Oto odpowiedź dlaczego tak lubię tą część opowieści. Poza zerwaną umywalką, jest jeszcze kilka scenek, które uwielbiam. Kurcze sama to napisałam i tak nieskromnie się cieszę. Mam nadzieję, że Wam też się spodoba.
Miłej lektórki...
i nie betowane ><
________________________________________________________________________________
Save powoli przysypiał, przyjemnie rozgrzany,
już uspokoił oddech i powoli zapadał się w krain Morfeusza. Nagle
poczuł dłoń gładzącą go po ciele, zmierzającą ku najbardziej
intymnych sfer jego ciała. Ten dotyk natychmiast go rozgrzał
ponownie, rozpalił jego zmysły. Jęknął.
- Arashi, na boga… nie…
- zaprotestował mało przekonująco. Jego ciało zaś miało
zupełnie odmienne zdanie.
- Skarbie, kocham cię –
mruknął mu do ucha Azjata wsuwając się na niego i zaczynając
tęsknie całować.
- Arashi, przestań
proszę… - jęknął udręczony Save, mimo tego poddając się jego
pieszczotom odwzajemniając je.
- Skarbie, ja muszę…
pragnę cię – szepnął
mu Azjata namiętnie. Save znów jęknął.
- Arashi to samo było
godzinę temu, i dwie godziny i trzy… mamy już pierwszą w noc a
ty znowu… - poskarżył się blondyn.
– Arashi, proszę… ja chodzić jutro nie będę mógł… -
westchnął
topiąc się pod jego pocałunkami. Dlaczego
on zawsze musi tak na mnie działać? Ile byśmy się nie kochali,
jego dotyk zawsze mnie rozpala. Nie potrafię się oprzeć jego
bliskości - pomyślał udręczony
Save bez protestów przyjmując kolejny deszcz pocałunków i
czułości Azjaty.
- Skarbie, tak cię
kocham - mruczał Arashi zsuwając się coraz niżej i niżej. Save
jękną, gdy zdał sobie sprawę z jego intencji. Wiedział, że już
za chwilę będzie wił się z rozkoszy i jęczał głośno, gdy
Arashi dojdzie do tego najwrażliwszego punktu na jego ciele i
rozpocznie taniec swego języka i ust. Na samą myśl o tym zalewała
go fala gorąca, a potem jak będzie już bliski spełnienia sam
także się zaspokoi wchodząc w niego z westchnieniem! Arashi był
taki cudowny, gdy się nad nim pochylał tłumiąc swe krzyki
podniecenia i poruszając się nad nim miarowym, równym tempem.
- Arashi… - jęknął
Save czując język Azjaty igrający z jego wyprostowaną męskością.
Chwilę próbował się powstrzymać, ale to jak zwykle przynosiło
zupełnie odwrotny skutek. Jęknął przeciągłe, z przyjemnością,
gdy Arashi objął jego męskość ustami i delikatnie się poruszył,
doprowadzając wszystkie mięśnie jego ciała do szaleństwa. Save
czuł spływającą po nim rozkosz, wzrok mu się mącił od nadmiaru
tego wszystkiego, a gdy sądził, że jeszcze chwila i eksploduje z
tej nieziemskiej przyjemności Arashi przerwał wyłaniając się tuż
nad nim. Chwilę całował go delikatnie układając jego rozpalone
ciało wedle własnego upodobania… A potem Save słyszał już
tylko naprzemienne pomruki zadowolenia, rozkoszy i orgazmu swoje i
jego.
Poczuł jak nie wytrzymuje tej błogości i z głośnym jękiem daje
jej upust. Jego kochanek
po chwili przeżył dokładnie to samo. Chwilę jeszcze pieścili się
wzajemnie, z cichymi, jakby zabłąkanymi pojękiwaniami
przyjemności, całując i gładząc wzajemnie swe ciała. W końcu
Arashi opuścił wnętrze Save i głośno dysząc opadł na łóżko
tuż obok. Chwilę później Save już leżał na jego piersi, tuląc
się i walcząc z przyspieszonym oddechem, próbując go wyrównać i
uspokoić.
- Arashi… - mruknął
jeszcze z przyjemnością nim zasnął.
Poranek przyszedł
niespodziewanie wcześnie. Save czuł gorące promienie słońca
wkradające się przez szparę w motelowych zasłonach. Która to
mogła być godzina? Szósta?
Dziewiąta? A może to już południe? Save niespodziewanie poczuł
czyjąś dłoń na policzku. Jękną z protestem. Arashi
znowu, miej litość. Całą noc nic innego nie robimy -
pomyślał udręczony.
- Skarbie, ile można
spać. W końcu nawet ja już się obudziłem. A wiesz, że lubię
pospać dłużej - usłyszał czuły głos Azjaty. Znów jęknął,
otwierając oczy. Spodziewał się, że ręce Arashiego
zaczną błądzić znów po zakazanych strefach i rozpalać go, ale
tak się nie stało. Nim jego zaspane oczy zaczęły cokolwiek
widzieć poczuł czuły, delikatny pocałunek na policzku.
- Która godzina? –
wymamrotał zaspany blondyn. Brunet
uśmiechnął się rozczulony tym widokiem. Znów pocałował Save,
tym razem w usta z tą samą dawką czułości i delikatności.
Blondyn bez
protestów oddał pocałunek po czym usiadł i przetarł oczy.
- Wystarczająca byś się
obudził. Aż tak cię wczoraj wymęczyłem? – zapytał Arashi
uśmiechając się z lekką drwiną. Podniósł dłoń i delikatnie
wsunął Save coś do ust. Blondyn nie opierał się.
- Śniadanko - mruknął
Arashi całując go w policzek. Save rozgryzł kawałek jabłka,
które mu przed chwilą Azjata zaserwował. Poczuł cudowny, sodki
sok. Spojrzał na ukochanego
nieco zaskoczony. Azjata już przygotował następny kawałek.
- Karmię cię zakazanymi
owocami, bo sam jesteś jak zakazany owoc – stwierdził przysuwając
następny kawałek jabłka do ust kochanka.
- Arashi to jest Antonio
– powiedziała z dumą Kaze, wskazując Azjacie wysokiego
opalonego, prawdopodobnie Hiszpana. Arashi spojrzał na niego, po
czym przeniósł wzrok na Kaze z jednym wielkim znakiem zapytania w
oczach.
- Antonio zajmie się
Cecily – wyjaśniła
Chinka.
- Jak to zajmie się? –
zdziwił się Azjata.
- Ach, Arashi. Twoja
błyskotliwość czasem mnie powala. Nie lubisz Cecily, prawda. Twój
Savuś też jej nie lubi… i ma powody swoją drogą. Wyobraź
sobie, że ja też jej nie polubiłam. – stwierdziła Kaze. – A
Antonio uwolni nas od tego kłopotu jakim jest Cecily.
- Kaze? Co ty wymyśliłaś?
Wiesz, że to karalne. – powiedział ze strachem, odsuwając się
do niej.
- Arashi głuptasie,
przecież jej nie zabiję. Szkoda na to fatygi – stwierdziła
dziewczyna. – Antonio ją oczaruje, tak że Save będzie tylko
marnym wspomnieniem. I zabierze tą zmorę do Hiszpanii… czy do
Włoch - burknęła dziewczyna krzyżując ręce na piersi.
Arashi myślał o szalonym planie pozbycia się
Cecily, który wymyśliła Kaze. Sam nie wiedział, co o tym sądzić.
Ziewnął patrząc jak do pisuaru spływa żółta ciecz… Nagle
poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Odwrócił się i zobaczył jak
Save odwraca od niego wzrok czerwieniąc się. Byli sami w publicznej
ubikacji. Arashi uśmiechnął się po czym zapuścił bezczelnego
żurawia do sąsiedniego pisuaru, oddzielonego tylko cienką ścianką.
Po chwili podniósł wzrok na jeszcze bardziej zarumienionego Save.
- Skarbie stanął ci –
stwierdził Azjata.
- Wcale nie – burknął
blondyn.
- Oczywiście, że tak,
przecież widzę – upierał się Arashi.
- Wydaje ci się -
powiedział Save urażony, chcąc zapiąć już spodnie.
- Pokaż - powiedział
Arashi zachodząc go od tyłu i łapiąc za przyrodzenie.
- Arashi! – wrzasnął
przerażony jego zachowaniem Save. – Przestań, przecież ktoś
może wejść.
- Czy to nie
podniecające, skarbie? – zapytał beztrosko Arashi całując go w
szyję i zaczynając go stymulować
dłonią.
- Na boga Arashi! Jak
już musisz to chociaż schowajmy się w kabinie - jęknął Save
próbując się wyrwać, a jednocześnie czując narastającą
przyjemność.
Azjata nie
przestając go gnębić zaczął po woli wycofywać się z nim w
stronę zamykanej kabiny. - Arashi… - jęknął
Save. – Zupełnie ci odbiło. Co masz ostano taką chcicę? –
zapytał czując jak jego ciało już reaguje na jego
bliskość.
- Pomyślałem sobie, że
jak już umieram to przynajmniej zaliczę cię w różnych dziwnych
miejscach. Publiczna toaleta jest jednym z nich – odrzekł Arashi
wciągając blondyna do kabiny. Save westchnął z przyjemnością i
zamkną za nimi drzwi na haczyk.
- Arashi, jesteś
napalonym psychopatą - jęknął
nadal próbując się wyrwać. Wiedział, że to i tak nie ma sensu.
Byli w ciasnej kabinie, po za tym Arashi, nawet chory był od niego
dużo silniejszy. Ale chciał go tym tylko zachęcić.
- Tak wiem, a teraz
przestań się wyrywać - burknął
Azjata przyciągając go do siebie mocno. Zaczął ustami pieścić
jego szyję i najwrażliwszy jego punkt za uchem. Save zaczął
podawać się jego woli. Arashi z zadowoleniem poczynał sobie coraz
śmielej, Save pobudzał go każdym swoim ruchem i
cichym westchnieniem. W końcu, gdy już
obaj byli gotowi telefon Arashi się rozdzwonił.
- Arashi może to coś
ważnego - powiedział ostro Save. Azjata odebrał niechętnie.
- No Arashi ile
zamierzacie tam sikać? – zapytał złośliwy głos Kaze w
słuchawce. – Chyba się tam nie potopiliście. Bierz tego swojego
kochanka, jak trzeba to mu pieluszkę załóż i streszczaj ten swój
pożądany przez wszystkie kobiety tyłek. Bo wyślę tam Nuriko żeby
was przyprowadził - następnie słychać było jakąś szarpaninę i
ostry protest Nuriko - No streszczaj się – warknęła na koniec
Kaze. Arashi westchnął.
- No i masz coś ważnego
– burknął patrząc na Save z wyrzutem. Poprawił wszystkie
ubrania i otworzył drzwi ich kabiny.
- Nie możesz po prostu
zignorować tego telefonu? – jęknął Save bez nadziei na
kontynuację. Zaczął
nawet poprawiać ubranie.
- Skarbie tej dziewczyny
się nie ignoruje, jeśli chce się żyć. A tak się składa, że ja
mam jeden taki dobry powód żeby żyć – powiedział nachylając
się do niego przez framugę drzwi i skradając całusa.
- Tak,
musimy znaleźć inną publiczną toaletę i zacząć od nowa...
Sam festiwal nie był dla Save niczym
przyjemnym. Tłumy ludzi, wszechobecny gwar i tony kramów z
idiotycznymi pamiątkami. To wszystko pewnie doprowadziło by go do
szewskiej pasji, gdyby nie było przy nim Arashiego, który jak
dziecko cieszył się na każdą dostrzeżoną pierdołę. Rozkosznie
było mu się przyglądać. Jego pełnym życia reakcjom na wszystko
i wesołym uśmiechom. Raz nawet Save udało się z nim mocno
pokłócić. Poszło o to, że Arashi nie zgadzał się by Save kupił
mu motor, na którym wspaniale się prezentował. Arashi znów mówił
coś, że nie chce być utrzymankiem, a Save w ogóle nie chał go
słuchać. Maszyna jak stworzona dla niego. Byli na siebie obrażeni
przez całe dwie godziny. Save miał już nawet szukać jakiegoś
autobusu powrotnego. Na szczęście zatrzymała go Tora. A gdy
wieczorem Save przyszło położyć się w jednym pokoju i jednym
łóżku z Arashi jakoś się pogodzili.
Koncert Neko był dla
Save jeszcze gorszym przeżyciem. Było za głośno, za tłoczno, za
kolorowo, za jaskrawo i za jasno, a przy ty za mało miał Arashiego
dla siebie. Omal go szlag nie trafił, gdy Azjata wziął na barana
tę rozwrzeszczaną nastolatkę Uki. Jakby nie dość było, że cała
uwaga Arashiego
skupiała się na jednym bachorze, to jeszcze skupiał tą uwagę z
drugim na plecach. Ale po powrocie do motelu Azjata
wynagrodził mu cały zmarnowany czas, powtarzając jak bardzo go
kocha i jak im razem dobrze. Save może i był mocno zły za
zachowanie Azjaty na koncercie, ale widząc jego słodkie miny i
uśmiechy, potrafił wybaczyć mu wszystko.
Wreszcie ku uldze Save
festiwal się skończył, ale rozpoczęła się mozolna podróż
powrotna. Save przygotował się już psychicznie, że znów będą
się użerać z wesoła rodzinką Arashiego,
gdy nagle Azjata skręcił zupełnie
gdzie indziej, odłączając się od kolumny. Zatrzymał się na
jakimś leśnym parkingu i zdejmując kask uśmiechnął
się tajemniczo do swego pasażera.
- Arashi? O co chodzi? –
zapytał Save zaskoczony.
- Nie wiesz? –
odpowiedział pytaniem Azjata uśmiechając się tajemniczo i
schodząc z motoru. Save poczuł jak na jego twarz wypływa
rumieniec.
- Arashi, tutaj… to
chyba zbyt nieprzyzwoite miejsce na takie rzeczy - mruknął
skrępowany.
- Skarbie – zaczął
Arashi nachylając się do Save z psotnym uśmieszkiem. – To
miejsce jest wręcz doskonałe. Nawet nie wiesz ile wysiłku
kosztowało mnie nakłonienie całej reszty by mieć cię w tej
chwili na wyłączność – powiedział.
- Arashi nie mówisz
chyba, że oni chcieli patrzeć jak my… - jęknął
Save czując się chory na samą myśl o tym, że mógłby uprawiać
seks z Arashi publiczne.
- Złaź w końcu stamtąd
skarbie. Mamy mało czasu – powiedział ponaglająco Azjata.
- Ale Arashi… ja nie
wiem czy dam radę, tutaj… - jęknął
blondyn
spuszczając wzrok.
- Oczywiście, że dasz
radę, skarbie. Będę cały czas przy tobie – mruknął
czarnowłosy nachylając się i całując go
namiętnie. Blondyn natychmiast przestał się bronić, i poddał
całkowicie woli ukochanego.
Ten zaciągnął go z motoru i nie przestając całować zarzucił
sobie jego nogi na biodra. Save jęknął z niezadowoleniem, ale to
był z jego strony jedyny protest.
Chwilę później Save dał się ciągnąc
gdzieś z zawiązanymi oczami. Arashi prowadził go troskliwe i
dokładnie opisywał mu drogę. W końcu posadził Save
najprawdopodobniej na jakiejś drewnianej ławce, którą widział
nim jego oczy zostały zawiązane.
- Arashi to naprawdę
jest nieprzyzwoite - mruknął cichutko blondyn, czując jak Arashi
siada obok niego.
- Skarbie, wiesz że cię
kocham? – usłyszał szept Arashi tuż przy uchu. Chwilę później
całował go delikatnie tuż za nim,
w tym samym miejscu, w które pocałował go po raz pierwszy.
- Wiem Ara…
- Nic nie mów - mruknął
Azjata kładąc mu palec na ustach, po chwili delikatnie przeciągnął
nim po jego dolnej wardze – Zabawimy się, co ty na to.
- Arashi…
- Ciiii… - Azjata
znów położył mu palec na ustach, tym razem delikatnie wsunął go
pomiędzy wagi.
- Alasi - jęknął Save
odsuwając się. – Zdejmij mi tą opaskę z oczu jak chcesz… -
nie dokończył.
- Spokojnie –
powiedział Azjata skradając ukochanemu pocałunek z policzka. – A
teraz przestań się zapierać i zaufaj mi – dodał obejmując Save
ramieniem. – Otwórz usta… - usłyszał ciepły głos Arashi
czując jednocześnie chłód przysuniętej mu do twarzy łyżki. Gdy
ostrożnie, nie bez obaw wykonał polecenie Arashiego
znów usłyszał jego głos. – Zgaduj co to.
- Arashi… to… to bita
śmietana? – zapytał zaskoczony, czując jak ta dziwna gra zaczyna
go pobudzać erotycznie. A był pewien, że Arashi już niczym nie
jest w stanie go zaskoczyć.
- Tak skarbie bita
śmietana. Następna zagadka – powiedział podsuwając mu kolejną
tajemniczą łyżkę. Tym razem Save chętniej poddał się
karmieniu.
- Biszkopt… dżem… i
krem… Arashi to smakuje jak tort… - powiedział, po czym poczuł
pocałunek na policzku.
- To jest tort skarbie –
usłyszał głos Azjaty
i chwilę później opaska na jego oczach zniknęła, zsuwając się.
Chwilę nic
nie widział, ale gdy jego oczy przyzwyczaiły się do światła
dnia, zobaczył przed sobą malutki torcik z palącymi się
świeczkami i wyżłobionym przez łyżkę „rowkiem” na boku.
- Wszystkiego najlepszego
w dniu urodzin skarbie – powiedział Arashi. – Teraz pomyśl
życzenie i zdmuchnij świeczki – dodał obejmując go w pasie.
- Chciałbym żebyśmy
dożyli późnej starości u swego boku - mruknął po czym zdmuchnął
świeczki za jednym razem.
- Skarbie, wiesz że
życzeń nie wolno wypowiadać, bo się nie spełnią – powiedział
czule Azjata.
- Wiem teraz dlaczego
żadne moje się nie spełniło – westchnął. – Arashi, skąd
wiedziałeś? – zapytał spoglądając w jego głębokie, zielone
oczy. Azjata uśmiechnął się tylko tajemniczo.
- Po prostu wiedziałem i
już. Teraz powiedz, jaki chcesz prezent ode mnie? – zapytał
całując go w policzek. – Mamy czas do ósmej, później Tora
zacznie się martwić, a Kaze wyśle swoje oddziały żeby mnie
sprowadziły.
- Arashi, nie musisz…
- Oczywiście ze muszę.
Proś o co chcesz. Spełnię każde twoje życzenie w granicach moich
możliwości, skarbie – powiedział Azjata mrużąc zielone oczy.
- Arashi… - zaczął
Save i zawahał się na chwilę. – Arashi zatańcz dla mnie, tylko
dla mnie – powiedział w końcu.
- Tutaj? – zapytał
Arashi otwierając szerzej oczy zaskoczony i
przerażony.
- Nie… - Save rozejrzał
się. – Tu nie ma warunków – stwierdził krytycznie.
– Ale jak tylko będziemy…
- Skarbie, wiesz że
możemy nie być sami w najbliższym czasie - mruknął
Arashi jakby z lękiem w głosie.
- Poczekam – mruknął
Save nie dostrzegając tego i przytulając się do jego ramienia.
- Save, ale to naprawdę
może potrwać - jęknął jeszcze Arashi.
- Trudno. Chyba nie
zamierzasz mnie tak szybko opuszczać? – zapytał podnosząc na
niego spojrzenie niebieskich oczu.
- Nie, oczywiście że
nie, skarbie. Ja tylko…
- Co Arashi, nie mów, że
nie chcesz dla mnie tańczyć?!
- To nie to skarbie -
jęknął Azjata.
- Arashi - jęknął Save
urażony. – O co znów chodzi? – zapytał stanowczo, ale to nie
pomogło, Azjata tylko uciekł wzrokiem. – Arashi!
- Skarbie… ja się
krępuję – mruknął w końcu odwracając wzrok.
- Krępujesz się?
Arashi, czego ty się krępujesz? – zapytał zaskoczony blondyn.
- Nie, no bo, ja no
jeszcze nigdy nie…
- Arashi. – zaczął
Save z pretensją w glosie. – Jak jeszcze nigdy. Przecież tańczysz
od szmatu
czasu co najmniej trzy razy w tygodniu po trzy występny na noc. Nie
mów, że jeszcze nigdy – burknął urażony.
- Nie, Skabie… jeszcze
nigdy nie robiłem występu dla jednego widza…
- Arashi, nie mów, że
krępujesz się zatańczyć przede mną! – Save spojrzał na niego
jak zbity pies. – Możesz tańczyć przed setka napalonych kobiet,
a nie zrobisz tego dla kogoś z kim sypiasz od pół roku – dodał
obrażony.
- Nie, skarbie… -
zaczął Azjata chcąc objąć blondyna, ale tan mu się wyrwał. –
Skarbie… no zrozum. Nigdy nie miałem indywidualnego występu, nie
mówiąc już, że występu dla kogoś dla kogo chciałbym zrobić to
jak najlepiej. Boję się, że coś spartolę i ci się nie spodoba…
- Arashi, daj, że
spokój. Najwyżej cię wyśmieję…
- Skarbie - jęknął
Arashi tonem dziecka, które zamierza się rozpłakać.
- No już dobrze. Nie
będę się śmiał, choćbyś zaplątał się o własne nogi –
stwierdził odwracając się do niego i głaszcząc po policzku. Po
chwili przyciągnął go do siebie i pocałował. Dobrze,
że parking był zupełnie pusty. – Więc jesteśmy umówieni. Dasz
mi pokaz swych umiejętności ze striptizem – powiedział po
chwili.
- Striptizem? Ale
skarbie… o tym nie wspominałeś – przeraził się Arashi. Save
położył mu palec na usta i uśmiechnął się dwuznacznie.
- Jak dobrze zrobisz
striptiz dostaniesz nagrodę – szepnął. Brunet
spojrzał się na niego zaskoczony. blondyn
tylko uśmiechnął się z rozbawieniem. – Arashi nie patrz na mnie
jak Bóg na dziewicę Orleańską, u której znalazłeś zużytą
prezerwatywę – burknął
Save.
- Skarbie - zaczął
Arashi. – Zaskakujesz mnie – dodał.
- Kiedyś muszę –
stwierdził Save, nachylając się do jego ust. Arashi nie zamierzał
przegapić takiej okazji. Przyjął ofiarowany mu delikatny pocałunek
od Save, odwdzięczając mu się tym samym. Ręce obu poruszyły się
same. Save oplótł kark Arashiego,
a Arashi oplótł pas Save. Chwilę później blondyn już siedział
mu na kolanach, przodem do niego, nie przestając całować.
Nagle dobiegł ich warkot silnika. Save
odskoczył od Arashi tak jak zawsze, ale zamiast wylądować gdzieś
dalej od niego, wpadł na stół, po czym z powrotem w ramiona
kochanka. Arashi pochwycił go, ale sam stracił równowagę i obaj
spadli pod ławę.
- No patrzcie, już się
nawet nie krępują towarzystwa! – zadrwił z nich głos Kaze -
Stęskniłam się mój burzusiu, nie gniewasz się prawda? –
zapytała stając nad nimi, jak mała dziewczynka z palcem w ustach,
lekko sepleniąc. Arashi nie odpowiedział tylko westchnął z
rezygnacją widząc całą resztę rodziny nadciągającą od wjazdu
na leśny parking.
- Arashi, przepraszam.
Wiesz jaka ona potrafi być uparta, nie mówiąc już o tym, że
miała wsparcie – powiedziała podchodząc do nich Tora.
- Tygrysku, widzę twoje
majtki - powiedział Arashi podnosząc się z ziemi i pomagając Save
zrobić to samo.
Save rozpakował
pierwszy prezent. Zza kolorowego papieru wyłonił się zdobny
wolumin wyglądający jak upleciony z trzciny. Na nim widniały
inicjały „SS” – Save Sarivald.
Blondyn otworzył go na przypadkowej stronie i
natychmiast zamknął rumieniąc się.
- Arashi, skąd to masz?
– zapytał wyraźnie zdenerwowany. Azjata uśmiechnął się
zadziornie.
- Twoja urocza
rodzicielka prosiła, bym ci to przekazał w dniu urodzin –
odrzekł.
- Nie wstydź się
księżniczko, pokaż co tam dostałeś od mamusi – powiedziała
Kaze sięgając po album Save. Blondyn spojrzał na nią przerażony
po czym objął go jak jakiś skarb i dał tym do zrozumienia, że
nie zamierza się dzielić.
- Arashi, widziałeś to?
– zapytał pełnym lęku głosem.
- Oczywiście że
widziałem. Nawet pomagałem przy kilku ostatnich stronach. Swoją
drogą bardzo udany pomysł – stwierdził wesoło.
- Wcale nie. To żenujące
– prychnął Save.
- Skarbie, jak możesz.
Ona tak się dla ciebie starała, a ty…
- Nie chodzi o to czy się
starał czy nie. To prezent bardzo nie na miejscu – powiedział
oburzony Save.
- Skarbie, jak ty tak
możesz? To taki piękny prezent…
- Arashi mnie mówię że
nie. I naprawdę jestem wdzięczny matce za trud jaki w niego
włożyła. Mogła tylko wybrać bardziej odpowiednie miejsce i
okoliczności by mi go wręczyć – stwierdził ponuro.
- Sądziła, że się
ucieszysz jak ja ci go wręczę – mruknął Azjata zasmucony w
imieniu pani Sarivald.
- Oczywiście miała
rację. Najwyraźniej to ty Arashi wybrałeś zły moment.
- Marudzisz –
stwierdziła nagle Tora wyrywają Save stanowczo jego prezent. –
Wiem o co ci chodzi i zgadzam się. Teraz rozpakuj kolejne prezenty,
a ja go przypilnuje – dodała.
- Czemu ty? – zdziwił
się Save.
- Bo uwagę Arashi za
łatwo jest rozproszyć – powiedział rudowłosa puszczając mu
oczko. – Nie martw się nie zajrzę do środka – zapewniła. Save
nie miał
żadnych kontrargumentów, więc wziął się za dwa kolejne, małe
prezenty niemrawo. Wiedział, że są do Uki i Neko. Niczego
dobrego się nie spodziewał. Jednak musiał przyznać, że mylił
się co do tych dzieciaków. Neko podarował mu skórzany pasek z
ćwiekami – prezent mało trafiony, ale przynajmniej nie była to
lina, na
której miałby się powiesić. Uki zaś zrobiła dla niego jego
portret z Arashi. Fak,t że Arashi był jak żywy a Save mało
przypominał siebie był mało istotny. W końcu toAazjatę
portretowała przez ostanie pół roku, jeśli nie dłużej. Ale
patrząc na obraz można było spokojnie stwierdzić kto jest kim.
Nie wiedział jak skomentować oba prezenty i wtedy Tora zaproponował
by otwierał następny.
Blondyn z wdzięcznością przyjął tą
propozycję. Chwycił kolejny prezent i przyjrzał mu się
podejrzliwie. Kształt zdradzał, że to książka kryje się pod
kolorowym papierem i wstążką. Jednak po urodzinach Arashiego miał
pewnie niemiłe przeczucie.
- Save daj spokój. Za
kogo ty nie masz? – burknęła Tora widząc jego wahanie. – Nie
potrzebny ci przewodnik po Arashim.
Jestem pewna, że doskonale sobie razem radzicie – dodał
domyślając się jego myśli.
- Tygrysku robisz, że
mnie niewyżytą bestię – sprzeciwił się Arashi.
- Jak bym cię nie znała
– prychnęła Tora na Azjatę,
po czym klepnęła Save w plecy. – No już nie bój się –
ponagliła go. Blondyn niepewny zaczął rozpakowywać prezent.
- To przecież…? –
jęknął zaskoczony.
- Tak, „Psychologa,
teoria i praktyka” – pomogła mu Tora z zadowoleniem.
- Ale jak udało ci się
to dostać? – zapytał wciąż zaskoczony. – Ja szukam już tej
książki od roku. Nie ma jej w żądnym salonie prasowym.
- Oczywiście że nie ma.
Mały nakład i stare wydanie. Save zapewne ktoś taki jak ty nie
pomyślał żeby poszukać jej w antykwariacie. Przeszliśmy z Okami
całe miasto by ją znaleźć – stwierdziła dziewczyna. – Teraz
otwieraj kolejny. Jestem strasznie ciekawa co jeszcze dostałeś –
dodała uśmiechając się wesoło. Save chwycił jakieś strasznie
nie foremne zawiniątko. Rozwinął je i zamarł w pól ruchu.
- Skarbie? No co tam
masz? – zapytał zniecierpliwiony Arashi. Przysiadł się do Save i
zajrzał pod kolorowy papier. – Łoooooho! - zapiał z zachwytem. –
To penie od Kaze i jej zboczonego chłopaka – stwierdził Arashi
sięgając pod papier. Save zamierzał zaprotestować, ale Azjata był
szybszy. Pokazał wszystkim kajdanki z czarnym futerkiem. – Zestaw
małego fetyszysty. – zauważył z zadowoleniem.
- Arashi przestań –
jęknął Save rumieniąc się jak dojrzały pomidor.
- To tylko początek
brzusiu, wyciągaj dalej – powiedziała Kaze zadowolona z siebie.
- Dla kogo to prezent,
dla niego czy dla Arashiego?
– zapytała cierpko Okami, widząc zażenowany rumieniec blondyna i
dziecięcą radość Azjaty.
- Wiesz mi jak zaczną
tego używać będzie dla obu. Jakby nie patrzeć – stwierdziła
Kaze.
Save udawał, że go nie
ma, gdy Arashi uparcie wyciągał kolejne części zestawu: kostki z
pozycjami dla pary męskiej, podręcznik Kamasutry dla pary męskiej,
skórzane, skromne wdzianko, czarne boa, pejcz, wibrująca nakładkę…
- Boże a to co? –
jęknął Save patrząc jak Arashi wyciąga wielki, różowy
wibrator.
- No Save nie mów, że
nie wiesz. W szkole cię nie uczyli? – zaśmiała się Tora.
- Wiem… ale… ohyda,
co ja mam z tym zrobić – jęknął Save nie będąc w stanie nawet
patrzeć a Arashi trzymającego TO w ręku. I to nie z powodu, że
się TEGO brzydził.
- Skarbie mam ci
zademonstrować? – zapytał Azjata przysuwając się z TYM do
niego.
- NIE! – wrzasnął
Save odskakując od niego dobre pół metra. – Arashi schowaj to –
dodał siląc się na spokój.
- Dzieci z tak zwanych
dobrych rodzin nie wiedzą co to dobra zabawa w łóżku –
stwierdziła Kaze krytycznie i spojrzała prowokująco na Nuriko
obok.
- Za to ty wiesz aż za
dobrze – bąknął Okami patrząc na Chinkę krytycznie. Dziewczyna
posła mu zabójcze spojrzenie.
- Save, może następny punkt przyjęcia – zaproponowała szybko
Tora, podsuwając się do Arashi i zmuszając go by schował TEN
obiekt przerażenie Save.
Kolejnym punktem imprezy urodzinowej było
picie… Kaze upierała się, że bez tego nie ma imprezy i urodzin.
Tak więc wyciągnęła z samochodu kilka piw i cztery butelki
taniego wina.
Save miał okazję napić się swego pierwszego
„jabola” w życiu. Na spółkę z Arashim. Wino szybko uderzyło
blondynowi do głowy.
Nie wypił jeszcze nawet jednej czwartej z tego
co mu przysługiwało, gdy zaczął kleić się do swojego kochanka.
- Skarbie no co ty? –
zdziwił się Azjata. – Tak przy ludziach? – zapytała z
rozbawieniem po czym pociągnął przyprawianego siarką przysmaku
żuli.
- Arashi kocham cię –
mruknął blondyn tuląc się do niego
i próbując go pocałować.
- Wiem skarbie. Mógłbyś
mi to mówić częściej nie tylko, gdy jesteś wstawiony –
stwierdził, przy akompaniamencie wesołego śmiechu rodzinki.
- Arashi, kochaj się ze
mną - znów mruknął Save.
- Oczywiście skarbie -
mruknął Arashi wstając. Save o mało się nie przewrócił. gdyż
do tej pory cały wisiał na nim. Azjata pogłaskał go czule po
głowie.
- Nuriko, zajmij czymś
dziewczynę. Chciałbym mieć trochę spokoju jak będę spełniał
życzenie mojego złotowłosego – powiedział po czym wziął Save
na ręce i nie bacząc na zaskoczone spojrzenia reszty ruszył z nim
w stronę lasu.
Save natychmiast zaczął
go nachalnie wręcz całować i obściskiwać. Cały czas prosząc by
się z nim kochał. Arashi robił na tyle uników na ile pieszczoty
Save nie przeszkadzały mu swobodnie iść i widzieć gdzie idzie. W
końcu wybrał miejsce. Mała polanka osłonięta przez kwitnące
krzewy ze strumieniem po środku. Położył Save na trawie. Blondyn
natychmiast przyciągną go do siebie i zaczął namiętnie całować.
Arashi nie opierał się, natychmiast ułożył się przy nim tak by
obu było wygodnie i pozwolił się rozbierać. Mimo że pocałunki
Save miały teraz mocny smak przetrawionego taniego wina, dla Arashi
i tak była to najczystsza słodycz i rarytas. Pijany Save zawsze był
bardzo odważny na tym gruncie i zdecydowany. Arashi pozwolił mu
działać, mrucząc z zadowoleniem przy każdej jego pieszczocie.
Blondyn naprawdę wiedział czego chce i jak to osiągnąć. Arashi
nie musiał go w żaden sposób pobudzać, zachęcać czy prosić.
Ta noc była dla nich niczym maraton miłości.
Kochali się kilkanaście razy. Za każdym razem donająć pełnego
spełnienia i za każdym razem robiąc to inaczej.
Gdy w końcu skończyli,
wyczerpani i spełnieni bliżej było do świtu iż po zmierzchu.
Save ułożył się u boku Arashiego
i obaj zasnęli niemal natychmiast, przykrywając się tylko
skrawkami ubrań.
- Arashi? Dlaczego
leżymy w lesie nago? – zapytał Save następnego dnia, gdy obudził
się z bólem głowy i ogólnym złym samopoczuciem.
- Nic nie pamiętasz
skarbie? – zapytał Arashi z miną zadowolonego kota podnosząc się
na łokciach i całując Save w policzek.
- Wiesz… urywki… -
wymamrotał. – Arashi, kochaliśmy się tutaj na dwanaście
sposobów, czy mi się to przyśniło? – zapytał Save wyglądając
jakby miął zaraz umrzeć.
- Tak skarbie. Było
cudownie – mruknął skradając mu całusa z ust.
- Arashi, ty demonie -
westchnął Save, po czym położył się z powrotem na trawie i
zamknął oczy. – Spraw by ten las tak głośni nie szumiał –
jęknął.
- Myślę skarbie, że
najlepiej będzie pojechać do hotelu i przespać kaca –
stwierdził.
- Arashi nie mam siły
się ruszyć. Co to było, to co mi daliście… - jęknął pod
czas, gdy Azjata naciągnął bieliznę i spodnie.
- Tanie wino marki Vino –
powiedział spokojnie Arashi nachylając się nad Save i całując go
delikatnie po twarzy. – Od tego się nie umiera, a jak będzie
trzeba to cię zaniosę do miejsce zbiórki. – powiedział prawie
szeptem, wargami muskając jego policzek i czoło. Save tylko jęknął
głośno. – Wiesz skarbie, rozbierałem cię wiele razy, ale
ubierać będę cię chyba po raz pierwszy - stwierdził sięgając
po slipy Save i zaczynając mu je spokojnie nakładać.
- Arashi… jesteś
szalony – mruknął słabo nie protestując na jego poczynania w
żaden sposób.
- To z miłości do
ciebie - stwierdził z rozbawieniem Arashi.
- To zabrzmiało jakbyśmy
grali w brazylijskiej telenoweli - zaprotestował Save. Nadal leżał
biernie, pozwalając Arashi się ubierać i całować ukradkiem. Było
mu wszystko jedno.
Po jakimś czasie dał się podnieść.
Sprawiło mu to chyba więcej wysiłku niż Arashiemu
- Dlaczego ty nie czujesz
się tak fatalnie – zaprotestował blondyn przeciw takiej
niesprawiedliwości.
- Bo ja jestem
przyzwyczajony – powiedział wesoło Arashi, zarzucając sobie
ramie Save na siebie i ciągnąc go w stronę leśnego parkingu.
- Arashi umieram -
poskarżył się Save. Arashi głaskał go po głowie przygotowując
drugą ręką lekarstwo na kaca.
- Skarbie to tylko kac.
Jutro nic już ci nie będzie – stwierdził pogodnie Azjata. –
Masz wypij, powinno trochę pomóc – dodał podając mu tajemniczy
specyfik.
- Dopiero jutro. Mam się
tak męczyć cały dzień - jęknął Save z trudem unosząc rękę
i biorąc od niego
lekarstwo. – Czuję się jakby mnie czołg przejechał i zgubił
bombę w mojej głowie – jęknął pijąc z niesmakiem. – Arashi
nigdy więcej nie dam ci się namówić na coś takiego – dodał,
po czym znów otworzył usta by coś pojęczeć. Arashi położył mu
palec na wargach i uśmiechnął się łagodnie.
- Skarbie przestań się
już skarżyć i śpij. Kaca najlepiej przespać.
- Arashi, jak mam zasnąć
z takim bólem głowy i całego ciała – poskarżył się Save.
- Spokojnie, skarbie w
razie czego jestem gotowy ululać się do snu.
- Arashi, daj spokój nie
przeżyje twojego lulania, zwłaszcza jak będziesz krzyczał.
Mówiłem już że mnie głowa boli – jęknął Save. Arashi
pochylił się i pocałował go w czoło.
- A mówisz, że to mi
tylko seks w głowie – mruknął uśmiechając się z rozbawieniem.
Po czym delikatnie podniósł
jego głowę, wysunął się spod nią
i położył go na podsuniętej poduszce. – Śpij, a kochać
będziemy się jak poczujesz się lepiej – stwierdził kładąc się
obok niego i głaszcząc delikatnie. Save posłał mu wściekłe
spojrzenie po czym posłusznie zamknął oczy. Może byłby
zaskoczony tym jak szybko zasnął,
gdyby jego świadomość odnotowała ten fakt.
Faktycznie następnego dnia po kacu Save zostało tylko wspomnienie.
Blondyn miał dodatkowy powód do radości. Miał teraz Arashiego
tylko dla siebie. Jego wesoła rodzinka spieszyła się z powrotem i
zostawili Azjatę pod jego opieką, przestrzegając, że gdy coś się
stanie Azjacie to on, Save zostanie wykastrowany przez Kaze,
rozszarpany przez Neko, skopany przez Uki i zamordowany przez Torę,
Nuriko zaś zdeklarował się charytatywnie wyprawić mu pogrzeb.
Byli teraz dzień drogi za całą resztą, nareszcie mając się
tylko dla siebie. Save westchnął ciężko.
- Co się stało skarbie? – zapytał Azjata podnosząc na
ukochanego spojrzenie znad obiadu na który zrobili sobie przerwę w
całodniowej jeździe.
- Arashi, czy naprawdę musimy jechać do mnie na to głupie
przyjęcie? – zapytał patrząc na niego z rezygnacją.
- Skarbie, twojej matce bardzo na nim zależało. Nie chcesz jej
chyba sprawiać zawodu – odrzekł Azjata z wyrzutem.
- Oczywiście że nie, ale… Dostaję dreszczy na myśl o tych
wszystkich… - jęknął zrozpaczony.
- Save, skarbie. Przecież cię nie zostawię na pastwę tych hien.
Będę przy tobie i…
- Arashi tym gorzej… nie rozumiesz? – Save westchnął z
irytacja. – Przy twoje rodzinie mogłem zachowywać się jeszcze w
miarę swobodnie. Jak wymknęło mi się coś nieodpowiedniego na
temat naszego związku najwyżej się śmiali albo rzucali złośliwe
komentarze. W tym towarzystwie wywołam tylko skandal… - jęknął
podpierając się na łokciu.
- Skarbie… było by łatwiej gdybym był kobietą prawda? -
westchnął Arashi.
- Nie, nie było by łatwiej – zaczął poirytowany Save, prawie
krzycząc. – To wcale nie jest kłopotliwe, że mam romans z
mężczyzną - jęknął z rezygnacją.
- Wiesz, skarbie, jeśli to ma ułatwić ci sprawę mogę zawsze…
dla ciebie mogę zmienić…
- Arashi nic w sobie nie zmieniaj. Kocham cię takiego jaki jesteś i
nie chcę innego!
- Myślałem o zmianie płci. Nie sądzisz, że to by rozwiązało
wiele z naszych problemów. Moglibyśmy nawet wziąć ślub –
stwierdził wesoło Azjata.
- Arashi bądź poważny – skarcił go Save. – Gdybym chciał
żonę, a nie ciebie to bym poślubił Cecily – stwierdził z
irytacją w głosie.
- No wiesz, jak możesz ja do mnie porównywać – burknął Arashi
urażony.
- Och, Arashi, nie porównuję cię do niej. Chodzi o sam fakt.
Kocham cię takiego jakim jesteś i kropka. Nie waż mi się zmieniać
– powiedział ostro.
- Skarbie, ale wtedy naprawdę…
- Dość. Arashi wystarczy – syknął Save patrząc na niego
zagniewanymi niebieskimi oczyma. Azjata westchnął.
- Nadal uważam, że łatwiej było by tobie i całej tej reszcie
zaakceptować nasz związek gdybym urodził się kobietą –
stwierdził podpierając się na łokciu.
- Gdybyś się urodził może i tak. Gdybym poznał cię jako
kobietę… Arashi o czym my w ogóle rozmawiamy? - westchnął
spoglądając na zimne już danie na talerzu.
Nie wracali już więcej do tematu zmiany płci.
W końcu zatrzymali się na ostatni nocleg. Save był w ponurym
nastroju i Arashi, mimo że miał na to straszną ochotę nie
proponował mu wspólnej kąpieli.
- Skarbie, wychodzę - powiedział Azjata kończąc się myć. Save
właśnie zniknął pod prysznicem. Odbąknął coś na oświadczenie
Arashiego. Miał ochotę spędzić dużo czasu pod prysznicem. O czym
uprzejmie uprzedził wcześniej uykochanego, dlatego też Azjata
kąpał się pierwszy.
Arashi wszedł do pokoju bliski frustracji. Był gotowy zrobić
wszystko by poprawić nastrój Save. Siadając przed lustrem zaczął
rozczesywać i suszyć włosy, gdy nagle przypomniał mu się co
znalazł w szafie, pozostawione po poprzednich gościach pokoju.
Arashi uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze w dość
złośliwy sposób po czym wstał, wyłączając suszarkę.
Save wszedł do pokoju z ponurą miną. Podniósł wzrok by
powiedzieć Arashi co myśli o tym że zostawił go samego w tej
łazience i przez to był zmuszony słuchać obrzydliwych komentarzy
jakiś dziewczyn na swój temat… I zamarł… otworzył szerzej
oczy…zamrugał nimi. Nic się nie zmieniło. Nadal widział jakąś
uroczą brunetkę siedzącą z podkulonymi nóżkami na ich łóżku.
- Przepraszam chyba pomyliłem pokoje - mruknął zmieszany blondyn
cofając się do wyjścia. Rozejrzał się po korytarzu i raz jeszcze
sprawdził numerek na drzwiach. Wszystko się zgadzało, prócz
osoby, która powinna być w środku - Kim pani jest? - jęknął
Save patrząc na ledwo powstrzymującą śmiech dziewczynę. Babę!
Byłą z pewnością wyższa od niego. Nie mówiąc już o tym, że
miała jak na kobietę szerokie ramiona. Ale mimo to wydała się
Save jakoś dziwne piękna... w niebieskiej sukience, z podkulonymi
nogami, których zarys widniał pod fałdami i falbankami sukienki…
sukienki z bufiastymi, krótkimi rękawkami i wstążeczką tuż pod
biustem… którego kobieta miała raczej mało… ale i tak była
urocza uśmiechając się słodko, z dłońmi skromnie złożonymi na
kolanach, w niebieskiej kokardce zawiązanej na czarnych lekko
skręconych włosach, w delikatnym makijażu.
Nie przestając się uśmiechać do Save kokieteryjne podniosła dłoń
i chwilę wodziła palcem po dolnej wardze, po czym puściła oczko
do niego.
Blondyn nagle otrzeźwiał. Zamknął pośpiesznie drzwi.
- A… Arashi…? – jęknął nie będąc pewnym czy chce usłyszeć
odpowiedź.
- Skarbie, jestem śliczna? – zapytał Azjata nie siląc się nawet
na zmienię głosu.
- Arashi co ty robisz w sukience? – jęknął Save.
- Zastanawiałem się czy podobałbym ci się jako kobieta. I co
jestem śliczna? – zapytał Azjata wsuwając palec do ust. Save
poczuł przyjemny dreszcz w okolicach podbrzusza.
- Arashi, przestań się wygłupiać i zdejmuj te łachy – burknął
urażony.
- Skarbie, nie odpowiedziałeś na moje pytanie – sprzeciwił się
Arashi nadal patrząc na niego w taki zadziorny, zachęcający i
jednocześnie lubieżny sposób.
- Arashi, przestań nie jesteś kobietą – bąknął Save.
- Skarbie… - jęknął Azjata robiąc smutną minkę. Blondyn
starał się na niego nie patrzeć.
- Arashi, nie bądź dzieckiem. Wyskakuj z tych łachów – burknął.
- Skarbie… - zaczął zaczepnie Azjata. – Jeśli chcesz bym z
nich wyskoczył, musisz mi w tym pomóc - dodał takim tonem, że
Save nie wytrzymał. Rzucił wszystkie przybory do mycia jakie miał
w ręce na pobliskie krzesło po czym skoczył w ramiona Arashi i
zaczął z niego zdzierać sukienkę. Chwile się szamotali, jakby to
była prawdziwa walka. Po czym patrząc sobie w oczy po woli zbliżyli
się do siebie i zaczęli wymienić pocałunkami i pieszczotami.
- Arashi, jesteś kompletnie stuknięty - stwierdził Save, gdy już
zdjął z Azjaty sukienkę i pozbył się kokardki z jego włosów. –
Ale ładnie ci z lokami.
- Podobają ci się? – zapytał Arashi uśmiechając się z
zadowoleniem. – Mogę sobie zrobić takie na stałe – stwierdził.
- Nie. Wtedy wszyscy cię takiego zobaczą. A
tak będę miał satysfakcję, że jestem jedyny – stwierdził Save
całując go. Szybko pozbyli się reszty ubrań i zaczęli kochać.
Wśród westchnienie, jęków, pomruków i krzyków rozkoszy
wymieniali się wzajemnie czułością i wzajemnym ciepłem. Arashi
pękał wprost z dumy, że udało mu się poprawić nastrój Save.
Choć pewnie podobny efekt uzyskał by zaczynając go głaskać po
ramieniu i całując za uchem, które bądź co bądź skończyły by
się tak samo.
Hejka,
OdpowiedzUsuńautorko, trafiłam tutaj jakiś czas temu, tak mi się wydaje, ze te początkowe rozdziały czytałam chyba jeszcze na onecie... niestety później straciłam wszystkie adresy, i mówiąc krótko odechciało mi się czytać jakiekolwiek opowiadania, więc nawet nie szukałam, ale teraz powróciłam...
historia jest ciekawa, postacie wspaniale wykreowałaś, uwielbiam Arashiego, zato nie lubię Cecyli, jeszcze się tak zachowywała... ma narzeczonego, a dobiera się do Arashiego..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Czekam z niecierpliwością na nastepny wpis, mam nadzieje że pojawi się lada dzień; ) Uwielbiam seksy w wydaniu Save - Arashi ;P Kocham cie - Iwona :)
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwracam z komentowaniem tych co nie skomentowałam rozdziałów, musiałam przeczytać od początku bo straciłam mój notatnik z komentarzami więc wolałam jeszcze raz przeczytać...
wspaniale, o tak urodzinki to wspaniałe, i prezenciki o tak, ale Kaze raczej trochę przesadziła... mam nadzieję że ten plan Kaze na pozbycie się Cecyli z życia Save się powiedzie... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia