Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział X 1 z 4 Obietnica

Po długim czasie braku internetu i bety, mam obecnie oba. Internet udało się załatwić na dom, więc w końcu będę odpisywać na komentarza i prawdopodobnie notki też będą częściej. No i znalazła się beta, co mnie bardzo cieszy i jestem jej niezmiernie wdzięczna za to, że zdecydowała się do mnie napisać.
Dość już ględzenia, oto odcinek :3

Betowała: Olly



  Arashi pojawiał się, co jakiś czas. Zazwyczaj to nie było nic szczególnego. Save nie wiedział jednak, jak zatrzymać go na dłuższą rozmowę. Azjata przepraszał go za to, mówiąc, że ma teraz dużo pracy, jak zwykle w okolicach walentynek.
- Mówię ci te wszystkie kobiety są zdrowo szurnięte. Przysyłają tyle tego… Już mi się w garderobie nie mieści –  skarżył się, co jakiś czas. – Przysyłają wszystko jak wlezie. Może chcesz ogromnego pluszaka? – zapytał pół żartem, pół serio. Save nie odpowiedział. Obserwował tylko mężczyznę grzebiącego w jego lodówce z rezygnacją. – Czym ty się właściwie żywisz? –zainteresował się w końcu ją zamykając.
- Zamawiam jedzenie do domu – mruknął Save. – Jesteś głodny, mogę coś… na co masz ochotę? – zapytał szczęśliwy, że jest jakiś sposób, żeby zatrzymać Arashiego dłużej.
- Właściwie – spojrzał na zegarek, który jak nikt inny znany blondynowi, nosił na prawej ręce. – Powinienem się zbierać. Obiecałem odebrać Nabuko ze szkoły – westchnął. – Ale jeszcze dzisiaj wpadnę. Tak po siódmej – powiedział po czym wyszedł z kuchni. Save słyszał jak się ubiera, wychodzi i przekręca klucz w zamku. Westchnął z frustracją i postanowił zrobić sobie filiżankę czarnej kawy, która zawsze działała na niego uspakajająco.
  Jakoś około szóstej ktoś zadzwonił do drzwi. Save zaskoczony spojrzał na zegarek. Po za tym był przekonany, że Arashi wziął klucze. Po co miałby więc dzwonić? Może to znowu ta smarkula go szuka. Jak miło będzie jej powiedzieć, że go nie ma i żeby sobie poszła. Odłożył, więc książkę i podszedł do drzwi. Otworzył je z rozmachem i staną jak wryty. Przed nim stała piękna, zgrabna i długonoga dziewczyna, wcale nie starająca się ukryć swych licznych wdzięków. Jak dawno Save jej nie wdział. Zapomniał już, jak powabna była jej pierś i jak niezwykła była jej burza rudych loków.
- Tora? Co tu robisz? – zapytał zdziwiony. – Arashiego nie ma…
- Nie przyszłam do niego - powiedziała uśmiechając się promieniście. – Mogę wejść? Mam sprawę do ciebie – Save przeprosił ją za to zaniedbanie i przepuścił przez próg. Dziwnie się czuł, przyjmując w mieszkaniu kobietę. I to jeszcze taką! Tora szybko się rozgościła i nie tracąc tego zniewalającego uśmiechu z twarzy, usiadła na jednym z foteli.
- Czego się napijesz? – zapytał uprzejmie student. Dziewczyna machnęła na uprzejmości ręką i kazała mu siadać. Była bardzo podekscytowana tym, po co tu przyszła. Blondyn zrobił jak kazała.
- Save, dwie sprawy – zaczęła. – Po pierwsze jesteś nam potrzebny.
- Wam? Znaczy, komu?
- No nam, znajomym Arashiego. Ale słuchaj. On ma tuż po walentynkach urodziny. Nie cierpi przyjęć niespodzianek, ale my mu nie odpuścimy. Urządzamy to w pierwszą niedzielę po walentynkach. W Illusion na małej sali, tej takiej na piętrze, kojarzysz? – zapytała dla pewności. Save skiną przytakująco głową, więc kontynuowała. – Twoim zadaniem jest przyprowadzić go tam, pod byle pretekstem.
- Ale Arashi nie lubi już chodzić do Illusion.
- Wiem, dlatego potrzebujemy ciebie. Wszystko zostało załatwione zanim się dowiedziałam o tym drugim lokalu - westchnęła z rezygnacją. – Musisz go tam zaciągnąć, choćbyś  miał mu nałgać. To ważne! – zaczęła, a jej oczy nagle dziwnie się zaszkliły. Save chciał już zapytać co się stało, gdy dziewczyna znów podjęła.
- Mamy już upatrzony prezent dla niego. Składam się z Neko, Kaze i z Nuriko, choć on to robi niechętnie. Jak chcesz możesz się do nas dorzucić. Arashi padnie jak mu to damy – stwierdziła uradowana. Po czym spojrzała wyczekująco na Save. – Oczywiście będziesz tam. – powiedziała poważnie.
- Tora ja wolałbym… - zaczął nieskładnie blondyn, przypominając sobie ostatnie urodziny, któregoś z ich znajomych. Oczywiście, że Arashi nie był tam byle kim, ale mimo wszystko, Save wolał nie lądować znów w jeziorze lub innym dziwnym miejscu.
- Nie martw się. To będzie kameralne przyjęcie, tylko najbliżsi. - uspokoiła go, jakby odczytując jego myśli. - Góra dziesięć osób, nie stać nas na więcej, po za tym Arashi jest tak blisko tylko z niewielką ilością ludzi. – przetrwała na chwilę. Save nadal wyglądał na nie usatysfakcjonowanego. – Będę ja, Neko, Nuriś, Kaze, Uki, Kat…
- Właścicielka? – zapytał zdziwiony student.
- Tak, - westchnęła Tora. – ale to jej lokal, musiałam powiedzieć po co chcemy go wynajmować, spuściła nam trochę z ceny - Tora westchnęła. – Może się szybko spije i nie będzie przeszkadzać, a może będzie miała inne zajęcia. W każdym razie zaprosiłam jeszcze starego przyjaciela Arashiego z dziewczyną. Może do tego czasu lista się powiększy, Arashi szybko zawiera znajomości. – westchnęła. – Będziesz, prawda i przyciągniesz go tam? – zapytała patrząc na Save z nadzieją. Student westchnął. Chyba nie miał wyboru. Zgodził się, a wtedy Tora rzuciła mu się z radością na szyję i pocałowała w policzek. Później wzięła od niego pieniądze na prezent i się pożegnała. W progu raz jeszcze przypomniała Save dokładną datę i miejsce. Pocałowała go raz jeszcze w policzek na pożegnanie i poszła ciesząc się, że nie wpadała na Arashiego.
  Azjata przyszedł tak jak obiecał około siódmej. Był inny niż po południu. Od progu uśmiechnął się dziwnie do Save. Podszedł do fotela nieco chwiejnym krokiem.
- Arashi… piłeś? – bardziej stwierdził, niż zapytał. Ten uśmiech Azjaty i jego chwiejny krok mówiły same za siebie.
- Przepraszam… spotkałem starego kumpla… wspominaliśmy dawne niedole… - mruknął przeczesując dłonią włosy.
- Co masz na myśli? – Save uniósł brwi.
- Poznałem go na odwyku. Przeszliśmy przez to razem. – Arashi wyciągną papierosa i rozejrzał się za czymś, by go zapalić. Save pośpiesznie podał mu zapałki i popielniczkę. – Poznał dziewczynę… w sierpniu biorą ślub. Jej nie przeszkadza że ma HIV… ale obiecali sobie, że nie będą mieć dzieci… - Arashi westchnął. Zaciągnął się papierosem i powoli wypuścił dym. – Gdyby nie Tora i jego wsparcie tam w… nie dałbym rady. – stwierdził i przeniósł spojrzenie na Save, jakby chciał się upewnić czy student rozumie co miał na myśli.
- Jak się nazywa?
- Ja nazywałem go Lordem. Miał takie śmieszne nazwisko… nie pamiętam go już… był naprawdę dobrym kumplem. Zaprosił mnie na wesele, pójdziesz ze mną? – Save wyglądał na zaskoczonego tym pytaniem.
- Sądzę, że nie jestem odpowiednią osobą, z którą powinieneś iść na coś takiego jak wesele.
- Lord kazał mi zabrać kogoś, kogo kocham - westchnął Azjata. Save poczuł jak na policzki wypływa mu rumieniec.
- Arashi, miałeś nie gadać takich głupot – burknął urażony.
- Głupot… - got powtórzył z parsknięciem. – Jak możesz tak w ogóle mówić? Ile zamierzasz się tak nade mną znęcać? – jęknął parząc na blondyna jak zbity pies. Obsunął się w fotelu na wpół w nim leżąc.
- Arashi nie rozumiem, o co ci chodzi – powiedział szczerze Save, spoglądając na błyszczące się coraz bardziej oczy Azjaty.
- Oczywiście, że rozumiesz… - stwierdził mężczyzna z pretensją. – Tylko udajesz, bo tak jest ci łatwiej. Ty parszywy egoisto, myślisz, że łatwo mi trzymać siebie w ryzach. Tak bardzo cię kocham… ubóstwiam… i pragnę, ale ty wymyśliłeś sobie wielkie słowo przyjaźń – syknął patrząc na Save oskarżycielsko. – Gdybyś chociaż zachowywał się jak normalny facet i wyrwał sobie jakąś panienkę. Ale nie! Ty musisz być sam i dawać mi nadzieję. Wiem, że nie jestem szczytem twoich marzeń, ale mógłbyś się mną chociaż tak nie bawić… - jęknął i nie mogąc się powstrzymać zaczął nerwowo przecierać mokre oczy, które już nie mieściły napływających do nich substancji zwilżających oko.
- Arashi… ja tego tak nie odbieram. Naprawdę potrzebuję twojej przyjaźni ponie…
- Gówno prawda! Jesteś heterykiem z dobrego domu, jakby na ciebie rodzina patrzyła, gdybyś im przyprowadził coś takiego jak ja!? Jestem przecież kryminalistą, ćpunem, wyrzutkiem i do tego pedałem! Nienawidzę tu przychodzić kiedy… kiedy wiem, że masz mnie za coś gorszego…
- Nie prawda! Nie praw takich niedorzeczności! – Save aż poderwał się z fotela. Papieros Arashiego już dano się wypalił, a Azjata patrzył na studenta zamroczonym od alkoholu wzrokiem, patrzył i płakał bezgłośnie. – Nigdy nie uważałem cię za kogoś gorszego. Jesteś jedyną osobą…
- Dość – przerwał mu z jękiem Azjata. – Nic nie rozumiesz. Ja zrobiłbym dla ciebie wszystko. Powiedziałbyś: Arashi skacz z mostu… skoczyłbym. Kazałbyś mi kogoś zabić… zrobiłbym to. Chciałeś żebym bawił się w przyjaźń, bawimy się. Ale ja tak nie mogę, to dla mnie za trudne. Weź ty coś zrób ze sobą. Przestań się nade mną znęcać… - jęknął kuląc się na fotelu… - Ja nie mogę tego wytrzymać, tak blisko i daleko od ciebie, to dla mnie za dużo. Jestem w takim stanie, że prowadzę listowny romans z siedemnastolatkiem! – powiedział po czym, nim Save zdążył choćby otworzyć usta,  zerwał się z fotela i przecierając oczy, wyszedł z mieszkania.
  Następnego dani Arashi przyszedł do Save mimo silnego bólu głowy i przeprosił go, że był pijany. Zapytał także, czy zrobił coś, za co powinien go szczególnie przepraszać. Save pokręcił tylko przecząco głową. Wyglądało na to, że Azjata nie bardzo pamięta treść ich rozmowy z poprzedniego wieczoru. Student cieszył się z tego powodu. Mógł udawać, że nic się nie stało, że Arashi wcale nie cierpi z powodu ich przyjaźni, że to była tylko głupia gadka pijanego.
- Może pójdziesz dziś ze mną do klubu? – zapytał w końcu Arashi uśmiechając się tak jak zwykle do Save. Student wyglądał na mało chętnego. – Chciałem ci coś pokazać, po za tym muszę mieć jakieś lokum na dzisiejszą noc i miałem nadzieję, że pozwolisz mi skorzystać ze swojej sofy – przyznał szczerze Azjata. Save uśmiechną się z rozbawieniem.
- Czemu nie wracasz do domu po występie? – zapytał, wiedząc, że w piątki i soboty Arashi zawsze tańczy ku uciesze kobiet.
- Nie ma miejsca. Mamy tylko dwa łóżka. Tora śpi z Nabuko a Neko z Nuriko. Ja się nie mieszczę - wzruszył ramionami. – To pójdziesz ze mną? – zapytał jakby od niechcenia. Save spojrzał na niego niepewnie. Wdział czającą się w zielonych oczach Arashi nadzieję i niemą prośbę. Jakże mógłby odmówić czegokolwiek? Zwłaszcza po tej rozmowie, której dziś Arashi już nie pamiętał. Przytaknął tylko głową, zachowując swe myśli w tajemnicy. Arashi wyraźnie się ucieszył, choć próbował to ukryć.
- O której chcesz tam być? – zapytał student.
- Na ósmą, żebyśmy ze wszystkim zdążyli, bo na dziewiątą mam występ - Save spojrzał na zegarek. Była dopiero czwarta, wiec nawet biorąc pod uwagę, że dojazd tam zabrałby im godzinę,  mieli sporo czasu. Już się odwrócił, by zapytać go co zamierza w tym czasie robić, gdy brzuch Arashiego przypomniał sobie o zaległym posiłku.
- Zamówię coś. Na co masz ochotę? – zapytał Save biorąc telefon do ręki.
- Nie wiem… sam coś wybierz – mruknął wyciągając się na sofie. Save przerzucił kilka numerów i w końcu zamówił pizze.
Po piętnastu minutach przyszedł dostawca. Po półgodzinie od zamówienia Save spojrzał na nietkniętą porcję Arashi
- Nie jesz? – zapytał zdziwiony.
- Czekam aż wystygnie.
- Ale zimna jest nie smaczna - stwierdził Save jeszcze bardziej zdziwiony. Arashi uśmiechną się na to krzywo.
- Kiedyś jak jadałem gorącą pizze, ser przekleił mi się do kolczyka i oparzył cały język. Nie czułem żadnego smaku, przez następne dwa tygodnie. Wolę poczekać, niż znowu tak cierpieć – stwierdził. Save na te słowa nie mógł powstrzymać parsknięcia śmiechem. Arashi,  nie przejmując się tym sprawdził czy jego porcja wystarczająco ostygła, po czym wziął pierwszy kawałek i z właściwym sobie uwielbieniem jedzenia skosztował pierwszego kęsa .
- Arashi, nie łatwiej było by się pozbyć tego kolczyka? – zapytał Save udając, że jest mu to obojętne.
- Lubię swój kolczyk. Lubię wszystkie swoje kolczyki - odrzekł. Save nieświadomie zrobił zrezygnowaną minę. Arashi przyuważył to i zamarł w pół kęsa. – Nie podobają ci się? – zapytał zmartwiony wyjmując pizze z ust.
- Arashi to twoje ciało – Save wzruszył ramionami udając, że nic go to nie obchodzi.
- Moje ciało? Ono już nie należy do mnie. Kata je sobie przywłaszczyła – westchną. – Dobrze, że nie uzurpuję sobie prawa do mojego nasienia. Nie dość, że musiałbym z nią sypiać to pewnie w mieście roiło by się od takich mini mnie… - aż się wzdrygnął. Save uśmiechnął się z rozbawieniem.
- Chyba nie jesteś aż tak popularny – stwierdził złośliwie.
- Tak myślisz? – zapytał Arashi marszcząc na niego z niedowierzaniem brwi. – A ja uważam, że gdyby te wszystkie dziewczyny miałby okazję mieć ze mną dziecko w jakikolwiek sposób… z resztą nie ważne, nie zamierzam tego sprzedawać.
- Mógłbyś na tym dużo zarobić – stwierdził Save z rozbawieniem.
- Mógłbym, ale właściwie to… jestem przecież bezpłodny, nic by z tego nie miały –Arashi wrócił do swojej pizzy. – O czym my rozmawiamy przy obiedzie – westchnął. Save zmieszał się i splamił rumieńcem. Chwilę panowało ciężkie milczenie.
- Arashi – zaczął student, chcą zmienić temat. – Kiedy zrobiłeś sobie pierwszy kolczyk? – Arashi uśmiechnął się i spojrzą na niego, w jego oczach igrało coś niebezpiecznego.
- Sam chciałbym wiedzieć. Myślę, że Kaze wykorzystała kiedyś moją nietrzeźwość. Potem już poszło z górki. – wzruszył ramionami i przeżuł kęs pizzy – Ale sądziłem, że nie lubisz moich kolczyków – spojrzał na Save z ukosa jak jakiś złośliwy chochlik.
- To twoje ciało… - Student jęknął w duchu. Nie chciał wracać do tematu ciała Arashiego.
- Może chcesz sobie zrobić własny, co? – zapytał nagle Azjata. Jakby odgadując o czym myśli Save. Choć nie trudno było wyczytać zmieszanie z jego rozbieganych oczu. – Wiesz, to nie boli… no może troszeczkę. Ale tylko przez chwilę, najgorzej jest z językiem. Gdybym miał to zrobić jeszcze raz, odpuściłbym sobie – Arashi przeżuł kolejny kęs. – To gdzie chciałbyś mieć kolczyk? – zapytał spoglądając na Save, w sposób, który mu się stanowczo nie spodobał.
- Nie chce mieć kolczyka! – sprzeciwił się blondyn. Uśmiech Azjaty poszerzył się, jego dłoń szybkim ruchem zdjęła jedno z kółeczek na jego uchu. Arashi przysunął się do Save i przytknął kolczyk do jego ucha.
- Ładnie by ci było zwłaszcza z jednym – stwierdził szczerząc się jak demon.
- Daj spokój. – Save odsunął jego rękę. – Nie mam ochoty przebijać sobie uszu – burknął.
- Gdybyś się jednak rozmyślił… mam wprawę, tylko dwóch pierwszych nie zrobiłem sobie sam – powiedział nie bez dumy, próbując założyć kolczyk na miejsce. – A może weźmiesz nausznicę?! – zapytała nagle i nim Save zdążył się sprzeciwić Arashi już zdjął swoją i nie dając mu szans obrony założył na jego ucho. – Też ci pasuje. – stwierdził uśmiechając się zwycięsko. – Dziewczyny szaleją za czymś takim – dodał siadając z powrotem na swoje miejsca i spoglądając z rozczarowaniem na pusty już talerz. Save westchnął z rezygnacją.
Arashi widząc jego niechęć do jakiejkolwiek ozdoby na uchu, szybko zajął go rozmową na inny temat i pilnował by myśli studenta nie powróciły do nausznicy. Uważał, że Save bardzo pasuje srebro na jego zgrabnym i delikatnym uszku. Tym bardziej, że to było pierwsze miejsce w jakie go pocałował. Dokładnie pamiętał to zdarzenie. Kiedy go odprowadzał i widział kątem oka, nie mógł się powstrzymać. To co wtedy poczuł, widząc go w tym zaułku, to prześladowało go przez całą drogę. Czuł się jakby już go kiedyś spotkał, jednak wiedział, że to nie możliwe. I wtedy przypomniały mu się słowa pewnej kobiety, która mu wróżyła: „Twoja dusza jest bardzo silnie związana z inną duszą, być może nawet z kilkoma. Zawsze będzie ona dążyła do tego by zgromadzić je przy sobie, w każdym życiu. Kiedy już znajdziesz tą osobę nie będziesz potrafił jej opuścić.” Arashi na początku pomyślał o Torze i Neko, przecież kochał ich całym sercem i nie potrafił zostawić. Ale gdy spotkał Save, nie wtedy gdy student rozmawiał przy barze z Torą, wtedy Arashi był zbyt zmęczony i śpiący żeby widzieć cokolwiek poza nią, gdy spotkał go w zaułku. Jego życiem rządził przypadek. Zamyśli się i omyłkowo skręcił w złą stronę, wtedy usłyszał tych drabów i głos Save, że nie ma pieniędzy. Jakże mógł mu nie pomóc, wszystkim przecież pomagał. Jednak Save był inni niż wszyscy. W ogóle nie widział jak Arashi załatwił tych drabów. Był taki przerażony, a gdy już był bezpieczny i otworzył oczy, przestraszył się jeszcze bardziej. Arashi musiał przyznać wtedy sam przed sobą, że lubił wywierać takie wrażenie. Po to między innymi tak się obwieszał tym wszystkim. W towarzystwie, w którym najczęściej przebywał to było normalne, ale nie dziwił się Save, który nie był do tego przyzwyczajony. Wolał wtedy nie straszyć go jeszcze bardziej. Jednak jego niebieskie oczy były mu jakieś bliskie. Tak strasznie bliskie, że już po kilku minutach, gdy odprowadził go pod budynek w bogatej dzielnicy, nie potrafił się powstrzymać. Musiał go pocałować. Może i by tego nie zrobił gdyby nie wcześniejsza przygoda z Neko, zawsze przecież sądził, że jest heteroseksualistą. Kobiety go przecież pociągały, jednak Save miał w sobie to coś, co nie dawało mu spokoju, co nęciło go do samego serca i pobudzało wszystkie jego zmysły. Jak bardzo jednak później żałował tego co zrobił. Wiedział, że przestraszył studenta i bał się, że go więcej nie zobaczy. Los był jednak łaskawy i mógł z nim tu i teraz siedzieć i rozmawiać.
- Save – zaczął, gdy skończył im się wątek rozmowy. – Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? – zapytał wpatrując się w dym tlący się z papierosa. Kontem oka jednak dostrzegł, że twarz Save nabrała czerwonego odcienia.
- Arashi, jestem ci bardzo wdzięczny za pomoc, gdyby nie ty…
- Nie dziękuj mi – przerwał mu Arashi i spojrzał na niego. Zgasił niedopałek i przysunął się do studenta, patrząc na niego natarczywie. Widział zmieszanie i dezorientacje w jego niebieskich oczach. Tak kochał te oczy. - Przepraszam – mruknął w końcu Azjata. Save zamrugał zaskoczony oczami.
- Arashi za co? Przecież zawdzięczam ci… życie… - mruknął blondyn. Szatyn znów się do niego przysunął i spojrzał mu w oczy.
- Przepraszam, że cię wtedy pocałowałem. Nie powinienem tego robić bez twojej zgody, zwłaszcza dlatego, że obaj jesteśmy mężczyznami. Przepraszam, że pocałowałem cię tyle razy i że się do ciebie dobierałem – przerwał na chwilę. – Save, jeśli to przeze mnie… powinieneś się z kimś związać, naprawdę podobasz się kobietą. One tylko czekają na twój ruch, jeśli przeze mnie strąciłeś śmiałość…
- Arashi przestań – powiedział stanowczo Save. Nie miał ochoty na takie rozmowy. – Wstawaj musimy już wychodzić. – dodał uznając, że w ten sposób najlepiej zakończy ten temat. Got najwyraźniej zrozumiał. Posłusznie wstał i zaczął szykować się do wyjścia.

2 komentarze:

  1. Hej kochana,
    ach rozdział wyszedł Tobie prze wspaniale, szykuje sie impreza urodzinowa Arashiego, ciekawe jak Save go tam zaciągnie ;] Ciekawe co to za prezent szykują dla Arashiego. Jak bardzo chciałabym aby się między nimi ułożyło. Czekam na następny rozdział...
    Kochana mam do Ciebie jeszcze taką mała sprawę, znalazłam Twoje inne blogi chodzi mi oczywiście o „7 synów rocha” i „ Dziecię bogów”, chciałam tam cos naskrobać, ale pojawił się mały problem mianowicie nie ma opcji „anonimowy” :( czy mogłabyś ta opcję tam odblokować? I oczywiście mam nadzieje, że niebawem pojawią się tam nowe rozdziały, bo od dawna nic nowego tam nie dodałaś..
    Weny życzę
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za komentarz Basiu. Cieszę się, że moja twórczość wciąż sprawia komuś radość. Co co chłopaków nie będę Ci nic o nich pisać, bo jeszcze niechcący zdradzę coś i zepsuję niespodziankę.
    A moje pozostałe blogi... cóż, czekają na lepsze czasy. Co prawda Rosze syny są skończone i tylko czekają... ale potrzebne im porządne betowanie. Nie mam na razie weny się za to zabierać, więc obawiam się, że jeszcze to opowiadanie poczeka. Co do Dziecięcia Bogów, sprawa ma się jeszcze gorzej i tu mam totalny kryzys. Nawet nie obiecuję że cokolwiek jeszcze ruszy. Na razie oba blogi są niestety zawieszone.
    Za co przepraszam.

    OdpowiedzUsuń