Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział XVII 1 z 3 - Wróć do mnie

Nie betowane

__________________________________________________________________________



Save postanowił podjąć ostatnią próbę przekonania Arashiego, że nie powinni się rozstawać. Czekał na niego w mieszkaniu. Swemu lekarzowi kazał zaczekać w pobliskiej kawiarni. Choć leki sprawiały, że był przyjemnie odurzony, wesoły i rozluźniony, nie zapomniał o co ma dziś wieczorem walczyć. Arashi po prostu nie może go tak zostawić. Save czekał już od piątej. Cały wieczór obmyślał plan. Nie wiele mu to pomogło, gdy usłyszał dźwięk przekręcanych kluczy w zamku. Poderwał się z fotela i czekał na wejście Arashiego. Azjata wyglądał na zaskoczonego jego obecnością. Uśmiechną się lekko.
- Myślałem, że pojedziesz do domu – powiedział. – Klucze oddałbym ci przy okazji albo przez Torę. – dodał podchodząc i podając mu dodatkowy komplet kluczy do mieszkania. – Zaraz mnie nie będzie. – dodał idąc do łazienki, żeby pozbierać swoje kosmetyki. Save stał bezsilny tam gdzie go Arashi zostawił.
Chwilę później brunet przeniósł się do sypialni. Save jeszcze chwilę stał patrząc w pustkę i ściskając w ręce klucze. Po czym pobiegła tam za nim. Zastał Azjatę w szafie, szukającego swoich ubrań. To co znalazł wkładał natychmiast do torby, którą ze sobą przyniósł. Save uwarzenie go obserwował. Z szafy Arashi wsunął się pod łóżko, przeczołgał się pod nim… Save nawet nie zauważył kiedy brunet poznosił te wszystkie rzeczy… i jak one znalazł się w tak dziwnych miejscach. W końcu Arashi wstał.
- Jak coś jeszcze znajdziesz, będę wdzięczny jeśli mi to odeślesz, albo dasz znać, sam po to mogę wpaść – powiedział chcąc wyjść z pokoju. Save podjął ostateczną decyzję.
Teraz albo nigdy!
Staną w drzwiach, by zablokować mu wyjście. Azjata spojrzał na niego zaskoczony.
- Save, nie wygłupiaj się – powiedział próbując się uśmiechnąć z rozbawieniem, ale wyraz zacięcia na twarzy Save sprawił, że uśmiech Arashiego był raczej niepewny.
- Nie pozwolę ci odejść – syknął Save po czym, nim Azjata zdążył się poruszyć, skoczył mu na szyję. Zaskoczony brunet przewrócił się i razem z Save wylądowali na łóżku. Arashi chciał się podnieść, ale wtedy Save zaczął go całować z desperacją. Zajata na chwilę znieruchomiałą pod nim. Save przesunął dłonie na jego pierś i zaczął ją delikatnie gładzić. Arashi nie potrafił się dłużej powstrzymywać. Obią Save i odwzajemnił jego pocałunek. Zachęcony tym Save przeniósł delikatną pieszczotę na szyję kochanka. Ciało Arashiego lekko zadrżało. Save był pewny, że mu się uda! Przesunął się bliżej kochanka. Przesuną się tak, by podrażnić jego wrażliwe miejsce. Odniosło to skutek, Arashi spiął się na chwilę i jękną z przyjemnością. Save pieścił go dalej. Całując jego szyję zaczął rozpinać czarną koszulę Azjaty. Głaskał go po piersi i całował namiętnie, najlepiej jak potrafił. Ciało Arashiego reagowało tak jak Save chciał.
Gdy koszula bruneta była rozpięta już do połowy Azjata nagle zatrzymał dłonie Save.
- Seks na pożegnanie to chyba nie jest dobry pomysł – powiedział patrząc Save w oczy. – Po za tym Kaze czeka na dole. Będzie się wściekać jak to długo potrwa. Lepiej już pójdę. – powiedział bezbarwnym głosem, po czym delikatnie zdjął go z siebie. Save usiadł na łóżku nie wierząc, że mu się nie udało. Patrzył jak Arashi wstał i wyszedł z pokoju.
NIE! TO JESZCZE NIE KONIEC. Save poderwał się z łóżka i pobiegł za nim. Wpadł do windy nim drzwi zdążyły się zamknąć za Arashim.
- Nie możesz mnie tak po prostu zostawić! – sprzeciwił się.
- Save, proszę nie utrudniaj mi tego – jęknął Azjata nie patrząc na niego.
- Arashi chcesz tak po prostu odejść? Nawet nie zaproponowałeś mi żebyśmy zostali przyjaciółmi! Cecily wybrali moi rodzice, nie ja!
- Chcesz żebyśmy byli przyjaciółmi?
- Tak, pozwól mi chociaż na tyle!
- Dobrze. Ale wiesz, że z przyjaciółmi nie sypiam, nie całuję się i nie mieszkam – powiedział Arashi patrząc na czubki swoich butów.
- Ale możesz ze mną pojechać do domu – stwierdził spontanicznie Save. – Czuję się tam strasznie samotny i jakbym był uwięziony w złotej klatce. Dotrzymaj mi towarzystwa w mojej niewoli – mruknął.
- Dobrze, ale dzisiaj muszę wrócić na noc do siebie. Przyjedź po mnie jutro, koło południa – odrzekł cicho Arashi wychodząc z windy, która się właśnie zatrzymała. Save patrzył jak Azjata wychodzi z budynku. Po długiej chwili wrócił na górę, będąc szczęśliwym, że ma szanse znów go zobaczyć.

- Save jesteś pewien, że to dobry pomysł – zapytał Arashi po raz trzeci. Pierwszy raz był, gdy Save po niego przyjechał, drugi gdy byli w połowie drogi, a trzeci gdy w końcu byli na miejscu.
- Oczywiście. Mój lekarz twierdzi, że portretuję kontaktu z przyjaciółmi – powiedział poważnie Save, unosząc przy tym podbródek. Wyglądał nieco komicznie czyniąc ten gest w swym nowym stylu ubierania i delikatnych okularach, które w przeciwieństwie do jego koszuli w palmy dawały mu powagi. Arashi uśmiechną się do niego.
- Wspominałem już, że bardzo mi się podoba twój nowy image? – powiedział puszczając Save przodem. Gdy był tu po raz ostatni z Kaze, wchodził i wychodził tylnymi drzwiami. Teraz czuł się jeszcze bardziej przytłoczony będąc zmuszonym stanąć przed tym domem od frontu.
- Jeśli tylko to sprawi, że znów będziemy razem, mogę się tak ubierać już zawsze – mruknął Save.
- Nie, mógłbyś się przeziębić – odrzekł Arashi kryjąc uśmiech.
- Arashi, nadal nie rozumiem, dlaczego mnie rzuciłeś - poskarżył się Save, ale wtedy drzwi otworzył mu kamerdyner. Save nic nie mówiąc miną go. Arashi niepewnie poczłapał za nim kłaniając się lekko kamerdynerowi. Mężczyzna wyglądał na zaskoczonego, nie tylko jego wyglądem ale i zachowaniem.
- Save, naprawdę wydaje mi się, że twoja rodzina nie będzie zachwycona tym, że mnie tu sprowadziłeś – mruknął Azjata podchodząc do młodego panicza.
- Przestań widzieć same problemy. Mój ojciec trzęsie portkami, że wyląduję w wariatkowie. Z resztą jego i tak nigdy nie ma. A moja matka nie ma nic przeciw.
- Jesteś pewien. Ostatnio, gdy tu byłem nie wyglądał na szczęśliwą z powodu naszej przyjaźni.
- Jest ci wdzięczna, za twoją pomoc – syknął Save, zamierzał dodać coś więcej, gdy w polu ich widzenia pojawiła się Cecily, z wyrazem wymuszonego uśmiechu na twarzy.
- Save, kochany - dla uszy Arashiego zabrzmiało to trochę sztucznie. Nie polubił jej od ostatniego razu, mimo że była bardzo pociągająca. – Jak dobrze, że już wróciłeś. – powiedziała podchodząc do narzeczonego i całując go w policzek, przed czym się wyraźnie wzbraniał. Dziewczyna jednak nic sobie nie robiła z jego protestów. Odsunął ją znacząco od siebie. – Miło mi znów pana widzieć panie Arashi. – mruknęła lekko się rumieniąc i udając skrępowanie. Azjata na przywitanie lekko jej się skłonił. Cecily znów zwróciła się do Save.
- Rozmawiałam z twoim lekarzem kochanie. – zaczęła biorąc go pod rękę a jednocześnie posyłając wiele obiecujący uśmieszek Arashiemu. – Powiedział, że najlepiej było by dla ciebie przebywać teraz z przyjaciółmi. Dlatego zaprosiłam do nas naszych znajomych. – powiedziała i zaszczebiotała radośnie.
- Jakich naszych znajomych? – fuknął Save wyrywając jej się i poprawiając okulary.
- Chodź, sam zobaczysz. – zaśmiała się radośnie, znów go chwytając pod ramię i ciągnąć do salonu. Arashi z ociąganiem poszedł za nimi. W pokoju znajdowało się około dziesięciu osób, jednak Save nie wyglądał na zadowolonego z ich wizyty. Młodzi mężczyźni i kobiety rozgościli się w najlepsze, obficie częstowali trunkami i przekąskami, rozmawiali ze sobą i flirtowali w wytworny właściwy ludziom z wyższych sfer sposób. Arashi przyglądał się im i czuł jak bardzo tu nie pasuję. Jak bardzo nie pasuję do Save. Westchną z rezygnacją i spojrzał na gospodarza. Jeśli ktoś nie znał go dostatecznie dobrze mógłby myśleć, że to co maluję się na jego twarzy to zaskoczenia, ale Arashi wiedział, że to było raczej obrzydzenie i niezadowolenie z sytuacji.
- Nie wiedziałem, że masz tylu znajomych. – szepnął do niego Arashi, gdy Cecily oddaliła się do pozostałych. – Chyba nie będę ci tu potrzebny – zasugerował, w oczach Save odmalował się panika.
- Arashi błagam nie zostawiaj mnie tu teraz samego z tymi sępami. – jęknął z rozpaczą w głosie. Arashi uśmiechnął się krzywo i zmrużył oczy.
- Żartowałem. Będąc u ciebie przynajmniej nie znajdzie mnie Kata i nie każe znowu tańczyć – powiedział puszczając mu oczko. – Więc kim są ci ludzie?
- To dzieci znajomych moich rodziców. Nigdy za nimi nie przepadałem bo dla nich miarą wartości człowieka jest ilość zer na jego koncie. – Save westchną,
- Ja mam same zera. – stwierdził wesoło Arashi. Save spojrzał na niego jak zbity pies i chciał coś jeszcze dodać, gdy nadbiegła Cecily i pociągnęła go w ten tłum „sępów”.
Arashi oparł się o ścianę i stąd obserwował perypetie biednego Save. Wyglądał on jak skazaniec, choć krył to pod maską dobrego wychowania i wyuczonej uprzejmości. Całe to towarzystwo wydało się Arashiemu pełne kłamstwa i maskarady. Nie dostrzegł nikogo kto zachowywał by się naturalne. Biedny Save. Pomyślał ze współczuciem. Od dzieciństwa musiał żyć w takim zakłamaniu. Dopiero spotkanie z Torą pokazało mu, że na świecie są ludzie, którzy potrafią mówić to co naprawdę myślą i robić to na co naprawdę mają ochotę, którzy ofiarowują swoją przyjaźń nie żądając nic w zamian. Arashi nie mógł na to dłużej patrzeć. Poszukał w kieszeni paczki papierosów i wyszedł z salonu. Po drodze napisał do Save sms- a „Gdybyś mnie potrzebował jestem w ogrodzie” i tam się pokierował na tak zwaną fajkę. Po niedługim czasie usłyszał odgłos kroków po szeleszczącej trawie. Podniósł głowę i zobaczył dobrze znajomą sylwetkę. Zgasił papierosa i postanowił wyjść jej na spotkanie.
Save nie czuł się najlepiej. Udało mu się wymknąć, gdy towarzystwo sięgnęło po tak lubiane przez nich dragi. Ale nim Save udało się wyjść Cecily zmusiła go do pocałunku. Po którym jeszcze kręciło mu się w głowie. Co ona chciała osiągnąć wdmuchując mi ten przeklęty dym w usta? Myślała, że się w niej zakocham? Umrę na miejscu z pożądania? Chce mnie zmusić do tego małżeństwa nawet za cenę własnej ciąży? Jak ona się poświęca! To naprawdę godne podziwu! Przecież tak nienawidzi dzieci. Myślał Save i o mały włos zderzył by się z cieniem, który wyrósł tuż przed nim. Upadł by zaskoczony na trawę, gdyby ktoś go nie złapał.
- Spokojnie – usłyszał znajomy głos i poczuł jakby spływał po nim narkotyczny dym. No wygląda na to, że najgorsze ma dopiero przed sobą. A przecież jeszcze był na prochach!
- Dobrze się czujesz? – zapytał troskliwie Arashi, sadzając go na trawie.
- Arashi cholera tak cię kocham… Jak mnie zostawisz… - spojrzał na dziwnie zabarwioną twarz Azjaty. - Tak po prostu MNIE zostawisz - syknął zaciskając wściekle pieści. - To ja się zabije! Przysięgam ci to! – powiedział rzucając się z pięściami na jego pierś. Azjata zamarł w bezruchu – Słyszysz?! Otworze sobie żyły gdzieś w ogrodzie, nawet znalazłem takie ładne miejsce… - Przerwał na chwile potem podniósł na niego pałające wściekłością spojrzenie - A wiesz czemu tak odejdę? Bo chce widzieć jak umieram, tak jak umierałem czekając na ciebie…. Dzień za dniem kropla za kroplą – Zakrył bezradnie twarz rękoma i rozpłakał się. Azjata patrzył z niedowierzaniem na studenta.
- Save… ty się naćpałeś? – bardziej stwierdził niż zapytała.
- Nieprawda – sprzeciwił się student.
- Save, wszędzie poznam odór Maryśki, nie zapominaj, że byłem przez jakiś czas ćpunem, brałem gorsze rzeczy. – powiedział Arashi wstając i podnosząc go za sobą. – Wybrałeś sobie fatalny moment na dragi. One nie zawsze działają rozweselająco. – zaczął brunet prowadząc blondyna w stronę ławeczki. Posadził go. I sam usiadł obok, ale w przyzwoitej odległości. Sam także nie był w najlepszym nastroju. Westchnął rozkładając się na ławce i odchylając głowę w tył. Spojrzał w ciemniejące niebo.
- Arashi, ja naprawdę to zrobię… nie umiem bez ciebie żyć – usłyszał jęk Save.
- Nawet gdybym teraz do ciebie wrócił, prędzej czy później i tak musiałbyś się z tym pogodzić. Nie będziemy na zawsze razem – powiedział nie patrząc na Save. Usłyszał jego jęk, miłą wrażenie że student zamierza dalej dyskutować, gdy obaj usłyszeli śmiech Cecily. Arashi podniósł się i zobaczył, że dziewczyna wraz z resztą towarzystwa podąża w ich stronę. Usłyszał zawiedzione westchnienie Save.
- Panie Arashi! – zawołała radośnie. – Gdzie pan uciekł nim przedstawiłam pana wszystkim! – zawołała chwiejąc się i siadając miedzy nim a Save. Znów zaczęła się do niego zalecać. Azjata spojrzał na nią groźnie.
- Kto dał Save skręta? – zapytał. – Przecież on jest na prochach – powiedział wyrywając się i wstając. Dziewczyna zaśmiała się głupkowato.
- On nie palił… mój kochany narzeczony jest jak święty – powiedziała przytulając się do niezadowolonego z tego Save. Po chwili jednak zostawiła go w spokoju. – Dziewczyny! – zawołała swoje koleżanki, które chichocząc natychmiast przybiegły. – Zobaczcie to jest pan Arashi. – powiedziała i nim Azjata zdążył zrobić cokolwiek uwiesiła się na jego ramieniu. Natychmiast otoczyła go grupa kobiet.

Arashiemu udało się pozbyć swych nowych wielbicielek, które to prześcigały się w uwiedzeniu go, dopiero późno w nocy, gdy wszyscy zrobili się senni. Udało mu się odnaleźć kogoś kto wskazał mu jego gościnną sypialnie.
Nie mógł powiedzieć, że to gościnna sypialnia, przypominała mu raczej hotelowy apartament w jakim był gdy… gdy Save się upił i wywnioskował, że spali ze sobą. Arashi westchnął siadając na wielkim, wygodnym łóżku z baldachimem. Całe pół roku ich związku opierało się na tym jednym kłamstwie. Arashi ciągle miał wyrzuty sumienia. Choć to właściwie powinno być nazywane nieporozumieniem, bo Save sam wywnioskował, że się kochali, Arashi nawet nie pomagał mu dojść do takich wniosków. Jak mu teraz było go brak. Był tak blisko! A jednak obiecał sobie, że nie zbliży się do niego już nigdy więcej. Tak będzie dla Save o wiele lepiej. Stopniowo będą się widywać coraz rzadziej, Save zacznie szukać sobie innego partnera do życia, aż w końcu przestaną się w ogóle spotykać, a Save ułoży sobie życie z kimś innym. Tak będzie najlepiej dla Save, ale Arashi myśląc o tym czuł jak mu się łzy cisną do oczu. Tak bardzo chciał spędzić te ostanie lata razem z nim. Ale reakcja Save na to rozstanie uświadomiła mu, że podjął właściwą decyzję kończąc to teraz. Wolał nie myśleć jakby Save zareagował, gdyby przyszedł dla nich właściwy koniec. Arashi czuł, jak jeszcze nigdy dotąd, że jego czas się kończy. W końcu pozbierał się i poszedł do łazienki wziąć prysznic.
Chciał zmyć z siebie zapach tych wszystkich kobiet, które się do niego kleiły a na które w ogóle nie miał najmniejszej ochoty. Jego myśli znów powędrowały ku Save. Nie spodziewał się, że dla niego to będzie tak bardzo bolesna. Przecież potrafił zmieniać kochanki jak rękawiczki. Ze startą Neko, który był jego pierwszym kochankiem pogodził się dość szybko. Rozstanie z Kaze, która była jego pierwszą nie było dla niego niczym więcej jak - wtedy porównał to do utraty ulubionej zabawki - chociaż to on był raczej jej zabawką. Jedyna osoba, na której mu zależało, to była Tora i myślał, że nic nie przyszło mu z większą trudnością jak rozstanie z nią. Ale to co teraz czuł…
Arashi spłukał włosy i zakręcił wodę. Chwile jeszcze stał w obłoku pary, po czym zaczął dokładnie wyżymać swoje włosy z wody. Suszył je i wycierał z przyzwyczajenie jakiego nabrał mieszkając z Save przez te pół roku. Nie, to nie było jeszcze pół roku. Do tego brakowało im dziesięciu dni. Arashi znów zatęsknił za Save. Wiedział, że powinien szybko zając się kimś innym żeby chociaż zaspokoić swoje pożądania. Wiedział, że już z nikim nie będzie mu tak dobrze ale… Musiał zając sobie czymś czas, myśli, żeby nie krążyć ciągle przy Save jak wygłodniała hiena, czekająca na resztki. Ale Save też mu tego nie ułatwiał. Ciągle powtarzał mu że go kocha, co z tego jak i tak nie mogą być razem. Arashi wytarł się dokładnie i przewiązał ręcznikiem w pasie,po czym nadal trąc włosy wróciła do sypialni…
Tam czekała go niespodzianka. Nie była to miła niespodzianka… Arashi zatrzymał się na progu jak skamieniały… nie lubił takich sytuacji… zwłaszcza że nie miał ochoty nawet myśleć po co ta osoba zjawiła się w jego pokoju.
Miał przecież po ludzku wziąć kąpiel, rozczesać włosy i się kłaść. Przeklną w duchu.
- Panie Arashi musiałam pana jeszcze raz dziś zobaczyć – powiedziała dziewczyna widząc, że Arashi nie zamierza do niej podejść. Podniosła się z łóżka. Miła na sobie cienką seksowną koszule nocną, która więcej odkrywała niż zasłaniała. Pod nią chyba... nic Włosy rozpuściła, wszystko to by odpowiednio zadziałać na mężczyznę. Arashi nie mógł zaprzeczyć, że mimo swojej miłości do Save nadal nim pozostawał. Instynkty zaczęły dawać o sobie znać.
Cecily nie spuszczając oczy z prawie nagiego Azjaty podeszła kołysząc biodrami. Zatrzymała się przed nim tak by mieć za plecami okno, którego Arashi nie zdążył zasłonić. Światło nocy prześwietlało cienki materiał ukazując jej ciało w pełni okazałości. Arashi nie miał wątpliwości po co przyszła. I nie zależało jej tylko na zobaczeniu go czy rozmowie. Nie ufał jej, ale sobie także już nie ufał.
Dziewczyna uśmiechnęła się widząc w jego oczach zainteresowanie. Wyciągnęła dłonie i podchodząc jeszcze bliżej pogładziła go delikatnie po piersi. Po chwili przesunęła dłonie na jego kark i zaczęła delikatnie go całować. Ciało Arashiego nie opierało się, choć całe jego serce krzyczało „nie”. Ręce Azjaty same oplotły się wokół dziewczyny. Gładził jej biodra, pas… wsunął się nawet pod delikatną materię i dotknął jedwabiście gładkiej skóry…

3 komentarze:

  1. Jak na to wszystko wejdzie Save... to chyba zawału dostanie... (albo, 2ga opcja, wypieprzy Cecily przez okno)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mógłby być ciekawy widok - ten z drugiej opcji :)

      Usuń
  2. Hej,
    tak mi smutko, Arashi tak bardzo kiedyś się starał, a teraz co... Cecyli nie lubię i w zasadzie co tym chce osiągnąć...
    tak, tak wracam do czytania, niestety mogą pojawić się dość duże przerwy... ale nie martw się jestem wciąż...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń