Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

czwartek, 24 marca 2016

Rozdział XX

Kiepsko mi idzie publikowanie tu kontynuacji regularnie. Ale widząc zainteresowanie i komentarze w końcu udaje mi się znaleźć chwilę, gdy nic innego nie jest ważniejsze.

Nie betowene.
___________________________________________________________________________

1. Powiedz to 
Arashi zabrał szczęśliwą Kaze na duże lody orzechowe, a potem pozwolił jej się odwdzięczyć za opiekę na jej własny sposób. Trochę go to przełaziło, że dziewczyna zabrała go do studia pirsingu i tatuażu. Nie bardzo wiedział czego od niego oczekiwała. Jego ciało i tak było już dość ozdobione licznymi kocykami… choć właściwie Arashi miał kolczyki tylko na twarzy, nigdy nie miał ochoty pokazywać obcym swoich intymnych części ciała, a Kaze takich sztuczek już nie umiała. Ale kto wie czego się nauczyła. Pomyślał z trwogą. Właściwie nie miał na to ochoty, ale Kaze była taka radosna i powiedziała, że w życiu jakie Arashi prowadzi może mu się to przydać. W końcu okazało się, że Kaze chce mu zrobić tatuaż, wielki czarny tatuaż. Sam nie wiedział co o tym myśleć. Gdy próbował się wykręcić Kaze powiedziała mu w sekrecie, że przejęła już cześć imperium ojca i chcę wziąć swojego małego burzusia pod opiekę, a najlepiej będzie jak go sobie oznaczy. Tak wiec Arashi w końcu zgodził się na ten wieki tatuaż na lewym przedramieniu. Ogromny czarno-czerwony, chiński smok, który był symbolem organizacji Kaze i jej ojca. Teraz będą go chronić największe szychy w mieście – mówiła Kaze uśmiechając się do Arashiego. I nagle przebiegł go nieprzyjemny dreszcz. Co na to powie Kata, jego straszna szefowa, która nie życzy sobie żadnych ingerencji w jego ciało bez jej wiedzy, to przecież on jest jej źródłem dochodu. Kaze uśmiechnęła się do niego pobłażliwie. Głuptasek, co on myślał, że dzięki komu Kata ma takie wpływy i dobrze prosperujący interes. Co więcej to on teraz będzie ważniejszy od niej. Tak, tak, Arashi jest teraz jej maskotką i ktokolwiek mu się narazi lub w taki czy inny sposób obrazi będzie miał z nią do czynienia. A Kata z pewnością nie chciałaby się narazić ani Jui- juan Lo ani jej ojcu. Wszystko załatwili tak szybko, że Arashi mógł jechać do Save i być długo przed wieczorem. Jednak postanowił zobaczyć się jeszcze z Torą i jej braćmi. Właściwe tylko z jednym bratem, bo co do drugiego miał teraz wyrzuty sumienia. Nie dość, że utrzymał skok w bok i ewentualną ciąże Kaze w tajemnicy to jeszcze spędził z nią gorąca noc. Ale z drugiej strony dobrze wiedział, że Nuriko także święty nie jest i nie było by niczym dziwnym, gdyby ktoś nagle kazał mu płacić alimenty. Znalazł Torę i znalazł z nią Neko w swoim mieszkaniu. Trzeciego z rodziny nie było widać w pobliżu. Oboje bardzo ucieszyli się na jego widok i powiedzieli, że nie mogą doczekać się aż wróci z Save do miasta i znów będą mieli go pod ręką. Chwilę rozmawiali o bachostkach. Potem Arashi powiedział jak się sprawy z Save mają i co mu się ostano przydarzyło, o obietnicy zemsty Kaze. Wtedy Tora także zgłosiła się do pomocy, co prawda nie wiedziała tej Cecily, ale sadziła, że i tak by jej nie polubiła. Neko zachował dyplomatyczne milczenie w tej kwestii. Na koniec Arashi dowiedział się, że jego mały podopieczny w końcu spełni swe marzenia i da koncert wraz ze swą grupą. Mają grać na letnim festiwalu. Arashi musi się tam koniecznie stawić. Zwłaszcza, że zawsze chciał pojechać na ten festiwal, a teraz ma dodatkowy, może najlepszy powód by w końcu to zrobić. Arashi obiecał, że jeśli tylko uda mu się poukładać wszystkie sprawy z Save, Kaze i Katą to na pewno pojedzie.
- Kaze obiecała, że załatwi ci wolne – powiedział chłopak patrząc na Arashiego jak na święty obrazek.
- W takim razie pozostaje mi tylko wyrwać Save z domu – odrzekł Azjata uśmiechając się. Jeszcze chwilę rozmawiali o niczym, po czym Neko musiał zbierać się do swoich zajęć. Arashi został sam z Torą. Dziewczyna spojrzała na niego gniewnie. Azjata zmieszał się, nie wiedział czym zawinił.  
- O co chodzi tygrysku, czemu patrzysz na mnie jakbym popełnił niewybaczalny grzech? – zapytał w końcu nie wytrzymując. Tora właśnie na to liczyła.
- Jesteś okropnym kłamcą Arashi. – Azjata nadal nie rozumiał. – Mówię o Save ty głupku. To nie tylko okropne oszustwo z twojej strony, ale także tchórzostwo.
- Tygrysku, to najlepsze…
- Najlepsze dla ciebie, a przynajmniej tak ci się wydaje. – Tora użyła swego nie znoszącego sprzeciwu tonu i podkreśliła wszystko gromkim spojrzeniem. Arashi zawsze czuł się w takich chwilach maleńki jak mrówka. – Jesteś dorosły Arashi i powinieneś zachowywać się jak dorosły a nie uciekać. Musisz mu powiedzieć całą prawdę. Wszystko co do joty – dodała stanowczo. - Daj Save możliwość wyboru, nie decyduj za niego.
- Tygrysku! – Arashi aż podskoczył. Nie, dlaczego kolejne osoba mu się w to miesza. Z Save to już definitywny koniec. On sam poddał się leczeniu i Save też niedługo zapomni. – Nic nie rozumiesz. On musi ułożyć sobie życie normalnie.
- Arashi! Czy ty nie rozumiesz, że jak ktoś już raz się w tobie zakocha do takiego stopnia jak Save to zrobił, to nigdy nie ułoży sobie życia normalnie. Z resztą co to normalnie ma znaczyć?Chcesz żeby poślubił tą dmuchaną lalką Cecily i udawał, że jest szczęśliwym ojcem jej dzieci, które nie wiadomo czy na pewno będą jego. A może ma być samotny do końca życia i wzdychać w Illusion w jakimś ciemnym koncie do wyginającego się na scenie tancerza?
- Tora, przecież wiesz, że chce żeby był szczęśliwy – mrukną Arashi czując jak zaczynają go szarpać wyrzuty sumienia. Wyobraził sobie obie opisane przez Torę opcje przyszłego życia Save. To sprawiało mu ból. Wiedział, że dziewczyna ma rację.
- Powinieneś mu powiedzieć i pozwolić zdecydować, czy chce być z tobą w tych trudnych chwilach, czy woli poszukać szczęścia gdzie indziej – powiedziała stanowczo dziewczyna. – Arashi, tobie też tego potrzeba. Przecież ty go kochasz ponad wszystko! Jak mu powiesz przynajmniej będziesz miał czyste sumienie, że to nie z twojej winy nie jest szczęśliwy, nie dlatego że rzuciłeś go bez słowa wyjaśnienia – Tora wstała, poklepała ponurego bruneta po ramieniu i wyszła z pokoju. Arashi chwilę siedział otumaniony. Jak zawsze po tym, gdy Tora miał racje czuł się jakby oberwał cegłówką w głowę. Ale to był dobry znak, znaczyło to bowiem, że do niego dotarło. Po jakimś czasie pozbierał się. Wstał zbierając to co miał zabrać do Save i poszedł do kuchni, gdzie jak się spodziewał zastał Torę.
- Tygrysku, myślę, że było by dobrze gdybyś ty i twój lekarz pojechali z nami na ten koncert Neko. Na pewno wspaniale byśmy się bawili cała rodziną – powiedział całując ją w czoło po czym bez słowa wychodząc. Gdy usiał na motorze Tora wychyliła się z okna i krzyknęła do niego. – To za tydzień, ale trzeba jeszcze dojechać, policz jakieś trzy dni!
- Spokojnie zdążę, Save nie ma przecież zapalenia płuc, które trzeba leczyć w domu! – odkrzykną i pomachał jej. – Powiedz Kaze, że ma jechać z nimi i zabrać tego swojego ponuraka. – Arashi założył kask i upewnił się, że ma w schowku drugi. Po chwili znikną w uliczce.

Do rezydencji Sarivaldów dotarł wczesnym wieczorem. Ponieważ Save nie spodziewał się go wcześniej niż następnego ranka, Arashi bez wyrzutów sumienia poszedł najpierw załatwić swoje sprawy u pani Sarivald. Jej męża jak zwykle nie było w domu, ale Arashi się tym nie przejmował. Jakoś nie miał wcale ochoty poznawać mężczyznę, który jego zdaniem nie zasługiwał na takie szczęście jakie było mu dane w postaci sukcesu, żony i syna.
Kobieta przewiała go serdecznie, z wielką radością. Jednocześnie zdziwiła się, że pojawił się wcześniej niż zapowiadał.
- Udało się nam z Kaze szybko załatwić jej sprawę u lekarza – wyjaśnił uśmiechając się.
- Biedna dziewczyna. Arashi, powiedz mi jak to się wszystko skończy – poprosiła. – Bardzo się o nią martwiłam. Nie wyglądała na złą. Po za tym bardzo pomagała Save, gdy…
- Kaze nie jest święta – sprzeciwił się Arashi. – Ma więcej na sumieniu niż by pani przypuszczała. Ale akurat na to sobie nie zasłużyła. Ma naprawdę szurniętego ojca pod tym względem i mogło by się to dla niej skończyć tragicznie. Na szczęście to był tylko wadliwy test ciążowy i opóźniająca się miesiączka. Lekarz także zalecił jej zmianę środków antykoncepcyjnych. – Arashi uśmiechnął się. Najwyraźniej kobieta nie była przyzwyczajona żeby jakiś mężczyzna mówił tak swobodnie o takim tabu jakim dla niej były sprawy czysto kobiecej natury. Chwilę patrzyła na niego zakłopotana.
- Czy… nie powinieneś przywitać się z Save. Bardzo za tobą tęsknił – mruknęła w końcu.
- Tak, tak zaraz z przyjemnością się z nim przywitam. Ale wskoczyłem po drodze do domu i znalazłem zdjęcia o których rozmawialiśmy – powiedział wesoło.
- Och to wspaniale – ucieszyła się kobieta. – Pokażesz mi je? – zapytała. Arashi sięgnął do kieszeni i wyciągną kopertę na zdjęcia. Podał ją kobiecie, a ona z zaciekawieniem wyjęła z niej plik fotografii. – Większość przedstawia mnie. Moja siostrzyczka uwielbia marnować kliszę, ale myślę, że razem uda nam się coś wybrać. – powiedział. Pani Sarivald uśmiechnęła się i zaproponował, że zanim wszystko przejrzą powinni usiąść i czegoś się napić. Arashi zgodził się na to pod warunkiem, że nie będzie to wino. Jego gospodyni skomentowała to perlistym śmiechem.
Wspólnie wybrali jego najlepsze zdjęcie. Co było niezwykle trudne, bo był bardzo fotogeniczny i wspaniale prezentował się niemal na wszystkich. Szybciej poszło z wyborem fotografii Tory, Kaze i pozostałych dwóch braci Arashiego, których Save miał okazję poznać. Opatrzyli je odpowiednimi komentarzami i na koniec zadowoleni ze swej pracy uśmiechnęli się do siebie.
- Pani Sarivald była by pani na mnie zła, gdybym zabrał Save teraz na około tygodniową wycieczkę? – zapytał Arashi niewinnie.
- Teraz? – powtórzyła kobieta patrząc na niego zaskoczona. – Ale przecież teraz wypadają jego urodziny. Save zawsze spędzał je w domu, robiliśmy przyjęcie i w ogóle… - mruknęła.
- Można mu przecież zrobić przyjęcie po powrocie. – zaproponował Azjata uśmiechając się w ten swój niezwykły sposób. – Myślę, że taka wycieczka mogła by mu dobrze zrobić. Resztki leków by z niego wywietrzały. – dodał.
- Chyba masz rację. Z resztą wydaje mi się, że on lepiej czuję się w twoim towarzystwie, niż w czymkolwiek innym – westchnęła. Chwile milczeli. – Arashi. – zaczęła nerwowo kobieta. – Lekarz już dawno zakończył jego kurację. Save już nawet nie jest pod obserwacją. Nie rozumiem dlaczego jego stan nie wraca do normy… - mruknęła przygnębiona. Brunat był zaskoczony tymi wieściami. – Może ktoś w tajemnicy nadal podaje mu leki. Tylko po co?
- Proszę się nie przejmować – powiedział Arashi rozjaśniając się w uśmiechu. On oczywiście wiedział kto ma interes w tym by utrzymać dziedzica w takim stanie. Jednak wolał nic nie mówić o tym tej biednej kobiecie. – Rozmawiałem o tym z moją siostra, także się martwiłem. Ale ona zapewniła mnie, że takie leki mogą wpływać na pacjenta jeszcze jakiś czas po zakończeniu kuracji. Wszystko będzie dobrze – dodał. Pani Sarivald jakby się uspokoiła. Jednak Arashi widział. że nie do końca lub że jest coś jeszcze co ją dręczy.
- Powiedz mi Arashi, jak silna jest wasza przyjaźń, a może to coś więcej – powiedziała nagle. Arashi poczuł jak krew odpływa mu z twarzy i miał nadzieje, że ona tego nie zauważy.
- Co ma pani na myśli? – zapytał, przerażony słysząc jak mu głos drży.
- Gdy wyjechałeś Save i ja spędziliśmy trochę czasu razem. Powiedział coś co mnie zaskoczyło. Arashi, zapytam wprost czy wy jesteście parą? – spojrzała na niego tak, że o mało co nie spadł z fotela. Azjacie jakoś udało się pozbierać i zmusić do odpowiedzi.
- Byliśmy – mrukną. Kobieta głośno wciągnęła powietrze i chwilę milczała.
- Więc moje przypuszczenie potwierdziły się – zaczęła surowo jakby do siebie.
- Podejrzewała pani, że my… - mruknął Arashi zmieszany.
- Nie, nie podejrzewałam, to znaczy… Arashi on cierpi z powodu tego rozstania, to stało się nie dawno, prawda? – zapytała.
- Tak, ale…
- Żadnych ale! Arashi
- No, ale co z jego reputacją, przedłużeniem rodu i tak dalej? – jęknął.
- Dla mnie najważniejsze jest szczęście Save. A jego ojciec nic nie musi wiedzieć. To będzie nasza słodka tajemnica – powiedziała puszczając do niego porozumiewawcze oczko. Azjata spuścił wzrok jak winowajca.
- To nie jest takie proste pani Sarivald – mruknął. – Ja nie byłem z nim do końca szczery.
- Jak to nie byłeś do końca szczery, Arashi! Nie chcesz chyba powiedzieć, że jesteś żonaty, albo że go zdradziłeś? - westchnęła.
- Kiedy się poznaliśmy, a Save doskonale wiedział, że się nim interesuje w TEN sposób poprosił mnie żebym mu o sobie opowiedział wszystko – zaczął Arashi. Po czym głośno westchnął. – Powiedziałem mu całą historię mojego życia, ale nie powiedziałem mu o najważniejszym – znów przerwał.
- Arashi, mów natychmiast o co chodzi. To nie może być takie straszne, żeby Save tego nie zniósł – fuknęła.
- Przez pewien czas ja chyba ukrywałem to przed samym sobą. Ale teraz gdy byłem nieprzytomny wszystko się powtórzyło. Byłem już gotowy poddać się swojemu losowi.
- Arashi przestań owijać w bawełnę i powiedz wreszcie w czym tkwi szkopuł.
- Chodzi o to pani Sarivald, że ja jestem chory, śmiertelnie chory. Zdaniem lekarz właściwie powinienem nie żyć już od kilku lat. Chciałem żeby Save powoli o mnie zapomniał, żeby ułożył sobie życie z kimś innym. Dlatego…
- Co za nonsens! – przerwała mu kobieta podrywając się z fotela. – Arashi nie rozumiesz, że jeśli się kogoś naprawdę kocha nie można o nim tak po prostu zapomnieć. Nie możesz… - Arashi także wstał i położył jej dłoń na ustach.
- Wszyscy susza mi głowę, że nic nie powiedziałem Save i tak po prostu odszedłem. Mają rację. Chciałem właśnie do niego iść, powiedzieć mu, żeby sam podjął wybór – wyjaśnił. Oczy pani Sarivald spoglądały na niego zaskoczone, w końcu kobieta odsunęła jego dłoń od siebie i uśmiechnęła się.
- Zrób to! – powiedziała z entuzjazmem.
- Tylko czy on nie jest zbyt zamroczony by dotarł do niego sens tego wszystkiego? – westchnął przygnębiony Arashi.
- Możesz przecież spróbować jeszcze raz za kilka dni, jeśli uznasz, że nie zrozumiał – powiedziała uśmiechając się. – Arashi, spraw by mój syn znów się uśmiechał – dodała i gestem pogoniła go by się pospieszył.

2. (Nie) Drobna pokusa

Już po chwili Arashi szedł ciemnymi korytarzami rezydencji Sarivaldów. Drogę do pokoju Save znał na pamięć, choć nie przebywał jej ani często ani nigdy wcześniej niż zanim tu przyjechał te trzy dni temu. Gdy był już prawie pod pokojem ukochanego dostrzegł czyjąś sylwetkę skradająca się w to samo miejsce co on. Osoba z naprzeciwka najwyraźniej nie widziała go, choć rozglądała się czujnie na wszystkie strony. Zupełnie jak spiskowiec pomyślał Arashi. Zakradł się do dziewczyn – bo nie miał już najmniejszych wątpliwości, że to Cecily – hwycił ją za nadgarstek, gdy położyła dłoń na klamce i zamierzała wślizgnąć się do pokoju blondyna. Dziewczyna spojrzał na niego zlękniona. Szybko starała się coś ukryć za plecami, ale Arashi wyśledził ten ruch, choć udał, że było inaczej.
- No proszę z braku laki i kit dobry – mruknął Arashi. – Gdy mnie nie ma woli się panienka zabawiać z narzeczonym – stwierdził. Cecily uśmiechnęła się w jej mniemaniu uroczo.
- Ami… ale miało cię nie być… - mruknęła udając zmieszaną.
- Ale jestem. I właśnie przyłapałem cię na gorącym uczynku – Cecily zaśmiał się nerwowo.
- Ależ Arashi, co ty mi insynuujesz? – zapytał z udawanym oburzeniem, jednak brunet dobrze widział skrywane pod tą całą grą zdenerwowanie.
- Nic takiego, ale może chciałbyś o tym porozmawiać, powiedzmy u ciebie? – zapytał przysuwając się do jej szyi i delikatnie muskając ją wargami. Dziewczyna zadrżała pod tym dotykiem z podniecenia. Nic nie mówiąc pociągnęła go do swojej sypialni. Arashi uśmiechnął się do siebie przebiegle, gdy nie patrzyła.
Niecałe dziesięć minut późnej Arashi wyszedł z jej pokoju z uśmiechem tryumfu na twarzy. Wrócił pod drzwi Save i ostrożnie zapukała. Gdy nikt nie odpowiadał wślizgnął się do środka jak kot. Pokój rozświetlał blask księżyca wpadający przez nie zasłonięte okna. Arashi wzrokiem omiótł pomieszczenie. Nic się tu nie zmieniło od jego ostanie wizyty. Nadal nie wyglądało to tak jakby mieszał tu Save, tylko jego odbicie lustrzane. Wszędzie walały się kolorowe ubrania. Zaczynał już tęsknić za tym dawnym uporządkowanym studentem. Powoli podszedł do łóżka i spojrzał na śpiącego w nim blondyna. Znów nasunęło mu się skojarzeni z aniołkiem. Usiadł na krawędzi łóżka i pogłaskał delikatnie jego policzek.
- Ciekawe jak długo byś mnie kochał, gdybyś wiedział, że lecę na twoja matkę i spałem z twoją narzeczoną – mruknął do siebie pod nosem. – Albo gdybym zrobił z tobą to co zrobiłem teraz z Cecily. Obiecał ci ostry seks, związał i zostawił uciekając do dawnego kochanka – dodał uśmiechając się lekko po czym pochylił się i delikatnie pocałował Save w policzek. Blondyn mruknął coś pod nosem i otworzył zaspane oczy, spoglądając na Azjatę
- Arashi! – ucieszył się natychmiast. Była to jedna z tych chwil w których kontaktował więcej, lecz według bruneta nadal był za mało świadom by przeprowadzać z nim tak poważną rozmowę. Teraz jednak wiedział dlaczego Save tak długo pozostaje nie dysponowany po przerwaniu kuracji. Cecily. Przeklęta Cecily. – Arashi, miałeś wrócić jutro - mruknął Save. Po chwili usiadł i przetarł oczy. – Nie to żebym się nie cieszył – dodał uśmiechając się do niego. Azjata odwzajemnił ten uśmiech i pocałował Save w czoło.
- Wróciłem wcześniej bo udało nam się z Kaze załatwić wszystko szybciej niż przewidywałem. – wyjaśnił, czule głaszcząc policzek Save. – Chciałem się przywitać i powiedzieć, że jutro albo najpóźniej pojutrze zabieram cię na wycieczkę – powiedział, chcą wstać. Poczuł jednak jak blondyn wiesza mu się na ręce.
- Arashi, zostań ze mną – poprosił słodko.
- Skarbie… - zaczął Arashi znów głaszcząc jego policzek. – Żebyś tylko się czegoś nie wyobrażał. – mrukną pozwalając się pociągnąć prze Save na poduszkę.
- Arashi, czy ty mnie już nie kochasz? – zapytał. Azjata uśmiechną się z goryczą.
- Kocham cię jak diabli – powiedział podnosząc się na łokciach. – Wszystko ci wyjaśnię, tylko… tylko muszę mieć pewność, że nikt cię już nie szprycuje proszkami odurzającymi. Pozwól mi zdjąć buty – dodał na koniec, bo Save cały czas kurczowo ściskał jego rękę. Gdy Azjatauporał się z obuwiem położył się obok ukochanego na brzuchu.
- Czy to znaczy, że nie będziemy się kochać? – zapytał Save patrząc na niego w ten mało przytomny sposób. Arashi uśmiechnął się z rozbawieniem. – Że już nigdy nie będziemy się kochać?
- Nie skarbie, tego nie powiedziałem. Ale dzisiaj musisz jakoś wytrzymać – powiedział całując go delikatnie. Save natychmiast go objął i przytulił się jak spragnione bliskości dziecko.
- Wiedziałem, że do mnie wrócisz Arashi. – mruknął, po czym pozwolił się położyć i uśpić.

Arashi poczuł, że ktoś się do niego mocno przytula. Poczuł dłonie błądzące po jego półnagim ciele i usta szukające jego ust. Pieszczota byłą rozkoszna. Arashi mruknął z przyjemnością. Dłonie gładzące jego plecy zaczęły po woli zsuwać z niego bokserki. Azjata w końcu otworzył oczy. Było ciemno, ale mimo to rozpoznał pomieszczenie i przede wszystkim łóżko w którym spał. W końcu poszukujący znalazł to czego szukał. Arashi nie miał najmniejsze ochoty bronić się przed pocałunkami i pieszczotami. Był cudownie rozgrzany i pobudzony. Ale żeby samemu zacząć pieścić to drobne, kochane ciałko był jeszcze zbyt zasapany. I tak mu było dobrze pod pieszczotą tych rąk. Chciał by trwała wiecznie. W końcu jego bokserki ustąpiły.
- Arashi, kocham cię – mruknął właściciel pieszczących go dłoni. – Kochaj się ze mną – dodał szeptem.
- Skarbie, tak mi dobrze, nie przestawaj – mruknął w odpowiedzi Azjata, delikatnie gładząc dłonią policzek tuż przy swoim.
- Ale Arashi… - jęknął głos tuż przy jego uchu. – Chcę się z tobą kochać.
- Droga wolna skarbie. Zaczynaj już nie mogą się doczekać – mruknął Arashi czując jak podniecenie w nim wzbiera.
- Ja mam tak sam… na górze? – zapytał zaskoczony głos. – Ale ja sobie nie poradzę… - jęknął
- Idź za głosem instynkty. On ci podpowie ci masz robić Save, skarbie mój – odpowiedział Arashi podnosząc się lekko i całując ukochanego. Dodał jeszcze kilka słów otuchy i kazał Save przystąpić do dzieła. Jego pocałunek był chyba tym co przekonało Save. Wspiął się na niego i nie przestając głaskać, całować i pieścić jego ciała, które tak przecież kochał bo było Arashiego, dał im obu rozkosz. Gdy obaj osiągnęli spełnienie i było już po wszystkim Arashi łapczywie czerpiąc oddech długo jeszcze całował pierś kochanka jakby w podzięce za rozkosz, której doznał. Miął trochę wyrzutów sumienie, że pozwolił mu na to. Save, który do końca chyba jeszcze nie wyrwał się spod oszołamiającego go działania proszków podawanych przez Cecily, Save, którego okłamywał przez tak długi czas. Przecież mieli się wstrzymać póki Save sam nie zadecyduje czy chce być z nim czy nie.
Ale przecież to była decyzja Save. To on zrobił wszystko od początku do końca. Arashi nawet palcem nie kiwnął. Szukasz sobie wymówki, ty niesłowny zboczeńcu. Arashi skarcił sam siebie. Jakbyś nie wiedział, że tak to się skończy, gdy ładowałeś się do jego łóżka. Od początku miałeś na to ochotę. Chciałeś po prostu zwalić winę na niego. Arashi westchnął i podnosząc się na łokciach. Spojrzał na jeszcze mokrego do potu Save. Ten zarzucił mu ręce na szyje i przyciągną do siebie.
- Tak mi z tobą dobrze – mruczał Save, całując twarz ukochanego tak desperacko jakby bał się że Azjata za chwile zniknie – Tak mi dobrze, zawsze… tylko z tobą, bez względu jak to robimy. Arashi nigdy już mnie nie zostawiaj – dodał. Arashi w tym momencie zdrętwiał w jego ramionach. Nie! Jeszcze za wcześnie by mu powiedzieć. Obaj nie są gotowi. Ale i tak nie mógł nic powiedzieć - Save skutecznie znają mu usta.
Arashi widząc, że zbliżą się świt poczekał aż Save zaśnie, po czym wyślizgnął się z jego pokoju, ubrał i ukrył w swoim.
Zanim zszedł na śniadanie „zajrzał” do pokoju Cecily. Nie była już przypięta kajdankami do łóżka. Zastanawiał się, gdzie mogła się podziać i jak się uwolniła. Odpowiedź jednak znalazła go sama.
- Kim ty właściwie jesteś Amidamaru? – usłyszał jej głos za sobą.
- Spodziewasz się kogoś, kotku? - zapytał jakby od niechcenia wyjmując paczkę papierosów i wysuwając z niej jednego. Chwycił go z przesadną kokieterią wargami. Blondynka patrzyła na niego spod zmrużonych groźnie powiek. Gdy nic nie mówiła Arashi uśmiechnął się z rozbawieniem. - To ja tu wracam, żeby się z tobą zabawić, a ty najzwyczajniej w świecie zdejmujesz moje więzy miłości i chowasz się za drzwiami. Rozumiem, że dostałem kosza - stwierdził. Pięknie dopracowaną prze chirurgów plastycznych twarz Cecily wykrzywił nieokreślony grymas.
- Myślałeś, że będę tam sterczeć całą noc - syknęła.
- Ależ koteczku, czekanie zaostrza apetyt, a ja musiałem się przygotować - powiedział Arashi uśmiechając się złośliwie i zapalając papierosa.- No cóż widzę, że wszystko już nie aktualne. No to widzimy się na śniadaniu - rzucił beztrosko i ruszył do wyjścia. Dłoń Cecily zacisnęła się na jego nadgarstku.
- Jeśli myślisz, że ujdzie ci ta zniewaga na sucho, to się grubo mylisz - syknęła.
- Koteczku, skąd u ciebie takie zjadliwe i trudne słowa. Chyba nie zamierzasz się na mnie mścić? - zapytał przesłodzonym tonem.
- Zapłacisz mi za wszystko. Zobaczysz. Jak tylko wyjdę za Save pożałujesz, że się urodziłeś.
- Czyżby? - Arashi uniósł w górę brwi, zaciągnął się po czym wypuszczając dym wyją pata z ust. - Ja na twoim miejscu porzucił bym nadziej, że Save się z tobą ożeni. Po pierwsze on cię nienawidzi, po drugie już nawet jego ojciec nie będzie nalegał na ten ślub jak mu odtworzę naszą wczorajsza rozmowę - powiedział wyrywając się jej i wychodząc. Oczywiście to nie jedyne co Arashi przygotował dla sylikonowej panny w ramach zemsty za to co zrobiła Save, ale o tym musi jeszcze pomówić z Kaze. Czasem bardzo się przydaje mieć za przyjaciółkę córkę mafiosa i jego wielką następczynię. Przyjaciółkę... przecież oni są najgorszym wrogami. Arashi pokręcił głową i uśmiechnął się do swoich myśli. Po czym ruszył na śniadanie szczęśliwy, że znów zobaczy Save i jego wspaniałą, piękną matkę.

Wchodząc do jadalni był zaskoczony jak mała grupka „przyjaciół” Save się ostała. Ciekawe na co jeszcze liczyli? Westchnął. Z przyjemnością ziajął proponowane mu miejsce między Save a jego matką. Kobieta posłała mu ciepły uśmiech, pod którym Arashi poczuł się jak kulka lody na chodniku w letni dzień. Spojrzał na Save, który nie przestawał się do niego szczerzyć. Najwyraźniej pamiętał co zaszło w nocy. Arashi miał wielką ochotę rzucić się na niego i obsypać namiętnymi pocałunkami. Ale wiedział, że tutaj tego nie może zrobić.
- Więc jedziecie po śniadaniu, tak Arashi? - zapytała nagle pani Sarivald, przerywając Arashiego rozkoszowanie się wykwintnym śniadaniem. Ale jej nie miał tego za złe. Uśmiechnął się do niej znad talerza i już miał odpowiedzieć, gdy odezwał się Save.
- Arashi wyjeżdżasz? Ale dopiero przyjechałeś - jęknął patrząc na Azjatę jak mały spaniel.
- Jeszcze mu nie powiedziałeś? - zapytał zdziwiona kobieta.
- Powiedziałem. Ale chyba było zbyt późno - Arashi wzruszył ramionami.
- Arashi nie możesz wyjechać! - sprzeciwił się Save.
- Oczywiście, że nie wyjadę bez ciebie - powiedział brunet, nieco za czule niż zamierzał. Miał nadzieję jednak, że nikt tego nie zauważy. Save by mu nie wybaczył, gdyby się wydało. Blondyn spojrzał z zaciekawieniem na swego „przyjaciela”. - Zabieram cię na letni festiwal muzyczny, na który zawsze chwieliśmy pojechać - wyjaśnił.
- My? - zapytał Save z podejrzliwością.
- Ja, Tora i cała resztę - odrzekł lekko Arashi.
- Znaczy, że jadą z nami?
- Tak. Ale nie zapytałem jeszcze czy masz ochotę jechać z nami - powiedział Arashi nagle sobie o tym przypominając.
- Skoro jadą wszyscy... - odrzekł jakby obojętnym tonem. Jednak brunet wyczytał z jego oczu, że na myśli miał raczej „ skoro jedziesz ty i będę miał cię tylko dla siebie”. Azjata uśmiechną się drapieżnie. Z resztą kiedy jego uśmiech nie wydawał się choć odrobinę drapieżny. Za to właśnie kochały go te wszystkie kobiety. Arashi wstał od stołu, dziękując za wyśmienite śniadanie. Dał znak Save by także kończył jeść. Gdy blondyn wstał Arashi z radością zobaczył, że pewnie z jego nawyków stylowych powróciło. Założył bardziej eleganckie spodnie, już nie te wesołe szorty w palemki, oraz koszulę bez wzorów, która co prawda nadal powiewała frywolnie odsłaniając jego ciało, ale to akurat mu się podobało. Jego zdaniem Save mógłby nawet pozostać przy tym sposobie ubierania się.
- Arashi – z tych rozmyślań wyrwał go głos pani Sarivald. – Nim porwiecie mojego syna, chciałbym się jeszcze z wami pożegnać. Wstąpcie do moich pokoi przed odjazdem – mówiąc to kobieta wstała lekkim, wdzięcznym ruchem od stołu i wyszyła nim Azjata zdążył przytaknąć. Kiedy wreszcie zacznie się przy niej zachowywać jak dorosły facet, a nie jakiś zakochany podlotek. Arashi westchnął.
- Chodź Save, zapakujemy cię i przebierzemy – powiedział ruszając w stronę wyjścia z jadalni.
- Arashi, nie chcę się przebierać – jękną Save urażony tym, że Arashi nie podoba się jego nowy, poprawiony wizerunek. Jednak posłusznie ruszył za brunetem.
- Save, chyba nie chcesz w tym jechać na motorze. Przeziębisz sobie wszystko co się da – stwierdził wesoło Arashi.
- Pojedzmy motorem? – zapytał uradowany blondyn.
- Oczywiście, że tak. Przecież ja nie mam prawka na samochód – zaśmiał się Arashi, gdy byli już na schodach. Save uśmiechnął się do niego promieniście.
Arashi wszedł z Save do jego sypialni. Sam nie wierzył własnym oczom. Panował tu względny porządek. Na podłodze nie było ani jednej części garderoby. Wszystko zostało wciśnięte na fotel w kącie, zauważył z goryczą. No ale nie można spodziewać się cudów natychmiast.
- Save, weź tylko ciemne, wygodne rzeczy, które mogą się zniszczyć - zaczął Arashi czując jak blondyn się do niego tuli. Tylko spokojnie, spokojnie. Celibat, do czasu aż mu nie powiesz. Powtarzał sobie w myślach Arashi. Co z tego ze wczoraj złamałeś nakaz celibatu, celibat zaczyna się od dziś rana – dodał w myślach usprawiedliwiając się. – Skarbie, nie mamy czasu – powiedział już na głos, jednak nie zrobił nic by odpędzić blondyna. – Kaze mnie zabije jak się spóźnimy – dodał nieco naciągając prawdę. Owszem Kaze ostrzegała, że go zabije jak się spóźnią, ale na festiwal. A tan miał być dopiero za kilka dni. Mieli wyjechać tam dopiero jutro i jechać jakieś dwa, ale Save nie musiał jeszcze tego wiedzieć. Celibat!
- Arashi, nie dasz mi nawet buzi – mruknął żałośnie Save jak małe, nie kochane dziecko. Jak można mu było odmówić.
- Buzi mogę ci dać, ale potem ładnie się przebierzesz. Ja cię w tym czasie spakuje, bo ty nie wybierzesz odpowiednich łaszków – odrzekł nachylając się do niego.
- Arashi, jak możesz tak mówić. Nie ufasz mi. Wiem co należy zabrać – burkął.
- Dobrze, dobrze. Ale chciałem ci dorzucić coś w czym będziesz naprawdę seksi. Przecież będziemy spali tylko we dwóch – powiedział uśmiechając się zachęcając. Psia mać! Zaklął w myślach. Jak możesz go tak prowokować. Miałeś być grzecznym chłopcem ArashiZacznij w końcu myśleć o kimś innym niż o sobie samym – skarciły go jego własne myśli. Uradowany Save uwiesił mu się na szyi i domagał się pocałunku. Gdy już go dostał, domagał się następnego i innych pieszczot. Ale tym razem wola Arashi zwyciężyła.
Jego viktoria nie trwała długo. Spakował już wszystko co uznał za przydatne dla Save pod czas ich wycieczki i czekał aż blondyn w końcu wyjdzie z łazienki przebrany. Zamierzał właśnie zapalić dla zabicie czasu, gdy usłyszał pełen rezygnacji jęk Save.
- Arashi… Arashi, pomóż mi… co ja mam z tym zrobić? – jękną blondyn z łazienki. Azjata jęknął w duchu. Bał się tam wchodzić. Za dobrze znał swoje reakcje na ciało Save, a nie spodziewał się ujrzeć go tam ubranego. Gdy wołania się ponowiły, Arashi nie miał wyjścia. Schował dopiero co wyjęte papierosy i niepewnie wszedł do łazienki. W ostatniej chwili powstrzymał się od jęku. Save jak zwykle wzbudzali w nim nieprzyzwoite myśli. Stał przed lustrem w czarnych skórzanych spodniach, oczywiście całkiem rozpiętych i ledwo trzymających mu się na biodrach. Jego jasne włosy, które ostatnio tak urosły spadały na ramiona lekką falą. A niebieskie oczy spoglądały podejrzliwie na pasek z ćwiekami i podwójną sprzączką.
- Co ty skarbie, nie wiesz co się robi z paskiem? – zapytał Arashi walcząc ze swymi żądzami. Save popstrzył na niego i uśmiechnął się w uroczy sposób, po czym wyciągną rączki z trzymanym paskiem w stronę Arashi.
- Załóż mi. – brunet był teraz w takim stanie, że te słowa Save zabrzmiały mu bardzo dwuznacznie. Wziął się jednak w garść i postanowił potraktować zachowanie blondyna jako kaprys dziecka. W końcu bądź co bądź Save na lekach był jak dziecko. Widać te przeklęte prochy nie przestały jeszcze działać.
Arashi niepewnie podszedł do Save biorąc od niego ten felerny pasek. Zaczął żałować, że go w ogóle przywiózł dla Save. Usadowił się na skraju wanny i starając się opanować, zaczął przewlekać pasek przez szlufki w spodniach blondyna. Obracał go przy tym wokół własnej osi, po woli co dziewięćdziesiąt stopni. Save chichotał przy tym kokieteryjnie, pewnie wcale nie zdając sobie z tego sprawy i nie ułatwiała sprawy. Gdy w końcu blondyn znów znalazł się przodem do Azjaty, zachwiał się, niby to przypadkiem i zarzucił mu ręce na szyję, niby ratując się przed upadkiem.
- Arashi, chcesz się ze mną kochać? – bardziej stwierdził niż zapytał blondyn uśmiechając się szeroko. Azjata wciąż trzymał ręce na jego biodrach. – Arashi, chcesz, prawda? – jęknął Save jakby zawiedziony brakiem odpowiedzi, czy pieszczoty ze jego strony. – Arashi… - szepnął znów blondyn przytulając się do niego mocniej. Wplótł dłonie w czarne włosy Azjaty przenosząc cały swój ciężar w jego ramiona. Arashi w końcu się poddał. Przyciągnął go do siebie tak mocno jak to było możliwe i zaczął pieścić jego plecy opuszkami palców, jakby bał się go dotknąć całymi dłońmi. Save bezwstydnie, bez żadnych skrupułów zaczął wsuwać ręce pod jego bezrękawnika. Prześlizgnął się po jego karku, co wywołał dreszcz rozkoszy u Azjaty. Nie chcą pozostać dłużnym Arashi zaczął delikatnie całować jego tors i brzuch, w który cały czas był wtulony. Nie wiele już myśląc nad tym co robi, Arashi schodził ze swymi pocałunkami coraz niżej i niżej, aż w końcu był zmuszony zejść z wanny i uklęknąć przed Save. Jego pocałunki były coraz wymyślniejsze i namiętne. Czubkiem języka zaczął pieścić okolice pępka Save by w końcu wedrzeć się w niego językiem jak śruba w gwint. Całym ciałem Save wstrząsną dreszcz przyjemności a z jego ust wydobył się przeciągły jęk. To przywróciło Arashi do rzeczywistości. Miał pewne opory by puścić biodra Save i się od niego odsunąć, ale w końcu to zrobił popatrzył z klęczek na jego piękną pociągła twarz. Save przygląda mu się rozczarowany. Arashi podniósł się z klęczek.
- Nie możemy teraz skarbie – powiedział Azjata starając się by jego głos brzmiał naturalnie. – Czekają na nas – dodał zapinając spodnie Save, nie bez sprawienie mu tym przyjemności. Blondyn zmrużył oczy o pogładził dłońmi nagie ramiona Azjaty. Po chwili przytulił się do jego piersi.
- Czemu nie chcesz się ze mną kochać, Arashi? Już ci się nie podobam? – jękną blondyn tak jakby miał się za chwilę rozpłakać. Tulił się do niego rozpaczliwie, próbując pobudzić swym dotykiem zmysły Azjaty.
- Skarbie – zaczął Arashi chcąc by zabrzmiało to stanowczo. Chwycił go za ramiona i odsunął od siebie. – Nie teraz. Będziemy się kochać jak tylko zajedziemy do mnie i pozałatwiamy to co mamy do załatwienia – powiedział stanowczo, po czym bez uprzedzenia wpił się w usta blondyna. Całował go długo i namiętnie, po czym korzystając z osłupienia w jakie wpędził Save, ubrał go w koszulkę z czaszką i ciągnąc za rękę wyciągną z łazienki. Posadził go na jakimś krześle i kazał zakładać buty. Owe glany, które kiedyś mu kupił jak robili sobie nawzajem zakupy. Z tym Save także nie mógł sobie poradzić. Sznurowanie było dla niego niewykonalne. Arashi musiał mu w tym pomóc, ale obyło się bez kolejnych prowokacji. Save najwyraźniej trzymał swego ukochanego za słowo i nie zamierzał puszczać.
W końcu jakoś udało im się zejść na dół. Tam Arashi dowarzył się spojrzeć na Save raz jeszcze. Natychmiast zaczął żałować, że obiecał sobie wstrzemięźliwość do wieczora. Pokusa była tak wielka. Save spoglądał na niego niewinne, odgarniając jasne włosy z twarzy.
- Odwróć się, zwiąże ci te twoje loczki – mruknął nagle brunte, a Save z największą chęcią spełnił jego polecanie. W kiteczce Save było bardzo do twarzy. Potwierdziła to nawet pani Sarivald o spotkaniu, z która nieomal zapomnieli. Matka patrzyła na swojego syna jakby widział go pierwszy raz w życiu. Bo istotnie na takiego Save patrzyła pierwszy raz w życiu. Ubrany na czarno, w glanacha i z długimi włosami, aż trudno było go poznać, ale faktem było, że ten strój pasował mu jak ulał. Arashi napatrzeć się nie mógł na swoje dzieło.



4 komentarze:

  1. Wreszcie może Save stanie się normalny. Nie lubiłam czytać o tym jak zachowywał się jak dziecko, trochę się to ciągnęło i wreszcie między nim a Arashim znowu będzie się działo. Idealnie do siebie pasują i szkoda mi będzie jak Arashi umrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech jaka miła niespodzianka, cudny wpis, w końcu coś się dzieje między naszymi slodziakami, Save jest niesamowicie uroczy a ta "scena łóżkowa" mnie rozbroila - Arashi ja sam sobie nie poradzę heh sweet ;)
    Tylko plisss pośpiesz się z kolejnym wpisem bo ile można czekać :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Już myślałem że porzuciłaś to opowiadanie. Zwykle nie komentuje, ale jak zobaczyłem nowy odcinek, to stwierdziłem że zrobię wyjątek. Mam nadzieje że to już koniec przerwy i teraz kolejne części będą pokazywały się częściej. Tylko proszę, zmień szablon, bo w tym muszę kopiować treść do worda! Mam słaby monitor i nic nie widać Y.Y, a uwielbiam czytać o przygodach Arashiego i Save.

    PS. Naprawdę, nie rozumiem, czemu szefowa Arashiego miałaby uznać tatuaż za wartość ujemną. Moim zdaniem doskonale podkreśli jego urodę. Mrr =^^=

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    cieszę się, że matka Save chce aby syn był szczęśliwy, niech Arashi zważa co myśl Save...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń