__________________________________________________________________________
Save postanowił
podjąć ostatnią próbę przekonania Arashiego, że nie powinni się
rozstawać. Czekał na niego w mieszkaniu. Swemu lekarzowi kazał
zaczekać w pobliskiej kawiarni. Choć leki sprawiały, że był
przyjemnie odurzony, wesoły i rozluźniony, nie zapomniał o co ma
dziś wieczorem walczyć. Arashi po prostu nie może go tak zostawić.
Save czekał już od piątej. Cały wieczór obmyślał plan. Nie
wiele mu to pomogło, gdy usłyszał dźwięk przekręcanych kluczy w
zamku. Poderwał się z fotela i czekał na wejście Arashiego.
Azjata wyglądał na zaskoczonego jego obecnością. Uśmiechną się
lekko.
- Myślałem, że pojedziesz do domu –
powiedział. – Klucze oddałbym ci przy okazji albo przez Torę. –
dodał podchodząc i podając mu dodatkowy komplet kluczy do
mieszkania. – Zaraz mnie nie będzie. – dodał idąc do łazienki,
żeby pozbierać swoje kosmetyki. Save stał bezsilny tam gdzie go
Arashi zostawił.
Chwilę później brunet przeniósł się
do sypialni. Save jeszcze chwilę stał patrząc w pustkę i
ściskając w ręce klucze. Po czym pobiegła tam za nim. Zastał
Azjatę w szafie, szukającego swoich ubrań. To co znalazł wkładał
natychmiast do torby, którą ze sobą przyniósł. Save uwarzenie go
obserwował. Z szafy Arashi wsunął się pod łóżko, przeczołgał
się pod nim… Save nawet nie zauważył kiedy brunet poznosił te
wszystkie rzeczy… i jak one znalazł się w tak dziwnych miejscach.
W końcu Arashi wstał.
- Jak coś jeszcze znajdziesz, będę
wdzięczny jeśli mi to odeślesz, albo dasz znać, sam po to mogę
wpaść – powiedział chcąc wyjść z pokoju. Save podjął
ostateczną decyzję.
Teraz albo nigdy!
Staną w drzwiach, by zablokować mu
wyjście. Azjata spojrzał na niego zaskoczony.
- Save, nie wygłupiaj się – powiedział
próbując się uśmiechnąć z rozbawieniem, ale wyraz zacięcia na
twarzy Save sprawił, że uśmiech Arashiego był raczej niepewny.
- Nie pozwolę ci odejść – syknął Save
po czym, nim Azjata zdążył się poruszyć, skoczył mu na szyję.
Zaskoczony brunet przewrócił się i razem z Save wylądowali na
łóżku. Arashi chciał się podnieść, ale wtedy Save zaczął go
całować z desperacją. Zajata na chwilę znieruchomiałą pod nim.
Save przesunął dłonie na jego pierś i zaczął ją delikatnie
gładzić. Arashi nie potrafił się dłużej powstrzymywać. Obią
Save i odwzajemnił jego pocałunek. Zachęcony tym Save przeniósł
delikatną pieszczotę na szyję kochanka. Ciało Arashiego lekko
zadrżało. Save był pewny, że mu się uda! Przesunął się bliżej
kochanka. Przesuną się tak, by podrażnić jego wrażliwe miejsce.
Odniosło to skutek, Arashi spiął się na chwilę i jękną z
przyjemnością. Save pieścił go dalej. Całując jego szyję
zaczął rozpinać czarną koszulę Azjaty. Głaskał go po piersi i
całował namiętnie, najlepiej jak potrafił. Ciało Arashiego
reagowało tak jak Save chciał.
Gdy koszula bruneta była rozpięta już do
połowy Azjata nagle zatrzymał dłonie Save.
- Seks na pożegnanie to chyba nie jest
dobry pomysł – powiedział patrząc Save w oczy. – Po za tym
Kaze czeka na dole. Będzie się wściekać jak to długo potrwa.
Lepiej już pójdę. – powiedział bezbarwnym głosem, po czym
delikatnie zdjął go z siebie. Save usiadł na łóżku nie wierząc,
że mu się nie udało. Patrzył jak Arashi wstał i wyszedł z
pokoju.
NIE! TO JESZCZE NIE KONIEC. Save poderwał
się z łóżka i pobiegł za nim. Wpadł do windy nim drzwi zdążyły
się zamknąć za Arashim.
- Nie możesz mnie tak po prostu zostawić!
– sprzeciwił się.
- Save, proszę nie utrudniaj mi tego –
jęknął Azjata nie patrząc na niego.
- Arashi chcesz tak po prostu odejść?
Nawet nie zaproponowałeś mi żebyśmy zostali przyjaciółmi!
Cecily wybrali moi rodzice, nie ja!
- Chcesz żebyśmy byli przyjaciółmi?
- Tak, pozwól mi chociaż na tyle!
- Dobrze. Ale wiesz, że z przyjaciółmi
nie sypiam, nie całuję się i nie mieszkam – powiedział Arashi
patrząc na czubki swoich butów.
- Ale możesz ze mną pojechać do domu –
stwierdził spontanicznie Save. – Czuję się tam strasznie samotny
i jakbym był uwięziony w złotej klatce. Dotrzymaj mi towarzystwa w
mojej niewoli – mruknął.
- Dobrze, ale dzisiaj muszę wrócić na noc
do siebie. Przyjedź po mnie jutro, koło południa – odrzekł
cicho Arashi wychodząc z windy, która się właśnie zatrzymała.
Save patrzył jak Azjata wychodzi z budynku. Po długiej chwili
wrócił na górę, będąc szczęśliwym, że ma szanse znów go
zobaczyć.
- Save jesteś pewien, że to dobry pomysł
– zapytał Arashi po raz trzeci. Pierwszy raz był, gdy Save po
niego przyjechał, drugi gdy byli w połowie drogi, a trzeci gdy w
końcu byli na miejscu.
- Oczywiście. Mój lekarz twierdzi, że
portretuję kontaktu z przyjaciółmi – powiedział poważnie Save,
unosząc przy tym podbródek. Wyglądał nieco komicznie czyniąc ten
gest w swym nowym stylu ubierania i delikatnych okularach, które w
przeciwieństwie do jego koszuli w palmy dawały mu powagi. Arashi
uśmiechną się do niego.
- Wspominałem już, że bardzo mi się
podoba twój nowy image? – powiedział puszczając Save przodem.
Gdy był tu po raz ostatni z Kaze, wchodził i wychodził tylnymi
drzwiami. Teraz czuł się jeszcze bardziej przytłoczony będąc
zmuszonym stanąć przed tym domem od frontu.
- Jeśli tylko to sprawi, że znów będziemy
razem, mogę się tak ubierać już zawsze – mruknął Save.
- Nie, mógłbyś się przeziębić –
odrzekł Arashi kryjąc uśmiech.
- Arashi, nadal nie rozumiem, dlaczego mnie
rzuciłeś - poskarżył się Save, ale wtedy drzwi otworzył mu
kamerdyner. Save nic nie mówiąc miną go. Arashi niepewnie
poczłapał za nim kłaniając się lekko kamerdynerowi. Mężczyzna
wyglądał na zaskoczonego, nie tylko jego wyglądem ale i
zachowaniem.
- Save, naprawdę wydaje mi się, że twoja
rodzina nie będzie zachwycona tym, że mnie tu sprowadziłeś –
mruknął Azjata podchodząc do młodego panicza.
- Przestań widzieć same problemy. Mój
ojciec trzęsie portkami, że wyląduję w wariatkowie. Z resztą
jego i tak nigdy nie ma. A moja matka nie ma nic przeciw.
- Jesteś pewien. Ostatnio, gdy tu byłem
nie wyglądał na szczęśliwą z powodu naszej przyjaźni.
- Jest ci wdzięczna, za twoją pomoc –
syknął Save, zamierzał dodać coś więcej, gdy w polu ich
widzenia pojawiła się Cecily, z wyrazem wymuszonego uśmiechu na
twarzy.
- Save, kochany - dla uszy Arashiego
zabrzmiało to trochę sztucznie. Nie polubił jej od ostatniego
razu, mimo że była bardzo pociągająca. – Jak dobrze, że już
wróciłeś. – powiedziała podchodząc do narzeczonego i całując
go w policzek, przed czym się wyraźnie wzbraniał. Dziewczyna
jednak nic sobie nie robiła z jego protestów. Odsunął ją
znacząco od siebie. – Miło mi znów pana widzieć panie Arashi. –
mruknęła lekko się rumieniąc i udając skrępowanie. Azjata na
przywitanie lekko jej się skłonił. Cecily znów zwróciła się do
Save.
- Rozmawiałam z twoim lekarzem kochanie. –
zaczęła biorąc go pod rękę a jednocześnie posyłając wiele
obiecujący uśmieszek Arashiemu. – Powiedział, że najlepiej było
by dla ciebie przebywać teraz z przyjaciółmi. Dlatego zaprosiłam
do nas naszych znajomych. – powiedziała i zaszczebiotała
radośnie.
- Jakich naszych znajomych? – fuknął
Save wyrywając jej się i poprawiając okulary.
- Chodź, sam zobaczysz. – zaśmiała się
radośnie, znów go chwytając pod ramię i ciągnąć do salonu.
Arashi z ociąganiem poszedł za nimi. W pokoju znajdowało się
około dziesięciu osób, jednak Save nie wyglądał na zadowolonego
z ich wizyty. Młodzi mężczyźni i kobiety rozgościli się w
najlepsze, obficie częstowali trunkami i przekąskami, rozmawiali ze
sobą i flirtowali w wytworny właściwy ludziom z wyższych sfer
sposób. Arashi przyglądał się im i czuł jak bardzo tu nie
pasuję. Jak bardzo nie pasuję do Save. Westchną z rezygnacją i
spojrzał na gospodarza. Jeśli ktoś nie znał go dostatecznie
dobrze mógłby myśleć, że to co maluję się na jego twarzy to
zaskoczenia, ale Arashi wiedział, że to było raczej obrzydzenie i
niezadowolenie z sytuacji.
- Nie wiedziałem, że masz tylu znajomych.
– szepnął do niego Arashi, gdy Cecily oddaliła się do
pozostałych. – Chyba nie będę ci tu potrzebny – zasugerował,
w oczach Save odmalował się panika.
- Arashi błagam nie zostawiaj mnie tu teraz
samego z tymi sępami. – jęknął z rozpaczą w głosie. Arashi
uśmiechnął się krzywo i zmrużył oczy.
- Żartowałem. Będąc u ciebie
przynajmniej nie znajdzie mnie Kata i nie każe znowu tańczyć –
powiedział puszczając mu oczko. – Więc kim są ci ludzie?
- To dzieci znajomych moich rodziców. Nigdy
za nimi nie przepadałem bo dla nich miarą wartości człowieka jest
ilość zer na jego koncie. – Save westchną,
- Ja mam same zera. – stwierdził wesoło
Arashi. Save spojrzał na niego jak zbity pies i chciał coś jeszcze
dodać, gdy nadbiegła Cecily i pociągnęła go w ten tłum „sępów”.
Arashi oparł się o ścianę i stąd
obserwował perypetie biednego Save. Wyglądał on jak skazaniec,
choć krył to pod maską dobrego wychowania i wyuczonej uprzejmości.
Całe to towarzystwo wydało się Arashiemu pełne kłamstwa i
maskarady. Nie dostrzegł nikogo kto zachowywał by się naturalne.
Biedny Save. Pomyślał ze współczuciem. Od dzieciństwa musiał
żyć w takim zakłamaniu. Dopiero spotkanie z Torą pokazało mu, że
na świecie są ludzie, którzy potrafią mówić to co naprawdę
myślą i robić to na co naprawdę mają ochotę, którzy ofiarowują
swoją przyjaźń nie żądając nic w zamian. Arashi nie mógł na
to dłużej patrzeć. Poszukał w kieszeni paczki papierosów i
wyszedł z salonu. Po drodze napisał do Save sms- a „Gdybyś mnie
potrzebował jestem w ogrodzie” i tam się pokierował na tak zwaną
fajkę. Po niedługim czasie usłyszał odgłos kroków po
szeleszczącej trawie. Podniósł głowę i zobaczył dobrze znajomą
sylwetkę. Zgasił papierosa i postanowił wyjść jej na spotkanie.
Save nie czuł się najlepiej. Udało mu
się wymknąć, gdy towarzystwo sięgnęło po tak lubiane przez nich
dragi. Ale nim Save udało się wyjść Cecily zmusiła go do
pocałunku. Po którym jeszcze kręciło mu się w głowie. Co ona
chciała osiągnąć wdmuchując mi ten przeklęty dym w usta?
Myślała, że się w niej zakocham? Umrę na miejscu z pożądania?
Chce mnie zmusić do tego małżeństwa nawet za cenę własnej
ciąży? Jak ona się poświęca! To naprawdę godne podziwu!
Przecież tak nienawidzi dzieci. Myślał Save i o mały włos
zderzył by się z cieniem, który wyrósł tuż przed nim. Upadł by
zaskoczony na trawę, gdyby ktoś go nie złapał.
- Spokojnie – usłyszał znajomy głos i poczuł jakby spływał po nim narkotyczny dym. No wygląda na to, że najgorsze ma dopiero przed sobą. A przecież jeszcze był na prochach!
- Dobrze się czujesz? – zapytał troskliwie Arashi, sadzając go na trawie.
- Arashi cholera tak cię kocham… Jak mnie zostawisz… - spojrzał na dziwnie zabarwioną twarz Azjaty. - Tak po prostu MNIE zostawisz - syknął zaciskając wściekle pieści. - To ja się zabije! Przysięgam ci to! – powiedział rzucając się z pięściami na jego pierś. Azjata zamarł w bezruchu – Słyszysz?! Otworze sobie żyły gdzieś w ogrodzie, nawet znalazłem takie ładne miejsce… - Przerwał na chwile potem podniósł na niego pałające wściekłością spojrzenie - A wiesz czemu tak odejdę? Bo chce widzieć jak umieram, tak jak umierałem czekając na ciebie…. Dzień za dniem kropla za kroplą – Zakrył bezradnie twarz rękoma i rozpłakał się. Azjata patrzył z niedowierzaniem na studenta.
- Spokojnie – usłyszał znajomy głos i poczuł jakby spływał po nim narkotyczny dym. No wygląda na to, że najgorsze ma dopiero przed sobą. A przecież jeszcze był na prochach!
- Dobrze się czujesz? – zapytał troskliwie Arashi, sadzając go na trawie.
- Arashi cholera tak cię kocham… Jak mnie zostawisz… - spojrzał na dziwnie zabarwioną twarz Azjaty. - Tak po prostu MNIE zostawisz - syknął zaciskając wściekle pieści. - To ja się zabije! Przysięgam ci to! – powiedział rzucając się z pięściami na jego pierś. Azjata zamarł w bezruchu – Słyszysz?! Otworze sobie żyły gdzieś w ogrodzie, nawet znalazłem takie ładne miejsce… - Przerwał na chwile potem podniósł na niego pałające wściekłością spojrzenie - A wiesz czemu tak odejdę? Bo chce widzieć jak umieram, tak jak umierałem czekając na ciebie…. Dzień za dniem kropla za kroplą – Zakrył bezradnie twarz rękoma i rozpłakał się. Azjata patrzył z niedowierzaniem na studenta.
- Save… ty się naćpałeś? – bardziej
stwierdził niż zapytała.
- Nieprawda – sprzeciwił się student.
- Save, wszędzie poznam odór Maryśki, nie
zapominaj, że byłem przez jakiś czas ćpunem, brałem gorsze
rzeczy. – powiedział Arashi wstając i podnosząc go za sobą. –
Wybrałeś sobie fatalny moment na dragi. One nie zawsze działają
rozweselająco. – zaczął brunet prowadząc blondyna w stronę
ławeczki. Posadził go. I sam usiadł obok, ale w przyzwoitej
odległości. Sam także nie był w najlepszym nastroju. Westchnął
rozkładając się na ławce i odchylając głowę w tył. Spojrzał
w ciemniejące niebo.
- Arashi, ja naprawdę to zrobię… nie
umiem bez ciebie żyć – usłyszał jęk Save.
- Nawet gdybym teraz do ciebie wrócił,
prędzej czy później i tak musiałbyś się z tym pogodzić. Nie
będziemy na zawsze razem – powiedział nie patrząc na Save.
Usłyszał jego jęk, miłą wrażenie że student zamierza dalej
dyskutować, gdy obaj usłyszeli śmiech Cecily. Arashi podniósł
się i zobaczył, że dziewczyna wraz z resztą towarzystwa podąża
w ich stronę. Usłyszał zawiedzione westchnienie Save.
- Panie Arashi! – zawołała radośnie. –
Gdzie pan uciekł nim przedstawiłam pana wszystkim! – zawołała
chwiejąc się i siadając miedzy nim a Save. Znów zaczęła się do
niego zalecać. Azjata spojrzał na nią groźnie.
- Kto dał Save skręta? – zapytał. –
Przecież on jest na prochach – powiedział wyrywając się i
wstając. Dziewczyna zaśmiała się głupkowato.
- On nie palił… mój kochany narzeczony
jest jak święty – powiedziała przytulając się do
niezadowolonego z tego Save. Po chwili jednak zostawiła go w
spokoju. – Dziewczyny! – zawołała swoje koleżanki, które
chichocząc natychmiast przybiegły. – Zobaczcie to jest pan
Arashi. – powiedziała i nim Azjata zdążył zrobić cokolwiek
uwiesiła się na jego ramieniu. Natychmiast otoczyła go grupa
kobiet.
Arashiemu udało się pozbyć swych nowych
wielbicielek, które to prześcigały się w uwiedzeniu go, dopiero
późno w nocy, gdy wszyscy zrobili się senni. Udało mu się
odnaleźć kogoś kto wskazał mu jego gościnną sypialnie.
Nie mógł powiedzieć, że to gościnna
sypialnia, przypominała mu raczej hotelowy apartament w jakim był
gdy… gdy Save się upił i wywnioskował, że spali ze sobą.
Arashi westchnął siadając na wielkim, wygodnym łóżku z
baldachimem. Całe pół roku ich związku opierało się na tym
jednym kłamstwie. Arashi ciągle miał wyrzuty sumienia. Choć to
właściwie powinno być nazywane nieporozumieniem, bo Save sam
wywnioskował, że się kochali, Arashi nawet nie pomagał mu dojść
do takich wniosków. Jak mu teraz było go brak. Był tak blisko! A
jednak obiecał sobie, że nie zbliży się do niego już nigdy
więcej. Tak będzie dla Save o wiele lepiej. Stopniowo będą się
widywać coraz rzadziej, Save zacznie szukać sobie innego partnera
do życia, aż w końcu przestaną się w ogóle spotykać, a Save
ułoży sobie życie z kimś innym. Tak będzie najlepiej dla Save,
ale Arashi myśląc o tym czuł jak mu się łzy cisną do oczu. Tak
bardzo chciał spędzić te ostanie lata razem z nim. Ale reakcja
Save na to rozstanie uświadomiła mu, że podjął właściwą
decyzję kończąc to teraz. Wolał nie myśleć jakby Save
zareagował, gdyby przyszedł dla nich właściwy koniec. Arashi
czuł, jak jeszcze nigdy dotąd, że jego czas się kończy. W końcu
pozbierał się i poszedł do łazienki wziąć prysznic.
Chciał zmyć z siebie zapach tych
wszystkich kobiet, które się do niego kleiły a na które w ogóle
nie miał najmniejszej ochoty. Jego myśli znów powędrowały ku
Save. Nie spodziewał się, że dla niego to będzie tak bardzo
bolesna. Przecież potrafił zmieniać kochanki jak rękawiczki. Ze
startą Neko, który był jego pierwszym kochankiem pogodził się
dość szybko. Rozstanie z Kaze, która była jego pierwszą nie było
dla niego niczym więcej jak - wtedy porównał to do utraty
ulubionej zabawki - chociaż to on był raczej jej zabawką. Jedyna
osoba, na której mu zależało, to była Tora i myślał, że nic
nie przyszło mu z większą trudnością jak rozstanie z nią. Ale
to co teraz czuł…
Arashi spłukał włosy i zakręcił wodę.
Chwile jeszcze stał w obłoku pary, po czym zaczął dokładnie
wyżymać swoje włosy z wody. Suszył je i wycierał z
przyzwyczajenie jakiego nabrał mieszkając z Save przez te pół
roku. Nie, to nie było jeszcze pół roku. Do tego brakowało im
dziesięciu dni. Arashi znów zatęsknił za Save. Wiedział, że
powinien szybko zając się kimś innym żeby chociaż zaspokoić
swoje pożądania. Wiedział, że już z nikim nie będzie mu tak
dobrze ale… Musiał zając sobie czymś czas, myśli, żeby nie
krążyć ciągle przy Save jak wygłodniała hiena, czekająca na
resztki. Ale Save też mu tego nie ułatwiał. Ciągle powtarzał mu
że go kocha, co z tego jak i tak nie mogą być razem. Arashi wytarł
się dokładnie i przewiązał ręcznikiem w pasie,po czym nadal trąc
włosy wróciła do sypialni…
Tam czekała go niespodzianka. Nie była to
miła niespodzianka… Arashi zatrzymał się na progu jak
skamieniały… nie lubił takich sytuacji… zwłaszcza że nie miał
ochoty nawet myśleć po co ta osoba zjawiła się w jego pokoju.
Miał przecież po ludzku wziąć kąpiel,
rozczesać włosy i się kłaść. Przeklną w duchu.
- Panie Arashi musiałam pana jeszcze raz
dziś zobaczyć – powiedziała dziewczyna widząc, że Arashi nie
zamierza do niej podejść. Podniosła się z łóżka. Miła na
sobie cienką seksowną koszule nocną, która więcej odkrywała niż
zasłaniała. Pod nią chyba... nic Włosy rozpuściła, wszystko to
by odpowiednio zadziałać na mężczyznę. Arashi nie mógł
zaprzeczyć, że mimo swojej miłości do Save nadal nim pozostawał.
Instynkty zaczęły dawać o sobie znać.
Cecily nie spuszczając oczy z prawie
nagiego Azjaty podeszła kołysząc biodrami. Zatrzymała się przed
nim tak by mieć za plecami okno, którego Arashi nie zdążył
zasłonić. Światło nocy prześwietlało cienki materiał ukazując
jej ciało w pełni okazałości. Arashi nie miał wątpliwości po
co przyszła. I nie zależało jej tylko na zobaczeniu go czy
rozmowie. Nie ufał jej, ale sobie także już nie ufał.
Dziewczyna uśmiechnęła się widząc w
jego oczach zainteresowanie. Wyciągnęła dłonie i podchodząc
jeszcze bliżej pogładziła go delikatnie po piersi. Po chwili
przesunęła dłonie na jego kark i zaczęła delikatnie go całować.
Ciało Arashiego nie opierało się, choć całe jego serce krzyczało
„nie”. Ręce Azjaty same oplotły się wokół dziewczyny.
Gładził jej biodra, pas… wsunął się nawet pod delikatną
materię i dotknął jedwabiście gładkiej skóry…
Jak na to wszystko wejdzie Save... to chyba zawału dostanie... (albo, 2ga opcja, wypieprzy Cecily przez okno)
OdpowiedzUsuńTo mógłby być ciekawy widok - ten z drugiej opcji :)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńtak mi smutko, Arashi tak bardzo kiedyś się starał, a teraz co... Cecyli nie lubię i w zasadzie co tym chce osiągnąć...
tak, tak wracam do czytania, niestety mogą pojawić się dość duże przerwy... ale nie martw się jestem wciąż...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia