Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

piątek, 29 marca 2013

Rodział XV 1 z 3 Porwanie.

Znów bez betowania. Jakby jednak kogoś raziły błędy, proszę dawać znać, co i gdzie, w komentarzach. Z góry dzięki i miłej lektury.

***




Save wcale nie miał ochoty odprowadzać Helen. Zgodził jednak się na prośbę Arashiego. W końcu dla niego był gotowy zrobić wszystko. Dziewczyna koniecznie chciała jakoś się im obu odwdzięczyć. Save przyschnął na to pogardliwie. Brunet zastanawiał się, co mogłaby, dla niego zrobić i wtedy dowiedział się, że jej ojciec jest producentem muzyczny. Wtedy oczy Azjaty rozświetliły się. Wiedział bowiem, że Neko gra od jakiegoś czasu w jakiejś kapeli i na pewno marzy mu się szansa na zaistnienie. Helen obiecała, że porozmawia z ojcem. Po jakimś czasie zadzwoniła do Arashi i za jego pośrednictwem umówiła zespół Neko ze swym ojcem. Tak zaczęła się kariera muzyczna Neko.
Arashi i Save zaś wrócili do mieszkania. Blondyn był skwaszony brakiem uwagi ze strony Arashiego, a on był wycieńczony wysiłkiem, jaki włożył w tę wycieczkę. Marzyło mu się tylko wygodne duże łóżko… albo chociaż kanapa. Opadł ciężko na to, co było najbliżej. Wyciągną papierosa. I wtedy napotkał spojrzenie Save. Było jakieś dziwne, jakby blondyn czegoś od niego oczekiwał.
- Mógłbyś mnie poczęstować? – bąknął Save z niezadowoleniem. Arashi zamrugał oczami, chwilę zastanawiając się czy mu się nie przesłyszało.
- Ale, skarbie, przecież ty nie palisz.
- Zawsze mogę zacząć – burknął buntowniczo Save.
- Ale… wiesz, jakie to świństwo? Wiesz, ile to chorób na człowieka sprowadza? To szkodliwe paskudztwo, nie chcę, żebyś się rozchorował…
- Arashi mam ci przypomnieć, jak bardzo jest szkodliwe palenie bierne? – zapytał Save, mrużąc niebieskie oczy. Arashi spojrzał na swego jeszcze nieodpalonego papierosa.
- Masz rację. Czas z tym skończyć. – powiedział, wstając.
- Dokąd idziesz? – zapytał podejrzliwe Save.
- Idę rzucić nałóg. Nie będę cię więcej truł tym świństwem – stwierdził stanowczo i poczłapał w kierunku kuchni.
- Wystarczyłoby, żebyś mnie poczęstował. Wolisz rzucić palenie niż dać mi jednego… - prychnął Save. Arashi nie zwrócił na to uwagi, spełnił swoje zamierzeni i dopiero co rozpoczętą paczkę wrzucił do kosza. Gdy wrócił do pokoju, przytulił się do pleców Save.
- Oczywiście ze wolę rzucić palenie niż wciągnąć cię w coś tak paskudnego. Wystarczy, że zrobiłem z ciebie seksoholika. – mruknął, całując go namiętnie w policzek.
- Arashi to ty masz same nałogi – burknął Save, odpędzając go dłonią jak muchę.
- Co cię ugryzło skarbie? – zapytał smętnie Azjata.
- Nic. Teraz daj mi przejść muszę zmienić pościel – burknął znów, mijając go. Arashi nie miał siły, by dalej drążyć temat, poza tym wydawało mu się, że wie, o co złości się jego ukochany. I tak by go nie przekonał, że nie ma o co się dąsać.
Humor Save nie poprawił się do wieczora, ale Arashi jak zwykle to nie przeszkadzało. Wyszedł spod prysznica i zakrył wszystkie miejsca, których Save nie powinien jeszcze oglądać. Po czym wysuszył włosy, bo jego ukochany nie lubił mieć mokrej poduszki. Przejrzał się jeszcze raz w lustrze. Po wczorajszej opuchliźnie na twarzy zostały już tylko siniaki i czerwone plamy. I tak wyglądał dużo lepiej. A może już się nie podobał Save? Zresztą sobie także nie podobał się w takim stanie. Pewne rzeczy jednak wymagają poświęceń, szkoda tylko, że Save nie chce tego zrozumieć. Nie tracą optymizmu, Arashi poszedł do sypialni. Save zgasił już światło i położył się na boku. Plecami do środka łóżka. Naprawdę był rozgoryczony, ciekawe tylko czym? Arashi wsunął się pod kołdrę i przysunął do niego. Żadnej reakcji! Zaczął go delikatnie głaskać opuszkami palców po karku. Znowu nic! Przysunął się jeszcze bliżej i złożył delikatny pocałunek za uchem Save.
- Arashi, próbuję zasnąć – burknął Save.
- Ale ja nie dostałem buzi na dobranoc – sprzeciwił się Azjata, przesuwając dłonie na pierś studenta. Save westchnął z irytacją i odwrócił się do niego.
- Na co ty liczysz? – warknął. – Jesteś cały poobijany.
- To nie znaczy, że straciłem sprawność. – burknął brunet, udając urażonego.
- Arashi, widziałeś się w lustrze. Twoja twarz wygląda jakby… dobrze wiesz, jak wygląda. Wolę nie wiedzieć, jak jest z resztą – westchnął Save, chcą się odwrócić z powrotem.
- No wiesz, skarbie, myślałem, że kochasz mnie za coś więcej niż moje ciało i cudowna twarz.
- Widzisz Arashi, wydało się. Teraz śpij – powiedział blondyn głosem pozbawionym uczuć. W Arashi aż zawrzało. Nie lubił tego typu żartów. W końcu dobrze wiedział, jaki jest pociągający, nigdy nie wiadomo czy tego typu uwagi brać na poważenie. Postanowił się nie poddawać. Objął Save w pasie i zaczął delikatnie pieścić jego kark ustami. Jego dłonie błądził po torsie blondyna. Chwilę później usta Azjaty pieściły Save za uchem. Student starał się zachować chłód, ale nigdy mu się to nie udawało przy brunecie. Szybko poddał się i jękną z przyjemnością, odprężając się w jego ramionach. Chwilę później odwrócił się do niego i pozwolił mu na większą swobodę ruchów. Arashi był taki cudowny i wprawiony. Doskonale wiedział, co blondyn lubi. Zaczął odwzajemniać jego pieszczoty. Objął go i całował namiętnie. Zawsze było im tak dobrze. Do chwili, gdy Arashi jęknął! Save niechcący dotkną jednego z bardziej obolałych miejsca na jego ciele.
- Właśnie o tym mówiłem! – warknął zirytowany student, odwracając się do Arashiego plecami.
- Ale przecież to tylko… daj spokój, możemy kontynuować. – upierał się skośnooki.
- Nic z tego! – Save usiadł na łóżku gwałtownie. – Jeszcze mi tego brakowało, żebyś się wykrwawił w moim łóżku. Nic nie mów – powiedział stanowczo, gdy Arashi otwierał usta, by się sprzeciwić. – Okami powiedział, że masz odpoczywać, to będziesz odpoczywał. Nie będzie żądnych zabaw, dopóki nie wyzdrowiejesz!
- Chcesz mnie zmotywować? Wiesz ja i tak tego nie przyspieszę – stwierdził Arashi beztrosko.
- Arashi czy ty choć przez chwilę pomyślałeś o tym, co ja tu przeżywałem? Umierałem ze strachu o ciebie, a ty zjawiłeś się w takim stanie! Masz teraz wyzdrowieć, potem zastanowisz się nad tym wszystkim – warknął Save, po czym równie gwałtownie, jak siadł, położył się.
- Ale przytulić chyba się możemy? – jęknął zdesperowany Azjata. Usłyszał w odpowiedzi ciężkie westchnienie Save i poczuł, jak student przysuwa się do niego. Arashi nie zadawał więcej pytań, wykorzystał po prostu jego bliskość i objął go. I tym się musiał zadowolić.
Celibat, jak to nazywał Arashi, udzielił się im obu. Obaj jednak byli zbyt dumni, żeby przyznać się do tego. Save nie chciał okazywać słabości, w końcu Arashi ma wyzdrowieć i się nie męczyć. Arashi nie chciał się sprzeciwiać. Okami często ich odwiedzał i sprawdzał stan zdrowia bruneta. Z zadowoleniem mówił, że jest coraz lepiej. Całkowity powrót Arashiego do zdrowia zajął mu miesiąc. Zniknęły wszystkie siniki, rany się zagoiły. Azjata z niecierpliwością czekał na zbawcze słowa Okami, które uświadomią Save, że wszystko jest już w porządku. Odkąd Arashi wprowadził się do swojego ukochanego i zaczął zajmować mu połowę łóżka, nigdy nie robili sobie dłuższej przerwy niż trzy dni. Zazwyczaj wypadało to na weekend, gdy Azjata spędzał całe noce w klubie. Ten miesiąc celibatu dał mu się mocno we znaki.
- No Arashi, wygląda na to, że się wylizałeś. Ale na przyszłość nie pakuj się w takie sprawy. Nie zamierzam cię następnym razem zeskrobywać ze slumsów – powiedział w końcu Okami na przegnanie. Azjata uśmiechnął się niewinnie, zamykając za nim drzwi. Spojrzał na Save. Blondyn uparcie patrzył w książkę, jakby nic nie słyszał. Arashi postanowił mu to powtórzyć. Usiadł obok niego. Położył mu rękę na udzie i zaczął go całować namiętnie. Jego zamiary były oczywiste. Save wyrwał się zniecierpliwiony.
- Wybij to sobie z głowy. Muszę się uczyć – burknął.
- Przecież masz wolne. Do października nie musisz się niczego uczyć – powiedział Arashi namiętnie i już nie pytając o nic, zaczął rozbierać kochanka, w razie potrzeby używając siły. Save próbował protestować, ale w końcu i tak pozwolił mu na wszystko. Zresztą doskonale wiedział, że jego protesty na nic by się zdały przy stęsknionym Arashim. Sam jednak też tęsknił za ciałem kochanka, za jego nieograniczoną miłości i nienasyconą rządzą. Student myślał, że poczekają do wieczora. Tancerz przecież nie raz powtarzał, że nie lubi robić tego za dnia. Czyżby był aż tak spragniony? Do tego po raz pierwszy nie robili tego w łóżku! Może poza pierwszym razem, gdy brunet doprowadził go do końca w kuchni. Teraz kochali się na kanapie. To było niesamowite przeżycie. Nigdy wcześnie Arashi nie był taki stęskniony. Jego pieszczoty pozostały czułe i delikatnie, ale wszystko inne robił niecierpliwie na siłę i nieco brutalnie. Jednak mimo to Save był przekonany, jak za każdym razem, że jest im razem coraz lepiej!
Arashi zdążył już ochłonąć i wskoczyć w spodnie. Usiadł na kanapie z wyrazem spełniania na twarzy. Blondyn chwilę jeszcze dyszał ciężko, po czym sięgną po swoje ubranie. Usiał blisko Azjaty. Chwile siedzieli obok siebie. W końcu Save przytulił się do niego i zaczął go namiętnie całować.
- Jeszcze ci mało? - jęknął Azjata. – Myślałem, że byłem za ostry…
- Byłeś jak zawsze wspaniały – mruknął Save, wbijając drżące palce w ciało kochanka. Ten nie ruszył się nawet o cal. Save w końcu usiadł mu na kolanach okrakiem. Arashi odchylił głowę za oparcie kanapy i pozwolił mu działać. Blondyn całował go po całym ciele, w końcu dosięgnął szyi i uszu.
Arashi nagle podskoczył gwałtownie, po czym spojrzał zaskoczony na Save.
- Czy mi się zdawał, czy ugryzłeś mnie w ucho? – zapytał.
- Przepraszam – mruknął zmieszany Save. – Więcej tego nie zrobię - doda i zaczął schodzić z jego kolan. Azjata jednak był szybszy, chwycił go w pasie, po czym przewrócił na kanapę.
- Jeśli tylko sprawia ci to przyjemność. Tylko nie odgryź mi ucha, lubię je – powiedział, całując Save po szyi. Chwile tak go przytulał i pieścił. Do czasu aż nie przerwał im dzwonek telefonu. Arashi podniósł się na łokciach i rozejrzał za aparatem, gdyż to jego dzwonił. Save przyciągnął go zniecierpliwiony do siebie.
- Skarbie to może być coś ważnego – jęknął brunet, wyciągając rękę po telefon, który telepał się w kieszeni koszuli rzuconej na ławę.
- Arashi co może być ważniejszego od nas? - sprzeciwił się Save, próbując go powstrzymać. Azjata jednak był silniejszy i chwycił w końcu telefon. Spojrzał na wyświetlać i skrzywił się. Jednak odebrał, nim Save zdążył mu go odebrać. Arashi chwilę wysłuchiwał, tego co druga strona miał do powiedzenia, przytakując tylko. Po czym się rozłączył. Spojrzał przepraszająco na Save.
- Muszę iść do klubu, inaczej Kata znajdzie mnie i wykastruje. – powiedział, podnosząc się.
- A co ze mną? – jęknął Save, patrząc na ubierającego się Azjatę z wyrzutem.
- Poczytaj coś. Na pewno chodzi tylko o jeden występ. Szybko wrócę – powiedział Azjata, całując go w czoło.
- O której masz ten występ? – zapytał Save z miną skazańca.
- O północy. Będę więc koło pierwszej – powiedział wesoło tancerz, po czym znów pocałował Save w czoło i wyszedł w pośpiechu.

Save niecierpliwym krokiem zbliżał się do Illusions, Spóźnił się na występ, ale tak ciężko było mu oderwać się od lektury. Odkąd był przy nim Arashi, w ogóle zapomniał, że są na świecie jeszcze inne rozrywki. Arashi. Czy on w ogóle zdaje sobie sprawę z tego, ile on dla niego znaczy? Zresztą nie musi, może to i lepiej. Przynajmniej nie martwi się o jego poczytalność, w którą sam Save zaczynał wątpić. Zaśmiał się radośnie, mijając puste przecznice. Oparł się o jakiś rozpadający blok. Zamknął oczy, myśląc o tym, jak cudownie będzie zobaczyć za chwile Arashiego. Jak miło będzie, jak schwyci go silnym zdecydowanym ruchem za ramiona, jak przyciągnie go do swego ciała. Z rozmarzeniem spojrzał w gwiazdy. Słyszał już głośną muzykę docierającą z klubu. Była jeszcze przytłumiona. Odległa… I nagle, zupełnie niespodziewanie przeszedł go dreszcz. Zobaczył surowe szare oczy swojego ojca, patrzące zza srebrnych okularów znad zadymionych akt. Usłyszał powarkiwanie trzech rosłych dobermanów. Jeden kiedyś go zaatakował, ojciec wtedy zastrzelił go na jego oczach. Co by było, jakby ten surowy człowiek się dowiedział? Powietrze przeszył niespodziewany pisk opon, przywracając studenta do rzeczywistości. Save poczuł, jak serce w jego piersi zamiera, a potem nagle przyspiesza. Obejrzał się na czarny samochód. Udawał, że to go nie dotyczy, choć miał złe przeczucia. Ruszył szybkim krokiem w stronę Illusions, w końcu tam zawsze było dużo ludzi. Tam był Arashi! Został mu już tylko jeden zakręt…

Arashi właśnie żegnał się z Torą, gdy poczuł nieodpartą chęć zobaczenie Save. To uczucie było jakieś niepokojące. Wyszedł wiec pośpiesznie. Nagle ogarnęło go przeczucie czegoś niedobrego. Przyspieszył jeszcze bardziej, skręcił w pierwszą uliczkę… Na chwilę stracił kontakt z rzeczywistości i stanął jak słup soli. Nie mógł się ruszyć, obserwował tylko biernie, jak Save szamocze się z jakimiś zamaskowanymi ludźmi. Gdy blondyn dostał cios w tył głowy i stracił przytomność, Arashi otrzeźwiał. Wybuchał w nim taka wściekłość, że nie myśląc wiele, rzucił się w stronę napastników. Był jednak daleko. Na tyle daleko, że student został wrzucony do bagażnika samochodu, a porywacze zniknęli w jego wnętrzu.
Opony znów zapiszczały, a tancerz szybko został daleko w tyle za samochodem. Azjata z jękiem opadł na kolana, nigdy jeszcze nie czuł się tak bezradny. Do tego paliło go w piersi. Jak długo biegła za tym samochodem? Dlaczego nie zapamiętał numerów?!
- Arashi nie możesz tu siedzieć – usłyszał znajomy głos jak z oddali. Ktoś chwycił go pod rękę, podniósł i z ciągną z jezdni - Arashi, powiedz coś. Czemu leciałeś za tym samochodem jak wariat, nie mogłam cię do gonić – mówił dalej głos. – Arashi! – ktoś nim potrząsną. Gdy to nie pomogło, otrzymał policzek i wtedy nieco do siebie doszedł.
- Tygrysku… - jęknął, patrząc na nią pełnymi od łez oczami. – Oni mi go zabrali – jęknął.
- Arashi, o czym ty mówisz? Jacy oni, kogo zabrali?
- Nie wiem – jęknął znów brunet, kryjąc twarz w dłoniach. – Mój kochany skarb… a ja nie zdołałem mu pomóc… - jęknął tylko, zalewając się łzami.

- Arashi wystarczy, kopcisz jak lokomotywa. – powiedziała Tora, widząc, jak Azjata odpala kolejnego papierosa. Brunet był jakby nieobecny duchem. Jej słowa w ogóle do niego nie docierały, patrzył martwo przed siebie i palił jednego za drugim. - Arashi! Mówię do ciebie – warknęła.
- Proponuję kurację szokową – powiedział Okami, przyglądając się przyjacielowi. Tora spojrzą na niego pytająco.
- Wygląda na to, że martwi się tym, że nie umiał pomóc Save, którego kocha. Widział, jak coś mu się stało, wiec na pewno nadal chcę mu pomóc. Walnij kilka razy po twarzy, jemu na pewno nie zaszkodzi – wyjaśnił, wzruszając ramionami. Tora chwilę przyglądała się Arashiemu. Po czym wzięła potężny wdech, uniosła rękę i uderzyła go w policzki trzy razy otwartą dłonią - Arashi! Save cię potrzebuję, a ty sobie palisz jak gdyby nigdy nic! – zawołała krytycznie. Uderzenia był tak silne, że obojętny na wszystko Azjata został z twarzą zwróconą w obok. Chwilę malowało mu się na niej oszołomienie. Po chwili zamrugał powiekami i spojrzał na Torę.
- Ale co ja mogę zrobić? – zapytał z rozpaczą.
- Coś wymyślimy – powiedziała dziewczyna wdzięczna opatrzności, że zdołała „obudzić” Arashiego. Chwilę myślała. – Może poprosisz kogoś o pomoc… masz przecież wielu dłużników, których rodzice zajmują ważne stanowiska. Możesz to wykorzystać. Na pewno znajdzie się ktoś z policji, będziesz miał wieści o Save – powiedziała. Oczy Arashi nabrały nowego blasku. Azjata chwyciła za telefon. – Nie teraz – zaprotestowała Tora, łapiąc go za ręce. – Jest noc i nikt na pewne jeszcze nic nie wie. Teraz musisz się położyć i spróbować przespać. Zostaniemy z tobą – powiedziała, uśmiechając się do niego czule.
Arashi zasnął, ale całkiem sam. Okami pomógł mu w tym, dając środki nasenne. Ranek przyniósł ze sobą przykre przebudzenie w pustym łóżku. Nawet pyszne śniadanie zrobione mu przez Torę nie poprawiło jego nastroju. Siedział tylko, wpatrując się w nie bez wyrazu. Dziewczyna usiadła obok niego i delikatnie się przytuliła.
- Arashi jakoś to będzie – powiedziała, głaszczą go po policzku. – Wszyscy ci pomogą tak, jak ty zawsze pomagasz – mruknęła, po czym zaczęła go karmić, albo raczej próbować nakarmić i prosić by jadł. – Arashi jak nabawisz się anemii, na nic mu się to nie przyda. – powiedziała w końcu. Ten argumentów najwyraźniej do niego przemówił. Zjadł kilka kęsów.
- Tygrysku, od czego ja mam zacząć? – zapytała z rozpaczą w oczach i głosie.
- Zadzwoń do znajomych, których krewni pracują w polucji i poproś o sprawdzenie tych numerów – powiedziała, wyjmując z kieszeni małą karteczkę. Arashi spojrzał na nią pytająco. – Jak leciałeś za tym samochodem, pomyślałam, że to coś ważnego wiec przyjrzałam się rejestracji – wyjaśniała.
- Tora, jesteś genialna. – wykrzyknął, a oczy mu zalśniły chęcią do życia. Natychmiast objął dziewczynę w pasie i mocno do siebie przytulił. Zaskoczona Tora krótko krzyknęła, po czym odwzajemniła uścisk Arashiego. - Tygrysku co bym bez ciebie zrobił? – mruknął Azjata.
- Leżałbyś w piachu. – stwierdziła, przytulając go do piersi i głaszczą po włosach.

Save poczuł tępy ból z tyłu głowy, który pulsował z każdą chwilą coraz silniej. Spróbował się ruszyć. Jęknął. Jakaś część jaźni niespowita tym okropnym bólem mówiła mu, że stało się coś złego. Spróbował się poruszyć. Nie mógł. Chwile jeszcze próbował, gdy zrozumiał, że jest związany. Ciężko było mu oddychać, właściwie to się dusił. Czuł zapach lnianego worka. Nagle chwyciły go mdłości i zawroty głowy. Przez jeden krytyczny moment bał się, że zwróci.
- Ocknął się - stwierdził jakiś zimny głos. - Wygląda na to, że jednak jeszcze trochę pożyje - dodał. Save usłyszał jak ktoś idzie w jego stronę. Niespodziewanie poczuł uderzenie w brzuch, jęknął, czując, jak łzy napływają mu do oczu i braknie powietrza w płucach. Czego ci ludzie od niego chcą, czego?!
- Może się z nim zabawimy co? - zapytał nieprzyjemnie wysoki męski głos, który nasunął Save skojarzenie z jakimś podłym wyrostkiem.
- Spokojnie Terry - powiedział trzeci głos. Był inny od pozostałych, słychać było w nim zimne wyrachowanie. - Na razie trzeba byłoby gdzieś go ukryć - Save poczuł, jak ktoś bierze go za kołnierz. Szarpał się, ale nic nie mógł zrobić. Po chwili stracił grunt, a potem ktoś z powrotem cisnął go na ziemię. Tak, że zabrakło mu tchu. - Bob ostrożnie… Jak go za bardzo poobijasz, nie będzie w stanie rozmawiać z ojcem.
- Wiesz, ja mam pomysł! - odezwał się znów ten nieprzyjemny piskliwy głos. - A gdyby tak, mieć jeszcze jeden element przetargowy z jego ojcem - powiedział, z dumą akcentując słyszane na jakimś filmie słowa.
- Mów dalej - zachęcił niewątpliwy przywódca.
- A gdyby tak wymierzyć policzek naszemu panu adwokatowi i zrobić jego synkowi parę fotek? Z jakąś rozgrzaną cizią? - powiedział młokos.
- Może z Lolą? - zapytał gruby głos i roześmiał się niskim barytonem.
- Nie… Wiadomo, że ta dziwka zrobi wszystko za pieniądze. Zresztą co złego jest w korzystaniu z dziwek? - zamyślił się. - Ale jakbyśmy zabrali go do "Two face".
- Tego baru dla gejów? Po co? - zdziwił się baryton.
- Chyba wiem, co ci chodzi po głowie. Ale najpierw trzeba zadzwonić do jego ojca, by zachował milczenie, inaczej nie będziemy mogli się z nim poruszać po mieście i nie znajdziemy żadnego frajera, którego byśmy mu podłożyli.
- Dobra, dawaj kominiarkę i komórkę - powiedział piskliwy głos. Po chwili Save poczuł, jak ktoś go brutalnie podnosi. Zdjęto mu wreszcie ten okropny worek i rozwiązano ręce. Zobaczył, że jest w małym ciemnym pomieszczeniu, a przy nim stoi wyjątkowo napakowany typ, którego głos ni jak miał się do ciała. Wcisnął mu komórkę w dłoń i kazał wykręcić numer do ojca. Save zdębiał, ale jak zobaczył nóż w jego ręce, szybko wystukał numer i czekał. Głuchy sygnał, jeden, drugi wreszcie szorstki głos.
- Słucham? - Save przełknął ślinę.
- Ojcze… - zaczął nieskładnie, ale porywacz wyrwał mu telefon z dłoni. Save był nawet za to wdzięczny. Naprawdę nie wiedział, co mógłby mu powiedzieć, przecież nie rozmawiał z ojcem już od tak dawna.
- Słucham, kto mówi? - odzywał się już lekko zirytowany głos w słuchawce. Student zamknął oczy, zakręciło mu się w głowie. Oparł się o ścianę, słuchał, jak porywacz przedstawia swoje żądania, jak każe nie angażować policji, jak żąda okupu. Więc chodziło tylko o okup. Poczuł, jak robi mu się słabo i osunął się na ziemię.
Ocknął go policzek w twarz. Zobaczył przysłoniętą kominiarką twarz.
- Pij i jedz - powiedział chłodno porywacz, podając mu cole i wyjątkowo sfatygowanego hamburgera. Save normalnie pewnie by na coś takiego nie spojrzał, ale teraz nie chciał zdenerwować porywaczy i choć jedzenie stawało mu w gardle, zjadł, co mu oferowano. Nie poczuł się wcale przez to lepiej. Zemdliło go.
- Jeśli wyrzygasz, będziesz to zjadać z podłogi - powiedział oprych, patrząc na niego chłodno. Save zadławił się, ale zmusił się i stłumił nudności. Położył się na podłodze. Tak bardzo bolała go głowa. Poczuł, jak powtórnie jest wiązany, po chwil zmorzył go sen.

7 komentarzy:

  1. Omfg, jak oni tak mogli? :C Szkoda mi Save, Arashi też nie ma łatwo, tym bardziej, że ma syndrom bohatera, a teraz nie mógł nic zrobić. Ciekawe jak to wszystko się potoczy... Dobrze przynajmniej, że chodzi im tylko o okup, a nie o coś gorszego.

    Błędów znalazłam dużo, zawsze tak mam jak ktoś pisze na samym początku, że niesprawdzane. Mój mózg wtedy sam zaczyna ich intuicyjnie wyszukiwać O.o.

    Wypiszę wszystkie, które znalazłam, chociaż podejrzewam, że są "latające przecinki", sama w nich najlepsza nie jestem, więc się czepiać nie będę :)

    "Pewne rzeczy jednak wymagają poświęceń, szkoda tylko, że Save nie chcę tego zrozumieć." ---> powinno być, że Save nie chcE

    "- Arashi, próbuję, zasnąć" ---> po próbuję nie powinno być przecinka

    nigdy nie wiadomo czy tego typu uwagi brać na powarzenie ---> poważnie pisze się przez "ż"

    "Szybko poddał się i jękną z przyjemnością" ---> zjadło ci "ł" w słowie "jęknął"

    "Do chwili, gdy Arashi jękną!" ---> znowu brak "ł"

    "- Ale przytulić chyba się możemy? – jękną zdesperowany Azjata." ---> O, i znowu brak "ł"

    "Znikły wszystkie siniki" ---> zniknęły (chociaż w zasadzie obydwie formy są, podobno, poprawne)

    "Do tego po raz pierwszy nie rozbili tego w łóżku!" ---> czy tu nie powinno być "robili"?

    "- Jeszcze ci mało? - jęknął Azjata. – Myślałem, że byłe za ostry… " ---> byłem (znowu literka uciekła)

    "Save w końcu usiał mu na kolanach okrakiem." ---> usiadł

    " Blondyn całował go po całym ciele, w końcu dosięgną szyi i uszu." ---> dosięgnął

    "- A co ze mną. – jęknął Save, patrząc na ubierającego się Azjatę z wyrzutem" ---> zastanawiam się czy tu czasami nie powinien być znak zapytania? Bo później Arashi mu odpowiada na to "pytanie"

    "Udawał, że to go nie dotyczy, choć miął złe przeczucia." ---> miał, bez "ogonka"

    "Brunet był jakby nie obecny duchem. " ---> nieobecny pisze się razem

    "Widział, jak coś mu się stało, wiec na pewno nadal chcę mu pomóc. Walni kilka razy po twarzy" ---> chcE i znowu brak literki w słowie "walnij"

    "masz przecież wielu dłużników, których rodzice zajmują warze stanowiska" ---> ważne (?) stanowiska

    "Jakaś cześć jaźni niespowita tym okropnym bólem mówiła mu, że stało się coś złego. " --> część

    "czując, jak łzy napływają mu do oczu i braknie powietrza w płucach" --> brakuje, chyba że braknie mu ZARAZ powietrza

    "A gdyby tak, mieć jeszcze jeden element przetargowy z jego ojcem" --> brakuje "?"

    "Głuchy sygnał, jedne drugi wreszcie szorstki głos." --> jeden, drugi, wreszcie szorstki głos.

    No, to tyle, może znajdź betę? Nie robisz żadnych tragicznych błędów, po prostu zjada ci litery, no i gdzieniegdzie ortografia, lub poprzestawiane literki, to nic takiego, ale tekst się lepiej czyta jak nie ma w nim "zagubionych" literek :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i za wypunktowanie błędów. Mam nadzieję, że teraz jest jak należy, poprawiłam też kilka powtórzeń i znalazłam jedna zjedzone ł, którego nie było w Twoim spisie moich grzechów ^^.
      Co do bety, przez jakiś czas miałam nawet ogłoszenie w nagłówku, ktoś się nawet zgłosił, ale szybko zrezygnował, nie dając więcej znaku życia. Myślę, że jestem po prostu za trudnym autorem do betowania, dlatego ciągle mi uciekają. Cjoć z drugiej strony nie zaszkodzi znów dać ogłoszenie. Może znajdzie się ktoś bez dysleksji, kto będzie kochał język polski równie mocno co ja.
      Jeszcze raz dzięki za komentarz i poprawki, które mogłam dzięki Tobie wprowadzić.

      Usuń
    2. Szczerze powiedziawszy bałam się, że będziesz zła za wytknięcie błędów (niektórzy nie potrafią przyjmować krytyki), ale na szczęście nie - ulżyło mi :)

      A co do bety, ja się już "bawiłam" w takie coś kilkakrotnie, jeśli chcesz to mogę ci pomóc dopóki nie znajdziesz kogoś innego :)

      Usuń
    3. Sama przecież prosiłam żeby dawać znać jak ktoś coś gdzieś znajdzie. Co prawda drażni mnie słowa wytykać w tym kontekście, ale po tym jak zostałam objechana przy innym opowiadaniu, za mniejsze przewinienia do tego bez powiedzenia mi gdzie konkretnie są owe rażące błędy Twój komentarz był jak do rany przyłóż. W każdym razie nie obrażam się za uzasadnioną krytyką (przynajmniej się staram), zwłaszcza, jeśli ma ona na celu pomóc mi coś poprawić.
      Byłabym Ci też bardzo wdzięczna za betowanie, zwłaszcza że jak widać wyłapujesz moje literówki, które mi umykają (a dużo tego jest). Jeśli miałabyś też jakiś znajomych chcących się tym zajmować, albo znała miejsca w sieci, gdzie można szukać bety, byłabym wdzięczna za podesłanie mi tych informacji. Mnie już się skończyły pomysły ><.

      Usuń
    4. W takim razie napisz do mnie na gadu - podane jest na moim profilu, umówimy się co, kiedy i jak :)

      Mogę wstawić ogłoszenie na moim blogu, o tym, że beta pilnie poszukiwana, notkę wstawię na dniach, więc myślę, że ktoś powinien się niedługo odezwać (naturalnie jak będzie zainteresowany, bo znaleźć osobę, która sprawdzi tekst jest ostatnio coraz trudniej).

      Usuń
  2. Ja mogę zostać twoją betą. Betowałam jeden tekst i będę mogła ci go wysłać i ocenisz, czy mnie będziesz chciała na bete. Mój numer gg 10061959

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, witam,
    fantastyczny rozdział, ciekawe jak to się wszystko potoczy, biedny Save, dobrze że to chodzi tylko o okup, a nie nic gorszego.. Tora zapamiętała tablice rejestracyjną tego wozu... Sceny między Save, a Arashim cudowni obydwoje są spragnieni siebie, a ten miesięczny celibat jeszcze zaognił tą potrzebę....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń