Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział XIX

Bardzo, ale to bardzo przepraszam, że to tyle trwa.
Jako zadość uczynienie, moim wiernym czytelniczkom, wrzucam cały rozdział, a nie tylko jedną z jego części :)
Oczywiście nie batowane.

____________________________________________________________________________

Część 1 – Coś więcej niż pokusa.

Arashi bardzo się denerwował przed herbatką z panią Sarivald. Zanim w ogóle mógł pomyśleć o tym spotkaniu musiał wrócić na basen. Tam oczywiście Cecily i jej koleżanki zmusiły go do kąpieli. Nie mówiąc już o nurkowaniu w paskudnej chlorowanej wodzie! Po obiedzie natychmiast wskoczył więc pod prysznic, żeby zmyć to świństwo z głosy zanim wypadną mu wszystkie włosy, o które przez lata tak dbał. Choć Arashi miał najszczersze zamiary pozostać z matką Save na stosunkach przyjacielskich odezwał się w nim męska próżność, która chciała zaimponować kobiecie wyglądem. Przewiązany więc tylko ręcznikiem szukał w swych rzeczach czegoś co było by odpowiednie na takie spotkanie… lub raczej na randkę. W końcu wybrał coś szykownego.
Przeglądał się teraz w lustrze i zastanawiał czy dobrze wygląda. Założył czarne opinające się na biodrach spodnie z mnóstwem pasków i łańcuchów oraz paskiem z ćwiekami. Pierś zakrywała mu bezrękawnik w cętki lamparta. Bezrękawnik był zapinany na zamek, ale z łatwością dał się też zdejmować przez głową. Azjatai raczej ów zamka nie używał.
Włosy, które miał jeszcze mokre, zawiązał w warkoczy, a na czole przewiązał sobie chustek z takiego samego lamparciego materiału. Uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze. Zawsze był taki przystojny. Szkoda, że nie może spłodzić syna… Westchnął i spojrzał na zegar. Już był czas. Serce podskoczyła mu do gardła i czym prędzej pospieszył do prywatnego salony pani Sarivald. Przez całą drogę powtarzał siebie, że to nic złego, że zaprosiła go na herbatę i że on to zaproszenie przyjął. Zapukał jednak do jej pokoju drżącymi dłońmi. Otworzyła mu jak zwykle uśmiechnięta gospodyni. Na twarz Azjaty wypłyną nieśmiały uśmieszek, po czym kobieta wpuściła go do środka. Salonik był bardzo przytulnym miejscem, ale nie można o nim było mówić w sposób zdrobniały, choć w porównaniu do tego głównego, był naprawdę nie wielki. Urządzono go na stary styl. Brunet nie znał się zbytnio na sztuce użytkowej, ale na myśl nasuną mu się renesans.
Arashi szybko zapomniał o swym zdenerwowaniu przy tej wspaniałej istocie jaką była jego gospodyni. Rozmowa z nią zawsze działała na niego kojąco, a możliwość spoglądania w jej piękne niebiańskie oczy dawała mu poczucie spokoju. Kobieta z racji upału zaproponowała mu mrożoną herbatę i posadził go na sofie. Była ona jednak bardzo krótka. Wyglądała jak dwa fotele zsunięte z sobą i pozbawione boków by mogły się połączyć. Gdy pani Sarivald usiadła naprzeciwko Arashiego, bezustannie dotykali się udami. Azjatę to trochę krępowało, ale tylko na początku, zanim znów nie zagłębił się w rozmowie z kobietą.
Po jakimś czasie jakby skończył im się tematy do rozmowy. Chwilę panował milczenie, ale pani Sarivald szybko je przerwała.
- Tak dobrze mi się z panem rozmawia, że nieomal zapomniałam dlaczego tu pana zaprosiła – powiedziała uśmiechając się i wstając. Oddaliła się na chwilę. Arashi odstawił kieliszek, gdyż już dawno przeszli z mrożonej herbaty na wino. Starał się nie pić dużo, z wiadomych względów, był to jego pierwszy opróżniony kieliszek.
– Nie dawno uporządkowałam zdjęcia. Jest pan estetą panie Yasano, chciałam się pana zapytać o opinię – powiedziała wracając z pięknym albumem pod pachą. Podała go Arashiemu i nim usiadła napełniła jego kieliszek. Azjata przyjrzał się albumowi, który dostał i oczy rozszerzyły mu się ze zdumienia. Nie mógł nie zapytać.
- Sama go pani zrobiła? – Kobieta rozpromieniła się jakby tylko na to czekała.
- Tak – powiedział tylko, skromnie spuszczając oczy. Arashi był oczarowany nią jeszcze bardziej. Nie dość, że sama była jak dzieło sztuki, potrafiła wyczarować coś tak ładnego, a na dodatek praktycznego. Okładka albumu wyglądną jakby upleciona z trzciny. Całość trzymała się kupy na sprężynie. Wnętrze wypełnia piękny papier czerpany. I ta pieczęć w lace z wielkim, zdobionym, podwójnym S na frontowej okładce.
- Jest piękny. Zrobiła go pani dla kogoś konkretnego? – zapytał podekscytowany Arashi, a oczy zaświeciły mu się radośnie, gdy spojrzał na tę pieczęć, domyślając się co może kryć wnętrze.
- Chciałam podarować to Save na dwudzieste drugie urodziny. Dlatego tak ważne dla mnie jest pańska opinania. Zna go pan chyba najlepiej – Arashi pochlebiały te słowa. To, że ona jego własna matka pyta kogoś o opinię.
- Save na pewno będzie zachwycony. Widać ile serca włożyła pani w ten prezent. Mogę obejrzeć też w środku? – zapytał. Kobieta przytaknęła głową, a on otworzył album lekko drżącymi dłońmi. Wkraczał w świat, którego Save z pewności by mu nie pokazał. Przynajmniej nie ten Save jakiego poznał, bo obecny Save niczym się nie krępował.
Na pierwszej stronie była dedykacja, mówiąca o tym, że jest to album ze zdjęciami najważniejszych chwil jego życia. Na następnej stornie…
- To Save? – zapytał Arashi zaskoczony. – Ten pluchy bobas?
- Tak, rzeczywiście był pulchny zwłaszcza po narodzeniu. Kto by pomyłaś patrząc na niego teraz – pani Sarivald wypowiedział myśli Arashiego. Jednocześnie przytuliła się do jego ramienia by lepiej widzieć zdjęcia w albumie, który Azjata trzymał na kolanach. Pierwsze zdjęcia było oczywiście pierwszym zdjęciem jakie zostało zrobione blondynowi. Kolejne przedstawiały jego rozwój i dzieciństwo. Arashi w ogóle nie poznawał na nich swojego… byłego kochanka. Jednak mały Save bardzo mu się podobał jako dziecko. Nie to żeby Arashi miał jakieś okropne skłonność. On po prostu lubił dzieci, a trzeba powiedzieć, że blondyn był wyjątkowo słodkim dzieckiem i trudno mu się było oprzeć. Azjata świetnie rozumiał przywiązanie matki do syna. Save nie dało się wtedy nie kochać. Najbardziej spodobały się zdjęcia Save z różnych bali przebierańców, na które pani Sarivald osobiście szyła mu kostiumy. Gdy zobaczył nastoletniego Save w przebraniu szlachcica z osiemnastego wieku, po prostu oszalał na jego punkcie, zwłaszcza chyba ze względu na naturalne piękne długie loki Save na tym zdjęciu. Był gotów błagać panią Sarivald o to zdjęcie. Jednak kobieta z uśmiechem powiedziała, żeby je sobie wziął, a ona uzupełni to zdjęcie w wolnej chwili. Arashi był w siódmym niebie i nie wiedział jak jej dziękować, szybko schował zdjęcie na wypadek, gdyby się rozmyśliła. Na końcu była jeszcze wiele wolnych kartek i twórczyni albumu wyjaśniła, że to do uzupełnienia. Miała nadzieję, że do dwudziestych piątych urodziny w życiu Save nie będzie tylu ważnych chwil by się tu nie pomieściły.
- Panie Yasano. Miała bym także pewną prośbę do pana – zaczęła w końcu. – Wydaje mi się, że jest pan bardzo ważną osoba w życiu mojego syna. Wiec spotkanie z panem powinno być tu także odnotowane. Dostarczył by mi pan swoje zdjęcie, żebym mogła je włożyć do albumu i datę waszego pierwszego spotkania.
- Bardzo chętnie. A czy mógłby zasugerować jeszcze kilka ważnych wydarzeń do tamtego dnia? – zapytał. Kobieta uśmiechnęła się uroczo. Arashi odłożył album, ale ona nie przestała się do niego tulić. Było w tym coś niepokojącego.
- Co zamierza pan dołożyć do albumu panie Yasano? – mruknęła.
- Proszę mi uczynić ten zaszczyt i mówić mi po imieniu pani Sarivald – powiedział uśmiechając się. Był rozgrzanym winem, które nie wiadomo kiedy znalazło się w jego żołądku, zamiast pozostać w kieliszku i jej bliskością przez cale popołudnie.
- Jest pan bardzo zmysłowym i pociągającym mężczyzną Arashi – powiedziała… i nim Arashi się zorientował całowała go namiętnie… a może to on ją całował. Szybko dał się ponieść uniesieniu i położył kobietę na oparciu sofki. Całował jej delikatnie usta i szyję… dłonią gładził smukłe wciąż jędrne ciało. Jego dłoń wsunęła się pod jej sukienkę i gładziła szczupłe biodro. Ona objęła go za szyję, głaskał jego kark i gładziła mięknie, czarne włosy. Arashi w odruchu odgarną jasne włosy i delikatnie zaczął pieścić ucho i jego okolice swymi ustami. Kobieta jęknęła z przyjemnością i wtedy Arashi ockną się i opanował podniósł się i matkę Save… spojrzał na nią oszołomiony, gdy ona patrzyła nieco zawiedziona.
- Pani Sarivald proszę mi wybaczyć moje zachowanie – jęknął. – Jeśli w jakiś sposób panią teraz uraziłem także proszę mi to wybaczyć, ale nie potrafił bym spojrzeć Save w oczy, gdyby to zaszło dalej. On tak bardzo przezywa, że państwa małżeństwo się nie układa - mruknął zażenowany.
- Ach, Arashi to ja powinnam przeprosić ciebie. Specjalnie cię spiłam i uwodziłam. Ale masz racje, moja samotność nie jest wystarczającym pretekstem, żeby ranić ciebie i jego – westchnęła. Najwyraźniej dobrze wiedziała o troskach Save zwianych z jego rodzicami i ich związkiem.
- Mimo wszystko, pani Sarivald… - zaczął Arashi. – Bardzo bym chciał, żebyśmy zostali przyjaciółmi. Tak wspaniale mi się z panią rozmawia, jest pani taka niepojęta.
- Niepojęta… - kobieta zachichotała wygładzając suknię. – Dobrze puśćmy w niepamięć to niefortunne zdarzenia, Arashi. Oczekuję, że niedługo znów nas odwiedzić i pomożesz mi uzupełnić szczęśliwe chwile jakie Save przeżył przez ostatni rok.
- Z wielką przyjemnością. – powiedział.
- Tylko Arashi, pospiesz się. Jego urodziny już za tydzień – mruknęła.
- Za tydzień… - jęknął to mogło mu nieco skomplikować sprawę. – Będę musiał wymyślić jakaś dobrą wymówkę, żeby Save mnie stąd wypuścił – mruknął, po chwili pożegnał się uprzejmie z panią Sarivald i w zamyśleniu wyszedł z jej prywatnego saloniku. Czyli, że Save urodził się czternastego sierpnia. Był wiec spod znaku lwa…
Arashi tak się zagadał z panią Sarivald, że wyszedł od niej wieczorem. Właściwie był już późny wieczór. Mężczyzna wątpił w to by ktoś prócz Save przejmował się jego pół dniową nieobecnością. W końcu dom był duży i „przyjaciół” Save też było dużo. Na pewno dobrze bawili się we własnym towarzystwie. A Azjata był szczęśliwy, że mógł od nich trochę odpocząć. Szkoda mu tylko było, że zostawił Save samego na ich pastwę. Ale w obecnym stanie blondyn więcej nie rozumiał niż rozumiał z tego co się wokół niego działo.
Arashi poszedł prosto do swojego pokoju. Po drodze zapalił papierosa. Wszedł do sypialni i nie wiele nad tym myśląc zrzucił cześć ubrań zaraz za progiem. Drzwi oczywiście zamkną. Jednak nie na klucz, zawsze o tym zapominał. Zostawiając papierosa przy łóżku poszedł wziąć prysznic. Wizyta u pani Sarivald wprawiła go w doskonały nastrój. Mimo że tak nieporządnie się zakończyła. Spłukując z ciała zanieczyszczenia dnia powrócił do tej chwili, gdy oboje dali się ponieść własnym rządzą. Był szczerze zaskoczony, że taka kobieta jak pani Sarivald w ogóle zwróciła na niego uwagę. To był dla niego ogromny komplement. I choć nigdy by się do tego nie przyznał właśnie ten fakt wprowadził go w tak cudowny nastrój. Wrócił do pokoju przebrany w swoje bokserki do spania i sięgną po papierosa… ale go tam nie było… Wypalił się? Arashi spojrzał zaskoczony na popielniczkę przy łóżku… popielniczki też nie było! Cholera co jest grane? Przecież ją tutaj zostawił razem z zapalonym papierosem. Arashi rozejrzał się zdezorientowany.
- Tego szukasz? – zapytał sodki głosik, który poznał od razu. O jego ramię otarła się delikatna rączka trzymająca jego papierosa. Kobiece dłonie oplotły go - Czekałam na ciebie. Gdzie byłeś mój łotrze – mruknęła mu do ucha. Azjata poczuł, że tym razem może nie być w stanie pozbyć się Cecily z pokoju. Mały wybuch namiętności w saloniku pani Sarivald wciąż go grzał w przyjemny sposób. Cecily wybrał dobrą chwilę na uwiedzenie go – pomyślał z goryczą. Dłonie dziewczyny przesunęła się na jego pierś i zaczęły delikatnie go pieścić.
- Cecily, już o tym mówiliśmy – jęknął. Dziewczyna pchnęła go w kierunku łóżka.
- Podły kłamca, przecież widzę ze masz ochotę – mruknęła zsuwając ręce po jego brzuchu, zatrzymała je na biodrach. Arashi z przerażeniem odkrył, że jego ciało naprawdę chce! To wszystko dlatego, że jego myśli wciąż błądził przy matce Save.
- Save… - jęknął, gdy Cecily położyła go na łóżku.
- O niczym się nie dowie – mruknęła dziewczyna opacznie go rozumiejąc. Wsunęła się na niego z zadowoleniem.
- Nie dasz za wygraną? Bez względu na to ile razy wyrzuciłbym cię z pokoju zawsze wrócisz wieczorem? – zapytał nie chcąc znać odpowiedzi. Cecily po prosu usiała na nim okrakiem i uśmiechnęła się zwycięsko.
- Znam twoja tajemnicę. Będziemy się dobrze bawić Amidamaru – mruknęła kładąc się i delikatnie go całując w szyję. Arashi chwycił ją za nadgarstki i odciągną od siebie. Z trudem podniósł się na łokciach.
- Nie jestem Amidamaru – powiedział, jednak w jego głosie nie było pewności siebie. Cecily tylko się uśmiechnęła i poruszyła tak by podrażnić jego najwrażliwsze miejsce. – Dla mnie mógłbyś nazywać się nawet Save – mruknęła pochylając się do niego by zasmakować jego ust. Arashi już nie bardzo nad sobą panując pozwolił jej na to.
- Więc po co wychodzisz za niego? – zapytał, gdy skończyła. Cecily uśmiechnęła się wiedząc, że mężczyzna wpadł w jej pułapkę. Widziała to w jego oczach, teraz niczego jej nie odmówi.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy – mruknęła namiętnie. Mężczyzna nie nalegał. Puściła jej nadgarstki i objął ją w pasie. Dziewczyna przeniosła ręce na jego ramiona i delikatnie gładziła jego łopatki.
- Jak sobie wyobrażasz boskiego Amidamaru w takiej sytuacji? – zapytał nagle.
- Boski Ami, jest bogiem seksu. Potrafi spełnić wszystkie zachcianki kobiety. Ale już jego samo ciało wystarczy by kobieta miała orgazm – mruknęła Cecily przysuwając się do niego i dotykając go to tu to tam. Ciało Arashiego było rozgrzane i gotowe. - Amidamaru to delikatny kochanek – mruknęła. Jej ciało też było gorące i z pewności gotowe. Jej ciało było gotowe zawsze - pomyślał Arashi w przebłysku świadomości. Zaczął ją rozbierać. Nie miał dużo do roboty. Miał na sobie tylko cienką koszulę nocną i koronkowe stringi. Wszystko to, wraz z bokserkami Arashiego wyładowało na podłodze. Azjata objął Cecily w pasie i już miał się z nią obrócić… - Chcę być na górze – szepnęła mu do ucha. – Ty tylko leż i bądź grzeczny – mruknęła i stanowczo pchnęła go na poduszkę. Nieco zaskoczony pozwolił jej prowadzić tą rozgrywkę. W końcu mogła sobie doskonale sama poradzić, on zamknie oczy i wyobrazi sobie ze to ktoś inny. Jego ciało nadal reagowało samo. Gładził dziewczynę po piersiach i słyszą jej zadowolone jęki z tego tytułu. Gładził całe jej ciało. Raz jeszcze położył dłonie na jej piersiach… obie jednocześnie na obu…
- Cecily… są sztuczne? – stwierdził z wahaniem. Cecily przerwała swoja zabawę.
- Co takiego… Jak śmiesz. Są prawdziwe – powiedziała pewnie. Jednak on wyczuł w jej głosie napięcie. Obleśnie sylikonowa lalka – pomyślał. Nigdy nie dostaniesz Save.
- No tak, zmyliła mnie ich wielkość, są wspaniałe – mruknął a zadowolona dziewczyna wróciła do „czegoś przyjemniejszego” jak to określiła.
Cecily osiągnęła to co chciała wijąc się i jęcząc z przyjemności. Arashi wciąż leżał grzecznie jak chciała. Przynajmniej miał to już za sobą. Nie spodziewał się, że Cecily będzie wyjątkowa i doprowadził go do takiego stanu jak to było z… z Save. Arashi pomyślał z goryczą, że już nigdy tego nie poczuje, tej nieznośniej rozkoszy.
Cecily zeszła z niego, ale nie przestała zabawiać się jego ciałem.
- Nie myślałam, że jesteś taki… nieśmiały – mruknęła. – Nic a nic mi nie pomogłeś.
- Sama tego chciałaś. Mogę teraz odpocząć? – zapytał szorstko. Dziewczyna roześmiał się.
- Nie udawaj takiego złego. Wiem, że mnie pragnąłeś. Powiedz, udało mi się zadowolić wielkiego boga seksu? – zapytała ocierając się o jego ciało i przyciskając piersi do niego. Arashi spojrzał na nią. Westchną i założył ręce za głowę.
- No tak… dobrze było – skłamał. Dziewczyna roześmiała się z zadowoleniem.
- Przyjdę jutro. Zabawimy się na twoich zasadach – powiedziała przeciągając językiem po jego policzku. Arashi ostatkiem sił powstrzymał się by nie skrzywić się z obrzydzeniem. Gdy dziewczyna doszła do wniosku, że już nic nie zdziała poszukała swojej skąpej odzieży. Po chwili wyszła zostawiając go samego. Azjata westchną z rezygnacją. Było mu to potrzebne, szkoda tylko że trafiło na Cecily. Szkoda, że nie mógł wsunąć się niepostrzeżenie do łóżka Save, tak bardzo za nim tęsknił. Z resztą czy Save teraz by zauważył różnice miedzy nim a choćby Cecily? Nie nawet on nie jest tak zamroczony prochami żeby pomylić go z tą plastik barby. Arashi jękną przewracając się na brzuch. Objął dłońmi poduszkę, potem przytulił się do niej mocno.
- Skarbie – jękną wyobrażając sobie, że to Save i tuląc ją mocno do siebie. Zamkną oczy by było mu łatwiej w to uwierzyć i tak zasnął...

Cecily była tak uradowana sukcesem z Arashim, że postanowiła, póki jej ciało było rozgrzane do tego stopnia, połączyć przyjemne z pożytecznym. Zakradła się do sypialni Save.

Arashiego obudził jakiś nieokreślony jęk. Otworzył zaspane oczy. Wciąż jeszcze była noc, było ciemno i nic przez chwilę nie wiedział. Usłyszał jakby stłumione szlochanie. Podniósł się na łokciach i rozejrzał, po czym usiadł.
- Nie chciałem cię budzić - jękną głos, który natychmiast rozpoznał.
- Save, co się stało? – zapytał przerażony, chwilę szukał go wzrokiem, ale w pokoju go nie było! Nie, zaraz! Save siedział skulony tuż przy jego łóżku! Niebieskie oczy blondyna spojrzał na niego udręczona.
- Czy mężczyzna może zostać… czy kobieta może go zgwałcić? – zapytał.
- Oczywiście. Zwłaszcza jak facet jest nie doświadczony a kobieta… - Arashi nagle jąknął – Save co się stało? Kto ci to zrobił? – zapytał natarczywie prawie wyskakując z łóżka, ale w porę przypomniał sobie, że jest nago po przygodzie z Cecily. Save się rozpłakał.
- Skarbie… - jęknął Arashi i owiną się cienką narzutą. Wyszedł z łóżka i przyklękną przy nim.
- Cecily… była u mnie – jęknął Save. – Byłem taki zmęczony. A ona zaczęła mnie dotykać. – skarżył się.
- Czy ona…
- Tak. Doszła do końca. To nie było nawet w połowie takie jak z tobą… to było obrzydliwe. Arashi zrób coś – jęknął Save patrząc na Arashiego udręczonym wzrokiem.
- Spokojnie skarbie – Azjata pogłaskał go delikatnie po głowie. – Wstań, może jak weźmiesz prysznic to poczujesz się lepiej – mruknął, nie bardzo w to wierząc, sam miał ochotę zmyć z siebie dzisiejszą noc, ale wiedział, że to i tak nigdy nie schodzi. Save zrobił jak Arashi kazał. Pozwolił poprowadzić się do łazienki i wsadzić pod prysznic.
- Podaj mi piżamę – mruknął brunat wsuwając rękę za zasłonkę. Wiedział, że jeśli zobaczy teraz nagiego Save, nie opanuję się. A to by mu nie pomogło, żadnemu z nich by nie pomogło. Po chwili dostał ją. Usłyszał jak Save odkręca wodę.
Gdyby nie był na tych cholernych prochach, ale może wtedy bardziej by do niego docierało co się stało. Może byłby w gorszym stanie. Choć z drugiej strony pewnie był by w stanie się bronić. Wyrzucił by tą zboczoną siksę na zbity pysk. Jeszcze jej pokażą - pomyślał Arashi zaciskając pięści. Już on jej pokażę. Jak tylko przyjdzie do niego, pokaże jej co to znaczy zostać…
Save wyszedł z pod prysznica. Wyglądał żałośnie. Arashi natychmiast założył na niego szlafrok.
- Lepiej ci? – zapytał czule.
- Nie wiem – mruknął Save. – Chcę spać – dodał. Arashi przeraził się, że Save wyląduje koniec końców w jego łóżku! Nagi! Z nim też nagim! Nie to się nie mogło tak skończyć!
- Chodź. Odprowadzę cię do pokoju - powiedział nie przejmując się ze będzie paradował z prześcieradłem na biodrach i Save ubranym tylko w jego szlafrok. Z resztą o tej porze i tak wszyscy śpią. Save przytakną niewyraźnie głową.
W końcu Arashi udał mi się go położyć, obiecał przy tym, że będzie pilnował żeby Cecily znowu się do niego nie dobrała. Usiadł na podłodze przy łóżku trzymając Save za rękę. W końcu blondyn zasnął. Arashi siedział z nim aż nie zaczęło świtać. Jak zostanie to reputacja Save legnie w gruzach. Zarzucał na siebie szlafrok i wymkną się po cichu. Nic nie przeszkodził w jego powrocie do pokoju. Arashi z jękiem położył się do łóżka. Był tak przejętym tym co spotkało Save, że myślał iż nigdy już nie zaśnie. Jednak było zupełnie odwrotnie i zasną bardzo szybko.

Część 2 - Tajemnica

Zza zamkniętych powiek doszło go ostre światło poranka. Chyba poranka. Arashi przekręcił się na drugi bok. – Save zasłoń to okno i wracaj do łóżka – burknął. Ale piekielne światło nie zgasło. Na tak musi być późno, skoro Save nie chcę spełnić jego prośby i wrócić w jego objęcia. Azjata chował twarz w poduszkę. Nagle poczuł, że ktoś usiadł na łóżku obok niego i pogładził go delikatną dłoń po ramieniu. – Skarbie, błagam, jestem zmęczony - jęknął Arashi zwijając się w kłębek.
- Arashi, dochodzi południe – do uszu Azjaty doszedł delikatny, zmysłowy głos należący zapewne do dojrzałej kobiety. Arashi nagle poderwał się i spojrzał przerażony w niebieskie oczy pani Sarivald. Poczuł jak ostra czerwień zalew mu twarz, a chwilę po tym przypomniał sobie, że o świcie wrócił do łóżka i położył się nago. Nieśmiałym gestem osłonił się pierzynką.
- Arashi to do ciebie nie pasuje – powiedziała kobieta wstając i podchodząc do okna. – Taki mężczyzna jak ty, nie powinien wstydzić się swego ciała – dodała uśmiechając się do niego. Brunat chwilę patrzył na nią coraz bardzie zmieszany.
- Co… co pani tu robi… - jękną w końcu.
- Chciałam z tobą porozmawiać o Save, ale dowiedziałam się, że jeszcze nie wstałeś – powiedziała. – Wydaje mi się, że jest chyba więcej rzeczy, o które powinnam cię zapytać – dodała dość chłodnym tonem. Więc jednak to powiedział, a matka Save głupia nie jest i szybko skojarzyła fakty. Arashi poczuł przebiegający mu dreszcz po plecach. – Czekam na ciebie w jadalni – dodała i ruszyła w stronę drzwi. Otworzyła je i odwróciła się w progu. – Naprawdę nie musisz się tak rumienić w mojej obecności – powiedziała, po czym posłała mu uśmiech, od którego jego serce stopniało i wyszła. Arashi został sam w pokoju z mętlikiem w głowie.
Nie, nie ma sensu tego odkładać. Szybko wziął prysznic i ubrał się jeszcze szybciej, choć starannie, włosy rozczesał i związał w kucyk. Czym prędzej ruszył do jadalni.
Tak jak obiecała czekała tam na niego. Siedziała przy stole naprzeciw jednego nakrycia. Arashi szybko zrozumiał, że to śniadanie dla niego. Podziękował i zajął swoje miejsce. Gdy Azjata podniósł pokrywę owioną go wspaniały zapach jajecznicy na bekonie. Natychmiast zgłodniał. Zaczął…
- Arashi – odezwała się pani Sarivald. – Zanim mi odpowiesz przełknij, albo jeśli ci wygodniej zjedz wszystko – powiedziała delikatnym, miękkim głosem. – Najpierw zadam pytanie o to co wyszło przed chwilą. Co tak naprawdę łączy cię z moim synem? – Arashi wiedział, że o to zapyta, w końcu sam półprzytomny chlapną… Przełkną to co przeżuł w ustach. Pyszna jajecznica wydała mu się teraz bez smaku, a nie przypuszczał, że tak się zdenerwuję. W końcu pod prysznicem i w drodze tu myślał co odpowiedzieć.
- Formalnie jesteśmy przyjaciółmi – odrzekł.
- A nie formalnie?
- Obecnie… też tylko przyjaciółmi – mruknął, nie mogąc spojrzeć jej w oczy.
- Obecnie, a wcześniej? Nie zawsze byliście TYLKO przyjaciółmi?
- Tak, nie zawsze – mruknął brunet, przełykając kolejną porcję śniadania. – Pani Sarivald, ja… bardzo kocham pani syna… i obawiam się, że go tym zaraziłem.
- Jak to zaraziłeś. Arashi co chcesz przez to powiedzieć – jęknęła kobieta nagle przestraszona.
- Rozkochałem go w sobie choć dobrze wiedziałem, że mi nie wolno. Tak, byliśmy kochankami – wyprzedził jej pytanie. – To nie powinno było się w ogóle zacząć, ale ja zupełnie oszalałem na jego punkcie – mruknął Arashi, odsuwając od siebie na wpół pusty talerz. – Byliśmy ze sobą prawie pół roku – dodał.
- Arashi… chcesz powiedzieć… czy ty go rzuciłeś. Jak mogłeś! – kobieta poderwał się ze swojego miejsca. – Dlaczego, skoro mówisz, że go kochasz i on kocha ciebie?! - Arashi spojrzał na nią zaskoczony. Spodziewał się każde reakcji tylko nie takiej. Czyżby ona aprobowała ich związek?
- To długo historia – mruknął Azjata. – Zaczęło się od tego, że chciał o mnie wiedzieć wszystko, ale ja mu wszystkiego nie powiedziałam. Nie wyjawiłem mu, że nie doczekam starości. Ale wtedy nie sądziłem, że to zajdzie tak daleko. Nie sądziłem, że w ogóle uda mi się go zdobyć, Save był zupełnie przerażony myślą o mnie jako o kochanku, czy partnerze…
- Arashi, rozumiem, że zrywając z nim teraz chciałeś mu oszczędzić bólu rozstania, gdy będzie ono nieuniknione. Szczerze, obawiałam się, że się ukrywasz i że masz na boku kogoś innego, jakąś żoną albo ciężarną dziewczynę – Arashi podniósł na nią wzrok i uśmiechną się smutno.
- Zostanie ojcem raczej mi nie grozi od dziesięciu lat jestem bezpłodny – westchnął. – Myślałam, że nad wszystkim panuję. Że w każdej chwil możemy się rozstać nie ranią za bardzo. Ale myliłem się to wszystko zaszło za daleko. Powinienem teraz znikną z życia Save tak szybko jak to tylko możliwe…
- Nie możesz! – sprzeciwił się kobieta. – Mój Save nigdy nie był tak do nikogo przywiązany jak do ciebie. Arashi on cię bronił przed ojcem, po raz pierwszy mu się sprzeciwił. Po za tym powinien dać mu możliwość decyzji. On musi sam zdecydować, czy chcę być przy tobie do końca czy lepiej rzeczywiście skończyć to teraz.
- Ale ja wiem co on odpowie. Nie chcę żeby na to patrzył. Nie chcę żeby cierpł. Ja jestem gotowy na śmierć, ale Save nigdy nie będzie gotowy na moją śmierć.
- I tak uważam, że powinieneś mu powiedzieć. Arashi daj mu jeszcze chwilę szczęścia, daj mu go tyle ile możesz i sam bądź przy tym szczęśliwy. Zawsze chciałam żeby mój Save był bardziej szczęśliwy niż ja. Jego ojciec nie jest człowiekiem którego można kochać.
- Pani Sarivald, Save teraz jest… jakby to powiedzieć… teraz nie można z nim rozmawiać poważenie.
- Rozmawiałam już z jego lekarzem. Powoli będziemy zmniejszać dawkę. Przygotuj się do tej rozmowy – powiedziała stanowczo po czym wstała. Arashi również wstał. – Ale teraz Arashi idź i proszę wspieraj go, wydaje mi się, że coś go mocno przygnębia – dodała. Arashi nagle pobladł. – Wiesz co mu dolega? – zapytała.
- Tak… - mrukną Arashi, ale nic więcej nie tłumaczył po prostu wyszedł z jadalni jak najszybciej chcą odnaleźć Save.

Save był niezmiernie uradowany, gdy w polu jego wiedziona pojawił się Arashi. Nie odmówił sobie także rzucenia mu się na szyję. Azjata przyjął to spokojnie, jakby było to normą, i poklepał Save po bratersku. Nadal bał się, że może narazić jego honor na szwank, gdyby ktoś się domyślił co ich tak naprawdę łączy. Później Save nie odstępował Arashiego nawet na krok, jednak słowem nie wspomniał o tym jak bardzo jest nieszczęśliwy z powodu nocnej przygody. Może nawet zapomniał dlaczego czuję się tak bardzo nieszczęśliwy.
Cecily natomiast była wściekła. Rozentuzjazmowana podwójnym nocnym sukcesem zamierzał poprawić to co miał zostawić w niej Save. Jeśli zajdzie z nim w ciążę nie będzie miał odwrotu i się z nią ożeni. To był genialny plan. Zwłaszcza, że dostrzegła jak złota rybka wymyka jej się z rąk. Nie dość, że ten dureń unikał jej przez cały dzień to teraz jeszcze przykleił się do Arashiego jakby był jego dziewczyną… zazdrosną dziewczyną! A taki miała doskonały plan. Zaciągnęła by Save gdzieś, w ustronne miejsca, w końcu w takim wielkim domu nie trudno znaleźć się z kimś sam na sam. Szybko doprowadziła by go do odpowiedniego stanu, przecież tego prawiczka łatwo było podniecić, poza tym był taki zakręcony od prochów, że oddałby się jej bez szemrana tak jak w nocy. A teraz, gdy zjawił się Arashi i Save się do niego przyssał, to nawet sobie z boskim Amidamaru nie da rady pofiglować. Ale odbije to sobie wieczorem, w końcu Save nie może iść z nim do łóżka.
Ale Cecily nie miała pojęcia, że dziś w nocy łóżko Arashi będzie i tak zajęte.
Arashi w końcu jakoś wytłumaczył Save, że musi go na chwilę zostawić i pójść tam, gdzie król chodzi piechotą. Save błagał wtedy żeby nie zostawiał go samego. Co prawda nie opadło imię, lecz Arashi dobrze wiedział, że blondyn ma je na końcu języka. W końcu Save zgodził się zostać z nieliczną już gromadką „przyjaciół”. Mężczyzna nie był najszczęśliwszy, że musiał go zostawić, ale pęcherz nie sługa.
Gdy w końcu sobie ulżył i wyszedł ze świątyni dumania czekała na niego nie miła niespodzianka. Ledwie zdążył przekroczyć próg toalety, gdy coś się na niego rzuciło i zaczęło go macać, całować i niemalże gwałcić. Arashi ledwie się powstrzymał by nie wrzasnąć z obrzydzeniem, bo nie trudno było poznać sylikonowy biust Cecily, gdy się do niego przykleiła. Udał, że mu się podoba ta nagła „pieszczota”, ale odciągną ją w końcu.
- Czemu zawdzięczam ten zaszczyt? – zapytał.
- Och Ami, nie żartu. Wiesz, że wszystkie za tobą szaleją, ja też. Wróćmy do łazienki. Nikt nie zauważy naszej chwilowej nieobecności – powiedziała wsuwając kolano miedzy jego nogi i drażniąc to wrażliwe męskie miejsca. Arashi zdoła się jednak tym razem opanować.
- Cecily, Save odlicza sekundy odkąd wyszedłem. Byłby bardzo nie pocieszony, gdybym zniknął na dłużej niż pięć minut – powiedział spokojnie. - Poza tym... nie chcesz tam wchodzić - Chwycił ją w pasie i chciał odsunąć. Jednak wtedy ona jeszcze mocniej do niego przywarła.
- Nie żartuj, ten mazgaj nie może stanąć miedzy nami. Nie jesteś jego niańką, żeby go trzymać za rączkę przez cały czas – zaśmiała się gładząc go dłonią po piersi. – Och jak ja cię pragnę.
- Będziesz musiała zaczekać – syknął Arashi odsuwając ją stanowczo. – Może przez ten czas powinnaś się zastanowić czy JA nie staję na dorsze twego szczęścia małżeńskiego? Chociaż i tak wiem czemu zaręczyłaś się z Save – dodał, po czym odszedł nim zdążyła znów go złapać. Przed wejściem do saloniku, gdzie zostawił Save musiał chwilę odetchnąć. Miał ochotę się wykąpać, żeby nie czuć na sobie tego okropnego dotyku Cecily. Wzdrygnął się i to nieco pomogło, zupełnie jakby strzepną z siebie jej resztki.
Wszedł do pokoju przyklejając sobie do twarzy beztroski uśmiech. Nie chciał by Save odgadł jego nastrój, nie chciał go dodatkowo martwić. Nagle zatrzymał się w pół kroku.
- Kaze… - zdążył tylko powiedzieć nim dziewczyna poderwała się z kanapy, wypuszczając przy tym Save i rzucając się Azjacie na szyję.
- Jak ja za tobą tęskniła kochanie – zachichotała. Arashi przyjrzał jej się dokładnie i postawił. – Kaze? Kto cię przysłał? – zapytał podejrzliwie.
- Kaze się za tobą stęskniła – powiedział Save podchodząc do nich. – Właśnie mi mówiła o was – dodał ze smutkiem w głosie. Nieliczne grono z jego „przyjaciół”, które jeszcze pozostawało w domu przysłuchiwało się im bez większego zainteresowania.
- Kaze nie wierze, że przyjechałaś tu bezinteresownie. Powiedz w końcu o co chodzi – syknął Arashi próbując zdjąć jej splecione dłonie ze swego karku.
- Arashi, Arashi, mój ty burzliwy chłopcze. Dlaczego ty masz o mnie tak złe mniemanie.
- Dlaczego? Bo cię znam. Albo chcesz się przymilić, albo jesteś tu na czyjeś zlecenie, albo coś cię mocno trapi skoro jesteś tu od pięciu minut i jeszcze nie zrobiłaś mi sianka na tyłku – znów syknął.
- Arashi! Chcesz żebym cię uszczypnęła? – zaśmiał się z zadowoleniem i wyciągnęła rękę. Brunet wykorzystał ten moment, by się uwolnić z jej objęć i odsunąć.
- Ani mi się warz – prychną łapiąc ją za nadgarstek. Kaze spojrzał na niego jak zbity pies. – Mów czego chcesz! – warknął Arashi nie wzruszony.
- Właściwie to przyjechałam do Save – prychnęła Kaze machając na Arashiego ręką i tym razem rzucając się blondynowi na szyję. – Wiesz, on jest teraz częścią nasze rodziny, więc musiałam zobaczyć jak się czuję – dodała niewinnie. Arashi zmrużył oczy podejrzliwie.
- Więc nie przysłała cię tu moja szefowa, żebyś zaciągnęła mnie do pracy? – zapytał.
- Oczywiście, że nie. No ale pytała o ciebie. Jest wściekła, ale znając ją niedługo ochłonie i będziesz mógł się pojawić – powiedziała Kaze uśmiechając się uroczo.
- Pytała, ale jej nic nie powiedziałaś? – zapytał przerażony Arashi.
- Głuptasku, gdybym pisnęła choć słówko, zjawiła by się tu w trymiga i zaciągnęła cię za włosy do Illusion. – Arashi na te słowa odetchną z ulgą. A gdy po raz kolejny spojrzał na Kaze, wiedział już dlaczego się zjawiła. Postanowił, żenie będzie na nią naciskał. W końcu i tak sama powie o co chodzi. Oby tylko znów go czymś nie zaskoczyła w najmniej odpowiednim momencie.
- Ach, Arashi, ja cię szukam po całym domu a ty… - usłyszeli głos Cecily, która nagle urwała w pół zdania. Patrzyła zaskoczona na Kaze obejmującą Save. Czyżby miała konkurencję do jego majątku, a tak się poświęciła ,żeby jej się z małżeństwa nie wykręcił. A co jeśli jest za późno.
- Cecily! – wrzasnęła radośnie Kaze i rzucała się na blondynkę. – Jak żeśmy się dawno nie widziały. Szkoda, że poznałyśmy się w takich okolicznościach.
- O czym ty mówisz! Nie znam cię! – warknęła groźnie Cecily próbując odepchnąć Kaze.
- Och, możesz mnie nie pamiętać, na pewno byłaś wtedy w szoku. Kiedy twój biedny narzeczony… - Kaze teatralnie zawiesiła swój aktorsko przesycony goryczą głos. – Poza tym byłaś zajęta Arashim – dodała Kaze. Zainteresowanie pozostałych gości zaczęło wzrastać. Czyżby zanosiło się na skandal?!
- O czym ty mówisz.
- No o tym jak was przyłapałam na ławce w ogrodzie. Wiem, że Arashi trudno się oprzeć…
- Och przestań! – krzyknęła zdesperowana Cecily. – Nic złego nie zrobiłam. – sprzeciwiła się.
- Och, biedactwo. Wiec ten potwór rzucił się na ciebie. No tak to typowe dla niego! Żeby na narzeczoną własnego przyjaciela, który jest w takich kłopotach! – znów zaczęła teatralnie.
- Kaze, co ty w ogóle wyprawiasz? – syknął Azjata nic nie rozumiejąc z zachowania byłej przyrodniej siostry. Kaze ciągnęła swoje przedstawianie dalej.
- Och, to ja stworzyłam tego potwora jakim jest Arashi! – zaczęła, choć nikt nie miał wątpliwości, że gra, była to tak nie czysta gra aktorska.
- Przecież Arashi nie jest potworem. Potwory nie są takie piękne – mruknął zadumany Save, który chyba jako jedyny nie zauważał sztuczności Kaze. Miał dobre wytłumaczenie. I oczywiście miał też szczęście, że nikt po za Arashim nie słyszał jego słów. Kaze ciągnęła dalej uwieszając się na Cecily. – Wybacz mi, och wybacz Cecily! – jęczała czarnowłosa Chinka. – Jeśli Arashi cię skrzywdził nigdy sobie tego nie wybaczę! – zażenowana Cecily najwyraźniej miała już tego wszystkiego dość.
- No nic się właściwie nie stało. – zaczęła nie pewnie.
- Nie ja znam Arashiego!
- Nie, nie… no bo widzisz tamtego dnia on mnie tylko po przyjacielsku pocałował w policzek! – zaczęła Cecily sama już nie wiedząc kogo i dlaczego broni.
- Jakie szczęście, że się wtedy zjawiłam. Znam dobrze tego erotomana. – Kaze zaczęła konspiracyjnym szeptem. – On zawsze zaczyna od przyjacielskich pocałunków. Nim byś się spostrzegła nie była byś dziewicą!
- Ale ja… - Cecily w ostatniej chwili ugryzła się w język. Zawsze przecież powtarzała, że Save jest jej jedyna miłością. Co by było, gdyby palnęła, że nie jest dziewicą. To mogło by się źle skończyć dal jej interesów. Ojciec Save był przecież taki konserwatywny. Nie zdziwiła by się, gdyby sprawdzał ich prześcieradło po nocy poślubnej.
- Tak, Cecily, rozumiem, że jesteś w szoku. Arashi wygląda tak niewinnie. Ach Cecily znów muszę cię prosić o przebaczenie.
- Ale…
- Tak, Cecily to wszystko moja wina. To ja zbroiłam z tego niewinnego chłopca jakim był Arashi tego erotomana.
- Kaze nie przesadzaj – prychnął sam zainteresowany „erotoman”.
- Ale Cecily… - Kaze w ogóle nie przejmował się tym, co robi z Arashiego, ani zainteresowaną publicznością. No tak, pomyślą brunet, ona zawsze lubiła być w centrum uwagi. A niech się bawi, na mój koszt. Westchną i zgarnął całą trójkę by usiadła. Jak ma być upokorzony to niech chociaż stanie się to na siedząco. – Wybacz także Arashiemu! Musisz mu wybaczyć! – ciągnęła swoje Kaze, gdy w końcu wszyscy usiedli.
- Dobrze, ale… - zaczęła Cecily, ale Kaze nie miała zamiaru oddawać głosu komuś innemu. Jak już się tu zjawiła wszyscy maja patrzeć tylko na nią.
- Bo widzisz Cecily, Arashi kiedyś taki nie był. Teraz to fakt, jest niewyżytym , wyuzdanym demonem seksu, któremu ciągle mało, ale wyobraź sobie kiedyś był niewinny jak baranek – mówiła dalej Kaze. Arashi zaczynał się czuć coraz bardziej niepewnie. Nie podobał mu się tor na jaki zaszła zabawa Kaze. – I to wszystko moja wina. Bo to ja rozpaliłam w nim tą żądzę, a potem go rzuciłam.
- No już sobie nie pochlebiaj – prychnął Azjata.
- Ależ Arashi, już nie pamiętasz kto uczynił cię mężczyzną? – prychnęła urażona Chinka.
- No trudno jest zapomnieć jak przy każdej okazji, lepszej czy gorszej obwieszczasz to z dumą. – syknął. Nawet ciekawa była ta zabawa w teatr.
- Arashi kochanie… - zaczęła Kaze przymilnym tonem, po czym przysunęła się do niego.
- Nie zaprzeczysz, że byłam twoją pierwszą kobietą. Że kochaliśmy się długo i namiętnie przez całą noc.
- Nie nazwał bym tego kochaniem się - prychnął Arashi. Do czego ta szalona kobieta dąży? - pomyślał. - Czyżby chciała im wszystkim opowiedzieć o jego pierwszym razie? Co na to Save… nie, nie, Save może sobie myśleć co zechce, przecież są tylko przyjaciółmi… tylko przyjaciółmi…
- Z resztą ciebie trudno było nazwać kobietą w tamtym czasie – dodał. Kaze uśmiechnęła się i pogładziła go wzdłuż linii szczeki. Delikatnie palcem odwróciła, jego twarz do siebie.
- Arashi, mój kochany mały braciszku – zaczęła i umyślnie przerwała na chwile napawając się zdumionymi szeptami zebranych. – Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak silnie oddziałujesz na kobiety.
- No i to może moja wina, że wtedy wskoczyłaś mi do łóżka? – prychnął - Tym zboczona egoistko! Wykorzystałaś mnie wedle swojej zachcianki jak tylko rodzice zniknęli z domu.
- Nie nie bądź już taki nieśmiały – mruknęła przymilnie Kaze głaszcząc go po policzku. – Byłeś taki słodki jak miałeś czternaście...
- Czternaście? – mrukną Save zamyślając się.
- Kaze, wtedy byłaś zboczona i nadal jesteś – burknął Arashi. – Jak cię to tak rajcuje czemu nie opowiesz w telewizji jak mnie zgwałciłaś.
- Och Arashi, nie opowiadaj głupstw. Było ci dobrze – Arashi otworzył usta, ale Kaze natychmiast położyła na nich palce. – Nie zaprzeczaj burzusiu – mruknęła przymilnie. Arashi zastanawiał się czy „przyjaciele” Save kiedykolwiek uczestniczyli w podobnej wymianie zdań i jak długo jeszcze wytrzymają. Tak to prawda, prawda jego pierwszy raz był dość niezwykły, ale tylko dlatego, że zapragnęła go tak szalona i wyuzdana dziewczyna jak Kaze. Arashi ściągną jej palce ze swych ust łapiąc ją za nadgarstek.
- Nie zaprzeczę, że jak miną pierwszy szok… Każe czy ty nie rozumiesz, że ja cię unikałem odkąd podejrzałaś mnie jak wychodziłem spod prysznica – burkną udając zażenowanego. W rzeczywistości bawił się tak samo dobrze jak Kaze.
- Arashi, zawsze byłeś taki delikatny.
- Za to ty zawsze byłaś taka bezpośrednia. To co wtedy zobaczyłem w twoich oczach przeraziło mnie – miło było powspominać dawne czasy. – Bałem się zostawać z tobą sam w domu. – Kaze uśmiechnęła się diabelnie.
- Uciekałeś mi, ale to tylko jeszcze bardziej mnie do ciebie przyciągało. Tamtego wieczora nie było dla ciebie ratunku. Kiedy ja Jui- juan Lo pragnę jakiegoś mężczyzny dostanę go!
- Myślałem że nazywasz się Kaze - mruknął nieśmiało Save.
- Tak nazywa mnie Arashi i jego rodzinka. Ale lubię to imię pasuję do mnie. – Kaze się uśmiechnęła w bardzo diaboliczny sposób.
- A co ono znaczy? – Save zapytał mając w oczach ciekawość dziecka.
- Wiatr – odpowiedział Arashi. – To ja nadałem ci to imię. Sam już nie pamiętam dlaczego – zwrócił się do Kaze. Dziewczyna tylko zachichotała.
- Chcesz żebym ci przypomniała? – zapytała z nadzieja.
- A imię Arashi czy ono też znaczy coś konkretnego? – zapłata Cecily.
- To jest twoje prawdziwe imię? Prawda? – zapytał Save patrząc na Arashiego smętnie.
- Oczywiście, że to moje prawdziwe imię. I znaczy tyle co…
- Tak, tak, imię doskonale pasuję do właściciela. Arashi znaczy burza. Mój kochany mały burzuś – mruknęła Kaze przytulając się do niego.
- Ale wy chyba nie jesteście rodzeństwem? – zapytała nagle Cecily. – Przecież ty się przedstawiasz jako Arashi Yasano… - dodał niepewnie.
- Pamiętam! – krzykną nagle uradowany Save. – Opowiadałeś mi kiedyś – powiedział patrząc na brunata z nadzieją, że go pochwali i z zapałem zaczął wyjaśniać co mu się mianowicie przypomniało. – Twoja matka i ojciec Kaze pobrali się i zostaliście przyrodnim rodzeństwem. Ale nie trwało to długo. Szybko się rozwiedli a potem…
- Trwało wystarczająco długo! – zaśmiał się Kaze rozmyślnie przerywając Save. Wiedziała co było potem. Nie chciał żeby Arashi znów usłyszał: Twoją matkę zamordowano!
Save, co z tobą? - Pomyślała. Chyba nie masz po kolei w głowie żeby… och musi o to zapytał Arashiego, przecież ten jego kochanek nigdy tak się nie ubierał. – Arashi i ja zdążyliśmy się zabawić i zostaliśmy sobie bliscy.
- Zabawić! Ty się mną bawiłaś! – burknął zainteresowany.
- Znowu się dąsasz – mruknęła Kaze, jednak Arashi dostrzegł w jej oczach przebłysk radości ponieważ rozmowa wróciła na swój „właściwy” tor.
- Dąsam się! Zgwałciłaś mnie jak miałem czternaście lat! Czemu miałbym się nie dąsać! – postanowił nie psuć jej zabawy i sam także obserwował kontem oka reakcje.
- Jak można zgwałcić mężczyznę! – prychnęła nagle Cecily. – Przecież to oni…
- Och Cecily jak ty mało wiesz o życiu. – zaczęła Kaze. – To nie takie trudne jak ci się wydaje. – powiedziała uśmiechając się.
- Tak Kaze ma w tym doświadczenie. Przyznaj się, ilu prawiczków tak załatwiłaś? – syknął Arashi. Kaze spojrzała na niego i znów uśmiechnęła się diabolicznie.
- Widzisz Cecily mężczyźni także są wrażliwi tylko nieco inaczej – zaczęła brunetka tonem wielkiej uczonej. – Jeśli mężczyzna jest dość młody, lub dość niedoświadczony to dorosła, doświadczona i atrakcyjna kobieta może z nim zrobić co zechce, a on nawet nie będzie wiedział jak i kiedy to się stało. Wystarczy poruszyć odpowiednie struny żeby ich męskość nadawała się do użytku. – Kaze zachichotała.
- Ale przecież tego im sprawi przyjemność – sprzeciwiła się Cecily.
- Cecily, chłopcy nie myślą tylko o tym, żeby zacząć życie seksualne. Czasami trzeba im pomóc podjąć tą decyzję. Prawda Arashi? – Kaze zapytała słodkim głosem, gładząc Azjatę po policzku.
- Naprawdę Każe, mogłaś mi nie pomagać.
- Miałam sobie odmówić tej przyjemności. O nie Arashi, jesteś zbyt dobrze obdarzony. Żadna kobieta nie przeszła by obok ciebie obojętnie. Po za tym na horyzoncie już pojawiła się Tora. Nie mogłam wypuścić mojej zdobyczy z rąk.
- Ty nimfomanko – burknął Arashi, ale nie zrobił nic, gdy się do niego przytuliła i wsunęła mu dłoń pod koszulę.
- Tak wiec teraz Cecily, chyba już potrafisz wybaczyć Arashiemu. – zaczęła chichocząc. – Po takim przeżyciu chłopiec albo nie cierpi zbliżeń z kobietami albo staje się erotomanem.
- No już wystarczy. – burknął Arashi wyciągając jej dłoń, która prawie wsunęła się w spodnie.

Część 3 - Siostrzyczka

Po jakimś czasie obojgu udało się wyrwać na papierosa.
- Mam nadzieję że dobrze się bawiłaś? – zapytał spoglądając na nią kontem oka. – Doprawdy masz dziwne sposoby na zabawę – dodał widząc, że dziewczyna chichocze.
- To chyba lepsze niż przedawkować używki, nie? – zapytała, a Arashi tylko przytakną głową. Po chwili westchnął.
- Kaze powiesz mi w końcu dlaczego tu jesteś? – zapytał.
- Nudziłam się w mieście. Bez ciebie to nie to samo. Zawsze było o kim poplotkować…
- Komu narobić wstydu…
- Właśnie. No wiec chyba sam rozumiesz. Poza tym tu są wyższe sfery. Nie mogłam przepuścić takiej okazji – Kaze uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił jej uśmiech. Wiedział, że to nie jest prawdziwy powód. Dobrze, dajmy jej czas, w końcu dojrzeje do wyjawienia prawdy. Ale Arashi obawiał się tego coraz bardziej. Im dłużej Kaze zwlekała z wyjawieniem problemu tym był gorszy.
- Arashi widziałeś minę tej sylikon barby jak mówiliśmy o gwałcie na tobie – zachichotała Kaze.
- Wiesz, siostrzyczko, chyba jej uświadomiłaś, że sama się tego dopuściła.
- Ona!… no tak, kto by chciał tyle sztuczności. Musiała wziąć sobie chłopa siłą, żeby nie być dziewica do końca życia.
- Dziewicą, to ona już nie jest od dawna. To typ dziwki.
- Wiec zauważyłeś to przez ten jej sylikon? – Kaze zaśmiała się złośliwie. Arashi uśmiechnął się lekko, choć wcale nie było mu do śmiechu. W sumie dobrze, że Kaze się tu pojawiła, może im pomoże.
- Wiesz ona wpakował mi się do łóżka… i nie tylko mnie – Arashi wypuścił dym ,a śmiech Kaze natychmiast ucichł.
- Nie podoba mi się ten ton – Kaze spojrzał na Arashiego z zaciekawieniem. – Burzuś jest wściekły. Chciałby wydłubać jej ten sylikon z cycków – mruknęła złowieszczo. – Od kiedy to tak się przejmujesz tym, że jakaś panienka wlazła ci do łóżka? Wiem, że lubisz naturalne, no ale…
- Nie chodzi o mnie. Choć prawdę powiedziawszy odprawiałem Cecily trzy razy. W końcu pozwoliłem jej dla świętego spokoju – Arashi zaciągnął się i znów wypuścił dym. Kaze chwilę przyglądał mu się wnikliwie, po czym otworzył szeroko usta.
- Znaczy że… ona twojego…
- On nie jest mój – przerwał jej Arashi.
- Ale o niego chodzi, tak? A skoro tak się pienisz to znaczy, że nie wszystko między wami skończone – stwierdziła stanowczo. – Ale, zaraz od kiedy to wy nie jesteście razem, i co ty tu robisz skoro…
- Wspieram go jako przyjaciel – burknął, patrząc jak żar zmienia oraz to dłuższy odcinek papierosa w popiół.
- Tak to się teraz nazywa. Kochacie się w jego czy w twoim pokoju?
- Kaze, ja naprawdę go rzuciłem – burknął Arashi strzepując popiół i przysuwając papierosa do ust. Zaciągnął się i wypuścił dym. Kaze nie przestała na niego patrzeć.
- Jesteś naprawdę seksi – mruknęła. – No, ale, nie rozumiem… każdy kto cię zna, powie, że ci nie przeszło. Czemu go rzuciłeś?
- Kaze, przecież mój czas przecieka mi przez palce. Nie chcę żeby on na to wszystko patrzył.
- Powinieneś dać mu wybór. On za tobą szaleje. Wszyscy pewnie biorą to teraz za działanie tych proszków, ale oczy mu się błyszczą jak na ciebie spogląda. I jak byliśmy sam na sam to ciągle powtarzał „Arashi mnie kocha Arashi do mnie wróci.”
- Nie mogę do niego wrócić – mruknął drżącym głosem. Kaze palnęła go w tył głowy, tak że zakrztusił się dymem, który dopiero co wypuścił.
- Idiota. Nie zostawisz go chyba na pastwę tej łowczyni posagów? – prychnęła. Arashi bąknął coś niezrozumiałego. – W każdym razie, nie zamierzasz tego tak zostawić. Ona zrobiła krzywdę twojemu skrabusiowi i trybiki w główce pracują nad tym jakby tu się zemścić – stwierdziła przytulając się do jego pleców. Arashi przytakną głowę ostatni raz pociągając ze swego papierosa. – I burzuś chce, żeby jego ukochana siostrzyczka mu w tym pomogła. Ale burzuś nie dostanie tego za darmo. Siostrzyczka chce go znów zasmakować – powiedziała delikatnie muskając ustami jego zakolczykowane ucho. Arashi zagasił peta.
- Załatwione. I tak spałbyś u mnie prawda? – zapytał odwracając się do niej. Na twarzy Kaze błyszczał uśmiech tryumfu. – I tak byś mi pomogła. Nie lubisz jej – dodał uśmiechając się z równym tryumfem jak ona.
Noc spędzili jak sobie obiecali razem. Nawzajem pokazali sobie wszystkie sztuczki jakich nauczyli się w ciągu tych dziesięciu lat. A gdy było już po wszystkim Kaze z zadowoleniem przyznała, że Arashi urósł i zaniosła się chichotem. Rano wzięli razem prysznic, po czym razem zeszli na śniadanie. Mimo że Arashi cały czas próbował jakoś dowiedzieć się, co trapi jego byłą siostrę przyrodnią, jakoś ona nie miała ochoty do zwierzeń.
Oczywiście najgorsze przeczucia Arashiego się potwierdziły. Kaze postanowiła się otworzyć przy śniadaniu.
- Arashi… - zaczęła spoglądając na swoją porcję bez zainteresowania. Arashi tylko mruknął by dać jej znak, że słucha. Ponieważ jedzenia było przednie, a on nie musiał się martwić tym, że będzie go obmacywała Cecily, mógł w końcu skupić się na smaku potraw. - Arashi kochanie, jestem w ciąży - Arashi natychmiast zaczął krztusić się herbatą. Spojrzał na dziewczynę. A cisza jaka zaległa przy stole była nazbyt wymowna.
- Ale przecież… zawsze… sama mnie uczyłaś… - wyjąkał w końcu jak udało mu się odzyskać oddech. Kaze patrzyła na niego bez wyrazu.
- Wiem, ale wygląda na to że coś nie zadziałało – Kaze wbiła w niego spojrzenie.
- Ale co ja… - jękną. – Kaze przecież ojciec cię zabije! I mnie przy okazji!
- Nie, no co ty. Tobie uda się wyłgać. Przecież nie obiecywałeś mnie pilnować zwłaszcza po tym jak cię stary potraktował.
- Kaze, no a Nuriko… mówiłaś mu?
- Broń boże. Był by bardziej wściekły niż stary. Zwłaszcza, że to nie jego – prychnęła obojętnie. Arashi aż podskoczył na swoim krześle.
- Jak to nie jego! To czyje!?
- Czy to ważne? – prychnęła wzruszając ramionami.
- Oczywiście ze tak. Wiesz kto jest ojcem, prawda Kaze? – zapytała Arashi podejrzliwie. – Jak nie będzie chciał się przyznać zawsze można zastosować siłę perswazji. A Nuriko da się jakoś obłaskawić.
- Nie sądzę. Ty też… - Kaze urwała i po raz pierwszy na jej twarzy pojawił się jakiś ślad uczuć. Arashi dostrzegł to i wiedział, że Kaze chce coś ukryć.
- Kaze kto to jest? – zapytał ostro. – Przyszłaś z tym do mnie, więc masz poważny problem, na tyle cię znam – Kaze zagryzła wargi.
- Neko… - mruknęła tak cicho, że Arashi raczej domyślił się tego z ruchu jej warga. Gdy tylko to do niego dotarło, zerwał się z miejsca i chwycił siostrę przez stół podniósł ją za kołnierz bluzki.
- Uwiodłaś Neko!? Uwiodłaś i jeszcze się nie zabezpieczyłaś! Kaze ty wyuzdana…
- Nie ja pierwsza go uwiodłam. Wiedziałam, że będziesz się wściekał – burknęła Kaze. Arashi puścił ją i westchnął z rezygnacją. Jednak już nie siadał.
- Kaze czego ty tak naprawdę ode mnie chcesz? – zapytał z rezygnacją.
- No wiesz braciszku… masz tyle znajomości… - zaczęła uśmiechając się wedle siebie uroczo. Arashi spojrzał na nią z przerażeniem.
- Wybij to sobie z głowy. Nie załatwię ci skrobanki.
- Ale Arashi…!
- Nie. – uciął ostro. – Jestem od ciebie młodszy o dwa lata a mam więcej rozsądku. – syknął. Kaze posłała mu mordercze spojrzenie i chwilę się tak mocowali. – Jak mogłaś się wpakować w coś takiego. – westchnął w końcu Arashi. Po czym podszedł do niej. Położył jej dłonie na ramionach i pocałował w policzek. – Pojedziemy teraz do lekarza i sprawdzimy czy po prostu nie spanikowałaś przed wcześnie. Bo nie byłaś się zbadać?
- Nie… nie pomyślałam o tym – mruknęła zmieszana. Arashi podniósł ja z krzesła.
- Przepraszam za moją siostrę. Nigdy nie ma odwagi mówić o swoich problemach jak normalny człowiek. Myśli, że jak zrobi to publicznie nie będę robił jej kazania – powiedział Arashi patrząc szczególnie na panią Sarivald i Save. Uśmiechnął się do nich przepraszająco. Kobieta uśmiechnęła się do niego wyrozumiale. Save patrzył nic nie rozumiejąc.
Arashi zgarną zrozpaczoną Kaze i ruszył z nią w kierunku drzwi.
- Arashi! Nie możesz teraz wyjechać! – jękną Save cichutko.
- Save, muszę. Obiecuje, że najpóźniej jutro wrócę – powiedział podchodząc do blondyna i jego matki. – Proszę się nim dobrze opiekować. Najlepiej żeby miała go pani na oku cały czas. – szponął poufnie pani Sarivald. Po czym z Kaze wyszedł z jadalni.
Ci którzy nie szeptali między sobą i nie szydzili z Kaze i Arashiego mogli jeszcze usłyszeć jago wściekły krzyk na korytarz: Kaze, jak mogłaś wziąć mój motocykl!

- Takie jak ty powinno się sterylizować – burkną łArashi siedzą z Kaze w poczekalni do specjalisty. Nie przeszkadzało mu, że kilka obcych kobiet spojrzało na niego oskarżycielsko. Dla nich on był niewdzięcznym facetem, który najpierw się z dziewczyną przespał, a potem chciał się pozbyć dziecka. – Tak skakać z kwiatka na kwiatek…
- Porównujesz się do kwiatka. – prychnęła Kaze. Po chwili jednak spoważniała. – Arashi, obiecasz mi coś? – zapytała jakby z lekiem. Azjata spojrzał na nią z przerażeniem.
- Nie lubię gdy zadajesz takie pytania – i znów kobiety z poczekali spojrzały na niego nieprzychylnie. Kolejny facet, który nie dotrzymuje obietnic.
- Arashi, proszę – jęknęła.
- Najpierw mi powiedz, a potem mogę coś obiecywać – warknął. Kolejne wrogie spojrzenie. Każdy mężczyzna jest taki nieufny. Skandal!
- Arashi – mruknęła Kaze, przytulając się do jego ramienia. – Burzusiu mój kochany.
- Dobrze, już dobrze, obiecuję, tylko się do mnie nie klej – burknął, ale nie wyrwał ręki. Kobiety już przestały posyłać mu wrogie i oskarżycielskie spojrzenia. Teraz patrzyły na niego bez większego skrępowania. Oto miał przed sobą największą męską kanalie. Składa obietnice bez pokrycia i do tego nawet nie lubi swojej dziewczyny. Biedactwo. Co ona w nim widzi… fakt jest przystojny, ale uroda to nie wszystko. Kaze wyprostowała się uradowana.
- To dowiem się w końcu co ci obiecałem? – powiedział zauważając w końcu te wszystkie wrogie spojrzenia. Przeszedł go dreszcz.
- Obiecaj, że mnie poślubisz, jeśli się okaże, że test się nie pomyliłam – mruknęła.
- Co! Chyba oszalałaś! Może jeszcze mam poświadczyć, że dziecko jest moje?! – sprzeciwił się Arashi i natychmiast skulił się pod spojrzeniami innych kobiet.
- Arashi, proszę. Wiesz, że tylko ciebie ojciec zaakceptuje – jęknęła.
- Nie ma mowy, Kaze. Będzie to musiał jakoś przełkną. A jeśli postanowi cię wydziedziczyć, zawsze możesz zamieszkać z nami – burknął.
- Ale Arashi… - jęknęła Kaze i Azjata zobaczył coś czego nie wiedziała już przeszło dziesięć lat. Łzy w jej oczach.
- Dobrze, rozważę to. Ale dobrze wiesz, że to by było bardzo… złe małżeństwo.
- Wolisz żebym…! – zaczęła wściekle, ale Azjata w porę ją powstrzymała, żeby nie mówiła o pozbywaniu się dziecka w taki czy inny sposób.
- Co by nie było, zaopiekuję się tobą – powiedział czule. Spojrzenia kobiet były teraz bardziej łaskawsze. – Ale uważam, że powinnaś wypić piwo, którego sobie nawarzyłaś. Powiedzieć prawdę ojcu, Nuriko i biednemu wykorzystanemu przez ciebie Neko – dodał Arashi. Kaze chciała mu rzucić w twarz wyjątkowo złośliwą replikę, ale właśnie została wywołana do gabinetu.
- Mam iść z tobą? – zapytał troskliwie Arashi.
- Nie. Wystarczy, że wczoraj się napatrzyłeś – powiedziała znikając w drzwiach. Arashi znów poczuł jak gromią go spojrzenia kobiet z poczekalni. Za sprawą Kaze znów wyszedł za zboczeńca wykorzystującego wszystkich wokół. Westchną zrezygnowany.
Trwało to kilka minut, ale Kaze w końcu wyskoczyła z gabinetu. Dosłownie wyskoczyła i rzuciła się na niego. Wskoczyła na niego i zaczęła obcałowywać.
- Och Arashi, miałeś rację! – jęknęła przestając na chwilę. – Co ja bym bez ciebie zrobiła.
- Pewnie byłą byś w drodze do najbliższego mostu. Ty stary głupolu, po co było panikować – powiedział ruszając z nią do wyjścia.
- Och, braciszku, kochany przyrodni braciszku, jak dobrze cię mieć! – krzyknęła pozwalając się wynieść. Arashi był jej wdzięczny za te słowa. Może kobiety w poczekali wreszcie pojęły, że nie był potworem, który wykorzystał niewinną dziewczynę, a teraz kazał jej usuwać ciąże.

3 komentarze:

  1. Witam,
    autorko ta ja znów, buuu dawno mnie nie było i chyba do świąt jednak nic mi się nie uda przeczytać, a jeszcze wpadłam na pomysł aby od początku, bo to już jak dla mnie za długa przerwa, odzywam się, abyś wiedziała, że ja jestem i czytam (choć powoli)....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Autorko,dokończ opowiadanie,Twoi bohaterowie na to zasługują.Dobrze się czyta Twoją historię.Życzę czasu na pisanie i weny.Pozdrawiam Inka

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniały rozdział, jak Save mógł to zrobić, matka Save och nie spodziewałam się po niej takiej reakcji, niech Arashi w końcu przestanie gadać takie bzdury... nawet nie wiesz co rodzi się w mojej głowie z Celili w roli głównej... niech się jej pozbędą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń