Arashi siedział w swoim prywatnym pokoju. Nie słyszał tego, co działo
się w klubie, nawet tego, co działo się na zapleczu klubu. Wiedział, że
powinien przypomnieć sobie kroki, zrobić cokolwiek, żeby przygotować się do
występu. Przecież setki dziewcząt przyszło tu tylko po to, by na niego
popatrzeć. Może jedna z nich osiągnę dziś szczyt swych marzeń i zasmakuje jego
ust i ciała… im było wszystko jedno, jaki miał nastrój, byle by tylko wyszedł
na scenę i pozwolił im na siebie popatrzeć. To przytłaczało go jeszcze
bardziej. Odkorkował kolejną butelką i już nawet nie fatygował się, by nalewać
alkohol do kieliszka czy szklanki.
- Cierpienie,
które cię spotyka jest karą za zbrodnie, które popełniłeś – powiedział
spoglądając na butelkę. – Dobro, które cię spotyka to nagroda za dobro, które
czynisz – westchną. Nienawidził siebie. Gdyby nie Tora i Neko już dawno
skończyłby ze sobą. Nie wiedział sensu w swoim życiu. Wszystko, czego się
dotkną niszczało. Nie potrafił sobie wybaczyć tego, co się stało i nie potrafił
tego zrozumieć. Nagle usłyszą jak, ktoś wchodzi do pomieszczenia. – Nie jestem
jeszcze gotowy – warkną ponuro Arashi. Gdy nie usłyszał przeprosin lub, chociaż
grzecznego opuszczania jego garderoby, jego nastrój jeszcze bardziej się pogorszy.
– Występ mam dopiero za godzinę – syknął. Nadal nic. Arashi wściekły do granic
możliwości odwrócił się w stronę drzwi. – Tora ile razy… - urwał w pół słowa
widząc w końcu gościa. – Ciebie się nie spodziewałem – powiedział do blondyna
stojącego pod drzwiami. Po czym usiadł z powrotem na swoim krześle. Tym razem
jednak mając drzwi w zasięgu wzroku.
Save wyglądał
jakby sam nie wiedział skąd się tam wziął. Jednak zabrał w sobie odwagę i
zaczął.
- Ja... Ja
wiem, że nie byłeś wtedy sobą... Przykro mi, że tak wyszło... Źle się poczułem
musiałem wyjść i to natychmiast...Nie sądziłem… Nie wiedziałem... że... że tak
to odbierzesz... Arashi...- przerwał. Milczał dłuższą chwilę, a Arashi
przyglądał mu się jak seryjny morderca zza krat, patrzący na swoją niedoszłą
ofiarę. - Ty naprawdę jesteś chory... Powinieneś... Powinieneś iść do
lekarza... Mógłbyś kogoś skrzywdzić... Ja... naprawdę nie chciałbym, byś miał
kłopoty. A mógłbyś je mieć... Teraz to chyba już pójdę. – Arashi parskną
śmiechem.
- Myślisz, że
to wszystko takie proste. Lekarze nie potrafią mi pomóc. Po za tym gdybym
chciał kogoś naprawdę skrzywdzić to bym to po prostu zrobił. - powiedział
chłodnym głosem. - Arashi… Więc… czy… czy ty… naprawdę chciałeś mnie pociąć? - zapytał
wreszcie Save lekko drżącym głosem.
- Zrobiłem
dokładnie to, co chciałem ci zrobić. Może chcesz mi pokazać bliznę? - zakpił
Arashi. Spojrzenie Save padło na butelkę w jego ręku.
- Piłeś? - bardziej
stwierdził niż zapytał. Cofną się z powrotem pod drzwi.
- Odką mnie
porzuciłeś ciągle piję - prychną tancerz, podnosząc butelkę do ust.
- Arashi… Obaj
dobrze wiem, że nic między nami nie zaszło, a tamto to był… wypadek… nie
porzuciłem cię bo nic między nami nie było, nie masz więc powodu żeby pić…
Chcesz żebym wyszedł? - zapytał drżącym głosem widząc ponure spojrzenie Arashi.
Azjata parskną śmiechem.
- Skoro seks
to dla ciebie nic… - burknął, po czym łykną z butelki. Save poczerwieniał ze
złości. Uderzył ręką w stół.
- To nie był
seks! - wrzasnął wściekle. Arashi spojrzał na niego znad butelki, wychylił ją
raz jeszcze. Chwile rozkoszował się bąbelkami i smakiem trunku.
- Staną ci, to
wystarczy - burknął oschle.
- Jak możesz!
To nie prawda! - sprzeciwił się Save.
- No dobra
niech ci będzie… Więc po co przyszedłeś? Chcesz mieć resztę mojego imienia na
drugiej ręce, czy tak po prostu zamierzasz mnie podręczyć - syknął Arashi
spoglądając na Save złowrogo. Blondyn nic nie odpowiedział patrząc na niego z
mieszaniną strachu, złości i rozpaczy.
- A może wytoczysz
mi sprawę? - student usiadł starając się nie patrzeć na Arashi.
- Nie wiem,
czemu tu przyszedłem. Pewnie się o ciebie martwiłem - mruknął cicho.
- Wiesz to
naprawdę urocze. Jak widzisz żyję - burknął Arashi zaglądając do swojej
butelki, która ku jego niezadowoleniu okazała się pusta.
- Nie, nie
żyjesz, w tym problem. Wszyscy się o ciebie martwią. Tora szaleje z rozpaczy,
pewnie myśli, że to moja wina. Może i ma rację…
- Więc czujesz
się winny? - Arashi uśmiechną się złośliwie. - I co zamierzasz?
- Mam cię
przeprosić? Jak usłyszysz wymuszone przepraszam to będziesz zadowolony? - zapytał
ponuro blondyn.
- Rób co
chcesz, to nie mnie gryzie sumienie. Nie zależy mnie na twoich przeprosinach - prychnął
pogardliwie Azjata. - To nie ja chce się poczuć lepiej - Save nie wytrzymał
wstał i nie dbając już o nic powiedział.
- To mi teraz
powiedz, za co mam cię przepraszać?! Za to że mnie półprzytomnego zaciągnąłeś
do sypialni! - wrzasnął Save - I nie, nie czuje się winny, nie potrafił bym
szczerze cię przeprosić. Tu nie chodzi o przeprosiny!
- Słuchaj! - zaczął
groźnie Arashi podskakując na krześle. - Sam prosiłeś, żebym tam z tobą
poszedł, było ci dobrze, nie zaprzeczaj potrafię odróżnić jęki rozkoszy od
udręki! Nie obwiniaj mnie za to, że zwiałeś, miałem prawo się wkurzyć... głowa
mnie przez ciebie rozbolała... - poskarżył się opadając na krzesło, zupełnie
jakby zeszło z niego powietrze.
- Przestań,
nie tak było – warknął blondyn spoglądając na bruneta wściekle. – A głowa boli
cię bo trzeźwiejesz – dodał patrząc na niego nie przychylnie.
- Więc jak
było, skoro nie przyszyłeś do kuchni nie zacząłeś się do mnie kleić i nie
wypytywałeś mnie o moje uczucia, nie przystałeś na moją propozycję? Jak było?!
– krzyknął Arashi uderzając pustą butelką o blat stołu.
- Cholera nie
wiem jak było! Jesteś szczęśliwy! Nie wiem i nawet nie chce, rozumiesz! To się
nie wydarzyło, nie stało! Zrozum to wreszcie! - w glosie studenta obok pasji
pobrzmiewała rozpacz, jednak Arashiego jej nie dostrzegł.
- Cierpisz na
zaniki pamięci? – zapytał z kpiną w głosie. - Nie uwierzę, że schlałeś się
jednym kieliszkiem starego wina. – burknął krzyżując ręce na piersi. Save
spuścił wzrok jak winowajca. – Nie spiłeś się, to nie możliwe, nawet ty nie
masz takiej słabej głowy! – stwierdził zupełnie innym tonem. Jakby błagalnym.
- No, właśnie,
że tak… brałem tabletki, bo przez cały dzień strasznie mnie głowa bolała i…
- To znaczy…?!
– Arashi aż przewrócił swoje krzesło zrywając się z niego. Wyglądał na naprawdę
przerażonego. – Na bogów, to moja wina… prawię cię zgwałciłem… a potem jeszcze…
Save błagam, wybacz mi… - jęknął opadając na kolana. – Wybacz… - poprosił
drżącym głosem.
- Nie gniewam
się – mruknął Save, po czym mocno przytulił się do Azjaty. Arashi był
kompletnie zbity z tropu. – Chodźmy do mnie.
- Nie mogę
przyjąć tego zaproszenia. – przerwał mu Arashi smętnym głosem, odwrócił wzrok
od Save. Studenta chwilę patrzył na niego zaskoczony.
- Arashi,
przepraszam, nie chciałem. Powiedz gdzie chcesz iść? – zapytał jakby nic się
nie wydarzyło.
- Skarbie...
Save... powinieneś wrócić do normalnego życia... wiesz studia, dziewczyny... na
pewno znajdziesz sobie jakaś ładną i mądrą... - Arashi delikatnie go odsuw. .- Ja
nigdy sobie nie wybaczę tego, co ci zrobiłem – jęknął, a po jego policzkach
popłynęły łzy. Widać było, że chciał je ukryć. - Jeśli szukasz kochanka, mogę
ci kogoś polecić... ale ja nie mogę... – dodał z bólem w głosie.
- Arashi,
zamknij się! – warknął wściekle Save. – Lubię cię i chcę żebyśmy dalej byli
przyjaciółmi.
- Przyjaciółmi?
– Arashi spojrzał na niego, jednak zaraz odwrócił wzrok. – Jak możesz mnie tak
nazywać, po tym co ci zrobiłem… Jak ja mam ci w oczy spojrzeć. Powinienem
popełnić sepuku… - jękną zrozpaczony.
- Cholera
przestań! Nie rozumiesz, że chcę być z tobą! – powiedział rozwścieczony Save i
nagle urwał zawstydzony. Oczy Arashi zaświeciły się z nadzieją.
- Naprawdę? Po
tym wszystkim, jeszcze chcesz być ze mną? – zapytał, a z jego skośnych oczu
popłynęły łzy radości. Save zaś poczerwieniał po sam czubek nosa.
- Arashi wybrałem
złe słowo, ale tak potrzebuje cię jako przyjaciela, znasz mnie lepiej niż
ktokolwiek, wiesz że jestem samotny, że nie mam co ze sobą zrobić w długie
zimne… - blondyn poczerwieniał jeszcze bardziej. - Arashi ja cię po prostu
potrzebuje. - mruknął starając się jakoś z tego wybrnąć.
- Wiesz w czym
tkwi twój problem. Nie ja ci jestem potrzeby tylko jakiekolwiek towarzystwo,
powinieneś bardziej otworzyć się na ludzi i znaleźć sobie prawdziwego
przyjaciela, który by cię nie zgwałcił i nie pociął... i nie straszył... może
nawet dziewczynę – zaczął Arashi.
- Przestaniesz
się mazać, dobrze wiem, czego mi trzeba! Nie mam do ciebie żalu, ani pretensji,
chce byś o tym zapomniał jak ja zapomniałem i nie wracał już do tego tematu,
rozumiesz? – burknął student.
- Skarb...
Save... to nie ty popełniłeś zbrodnie... o czymś takim nie jest łatwo
zapomnieć, najtrudniej jest wybaczyć sobie. Ja się czuję tak bardzo winny. Nie
umiem zacząć od nowa...
- Umiesz,
tylko nie chcesz, to dlatego że cię skrzywdziłem, że wyszedłem. To kara? - spytał
z rozpaczą.
- To nie ty
powinieneś ponosić karę... skoro tego chcesz... daj mi trochę czasu... postaram
się... Właściwie co ja mam robić? Czego ode mnie oczekujesz?
- Niczego od
ciebie nie chce. Chciałbym tylko żebyś po prostu był przy mnie, martwiłem się i
żałowałem tego co się stało. Teraz chce już o tym zapomnieć, nie wracaj do tego
tematu.
- Jesteś taki
cudowny – Arashi westchnął patrząc na niego jak na bóstwo. - Z radością
dotrzymam ci towarzystwa, kiedy tylko tego zapragniesz - powiedział kłaniając
się nisko. Save zaczerwienił się zmieszany
- Przestań,
czuje się jak idiota - syknął i uśmiechnął się ciepło do niego - To jak będzie
pójdziemy gdzieś?
- Właściwie,
to zaraz mam występ - zaczął zakłopotany Arashi.
- Ja poczekam
- powiedział Save uśmiechając się szeroko, a radość lśniła w jego niebieskich
oczach.
Arashi wrócił po kilkunastu minutach do
swojej garderoby. Występ się przedłużył, gdyż fanki żądały bisu. Azjata
oczywiści im nie odmówił, tym razem był w doskonałym nastroju. Był zmęczony,
zdyszany, półnagi, a ręce miał pełne maskotek. Wszedł rozpromieniony dobrym
występem, na którym kilka kobiet zemdlało. Dawno nie tańczyło mu się tak
dobrze, z taką lekkością i rozkoszą. Zaczął odkładać maskotki do koszyka, po
który zawsze przyjeżdżano w poniedziałek z sierocińca, gdy nagle jego
spojrzenie padło na Save. Student leżał rozwalony na sofie. Na stoliku obok
stał pusta butelka po rumie, student ściskał w ręce opadłej po za sofę kolejną,
opróżnioną do połowy. Arashi ostrożnie podszedł do niego i wyciągną z jego ręki
flaszkę. Save ockną się i spojrzał na niego w dziwny sposób. – Jeszcze nie skończyłem.
To była tylko przerwa – sprzeciwił się zabieraniu mu butelki.
- Myślę, że ci
wystarczy – stwierdził Arashi zabierając mu ją bardziej stanowczo. Save
wyciągną za nią rękę, jednak ta nagle zboczyła z drogi i objęła tancerza za
szyję.
- Arashi,
wróciłeś. – stwierdził wesoło blondyn. – Wreszcie możemy dokończyć… - mruknął
przysuwając się do Azjaty z pijackim uśmieszkiem na twarzy.
- Ska… Save,
dobrze się czujesz? – zapytał zmieszany Arashi próbując zdjąć go z siebie. Save
był jednak uparty. Zarzucał Arashi drugą rękę na szyję i zbliżył się jeszcze
bardziej.
- Arashi ja
cię po prostu kocham, nie widzisz tego? – odpowiedział student całują Azjatę w
policzek. Arashi poczuł silną woń alkoholu.
- Save… - zaczął
z trudem brunet. Chciał wierzyć, że to co mówi student to prawda. – Nie myślisz
tak. A dopóki jesteś nie trzeźwy nie uwierzę ci nawet jak powiesz, że jestem
bogiem Illusion – powiedział odciągając go do siebie i sadzając porządnie na
sofie. Po czym sam usiadł i go przytrzymał.
- Ale ty nim
jesteś – powiedział Save kładąc się na Arashi, a przynajmniej to mając w
zamiarze. – Przecież widzisz, że cię podziwiam… Jestem tu, bo cię pragnę, ale
nie mogę tego powiedzieć… nie na trzeźwo. Dlatego się upiłem… - dodał, po czym
niezdarnie pocałował Arashi w usta. Azjata chwilę rozkoszował się tymi słowami
i tym pocałunkiem. Po czym ostrożnie wyswobodził się z objęć blondyna.
- Jesteś
naprawdę słodki. Pragnę oddać się w twoje ramiona jak pragnę żyć, ale dopiero,
gdy będziesz trzeźwy. Nie chcę żeby to się powtórzyło – mruknął brunet.
- Arashi, ale
jak ja będę trzeźwy to mnie nie dotkniesz – powiedział Save po czym zaśmiał się
pijacko. – Nie mogę ci na to pozwolić – dodał smętnie. Arashi w tym czasie
założył coś na siebie.
- Skarbie. Jak
powtórzysz to będąc trzeźwym, zrobię wszystko na co przyjdzie ci ochota, a na
razie musisz wytrzeźwieć we własnym przytulnym łóżeczku – stwierdził podnosząc
go delikatnie.
- Kiedy ja nie
chcę wytrzeźwieć! – zaprotestował Save próbując mu się wyrwać.
- Pomówimy o
tym rano – upierał się Azjata, próbując wyprowadzić Save z garderoby. Student
jednak był równie uparty i robił wszystko żeby zostać w pokoju. Arashi szarpał
się z nim przez jakiś czas. Po czym postanowił zaryzykować. – Skarbie, nie
wolałbyś zrobić tego w swoim łóżku. Ono jest wygodniejsze i lepiej się do tego
nadaje – szepnął mu uwodzicielsko do ucha. Save wyszczerzył się do niego
pijacko.
- Więc już się
na mnie nie gniewasz?
- Oczywiście,
że się nie gniewam – powiedział Arashi. – Teraz chodź już – dodał narzucając na
siebie płaszcz i ubierając Save w jego prochowiec, po czym wyprowadzając z
pokoju.
- Ale nie
będziesz czekał aż wytrzeźwieję? – zapytał Save nagle przerażony.
- Jasne, że
nie skarbie. Ale żeby było miło i przyjemnie to wszystko musi być w odpowiednim
miejscu i czasie – powiedział prowadzać go po zapleczu lokalu.
- Arashi tak
bardzo chciałbym ci powiedzieć na trzeźwo, że cię kocham, ale nie mogę, to mnie
tak męczy, ale ty wiesz, ty mi wierzysz prawda? Nie musze tego mówić. Wierzysz
mi? – zapytał Save wieszając się na jego ramieniu. Arashi dalej ciągną go w
stronę wyjście po drodze gestem pokazał Torze, że do niej zadzwoni jak będzie
mógł. Po czym wyprowadził pijanego Save z lokalu. Tam podrzucił go tak by było
mu łatwiej go prowadzić lub raczej ciągnąć.
- Skarbie. Nic
nie sprawiłoby mi więcej radości jak usłyszeć od ciebie te słowa gdy będziesz
trzeźwy – powiedział idąc w stronę ulicy i próbując złapać jakąś taksówkę. Save
nagle rzucił mu się na szyję i namiętnie pocałował. Arashi był tak zaskoczony,
że nie zauważył nawet jak jakiś samochód się przy nich zatrzymał.
- Wsiadacie,
czy nie?! – zapytał nieprzyjemnie kierowca. Arashi ocknął się i wsiadał do
samochodu wsadzając tam uprzednio i ostrożnie Save, który po woli zaczynał
tracić resztki świadomości. Azjata objął go ramieniem i podał kierowcy adres. Samochód
ruszył.
- Nie zasypiaj
- powiedział potrząsając wtulonym w jego pierś Save.
- Za dużo
wypiła, a może to Amidamaru tak jej do głowy uderzył? – zapytał rozbawiony
kierowca. Arashi spojrzął na niego zaskoczony. Przeniósł wzrok na lusterko i
zrozumiał, że mężczyzna widział tylko smukła postać o jasnych włosach, która
tuliła się do niego samego. Uśmiechnął się na ten widok. Save był taki
delikatny. Pogładził go pieszczotliwie po włosach. – Chyba wszystko na raz – odrzekł
Azjata, po czym zajął się cuceniem ukochanego.
W końcu, po
paru minutach jazdy zatrzymali się w bogatej dzielnicy pod wieżowcem w którym
mieszkał Save.
- Ładna
dzielnica. Mieszkacie tu razem? – zapytał kierowca, gdy Arashi podawał mu
pieniądze.
- Można tak
powiedzieć – odrzekł Azjata wyciągając Save z samochodu i biorąc na ręce, bo
inaczej nie był w stanie go zanieść na górę. Blondyn był już zupełnie
nieprzytomny, przelewał się brunetowi przez ręce.
Arashi ledwo udało się donieś Save do
łóżka. Położył go delikatnie w pościli i ostrożnie zaczął rozbierać.
Przypomniał mu się noc w hotelu. Zrobiła mu się gorąco w płaszczu. Idąc
odwiesić swoje okrycie, zabrał też prochowiec i buty Save. Po chwili wrócił do
sypialni i spojrzał na nieprzytomnego studenta. W końcu podszedł do niego.
Przesuną go w głąb łóżka. Save drgną i lekko otworzył oczy, spojrzał na Arashi
nieprzytomnie. Uśmiechnął się do niego. Azjata nie pewnie odwzajemnił uśmiech.
W końcu nie wytrzymał, wgramolił się na łóżko tuż obok blondyna. Spojrzenie
niebieskich oczu śledziło każdy jego ruch. – Save, nie możesz spać w ubraniu – powiedział,
jakby chcą usprawiedliwić to co zamierzał zrobić. Pochylił się nad blondynem.
Ręce studenta natychmiast go oplotły. Azjata zaczął rozpinać guziki jego
koszuli.P o chwili poczuł jak ręce Save ściągają go w dół. Arashi poczuł
narastającą w nim adrenalinę. Poczuł delikatny pocałunek na ustach, niewprawny
i niepewny. Wsunął się na Save. Przytulił do jego ciała i przywarł do jego ust,
choć miał smak butelki rumu. Dłonie studenta zaczęły delikatnie pieścić kark
Arashi. Azjata rozkoszował się tym dotykiem, mimo że był on prze ubranie.
Zaczął delikatnie zdejmować z Save koszulę. Ruchy i ciało Save były jakby
spowolnione, jakby wszystko działo się w zwolnionym tępię. Arashi chwilę
jeszcze gładził pierś Save, po czym podniósł się na łokciach i spojrzał w jego
nietrzeźwe oczy.
- Arashi,
kocham cię – mruknął Save znów próbując go przyciągnąć do siebie. Azjata jednak
stanowczo zaprał się na rękach.
- Też cię kocham
skarbie, ale obaj za dużo wypiliśmy... nie będzie z tego ani przyjemności ani
nic dobrego... – mruknął po czym raz jeszcze pocałował go w usta. Całował jego
policzki, uszy, szyję… chwilę całował go po piersi. Po czym sturlał się z niego
przy akompaniamencie jęku protestu Save. Po chwili niebieskooki student już był
przy nim, wdrapał się na jego pierś i mocno przytulił. Arashi sam nie wiedział
kiedy zasnął z tym słodkim ciężarem na sercu.