Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

czwartek, 29 grudnia 2016

Rozdział XXVII - Zły pies

Nie betowane

________________________________________________________________________________


 - Arashi – Azjata usłyszał zachęcający ton, gdy tylko zjawił się w restauracji. – Co robisz dziś po pracy?
- Idę do drugiej – syknął nie przyjemnie. Misha nie chciał się odczepić.
- Nie zbywaj mnie. Wiesz, że i tak się mnie nie pozbędziesz jeśli…
- Daj mi spokój – warknął brunet.
- Arashi, jak możesz być taki zimny. To była taka gorąco noc. Powtórzmy ją – powiedział Misha uśmiechając się szeroko.
- Nic z tego – syknął Arashi zdejmując kolejno kolczyki z ucha. – Po pierwsze wykorzystałeś to, że się spiłem, po drugie chodzi ci tylko o seks, a ja nie jestem tym zainteresowany – warknął wkładając wszystkie kolczyki do pudełka. Misha chwilę przyglądał się jak Arashi zajmuje się drugim uchem, po czym nagle podszedł do niego i gwałtownym ruchem przygwoździł go do ściany. Zaskoczony Arashi tylko spojrzał się na niego.
- Dobrze wiesz, że jesteś seksowny i podniecający. Nawet przy tak prozaicznej czynności jak zdejmowanie kolczyków. Chcę cię jeszcze raz zasmakować i zrobię to choćbym miał wziąć cię siłą. – powiedział ostro Misha sięgając do krocza Azjaty. Arashi ocknął się w tym momencie. Złapała go za rękę powstrzymując, drugą zaś chwycił Mishę za ramie i odsunął od siebie. Uśmiechnął się złośliwie i zmrużył zielone oczy.
- Dzięki za ostrzeżenie. Będę wiedział, że mam się przy tobie nie upijać. Inaczej nie uda ci się mnie zdobyć – powiedział po czym odbił się od ściany, obrócił wraz z Mishą trzymanym za rękę by po chwili przerzucić go prze ramię. Spojrzał na niego z góry, gdy zaskoczony łapał powietrze leżąc na podłodze. – Już mówiłem. Nie jesteś w moim typie – dodał zdejmując kolczyk z brwi, wkładając go do pudełka i zamykając razem z resztą swoich rzeczy w szafce. Zawiązał fartuch kelnera na pasie po czym wychodząc związał włosy.
- Arashi! – przywitała go jedna z kelnerka. – Nie potrzebnie się śpieszyłeś. W ogóle nie ma dziś ruchu. Wszyscy się nudzimy – powiedział uśmiechając się. Arashi nie pewnie odwzajemnił ten uśmiech. Cała zmiana siedział w poczekalni, miedzy kuchnią a restauracją. Każdy zajęty mniej lub bardziej swoimi sprawami.
- Arashi! Nie wychodź tak po prostu! – zabrzmiał za nim głos Mishy. – Jeszcze nie skończyliśmy – syknął.
- Ja skończyłem – burknął Azjata.
- Arashi, coś się stało? – zapytała jedna z dziewczyn patrząc to na niego to na Mishę.
- Nic. Tylko Misha nie potrafi znieść odmowy – prychnął po czym zajął miejsce pod ścianą.
- Jak możesz czegoś odmawiać Mishy? – zapytałaby zdziwione dziewczyny. – Ja bym mu niczego nie odmówiła – dodał chichocząc.
- Niestety Misha nie zachował się w stosunku do mnie uczciwie i nie zamierzam mu ustępować – prychnął Arashi.
- Arashi, sam mnie sprowokowałeś do tego – stwierdził Misha lekkim tonem.
- Powinieneś wziąć poprawkę na to że byłem pijany. Z resztą to ty mnie upiłeś – syknął Arashi. Misha uśmiechnął się tylko złośliwie.
- Sprowokowałeś mnie. Po za tym powinieneś wiedzieć, że nie pije się z nieznajomymi. Bo mogą wyniknąć z tego dość nie przyjemne rzeczy. Chociaż ja uważam, że było bardzo przyjemnie. Gdybyś nie schlał się jak świnia pewnie coś byś pamiętał i z chęcią to powtórzył – stwierdził po prostu Rosjanin.
- Wątpię – prychnął Arashi.
- Dlaczego słuchając ich kłótni mam wrażenie że ze sobą spali? – szepnął jeden ze współpracowników Arashi, swojego kolegi z boku.
- Arashi? Nie bądź taki oziębły. W nocy mówiłeś do mnie „mój skarbie”. Nie sądzisz chyba, że dam się tak łatwo teraz zbyć – powiedział Misha z uśmiechem.
- Bo spali ze sobą – stwierdził drugi przysłuchujący się współpracownik.
- Wątpię. Tak zwracałem się tylko do jednej osoby w życiu. A ty nie jesteś nawet do niego podobny. Przestań zawracać mi głowę. Mam poważniejsze problemy niż ty. Jak tak bardzo ci się chce idź do host klubu – syknął.
- Arashi nie chodzi o zwykły seks, tylko seks z tobą – Misha nie zwrócił większej uwagi na odgłosy zaskoczenia i jednocześnie obrzydzenia na te słowa. – Wolisz zastanawiać się jak zwiększyć swoją potencję by zaspokoić dziewczynę nimfomankę? – zapytał bezczelnie.
- Chociażby. To moja sprawa, dobrze?! – syknął Arashi wściekle.
- Chwila… myślałam, że Arashi jest gejem – zauważyła jedna z dziewczyn.
- Pedałem… - rzucił jakiś chłopak z tyłu. Nikt się jednak nim nie przejął, zwłaszcza zainteresowany i dziewczyna, która się wtrąciła.
- Jestem biseksualny – stwierdził po prostu Arashi.
- Czyli, że lubisz także kobiety? – zapytała druga z dziewczyn.
- Bzdura. Sypiasz tylko z facetami. Tej swojej nawet nie lubisz – stwierdził Misha patrząc Arashi w oczy.
- A ty skąd możesz wiedzieć z kim sypiam? Siedzisz mi pod łóżkiem, czy jak? To, że nie lubię Kaze, która jest wiecznie nie nasycona nie znaczy, że nie lubię kobiet – warknął Arashi. – Fakt, że jak się zakochałem to nikt inny nie jest już tak atrakcyjny…
- Bzdura – prychnął Misha. – Arashi, nie sądzisz, że to by było dla ciebie najlepsze rozwiązanie. Pozbył byś się natrętnej laski i zapomniał o straconej miłości – dodał.
- Posłuchaj Misha. Jak zechcę leczyć swoje rany po skończonym związku to się do ciebie odezwę. Mimo że nie jesteś w moim typie ani trochę – stwierdził.
- Arashi, my też jesteśmy chętne na leczenie twoich ran – zaśmiała się dziewczyny.
- Dzięki…- Arashi uśmiechnął się lekko do nich. Misha zazgrzytał zębami po czym poszedł zapalić. Arashi odetchnął z ulgą, choć wiedział, że to nie koniec kłopotów z Mishą. Zastanawiał czemu się tak uparł. Westchnął ponownie. Po czym spojrzał zaskoczony na podchodzące do niego dziewczyny.

Rozmowa z koleżankami z pracy pomogła mu choć trochę uspokoić się po „rozmowie” z Mishą. Był im wdzięczny, że są przy nim, z jakiegokolwiek powodu to robiły.
Pracy też nie miał dziś za dużo. Tak więc do Illusion dotarł w miarę wypoczęty i wesoły. Z resztą widok znajomych pozwolił zupełnie wyrzucić z pamięci incydent z Mishą.
Arashi z przyjemnością wyściskał Torę. Dziewczyna od razu spojrzał na niego z pytaniem w oczach „co się stało”, ale Arashi zajął się już ściskaniem kogoś innego.
- No już wystarczy, musisz przygotować się do występu – burknęła Kaze, która po przejęciu lokalu wzięła się także za prowadzeniem kariery Arashiego. Odciągnęła go od znajomych i wypchnęła się przebieralni.

Save kolejną godzinę przewracał się z boku na bok. Nie mógł spać, uczyć się, nic nie mógł robić normalnie. Jutro był występ Arashiego. Nuriko powiedział, że przyjdzie po niego jeśli Save sam, dobrowolnie się na to nie wybierze. Nie chciał iść. Wiedział dobrze jak to się skończy. Wiedział, że zatęskni za Arashim. Za jego ciepłym spojrzeniem, delikatnym dotykiem i czułymi pieszczotami. Westchnął kładąc się na plecach i patrząc w sufit. Właściwie to już za nim tęsknił. Od chwili, gdy Arashi wyszedł trzaskając drzwiami. Nie! Nie! Nie! Wcale nie tęsknił! Koniec kropka! To było tylko jakieś idiotyczne wrażenie. Zbiór irracjonalnych przyzwyczajeń, które przejdą mu po czasie. To że teraz tak trudno mu zasnąć jest spowodowane faktem, że nikt go nie przytula do ciepłej piersi i nie głaszcze po głowie. Durne, dziecinne przyzwyczajenie, którego należy się pozbyć. Save nieświadomie przytulił się do poduszki i obwinął kołdrą. Wcale nie czuję się tu samotny! Wcale nie brakuje mu opiekuńczości i troski jaką otaczał go Arashi, wcale nie tęskni do widoku jego zawsze wesołych, zielonych oczu i powalającego uśmiechu. Nie pragnie jego dotyku na swym ciele i delikatnych pocałunków. Nie chcę znów usłyszeć jego krzyków rozkoszy i poczuć jego ciepła w sobie.
- Arashi - jęknął Save kuląc się w pościeli. – Jak ja cię nie cierpię...

Nuriko jak rzekł tak zrobił. A ponieważ Save się opierał ciemnowłosy użył siły. Nie były to tak drastyczne środki jak sądził, że będzie musiał użyć, ponieważ jak zauważył blondyn był histeryczką. Posadzony w po woli zapełniającej się rozentuzjazmowanymi kobietami sali Save z jękiem przypomniała sobie pierwszy występ Arashiego jaki zobaczył. Pierwszy i ostatni na jaki się odważył, ze względu na emocje jakie tańczący mężczyzna w nim wzbudzał. Spojrzał błagalnie na stojącego obok niczym bodyguard Nuriko, który pilnował by za wcześnie nie uciekł. Z resztą Save miał wejściówkę do prywatnych komnat boga Illusion po jego występie. Wątpił czy Nuriko pozwoli mu się od tego wymigać. Save gorączkowo zaczął wymyślać jakąś wymówkę dla Arashiego, powód dla którego się tu znalazł. Bał się tego spotkania bardziej niż śmierci, przynajmniej w chwili obecnej.
- Przestań cykorzyć. Nawet on nie jest tak niewyżyty żeby zgwałcić cię na miejscu – burknął rudzielec patrząc na drżące ciało blondyna z pogardą. – Liczę, że masz przy sobie zapasowe klucze żeby powiedzieć mu, że ma wracać – dodał. Save nerwowo zaprzeczył głową. On nie chciał powrotu Arashiego. Nie chciał wracać do życia wypełnionego ciepłem jego delikatnych pieszczot i miłością w jego oczach.
Nagle muzyka zaczęła grać. Podniosły się kobiece piski, a Save natychmiast skrył twarz w dłoniach. Nie chciał patrzeć na giętkie, pociągające ciało, które wyginało się w rytm muzyki. Z odgłosów wydawanych przez tłum wnioskował, że Arashi już się pojawił. Nagle coś szarpnęło go do góry, po czym wykręciło boleśnie rękę. Save jęknął, ale w obecnej wrzawie i krzyk nie był by usłyszany.
- Patrz, do cholery. Nie po to wydąłem dwie dniówki, żebyś przesiedział nie patrząc. Masz do niego wrócić, rozumiesz. Patrz na to ciało którym cię podniecał – syknął mu do ucha Nuriko – Patrz, albo będą potrzebne ci nowe nerki. W Illusion to nic dziwnego – dodał, a chwilę później Save poczuł coś ostrego na plecach. Blondyn poczuł jak zalewa go zimny pot. Wiedział, że Nuriko nie żartuje. Spojrzał na tańczącego Azjatę starając się myśleć o Cecily, tej na której widok wzbierało go na wymioty. Jednak oddziaływanie Arashiego było silniejsze niż marna wyobraźnia Save. Znów poczuł się jak wtedy, gdy zobaczył go po raz pierwszy na scenie. Myślał, że już nigdy nie będzie musiał tego przeżywać. Tak samo jak nie przypuszczał, że kiedykolwiek się w nim zakocha i później, że się rozstanie. Jęknął znów, tym razem jednak inaczej. Nuriko wiedział, że może go już puścić. Terapia wstrząsowa zadziałała. Teraz wystarczy wrzucić blondyna w ramiona Azjaty i poczekać aż Kaze wróci spragniona.
- Odpuść mi. On się na to nie zgodzi. Nie po tym co mówiłem – jęknął Save ciągnięty przez Nuriko na zaplecze klubu. Miał wedle planu rudzielca odwiedzić teraz boskiego Amidamaru.
- Przestań histeryzować panienko – syknął. – Na pewno z chęcią cię przeleci i poprosi żebyś wrócił na stałe w jego ramiona – stwierdził ponuro.
- Nie prawda, daj mi spokój – spróbował jeszcze raz Save. Nagle się zatrzymali. Save poznał te drzwi przed którymi stali.
- On się spodziewa gości. Więc właź tam i zrób wszystko żeby do ciebie wrócił. Jeśli spieprzysz wykastruję cię, a potem sprawie betonowe buciki – syknął Nuriko patrząc na Save wyczekująco. Blondyn głośno przełknął ślinę. Nie był w żaden sposób przygotowany na spotkanie z Arashim, zwłaszcza po jego występnie nie wiedział już jak chce by to się skończyło. Jęknął. Po czym został wepchnięty do komnaty Boga Illusion.

Arashi natychmiast po skończonym występnie wziął szybki prysznic i przebrał się. Dobrze, że Kaze uprzedziła go, że może się dziś spodziewać najróżniejszych gości w swojej komnacie ponieważ sprzedawała wejściówki na zaplecze. Usiadł na kreślę i zapalił wzdychając ciężko. O czym on by miał rozmawiać z tymi wszystkimi… ludźmi, bo sądził, że to nie są tylko dziewczyny. Zastanawiał się czy nie wolał już rządów Katy. Ona przynajmniej pozwalała mu wypocząć między występami i dawał dłuższe przerwy. Nie tylko godzinę. Ale przynajmniej wiedział, że jeśli się źle poczuje nie będzie go wyganiać na scenę. Kaze nie jest nastawiona na zysk i tylko zysk jak była Kata. Schylił się po jedno z pudełek z czekoladkami, które jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności znalazło się pod stołem.
Wtedy usłyszał, że ktoś wszedł. Nie zbyt pewnie.
- Spokojnie, nie gryzę. Wejdź i usiądź – powiedział wygrzebując upragnione czekoladki. Odpowiedziało mu milczenie. Cóż takie rzeczy też się zdarzają jak fani są w zbyt dużym szoku zobaczenia go z tak bliska. Będąc jeszcze pod stołem rozpakował czekoladki i gdy się podniósł trzymałam już ulubioną w dłoni. Wyciągnął pudełko w stronę przybyłej osoby i natychmiast je upuścił. Słysząc przerażająco głośno bicie swego serca, co gorsza w zwolnionym tempie, patrzył zaskoczony w niebieską głębię oczu, które patrzyły na niego z przerażeniem.
I wtedy Save zrobił coś czego Arashi nigdy by się po nim nie spodziewał. Rozpłakał się rzucając mu na szyję. Nic nie mówił po prostu się do niego tulił szlochając. Arashi nie bardzo wiedząc co ma robić objął go i delikatnie pogłaskał. Najbardziej zaskakiwało go to, że nie wyczuwał najlżejszego nawet zapachy alkoholu. Czyli przyszedł tu całkiem trzeźwy. Całkiem trzeźwy rzuci mu się w ramiona. Przytulił go mocniej, na wszelki wypadek jednak nic nie mówiąc. Stali tak chwilę, gdy Save się odezwał. Zupełnie cichutko.
- Arashi, przepraszam. Zachowałem się jak idiota – Azjata uśmiechnął się lekko wtulając w jego jasne loki.
- Skarbie to ja zachowałem się idiotycznie. Nie powinienem naciskać – mruknął i poczuł jak blondyn w jego ramionach zadrżał lekko.
- Arashi… ty często zachowujesz się idiotycznie i irracjonalnie. A ja nie powinienem urządzać ci awantury o to jaki jesteś. Arashi, zrozumiałem jak bardzo cię kocham – mruknął blondyn. – Błagam Arashi, wróć do mnie, zamieszkajmy znów razem – dodał chwytając się rozpaczliwie jego t- shirta Nightwisha.
- Dobrze skarbie, co tylko… - Arashi nie dokończył, gdy drzwi do jego komnaty otworzyły się ponowie i ktoś wszedł.
- No proszę już się z kimś obściskujesz a ze mną znów do łóżka nie chcesz pójść – zabrzmiał głos Mishy od którego Arashi przeszły nie przyjemne dreszcze.
- Kto to jest? – zapytał zarumieniony Save odsuwając się od Azjaty.
- Skarbie… - zaczął Arashi, gdy znów mu przerwał głos Mishy.
- Skarbie? Czy to nie tak mówiłeś do tego swojego kochasia który cię rzucił za NAJWIĘKSZY twój atut w seksie? Nie mów, że się z nim znów zeszłeś. To żałosne – prychnął Rosjanin patrząc pogardliwe na Save.
- Misha, spadaj stąd. Już ci mówiłem, że więcej nie upiję się w twoim towarzystwie więc nie masz co liczyć, że będę na tyle nie trzeźwy żebyś mógł mnie znów wykorzystać a w inny sposób za nic na świecie nie pójdę z tobą do łóżka – syknął Azjata. – Jeszcze jedno złe słowo o Save a cię wykastruje – dodał groźnie.
- To groźba czy propozycja – prychnął Misha. – Wiesz wracając do takiego nic, udowadniasz że jesteś taki sam jak on. Nie wart zachodu dupek, który dał się wydymać – dodał odwracając się i otwierając drzwi.
- Jesteś jełopem, ale dziękuję, że porównujesz mnie do kogoś takiego jak Arashi – odezwał się Save na odchodne mężczyzny. Rosjanin nawet się nie odwrócił po prostu prychnął pogardliwie. Po chwili Arashi jednak musiał się mocno tłumaczyć z przygody z Mishą.
Mimo to na koniec rozmowy ustalili, że tę noc po skończonej pracy, Arashi spędzi u Save. Oczywiście o fizycznym godzeniu się nie było mowy. Arashi znów czuł się jakby zaczynali związek od podstaw. Znów będzie musiał przekonać Save, że seks jest przyjemny i nie ma się czego bać.
Już tej nocy Arashi spróbował swoich sztuczek uwodzicielskich. Na początek, gdy się położyli tylko go przytulił. Po tym zbaczał delikatnie masować palcami jego ciało i całować szyję. Reakcją był dreszcz, przyjemnie wyczuwalny. Arashi spróbował posunąć się dalej. Podniósł się po czym przesunął i zaczął całować ukochanego. Save zarzucił mu ręce na szyję ale po za tym nie wykazał żądnej większej inicjatywy. Zaś gdy dłoń Arashi chciała się wsunąć pod górę od piżamy, została stanowczo zatrzymana prze rękę blondyna.
- Arashi… - jęknął z taką miną, że nie musiał dokańczać. Azjatę westchnął odsuwając się posłusznie.
- Skarbie… to idiotyczne – westchnął.
- Arashi nie zaczynaj znów – warknął Save.
- Ale dlaczego mamy się już nigdy nie kochać. Skarbie, są inne pozycje i sposoby. Pozwól mi proszę – jęknął.
- Arashi, daj mi trochę czasu – westchnął Save.
- Ile tylko zechcesz – odpowiedział spokojne. Kolejne pół roku z hakiem? Pomyślał z goryczą, po czym przetoczył się na drugi bok, by ciało kochanka go nie kusiło i zamknął oczy starając się zasnąć.

***


Po dwóch miesiącach ciężkiej pracy Arashiego nad Save, udało im się w końcu wrócić do takiego kształtu związku jaki był przed zerwaniem. Choć nie obyło się bez całej gamy kosmetyków nawilżających i łagodzących. Save oczywiście ubzdurał sobie, że nagle ich zbliżenie jest okropnie bolesne i Arashi musiał mu udowadniać, że wcale nie musi być. Save nie omieszkał przeczytać wszelkiej dostępnej literatury fachowej na temat specyfików jakie przyniósł Azjata. Od ulotek wewnątrz opakowań zaczynając na wirtualnej prawdzie specjalisty kończąc. To nic że tak naprawdę specjalista był bardziej wątpliwym znawcą tematu, niż pierwszy lepszy człowiek zapytany o to na ulicy.
Arashi przyglądał się śpiącemu kochankowi, bawiąc się jego złocistym lokiem. Po chwili spojrzał na pokaźną kolekcję kosmetyków wspomagających… To już zahacza o fetysz. Pomyślał spoglądając znów na swojego ukochanego. Pochylając się uśmiechnął się nieprzyzwoicie, skradł mu z policzka całusa po czym położył się obejmując go czule. W głowie już gotował mu się plan. Jak ma być fetyszowo to na maksa będzie, mój skarbie. Pomyślał Arashi zamykając oczy.


Arashi trzymał w ręce niewielką, czarną książeczkę1. Całkiem nie pozorną o zakazanej miłości. Przeniósł spojrzenie na sto dwudziestą siódmą stronę. Zbliżał się ku końcowi i nie mógł się oderwać, gdyż akcja była już dość mocno zawiązana. Ale i tak miał dużo czasu. Save wyjechał dziś do domu. Od jakiegoś czasu jego ojciec nie najlepiej się czuł. A że dwa miesiące temu Arashi i Salivard nie przypadli sobie do gustu Azjata wolał się tam nie pokazywać. Z resztą Save wcale nie nalegał by Arashi z nim jechał.
Brunet przewrócił kolejną stronę i westchnął nad losem bohaterów którzy nawarzyli sobie właśnie niezłego piwa. Wiedział, że Save wróci najwcześniej jutro, więc rozwalony na kanapie leżał czytając. Zrobił sobie przerwę by napić się herbaty.
Nagle coś wpadło do mieszkania z hukiem otwieranych drzwi, przeleciało przez pokój i zniknęło w łazience. Zostawiając otwarte na oścież drzwi i krwawe odciski rąk… Arashi zamrugał, czując się przez chwilę jakby nagle trafił do horroru. Teraz powinien wpaść psychopatyczny morderca podążający za ofiarą, zwłaszcza, że zostawiła mu tak piękne ślady. Azjata potrzebował chwili by dojść do siebie, pomógł mu w tym cichy, suczy szloch dochodzący z łazienki. Wstał i spiesznie zamknął drzwi. Po chwili znalazł się przy blondynie jak na złość wszelkiej logice próbującego zetrzeć zaschniętą krew z rąk papierem toaletowym. Łazienka wyglądała jak po jakiejś masakrze rodem z amerykańskich horrorów siekanek. No może nie aż tak źle. Ale wszechobecne czerwone plany i rozrzucony papier robiły odpowiednią atmosferę.
- Skarbie, co się stało? – zapytał blondyna siedzącego przy wannie i uparcie usiłującego zetrzeć krew z rąk. Save podniósł na niego spojrzenie prawie szalonych oczu.
- Arashi, ja go zabiłem – jęknął Save, Arashi w tym czasie podszedł do niego, „nieco” zszokowany tym wyznaniem. Podniósł go i dostrzegł że blondyn całe ubranie ma także zachlapane krwią. Nie bacząc na to przytulił go do siebie. – Boże, ja go zabiłem - jęknął przerażony Save.
- Już dobrze skarbie. Spokojnie. Powiedz co się dokładnie stało.
- Zabiłem go… zastrzeliłem… Arashi, mój ojciec nie żyje… - zajęczał Save przytulając się do piersi kochanka i w szlochając sucho. Arashi znieruchomiał. Na chwilę nawet przestał oddychać. Po chwili otrząsnął się z szoku, dosłownie tak jak pies otrzepuje się z wody.
- Skarbie, zabiłeś ojca? – zapytał Arashi z przerażeniem. Save jęknął i rozpłakał się rzewnie, przytulając na powrót jego piersi. Blondyn chwilę szlochał. - Na bogów Save, dlaczego? O boże ty teraz pójdziesz do więzienia! Jezus, Maria, ale się porobiło. Skarbie…
- Nie, Arashi nie! – Save z trudem wykrztusił przez paniczne łzy. – Nie ojca… Ociec nie żyje.
- Save, powiedziałeś zastrzeliłem go, mój ojciec nie żyje… - przypomniał mu Azjata. – Spokojnie, jakoś z tego wyjdziemy. Kaze, tak Kaze nam pomoże. Ona ma wprawę w tuszowaniu takich spraw. W końcu to mafioska… - stwierdził Arashi tracą zdrowy rozsądek.
- Arashi, nie… - powtórzył Save. - Ojciec umarł…
- Logiczne, skoro go zastrzeliłeś.
- Nie zastrzeliłem ojca! – krzyknął Save. To chyba sprawiło, że zapanował nad nerwami. Uspokoił się momentalnie, nie płacząc, nie trzęsąc się i nie jąkając.
- Więc co się stało. Już nic nie rozumiem. Czyja to krew? – zapytał Arashi także odzyskując równowagę.
- Arashi to było straszne - poskarżył się Save po czym poczuł jak nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Azjata przytrzymał go pomocnie, po czym pomógł usiąść na wannie. – Gdy przyjechałem ojciec był w naprawdę złym stanie. To przez tą pracę – Save jęknął i ukrył twarz w dłoniach. Zakrzepła krew na jego dłoniach i twarzy wyglądała przerażająco. Zaś szaleństwo w oczach wcale nie polepszało wizerunku seryjnego mordercy, maniaka, z którym kojarzył się Arashiemu jego ukochany. Spróbował się opanować, bo w brew pozorom także zdenerwował się mocno tą sytuacją. Już miał coś powiedzieć, gdy nagle rozdzwonił się jego telefon.
- Skarbie… mogę cię na chwilę zostawić? – zapytał Arashi patrząc nie pewnie na blondyna. Save nie pewnie przytaknął głową. Arashi wyszedł z łazienki, jednak nie spuszczał chłopaka z oczu, podglądając go przez szparę w drzwiach. Był zupełnie jak lalka, siedział patrząc w jeden punkt, zupełnie obojętny na wszystko. Arashi westchnął i odebrał telefon.
- Tak? – zapytał – Tak, jest tu. Bardzo zdenerwowany i cały we krwi… co się właściwie stało? – zapytał. Chwilę słuchał opowieści. – Psa? I tym się tak zdenerwował? Aha… no dobrze rozumiem. Dobrze zajmę się nim. Tak, proszę się nie martwić. Dobrze, z przyjemnością to zrobię – rozłączył się wracając do swojej „kukiełki”. Delikatnie pocałował Save w policzek.
- Skarbie, twoja matka kazała cię ucałować. Dzwoniła do mnie bo zostawiłeś w domu telefon – uprzedził jego pytanie. – Tak dałem jej numer przy naszej ostatniej wizycie – dodał znów uprzedzając jego pytanie. – Teraz kiedy wiem co się stało… no wiec skarbie, nie stałą się żadna tragedia, z powodu tego psa. Wiem, że twój staruszek go uwielbiał, ale teraz to go nie boli, zaś psina dołączy do swojego pana w niebie. Wiem, że jesteś delikatny i masz wyrzuty sumienia, ale to nie twoja wina. Nic by się nie stało gdyby… gdyby wiele czynników zadziało inaczej. Teraz zdejmij te zakrwawione ubrania i daj się umyć. Wyglądasz jak rzeźnik - powiedział Arashi przyciągając blondyna do siebie, który znów się rozpłakał.
Teraz obaj wyglądali jak rzeźnicy. Jednak Arashi miał wprawę w rozbieraniu Save, nie koniecznie złamanego, ale i to mu się zdarzało. Po półgodzinnej szamotaninie udało mu się w końcu wsadzić załamanego Save do wanny z gorącą wodą. Save wydał mu się jak drewniana lalka, którą można przestawiać z miejsca na miejsce i pokierować wedle własnej woli.
- Skarbie mój. Już dobrze – mruknął głaszcząc go po policzku.
- Arashi co ja teraz zrobię - jęknął blondyn na chwilę odzyskując władzę nad swoim ciałem. – Mój ojciec nie żyje - dodał. – Jak ja sobie poradzę.
- Spokojnie, skarbie jestem przy tobie – powiedział pewnie Arashi przytulając go do siebie. Save objął go z wdzięcznością.
- Arashi, kochasz mnie? – zapytał prawie szeptem.
- Oczywiście, że cię kocham skarbie – odrzekł Azjata całując go w czubek głowy i wypuszczając z objęć. Niebieskie oczy spojrzał na niego z boleścią.
- Arashi, kochaj się ze mną… pomóż mi zapomnieć – poprosił.
- Myślisz, że to dobry pomysł? – zapytał nieco zaskoczony Azjata.
- Chcę się z tobą kochać Arashi – powiedział pewnie Save, choć jego wzrok był mało obecny. Złapał Azjatę za rękę i przyciągnął do siebie całując namiętnie i rozbierając. Arashi nie miał już wielkiego wyboru, pozwolił się wciągnąć do wanny, wygłaskać, wypieścić i rozebrać. A po tym to on przejął inicjatywę, rozkoszując się zadowolonymi jękami ukochanego.

- Co z nim? – zapytał głos pani Sarivald w słuchawce.
- Teraz śpi. Wykąpałem go, uspokoiłem i spełniłem wszystkie zachcianki… Przyznam, że trudno mi powiedzieć czy to ten sam Save.
- Spokojnie Arashi, dokładnie tak samo reagował jak myślał, że zginołeś. Może powinien wrócić do kuracji.
- Nie. Na bogów, nie. Myślę, że by tego nie chciał. To że Cecily go wykorzystała, że podsuwał mu prochy, gdy jeszcze nie był w stanie… z resztą, poradzimy sobie bez tego. Lekarze w dzisiejszych czasach n wszystko przepisują prochy. Gdybym brał to wszystko co chcą we mnie ładować, zdechłbym na wrzody a nie na to na co mam - westchnął.
- Arashi, nie powinieneś myśleć w ten sposób. Powiadamiaj nie w razie czego. Mam gości. Dbaj o mojego pierworodnego – powiedział kobieta. Arashi jeszcze chwilę żegnał się z nią. Obiecał zaopiekować się Save w domu i zatrzymać go dłuższy czas w nim, by świeżo upieczona wdowa mogła należycie uczcić dopiero co odzyskaną wolność.
- Arashi, z kim rozmawiasz? – zapytał zaspany głos Save. Arashi wzdrygnął się jak złodziej złapany za rękę na gorącym uczynku. Odwrócił się do cienia postaci stojącego w progu.
- Z przyjaciółką, skarbie – powiedział uśmiechając się.
- Arashi ile ty masz przyjaciółek. Stanowczo za dużo, zwłaszcza, że jesteś bi. – fuknął Save przesuwając się przez pokój niczym zjawa i siadając obok niego.
- Daj spokój skarbie, Wiesz, że tylko ciebie kocham. – powiedział Azjata obejmując go ramieniem i całując w skroń.
- To ci nie przeszkadza sypiać z innymi – stwierdził Save.
- Nie sypiam z innymi, Save jak możesz…
- Moja matka – mruknął Save wchodząc Arashi w słowo.
- Nigdy nie spałem z twoją matką - jęknął Arashi przerażony.
- Ona tam teraz jest sam. Na pewno czuje się opuszczona.
- Save…?
- Na pewno wypłakuje sobie oczy, a ja siedzę tu z tobą i… Arashi, muszę natychmiast do niej jechać. Ona mnie potrzebuje – stwierdził wstając.
- Skarbie nie wiem czy to jest dobry pomysł. Jesteś w szoku.
- Arashi, oczywiście, że to dobry pomysł. Moja matka mnie potrzebuje. Jeśli będzie trzeb zamówię taksówkę. Wrócę… wrócę po pogrzebie, albo później. Wiem, że ona go kochała mimo że był takim draniem i zdradzał ją i ona zdradzała jego. Teraz na pewno cierpi. Może będzie mnie potrzebować jeszcze długo po pogrzebie. Wiesz Arashi ja chyba będę dojeżdżał na studzą stamtąd. – powiedział Save poważnym tonem.
- Save chyba żartujesz… Może zdzwoń do niej…
- Arashi, jak możesz być taki nie czuły. Zostawiłem ją samotną, owdowiałą a ty mówisz żebym zadzwonił. Dzwoni się jak kanarek ci zdechnie nie maż. Musze tam jechać. Gdzie są moje kluczyki? – dodał zaczynając się rozglądać.
- Skarbie, daj spokój, jest późno. Pojedziemy tam rano. Lepiej żebyś nie prowadził w takim stanie i to jeszcze po ciemku.
- Daj spokój wezmę taksówkę i po kłopocie – fuknął Save nieugięcie.
- No ale skarbie, a co jeśli ona śpi. No pomyśl kobiety często tak robią, kładąc się do łóżka i zakopują w kołdry jak jest im źle. Nie powinieneś jej przeszkadzać.
- Arashi, przestań. Wpuści mnie służba. Nie obudzę jej nawet jak śpi. Arashi nie rób takiej miny. To moja matka, nie będę jej przedkładał na twoje poczucie osamotnienia – burknął Save idąc po płaszcz.
- Skarbie, mogę chociaż pojechać z tobą? – zapytał smętnie Arashi.
- Arashi to nie wypada – sprzeciwił się Save. – Już ja wiem jak to się skończy. Znów co noc będziemy uprawiać seks, albo i częściej jak mi się władujesz pod prysznic. Zrozum obowiązuje mnie żałoba – powiedział twardo Save.
- Rozumiem skarbie. Nie rób ze mnie nie wyżytego potwora. Jeśli zostaniesz grzecznie w swoim łóżeczku, w swoim pokoju to będziesz miał swoją żałobę. Pozwól mi jechać ze sobą, albo podaj lepszy argument by mnie odwieść od tego pomysłu – powiedział nieustępliwie Azjata. Save westchnął z rezygnacją.
- Dobrze, tylko się pospiesz. Jaka ja mogłem zostawić ją samą – westchnął ponownie.
- Spakuję się tylko – zakomunikował zielonooki wstając i ruszając do sypialni.
- Arashi, nie ma na to czasu – sprzeciwił się Save.
- Skarbie, muszę. Przecież to potrwa więcej niż jeden dzień. Muszę się w coś ubierać i czymś myć. Prawda. To zajmie tylko chwilkę. Będzie szybciej jak spakujesz mi kosmetyki.
- Nie wiem czego będziesz potrzebował – jęknął Save.
- Wszystkiego. Nie trzymam kosmetyków, których nie używam. – powiedział Arashi uśmiechając się do niego lekko, po czym znikając w sypialni. Gdy usłyszał, że Save znika w łazience wyciągnął telefon i wybrał numer jego matki. Jedną ręką zaczął pakować ubrania do niewielkiej torby. Chwilę czekał na połączenie.
- No, więc koniec zabawy, Save poczuł przemożną potrzebę pocieszania cię w chwilach smutku po utracie męża – powiedział do słuchawki, gdy odezwa się głos pani Sarivald. Po tym krótkim komunikacie usłyszał westchnienie rezygnacji.
- Ach ten mój syn. Arashi załatw mi godzinę, chyba będę musiała posprzątać.
- Postaram się. Na razie udało mi się zyskać trochę czasu na pakowaniu.
- Pakowaniu?
- Tak jadę z nim. Jeszcze by się gdzieś rozbił po drodze. Ale właśnie idzie, kończę. Pa. – zamknął telefon i wsunął go do kieszeni akurat w momencie, gdy Save wszedł do pokoju.
- Arashi, jeszcze nie gotowy? – jęknął widząc zaledwie dwie koszulki włożone, a właściwie rzuconą na torbę.
- Wiesz skarbie nie mogę się zdecydować – powiedział robiąc niewinną minę.
- Odsuń się. Zapakuję cię, bo inaczej trwało by to wieki – burknął Save, po czym stanowczo odsuną Arashiego od torby i szafy. Zaczął wybierać mu ubrania, które powinien zabrać. Składając je i ostrożnie układać w torbie.
- Jak dobra, kochana żonka – stwierdził Arashi uśmiechając się czule na ten widok. Save posłał mu mordercze spojrzenie, od którego Arashi odechciało się gdziekolwiek wychodzić.


1 Dla zainteresowanych Arashi czyta „Ai no kusabi” pióra Rieko Yoshihary, które w tym czasie trafiło w niegodne me ręce i wywarło spore wrażenie, jednak nie sprowokowało do żadnej sceny z mojej powieści.   

1 komentarz:

  1. Ojejku no to się porobiło, jestem ciekawa co tak na prawdę zaszło bo z tekstu nie wiele można wywnioskować, mam nadzieję że nic złego, Taki roztargniony Save jest na prawdę uroczy, z resztą Save jest zawsze uroczy ;)
    Świetny tekst jak zwykle, miło się czytało i chciało by się czytać więcej i więcej.
    Kiedy będzie następny wpis bo nie mogę już się doczekać ? :)
    Buziaki, Iwka :D

    OdpowiedzUsuń