Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział XVII 2 z 3 - Zaręczyny

Bez betowania

____________________________________________________________________


- Panno Cecily – zaczął, gdy jakoś udało mu się opanować swoje żądze i odciągnąć ją od siebie. – Panienka jest zaręczona, a ja jestem przyjaciele panienki narzeczonego. – powiedział. Cecily uśmiechnęła się tylko wyrozumiale.
- Panie Arashi, Save o niczym się nie dowie. – powiedziała po czym wznowiła pieszczotę. Dla Arashiego sprawa była jasna. Już nie raz spotkał takie dziewczęta, które były pewne tego czego chciały. W innym wypadku chętnie by skorzystał z jej zainteresowania i zabawił się, ale nawet pomijając fakt, że to była narzeczona Save… po prostu czuł, że nie jest w stanie.
Pozwalając jej się całować i obściskiwać zaczął napierać na nią ciałem tak, że wkrótce zaczęła się cofać. Poprowadził ją dokładnie tam gdzie zamierzał. Dziewczyna pewna siebie i swojej zdobyczy pozwoliła się poprowadzić na ślepo. Arashi chwycił jej drobne ramiona i odciągną od siebie.
- Jesteś zjawiskowa panno Cecily, ale przyjaźń Save wiele dla mnie znaczy. – powiedział po czym nim do niej dotarło, że właśnie dostała kosza Arashi otworzył drzwi i delikatnie ją wypchnął. Spojrzał na niego zaskoczona. – Nie tym razem Cecily. – powiedział jakby na przegnanie, po czym zamkną drzwi do swojego pokoju pozostawiając dziewczyna za nimi. Wiedział, że duma nie pozwoli jej pukać ani próbować ponownie, przynajmniej tej nocy.
Westchnął i założył nocne bokserki. Z przygnębieniem zauważył, że odruchowo zabrał te w serduszka. Przypominając sobie pierwszą noc z Save położył się nawet nie okrywając się kołdrą. Chwile leżał. Nagle coś zaczęło brzęczeć mu nad uchem. Próbował to odgonić, ale brzęczenie nie pochodziło od owada. Podniósł głowę i rozejrzał się. Jego telefon wibrował na nocnej szafce wydając ten denerwujący dźwięk. Arashi sięgną po komórkę i odebrał nawet nie patrząc kto do niego dzwoni w środku nocy.
- Arashi… przepraszam, nie przeszkadzam. – mrukną głos w słuchawce. W pierwszej chwili Azjata go nie poznał. Ale jego świadomość szybko wyrwała się z resztek snu, w który jak mu się zdawało zapadł.
- Tygrysku… nie szkodzi… spędzam noc sam. – mruknął układając się wygodniej.
- Sam? Nie powiodło ci się czy co? To do ciebie nie podobne. – mruknęła dziewczyna po drugiej stronie.
- Chyba nie po to dzwonisz do mnie w środku nocy, żeby sprawdzić z kim śpię lub nie…
- Arashi… co cię ugryzło.
- Nic, Tygrysku, przepraszam. Słyszę w twoim głosie podekscytowanie, chcesz się ze mną czymś podzielić. – powiedział pewnie. Mógłby przysiądź, że dziewczyna po drugiej stronie się uśmiecha. Chwilę trzymała go w niepewności.
- Czytasz mi w myślach. – mruknęła.
- Nie do końca. Gdyby tak było już bym wiedział co za radosna nowinę chcesz mi przekazać. – wyjaśnił Arashi, a jego nastrój także się poprawił.
- Arashi… kocham cię… - mruknęła przez telefon.
- Wiem o tym tygrysku. Przejdziesz wreszcie do rzeczy. Zaraz czekaj… gdzie ty teraz jesteś? – zapytał bo nagle przyszła mu pewna myśl do głowy.
- Jestem w raju… - mruknęła z zadowoleniem dziewczyna.
- Tora… czy ty aby nie kochaś się z Okami? – zapytał wprost.
- Długo ci to zajęło Arashi. – mruknęła nie tracą z głosu tej szczęśliwej nuty.
- A co z jego zasadą czystości przedmałżeńskiej? – zapytał Arashi radując się jej szczęściem.
- Postanowił ją nieco zmienić, do czystości przed zaręczynowej. – Tora zaśmiała się radośnie.
- To znaczy, że się oświadczył? – zapytał Arashi z wrażenie aż się podnosząc. – Opowiadaj!
- Najpierw zabrał mnie na romantyczną kolację przy świecach, potem klękną przede mną i zapytał czy za niego wyjdę… omal nie spadłam z krzesła… - powiedziała Tora podekscytowanym głosem.
- Ale chyba odpowiedziałaś tak? – zapytał wyraźnie przestraszony.
- Przez chwilę nie byłam w stanie nic powiedzieć… Arashi myślałam, że będziesz mnie pytał o inne rzeczy... co ci jest, zrobiłeś się jakiś… jakbyś stracił całą ochotę jaką zawsze miałeś na seks… - stwierdziła.
- Chyba tak jest Tygrysku. – westchną Azjata.
- Mówiłam, że tak będzie. Dlaczego mnie nigdy nie słuchasz? Nie trzeba było zrywać. – burknęła.
- Przestań. Wiesz że tak jest lepiej.
- Kretyn. Po co tam jechałeś. Tylko się meczysz.
- Tora proszę… - jęknął Arashi udręczonym głosem. – Właśnie udało mi się pozbyć jego narzeczonej która mnie molestowała…
- Arashi… z tobą naprawdę jest coś nie tak. To do ciebie nie podobne żeby wyrzucać z łóżka chętną dziewczynę… zwłaszcza, że formalnie jesteś sam. To ze względu na Save… Arashi powiedz mu prawdę i przestań bawić się w te cyrki…
- Tora to nie takie proste. – znów jęknął Arashi.
- Wiem, ale… powinieneś to zrobić.
- Tygrysku, kochanie… nie martw się mną… ja sobie jakoś poradzę. Ciesz się własnym szczęściem i żyj własnym życiem.
- Arashi wiesz…
- Wiem. Wracaj do swojego narzeczonego i pogratuluj mu ode mnie. Dobranoc tygrysku… - powiedział smętnie. Tora westchnęła i także życzyła mu dobrej nocy. Telefon znów zamilkł.

Rano Arashi został obudzony na śniadanie, sam nawet nie wiedział przez kogo. Półprzytomny zastanawiał się czy rozmowa z Torą mu się nie przyśniła. Sprawdził w telefonie ostanie połączenie. Tak dzwoniła Tora. Arashi uczepił się tej szczęśliwej myśli o jej zaręczynach żeby dać sobie motywacje do dalszej egzystencji pośród „spragnionych jego krwi wampirów”. Po za tym musiał ta radosną wieść przekazać Save. Poczuł bolesne ukłucie w sercu. Save, przecież powinien być tu przy nim w łóżku. Arashi westchnął i poszukał ubrań. Obmył się i założył jakieś czarne wdzianko. Poprawił wszystkie kolczyki i przeraził się widząc swoje włosy. Tak to jest idioto jak nie rozczesujesz ich na noc po myciu. Przeklną sam siebie. Każdy kosmyk sterczał mu w inną stronę. Wyglądało to gorzej niż strasznie. Spróbował je rozczesać. Nie pomogło, nadal sterczały jak u chochoła. Przygładzenie wodą także na nic się zdało. Musiał by je na nowo umyć żeby ułożyły się tak jak sobie tego życzy. Takie to już miał włos, posłuszne tylko na mokro. Patrzyła na swoje odbicie w lustrze coraz bardzie wściekły na siebie. Przecież nie mógł się tak ludziom pokazać. Chwile myślał stojąc przed lustrem. W końcu wrócił do pokoju i zaczął rozpaczliwie szukać czegoś w swojej torbie.
- Co za ontre. – jakaś dziewczyna skomentował jego spóźnienie. Oczywiście Arashi nie udało się przemknąć niezauważonym przez jadalnie tak jak planował. Gdy tylko otworzył drzwi wszyscy na niego spojrzeli i gapili się przez cały czas. A trzeba przyznać, że Arashi wyglądał tego dnia zjawiskowo. A przynajmniej wyjątkowo jak na siebie. Pierwsze co chwycił dziś rano ze swej torby były jego ulubione skórzane spodnie. Opinały się na jego zgrabnym tyłeczku budząc podziw wśród pań, opinały się nisko na biodrach, na piersi miał delikatną, luźną siateczkę i bezrękawnik sięgający do linii żeber z mnóstwem postrzępionych dziur, który więcej ukazywał niż zasłaniał. Jego wspaniałe muskularne ramiona i duże partie wspaniałego, umięśnionego ciała były dobrze widoczne spod siateczki, która nadawał mu tajemniczości i seksapilu. Swoje nieszczęsne włosy Arashi związał w warkocz. Wyjątkowo mu to pasowało, a jednocześnie ukazywało w pełni okazałości wszystkie jego kolczyki. Wszystkie jego wdzięki i dziwactwa za razem były wyeksponowane. Kobiety nie mogły powstrzymać pomruków podziwu, a mężczyźni zazdrosnych spojrzeń.
Zmieszany Arashi usiadł obok Save. Zaraz tego pożałował, gdy zrozumiał, że po jego drugiej stronie siedzi Cecily.
- Przepraszam za spóźnienie – mruknął zmieszany Azjata i poczuł delikatną dłoń na udzie. Zastanawiał się jak długo uda mu się to ignorować.
- Nie przejmuj się dopiero usiedliśmy – mruknął Save bez jakichkolwiek emocji w głosie. Arashi spojrzał na niego kontem oka. Poczuł wyrzuty sumienie widząc, że to najwyraźniej nie leki są powodem jego zobojętnienia. Przy stole wrócono już do przerwanych rozmów. Tylko kilka wiernych spojrzeń było wbitych w Arashiego, czuł je dobrze. Czuł zwłaszcza te, które nie ograniczyło się do samego spojrzenia. Dłoń Cecily wędrowała stopniowo wyżej. W końcu weszła służba i podała śniadanie. Dla Arashi to jak zwykle było trudno nazwać śniadaniem. Sam nie wiedział co to jest, ale było smaczne. Kilka razy podczas posiłku musiał zdejmować z uda dłoń Cecily, która za każdym razem jednak wracała.
- Save… - zaczął w końcu Azjata, gdy stwierdzał, że jest syty. Gospodarz spojrzał na niego, jednak Arashi z przerażeniem odkrył, że nie tylko on. Miał wrażenie, że rozmowy ucichły. Poczuł się trochę nie pewnie. Odchrząknął jednak i postanowił mówić dalej. – Wczoraj dzwoniła do mnie Tora. – Save uniósł brew na znak zainteresowania? – Okami w końcu jej się oświadczył.
- Wspaniale – przez ponurą twarz Save przetoczył się ledwie widoczny uśmiech. – Kiedy planują się pobrać?
- Nie wiem… oni pewnie sami jeszcze tego nie wiedza – przyznał Arashi. – Wiesz, że oboje ledwo ciągną. Ale nie martw się na pewno ci zaprosimy na ślub – powiedział Arashi uśmiechając się. Save spojrzał na niego i nie mógł się powstrzymać od odwzajemnienie tego uśmiechu. Arashi wydał mu się wspanialszy niż zwykle. Znów gorączkowo go zapragną z powrotem. Zaczął już układać kolejny plan zdobycia go.
- Panie Arashi. – wtrąciła się Cecily przytulając swe wdzięki do ramieniu Azjaty. – Kim jest ta osoba o której mówcie, jeśli wolno zapytać? – powiedział przesłodzonym głosem mrugając do niego uwodzicielsko.
- Tora… to moja siostra… znaczy się…
- Tora jest byłą dziewczyną Arashi, z którą tak mocno się związał, że teraz jest dla niego jak siostra. Pracują razem i mieszkają razem – powiedział Save wstając.
- Właściwie to ona chyba teraz mieszka u Okami. – mruknął Arashi zamyślając się.
- Panie Arashi, proszę powiedzieć coś więcej – jęknęła uwieszona na Arashi dziewczyna.
- Cecily to nie grzecznie tak kogoś wypytywać o jego prywatne życie. – upomniał ją Save, ratując tym Arashiego po chwili ktoś zaproponował, żeby poszli na basen. Wszystkim spodobał się ten pomysł. Choć Arashi nie wyglądał na zadowolonego. Powiedział, że chce jeszcze porozmawiać z Torą bo wczoraj był zbyt zmęczony, żeby dyskutować z nią o jej zaręczynach. Łaskawie pozwolono mu odejść i do niej zadzwonić.
Ale Arashi wcale nie miał zamiaru dzwonić do Tory. Chciał zyskać na czasie żeby wymyślić sobie jakąś wymówkę. Nie podobało mu się to, że miał się rozbierać przed tymi wszystkimi ludźmi. Nocą i w Illusion nie było widać tego wszystkiego czego się wstydził. Zazwyczaj było zbyt ciemno, albo wszystkie jego nieprzyjemne sekrety krył dobrany fluid. A w świetle dania, wszystko będę widoczne jak na dłoni. Arashi usiadł z westchnieniem rezygnacji. Rozumiał Save, który mu powiedział, że czuje się tu jak w złotej klatce, tylko że Arashi czuł się egzotyczne zwierze wystawione do podziwiania.
W końcu niczego nie wymyślając zawiązał na głowie czarna chustkę z wielką czaszką na czole po czym zszedł na dół.
Gdzie jest basen? Zaczął się zastanawiać. I wtedy ujrzał zjawisko piękne niczym smak rumowych czekoladek. Delikatna filigranowa postać siedziała na maleńkim foteliku wyglądając przez okno. Miała białą, jedwabną sukienkę i szeroki wachlarz, którym starała się ochłodzić, powiew wiatru od okna poruszył jej delikatnymi jasnymi włosami.
Arashi sam nie zauważył kiedy zbliżył się zafascynowany do tej pięknej zjawy. Kobieta odwróciła się do niego i spojrzenie jej jasnych, niebieskich oczu uwięziło nieświadomie Azjatę. Podążał za tym spojrzeniem zauroczony, dopóki grunt nie usuną mu się spod nóg. Arashi padł jak długi tuż u jej stóp zdając sobie sprawę, że potkną się o dywan.
- Panie Yasano! – usłyszał głos kobiety - Nic się panu nie stało? – zapytała podchodząc do niego. Arashi podniósł na nią wzrok i uśmiechną się z rozmarzeniem. Jakoś w końcu się podniósł i zdołał wymamrotać że jest cały.
- Syn by mi nie wybaczył, gdyby coś się panu stało. – mruknęła kobieta skromnie spuszczając wzrok i siadając na swym foteliku.
- Jeżeli by zauważył – mruknął pod nosem Arashi.
- Ja także bym sobie tego nie wybaczyła, tyle pan dla nas zrobił i dla Save. – powiedziała z wdzięcznością w oczach. – Tak się o niego martwię. Tyle przeszedł. – dodała ze smutkiem.
- Spokojnie pani Sarivald, Save da sobie radę… te palemki to na pewno chwilowe… - powiedział Arashi mając ochotę przytulić ją na pocieszenie, lub chociaż dotknąć, ale bał się to zrobić, była taka delikatna.
- Nie chodzi tylko o jego dziwaczny ubiór - jęknęła. – Jest taki roztargniony. Nie potrafi skupić się na niczym dłużej niż pięć minut. A kiedy próbował coś czytać, stwierdził, że mu się literki rozmazują i rzucił książkę. Właściwie to nie robi nic innego po za jedzeniem i spaniem.
- Pani Sarivald, to przejściowe, zapewniam – powiedział nieśmiało kładąc dłoń na jej ramieniu. – To wszystko jest spowodowane działaniem leków, gdy będzie gotowy je odstawić wszystko wróci do normy. – powiedział z przekonaniem. Matka Save nagle się rozpłakała i wtuliła w pierś Arashi.
- Wcale mu się nie poprawia – jęknęła. – Tak się o niego niepokoję. Wydaje mi się, że coś przed nami ukrywa i że to jest powodem jego zmartwień. Wydaje mi się, że to nie chodzi tylko o to porwanie, że jest coś jeszcze. Tak bardzo chciał bym mu pomóc. Panie Yasano, może pan wie czym się martwi mój syn? – zapytała podnosząc na Arashiego zapłakane oczy. Azjata pogłaskał ją delikatnie po jasnych włosach, które w dotyku także były identyczne jak włosy Save.
- Przykro mi pani Sarivald, ale nie umiem pani pomóc. Ale wiem ,że Save da sobie radę. W końcu z każdego dołka można się wydostać. – powiedział uśmiechając się do niej czule. – Zwłaszcza z pomocą bliskich. Save na pewno by się ucieszył, gdyby zamiast tu siedzieć i się zamartwiać wyszła pani na świeże powietrze i dotrzymała mu towarzystwa.
- Równie by się ucieszył z nowej koszuli w palemki - jęknęła nieszczęśliwa kobieta.
- Pani Sarivald, proszę tak nie mówić. Wiem ile pani znaczy dla Save. Może teraz jest trochę zakręcony od tych prochów, ale nadal jest pani najważniejszą osobą w jego życiu. – powiedział głaszcząc jej jasne włosy i rozkoszując się ich miękkością.
- Jest pan naprawdę wspaniałym człowiekiem panie Yasano, ale gdzie ja bym mogła pokazywać się wśród młodego pokolenia, ze swymi wszystkimi ladami na karku. Niech młodzi się bawią, ja nie powinnam się mieszać w ich sprawy. – mruknęła prostując się. Arashi wypuścił ją z żalem.
- Ależ pani Sarivald jest pani jak tchnienie wiosny. – sprzeciwił się Azjata, a na policzki jego rozmówczyni wykwitł rumieniec.
- No co też pan mówi, panie Yasano. – mruknęła zawstydzona.
- Pani Sarivald, jest pani piękniejsza niż nie jedna z tych młodych kokietek na basenie. Pani cera jest nadal nieskazitelna, kiedy w ich przypadku lepiej nie patrzeć w ich twarze, gdy nie mają makijażu. Jest pani zwiewna jak wiaterek, piękna i szczupła…
- Panie Yasano, to miłe słyszeć komplementy, lecz sądzę, że nam nie przystoi. – mruknęła odwracając wzrok. Arashi lekko się uśmiechnął, sam nie zauważył kiedy zaczął ją podrywać, w najprostszy i najskuteczniejszy sposób. A przecież ten anioł był ponda to wszystko.
- Najmocniej przepraszam pani Sarivald. Ale pani delikatne piękno mnie urzekło. Proszę mi wierzyć nie ma żadnych przeciw wskazań, żeby poszła pani na basen i porozmawiał z synem. W końcu to pani dom i pani basen - dodał. Matka Save uśmiechnęła się lekko. Wyglądało na to, że Arashi nie pozwoli jej tu siedzieć samotnie. Był taki czarujący.
- Jesteś uroczym młodzieńcem, zapewne nie możesz opędzić się od kobiet. – powiedziała uśmiechając się szczerze. Tym razem to Arashi wydał się skrępowany. W końcu odwzajemnił jej uśmiech.
- Z tym większą chęciom dotrzymam pani towarzystwa i zabawię, by nie czuła się pani samotna. – powiedział.
- Panie Yasano… - upomniała go oburzona.
- Najmocniej przepraszam – mruknął Arashi, gdy zdał sobie sprawę jak jego słowa zabrzmiały. – Nie chciałem żeby tak to zabrzmiało. Nie miałem niczego złego na myśli. – kobieta uśmiechnęła się wyrozumiale.
- Dobrze panie Yasano. Cała przyjemność po mojej stronie. – powiedziała wstając i podając mu dłoń by ją poprowadził.

3 komentarze:

  1. To opowiadanie jest trochę dziwne bo niby Arashi kocha Save a podrywa i daje się poderwać wszystkiemu co się rusza :/

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, hormony buzują w Arashim hehe, no żeby z matką Save to już przesada. Teraz tak sobie myślę że skoro nawet przypadł do gustu tej babce to może nie będzie miała nic przeciwko związkowi Arashiego z jej synem, choć w sumie to wątpię żeby było tak kolorowo, no i jeszcze jest jego ojciec. Tak czy siak rozdział cudny, nie mogę się jednak doczekać kiedy do siebie znowu wrócą, żal mi Save, biedaczek tyle przeżył a tu jeszcze Arashi go odrzuca, niby robi to dla jego dobra ale to okrutne, oni muszą być przecież razem, cudną parkę tworzą, co prawda trochę nietuzinkową ale takie są najlepsze ! Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg wydarzeń autorko ;)
    Iwka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    jak dobze, że Arashi się opamiętał imodrzucił Cecyli, Okami się oświadczył Torze, żal mi Save bardzo chce odzyskać Arashiego, najpierw się ugania za nim a teraz co? odrzuca, czyżby teraz jeszcze podrywał jego matkę?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń