.
- Jestem potworem, Save – zaczął patrząc w swój kubek.
– Moja matka była Japonką, ojca nigdy nie znałem, ale chyba był Polakiem
mieszkającym w Chicago. Tam się podobno poznali. Matka nigdy nie chciała mi o
tym opowiadać. Kochała go… i tylko tyle wiem –Arashi zacisnął swój kubek
mocniej w dłoniach tak, że zatrzeszczał niepokojąco. – Kiedy miałem dwanaście
lat, wyszła za ojca Kaze, szybko się jednak z nim rozwiodła. Chińczyk i Japonka
raczej do siebie nie pasują kulturowo. Mimo wszystko - Arashi uśmiechnął się
smutno. – Nie traktował mamy jak należy. Jak miałem piętnaście lat, nadal
utrzymywałem kontakty z Kaze. Zawsze taka była, zrzędliwa i wredna. Jest
oczkiem w głowie swojego starego, rozpieszczona krowa – przez twarz Arashi
przebiegł figlarny uśmiech. – Uwiodła mnie, dla własnej satysfakcji… ale jej
się spodobało i przez jakiś czas byliśmy ze sobą… -Save słuchał Arashi coraz
bardziej zaniepokojony jego smutkiem w oczach. Jednak mu nie przerywał. – Dokładnie
w połowie między moimi szesnastymi i siedemnastymi urodzinami… gdy późnym
wieczorem zapuściliśmy się z matką do paskudnej dzielnicy… było ich chyba
dziesięciu… Byłem taki słaby, nic nie potrafiłem zrobić… wszystko widziałem, co
jej zrobili, jak ją zabili… - Arashi nagle urwał, dłonie mu się trzęsły, a do
oczu cisnęły mu się łzy. –Przywódcą był syn jakiegoś polityka, mieli dobrego
obrońcę i w sumie wyszli z tego bez większych konsekwencji… niewiele pamiętam z
tamtego czasu, leczyli mnie różnymi psychotropami… - Arashi odstawił kubek. – Jedyne
co pamiętam dokładnie, to jak zaciskałem ręce na szyi tego faceta, miał by
teraz ze trzydzieści kilka lat. Miałem szczęście i tym wszystkim zainteresowała
się jakaś dobra adwokat, i wzięła moją sprawę. Wybroniła mnie szokiem po
stracie matki, chwilowa niepoczytalnością i tak dalej. Dostałem wyrok w
zawieszeniu. Nie potrafię sobie wybaczyć tego, co zrobiłem… - Arashi spojrzał
na Save tak udręczonym spojrzeniem, że ten aż stracił głos. – Po tym wszystkim trafiłem
do sierocińca, zacząłem ćpać… To był jednym sposób, żeby o tym nie myśleć… żeby
nie myśleć o niczym. Chciałem się zabić, ale nie miałem odwagi. I pojawiła
się Tora. Jej rodzice zginęli w wypadku. Przekonała mnie, że warto jest żyć i
poszedłem na odwyk. Po tym mogłem zamieszkać tutaj, to było mieszkanie mojej matki,
nawet o nim nie wiedziałem dopóki nie dali mi do niego kluczy. Znowu byłem sam
i nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Nagle pojawiła się jakaś kobieta i
powiedziała, że mi pomoże, bo ja kiedyś pomogłem jej. Nawet nie pamiętałem, że
ktoś tam jeszcze w tym zaułku był gdy… gdy popełniłem swoją zbrodnię –Arashi
nie wytrzymał, po jego policzkach popłynęły łzy. – Poznała mnie z Katą… tą…
moją szefową. Dostałem pracę, na początku jako barman. W końcu nie wiele trzeba
było do tego umieć. Minął rok odkąd mieszkałem samodzielnie i samotnie. Często
odwiedzałem w tym czasie Torę i jej braci. Nuriko w końcu skończył osiemnaście
lat i oni wszyscy nie mieli co ze sobą zrobić. Pozwiedzałem, żeby zamieszkali
ze mną. W końcu Tora uratowała mi życie. Nuriko od tamtego czasu mnie
nienawidzi, bo uważa, że jako najstarszy to on powinien dać im dach nad głową i
utrzymanie. Pewnie ma rację, ale to było chyba bardziej potrzebę mi niż im. Ja
i Nuriko zarabialiśmy na całą naszą piątkę, nie licząc tego co mieliśmy z
wynajmu pozostałych pokoi. W wolnych chwilach chodziliśmy do Illusion i kiedyś
Kata podpatrzyła jak się wydurniałem na rurze – Arashi uśmiechnął się lekko. – Stwierdziła
że będę dla niej pracował jako tancerz. Wysłała mnie na krótki kurs i zacząłem
zarabiać o wiele więcej. Dzięki temu mogły się spełnić ambicje Tory i Nuriko,
mogli iść na studia. W miedzy czasie miałem romans z Tora i Neko. Do Tory
czułem coś więcej niż tylko braterską miłość… często wtedy o niej myślałem. To
była właściwie jej inicjatywa. Była najwspanialszą kochanką, jaką kiedykolwiek
miałem – powiedział uśmiechając się do tamtych wspomnień. –Z Neko to była
trochę kłopotliwa sytuacja. Obaj się spiliśmy, ale nie tak żeby nam się film
urwał. Wylądowaliśmy razem w łóżku, a jak było po wszystkim to zrozumiałem, że
tylko sex z mężczyzną daje mi prawdziwe spełnienie. Rok później Neko zakochał
się w jakieś dziewczynie i mnie rzucił. Chyba żałuje tego do dziś, ale już nie
potrafię… po prostu nie mogę z nim być. On zasługuję na kogoś lepszego niż ja.
- Arashi, nie mów tak – sprzeciwił się Save. – Przecież
jesteś wspaniały. Przystojny, silny, uczynny i…
- I co? – domagał się Azjata spoglądając na studenta z
niepohamowaną ciekawością.
- Myślę… myślę, że kobiety uważają że jesteś sexowny…
- Tak, kobiety oddały by wszystko za noc ze mną – westchnął
Arashi. – Ale ja musiałem wybrać facetów… – westchnął. – I co teraz o mnie
myślisz? Tylko szczerze, nie wyrzucę cię przez okno ani nic z tych rzeczy – powiedział
uśmiechając się nieco groźnie. Save znów poczuł sensacje w brzuchu.
- Nie wiem, Arashi – mruknął nie patrząc na niego. – Chyba
trochę się ciebie boję. Ale chcę nadal kontynuować naszą znajomość – dodał
nieco ciszej. Arashi uśmiechnął się tajemniczo.
- Boisz się dlatego że jestem homo, czy dlatego ze
zabiłem człowieka? – zapytał. Save spłonął rumieńcem. – Wszystko jasne – Azjata
roześmiał się. Dla Save ten śmiech zabrzmiał stanowczo zbyt rozkosznie! Wiedział,
że dzieje się z nim coś niedobrego, ale nie miał ochoty tego przerywać. Arashi
wzbudzał w nim coraz więcej uczuć, niektóre były nadal sprzeczne ze sobą, ale
Save się to podobało. Polubił towarzystwo Arashi… do szaleństwa. – Chcesz,
żebym ci obiecał, że nie będę już cię podrywał i molestował? – zapytał nagle brunet.
Save wybałuszył na niego oczy. Chwilę milczał. Po czym znów stając w pąsach
powiedział, że mu ufa. Arashi był wyraźnie zaskoczony tą odpowiedzią, lecz po
chwili uśmiechną się radośnie.
- Skarbie, a ty opowiesz mi coś o sobie? –zapytał znów
kładąc się na stole. Save przytaknął głową i już miał zacząć, gdy Arashi znów
się odezwał. – Ale nie teraz, jestem na to zbyt zmęczony – mruknął sennie. – Zaraz
wstanie Tora, zajmie się tobą… -dodał zamykając oczy. Save nie zdążył zagarować,
gdy Azjata usnął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz