Dziękuję za
wszystkie motywujące komentarze. Cieszy mnie bardzo, że jesteście
ze mną i czytacie z chęcią to co tu zamieszczam. Każdy komentarz
motywuje mnie, żeby wrzucać kolejne odcinki, zwłaszcza, że powoli
docieram do moje ulubionej części powieści.
Życzę miłej
lektury.
Nie betowene.
Save czuł się nieco
dziwne, gdy półnagi siedział na krześle, a za nim półnagi
Arashi z czułością suszył mu włosy. Najgorsze było jednak to w
jaki sposób przyglądała im się Kaze. Blondyn bał się i to nie
na żarty tej kobiet. Kto wie co jej po głowie chodzi? Arashi
chroń mnie przed nią dzisiejszej nocy i każdej następnej –
pomyślał z rozpaczą Save. To spojrzenie go przerażało. Zupełnie
jakby obliczała ile razy może… Nie Save wolał o tym nie myśleć.
Spróbował skupić na czymś spojrzenie, byle tylko wciąż nie
powracało do niej. Nie wiele było do oglądania w tym pokoju.
Westchnął i spuścił wzrok na swoje kolana.
Nagle ciepłe
powietrze przestało owiewać mu głowę i poczuł delikatny
pocałunek za uchem.
- Skończyłem –
usłyszał rozbawiony głos Arashiego. – Masz teraz jaszcze
bardziej kuszące loki niż zazwyczaj. – mruknął Azjata chcąc go
objąć. Ale Save westchnął w taki sposób, że brunet natychmiast
zaniechał swych zamiarów. – No dobrze skarbie teraz moja kolej –
stwierdził znów włączając suszarkę.
- Sobie też zrób
takie loczki – odezwał się głos Kaze, na tyle głośno by Arashi
usłyszał to mimo szumu urządzenia.
- Chciałabyś –
prychnął, demonstracyjnie odwracając się do niej tyłem. Choć w
rzeczywistości po prostu odwrócił się do lustra. Save widział
kawałek swego odbicia tuż obok niego. Skrzywił się widząc co się
stało z jego włosami. Fakt nigdy wcześniej tak mu się nie
kręciły. Spróbował jakoś to przygładzić. Nic z tego. Wyglądam
jak jakiś pudel – pomyślał krytycznie, choć z drugiej
strony...
- Zostaw, są śliczne
– mruknął Arashi obserwując go w odbiciu lustra i posyłając mu
tą samą drogę psotny uśmieszek.
Nagle do pokoju wpadły
dwie osoby niczym huragan i tsunami razem wzięte. Nuriko niczym sama
chmura gradowa ciągnął za sobą opierającego się Neko, który to
z kolei zawodził jak letnia nawałnica. Słów Save nie mógł
zrozumieć, bo chłopak krzyczał w innym języku. Jedno był jednak
dla niego oczywiste – Neko powtarzał, że kocha Arashiego, zaś
jego Save nienawidzi, być może zamierza go zabić.
- Arashi! Ratunku, ten
zboczeniec nie chce mnie puścić! – zawołał Neko z nadzieją na
jakiekolwiek zainteresowanie ze strony Azjaty.
- Idź się wykąpać
koteczku, jestem pewien, że brat za bardzo boi się swojej
dziewczyny, żeby cię zgwałcić pod prysznicem – westchnął
Azjata wyłączając suszarkę i sprawdzając ręką wilgotność
swoich włosów. Nuriko w tym czasie wciągnął opierającego się i
głośno protestującego Neko do łazienki. Słyszeli stamtąd
kolejne krzyki protestu, a to żeby go nie rozbierać, a to żeby nie
dotykać i ciągle na tę samą nutę.
- Te, doktorek, może
dać mu jakieś środki uspokajająca? – burknęła Kaze.
- Jak uda ci się je w
niego wmusić… - mruknął Okami nawet nie podnosząc na nią
spojrzenia. Kaze westchnęła i rozwaliła się na łóżku w mało
przyzwoitej pozycji. Save odwrócił się i napotkał spojrzenie
ukochanego.
- Przepraszam skarbie.
Jurto postaram się dla nas o osobny pokój – mruknął cicho
ruszając ku ich części zsuniętych łóżek i wlokąc go za sobą.
Gdy Save właśnie
usiadł na łóżku, z łazienki wyszła Uki i Tora. Rudowłosa miała
na sobie krótką, zieloną piżamkę i turban zrobiony z ręcznika.
Uki Save ignorował, jakby w ogóle nie istniała. Tora pisnęła i
podbiegła do nich.
- Save jak ty słodko
wyglądasz – stwierdziła bawiąc się sprężynką jego bląd
włosów.
- Mam nadzieję, że
do jutro mi przejdzie – westchnął blondyn.
- Nie, to by było
okropne. Teraz nie tylko ja mam loki – zaśmiała się zdejmując
ręcznik z głowy. Save był zaskoczony długością jej włosów,
ale fakt, że loki bardzo je wizualnie skracały.
- Tora myślałaś nad
tym, żeby je rozprostować na stałe? – zapytał spontanicznie.
- Nieee... –
powiedziała przekornie. – Ktoś mi kiedyś powiedział, że loki
są bardzo seksi – dodał puszczając oczko, wyraźnie w stronę
Arashiego. Ten tylko uśmiechną się do niej i podał pomocnie
suszarkę. W podzięce za to dostał całusa w policzek.
- Ty się lepiej
schowaj pod kołdrą ze swoim aniołem z nieba, żeby Neko nie robił
na wasz widok kolejnych scen – stwierdziła włączając
urządzenie.
- I tak będzie robił
sceny – Arashi westchnął. Po czym przepchnął się obok Save i
wsunął pod kołdrę. Save nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić
poszedł w jego ślady. Dziwnie się czuł leżąc tu tak przy
Azjacie na oczach wszystkich. Wiedział, że jak Tora tylko wysuszy
włosy położy się przy Okami, a gdy Nuriko wyjdzie z łazienki
znajdzie się przy Kaze… mimo wszystko czuł się okropnie nie
zręcznie. Zupełni jakby miał zaraz popełnić jakiś ciężki
grzech.
- No na co czekacie? –
odezwała się nagle Kaze tuz przy nich. – Chcę w końcu zobaczyć
jak się migdalicie. Gdzie ta słynna namiętność waszego związku,
o której tyle słyszałam, co? – burknęła. Save spłoną w
rumieńcu, a Arashi już szykował się by odpowiedzieć coś swej
byłej przyrodniej siostrę, gdy nieoczekiwanie odezwał się za
niego ktoś inny.
- Kaze, ty biedaku.
Tak bardzo brakuję ci wrażeń erotycznych, że chcesz podglądać
brata. Może jednak wolisz bardziej tradycyjne metody i pozwolisz ze
złożymy się dla ciebie na jakiś film pornograficzny? – zapytał
Okami nie odrywając wzroku od swojej książki.
- Tora, chyba powinnaś
zwrócić uwagę swojemu chłopakowi, że nie należ się tak do mnie
odzywać, bo mogę mu wyrwać język dla przykładu – burknęła
Chinka mrużąc swe skośne oczy.
- Bardzo chętnie
Kaze, moja kochana, ale widzisz ja nie mam chłopaka. Niedawno się
zaręczyłam wiec mnie już takie bzdury nie interesują –
stwierdziła rudowłosa wyłączając suszarkę i przeczesując
dłonią loki. Po chwili wskoczyła niczym mały tygrysek na łóżko
i zakopała się tuż przy narzeczonym. Kaze wyglądał na bardzo
niezadowoloną. Save miał wrażenie, że nie przywykła do
przegranej, nawet w bitwie słownej. Z pewnością szykowała już
jakąś ostrą replikę, gdy z łazienki wyszły ostatnie dwie osoby.
Save zauważył, że Neko jest dziwne spokojny. Sam nie wiedział
czemu go to zaniepokoiło. Nuriko poprowadził brata do wolno
stojącego, dwuosobowego łóżka i posadził go tam.
- Dałem mu środek
nasenny – powiedział. – Ten co zawsze. Nie powinnaś mieć z nim
kłopotów – dodał zerkając na rozczesującą włosy Uki.
Dziewczyna tylko skrzywiła się lekko i westchnęła niczym
męczennica.
- Wszyscy do łóżek,
gaszę światło. – zarządził po jakimś czasie Nuriko i nie
czekając na nikogo zrobił co powiedział. Save bardziej wyczuł niż
zobaczył w ciemności jak najstarszy z braci Tory wsuwa się pod
kołdrę przy Kaze.
- Gdzie z tymi łapami,
dziwko – syknął w ciemności jego głos.
- Nie nazywaj mnie
tak, bo ci jaja urwę – odezwał się głos Kaze.
- Cicho już,
powymieniacie się czułościami rano – burknęła Tora, po czym
zapadła cisza. Save leżał wpatrując się w ciemny sufit i
rozkoszując ciepłem i bliskością ciała Arashiego, oraz
delikatnym dotykiem jego palców na skórze ramienia. Nagle poczuł,
że Azjata drgną niespokojne. Jego ręce uniknęły gdzieś pod
kołdrą. Save spojrzał na niego zaniepokojony. Arashi wyglądał
jakby toczył z kim bardzo desperacką walkę. Po chwili usłyszał
zza jego pleców chichot Kaze i już wiedział co się dzieje.
Zastanawiał się co ma zrobić.
- Nuriko, do cholery
nie możesz pilnować tej swoje baby… - syknął Arashi udręczonym
głosem.
- Nie moja wina, że
się dajesz cioto – burknął Nuriko. – Kaze, zostaw jeszcze się
czymś zarazisz. – warkną do dziewczyny po chwili.
- Cicho, prawie mi się
udało – stwierdziła dalej zabawiając się kosztem bruneta.
- Kaze, na bogów ty
nie wyżyta nimfomanko, zabierał te łapy, podręcz kogoś innego –
jęknął Arashi walcząc z nią zaciekle pod kołdra.
- Przestań burzusiu
mój słodki, czuję przecież ze ci dobrze – stwierdziła
dziewczyna nie poddając się.
- Wcale nie. Puszczaj
i to natychmiast – syknął próbując jej się wyrwać. Jego
oddech coraz bardziej przyspieszał. Save wolał nie myśleć co Kaze
z nim robi tam pod kołdrą. Azjata walczył z nią dzielnie, ale
najwyraźniej i tak nie miał jak! Save nie wiedział co robić. Czy
ratować go, czy udawać, że nic się nie dzieje. Był zazdrosny o
to, że ciało Arashi reaguje na to co robiła z nim Kaze. Azjata
jęknął udręczony. Nagle coś przeleciało nad ich głowami i
spadło na Kaze. Dziewczyna puściła Arashi zaskoczona tym, że
spadał na nią… poduszka?
- Kto do cholery…
- Przestań już –
syknęła na nią Tora. – Śpij i daj spać innym. Arashi nie jest
już twój – dodała wściekle.
- A co może jest
twój? – burknęła Kaze buntowniczo.
- Arashi jest…
- Mój! – mruknął
Save cicho, ale noc była na tyle spokojna, że cała piątka na
złączonych łóżka go dobrze usłyszała. Było ciemno, więc nie
widział reakcji pozostałych. Zauważył tylko, że Kaze kładzie
się ze wściekłym westchnieniem. Tora robi to znacznie spokojniej…
Chwilę później poczuł obejmującego go Arashiego. Ciało Azjaty
było jeszcze bardziej gorąca niż przed incydentem z Kaze. Poczuł
jego czuły pocałunek na policzku.
- Kochem cię mój
skarbie – usłyszał jego szept i właściwe mało go obchodziło,
że najprawdopodobniej usłyszała to też cała reszta. Było mu z
tym dobrze. Dobrze w objęciach Azjaty, z jego miłością. Zamknął
oczy czując się cudownie rozgrzanym ciepłem jego ciała. Szybko
zasnął.
Obudził go czuły a
za razem namiętny pocałunek w zagięciu szyi. Otworzył oczy, mimo
panującej w pokoju ciemności widział wszystko wyraźnie. Zobaczył
parę roziskrzonych, zielonych oczu.
- Arashi, nie… -
jęknął wiedząc co takie spojrzenie może oznaczać.
- Skarbie, tak cię
pragnę – mruknął Azjata całując delikatnie szyję Save.
- Ale Arashi… nie
jesteśmy sami – jęknął znów Save próbując odsunąć od
siebie Azjatę. Jednak nie bardzo mu to wychodziło bo zawsze, gdy
był przy nim Arashi ogarniała go jakaś taka niemoc na opór.
- Oni śpią –
stwierdził brunet gładząc Save po piersi i całując
niecierpliwie.
- Arassshi. Obudzą
się.– sprzeciwił się bezradnie blondyn, zamykając oczy i
nieświadomie odchylając głowę w tył by ułatwić ukochanemu
pieszczoty.
- Nie obudzą się.
Będziemy cicho jak myszki – mruknął Arashi zadowolony z jego
uległości.
- Ale ty nie umiesz
być cicho… Arashi proszę, przecież to chore – jęknął, coraz
bardziej rozpalony bliskością i pieszczotami czarnowłosego
mężczyzny. Sam już nie wiedział czy wciąż chce żeby przestał.
- Będę cicho,
przysięgam – mruknął Arashi wsuwając się na niego. Save jęknął
czując, że nie ma już siły się opierać.
- Arashi, to gwałt…
- jęknął ostatkiem siły woli się sprzeciwiając.
- Wiem. Ale czy to
nowość dla nas – mruknął Arashi przystępując do rzeczy. By
Save więcej nie protestował zaczął go całować namiętnie.
Gładził całe jego ciało dłońmi. Gdy poczuł, że blondyn jest
wystarczająco rozgrzany zaczął zsuwać z niego bieliznę. Save
chwilę z nim walczył by ją zachować… ale nie na długo się to
zdało. Nie potrafił mu się opierać. Pozwolił mu na wszystko.
Arashi dotrzymał słowa i zachował ciszę. Jedynymi odgłosami,
które mogły ją zakłócić były ich przyspieszone oddechy. Save
bał się cały czas, że ktoś się obudzi i ich nakryje. To by było
straszne. Ale widok Arashiego, jego zamglonych oczu i rozkoszy
malującej się na jego pięknej twarzy wynagrodził mu to napięcie,
to zdenerwowanie. Oddał mu się całkowicie, odwzajemniając
wszystkie pieszczoty i dokładając całą swoja miłość. Chciał
mu powiedzieć jak bardzo go kocha, ale bał się, że to kogoś
obudzi.
- Skarbie… - mruknął
Arashi pochylając się nad nim i ciężko dysząc. Jego złocista
skóra lśniła od potu. – Och skarbie tak mi dobrze – dodał
wysuwając się z jego wnętrza. – Potrzebowałem tego od czasu,
gdy tylko usiadłeś za mną na motorze – szepnął mu do ucha
kładąc się na jego ramieniu. Save oplótł go ramionami i wraz z
nim próbując uspokoić oddech.
Arashi na wpół
jeszcze śpiąc z przyjemnością gładził ramię przytulonego do
niego mężczyzny. Czuł oplatające go ciało i dłonie poszukujące
czegoś w delikatny, pieszczotliwy sposób. Dłonie powędrowały na
jego pierś i widocznie czegoś im tam brakowało, gdyż zaczęły
macać tę okolice z wyraźnym zaskoczeniem.
- Kaze co z twoimi…
- Arashi usłyszał ciche mruknięcie, ale nie pozwolił dokończył
właścicielowi, poderwał się do siadu, zrzucając go z siebie i
wrzeszcząc z przerażeniem
- Nuuuuuuuuuuriko!! –
chłopak podniósł się nie mniej zszokowany niż Arashi.
- Ty zboczony, pedziu!
Czego mnie obmacujesz, mało ci twojego kochasia! – wrzasnął z
pretensją. Arashi wytrzeszczył na niego oczy.
- Ja?! To ty się do
mnie przykleiłeś, cwelu jeden! – warknął Arashi.
- Że niby co? To ty
tu jesteś ciotą. Kurwa, geju pieprzony! Zabiję cię! – wrzasnął
i chwytając pierwsze co mu w rękę wpadło z całych sił walną
Arashi w twarz. A że była to poduszka, większych szkód mu nie
narobiła. – Nie będzie mnie tu pedał macał.
- To nie ja szukałem
na tobie cycków Kaze – warknął Arashi również waląc poduszką.
Zaczęła się zażarta bijatyka. Gdyby to nie były poduszki z
pewnością obaj mieli by już połamane nosy i inne części twarzy,
obficie przy tym krwawiąc. Nuriko był naprawdę wściekły.
Zachowywał się jak rozjuszony byk. Zdołał przewrócić Arashiego
i okładał go coraz bardziej zbitą poduszką. Arashi natomiast nie
wygląda na mnie złego. To że leżał w najmniejszym stopniu nie
przeszkadzało mu się odwdzięczać tym samy. Walka wyglądał
komicznie, ale widać było, że obaj maja jak najszczersze zamiary
skrzywdzić jedne drugiego.
Nagle ktoś złapał i
zaczął odciągać Nuriko… Rozwścieczony Arashi poderwał się
natychmiast z materaca by sprzedać mu parę ciosów, skoro nadążyła
się okazja, ale natychmiast ktoś rzucił mu się na ramiona.
- Save, pomóż nam –
Arashi usłyszał jęk Tory, tuż przy uchu. Szarpnął się mocniej.
Mało go w tej chwili to obchodziło. Patrzył tylko na wściekłego
Nuriko, mając ochotę przestawić mu nos i kilka innych kości
twarzy, może połamać kila żeber… Szarpał się tak samo
szaleńczo jak on, którego trzymała Kaze, Neko i Uki. Wiedział, że
na nim wisi Tora i Okami. Nic go to nie obchodziło. Chciał tylko
przywalić tej wiecznie nie zadowolonej małpie, raz a porządne, by
przestawić mu te skwaszoną buźkę. Może przeszła by się
wiecznie stawiać i krzywić na wszystko. Wyrwał jedną rękę,
prawdopodobnie tą, którą trzymała Tora. Natychmiast poczuł jak
ktoś inny wiesza mu się na ramieniu. To uniemożliwiło mu
wymierzenie ciosu. Tora rzuciła mu się na plecy.
- Arashi, dość.
Przestań już, uspokój się! - mówiła. Ale on nie zmierzał jej
słuchać.
- Arashi, przestań.
Cholera, czy ty zawsze byłeś taki silny? - usłyszał delikatny,
piękny głos, tuż przy swojej ręce. Spojrzał tam i zobaczył
zaciętą twarzyczkę Save, który dosłownie wisiał na jego ręce
próbując ją utrzymać. Czy to nie był piękny widok! Taki za,
który warto dać się zabić? Mógłby tak patrzeć na niego
godzinami… wściekłość go opuściła, napięcie odeszło,
mięśnie się rozluźniły. Przyjaciel go puścili, a on tylko
spoglądał na tę piękną twarzyczkę. Wtedy tę idyllę przerwał
mu inny głos, bardzo irytujący.
- Puszczać mnie
Kurwa! Rozwalę mu tę egzotyczną morę, że go nawet w niebie nie
zidentyfikują! Nie będzie mnie tu cwel jedne macał! – wrzeszczał
Nuriko wciąż zawzięcie się szarpiąc.
- Zamknij się głupi
fiucie! – warknęła na niego Kaze, sięgając w stronę jego
ukrytej pod bielizną najszlachetniejszej części ciała. – Już
od godziny na nim leżałeś i macałeś to tu to tam. Sam jesteś
sobie winny – syknęła zaciskając dłoń, tak że Nuriko wrzasną
przerażająco z bólu. – Będziesz grzeczny czy mam cię do
cholery wykastrować? – syknęła mu prosto do ucha. Nuriko chwilę
próbował z nią włączyć. Ale najwidoczniej dziewczyna miał
wprawę w torturowaniu go, gdyż doskonale wiedziała, gdzie i jak
ścisnąć by zajęczał. Cały udręczony w końcu coś jej
wyszeptał i uspokoił się… nie oszczędzając przy tym zjadliwego
spojrzenia Arashiemu. Po chwili nic nie mówiąc i ledwo idąc udał
się do łazienki.
- Skarbie jesteś
pewien, że chcesz jechać ze mną na motorze. Może cię dziś mocno
wytrząść, po za tym to co zrobiłem ci w nocy…
- Arashi przestań –
przewał mu warknięciem Save. – Jeśli nie odpowiada ci to, że to
ja z tobą jadę, to po prostu to powiedz – syknął.
- Ale skarbie, skąd
ci to do głowy przyszło? Po prostu martwię się o twój
tyłeczek...
- Przestań – syknął
poirytowany Save. – Myślisz, że nie widzę jak te dwa podrostki
kombinują żeby się do ciebie zbliżyć, dotknąć, przytulić,
pocałować. Chcą ci wskoczyć do łóżka a ty nic – warknął,
najwyraźniej nadal dosalać się o incydent z rana, albo bóg wie o
co... Jakby to była wina Arashiego.
- A mam coś robić?
Może odwzajemnić ich zainteresowanie, co? Skarbie, o co ci właściwe
chodzi? – zapytał zaniepokojony Azjata.
- Nic Arashi ja tylko…
- nie dokończył, tylko westchną z rezygnacją.
- Tak rozumiem
skarbie, jesteś o mnie zazdrosny – stwierdził Arashi uśmiechając
się promieniście. Save prychną jakby to nie miała żadnego
znaczenia, ale w jego spojrzeniu Azjata odczytał, że ma i to duże
znaczenie.
- Skarbie, kocham
tylko ciebie – powiedział nachylając się i delikatnie go
całując. Save łaskawie mu na to pozwolił bo nie dostrzegł żywej
duszy w pobliżu.
- Miałem nadzieję,
że poświęcisz mi nieco więcej uwag i czasu – stwierdził
blondyn z pretensją.
- Wiem skarbie i
rozumiem twoje niezadowolenie. Też bym wolał móc się trochę do
ciebie pokleić – stwierdził przysuwając się do ukochanego. Save
właśnie spostrzegł resztę gromadki, ale przede wszystkim dwoje
swych wrogów – Neko i Uki. Obiją wiec Arashiego i pocałował go
namiętnie, pilnując by oni to zobaczyli.
- Arashi, musimy
powtórzyć te noc jak najszybciej, już tęsknię do cudownego
ciepła twojego ciała – powiedział na tyle głośno by to
usłyszeli.
- Co tylko zechcesz
skarbie, choćby zaraz – mruknął oplatając Save w pasie.
- Dość tego
migdalenia się... ruszaj się Azjatycka wywłoko – dobiegł ich
niezadowolony głos Nuriko. Arashi skrzywił się na sam dźwięk
jego głosu. Westchnął z rezygnacją i ucałował Save w czoło.
- Chodźmy skarbie,
jeszcze kawał drogi przed nami. – powiedział, podając mu kask i
zakładając swój.
Save był wściekły
na samego siebie. Ale tak czy inaczej nie zamierzał ustępować.
Nikt, ale to nikt nie będzie obejmował Arashiego i przytulał się
do jego pleców.
Save bolało
siedzenie. Co najgorsze droga, którą dziś jechali nie była już
tak równa i „wypolerowana” jak wczorajsza autostrada. Save
cierpiał katusze, ale nie zamierzał ustąpić. Nie da satysfakcji
tym bachorom!
Motor Arashiego nagle
niepokojąco się zachwiał... nie tylko Save to odczuł, ale też
reszta dostrzegła. Azjata skręcił natychmiast, w dość gwałtowny
sposób na pobocze i zatrzymał maszynę. Zrzucił z siebie kask i
nie zsiadając z motoru zgiął się w pół zakrywając przy tym
dłonią usta. Save w mgnieniu oka zeskoczył z tyłu motoru i
znalazł się przed nim.
– Co ci jest? –
zapytał bliski paniki. Arashi machnął tylko lekceważąco ręką,
odpędzając go, ale Save dostrzegł na tej ręce świeżą krew.
Omal przy tym nie zemdlał ze strachu o niego. Już miał o to
zapytać, gdy przy Arashim zebrał się tłum jego rodziny. Blondyn
został odepchnięty, a Arashi zajęła się troskliwa familia z
Okami, lekarzem na czele.
Czując się nie
potrzebnym, a jednocześnie umierając ze strachu o ukochanego Save
ustawił się tak by chociaż widzieć co się z nim dzieje.
- Odsuńcie się do
cholery, zasłaniacie mi światło nie mówiąc już o tym, że jak
wszyscy sapiecie mu nad głową to nie ma czym oddychać! –
krzyknął nagle Okami odganiając wszystkich jak natrętne muchy.
Musieli ustąpić i się odsunąć. Teraz to Save miał najlepszy
widok na sytuację. Arashi został ściągnięty z motoru, cały czas
zasłaniał twarz. A właściwie tylko jej dolną cześć.
- To tylko krew z
nosa... – Save dosłyszał przytłumiony, przez zaporę z rąk głos
Arashiego. – Zaraz mi przejdzie... – dodał desperacko.
- Nawet nie myśl żeby
po tym siadać na motor! – wrzasnął na niego Okami, gdy Azjata
wyciągną rękę w stronę maszyny.
- Przecież nie oddam
go Nuriko – syknął Azjata, patrząc na swego lekarza z wyrzutem.
- Właśnie, że
oddasz. – powiedziała twardo Kaze. – Jeszcze tego nam brakuję,
żebyś się tu gdzieś rozwalił i przekręcił przedwcześnie –
syknęła krzyżując ręce na piersi.
Arashi próbował się
kłócić, ale z góry stał na przegranej pozycji. Zwłaszcza, że
miał przeciw sobie nawet Save. Blondyn uparł się, że Arashi
pojedzie samochodem i koniec. Nie obchodziło go co się stanie z
jego motorem. Gdy z nosa bruneta przestała ciec krew cała rodzina
wsadziła go do terenówki Kaze na tylne siedzenie. Save dodatkowo go
tam przytrzymał nim ruszyli. Neko, ku uciesze Save został posłany
z Nuriko na motor. W terenówce została tylko Uki, ale to Save
siedział z Arashim i się nim opiekował. Azjata zaś wciąż
jeszcze siedział zgięty, pilnując by mu krew znów z nosa nie
chlusnęła.
- Arashi... – zaczął
niepewnie Save. – Nie wyglądasz na kogoś kto ma anemię –
sierdził.
- Bo jej idiota nie ma
– burknęła Kaze zza kierownicy.
- Wiec skąd ta krew?
– zapytała Save spoglądając pytająco na Arashiego, który
uparcie milczał.
- Chyba mu mówiłeś?
– zdziwiła się nagle Chinka.
- Kaze zajmij się
drogą – burknął Arashi, a Save dostrzegł w jego oczach
mieszaninę strachu i złości.
- Arashi, o czym ona
mówi? – zapytał blondyn najbardziej stanowczym tonem na jaki było
go teraz stać.
- Save błagam cię
nie teraz – jęknął Azjata uciekając spojrzeniem.
- Arashi, czego mi nie
powiedziałeś?! – zapytał stanowczo bez większego wysiłku by
tak to zabrzmiało. – Arashi! – powtórzył, gdy Azjata uparcie
milczał. – Arashi, miałeś nie mieć przede mną tajemnic. Miałeś
mi powiedzie o sobie wszystko – dodał patrząc na niego z
wyrzutem.
- Arashi powiedz mu. I
tak kiedyś się wyda – burknęła Kaze. – Z resztą chyba
powinieneś się zacząć domyślać blondasku – rzuciła chłodno.
Save nadal patrzył na niego wyczekująco.
- Arashi, to nie fair,
że wszyscy wiedzą o co chodzi. Dlaczego ukrywasz coś przede mną?
- A jak myślisz? –
mruknął Azjata tonem winowajcy.
- Arashi jak ty nic
nie powiesz to ja to zrobię – syknęła Kaze.
- Wolałbym to zrobić
gdzieś bardziej na osobności – wymruczał Azjata prawie
niedosłyszalne
- O tak, słyniesz z
tego... Kurde, ale z ciebie dupek... Znów będziesz to odkładał –
syknęła z wyrzutem. – Nawet Uki powiedziałeś o swojej chorobie.
Tylko, tej rzekomo najbardziej kochanej osobie nie chcesz powiedzieć
– dodała wściekle.
- Arashi, o czym ona
mówi? – zapytała Save przerażony. – Arashi, jesteś chory? –
zapytał.
- Nie, kurwa! On nie
jest chory, on jest umierający! – krzyknęła Kaze, a Save omal
zawału nie dostał, gdy dotarło do niego znaczenie tych słów. Uki
szlochała na swoim przednim siedzeniu a Chinka była naprawdę
wściekała.
- Ale... jak... na
co... Arashi nie martw się... – powiedział przysuwając się do
niego jakby to już teraz Arashi miał opuścić świat żywych. –
Ja... ja znajdę lekarzy... najlepszych... on cię wyleczą. Arashi
nie umrzesz... obiecaj, że nie umrzesz...
- Dureń. Wszyscy
kiedyś umierają – syknęła Kaze. – Tyle, że on to zrobi nim
zdoła się zestarzeć. – burknęła.
- Nie! – krzykną
Save. – Nie Arashi... dlaczego to nie może być ktoś inny... –
jękną łamiącym się głosem. - Arashi, obiecuję, że znajdę
lekarzy... będziesz zdrowy zobaczysz...
- Save, skarbie
posłuchaj... – zaczął Azjata cierpliwym tonem. – Kaze już
szukała lekarzy... Wszyscy już szukali... – westchnął. – Ale
to gówno nawet nazwy nie ma... są może cztery podobne do mojego
przypadki na świecie. Współczesna medycyna jest bezsilna...
- Nie! – Save znów
krzyknął. Chciał dodać coś jeszcze, ale wtedy Arashi nie dbając
już o nos, przygarną go do siebie i przytulił, trzymając mocno.
Save nie długo próbował się wyrywać. – Arashi dlaczego to
przede mną ukrywałeś? – jęknął w jego ramionach.
Nie minęło nawet
piętnaście minut jak zatrzymali się na stacji benzynowej. Save
wyciągną Arashiego z samochodu i zaciągną do łazienki.
- Arashi, cały jesteś
we krwi. Nie mówiąc już o tym, że w każdej chwili możesz znów
zacząć... – burknąl tylko na jakąś sprośną uwagę Azjaty na
ten temat. Konsekwentnie pomógł mu się umyć i zrobił mu chłodne
okłady na karku.
- Skarbie... –
zaczął nagle Azjata, ale jakoś mu dalej nie szło, więc Save
ponaglił go ruchem ręki. – Skarbie, jeśli chcesz... rozumem
jeśli odejdziesz...
- Arashi...
- Powinienem był ci
od razu powiedzieć – przyznał Azjata spuszczając wzrok. –
Zrozumiem...
- Przestań. Nie
zamierzam się poddawać – prychnął Save. – Znajdę najlepszych
lekarzy na świecie i nie pozwolę ci umrzeć – dodał pewnie, a
ponieważ nikogo nie było z nimi w łazience, podniósł jego twarz
za podbródek i pocałował. – Arashi, kocham tylko ciebie. Żyję
tylko dla ciebie. – powiedział znów go całując.
- Skarbie... naprawdę
nie jesteś na mnie zły? – zapytał Azjata. – Przecież to już
moje drugie kłamstwo.
- A jest ich więcej,
bo jeśli tak to właśnie teraz powinieneś mi się wyspowiadać –
powiedział Save podchodząc do umywalki i zmywając z rąk jego
krew.
- To były wszystkie
moje kłamstwa Skarbie – mruknął brunet.
- Jak dla mnie to nie
były kłamstwa, tylko niedopowiedzenie prawdy – westchnął Save
nie zauważając, że Arashi się podniósł. Gdyby o tym wiedział
nakrzyczał by na niego za to, że się przemęcza, a przecież jest
chory.
Arashi objął go w
pasie i przytulił się do jego pleców.
- Skarbie... obiecuję,
że już nic nie będę przed tobą ukrywać – mruknął
odgarniając delikatnie jego włosy i całując go za uchem.
- Arashi, no co ty...
– bąknął Save nie mogąc się zdecydować jaką barwę nadać
swemu głosowi - czy powinien to być ton oskarżycielski czy raczej
zachęcający.
Chwilę później
dłonie Azjaty ślizgały się po jego ciele, wywołując cudowne
dreszcze rozkoszy. Nikt tak jak on nie potrafił rozgrzewać samym
dotykiem. Save wiedział to choć nie miał właściwie porównania.
Arashi pieścił go dobrą chwilę po czym zaczął rozpinać jego
spodnie. Wsunę ręce do środka i nie przestając całować masował
delikatnie jego najczulsze na pieszczoty miejsce. To była przyjemna
odmiana, po długiej wyboistej drodze, która tylko potęgowała
nieprzyjemny ból w tylnej części ciała. Save zapominając o
stanie ukochanego przeniósł na niego cały swój ciężar ciała.
Azjata zachwiał się niebezpiecznie ciągnąc go za sobą. Save
odruchowo złapał się pierwszej rzeczy jaką miał pod ręką,
drugą zaś ręką chwycił Arashieg... wtedy coś chrobotnęło
głośno, trzasnęło i obaj znaleźli się w bardzo dwuznacznej,
aczkolwiek adekwatnej do tego co robili przed chwilą pozycji, na
podłodze w strumieniu deszczu nie wiadomo skąd...
- No pięknie... –
mruknął Arashi wyjmując ręce ze spodni Save. Blondyn tylko jęknął
widząc oderwaną żałośnie od ściany umywalkę. Ze ślepych rur
tryskała na nich woda, a Save nadal czuł się nie spełniony, po
zabawia Azjatą. Pragną skończyć, jego ciało tego pragnęło i
wszystkie zmysły. Nic go nie obchodziła wyrwana umywalka, której
znaczna cześć została mu w ręce...
- Skarbie... zapnij
spodnie... będziemy udawać, że nigdy tu nie byliśmy – mruknął
Azjata podnosząc się z nie małym trudem, po czym podnosząc także
Save. blondyn choć nie chętnie, zrobił co u Arashi kazał.
Trudno było nie
połączyć ich ze stanem toalety widząc jak wychodzą stamtąd cali
mokrzy i uwalenie błotem, czy innym świństwem z podłogi. Jednak
nikt niepowołany najwyraźniej ich nie dostrzegł. Może dlatego, że
przemknęli przez parking jak dwa cienie. Save złapał się w pewnej
chwili na tym ze trzymali się za ręce. jak para krnąbrnych dzieci
kryjących się przed gniewem dorosłych.
Cicho jak myszy
wślizgnęli się do terenówki Kaze.
- A wy co? Zapasy w
błocie sobie zrobiliście? – zapytała nosząc brwi na ich widok w
lusterku. – Trzeba było zaproszenia rozesłać. Chętnie bym
popatrzyła i pewnie nie tylko ja – dodała.
- Cicho... nie gadaj
tylko jedź – burknął Arashi.
- Po warunkiemł że
powiesz mi skąd taki wygląd – stwierdziła. Siedząc u jej boku
Uki także wyglądała na zainteresowaną.
- Jedź, powiem jak
ruszysz – warknął Arashi. Czarnowłosa przekręciła kluczyk w
stacyjce, krzycząc do Nuriko, że jadą przodem. Ruszyła, na swój
szalony, mało bezpieczny sposób.
- No? – ponagliła
Arashiego, gdy opuścili stację.
- Oberwała nam się
umywalka – powiedział Azjata.
- Tak sama z siebie? –
zapytała Kaze patrząc na swego byłego brata przyrodniego w
lusterku.- Po części... zrobiło mi się słabo i się o nią
oparłem... – skłamał widząc kontem oka błagalne spojrzenie
Save, proszące o to by prawda o tym co robili w łazience została
między nimi. Za dużo ostano było tych wpadek przy „rodzinie”.
– A Save jak chciał mnie podnieść to się poślizgną na mokrych
od lejącej się wody kafelkach – dodał Azjata. Kaze roześmiała
się. W jej oczach igrało niedowierzanie, ale nie ciągnęła ich za
język, wyglądało na to, że poranne znęcanie się nad Nuriko
wprawiło ją we wspaniały nastrój na cały dzień.
Przez całą podróż
Save nie przestawał troskliwie opiekować się Arashim. A gdy ten
protestował blondyn przypominał mu, że jest chory. Arashi nie
wolno było nawet samemu podnieść ręki, bo mógł się przemęczyć.
- Skarbie... –
powiedział w kńcu mrużąc oczy. Szybko zaczął mówić dalej,
żeby Save nie stwierdził, że mówić też nie powinien bo to
meczące. – Jakoś do tej pory się nie przemęczyłem przy
normalnym życiu. Nie musisz wszystkiego robić za mnie –
stwierdził stanowczo.
- Arashi jesteś
chory. Nie możesz się przemęczać – sprzeciwił się Save.
- Skarbie, wcześniej
też byłem chory i jakoś żyłem normalnie – burknął Arashi. –
Jedyna różnica to, to że o tym nie wiedziałeś.
- Arashi, nie unoś
głos, to ci może zaszkodzić – przerwał mu Save karcącym tonem.
- Save, czy ty mnie w
ogóle słuchasz? – burknął Azjata. Zastali sami na parkingu
przed motelem.
- Oczywiście, że cię
słucham Arashi. Przypominasz mi właśnie, że jako jedyny nie
wiedziałem o twoim problemie. Że powiedziałeś wszystkim tylko
mnie zapomniałeś wspomnieć o tak błahej rzeczy jak śmiertelna
choroba – fuknął Save.
- Mówiłeś, że się
nie gniewasz? – jęknął Arashi czując jak robi mu się słabo i
to nie z powodu swojej długotrwałej dolegliwości.
- Nie, Arashi.
Mówiłem, że od ciebie nie odejdę. To by było poniżej wszelkiej
krytyki, gdyby cię zostawił w takich chwili. Ale to, że mi nie
powiedziałeś to inna sprawa. Zupełnie jakbyś mi nie ufał. –
prychnął blondyn.
- Skarbie jak możesz
tak myśleć. – sprzeciwił się Arashi, chcą go objąć, ale Save
wyrwał się i nadal nie uraczył go nawet obrażonym spojrzeniem. –
Przecież wiesz jak bardzo cię kocham, że żyję tylko dla
ciebie... Skarbie... – Arashi chciał go pogłaskać po policzku,
ale i na to mu Save nie pozwolił. – Skarbie... – jęknął jak
zbity pies... – Po prostu mi umknęło.
- Arashi, posłuchaj
sam siebie! – wrzasnął na niego Save. – Umknąć to może
wiadomość o tym jakiej muzyki słuchasz, albo ile masz kolczyków,
ale nie coś takiego! Przed kimś kogo się kocha nie ukrywa się
takich rzeczy, Arashi. To brak zaufania...
- Przestań... –
powiedział Arashi błagalnym głosem. – Jak miałem ci
powiedzieć... kiedy? – zapytał. - Nie rozumiesz jak bardzo
szaleje na twoim punkcie odkąd cię poznałem? Nie rozumiesz jak
bardzo się bałem, że znikniesz z mojego życia jak tylko o tym
wspomnę. Naprawdę bałem się, że nawet ta przyjaźń, która mi
obiecywałeś nie przetrwa jeśli się dowiesz, że w każdej chwili
mogę… - nie dokończył, gdy jego twarz obróciła się po
policzku wymierzonym mu przez Save.
- Przestań o tym
mówić. Arashi, nie możesz umrzeć – wyszeptał zbielałymi
wargami drżąc na całym ciele. – Ja bym cię nie zostawił... jak
możesz tak myśleć... – wyszeptał kryjąc twarz w dłoniach.
- Skarbie... –
mruknął Arashi obejmując drżącego, skulonego Save. – Już
dobrze...
- Wcale nie jest
dobrze. Arashi ja nie przeżyje drugi raz twojej śmierci... –
jęknął blondyn w jego objęciach, szarpany suchym szlochem.
- Jak drugi raz? O
czym ty...
- Jak ten tłuścioch
do ciebie strzelił... – jęknął Save... – Arashi, jesteś
całym moim światem. Nie umiem żyć bez ciebie!
- Spokojnie. Zdążymy
się obaj postarzeć nim to nastąpi... a do tego czasu... do tego
czasu może jakiś mądry człowiek wymyśli na to lekarstwo... –
mruknął sam nie wierząc w swoje słowa.
Wieczór nie okazał
się tak bajkowy i przyjemny jak sobie zaplanował Arashi
poprzedniego dnia. Nie było niczym dziwny, że w motelu nie było
zbyt wiele wolnych miejsc. Zwłaszcza zważywszy na zaczynający się
właśnie festiwal. I tak mogli uważać się za grupę szczęściarzy
po dostali ostanie dwie czwórki, które były ostatnimi wolnymi
miejscówkami.
Wszystko może było
by i cudownie, gdyby Arashi i Save nie dostali pokoju z Kaze i
Nuriko. Całej trójce był to bardzo nie w smak. Tylko Kaze nie
wyglądał na nie zadowoloną.
- Nie dąsaj się
kochany, losowałam za ciebie. Wiesz Nieobecni racji nie mają –
stwierdziła po porostu wybierając sobie łóżko. Usiadła na
jednym podskakując chwilę.
- Zsuńmy je!
Wszystkie cztery! – zaproponowała.
- Kaze, nie –
powiedział spokojnie Arashi. – Co najwyżej wasze dwa i nasze dwa
– dodał jeszcze spokojnie.
- No co ty Arashi. Tak
nie będzie zabawy. Nie przypominam sobie, żeby Save płacił mi za
wyłączność na twoje wdzięki – stwierdziła unosząc podbródek.
- Arashi nie jest
twoim niewolnikiem – sprzeciwił się Save.
- To nie zmienia faktu
księżniczko, że twoją własnością również nie jest. Mogę go
więc macać ile mi się podoba bez naruszania prawa własności –
stwierdziła kpiąco patrząc na Save.
- To nie zmienia
faktu, że dotykając go bez jego zgody łamiesz prawo... - przerwało
mu pogardliwe prychnięcia Kaze. Bardzo pogardliwe.
- Save daj sobie
spokój. Znam lepszy sposób – stwierdził łapiąc go za rękę i
wyciągając z pokoju. Save dopiero za drzwiami zobaczył, że w
drugiej ręce Arashi ma ich torbę i namiot, oraz kluczyki do motoru.
- Arashi co ty… -
jego dalsze słowa utonęły w pocałunku Arashiego. Save jęknął
cicho.
- Obiecałem, że tej
nocy nikt nam nie będzie przeszkadzał? Obiecałem. Więc obietnicy
dotrzymam – powiedział ciągnąc go dalej. Gdy Save chciał coś
powiedzieć Arashi natychmiast się odwracał i zajmował jego usta
pocałunkami. Gdy wyszli na korytarz, gdzie zaczęli się pojawiać
ludzie Save nie ryzykował otwierania ust w proteście.
Tora właśnie
kończyła wyjmować ręczniki i piżamy, gdy usłyszał ryk motoru.
Natychmiast wyjrzał pewna, że ktoś kradnie którąś z ich maszyn.
Ale dwie postacie na motorze Arashiego wydały jej się dziwnie
znajome. Natychmiast pobiegła do sąsiedniego pokoju. Zastając tam
Kaze i Nuriko w bardzo jednoznacznej sytuacji.
- Gdzie Arashi? –
zapytała roztrzęsiona.
- Wyszedł –
prychnęła Kaze.
- Jak wyszedł? Gdzie?
- A skąd mamy to
wiedzieć? Niańki mu nie chciałaś wynająć to masz – prychnął
jej brat.
- Gdzie kluczyki do
motoru Arashiego? – spróbowała z innej strony.
- Na stoliku przy... –
Nuriko podniósł się by pokazać miejsce przy drzwiach i kluczyki
na nim, ale ich nie było.
- Uciekł ze swoją
księżniczką? – zapytała Kaze z niedowierzaniem po czym zaczęła
się śmiać.
- I co cię tak
śmieszy?! – wrzasnęła Tora. – Po tym krwotoku dzisiaj… Boże
żeby się tylko nie rozbili... co za idiota... – warknęła waląc
ręką w stół. Ten gest można było interpretować w dwojaki
sposób. Mogła mówić o Arashim, który jak zawsze postąpił
nierozważnie, albo o bracie, który zostawił kluczyki tuż pod
nosem Azjaty.
Odwróciła się na
pięcie i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Okami musiał ją
uspokajać pół godziny. Zwłaszcza po tym jak prze piętnaście
minut dziewczyna próbowała dodzwonić się do Azjaty.
Gdy telefon
przyszłego lekarza rozdzwonił się, Okami zajęty Torą starał się
nie zwracać na niego uwagi... ale telefon był uparty...
- Odbierz, może to
coś ważnego – mruknął niepewnie Neko, także drżąc jak osika
o Arashiego. Okami w końcu niechętnie wstał z telefonem w ręce i
odebrał połączenie.
- Cześć Okami,
zabrałem Save do miasta. Przenocujemy tutaj. Przekaż Torze, że
jestem cały i zdrowy... znaczy tak zdrowy jak ja mogę być.
Pomyślałem, że tygrysek pewnie się martwi. Ucałuj ją ode mnie i
od Save też... – zabrzmiał głos Arashi i nim Okami zdążył się
odezwać połączenie zostało zerwane. Spojrzał na Torę, która
znów próbowała połączyć się z Azjatą.
- Słońce, dzwonił
Arashi... – zaczął Okami, po czym przekazał im to co życzył
sobie Azjata.
Bardzo się cieszę, że mogę Cię trochę zmotywować swoimi komentarzami. Ta historia jest naprawdę warta kontynuacji, warta nie tylko publikacji, ale też tego, by została dopracowana i kiedyś wydana. Ale słyszałam, że pisałaś też kiedyś fantasy. Osoba która odesłała mnie do Twojego bloga mówiła, że kiedyś pisałaś też bloga fantasy. Jest on gdzieś jeszcze?
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Na pewno je przemyśle i raz jeszcze spróbuję szczęścia z wydawnictwem. Co do bloga fantazy tak pisałam. Jestem teraz na etapie ostrych poprawek jednego (który nie był yaoi), drugi został zakończony, ale nie ma go w internecie (bo według mnie jest na kiepskim poziomie i też muszę go dopracować), a trzeci (z elementami yaoi) jest w trakcie tworzenia i przyznam szczerze, że dość wolno mi to idzie. Niestety mało już się w to angażuję i nie mogę niczego polecić w zamian, bo nie znam innych twórców :(
UsuńPozdrawiam.
Ciekawa jestem co zawarte jest w tej twojej ulubionej części opowiadania, mam nadzieję że szybko do niej dojdziemy bo chętnie ją przeczytam, dotąd wszystkie wpisy czytałam z przyjemnością więc jeżeli mogą być jeszcze lepsze i ciekawsze to dla mnie bomba :) Mam tylko nadzieję że nie uśmiercisz nam głównego bohatera, choć nie nie wierzę w to nie mogłabyś tego zrobić nieee, ale spodziewam się jakichś sporych komplikacji. No cóż tu więcej dodać, Save i Arashi to urocza parka, moja ulubiona. Mam nadzieję że dodasz nowy wpis w tym tygodniu bo nie mogę się już doczekać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Iwona ;)
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, cudownie naprawdę, Save poznał prawde, o tym że Arashi umiera, przynajmniej wie teraz o co chodzi, a Kaze to mnie wkurza tym swoim zachowaniem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia