Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

sobota, 16 maja 2015

Rozdział XVIII 1 z 2 Łotr śpiewający pod prysznicem.

Przepraszam, że znów to tyle trwało. Mogłabym się tłumaczyć kolejnym remontem, przeprowadzką i milionem innych spraw, ale żaden z tych powodów nie jest dobry by zaniedbywać moich czytelników. Tak więc raz jeszcze przepraszam.

Bez betowania

____________________________________________________________________________


Dla Save czas mijał szybko. Dużo spał i mało pamiętał. Dziś przespał całe popołudnie. Obudził się dopiero, gdy zaczęło się ściemniać. Wieczór był jednak dla niego wyjątkowy bo znów zobaczył Arashiego. Gdy tylko zszedł na dół usłyszał jego cudowny głos, poczuł znajomy zapach drogich papierosów. Save wszedł do pokoju niczym widmo, przez nikogo nie zauważony.
- Save, już wstałeś? – zapytał Arashi unosząc rękę w geście powitania. W salonie grał cicha, modna muzyka. Liczebność gości się zmniejszyła, ale to nie było ważne.
- Kochanie! – zawołała Cecily. – Chodź do nas, usiądź przy mnie – zawołała go z drugiego końca pokoju. Save zignorował jej zaproszenie i bez wahania przysiadł się do Arashiego i jego rozmówców. Azjata natychmiast zgasił swojego papierosa, mimo że nie wypalił go do końca.
- Wiec jak się bawią tacy ludzie jak pan, panie Yasano? – zapytał jednak z siedzących naprzeciw bruneta, młodych spadkobierców bogactwa swych rodziców.
- Znaczy jacy ludzie? – zapytał Arashi unosząc brew, choć właściwie to znał odpowiedź. Chłopak trochę się zmieszał, ale jego kolega obok nie miał tyle taktu.
- Ludzie z niższych warstw społecznych – powiedział bez żadnego skrępowania.
- Arashi nie jest z niższych warstw społecznych – sprzeciwił się Save, patrząc na chłopaka jakby miał się na niego zaraz rzucić.
- To skąd jest? – zapytał tamten drwiąco, patrząc na gospodarza jakby był nie groźnym ratlerkiem.
- Arashi jest z Illusion! – krzykną tak głośno, że zwrócił uwagę wszystkich w salonie.
- Jak to z Illusion? Z tego klubu dla pedziów? – zapytał chłopak zainteresowany.
- Two face jest dla pedziów, Illusion to drogi klub przeważnie odwiedzany przez młode, samotne kobiety – powiedział Arashi zanim ugryzł się w język.
- Ach tak, to w Illusion są męskie striptizy? – zapytał ten, który pytał się o rozrywki.
- A ty skąd to wiesz? – wtrącił się go kolega obok.
- Widziałem ulotkę – wyjaśnił obrażony, że można go podejrzewać o coś podobnego, choć sam pewnie nie wiedział o co dokładnie.
- To prawda? – zapytał rozmówca Arashiego. Wokół nich zebrali się wszyscy obecni w saloniku zainteresowani przebiegiem rozmowy.
- Panie Arashi, co pana łączy z Illusion? – zapytała Cecily siadając na oparciu fotela Arashiego i dotykając dyskretnie jego ramion.
- Arashi tam…
- Pracuję! - Azjata szybko przerwał Save bojąc się, że powie to co chciał zachować w tajemnicy. - Na zapleczu – dodał.
- Ma pan wejściówki? – zapytała nagle jakaś dziewczyna. – Tak z czystej ciekawości – dodała gdy wszyscy na nią spojrzeli.
- No właściwie to mam, ale tam się teraz nic nie dzieje. Chyba, że szefowa terroryzuje barmanki - westchną.
- A co z gwiazdą Illusion? – zapytała inna dziewczyna.
- Wyjechał z dziewczyną na wakacje – powiedział Arashi uśmiechając się na widok zawodu w oczach nie tylko tych dwóch dziewcząt. Jednak uśmiech, przebiegły uśmiech Cecily go zaniepokoił.
- Arashi, czegoś nie rozumiem - mrukną Save. – Przecież…
- Save, daj spokój wiesz, że nie lubię rozmawiać o swojej pracy – przerwał mu brunet pełen obaw, że jego sekret się wyda.
- Racja nie mówmy już o tym podrzędnym klubie – zaczęła Cecily. – Zagrajmy w coś – powiedział biorąc do ręki talię kart.
Gra nie był zbyt ciekawa. Arashi próbował się od niej wymigać mówiąc, że nie ma pieniędzy na zakłady, co było szczerą prawdą. W końcu wpadł na pomysł, że może pomagać Save, w końcu chłopak jest ostano taki zamroczony. Ale nawet jego pomocą Save przegrywał w każdej kolejce. W końcu Azjata przyjął strategie „pas” i szybko wycofywał się z gry i podnoszenie stawki. Cecily była mu wdzięczna, że dba o portfel jej przyszłego małżonka.
Jednak poker szybko się znudził i towarzystwo zaczęło szukać inne rozrywki na poziomie. Spojrzenia wszystkich padły na puste butelki na stole. Arashi wstał i wziął jedną do ręki. Ponieważ inni z wyższych sfer najwidoczniej krępowali się zaproponować tak prymitywną zabawę - To na jakich zasadach gramy. Tradycyjne, na pytanie czy wyzwanie, a może na części garderoby? – zapytał.
- Może po kolei – zaproponowała Cecily.
- Czyli masz ochotę kogoś pocałować, to ktoś konkretny, czy wszystko ci jedno z kim to robisz? – zapytał Azjata uśmiechając się do niej złośliwie.
- Jeśli pan nie chce, panie Arashi, nie musi pan z nami grać – powiedziała urażona.
- Panno Cecily proszę mnie nie skreślać. Ale myślę, że jeśli chce pani pocałować narzeczonego to wystarczy mu o tym powiedzieć, nie trzeba używać do tego podstępnej gry – powiedział Arashi wracając do towarzystwa. Po chwili usiedli w kółeczku, a butelka znalazła się na jego środku. Save mało zainteresowany grą usiadł przy Cecily naprzeciw Arashiego, który został wybrany by jako pierwszemu zakręcić butelką, gdy Save zobaczył, że jej gwint zatrzymał się wskazując na niego jakby się ożywił.
- Mam pocałować Save? – zapytał Arashi nieco przestraszony.
- Jak gra to gra. Nie musisz w to wkładać całego serca – powiedział jakiś chłopak siedzący niedaleko. Save już wysuną się na środek kółeczka czekając na ukochanego. Azjata westchną i wysunął się do niego. Według zasad gry to on powinien zacząć, gdyż on kręcił butelką. Save już się szykował by przyłożyć usta do ust Arashi, gdy poczuł delikatnie muśnięcie jego warg na policzku. Głęboko zawiedziony wrócił na swoje miejsce. Zaczął się rozglądać za swym napojem wyskokowym - sto procent pomarańczy!
Kolejka szał szybko. Dziewczęta były chętne do całowania, chłopcy jeszcze bardziej. Nikt nie robił problemów, gdy przyszło mu całować osobę tej samej płci, wszyscy szli wtedy za przykładem Arashiego i obdarzali się delikatnymi całuskami w policzki.
W końcu jakaś dziewczyna wylosował Save. Nieobecny duchem blondyn nie był z tego zachwycony, ale zniósł jej pocałunek dzielnie. Sam zakręcił butelką modląc się by zatrzymała się gwintem do Arashim. Jednak ku jego przerażeniu ominęła go i pokierował się w jego stronę, zatrzymując się na siedzącej obok Cecily.
- Kochanie nareszcie – powiedziała dziewczyna uśmiechając się do niego w mało przyjazny sposób. Save wyglądał jakby zaraz miał uciec, jednak Cecily była szybsza. Położyła mu dłonie na ramionach i mocno go przytrzymał na miejscu. Dziewczyna przysunęła się do niego i po prostu się przyssała. Arashi nie umiał tego inaczej określić. Biedy Save pomyślał, zwłaszcza, że blondyn wcale nie był zadowolony z bliskości Cecily, nie mówiąc już o tym, że go całowała. Gdy w końcu wypuściła go ze swych ramion natychmiast sięgną po sok. Wtedy dziewczyna położyła mu palec na ustach i spojrzała Save w oczy.
- Bądź grzeczny kochanie, bo nie będzie więcej skoczku pomarańczowego. – mruknęła zaczepnie.
- Panno Cecily, pani znów ucieka się do szantażu – stwierdził Arashi. Dziewczyna spojrzała na niego wyzywająco, był jedyną osoba, której nie udało jej się wylosować. Zakręciła butelką nie spuszczając Azjaty z oczu.
Wygląda na to, że nawet rzeczy martwe nie mają odwagi jej się sprzeciwiać, gdyż butelka zatrzymała się dokładnie tam, gdzie Cecily chciała.
- Cel uświęca środki – powiedziała Cecily wysuwając się na środek tak by zaprezentować jak najwięcej ze swych wdzięków.
- A jaki jest pani cel? Uwieść jak najwięcej mężczyzn przed ślubem? – zapytał zadziornie Azjata, zbliżając się do niej.
- Panie Arashi jest pan niesprawiedliwy – oburzyła się teatralnie. Arashi uśmiechnął się bezczelnie i nadstawił jej policzek. – Jest pan nieznośny, panie Arashi. – powiedziała łapiąc go za brodę i stanowczo odwracając do siebie. Przyłożyła swoje usta do jego nim zdoł choćby mrugnąć w proteście. Pocałunek Cecily był długi i namiętny, jednak pozostał nieodwzajemniony. Rozwścieczona tym dziewczyna zaproponowała zmianę zasad zabawy z racji tego, że wszyscy już kręcili butelką. Pomysł został przyjęty z entuzjazmem.
Tym razem zagrali w „pytanie czy wyzwanie”. Większość uczestników wybierała pytania. Arashi również. Prze to był zmuszony do wymyśleniu paru kłamstw o Amidamaru. Na szczęście Save spał i nie mógł sprostować jego wersji. Było by nie ciekawie, gdyby wydała się prawdziwa tożsamość Ami. Arashi dobrze to wiedział. Wszędzie, gdzie tylko odkryto jego związek z bogiem Illusion miał tak liczne tłumy wielbicielek, że nie mieściły mu się w łóżku. Po za tym Arashi nie miał najmniejszej ochoty na jakiekolwiek związki z kimkolwiek. Dawno już nie czuł się tak… tak wyjałowiony ze wszystkiego. Nic mu już nie dawało takiej radości jak kiedyś. Czuł, że powoli jego czas się kończy. Był zmęczony, osłabiony i przede wszystkim zrozpaczony. Przerażał go stan Save. Mimo że nowy styl ubierania był interesujący i że Save w końcu był wesoły, było to przerażające. Nie znał Save z tej strony i dobrze wiedział, że to nie jest jego prawdziwa twarz, że powstała ona na skutek brania mocnych leków. Tora trochę mu o tym mówiła, gdy pomagał jej w nauce.
Ale może tak było dla nich obu lepiej.
- Panie Arashi. – z zamyślenie wyrwał go głos Cecily. – Proszę nie spać. – powiedziała. Brunet spojrzał na nią nieco nieobecnym wzrokiem.
- Przepraszam panno Cecily. Martwię się o Save – wyjaśnił wstając i podchodząc do śpiącego na dywanie blondyna. – Zaniosę go do jego sypialny, a potem sam pójdę się położyć. – powiedział podnosząc delikatnie drobną sylwetę Save.
- Nie może pan teraz odejść. Jeszcze nie zagraliśmy w rozbieranego. – sprzeciwiła się jakaś z koleżanek Cecily. Arashi uśmiechną się do niej dobrodusznie.
- Nie mam się czym chwalić, po za tym wolałbym nie zasnąć tu pod czas takie rozgrywki. Będą się musiał panie obejść beze mnie – powiedział po czym wstał z Save na rękach. Blondyn jękną cicho. – Dobranoc – powiedział krótko Arashi i nie zważając na kolejne protesty wyszedł z pokoju.
Save wydał się mu zadziwiająco leki. To nie był dobry znak, ale czy on zawsze nie był taki? Przecież Arashi już go kilka razy nosił na rękach, zazwyczaj gdy Save się upił.
Może jednak Azjata nie był tak osłabiony jak mu się zdawało. A może to miłość do Save dodawała mu sił. Wszedł z wciąż śpiącym blondynem do jego sypialni. Przez chwilę myślał, że się pomylił. Panował tu okropny bałagan, a znał Save jako pedantycznego czyściocha, choć w jego apartamencie w mieście nie miał służby to chociaż dbał o to żeby nie wyglądało na to, że jest brudno. Nie mówiąc już o tym, żeby rzucał ubrania na podłogę. Przecież jego drogie łaszki mogły się pognieść, pobrudzić zniszczyć. No ale tu fruwały tylko kolorowe, wesołe stroje z nowej kolekcji Save. Arashi położył go delikatnie na łóżku i zdjął jego sandały. Chwilę przyglądał się śpiącemu. Przypomniały mu się chwile, gdy się Save upił. Te chwile gdy zostawał sam na sam z Arashim, zdany na jego poczucie moralności. Chciałby cofnąć czas. Nie dopuścić do tego wszystkiego. Jak mógł być takim egoistą i pozwolić by Save tak bardzo zatracił się w ich związku. Jak mógł zapomnieć, że jego czas na tym świecie jest ściśle określony i że miał się z nikim nie wiązać na stałe…
Zrobił to! Próbował się tłumaczyć tym, że się zakochał, że w końcu był szczęśliwy, ale skoro kochał Save to dlaczego pozwolił mu się tak zaangażować. To w jakim stanie jest Save to jego wina. Powinni byli zostać na stopie przyjacielskiej. Arashi nie powinien był tak zabiegać o ten związek, przecież wiedział jak się to skończy. Gdyby tylko Save nie zaangażował się tak mocno…
- Arashi… - rozmyślania Azjaty przerwało ciche mruknięcie śpiącego Save. To było ostrzeżenie, że Azjata powinien jak najszybciej opuścić jego sypialnie. Ze względu na nich obu. Wiedział, że gdyby Save się obudził, znów by mu przypomniało jak bardzo go kocha, a Arashi wystarczyło jedno spojrzenie w te jego cudowne, niebieskie oczy by przypomnieć sobie jak bardzo on sam odwzajemnia to uczucie.
Wyszedł i oparł się o drzwi jego sypialni. Wstrzymał się z łzami i poszedł do swojego pokoju. Gdy był pewny, że nikt go nie odwiedził niespodziewanie otworzył okno i zapalił. Nie powstrzymywał już łez swojej rozpaczy. Tak bardzo pragną wrócić do Save, ale bał się jak on przyjmie wieści o jego chorobie. Pamiętał z opowiadań Tory co się z nim działo jak myślał, że nie żyje. Nie chciał mu robić tego po raz drugi, ale z drugiej strony rzucenie go bez słowa wyjaśnienie też nie było dobrym wyjściem. Save uparcie twierdził, że Arashi go kocha i do niego wróci.
W końcu Arashi wyrzucił niedopałek i poszedł pod prysznic. Tam przypomniał sobie o porannym bliskim spotkaniu z chlorowaną wodą w basenie. Jego włosy tego nie znoszą. Musi je porządnie wymyć i tym razem nie zapomnieć o rozczesaniu. Chwycił swój dziecinny szampon o zapachu truskawek. Po chwili zapach wypełnił cała kabinę i poprawił Arashiemu nieco nastrój. Zawsze uwielbiła truskawki ,a ich zapach miał być zapachem raju.
Masując skórę głowy i rozprowadzając pachnącą pianę na całej długości czarnych jak noc włosów przypomniał sobie wesołą piosenkę jakiej uczył się kiedyś z Sorą.
Właściwie nie była wesoła, ale miała wesoły rytm. Właściwie to był utwór otwierający jedną serią anime, która mu się bardzo wtedy podobała.1 Zaczął nucić, po czym przypomniał sobie słowa i śpiewał myjąc włosy. Jak wiele japońskich utworów z tamtego czasu i ta miał angielskie wstawki. Arashi zatracił się zupełnie w swoim prysznicowym utworze. Spłukał już włosy i właśnie miał wychodzić, gdy drzwi do kabiny same się otworzyły.
- Łotrze, śpiewasz pod prysznicem? – zapytał złośliwie brzmiący głos Cecily, po chwili jej twarz wyłoniła się z obłoków pary. Arashi szybko chwyciła ręcznik i okrył się nim na wysokości bioder. Dziewczyna spojrzała na jego ciało nie kryjąc, że jej się podoba. – Czy ja czuję zapach truskawek? – zapytała i nim Azjata zdołał ją powstrzymać sięgnęła po jego szampon. – Truskawkowy łotr co śpiewa pod prysznicem. – zaśmiała się wieszając się mu na szyi. – Uciekłeś tak z salonu nawet się ze mną nie żegnając – jęknęła robiąc zawiedzioną minkę. – Bez ciebie zabawa nie była już taka ciekawa Amidamaru.
- Cecily, daj spokój. Wracaj do siebie i kładź się. Jesteś totalnie pijana – powiedział Arashi próbując ją od siebie odciągnąć.
- Nie wyjdę dopóki dla mnie nie zatańczysz. Wiem kim jesteś i na czym polega twoje praca w Illusion. Przejrzałam cię – stwierdziła z zadowoleniem mrugając mętnymi oczami.
- Myślałem, że takie miejsce jak Illusion jest poniżej twojej godności – powiedział podnosząc ją delikatnie i wyprowadzając z łazienki.
- Jak zwykła kobieta ma się oprzeć bogowi… bogowi seksu, który śpiewa pod prysznicem i myje włosy truskawkowym szamponem – zaśmiała się pijacko i puściła go kładąc się na łóżku. Arashi uśmiechnął się do niej mimowolnie. Pijanie kobiety zawsze go rozczulały.
- Panno Cecily, zapomniała mnie pani upić – zaczął. – Jestem lojalnym przyjacielem i nie wykorzystam nietrzeźwej narzeczonej mojego przyjaciela – dodał stanowczo. Dziewczyna roześmiała się wesoło.
- Arashi, mówmy sobie po imieniu. Przestań przejmować się Save, on i tak nic nie zauważy. Te jego leki zupełnie go absorbują… no i jeszcze kolorowe koszule.
- Powiedz mi Cecily – zaczął Arashi nachylając się nad nią i kładąc dłonie na materacu po jej obu stronach. – Nie zależy ci na samym Save. Wolisz żeby pozostał pod wpływem proszków i oddał ci z radością wszystko co ma? – zapytał patrząc jej badawczo w oczy. Cecily znów się roześmiała. Po czym zarzuciła Azjacie ręce na szyję.
- Przejrzałeś mnie! – zawołała radośnie. – Gdy Save odstawi leki nie uda mi się zaciągnąć go do ołtarza i nici z jego spadku - westchnęła. – Ale to, że biorę z nim ślub nie znaczy, że nie możemy się trochę przytulać Arashi… mój Amidamaru - powiedziała i zaczęła delikatnie całować jego ramię. – Jak chcesz to zrobić? – zapytała po chwili.
- Cecily… - zaczął Arashi namiętnym głosem. – A może przeniesiemy się do twojego pokoju? – zaproponował. – Idź tam i poczekaj na mnie w łóżku – mruknął podnosząc się i ją jednocześnie. Dziewczyna była zachwycona tym pomysłem. Wyglądało jednak na to, że jest zbyt pijana by iść samodzielnie. Arashi odprowadził ją do drzwi, a tam Cecily podparła się ściany i w wkrótce zniknęła w swojej sypialni. Azjata odetchną z ulgą, że udało mu się jej pozbyć. Poprzysiągł sobie, że zrobi wszystko żeby tylko nie dopuścić do jej ślubu z Save.
Następnego dnia nikt nie zbudził Arashiego na śniadanie. Mężczyzna wstał sam, o dziwo bardzo wcześnie i po ubraniu się poszedł do ogrodu. Nie był jeszcze głodny, a nawet gdyby był wolał nie ruszać na samodzielne poszukiwanie kuchni. Postanowił przypomnieć sobie swoje lekcje sztuk walki jakie pobierał z Sorą. Poranne słońce wysuszyło już rosę wiec wszedł na trawę boso i zaczął od ćwiczeń relaksujących. Po woli i uwarzenie zmieniał każdą pozycję, robił to w pełni skupiony. Chęć dorównania swej ówczesnej mentorce sprawiła, że opanował tą sztukę bardzo dobrze, a ponieważ ćwiczył co jakiś czas ciało nie zapomniało jak to się robi. Sora była od niego zawsze lepsz. Arashi wziął głęboki wdech i już miał przejść do następnej figury, gdy poczuł się obserwowany. Natychmiast zapomniał co chciał zrobić i odszukał „intruza” spojrzeniem.
- Proszę mi wybaczyć Panie Yasano, nie spodziewałam się, że ktoś może praktykować coś takiego w moim ogrodzie – odezwał się głos pani Sarivald, która uśmiechnęła się do Azjaty przyjaźnie. Stała na ścieżce, nieopodal krzewów róży.
- Przepraszam… to ja powinienem był zapytać – jęknął Arashi czując jak policzki mu płoną. Dziwne. Dlaczego czuł się jak jakiś zakochany podlotek w jej towarzystwie? Przecież była matką jego ukochanego. Była od niego dwa razy starsza. Ale była taka piękna, zwłaszcza w świetle poranka, w tym delikatnym zwiewnym stroju. Save miał z niej tak wiele. Te jasne lekko kręcone włosy, delikatne choć stanowcze rysy, podłużną twarz i duże niebieskie oczy. Arashi westchnął zagapiwszy się właśnie na nie.
- Panie Yasano, proszę sobie nie przeszkadzać – powiedziała podchodząc. Arashi poczuł jak nogi robią się pod nim miękkie. Kobieta usiadła na ławce naprzeciw niego i spojrzała niecierpliwie.
- Pani Sarivald - jęknął brunet - Ja tak nie mogę… nie przed publicznością… zwłaszcza tak zacną – mruknął zmieszany. Kobieta znów się do niego uśmiechnęła.
- Nie jestem przyzwyczajona budzić w mężczyznach nieśmiałość – wyznała uśmiechając się tajemniczo. – Może wiec dotrzyma mi pan towarzystwa? – zaproponowała, a Arashi natychmiast znalazł się przy niej. Azjata wyszczerzył się do pani domu, nie zdając sobie nawet spray w jaki sposób na nią patrzy. Nagle kobieta zachichotała.
- Czuję się jak nastolatka patrząc na pana – powiedziała, Arashi otrząsnął się.
- Co ma pani na myśli? – zapytał czując, że jego policzki znów zalewają się czerwienią.
- Panie Yasano, mój mąż nigdy nie patrzył na mnie w taki sposób w jaki pan to robi odkąd przytachał pan tu z moim synem. Pochlebia mi pańskie zainteresowanie zawłaszcza, że nie jestem już najmłodsza, w przeciwieństwie do pana – znów się zaśmiała. Jej śmiech był muzyką dla uszu. – Choć muszę przyznać, że to trochę krepujące.
- Bardzo przepraszam! – Arashi prawie krzykną, nie mówiąc już o tym, że zerwał się z ławki i pokłonił jej się w pas. – Naprawdę nie chciałem pani krępować.
- Panie Yasano, proszę mi wyjaśnić skąd ten podziw dla mnie? – zapytała spoglądając na niego w tajemniczy sposób, od którego Arashi zaczerwienił się chyba po sam czubek nosa.
- Ja… ja… nie wiem… - mruknął.
- Nie wygląda pan na mężczyznę, który traci głowę dla byle kobiety, a widzę, że dla mnie się pan nawet zarumienił – ta uwaga wywołała w Arashim nagły wzrost adrenaliny. Postanowił się wziąć w garść. – Zazwyczaj chyba nie ma pan takich problemów? – bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Tak… ma pani racje… ale… pani Sarivald – Arashi wziął głęboki wdech. – Jest pani prawdziwą damą, a ja nie potrafię się zachować przy prawdziwej damie, do tego tak pięknej jak pani. Pani delikatna uroda i prezencja odbiera mi cała pewność siebie… czuję się jak… jak nic nie warty szczeniak bez doświadczenia…
- Pańskie słowa są cudowne, panie Yasano. Mój mąż nigdy nie nazwał mnie piękną, nawet gdy się oświadczał - mruknęła na chwilę się zamyślając, po czym znów spojrzała na Arashiego. – Jednak pańskie intencję pozostają dla mnie nie jasne, panie Yasano. – przyznała. Azjata uśmiechnął się w nieco demoniczny sposób.
- Pani niezwykły urok osobisty mnie zniewala… mógłbym być pani niewolnikiem, jednak nie śmiem niczego proponować. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest pani mężatką i matką bliskiego memu sercu przyjaciela - mruknął Arashi.
- Jest pan prawdziwym dżentelmenem – przyznała kobieta z uznaniem w głosie. – Doceniam pańską troskę o mnie i lojalność wobec mojego syna. On jest dla mnie najważniejszy – powiedziała twardo. – Pan wie co mu tak naprawdę dolega, jak mu pomóc. Proszę z tym nie zwlekać – poprosiła wbijając w niego błagalne spojrzenie.
- Pani Sarivald. To… myślę, że to leży po za moimi możliwościami – mruknął. Chwile potem nadeszła służba mówiąc, że goście już się pobudzili i że zaraz zostanie podane śniadanie. Arashi odprowadził gospodynię do jadalni.
Przy śniadaniu Arashi udało się uniknąć towarzystwa Cecily. Po jednaj stronie miał Save po drugiej jego uroczą matkę. Mógł wiec pomyśleć o paru sprawach. Między innym prześledził w pamięci jego poranną rozmowę z Panią Sarivald i zaskoczyło go jego własne wyznanie. Nie wątpliwie ją podrywał! Poczuł, że znów się czerwieni, ale że pochylony był nad talerzem to nikt tego nie wiedział, taką przynajmniej Arashi żywił nadzieję. Podrywał ją, uwodził i to jeszcze w taki szczenięcy sposób. Jakże musiał jej się wydać zabawny. Och gdyby Tora o tym wiedziała chyba by pękła ze śmiechu, a Kaze pewnie powiedziałaby coś w stylu, że się stoczył. Arashi nie mógł sobie darować, że robił z siebie kompletnego idiotę przy tej wytwornej, pięknej damie. Ale czy on właściwie nie złożył jej nie moralnej propozycji? A co gorsza ona bawiła się z nim w tę grę. Do tego porównała jego zaloty do zalotów męża. Ciągle to robiła - porównywała go z mężem. WŁASNIE! Arashi ty tępaku ona jest mężatką i matką Save! Wybij sobie z głowy te kosmate myśli!
Ale myśli wciąż napływały. Arashi zastanawiał się jak by to mogło być, gdyby jednak spróbował swych sił w jej ramionach. Jakby to było zanurzyć się w niej, poczuć jej smak, tej pięknej dojrzałej kobiety. Do tej pory najstarsza jaką miał była w jego wieku.
Arashi westchną, wściekły na siebie za te okropne myśli. Jeśli stąd szybko nie wyjedz zrobi jakieś głupstwo…
- Arashi idziesz z nami? – nagle dobiegł go głos Save. Arashi wyrwany ze swych niegrzecznych myśli zrobił niezbyt mądrą, pytającą minę. – Arashi, na basen. – jęknął Save, widząc że Azjata go nie słuchał. Ale blondyn zaraz poweselał. – Będziemy się opalać.
- Save to chyba nie najlepszy pomysł – mruknął brunet. Natychmiast wtrąciła się Cecily.
- Proszę nie być takim nieśmiałym panie Arashi. Myślę że pan akurat ma najmniejsze powody do wstydu – zachichotała udając skrępowanie. Ale po jej oczach było widać, że tym razem nie pozwoli mu się nie rozebrać jak przystało na basenie.
- Arashi musisz przyjść, jak ty nie idziesz to ja też! – burkną Save krzyżując ręce na piersi.
- Save nie bądź dzieckiem. – powiedział z rozbawieniem Arashi uśmiechając się do Save.
– Dajcie mi chwilę a do was dołączę, obiecuję – powiedział do Save, ale Cecily uśmiechnęła się jakby to jej złożył tę obietnicę.
1 Chodzi tutaj o Openinig serii telewizyjnej Paradise kiss.

2 komentarze:

  1. Oj droga autorko dobijasz mnie tym długim czekaniem , ale mogę ci to wybaczyć pod warunkiem że od teraz będziesz częściej dodawała nowe posty a następny już będzie za chwilkę ;)
    Oj Save biedna myszka, czym oni go faszerują bo zachowuję się jak jakiś ćpun, w ogóle dziwi mnie to że po części wszyscy mają go gdzieś!! no dobra Arashi się o niego martwi no ale nic nie robi aby mu pomóc, wręcz przeciwnie przez te swoje osobiste rozterki odpycha od siebie Save, nie stać go nawet na to by go przytulić czy pocałować. No dobra Cecyli to na rękę, ojca mało to obchodzi no ale matkę Savea ?! ona chociaż powinna jakoś zareagować i pomóc synowi, nie wiem jakaś terapię u psychologa przecież kasy mają dość aby się nim należycie zająć a nie olewać sprawy. Oj biedna myszka biedna. No i co z tym Arashim - jeszcze mu się zachciało flirtować z panią Sarivald :S sick! ehhh wszystko się wali, ja chce tamtego Savea i Arashiego;)
    No cóż czekam na więcej i jakiś konkretny rozwój akcji :) Pozdrawiam Iwka

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    czym w ogóle faszerują Save, Cecili to mnie wkurza, i najchętniej to bym coś jej zrobiła... chce tylko jego majątku, niech uciekną razem z Arashim...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń