- Arashi co ty
robisz w moim łóżku? – zapytał zdziwiony Save, próbując zasłonić się kołdrą.
Azjata spojrzał na niego nieprzytomnie. Dla Save dziwne było to, że on sam był
prawie zupełnie rozebrany, a Arashi spał w ubraniu, do tego jakimś dziwnym
zbiegiem okoliczności Save obudził się na jego piersi. - Arashi, dlaczego tu
jesteś? – domagał się odpowiedzi. Tancerz podniósł się na łokciach i rozejrzał
tępo. – Arashi?
- Ciszej – jęknął
Azjata. – Moja biedna głowa... Po co tle piłem? – jęknął, po czym znów się
położył. Save pobladł i spojrzał na niego. – Arashi, jak się tu znaleźliśmy? – zapytał
z przerażeniem.
- Przyniosłem
cię. Schlałeś się gorzej niż ja – Arashi spojrzał na niego spod zasłony swych
czarnych jak noc włosów. – Ciebie głowa nie boli? – zapytał. Save zaprzeczył
ruchem głowy.
- Arashi, co
ty mi zrobiłeś? Czemu jestem nagi?
- Nagi? Nie
przypominam sobie – stwierdził Arashi, podnosząc kołdrę w okolicy siedzenia
Save. – Nie, nie jesteś nagi. Masz gatki – stwierdził. Save wyrwał mu nakrycie
z ręki i natychmiast się zasłonił, czerwieniejąc. Azjata westchnął z bólem i
położył się z powrotem. – Chyba nie będę w stanie zrobić ci śniadania – mruknął.
- O czym ty
mówisz?! – krzyknął Save. Arashi tylko zwinął się w kłębek, chwytając za głowę.
– Co ty… my… czemu jesteś w moim łóżku? – domagał się Save.
- Przepraszam.
Nie miałam siły iść na sofę – jęknął Arashi. – Mogę iść spać dalej? - zapytał
błaganie. Student nie wiedział, co powiedzieć. Wreszcie jakimś nie swoim głosem
odparł, że zaraz przyjdzie. Poszedł do kuchni, zrobił sobie zimna kawę i zabrał
szklankę wody dla Arashi, wstąpił po szlafrok do łazienki. Nic go nie bolało,
ale czuł się jakoś tak, jakby nie do końca się obudził.
Wziął głęboki
wdech i wrócił do sypialny. Zastał Arashi przytulonego do poduszki. Cicho
przykrył go kocem stawiając wodę w zasiągu jego ręki.
- Jesteś
aniołem – mruknął Azjata jakby przez sen, po czym mocniej zakopał się w kocu.
Save zostawił go samego w pokoju. Zobaczył jego płaszcz wiszący na wieszaku
przy wyjściu. Podszedł i poszukał telefonu. Odszukał numer Tory. Chwilę czekał
nim połączenie zostało nawiązane.
- Tak ogierze,
jaką zabawę erotyczną masz dziś na myśli? – odezwał się nieco zniekształcony głos
dziewczyny. Save poczerwieniał na twarzy. Wziął głęboko wdech.
- Tora? To ty?
- Save?! Czemu
dzwonisz z numeru Arashi? O Boże! Coś mu się stało?! Save, bez paniki zaraz…
- Spokojnie
Tora. Arashi jest… zdrowy... tylko trochę w niedyspozycji… - mruknął Save do
słuchawki.
- Jak to w
niedyspozycji? Save? Co ty mu zrobiłeś? Myślałam, że… cicha woda co? – usłyszał
w jej głosie satysfakcję połączoną z uznaniem. – Niewiele osób jest w stanie
zmęczyć Arashi, co dopiero doprowadzić go do niedyspozycji. No, Save tego się
po tobie nie spodziewałam.
- Tora.… Tora…
przestań... – jęknął tylko zażenowany Save. – To nie tak… Arashi… on…
- Co, dobierał
się do ciebie... ogłuszyłeś go? Mam go stamtąd zabrać?
- Nie, Tora
daj mi…
- No więc co?
Sam miał dzwonić, widziałam jak wczoraj razem wychodziliście… wyglądał
promieniście. Coś się stało po drodze… znów pił…
- Tora on był
pijany jak wychodziliśmy…
- E... to
jeszcze nic. Nie widziałeś go naprawdę pijanego.
- Może być
jeszcze gorzej?
- Tak, ale nie
przejmuj się. Wrzuć go pod prysznic to się obudzi. Potem sobie pójdzie, my się
nim zajmiemy – powiedziała wesoło dziewczyna.
- Tora jak
możesz? Arashi zostanie tu. Niech odpocznie. Pójdzie, jak poczuję się lepiej -
stwierdzał stanowczo. Usłyszał parsknięcie Tory.
- Dobrze, skoro
tak ci zależy, żeby go przy sobie zatrzymać. Na pewno się ucieszy. Ale
pamiętaj, to duży chłopiec i ma duże wymagania, potrzebuje dużo opieki i
miłości. Jak się będzie skarżył, że nie dałeś mu buzi na dobranoc, to cię kopnę
tak, że polecisz na księżyc.
- Tora, no co
ty? – jęknął Save. Tora zaśmiała się do słuchawki.
- Żartowałam.
Ale pamiętaj, jak Arashi ma kaca zachowuję się gorzej niż dziecko. Będzie
marudny i jęczący. Może jednak wolisz odesłać go do nas?
- Na razie śpi
- mruknął zmieszany Save.
- No dobra.
Ale żeby nie było, że nie ostrzegłam – powiedziała. – Ale jak dasz mu
czekoladki to będzie grzeczny – dodała, po czym na chwilę umilkła. – Save, on
cię naprawdę kocha, nie zrań go, jest delikatny - mruknęła, po czym student
usłyszał sygnał zerwanego połączenia.
Po kilku godzinach, które Save spędził przy
książce i notatkach, Arashi wyłonił się z sypialni. Włosy miał potargane jak
nigdy dotąd, część spadała mu na twarz, reszta wiła się gdzieś, każdy kosmyk w
swoją stronę. Zielone oczy Azjaty były podpuchnięte i patrzyły mało przytomnie.
Szedł przygarbiony i wyglądał, jakby bolały go wszystkie kości. Sunąc noga za
nogą, podpełzł do swojego płaszcza, coś z niego wyjął, po czym powlókł się do
kuchni.
- Arashi? - Save
podniósł się i poszedł za nim. – Arashi, potrzebujesz czegoś? – zapytał z
troską w głosie. Brunet przeniósł na niego spojrzenie zmęczonych oczu, po czym
lekko się uśmiechnął. Wyciągnął papierosa i rozejrzał się najprawdopodobniej za
czymś, czym mógłby go podpalić. Save podał mu pomocnie zapałki. Arashi spojrzał
na niego ze zmęczeniem.
– Mógłbyś? – zapytał.
Save przez chwilę nie miał pojęcia, o czym Azjata mówi, gdy jego wzrok padł na
papierosa. Chwilę się wahał, lecz w końcu odpalił zapałkę i niewprawnie
podpalił nią skręta, który krzywo wystawał z pomiędzy warg Arashi. Papieros
chwilę tlił się samoistnie, w końcu Azjata podniósł do niego rękę, a zrobił to
tak ociężale, że wydało się, iż ma ją z kamienia. Zaciągną się i odwracając
twarz w drugą stronę wypuścił dym. Nie wsadził papierosa z powrotem do ust.
Powoli przeniósł spojrzenie na Save. Chwilę mu się przyglądał, jakby nad czymś
myślał. Widać było, że każdy ruch sprawiał mu trudność.
Po chwili
jednak nachylił się do Save i nim ten zdążył zareagować, pocałował go.
Właściwie ledwo dotknął jego warg swoimi, lecz Save poczuł, jak Azjata
przeniósł na niego swój ciężar ciała. Student nie wiedział, co ma robić.
Wyrywać się, czy łapać Arashi. W odruchu chwycił go jednak za ramiona i
przytrzymał. Brunet jakby to wykorzystał i delikatnie rozchylając usta
przeciągnął językiem po dolnej wardze Save, po czym jego głowa opadła na ramię
studenta.
- Jakbym miał
kamień zamiast głowy – stwierdził. Save poczuł, jak ręką Arashi, w której
trzymał papierosa wędruje w górę i obejmuję go. Arashi zaciągnął się. – Chcę
się położyć – jęknął, nie puszczając blondyna, ani nie stając o własnych
siłach. Save nigdy nie był w tak niezręcznej sytuacji. Spróbował podnieść
ciążące mu ciało Arashi, jednak Azjata nie zamierzał współpracować i studentowi
udało się tylko przekręcić go tak, by było mu wygodniej go przetransportować.
Powlókł się z Arashi wiszącym mu przez ramię do salonu. Nie miał siły ciągnąć
go dalej, więc posadził go na sofie, samemu także na nią opadając by chwilę
odpocząć. Nim się spostrzegł Arashi położył się na sofie, kładąc głowę na jego
kolanach.
- Jesteś taki
cieplutki i wygodny - mruknął sennie Azjata, przytulając się do niego. Save
zesztywniał zdenerwowany.
Popiół z
papierosa Arashi opadł na podłogę. Żaden z nich jednak się tym nie przejął.
Save był zbyt przejęty i przerażony, Arashi zaś zbyt chory. Jednak leżakowanie
na studencie najwidoczniej poprawiło jego samopoczucie, a przynajmniej nastrój.
Po niedługiej chwili zasnął, a Save uwięziony wrócił do nauki. Arashi spał jak
zabity, nawet się nie poruszał. Blondyn momentami naprawdę zastanawiał się czy
żyje. Sprawdzał wtedy jego oddech podkładając dłoń pod usta. Oddech Arashi był
ciepły, lecz płytki.
Po dwóch
godzinach Save przeczytał do końca całą dziewięćsetstronicowa książkę, a Arashi
nadal spał jak zabity. Nie miał serca go budzić, ale nie wiedział, co zrobić ze
sobą. Spróbował sięgnąć po następną książkę. Wyciągał się i prężył ze
wszystkich sił, by ją dosięgnąć, w taki sposób by nie obudzić Azjaty, ale
brakowało mu dosłownie milimetrów.
- Skarbie, co
robisz? – zapytał zmęczonym głosem Arashi. Save spojrzał na niego zaskoczony.
- Ty nie
śpisz? – oburzył się.
- Tak się
wiercisz, że mnie obudziłeś. Pić mi się chce – jęknął Azjata. Student spojrzał
na niego. Wyglądał na naprawdę chorego. Delikatnie podniósł jego głowę i wstał,
po czym wsunął mu zamiast swych kolan poduszkę. Poszedł do kuchni i wrócił z
niej po chwili ze szklanką wody. Podał ją Arashi, a on opróżnił naczynie w
jednej chwili.
- Jak się
czujesz? – zapytał zmartwiony Save, siadając na swoim miejscu, na brzegu sofy.
- Jakby mnie
czołg potrącił - mruknął Arashi i nim blondyn zdążył się ruszyć znów położył
się na jego kolanach. – Przepraszam – jęknął nagle.
- Za co? – zdziwił
się Save.
- Przepraszam,
że musisz mnie oglądać w takim stanie – odpowiedział, przewracając się na
brzuch i obejmując rękoma kolana Save. Blondyn odruchowo pogłaskał go po
czarnych, rozczochranych włosach. Arashi zamruczał z przyjemnością i wtulił się
w jego nogi. Lecz tym razem raczej nie zamierzał spać.
- Arashi, też
kiedyś byłem chory. A ty się mną opiekowałeś – powiedział Save, znów go
głaszcząc. – Jestem ci coś winien.
- Nie
przeszkadzam ci? – zapytał nagle Arashi, podnosząc popuchnięte oczy. – Tora
uczy się już do sesji, a ty? Może mam sobie iść?
- Nie… nie musisz.
Odpoczywaj – Save sięgnął po kolejną książkę. Arashi chwile patrzył na niego.
Student zaczytał się i przestał zwracać jakąkolwiek uwagę na Azjatę. Brunet
starał mu się nie przeszkadzać. Wiercił się tylko co jakiś czas, przewracając
na bok, jeden lub drugi, na plecy i znów na brzuch. W końcu znalazł wygodną
pozycję i rozkoszując się towarzystwem Save zrobił jak radził student,
odpoczywał.
Po przeczytaniu polowy książki Save
postrzegł, że Arashi znów zasnął. Jednak wystarczył jeden ruch studenta by
otworzył oczy i spojrzał na niego pytająco.
- Zdrętwiałeś?
Jestem za ciężki? – zapytał z troską brunet. Save odruchowo przeczesał dłonią
jego rozczochrane włosy.
- Nie. Tylko
już mnie oczy rozbolały do czytania – westchnął student.
- Save? –
zaczął po chwili Arashi podnosząc się i spoglądając na niego. – Save, czy ja
mogę liczyć z twojej strony na coś więcej niż tylko przyjaźń? – zapytał patrząc
na niego z nadzieją. Student chrząknął i zaczerwienił się zmieszany.
- Arashi nie
zadawaj mi takich dziwnych pytań.
- Ale Save, mi
naprawdę na tym zależy. Chciałbym być dla ciebie czymś więcej niż przyjacielem
- mruknął Arashi spuszczając wzrok. Blondyn odruchowo pogłaskał go po włosach.
- Arashi tak jest dobrze. Proszę nie niszcz
tego. Jesteś najbliższą mi osobą.
- Ale Save… ja
chciałbym… - Arashi westchnął i z powrotem położył się na jego kolanach. –
Oddałbym dusze za noc z tobą… - mruknął niemal niesłyszalnie.
- Arashi nie
gadaj głupot - syknął rozdrażniony Save - Powinieneś się przespać i pomyśleć o
czymś innym.
- Save, to
dlatego że jestem facetem? - mruknął smętnie Azjat.
- Arashi nie
nabijaj sobie głowy głupotami, jesteś wspaniałym facetem i wszyscy ci to mówią,
a ja się do tego dołączę – powiedział wyraźnie zirytowały Save - A teraz śpij
już.
- Ale ty mnie
nie chcesz. Nie chcesz mnie tak ja bym tego chciał – jęknął skośnooki.
- Arashi nie
jęcz, nie tylko ty się źle czujesz i jesteś zmęczony - powiedział Save
odkładając książkę i masując skroń.
- Przepraszam
– mruknął Arashi. – Boli cię głowa, może… może… może mogę ci jakoś pomóc? –
zaoferował się siadając normalnie na sofie obok Save.
- Nie, Arashi
nie przejmuj się bywało gorzej - Save uśmiechnął się jak wielkoduszny zwycięzca
- ale proszę nie mecz mnie już podobnymi tematami, chcesz mogę ci cos poczytać?
– zaoferował. Arashi spojrzał na niego nieco zaskoczony, zamrugał kilkakrotnie
powiekami, poczym uśmiechnął się jak małe dziecko na propozycję czekolady.
- Mogę wybrać?
– zapytał, a oczy mu się zaświeciły z radością.
- Jeśli
wybierzesz mądrze.... - powiedział ostrożnie student, nie chcąc wracać do
drażliwych tematów. Arashi podskoczył trochę zbyt żwawo i nieco zachwiał się,
ale wesoło ruszył do regału z książkami i zaczął je przeglądać. Wodził palcem
po grzbietach szukając czegoś interesującego. – Psychologia, psychologia…
socjologia… pedagogika… - mruczał pod nosem rozpoznając tematykę książek. – Nie
masz czegoś lekkiego, nie do nauki? – zapytał odwracając się do Save.
- Na dole –
powiedział Save nieco obawiając się tego co może znaleźć tam Arashi. Pamiętał,
że ma Szekspira. Na pewno Tristana i Izoldę. Właściwe we wszystkich powieściach
przewijał się wątek, którego Save sobie nie życzył. Ale co miał teraz zrobić,
skoro pozwolił Arashiemu wybrać.
- Homer! –
stwierdził wesoło brunet podnosząc się z książką w dłoniach. – Słyszałem, że
warto poczytać. Widziałem nawet ekranizację... ale dawno – powiedział
podchodząc do Save i podając mu książkę. – Może być? – zapytał uśmiechając się.
- Tak Homer
może być – powiedział Save wzdychając z ulgą i biorąc książkę. Poczekał aż
Arashi usiądzie obok, po czym otworzył ją i zagiął jeszcze nie używaną okładkę,
tak by się nie zamykała. Nim zdążył przełożyć kilka pierwszych kartek z
nieistotnymi informacjami o wydawnictwie i ilości nakładu Arashi, znów ułożył
się na jego kolanach z miną rozradowanego dziecka. Patrzył na Save z
rozmarzeniem swymi zielonymi, skośnymi oczami. Save nie mógł powstrzymać się do
uśmiechu. Odchrząkną i zaczął czytać.
Arashi
zasłuchał się nie tyle w samą opowieść o wojnie Trojańskiej co w głos Save.
Choć sama opowieść starożytnego twórcy była niewątpliwie wciągająca, a Arashi
spodobała się Helena, najważniejsze dla niego było to, że był blisko Save, a
jego cudowny głos pieścił mu uszy. Naglę tę cudowną chwilę przerwało im
natarczywe pukanie do drzwi. Save spojrzał na Arashi pytająco, Azjata
odpowiedział mu takim samym spojrzeniem i wzruszeniem ramion. Pukanie
powtórzyło się. Save w końcu wstał, zostawiając Arashi leżącego na sofie.
Student otworzył drzwi i znieruchomiał w nich. Spoglądały na niego duże
orzechowe oczy.
- Save, tak?
Pamiętasz mnie? Jestem Uki, pracuję dla Arashi… On jest tutaj, prawda? –
zapytała rzeczowo i nie czekając na pozwolenie weszła do środka. Save chwilę
czekał mając nadzieje, że dziewczyna może się rozmyśli i wyjdzie. Ona jednak
zdjęła buty, więc z rezygnacją zamknął drzwi.
- Słońce? Co
tu robisz? – Save usłyszał głos Arashi. Azjata podniósł się nieco na sofie.
- Nie odzywasz
się od kilku tygodni – powiedziała z wyrzutem. Rozsiadała się w jednym z foteli
– Już nie wiem co mam robić z tymi listami. – syknęła. – Rozmawiałam z Torą. –
powiedziała zerkając nieprzychylnie na Save, który podszedł i zajmując miejsce
na drugim fotelu. – Dała mi adres, mówiąc, że powinieneś tu być. – burknęła.
- Słońce, nie
rób takiej miny jakbym cię rzucił… zwarzysz na to, że nigdy z tobą nie byłem. –
dodał, zerkając przelotnie na Save. Niczego jednak nie wyczytał z jego twarzy.
- Arashi,
zachowujesz się zupełnie nie odpowiedzialnie. – burknęła dziewczyna. – Mieliśmy
umowę, a ty co?
- Przestań,
przecież to tylko listy…
- Arashi wiesz
ile ty tego dostajesz?! – wzburzyła się dziewczyna wstając. – Ja to wszystko
musze przeczytać i odpisać. Wszystkiego już mi zabrakło. A ciebie nigdzie nie
można znaleźć – poskarżyła się.
- No już
dobrze słońce. Uzupełnimy zapasy papeterii, znaczków i perfum i dostaniesz
rekompensatę za dyskomfort. Kata zgodzi się na wszystko – powiedział machając
dłonią. Uki zadrżała wściekle, ale już nic nie mówiła na ten temat.
- Arashi, jest
jeszcze jedna sprawa – zaczęła po krótkiej chwili przedłużającego się milczenia.
Azjata postanowił usiąść na sofie jak należy. Ponaglił ją do mówienia
spojrzeniem. – Jeden z listów jest wyjątkowy – powiedziała sięgając do torby. Wyjęła
niebieską kopertę.
- Co w nim
wyjątkowego? Zazwyczaj piszą na różowych, ale to nic nowego, że jakaś jest
oryginalna – tancerz wzruszył ramionami.
- Właśnie
Arashi, niby nic szczególnego. Też tak pomyślałam jak po niego sięgnęłam. Ale
jak go otworzyłam… - Uki wyjęła niebieski papier z koperty i podała go Arashiemu.
Azjata westchną po czym rozłożył kartki i zaczął czytać na głos.
Najdroższy Amidamaru.
Odkąd pamiętam przychodzę na twoje występy.
Jesteś mężczyzną idealnym i poruszasz się jak gdybyś był stworzony przez anioły
z nieba do wzbudzania w ludziach nieznanych im uczuć. Pewnie i tak nie
przeczytasz tego listu, ale może zrządzenie losu sprawi cud…
Nie jestem nikim szczególnym, ale podziwiam
cię już od tak wielu lat… chyba odkąd zaczęłoś tańczyć w Illusions. Byłem przy
tym jak jeszcze pozwalałeś się dotykać, nim wybudowano…
Arashi przerwał
na chwilę. Wrócił wzrokiem.
- To chłopak!
– stwierdził z zaskoczeniem. – Mam fana! – ucieszył się.
- Tak,
podpisał się jako „N”. To nie jest Neko, sprawdzałam jego charakter pisma. Nie
ma też nikogo kto mógłby to napisać za niego. Mam odpisać na ten list? –
zapytała.
- Czekaj,
przeczytam do końca. – powiedział Arashi radosny jak dziecko.
…nie wybudowano to okropne ogrodzenie. Ale
rozumiem, że to dla twojego bezpieczeństwa. Nie chciałbym aby powtórzyła się
sytuacja sprzed roku, kiedy tłum rozszalałych kobiet zaciągną cię ze sceny…
nawet mnie chce myśleć o tym co mogły ci zrobić. Pamiętam twoje pierwsze
występy, były jeszcze takie kameralne. Zawsze byłeś taki piękny, zmysłowy i
apetyczny.
- Rety jaki on
uroczy, nazwał mnie apetycznym… - mrukną z zadowoleniem Arashi. Uki patrzyła na
niego z nieodgadnioną miną, na jej twarzy malowało się coś na kształt
satysfakcji, połączonej ze smutkiem. Save wyglądał jakby był zły, ale ani
Arashi ani Uki tego nie zauważyli. Tancerz czytał list dalej. Był zachwycony
doskonałą znajomością historii swoich występów. Jego porównaniami i językiem
jakim pisał „N”. Z każdym słowem Save siedział słuchając tego cierpliwie. Jednak
po zadaniu Kocham cię Amidamaru, jesteś
moim bogiem nie wytrzymał i poszedł do łazienki. Nadal jednak słyszał głos
Arashi czytający dalszą cześć listu.
Kocham cię sercem, duszą i ciałem. Pragnę
tylko ciebie. Chciałbym się z tobą kiedyś spotkać, chciałbym żebyś i ty mnie
pokochał, choć przez chwilę, choćby to miał być sen… wiem że to nie możliwe.
Taki wspaniały mężczyzna jak ty zapewne ma kogoś z kim jest mu dobrze, a ja nie
jestem nikim godnym uwagi. Musiałem to końcu wyrzucić z siebie, tak długo dusiłem
to uczucie w sobie, tak długo powtarzałem sobie ze nie mogę kochać mężczyzny…
Lecz ty Amidamaru nie jesteś mężczyzną, jesteś bogiem.
Na zawsze twój „N”. – Szkoda ze się nie przedstawił – zakończył
głos Arashi.
- Wiec mam mu
odpisywać? – zapytała Uki z naciskiem.
- Odpiszemy
razem. Jutro do ciebie wpadnę, koło południa – chwilę panował milczenie po czym
Save usłyszał tuż przy drzwiach. – Ska… Save wszystko dobrze? – głos Arashi był
pełen troski. Save poczuł wzbierający w nim gniew. Nie, nie było dobrze! Choć
Save sam nie wiedział dlaczego. Choć z drugiej strony… Co ten Arashi sobie
myślał. Załatwiać takie sprawy w jego mieszkaniu! Niech załatwia to u tej
smarkuli, albo w klubie! Save umyła twarz i ręce po czym ze skwaszoną miną
wyszedł z łazienki. Musiał wyglądać na naprawdę wściekłego bo gdy tylko otworzył
drzwi Arashi się cofnął.
- Wiesz, ja
nie będę już ci przeszkadzał… - mruknął zmieszany Azjata. Save nic nie
odpowiedział. Brunet cofnął się jeszcze dalej i spojrzał na dziewczynę. – Uki…
odprowadzę cię, nie powinnaś o tej porze chodzić sama – mruknął i czym prędzej
zaczął się ubierać. Dziewczyna wstała chętnie, patrząc na Save zwycięsko.
Student sztywnym krokiem poszedł do kuchni zrobić sobie kawę.
- Save, jak
będziesz mnie potrzebował… zadzwoń albo puść esa… - usłyszał tylko głos Arashiego
zza drzwi. – Zostawiam zapasowe klucze! - na tez słowa Save poczuł coś jakby
skurcz w piersi. To pewnie dlatego, że wypił dziś tylko dwie filiżanki kawy. Co
go obchodziło to, że Arashi nie pojawi się u niego znienacka, albo nie będzie
czekał na niego jak wróci jutro z uczelni. Właściwie to nawet lepiej - pomyślał
Save z przyjemnością pijać pierwszy łyk kawy.
Arashi nie pojawił się następnego dnia. Nie
pojawił się także przez kilka następnych. W końcu miną tydzień od kiedy Save
ostatni raz go widział. Miał ochotę do niego zadzwonić i powiedzieć mu, że ma
przyjść. Ale to by znaczyło, że go potrzebuję, a ten skośnooki idiota mógłby to
źle zrozumieć. Save czuł się okropnie bez towarzystwa Azjaty. Zaczął gorzej
sypiać. Jednak zaklinał się, że nie zadzwoni do niego. Pewnej nocy nawet śniło
mu się że, Arashi wrócił. Przyszedł w środku nocy się z nim przywitać, wlazł do
sypialni i nie pytając o zgodę skrada pocałunek z ust Save, a potem poszedł się
położyć na sofę. Gdy blondyn obudził się rankiem natychmiast poszedł do salonu.
Jednak było tam pusto. Save westchnął rozczarowany i przeklnął swoje głupie
sny. Przecież Arashi był tylko ciężko doświadczonym przez los niewyżytym
zboczeńcem z odchyłami w orientacji seksualnej. Jednak miał coś w sobie. Save
łakną jego towarzystwa, sam nie wiedział dlaczego. Może dlatego, że Arashi był
jedną osobą, która okazał mu tyle ciepła. Choć czasami było tego ciepła
znacznie za dużo. Save znów zaczął czuć się samotnie w swoim małym, luksusowym
mieszkanku. Znów nie wiedział, co ze sobą zrobić. Sesję zimową miał już za
sobą, uczyć się nie musiał tak dużo. Miną kolejny tydzień, a Save chował już swą
dumę do kieszeni, jednak przed zatelefonowaniem do Arashi powstrzymywał go
niewyjaśniony strach. Sam nie wiedział czego się bał. Tęsknota i ciekawość tego
co robi Azjat zżerała go od środka. Nie pomagał mocna kawę kilka razy dzienne.
Na kupno alkoholu też nie miał odwagi. Nie ufał sobie, gdyby był przy nim
Arashi, zająłby się nim w razie czego.
Któregoś
wieczoru Save siedział w łóżku zajadając chińszczyznę na wynos i bawiąc się
swoim telefonem. Przeglądał „ogromną” liczbę numerów jakie posiadał. Wśród nich
był numer do domu, z którego nigdy nie korzystał, numer do ojca, o którego
istnieniu Save nawet nie wiedział, był numer do matki, znalazło się też kilka
numerów do kolegów z roku, znalazł się też numer do Tory i do Arashi! Save
zatrzymał się przy nim na chwilę, przyglądając się cyfrowemu wyświetlaczowi z
tym jakże wytęsknionym imieniem. W końcu westchnął i chciał wyjść z tych opcji
i zablokować klawiaturę. Jednak pomylił przyciski i wybrał opcję zadzwoń. Gdy
tylko się zorientował natychmiast anulował akcję. Nie wiedział czy sygnał
poszedł do Arashi, z resztą to było już nie ważne. Wygłupił się jakkolwiek by
się nie stało. Przecież marzył tylko o tym by znów go zobaczyć. Wściekły na siebie poszedł
zrobić sobie kolejną tego dnia kawę. Chyba już dziesiątą…
Następnego dania Save niewyspany siedział
na wykładach, które były wyjątkowo nudne, zupełnie już zapomniał o wczorajszej
zabawie telefonem. Przypomniał sobie o tym dopiero w drodze do domu. Było już
ciemno, gdy wyszedł z uczelni. Starał się iść przyzwoitą drogę, ale niektórych
odcinków po prostu nie sposób było ominą. Nagle usłyszał za sobą czyjeś kroki.
Save przeklnął w duchu. Znów się w coś wpakował. Nacierpiał tej drogi! Dlaczego
tu zawsze musieli być jacyś narwańcy. Przyspieszył kroku, bardziej po to żeby
sprawdzić czy naprawdę był śledzony czy tylko mu się wydawało. Odgłos kroków
także przyspieszył! Save zdenerwował się nie na żarty. Spróbował zgubić
prześladowcę. I wtedy nagle w dźwięku kroków coś wydało mu się znajome. Ciężkie
obuwie stukało o chodnik, ich właściciel wcale nie krył się ze swą obecnością.
Do tego to delikatnie pobrzękiwanie drobnych łańcuchów. Save odwrócił się
gwałtownie tak, że prześladowca prawie na niego wpadł. Student zboczył to czego
się spodziewał. Czarne galny, długi czarny płaszczy, ćwieki i masa kolczyków.
-Cholera,
chciałem cię nastraszyć – odezwał się głos Arashi. Jego twarz wykrzywił dziwny
makabryczny uśmieszek. – Prawie mi się udało, co? – zapytał po czym uśmiechnął
się w łagodniejszy i przyjemniejszy dla oka sposób.
- Arashi… -
Save nie mógł się powstrzymać od uśmiechu satysfakcji. Miał jednak nadzieję, że
mrok ukryje to przed spojrzeniem Azjaty.
- Stęskniłeś
się co? – zapytał z zadowoleniem w głosie Arashi. – To tak jak ja. Myślałem
już, że nie chcesz mnie znać – stwierdził patrząc na Save wyczekująco.
- To nie tak
Arashi – sprzeciwił się natychmiast. – Po co miałem dzwonić – Save spuścił
wzrok i dobrze dobrał następne słowa. – Jesteś zawsze mile wdziany w moim domu,
nie musisz mnie uprzedzać kiedy przyjdziesz, nie muszę się chyba przypominać
przyjacielowi – powiedział w końcu. Arashi parskną śmiechem.
- Jasne – stwierdził
trącając go lekko pięścią w ramię. – Jak poszła sesja? – zapytał, po woli
zaczynając iść. Save szybko dołączył do niego.
- To było
proste, a jak Tora sobie poradziła?
- Powiedziała
dokładnie to samo co ty. Choć trochę narzekała na wykładowców, że trudno o
wpisy się doprosić. Masz wolny wieczór? – zapytał nagle Arashi
- W sumie, to
tak…
- Dobra,
zabiorę cię do fajnego miejsca.
- To znaczy? –
Save spojrzał na rozmówcę z ukosa. Nie podobało mu się określenie „fajne”,
zwłaszcza w ustach Arashi.
- Mały, przytulny
lokal niedaleko twojego mieszkania, spodoba ci się – stwierdził Azjata.
Hej,
OdpowiedzUsuńnie wiem co jest, ale dopiero zauważyłam, że przy ostatnich rozdziałach ni dodał się mój komentarz :( i mam nadzieję,że tym razem się doda... no cóż jak wcześniej wspominałam bardzo mi się podoba cała historia, wspaniale piszesz, każdy rozdział jest na wysokim poziomie. Mam nadzieję, że Arshi będzie z Save.
Weny, weny życzę
Pozdrawiam Basia
Bardzo podoba mi się to opowiadanko,jest takie inne niż wszystkie. Czekam na nexta i życzę dużo weny
OdpowiedzUsuń