________________________________________________________________________________
Arashi wrócił do swojego pokoju mając nadzieję, że znajdzie coś
czym zdoła się dostatecznie zasłonić. Przynajmniej tę
najbardziej wstydliwą i znienawidzoną bliznę. Wiedział, że z
każdego znamienia na ciele będzie musiał się tłumaczyć, gdzie i
kiedy je zdobył. Kobiety zawsze o to pytały i zawsze przy tej
okazji pieściły je opuszkami palców, tak zupełnie od niechcenia.
W Illusion na jego blizny były już
opatentowane, kosmetyczne sposoby, nocą zazwyczaj światło było
zbyt słabe żeby ktoś je zobaczył, choć jeśli rankiem nie
opuścił kochanki dość wcześnie padał na niego grad pytań.
Arashi w końcu z ulgą nalazł czarne bokserki, które mógł
naciągną na pas i zasłonić to co chciał najbardziej ukryć.
Przebrał się i wziął duży kąpielowy ręcznik oraz wszystko co
uznał za niezbędne. Telefon, zapalniczkę i paczkę papierosów na
wyczerpaniu. Wychodząc z pokoju, gdy odpalał papierosa przeszła mu
przez głowę pewna myśl. „Dlaczego Save nigdy nie pytał?”
Arashi zatrzymał się i wciągnął po czym wypuścił dym w
skupieniu. Wyglądało to tak jakby delektował się smakiem
papierosa. „Czy Save nigdy nie zauważył? Zaczynali zazwyczaj
wieczorem, ale przecież Arashi się nie krępował i często
pokazywał mu się bez koszuli. Może Save po prostu nie był
ciekawy, a może kobiety specjalnie dopatrywały się tego co tak
naprawdę trudno było dostrzec tylko po to by zatrzymać go dłużej
i popytać„ Arashi westchnął. Myśl dlaczego Save nie
pytał dręczyła go aż do momentu gdy dotarł na basen.
Kończąc swojego papierosa usiadł obok Save i zgasił niedopałek
na wilgotnej ziemi. Zsunął ręcznik z ramion i spojrzał w falujące
od gorąca niebo. Nagle poczuł jak czyjś delikatny palec przesuwa
się po jednej z jego blizn na plecach.
- Arashi, skąd masz tą bliznę? – Azjata usłyszał głos,
którego nie mógł pomylić z żadnym innym. Spojrzał zaskoczony na
Save.
- Nigdy wcześnie nie pytałeś? – mruknął Arashi.
- Jakoś wcześniej nie zauważyłem - odpowiedział Save wesoło. –
To skąd ją masz? – Azjata uśmiechnął się do Save niepewnie.
Wolał żeby to było on niż…
- Ojej, jaka okropna blizna. Panie Arashi jak to się stało? –
Cecily, to był głos Cecily i już po chwili jej drobne palce
gładziły jego plecy jakby cichła się upewnić, że blizna jest
prawdziwa. – To musiało okropnie boleć – zaszczebiotała. Zaraz
zjawiły się inne zainteresowanie panienki.
- Do bólu można się przyzwyczaić Cecily. – mruknął brunet,
siedząc na trawie z miną skazańca.
- Arashi, to skąd ją masz? – zapytał Save nie dając o sobie
zapomnieć.
- Pamiętasz jak ci mówiłem, że Okami kiedyś o mało co mnie nie
zabił? – zaczął Arashi uśmiechając się do blondyna. Ten
przytakną głową, choć wątpliwe było czy pamięta cokolwiek,
choćby kto to jest Okami. – Nie utrzymał mnie i nabiłem się na
przygotowany do montażu przy scenie parkan w Illusion.
Przebił mnie na wylot Kata była wściekła, że trzeba było ciąć
jej drogie ogrodzenie – wyjaśnił. Oczy Save zaszkliły się.
- Z drugiej strony też masz bliznę? – zapytał zaciekawiony
blondyn.
- Tak. Tutaj – Arashi wskazał niewielką jaśniejszą plamkę w
okolicy lewego obojczyka – przeszła pod kontem omijając
najważniejsze organy. Zawsze miąłem kupę szczęście, ale Okami
doszedł do wniosku, że nie mogłem tego przeżyć i więcej nie
chciał się pokazać w Illusion. Tora była
zrozpaczona – powiedział. Obaj zachowywali się tak jakby nikogo
innego przy nich nie było.
- A ta Arashi? – zapytał Save wskazując nieco większą plamkę
przecinającą co najmniej trzy żebra z prawej strony.
- To pewne tygrysica rzuciła we mnie nożem kiedy pouczałem ją
jak należy gotować. Tora nie znosi krytyki – Arashi uśmiechną
się z rozbawieniem.
- Pouczał pan kobietę jak powinna gotować? – jakaś dziewczyna
zapytała zaskoczona.
- Trzeba było pójść do restauracji – stwierdziła inna. Azjata
tylko uśmiechną się z powątpiewaniem.
- Arashi, jak to Tora rzuciła w ciebie nożem? – zapytał Save
także zaskoczony.
- No cóż mój mały tygrysek nie ma wielkiego talentu kulinarnego,
ale za to ma wielką dumę. Do tego wszystko zawsze chce zrobić sama
i nauczyć się sama. Jak jej zwróciłem uwagę, że makaron już
się rozgotował a ona nawet go nie posoliła, wściekła się
chwyciła pierwsze co miała pod ręką i wrzeszcząc żebym poszedł
do diabła, rzuciła. Zdążyłem się na tyle uchylić, że nóż
wbił mi się pod skosem. W karetce powiedziałem, że poślizgnąłem
się w kuchni i sama to sobie zrobiłem.
- Nie wiedziałem, że Tora jest taka - mrukną łSave w zamyśleniu.
- Ja też nie. Biedny Okami, pewnie też nie ma pojecie. No ale na
szczęście takie rzeczy nie zdarzają jej się często, po za tym
nie zawsze nawija jej się pod rękę nóż kuchenny.
- Czym jeszcze w ciebie rzucała? – zapytała Save niewinnie.
- Przeważnie to poduszką, bo zawsze mówiłem jej coś złośliwego
w łóżku, często też książki jak jej przeszkadzałem w nauce,
raz rzuciła wazonem, parę raz talerzem, a Nuriko przywaliła kiedyś
patelnią, ale jemu w zupełności się należało.
- Patelnią?
- Tak i to taką ciężką. Ale wiesz jaki Nuriko potrafi być
wredny. Dobrze mu to zrobiło, chociaż przez jakiś czas był
bardziej potulny – Arashi uśmiechnął się.
- Panie Arashi, a ta od czego? – zapytała nagle Cecily, gładząc
ramię Arashi.
- Ta? – Arashi spojrzał na swoje ramię. Próbując sobie
przypomnieć skąd ma tę podłużną szramę. - A ta, jest w miarę
nowa. Jakiś drab do mnie strzelał – powiedział Azjata wzruszając
ramionami.
- Jak to strzelał? – zdziwił się Save równocześnie z Cecily i
resztą dziewcząt korzystających z okazji żeby popatrzeć i
pogłaskać Arashi.
- Czasem się zdarza, że jakiś kretyn ma nielegalną broń no i jak
się takiemu wejdzie w drogę to strzela - Arashi znów wzruszył
ramionami. Widać było, że nie zamierza nic więcej powiedzieć na
ten temat, wiec koleją dziewczyna zapytała o kolejne znamię. Tak
Arashi opowiedział cała historię swojego ciała. O tym jak go Kaze
wrzuciła do rowu z drutem kolczastym, gdy mieli po czternaście lat,
jak jakiś tęgi osiłek nabił mu pod żebra klapę od kontenera na
śmieci, jak go dźgnięto nożem parę razy i jak jakiś typek
próbował mu zmiażdżyć mostek depcząc podkutym butem.
Arashi odepchnął z ulgą, gdy nie miał już o czym opowiadać.
Dziewczęta patrzyły na niego szeroko otwartymi oczami, jakby
widział supermana we własnej osobie, a Save patrzył na niego
sceptycznie.
- Arashi mogłeś umrzeć! – zauważył nagle, patrząc wściekle
na Azjate.
- I to wiele razy Save – powiedział uśmiechając się do
blondyna. – Ale nakrzyczysz na mnie innym razem, teraz idę zapalić
– powiedział podnosząc się pośrodku swego fan klubu i ostrożnie
przechodząc nad dziewczętami.
- Ja też chce! – zawołał radośnie Save, gotów już się
podnieść.
- O nie! Tobie nie pozwolę palić. Musisz mieć czysty umysł żeby
w razie czego pomagać Torze w nauce. Mi mózg nie jest tak bardzo
potrzebny – powiedział surowo Arashi i Save natychmiast stracił
zapał. Usiadł z zawiedzioną minią. Brunet w samotności oddalił
się i zapalił swego markowego papierosa. Szedł chwile boso po
zielonej trawie i rozkoszował się smakiem dymu i przeklinając
upał, gdy nagle…
- Panie Yasano… basen jest w drugą stronę – usłyszał
roześmiany głos pani Sarivald. Poczuł jak się czerwienie i
rozejrzał się za nią. Siedziała w małej altance, skryta w cieniu
z książką w ręku. Azjata na ten widok przeszedł przyjemny
dreszcz - Zapraszam tu do mnie – powiedziała kobieta uśmiechając
się delikatnie. Arashi zadrżał mimo potwornego upału. Nie bardzo
wiedział co powinien teraz robić. Jednak uśmiech pani Sarivald był
taki zachęcający.
Podszedł do niej w końcu i zgodnie z jej następną prośbą usiadł
obok niej. Nagle spojrzał na tlący się w jego ręku papieros.
- Mnie nie przeszkadza dym – powiedziała pani Sarivald
uspokajająco. Azjata już jednak gasił papierosa w pobliskiej
doniczce.
- Przyrzekałem Save, że nie będę go zatruwał, tym bardziej nie
zamierzam zatruwać pani – powiedział. Kobieta znów się
uśmiechnęła. Arashi oblała się rumieńcem, który po chwili
jeszcze się pogłębił na myśl o tym, że ma na sobie tylko
bokserki.
- Jest pan nad wyraz troskliwy – powiedziała kobieta nie
spuszczając oczu z Arashiego. Jej wzrok błądził po całym jego
odsłoniętym ciele. Gdy Arashi zarumienił się pod tym spojrzeniem
uśmiechnęła się z rozbawieniem.
- Naprawdę nie ma się pan czego wstydzić panie Yasano. Te parę
blizn dodaje panu pociągającej tajemniczości – powiedziała.
Brunet poczerwieniał jeszcze bardziej i spuścił wzrok. – Znów
pana zawstydzam – powiedziała. Arashi nie był w stanie
odpowiedzieć. Kobieta wstała. Podeszła do niego tak, że widział
jej delikatne stopy w subtelnych sandałach i rąbek sukienki.
Podniosła jego twarz do góry za brodę.
- Chciałam z panem porozmawiać. Ale widzę, że teraz to raczej nie
możliwe. Proszę przyjść do mojego prywatnego salonu w porze
herbaty – powiedziała delikatnie głaszcząc jego policzek. Arashi
poczuł jak serce podskakuje mu do gardła. – Mam coś co na pewno
pana zainteresuje – dodała puszczając go i odchodząc lekkim,
zwiewnym krokiem. Azjata jeszcze chwilę siedział rozgorączkowany i
to nie ze względu na upal. Dopiero po chwili dotarło do niego, że
dostał od niej zaproszenie na… na herbatę? Nie tego nie
powiedziała, tylko że w porze herbaty. Arashi jękną, to mu się
wymykało spod kontroli.
No nie, znowu ta pani Sarivald , chyba się zaraz powieszę, no bo kurde co to ma być?! ta podstarzała nimfa nabrała na Arashiego ochoty , OMG :-o
OdpowiedzUsuńArashi który się rumieni jak jakiś podlotek haha to już niezły cyrk..
Nie no załamałaś mnie autorko, co z Savem? Przecież Arashi jest Savea , nie może wdać się w romans z jego matką bo to by była jakaś kompletna katastrofa ,:S
No nic czekam na więcej, o wiele więcej bo ten wpis bardzo krótki jest ale przynajmniej tyle i wiemy że żyjesz:) ech to opowiadanie strasznie mnie pochłonęło i dlatego tak bardzo nie mogę sie doczekać więcej ;)
Pozdrawiam Iwka
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, co? teraz mama Save nabrała ochotę na Arashiego, on jest Save i tak ma pozostać, rumieni się jak jakiś podlotek...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia