Kiepsko
mi idzie publikowanie tu kontynuacji regularnie. Ale widząc
zainteresowanie i komentarze w końcu udaje mi się znaleźć chwilę,
gdy nic innego nie jest ważniejsze.
Nie betowene.
Nie betowene.
___________________________________________________________________________
1.
Powiedz to
Arashi
zabrał szczęśliwą Kaze na duże lody orzechowe, a potem pozwolił
jej się odwdzięczyć za opiekę na jej własny sposób. Trochę go
to przełaziło, że dziewczyna zabrała go do studia pirsingu i
tatuażu. Nie bardzo wiedział czego od niego oczekiwała. Jego ciało
i tak było już dość ozdobione licznymi kocykami… choć
właściwie Arashi miał kolczyki tylko na twarzy, nigdy nie miał
ochoty pokazywać obcym swoich intymnych części ciała, a Kaze
takich sztuczek już nie umiała. Ale kto wie czego się nauczyła.
Pomyślał z trwogą. Właściwie nie miał na to ochoty, ale Kaze
była taka radosna i powiedziała, że w życiu jakie Arashi prowadzi
może mu się to przydać. W końcu okazało się, że Kaze chce mu
zrobić tatuaż, wielki czarny tatuaż. Sam nie wiedział co o tym
myśleć. Gdy próbował się wykręcić Kaze powiedziała mu w
sekrecie, że przejęła już cześć imperium ojca i chcę wziąć
swojego małego burzusia pod opiekę, a najlepiej będzie jak go
sobie oznaczy. Tak wiec Arashi w końcu zgodził się na ten wieki
tatuaż na lewym przedramieniu. Ogromny czarno-czerwony, chiński
smok, który był symbolem organizacji Kaze i jej ojca. Teraz będą
go chronić największe szychy w mieście – mówiła Kaze
uśmiechając się do Arashiego. I nagle przebiegł go nieprzyjemny
dreszcz. Co na to powie Kata, jego straszna szefowa, która nie życzy
sobie żadnych ingerencji w jego ciało bez jej wiedzy, to przecież
on jest jej źródłem dochodu. Kaze uśmiechnęła się do niego
pobłażliwie. Głuptasek, co on myślał, że dzięki komu Kata ma
takie wpływy i dobrze prosperujący interes. Co więcej to on teraz
będzie ważniejszy od niej. Tak, tak, Arashi jest teraz jej maskotką
i ktokolwiek mu się narazi lub w taki czy inny sposób obrazi będzie
miał z nią do czynienia. A Kata z pewnością nie chciałaby się
narazić ani Jui- juan Lo ani jej ojcu. Wszystko załatwili
tak szybko, że Arashi mógł jechać do Save i być długo przed
wieczorem. Jednak postanowił zobaczyć się jeszcze z Torą i jej
braćmi. Właściwe tylko z jednym bratem, bo co do drugiego miał
teraz wyrzuty sumienia. Nie dość, że utrzymał skok w bok i
ewentualną ciąże Kaze w tajemnicy to jeszcze spędził z nią
gorąca noc. Ale z drugiej strony dobrze wiedział, że Nuriko także
święty nie jest i nie było by niczym dziwnym, gdyby ktoś nagle
kazał mu płacić alimenty. Znalazł Torę i znalazł z nią Neko w
swoim mieszkaniu. Trzeciego z rodziny nie było widać w pobliżu.
Oboje bardzo ucieszyli się na jego widok i powiedzieli, że nie mogą
doczekać się aż wróci z Save do miasta i znów będą mieli go
pod ręką. Chwilę rozmawiali o bachostkach. Potem Arashi powiedział
jak się sprawy z Save mają i co mu się ostano przydarzyło, o
obietnicy zemsty Kaze. Wtedy Tora także zgłosiła się do pomocy,
co prawda nie wiedziała tej Cecily, ale sadziła, że i tak by jej
nie polubiła. Neko zachował dyplomatyczne milczenie w tej kwestii.
Na koniec Arashi dowiedział się, że jego mały podopieczny w końcu
spełni swe marzenia i da koncert wraz ze swą grupą. Mają grać na
letnim festiwalu. Arashi musi się tam koniecznie stawić. Zwłaszcza,
że zawsze chciał pojechać na ten festiwal, a teraz ma dodatkowy,
może najlepszy powód by w końcu to zrobić. Arashi obiecał, że
jeśli tylko uda mu się poukładać wszystkie sprawy z Save, Kaze i
Katą to na pewno pojedzie.
-
Kaze obiecała, że załatwi ci wolne – powiedział chłopak
patrząc na Arashiego jak na święty obrazek.
-
W takim razie pozostaje mi tylko wyrwać Save z domu – odrzekł
Azjata uśmiechając się. Jeszcze chwilę rozmawiali o niczym, po
czym Neko musiał zbierać się do swoich zajęć. Arashi został sam
z Torą. Dziewczyna spojrzała na niego gniewnie. Azjata zmieszał
się, nie wiedział czym zawinił.
-
O co chodzi tygrysku, czemu patrzysz na mnie jakbym popełnił
niewybaczalny grzech? – zapytał w końcu nie wytrzymując. Tora
właśnie na to liczyła.
-
Jesteś okropnym kłamcą Arashi. – Azjata nadal nie rozumiał. –
Mówię o Save ty głupku. To nie tylko okropne oszustwo z twojej
strony, ale także tchórzostwo.
-
Tygrysku, to najlepsze…
-
Najlepsze dla ciebie, a przynajmniej tak ci się wydaje. – Tora
użyła swego nie znoszącego sprzeciwu tonu i podkreśliła wszystko
gromkim spojrzeniem. Arashi zawsze czuł się w takich chwilach
maleńki jak mrówka. – Jesteś dorosły Arashi i powinieneś
zachowywać się jak dorosły a nie uciekać. Musisz mu powiedzieć
całą prawdę. Wszystko co do joty – dodała stanowczo. - Daj Save
możliwość wyboru, nie decyduj za niego.
-
Tygrysku! – Arashi aż podskoczył. Nie, dlaczego kolejne osoba mu
się w to miesza. Z Save to już definitywny koniec. On sam poddał
się leczeniu i Save też niedługo zapomni. – Nic nie rozumiesz.
On musi ułożyć sobie życie normalnie.
-
Arashi! Czy ty nie rozumiesz, że jak ktoś już raz się w tobie
zakocha do takiego stopnia jak Save to zrobił, to nigdy nie ułoży
sobie życia normalnie. Z resztą co to normalnie ma znaczyć?Chcesz
żeby poślubił tą dmuchaną lalką Cecily i udawał, że jest
szczęśliwym ojcem jej dzieci, które nie wiadomo czy na pewno będą
jego. A może ma być samotny do końca życia i wzdychać w Illusion
w jakimś ciemnym koncie do wyginającego się na scenie tancerza?
-
Tora, przecież wiesz, że chce żeby był szczęśliwy – mrukną
Arashi czując jak zaczynają go szarpać wyrzuty sumienia. Wyobraził
sobie obie opisane przez Torę opcje przyszłego życia Save. To
sprawiało mu ból. Wiedział, że dziewczyna ma rację.
-
Powinieneś mu powiedzieć i pozwolić zdecydować, czy chce być z
tobą w tych trudnych chwilach, czy woli poszukać szczęścia gdzie
indziej – powiedziała stanowczo dziewczyna. – Arashi, tobie też
tego potrzeba. Przecież ty go kochasz ponad wszystko! Jak mu powiesz
przynajmniej będziesz miał czyste sumienie, że to nie z twojej
winy nie jest szczęśliwy, nie dlatego że rzuciłeś go bez słowa
wyjaśnienia – Tora wstała, poklepała ponurego bruneta po
ramieniu i wyszła z pokoju. Arashi chwilę siedział otumaniony. Jak
zawsze po tym, gdy Tora miał racje czuł się jakby oberwał
cegłówką w głowę. Ale to był dobry znak, znaczyło to bowiem,
że do niego dotarło. Po jakimś czasie pozbierał się. Wstał
zbierając to co miał zabrać do Save i poszedł do kuchni, gdzie
jak się spodziewał zastał Torę.
-
Tygrysku, myślę, że było by dobrze gdybyś ty i twój lekarz
pojechali z nami na ten koncert Neko. Na pewno wspaniale byśmy się
bawili cała rodziną – powiedział całując ją w czoło po czym
bez słowa wychodząc. Gdy usiał na motorze Tora wychyliła się z
okna i krzyknęła do niego. – To za tydzień, ale trzeba jeszcze
dojechać, policz jakieś trzy dni!
-
Spokojnie zdążę, Save nie ma przecież zapalenia płuc, które
trzeba leczyć w domu! – odkrzykną i pomachał jej. – Powiedz
Kaze, że ma jechać z nimi i zabrać tego swojego ponuraka. –
Arashi założył kask i upewnił się, że ma w schowku drugi. Po
chwili znikną w uliczce.
Do
rezydencji Sarivaldów dotarł wczesnym wieczorem. Ponieważ Save nie
spodziewał się go wcześniej niż następnego ranka, Arashi bez
wyrzutów sumienia poszedł najpierw załatwić swoje sprawy u pani
Sarivald. Jej męża jak zwykle nie było w domu, ale Arashi się tym
nie przejmował. Jakoś nie miał wcale ochoty poznawać mężczyznę,
który jego zdaniem nie zasługiwał na takie szczęście jakie było
mu dane w postaci sukcesu, żony i syna.
Kobieta
przewiała go serdecznie, z wielką radością. Jednocześnie
zdziwiła się, że pojawił się wcześniej niż zapowiadał.
-
Udało się nam z Kaze szybko załatwić jej sprawę u lekarza –
wyjaśnił uśmiechając się.
-
Biedna dziewczyna. Arashi, powiedz mi jak to się wszystko skończy –
poprosiła. – Bardzo się o nią martwiłam. Nie wyglądała na
złą. Po za tym bardzo pomagała Save, gdy…
-
Kaze nie jest święta – sprzeciwił się Arashi. – Ma więcej na
sumieniu niż by pani przypuszczała. Ale akurat na to sobie nie
zasłużyła. Ma naprawdę szurniętego ojca pod tym względem i
mogło by się to dla niej skończyć tragicznie. Na szczęście to
był tylko wadliwy test ciążowy i opóźniająca się miesiączka.
Lekarz także zalecił jej zmianę środków antykoncepcyjnych. –
Arashi uśmiechnął się. Najwyraźniej kobieta nie była
przyzwyczajona żeby jakiś mężczyzna mówił tak swobodnie o takim
tabu jakim dla niej były sprawy czysto kobiecej natury. Chwilę
patrzyła na niego zakłopotana.
-
Czy… nie powinieneś przywitać się z Save. Bardzo za tobą
tęsknił – mruknęła w końcu.
-
Tak, tak zaraz z przyjemnością się z nim przywitam. Ale wskoczyłem
po drodze do domu i znalazłem zdjęcia o których rozmawialiśmy –
powiedział wesoło.
-
Och to wspaniale – ucieszyła się kobieta. – Pokażesz mi je? –
zapytała. Arashi sięgnął do kieszeni i wyciągną kopertę na
zdjęcia. Podał ją kobiecie, a ona z zaciekawieniem wyjęła z niej
plik fotografii. – Większość przedstawia mnie. Moja siostrzyczka
uwielbia marnować kliszę, ale myślę, że razem uda nam się coś
wybrać. – powiedział. Pani Sarivald uśmiechnęła się i
zaproponował, że zanim wszystko przejrzą powinni usiąść i
czegoś się napić. Arashi zgodził się na to pod warunkiem, że
nie będzie to wino. Jego gospodyni skomentowała to perlistym
śmiechem.
Wspólnie
wybrali jego najlepsze zdjęcie. Co było niezwykle trudne, bo był
bardzo fotogeniczny i wspaniale prezentował się niemal na
wszystkich. Szybciej poszło z wyborem fotografii Tory, Kaze i
pozostałych dwóch braci Arashiego, których Save miał okazję
poznać. Opatrzyli je odpowiednimi komentarzami i na koniec
zadowoleni ze swej pracy uśmiechnęli się do siebie.
-
Pani Sarivald była by pani na mnie zła, gdybym zabrał Save teraz
na około tygodniową wycieczkę? – zapytał Arashi niewinnie.
-
Teraz? – powtórzyła kobieta patrząc na niego zaskoczona. – Ale
przecież teraz wypadają jego urodziny. Save zawsze spędzał je w
domu, robiliśmy przyjęcie i w ogóle… - mruknęła.
-
Można mu przecież zrobić przyjęcie po powrocie. – zaproponował
Azjata uśmiechając się w ten swój niezwykły sposób. – Myślę,
że taka wycieczka mogła by mu dobrze zrobić. Resztki leków by z
niego wywietrzały. – dodał.
-
Chyba masz rację. Z resztą wydaje mi się, że on lepiej czuję się
w twoim towarzystwie, niż w czymkolwiek innym – westchnęła.
Chwile milczeli. – Arashi. – zaczęła nerwowo kobieta. –
Lekarz już dawno zakończył jego kurację. Save już nawet nie jest
pod obserwacją. Nie rozumiem dlaczego jego stan nie wraca do normy…
- mruknęła przygnębiona. Brunat był zaskoczony tymi wieściami. –
Może ktoś w tajemnicy nadal podaje mu leki. Tylko po co?
-
Proszę się nie przejmować – powiedział Arashi rozjaśniając
się w uśmiechu. On oczywiście wiedział kto ma interes w tym by
utrzymać dziedzica w takim stanie. Jednak wolał nic nie mówić o
tym tej biednej kobiecie. – Rozmawiałem o tym z moją siostra,
także się martwiłem. Ale ona zapewniła mnie, że takie leki mogą
wpływać na pacjenta jeszcze jakiś czas po zakończeniu kuracji.
Wszystko będzie dobrze – dodał. Pani Sarivald jakby się
uspokoiła. Jednak Arashi widział. że nie do końca lub że jest
coś jeszcze co ją dręczy.
-
Powiedz mi Arashi, jak silna jest wasza przyjaźń, a może to coś
więcej – powiedziała nagle. Arashi poczuł jak krew odpływa mu z
twarzy i miał nadzieje, że ona tego nie zauważy.
-
Co ma pani na myśli? – zapytał, przerażony słysząc jak mu głos
drży.
-
Gdy wyjechałeś Save i ja spędziliśmy trochę czasu razem.
Powiedział coś co mnie zaskoczyło. Arashi, zapytam wprost czy wy
jesteście parą? – spojrzała na niego tak, że o mało co nie
spadł z fotela. Azjacie jakoś udało się pozbierać i zmusić do
odpowiedzi.
-
Byliśmy – mrukną. Kobieta głośno wciągnęła powietrze i
chwilę milczała.
-
Więc moje przypuszczenie potwierdziły się – zaczęła surowo
jakby do siebie.
-
Podejrzewała pani, że my… - mruknął Arashi zmieszany.
-
Nie, nie podejrzewałam, to znaczy… Arashi on cierpi z powodu tego
rozstania, to stało się nie dawno, prawda? – zapytała.
-
Tak, ale…
-
Żadnych ale! Arashi
-
No, ale co z jego reputacją, przedłużeniem rodu i tak dalej? –
jęknął.
-
Dla mnie najważniejsze jest szczęście Save. A jego ojciec nic nie
musi wiedzieć. To będzie nasza słodka tajemnica – powiedziała
puszczając do niego porozumiewawcze oczko. Azjata spuścił wzrok
jak winowajca.
-
To nie jest takie proste pani Sarivald – mruknął. – Ja nie
byłem z nim do końca szczery.
-
Jak to nie byłeś do końca szczery, Arashi! Nie chcesz chyba
powiedzieć, że jesteś żonaty, albo że go zdradziłeś? -
westchnęła.
-
Kiedy się poznaliśmy, a Save doskonale wiedział, że się nim
interesuje w TEN sposób poprosił mnie żebym mu o sobie opowiedział
wszystko – zaczął Arashi. Po czym głośno westchnął. –
Powiedziałem mu całą historię mojego życia, ale nie powiedziałem
mu o najważniejszym – znów przerwał.
-
Arashi, mów natychmiast o co chodzi. To nie może być takie
straszne, żeby Save tego nie zniósł – fuknęła.
-
Przez pewien czas ja chyba ukrywałem to przed samym sobą. Ale teraz
gdy byłem nieprzytomny wszystko się powtórzyło. Byłem już
gotowy poddać się swojemu losowi.
-
Arashi przestań owijać w bawełnę i powiedz wreszcie w czym tkwi
szkopuł.
-
Chodzi o to pani Sarivald, że ja jestem chory, śmiertelnie chory.
Zdaniem lekarz właściwie powinienem nie żyć już od kilku lat.
Chciałem żeby Save powoli o mnie zapomniał, żeby ułożył sobie
życie z kimś innym. Dlatego…
-
Co za nonsens! – przerwała mu kobieta podrywając się z fotela. –
Arashi nie rozumiesz, że jeśli się kogoś naprawdę kocha nie
można o nim tak po prostu zapomnieć. Nie możesz… - Arashi także
wstał i położył jej dłoń na ustach.
-
Wszyscy susza mi głowę, że nic nie powiedziałem Save i tak po
prostu odszedłem. Mają rację. Chciałem właśnie do niego iść,
powiedzieć mu, żeby sam podjął wybór – wyjaśnił. Oczy pani
Sarivald spoglądały na niego zaskoczone, w końcu kobieta odsunęła
jego dłoń od siebie i uśmiechnęła się.
-
Zrób to! – powiedziała z entuzjazmem.
-
Tylko czy on nie jest zbyt zamroczony by dotarł do niego sens tego
wszystkiego? – westchnął przygnębiony Arashi.
-
Możesz przecież spróbować jeszcze raz za kilka dni, jeśli
uznasz, że nie zrozumiał – powiedziała uśmiechając się. –
Arashi, spraw by mój syn znów się uśmiechał – dodała i gestem
pogoniła go by się pospieszył.
2.
(Nie) Drobna pokusa
Już
po chwili Arashi szedł ciemnymi korytarzami rezydencji Sarivaldów.
Drogę do pokoju Save znał na pamięć, choć nie przebywał jej ani
często ani nigdy wcześniej niż zanim tu przyjechał te trzy dni
temu. Gdy był już prawie pod pokojem ukochanego dostrzegł czyjąś
sylwetkę skradająca się w to samo miejsce co on. Osoba z
naprzeciwka najwyraźniej nie widziała go, choć rozglądała się
czujnie na wszystkie strony. Zupełnie jak spiskowiec pomyślał
Arashi. Zakradł się do dziewczyn – bo nie miał już
najmniejszych wątpliwości, że to Cecily – hwycił ją za
nadgarstek, gdy położyła dłoń na klamce i zamierzała wślizgnąć
się do pokoju blondyna. Dziewczyna spojrzał na niego zlękniona.
Szybko starała się coś ukryć za plecami, ale Arashi wyśledził
ten ruch, choć udał, że było inaczej.
-
No proszę z braku laki i kit dobry – mruknął Arashi. – Gdy
mnie nie ma woli się panienka zabawiać z narzeczonym –
stwierdził. Cecily uśmiechnęła się w jej mniemaniu uroczo.
-
Ami… ale miało cię nie być… - mruknęła udając zmieszaną.
-
Ale jestem. I właśnie przyłapałem cię na gorącym uczynku –
Cecily zaśmiał się nerwowo.
-
Ależ Arashi, co ty mi insynuujesz? – zapytał z udawanym
oburzeniem, jednak brunet dobrze widział skrywane pod tą całą grą
zdenerwowanie.
-
Nic takiego, ale może chciałbyś o tym porozmawiać, powiedzmy u
ciebie? – zapytał przysuwając się do jej szyi i delikatnie
muskając ją wargami. Dziewczyna zadrżała pod tym dotykiem z
podniecenia. Nic nie mówiąc pociągnęła go do swojej sypialni.
Arashi uśmiechnął się do siebie przebiegle, gdy nie patrzyła.
Niecałe
dziesięć minut późnej Arashi wyszedł z jej pokoju z uśmiechem
tryumfu na twarzy. Wrócił pod drzwi Save i ostrożnie zapukała.
Gdy nikt nie odpowiadał wślizgnął się do środka jak kot. Pokój
rozświetlał blask księżyca wpadający przez nie zasłonięte
okna. Arashi wzrokiem omiótł pomieszczenie. Nic się tu nie
zmieniło od jego ostanie wizyty. Nadal nie wyglądało to tak jakby
mieszał tu Save, tylko jego odbicie lustrzane. Wszędzie walały się
kolorowe ubrania. Zaczynał już tęsknić za tym dawnym
uporządkowanym studentem. Powoli podszedł do łóżka i spojrzał
na śpiącego w nim blondyna. Znów nasunęło mu się skojarzeni z
aniołkiem. Usiadł na krawędzi łóżka i pogłaskał delikatnie
jego policzek.
-
Ciekawe jak długo byś mnie kochał, gdybyś wiedział, że lecę na
twoja matkę i spałem z twoją narzeczoną – mruknął do siebie
pod nosem. – Albo gdybym zrobił z tobą to co zrobiłem teraz z
Cecily. Obiecał ci ostry seks, związał i zostawił uciekając do
dawnego kochanka – dodał uśmiechając się lekko po czym pochylił
się i delikatnie pocałował Save w policzek. Blondyn mruknął coś
pod nosem i otworzył zaspane oczy, spoglądając na Azjatę
-
Arashi! – ucieszył się natychmiast. Była to jedna z tych chwil w
których kontaktował więcej, lecz według bruneta nadal był za
mało świadom by przeprowadzać z nim tak poważną rozmowę. Teraz
jednak wiedział dlaczego Save tak długo pozostaje nie dysponowany
po przerwaniu kuracji. Cecily. Przeklęta Cecily. – Arashi, miałeś
wrócić jutro - mruknął Save. Po chwili usiadł i przetarł oczy.
– Nie to żebym się nie cieszył – dodał uśmiechając się do
niego. Azjata odwzajemnił ten uśmiech i pocałował Save w czoło.
-
Wróciłem wcześniej bo udało nam się z Kaze załatwić wszystko
szybciej niż przewidywałem. – wyjaśnił, czule głaszcząc
policzek Save. – Chciałem się przywitać i powiedzieć, że jutro
albo najpóźniej pojutrze zabieram cię na wycieczkę –
powiedział, chcą wstać. Poczuł jednak jak blondyn wiesza mu się
na ręce.
-
Arashi, zostań ze mną – poprosił słodko.
-
Skarbie… - zaczął Arashi znów głaszcząc jego policzek. –
Żebyś tylko się czegoś nie wyobrażał. – mrukną pozwalając
się pociągnąć prze Save na poduszkę.
-
Arashi, czy ty mnie już nie kochasz? – zapytał. Azjata uśmiechną
się z goryczą.
-
Kocham cię jak diabli – powiedział podnosząc się na łokciach.
– Wszystko ci wyjaśnię, tylko… tylko muszę mieć pewność, że
nikt cię już nie szprycuje proszkami odurzającymi. Pozwól mi
zdjąć buty – dodał na koniec, bo Save cały czas kurczowo
ściskał jego rękę. Gdy Azjatauporał się z obuwiem położył
się obok ukochanego na brzuchu.
-
Czy to znaczy, że nie będziemy się kochać? – zapytał Save
patrząc na niego w ten mało przytomny sposób. Arashi uśmiechnął
się z rozbawieniem. – Że już nigdy nie będziemy się kochać?
-
Nie skarbie, tego nie powiedziałem. Ale dzisiaj musisz jakoś
wytrzymać – powiedział całując go delikatnie. Save natychmiast
go objął i przytulił się jak spragnione bliskości dziecko.
-
Wiedziałem, że do mnie wrócisz Arashi. – mruknął, po czym
pozwolił się położyć i uśpić.
Arashi
poczuł, że ktoś się do niego mocno przytula. Poczuł dłonie
błądzące po jego półnagim ciele i usta szukające jego ust.
Pieszczota byłą rozkoszna. Arashi mruknął z przyjemnością.
Dłonie gładzące jego plecy zaczęły po woli zsuwać z niego
bokserki. Azjata w końcu otworzył oczy. Było ciemno, ale mimo to
rozpoznał pomieszczenie i przede wszystkim łóżko w którym spał.
W końcu poszukujący znalazł to czego szukał. Arashi nie miał
najmniejsze ochoty bronić się przed pocałunkami i pieszczotami.
Był cudownie rozgrzany i pobudzony. Ale żeby samemu zacząć
pieścić to drobne, kochane ciałko był jeszcze zbyt zasapany. I
tak mu było dobrze pod pieszczotą tych rąk. Chciał by trwała
wiecznie. W końcu jego bokserki ustąpiły.
-
Arashi, kocham cię – mruknął właściciel pieszczących go
dłoni. – Kochaj się ze mną – dodał szeptem.
-
Skarbie, tak mi dobrze, nie przestawaj – mruknął w odpowiedzi
Azjata, delikatnie gładząc dłonią policzek tuż przy swoim.
-
Ale Arashi… - jęknął głos tuż przy jego uchu. – Chcę się z
tobą kochać.
-
Droga wolna skarbie. Zaczynaj już nie mogą się doczekać –
mruknął Arashi czując jak podniecenie w nim wzbiera.
-
Ja mam tak sam… na górze? – zapytał zaskoczony głos. – Ale
ja sobie nie poradzę… - jęknął
-
Idź za głosem instynkty. On ci podpowie ci masz robić Save,
skarbie mój – odpowiedział Arashi podnosząc się lekko i całując
ukochanego. Dodał jeszcze kilka słów otuchy i kazał Save
przystąpić do dzieła. Jego pocałunek był chyba tym co przekonało
Save. Wspiął się na niego i nie przestając głaskać, całować i
pieścić jego ciała, które tak przecież kochał bo było
Arashiego, dał im obu rozkosz. Gdy obaj osiągnęli spełnienie i
było już po wszystkim Arashi łapczywie czerpiąc oddech długo
jeszcze całował pierś kochanka jakby w podzięce za rozkosz,
której doznał. Miął trochę wyrzutów sumienie, że pozwolił mu
na to. Save, który do końca chyba jeszcze nie wyrwał się spod
oszołamiającego go działania proszków podawanych przez Cecily,
Save, którego okłamywał przez tak długi czas. Przecież mieli się
wstrzymać póki Save sam nie zadecyduje czy chce być z nim czy nie.
Ale
przecież to była decyzja Save. To on zrobił wszystko od początku
do końca. Arashi nawet palcem nie kiwnął. Szukasz sobie
wymówki, ty niesłowny zboczeńcu. Arashi skarcił sam
siebie. Jakbyś nie wiedział, że tak to się skończy, gdy
ładowałeś się do jego łóżka. Od początku miałeś na to
ochotę. Chciałeś po prostu zwalić winę na niego. Arashi
westchnął i podnosząc się na łokciach. Spojrzał na jeszcze
mokrego do potu Save. Ten zarzucił mu ręce na szyje i przyciągną
do siebie.
-
Tak mi z tobą dobrze – mruczał Save, całując twarz ukochanego
tak desperacko jakby bał się że Azjata za chwile zniknie – Tak
mi dobrze, zawsze… tylko z tobą, bez względu jak to robimy.
Arashi nigdy już mnie nie zostawiaj – dodał. Arashi w tym
momencie zdrętwiał w jego ramionach. Nie! Jeszcze za wcześnie by
mu powiedzieć. Obaj nie są gotowi. Ale i tak nie mógł nic
powiedzieć - Save skutecznie znają mu usta.
Arashi
widząc, że zbliżą się świt poczekał aż Save zaśnie, po czym
wyślizgnął się z jego pokoju, ubrał i ukrył w swoim.
Zanim
zszedł na śniadanie „zajrzał” do pokoju Cecily. Nie była już
przypięta kajdankami do łóżka. Zastanawiał się, gdzie mogła
się podziać i jak się uwolniła. Odpowiedź jednak znalazła go
sama.
-
Kim ty właściwie jesteś Amidamaru? – usłyszał jej głos za
sobą.
-
Spodziewasz się kogoś, kotku? - zapytał jakby od niechcenia
wyjmując paczkę papierosów i wysuwając z niej jednego. Chwycił
go z przesadną kokieterią wargami. Blondynka patrzyła na niego
spod zmrużonych groźnie powiek. Gdy nic nie mówiła Arashi
uśmiechnął się z rozbawieniem. - To ja tu wracam, żeby się z
tobą zabawić, a ty najzwyczajniej w świecie zdejmujesz moje więzy
miłości i chowasz się za drzwiami. Rozumiem, że dostałem kosza -
stwierdził. Pięknie dopracowaną prze chirurgów plastycznych twarz
Cecily wykrzywił nieokreślony grymas.
-
Myślałeś, że będę tam sterczeć całą noc - syknęła.
-
Ależ koteczku, czekanie zaostrza apetyt, a ja musiałem się
przygotować - powiedział Arashi uśmiechając się złośliwie i
zapalając papierosa.- No cóż widzę, że wszystko już nie
aktualne. No to widzimy się na śniadaniu - rzucił beztrosko i
ruszył do wyjścia. Dłoń Cecily zacisnęła się na jego
nadgarstku.
-
Jeśli myślisz, że ujdzie ci ta zniewaga na sucho, to się grubo
mylisz - syknęła.
-
Koteczku, skąd u ciebie takie zjadliwe i trudne słowa. Chyba nie
zamierzasz się na mnie mścić? - zapytał przesłodzonym tonem.
-
Zapłacisz mi za wszystko. Zobaczysz. Jak tylko wyjdę za Save
pożałujesz, że się urodziłeś.
-
Czyżby? - Arashi uniósł w górę brwi, zaciągnął się po czym
wypuszczając dym wyją pata z ust. - Ja na twoim miejscu porzucił
bym nadziej, że Save się z tobą ożeni. Po pierwsze on cię
nienawidzi, po drugie już nawet jego ojciec nie będzie nalegał na
ten ślub jak mu odtworzę naszą wczorajsza rozmowę - powiedział
wyrywając się jej i wychodząc. Oczywiście to nie jedyne co Arashi
przygotował dla sylikonowej panny w ramach zemsty za to co zrobiła
Save, ale o tym musi jeszcze pomówić z Kaze. Czasem bardzo się
przydaje mieć za przyjaciółkę córkę mafiosa i jego wielką
następczynię. Przyjaciółkę... przecież oni są najgorszym
wrogami. Arashi pokręcił głową i uśmiechnął się do swoich
myśli. Po czym ruszył na śniadanie szczęśliwy, że znów zobaczy
Save i jego wspaniałą, piękną matkę.
Wchodząc
do jadalni był zaskoczony jak mała grupka „przyjaciół” Save
się ostała. Ciekawe na co jeszcze liczyli? Westchnął. Z
przyjemnością ziajął proponowane mu miejsce między Save a jego
matką. Kobieta posłała mu ciepły uśmiech, pod którym Arashi
poczuł się jak kulka lody na chodniku w letni dzień. Spojrzał na
Save, który nie przestawał się do niego szczerzyć. Najwyraźniej
pamiętał co zaszło w nocy. Arashi miał wielką ochotę rzucić
się na niego i obsypać namiętnymi pocałunkami. Ale wiedział, że
tutaj tego nie może zrobić.
-
Więc jedziecie po śniadaniu, tak Arashi? - zapytała nagle pani
Sarivald, przerywając Arashiego rozkoszowanie się wykwintnym
śniadaniem. Ale jej nie miał tego za złe. Uśmiechnął się do
niej znad talerza i już miał odpowiedzieć, gdy odezwał się Save.
-
Arashi wyjeżdżasz? Ale dopiero przyjechałeś - jęknął patrząc
na Azjatę jak mały spaniel.
-
Jeszcze mu nie powiedziałeś? - zapytał zdziwiona kobieta.
-
Powiedziałem. Ale chyba było zbyt późno - Arashi wzruszył
ramionami.
-
Arashi nie możesz wyjechać! - sprzeciwił się Save.
-
Oczywiście, że nie wyjadę bez ciebie - powiedział brunet, nieco
za czule niż zamierzał. Miał nadzieję jednak, że nikt tego nie
zauważy. Save by mu nie wybaczył, gdyby się wydało. Blondyn
spojrzał z zaciekawieniem na swego „przyjaciela”. - Zabieram cię
na letni festiwal muzyczny, na który zawsze chwieliśmy pojechać -
wyjaśnił.
-
My? - zapytał Save z podejrzliwością.
-
Ja, Tora i cała resztę - odrzekł lekko Arashi.
-
Znaczy, że jadą z nami?
-
Tak. Ale nie zapytałem jeszcze czy masz ochotę jechać z nami -
powiedział Arashi nagle sobie o tym przypominając.
-
Skoro jadą wszyscy... - odrzekł jakby obojętnym tonem. Jednak
brunet wyczytał z jego oczu, że na myśli miał raczej „ skoro
jedziesz ty i będę miał cię tylko dla siebie”. Azjata uśmiechną
się drapieżnie. Z resztą kiedy jego uśmiech nie wydawał się
choć odrobinę drapieżny. Za to właśnie kochały go te wszystkie
kobiety. Arashi wstał od stołu, dziękując za wyśmienite
śniadanie. Dał znak Save by także kończył jeść. Gdy blondyn
wstał Arashi z radością zobaczył, że pewnie z jego nawyków
stylowych powróciło. Założył bardziej eleganckie spodnie, już
nie te wesołe szorty w palemki, oraz koszulę bez wzorów, która co
prawda nadal powiewała frywolnie odsłaniając jego ciało, ale to
akurat mu się podobało. Jego zdaniem Save mógłby nawet pozostać
przy tym sposobie ubierania się.
-
Arashi – z tych rozmyślań wyrwał go głos pani Sarivald. – Nim
porwiecie mojego syna, chciałbym się jeszcze z wami pożegnać.
Wstąpcie do moich pokoi przed odjazdem – mówiąc to kobieta
wstała lekkim, wdzięcznym ruchem od stołu i wyszyła nim Azjata
zdążył przytaknąć. Kiedy wreszcie zacznie się przy niej
zachowywać jak dorosły facet, a nie jakiś zakochany podlotek.
Arashi westchnął.
-
Chodź Save, zapakujemy cię i przebierzemy – powiedział ruszając
w stronę wyjścia z jadalni.
-
Arashi, nie chcę się przebierać – jękną Save urażony tym, że
Arashi nie podoba się jego nowy, poprawiony wizerunek. Jednak
posłusznie ruszył za brunetem.
-
Save, chyba nie chcesz w tym jechać na motorze. Przeziębisz sobie
wszystko co się da – stwierdził wesoło Arashi.
-
Pojedzmy motorem? – zapytał uradowany blondyn.
-
Oczywiście, że tak. Przecież ja nie mam prawka na samochód –
zaśmiał się Arashi, gdy byli już na schodach. Save uśmiechnął
się do niego promieniście.
Arashi
wszedł z Save do jego sypialni. Sam nie wierzył własnym oczom.
Panował tu względny porządek. Na podłodze nie było ani jednej
części garderoby. Wszystko zostało wciśnięte na fotel w kącie,
zauważył z goryczą. No ale nie można spodziewać się cudów
natychmiast.
-
Save, weź tylko ciemne, wygodne rzeczy, które mogą się zniszczyć
- zaczął Arashi czując jak blondyn się do niego tuli. Tylko
spokojnie, spokojnie. Celibat, do czasu aż mu nie powiesz. Powtarzał
sobie w myślach Arashi. Co z tego ze wczoraj złamałeś
nakaz celibatu, celibat zaczyna się od dziś rana – dodał
w myślach usprawiedliwiając się. – Skarbie, nie mamy czasu –
powiedział już na głos, jednak nie zrobił nic by odpędzić
blondyna. – Kaze mnie zabije jak się spóźnimy – dodał nieco
naciągając prawdę. Owszem Kaze ostrzegała, że go zabije jak się
spóźnią, ale na festiwal. A tan miał być dopiero za kilka dni.
Mieli wyjechać tam dopiero jutro i jechać jakieś dwa, ale Save nie
musiał jeszcze tego wiedzieć. Celibat!
-
Arashi, nie dasz mi nawet buzi – mruknął żałośnie Save jak
małe, nie kochane dziecko. Jak można mu było odmówić.
-
Buzi mogę ci dać, ale potem ładnie się przebierzesz. Ja cię w
tym czasie spakuje, bo ty nie wybierzesz odpowiednich łaszków –
odrzekł nachylając się do niego.
-
Arashi, jak możesz tak mówić. Nie ufasz mi. Wiem co należy zabrać
– burkął.
-
Dobrze, dobrze. Ale chciałem ci dorzucić coś w czym będziesz
naprawdę seksi. Przecież będziemy spali tylko we dwóch –
powiedział uśmiechając się zachęcając. Psia mać!
Zaklął w myślach. Jak możesz go tak prowokować. Miałeś być
grzecznym chłopcem Arashi. Zacznij w końcu myśleć o
kimś innym niż o sobie samym – skarciły go jego własne
myśli. Uradowany Save uwiesił mu się na szyi i domagał się
pocałunku. Gdy już go dostał, domagał się następnego i innych
pieszczot. Ale tym razem wola Arashi zwyciężyła.
Jego
viktoria nie trwała długo. Spakował już wszystko co uznał za
przydatne dla Save pod czas ich wycieczki i czekał aż blondyn w
końcu wyjdzie z łazienki przebrany. Zamierzał właśnie zapalić
dla zabicie czasu, gdy usłyszał pełen rezygnacji jęk Save.
-
Arashi… Arashi, pomóż mi… co ja mam z tym zrobić? – jękną
blondyn z łazienki. Azjata jęknął w duchu. Bał się tam
wchodzić. Za dobrze znał swoje reakcje na ciało Save, a nie
spodziewał się ujrzeć go tam ubranego. Gdy wołania się ponowiły,
Arashi nie miał wyjścia. Schował dopiero co wyjęte papierosy i
niepewnie wszedł do łazienki. W ostatniej chwili powstrzymał się
od jęku. Save jak zwykle wzbudzali w nim nieprzyzwoite myśli. Stał
przed lustrem w czarnych skórzanych spodniach, oczywiście całkiem
rozpiętych i ledwo trzymających mu się na biodrach. Jego jasne
włosy, które ostatnio tak urosły spadały na ramiona lekką falą.
A niebieskie oczy spoglądały podejrzliwie na pasek z ćwiekami i
podwójną sprzączką.
-
Co ty skarbie, nie wiesz co się robi z paskiem? – zapytał Arashi
walcząc ze swymi żądzami. Save popstrzył na niego i uśmiechnął
się w uroczy sposób, po czym wyciągną rączki z trzymanym paskiem
w stronę Arashi.
-
Załóż mi. – brunet był teraz w takim stanie, że te słowa Save
zabrzmiały mu bardzo dwuznacznie. Wziął się jednak w garść i
postanowił potraktować zachowanie blondyna jako kaprys dziecka. W
końcu bądź co bądź Save na lekach był jak dziecko. Widać te
przeklęte prochy nie przestały jeszcze działać.
Arashi
niepewnie podszedł do Save biorąc od niego ten felerny pasek.
Zaczął żałować, że go w ogóle przywiózł dla Save. Usadowił
się na skraju wanny i starając się opanować, zaczął przewlekać
pasek przez szlufki w spodniach blondyna. Obracał go przy tym wokół
własnej osi, po woli co dziewięćdziesiąt stopni. Save chichotał
przy tym kokieteryjnie, pewnie wcale nie zdając sobie z tego sprawy
i nie ułatwiała sprawy. Gdy w końcu blondyn znów znalazł się
przodem do Azjaty, zachwiał się, niby to przypadkiem i zarzucił mu
ręce na szyję, niby ratując się przed upadkiem.
-
Arashi, chcesz się ze mną kochać? – bardziej stwierdził niż
zapytał blondyn uśmiechając się szeroko. Azjata wciąż trzymał
ręce na jego biodrach. – Arashi, chcesz, prawda? – jęknął
Save jakby zawiedziony brakiem odpowiedzi, czy pieszczoty ze jego
strony. – Arashi… - szepnął znów blondyn przytulając się do
niego mocniej. Wplótł dłonie w czarne włosy Azjaty przenosząc
cały swój ciężar w jego ramiona. Arashi w końcu się poddał.
Przyciągnął go do siebie tak mocno jak to było możliwe i zaczął
pieścić jego plecy opuszkami palców, jakby bał się go dotknąć
całymi dłońmi. Save bezwstydnie, bez żadnych skrupułów zaczął
wsuwać ręce pod jego bezrękawnika. Prześlizgnął się po jego
karku, co wywołał dreszcz rozkoszy u Azjaty. Nie chcą pozostać
dłużnym Arashi zaczął delikatnie całować jego tors i brzuch, w
który cały czas był wtulony. Nie wiele już myśląc nad tym co
robi, Arashi schodził ze swymi pocałunkami coraz niżej i niżej,
aż w końcu był zmuszony zejść z wanny i uklęknąć przed Save.
Jego pocałunki były coraz wymyślniejsze i namiętne. Czubkiem
języka zaczął pieścić okolice pępka Save by w końcu wedrzeć
się w niego językiem jak śruba w gwint. Całym ciałem Save
wstrząsną dreszcz przyjemności a z jego ust wydobył się
przeciągły jęk. To przywróciło Arashi do rzeczywistości. Miał
pewne opory by puścić biodra Save i się od niego odsunąć, ale w
końcu to zrobił popatrzył z klęczek na jego piękną pociągła
twarz. Save przygląda mu się rozczarowany. Arashi podniósł się z
klęczek.
-
Nie możemy teraz skarbie – powiedział Azjata starając się by
jego głos brzmiał naturalnie. – Czekają na nas – dodał
zapinając spodnie Save, nie bez sprawienie mu tym przyjemności.
Blondyn zmrużył oczy o pogładził dłońmi nagie ramiona Azjaty.
Po chwili przytulił się do jego piersi.
-
Czemu nie chcesz się ze mną kochać, Arashi? Już ci się nie
podobam? – jękną blondyn tak jakby miał się za chwilę
rozpłakać. Tulił się do niego rozpaczliwie, próbując pobudzić
swym dotykiem zmysły Azjaty.
-
Skarbie – zaczął Arashi chcąc by zabrzmiało to stanowczo.
Chwycił go za ramiona i odsunął od siebie. – Nie teraz. Będziemy
się kochać jak tylko zajedziemy do mnie i pozałatwiamy to co mamy
do załatwienia – powiedział stanowczo, po czym bez uprzedzenia
wpił się w usta blondyna. Całował go długo i namiętnie, po czym
korzystając z osłupienia w jakie wpędził Save, ubrał go w
koszulkę z czaszką i ciągnąc za rękę wyciągną z łazienki.
Posadził go na jakimś krześle i kazał zakładać buty. Owe glany,
które kiedyś mu kupił jak robili sobie nawzajem zakupy. Z tym Save
także nie mógł sobie poradzić. Sznurowanie było dla niego
niewykonalne. Arashi musiał mu w tym pomóc, ale obyło się bez
kolejnych prowokacji. Save najwyraźniej trzymał swego ukochanego za
słowo i nie zamierzał puszczać.
W
końcu jakoś udało im się zejść na dół. Tam Arashi dowarzył
się spojrzeć na Save raz jeszcze. Natychmiast zaczął żałować,
że obiecał sobie wstrzemięźliwość do wieczora. Pokusa była tak
wielka. Save spoglądał na niego niewinne, odgarniając jasne włosy
z twarzy.
-
Odwróć się, zwiąże ci te twoje loczki – mruknął nagle
brunte, a Save z największą chęcią spełnił jego polecanie. W
kiteczce Save było bardzo do twarzy. Potwierdziła to nawet pani
Sarivald o spotkaniu, z która nieomal zapomnieli. Matka patrzyła na
swojego syna jakby widział go pierwszy raz w życiu. Bo istotnie na
takiego Save patrzyła pierwszy raz w życiu. Ubrany na czarno, w
glanacha i z długimi włosami, aż trudno było go poznać, ale
faktem było, że ten strój pasował mu jak ulał. Arashi napatrzeć
się nie mógł na swoje dzieło.
Wreszcie może Save stanie się normalny. Nie lubiłam czytać o tym jak zachowywał się jak dziecko, trochę się to ciągnęło i wreszcie między nim a Arashim znowu będzie się działo. Idealnie do siebie pasują i szkoda mi będzie jak Arashi umrze.
OdpowiedzUsuńEch jaka miła niespodzianka, cudny wpis, w końcu coś się dzieje między naszymi slodziakami, Save jest niesamowicie uroczy a ta "scena łóżkowa" mnie rozbroila - Arashi ja sam sobie nie poradzę heh sweet ;)
OdpowiedzUsuńTylko plisss pośpiesz się z kolejnym wpisem bo ile można czekać :P
Już myślałem że porzuciłaś to opowiadanie. Zwykle nie komentuje, ale jak zobaczyłem nowy odcinek, to stwierdziłem że zrobię wyjątek. Mam nadzieje że to już koniec przerwy i teraz kolejne części będą pokazywały się częściej. Tylko proszę, zmień szablon, bo w tym muszę kopiować treść do worda! Mam słaby monitor i nic nie widać Y.Y, a uwielbiam czytać o przygodach Arashiego i Save.
OdpowiedzUsuńPS. Naprawdę, nie rozumiem, czemu szefowa Arashiego miałaby uznać tatuaż za wartość ujemną. Moim zdaniem doskonale podkreśli jego urodę. Mrr =^^=
Hej,
OdpowiedzUsuńcieszę się, że matka Save chce aby syn był szczęśliwy, niech Arashi zważa co myśl Save...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia