_________________________________________________________________________________
Save otworzył oczy i leżąc na łóżku
starał się się poukładać w głowie wszystko, co mu się
wydarzyło. Czuł przyjemne zmęczenie, po przyjeździe matka
urządziła mu w ogrodzie prawdziwą ucztę. Było tak miło.
Arashi!
Save myślał, że zaraz się rozpłacze.
Żyje! Arashi żyje! Ale czy żyje na pewno? Nagły chłód zmroził
serce blondyna po czym wybuch rozpaczliwym szlochem. Nie może mu
tego zrobić! Nie może mu tego zrobić po raz drugi! Usłyszał
skrzypienie otwieranych drzwi i dotyk ciepłej dłoni na głowie,
owiał go zapach mocnych perfum. Poznał lekarza.
- Chce być sam – powiedział kuląc się i drżąc pod jego dotykiem.
- Cicho Save wiele się dzisiaj wydarzyło. Jeśli chcesz możemy o tym porozmawiać ten Arashi dużo dla ciebie znaczy prawda? – zapytał lekarz wyjmując z kieszeni strzykawkę. Save usłyszał znajomy szelest opakowanie. Lekarz przebił igłą małą ampułkę i naciągnął zawartość.
- Ja.. ja czuje się już lepiej naprawdę - zaczął lękliwie pacjent, cofając się aż po ścianę łóżka.
- Save wierze, ale nie można tak nagle przerywać terapii lekowej, dzisiaj dostaniesz mniejszą dawkę. Sam przecież odczuwasz wahania nastrojów, to jest dla twojego dobra – powiedział biorąc go za rękę. Blondyn odwrócił głowę. Poczuł ukucie i bolesne szczypanie w rękę. Potem jak kazał lekarz znów położył się. Usłyszał skrzypnie zamykanych drzwi.
- Chce być sam – powiedział kuląc się i drżąc pod jego dotykiem.
- Cicho Save wiele się dzisiaj wydarzyło. Jeśli chcesz możemy o tym porozmawiać ten Arashi dużo dla ciebie znaczy prawda? – zapytał lekarz wyjmując z kieszeni strzykawkę. Save usłyszał znajomy szelest opakowanie. Lekarz przebił igłą małą ampułkę i naciągnął zawartość.
- Ja.. ja czuje się już lepiej naprawdę - zaczął lękliwie pacjent, cofając się aż po ścianę łóżka.
- Save wierze, ale nie można tak nagle przerywać terapii lekowej, dzisiaj dostaniesz mniejszą dawkę. Sam przecież odczuwasz wahania nastrojów, to jest dla twojego dobra – powiedział biorąc go za rękę. Blondyn odwrócił głowę. Poczuł ukucie i bolesne szczypanie w rękę. Potem jak kazał lekarz znów położył się. Usłyszał skrzypnie zamykanych drzwi.
Save obudził się dopiero następnego dnia
rano. Szybko poszedł pod prysznic i wrzucił ubrania do prania, żeby
nikt nie zauważył, że w nich spał. Chciał zrobić jak najlepsze
wrażenie żeby mu pozwolili jechać do Arashiego .Starając się
opanować zdenerwowanie wyszedł z pokoju i pokierował się do
jadalni. Zastał tam rodziców kończących śniadanie. Przewiał się
z nimi kłaniając się nisko. Zajął miejsce, jak najdalej od ojca
i poprosił służbę o śniadanie.
- Jak się dziś czujesz Save? – zapytał
chłodny głos ojca. Ten nie miał odwagi podnieść na niego wzroku.
- Dobrze, ojcze, dziękuję – mrukną
tylko.
- Dobrze, więc pojedziesz ze mną do sadu.
- Nie – sprzeciwił się Save, sam nie
wiedząc, że zrobił to na głos. Zamarł w przerażeniu. Nikt nie
sprzeciwia się ojcu.
- Więc co zamierzasz dzisiaj robić? –
zapytał srogo głos ojca. Save podjął decyzję. Kiedyś i tak to
musiałby się stać.
- Chce jechać do szpitala. Do mojego
przyjaciela – powiedział dość zlęknionym głosem. Usłyszał
niezadowolone mruknięcie ojca.
- Do tego menela, który się tu włamał i
nastraszył twoją matkę. Tego co twierdził, że cię uratuje –
sykną ojciec.
- Przestań! – krzykną Save podrywając
się z krzesła. – Arashi nie jest menelem i nikogo nie straszy,
może wygląda trochę inaczej, ale zawdzięczam mu życie!
- Save tacy ludzie jak on nie działają
bezinteresownie. Najlepiej będzie jak skończysz tą znajomość
póki masz okazję – powiedział chłodno ojciec. Save zadrżał z
wściekłości.
- Nie! Nie znasz Arashiego. On mnie
potrzebuję i nie zamierzam go zawieść – syknął blondyn i nie
jedząc śniadanie wyszedł z jadalni.
Nikt nie będzie obrażał Arashigo! Myślał
wściekle idąc przez hol. Wszedł wściekłym krokiem do garażu i
rozejrzał się tam. Jego wzrok padł na jeden z samochodów ojca.
Stylowy czerwony kadilak. Save uśmiechną się złośliwie. To była
jego pierwsza tak bardzo nie przemyślana decyzja w życiu. Ale
liczyło się tylko jedno, by być przy Arashim. Wziął kluczyki i
wsiadał do auta. Spieszył się bo nie chciał żeby ktoś przejrzał
jego zamiary. Odpalił maszynę… dawno nie prowadził, ale przecież
to jak z jazdą na rowerze, wystarczy się raz nauczyć. Po chwili
Save jechał trochę niezgrabie w kierunku miasta. Była zadowolony z
siebie. Na pewno po powrocie ojciec będzie wściekły, ale czy
musiał wracać.
Save nie spodziewał się cudu, jednak
poczuł uścisk w gardle, gdy zobaczył nieprzytomnego Arashiego. Sam
nie wiedział skąd mu się wzięło przekonanie, że gdy tyko się
zjawi brunet przewiała go uśmiechem, powie że czuję się
świetnie,, może nawet właśnie będzie wychodził. Jedyną osobą,
która go przywitała była Tora, mimo że sala była pełna ludzi.
Save będąc bardzie świadomy niż wczoraj szybko rozpoznał
pozostałych. Była Uki i Neko, którzy patrzyli na Save jakby to on
był wszystkiemu winien – choć Save czuł się tak sam przed sobą,
oni nie musieli dokładać swych oskarżycielskich spojrzeń.
Obecność Kaze i Nuriko nieco go zdziwiła, ale w końca może i oni
na jakiś swój pokręcony sposób troszczyli się o Arashigo. Był
także Nicki, który po prostu udawał, że Save nie ma. Przy łóżku
Arashiego siedziała zaś jakąś dziewczyna. Była bardzo ładna.
Trzymała Azjatę za rękę i miał zamknięte oczy. Wyglądała na
bardzo skupioną. Save chwilę się jej przyglądał. Po czym poznał
ją. To musiał być Sora! Przyjaciółka Arashi goz dzieciństwa.
Save widział ją tylko raz, pół roku temu na urodzinach bruneta,
nic dziwnego, że jej nie zapamiętał.
- Co ona robi? – zapytał Save szeptem,
ponieważ w sali panował absolutne milczenie. Jedynymi dźwiękami
były odgłosy maszyn trzymające Azjatę przy życiu.
- Próbuje sprowadzić Arashi - odszepnęła
Tora. Save nic z tego nie rozumiał. Ale postanowił się nie
wtrącać. Sora nagle drgnęła po czym otworzyła oczy i spojrzał z
żalem na Torę.
- On nie chce wracać – powiedziała
głosem pozbawionym emocji. Tora natychmiast się rozpłakała i
wtuliła w ramiona Okami, który właśnie przyszedł. Przytulił ją
mocno nie bardzo wiedząc co się stało.
- I dobrze. O jednego pedała mniej na
świecie – syknął Nuriko. Po czym jękną, gdy dostał kuksańca
od Kaze w żebra.
- Może zostawił chociaż testament –
powiedziała Chinka. Save nie bardzo rozumiał o co chodzi. Nagle
Neko rozpłakał się jak małe dziecko i rzucił do łóżka Azjaty,
tuląc się do jego ręki i szlochając.
- Arashi obiecałeś mi, że przyjdziesz na
mój koncert! – jękną Neko.
- Sora, spróbuj jeszcze raz – jęknęła
Tora nie wychylać się ani na chwilę z objęć Okami.
- To bez celowe. Wiesz jaki on jest uparty –
mruknęła Sora wstając. – Przykro mi, ale to kweista czasu –
powiedziała kierując się w stronę wyjścia. Save w końcu
zrozumiał o czym oni mówili. Nie bardzo wierzył w to, że Sora
mogła porozmawiać z nieprzytomnym i nie dającym znaku życia
Arashim… zatrzymał ją. łapiąc za rękę. Dziewczyna spojrzał
na niego.
- Przykro mi jego ciało umiera –
powiedziała nim Save zdążył zapytać właśnie o to. – Ale
jeśli chcesz możesz sam spróbować go sprowadzić. Arashi wszystko
słyszy – powiedziała po czym wyszła. Save jęknął, pouczył
jak cały świat znów mu się zawala. Neko znów zaczął rozpaczać,
krzyczeć i przeklinać Arashi za to że nie dotrzymał słowa.
- Przestań! – zabrzmiał srogi głos
Nuriko. – Ten idiota zawsze był kłamcą! – warknął po czym
wyciągną siłą brata z sali. Kaze poszła za nim zabierając ze
sobą zapłakaną Uki.
- Obiecał… tyle nam obiecał – jęknęła
Tora.
- Skoro tak zdecydował… Tora, przestań
już – Okami próbował zatrzymać strumień jej łez, ale bez
skutecznie. Save stał pod ścianą. Czuł, że gdyby nie ona byłby
już dawno na podłodze. Dlaczego, dlaczego Arashi chce mu to zrobić
po raz drugi? Czy ich uczucie się nie liczy? Czy Arashi nie wie ile
dla niego znaczy?
Do uszu Save nagle dotarł nieprzyjemny,
ciągły, piszczący dźwięk. Chwile trwało nim zrozumiał ze to
aparatura tak piszczy, że serca Arashi przestało bić. Tora nagle
znalazła się przy nim, a Okami skoczył w stronę Arashiego. Mówił
coś, że nie pozwoli mu na to. Młody adept medycyny położył
dłonie na piersi bruneta i zaczął robić masaż serca. Robił to
tak długo aż nie przybiegli lekarze z fachowa aparaturą.
Save nie miał pojęcie co się wokół
niego dzieje. Pragną tylko jednego - by Arashi żył. I nagle
usłyszał regularne pikanie. Czy to znaczy, że Arashi? Nie Save nie
chciał dawać sobie nadziei, żeby jej znów nie stracić. Czuł jak
robi mu się słabo.
- Save chyba nie zamierzasz teraz mdleć -
usłyszał z daleka głos Tory, a potem już nic nie słyszał.
Obudził go głos terapeuty. Wiec to był tylko straszny sen. Arashi
nie zamierza umierać. Wróci do niego. A co jeśli nie? Save usiadł
gwałtownie na łóżku.
- Spokojnie Save – powiedział jego lekarz
łapiąc go za ramiona. – To było bardzo nie rozsądne wychodzić
bez leków. Do tego nie uprzedzając nikogo - Save go nie słuchał.
Z przerażeniem odkrył, że nie jest w swoim pokoju! Czyli że… to
musiał być szpital! Naprawdę tu przyjechał, a Arashi… Czy
Arashi jeszcze żyje? Przerażająca myśl o tym, że Arashi umarł
zmroziła mu serce. Nie słyszał już nic, nawet zamieszania jakie
zapanował wokół niego. Patrzył w pustkę czując się jak ostatni
człowiek na świecie. Samotny i porzucony. Słyszał oburzony głos
terapeuty, który się z kimś o coś wykłócał. Krzyczał. Ale
Save nie rozumiał jego słów, a głos coraz bardziej się oddalała.
Ktoś dotkną jego policzka. W tak cudownie delikatny sposób…
- To nie zdrowo tak często tracić
przytomność – usłyszał anielski głos. Czy to znaczy że umarł,
że jest w niebie? Czy możliwe, że umarł z tęsknoty za Arashim? -
Skarbie wystarczy już - mruknął znów ten piękny głos anioła.
Save spojrzał na niego. To nie był anioł! Nazwanie go pomiotem
szatana było bardziej adekwatnym określeniem, ale tylko na pierwszy
rzut oka. Save poczuł się tak jakby jego serce miało zaraz pękną
z radości! Zobaczył przed sobą parę zielonych, skośnych oczu,
podłużną, szczupłą twarz z lekko zadartym kształtnym nosem,
otoczoną długimi, potarganymi włosami czarnymi jak heban. Wiec
jednak! Jednak umarł i poszedł do nieba za Arashim, czy teraz będą
mogli być razem? A co powie Bóg na ich niemoralny związek? Czy nie
skaże ich za to na piekło? Choć piekło u boku Arashiego wydało
się Save bezwzględnie rajem. Może więc Bóg skaże ich na
rozstanie? Aby ich ukarać. Blondyn patrzył na głaszczącego go po
policzku Arashiego jakby po raz pierwszy otworzył oczy. brunet
zbliżył się po woli i delikatnie go pocałował.
- Przepraszam że cię przestraszyłem –
powiedział skruszony Azjata.
- Arashi… nareszcie - mruknął Save
czując jak ogarnia go fala szczęścia. Zarzucił Azjacie ręce na
szyję i przytulił się do niego mocno. Arashi jąknął.
- Moje żebra - poskarżył się.
- Boli cię? – zdziwił się Save. – Po
śmierci nie powinno już boleć - stwierdził. Arashi delikatnie
odsuną go od siebie.
- Skoro ja ma byś martwy to co ty tu
robisz? – zapytała
- Arashi… ja… - Save odzyskał pełnie
zmysłów. Nie byli w niebie, nie byli też w piekle. Byli w
szpitalu, ale to nie miało znaczenia. W końcu znów byli razem. –
Nie zostawiaj mnie więcej – jęknął przytulając się do niego,
tym razem zachował większą ostrożność.
- Nie mogę ci tego obiecać. Ale póki co
jestem przy tobie – powiedział Azjata obejmując go.
- Yasano! – ich czułe przywianie przerwał
głos wściekłej lekarki. – Wracaj do łóżka! Masz połamane
żebra nie mówiąc już o tym, że twoja głowa znów ucierpiała z
powodu braku tlenu! Jakim cudem ty się w ogóle podniosłeś! –
wrzeszczała. Arashi tylko uśmiechnął się do niej łagodnie.
Ucałował Save w czoło i z jego pomocą wrócił do swojego łóżka.
Gdy tylko Arashi znalazł się w swojej
sali i usiadł na łóżku, opiekująca się nim pani doktor
wyrzuciła z niej wszystkich. Save widział przez małą szybką w
drzwiach, że go badała i rozmawiała z nim. Też chciałby teraz
być przy Azjacie, był przekonany, że by nie przeszkadzał. Nagle
poczuł, że jest obserwowany przez kogoś więcej niż terapeutę.
Właściwie lekarz chyba się poddał i postanowił trzymać z boku.
Chyba wreszcie zrozumiał co było przyczyną złego samopoczucie
Save. Blondyn rozejrzał się. Okazało się że, wpatruję się w
niego para dużych, okrągłych i brązowych jak kasztany oczu, na
które opadały równie kasztanowe kosmyki niedbale ułożonych
włosów. Save poznał - Neko. Chwilę wpatrywali się w siebie. Save
nie potrafił nic wyczytać z delikatnej twarzy młodszego brat Tory.
Nagle Neko jakby zebrał w sobie siły pokłonił się i podziękował.
Widząc niezrozumienie na twarzy blondyna, dodał. – Za Arashi. –
mruknął. – On wrócił dla ciebie .
- Skąd wiesz? – wyrwało się Save, choć
uważał, że Arashi tak naprawdę nie miał świadomego wpływy na
to czy i kiedy się obudzić.
- Powiedział, że był już prawie po
drugiej stronie. Mówił, że mógł już nawet zobaczyć matkę…
ale… ale przypomniało mu się o tobie. Chciał cię jeszcze raz
zobaczyć – burknął Neko z pretensją. – Byłeś jedyną osobą,
którą chciał widzieć. – dodał. – Gdyby nie to, że tak
bardzo mu na tobie zależy… - jęknął, gryząc się w język.
Save doskonale zdawał sobie sprawę z tego co zamierzał powiedzieć
Neko. Jego przywiązanie do Arashiego było aż nazbyt widoczne. Save
zauważył to, gdy wdzieli się po raz pierwszy. Z tego co jednak
student pamiętał wynikało, że to Neko porzucił Arashigo. Sam już
nic nie rozumiał. – Arashi jest dla nas wszystkim. Jeśli go
skrzywdzisz nigdy ci tego nie wybaczymy – Neko powiedział w końcu,
patrząc na Save oskarżycielsko. Nagle skrzywił się jakby zaraz
miał się rozpłakać. – Dlaczego? Co ty masz czego…
- Neko - zabrzmiał łagodny głos Tory.
Dziewczyna stanęła za bratem i objęła go czule. – Przestań już
– powiedziała łagodnie. – Już o tym rozmawialiśmy.
- Ale ja się nie zgadzam! – zaprotestował
chłopak. Save czuł się okropnie zupełnie nie wiedząc co ma ze
sobą zrobić.
- Braciszku, Arashi się obudził to jest
najważniejsze – powiedziała Tora głaszcząc chłopca po włosach
jak małe dziecko. Wyglądał jak matka tłumacząca małemu synkowi
dlaczego nie dostanie upragnionej zabawki. Na koniec pocałował go w
policzek z matczyną czułością. Save przypominał sobie z
opowieści ukochanego, o tym że Tora i jej bracia również stracili
rodziców. Zapewne to właśnie Tora przejęła opiekę. Jakże ich
światy się różniły, pomyślał Save, gdy nagle Tora się do
niego odezwała.
- Stracilibyśmy go, gdybyś się nie
zjawił.
- Naprawdę tak sądzisz? Przecież ja nic
nie zrobiłem – sprzeciwił się Save.
- Arashi cię potrzebuję. Kiedy się
zjawiłeś i go pocałowałeś, poczułam ja ścisną moją rękę.
Wtedy musiał zacząć śnić… albo raczej mieć koszmary -
mruknęła patrzą w podłogę z przygnębienia.
- Koszmary, przeze mnie? – jęknął Save.
- Nie, nie to chciałam powiedzieć. Arashi
zawsze tak ma… kiedy zasypia. Najpierw nic mu się nie śni…
potem ma koszmary, przypomina sobie najgorsze momenty z życia…
- Czyli on ma tak częściej? Myślałem że
to dlatego, że go postrzelili. – mrukną Save.
- Arashi ma bardzo nadwerężoną psychikę.
Zawsze gdy coś mocno przeżywa jego umysł broni się w ten sposób,
że po prostu odcina się od rzeczywistości. Nie pamiętasz już
kiedyś wiedziałeś go takim. – mruknęła smętnie dziewczyna.
- Jak nim wzgardziłeś w łóżku –
burknął Neko wyzywająco. – Mimo to do ciebie wrócił a jak…
- Neko! – warknęła Tora na brata. Po
czym odprawiła go, dając jakieś zadanie. Chłopak odszedł
niechętnie. Tora zbliżyła się do Save.
- Co mu właściwie jest? – zapytał.
- Nie wiadomo. Silne przeżycie mogą mu po
prostu zaszkodzić. Ale nie to jest jego największym zmartwieniem –
jęknęła Tora, a jej oczy zaszkliły się. – Wiemy o tym od
dawna, a jednak zawsze trudno nam przyjąć to do wiadomości.
- Tora, o czym ty mówisz? – zdziwił się
Save. Zastanawiał się czy jest coś ważnego czego nie wie o
Arashim, czy po prostu jego umysł jest nadal zbyt przytępiony
działaniem leków, które nie do końca opuściły jego organizm?
- No o… - zaczęła Tora, ale nagle
spojrzał na Save, przeraziła się, chwyciła powietrze w usta jakby
miała coś powiedzieć po czym uciekła wzrokiem. – Nie, nic…
chodź. Pójdziemy do reszty i napijemy się kawy - dodała
beztroskim tonem. Save jednak czuł, że coś przed nim ukrywała,
coś o czym wiedza wszyscy dokoła tylko nie on. Jednak na razie
blondyn nie odczuwał potrzeby odgadywania tej tajemnicy.
Gdy następnego dnia Save przyszedł do
szpitala z daleka usłyszał krzyki protestu Arashiego. Przerażony
tym pobiegł do drzwi szpitalnej sali, w której trzymano jego
ukochanego, ale zatrzymał się toż przed nimi. Zajrzał dyskretnie
przez małe okienko weneckiego lustra.
- Nie wyrywaj się – powiedziała groźnie
Kaze trzymając Arashiego za ramie.
- To nie wpychaj łap tam gdzie ci nie wolno
– syknął brunet próbując się jej uwolnić. Ale dziewczyna
uwięził go między ścianą a samą sobą.
- Od kiedy to mi nie wolno? – prychnęła
Kaze, głaszcząc Azjetę po nagiej piersi.
- Od kiedy ze sobą zerwaliśmy – burknął
ten, ale nie podjął już żadnej próby protestu. Nie próbował
się już wyrywać. Dziewczyna wsunęła rękę pod pościel. Arashi
zamkną oczy i pozostał całkowicie bierny.
- Arashi, nigdy nie przestaniesz być
pociągając. – mruknęła. – Lubię cię dotykać, patrzeć na
ciebie… kochałeś mnie kiedyś? – zapytała nagle pochylając
się do jego ust. Pocałował go delikatnie. Arashi spojrzał na nią.
- Zawsze. Jesteś kobietą, która otworzyła
przede mną zmysłowy świat – powiedział delikatnym miękkim
tonem, po czym pogłaskał ją po policzku. – Ale już przestań –
dodał krzywiąc się i sięgając po jej rękę pod pościel.
Dziewczyna westchnęła i spełniła jego prośbę.
- A teraz mnie kochasz Arashi? – zapytała
patrząc mu w oczy.
- Teraz kocham Save. – odpowiedział bez
zastanowienia.
- Jego też przestaniesz kochać, gdy się
rozstaniecie, tak jak przestałeś kochać mnie, Torę i Neko? –
zapytał prostując się.
- Nie… Nigdy nie zrezygnuje z Save. A
jeśli on mnie porzuci… - urwał spuszczając wzrok.
- Chciałbym żeby ktoś kochał mnie tak
jak ty kochasz jego – stwierdziła Kaze sięgając po torebkę.
- Myślę, że jest ktoś taki, ale tak jak
ty nie umie okazywać prawdziwych uczuć – powiedział Arashi
śledząc jej poczynania wzrokiem. Kaze wyjęła mały przedmiot z
torebki i jakaś mała buteleczkę. Odkręciła ja i oblała jej
zawartością ten mały przedmiot. Gdy otrzepywał go z resztek wody
Save dostrzegł, że było to małe kółeczko… chyba kolczyk.
Kaze spojrzała krytycznie na Arashiego.
- No ładnie ci brew rozorali. Trzeba będzie
zrobić w drugiej – stwierdziła i obróciła jego twarz. Chwilę
się przymierzała po czym przebiła prawą brew Azjaty. On tylko
lekko się skrzywił, gdy metal przebił skórę i mięsień. -
Dobrze, nie krwawi – mruknęła Kaze spoglądając na niego
krytyczne. – Powinieneś przekuć sobie jeszcze kącik ust. –
stwierdziła po czym zeszła z niego. Poprawiła ubranie i spojrzała
wyczekująco na Arashiego. On uśmiechnął się.
- Dziękuję, ze zechciałaś to dla mnie
zrobić. – powiedziała.
- Jakbym mogła odmówić. Przyjdź do
zakładu taty to zrobię ci tatuaż – powiedziała podchodząc do
drzwi. Save pośpiesznie odsuną się od szyby i schował za
drzwiami. – Zapomniałabym. Jesteś mi coś winien za uratowanie
twojego kochanka – powiedziała.
- Kaze… teraz? – jękną Arashi. –
Wiesz, że nie mogę się przemęczać. Mam połamane żebra i w
ogóle. – jęknął.
- Idiota. Tylko jedno ci w głowie. –
powiedziała chłodno Kaze. – To co dla mnie zrobisz, będzie
znacznie trudniejsze niż seks. Masz przekonać ojca do Nuriko. –
powiedziała po czym wyszła. Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi
zauważyła Save. blondyn oblał się rumieńcem i zesztywniał pod
ścianą.
- Niedobry z ciebie chłopiec. Nie ładnie
podsłuchiwać. – stwierdziła Kaze podchodząc do niego. Objęła
go za szyję. Byli całkiem sami na szpitalnym korytarzu, bo lekarz
Save dał sobie spokój i został, w poczekalni. – Szczęściarz z
ciebie – mruknęła dziewczyna łapiąc jego policzki i całując.
Save przez chwilę zamierzał się bronić, ale pocałunek Kaze nie
był ani prowokujący ani gorący, nie było w nim nic, co dało by
zadowolenie którejkolwiek ze stron. Czemu Kaze to robiła? – Jeśli
go skrzywdzisz nie ja jedna zechcę cię zabić, ale ja jedna mam
możliwości – powiedziała po czym poszła sobie.
Save dopiero po chwili wszedł do sali
Arashiego. Mężczyzna leżał na lewym boku z zamkniętymi oczami.
Save cicho podszedł do łóżka i pogładziła go po policzku.
Brunet mruknął coś pod nosem.
- Arashi - zaczął Save, gdy nagle
uświadomił sobie, że Arashi śpi. W głowie mu się nie mieściło,
że tak szybko zasnął. Spojrzał na niego z rozmarzeniem. Właściwie
nigdy nie widział go śpiącego. Wieczorem zawsze się zabawiali, a
rano Save po prostu wstawał pierwszy, szedł się umyć, ubrać i
uczył się. Śpiący Arashi wydał mu się taki niewinny i
urzekający, mimo nowego kolczyka i wszystkich pozostałych. Save
uśmiechnął się do siebie pogłaskał go jeszcze raz po policzku,
delikatnie chwycił jego rękę i siadając przy łóżku położył
się na jego brzegu, tak że mógł patrzeć na niego.
Save zamknął oczy tylko na chwilę.
Poczuł jak ktoś bawi się jego włosami.
Otworzył oczy i zobaczył uśmiechającego się do niego Arashiego.
To był najpiękniejszy widok w jego życiu.
- Zapuszczasz włosy skarbie? – zapytał
Arashi. Save zamrugał zaskoczony tym pytaniem. Podniósł się na
łokciach. Dłoń Arashi nadal bawiła się jasnymi kosmykami. –
Nie robisz tego chyba dla mnie? – zapytała po chwili.
- Nie… właściwe to o tym nie myślałem
– przyznał Save odgarniając kosmyk, który spadł mu na oczy.
– Nie ścinałeś ich odkąd się
poznaliśmy. Teraz dały by się chyba nawet związać. –
stwierdził Arashi wplatając dłoń między jasne kosmyki Save.
Podniósł się na drugiej ręce i delikatnie go pocałował. Blondyn
tęsknił za tym uczuciem, które go ogarnia przy każdym jego
pocałunku. – Podobają mi się te okulary, ale wcześniej nic
takiego nie nosiłeś - mrukną Arashi kładąc się z powrotem.
- Wzrok mi się popsuł. – mruknął
blondyn. Na chwilę zamilkli. Arashi usiadł na łóżku. Chwilę
patrzył na Save. w jego wzroku było coś co go zaniepokoiło. Jakby
jakaś rozterka, albo co gorsza rozpacz. Save już miał o to zapytać
gdy Arashi zaczął.
- Save, dlaczego nie powiedziałeś mi, że
masz narzeczoną? – Save usiadł prosto i spojrzał na Arashiego
pytająco.
- Jaką narzeczoną? – zapytał.
- Niewinną, słodką i piękną pannę
Cecily Calamus.
- Skąd o niej wiesz? – zapytał się Save
drżącym głosem. Arashi spojrzał na niego jakby chciał zapytać
„a więc to prawda?”. B;londyn poczuł jak serce mu pęka, na
widok tego wymownego smutku w zielonych oczach.
- Byłem w twoim domu. Musiałem coś omówić
z twoimi rodzicami zanim zacząłem działać. Ale poznałem tylko
twoją matkę… i Cecily - mruknął Arashi spuszczając wzrok na
swoje ręce złożone na pościeli. Save milczał przez dłuższą
chwilę. – Więc jesteście zaręczeni? – zapytał.
- To nie tak jak myślisz. – sprzeciwił
się Save.
- Wiec chcesz się z nią ożenić? –
zapytał Arashi. Jego twarz nie zdradzał żadnych uczuć, ale Save
widział w jego oczach to całe cierpnie jakie ten chciał ukryć.
- Nie, Arashi, nie chcę. – Save
energicznie potrząsną głową. – Chcę być z tobą. Zawsze!
- Wiesz że to nie możliwe – powiedział
spokojnie brunet.
- Ale Arashi? Myślałem… sadziłem, że
ty i ja… że mnie kochasz - jęknął Save.
- Oczywiście skarbie, że cię kocham. Ale
na niektóre rzeczy nie mam wpływu. Świat nigdy nas nie
zaakceptuje. Twoja rodzina nie chce mnie widzieć nawet jako twojego
przyjaciela. Na dodatek jesteś zaręczony. A ja nie mogę być przy
tobie na zawsze.
- Dlaczego!? Arashi co cię napadło? -
jęknął Save, a jego oczy się zaszkliły.
- Przepraszam, że byłem takim egoistą.
Powinienem był przewidzieć to, że możesz się zaangażować.
- Arashi, przestań.
- Powinienem był odpuścić póki jeszcze
mnie nienawidziłeś - mruknął Arashi. Jego długie czarne włosy
zasłoniły jego twarz, ale Save dostrzegł, że na jego dłonie
spadają ciężkie krople. – Popołudniu wychodzę. Przyjdę po
swoje rzeczy. – powiedział w końcu lecz nie udało mu się ukryć
drżenia głosu.
- Arashi, nie rozumiem. Dlaczego chcesz mnie
zostawić. – jęknął Save. był w zbyt dużym szoku żeby
rozpłakać się tak jak Arashi.
- Zrozumiałem, że będąc twoim kochankiem
bardziej cię zranię niż opuszczając cię. Wybacz mi. – mruknął
nadal na niego nie patrząc.
- Arashi, nie możesz mi tego zrobić! –
krzyknął Save podrywając się z krzesła. – Nie możesz! Nie
przeżyję gdy mnie opuścisz!
- Save, nie można umrzeć z miłości. I
nikt nie pozwoli ci się zabić, jesteś jedynym spadkobiercą.
- Ale… chodzi o Cecily? O to, że moi
rodzice podjęli decyzję za mnie? – zapytał zrozpaczony.
- Tak jakby. Z nią masz przyszłość.
Możesz założyć normalną rodzinę. Zapomnisz o mnie, będziesz
szczęśliwy, a ja umrę bez poczucie winy – mruknął Arashi.
- Arashi czy ja coś źle zrobiłem? –
zapytał z ostatnią nadzieją Save.
- Nie, tu nie chodzi o to co ty zrobiłeś
tylko co ja zrobiłem. Nigdy sobie nie wybaczę, że przeze mnie
cierpisz, ale chcę by to cierpienie było dla ciebie jak
najmniejsze. Gdybym z tobą została na zawsze… wydaje mi się, że
było by to bardziej bolesne dla ciebie. Przyjdę dziś koło siódmej
i zabiorę swoje rzeczy. – powiedział Arashi podnosząc głowę.
Spojrzał na Save, jego twarz niczego nie wyrażała, jego oczy
także…
cudownie !!! nawet nie wiesz jak się cieszę że wróciłaś ;)
OdpowiedzUsuńa notka świetna, tylko zakończenie takie smutne, oni muszą być przecież razem !
czekam na więcej ...
Witam,
OdpowiedzUsuńtak Arashi się obudził i się bardzo cieszę, zrobił to dla Save, ale nie zgadzam się z tym całkowicie nie może go zostawić! Ciekawe dla kogo tak ma być lepiej...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia