Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

środa, 8 sierpnia 2012

Rozdział IX Tajemniczy "N"



- Arashi co ty robisz w moim łóżku? – zapytał zdziwiony Save, próbując zasłonić się kołdrą. Azjata spojrzał na niego nieprzytomnie. Dla Save dziwne było to, że on sam był prawie zupełnie rozebrany, a Arashi spał w ubraniu, do tego jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności Save obudził się na jego piersi. - Arashi, dlaczego tu jesteś? – domagał się odpowiedzi. Tancerz podniósł się na łokciach i rozejrzał tępo. – Arashi?
- Ciszej – jęknął Azjata. – Moja biedna głowa... Po co tle piłem? – jęknął, po czym znów się położył. Save pobladł i spojrzał na niego. – Arashi, jak się tu znaleźliśmy? – zapytał z przerażeniem.
- Przyniosłem cię. Schlałeś się gorzej niż ja – Arashi spojrzał na niego spod zasłony swych czarnych jak noc włosów. – Ciebie głowa nie boli? – zapytał. Save zaprzeczył ruchem głowy.
- Arashi, co ty mi zrobiłeś? Czemu jestem nagi?
- Nagi? Nie przypominam sobie – stwierdził Arashi, podnosząc kołdrę w okolicy siedzenia Save. – Nie, nie jesteś nagi. Masz gatki – stwierdził. Save wyrwał mu nakrycie z ręki i natychmiast się zasłonił, czerwieniejąc. Azjata westchnął z bólem i położył się z powrotem. – Chyba nie będę w stanie zrobić ci śniadania – mruknął.
- O czym ty mówisz?! – krzyknął Save. Arashi tylko zwinął się w kłębek, chwytając za głowę. – Co ty… my… czemu jesteś w moim łóżku? – domagał się Save.
- Przepraszam. Nie miałam siły iść na sofę – jęknął Arashi. – Mogę iść spać dalej? - zapytał błaganie. Student nie wiedział, co powiedzieć. Wreszcie jakimś nie swoim głosem odparł, że zaraz przyjdzie. Poszedł do kuchni, zrobił sobie zimna kawę i zabrał szklankę wody dla Arashi, wstąpił po szlafrok do łazienki. Nic go nie bolało, ale czuł się jakoś tak, jakby nie do końca się obudził.
Wziął głęboki wdech i wrócił do sypialny. Zastał Arashi przytulonego do poduszki. Cicho przykrył go kocem stawiając wodę w zasiągu jego ręki.
- Jesteś aniołem – mruknął Azjata jakby przez sen, po czym mocniej zakopał się w kocu. Save zostawił go samego w pokoju. Zobaczył jego płaszcz wiszący na wieszaku przy wyjściu. Podszedł i poszukał telefonu. Odszukał numer Tory. Chwilę czekał nim połączenie zostało nawiązane.
- Tak ogierze, jaką zabawę erotyczną masz dziś na myśli? – odezwał się nieco zniekształcony głos dziewczyny. Save poczerwieniał na twarzy. Wziął głęboko wdech.
- Tora? To ty?
- Save?! Czemu dzwonisz z numeru Arashi? O Boże! Coś mu się stało?! Save, bez paniki zaraz…
- Spokojnie Tora. Arashi jest… zdrowy... tylko trochę w niedyspozycji… - mruknął Save do słuchawki.
- Jak to w niedyspozycji? Save? Co ty mu zrobiłeś? Myślałam, że… cicha woda co? – usłyszał w jej głosie satysfakcję połączoną z uznaniem. – Niewiele osób jest w stanie zmęczyć Arashi, co dopiero doprowadzić go do niedyspozycji. No, Save tego się po tobie nie spodziewałam.
- Tora.… Tora… przestań... – jęknął tylko zażenowany Save. – To nie tak… Arashi… on…
- Co, dobierał się do ciebie... ogłuszyłeś go? Mam go stamtąd zabrać?
- Nie, Tora daj mi…
- No więc co? Sam miał dzwonić, widziałam jak wczoraj razem wychodziliście… wyglądał promieniście. Coś się stało po drodze… znów pił…
- Tora on był pijany jak wychodziliśmy…
- E... to jeszcze nic. Nie widziałeś go naprawdę pijanego.
- Może być jeszcze gorzej?
- Tak, ale nie przejmuj się. Wrzuć go pod prysznic to się obudzi. Potem sobie pójdzie, my się nim zajmiemy – powiedziała wesoło dziewczyna.
- Tora jak możesz? Arashi zostanie tu. Niech odpocznie. Pójdzie, jak poczuję się lepiej - stwierdzał stanowczo. Usłyszał parsknięcie Tory.
- Dobrze, skoro tak ci zależy, żeby go przy sobie zatrzymać. Na pewno się ucieszy. Ale pamiętaj, to duży chłopiec i ma duże wymagania, potrzebuje dużo opieki i miłości. Jak się będzie skarżył, że nie dałeś mu buzi na dobranoc, to cię kopnę tak, że polecisz na księżyc.
- Tora, no co ty? – jęknął Save. Tora zaśmiała się do słuchawki.
- Żartowałam. Ale pamiętaj, jak Arashi ma kaca zachowuję się gorzej niż dziecko. Będzie marudny i jęczący. Może jednak wolisz odesłać go do nas?
- Na razie śpi - mruknął zmieszany Save.
- No dobra. Ale żeby nie było, że nie ostrzegłam – powiedziała. – Ale jak dasz mu czekoladki to będzie grzeczny – dodała, po czym na chwilę umilkła. – Save, on cię naprawdę kocha, nie zrań go, jest delikatny - mruknęła, po czym student usłyszał sygnał zerwanego połączenia.

     Po kilku godzinach, które Save spędził przy książce i notatkach, Arashi wyłonił się z sypialni. Włosy miał potargane jak nigdy dotąd, część spadała mu na twarz, reszta wiła się gdzieś, każdy kosmyk w swoją stronę. Zielone oczy Azjaty były podpuchnięte i patrzyły mało przytomnie. Szedł przygarbiony i wyglądał, jakby bolały go wszystkie kości. Sunąc noga za nogą, podpełzł do swojego płaszcza, coś z niego wyjął, po czym powlókł się do kuchni.
- Arashi? - Save podniósł się i poszedł za nim. – Arashi, potrzebujesz czegoś? – zapytał z troską w głosie. Brunet przeniósł na niego spojrzenie zmęczonych oczu, po czym lekko się uśmiechnął. Wyciągnął papierosa i rozejrzał się najprawdopodobniej za czymś, czym mógłby go podpalić. Save podał mu pomocnie zapałki. Arashi spojrzał na niego ze zmęczeniem.
– Mógłbyś? – zapytał. Save przez chwilę nie miał pojęcia, o czym Azjata mówi, gdy jego wzrok padł na papierosa. Chwilę się wahał, lecz w końcu odpalił zapałkę i niewprawnie podpalił nią skręta, który krzywo wystawał z pomiędzy warg Arashi. Papieros chwilę tlił się samoistnie, w końcu Azjata podniósł do niego rękę, a zrobił to tak ociężale, że wydało się, iż ma ją z kamienia. Zaciągną się i odwracając twarz w drugą stronę wypuścił dym. Nie wsadził papierosa z powrotem do ust. Powoli przeniósł spojrzenie na Save. Chwilę mu się przyglądał, jakby nad czymś myślał. Widać było, że każdy ruch sprawiał mu trudność.
Po chwili jednak nachylił się do Save i nim ten zdążył zareagować, pocałował go. Właściwie ledwo dotknął jego warg swoimi, lecz Save poczuł, jak Azjata przeniósł na niego swój ciężar ciała. Student nie wiedział, co ma robić. Wyrywać się, czy łapać Arashi. W odruchu chwycił go jednak za ramiona i przytrzymał. Brunet jakby to wykorzystał i delikatnie rozchylając usta przeciągnął językiem po dolnej wardze Save, po czym jego głowa opadła na ramię studenta.
- Jakbym miał kamień zamiast głowy – stwierdził. Save poczuł, jak ręką Arashi, w której trzymał papierosa wędruje w górę i obejmuję go. Arashi zaciągnął się. – Chcę się położyć – jęknął, nie puszczając blondyna, ani nie stając o własnych siłach. Save nigdy nie był w tak niezręcznej sytuacji. Spróbował podnieść ciążące mu ciało Arashi, jednak Azjata nie zamierzał współpracować i studentowi udało się tylko przekręcić go tak, by było mu wygodniej go przetransportować. Powlókł się z Arashi wiszącym mu przez ramię do salonu. Nie miał siły ciągnąć go dalej, więc posadził go na sofie, samemu także na nią opadając by chwilę odpocząć. Nim się spostrzegł Arashi położył się na sofie, kładąc głowę na jego kolanach.
- Jesteś taki cieplutki i wygodny - mruknął sennie Azjata, przytulając się do niego. Save zesztywniał zdenerwowany.
Popiół z papierosa Arashi opadł na podłogę. Żaden z nich jednak się tym nie przejął. Save był zbyt przejęty i przerażony, Arashi zaś zbyt chory. Jednak leżakowanie na studencie najwidoczniej poprawiło jego samopoczucie, a przynajmniej nastrój. Po niedługiej chwili zasnął, a Save uwięziony wrócił do nauki. Arashi spał jak zabity, nawet się nie poruszał. Blondyn momentami naprawdę zastanawiał się czy żyje. Sprawdzał wtedy jego oddech podkładając dłoń pod usta. Oddech Arashi był ciepły, lecz płytki.
Po dwóch godzinach Save przeczytał do końca całą dziewięćsetstronicowa książkę, a Arashi nadal spał jak zabity. Nie miał serca go budzić, ale nie wiedział, co zrobić ze sobą. Spróbował sięgnąć po następną książkę. Wyciągał się i prężył ze wszystkich sił, by ją dosięgnąć, w taki sposób by nie obudzić Azjaty, ale brakowało mu dosłownie milimetrów.
- Skarbie, co robisz? – zapytał zmęczonym głosem Arashi. Save spojrzał na niego zaskoczony.
- Ty nie śpisz? – oburzył się.
- Tak się wiercisz, że mnie obudziłeś. Pić mi się chce – jęknął Azjata. Student spojrzał na niego. Wyglądał na naprawdę chorego. Delikatnie podniósł jego głowę i wstał, po czym wsunął mu zamiast swych kolan poduszkę. Poszedł do kuchni i wrócił z niej po chwili ze szklanką wody. Podał ją Arashi, a on opróżnił naczynie w jednej chwili.
- Jak się czujesz? – zapytał zmartwiony Save, siadając na swoim miejscu, na brzegu sofy.
- Jakby mnie czołg potrącił - mruknął Arashi i nim blondyn zdążył się ruszyć znów położył się na jego kolanach. – Przepraszam – jęknął nagle.
- Za co? – zdziwił się Save.
- Przepraszam, że musisz mnie oglądać w takim stanie – odpowiedział, przewracając się na brzuch i obejmując rękoma kolana Save. Blondyn odruchowo pogłaskał go po czarnych, rozczochranych włosach. Arashi zamruczał z przyjemnością i wtulił się w jego nogi. Lecz tym razem raczej nie zamierzał spać.
- Arashi, też kiedyś byłem chory. A ty się mną opiekowałeś – powiedział Save, znów go głaszcząc. – Jestem ci coś winien.
- Nie przeszkadzam ci? – zapytał nagle Arashi, podnosząc popuchnięte oczy. – Tora uczy się już do sesji, a ty? Może mam sobie iść?
- Nie… nie musisz. Odpoczywaj – Save sięgnął po kolejną książkę. Arashi chwile patrzył na niego. Student zaczytał się i przestał zwracać jakąkolwiek uwagę na Azjatę. Brunet starał mu się nie przeszkadzać. Wiercił się tylko co jakiś czas, przewracając na bok, jeden lub drugi, na plecy i znów na brzuch. W końcu znalazł wygodną pozycję i rozkoszując się towarzystwem Save zrobił jak radził student, odpoczywał.

     Po przeczytaniu polowy książki Save postrzegł, że Arashi znów zasnął. Jednak wystarczył jeden ruch studenta by otworzył oczy i spojrzał na niego pytająco.
- Zdrętwiałeś? Jestem za ciężki? – zapytał z troską brunet. Save odruchowo przeczesał dłonią jego rozczochrane włosy.
- Nie. Tylko już mnie oczy rozbolały do czytania – westchnął student.
- Save? – zaczął po chwili Arashi podnosząc się i spoglądając na niego. – Save, czy ja mogę liczyć z twojej strony na coś więcej niż tylko przyjaźń? – zapytał patrząc na niego z nadzieją. Student chrząknął i zaczerwienił się zmieszany.
- Arashi nie zadawaj mi takich dziwnych pytań.
- Ale Save, mi naprawdę na tym zależy. Chciałbym być dla ciebie czymś więcej niż przyjacielem - mruknął Arashi spuszczając wzrok. Blondyn odruchowo pogłaskał go po włosach.
 - Arashi tak jest dobrze. Proszę nie niszcz tego. Jesteś najbliższą mi osobą.
- Ale Save… ja chciałbym… - Arashi westchnął i z powrotem położył się na jego kolanach. – Oddałbym dusze za noc z tobą… - mruknął niemal niesłyszalnie.
- Arashi nie gadaj głupot - syknął rozdrażniony Save - Powinieneś się przespać i pomyśleć o czymś innym.
- Save, to dlatego że jestem facetem? - mruknął smętnie Azjat.
- Arashi nie nabijaj sobie głowy głupotami, jesteś wspaniałym facetem i wszyscy ci to mówią, a ja się do tego dołączę – powiedział wyraźnie zirytowały Save - A teraz śpij już.
- Ale ty mnie nie chcesz. Nie chcesz mnie tak ja bym tego chciał – jęknął skośnooki.
- Arashi nie jęcz, nie tylko ty się źle czujesz i jesteś zmęczony - powiedział Save odkładając książkę i masując skroń.
- Przepraszam – mruknął Arashi. – Boli cię głowa, może… może… może mogę ci jakoś pomóc? – zaoferował się siadając normalnie na sofie obok Save.
- Nie, Arashi nie przejmuj się bywało gorzej - Save uśmiechnął się jak wielkoduszny zwycięzca - ale proszę nie mecz mnie już podobnymi tematami, chcesz mogę ci cos poczytać? – zaoferował. Arashi spojrzał na niego nieco zaskoczony, zamrugał kilkakrotnie powiekami, poczym uśmiechnął się jak małe dziecko na propozycję czekolady.
- Mogę wybrać? – zapytał, a oczy mu się zaświeciły z radością.
- Jeśli wybierzesz mądrze.... - powiedział ostrożnie student, nie chcąc wracać do drażliwych tematów. Arashi podskoczył trochę zbyt żwawo i nieco zachwiał się, ale wesoło ruszył do regału z książkami i zaczął je przeglądać. Wodził palcem po grzbietach szukając czegoś interesującego. – Psychologia, psychologia… socjologia… pedagogika… - mruczał pod nosem rozpoznając tematykę książek. – Nie masz czegoś lekkiego, nie do nauki? – zapytał odwracając się do Save.
- Na dole – powiedział Save nieco obawiając się tego co może znaleźć tam Arashi. Pamiętał, że ma Szekspira. Na pewno Tristana i Izoldę. Właściwe we wszystkich powieściach przewijał się wątek, którego Save sobie nie życzył. Ale co miał teraz zrobić, skoro pozwolił Arashiemu wybrać.
- Homer! – stwierdził wesoło brunet podnosząc się z książką w dłoniach. – Słyszałem, że warto poczytać. Widziałem nawet ekranizację... ale dawno – powiedział podchodząc do Save i podając mu książkę. – Może być? – zapytał uśmiechając się.
- Tak Homer może być – powiedział Save wzdychając z ulgą i biorąc książkę. Poczekał aż Arashi usiądzie obok, po czym otworzył ją i zagiął jeszcze nie używaną okładkę, tak by się nie zamykała. Nim zdążył przełożyć kilka pierwszych kartek z nieistotnymi informacjami o wydawnictwie i ilości nakładu Arashi, znów ułożył się na jego kolanach z miną rozradowanego dziecka. Patrzył na Save z rozmarzeniem swymi zielonymi, skośnymi oczami. Save nie mógł powstrzymać się do uśmiechu. Odchrząkną i zaczął czytać.

Arashi zasłuchał się nie tyle w samą opowieść o wojnie Trojańskiej co w głos Save. Choć sama opowieść starożytnego twórcy była niewątpliwie wciągająca, a Arashi spodobała się Helena, najważniejsze dla niego było to, że był blisko Save, a jego cudowny głos pieścił mu uszy. Naglę tę cudowną chwilę przerwało im natarczywe pukanie do drzwi. Save spojrzał na Arashi pytająco, Azjata odpowiedział mu takim samym spojrzeniem i wzruszeniem ramion. Pukanie powtórzyło się. Save w końcu wstał, zostawiając Arashi leżącego na sofie. Student otworzył drzwi i znieruchomiał w nich. Spoglądały na niego duże orzechowe oczy.
- Save, tak? Pamiętasz mnie? Jestem Uki, pracuję dla Arashi… On jest tutaj, prawda? – zapytała rzeczowo i nie czekając na pozwolenie weszła do środka. Save chwilę czekał mając nadzieje, że dziewczyna może się rozmyśli i wyjdzie. Ona jednak zdjęła buty, więc z rezygnacją zamknął drzwi.
- Słońce? Co tu robisz? – Save usłyszał głos Arashi. Azjata podniósł się nieco na sofie.
- Nie odzywasz się od kilku tygodni – powiedziała z wyrzutem. Rozsiadała się w jednym z foteli – Już nie wiem co mam robić z tymi listami. – syknęła. – Rozmawiałam z Torą. – powiedziała zerkając nieprzychylnie na Save, który podszedł i zajmując miejsce na drugim fotelu. – Dała mi adres, mówiąc, że powinieneś tu być. – burknęła.
- Słońce, nie rób takiej miny jakbym cię rzucił… zwarzysz na to, że nigdy z tobą nie byłem. – dodał, zerkając przelotnie na Save. Niczego jednak nie wyczytał z jego twarzy.
- Arashi, zachowujesz się zupełnie nie odpowiedzialnie. – burknęła dziewczyna. – Mieliśmy umowę, a ty co?
- Przestań, przecież to tylko listy…
- Arashi wiesz ile ty tego dostajesz?! – wzburzyła się dziewczyna wstając. – Ja to wszystko musze przeczytać i odpisać. Wszystkiego już mi zabrakło. A ciebie nigdzie nie można znaleźć – poskarżyła się.
- No już dobrze słońce. Uzupełnimy zapasy papeterii, znaczków i perfum i dostaniesz rekompensatę za dyskomfort. Kata zgodzi się na wszystko – powiedział machając dłonią. Uki zadrżała wściekle, ale już nic nie mówiła na ten temat.
- Arashi, jest jeszcze jedna sprawa – zaczęła po krótkiej chwili przedłużającego się milczenia. Azjata postanowił usiąść na sofie jak należy. Ponaglił ją do mówienia spojrzeniem. – Jeden z listów jest wyjątkowy  – powiedziała sięgając do torby. Wyjęła niebieską kopertę.
- Co w nim wyjątkowego? Zazwyczaj piszą na różowych, ale to nic nowego, że jakaś jest oryginalna – tancerz wzruszył ramionami.
- Właśnie Arashi, niby nic szczególnego. Też tak pomyślałam jak po niego sięgnęłam. Ale jak go otworzyłam… - Uki wyjęła niebieski papier z koperty i podała go Arashiemu. Azjata westchną po czym rozłożył kartki i zaczął czytać na głos.

Najdroższy Amidamaru.
Odkąd pamiętam przychodzę na twoje występy. Jesteś mężczyzną idealnym i poruszasz się jak gdybyś był stworzony przez anioły z nieba do wzbudzania w ludziach nieznanych im uczuć. Pewnie i tak nie przeczytasz tego listu, ale może zrządzenie losu sprawi cud…
Nie jestem nikim szczególnym, ale podziwiam cię już od tak wielu lat… chyba odkąd zaczęłoś tańczyć w Illusions. Byłem przy tym jak jeszcze pozwalałeś się dotykać, nim wybudowano…

Arashi przerwał na chwilę. Wrócił wzrokiem.
- To chłopak! – stwierdził z zaskoczeniem. – Mam fana! – ucieszył się.
- Tak, podpisał się jako „N”. To nie jest Neko, sprawdzałam jego charakter pisma. Nie ma też nikogo kto mógłby to napisać za niego. Mam odpisać na ten list? – zapytała.
- Czekaj, przeczytam do końca. – powiedział Arashi radosny jak dziecko.
…nie wybudowano to okropne ogrodzenie. Ale rozumiem, że to dla twojego bezpieczeństwa. Nie chciałbym aby powtórzyła się sytuacja sprzed roku, kiedy tłum rozszalałych kobiet zaciągną cię ze sceny… nawet mnie chce myśleć o tym co mogły ci zrobić. Pamiętam twoje pierwsze występy, były jeszcze takie kameralne. Zawsze byłeś taki piękny, zmysłowy i apetyczny.
- Rety jaki on uroczy, nazwał mnie apetycznym… - mrukną z zadowoleniem Arashi. Uki patrzyła na niego z nieodgadnioną miną, na jej twarzy malowało się coś na kształt satysfakcji, połączonej ze smutkiem. Save wyglądał jakby był zły, ale ani Arashi ani Uki tego nie zauważyli. Tancerz czytał list dalej. Był zachwycony doskonałą znajomością historii swoich występów. Jego porównaniami i językiem jakim pisał „N”. Z każdym słowem Save siedział słuchając tego cierpliwie. Jednak po zadaniu Kocham cię Amidamaru, jesteś moim bogiem nie wytrzymał i poszedł do łazienki. Nadal jednak słyszał głos Arashi czytający dalszą cześć listu.
Kocham cię sercem, duszą i ciałem. Pragnę tylko ciebie. Chciałbym się z tobą kiedyś spotkać, chciałbym żebyś i ty mnie pokochał, choć przez chwilę, choćby to miał być sen… wiem że to nie możliwe. Taki wspaniały mężczyzna jak ty zapewne ma kogoś z kim jest mu dobrze, a ja nie jestem nikim godnym uwagi. Musiałem to końcu wyrzucić z siebie, tak długo dusiłem to uczucie w sobie, tak długo powtarzałem sobie ze nie mogę kochać mężczyzny… Lecz ty Amidamaru nie jesteś mężczyzną, jesteś bogiem.
Na zawsze twój „N”. – Szkoda ze się nie przedstawił – zakończył głos Arashi.
- Wiec mam mu odpisywać? – zapytała Uki z naciskiem.
- Odpiszemy razem. Jutro do ciebie wpadnę, koło południa – chwilę panował milczenie po czym Save usłyszał tuż przy drzwiach. – Ska… Save wszystko dobrze? – głos Arashi był pełen troski. Save poczuł wzbierający w nim gniew. Nie, nie było dobrze! Choć Save sam nie wiedział dlaczego. Choć z drugiej strony… Co ten Arashi sobie myślał. Załatwiać takie sprawy w jego mieszkaniu! Niech załatwia to u tej smarkuli, albo w klubie! Save umyła twarz i ręce po czym ze skwaszoną miną wyszedł z łazienki. Musiał wyglądać na naprawdę wściekłego bo gdy tylko otworzył drzwi Arashi się cofnął.
- Wiesz, ja nie będę już ci przeszkadzał… - mruknął zmieszany Azjata. Save nic nie odpowiedział. Brunet cofnął się jeszcze dalej i spojrzał na dziewczynę. – Uki… odprowadzę cię, nie powinnaś o tej porze chodzić sama – mruknął i czym prędzej zaczął się ubierać. Dziewczyna wstała chętnie, patrząc na Save zwycięsko. Student sztywnym krokiem poszedł do kuchni zrobić sobie kawę.
- Save, jak będziesz mnie potrzebował… zadzwoń albo puść esa… - usłyszał tylko głos Arashiego zza drzwi. – Zostawiam zapasowe klucze! - na tez słowa Save poczuł coś jakby skurcz w piersi. To pewnie dlatego, że wypił dziś tylko dwie filiżanki kawy. Co go obchodziło to, że Arashi nie pojawi się u niego znienacka, albo nie będzie czekał na niego jak wróci jutro z uczelni. Właściwie to nawet lepiej - pomyślał Save z przyjemnością pijać pierwszy łyk kawy.

     Arashi nie pojawił się następnego dnia. Nie pojawił się także przez kilka następnych. W końcu miną tydzień od kiedy Save ostatni raz go widział. Miał ochotę do niego zadzwonić i powiedzieć mu, że ma przyjść. Ale to by znaczyło, że go potrzebuję, a ten skośnooki idiota mógłby to źle zrozumieć. Save czuł się okropnie bez towarzystwa Azjaty. Zaczął gorzej sypiać. Jednak zaklinał się, że nie zadzwoni do niego. Pewnej nocy nawet śniło mu się że, Arashi wrócił. Przyszedł w środku nocy się z nim przywitać, wlazł do sypialni i nie pytając o zgodę skrada pocałunek z ust Save, a potem poszedł się położyć na sofę. Gdy blondyn obudził się rankiem natychmiast poszedł do salonu. Jednak było tam pusto. Save westchnął rozczarowany i przeklnął swoje głupie sny. Przecież Arashi był tylko ciężko doświadczonym przez los niewyżytym zboczeńcem z odchyłami w orientacji seksualnej. Jednak miał coś w sobie. Save łakną jego towarzystwa, sam nie wiedział dlaczego. Może dlatego, że Arashi był jedną osobą, która okazał mu tyle ciepła. Choć czasami było tego ciepła znacznie za dużo. Save znów zaczął czuć się samotnie w swoim małym, luksusowym mieszkanku. Znów nie wiedział, co ze sobą zrobić. Sesję zimową miał już za sobą, uczyć się nie musiał tak dużo. Miną kolejny tydzień, a Save chował już swą dumę do kieszeni, jednak przed zatelefonowaniem do Arashi powstrzymywał go niewyjaśniony strach. Sam nie wiedział czego się bał. Tęsknota i ciekawość tego co robi Azjat zżerała go od środka. Nie pomagał mocna kawę kilka razy dzienne. Na kupno alkoholu też nie miał odwagi. Nie ufał sobie, gdyby był przy nim Arashi, zająłby się nim w razie czego.
Któregoś wieczoru Save siedział w łóżku zajadając chińszczyznę na wynos i bawiąc się swoim telefonem. Przeglądał „ogromną” liczbę numerów jakie posiadał. Wśród nich był numer do domu, z którego nigdy nie korzystał, numer do ojca, o którego istnieniu Save nawet nie wiedział, był numer do matki, znalazło się też kilka numerów do kolegów z roku, znalazł się też numer do Tory i do Arashi! Save zatrzymał się przy nim na chwilę, przyglądając się cyfrowemu wyświetlaczowi z tym jakże wytęsknionym imieniem. W końcu westchnął i chciał wyjść z tych opcji i zablokować klawiaturę. Jednak pomylił przyciski i wybrał opcję zadzwoń. Gdy tylko się zorientował natychmiast anulował akcję. Nie wiedział czy sygnał poszedł do Arashi, z resztą to było już nie ważne. Wygłupił się jakkolwiek by się nie stało. Przecież marzył tylko o tym by  znów go zobaczyć. Wściekły na siebie poszedł zrobić sobie kolejną tego dnia kawę. Chyba już dziesiątą…
     Następnego dania Save niewyspany siedział na wykładach, które były wyjątkowo nudne, zupełnie już zapomniał o wczorajszej zabawie telefonem. Przypomniał sobie o tym dopiero w drodze do domu. Było już ciemno, gdy wyszedł z uczelni. Starał się iść przyzwoitą drogę, ale niektórych odcinków po prostu nie sposób było ominą. Nagle usłyszał za sobą czyjeś kroki. Save przeklnął w duchu. Znów się w coś wpakował. Nacierpiał tej drogi! Dlaczego tu zawsze musieli być jacyś narwańcy. Przyspieszył kroku, bardziej po to żeby sprawdzić czy naprawdę był śledzony czy tylko mu się wydawało. Odgłos kroków także przyspieszył! Save zdenerwował się nie na żarty. Spróbował zgubić prześladowcę. I wtedy nagle w dźwięku kroków coś wydało mu się znajome. Ciężkie obuwie stukało o chodnik, ich właściciel wcale nie krył się ze swą obecnością. Do tego to delikatnie pobrzękiwanie drobnych łańcuchów. Save odwrócił się gwałtownie tak, że prześladowca prawie na niego wpadł. Student zboczył to czego się spodziewał. Czarne galny, długi czarny płaszczy, ćwieki i masa kolczyków.
-Cholera, chciałem cię nastraszyć – odezwał się głos Arashi. Jego twarz wykrzywił dziwny makabryczny uśmieszek. – Prawie mi się udało, co? – zapytał po czym uśmiechnął się w łagodniejszy i przyjemniejszy dla oka sposób.
- Arashi… - Save nie mógł się powstrzymać od uśmiechu satysfakcji. Miał jednak nadzieję, że mrok ukryje to przed spojrzeniem Azjaty.
- Stęskniłeś się co? – zapytał z zadowoleniem w głosie Arashi. – To tak jak ja. Myślałem już, że nie chcesz mnie znać – stwierdził patrząc na Save wyczekująco.
- To nie tak Arashi – sprzeciwił się natychmiast. – Po co miałem dzwonić – Save spuścił wzrok i dobrze dobrał następne słowa. – Jesteś zawsze mile wdziany w moim domu, nie musisz mnie uprzedzać kiedy przyjdziesz, nie muszę się chyba przypominać przyjacielowi – powiedział w końcu. Arashi parskną śmiechem.
- Jasne – stwierdził trącając go lekko pięścią w ramię. – Jak poszła sesja? – zapytał, po woli zaczynając iść. Save szybko dołączył do niego.
- To było proste, a jak Tora sobie poradziła?
- Powiedziała dokładnie to samo co ty. Choć trochę narzekała na wykładowców, że trudno o wpisy się doprosić. Masz wolny wieczór? – zapytał nagle Arashi
- W sumie, to tak…
- Dobra, zabiorę cię do fajnego miejsca.
- To znaczy? – Save spojrzał na rozmówcę z ukosa. Nie podobało mu się określenie „fajne”, zwłaszcza w ustach Arashi.
- Mały, przytulny lokal niedaleko twojego mieszkania, spodoba ci się – stwierdził Azjata. 

2 komentarze:

  1. Hej,
    nie wiem co jest, ale dopiero zauważyłam, że przy ostatnich rozdziałach ni dodał się mój komentarz :( i mam nadzieję,że tym razem się doda... no cóż jak wcześniej wspominałam bardzo mi się podoba cała historia, wspaniale piszesz, każdy rozdział jest na wysokim poziomie. Mam nadzieję, że Arshi będzie z Save.
    Weny, weny życzę
    Pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podoba mi się to opowiadanko,jest takie inne niż wszystkie. Czekam na nexta i życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń