________________________________________________________________________________
- Arashi – Azjata usłyszał zachęcający ton, gdy tylko zjawił
się w restauracji. – Co robisz dziś po pracy?
- Idę do drugiej – syknął nie przyjemnie. Misha nie chciał się
odczepić.
- Nie zbywaj mnie. Wiesz, że i tak się mnie nie pozbędziesz jeśli…
- Daj mi spokój – warknął brunet.
- Arashi, jak możesz być taki zimny. To była taka gorąco noc.
Powtórzmy ją – powiedział Misha uśmiechając się szeroko.
- Nic z tego – syknął Arashi zdejmując kolejno kolczyki z ucha.
– Po pierwsze wykorzystałeś to, że się spiłem, po drugie
chodzi ci tylko o seks, a ja nie jestem tym zainteresowany –
warknął wkładając wszystkie kolczyki do pudełka. Misha chwilę
przyglądał się jak Arashi zajmuje się drugim uchem, po czym nagle
podszedł do niego i gwałtownym ruchem przygwoździł go do ściany.
Zaskoczony Arashi tylko spojrzał się na niego.
- Dobrze wiesz, że jesteś seksowny i podniecający. Nawet przy tak
prozaicznej czynności jak zdejmowanie kolczyków. Chcę cię jeszcze
raz zasmakować i zrobię to choćbym miał wziąć cię siłą. –
powiedział ostro Misha sięgając do krocza Azjaty. Arashi ocknął
się w tym momencie. Złapała go za rękę powstrzymując, drugą
zaś chwycił Mishę za ramie i odsunął od siebie. Uśmiechnął
się złośliwie i zmrużył zielone oczy.
- Dzięki za ostrzeżenie. Będę wiedział, że mam się przy tobie
nie upijać. Inaczej nie uda ci się mnie zdobyć – powiedział po
czym odbił się od ściany, obrócił wraz z Mishą trzymanym za
rękę by po chwili przerzucić go prze ramię. Spojrzał na niego z
góry, gdy zaskoczony łapał powietrze leżąc na podłodze. – Już
mówiłem. Nie jesteś w moim typie – dodał zdejmując kolczyk z
brwi, wkładając go do pudełka i zamykając razem z resztą swoich
rzeczy w szafce. Zawiązał fartuch kelnera na pasie po czym
wychodząc związał włosy.
- Arashi! – przywitała go jedna z kelnerka. – Nie potrzebnie się
śpieszyłeś. W ogóle nie ma dziś ruchu. Wszyscy się nudzimy –
powiedział uśmiechając się. Arashi nie pewnie odwzajemnił ten
uśmiech. Cała zmiana siedział w poczekalni, miedzy kuchnią a
restauracją. Każdy zajęty mniej lub bardziej swoimi sprawami.
- Arashi! Nie wychodź tak po prostu! – zabrzmiał za nim głos
Mishy. – Jeszcze nie skończyliśmy – syknął.
- Ja skończyłem – burknął Azjata.
- Arashi, coś się stało? – zapytała jedna z dziewczyn patrząc
to na niego to na Mishę.
- Nic. Tylko Misha nie potrafi znieść odmowy – prychnął po czym
zajął miejsce pod ścianą.
- Jak możesz czegoś odmawiać Mishy? – zapytałaby zdziwione
dziewczyny. – Ja bym mu niczego nie odmówiła – dodał
chichocząc.
- Niestety Misha nie zachował się w stosunku do mnie uczciwie i nie
zamierzam mu ustępować – prychnął Arashi.
- Arashi, sam mnie sprowokowałeś do tego – stwierdził Misha
lekkim tonem.
- Powinieneś wziąć poprawkę na to że byłem pijany. Z resztą to
ty mnie upiłeś – syknął Arashi. Misha uśmiechnął się tylko
złośliwie.
- Sprowokowałeś mnie. Po za tym powinieneś wiedzieć, że nie pije
się z nieznajomymi. Bo mogą wyniknąć z tego dość nie przyjemne
rzeczy. Chociaż ja uważam, że było bardzo przyjemnie. Gdybyś nie
schlał się jak świnia pewnie coś byś pamiętał i z chęcią to
powtórzył – stwierdził po prostu Rosjanin.
- Wątpię – prychnął Arashi.
- Dlaczego słuchając ich kłótni mam wrażenie że ze sobą spali?
– szepnął jeden ze współpracowników Arashi, swojego kolegi z
boku.
- Arashi? Nie bądź taki oziębły. W nocy mówiłeś do mnie „mój
skarbie”. Nie sądzisz chyba, że dam się tak łatwo teraz zbyć –
powiedział Misha z uśmiechem.
- Bo spali ze sobą – stwierdził drugi przysłuchujący się
współpracownik.
- Wątpię. Tak zwracałem się tylko do jednej osoby w życiu. A ty
nie jesteś nawet do niego podobny. Przestań zawracać mi głowę.
Mam poważniejsze problemy niż ty. Jak tak bardzo ci się chce idź
do host klubu – syknął.
- Arashi nie chodzi o zwykły seks, tylko seks z tobą – Misha nie
zwrócił większej uwagi na odgłosy zaskoczenia i jednocześnie
obrzydzenia na te słowa. – Wolisz zastanawiać się jak zwiększyć
swoją potencję by zaspokoić dziewczynę nimfomankę? – zapytał
bezczelnie.
- Chociażby. To moja sprawa, dobrze?! – syknął Arashi wściekle.
- Chwila… myślałam, że Arashi jest gejem – zauważyła jedna z
dziewczyn.
- Pedałem… - rzucił jakiś chłopak z tyłu. Nikt się jednak nim
nie przejął, zwłaszcza zainteresowany i dziewczyna, która się
wtrąciła.
- Jestem biseksualny – stwierdził po prostu Arashi.
- Czyli, że lubisz także kobiety? – zapytała druga z dziewczyn.
- Bzdura. Sypiasz tylko z facetami. Tej swojej nawet nie lubisz –
stwierdził Misha patrząc Arashi w oczy.
- A ty skąd możesz wiedzieć z kim sypiam? Siedzisz mi pod łóżkiem,
czy jak? To, że nie lubię Kaze, która jest wiecznie nie nasycona
nie znaczy, że nie lubię kobiet – warknął Arashi. – Fakt, że
jak się zakochałem to nikt inny nie jest już tak atrakcyjny…
- Bzdura – prychnął Misha. – Arashi, nie sądzisz, że to by
było dla ciebie najlepsze rozwiązanie. Pozbył byś się natrętnej
laski i zapomniał o straconej miłości – dodał.
- Posłuchaj Misha. Jak zechcę leczyć swoje rany po skończonym
związku to się do ciebie odezwę. Mimo że nie jesteś w moim typie
ani trochę – stwierdził.
- Arashi, my też jesteśmy chętne na leczenie twoich ran –
zaśmiała się dziewczyny.
- Dzięki…- Arashi uśmiechnął się lekko do nich. Misha
zazgrzytał zębami po czym poszedł zapalić. Arashi odetchnął z
ulgą, choć wiedział, że to nie koniec kłopotów z Mishą.
Zastanawiał czemu się tak uparł. Westchnął ponownie. Po czym
spojrzał zaskoczony na podchodzące do niego dziewczyny.
Rozmowa z koleżankami z pracy pomogła mu choć trochę uspokoić
się po „rozmowie” z Mishą. Był im wdzięczny, że są przy
nim, z jakiegokolwiek powodu to robiły.
Pracy też nie miał dziś za dużo. Tak więc do Illusion dotarł w
miarę wypoczęty i wesoły. Z resztą widok znajomych pozwolił
zupełnie wyrzucić z pamięci incydent z Mishą.
Arashi z przyjemnością wyściskał Torę. Dziewczyna od razu
spojrzał na niego z pytaniem w oczach „co się stało”, ale
Arashi zajął się już ściskaniem kogoś innego.
- No już wystarczy, musisz przygotować się do występu –
burknęła Kaze, która po przejęciu lokalu wzięła się także za
prowadzeniem kariery Arashiego. Odciągnęła go od znajomych i
wypchnęła się przebieralni.
Save kolejną godzinę przewracał się z boku na bok. Nie mógł
spać, uczyć się, nic nie mógł robić normalnie. Jutro był
występ Arashiego. Nuriko powiedział, że przyjdzie po niego jeśli
Save sam, dobrowolnie się na to nie wybierze. Nie chciał iść.
Wiedział dobrze jak to się skończy. Wiedział, że zatęskni za
Arashim. Za jego ciepłym spojrzeniem, delikatnym dotykiem i czułymi
pieszczotami. Westchnął kładąc się na plecach i patrząc w
sufit. Właściwie to już za nim tęsknił. Od chwili, gdy Arashi
wyszedł trzaskając drzwiami. Nie! Nie! Nie! Wcale nie tęsknił!
Koniec kropka! To było tylko jakieś idiotyczne wrażenie. Zbiór
irracjonalnych przyzwyczajeń, które przejdą mu po czasie. To że
teraz tak trudno mu zasnąć jest spowodowane faktem, że nikt go nie
przytula do ciepłej piersi i nie głaszcze po głowie. Durne,
dziecinne przyzwyczajenie, którego należy się pozbyć. Save
nieświadomie przytulił się do poduszki i obwinął kołdrą. Wcale
nie czuję się tu samotny! Wcale nie brakuje mu opiekuńczości i
troski jaką otaczał go Arashi, wcale nie tęskni do widoku jego
zawsze wesołych, zielonych oczu i powalającego uśmiechu. Nie
pragnie jego dotyku na swym ciele i delikatnych pocałunków. Nie
chcę znów usłyszeć jego krzyków rozkoszy i poczuć jego ciepła
w sobie.
- Arashi - jęknął Save kuląc się w pościeli. – Jak ja cię
nie cierpię...
Nuriko jak rzekł tak zrobił. A ponieważ Save się opierał
ciemnowłosy użył siły. Nie były to tak drastyczne środki jak
sądził, że będzie musiał użyć, ponieważ jak zauważył
blondyn był histeryczką. Posadzony w po woli zapełniającej się
rozentuzjazmowanymi kobietami sali Save z jękiem przypomniała sobie
pierwszy występ Arashiego jaki zobaczył. Pierwszy i ostatni na jaki
się odważył, ze względu na emocje jakie tańczący mężczyzna w
nim wzbudzał. Spojrzał błagalnie na stojącego obok niczym
bodyguard Nuriko, który pilnował by za wcześnie nie uciekł. Z
resztą Save miał wejściówkę do prywatnych komnat boga Illusion
po jego występie. Wątpił czy Nuriko pozwoli mu się od tego
wymigać. Save gorączkowo zaczął wymyślać jakąś wymówkę dla
Arashiego, powód dla którego się tu znalazł. Bał się tego
spotkania bardziej niż śmierci, przynajmniej w chwili obecnej.
- Przestań cykorzyć. Nawet on nie jest tak niewyżyty żeby
zgwałcić cię na miejscu – burknął rudzielec patrząc na drżące
ciało blondyna z pogardą. – Liczę, że masz przy sobie zapasowe
klucze żeby powiedzieć mu, że ma wracać – dodał. Save nerwowo
zaprzeczył głową. On nie chciał powrotu Arashiego. Nie chciał
wracać do życia wypełnionego ciepłem jego delikatnych pieszczot i
miłością w jego oczach.
Nagle muzyka zaczęła grać. Podniosły się kobiece piski, a Save
natychmiast skrył twarz w dłoniach. Nie chciał patrzeć na
giętkie, pociągające ciało, które wyginało się w rytm muzyki.
Z odgłosów wydawanych przez tłum wnioskował, że Arashi już się
pojawił. Nagle coś szarpnęło go do góry, po czym wykręciło
boleśnie rękę. Save jęknął, ale w obecnej wrzawie i krzyk nie
był by usłyszany.
- Patrz, do cholery. Nie po to wydąłem dwie dniówki, żebyś
przesiedział nie patrząc. Masz do niego wrócić, rozumiesz. Patrz
na to ciało którym cię podniecał – syknął mu do ucha Nuriko –
Patrz, albo będą potrzebne ci nowe nerki. W Illusion to nic
dziwnego – dodał, a chwilę później Save poczuł coś ostrego na
plecach. Blondyn poczuł jak zalewa go zimny pot. Wiedział, że
Nuriko nie żartuje. Spojrzał na tańczącego Azjatę starając się
myśleć o Cecily, tej na której widok wzbierało go na wymioty.
Jednak oddziaływanie Arashiego było silniejsze niż marna
wyobraźnia Save. Znów poczuł się jak wtedy, gdy zobaczył go po
raz pierwszy na scenie. Myślał, że już nigdy nie będzie musiał
tego przeżywać. Tak samo jak nie przypuszczał, że kiedykolwiek
się w nim zakocha i później, że się rozstanie. Jęknął znów,
tym razem jednak inaczej. Nuriko wiedział, że może go już puścić.
Terapia wstrząsowa zadziałała. Teraz wystarczy wrzucić blondyna w
ramiona Azjaty i poczekać aż Kaze wróci spragniona.
- Odpuść mi. On się na to nie zgodzi. Nie po tym co mówiłem –
jęknął Save ciągnięty przez Nuriko na zaplecze klubu. Miał
wedle planu rudzielca odwiedzić teraz boskiego Amidamaru.
- Przestań histeryzować panienko – syknął. – Na pewno z
chęcią cię przeleci i poprosi żebyś wrócił na stałe w jego
ramiona – stwierdził ponuro.
- Nie prawda, daj mi spokój – spróbował jeszcze raz Save. Nagle
się zatrzymali. Save poznał te drzwi przed którymi stali.
- On się spodziewa gości. Więc właź tam i zrób wszystko żeby
do ciebie wrócił. Jeśli spieprzysz wykastruję cię, a potem
sprawie betonowe buciki – syknął Nuriko patrząc na Save
wyczekująco. Blondyn głośno przełknął ślinę. Nie był w żaden
sposób przygotowany na spotkanie z Arashim, zwłaszcza po jego
występnie nie wiedział już jak chce by to się skończyło.
Jęknął. Po czym został wepchnięty do komnaty Boga Illusion.
Arashi natychmiast po skończonym występnie wziął szybki prysznic
i przebrał się. Dobrze, że Kaze uprzedziła go, że może się
dziś spodziewać najróżniejszych gości w swojej komnacie ponieważ
sprzedawała wejściówki na zaplecze. Usiadł na kreślę i zapalił
wzdychając ciężko. O czym on by miał rozmawiać z tymi
wszystkimi… ludźmi, bo sądził, że to nie są tylko dziewczyny.
Zastanawiał się czy nie wolał już rządów Katy. Ona przynajmniej
pozwalała mu wypocząć między występami i dawał dłuższe
przerwy. Nie tylko godzinę. Ale przynajmniej wiedział, że jeśli
się źle poczuje nie będzie go wyganiać na scenę. Kaze nie jest
nastawiona na zysk i tylko zysk jak była Kata. Schylił się po
jedno z pudełek z czekoladkami, które jakimś dziwnym zbiegiem
okoliczności znalazło się pod stołem.
Wtedy usłyszał, że ktoś wszedł. Nie zbyt pewnie.
- Spokojnie, nie gryzę. Wejdź i usiądź – powiedział
wygrzebując upragnione czekoladki. Odpowiedziało mu milczenie. Cóż
takie rzeczy też się zdarzają jak fani są w zbyt dużym szoku
zobaczenia go z tak bliska. Będąc jeszcze pod stołem rozpakował
czekoladki i gdy się podniósł trzymałam już ulubioną w dłoni.
Wyciągnął pudełko w stronę przybyłej osoby i natychmiast je
upuścił. Słysząc przerażająco głośno bicie swego serca, co
gorsza w zwolnionym tempie, patrzył zaskoczony w niebieską głębię
oczu, które patrzyły na niego z przerażeniem.
I wtedy Save zrobił coś czego Arashi nigdy by się po nim nie
spodziewał. Rozpłakał się rzucając mu na szyję. Nic nie mówił
po prostu się do niego tulił szlochając. Arashi nie bardzo wiedząc
co ma robić objął go i delikatnie pogłaskał. Najbardziej
zaskakiwało go to, że nie wyczuwał najlżejszego nawet zapachy
alkoholu. Czyli przyszedł tu całkiem trzeźwy. Całkiem trzeźwy
rzuci mu się w ramiona. Przytulił go mocniej, na wszelki wypadek
jednak nic nie mówiąc. Stali tak chwilę, gdy Save się odezwał.
Zupełnie cichutko.
- Arashi, przepraszam. Zachowałem się jak idiota – Azjata
uśmiechnął się lekko wtulając w jego jasne loki.
- Skarbie to ja zachowałem się idiotycznie. Nie powinienem naciskać
– mruknął i poczuł jak blondyn w jego ramionach zadrżał lekko.
- Arashi… ty często zachowujesz się idiotycznie i irracjonalnie.
A ja nie powinienem urządzać ci awantury o to jaki jesteś. Arashi,
zrozumiałem jak bardzo cię kocham – mruknął blondyn. – Błagam
Arashi, wróć do mnie, zamieszkajmy znów razem – dodał chwytając
się rozpaczliwie jego t- shirta Nightwisha.
- Dobrze skarbie, co tylko… - Arashi nie dokończył, gdy drzwi do
jego komnaty otworzyły się ponowie i ktoś wszedł.
- No proszę już się z kimś obściskujesz a ze mną znów do łóżka
nie chcesz pójść – zabrzmiał głos Mishy od którego Arashi
przeszły nie przyjemne dreszcze.
- Kto to jest? – zapytał zarumieniony Save odsuwając się od
Azjaty.
- Skarbie… - zaczął Arashi, gdy znów mu przerwał głos Mishy.
- Skarbie? Czy to nie tak mówiłeś do tego swojego kochasia który
cię rzucił za NAJWIĘKSZY twój atut w seksie? Nie mów, że się z
nim znów zeszłeś. To żałosne – prychnął Rosjanin patrząc
pogardliwe na Save.
- Misha, spadaj stąd. Już ci mówiłem, że więcej nie upiję się
w twoim towarzystwie więc nie masz co liczyć, że będę na tyle
nie trzeźwy żebyś mógł mnie znów wykorzystać a w inny sposób
za nic na świecie nie pójdę z tobą do łóżka – syknął
Azjata. – Jeszcze jedno złe słowo o Save a cię wykastruje –
dodał groźnie.
- To groźba czy propozycja – prychnął Misha. – Wiesz wracając
do takiego nic, udowadniasz że jesteś taki sam jak on. Nie wart
zachodu dupek, który dał się wydymać – dodał odwracając się
i otwierając drzwi.
- Jesteś jełopem, ale dziękuję, że porównujesz mnie do kogoś
takiego jak Arashi – odezwał się Save na odchodne mężczyzny.
Rosjanin nawet się nie odwrócił po prostu prychnął pogardliwie.
Po chwili Arashi jednak musiał się mocno tłumaczyć z przygody z
Mishą.
Mimo to na koniec rozmowy ustalili, że tę noc po skończonej
pracy, Arashi spędzi u Save. Oczywiście o fizycznym godzeniu się
nie było mowy. Arashi znów czuł się jakby zaczynali związek od
podstaw. Znów będzie musiał przekonać Save, że seks jest
przyjemny i nie ma się czego bać.
Już tej nocy Arashi spróbował swoich sztuczek uwodzicielskich. Na
początek, gdy się położyli tylko go przytulił. Po tym zbaczał
delikatnie masować palcami jego ciało i całować szyję. Reakcją
był dreszcz, przyjemnie wyczuwalny. Arashi spróbował posunąć się
dalej. Podniósł się po czym przesunął i zaczął całować
ukochanego. Save zarzucił mu ręce na szyję ale po za tym nie
wykazał żądnej większej inicjatywy. Zaś gdy dłoń Arashi
chciała się wsunąć pod górę od piżamy, została stanowczo
zatrzymana prze rękę blondyna.
- Arashi… - jęknął z taką miną, że nie musiał dokańczać.
Azjatę westchnął odsuwając się posłusznie.
- Skarbie… to idiotyczne – westchnął.
- Arashi nie zaczynaj znów – warknął Save.
- Ale dlaczego mamy się już nigdy nie kochać. Skarbie, są inne
pozycje i sposoby. Pozwól mi proszę – jęknął.
- Arashi, daj mi trochę czasu – westchnął Save.
- Ile tylko zechcesz – odpowiedział spokojne. Kolejne pół
roku z hakiem? Pomyślał z goryczą, po czym przetoczył się na
drugi bok, by ciało kochanka go nie kusiło i zamknął oczy
starając się zasnąć.
***
Po dwóch miesiącach ciężkiej pracy Arashiego nad Save, udało im
się w końcu wrócić do takiego kształtu związku jaki był przed
zerwaniem. Choć nie obyło się bez całej gamy kosmetyków
nawilżających i łagodzących. Save oczywiście ubzdurał sobie, że
nagle ich zbliżenie jest okropnie bolesne i Arashi musiał mu
udowadniać, że wcale nie musi być. Save nie omieszkał przeczytać
wszelkiej dostępnej literatury fachowej na temat specyfików jakie
przyniósł Azjata. Od ulotek wewnątrz opakowań zaczynając na
wirtualnej prawdzie specjalisty kończąc. To nic że tak naprawdę
specjalista był bardziej wątpliwym znawcą tematu, niż pierwszy
lepszy człowiek zapytany o to na ulicy.
Arashi przyglądał się śpiącemu kochankowi, bawiąc się jego
złocistym lokiem. Po chwili spojrzał na pokaźną kolekcję
kosmetyków wspomagających… To już zahacza o fetysz.
Pomyślał spoglądając znów na swojego ukochanego. Pochylając się
uśmiechnął się nieprzyzwoicie, skradł mu z policzka całusa po
czym położył się obejmując go czule. W głowie już gotował mu
się plan. Jak ma być fetyszowo to na maksa będzie, mój
skarbie. Pomyślał Arashi zamykając oczy.
Arashi trzymał w ręce niewielką, czarną książeczkę1.
Całkiem nie pozorną o zakazanej miłości. Przeniósł spojrzenie
na sto dwudziestą siódmą stronę. Zbliżał się ku końcowi i nie
mógł się oderwać, gdyż akcja była już dość mocno zawiązana.
Ale i tak miał dużo czasu. Save wyjechał dziś do domu. Od
jakiegoś czasu jego ojciec nie najlepiej się czuł. A że dwa
miesiące temu Arashi i Salivard nie przypadli sobie do gustu Azjata
wolał się tam nie pokazywać. Z resztą Save wcale nie nalegał by
Arashi z nim jechał.
Brunet przewrócił kolejną stronę i westchnął nad losem
bohaterów którzy nawarzyli sobie właśnie niezłego piwa.
Wiedział, że Save wróci najwcześniej jutro, więc rozwalony na
kanapie leżał czytając. Zrobił sobie przerwę by napić się
herbaty.
Nagle coś wpadło do mieszkania z hukiem otwieranych drzwi,
przeleciało przez pokój i zniknęło w łazience. Zostawiając
otwarte na oścież drzwi i krwawe odciski rąk… Arashi zamrugał,
czując się przez chwilę jakby nagle trafił do horroru. Teraz
powinien wpaść psychopatyczny morderca podążający za ofiarą,
zwłaszcza, że zostawiła mu tak piękne ślady. Azjata potrzebował
chwili by dojść do siebie, pomógł mu w tym cichy, suczy szloch
dochodzący z łazienki. Wstał i spiesznie zamknął drzwi. Po
chwili znalazł się przy blondynie jak na złość wszelkiej logice
próbującego zetrzeć zaschniętą krew z rąk papierem toaletowym.
Łazienka wyglądała jak po jakiejś masakrze rodem z amerykańskich
horrorów siekanek. No może nie aż tak źle. Ale wszechobecne
czerwone plany i rozrzucony papier robiły odpowiednią atmosferę.
- Skarbie, co się stało? – zapytał blondyna siedzącego przy
wannie i uparcie usiłującego zetrzeć krew z rąk. Save podniósł
na niego spojrzenie prawie szalonych oczu.
- Arashi, ja go zabiłem – jęknął Save, Arashi w tym czasie
podszedł do niego, „nieco” zszokowany tym wyznaniem. Podniósł
go i dostrzegł że blondyn całe ubranie ma także zachlapane krwią.
Nie bacząc na to przytulił go do siebie. – Boże, ja go zabiłem
- jęknął przerażony Save.
- Już dobrze skarbie. Spokojnie. Powiedz co się dokładnie stało.
- Zabiłem go… zastrzeliłem… Arashi, mój ojciec nie żyje… -
zajęczał Save przytulając się do piersi kochanka i w szlochając
sucho. Arashi znieruchomiał. Na chwilę nawet przestał oddychać.
Po chwili otrząsnął się z szoku, dosłownie tak jak pies
otrzepuje się z wody.
- Skarbie, zabiłeś ojca? – zapytał Arashi z przerażeniem. Save
jęknął i rozpłakał się rzewnie, przytulając na powrót jego
piersi. Blondyn chwilę szlochał. - Na bogów Save, dlaczego? O boże
ty teraz pójdziesz do więzienia! Jezus, Maria, ale się porobiło.
Skarbie…
- Nie, Arashi nie! – Save z trudem wykrztusił przez paniczne łzy.
– Nie ojca… Ociec nie żyje.
- Save, powiedziałeś zastrzeliłem go, mój ojciec nie żyje… -
przypomniał mu Azjata. – Spokojnie, jakoś z tego wyjdziemy. Kaze,
tak Kaze nam pomoże. Ona ma wprawę w tuszowaniu takich spraw. W
końcu to mafioska… - stwierdził Arashi tracą zdrowy rozsądek.
- Arashi, nie… - powtórzył Save. - Ojciec umarł…
- Logiczne, skoro go zastrzeliłeś.
- Nie zastrzeliłem ojca! – krzyknął Save. To chyba sprawiło, że
zapanował nad nerwami. Uspokoił się momentalnie, nie płacząc,
nie trzęsąc się i nie jąkając.
- Więc co się stało. Już nic nie rozumiem. Czyja to krew? –
zapytał Arashi także odzyskując równowagę.
- Arashi to było straszne - poskarżył się Save po czym poczuł
jak nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Azjata przytrzymał go
pomocnie, po czym pomógł usiąść na wannie. – Gdy przyjechałem
ojciec był w naprawdę złym stanie. To przez tą pracę – Save
jęknął i ukrył twarz w dłoniach. Zakrzepła krew na jego
dłoniach i twarzy wyglądała przerażająco. Zaś szaleństwo w
oczach wcale nie polepszało wizerunku seryjnego mordercy, maniaka, z
którym kojarzył się Arashiemu jego ukochany. Spróbował się
opanować, bo w brew pozorom także zdenerwował się mocno tą
sytuacją. Już miał coś powiedzieć, gdy nagle rozdzwonił się
jego telefon.
- Skarbie… mogę cię na chwilę zostawić? – zapytał Arashi
patrząc nie pewnie na blondyna. Save nie pewnie przytaknął głową.
Arashi wyszedł z łazienki, jednak nie spuszczał chłopaka z oczu,
podglądając go przez szparę w drzwiach. Był zupełnie jak lalka,
siedział patrząc w jeden punkt, zupełnie obojętny na wszystko.
Arashi westchnął i odebrał telefon.
- Tak? – zapytał – Tak, jest tu. Bardzo zdenerwowany i cały we
krwi… co się właściwie stało? – zapytał. Chwilę słuchał
opowieści. – Psa? I tym się tak zdenerwował? Aha… no dobrze
rozumiem. Dobrze zajmę się nim. Tak, proszę się nie martwić.
Dobrze, z przyjemnością to zrobię – rozłączył się wracając
do swojej „kukiełki”. Delikatnie pocałował Save w policzek.
- Skarbie, twoja matka kazała cię ucałować. Dzwoniła do mnie bo
zostawiłeś w domu telefon – uprzedził jego pytanie. – Tak
dałem jej numer przy naszej ostatniej wizycie – dodał znów
uprzedzając jego pytanie. – Teraz kiedy wiem co się stało… no
wiec skarbie, nie stałą się żadna tragedia, z powodu tego psa.
Wiem, że twój staruszek go uwielbiał, ale teraz to go nie boli,
zaś psina dołączy do swojego pana w niebie. Wiem, że jesteś
delikatny i masz wyrzuty sumienia, ale to nie twoja wina. Nic by się
nie stało gdyby… gdyby wiele czynników zadziało inaczej. Teraz
zdejmij te zakrwawione ubrania i daj się umyć. Wyglądasz jak
rzeźnik - powiedział Arashi przyciągając blondyna do siebie,
który znów się rozpłakał.
Teraz obaj wyglądali jak rzeźnicy. Jednak Arashi miał wprawę w
rozbieraniu Save, nie koniecznie złamanego, ale i to mu się
zdarzało. Po półgodzinnej szamotaninie udało mu się w końcu
wsadzić załamanego Save do wanny z gorącą wodą. Save wydał mu
się jak drewniana lalka, którą można przestawiać z miejsca na
miejsce i pokierować wedle własnej woli.
- Skarbie mój. Już dobrze – mruknął głaszcząc go po policzku.
- Arashi co ja teraz zrobię - jęknął blondyn na chwilę
odzyskując władzę nad swoim ciałem. – Mój ojciec nie żyje -
dodał. – Jak ja sobie poradzę.
- Spokojnie, skarbie jestem przy tobie – powiedział pewnie Arashi
przytulając go do siebie. Save objął go z wdzięcznością.
- Arashi, kochasz mnie? – zapytał prawie szeptem.
- Oczywiście, że cię kocham skarbie – odrzekł Azjata całując
go w czubek głowy i wypuszczając z objęć. Niebieskie oczy
spojrzał na niego z boleścią.
- Arashi, kochaj się ze mną… pomóż mi zapomnieć – poprosił.
- Myślisz, że to dobry pomysł? – zapytał nieco zaskoczony
Azjata.
- Chcę się z tobą kochać Arashi – powiedział pewnie Save, choć
jego wzrok był mało obecny. Złapał Azjatę za rękę i
przyciągnął do siebie całując namiętnie i rozbierając. Arashi
nie miał już wielkiego wyboru, pozwolił się wciągnąć do wanny,
wygłaskać, wypieścić i rozebrać. A po tym to on przejął
inicjatywę, rozkoszując się zadowolonymi jękami ukochanego.
- Co z nim? – zapytał głos pani Sarivald w słuchawce.
- Teraz śpi. Wykąpałem go, uspokoiłem i spełniłem wszystkie
zachcianki… Przyznam, że trudno mi powiedzieć czy to ten sam
Save.
- Spokojnie Arashi, dokładnie tak samo reagował jak myślał, że
zginołeś. Może powinien wrócić do kuracji.
- Nie. Na bogów, nie. Myślę, że by tego nie chciał. To że
Cecily go wykorzystała, że podsuwał mu prochy, gdy jeszcze nie był
w stanie… z resztą, poradzimy sobie bez tego. Lekarze w
dzisiejszych czasach n wszystko przepisują prochy. Gdybym brał to
wszystko co chcą we mnie ładować, zdechłbym na wrzody a nie na to
na co mam - westchnął.
- Arashi, nie powinieneś myśleć w ten sposób. Powiadamiaj nie w
razie czego. Mam gości. Dbaj o mojego pierworodnego – powiedział
kobieta. Arashi jeszcze chwilę żegnał się z nią. Obiecał
zaopiekować się Save w domu i zatrzymać go dłuższy czas w nim,
by świeżo upieczona wdowa mogła należycie uczcić dopiero co
odzyskaną wolność.
- Arashi, z kim rozmawiasz? – zapytał zaspany głos Save. Arashi
wzdrygnął się jak złodziej złapany za rękę na gorącym
uczynku. Odwrócił się do cienia postaci stojącego w progu.
- Z przyjaciółką, skarbie – powiedział uśmiechając się.
- Arashi ile ty masz przyjaciółek. Stanowczo za dużo, zwłaszcza,
że jesteś bi. – fuknął Save przesuwając się przez pokój
niczym zjawa i siadając obok niego.
- Daj spokój skarbie, Wiesz, że tylko ciebie kocham. – powiedział
Azjata obejmując go ramieniem i całując w skroń.
- To ci nie przeszkadza sypiać z innymi – stwierdził Save.
- Nie sypiam z innymi, Save jak możesz…
- Moja matka – mruknął Save wchodząc Arashi w słowo.
- Nigdy nie spałem z twoją matką - jęknął Arashi przerażony.
- Ona tam teraz jest sam. Na pewno czuje się opuszczona.
- Save…?
- Na pewno wypłakuje sobie oczy, a ja siedzę tu z tobą i…
Arashi, muszę natychmiast do niej jechać. Ona mnie potrzebuje –
stwierdził wstając.
- Skarbie nie wiem czy to jest dobry pomysł. Jesteś w szoku.
- Arashi, oczywiście, że to dobry pomysł. Moja matka mnie
potrzebuje. Jeśli będzie trzeb zamówię taksówkę. Wrócę…
wrócę po pogrzebie, albo później. Wiem, że ona go kochała mimo
że był takim draniem i zdradzał ją i ona zdradzała jego. Teraz
na pewno cierpi. Może będzie mnie potrzebować jeszcze długo po
pogrzebie. Wiesz Arashi ja chyba będę dojeżdżał na studzą
stamtąd. – powiedział Save poważnym tonem.
- Save chyba żartujesz… Może zdzwoń do niej…
- Arashi, jak możesz być taki nie czuły. Zostawiłem ją samotną,
owdowiałą a ty mówisz żebym zadzwonił. Dzwoni się jak kanarek
ci zdechnie nie maż. Musze tam jechać. Gdzie są moje kluczyki? –
dodał zaczynając się rozglądać.
- Skarbie, daj spokój, jest późno. Pojedziemy tam rano. Lepiej
żebyś nie prowadził w takim stanie i to jeszcze po ciemku.
- Daj spokój wezmę taksówkę i po kłopocie – fuknął Save
nieugięcie.
- No ale skarbie, a co jeśli ona śpi. No pomyśl kobiety często
tak robią, kładąc się do łóżka i zakopują w kołdry jak jest
im źle. Nie powinieneś jej przeszkadzać.
- Arashi, przestań. Wpuści mnie służba. Nie obudzę jej nawet jak
śpi. Arashi nie rób takiej miny. To moja matka, nie będę jej
przedkładał na twoje poczucie osamotnienia – burknął Save idąc
po płaszcz.
- Skarbie, mogę chociaż pojechać z tobą? – zapytał smętnie
Arashi.
- Arashi to nie wypada – sprzeciwił się Save. – Już ja wiem
jak to się skończy. Znów co noc będziemy uprawiać seks, albo i
częściej jak mi się władujesz pod prysznic. Zrozum obowiązuje
mnie żałoba – powiedział twardo Save.
- Rozumiem skarbie. Nie rób ze mnie nie wyżytego potwora. Jeśli
zostaniesz grzecznie w swoim łóżeczku, w swoim pokoju to będziesz
miał swoją żałobę. Pozwól mi jechać ze sobą, albo podaj
lepszy argument by mnie odwieść od tego pomysłu – powiedział
nieustępliwie Azjata. Save westchnął z rezygnacją.
- Dobrze, tylko się pospiesz. Jaka ja mogłem zostawić ją samą –
westchnął ponownie.
- Spakuję się tylko – zakomunikował zielonooki wstając i
ruszając do sypialni.
- Arashi, nie ma na to czasu – sprzeciwił się Save.
- Skarbie, muszę. Przecież to potrwa więcej niż jeden dzień.
Muszę się w coś ubierać i czymś myć. Prawda. To zajmie tylko
chwilkę. Będzie szybciej jak spakujesz mi kosmetyki.
- Nie wiem czego będziesz potrzebował – jęknął Save.
- Wszystkiego. Nie trzymam kosmetyków, których nie używam. –
powiedział Arashi uśmiechając się do niego lekko, po czym
znikając w sypialni. Gdy usłyszał, że Save znika w łazience
wyciągnął telefon i wybrał numer jego matki. Jedną ręką zaczął
pakować ubrania do niewielkiej torby. Chwilę czekał na połączenie.
- No, więc koniec zabawy, Save poczuł przemożną potrzebę
pocieszania cię w chwilach smutku po utracie męża – powiedział
do słuchawki, gdy odezwa się głos pani Sarivald. Po tym krótkim
komunikacie usłyszał westchnienie rezygnacji.
- Ach ten mój syn. Arashi załatw mi godzinę, chyba będę musiała
posprzątać.
- Postaram się. Na razie udało mi się zyskać trochę czasu na
pakowaniu.
- Pakowaniu?
- Tak jadę z nim. Jeszcze by się gdzieś rozbił po drodze. Ale
właśnie idzie, kończę. Pa. – zamknął telefon i wsunął go do
kieszeni akurat w momencie, gdy Save wszedł do pokoju.
- Arashi, jeszcze nie gotowy? – jęknął widząc zaledwie dwie
koszulki włożone, a właściwie rzuconą na torbę.
- Wiesz skarbie nie mogę się zdecydować – powiedział robiąc
niewinną minę.
- Odsuń się. Zapakuję cię, bo inaczej trwało by to wieki –
burknął Save, po czym stanowczo odsuną Arashiego od torby i szafy.
Zaczął wybierać mu ubrania, które powinien zabrać. Składając
je i ostrożnie układać w torbie.
- Jak dobra, kochana żonka – stwierdził Arashi uśmiechając się
czule na ten widok. Save posłał mu mordercze spojrzenie, od którego
Arashi odechciało się gdziekolwiek wychodzić.
1
Dla zainteresowanych Arashi czyta „Ai no kusabi” pióra Rieko
Yoshihary, które w tym czasie trafiło w niegodne me ręce i
wywarło spore wrażenie, jednak nie sprowokowało do żadnej sceny
z mojej powieści.
Ojejku no to się porobiło, jestem ciekawa co tak na prawdę zaszło bo z tekstu nie wiele można wywnioskować, mam nadzieję że nic złego, Taki roztargniony Save jest na prawdę uroczy, z resztą Save jest zawsze uroczy ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst jak zwykle, miło się czytało i chciało by się czytać więcej i więcej.
Kiedy będzie następny wpis bo nie mogę już się doczekać ? :)
Buziaki, Iwka :D