Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

piątek, 9 września 2016

Rozdział XXIV - Urodziny

:3
Oto odpowiedź dlaczego tak lubię tą część opowieści. Poza zerwaną umywalką, jest jeszcze kilka scenek, które uwielbiam. Kurcze sama to napisałam i tak nieskromnie się cieszę. Mam nadzieję, że Wam też się spodoba. 
Miłej lektórki...
i nie betowane ><


________________________________________________________________________________


 Save powoli przysypiał, przyjemnie rozgrzany, już uspokoił oddech i powoli zapadał się w krain Morfeusza. Nagle poczuł dłoń gładzącą go po ciele, zmierzającą ku najbardziej intymnych sfer jego ciała. Ten dotyk natychmiast go rozgrzał ponownie, rozpalił jego zmysły. Jęknął.
- Arashi, na boga… nie… - zaprotestował mało przekonująco. Jego ciało zaś miało zupełnie odmienne zdanie.
- Skarbie, kocham cię – mruknął mu do ucha Azjata wsuwając się na niego i zaczynając tęsknie całować.
- Arashi, przestań proszę… - jęknął udręczony Save, mimo tego poddając się jego pieszczotom odwzajemniając je.
- Skarbie, ja muszę… pragnę cię – szepnął mu Azjata namiętnie. Save znów jęknął.
- Arashi to samo było godzinę temu, i dwie godziny i trzy… mamy już pierwszą w noc a ty znowu… - poskarżył się blondyn. – Arashi, proszę… ja chodzić jutro nie będę mógł… - westchnął topiąc się pod jego pocałunkami. Dlaczego on zawsze musi tak na mnie działać? Ile byśmy się nie kochali, jego dotyk zawsze mnie rozpala. Nie potrafię się oprzeć jego bliskości - pomyślał udręczony Save bez protestów przyjmując kolejny deszcz pocałunków i czułości Azjaty.
- Skarbie, tak cię kocham - mruczał Arashi zsuwając się coraz niżej i niżej. Save jękną, gdy zdał sobie sprawę z jego intencji. Wiedział, że już za chwilę będzie wił się z rozkoszy i jęczał głośno, gdy Arashi dojdzie do tego najwrażliwszego punktu na jego ciele i rozpocznie taniec swego języka i ust. Na samą myśl o tym zalewała go fala gorąca, a potem jak będzie już bliski spełnienia sam także się zaspokoi wchodząc w niego z westchnieniem! Arashi był taki cudowny, gdy się nad nim pochylał tłumiąc swe krzyki podniecenia i poruszając się nad nim miarowym, równym tempem.
- Arashi… - jęknął Save czując język Azjaty igrający z jego wyprostowaną męskością. Chwilę próbował się powstrzymać, ale to jak zwykle przynosiło zupełnie odwrotny skutek. Jęknął przeciągłe, z przyjemnością, gdy Arashi objął jego męskość ustami i delikatnie się poruszył, doprowadzając wszystkie mięśnie jego ciała do szaleństwa. Save czuł spływającą po nim rozkosz, wzrok mu się mącił od nadmiaru tego wszystkiego, a gdy sądził, że jeszcze chwila i eksploduje z tej nieziemskiej przyjemności Arashi przerwał wyłaniając się tuż nad nim. Chwilę całował go delikatnie układając jego rozpalone ciało wedle własnego upodobania… A potem Save słyszał już tylko naprzemienne pomruki zadowolenia, rozkoszy i orgazmu swoje i jego. Poczuł jak nie wytrzymuje tej błogości i z głośnym jękiem daje jej upust. Jego kochanek po chwili przeżył dokładnie to samo. Chwilę jeszcze pieścili się wzajemnie, z cichymi, jakby zabłąkanymi pojękiwaniami przyjemności, całując i gładząc wzajemnie swe ciała. W końcu Arashi opuścił wnętrze Save i głośno dysząc opadł na łóżko tuż obok. Chwilę później Save już leżał na jego piersi, tuląc się i walcząc z przyspieszonym oddechem, próbując go wyrównać i uspokoić.
- Arashi… - mruknął jeszcze z przyjemnością nim zasnął.
Poranek przyszedł niespodziewanie wcześnie. Save czuł gorące promienie słońca wkradające się przez szparę w motelowych zasłonach. Która to mogła być godzina? Szósta? Dziewiąta? A może to już południe? Save niespodziewanie poczuł czyjąś dłoń na policzku. Jękną z protestem. Arashi znowu, miej litość. Całą noc nic innego nie robimy - pomyślał udręczony.
- Skarbie, ile można spać. W końcu nawet ja już się obudziłem. A wiesz, że lubię pospać dłużej - usłyszał czuły głos Azjaty. Znów jęknął, otwierając oczy. Spodziewał się, że ręce Arashiego zaczną błądzić znów po zakazanych strefach i rozpalać go, ale tak się nie stało. Nim jego zaspane oczy zaczęły cokolwiek widzieć poczuł czuły, delikatny pocałunek na policzku.
- Która godzina? – wymamrotał zaspany blondyn. Brunet uśmiechnął się rozczulony tym widokiem. Znów pocałował Save, tym razem w usta z tą samą dawką czułości i delikatności. Blondyn bez protestów oddał pocałunek po czym usiadł i przetarł oczy.
- Wystarczająca byś się obudził. Aż tak cię wczoraj wymęczyłem? – zapytał Arashi uśmiechając się z lekką drwiną. Podniósł dłoń i delikatnie wsunął Save coś do ust. Blondyn nie opierał się.
- Śniadanko - mruknął Arashi całując go w policzek. Save rozgryzł kawałek jabłka, które mu przed chwilą Azjata zaserwował. Poczuł cudowny, sodki sok. Spojrzał na ukochanego nieco zaskoczony. Azjata już przygotował następny kawałek.
- Karmię cię zakazanymi owocami, bo sam jesteś jak zakazany owoc – stwierdził przysuwając następny kawałek jabłka do ust kochanka.

- Arashi to jest Antonio – powiedziała z dumą Kaze, wskazując Azjacie wysokiego opalonego, prawdopodobnie Hiszpana. Arashi spojrzał na niego, po czym przeniósł wzrok na Kaze z jednym wielkim znakiem zapytania w oczach.
- Antonio zajmie się Cecily – wyjaśniła Chinka.
- Jak to zajmie się? – zdziwił się Azjata.
- Ach, Arashi. Twoja błyskotliwość czasem mnie powala. Nie lubisz Cecily, prawda. Twój Savuś też jej nie lubi… i ma powody swoją drogą. Wyobraź sobie, że ja też jej nie polubiłam. – stwierdziła Kaze. – A Antonio uwolni nas od tego kłopotu jakim jest Cecily.
- Kaze? Co ty wymyśliłaś? Wiesz, że to karalne. – powiedział ze strachem, odsuwając się do niej.
- Arashi głuptasie, przecież jej nie zabiję. Szkoda na to fatygi – stwierdziła dziewczyna. – Antonio ją oczaruje, tak że Save będzie tylko marnym wspomnieniem. I zabierze tą zmorę do Hiszpanii… czy do Włoch - burknęła dziewczyna krzyżując ręce na piersi.

Arashi myślał o szalonym planie pozbycia się Cecily, który wymyśliła Kaze. Sam nie wiedział, co o tym sądzić. Ziewnął patrząc jak do pisuaru spływa żółta ciecz… Nagle poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Odwrócił się i zobaczył jak Save odwraca od niego wzrok czerwieniąc się. Byli sami w publicznej ubikacji. Arashi uśmiechnął się po czym zapuścił bezczelnego żurawia do sąsiedniego pisuaru, oddzielonego tylko cienką ścianką. Po chwili podniósł wzrok na jeszcze bardziej zarumienionego Save.
- Skarbie stanął ci – stwierdził Azjata.
- Wcale nie – burknął blondyn.
- Oczywiście, że tak, przecież widzę – upierał się Arashi.
- Wydaje ci się - powiedział Save urażony, chcąc zapiąć już spodnie.
- Pokaż - powiedział Arashi zachodząc go od tyłu i łapiąc za przyrodzenie.
- Arashi! – wrzasnął przerażony jego zachowaniem Save. – Przestań, przecież ktoś może wejść.
- Czy to nie podniecające, skarbie? – zapytał beztrosko Arashi całując go w szyję i zaczynając go stymulować dłonią.
- Na boga Arashi! Jak już musisz to chociaż schowajmy się w kabinie - jęknął Save próbując się wyrwać, a jednocześnie czując narastającą przyjemność. Azjata nie przestając go gnębić zaczął po woli wycofywać się z nim w stronę zamykanej kabiny. - Arashi… - jęknął Save. – Zupełnie ci odbiło. Co masz ostano taką chcicę? – zapytał czując jak jego ciało już reaguje na jego bliskość.
- Pomyślałem sobie, że jak już umieram to przynajmniej zaliczę cię w różnych dziwnych miejscach. Publiczna toaleta jest jednym z nich – odrzekł Arashi wciągając blondyna do kabiny. Save westchnął z przyjemnością i zamkną za nimi drzwi na haczyk.
- Arashi, jesteś napalonym psychopatą - jęknął nadal próbując się wyrwać. Wiedział, że to i tak nie ma sensu. Byli w ciasnej kabinie, po za tym Arashi, nawet chory był od niego dużo silniejszy. Ale chciał go tym tylko zachęcić.
- Tak wiem, a teraz przestań się wyrywać - burknął Azjata przyciągając go do siebie mocno. Zaczął ustami pieścić jego szyję i najwrażliwszy jego punkt za uchem. Save zaczął podawać się jego woli. Arashi z zadowoleniem poczynał sobie coraz śmielej, Save pobudzał go każdym swoim ruchem i cichym westchnieniem. W końcu, gdy już obaj byli gotowi telefon Arashi się rozdzwonił.
- Arashi może to coś ważnego - powiedział ostro Save. Azjata odebrał niechętnie.
- No Arashi ile zamierzacie tam sikać? – zapytał złośliwy głos Kaze w słuchawce. – Chyba się tam nie potopiliście. Bierz tego swojego kochanka, jak trzeba to mu pieluszkę załóż i streszczaj ten swój pożądany przez wszystkie kobiety tyłek. Bo wyślę tam Nuriko żeby was przyprowadził - następnie słychać było jakąś szarpaninę i ostry protest Nuriko - No streszczaj się – warknęła na koniec Kaze. Arashi westchnął.
- No i masz coś ważnego – burknął patrząc na Save z wyrzutem. Poprawił wszystkie ubrania i otworzył drzwi ich kabiny.
- Nie możesz po prostu zignorować tego telefonu? – jęknął Save bez nadziei na kontynuację. Zaczął nawet poprawiać ubranie.
- Skarbie tej dziewczyny się nie ignoruje, jeśli chce się żyć. A tak się składa, że ja mam jeden taki dobry powód żeby żyć – powiedział nachylając się do niego przez framugę drzwi i skradając całusa.
- Tak, musimy znaleźć inną publiczną toaletę i zacząć od nowa...

Sam festiwal nie był dla Save niczym przyjemnym. Tłumy ludzi, wszechobecny gwar i tony kramów z idiotycznymi pamiątkami. To wszystko pewnie doprowadziło by go do szewskiej pasji, gdyby nie było przy nim Arashiego, który jak dziecko cieszył się na każdą dostrzeżoną pierdołę. Rozkosznie było mu się przyglądać. Jego pełnym życia reakcjom na wszystko i wesołym uśmiechom. Raz nawet Save udało się z nim mocno pokłócić. Poszło o to, że Arashi nie zgadzał się by Save kupił mu motor, na którym wspaniale się prezentował. Arashi znów mówił coś, że nie chce być utrzymankiem, a Save w ogóle nie chał go słuchać. Maszyna jak stworzona dla niego. Byli na siebie obrażeni przez całe dwie godziny. Save miał już nawet szukać jakiegoś autobusu powrotnego. Na szczęście zatrzymała go Tora. A gdy wieczorem Save przyszło położyć się w jednym pokoju i jednym łóżku z Arashi jakoś się pogodzili.
Koncert Neko był dla Save jeszcze gorszym przeżyciem. Było za głośno, za tłoczno, za kolorowo, za jaskrawo i za jasno, a przy ty za mało miał Arashiego dla siebie. Omal go szlag nie trafił, gdy Azjata wziął na barana tę rozwrzeszczaną nastolatkę Uki. Jakby nie dość było, że cała uwaga Arashiego skupiała się na jednym bachorze, to jeszcze skupiał tą uwagę z drugim na plecach. Ale po powrocie do motelu Azjata wynagrodził mu cały zmarnowany czas, powtarzając jak bardzo go kocha i jak im razem dobrze. Save może i był mocno zły za zachowanie Azjaty na koncercie, ale widząc jego słodkie miny i uśmiechy, potrafił wybaczyć mu wszystko.
Wreszcie ku uldze Save festiwal się skończył, ale rozpoczęła się mozolna podróż powrotna. Save przygotował się już psychicznie, że znów będą się użerać z wesoła rodzinką Arashiego, gdy nagle Azjata skręcił zupełnie gdzie indziej, odłączając się od kolumny. Zatrzymał się na jakimś leśnym parkingu i zdejmując kask uśmiechnął się tajemniczo do swego pasażera.
- Arashi? O co chodzi? – zapytał Save zaskoczony.
- Nie wiesz? – odpowiedział pytaniem Azjata uśmiechając się tajemniczo i schodząc z motoru. Save poczuł jak na jego twarz wypływa rumieniec.
- Arashi, tutaj… to chyba zbyt nieprzyzwoite miejsce na takie rzeczy - mruknął skrępowany.
- Skarbie – zaczął Arashi nachylając się do Save z psotnym uśmieszkiem. – To miejsce jest wręcz doskonałe. Nawet nie wiesz ile wysiłku kosztowało mnie nakłonienie całej reszty by mieć cię w tej chwili na wyłączność – powiedział.
- Arashi nie mówisz chyba, że oni chcieli patrzeć jak my… - jęknął Save czując się chory na samą myśl o tym, że mógłby uprawiać seks z Arashi publiczne.
- Złaź w końcu stamtąd skarbie. Mamy mało czasu – powiedział ponaglająco Azjata.
- Ale Arashi… ja nie wiem czy dam radę, tutaj… - jęknął blondyn spuszczając wzrok.
- Oczywiście, że dasz radę, skarbie. Będę cały czas przy tobie – mruknął czarnowłosy nachylając się i całując go namiętnie. Blondyn natychmiast przestał się bronić, i poddał całkowicie woli ukochanego. Ten zaciągnął go z motoru i nie przestając całować zarzucił sobie jego nogi na biodra. Save jęknął z niezadowoleniem, ale to był z jego strony jedyny protest.
Chwilę później Save dał się ciągnąc gdzieś z zawiązanymi oczami. Arashi prowadził go troskliwe i dokładnie opisywał mu drogę. W końcu posadził Save najprawdopodobniej na jakiejś drewnianej ławce, którą widział nim jego oczy zostały zawiązane.
- Arashi to naprawdę jest nieprzyzwoite - mruknął cichutko blondyn, czując jak Arashi siada obok niego.
- Skarbie, wiesz że cię kocham? – usłyszał szept Arashi tuż przy uchu. Chwilę później całował go delikatnie tuż za nim, w tym samym miejscu, w które pocałował go po raz pierwszy.
- Wiem Ara…
- Nic nie mów - mruknął Azjata kładąc mu palec na ustach, po chwili delikatnie przeciągnął nim po jego dolnej wardze – Zabawimy się, co ty na to.
- Arashi…
- Ciiii… - Azjata znów położył mu palec na ustach, tym razem delikatnie wsunął go pomiędzy wagi.
- Alasi - jęknął Save odsuwając się. – Zdejmij mi tą opaskę z oczu jak chcesz… - nie dokończył.
- Spokojnie – powiedział Azjata skradając ukochanemu pocałunek z policzka. – A teraz przestań się zapierać i zaufaj mi – dodał obejmując Save ramieniem. – Otwórz usta… - usłyszał ciepły głos Arashi czując jednocześnie chłód przysuniętej mu do twarzy łyżki. Gdy ostrożnie, nie bez obaw wykonał polecenie Arashiego znów usłyszał jego głos. – Zgaduj co to.
- Arashi… to… to bita śmietana? – zapytał zaskoczony, czując jak ta dziwna gra zaczyna go pobudzać erotycznie. A był pewien, że Arashi już niczym nie jest w stanie go zaskoczyć.
- Tak skarbie bita śmietana. Następna zagadka – powiedział podsuwając mu kolejną tajemniczą łyżkę. Tym razem Save chętniej poddał się karmieniu.
- Biszkopt… dżem… i krem… Arashi to smakuje jak tort… - powiedział, po czym poczuł pocałunek na policzku.
- To jest tort skarbie – usłyszał głos Azjaty i chwilę później opaska na jego oczach zniknęła, zsuwając się. Chwilę nic nie widział, ale gdy jego oczy przyzwyczaiły się do światła dnia, zobaczył przed sobą malutki torcik z palącymi się świeczkami i wyżłobionym przez łyżkę „rowkiem” na boku.
- Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin skarbie – powiedział Arashi. – Teraz pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki – dodał obejmując go w pasie.
- Chciałbym żebyśmy dożyli późnej starości u swego boku - mruknął po czym zdmuchnął świeczki za jednym razem.
- Skarbie, wiesz że życzeń nie wolno wypowiadać, bo się nie spełnią – powiedział czule Azjata.
- Wiem teraz dlaczego żadne moje się nie spełniło – westchnął. – Arashi, skąd wiedziałeś? – zapytał spoglądając w jego głębokie, zielone oczy. Azjata uśmiechnął się tylko tajemniczo.
- Po prostu wiedziałem i już. Teraz powiedz, jaki chcesz prezent ode mnie? – zapytał całując go w policzek. – Mamy czas do ósmej, później Tora zacznie się martwić, a Kaze wyśle swoje oddziały żeby mnie sprowadziły.
- Arashi, nie musisz…
- Oczywiście ze muszę. Proś o co chcesz. Spełnię każde twoje życzenie w granicach moich możliwości, skarbie – powiedział Azjata mrużąc zielone oczy.
- Arashi… - zaczął Save i zawahał się na chwilę. – Arashi zatańcz dla mnie, tylko dla mnie – powiedział w końcu.
- Tutaj? – zapytał Arashi otwierając szerzej oczy zaskoczony i przerażony.
- Nie… - Save rozejrzał się. – Tu nie ma warunków – stwierdził krytycznie. – Ale jak tylko będziemy…
- Skarbie, wiesz że możemy nie być sami w najbliższym czasie - mruknął Arashi jakby z lękiem w głosie.
- Poczekam – mruknął Save nie dostrzegając tego i przytulając się do jego ramienia.
- Save, ale to naprawdę może potrwać - jęknął jeszcze Arashi.
- Trudno. Chyba nie zamierzasz mnie tak szybko opuszczać? – zapytał podnosząc na niego spojrzenie niebieskich oczu.
- Nie, oczywiście że nie, skarbie. Ja tylko…
- Co Arashi, nie mów, że nie chcesz dla mnie tańczyć?!
- To nie to skarbie - jęknął Azjata.
- Arashi - jęknął Save urażony. – O co znów chodzi? – zapytał stanowczo, ale to nie pomogło, Azjata tylko uciekł wzrokiem. – Arashi!
- Skarbie… ja się krępuję – mruknął w końcu odwracając wzrok.
- Krępujesz się? Arashi, czego ty się krępujesz? – zapytał zaskoczony blondyn.
- Nie, no bo, ja no jeszcze nigdy nie…
- Arashi. – zaczął Save z pretensją w glosie. – Jak jeszcze nigdy. Przecież tańczysz od szmatu czasu co najmniej trzy razy w tygodniu po trzy występny na noc. Nie mów, że jeszcze nigdy – burknął urażony.
- Nie, Skabie… jeszcze nigdy nie robiłem występu dla jednego widza…
- Arashi, nie mów, że krępujesz się zatańczyć przede mną! – Save spojrzał na niego jak zbity pies. – Możesz tańczyć przed setka napalonych kobiet, a nie zrobisz tego dla kogoś z kim sypiasz od pół roku – dodał obrażony.
- Nie, skarbie… - zaczął Azjata chcąc objąć blondyna, ale tan mu się wyrwał. – Skarbie… no zrozum. Nigdy nie miałem indywidualnego występu, nie mówiąc już, że występu dla kogoś dla kogo chciałbym zrobić to jak najlepiej. Boję się, że coś spartolę i ci się nie spodoba…
- Arashi, daj, że spokój. Najwyżej cię wyśmieję…
- Skarbie - jęknął Arashi tonem dziecka, które zamierza się rozpłakać.
- No już dobrze. Nie będę się śmiał, choćbyś zaplątał się o własne nogi – stwierdził odwracając się do niego i głaszcząc po policzku. Po chwili przyciągnął go do siebie i pocałował. Dobrze, że parking był zupełnie pusty. – Więc jesteśmy umówieni. Dasz mi pokaz swych umiejętności ze striptizem – powiedział po chwili.
- Striptizem? Ale skarbie… o tym nie wspominałeś – przeraził się Arashi. Save położył mu palec na usta i uśmiechnął się dwuznacznie.
- Jak dobrze zrobisz striptiz dostaniesz nagrodę – szepnął. Brunet spojrzał się na niego zaskoczony. blondyn tylko uśmiechnął się z rozbawieniem. – Arashi nie patrz na mnie jak Bóg na dziewicę Orleańską, u której znalazłeś zużytą prezerwatywę – burknął Save.
- Skarbie - zaczął Arashi. – Zaskakujesz mnie – dodał.
- Kiedyś muszę – stwierdził Save, nachylając się do jego ust. Arashi nie zamierzał przegapić takiej okazji. Przyjął ofiarowany mu delikatny pocałunek od Save, odwdzięczając mu się tym samym. Ręce obu poruszyły się same. Save oplótł kark Arashiego, a Arashi oplótł pas Save. Chwilę później blondyn już siedział mu na kolanach, przodem do niego, nie przestając całować.
Nagle dobiegł ich warkot silnika. Save odskoczył od Arashi tak jak zawsze, ale zamiast wylądować gdzieś dalej od niego, wpadł na stół, po czym z powrotem w ramiona kochanka. Arashi pochwycił go, ale sam stracił równowagę i obaj spadli pod ławę.
- No patrzcie, już się nawet nie krępują towarzystwa! – zadrwił z nich głos Kaze - Stęskniłam się mój burzusiu, nie gniewasz się prawda? – zapytała stając nad nimi, jak mała dziewczynka z palcem w ustach, lekko sepleniąc. Arashi nie odpowiedział tylko westchnął z rezygnacją widząc całą resztę rodziny nadciągającą od wjazdu na leśny parking.
- Arashi, przepraszam. Wiesz jaka ona potrafi być uparta, nie mówiąc już o tym, że miała wsparcie – powiedziała podchodząc do nich Tora.
- Tygrysku, widzę twoje majtki - powiedział Arashi podnosząc się z ziemi i pomagając Save zrobić to samo.

Save rozpakował pierwszy prezent. Zza kolorowego papieru wyłonił się zdobny wolumin wyglądający jak upleciony z trzciny. Na nim widniały inicjały „SS” – Save Sarivald.
Blondyn otworzył go na przypadkowej stronie i natychmiast zamknął rumieniąc się.
- Arashi, skąd to masz? – zapytał wyraźnie zdenerwowany. Azjata uśmiechnął się zadziornie.
- Twoja urocza rodzicielka prosiła, bym ci to przekazał w dniu urodzin – odrzekł.
- Nie wstydź się księżniczko, pokaż co tam dostałeś od mamusi – powiedziała Kaze sięgając po album Save. Blondyn spojrzał na nią przerażony po czym objął go jak jakiś skarb i dał tym do zrozumienia, że nie zamierza się dzielić.
- Arashi, widziałeś to? – zapytał pełnym lęku głosem.
- Oczywiście że widziałem. Nawet pomagałem przy kilku ostatnich stronach. Swoją drogą bardzo udany pomysł – stwierdził wesoło.
- Wcale nie. To żenujące – prychnął Save.
- Skarbie, jak możesz. Ona tak się dla ciebie starała, a ty…
- Nie chodzi o to czy się starał czy nie. To prezent bardzo nie na miejscu – powiedział oburzony Save.
- Skarbie, jak ty tak możesz? To taki piękny prezent…
- Arashi mnie mówię że nie. I naprawdę jestem wdzięczny matce za trud jaki w niego włożyła. Mogła tylko wybrać bardziej odpowiednie miejsce i okoliczności by mi go wręczyć – stwierdził ponuro.
- Sądziła, że się ucieszysz jak ja ci go wręczę – mruknął Azjata zasmucony w imieniu pani Sarivald.
- Oczywiście miała rację. Najwyraźniej to ty Arashi wybrałeś zły moment.
- Marudzisz – stwierdziła nagle Tora wyrywają Save stanowczo jego prezent. – Wiem o co ci chodzi i zgadzam się. Teraz rozpakuj kolejne prezenty, a ja go przypilnuje – dodała.
- Czemu ty? – zdziwił się Save.
- Bo uwagę Arashi za łatwo jest rozproszyć – powiedział rudowłosa puszczając mu oczko. – Nie martw się nie zajrzę do środka – zapewniła. Save nie miał żadnych kontrargumentów, więc wziął się za dwa kolejne, małe prezenty niemrawo. Wiedział, że są do Uki i Neko. Niczego dobrego się nie spodziewał. Jednak musiał przyznać, że mylił się co do tych dzieciaków. Neko podarował mu skórzany pasek z ćwiekami – prezent mało trafiony, ale przynajmniej nie była to lina, na której miałby się powiesić. Uki zaś zrobiła dla niego jego portret z Arashi. Fak,t że Arashi był jak żywy a Save mało przypominał siebie był mało istotny. W końcu toAazjatę portretowała przez ostanie pół roku, jeśli nie dłużej. Ale patrząc na obraz można było spokojnie stwierdzić kto jest kim. Nie wiedział jak skomentować oba prezenty i wtedy Tora zaproponował by otwierał następny.
Blondyn z wdzięcznością przyjął tą propozycję. Chwycił kolejny prezent i przyjrzał mu się podejrzliwie. Kształt zdradzał, że to książka kryje się pod kolorowym papierem i wstążką. Jednak po urodzinach Arashiego miał pewnie niemiłe przeczucie.
- Save daj spokój. Za kogo ty nie masz? – burknęła Tora widząc jego wahanie. – Nie potrzebny ci przewodnik po Arashim. Jestem pewna, że doskonale sobie razem radzicie – dodał domyślając się jego myśli.
- Tygrysku robisz, że mnie niewyżytą bestię – sprzeciwił się Arashi.
- Jak bym cię nie znała – prychnęła Tora na Azjatę, po czym klepnęła Save w plecy. – No już nie bój się – ponagliła go. Blondyn niepewny zaczął rozpakowywać prezent.
- To przecież…? – jęknął zaskoczony.
- Tak, „Psychologa, teoria i praktyka” – pomogła mu Tora z zadowoleniem.
- Ale jak udało ci się to dostać? – zapytał wciąż zaskoczony. – Ja szukam już tej książki od roku. Nie ma jej w żądnym salonie prasowym.
- Oczywiście że nie ma. Mały nakład i stare wydanie. Save zapewne ktoś taki jak ty nie pomyślał żeby poszukać jej w antykwariacie. Przeszliśmy z Okami całe miasto by ją znaleźć – stwierdziła dziewczyna. – Teraz otwieraj kolejny. Jestem strasznie ciekawa co jeszcze dostałeś – dodała uśmiechając się wesoło. Save chwycił jakieś strasznie nie foremne zawiniątko. Rozwinął je i zamarł w pól ruchu.
- Skarbie? No co tam masz? – zapytał zniecierpliwiony Arashi. Przysiadł się do Save i zajrzał pod kolorowy papier. – Łoooooho! - zapiał z zachwytem. – To penie od Kaze i jej zboczonego chłopaka – stwierdził Arashi sięgając pod papier. Save zamierzał zaprotestować, ale Azjata był szybszy. Pokazał wszystkim kajdanki z czarnym futerkiem. – Zestaw małego fetyszysty. – zauważył z zadowoleniem.
- Arashi przestań – jęknął Save rumieniąc się jak dojrzały pomidor.
- To tylko początek brzusiu, wyciągaj dalej – powiedziała Kaze zadowolona z siebie.
- Dla kogo to prezent, dla niego czy dla Arashiego? – zapytała cierpko Okami, widząc zażenowany rumieniec blondyna i dziecięcą radość Azjaty.
- Wiesz mi jak zaczną tego używać będzie dla obu. Jakby nie patrzeć – stwierdziła Kaze.
Save udawał, że go nie ma, gdy Arashi uparcie wyciągał kolejne części zestawu: kostki z pozycjami dla pary męskiej, podręcznik Kamasutry dla pary męskiej, skórzane, skromne wdzianko, czarne boa, pejcz, wibrująca nakładkę…
- Boże a to co? – jęknął Save patrząc jak Arashi wyciąga wielki, różowy wibrator.
- No Save nie mów, że nie wiesz. W szkole cię nie uczyli? – zaśmiała się Tora.
- Wiem… ale… ohyda, co ja mam z tym zrobić – jęknął Save nie będąc w stanie nawet patrzeć a Arashi trzymającego TO w ręku. I to nie z powodu, że się TEGO brzydził.
- Skarbie mam ci zademonstrować? – zapytał Azjata przysuwając się z TYM do niego.
- NIE! – wrzasnął Save odskakując od niego dobre pół metra. – Arashi schowaj to – dodał siląc się na spokój.
- Dzieci z tak zwanych dobrych rodzin nie wiedzą co to dobra zabawa w łóżku – stwierdziła Kaze krytycznie i spojrzała prowokująco na Nuriko obok.
- Za to ty wiesz aż za dobrze – bąknął Okami patrząc na Chinkę krytycznie. Dziewczyna posła mu zabójcze spojrzenie.
- Save, może następny punkt przyjęcia – zaproponowała szybko Tora, podsuwając się do Arashi i zmuszając go by schował TEN obiekt przerażenie Save.
Kolejnym punktem imprezy urodzinowej było picie… Kaze upierała się, że bez tego nie ma imprezy i urodzin. Tak więc wyciągnęła z samochodu kilka piw i cztery butelki taniego wina.
Save miał okazję napić się swego pierwszego „jabola” w życiu. Na spółkę z Arashim. Wino szybko uderzyło blondynowi do głowy.
Nie wypił jeszcze nawet jednej czwartej z tego co mu przysługiwało, gdy zaczął kleić się do swojego kochanka.
- Skarbie no co ty? – zdziwił się Azjata. – Tak przy ludziach? – zapytała z rozbawieniem po czym pociągnął przyprawianego siarką przysmaku żuli.
- Arashi kocham cię – mruknął blondyn tuląc się do niego i próbując go pocałować.
- Wiem skarbie. Mógłbyś mi to mówić częściej nie tylko, gdy jesteś wstawiony – stwierdził, przy akompaniamencie wesołego śmiechu rodzinki.
- Arashi, kochaj się ze mną - znów mruknął Save.
- Oczywiście skarbie - mruknął Arashi wstając. Save o mało się nie przewrócił. gdyż do tej pory cały wisiał na nim. Azjata pogłaskał go czule po głowie.
- Nuriko, zajmij czymś dziewczynę. Chciałbym mieć trochę spokoju jak będę spełniał życzenie mojego złotowłosego – powiedział po czym wziął Save na ręce i nie bacząc na zaskoczone spojrzenia reszty ruszył z nim w stronę lasu.
Save natychmiast zaczął go nachalnie wręcz całować i obściskiwać. Cały czas prosząc by się z nim kochał. Arashi robił na tyle uników na ile pieszczoty Save nie przeszkadzały mu swobodnie iść i widzieć gdzie idzie. W końcu wybrał miejsce. Mała polanka osłonięta przez kwitnące krzewy ze strumieniem po środku. Położył Save na trawie. Blondyn natychmiast przyciągną go do siebie i zaczął namiętnie całować. Arashi nie opierał się, natychmiast ułożył się przy nim tak by obu było wygodnie i pozwolił się rozbierać. Mimo że pocałunki Save miały teraz mocny smak przetrawionego taniego wina, dla Arashi i tak była to najczystsza słodycz i rarytas. Pijany Save zawsze był bardzo odważny na tym gruncie i zdecydowany. Arashi pozwolił mu działać, mrucząc z zadowoleniem przy każdej jego pieszczocie. Blondyn naprawdę wiedział czego chce i jak to osiągnąć. Arashi nie musiał go w żaden sposób pobudzać, zachęcać czy prosić.
Ta noc była dla nich niczym maraton miłości. Kochali się kilkanaście razy. Za każdym razem donająć pełnego spełnienia i za każdym razem robiąc to inaczej.
Gdy w końcu skończyli, wyczerpani i spełnieni bliżej było do świtu iż po zmierzchu. Save ułożył się u boku Arashiego i obaj zasnęli niemal natychmiast, przykrywając się tylko skrawkami ubrań.
- Arashi? Dlaczego leżymy w lesie nago? – zapytał Save następnego dnia, gdy obudził się z bólem głowy i ogólnym złym samopoczuciem.
- Nic nie pamiętasz skarbie? – zapytał Arashi z miną zadowolonego kota podnosząc się na łokciach i całując Save w policzek.
- Wiesz… urywki… - wymamrotał. – Arashi, kochaliśmy się tutaj na dwanaście sposobów, czy mi się to przyśniło? – zapytał Save wyglądając jakby miął zaraz umrzeć.
- Tak skarbie. Było cudownie – mruknął skradając mu całusa z ust.
- Arashi, ty demonie - westchnął Save, po czym położył się z powrotem na trawie i zamknął oczy. – Spraw by ten las tak głośni nie szumiał – jęknął.
- Myślę skarbie, że najlepiej będzie pojechać do hotelu i przespać kaca – stwierdził.
- Arashi nie mam siły się ruszyć. Co to było, to co mi daliście… - jęknął pod czas, gdy Azjata naciągnął bieliznę i spodnie.
- Tanie wino marki Vino – powiedział spokojnie Arashi nachylając się nad Save i całując go delikatnie po twarzy. – Od tego się nie umiera, a jak będzie trzeba to cię zaniosę do miejsce zbiórki. – powiedział prawie szeptem, wargami muskając jego policzek i czoło. Save tylko jęknął głośno. – Wiesz skarbie, rozbierałem cię wiele razy, ale ubierać będę cię chyba po raz pierwszy - stwierdził sięgając po slipy Save i zaczynając mu je spokojnie nakładać.
- Arashi… jesteś szalony – mruknął słabo nie protestując na jego poczynania w żaden sposób.
- To z miłości do ciebie - stwierdził z rozbawieniem Arashi.
- To zabrzmiało jakbyśmy grali w brazylijskiej telenoweli - zaprotestował Save. Nadal leżał biernie, pozwalając Arashi się ubierać i całować ukradkiem. Było mu wszystko jedno.
Po jakimś czasie dał się podnieść. Sprawiło mu to chyba więcej wysiłku niż Arashiemu
- Dlaczego ty nie czujesz się tak fatalnie – zaprotestował blondyn przeciw takiej niesprawiedliwości.
- Bo ja jestem przyzwyczajony – powiedział wesoło Arashi, zarzucając sobie ramie Save na siebie i ciągnąc go w stronę leśnego parkingu.

- Arashi umieram - poskarżył się Save. Arashi głaskał go po głowie przygotowując drugą ręką lekarstwo na kaca.
- Skarbie to tylko kac. Jutro nic już ci nie będzie – stwierdził pogodnie Azjata. – Masz wypij, powinno trochę pomóc – dodał podając mu tajemniczy specyfik.
- Dopiero jutro. Mam się tak męczyć cały dzień - jęknął Save z trudem unosząc rękę i biorąc od niego lekarstwo. – Czuję się jakby mnie czołg przejechał i zgubił bombę w mojej głowie – jęknął pijąc z niesmakiem. – Arashi nigdy więcej nie dam ci się namówić na coś takiego – dodał, po czym znów otworzył usta by coś pojęczeć. Arashi położył mu palec na wargach i uśmiechnął się łagodnie.
- Skarbie przestań się już skarżyć i śpij. Kaca najlepiej przespać.
- Arashi, jak mam zasnąć z takim bólem głowy i całego ciała – poskarżył się Save.
- Spokojnie, skarbie w razie czego jestem gotowy ululać się do snu.
- Arashi, daj spokój nie przeżyje twojego lulania, zwłaszcza jak będziesz krzyczał. Mówiłem już że mnie głowa boli – jęknął Save. Arashi pochylił się i pocałował go w czoło.
- A mówisz, że to mi tylko seks w głowie – mruknął uśmiechając się z rozbawieniem. Po czym delikatnie podniósł jego głowę, wysunął się spod nią i położył go na podsuniętej poduszce. – Śpij, a kochać będziemy się jak poczujesz się lepiej – stwierdził kładąc się obok niego i głaszcząc delikatnie. Save posłał mu wściekłe spojrzenie po czym posłusznie zamknął oczy. Może byłby zaskoczony tym jak szybko zasnął, gdyby jego świadomość odnotowała ten fakt.
Faktycznie następnego dnia po kacu Save zostało tylko wspomnienie. Blondyn miał dodatkowy powód do radości. Miał teraz Arashiego tylko dla siebie. Jego wesoła rodzinka spieszyła się z powrotem i zostawili Azjatę pod jego opieką, przestrzegając, że gdy coś się stanie Azjacie to on, Save zostanie wykastrowany przez Kaze, rozszarpany przez Neko, skopany przez Uki i zamordowany przez Torę, Nuriko zaś zdeklarował się charytatywnie wyprawić mu pogrzeb.
Byli teraz dzień drogi za całą resztą, nareszcie mając się tylko dla siebie. Save westchnął ciężko.
- Co się stało skarbie? – zapytał Azjata podnosząc na ukochanego spojrzenie znad obiadu na który zrobili sobie przerwę w całodniowej jeździe.
- Arashi, czy naprawdę musimy jechać do mnie na to głupie przyjęcie? – zapytał patrząc na niego z rezygnacją.
- Skarbie, twojej matce bardzo na nim zależało. Nie chcesz jej chyba sprawiać zawodu – odrzekł Azjata z wyrzutem.
- Oczywiście że nie, ale… Dostaję dreszczy na myśl o tych wszystkich… - jęknął zrozpaczony.
- Save, skarbie. Przecież cię nie zostawię na pastwę tych hien. Będę przy tobie i…
- Arashi tym gorzej… nie rozumiesz? – Save westchnął z irytacja. – Przy twoje rodzinie mogłem zachowywać się jeszcze w miarę swobodnie. Jak wymknęło mi się coś nieodpowiedniego na temat naszego związku najwyżej się śmiali albo rzucali złośliwe komentarze. W tym towarzystwie wywołam tylko skandal… - jęknął podpierając się na łokciu.
- Skarbie… było by łatwiej gdybym był kobietą prawda? - westchnął Arashi.
- Nie, nie było by łatwiej – zaczął poirytowany Save, prawie krzycząc. – To wcale nie jest kłopotliwe, że mam romans z mężczyzną - jęknął z rezygnacją.
- Wiesz, skarbie, jeśli to ma ułatwić ci sprawę mogę zawsze… dla ciebie mogę zmienić…
- Arashi nic w sobie nie zmieniaj. Kocham cię takiego jaki jesteś i nie chcę innego!
- Myślałem o zmianie płci. Nie sądzisz, że to by rozwiązało wiele z naszych problemów. Moglibyśmy nawet wziąć ślub – stwierdził wesoło Azjata.
- Arashi bądź poważny – skarcił go Save. – Gdybym chciał żonę, a nie ciebie to bym poślubił Cecily – stwierdził z irytacją w głosie.
- No wiesz, jak możesz ja do mnie porównywać – burknął Arashi urażony.
- Och, Arashi, nie porównuję cię do niej. Chodzi o sam fakt. Kocham cię takiego jakim jesteś i kropka. Nie waż mi się zmieniać – powiedział ostro.
- Skarbie, ale wtedy naprawdę…
- Dość. Arashi wystarczy – syknął Save patrząc na niego zagniewanymi niebieskimi oczyma. Azjata westchnął.
- Nadal uważam, że łatwiej było by tobie i całej tej reszcie zaakceptować nasz związek gdybym urodził się kobietą – stwierdził podpierając się na łokciu.
- Gdybyś się urodził może i tak. Gdybym poznał cię jako kobietę… Arashi o czym my w ogóle rozmawiamy? - westchnął spoglądając na zimne już danie na talerzu.
Nie wracali już więcej do tematu zmiany płci.
W końcu zatrzymali się na ostatni nocleg. Save był w ponurym nastroju i Arashi, mimo że miał na to straszną ochotę nie proponował mu wspólnej kąpieli.
- Skarbie, wychodzę - powiedział Azjata kończąc się myć. Save właśnie zniknął pod prysznicem. Odbąknął coś na oświadczenie Arashiego. Miał ochotę spędzić dużo czasu pod prysznicem. O czym uprzejmie uprzedził wcześniej uykochanego, dlatego też Azjata kąpał się pierwszy.
Arashi wszedł do pokoju bliski frustracji. Był gotowy zrobić wszystko by poprawić nastrój Save. Siadając przed lustrem zaczął rozczesywać i suszyć włosy, gdy nagle przypomniał mu się co znalazł w szafie, pozostawione po poprzednich gościach pokoju. Arashi uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze w dość złośliwy sposób po czym wstał, wyłączając suszarkę.
Save wszedł do pokoju z ponurą miną. Podniósł wzrok by powiedzieć Arashi co myśli o tym że zostawił go samego w tej łazience i przez to był zmuszony słuchać obrzydliwych komentarzy jakiś dziewczyn na swój temat… I zamarł… otworzył szerzej oczy…zamrugał nimi. Nic się nie zmieniło. Nadal widział jakąś uroczą brunetkę siedzącą z podkulonymi nóżkami na ich łóżku.
- Przepraszam chyba pomyliłem pokoje - mruknął zmieszany blondyn cofając się do wyjścia. Rozejrzał się po korytarzu i raz jeszcze sprawdził numerek na drzwiach. Wszystko się zgadzało, prócz osoby, która powinna być w środku - Kim pani jest? - jęknął Save patrząc na ledwo powstrzymującą śmiech dziewczynę. Babę! Byłą z pewnością wyższa od niego. Nie mówiąc już o tym, że miała jak na kobietę szerokie ramiona. Ale mimo to wydała się Save jakoś dziwne piękna... w niebieskiej sukience, z podkulonymi nogami, których zarys widniał pod fałdami i falbankami sukienki… sukienki z bufiastymi, krótkimi rękawkami i wstążeczką tuż pod biustem… którego kobieta miała raczej mało… ale i tak była urocza uśmiechając się słodko, z dłońmi skromnie złożonymi na kolanach, w niebieskiej kokardce zawiązanej na czarnych lekko skręconych włosach, w delikatnym makijażu.
Nie przestając się uśmiechać do Save kokieteryjne podniosła dłoń i chwilę wodziła palcem po dolnej wardze, po czym puściła oczko do niego.
Blondyn nagle otrzeźwiał. Zamknął pośpiesznie drzwi.
- A… Arashi…? – jęknął nie będąc pewnym czy chce usłyszeć odpowiedź.
- Skarbie, jestem śliczna? – zapytał Azjata nie siląc się nawet na zmienię głosu.
- Arashi co ty robisz w sukience? – jęknął Save.
- Zastanawiałem się czy podobałbym ci się jako kobieta. I co jestem śliczna? – zapytał Azjata wsuwając palec do ust. Save poczuł przyjemny dreszcz w okolicach podbrzusza.
- Arashi, przestań się wygłupiać i zdejmuj te łachy – burknął urażony.
- Skarbie, nie odpowiedziałeś na moje pytanie – sprzeciwił się Arashi nadal patrząc na niego w taki zadziorny, zachęcający i jednocześnie lubieżny sposób.
- Arashi, przestań nie jesteś kobietą – bąknął Save.
- Skarbie… - jęknął Azjata robiąc smutną minkę. Blondyn starał się na niego nie patrzeć.
- Arashi, nie bądź dzieckiem. Wyskakuj z tych łachów – burknął.
- Skarbie… - zaczął zaczepnie Azjata. – Jeśli chcesz bym z nich wyskoczył, musisz mi w tym pomóc - dodał takim tonem, że Save nie wytrzymał. Rzucił wszystkie przybory do mycia jakie miał w ręce na pobliskie krzesło po czym skoczył w ramiona Arashi i zaczął z niego zdzierać sukienkę. Chwile się szamotali, jakby to była prawdziwa walka. Po czym patrząc sobie w oczy po woli zbliżyli się do siebie i zaczęli wymienić pocałunkami i pieszczotami.
- Arashi, jesteś kompletnie stuknięty - stwierdził Save, gdy już zdjął z Azjaty sukienkę i pozbył się kokardki z jego włosów. – Ale ładnie ci z lokami.
- Podobają ci się? – zapytał Arashi uśmiechając się z zadowoleniem. – Mogę sobie zrobić takie na stałe – stwierdził.

- Nie. Wtedy wszyscy cię takiego zobaczą. A tak będę miał satysfakcję, że jestem jedyny – stwierdził Save całując go. Szybko pozbyli się reszty ubrań i zaczęli kochać. Wśród westchnienie, jęków, pomruków i krzyków rozkoszy wymieniali się wzajemnie czułością i wzajemnym ciepłem. Arashi pękał wprost z dumy, że udało mu się poprawić nastrój Save. Choć pewnie podobny efekt uzyskał by zaczynając go głaskać po ramieniu i całując za uchem, które bądź co bądź skończyły by się tak samo.

3 komentarze:

  1. Hejka,
    autorko, trafiłam tutaj jakiś czas temu, tak mi się wydaje, ze te początkowe rozdziały czytałam chyba jeszcze na onecie... niestety później straciłam wszystkie adresy, i mówiąc krótko odechciało mi się czytać jakiekolwiek opowiadania, więc nawet nie szukałam, ale teraz powróciłam...
    historia jest ciekawa, postacie wspaniale wykreowałaś, uwielbiam Arashiego, zato nie lubię Cecyli, jeszcze się tak zachowywała... ma narzeczonego, a dobiera się do Arashiego..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam z niecierpliwością na nastepny wpis, mam nadzieje że pojawi się lada dzień; ) Uwielbiam seksy w wydaniu Save - Arashi ;P Kocham cie - Iwona :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wracam z komentowaniem tych co nie skomentowałam rozdziałów, musiałam przeczytać od początku bo straciłam mój notatnik z komentarzami więc wolałam jeszcze raz przeczytać...
    wspaniale, o tak urodzinki to wspaniałe, i prezenciki o tak, ale Kaze raczej trochę przesadziła... mam nadzieję że ten plan Kaze na pozbycie się Cecyli z życia Save się powiedzie... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń