_________________________________________________________________________________
Arashi nie uczestniczył w samej uroczystości pogrzebowej. Jednak
poza tym wiernie wspierał swego ukochanego i ratował jego matkę z
opresji oraz przed popełnieniem jakiejś gafy. W sumie wszystko
trwało krócej niż się spodziewali, zwłaszcza, że okres żałoby
został brutalnie przerwany przez wtargnięcie na scenę Cecily.
Blondynka cudem tylko wróciła z Hiszpanii. Wścieła i
nieszczęśliwa. Obwiniała o to co ją spotkało cały świat, choć
powinna tylko siebie. Save zdążył już o niej zupełnie zapomnieć,
a ona znów weszła wysokimi butami między niego a Arashiego. Trudno
było powiedzieć, który z nich był bardziej wściekły z tego
powodu. Jednak to Save przemknął się do sypialni Azjaty,
wymawiając się lękiem przed tym, że może go odwiedzić nie
doszła narzeczona. Jego wizyta tam skończyła się w wiadomy
sposób. Rano jednak obaj stracili dobry nastrój, gdy Cecily przy
śniadaniu stanowczo zażądała by Save się z nią ożenił.
Blondyn oczywiście odmówił. A prze to, że Cecily zniknęła na
kilka miesięcy z tajemniczym Antonio, odmowa Save nie została prze
nikogo potraktowana jako nie takt towarzyski.
- Sophii, może byś mnie poparła – Cecily zwróciła się do
matki Save szukając u niej wsparcia. Jednak nie wiedział o tych
wszystkich tajemnicach jakie dzieliła ona z Arashim. Delikatna twarz
kobiety nic nie wyrażała, gdy smukła dłoń podniosła do ust
filiżankę. – Jesteśmy zaręczeni, powinien w końcu dopełnić
obietnicy – zażądała. Jasne oczy wdowy podniosły się na nią.
Kobieta chwilę przyglądała się blondynce.
- Cecily, nie sądzisz chyba, że cię poprę po tym jak porzuciłaś
mojego jedynego syna na rzecz jakiegoś podejrzanego Latynosa? –
powiedział spokojnie. Cecily zatrzęsła się ze złości.
- Ale… - dziewczyna chwilę się wahała. – Nie chciałem tego
mówić przy wszystkich i to w takiej chwili. Ale jestem w ciązy.
Save… - dalsze jej słowa utonęły we wrzawie jaka się podniosła.
Wdowa Sarivald uciszyła ją wstając. Jej spojrzenie było chłodne
i stanowcze.
- Jesteś niezwykle nietaktowna moja droga – skwitowała po czym
machnęła na nią ręką. – Ty i Save za mną. – Powiedziała
głosem nie znoszącym sprzeciwu, po czym jej spojrzenie padło na
Arashiego. Chwilę nad czymś myślała. – Arashi, ty też.
Przydasz mi się jako osoba postronna – dodała.
Osoba postronna? Nie ma bardziej zaangażowanej w tą cała szopkę
Cecily osoby niż Arashi. Pomyślał Save, nadal będąc pewnym,
że jego matka nie ma pojęcia o ich związku. Po za tym był jej
bardzo wdzięczny za to, że będzie miał wsparcie w postaci
ukochanego.
Całą czwórka opuściła jadalnie, przenosząc się do salonu
gościnnego. Oczywiście cała reszta gości natychmiast znalazła
się pod drzwiami podsłuchując.
- Save musi się ze mną ożenić – upierała się Cecily. Dwie
pary niebieskich oczu patrzyły na nią chłodnio, z powątpiewaniem.
– Tak nakazuje przyzwoitość. Jeśli zrobił dziecko powinien
zaopiekować się nim i jego matką – Save i Sophia Sarivald nadal
milczeli.
- Cecily, czy ty słyszysz sama siebie? – zapytał Arashi. –
Wybacz, ale chyba nie sądzisz, że uwierzymy, że z tym jak mu tam…
Antonio przechadzałaś się plażą wśród szumu fal i na tym
polegała cała wasza znajomość nim się dowiedziałaś, że jest
biedny jak mysz kościelna? – Cecily zgromiła go wzrokiem. Jednak
wdowa posłała mu ciepłe spojrzenie.
- Naprawdę cenie sobie w tobie to Arashi, że nie poddajesz się
konwenansom i potrafisz trafić w samo sedno sprawy – przyznała.
- Jesteś bezczelny! – zawyła Cecily podrywając się z fotele i
całkowicie ignorując matkę Save. – Jak śmiesz zarzucać mi coś
takiego? – dodała wściekle, gotowa w każdej chwili rzucić się
na niego z pazurami.
- Wybacz mi Cecily, ale znam się na kobietach i ich sztuczkach. Poza
tym pamiętam jak to było przy naszym pierwszym spotkaniu i nie
uwierzę, że mogłaś spędzić z przystojnym i jak sądziłaś
bogatym mężczyzną pół roku i zachować cnotę – stwierdził.
- Jak śmiesz porównywać mnie do dziwek, z którymi sypiasz! To
dziecko jest jego! Wiem to! – wrzasnęła. Arashi uśmiechnął się
tylko.
- A jaki masz na to dowód. Wyobraź sobie, że równie dobrze
mógłbym być ojcem ponad setki, ale ku rozpaczy wielu młodych
kobiet jest to nie możliwie. To ludzka rzecz mylić się. Tak więc
może i tobie się to zdarzyło. Pamiętaj, że nie było cię prawie
pół roku. A z tego co mnie uczyli na biologii w tym okresie ciąży
powinno to już być widać. Chyba, że wpadłaś później –
zauważył. Cecily wydała się nieco zbita z tropu. Przez chwilę
wyglądała jakby mała się rozpłakać. Jednak szybko wróciła do
siebie.
- Wiem, że to dziecko jest Save. – wycedzała przez zaciśnięte
zęby. – Ciąża mojej matki była nie wielka, więc moja też taka
jest – dodała.
- Daj, spokój, myślisz, że nie widziałem…
- Wystarczy Arashi – przerwała wdowa Sarivald. – Faktycznie w
rodzinie Cecily nie widać tego tak bardzo. Jednak to niezmienna
faktu, że nie możemy mieć pewności co do ojcostwa Save. Nie masz
żadnego prawa żądać by się z tobą ożenił. Chyba, że dziecko
rzeczywiście okaże się jego. Wtedy porozmawiamy – zakończyła
stanowczo wstając. Po czym udała się w stronę swoich pokoi.
Cecily spojrzą wyzywająco na Save i Arashi.
- Dopnę swego. Zobaczycie. Ten bachor jest twój, Save. I będziesz
mi musiał zapłacić za udręki jakich mi przysporzył.–
powiedziała unosząc podbródek w parodii dumnego gestu. Po czym
wyszyła opuszczając dom Sarivaldów.
Save jęknął.
- Na boga Arashi, nie chcę się żenić, a już z pewnością nie z
nią – powiedział wtulając się w ramię ukochanego.
- Spokojnie skarbie, nie będziesz musiał. To dziecko nie jest twoje
– powiedział pewnie. Był przekonany, że maleństwo rozwijające
się pod znienawidzonym sercem Cecily nie ma w sobie nawet części
Save. Jednak jego pewność nieco się zachwiała, gdy po trzech
miesiącach Cecily urodziła, pięknego chłopca o niebieskich oczach
i delikatnych blond włoskach. Wyglądnął zupełnie jak maleńki
Save, jakiego Arashi pamiętał ze zdjęcia.
Poród Cecily nie należał do lekkich i przyjemnych. Został więc
na dłużej w szpitalu, synek wraz z nią. Zażądała by Save ją
odwiedził i zobaczył swojego syna. Oczywiście nie wybrał się do
niej sam. Towarzyszyła mu matka i Arashi.
- Patrz, to twój syn. Nie możesz dłużej zaprzeczać – zaczęła
na wstępie. Save nawet nie miał ochoty oglądać maleństwa. Za to
Arashi i Sophia spokojnie podeszli do łóżeczka.
- Fakt, jest podobny. Ale kolor oczu i włosy mógł odziedziczyć po
matce, nieprawdaż? – powiedział Arashi spoglądając na Cecily,
która bez makijażu wyglądał gorzej niż źle.
- Takiś mądry – prychnęła. – No to niech zrobi badan DNA.
Zobaczymy kto ma rację. Jeśli Save jest ojcem to się ze mną ożeni
– stwierdziła dumna z siebie.
- Nic z tego – sprzeciwił się Save stanowczo. – Nie zamierzam w
żaden sposób udowadniać jak doszło do naszego zbliżenia i że
nie było to moją wolą. Tym bardziej nie zamierzam spędzić z tobą
reszty życia. Jeśli dziecko okaże się być moje mogę ci co
najwyżej płacić alimenty. O ślubie zapomnij, latawico! –
powiedział twardo po czym wyszedł. Cecily gwałtownie skoczyło
tętno, zaś Arashi szczęka opadła w dół. Nigdy nie spodziewałby
się po Save takiej przemowy.
Chwilę później został jednak wyrzucony na korytarz przez stado
pielęgniarek. I zmuszony do tego by się pozbierać.
Miesiąc później Save został oficjalnie tatą. Testy potwierdziły
jego ojcostwo. Oczywiście Cecily zażądała horrendalnie wysokich
alimentów. Na co rzecz jasna Save się nie zgodził. Wynajął
adwokata i w cała sprawę wmieszał się sąd. Arashi nie poznawał
swojego ukochanego, gdy chodził z nim na rozprawy. Tak pewnego
siebie, zdecydowanego i silnego Save jeszcze nie znał. Ale podobała
mu się ta przemiana. Podejrzewał, że sam Save nawet togo nie
zauważa i że ma to związek ze śmiercią jego ojca. W końcu Save
zawsze czuł się przez niego tłamszony i zdominowany. Teraz, tak
jak jego matka, zyskał w końcu wolność i mógł w pełni rozwinąć
skrzydła. W końcu zacząć być sobą.
Wydawać by się mogło, że tylko udowodnienie Cecily, że dziecko
zostało poczęte pod przymusem, gdy Save był odurzony lekami mogło
by zapewnić mu zwycięstwo, jednak stało się inaczej. Może to za
sprawą tajemniczej koperty, którą Kaze dobrodusznie podrzuciła
sędzinie, bez wiedzy i zgody Arashiego, nie mówiąc już o Save. W
każdym bądź razie po rozprawie Amidamaru, przy okazji występu
miał miłą kolacyjkę z panią sędziną, zaś duma ani portfel
Save nie ucierpiały.
Cecily zgrzytając zębami musiał pogodzić się z porażką.
Chłopiec został zaś ochrzczony Save, gdyż jego matka nie miała
lepszego pomysłu na imię dla dziecka. A że ojcostwo imiennika
zostało potwierdzone nosił on także i jego nazwisko. Inne niż
matka.
- Żal mi tego chłopca – stwierdziła kiedyś Tora, gdy Save i
Arashi wpadli na herbatę. – Nie dość, że ma matkę jaką ma, to
jeszcze będzie musiał znosić te wszystkie zaczepki w szkole. Będą
mu wyrzucać tą cała historię – stwierdziła.
- Nic mu nie będzie – skwitował Save.
- Skarbie jak możesz, to twój syn? – sprzeciwił się Arashi.
- To syn Cecily – uciął szorstko Save. Wszystkie rozmowy na temat
juniora kończyły się w ten sposób. Save nie życzył sobie rozmów
o nim. Wystarczyło, że musiał się nim zajmować w weekendy, w
tygodniu chciał o nim po prostu zapomnieć. Choć faktem było, że
to raczej Arashi zajmował się dzieckiem. I był tym wprost
zachwycony.
***
Kolejne dwa lata były spokojne choć nie obyło się bez
niespodzianek. Arashi i Save nie rozstawali się już i nie schodzili
ponownie, czego nie można było powiedzieć o Kaze i Nuriko. Neko i
Uki pozostali parą i wyglądało na to, że nią pozostaną przez
dłuższy czas. Nie mówiąc już o tym, że ku uciesze dziewczyny na
lokalnym uniwersytecie powstał kierunek artystyczny, na który się
dostała i nawet została poparta przez rodziców. Okami w końcu
podjął decyzję, porwał Torę i zapożyczył się by kupić dla
nich dom. W rezultacie mieli piękny ślub w kameralnym gronie
przyjaciół, w białej altance ogrodowej. Teraz zaś spodziewali się
pierworodnego potomka. Arashi zaś szalał z radości na wieść, że
zostanie ojcem chrzestnym. Co nie zmieniało faktu, że co weekend z
radością opiekował się rosnącym jak na drożdżach juniorem.
Świata po za nim nie widział… przynajmniej w chwilach, gdy mógł
sobie na to pozwolić. Dwulatek całkowicie wdał się w ojca,
dziedzicząc nie tylko jego wspaniałą powierzchowność, ale i
bystrość, inteligencję i chęć do nauki. Save także udało się
znaleźć z nim wspólny język, gdy odkrył z jaką chęcią dziecko
się uczy. I chyba tylko dzięki interwencji Arashi, gdy chłopczyk
nauczył się już czytać i pisać nie został zmuszony do lektury
historii psychologii, która Save traktował jak biblię.
***
- Arashi wróciłem! – zawołał Save wchodząc do mieszkania. Już
w windzie czuł wspaniały zapach obiadu. A że był głodny jak wilk
ślinka już mu ciekła na specjały Arashiego. Zdejmując buty Save
po raz kolejny pomyślał, że to prawdziwy dar mieć bruneta przy
sobie. Nie dość, że to najwspanialsza istota jaką tylko mógł
pokochać, to jeszcze zajmuje się domem jak przykładna żonka i
naprawdę to lubi.
Save ciekawie wszedł do kuchni. Azjata oczywiście zajmował się
obiadem. Zerknął na niego przez ramię i posłał ten swój nie
odparty uśmiech.
- Zaraz będzie gotowe skarbie – powiedział podnosząc łyżkę z
pachnącym apetycznie sosem – Chcesz spróbować? – zapytał
odwracając się do blondyna. Niebieskie oczy Save zaświeciły się
radośnie i natychmiast był przy nim. Posmakował ofiarowanego mu
sosu.
- Arashi… - mruknął z zadowoleniem. – Wpadnę przez ciebie w
nałóg. I się roztyje – stwierdził. Arashi objął go w pasie i
przyciągnął do siebie.
- Na reszcie. Im więcej ciała do kochania tym lepiej – powiedział
po czym zlizał kropelkę sosu z kącika jego ust. Save zamruczał z
zadowoleniem.
- Arashi, kupiłem wino. Napijemy się do obiadu? – zapytał z
tajemniczym uśmieszkiem. Arashi chwilę na niego patrzył
zaskoczony.
- Czy wina nie pijemy tylko na specjalne okazje? – zapytał. Save
pogłaskał go po policzku.
- Mamy specjalną okazję. Myślisz, że nie wiem czemu dziś jemy
spaghetti? – odrzekł.
- Skarbie, więc pamiętałeś rocznicy naszego spotkania? – Arashi
rozpromienił się jak słoneczko.
- Oczywiście, że pamiętałem, ale chyba coś kipi… - zauważył.
Arashi jęknął, wypuścił go z objęci i zajął się
podskakującym garnkiem. Po jakimś czasie zjedli obiad, opróżnili
butelkę wina i rozpamiętują pierwszy rok swojej znajomości
powlekli się do sypialni, porzucając po drodze ubrania. Całując
się namiętnie opadli w pościel. Chwilę wymieniali się
pocałunkami i wzajemnym dotykiem. Dłonie Save wkradały się pod
pozostałą cześć garderoby Arashiego i na odwrót. Nagle Azjata
podniósł się na rękach i spojrzał na Save. Uśmiechnął się
lekko, ciepło.
- Pamiętam skarbie jak zaczynaliśmy, jak obawiałeś się mojego
dotyku, mojego spojrzenia…
- To było po to żeby zaostrzyć twój apetyt – stwierdził wesoło
Save przyciągając go znów do siebie. Od śmierci ojca stał się
dużo śmielszy. Jakby przestał się bać, że zostaną złapani na
gorącym uczynku. Jednak wciąż nie pozwalał na okazywanie czułości
przy innych. Nawet Tora, która często u nich gościła nigdy nie
widziała by się całowali czy choćby przytulali.
- Tak go zaostrzyłeś, że nieomal nie zakrztusiłem się przy
konsumpcji – powiedział z uśmiechem Arashi. – Mam dla ciebie
niespodziankę – dodał tajemniczym szeptem, po czym delikatnie
ugryzł w ucho. Podniósł się i otworzył szufladę stolika
nocnego. Wyciągnął z niej długą, czarną, atłasową szarfę.
Save spojrzał na niego zaskoczony. Uśmiech Arashi poszerzył się
natychmiast.
- Zawiążę ci oczy, skarbie – wyjaśnił znów się do niego
przysuwając.
- Oczy? Po co? – zdziwił się Save siadając. Arashi pochylił się
ku niemu i delikatnie pocałował szyję.
- Spodoba ci się, zobaczysz – mruknął po czym wprowadził swój
zamiar w czyn.
- Arashi to jest chore…
- Zawsze to mówisz a potem ci się podoba – przerwał mu Azjata,
po czym delikatnie pocałował. Zdezorientowany Save nie zdążył
oddać pocałunku. Wyglądał na zawiedzionego z tego powodu, więc
Arashi pocałował go jeszcze raz.
- Arashi to… - wziął głęboki wdech. – To okropne uczucie nie
widzieć cię… tego co robisz, co zamierzasz… czuję się
bezbronny – powiedział. Nagle wśród ciemności pojawiły się
ciepłe dłonie Azjaty, błądzące po jego ciele. Save mimowolnie
przeszedł dreszcz. – Arashi… - szepnął.
- Wiedziałem, że ci się spodoba – powiedział po czym delikatnie
go położył. Chwilę pieścił z czułością prawie nagie ciało,
wsłuchany w ciche pomruki zadowolenie, które wymykały się z ust
kochanka. Po chwili gładząc jego ręce pociągnął je w górę
poduszki. Rozprostowując palce Save poczuł, że sięga ramy łóżka.
Arashi chwilę gładził jego dłonie, nadgarstki… Po czym nagle
coś kliknęło i Save poczuł miękki materiał na nadgarstkach
zamiast dłoni Arashiego. Szarpnął rękoma odruchowo i jego obawy
potwierdziły się. Był przykuty do łóżka.
- Arashi! Na boga Arashi, co ty znowu wymyśliłeś? – jęknął
szamocząc się.
- Ciiiiii… - usłyszał spokojny głos kochanka i chwilę późnej
poczuł jego dłonie na bokach, po nich pojawiły się miękkie usta
całujące jego brzuch. Save odchylił głowę w tył i westchnął
cicho.
- Arashi, czemu mnie więzisz? – wymamrotał w końcu.
- Skarbie, spokojnie. Będzie przyjemnie obiecuję. Ufasz mi, prawda?
– usłyszał głos bruneta.
- Ufam ci, ale to nie powód żeby dać się oślepić i związać.
Na boga Arashi co ty znów wymyśliłeś? – jęknął Save
rozpaczliwie.
- Skarbie – mruknął Arashi znów całując brzuch Save. Ciało
blondyna wygięło się z przyjemnością, z ust padł jęk
zadowolenia. – Widzisz, przyjemnie, będę z tobą cały czas nie
masz się o co obawiać – dodał wracając do pieszczot.
Gra wstępna nie skończyła się tylko na pocałunkach i dotyku.
Arashi do swego repertuaru dodał jeszcze kolejno piórko, kostkę
lodu, wosk z palącej się świeczki i kwiat róży. Jęki i
westchnienia Save były przepełniony rozkoszą i zniecierpliwieniem.
To była ich najdłuższa gra wstępna. Save czuł jak płonie, a
Arashi wciąż tylko go głaskał, łaskotał i delikatnie całował.
W końcu z radością poczuł, że Azjata zdejmuje mu bieliznę.
Pragnął tego już chyba od kilki godzin.
Jednak jak na złość nawet dotyk Arashi gdzieś zniknął po tym
jak Save został nagi. Chwilę czekał, po czym ogarnęło go
przerażenie wymieszane z niemożliwym do zniesienia podnieceniem.
- Arashi… Arashi, na co czekasz. Proszę, zrób to w końcu –
jęknął.
- Skarbie… - odezwał się przejęty głos Arashi. – Jesteś
teraz taki… piękny. Tak idealny, ponętny i seksowyny – mruknął.
- Na boga Arashi, powiesz mi to później. Teraz się pospiesz,
błagam – jęknął wijąc się w więzach. Poczuł ruch w nogach…
Chwilę znów czekał napięty z pożądania i tęsknoty. W końcu
dłonie Arashi pojawiły się ponownie. Na kostkach, po woli zaczęły
się przesuwać w górę, zaraz po nich pojawiły się usta Arashi,
które podjęły tę samą wędrówkę, doprowadzając Save do
wrzenia. Jęknął głośno.
- Arashi, proszę… - nie spostrzegł nawet kiedy te słowa opuściły
jego usta. Czuł nieznośnie pulsowanie w podbrzuszu, słodkie
mrowienie ogarniające całe ciało i straszliwe gorąco. Gdy poczuł
usta Arashi na swej męskości z trudem powstrzymał się by nie
krzyknąć z rozkoszy, ale to wciąż było za mało by przynieść
ulgę rozgorączkowanemu ciału. Wił się i powtarzał imię
kochanka jak oszalały. Nie słyszał nawet własnych słów, liczyło
się tylko to co robił Arashi. Nagle dłonie i usta Azjaty podjęły
dalszą wędrówkę w górę. Save jęczał błagając o więcej. Gdy
język Arashi zatańczył wokół jego sutka Save westchnął
rozpaczliwie, rozchylając nogi na boki, by wpuścić między nie
tego którego pragnął najbardziej. W następnej chwili zaciskał je
mocno wokół bioder Azjaty czując na ciele jego gorącą i gotową
męskość. Westchnął nie mogąc się doczekać.
Gdy w końcu nadeszła ta upragniona chwila, a krzyk Save utoną w
ustach Arashiego...
Na nocnej szafce coś się poruszyło. Wyciszony dźwięk telefonu i
tak nie pomógł. Urządzenie burcząc od wibracji na blacie i
przesuwając się po niej po woli nie dawał za wygraną, oznajmiając
że ktoś dzwoni. Spod kołdry wyłoniła się męska dłoń i po
omacku zaczęła szukać natrętnego urządzenia. Po chwili wynurzyła
się druga łapiąc tą pierwszą.
- Zostaw… - zamruczał delikatny głos pod kołdrą. Mniejsza i
jaśniejsza rączka pociągnęła tę ciemniejszą i bardziej
muskularną.
- To może być coś ważnego – jęknął drugi głos, gdy dłoń w
końcu odnalazła burczące urządzenie. Ręce z telefonem zniknęły
pod kołdrą. – Tak…?
- Arashi, zbieraj dupę z łóżka i na sesję zdjęciową –
odezwał się kobiecy głos w słuchawce.
- Jaką znowu sesję zdjęciową? – zapytał sennie Arashi…
- Załatwiłam ci prace modela. Niczym się nie przejmuj, masz tylko
ładnie wyglądać, resztą zajmę się ja – odrzekła Kaze
niezwykle z siebie zadowolona.
- Ale miałem mieć dziś wolne – jęknął Azjata patrząc pod
kołdrą na coraz mniej zadowoloną z tego fakty minę Save.
- Przecież nie możesz przez cały dzień posuwać swojego blondasa.
Marsz pod prysznic i do mnie. Bo będę nie przyjemna – zagroziła,
po czym nie czekając na odpowiedź rozłączyła się.
- Skarbie… - zaczął Arashi ostrożnie.
- Słyszałem to małpę, pozdrów ją ode mnie i powiedz, że
najlepiej nam jest jak posuwasz mnie dwudziestą piątą godzinę z
rzędu – burknął Save.
- Oj skarbie, zrobiłeś się wulgarny – stwierdził Arashi całując
go w czoło i siadając.
- Zniżam się tylko do jej poziomu – Save usiadł także. –
Arashi… - zaczął po chwili przymilnym tonem, przytulając się do
pleców ciemnowłosego i wodząc palcem po jego ramieniu. – Może
raz przed wyjściem? – zapytał zaczynając go delikatnie całować
i pieścić dłonią.
- Save, wiesz że powinienem się spieszyć – jęknął.
- Arashi… - Save się nie poddawał robiąc smutną minkę i nie
przestając krążyć rączką po intymnych i wrażliwych sferach
ciała kochanka.
- No dobrze, ale to będzie szybki numerek – mruknął Arashi
obejmując go i kładąc się z powrotem z ukochanym w ramionach.
Pół godziny później Arashi stawił się przed Kaze, która była
wściekła, że kazał jej tyle na siebie czekać. Ale Arashi i tak
nie przestawał się uśmiechać z zadowoleniem.
- Kaze tylko ty mogłaś wpaść na taki pomysł. Teraz będę
kojarzony jeszcze gorzej jak króliczki playboya – burknął Arashi
prZebierając się do sesji zdjęciowej w bieliźnie… erotycznej
bieliźnie.
- Przestań. Świetnie się do tego nadajesz. Jesteś symbolem seksu
w tym mieście, a my dostaniemy procent od sprzedaży – stwierdziła
Chinka patrząc na niego jak wygłodniała wiewiórka na kupkę
orzechów. Arashi westchnął rozpinając spodnie.
- Mogłabyś okazać mi choć tyle szacunku i się odwrócić. –
stwierdził.
- Arashi jakbyś mnie nie znał – Kaze uśmiechnęła się szeroko
rozsiadając się jak prze telewizorem.
- Właśnie dlatego przypominam ci o tak naturalnych odruchach. Jakby
ci nie wystarczyło, że będę paradował w bieliźnie dla
fetyszystów – warknął trzymając rozpięte spodnie na biodrach.
- Arashi, przyjemności nigdy za wiele. No już jak się dobrze
spiszesz może załatwię ci pracę striptyzera na wieczorach
panieńskich – stwierdziła nie przestając się mu wygłodniale
przyglądać.
- Obejdzie się – burknął Arashi rozglądając się za czymś
czym mógłby się okryć. W końcu znalazł szlafrok w którym miał
przejść z przebierany na miejsce zdjęć. Założył go i dopiero
potem zdjął spodnie i swoją bieliznę.
- Myślisz, że wywiniesz się w ten sposób – powiedział
dziewczyna wstając. Wyciągnęła z ręki Arashiego fikuśnie
okrycie najbardziej ją interesującej części jego ciała, akurat
gdy był na najlepszej drodze by ją założyć. Po chwili pchnęła
mężczyznę na ścianę i wsunęła dłoń pod szlafrok. – Arashi,
ty ogierze… - mruknęła klejąc się do niej.
- Kaze, to nie jest miejsca, ani czas… w ogóle daj mi w końcu
spokój. Kupcie sobie z Nuriko jakąś zabawkę, na przykład
nakładkę wibrującą albo coś – jęknął próbując ją od
siebie delikatnie odsunąć. – Ja jestem w poważnym związku –
sprzeciwił się, gdy jej dłoń powędrowała po jego ciele niżej.
- Arashi, dawno tego z tobą nie robiłam. Wiem jaki potrafisz być
namiętny. Postaraj się – mruknęła dosięgając jego męskość.
Arashi jęknął sfrustrowany.
- Co ja samiec rozpłodowy jestem – warknął wyciągając jej rękę
spomiędzy swoich nóg. – Nie będę się z tobą pieprzył za
każdym razem jak sobie przypomnisz, że masz na to ochotę. Nie
jestem dziwką…
- Mam zapłacić ci za seks? Nie wystarczy, że masz dzięki mnie
dobrze opłacalną pracę? – zapytała mrużąc oczy.
- Dobrze wiesz, że poradzę sobie bez twojej pomocy. Przestań w
końcu traktować mnie jak wibrator – warknął Arashi. Kaze
patrzyła na niego jakby zaraz miała wybuchnąć wściekła. Zamiast
tego nagle do jej oczu wkradł się smutek i dziewczyna wtuliła się
w pierś Arashi.
- Ty naprawdę togo nie widzisz, idioto – westchnęła. – Chcę
uprawiać z tobą seks bo cię kocham. Nie dlatego, że masz
największego wacka jakiego w życiu czułam, i nie dlatego że
potrafisz się nim świetnie posługiwać, choć to nie wątpliwie
wzmacnia doznania. Musiałeś się zakochać idioto w jakimś blond
pedziu – fuknęła.
- Nie mów tak o Save… - Arashi zdołał tylko tyle powiedzieć. Po
dłuższej chwili, gdy Kaze wisiała na nim tuląc się do jego
piersi westchnął. - A co z Nuriko, do niego nic nie czujesz?
- On jest na drugim miejscu. Jest bardziej jurny niż ty, ale nie ma
takich gabarytów – stwierdziła.
- Czyli jednak chodzi ci tylko o seks… - burknął Arashi odsuwając
ją od siebie. Kaze uśmiechnęła się niewinnie.
- Na pewno nie masz ochoty na szybki numerek? – zapytała.
- Mam, ale nie z tobą – powiedział. Kaze spojrzała na niego z
wyrzutem.
- Wiesz, gdzie można kupić tą nakładkę…?
***
Arashi pogładzić plecy Save niemal z czcią, tak jak czynił to
zawsze, po czym pocałował czule jego złote loki. Save zamruczał w
odpowiedzi z zadowoleniem. I powiercił się na jego piersi szukając
wygodniejsze pozycji. Chwilę jeszcze leżeli otoczeni tylko ciepłem
swych ciał.
- Skarbie… - zaczął nagle Arashi. Chichy pomruk był świadectwem
tego, że Save jest gotów go słuchać. – Może… może
powinniśmy jej o nas powiedzieć? – zapytał Save natychmiast
zerwał się siadając gwałtownie. Spojrzał na Arashi jakby właśnie
obudził się na kacu i stwierdził, że leży z obcym w łóżku nie
wiedząc co zaszło poprzedniej nocy.
- Niby komu? – zapytał ostrożnie.
- Twojej matce. Chyba jej się prawda należy – westchnął Arashi
czując, że nic z tego nie będzie a na dodatek Save się na niego
obrazi.
- No chyba oszalałeś. Myślałem, że ją lubisz a ty chcesz ją
zabić z tak głupiego powodu – prychnął Save z właściwą sobie
wyższością.
- Kilkuletni związek nazywasz głupim powodem, tak? – Arashi
westchnął. – Save, ona ma prawo wiedzieć.
- Nie! – sprzeciwił się ostro Save. – Przestań moja matka to
tradycjonalistka. Nie przeżyje faktu, że jej jedyny syn sypia z
facetem.
- Może, gdyby przedstawić jej to w odpowiedni sposób…
- Nie ma odpowiedniego sposobu! Poza tym jak to wyjdzie na jaw, jak
ona się dowie mogę pożegnać się z majątkiem. Dobrze wiesz, że
nie umiem żyć jak ty. Chleb i woda mi nie wystarczą – warknął
Save tonem wskazującym na to, że dyskusja skończona.
- Daj spokój z tym majątkiem. Przecież wiesz, że macie długi.
Pewnie nic wam z tego majątku nie zostanie. Bo oczywiście domu nie
sprzedacie… cholerny materialisto – warknął Arashi.
- To ty przestań. Nie wiesz jaką władze dają pieniądze.
- Wiem! Do cholery Save ja wiem chyba najlepiej – warknął Arashi.
Westchnął uspokajając się. – Po za tym twoim majątkiem,
pamiętaj że twoja matka jest inteligentną osobą. W końcu to po
matce dziedziczy się inteligencję. Myślisz, że ona nic nie
podejrzewa.
- Oczywiście, że nie – stwierdził Save lekko. – Uważa, że
jesteśmy przyjaciółmi. Takie wieloletnie przyjaźnie się zdarzają
– dodał.
- Save… litości. Przyjaźń przyjaźnią, ale my ze osoba
mieszkamy, obaj stronimy od kobiet, nie chodzimy na randki, nie
mówiąc już o tym, że ciągasz mnie wszędzie ze sobą.
- Nie podoba ci się tu. Możesz wracać nikt cię nie trzyma.
- Save, nie o tym mówię. Poskładaj fakty. Co byś powiedział o
facetach, którzy się nie rozstają, mieszkają ze sobą i…
- Że są przyjaciółmi – odrzekł spokojnie Save. Arashi jęknął.
- Przyjaciółmi, którzy ze sobą sypiają tak? Wiec jesteśmy tylko
przyjaciółmi, a to że obaj siedzimy w łóżku kompletnie nadzy
jest normalne, to że się całowaliśmy i pieprzyliśmy też zalicza
się tylko do przyjaźni!
- Arashi, opanuj swój język. Po co te wulgaryzmy? – oburzył się
Save.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz… dlaczego nie przyznajesz się sam
przed sobą – jęknął Arashi wygrzebując się z łóżka i
ubierając.
- Arashi dokąd idziesz? – zapytał Save patrząc jak Azjata zbiera
się do wyjścia z pokoju.
- Na spacer. Muszę się uspokoić zanim twoje zimne zasady wkurza
mnie nadmiernie i palnę coś przez co znów zechce się wyprowadzić
– syknął, po czym opuścił sypialnie Save w rezydencji jego
rodziców.
- Pokłóciliście się? – zapytała pani Sarivald wchodząc do
gabinetu swego świętej pamięci męża, który teraz zajmował jej
stroskany syn.
- Skądże – odpowiedział Save nawet na nią nie patrząc,
przeglądał tylko z poważną miną jakieś papiery. Udawał, że
rozumie coś z tych rzędów cyferek.
- Save – kobieta weszła do pokoju po czym usiadła na sofie.
Patrzyła na syna tak długo aż nie podniósł na nią wzroku.
Uśmiechnęła się wtedy do niego wyrozumiale.
- Nie rozumiem o co ci chodzi – burknął tylko Save znów wracając
do papierów. Po chwili jednak się poddał i oparł się łokciem o
stół kryjąc twarz w dłoni.
- Przeproś go – powiedziała spokojnie kobieta.
- Mamo, nic się nie stało. Ale ja zdecydowanie nie jestem dobrym
księgowym. Kiedy ojciec znajdował czas żeby to wszystko samemu
prowadzić.
- Nie prowadził tego sam. Miał księgowego. W tym właśnie problem
– odrzekła kobieta.
- Te długi to…
- Tak.
- Więc jeśli uda nam się udowodnić winę księgowego nasze
problemy się skończą? – zastanowił się Save.
- Ty chyba sobie z tym nie poradzisz synu. Po za tym masz teraz
ważniejszy problem niż długi twojego ojca – stwierdziła znów
się uśmiechając w sposób mówiący, że wybacza mu kłamstwo.
- Mamo – warknął Save nie zadowolony z tego spojrzenia. – Kiedy
mówię, że nie pokłóciłem się z Arashim to znaczy, że się z
nim nie pokłóciłem – dodał.
- Skoro tak to się nie martwię. Ale powiedz dlaczego Arashi siedzi
w ogrodzie paląc jak stara lokomotywa a ty zaszyłeś się tutaj
udając, że pracujesz. Jestem twoją matką znam cię –
stwierdziła spokojnie. Save westchnął.
- To sprawa Arashiego gdzie i ile pali. Cóż, nic nie poradzę na
to, że jest nałogowcem. A ja naprawdę pracuję. Dobrze wiesz, że
muszę to zrobić. Arashi tylko by mnie rozpraszał to gaduła –
wyjaśnił cierpliwie blondyn. Jego matka uśmiechnęła się
spokojnie.
- To dobrze – powiedziała wstając. – Martwiłam się o was. Ale
skoro nie było żadnych kłótni… - podeszła do okna. – Czemu
Arashi wyjeżdża? – zapytała jakby siebie… Save natychmiast się
zerwał z krzesła i był przy niej pytając z przerażeniem
„gdzie?”. Jego matka zaśmiała się.
- Save idź z nim porozmawiać. Bo może rzeczywiście dojść do
wniosku, że powinien wyjechać. Zachowujesz się jakby był ci kulą
u nogi. Pewnie znów zachowywałeś się jak bogaty gbur. Przeproś
go.
- Mamo, nie będę go przepraszał za jego głupie pomysły. Jest
dorosły, niech zacznie myśleć jak powinien się zachowywać, a nie
chowa się do konta i płacze – warknął.
- Save. Ty też jesteś dorosły. To jednak nie usprawiedliwia twoich
konserwatywnych poglądów o które za pewne poszło. I nie wpieraj
mi, że było inaczej, znam cię. Jesteś moim synem, po za tym
wdałeś się w ojca – powiedział głaszcząc go delikatnie po
policzku. – Ale mam nadzieję, że nie tak do końca i że będziesz
potrafił przyznać się do błędu jeśli taki popełnisz. On nie
umiał i tylko narobił sobie wrogów – poprawiła mu troskliwie
kołnierzyk. – Nie trać takiego przyjaciela tylko dla tego, że
masz inne zdanie niż on. – dodała całując go w policzek. –
Może warto jednak przemyśleć to co on myśli? – puściła mu
oczko. Save westchnął.
- Dobrze porozmawiam z nim. Ale wcale się nie pokłóciliśmy.
Arashi po prostu… jest nerwowy – mruknął Save po czym wyminął
matkę i ruszył do ogrodu. Tam odnalazł Azjatę rozwalonego na
ławce, z głową przerzucona przez oparcie z papierosem w ustach,
który tlił się smętnie. Azjata miał zamknięte oczy. Save chwilę
mu się przyglądał, po czym odchrząknął dyskretnie. Dłoń
Arashi uniosła się i zabrała papierosa z ust.
- O co chodzi Save? – zapytał otwierając oczy i odwracając głowę
w jego stronę. Save uśmiechnął się kwaśno.
- Więc jednak się gniewasz? – zauważył. – To dziecinne.
- Wcale się nie gniewam Save – powiedział Arashi mrużąc
złośliwie oczy.
- Oczywiście. Zawsze jak masz muchy w nosie mówisz do mnie Save, a
nie skarbie – fuknął blondyn. Arashi uniósł papierosa do ust po
czym zaciągnął się i wypuścił dym spokojnie.
- Przecież nie mogę mówić do przyjaciela skarbie – stwierdził.
Save drgnął i zachwiał się jakby nagle zrobiło mu się słabo,
jednak wykluczała to nagła czerwień, która zalała jego twarz.
- Arashi… cholera – warknął tylko. – Dlaczego chwytasz mnie
za słówka. Co ci tak przeszkadza to, że dbam o matkę – dodał.
- Nic, a nic. W końcu to twoja matka, normalne, że się o nią
troszczysz. Tylko moim zdaniem okazujesz to w dziwny sposób –
powiedział spokojnie Arashi znów się zaciągając. – A może to
ja tylko sobie coś ubzdurałem, że jesteśmy stałą parą tylko
dla tego, że wiernie siedzę przy tobie od kilku lat – burknął
Arashi. – Może to jednak wolny związek co. Wtedy faktycznie nie
musisz nic mówić, w każdej chwili można się przecież wyprzeć.
- Arashi!
- No co?
- Przesłań.
- Nic nie robię.
- Arashi, jak w ogóle możesz tak mówić. Jaki znowu wolny związek.
O co ci chodzi?
- Jestem zmęczony. Czy ty mnie jeszcze w ogóle kochasz? – zapytał
odwracając wzrok.
- Arashi, jak w ogóle możesz zadawać takie idiotyczne pytania –
warknął Save podchodząc do niego.
- Mogę, bo jestem idiotą. Jak w ogóle mogło przyjść mi do głowy
podrywać homofoba?
- O czym ty znowu mówisz? – zapytał Save poirytowany. Arashi
podniósł na niego wzrok. Save stał tuż przed nim, wiec Azjata
delikatnie chwycił go za rękę, pogładził jej wierzch.
- Sypiasz ze mną, a ja jestem facetem. Nie wyglądasz na
nieszczęśliwego z tego tytułu, zwłaszcza w chwili, gdy to robimy.
Ale ciągle stanowczo się upierasz, że nie jesteś gejem, ani bi.
Jesteś gejem homofonem, boisz się przyznać przed samym sobą…
Powinienem dać ci spokój dawno temu – westchnął Arashi.
- Nie prawda – sprzeciwił się Save, jednak nie raczył
sprecyzować co jest nie prawdą.
- Dlaczego nie możesz jej powiedzieć. Wszyscy rodzice kiedyś muszą
się dowiedzieć.
- Arashi czemu ci tak na tym zależy? – jęknął Save.
- Chciałbym być szczery w stosunku do twojej matki. Gdybym miał
swoją… wiedziała by i myślę, że zapraszał by nas regularnie
na obiady.
- Arashi, ale to nie jest twoja matka. Zrozum to bardzo konserwatywna
rodzina. Nie zrozumie tego, nie wolno jej – wyjaśnił po czym
jęknął, gdy Arashi nagle przyciągnął go do siebie, sadzając
sobie go na kolanach. Objął drobne ciało Save w pasie.
- Skarbie, skoro tak uważasz… ale… męczy mnie to pilnowanie
się. To, że nie mogę cię nawet objąć, gdy nie jesteśmy tylko
we dwóch jest katuszą.
- Arashi, cierpienie uszlachetnia – stwierdził lekko Save. –
Chcesz się tu kochać? – zapytał rozpinając jego koszulę.
Dalej czekam na następną część opowiadania :) Bardzo je lubię :)
OdpowiedzUsuń