***
Save wcale nie
miał ochoty odprowadzać Helen. Zgodził jednak się na prośbę
Arashiego. W końcu dla niego był gotowy zrobić wszystko.
Dziewczyna koniecznie chciała jakoś się im obu odwdzięczyć. Save
przyschnął na to pogardliwie. Brunet zastanawiał się, co mogłaby,
dla niego zrobić i wtedy dowiedział się, że jej ojciec jest
producentem muzyczny. Wtedy oczy Azjaty rozświetliły się. Wiedział
bowiem, że Neko gra od jakiegoś czasu w jakiejś kapeli i na pewno
marzy mu się szansa na zaistnienie. Helen obiecała, że porozmawia
z ojcem. Po jakimś czasie zadzwoniła do Arashi i za jego
pośrednictwem umówiła zespół Neko ze swym ojcem. Tak zaczęła
się kariera muzyczna Neko.
Arashi i Save zaś
wrócili do mieszkania. Blondyn był skwaszony brakiem uwagi ze
strony Arashiego, a on był wycieńczony wysiłkiem, jaki włożył w
tę wycieczkę. Marzyło mu się tylko wygodne duże łóżko… albo
chociaż kanapa. Opadł ciężko na to, co było najbliżej. Wyciągną
papierosa. I wtedy napotkał spojrzenie Save. Było jakieś dziwne,
jakby blondyn czegoś od niego oczekiwał.
- Mógłbyś mnie
poczęstować? – bąknął Save z niezadowoleniem. Arashi zamrugał
oczami, chwilę zastanawiając się czy mu się nie przesłyszało.
- Ale, skarbie,
przecież ty nie palisz.
- Zawsze mogę
zacząć – burknął buntowniczo Save.
- Ale… wiesz,
jakie to świństwo? Wiesz, ile to chorób na człowieka sprowadza?
To szkodliwe paskudztwo, nie chcę, żebyś się rozchorował…
- Arashi mam ci
przypomnieć, jak bardzo jest szkodliwe palenie bierne? – zapytał
Save, mrużąc niebieskie oczy. Arashi spojrzał na swego jeszcze
nieodpalonego papierosa.
- Masz rację.
Czas z tym skończyć. – powiedział, wstając.
- Dokąd idziesz?
– zapytał podejrzliwe Save.
- Idę rzucić
nałóg. Nie będę cię więcej truł tym świństwem – stwierdził
stanowczo i poczłapał w kierunku kuchni.
- Wystarczyłoby,
żebyś mnie poczęstował. Wolisz rzucić palenie niż dać mi
jednego… - prychnął Save. Arashi nie zwrócił na to uwagi,
spełnił swoje zamierzeni i dopiero co rozpoczętą paczkę wrzucił
do kosza. Gdy wrócił do pokoju, przytulił się do pleców Save.
- Oczywiście ze
wolę rzucić palenie niż wciągnąć cię w coś tak paskudnego.
Wystarczy, że zrobiłem z ciebie seksoholika. – mruknął, całując
go namiętnie w policzek.
- Arashi to ty
masz same nałogi – burknął Save, odpędzając go dłonią jak
muchę.
- Co cię ugryzło
skarbie? – zapytał smętnie Azjata.
- Nic. Teraz daj
mi przejść muszę zmienić pościel – burknął znów, mijając
go. Arashi nie miał siły, by dalej drążyć temat, poza tym
wydawało mu się, że wie, o co złości się jego ukochany. I tak
by go nie przekonał, że nie ma o co się dąsać.
Humor Save nie
poprawił się do wieczora, ale Arashi jak zwykle to nie
przeszkadzało. Wyszedł spod prysznica i zakrył wszystkie miejsca,
których Save nie powinien jeszcze oglądać. Po czym wysuszył
włosy, bo jego ukochany nie lubił mieć mokrej poduszki. Przejrzał
się jeszcze raz w lustrze. Po wczorajszej opuchliźnie na twarzy
zostały już tylko siniaki i czerwone plamy. I tak wyglądał dużo
lepiej. A może już się nie podobał Save? Zresztą sobie także
nie podobał się w takim stanie. Pewne rzeczy jednak wymagają
poświęceń, szkoda tylko, że Save nie chce tego zrozumieć. Nie
tracą optymizmu, Arashi poszedł do sypialni. Save zgasił już
światło i położył się na boku. Plecami do środka łóżka.
Naprawdę był rozgoryczony, ciekawe tylko czym? Arashi wsunął się
pod kołdrę i przysunął do niego. Żadnej reakcji! Zaczął go
delikatnie głaskać opuszkami palców po karku. Znowu nic! Przysunął
się jeszcze bliżej i złożył delikatny pocałunek za uchem Save.
- Arashi, próbuję
zasnąć – burknął Save.
- Ale ja nie
dostałem buzi na dobranoc – sprzeciwił się Azjata, przesuwając
dłonie na pierś studenta. Save westchnął z irytacją i odwrócił
się do niego.
- Na co ty
liczysz? – warknął. – Jesteś cały poobijany.
- To nie znaczy,
że straciłem sprawność. – burknął brunet, udając urażonego.
- Arashi,
widziałeś się w lustrze. Twoja twarz wygląda jakby… dobrze
wiesz, jak wygląda. Wolę nie wiedzieć, jak jest z resztą –
westchnął Save, chcą się odwrócić z powrotem.
- No wiesz,
skarbie, myślałem, że kochasz mnie za coś więcej niż moje ciało
i cudowna twarz.
- Widzisz Arashi,
wydało się. Teraz śpij – powiedział blondyn głosem pozbawionym
uczuć. W Arashi aż zawrzało. Nie lubił tego typu żartów. W
końcu dobrze wiedział, jaki jest pociągający, nigdy nie wiadomo
czy tego typu uwagi brać na poważenie. Postanowił się nie
poddawać. Objął Save w pasie i zaczął delikatnie pieścić jego
kark ustami. Jego dłonie błądził po torsie blondyna. Chwilę
później usta Azjaty pieściły Save za uchem. Student starał się
zachować chłód, ale nigdy mu się to nie udawało przy brunecie.
Szybko poddał się i jękną z przyjemnością, odprężając się w
jego ramionach. Chwilę później odwrócił się do niego i pozwolił
mu na większą swobodę ruchów. Arashi był taki cudowny i
wprawiony. Doskonale wiedział, co blondyn lubi. Zaczął
odwzajemniać jego pieszczoty. Objął go i całował namiętnie.
Zawsze było im tak dobrze. Do chwili, gdy Arashi jęknął! Save
niechcący dotkną jednego z bardziej obolałych miejsca na jego
ciele.
- Właśnie o tym
mówiłem! – warknął zirytowany student, odwracając się do
Arashiego plecami.
- Ale przecież to
tylko… daj spokój, możemy kontynuować. – upierał się
skośnooki.
- Nic z tego! –
Save usiadł na łóżku gwałtownie. – Jeszcze mi tego brakowało,
żebyś się wykrwawił w moim łóżku. Nic nie mów – powiedział
stanowczo, gdy Arashi otwierał usta, by się sprzeciwić. – Okami
powiedział, że masz odpoczywać, to będziesz odpoczywał. Nie
będzie żądnych zabaw, dopóki nie wyzdrowiejesz!
- Chcesz mnie
zmotywować? Wiesz ja i tak tego nie przyspieszę – stwierdził
Arashi beztrosko.
- Arashi czy ty
choć przez chwilę pomyślałeś o tym, co ja tu przeżywałem?
Umierałem ze strachu o ciebie, a ty zjawiłeś się w takim stanie!
Masz teraz wyzdrowieć, potem zastanowisz się nad tym wszystkim –
warknął Save, po czym równie gwałtownie, jak siadł, położył
się.
- Ale przytulić
chyba się możemy? – jęknął zdesperowany Azjata. Usłyszał w
odpowiedzi ciężkie westchnienie Save i poczuł, jak student
przysuwa się do niego. Arashi nie zadawał więcej pytań,
wykorzystał po prostu jego bliskość i objął go. I tym się
musiał zadowolić.
Celibat, jak to
nazywał Arashi, udzielił się im obu. Obaj jednak byli zbyt dumni,
żeby przyznać się do tego. Save nie chciał okazywać słabości,
w końcu Arashi ma wyzdrowieć i się nie męczyć. Arashi nie chciał
się sprzeciwiać. Okami często ich odwiedzał i sprawdzał stan
zdrowia bruneta. Z zadowoleniem mówił, że jest coraz lepiej.
Całkowity powrót Arashiego do zdrowia zajął mu miesiąc. Zniknęły
wszystkie siniki, rany się zagoiły. Azjata z niecierpliwością
czekał na zbawcze słowa Okami, które uświadomią Save, że
wszystko jest już w porządku. Odkąd Arashi wprowadził się do
swojego ukochanego i zaczął zajmować mu połowę łóżka, nigdy
nie robili sobie dłuższej przerwy niż trzy dni. Zazwyczaj wypadało
to na weekend, gdy Azjata spędzał całe noce w klubie. Ten miesiąc
celibatu dał mu się mocno we znaki.
- No Arashi,
wygląda na to, że się wylizałeś. Ale na przyszłość nie pakuj
się w takie sprawy. Nie zamierzam cię następnym razem zeskrobywać
ze slumsów – powiedział w końcu Okami na przegnanie. Azjata
uśmiechnął się niewinnie, zamykając za nim drzwi. Spojrzał na
Save. Blondyn uparcie patrzył w książkę, jakby nic nie słyszał.
Arashi postanowił mu to powtórzyć. Usiadł obok niego. Położył
mu rękę na udzie i zaczął go całować namiętnie. Jego zamiary
były oczywiste. Save wyrwał się zniecierpliwiony.
- Wybij to sobie z
głowy. Muszę się uczyć – burknął.
- Przecież masz
wolne. Do października nie musisz się niczego uczyć – powiedział
Arashi namiętnie i już nie pytając o nic, zaczął rozbierać
kochanka, w razie potrzeby używając siły. Save próbował
protestować, ale w końcu i tak pozwolił mu na wszystko. Zresztą
doskonale wiedział, że jego protesty na nic by się zdały przy
stęsknionym Arashim. Sam jednak też tęsknił za ciałem kochanka,
za jego nieograniczoną miłości i nienasyconą rządzą. Student
myślał, że poczekają do wieczora. Tancerz przecież nie raz
powtarzał, że nie lubi robić tego za dnia. Czyżby był aż tak
spragniony? Do tego po raz pierwszy nie robili tego w łóżku! Może
poza pierwszym razem, gdy brunet doprowadził go do końca w kuchni.
Teraz kochali się na kanapie. To było niesamowite przeżycie. Nigdy
wcześnie Arashi nie był taki stęskniony. Jego pieszczoty pozostały
czułe i delikatnie, ale wszystko inne robił niecierpliwie na siłę
i nieco brutalnie. Jednak mimo to Save był przekonany, jak za każdym
razem, że jest im razem coraz lepiej!
Arashi zdążył
już ochłonąć i wskoczyć w spodnie. Usiadł na kanapie z wyrazem
spełniania na twarzy. Blondyn chwilę jeszcze dyszał ciężko, po
czym sięgną po swoje ubranie. Usiał blisko Azjaty. Chwile
siedzieli obok siebie. W końcu Save przytulił się do niego i
zaczął go namiętnie całować.
- Jeszcze ci mało?
- jęknął Azjata. – Myślałem, że byłem za ostry…
- Byłeś jak
zawsze wspaniały – mruknął Save, wbijając drżące palce w
ciało kochanka. Ten nie ruszył się nawet o cal. Save w końcu
usiadł mu na kolanach okrakiem. Arashi odchylił głowę za oparcie
kanapy i pozwolił mu działać. Blondyn całował go po całym
ciele, w końcu dosięgnął szyi i uszu.
Arashi nagle
podskoczył gwałtownie, po czym spojrzał zaskoczony na Save.
- Czy mi się
zdawał, czy ugryzłeś mnie w ucho? – zapytał.
- Przepraszam –
mruknął zmieszany Save. – Więcej tego nie zrobię - doda i
zaczął schodzić z jego kolan. Azjata jednak był szybszy, chwycił
go w pasie, po czym przewrócił na kanapę.
- Jeśli tylko
sprawia ci to przyjemność. Tylko nie odgryź mi ucha, lubię je –
powiedział, całując Save po szyi. Chwile tak go przytulał i
pieścił. Do czasu aż nie przerwał im dzwonek telefonu. Arashi
podniósł się na łokciach i rozejrzał za aparatem, gdyż to jego
dzwonił. Save przyciągnął go zniecierpliwiony do siebie.
- Skarbie to może
być coś ważnego – jęknął brunet, wyciągając rękę po
telefon, który telepał się w kieszeni koszuli rzuconej na ławę.
- Arashi co może
być ważniejszego od nas? - sprzeciwił się Save, próbując go
powstrzymać. Azjata jednak był silniejszy i chwycił w końcu
telefon. Spojrzał na wyświetlać i skrzywił się. Jednak odebrał,
nim Save zdążył mu go odebrać. Arashi chwilę wysłuchiwał, tego
co druga strona miał do powiedzenia, przytakując tylko. Po czym się
rozłączył. Spojrzał przepraszająco na Save.
- Muszę iść do
klubu, inaczej Kata znajdzie mnie i wykastruje. – powiedział,
podnosząc się.
- A co ze mną? –
jęknął Save, patrząc na ubierającego się Azjatę z wyrzutem.
- Poczytaj coś.
Na pewno chodzi tylko o jeden występ. Szybko wrócę – powiedział
Azjata, całując go w czoło.
- O której masz
ten występ? – zapytał Save z miną skazańca.
- O północy.
Będę więc koło pierwszej – powiedział wesoło tancerz, po czym
znów pocałował Save w czoło i wyszedł w pośpiechu.
Save niecierpliwym
krokiem zbliżał się do Illusions, Spóźnił się na
występ, ale tak ciężko było mu oderwać się od lektury. Odkąd
był przy nim Arashi, w ogóle zapomniał, że są na świecie
jeszcze inne rozrywki. Arashi. Czy on w ogóle zdaje sobie sprawę z
tego, ile on dla niego znaczy? Zresztą nie musi, może to i lepiej.
Przynajmniej nie martwi się o jego poczytalność, w którą sam
Save zaczynał wątpić. Zaśmiał się radośnie, mijając puste
przecznice. Oparł się o jakiś rozpadający blok. Zamknął oczy,
myśląc o tym, jak cudownie będzie zobaczyć za chwile Arashiego.
Jak miło będzie, jak schwyci go silnym zdecydowanym ruchem za
ramiona, jak przyciągnie go do swego ciała. Z rozmarzeniem spojrzał
w gwiazdy. Słyszał już głośną muzykę docierającą z klubu.
Była jeszcze przytłumiona. Odległa… I nagle, zupełnie
niespodziewanie przeszedł go dreszcz. Zobaczył surowe szare oczy
swojego ojca, patrzące zza srebrnych okularów znad zadymionych akt.
Usłyszał powarkiwanie trzech rosłych dobermanów. Jeden kiedyś go
zaatakował, ojciec wtedy zastrzelił go na jego oczach. Co by było,
jakby ten surowy człowiek się dowiedział? Powietrze przeszył
niespodziewany pisk opon, przywracając studenta do rzeczywistości.
Save poczuł, jak serce w jego piersi zamiera, a potem nagle
przyspiesza. Obejrzał się na czarny samochód. Udawał, że to go
nie dotyczy, choć miał złe przeczucia. Ruszył szybkim krokiem w
stronę Illusions, w końcu tam zawsze było dużo ludzi. Tam był
Arashi! Został mu już tylko jeden zakręt…
Arashi właśnie
żegnał się z Torą, gdy poczuł nieodpartą chęć zobaczenie
Save. To uczucie było jakieś niepokojące. Wyszedł wiec
pośpiesznie. Nagle ogarnęło go przeczucie czegoś niedobrego.
Przyspieszył jeszcze bardziej, skręcił w pierwszą uliczkę… Na
chwilę stracił kontakt z rzeczywistości i stanął jak słup soli.
Nie mógł się ruszyć, obserwował tylko biernie, jak Save szamocze
się z jakimiś zamaskowanymi ludźmi. Gdy blondyn dostał cios w tył
głowy i stracił przytomność, Arashi otrzeźwiał. Wybuchał w nim
taka wściekłość, że nie myśląc wiele, rzucił się w stronę
napastników. Był jednak daleko. Na tyle daleko, że student został
wrzucony do bagażnika samochodu, a porywacze zniknęli w jego
wnętrzu.
Opony znów
zapiszczały, a tancerz szybko został daleko w tyle za samochodem.
Azjata z jękiem opadł na kolana, nigdy jeszcze nie czuł się tak
bezradny. Do tego paliło go w piersi. Jak długo biegła za tym
samochodem? Dlaczego nie zapamiętał numerów?!
- Arashi nie
możesz tu siedzieć – usłyszał znajomy głos jak z oddali. Ktoś
chwycił go pod rękę, podniósł i z ciągną z jezdni - Arashi,
powiedz coś. Czemu leciałeś za tym samochodem jak wariat, nie
mogłam cię do gonić – mówił dalej głos. – Arashi! – ktoś
nim potrząsną. Gdy to nie pomogło, otrzymał policzek i wtedy
nieco do siebie doszedł.
- Tygrysku… -
jęknął, patrząc na nią pełnymi od łez oczami. – Oni mi go
zabrali – jęknął.
- Arashi, o czym
ty mówisz? Jacy oni, kogo zabrali?
- Nie wiem –
jęknął znów brunet, kryjąc twarz w dłoniach. – Mój kochany
skarb… a ja nie zdołałem mu pomóc… - jęknął tylko,
zalewając się łzami.
- Arashi
wystarczy, kopcisz jak lokomotywa. – powiedziała Tora, widząc,
jak Azjata odpala kolejnego papierosa. Brunet był jakby nieobecny
duchem. Jej słowa w ogóle do niego nie docierały, patrzył martwo
przed siebie i palił jednego za drugim. - Arashi! Mówię do ciebie
– warknęła.
- Proponuję
kurację szokową – powiedział Okami, przyglądając się
przyjacielowi. Tora spojrzą na niego pytająco.
- Wygląda na to,
że martwi się tym, że nie umiał pomóc Save, którego kocha.
Widział, jak coś mu się stało, wiec na pewno nadal chcę mu
pomóc. Walnij kilka razy po twarzy, jemu na pewno nie zaszkodzi –
wyjaśnił, wzruszając ramionami. Tora chwilę przyglądała się
Arashiemu. Po czym wzięła potężny wdech, uniosła rękę i
uderzyła go w policzki trzy razy otwartą dłonią - Arashi! Save
cię potrzebuję, a ty sobie palisz jak gdyby nigdy nic! – zawołała
krytycznie. Uderzenia był tak silne, że obojętny na wszystko
Azjata został z twarzą zwróconą w obok. Chwilę malowało mu się
na niej oszołomienie. Po chwili zamrugał powiekami i spojrzał na
Torę.
- Ale co ja mogę
zrobić? – zapytał z rozpaczą.
- Coś wymyślimy
– powiedziała dziewczyna wdzięczna opatrzności, że zdołała
„obudzić” Arashiego. Chwilę myślała. – Może poprosisz
kogoś o pomoc… masz przecież wielu dłużników, których rodzice
zajmują ważne stanowiska. Możesz to wykorzystać. Na pewno
znajdzie się ktoś z policji, będziesz miał wieści o Save –
powiedziała. Oczy Arashi nabrały nowego blasku. Azjata chwyciła za
telefon. – Nie teraz – zaprotestowała Tora, łapiąc go za ręce.
– Jest noc i nikt na pewne jeszcze nic nie wie. Teraz musisz się
położyć i spróbować przespać. Zostaniemy z tobą –
powiedziała, uśmiechając się do niego czule.
Arashi zasnął,
ale całkiem sam. Okami pomógł mu w tym, dając środki nasenne.
Ranek przyniósł ze sobą przykre przebudzenie w pustym łóżku.
Nawet pyszne śniadanie zrobione mu przez Torę nie poprawiło jego
nastroju. Siedział tylko, wpatrując się w nie bez wyrazu.
Dziewczyna usiadła obok niego i delikatnie się przytuliła.
- Arashi jakoś to
będzie – powiedziała, głaszczą go po policzku. – Wszyscy ci
pomogą tak, jak ty zawsze pomagasz – mruknęła, po czym zaczęła
go karmić, albo raczej próbować nakarmić i prosić by jadł. –
Arashi jak nabawisz się anemii, na nic mu się to nie przyda. –
powiedziała w końcu. Ten argumentów najwyraźniej do niego
przemówił. Zjadł kilka kęsów.
- Tygrysku, od
czego ja mam zacząć? – zapytała z rozpaczą w oczach i głosie.
- Zadzwoń do
znajomych, których krewni pracują w polucji i poproś o sprawdzenie
tych numerów – powiedziała, wyjmując z kieszeni małą
karteczkę. Arashi spojrzał na nią pytająco. – Jak leciałeś za
tym samochodem, pomyślałam, że to coś ważnego wiec przyjrzałam
się rejestracji – wyjaśniała.
- Tora, jesteś
genialna. – wykrzyknął, a oczy mu zalśniły chęcią do życia.
Natychmiast objął dziewczynę w pasie i mocno do siebie przytulił.
Zaskoczona Tora krótko krzyknęła, po czym odwzajemniła uścisk
Arashiego. - Tygrysku co bym bez ciebie zrobił? – mruknął
Azjata.
- Leżałbyś w
piachu. – stwierdziła, przytulając go do piersi i głaszczą po
włosach.
Save poczuł tępy
ból z tyłu głowy, który pulsował z każdą chwilą coraz
silniej. Spróbował się ruszyć. Jęknął. Jakaś część jaźni
niespowita tym okropnym bólem mówiła mu, że stało się coś
złego. Spróbował się poruszyć. Nie mógł. Chwile jeszcze
próbował, gdy zrozumiał, że jest związany. Ciężko było mu
oddychać, właściwie to się dusił. Czuł zapach lnianego worka.
Nagle chwyciły go mdłości i zawroty głowy. Przez jeden krytyczny
moment bał się, że zwróci.
- Ocknął się - stwierdził jakiś zimny głos. - Wygląda na to, że jednak jeszcze trochę pożyje - dodał. Save usłyszał jak ktoś idzie w jego stronę. Niespodziewanie poczuł uderzenie w brzuch, jęknął, czując, jak łzy napływają mu do oczu i braknie powietrza w płucach. Czego ci ludzie od niego chcą, czego?!
- Może się z nim zabawimy co? - zapytał nieprzyjemnie wysoki męski głos, który nasunął Save skojarzenie z jakimś podłym wyrostkiem.
- Ocknął się - stwierdził jakiś zimny głos. - Wygląda na to, że jednak jeszcze trochę pożyje - dodał. Save usłyszał jak ktoś idzie w jego stronę. Niespodziewanie poczuł uderzenie w brzuch, jęknął, czując, jak łzy napływają mu do oczu i braknie powietrza w płucach. Czego ci ludzie od niego chcą, czego?!
- Może się z nim zabawimy co? - zapytał nieprzyjemnie wysoki męski głos, który nasunął Save skojarzenie z jakimś podłym wyrostkiem.
- Spokojnie Terry
- powiedział trzeci głos. Był inny od pozostałych, słychać było
w nim zimne wyrachowanie. - Na razie trzeba byłoby gdzieś go ukryć
- Save poczuł, jak ktoś bierze go za kołnierz. Szarpał się, ale
nic nie mógł zrobić. Po chwili stracił grunt, a potem ktoś z
powrotem cisnął go na ziemię. Tak, że zabrakło mu tchu. - Bob
ostrożnie… Jak go za bardzo poobijasz, nie będzie w stanie
rozmawiać z ojcem.
- Wiesz, ja mam
pomysł! - odezwał się znów ten nieprzyjemny piskliwy głos. - A
gdyby tak, mieć jeszcze jeden element przetargowy z jego ojcem -
powiedział, z dumą akcentując słyszane na jakimś filmie słowa.
- Mów dalej -
zachęcił niewątpliwy przywódca.
- A gdyby tak
wymierzyć policzek naszemu panu adwokatowi i zrobić jego synkowi
parę fotek? Z jakąś rozgrzaną cizią? - powiedział młokos.
- Może z Lolą? -
zapytał gruby głos i roześmiał się niskim barytonem.
- Nie… Wiadomo,
że ta dziwka zrobi wszystko za pieniądze. Zresztą co złego jest w
korzystaniu z dziwek? - zamyślił się. - Ale jakbyśmy zabrali go
do "Two face".
- Tego baru dla
gejów? Po co? - zdziwił się baryton.
- Chyba wiem, co
ci chodzi po głowie. Ale najpierw trzeba zadzwonić do jego ojca, by
zachował milczenie, inaczej nie będziemy mogli się z nim poruszać
po mieście i nie znajdziemy żadnego frajera, którego byśmy mu
podłożyli.
- Dobra, dawaj
kominiarkę i komórkę - powiedział piskliwy głos. Po chwili Save
poczuł, jak ktoś go brutalnie podnosi. Zdjęto mu wreszcie ten
okropny worek i rozwiązano ręce. Zobaczył, że jest w małym
ciemnym pomieszczeniu, a przy nim stoi wyjątkowo napakowany typ,
którego głos ni jak miał się do ciała. Wcisnął mu komórkę w
dłoń i kazał wykręcić numer do ojca. Save zdębiał, ale jak
zobaczył nóż w jego ręce, szybko wystukał numer i czekał.
Głuchy sygnał, jeden, drugi wreszcie szorstki głos.
- Słucham? - Save
przełknął ślinę.
- Ojcze… -
zaczął nieskładnie, ale porywacz wyrwał mu telefon z dłoni. Save
był nawet za to wdzięczny. Naprawdę nie wiedział, co mógłby mu
powiedzieć, przecież nie rozmawiał z ojcem już od tak dawna.
- Słucham, kto
mówi? - odzywał się już lekko zirytowany głos w słuchawce.
Student zamknął oczy, zakręciło mu się w głowie. Oparł się o
ścianę, słuchał, jak porywacz przedstawia swoje żądania, jak
każe nie angażować policji, jak żąda okupu. Więc chodziło
tylko o okup. Poczuł, jak robi mu się słabo i osunął się na
ziemię.
Ocknął go
policzek w twarz. Zobaczył przysłoniętą kominiarką twarz.
- Pij i jedz -
powiedział chłodno porywacz, podając mu cole i wyjątkowo
sfatygowanego hamburgera. Save normalnie pewnie by na coś takiego
nie spojrzał, ale teraz nie chciał zdenerwować porywaczy i choć
jedzenie stawało mu w gardle, zjadł, co mu oferowano. Nie poczuł
się wcale przez to lepiej. Zemdliło go.
-
Jeśli wyrzygasz, będziesz to zjadać z podłogi - powiedział
oprych, patrząc na niego chłodno. Save zadławił się, ale zmusił
się i stłumił nudności. Położył się na podłodze. Tak bardzo
bolała go głowa. Poczuł, jak powtórnie jest wiązany, po chwil
zmorzył go sen.
Omfg, jak oni tak mogli? :C Szkoda mi Save, Arashi też nie ma łatwo, tym bardziej, że ma syndrom bohatera, a teraz nie mógł nic zrobić. Ciekawe jak to wszystko się potoczy... Dobrze przynajmniej, że chodzi im tylko o okup, a nie o coś gorszego.
OdpowiedzUsuńBłędów znalazłam dużo, zawsze tak mam jak ktoś pisze na samym początku, że niesprawdzane. Mój mózg wtedy sam zaczyna ich intuicyjnie wyszukiwać O.o.
Wypiszę wszystkie, które znalazłam, chociaż podejrzewam, że są "latające przecinki", sama w nich najlepsza nie jestem, więc się czepiać nie będę :)
"Pewne rzeczy jednak wymagają poświęceń, szkoda tylko, że Save nie chcę tego zrozumieć." ---> powinno być, że Save nie chcE
"- Arashi, próbuję, zasnąć" ---> po próbuję nie powinno być przecinka
nigdy nie wiadomo czy tego typu uwagi brać na powarzenie ---> poważnie pisze się przez "ż"
"Szybko poddał się i jękną z przyjemnością" ---> zjadło ci "ł" w słowie "jęknął"
"Do chwili, gdy Arashi jękną!" ---> znowu brak "ł"
"- Ale przytulić chyba się możemy? – jękną zdesperowany Azjata." ---> O, i znowu brak "ł"
"Znikły wszystkie siniki" ---> zniknęły (chociaż w zasadzie obydwie formy są, podobno, poprawne)
"Do tego po raz pierwszy nie rozbili tego w łóżku!" ---> czy tu nie powinno być "robili"?
"- Jeszcze ci mało? - jęknął Azjata. – Myślałem, że byłe za ostry… " ---> byłem (znowu literka uciekła)
"Save w końcu usiał mu na kolanach okrakiem." ---> usiadł
" Blondyn całował go po całym ciele, w końcu dosięgną szyi i uszu." ---> dosięgnął
"- A co ze mną. – jęknął Save, patrząc na ubierającego się Azjatę z wyrzutem" ---> zastanawiam się czy tu czasami nie powinien być znak zapytania? Bo później Arashi mu odpowiada na to "pytanie"
"Udawał, że to go nie dotyczy, choć miął złe przeczucia." ---> miał, bez "ogonka"
"Brunet był jakby nie obecny duchem. " ---> nieobecny pisze się razem
"Widział, jak coś mu się stało, wiec na pewno nadal chcę mu pomóc. Walni kilka razy po twarzy" ---> chcE i znowu brak literki w słowie "walnij"
"masz przecież wielu dłużników, których rodzice zajmują warze stanowiska" ---> ważne (?) stanowiska
"Jakaś cześć jaźni niespowita tym okropnym bólem mówiła mu, że stało się coś złego. " --> część
"czując, jak łzy napływają mu do oczu i braknie powietrza w płucach" --> brakuje, chyba że braknie mu ZARAZ powietrza
"A gdyby tak, mieć jeszcze jeden element przetargowy z jego ojcem" --> brakuje "?"
"Głuchy sygnał, jedne drugi wreszcie szorstki głos." --> jeden, drugi, wreszcie szorstki głos.
No, to tyle, może znajdź betę? Nie robisz żadnych tragicznych błędów, po prostu zjada ci litery, no i gdzieniegdzie ortografia, lub poprzestawiane literki, to nic takiego, ale tekst się lepiej czyta jak nie ma w nim "zagubionych" literek :)
Pozdrawiam :)
Dziękuję za komentarz i za wypunktowanie błędów. Mam nadzieję, że teraz jest jak należy, poprawiłam też kilka powtórzeń i znalazłam jedna zjedzone ł, którego nie było w Twoim spisie moich grzechów ^^.
UsuńCo do bety, przez jakiś czas miałam nawet ogłoszenie w nagłówku, ktoś się nawet zgłosił, ale szybko zrezygnował, nie dając więcej znaku życia. Myślę, że jestem po prostu za trudnym autorem do betowania, dlatego ciągle mi uciekają. Cjoć z drugiej strony nie zaszkodzi znów dać ogłoszenie. Może znajdzie się ktoś bez dysleksji, kto będzie kochał język polski równie mocno co ja.
Jeszcze raz dzięki za komentarz i poprawki, które mogłam dzięki Tobie wprowadzić.
Szczerze powiedziawszy bałam się, że będziesz zła za wytknięcie błędów (niektórzy nie potrafią przyjmować krytyki), ale na szczęście nie - ulżyło mi :)
UsuńA co do bety, ja się już "bawiłam" w takie coś kilkakrotnie, jeśli chcesz to mogę ci pomóc dopóki nie znajdziesz kogoś innego :)
Sama przecież prosiłam żeby dawać znać jak ktoś coś gdzieś znajdzie. Co prawda drażni mnie słowa wytykać w tym kontekście, ale po tym jak zostałam objechana przy innym opowiadaniu, za mniejsze przewinienia do tego bez powiedzenia mi gdzie konkretnie są owe rażące błędy Twój komentarz był jak do rany przyłóż. W każdym razie nie obrażam się za uzasadnioną krytyką (przynajmniej się staram), zwłaszcza, jeśli ma ona na celu pomóc mi coś poprawić.
UsuńByłabym Ci też bardzo wdzięczna za betowanie, zwłaszcza że jak widać wyłapujesz moje literówki, które mi umykają (a dużo tego jest). Jeśli miałabyś też jakiś znajomych chcących się tym zajmować, albo znała miejsca w sieci, gdzie można szukać bety, byłabym wdzięczna za podesłanie mi tych informacji. Mnie już się skończyły pomysły ><.
W takim razie napisz do mnie na gadu - podane jest na moim profilu, umówimy się co, kiedy i jak :)
UsuńMogę wstawić ogłoszenie na moim blogu, o tym, że beta pilnie poszukiwana, notkę wstawię na dniach, więc myślę, że ktoś powinien się niedługo odezwać (naturalnie jak będzie zainteresowany, bo znaleźć osobę, która sprawdzi tekst jest ostatnio coraz trudniej).
Ja mogę zostać twoją betą. Betowałam jeden tekst i będę mogła ci go wysłać i ocenisz, czy mnie będziesz chciała na bete. Mój numer gg 10061959
OdpowiedzUsuńWitam, witam,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, ciekawe jak to się wszystko potoczy, biedny Save, dobrze że to chodzi tylko o okup, a nie nic gorszego.. Tora zapamiętała tablice rejestracyjną tego wozu... Sceny między Save, a Arashim cudowni obydwoje są spragnieni siebie, a ten miesięczny celibat jeszcze zaognił tą potrzebę....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia