Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

poniedziałek, 23 lipca 2012

Rozdział VII 1 z 2 Boski Amidamaru


Save okłamywał nawet sam siebie, że wszystko jest w porządku. Przesiadywał teraz całymi dniami w domu czytając książki i ucząc się do sesji. Nie ważne było, że sesje miał dopiero za dwa miesiące. Grunt to dobre przygotowanie – odpowiadał zawsze jak ktoś zapytał się go po co się tyle uczy. Choć prawdę mówić doskonale wiedział, że nie ma nic lepszego do roboty. Jego życie wróciło do dawnej monotonni. Nie widział Arashi co najmniej od dwóch tygodni. Tory zaś sam unikał, gdy tylko dostrzegł jej rude włosy gdzieś na uczelni. Z resztą, komu oni byli potrzebni! Dość już miał tych ciągłych wypadków, szpitali… zaczepek Arashi o dwuznacznym znaczeniu i Tory, która udawała, że są przyjaciółmi. Właściwe po tygodniu zupełnie o nich zapomniał. Książki i nauka pochłonęły go jak dawniej bez reszty, czasem tylko musiał się od tego oderwać, gdy jego brzuch przypominał mu o swoim istnieniu.
- Martwię się o ciebie – stwierdził John poklepując blondyna po plecach. Jasnowłosy student nawet nie usłyszał jak do niego podszedł. – Chciałem ci jakoś pomóc w ramach podziękowań za notatki. Myślałem, że wejściówka do Illusion zrobi z ciebie człowieka. Przez jakiś czas nawet myślałem że się udało. Nie uczyłeś się w każdej wolnej chwili, uganiałeś się za jakąś laską… nawet opuściłeś zajęcia. – John westchnął.
- Byłem w szpitalu. Daj mi się uczyć. – syknął nieprzychylnie Save.
- Nie denerwuj się tak. Po prostu się martwię. Pokłóciłeś się ze swoją laską?
- Nie mam laski – burkną blondyn zirytowany. – skończ już, jestem zajęty.
- Sesja ci nie ucieknie, w przeciwieństwie do kobiety. Może potrzebujesz porady, służę.
- Idź do diabła – sykną blondyn, wstając i idąc do cafeterii. Musiał się napić kawy! Jednak wspominania o Illusion prześladował go przez kilka najbliższych dni. To tam poczuł wreszcie że żyje. Nie, stanowczo musiał sobie wybić to z głowy! Gdy w przerwie miedzy zajęciami, popijał trzecią kawę usłyszał rozmowę kilku dziewcząt obok.
- Udało mi się. Zdobyłam wejściówki do Illusion – powiedziała jedna z dumą prezentując kartę wstępu. Pozostałe zapiszczały z zachwytu.
- O rany! Naprawdę zobaczymy ten specjalny pokaz? – nie mogła uwierzyć we własne szczęście druga.
- Tak długo na to czekałam. Podobno Ami ma pokazać więcej niż zwykle – zapiszczała trzecia podekscytowana. Nagle podszedł do nich John szczerząc się jak zwykle – Jak ty to robisz, że zawsze masz wejściówki? – zapytały go dziewczyny. Chłopak uśmiechną się z zadowoleniem i powiedział ze to tajemnica.
- Może znasz boskiego Ami? – zapytał jedna z nadzieją w oczach.
- Nie, moja władza tak daleko nie sięga – roześmiał się John. – Idźcie i bawiąc się wyśmienicie myślcie o mnie – powiedział uśmiechając się do nich po czym podszedł do Save ku jego irytacji. Pokazał mu jeden bilet wstępu.
- Mój brat pracuje w Illusion – zauważył. – Mówił mi, że byłeś tam kilka razy. Pewnie się spłukałeś i nie masz kasy by iść znowu. – John uśmiechnął się. – Weź ją i poderwij ta dziewczynę, słyszałem, że po specjalnym występie Amidamaru kochają wszystkich.
- Kim jest ten Amidamaru? – zapytał Save niechętnie przyjmując wejściówkę.
- Bogiem tego lokalu. Gdyby nie on, dziewczyny by tam nie chodziły. Idą tam tylko po to żeby na niego trzy razy popatrzeć, a przez resztę nocy śnić o nim. – odpowiedział John po czym poszedł do kolejne podekscytowanej grupki dziewcząt… Save szczerze wpiął by Amidamaru mógł być bogiem Illusion. Przecież Tora wyraźnie mu powiedziała, że był nim Arashi. A może Arashi przestał tam pracować? I co w ogóle miał znaczyć to określenie. Dlaczego wszystkie dziewczyny tak kochały tego faceta, choć jego imię było absurdalne i głupie? Przez resztę dnia Save przyglądał się wszystkim młodym kobietą na uczelni i nie tylko. Wszystkie reagowały tak samo na wzmiankę na Illusion lub Amidamaru. Wyglądało na to, że całe miasto wybierało się tam tylko po to by zobaczyć specjalny występ boskiego Ami.
Save sam nie wiedział dlaczego się znalazł przed wejściem do najpopularniejszego klubu w mieście. Chwile się wahał w końcu podszedł do bramkarza pokazując mu wejściówkę. Ochroniarz przepuścił go, a na studenta padły wściekłe spojrzenia stojących w kolejce, którzy musieli dopiero kupić bilet. Wnętrze nic się nie zmieniło. Nadal panował tu półmrok i neogotycki wystrój przeplatany trochę nowoczesnością. Trochę łuków, trochę stali nierdzewnej. Spowijający wszystko mrok i nieśmiało rozświetlające go neony lub inne światła dające różne efekty. I tłumy. Różnorakie tłumy wypełniające każdą możliwą przestrzeń lokalu. Tłumy jakich jeszcze w życiu nie widział. Ilość ludzi jaka się tu wepchnęła i jaka jeszcze starała się wepchnąć była jedyną rzeczą jaka zmieniła się lokalu od ostatniej w nim wizyty blondyna. Stwierdzenie, że całe miasto się tu zeszło nie było by chyba przesadą. Save spojrzał na swój bilet. Miał zarezerwowane miejsce siedzące. Postanowił więc poszukać swojego stolika. Przechadzając się po klubie odkrył, że były tu trzy parkiety, cztery bary i jeszcze jedno pomieszczanie, które wyglądało jak wnętrze teatru, z tym tylko, że podłużna scena była odgrodzona stylowym parkanem. Na jednym z parkietów królowały mocne, metalowe brzmienia, na drugim dance, hous i pop, a trzeci był dla wielbicieli techno. Save nie odpowiadało żadne brzmienie. Wolał także nie zbliżać się do żadnego z barów. Jednak nadal nie miał pojęcia, gdzie może być jego miejsce, klub był taki duży. W końcu zapytał się jakiegoś kelnera, który wracał z tacą pełną pustych kufli, kieliszków i innego szkła.
- Ma pan szczęście – powiedział kelner. – Będzie pan w centrum dzisiejszych wydarzeń. Każda kobieta pozazdrości panu tego miejsca. – dodał po czym wskazał mu jeden ze stolików w pomieszczeni ze sceną. – Coś przynieść? – zapytał kelner nim odszedł. Save chwilę się zastanowił.
- Sok pomarańczowy – powiedział po czym poszedł zając swoje miejsce.
Wkrótce po tym jak Save opróżnił szklaneczkę do połowy sala zapełniła się głownie dziewczętami. Wszystkie był podekscytowane i nie mogły spokojnie usiedzieć na miejscu.
- Ja cię znam – Save usłyszał głos jakiejś dziewczyny zaskakująco blisko. Zerkną kontem oka. Tak, on też ją znał, przynajmniej z widzenia. – Jesteś znajomym Johna, zawsze mu pomagasz na zaliczeniach. – powiedziała radośnie, po czym przysiadła się do blondyna. –Mamy miejsca obok siebie – powiedziała podekscytowana. Pozostałe dwie również usiadły. Save nie był za bardzo zadowolony z towarzystwa jakie zafundował mu John, ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.
- Dlaczego tu przyszedłeś? – zapytała nagle dziewczyna.
- Bo dostałem wejściówkę… – odrzekł ponuro Save, sam nie wiedział czemu tu przyszedł, w końcu mógł się w spokoju pouczyć w domu, zamiast siedzieć tu w gromadzie rozhisteryzowanych kobiet.
- Jak to dostałeś?! – dziewczyna podskoczyła w swoim fotelu. – My musiałyśmy słono zapłacić za te wejściówki – jęknęła.
- To w ramach podziękowań za pomoc – prychnął.
- Ale ode mnie też może ściągać – sprzeciwiła się dziewczyna. Save uśmiechną się z politowaniem.
- Bądźmy szczerzy. Jestem najlepszy na roku, to jasne, że wszyscy chcą ściągać tylko ode mnie – powiedział z wyższością. Dziewczyna spuściła wzrok i więcej nie niepokoiła Save swoim słodkim podekscytowanym głosikiem. Prymus mógł znosić jej towarzystwo, ale stanowczo nie miał ochoty z nią rozmawiać. Właściwie z nikim nie miał ochoty rozmawiać.
Chwile później zgadły światła i w pomieszczaniu rozległo się pisk zgromadzonych tam dziewcząt. Save dostrzegł, że wszystkie wstały. Mimo to żadna nie zasłaniał mu widoku na scenę. Bez większego zainteresowania obserwował co się będzie działo dalej. Zabrzmiały pierwsze takty muzyki. Było to coś czego Save zupełnie nie znał. Melodia była urzekająca i piękna, jednak przy tym dynamiczna i szybka. Save kogoś ona przypominała, jednak nie chciał się zastanawiać kogo. Muzyka nabrał szalonego, pełnego grozy rytmu. Ktoś pojawił się na scenie. Po sylwetce Save rozpoznał, że był to mężczyzna, dość wysoki i z pewnością dobrze zbudowany. Postać ginęła w cieniu. Chwile trwało nim ruszyła z gracją ku przodowi sceny. Ruchy mężczyzny były płynne i delikatne, jakby płyną po scenie a nie kroczył po niej. Poruszał się w rytm muzyki mimo, że szedł powoli. Gdy w końcu świtała padły na twarz mężczyzny Save o mało się nie zadławił swoim sokiem. To był Arashi, który nagle przyspieszył, wykonał obrót i zaczął tańczyć! Save nigdy w życiu nie widział, żeby ktoś ruszał się w taki sposób. Ruchy Azjaty były płynne, całe jego ciało kołysało się zmysłowo i gięło wywołując serię pisków i wrzasków dziewczyn i dziwne trzepotanie serca u Save. Arashi wykonywał skomplikowane figury widywane tylko na teledyskach i robił to nie lepiej niż nie jedna znana z takich popisów tancerka. Jego biodra kołysały się w rytm szybkiej muzyki, ramiona i dłonie były już jakby częścią innego utwory. Choć całe jego ciało poruszało się idealnie zsynchronizowane z muzyką. Student patrzył na niego nie wierząc, że go zna, nie wierząc ze patrzy na mężczyznę.
Arashi nagle znalazł się na rurze na samym przedzie sceny. Ześlizgną się po niej niczym wąż po czym zaczął swój taniec na podłodze pod rurą.
- Rozbierze się! Teraz zrzuci ubrania! - zapiszczała dziewczyna obok Save podskakując w zachwycie. Save na chwile przeniósł na nią spojrzenie. Jeszcze nigdy nie wdział takiej euforii i napięcia jakie panowało na sali. Wszystkie dziewczyny zachowywały się tak samo, po za tymi, które zemdlały i były wynoszone przez ochronę. Blondyn znów przeniósł spojrzenie na tancerza. Ten nadal był przy rurze. Trzymając się jej jedną rękom kręcił się wokół. Jego czarne jak noc włosy powiewały za nim w pędzie. Był przy tym taki spokojny i odprężony, zupełnie jakby nie występował przed tłumem rozszalałych kobiet. Chwile później koszula Arashi sfrunęła z niego wzbudzając falę krzyku i jazgotu. Arashi zaczął się wyginać przy rurze i tańczyć przy niej jakby to była żywa kobieta. Trzymał ją przy tym tak delikatnie.
Save nie mógł już więcej oderwać oczy od Azjaty. Był jak pod zaklęciem. Arashi wykonywał swój taniec, a Save po woli zaczynał rozumieć dlaczego nazywano go tu bogiem. Jeśli Afrodyta byłaby mężczyzną wyglądał by właśnie tak. Save zacisną dłonie na podłokietnikach swego fotela. Czuł jak szaleją w nim emocje i hormony. Doskonale rozumiał krzyczące kobiety. Przez chwile nawet miał ochotę poderwać się z siedziska pobiec do Arashi i rzucić mu się na szyję. Uczucie motylków w brzuchu zwiększało się z każdym ruchem Azjaty. W końcu muzyka ucichła i Arashi zatrzymał się przytulony do swej nieruchomej partnerki. Po raz pierwszy od chwili gdy znalazł się w świetle mężczyzna spojrzał na salę. Uśmiechną się dobrotliwe i pomachał do swych wielbicielek. Po czym odwrócił się energicznie i wkładając ręce do koszeni oddalił się za kurtynę oddzielającą scenę od zaplecza. Save jeszcze długo nie mógł oderwać wzroku od miejsca w którym znikną Arashi. Jeszcze długo nie mógł uspokoić swojego trzepoczącego serca i tego nieznośnego uczucia świdrującego jego brzuch. W końcu blondyn doszedł do wniosku, że musi za wszelką cenę odzyskać zaufanie Arashi i jego przyjaźń. A może tu chodziło o coś więcej? Wiedział tylko tyle, że musi z nim koniecznie porozmawiać i błagać o przebaczenie. Chciał go poznać tak dobrze, jak to było możliwe, chciał wiedzieć o nim wszystko! Pragnął tego jak jeszcze niczego w życiu.
W ciągu nocy Arashi pojawił się jeszcze dwukrotnie. Za każdym razem wzbudzał takie same emocje. Każdy jego taniec był inny, jednak pewne jego elementy pozostawały niezmienne. Był zmysłowy, ponętny i wzbudzał pożądanie. Save patrzył na to wszystko nie mogąc oderwać oczu nawet na chwilę. Azjata był jak dziki kot, jak kobra i jak rumak. Piękny, silny, niebezpieczny, giętki i szybki. Jego ruchy były tak płynne, że wydawało się, iż to nie możliwe, by jakikolwiek człowiek był to w stanie powtórzyć.
Po trzecim show Save zrozumiał, że to koniec. Niektóre z kobiet zaczęły płakać i histeryzować. Student zrozumiał, że to jego szansa. Musiał za wszelką cenę złapać Arashi nim pojedzie do domu. Wybiegł z klubu jakby się paliło. Szybko odszukał drogę na jego tyły, znalazł wejście dla personelu. I nagle zmroziło go przerażenie. Co miał powiedzieć Arashi? Ale było już za późno. Usłyszał jego zbliżający się głos. Wpadł w panikę i natychmiast skrył się za rogiem, próbując zlać się z nocą.
- Arashi, kochanie, pozwól, że cię odwiozę. – Save usłyszał jakiś kobiecy głos. Był stanowczy, mocny i nie znoszący sprzeciwu. Blondyn zadrżał.
- Dziękuję, ale wolę się przejść – powiedział Arashi nieco zlęknionym tonem.
- Ależ nalegam, mój kochany. Wpadniesz do mnie na chwilkę, zabawimy się.
- Przepraszam ale… jestem… jestem zmęczony…
- Nie martw się tym, zadbam o to, byś padł z nóg.
- Ale… - dalsze słowa Arashi zostały przez coś stłumione. Save odważył się zajrzeć do zaułka, w którym było wejście do klubowego zaplecza. Znieruchomiał na ten widok. Jakaś wielka, krótkowłosa kobieta ściskała Arashi i całowała go namiętnie, a on próbował się jakoś dyskretnie wyrwać. Ww końcu Arashi udało się uwolnić usta.
- Szefowo, tak nie można…
- Oczywiście, że można. W końcu pracujesz dla mnie swoim ciałem – powiedziała ponętnie kobieta, ocierając się o ciało Azjaty. Arashi wyglądał na kompletnie temu przeciwnego. Nagle podskoczył z jękiem. – Szefowo, tak się nie godzi.
- Godzi się, godzi. Dam ci podwyżkę, dam ci wszystko co zechcesz – powiedziała kobieta molestując Arashiego dalej. Azjata nie wiedział już, co ma zrobić. Próbował uników, negocjacji… Nic nie pomagało!
- Chcę wrócić do domu – jęknął rozpaczliwe Arashi, jednak kobieta udawała, że tego nie usłyszała. Kontynuowała swoje zaloty i pocałunki. Brunet szukał wzrokiem jakiegokolwiek ratunku.
Save sam nie wiedział, co w niego wstąpiło i dlaczego to zrobił. Wyszedł ze swego cienia. Stanął pośrodku przejścia prowadzącego do zaułka.
- Arashi, ile mam jeszcze czkać? – zapytał robiąc groźną minę. Słysząc ten głos kobieta natychmiast puściła Azjatę, który jeszcze chwilę opierał się o ścianę, patrząc z przerażeniem na otoczenie.
- Kto to jest? – zapytała kobieta, patrząc na Save jakby zamierzała go zabić.
- To… to jest… – zaczął Arashi nieskładnie.
- Jestem znajomym Tory z roku. Arashi miał oddać mi notatki od niej. – powiedział chłodno blondyn. – Chyba ich nie zapomniałeś? – zapytał patrząc groźnie na Arashiego.
- Ja… eee… mam je w domu… – jęknął tancerz i unikając jakiegokolwiek kontaktu, nawet wzrokowego. Czym prędzej opuścił zaułek. Pędził jak szalony do jakiejś większej ulicy. Nie oglądał się za siebie i chyba nawet nie dbał o to, czy Save za nim nadąża. Już po chwili złapał taksówkę i tym razem zaczekał na Save. Gdy obaj usiedli i Arashi podał adres, w końcu się odprężył.
- Na bogów Save, jak ja ci się odwdzięczę? - zapytał Arashi, spoglądając na blondyna z wdzięcznością w zielonych oczach. Student uśmiechnął się łagodnie.
- Nie musisz, w końcu ty też mnie uratowałeś – powiedział. – Ale chciałem cię prosić o przebaczenie. – Azjata roześmiał się.
- Nie obraziłem się na ciebie i nie jestem zły.
- Ale myślałem…
- W tym tkwi twój problem, za dużo myślisz. I do tego to zapisujesz. Jeszcze się nie nauczyłeś, że nie wszystko jest takie, jak się wydaje na pierwszy rzut oka.
- Więc… więc… więc co teraz? Tora mnie nienawidzi.
- Znowu się mylisz. Ale tobie chyba nie o nią chodzi, bo po co przychodziłbyś do mnie? -Arashi spojrzał na Save wnikliwie. Ten wbił wzrok w swoje kolana.
- Zależy mi na znajomości z tobą. Nigdy nie spotkałem tak złożonej osobowości – zaczął cicho. Arashi przysunął się do niego, żeby lepiej słyszeć te cichutkie słowa. Save poczuł, jak serce łomocząc podchodzi mu coraz wyżej i wyżej do gardła. – Chciałbym cię bliżej poznać… żeby nigdy więcej się nie mylić w ocenie ciebie – mruknął Save.
- Więc możemy zacząć wszystko do nowa – zaproponował wesoło skośnooki. – To tu, proszę zatrzymać – zawołał do taksówkarza. Samochód natychmiast stanął, wywołując sensacje w brzuchu Save, podobne do tych, które wywołał taniec Arashi, tylko że zupełnie nieprzyjemne – Wejdziesz do nas? – zapytał Arashi płacąc. Save przytaknął i już po chwili obaj wchodzili po zdecydowanie starych schodach. Azjata widząc minę studenta, zapewnił go, że to jeszcze nie jest najgorsza dzielnica w mieście i że mieszkają tu naprawdę uczciwi ludzie, tylko że czasem nie starcza im do pierwszego, nie mówiąc już o remoncie kamienicy.
Weszli na trzecie i za razem ostatnie piętro. – Przepraszam, nie mamy tu windy. – powiedział brunet widząc zmęczenie blondyna – Ale powinieneś popracować nad kondycją – dodał uśmiechając się do niego psotnie. Po chwili otworzył jedne z trzech drzwi na tym poziomie. Zrobił to niemal bezszelestnie, jakby był włamywaczem. Gestem kazał Save zachować ciszę, po czym wpuścił go do środka. Zamknął drzwi frontowe, odwiesił swój płaszcz na drewniany starodawny wieszak w kącie, po czym zdjął swoje ciężkie buty. Save nie czekał, zrobił podobnie samemu się obsługując i odwieszając swoją ocieplaną marynarkę.
- Chodź do kuchni, tam nie będziemy nikomu przeszkadzać. – mruknął Azjata, po czym zaprowadził Save na koniec przedpokoju i wskazał drzwi na lewo. Kuchnia była urządzona skromnie, w stylu japońskim. Była mała, ale funkcjonalna. Jedyne co w niej nie pasowało, to miejsce do siedzenia oraz wysoki stół.
- Czego się napijesz? Mamy dwanaście rodzajów herbaty i dwa kawy, plus czekoladę do picia – powiedział Arashi zaglądając do szafek, po czym wstawiając wodę.
- Kawy, mocnej – odrzekł, czując się nagle strasznie zmęczony. Chwilę później skośnooki postawił przed nim kubek z parującą, czarną, mętną cieczą. Dla siebie zaś zaparzył czekolady. Save nie spuszczał z niego oczu. Azjata wyglądał, jakby był do tego przyzwyczajony i zachowywał się naturalnie. Podparł się i spoglądał w swój kubek.
- Co robiłeś przy Illusion? – zapytał nagle Arashi. Save poczuł jak płoną mu policzki. Na szczęście brunet był zajęty zbieraniem pianki z powierzchni swojej czekolady i nic nie zauważył. blondyn szybko się opanował.
- Dostałem wejściówkę od znajomego i byłem tam, żeby…
- Żeby się trochę rozerwać. – dokończył za niego Arashi. Podparł się jedną ręką i spojrzał na Save z ukosa. – Dawno nie mieliśmy takich tłumów. To była ciężka noc, już myślałem, że nie dam rady skończyć – westchnął. Spojrzał na zegar wiszący na ścianie, dochodziła czwarta rano. Po czym położył się na stole – Save – Student spojrzą na niego znad swojego kubka. – Lubię na ciebie patrzeć, zwłaszcza kiedy myślisz. – stwierdził a policzki Save znów poczerwieniały.
- Arashi – zaczął blondyn nieśmiało po krótkiej chwili milczenia. – Dlaczego nie zaprosiłeś mnie do swojego pokoju, jest tu ich więcej niż cztery? - Arashi uśmiechnął się do niego słabo.
- Widzisz skarbie, wynajmujemy to mieszkanie. Ja, Tora i jej trzej bracie zajmujemy jeden pokój, ten najmniejszy.
- Trzej bracia?
- Tak – Arashi znów się uśmiechnął. -Neko i Nuriko znasz. Jest jeszcze najmłodszy Nabuko. Cudowne dziecko, ma dziesięć lat. Jest bardzo podobny do Tory.
- Arashi, czemu ty z nimi mieszkasz?
- Bo mamy tylko siebie… no i Kaze w drzwiach naprzeciwko. Dzięki temu, że mieszka tak blisko Nuriko często nie ma w domu, choć to się tyczy tylko dni, bo ojciec Kaze jest bardzo wrażliwy jeśli chodzi o te sprawy. Chyba by ją wydziedziczyli, gdyby się dowiedział, że nie jest już dziewicą – Azjata uśmiechnął się z rozbawieniem. – Chcesz wiedzieć więcej? –bardziej stwierdził niż zapytał, widząc zainteresowanie na jego twarzy. Save nieśmiało przytaknął głową. – A co dokładnie chcesz o mnie wiedzieć, a może mam mówić o Torze? –zapytał mrużąc złośliwie oczy. Blondyn potrząsnął swą jasną czupryną w zaprzeczeniu.
- Powiedz mi wszystko. Chcę wiedzieć o tobie wszystko – sam był zaskoczony, jaka pasja brzmiała w jego głosie. Arashi uśmiechnął się smętnie.
- Jestem potworem, Save – zaczął patrząc w swój kubek. – Moja matka była Japonką, ojca nigdy nie znałem, ale chyba był Polakiem mieszkającym w Chicago. Tam się podobno poznali. Matka nigdy nie chciała mi o tym opowiadać. Kochała go… i tylko tyle wiem –Arashi zacisnął swój kubek mocniej w dłoniach tak, że zatrzeszczał niepokojąco. – Kiedy miałem dwanaście lat, wyszła za ojca Kaze, szybko się jednak z nim rozwiodła. Chińczyk i Japonka raczej do siebie nie pasują kulturowo. Mimo wszystko - Arashi uśmiechnął się smutno. – Nie traktował mamy jak należy. Jak miałem piętnaście lat, nadal utrzymywałem kontakty z Kaze. Zawsze taka była, zrzędliwa i wredna. Jest oczkiem w głowie swojego starego, rozpieszczona krowa – przez twarz Arashi przebiegł figlarny uśmiech. – Uwiodła mnie, dla własnej satysfakcji… ale jej się spodobało i przez jakiś czas byliśmy ze sobą… -Save słuchał Arashi coraz bardziej zaniepokojony jego smutkiem w oczach. Jednak mu nie przerywał. – Dokładnie w połowie między moimi szesnastymi i siedemnastymi urodzinami… gdy późnym wieczorem zapuściliśmy się z matką do paskudnej dzielnicy… było ich chyba dziesięciu… Byłem taki słaby, nic nie potrafiłem zrobić… wszystko widziałem, co jej zrobili, jak ją zabili… - Arashi nagle urwał, dłonie mu się trzęsły, a do oczu cisnęły mu się łzy. –Przywódcą był syn jakiegoś polityka, mieli dobrego obrońcę i w sumie wyszli z tego bez większych konsekwencji… niewiele pamiętam z tamtego czasu, leczyli mnie różnymi psychotropami… - Arashi odstawił kubek. – Jedyne co pamiętam dokładnie, to jak zaciskałem ręce na szyi tego faceta, miał by teraz ze trzydzieści kilka lat. Miałem szczęście i tym wszystkim zainteresowała się jakaś dobra adwokat, i wzięła moją sprawę. Wybroniła mnie szokiem po stracie matki, chwilowa niepoczytalnością i tak dalej. Dostałem wyrok w zawieszeniu. Nie potrafię sobie wybaczyć tego, co zrobiłem… - Arashi spojrzał na Save tak udręczonym spojrzeniem, że ten aż stracił głos. – Po tym wszystkim trafiłem do sierocińca, zacząłem ćpać… To był jednym sposób, żeby o tym nie myśleć… żeby nie myśleć o niczym. Chciałem się zabić, ale nie miałem odwagi. I pojawiła się Tora. Jej rodzice zginęli w wypadku. Przekonała mnie, że warto jest żyć i poszedłem na odwyk. Po tym mogłem zamieszkać tutaj, to było mieszkanie mojej matki, nawet o nim nie wiedziałem dopóki nie dali mi do niego kluczy. Znowu byłem sam i nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Nagle pojawiła się jakaś kobieta i powiedziała, że mi pomoże, bo ja kiedyś pomogłem jej. Nawet nie pamiętałem, że ktoś tam jeszcze w tym zaułku był gdy… gdy popełniłem swoją zbrodnię –Arashi nie wytrzymał, po jego policzkach popłynęły łzy. – Poznała mnie z Katą… tą… moją szefową. Dostałem pracę, na początku jako barman. W końcu nie wiele trzeba było do tego umieć. Minął rok odkąd mieszkałem samodzielnie i samotnie. Często odwiedzałem w tym czasie Torę i jej braci. Nuriko w końcu skończył osiemnaście lat i oni wszyscy nie mieli co ze sobą zrobić. Pozwiedzałem, żeby zamieszkali ze mną. W końcu Tora uratowała mi życie. Nuriko od tamtego czasu mnie nienawidzi, bo uważa, że jako najstarszy to on powinien dać im dach nad głową i utrzymanie. Pewnie ma rację, ale to było chyba bardziej potrzebę mi niż im. Ja i Nuriko zarabialiśmy na całą naszą piątkę, nie licząc tego co mieliśmy z wynajmu pozostałych pokoi. W wolnych chwilach chodziliśmy do Illusion i kiedyś Kata podpatrzyła jak się wydurniałem na rurze – Arashi uśmiechnął się lekko. – Stwierdziła że będę dla niej pracował jako tancerz. Wysłała mnie na krótki kurs i zacząłem zarabiać o wiele więcej. Dzięki temu mogły się spełnić ambicje Tory i Nuriko, mogli iść na studia. W miedzy czasie miałem romans z Tora i Neko. Do Tory czułem coś więcej niż tylko braterską miłość… często wtedy o niej myślałem. To była właściwie jej inicjatywa. Była najwspanialszą kochanką, jaką kiedykolwiek miałem – powiedział uśmiechając się do tamtych wspomnień. –Z Neko to była trochę kłopotliwa sytuacja. Obaj się spiliśmy, ale nie tak żeby nam się film urwał. Wylądowaliśmy razem w łóżku, a jak było po wszystkim to zrozumiałem, że tylko sex z mężczyzną daje mi prawdziwe spełnienie. Rok później Neko zakochał się w jakieś dziewczynie i mnie rzucił. Chyba żałuje tego do dziś, ale już nie potrafię… po prostu nie mogę z nim być. On zasługuję na kogoś lepszego niż ja.
- Arashi, nie mów tak – sprzeciwił się Save. – Przecież jesteś wspaniały. Przystojny, silny, uczynny i…
- I co? – domagał się Azjata spoglądając na studenta z niepohamowaną ciekawością.
- Myślę… myślę, że kobiety uważają że jesteś sexowny…
- Tak, kobiety oddały by wszystko za noc ze mną – westchnął Arashi. – Ale ja musiałem wybrać facetów… – westchnął. – I co teraz o mnie myślisz? Tylko szczerze, nie wyrzucę cię przez okno ani nic z tych rzeczy – powiedział uśmiechając się nieco groźnie. Save znów poczuł sensacje w brzuchu.
- Nie wiem, Arashi – mruknął nie patrząc na niego. – Chyba trochę się ciebie boję. Ale chcę nadal kontynuować naszą znajomość – dodał nieco ciszej. Arashi uśmiechnął się tajemniczo.
- Boisz się dlatego że jestem homo, czy dlatego ze zabiłem człowieka? – zapytał. Save spłonął rumieńcem. – Wszystko jasne – Azjata roześmiał się. Dla Save ten śmiech zabrzmiał stanowczo zbyt rozkosznie! Wiedział, że dzieje się z nim coś niedobrego, ale nie miał ochoty tego przerywać. Arashi wzbudzał w nim coraz więcej uczuć, niektóre były nadal sprzeczne ze sobą, ale Save się to podobało. Polubił towarzystwo Arashi… do szaleństwa. – Chcesz, żebym ci obiecał, że nie będę już cię podrywał i molestował? – zapytał nagle brunet. Save wybałuszył na niego oczy. Chwilę milczał. Po czym znów stając w pąsach powiedział, że mu ufa. Arashi był wyraźnie zaskoczony tą odpowiedzią, lecz po chwili uśmiechną się radośnie.
- Skarbie, a ty opowiesz mi coś o sobie? –zapytał znów kładąc się na stole. Save przytaknął głową i już miał zacząć, gdy Arashi znów się odezwał. – Ale nie teraz, jestem na to zbyt zmęczony – mruknął sennie. – Zaraz wstanie Tora, zajmie się tobą… -dodał zamykając oczy. Save nie zdążył zagarować, gdy Azjata usnął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz