Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

czwartek, 4 sierpnia 2016

Rozdział XXIII - Uciekinierzy


Dziękuję za wszystkie motywujące komentarze. Cieszy mnie bardzo, że jesteście ze mną i czytacie z chęcią to co tu zamieszczam. Każdy komentarz motywuje mnie, żeby wrzucać kolejne odcinki, zwłaszcza, że powoli docieram do moje ulubionej części powieści.
Życzę miłej lektury.

Nie betowene.


Save czuł się nieco dziwne, gdy półnagi siedział na krześle, a za nim półnagi Arashi z czułością suszył mu włosy. Najgorsze było jednak to w jaki sposób przyglądała im się Kaze. Blondyn bał się i to nie na żarty tej kobiet. Kto wie co jej po głowie chodzi? Arashi chroń mnie przed nią dzisiejszej nocy i każdej następnej – pomyślał z rozpaczą Save. To spojrzenie go przerażało. Zupełnie jakby obliczała ile razy może… Nie Save wolał o tym nie myśleć. Spróbował skupić na czymś spojrzenie, byle tylko wciąż nie powracało do niej. Nie wiele było do oglądania w tym pokoju. Westchnął i spuścił wzrok na swoje kolana.
Nagle ciepłe powietrze przestało owiewać mu głowę i poczuł delikatny pocałunek za uchem.
- Skończyłem – usłyszał rozbawiony głos Arashiego. – Masz teraz jaszcze bardziej kuszące loki niż zazwyczaj. – mruknął Azjata chcąc go objąć. Ale Save westchnął w taki sposób, że brunet natychmiast zaniechał swych zamiarów. – No dobrze skarbie teraz moja kolej – stwierdził znów włączając suszarkę.
- Sobie też zrób takie loczki – odezwał się głos Kaze, na tyle głośno by Arashi usłyszał to mimo szumu urządzenia.
- Chciałabyś – prychnął, demonstracyjnie odwracając się do niej tyłem. Choć w rzeczywistości po prostu odwrócił się do lustra. Save widział kawałek swego odbicia tuż obok niego. Skrzywił się widząc co się stało z jego włosami. Fakt nigdy wcześniej tak mu się nie kręciły. Spróbował jakoś to przygładzić. Nic z tego. Wyglądam jak jakiś pudel – pomyślał krytycznie, choć z drugiej strony...
- Zostaw, są śliczne – mruknął Arashi obserwując go w odbiciu lustra i posyłając mu tą samą drogę psotny uśmieszek.
Nagle do pokoju wpadły dwie osoby niczym huragan i tsunami razem wzięte. Nuriko niczym sama chmura gradowa ciągnął za sobą opierającego się Neko, który to z kolei zawodził jak letnia nawałnica. Słów Save nie mógł zrozumieć, bo chłopak krzyczał w innym języku. Jedno był jednak dla niego oczywiste – Neko powtarzał, że kocha Arashiego, zaś jego Save nienawidzi, być może zamierza go zabić.
- Arashi! Ratunku, ten zboczeniec nie chce mnie puścić! – zawołał Neko z nadzieją na jakiekolwiek zainteresowanie ze strony Azjaty.
- Idź się wykąpać koteczku, jestem pewien, że brat za bardzo boi się swojej dziewczyny, żeby cię zgwałcić pod prysznicem – westchnął Azjata wyłączając suszarkę i sprawdzając ręką wilgotność swoich włosów. Nuriko w tym czasie wciągnął opierającego się i głośno protestującego Neko do łazienki. Słyszeli stamtąd kolejne krzyki protestu, a to żeby go nie rozbierać, a to żeby nie dotykać i ciągle na tę samą nutę.
- Te, doktorek, może dać mu jakieś środki uspokajająca? – burknęła Kaze.
- Jak uda ci się je w niego wmusić… - mruknął Okami nawet nie podnosząc na nią spojrzenia. Kaze westchnęła i rozwaliła się na łóżku w mało przyzwoitej pozycji. Save odwrócił się i napotkał spojrzenie ukochanego.
- Przepraszam skarbie. Jurto postaram się dla nas o osobny pokój – mruknął cicho ruszając ku ich części zsuniętych łóżek i wlokąc go za sobą.
Gdy Save właśnie usiadł na łóżku, z łazienki wyszła Uki i Tora. Rudowłosa miała na sobie krótką, zieloną piżamkę i turban zrobiony z ręcznika. Uki Save ignorował, jakby w ogóle nie istniała. Tora pisnęła i podbiegła do nich.
- Save jak ty słodko wyglądasz – stwierdziła bawiąc się sprężynką jego bląd włosów.
- Mam nadzieję, że do jutro mi przejdzie – westchnął blondyn.
- Nie, to by było okropne. Teraz nie tylko ja mam loki – zaśmiała się zdejmując ręcznik z głowy. Save był zaskoczony długością jej włosów, ale fakt, że loki bardzo je wizualnie skracały.
- Tora myślałaś nad tym, żeby je rozprostować na stałe? – zapytał spontanicznie.
- Nieee... – powiedziała przekornie. – Ktoś mi kiedyś powiedział, że loki są bardzo seksi – dodał puszczając oczko, wyraźnie w stronę Arashiego. Ten tylko uśmiechną się do niej i podał pomocnie suszarkę. W podzięce za to dostał całusa w policzek.
- Ty się lepiej schowaj pod kołdrą ze swoim aniołem z nieba, żeby Neko nie robił na wasz widok kolejnych scen – stwierdziła włączając urządzenie.
- I tak będzie robił sceny – Arashi westchnął. Po czym przepchnął się obok Save i wsunął pod kołdrę. Save nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić poszedł w jego ślady. Dziwnie się czuł leżąc tu tak przy Azjacie na oczach wszystkich. Wiedział, że jak Tora tylko wysuszy włosy położy się przy Okami, a gdy Nuriko wyjdzie z łazienki znajdzie się przy Kaze… mimo wszystko czuł się okropnie nie zręcznie. Zupełni jakby miał zaraz popełnić jakiś ciężki grzech.
- No na co czekacie? – odezwała się nagle Kaze tuz przy nich. – Chcę w końcu zobaczyć jak się migdalicie. Gdzie ta słynna namiętność waszego związku, o której tyle słyszałam, co? – burknęła. Save spłoną w rumieńcu, a Arashi już szykował się by odpowiedzieć coś swej byłej przyrodniej siostrę, gdy nieoczekiwanie odezwał się za niego ktoś inny.
- Kaze, ty biedaku. Tak bardzo brakuję ci wrażeń erotycznych, że chcesz podglądać brata. Może jednak wolisz bardziej tradycyjne metody i pozwolisz ze złożymy się dla ciebie na jakiś film pornograficzny? – zapytał Okami nie odrywając wzroku od swojej książki.
- Tora, chyba powinnaś zwrócić uwagę swojemu chłopakowi, że nie należ się tak do mnie odzywać, bo mogę mu wyrwać język dla przykładu – burknęła Chinka mrużąc swe skośne oczy.
- Bardzo chętnie Kaze, moja kochana, ale widzisz ja nie mam chłopaka. Niedawno się zaręczyłam wiec mnie już takie bzdury nie interesują – stwierdziła rudowłosa wyłączając suszarkę i przeczesując dłonią loki. Po chwili wskoczyła niczym mały tygrysek na łóżko i zakopała się tuż przy narzeczonym. Kaze wyglądał na bardzo niezadowoloną. Save miał wrażenie, że nie przywykła do przegranej, nawet w bitwie słownej. Z pewnością szykowała już jakąś ostrą replikę, gdy z łazienki wyszły ostatnie dwie osoby. Save zauważył, że Neko jest dziwne spokojny. Sam nie wiedział czemu go to zaniepokoiło. Nuriko poprowadził brata do wolno stojącego, dwuosobowego łóżka i posadził go tam.
- Dałem mu środek nasenny – powiedział. – Ten co zawsze. Nie powinnaś mieć z nim kłopotów – dodał zerkając na rozczesującą włosy Uki. Dziewczyna tylko skrzywiła się lekko i westchnęła niczym męczennica.
- Wszyscy do łóżek, gaszę światło. – zarządził po jakimś czasie Nuriko i nie czekając na nikogo zrobił co powiedział. Save bardziej wyczuł niż zobaczył w ciemności jak najstarszy z braci Tory wsuwa się pod kołdrę przy Kaze.
- Gdzie z tymi łapami, dziwko – syknął w ciemności jego głos.
- Nie nazywaj mnie tak, bo ci jaja urwę – odezwał się głos Kaze.
- Cicho już, powymieniacie się czułościami rano – burknęła Tora, po czym zapadła cisza. Save leżał wpatrując się w ciemny sufit i rozkoszując ciepłem i bliskością ciała Arashiego, oraz delikatnym dotykiem jego palców na skórze ramienia. Nagle poczuł, że Azjata drgną niespokojne. Jego ręce uniknęły gdzieś pod kołdrą. Save spojrzał na niego zaniepokojony. Arashi wyglądał jakby toczył z kim bardzo desperacką walkę. Po chwili usłyszał zza jego pleców chichot Kaze i już wiedział co się dzieje. Zastanawiał się co ma zrobić.
- Nuriko, do cholery nie możesz pilnować tej swoje baby… - syknął Arashi udręczonym głosem.
- Nie moja wina, że się dajesz cioto – burknął Nuriko. – Kaze, zostaw jeszcze się czymś zarazisz. – warkną do dziewczyny po chwili.
- Cicho, prawie mi się udało – stwierdziła dalej zabawiając się kosztem bruneta.
- Kaze, na bogów ty nie wyżyta nimfomanko, zabierał te łapy, podręcz kogoś innego – jęknął Arashi walcząc z nią zaciekle pod kołdra.
- Przestań burzusiu mój słodki, czuję przecież ze ci dobrze – stwierdziła dziewczyna nie poddając się.
- Wcale nie. Puszczaj i to natychmiast – syknął próbując jej się wyrwać. Jego oddech coraz bardziej przyspieszał. Save wolał nie myśleć co Kaze z nim robi tam pod kołdrą. Azjata walczył z nią dzielnie, ale najwyraźniej i tak nie miał jak! Save nie wiedział co robić. Czy ratować go, czy udawać, że nic się nie dzieje. Był zazdrosny o to, że ciało Arashi reaguje na to co robiła z nim Kaze. Azjata jęknął udręczony. Nagle coś przeleciało nad ich głowami i spadło na Kaze. Dziewczyna puściła Arashi zaskoczona tym, że spadał na nią… poduszka?
- Kto do cholery…
- Przestań już – syknęła na nią Tora. – Śpij i daj spać innym. Arashi nie jest już twój – dodała wściekle.
- A co może jest twój? – burknęła Kaze buntowniczo.
- Arashi jest…
- Mój! – mruknął Save cicho, ale noc była na tyle spokojna, że cała piątka na złączonych łóżka go dobrze usłyszała. Było ciemno, więc nie widział reakcji pozostałych. Zauważył tylko, że Kaze kładzie się ze wściekłym westchnieniem. Tora robi to znacznie spokojniej… Chwilę później poczuł obejmującego go Arashiego. Ciało Azjaty było jeszcze bardziej gorąca niż przed incydentem z Kaze. Poczuł jego czuły pocałunek na policzku.
- Kochem cię mój skarbie – usłyszał jego szept i właściwe mało go obchodziło, że najprawdopodobniej usłyszała to też cała reszta. Było mu z tym dobrze. Dobrze w objęciach Azjaty, z jego miłością. Zamknął oczy czując się cudownie rozgrzanym ciepłem jego ciała. Szybko zasnął.
Obudził go czuły a za razem namiętny pocałunek w zagięciu szyi. Otworzył oczy, mimo panującej w pokoju ciemności widział wszystko wyraźnie. Zobaczył parę roziskrzonych, zielonych oczu.
- Arashi, nie… - jęknął wiedząc co takie spojrzenie może oznaczać.
- Skarbie, tak cię pragnę – mruknął Azjata całując delikatnie szyję Save.
- Ale Arashi… nie jesteśmy sami – jęknął znów Save próbując odsunąć od siebie Azjatę. Jednak nie bardzo mu to wychodziło bo zawsze, gdy był przy nim Arashi ogarniała go jakaś taka niemoc na opór.
- Oni śpią – stwierdził brunet gładząc Save po piersi i całując niecierpliwie.
- Arassshi. Obudzą się.– sprzeciwił się bezradnie blondyn, zamykając oczy i nieświadomie odchylając głowę w tył by ułatwić ukochanemu pieszczoty.
- Nie obudzą się. Będziemy cicho jak myszki – mruknął Arashi zadowolony z jego uległości.
- Ale ty nie umiesz być cicho… Arashi proszę, przecież to chore – jęknął, coraz bardziej rozpalony bliskością i pieszczotami czarnowłosego mężczyzny. Sam już nie wiedział czy wciąż chce żeby przestał.
- Będę cicho, przysięgam – mruknął Arashi wsuwając się na niego. Save jęknął czując, że nie ma już siły się opierać.
- Arashi, to gwałt… - jęknął ostatkiem siły woli się sprzeciwiając.
- Wiem. Ale czy to nowość dla nas – mruknął Arashi przystępując do rzeczy. By Save więcej nie protestował zaczął go całować namiętnie. Gładził całe jego ciało dłońmi. Gdy poczuł, że blondyn jest wystarczająco rozgrzany zaczął zsuwać z niego bieliznę. Save chwilę z nim walczył by ją zachować… ale nie na długo się to zdało. Nie potrafił mu się opierać. Pozwolił mu na wszystko. Arashi dotrzymał słowa i zachował ciszę. Jedynymi odgłosami, które mogły ją zakłócić były ich przyspieszone oddechy. Save bał się cały czas, że ktoś się obudzi i ich nakryje. To by było straszne. Ale widok Arashiego, jego zamglonych oczu i rozkoszy malującej się na jego pięknej twarzy wynagrodził mu to napięcie, to zdenerwowanie. Oddał mu się całkowicie, odwzajemniając wszystkie pieszczoty i dokładając całą swoja miłość. Chciał mu powiedzieć jak bardzo go kocha, ale bał się, że to kogoś obudzi.
- Skarbie… - mruknął Arashi pochylając się nad nim i ciężko dysząc. Jego złocista skóra lśniła od potu. – Och skarbie tak mi dobrze – dodał wysuwając się z jego wnętrza. – Potrzebowałem tego od czasu, gdy tylko usiadłeś za mną na motorze – szepnął mu do ucha kładąc się na jego ramieniu. Save oplótł go ramionami i wraz z nim próbując uspokoić oddech.

Arashi na wpół jeszcze śpiąc z przyjemnością gładził ramię przytulonego do niego mężczyzny. Czuł oplatające go ciało i dłonie poszukujące czegoś w delikatny, pieszczotliwy sposób. Dłonie powędrowały na jego pierś i widocznie czegoś im tam brakowało, gdyż zaczęły macać tę okolice z wyraźnym zaskoczeniem.
- Kaze co z twoimi… - Arashi usłyszał ciche mruknięcie, ale nie pozwolił dokończył właścicielowi, poderwał się do siadu, zrzucając go z siebie i wrzeszcząc z przerażeniem
- Nuuuuuuuuuuriko!! – chłopak podniósł się nie mniej zszokowany niż Arashi.
- Ty zboczony, pedziu! Czego mnie obmacujesz, mało ci twojego kochasia! – wrzasnął z pretensją. Arashi wytrzeszczył na niego oczy.
- Ja?! To ty się do mnie przykleiłeś, cwelu jeden! – warknął Arashi.
- Że niby co? To ty tu jesteś ciotą. Kurwa, geju pieprzony! Zabiję cię! – wrzasnął i chwytając pierwsze co mu w rękę wpadło z całych sił walną Arashi w twarz. A że była to poduszka, większych szkód mu nie narobiła. – Nie będzie mnie tu pedał macał.
- To nie ja szukałem na tobie cycków Kaze – warknął Arashi również waląc poduszką. Zaczęła się zażarta bijatyka. Gdyby to nie były poduszki z pewnością obaj mieli by już połamane nosy i inne części twarzy, obficie przy tym krwawiąc. Nuriko był naprawdę wściekły. Zachowywał się jak rozjuszony byk. Zdołał przewrócić Arashiego i okładał go coraz bardziej zbitą poduszką. Arashi natomiast nie wygląda na mnie złego. To że leżał w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało mu się odwdzięczać tym samy. Walka wyglądał komicznie, ale widać było, że obaj maja jak najszczersze zamiary skrzywdzić jedne drugiego.
Nagle ktoś złapał i zaczął odciągać Nuriko… Rozwścieczony Arashi poderwał się natychmiast z materaca by sprzedać mu parę ciosów, skoro nadążyła się okazja, ale natychmiast ktoś rzucił mu się na ramiona.
- Save, pomóż nam – Arashi usłyszał jęk Tory, tuż przy uchu. Szarpnął się mocniej. Mało go w tej chwili to obchodziło. Patrzył tylko na wściekłego Nuriko, mając ochotę przestawić mu nos i kilka innych kości twarzy, może połamać kila żeber… Szarpał się tak samo szaleńczo jak on, którego trzymała Kaze, Neko i Uki. Wiedział, że na nim wisi Tora i Okami. Nic go to nie obchodziło. Chciał tylko przywalić tej wiecznie nie zadowolonej małpie, raz a porządne, by przestawić mu te skwaszoną buźkę. Może przeszła by się wiecznie stawiać i krzywić na wszystko. Wyrwał jedną rękę, prawdopodobnie tą, którą trzymała Tora. Natychmiast poczuł jak ktoś inny wiesza mu się na ramieniu. To uniemożliwiło mu wymierzenie ciosu. Tora rzuciła mu się na plecy.
- Arashi, dość. Przestań już, uspokój się! - mówiła. Ale on nie zmierzał jej słuchać.
- Arashi, przestań. Cholera, czy ty zawsze byłeś taki silny? - usłyszał delikatny, piękny głos, tuż przy swojej ręce. Spojrzał tam i zobaczył zaciętą twarzyczkę Save, który dosłownie wisiał na jego ręce próbując ją utrzymać. Czy to nie był piękny widok! Taki za, który warto dać się zabić? Mógłby tak patrzeć na niego godzinami… wściekłość go opuściła, napięcie odeszło, mięśnie się rozluźniły. Przyjaciel go puścili, a on tylko spoglądał na tę piękną twarzyczkę. Wtedy tę idyllę przerwał mu inny głos, bardzo irytujący.
- Puszczać mnie Kurwa! Rozwalę mu tę egzotyczną morę, że go nawet w niebie nie zidentyfikują! Nie będzie mnie tu cwel jedne macał! – wrzeszczał Nuriko wciąż zawzięcie się szarpiąc.
- Zamknij się głupi fiucie! – warknęła na niego Kaze, sięgając w stronę jego ukrytej pod bielizną najszlachetniejszej części ciała. – Już od godziny na nim leżałeś i macałeś to tu to tam. Sam jesteś sobie winny – syknęła zaciskając dłoń, tak że Nuriko wrzasną przerażająco z bólu. – Będziesz grzeczny czy mam cię do cholery wykastrować? – syknęła mu prosto do ucha. Nuriko chwilę próbował z nią włączyć. Ale najwidoczniej dziewczyna miał wprawę w torturowaniu go, gdyż doskonale wiedziała, gdzie i jak ścisnąć by zajęczał. Cały udręczony w końcu coś jej wyszeptał i uspokoił się… nie oszczędzając przy tym zjadliwego spojrzenia Arashiemu. Po chwili nic nie mówiąc i ledwo idąc udał się do łazienki.

- Skarbie jesteś pewien, że chcesz jechać ze mną na motorze. Może cię dziś mocno wytrząść, po za tym to co zrobiłem ci w nocy…
- Arashi przestań – przewał mu warknięciem Save. – Jeśli nie odpowiada ci to, że to ja z tobą jadę, to po prostu to powiedz – syknął.
- Ale skarbie, skąd ci to do głowy przyszło? Po prostu martwię się o twój tyłeczek...
- Przestań – syknął poirytowany Save. – Myślisz, że nie widzę jak te dwa podrostki kombinują żeby się do ciebie zbliżyć, dotknąć, przytulić, pocałować. Chcą ci wskoczyć do łóżka a ty nic – warknął, najwyraźniej nadal dosalać się o incydent z rana, albo bóg wie o co... Jakby to była wina Arashiego.
- A mam coś robić? Może odwzajemnić ich zainteresowanie, co? Skarbie, o co ci właściwe chodzi? – zapytał zaniepokojony Azjata.
- Nic Arashi ja tylko… - nie dokończył, tylko westchną z rezygnacją.
- Tak rozumiem skarbie, jesteś o mnie zazdrosny – stwierdził Arashi uśmiechając się promieniście. Save prychną jakby to nie miała żadnego znaczenia, ale w jego spojrzeniu Azjata odczytał, że ma i to duże znaczenie.
- Skarbie, kocham tylko ciebie – powiedział nachylając się i delikatnie go całując. Save łaskawie mu na to pozwolił bo nie dostrzegł żywej duszy w pobliżu.
- Miałem nadzieję, że poświęcisz mi nieco więcej uwag i czasu – stwierdził blondyn z pretensją.
- Wiem skarbie i rozumiem twoje niezadowolenie. Też bym wolał móc się trochę do ciebie pokleić – stwierdził przysuwając się do ukochanego. Save właśnie spostrzegł resztę gromadki, ale przede wszystkim dwoje swych wrogów – Neko i Uki. Obiją wiec Arashiego i pocałował go namiętnie, pilnując by oni to zobaczyli.
- Arashi, musimy powtórzyć te noc jak najszybciej, już tęsknię do cudownego ciepła twojego ciała – powiedział na tyle głośno by to usłyszeli.
- Co tylko zechcesz skarbie, choćby zaraz – mruknął oplatając Save w pasie.
- Dość tego migdalenia się... ruszaj się Azjatycka wywłoko – dobiegł ich niezadowolony głos Nuriko. Arashi skrzywił się na sam dźwięk jego głosu. Westchnął z rezygnacją i ucałował Save w czoło.
- Chodźmy skarbie, jeszcze kawał drogi przed nami. – powiedział, podając mu kask i zakładając swój.

Save był wściekły na samego siebie. Ale tak czy inaczej nie zamierzał ustępować. Nikt, ale to nikt nie będzie obejmował Arashiego i przytulał się do jego pleców.
Save bolało siedzenie. Co najgorsze droga, którą dziś jechali nie była już tak równa i „wypolerowana” jak wczorajsza autostrada. Save cierpiał katusze, ale nie zamierzał ustąpić. Nie da satysfakcji tym bachorom!

Motor Arashiego nagle niepokojąco się zachwiał... nie tylko Save to odczuł, ale też reszta dostrzegła. Azjata skręcił natychmiast, w dość gwałtowny sposób na pobocze i zatrzymał maszynę. Zrzucił z siebie kask i nie zsiadając z motoru zgiął się w pół zakrywając przy tym dłonią usta. Save w mgnieniu oka zeskoczył z tyłu motoru i znalazł się przed nim.
– Co ci jest? – zapytał bliski paniki. Arashi machnął tylko lekceważąco ręką, odpędzając go, ale Save dostrzegł na tej ręce świeżą krew. Omal przy tym nie zemdlał ze strachu o niego. Już miał o to zapytać, gdy przy Arashim zebrał się tłum jego rodziny. Blondyn został odepchnięty, a Arashi zajęła się troskliwa familia z Okami, lekarzem na czele.
Czując się nie potrzebnym, a jednocześnie umierając ze strachu o ukochanego Save ustawił się tak by chociaż widzieć co się z nim dzieje.
- Odsuńcie się do cholery, zasłaniacie mi światło nie mówiąc już o tym, że jak wszyscy sapiecie mu nad głową to nie ma czym oddychać! – krzyknął nagle Okami odganiając wszystkich jak natrętne muchy. Musieli ustąpić i się odsunąć. Teraz to Save miał najlepszy widok na sytuację. Arashi został ściągnięty z motoru, cały czas zasłaniał twarz. A właściwie tylko jej dolną cześć.
- To tylko krew z nosa... – Save dosłyszał przytłumiony, przez zaporę z rąk głos Arashiego. – Zaraz mi przejdzie... – dodał desperacko.
- Nawet nie myśl żeby po tym siadać na motor! – wrzasnął na niego Okami, gdy Azjata wyciągną rękę w stronę maszyny.
- Przecież nie oddam go Nuriko – syknął Azjata, patrząc na swego lekarza z wyrzutem.
- Właśnie, że oddasz. – powiedziała twardo Kaze. – Jeszcze tego nam brakuję, żebyś się tu gdzieś rozwalił i przekręcił przedwcześnie – syknęła krzyżując ręce na piersi.
Arashi próbował się kłócić, ale z góry stał na przegranej pozycji. Zwłaszcza, że miał przeciw sobie nawet Save. Blondyn uparł się, że Arashi pojedzie samochodem i koniec. Nie obchodziło go co się stanie z jego motorem. Gdy z nosa bruneta przestała ciec krew cała rodzina wsadziła go do terenówki Kaze na tylne siedzenie. Save dodatkowo go tam przytrzymał nim ruszyli. Neko, ku uciesze Save został posłany z Nuriko na motor. W terenówce została tylko Uki, ale to Save siedział z Arashim i się nim opiekował. Azjata zaś wciąż jeszcze siedział zgięty, pilnując by mu krew znów z nosa nie chlusnęła.
- Arashi... – zaczął niepewnie Save. – Nie wyglądasz na kogoś kto ma anemię – sierdził.
- Bo jej idiota nie ma – burknęła Kaze zza kierownicy.
- Wiec skąd ta krew? – zapytała Save spoglądając pytająco na Arashiego, który uparcie milczał.
- Chyba mu mówiłeś? – zdziwiła się nagle Chinka.
- Kaze zajmij się drogą – burknął Arashi, a Save dostrzegł w jego oczach mieszaninę strachu i złości.
- Arashi, o czym ona mówi? – zapytał blondyn najbardziej stanowczym tonem na jaki było go teraz stać.
- Save błagam cię nie teraz – jęknął Azjata uciekając spojrzeniem.
- Arashi, czego mi nie powiedziałeś?! – zapytał stanowczo bez większego wysiłku by tak to zabrzmiało. – Arashi! – powtórzył, gdy Azjata uparcie milczał. – Arashi, miałeś nie mieć przede mną tajemnic. Miałeś mi powiedzie o sobie wszystko – dodał patrząc na niego z wyrzutem.
- Arashi powiedz mu. I tak kiedyś się wyda – burknęła Kaze. – Z resztą chyba powinieneś się zacząć domyślać blondasku – rzuciła chłodno. Save nadal patrzył na niego wyczekująco.
- Arashi, to nie fair, że wszyscy wiedzą o co chodzi. Dlaczego ukrywasz coś przede mną?
- A jak myślisz? – mruknął Azjata tonem winowajcy.
- Arashi jak ty nic nie powiesz to ja to zrobię – syknęła Kaze.
- Wolałbym to zrobić gdzieś bardziej na osobności – wymruczał Azjata prawie niedosłyszalne
- O tak, słyniesz z tego... Kurde, ale z ciebie dupek... Znów będziesz to odkładał – syknęła z wyrzutem. – Nawet Uki powiedziałeś o swojej chorobie. Tylko, tej rzekomo najbardziej kochanej osobie nie chcesz powiedzieć – dodała wściekle.
- Arashi, o czym ona mówi? – zapytała Save przerażony. – Arashi, jesteś chory? – zapytał.
- Nie, kurwa! On nie jest chory, on jest umierający! – krzyknęła Kaze, a Save omal zawału nie dostał, gdy dotarło do niego znaczenie tych słów. Uki szlochała na swoim przednim siedzeniu a Chinka była naprawdę wściekała.
- Ale... jak... na co... Arashi nie martw się... – powiedział przysuwając się do niego jakby to już teraz Arashi miał opuścić świat żywych. – Ja... ja znajdę lekarzy... najlepszych... on cię wyleczą. Arashi nie umrzesz... obiecaj, że nie umrzesz...
- Dureń. Wszyscy kiedyś umierają – syknęła Kaze. – Tyle, że on to zrobi nim zdoła się zestarzeć. – burknęła.
- Nie! – krzykną Save. – Nie Arashi... dlaczego to nie może być ktoś inny... – jękną łamiącym się głosem. - Arashi, obiecuję, że znajdę lekarzy... będziesz zdrowy zobaczysz...
- Save, skarbie posłuchaj... – zaczął Azjata cierpliwym tonem. – Kaze już szukała lekarzy... Wszyscy już szukali... – westchnął. – Ale to gówno nawet nazwy nie ma... są może cztery podobne do mojego przypadki na świecie. Współczesna medycyna jest bezsilna...
- Nie! – Save znów krzyknął. Chciał dodać coś jeszcze, ale wtedy Arashi nie dbając już o nos, przygarną go do siebie i przytulił, trzymając mocno. Save nie długo próbował się wyrywać. – Arashi dlaczego to przede mną ukrywałeś? – jęknął w jego ramionach.
Nie minęło nawet piętnaście minut jak zatrzymali się na stacji benzynowej. Save wyciągną Arashiego z samochodu i zaciągną do łazienki.
- Arashi, cały jesteś we krwi. Nie mówiąc już o tym, że w każdej chwili możesz znów zacząć... – burknąl tylko na jakąś sprośną uwagę Azjaty na ten temat. Konsekwentnie pomógł mu się umyć i zrobił mu chłodne okłady na karku.
- Skarbie... – zaczął nagle Azjata, ale jakoś mu dalej nie szło, więc Save ponaglił go ruchem ręki. – Skarbie, jeśli chcesz... rozumem jeśli odejdziesz...
- Arashi...
- Powinienem był ci od razu powiedzieć – przyznał Azjata spuszczając wzrok. – Zrozumiem...
- Przestań. Nie zamierzam się poddawać – prychnął Save. – Znajdę najlepszych lekarzy na świecie i nie pozwolę ci umrzeć – dodał pewnie, a ponieważ nikogo nie było z nimi w łazience, podniósł jego twarz za podbródek i pocałował. – Arashi, kocham tylko ciebie. Żyję tylko dla ciebie. – powiedział znów go całując.
- Skarbie... naprawdę nie jesteś na mnie zły? – zapytał Azjata. – Przecież to już moje drugie kłamstwo.
- A jest ich więcej, bo jeśli tak to właśnie teraz powinieneś mi się wyspowiadać – powiedział Save podchodząc do umywalki i zmywając z rąk jego krew.
- To były wszystkie moje kłamstwa Skarbie – mruknął brunet.
- Jak dla mnie to nie były kłamstwa, tylko niedopowiedzenie prawdy – westchnął Save nie zauważając, że Arashi się podniósł. Gdyby o tym wiedział nakrzyczał by na niego za to, że się przemęcza, a przecież jest chory.
Arashi objął go w pasie i przytulił się do jego pleców.
- Skarbie... obiecuję, że już nic nie będę przed tobą ukrywać – mruknął odgarniając delikatnie jego włosy i całując go za uchem.
- Arashi, no co ty... – bąknął Save nie mogąc się zdecydować jaką barwę nadać swemu głosowi - czy powinien to być ton oskarżycielski czy raczej zachęcający.
Chwilę później dłonie Azjaty ślizgały się po jego ciele, wywołując cudowne dreszcze rozkoszy. Nikt tak jak on nie potrafił rozgrzewać samym dotykiem. Save wiedział to choć nie miał właściwie porównania. Arashi pieścił go dobrą chwilę po czym zaczął rozpinać jego spodnie. Wsunę ręce do środka i nie przestając całować masował delikatnie jego najczulsze na pieszczoty miejsce. To była przyjemna odmiana, po długiej wyboistej drodze, która tylko potęgowała nieprzyjemny ból w tylnej części ciała. Save zapominając o stanie ukochanego przeniósł na niego cały swój ciężar ciała. Azjata zachwiał się niebezpiecznie ciągnąc go za sobą. Save odruchowo złapał się pierwszej rzeczy jaką miał pod ręką, drugą zaś ręką chwycił Arashieg... wtedy coś chrobotnęło głośno, trzasnęło i obaj znaleźli się w bardzo dwuznacznej, aczkolwiek adekwatnej do tego co robili przed chwilą pozycji, na podłodze w strumieniu deszczu nie wiadomo skąd...
- No pięknie... – mruknął Arashi wyjmując ręce ze spodni Save. Blondyn tylko jęknął widząc oderwaną żałośnie od ściany umywalkę. Ze ślepych rur tryskała na nich woda, a Save nadal czuł się nie spełniony, po zabawia Azjatą. Pragną skończyć, jego ciało tego pragnęło i wszystkie zmysły. Nic go nie obchodziła wyrwana umywalka, której znaczna cześć została mu w ręce...
- Skarbie... zapnij spodnie... będziemy udawać, że nigdy tu nie byliśmy – mruknął Azjata podnosząc się z nie małym trudem, po czym podnosząc także Save. blondyn choć nie chętnie, zrobił co u Arashi kazał.
Trudno było nie połączyć ich ze stanem toalety widząc jak wychodzą stamtąd cali mokrzy i uwalenie błotem, czy innym świństwem z podłogi. Jednak nikt niepowołany najwyraźniej ich nie dostrzegł. Może dlatego, że przemknęli przez parking jak dwa cienie. Save złapał się w pewnej chwili na tym ze trzymali się za ręce. jak para krnąbrnych dzieci kryjących się przed gniewem dorosłych.
Cicho jak myszy wślizgnęli się do terenówki Kaze.
- A wy co? Zapasy w błocie sobie zrobiliście? – zapytała nosząc brwi na ich widok w lusterku. – Trzeba było zaproszenia rozesłać. Chętnie bym popatrzyła i pewnie nie tylko ja – dodała.
- Cicho... nie gadaj tylko jedź – burknął Arashi.
- Po warunkiemł że powiesz mi skąd taki wygląd – stwierdziła. Siedząc u jej boku Uki także wyglądała na zainteresowaną.
- Jedź, powiem jak ruszysz – warknął Arashi. Czarnowłosa przekręciła kluczyk w stacyjce, krzycząc do Nuriko, że jadą przodem. Ruszyła, na swój szalony, mało bezpieczny sposób.
- No? – ponagliła Arashiego, gdy opuścili stację.
- Oberwała nam się umywalka – powiedział Azjata.
- Tak sama z siebie? – zapytała Kaze patrząc na swego byłego brata przyrodniego w lusterku.- Po części... zrobiło mi się słabo i się o nią oparłem... – skłamał widząc kontem oka błagalne spojrzenie Save, proszące o to by prawda o tym co robili w łazience została między nimi. Za dużo ostano było tych wpadek przy „rodzinie”. – A Save jak chciał mnie podnieść to się poślizgną na mokrych od lejącej się wody kafelkach – dodał Azjata. Kaze roześmiała się. W jej oczach igrało niedowierzanie, ale nie ciągnęła ich za język, wyglądało na to, że poranne znęcanie się nad Nuriko wprawiło ją we wspaniały nastrój na cały dzień.

Przez całą podróż Save nie przestawał troskliwie opiekować się Arashim. A gdy ten protestował blondyn przypominał mu, że jest chory. Arashi nie wolno było nawet samemu podnieść ręki, bo mógł się przemęczyć.
- Skarbie... – powiedział w kńcu mrużąc oczy. Szybko zaczął mówić dalej, żeby Save nie stwierdził, że mówić też nie powinien bo to meczące. – Jakoś do tej pory się nie przemęczyłem przy normalnym życiu. Nie musisz wszystkiego robić za mnie – stwierdził stanowczo.
- Arashi jesteś chory. Nie możesz się przemęczać – sprzeciwił się Save.
- Skarbie, wcześniej też byłem chory i jakoś żyłem normalnie – burknął Arashi. – Jedyna różnica to, to że o tym nie wiedziałeś.
- Arashi, nie unoś głos, to ci może zaszkodzić – przerwał mu Save karcącym tonem.
- Save, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – burknął Azjata. Zastali sami na parkingu przed motelem.
- Oczywiście, że cię słucham Arashi. Przypominasz mi właśnie, że jako jedyny nie wiedziałem o twoim problemie. Że powiedziałeś wszystkim tylko mnie zapomniałeś wspomnieć o tak błahej rzeczy jak śmiertelna choroba – fuknął Save.
- Mówiłeś, że się nie gniewasz? – jęknął Arashi czując jak robi mu się słabo i to nie z powodu swojej długotrwałej dolegliwości.
- Nie, Arashi. Mówiłem, że od ciebie nie odejdę. To by było poniżej wszelkiej krytyki, gdyby cię zostawił w takich chwili. Ale to, że mi nie powiedziałeś to inna sprawa. Zupełnie jakbyś mi nie ufał. – prychnął blondyn.
- Skarbie jak możesz tak myśleć. – sprzeciwił się Arashi, chcą go objąć, ale Save wyrwał się i nadal nie uraczył go nawet obrażonym spojrzeniem. – Przecież wiesz jak bardzo cię kocham, że żyję tylko dla ciebie... Skarbie... – Arashi chciał go pogłaskać po policzku, ale i na to mu Save nie pozwolił. – Skarbie... – jęknął jak zbity pies... – Po prostu mi umknęło.
- Arashi, posłuchaj sam siebie! – wrzasnął na niego Save. – Umknąć to może wiadomość o tym jakiej muzyki słuchasz, albo ile masz kolczyków, ale nie coś takiego! Przed kimś kogo się kocha nie ukrywa się takich rzeczy, Arashi. To brak zaufania...
- Przestań... – powiedział Arashi błagalnym głosem. – Jak miałem ci powiedzieć... kiedy? – zapytał. - Nie rozumiesz jak bardzo szaleje na twoim punkcie odkąd cię poznałem? Nie rozumiesz jak bardzo się bałem, że znikniesz z mojego życia jak tylko o tym wspomnę. Naprawdę bałem się, że nawet ta przyjaźń, która mi obiecywałeś nie przetrwa jeśli się dowiesz, że w każdej chwili mogę… - nie dokończył, gdy jego twarz obróciła się po policzku wymierzonym mu przez Save.
- Przestań o tym mówić. Arashi, nie możesz umrzeć – wyszeptał zbielałymi wargami drżąc na całym ciele. – Ja bym cię nie zostawił... jak możesz tak myśleć... – wyszeptał kryjąc twarz w dłoniach.
- Skarbie... – mruknął Arashi obejmując drżącego, skulonego Save. – Już dobrze...
- Wcale nie jest dobrze. Arashi ja nie przeżyje drugi raz twojej śmierci... – jęknął blondyn w jego objęciach, szarpany suchym szlochem.
- Jak drugi raz? O czym ty...
- Jak ten tłuścioch do ciebie strzelił... – jęknął Save... – Arashi, jesteś całym moim światem. Nie umiem żyć bez ciebie!
- Spokojnie. Zdążymy się obaj postarzeć nim to nastąpi... a do tego czasu... do tego czasu może jakiś mądry człowiek wymyśli na to lekarstwo... – mruknął sam nie wierząc w swoje słowa.

Wieczór nie okazał się tak bajkowy i przyjemny jak sobie zaplanował Arashi poprzedniego dnia. Nie było niczym dziwny, że w motelu nie było zbyt wiele wolnych miejsc. Zwłaszcza zważywszy na zaczynający się właśnie festiwal. I tak mogli uważać się za grupę szczęściarzy po dostali ostanie dwie czwórki, które były ostatnimi wolnymi miejscówkami.
Wszystko może było by i cudownie, gdyby Arashi i Save nie dostali pokoju z Kaze i Nuriko. Całej trójce był to bardzo nie w smak. Tylko Kaze nie wyglądał na nie zadowoloną.
- Nie dąsaj się kochany, losowałam za ciebie. Wiesz Nieobecni racji nie mają – stwierdziła po porostu wybierając sobie łóżko. Usiadła na jednym podskakując chwilę.
- Zsuńmy je! Wszystkie cztery! – zaproponowała.
- Kaze, nie – powiedział spokojnie Arashi. – Co najwyżej wasze dwa i nasze dwa – dodał jeszcze spokojnie.
- No co ty Arashi. Tak nie będzie zabawy. Nie przypominam sobie, żeby Save płacił mi za wyłączność na twoje wdzięki – stwierdziła unosząc podbródek.
- Arashi nie jest twoim niewolnikiem – sprzeciwił się Save.
- To nie zmienia faktu księżniczko, że twoją własnością również nie jest. Mogę go więc macać ile mi się podoba bez naruszania prawa własności – stwierdziła kpiąco patrząc na Save.
- To nie zmienia faktu, że dotykając go bez jego zgody łamiesz prawo... - przerwało mu pogardliwe prychnięcia Kaze. Bardzo pogardliwe.
- Save daj sobie spokój. Znam lepszy sposób – stwierdził łapiąc go za rękę i wyciągając z pokoju. Save dopiero za drzwiami zobaczył, że w drugiej ręce Arashi ma ich torbę i namiot, oraz kluczyki do motoru.
- Arashi co ty… - jego dalsze słowa utonęły w pocałunku Arashiego. Save jęknął cicho.
- Obiecałem, że tej nocy nikt nam nie będzie przeszkadzał? Obiecałem. Więc obietnicy dotrzymam – powiedział ciągnąc go dalej. Gdy Save chciał coś powiedzieć Arashi natychmiast się odwracał i zajmował jego usta pocałunkami. Gdy wyszli na korytarz, gdzie zaczęli się pojawiać ludzie Save nie ryzykował otwierania ust w proteście.
Tora właśnie kończyła wyjmować ręczniki i piżamy, gdy usłyszał ryk motoru. Natychmiast wyjrzał pewna, że ktoś kradnie którąś z ich maszyn. Ale dwie postacie na motorze Arashiego wydały jej się dziwnie znajome. Natychmiast pobiegła do sąsiedniego pokoju. Zastając tam Kaze i Nuriko w bardzo jednoznacznej sytuacji.
- Gdzie Arashi? – zapytała roztrzęsiona.
- Wyszedł – prychnęła Kaze.
- Jak wyszedł? Gdzie?
- A skąd mamy to wiedzieć? Niańki mu nie chciałaś wynająć to masz – prychnął jej brat.
- Gdzie kluczyki do motoru Arashiego? – spróbowała z innej strony.
- Na stoliku przy... – Nuriko podniósł się by pokazać miejsce przy drzwiach i kluczyki na nim, ale ich nie było.
- Uciekł ze swoją księżniczką? – zapytała Kaze z niedowierzaniem po czym zaczęła się śmiać.
- I co cię tak śmieszy?! – wrzasnęła Tora. – Po tym krwotoku dzisiaj… Boże żeby się tylko nie rozbili... co za idiota... – warknęła waląc ręką w stół. Ten gest można było interpretować w dwojaki sposób. Mogła mówić o Arashim, który jak zawsze postąpił nierozważnie, albo o bracie, który zostawił kluczyki tuż pod nosem Azjaty.
Odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Okami musiał ją uspokajać pół godziny. Zwłaszcza po tym jak prze piętnaście minut dziewczyna próbowała dodzwonić się do Azjaty.
Gdy telefon przyszłego lekarza rozdzwonił się, Okami zajęty Torą starał się nie zwracać na niego uwagi... ale telefon był uparty...
- Odbierz, może to coś ważnego – mruknął niepewnie Neko, także drżąc jak osika o Arashiego. Okami w końcu niechętnie wstał z telefonem w ręce i odebrał połączenie.
- Cześć Okami, zabrałem Save do miasta. Przenocujemy tutaj. Przekaż Torze, że jestem cały i zdrowy... znaczy tak zdrowy jak ja mogę być. Pomyślałem, że tygrysek pewnie się martwi. Ucałuj ją ode mnie i od Save też... – zabrzmiał głos Arashi i nim Okami zdążył się odezwać połączenie zostało zerwane. Spojrzał na Torę, która znów próbowała połączyć się z Azjatą.
- Słońce, dzwonił Arashi... – zaczął Okami, po czym przekazał im to co życzył sobie Azjata.

4 komentarze:

  1. Bardzo się cieszę, że mogę Cię trochę zmotywować swoimi komentarzami. Ta historia jest naprawdę warta kontynuacji, warta nie tylko publikacji, ale też tego, by została dopracowana i kiedyś wydana. Ale słyszałam, że pisałaś też kiedyś fantasy. Osoba która odesłała mnie do Twojego bloga mówiła, że kiedyś pisałaś też bloga fantasy. Jest on gdzieś jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Na pewno je przemyśle i raz jeszcze spróbuję szczęścia z wydawnictwem. Co do bloga fantazy tak pisałam. Jestem teraz na etapie ostrych poprawek jednego (który nie był yaoi), drugi został zakończony, ale nie ma go w internecie (bo według mnie jest na kiepskim poziomie i też muszę go dopracować), a trzeci (z elementami yaoi) jest w trakcie tworzenia i przyznam szczerze, że dość wolno mi to idzie. Niestety mało już się w to angażuję i nie mogę niczego polecić w zamian, bo nie znam innych twórców :(
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Ciekawa jestem co zawarte jest w tej twojej ulubionej części opowiadania, mam nadzieję że szybko do niej dojdziemy bo chętnie ją przeczytam, dotąd wszystkie wpisy czytałam z przyjemnością więc jeżeli mogą być jeszcze lepsze i ciekawsze to dla mnie bomba :) Mam tylko nadzieję że nie uśmiercisz nam głównego bohatera, choć nie nie wierzę w to nie mogłabyś tego zrobić nieee, ale spodziewam się jakichś sporych komplikacji. No cóż tu więcej dodać, Save i Arashi to urocza parka, moja ulubiona. Mam nadzieję że dodasz nowy wpis w tym tygodniu bo nie mogę się już doczekać.
    Pozdrawiam Iwona ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka, hejka,
    wspaniale, cudownie naprawdę, Save poznał prawde, o tym że Arashi umiera, przynajmniej wie teraz o co chodzi, a Kaze to mnie wkurza tym swoim zachowaniem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń