Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział XV 3 z 3 Strzał



Betowała: Reila i Taleja.




Wspólnie z Kaze Arashi ustalił, że nie skorzystają z zaproszenia i nie zostaną w pałacu dłużej niż to konieczne. Gdy dokładnie wyjaśnili pani Sarivald, na czym polega ich plan, kobieta wyglądała na przerażoną tą perspektywą, ale z drugiej strony cieszyła się, że ktoś zamierza ratować jej jedynego syna. Brunet wyjechałby najchętniej natychmiast po tym, jak skończyli rozmowę, wielkość tego domu i nie obecność w nim Save przytłaczały go. Jednak Kaze chała zamienić jeszcze parę słów z ludźmi, który ją tu wpuścili. Azjata zastanawiał się, kim dla niej są, albo raczej kim są dla jej ojca. Nie miał wątpliwości, że Chinka przejmie cały ten dobytek po swoim ojcu i wcale nie będzie gorsza od niego. Dobrze było mieć ją po swojej stronie.

Azjata usiadł na małej ławeczce w ogródku dla personelu. Chwile szukał paczki papierosów. Sięgnął i zabrał ją bardziej z przyzwyczajenia niż z nałogu, przecież ze względu na Save, obiecał, że żuci. Jednak nadal nosił cały rynsztunek palacza ze sobą. Gdy znalazł w końcu paczkę w tylnej kieszeni spodni i wsunął fajkę do ust, jego oczom ukazało się kształtne ciało przyjaciółki domu: Cecily Calamus w swej pięknej zwiewnej sukience.

Dziewczyna uśmiechała się do niego zachęcająco. Nie pytając o zgodę, usiadła obok. Arashi gestem zaproponował jej papierosa, ale ona gestem odmówiła. Chwile siedziała przy nim, kręcąc się przez cały czas.

- Panie Yasano, naprawdę zamierza pan ratować Save? – zapytała, patrząc na niego jak cielak.

- Tak – odpowiedział i zaciągnął się papierosem, nie zdając sobie nawet sprawy, jak zmysłowo to robi. – Save jest moją pokrewną duszą, mimo że sam w to nie wierzy. Ratowałbym go, nawet gdyby mnie nie nawiedził – dodał, wypuszczając dym.

- To takie piękne, co pan mówi – mruknęła dziewczyna z uwielbieniem w oczach.

- Save nigdy tak nie uważał - Arashi westchnął.

- Save zawsze był pod tym względem ograniczony. Nie potrafił być romantyczny - tym razem to ona westchnęła.

- Niektórzy ludzie tego nie potrzebują. Jednak wielu wynosi to po prostu z domu – Arashi wzruszył ramionami i znów się zaciągną. Cecily śledziła wzrokiem każdy jego ruch.

- Jest pan, tak różny od Save - zaczęła nagle. – Nie chciałbym być niegrzeczna, ale co was połączyło? – zapytała, a brunet w ostatniej chwili ugryzł się w język, by nie powiedzieć, że miłość. Uśmiechnął się z zakłopotaniem.

- No, to był przypadek – wykrztusił wreszcie.

- Proszę mi o tym opowiedzieć. Tak bardzo ostatnio oddaliłam się od Save – jęknęła dziewczyna, przysuwając się nieznacznie do Arashiego. Wyciągnęła ręce przed siebie i chwyciła go za dłoń. Duży dekolt jej sukienki został wypełniony ściśniętymi przez jej ramiona piersiami. Azjata zaczął się zastanawiać, czy zrobiła to nieumyślnie, czy może… Jej oczy były jak u małego kotka.

- On studiuje z moją siostrą. Znałem go z widzenia… no, jak miał problem, powiedzmy, ze złymi ludźmi, to mu pomogłem – powiedział skośnooki, podnosząc rękę, za którą go trzymała i przykładając papierosa do ust. Uwaga, z jaką dziewczyna obserwowała każdy jego gest, zaczynała go mocno niepokoić.

- Pan jest bohaterem – stwierdziła nagle.

- Ja bym tego tak nie nazwał. Nie jestem do końca bezinteresowny – powiedział Arashi, odrywając wreszcie od niej wzrok.

- Proszę nie być takim skromnym. Wiem, gdzie porusza się Save. To na pewno było niebezpieczne. Teraz też, chce się pan dla niego narażać – zaprotestowała, obejmując jego ramię, tak, że poczuł jej miękkie ciało. Azjata próbował skupić się na czymś innym, a myślenie o Save wcale nie pomagało uciszyć jego męskich odruchów.

- Skąd panienka tak dobrze go zna? – zapytał po krótkiej chwili.

- Znamy się od dziecka – powiedziała. – Jestem panu taka wdzięczna, że chce pan ratować mojego narzeczonego – jęknęła, przytulając się do jego ręki, drżąc.

- Narzeczonego? – powtórzył Arashi, wdzięczny opatrzności, że dziewczyna nie widzi, że pobladł. – Save nigdy nie mówił…

- Och, to była decyzja rodziców. Ale tak się boję – powiedziała, podnosząc twarzyczkę tuż przy Arashi. Jeśli na Azjacie, dziewczęta wciąż jeszcze robiły jakieś wrażenie, Cecily była jedną z tych nielicznych. Sam nie wiedział, czy to jej urok, jej ciało… Czy może po prostu był, jak to podkreślała Kaze, babiarzem. Szatynka była pełna nieodpartego uroku z tą rozpaczą na twarzy.

- Save to silny chłopak, da sobie radę – powiedział Azjata, uśmiechając się nieśmiało. Dziewczyna nagle wybuchała płaczem i rzuciła mu się na szyję.

- Tak bardzo, brakuje mi w życiu oparcia, jakim był dla mnie Save. Kogoś przy kim, mogłabym się wypłakać, do kogo mogłabym się przytulić i wyżalić. Tak bardzo bym chciała, by mnie przytulił – poskarżyła się, gniotąc na Arashim wszystkie swoje wdzięki. Brunet sam nie wiedział, co go teraz bardziej paliło. Zazdrość, czy może pożądanie. W żądnym wypadku jednak, nie mógł tracić panowania nad sobą. Poklepał dziewczynę nieznacznie po plecach.

- Wszystko będzie dobrze, panno Cecily – wykrztusił.

- Co ja bym bez pana zrobiła? – jęknęła, dziewczyna tuląc się do piersi Azjaty w sposób, który nie przestoi zaręczonej z kimś innym damie. Azjata czuł, że jego cierpliwość i nerwy są na wyczerpaniu. – Panie Yasano, jest pan taki wspaniały – mruknęła. – Gdyby Save był choć w połowie taki, jak pan…

- Co chce panienka przez to powiedzieć? Myślę, że Save niczego nie brakuję – sprzeciwił się, sądził jednak, że popełnił błąd.

- Save to tchórz. Do tego myśli tylko, o tych swoich książkach i trudnych terminach. Nigdy nie poświęcał mi ani odrobiny uwagi – pociągnęła nosem i spojrzała na Arashiego cielęcym wzrokiem. – Panie Yasano, a może ja nie jestem atrakcyjna? Może Save mnie nie chce, bo jestem brzydka? – jęknęła. Azjata dał się schwytać w siadła. Zawsze serce mu miękło, gdy jakaś dziewczyna tak mówiła. Uważał on bowiem, że każda jest piękna, na swój sposób.

- Panienko Cecily, proszę tak nie myśleć – powiedział łagodnie. – Jest panienka śliczna, jak z obrazka – dodał, głaszczą ją przy tym po włosach i uśmiechając się ciepło.

- Mówi tak pan, żeby mnie pocieszyć – jęknęła dziewczyna, znów padając z płaczem na jego pierś. Azjata nieświadomie brnął w pułapkę coraz głębiej.

- Ależ skąd panienko – sprzeciwił się. – Myślę, że Save po prostu nie dojrzał jeszcze do tego, by się oglądać za pięknymi kobietami – chciał jeszcze coś powiedzieć, ale język stanął mu kołkiem w gardle, gdy uświadomił sobie, że Save rzeczywiście któregoś danie może zacząć to robić.

- Panie Yasano, pewnie nie jestem pierwszą, która to panu mówi, ale jest pan taki przystojny i męski – mruknęła, przeciągając dłonią po jego piersi. – Save panu nie dorównuje, w niczym – dodała, posuwając się nieco dalej i kładąc dłoń na jego udzie. Arashi starał się zachować spokój, przecież nie raz był już tak podrywany.

- Panienko schlebia mi to, co… - nagle podskoczył, gdy jej dłoń dotknęła jego czułego miejsca. Sięgną po jej obie ręce i podniósł, tak by mieć je na widoku. – Jestem przyjacielem Save – powiedział stanowczo.

- Przepraszam, panie Yasano, ale ja czuje się taka samotna i opuszczona – zaczęła z bólem w oczach i uścisk bruneta rozluźnił się. – A pan jest taki wspaniały. Ma pan wszystko to, czego Save brakuje – mruknęła, natychmiast przenosząc ręce na jego szyję.

- Save jest wspaniały, tylko jeszcze tego nie odkryłaś - zaczął Arashi w panice. To zaszło znacznie za daleko, a jemu robiło się zbyt ciasno w spodniach.

- Save nie chce się odkryć przede mną – sprzeciwiła się dziewczyna, przysuwając się tak, by widział jej piękne okrągłe piersi w całej swej okazałości. – Ale ja chętnie odkryję się przed panem. W końcu to rodzice zadecydowali za mnie, z kim mam się wiązać – mruknęła, zbliżając się coraz mocniej do Azjaty.

- Ja naprawdę, nie chciałbym robić tego Save - jęknął Arashi, próbując ostatkiem siły woli ją od siebie delikatnie odsunąć.

- Save się nie pogniewa – stwierdziła dziewczyna i już nie pozwoliła powiedzieć mu nic więcej. Arashi był przekonany, że to on przyciągnął te niewinną istotę do siebie, a ona po prostu się nie broniła i pozwoliła mu na ten długi namiętny pocałunek. Azjata sam nie wiedział, jak i kiedy jego ręce znalazły się w nieodpowiednich miejscach. Jedną gładził jej pierś drugą zaś pośladek. Wyczuł, przez cienki materiał, że miała na sobie koronkowe stringi i biustonosz z push - upem. Nie wiedział też, kiedy dziewczyna znalazła się na jego kolanach… Ale w końcu oprzytomniał.

- Panno Cecily! - jęknął, próbując ją odciągnąć do siebie. Próbował się tłumaczyć tym, że długo musiał znosić celibat po tym, jak dał się pobić, ale to przecież też była jego wina. Nie, stanowczo nie wolno mu zaradzać Save z… Z JEGO NAŻYECZONĄ! Pomyślał z przerażeniem. – Panno Cecily, tak nie wolno – powiedział, odciągając ją bardziej stanowczo. - Jesteś narzeczoną Save, a ja jego przyjacielem – dodał, gdy spojrzała na niego jak zbity pies.

- Panie Arashi, my nie robimy nic złego – powiedziała z przekonaniem w oczach, nim Arashi zdążył otworzyć usta, by jej powiedzieć, co właściwe zrobili, ona rozpoczęła to na nowo. Przywarła do niego spragniona! Azjata nie potrafił odmówić jej kształtnemu ciału, słodkiemu zapachowi i miękkim ustom. Nagle poczuł na sobie dodatkową parę rąk, które pieściły jego kark i ramiona. – Arashi, ile srok zamierzasz ciągnąc za ogon? – usłyszał głos Kaze tuż przy uchu. Natychmiast wyrwał się Cecily.

- Pani Kaze… Och jejku, ale wy nie jesteście parą? – jęknęła dziewczyna jakby ze skruchą w głosie. Arashi doszedł do wniosku, że albo jest tak doskonałą aktorką, albo naprawdę nie ma pojęcie o życiu.

- Nigdy w życiu – parsknęła Kaze. – On się nadaje tylko na jeden raz – dodała z pogardą. – Wstawaj Casanova, wracamy na stare śmieci – burknęła, poklepując Arashi po plecach. Azjata próbował uwolnić się z objęć swojej nowej wielbicielki, ale za bardzo mu to nie szło. W końcu jednak jakoś udało mu się wstać, co prawda z uwieszoną na szyi Cecily, ale wstał.

- Panie Yasano - łkała. – Proszę mnie nie zostawiać tu samej.

- Ależ panienko, ma pani całą służbę do dyspozycji – jęknął Arashi, podejrzewając, że jak się nie pospieszy, Kaze zostawi go tutaj bez mrugnięcia okiem. Próbował zdjąć dziewczynę z szyi, a ona nadal płakała i żaliła się, jaka to jest nieszczęśliwa i samotna.

- Save niedługo wróci, obiecuję – powiedział i siłą ją od siebie odepchnął. Wskoczył do terenówki w ostatnio chwili, gdy Kaze odpalała gaz. Tym razem nie zdążył się niczego złapać i wleciał na tylne siedzenie, głośno przeklinając kierowcę samochodu. Gdy jakoś udało mu się wrócić do normalnej pozycji, obejrzał się. Cecily wyglądała za nimi, jednak Arashi nie mógł się oprzeć wrażeniu, że na jej twarz malowało się tylko rozczarowanie utraconą zdobyczą.

- No, a ja myślałam, że już zmiękłeś – zaczęła z kpiną Kaze, gdy byli już za bramą.

- Daj spokój – syknął, ładując się z powrotem na miejsce obok kierowcy. Przy brawurowej jeździe Kaze, był to nie lada wyczyn, ale Arashi miał to opanowane, w końcu kiedyś był jej chłopakiem i często gdzieś jeździli. Wolał jednak o tym nie myśleć.

- Wiedziałam, że ta mała rybka ci się spodoba. Na co ją wziąłeś?

- Na nic! Odwal się i już! – warknął, siadając i zapinając pasy.

- No nie bądź taki skromny. Mnie możesz powiedzieć – upierała się. Arashi równie uparcie milczał. – Wiesz, że nie masz wyboru, dowiem się w inny sposób – stwierdziła.

- Skoro musisz wiedzieć, to nie ja zacząłem, ale ona. Wydaje mi się, że to gorsza kokietka od ciebie – syknął, szczerze żałując, że dał się znów tak zbajerować. Ale czuł, że to nie była tylko jego wina.

- No to blondaś się ucieszy, jak się dowie, że kleisz się do jego siostrzyczki – zaśmiał się Kaze.

- To nie jest jego siostra – burknął, czując, że zaczyna się nienawidzić.

- Nie siostra? Więc kto? Co taka cizia robi w bogatym domu pana kochanka Arashi?

- To jego narzeczona – bąknął Arashi, nienawidząc się jeszcze bardziej.

- Jeszcze lepiej – ucieszyła się dziewczyna. – Już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jego minę, jak mu powiem! – krzyknęła wesoło.

- Nic mu nie powiesz! – warknął groźnie Arashi, nachylając się w jej stronę.

- Nie? A kto mnie powstrzyma? – zapytała walecznie.

- Sama się powstrzymasz, bo jeśli piśniesz mu o tym choć słówko, to twój tatuś dowie się, o twojej bardzo bliskiej znajomości, z pewnym działającym mi na nerwy chłoptasiem – syknął Arashi, mrużąc oczy, co sprawiło, że wyglądał naprawdę groźnie.

- Nie zrobisz tego - zaczęła Kaze jednak mniej pewnie niż zawsze. – Przecież to brat Tory… Arashi nie zrobisz tego… - mruknęła, ale, gdy spojrzała w jego zdecydowane oczy i zacięty wyraz twarzy… Roześmiała się. – Ty mi grozisz! Ty, mi!? Nie wierze! Arashi jednak masz jaja! – zawoła i dodała gazu.




Do mieszkania Save dotarli późnym popołudniem. Kaze zażądała, żeby Arashi zrobił obiad. Nie mając większego wyboru, wziął się do pracy.

- Wiesz, jesteś słodki, jak się tak dąsasz. Aż nabieram na ciebie ochoty – powiedziała, zjawiając się w kuchni i przyklejając do jego pleców.

- Jak ty chcesz go znaleźć? – zapytał Azjata, nie mając siły i ochoty odpowiadać na jej wulgarne zaczepki.

- Moi ludzie pracują nad tym – powiedziała, gładząc go dłońmi po piersi.

- Twoi ludzie? Od kiedy to masz ludzi? – parsknął, krojąc warzywa.

- Tatko dał mi do dyspozycji pewną cześć swojej świty, żebym, jak to powiedział, nauczyła się zarządzać zasobami ludzkimi. Fart co nie? – powiedziała bez entuzjazmu, poczynając sobie z ciałem bruneta coraz śmielej. – On cię naprawę podnieca? – zapytała nagle.

- Tak – odrzekł spokojnie Arashi. – Na samą myśl o nim, robi mi się gorąco. Kiedy jestem z nim, czuję się jakbym poznał raj na ziemi. A kiedy się kochamy… - westchnął z rozmarzeniem.

- Wrzeszczysz? – zapytała. – Krzyczysz z radości, kiedy to robicie?

- Nie wiem. Świat zupełnie przestaje wtedy dla mnie istnieć. Jestem tylko ja i on i ta błoga rozkosz… ale Save mówi, że krzyczę.

- Tak, jak za pierwszym razem. To było urocze, ale krzyczałeś tylko wtedy. Próbowałam cię doprowadzić ponownie do takiego stanu, jednak ty tylko się bałeś nowych pieszczot, które ci proponowałam.

- Kaze jesteś nimfomanką… Już wtedy byłaś, a ja dopiero co, poznałem świat miłości fizycznej – burknął urażonym tonem.

- Zawsze byłeś taki słodki – mruknęła, przytulając się do niego mocno. – I tak ładnie o tym wszystkim mówisz. Czasami naprawdę brakuje mi numerków z tobą – westchnęła, gdy Arashi zaczął smażyć coś na patelni. – Naprawdę kobiety już cię nie kręcą? – zapytała.

- Nie do końca. Moje ciało nadal reaguje na… Na to wszystko. Ale nie odczuwam już… Nie wiem jak to nazwać. Po prostu nie potrzebuję nikogo innego.

- Zapowiadałeś się na takiego fajnego faceta, Arashi. A teraz jesteś po prostu pedziem – burknęła nadąsana i wreszcie go puściła. Chwilę patrzyła, jak nakładał jedzenie na dwa talerze, po czym poszukała sztućców.




Arashi był jak kłębek nerwów. Kaze nieco przerażał jego stan, ale jak zwykle udawała obojętną na wszystko. Dla zabicia czasu molestowała Azjatę, przeglądała książki Save i wzięła kąpiel. W końcu usiedli naprzeciw siebie i zaczęli rozmawiać o naprawdę błahych rzeczach. Mimo to, Arashi nie wytrzymał.

- Czemu to tak długo trwa? Oni już ponowni coś wiedzieć! – jęknął, kryjąc twarz w dłoniach.

- Tylko mi się tu nie rozpłacz. Nie mam zamiaru oglądać ryczącego faceta – warknęła Kaze. – No już przestań, powiedzą, jak będą mieli coś konkretnego. Nie chciałbyś, chyba żeby powiedzieli, że go mają, a potem okazało się, że to jakiś inny chudy blondasek.

- Tak się o niego boję… Mam złe przeczucia – jęknął.

- Wszystko będzie dobrze. Nikt nie będzie cię krzywdził bez mojej zgody – powiedziała, podchodząc do niego i poklepując po plecach. Taki przejaw czułości ze strony Kaze był naprawdę rzadkością. To uświadomiło Arashiemu, jak żałośnie musi wyglądać, skoro Kaze się nad nim lituje. Postanowił się wziąć w garść. I w samą porę, bo nagle zaczął dzwonić jego telefon. Nie spoglądając nawet na wyświetlacz, odebrał.

- Arashi, przepraszam, wiem, że miałem nie dzwonić, ale muszę się ciebie o coś zapytać. – zadźwięczał delikatny chłopięcy głosik w telefonie. Arashi poznał go natychmiast.

- Nicki? To nie najlepszy moment, ale skoro musisz, to pytaj – westchną Azjata.

- Chodzi o tego… O twojego ukochanego, którego pomagałem ci zdobyć.

- O Save? Czemu nagle o niego pytasz? – jęknął Arashi, czując, jak cała krew odpływa mu z twarzy. Poczuł się nagle strasznie słabo. Najgorsze myśli przechodziły mu przez głowę.

- No bo… czy ty z nim jeszcze jesteś?

- Można tak powiedzieć. Wiesz coś o nim?

- No tak… Jest z jakimiś podejrzanymi typami i dziwnie się zachowuje – mrukną Nicki, jakby bał się, że zrani Arashi tymi sławami.

- Jest… Znaczy, gdzie jest, Nicki, mów to ważne! – krzyknął brunet, podrywając się z fotela. Kaze wystukiwała jakiś numer na swoim telefonie.

- No tu w Two Face. On naprawę zachowuje się dziwacznie… A ci faceci, rozpytują wszystkich wokół, czy im się podoba.

- „Two Face” – powtórzył Arashi do Kaze. Dziewczyna przekazała informację dalej i podała inne rozkazy. – Nicki… Dziękuje. Znów mi pomogłeś.

- Arashi, co się dzieje? - jęknął chłopak. – Chyba się nie pokłóciliście?

- Nie – Arashi wkładając buty, wciąż trzymając telefon. – Między nami jest, jak najlepiej. Ale Nicki nie podchodź do niego. Udawaj, że go nie znasz – powiedział stanowczo, wkładając miedzy czasie płaszcz.

- Dlaczego?

- To źli ludzie. Porwali Save. Bądź ostrożny, już tam jedziemy, nie rób głupstw i jeszcze raz dziękuję – powiedział, po czym się rozmoczył. Byli już z Kaze na dole. Wsiedli do terenówki.

- Domyślam się, co oni chcą z nim zrobić – mruknęła posępnie Kaze.

- Błagam nie mów mi – jęknął Arashi, znów czując, jak blednie na samą myśl o tym, że Save jest w niebezpieczeństwie.




Nicki przestępował z nogi na nogę. Ile to może trwać?! Arashi pośpiesz się! Chłopak doskonale wiedział, że Azjata starał się, podczas rozmowy z nim zachować spokój, ale mimo to wyczuł w jego głosie ogromne napięcie. Sprawa jest poważna. Do tego jeszcze udało mu się, podsłuchać, co ci trzej zamierzali zrobić z Save! Nie po to zrezygnował z Arashiego, żeby jacyś podrzędni kryminaliści ich rozdzielali! Nicki dzwonił kilkukrotnie, ale skośnooki nie odbierał. Chłopak sam nie wiedział, o kogo zaczyna się bardziej martwić. O Save czy o Arashiego? W końcu usłyszał pisk opon i wielki jeep zatrzymał się tuż przed nim.

- Arashi! – zawołał ucieszony widokiem swego idola chłopak. Azjata chciał coś powiedzieć, lecz Nicki był już w samochodzie. – Zabrali go. Sprzedali go Zolo… To okropny typ. Nie ma skrupułów – powiedział. Miał zamiar jeszcze coś dodać, gdy telefon Kaze zadzwonił. Dziewczyna odebrała i chłodno przyjęła wiadomość, po czym nic nie mówiąc, ruszyła z zawrotnym tempem we wskazane miejsce. Nicki na tylnym siedzeniu wbił się w fotel.

- Mówiłem, że masz się nie narażać – syknął Arashi, odwracając się w swoim fotelu.

- Nie narażałem się. Mówili bez żadnych tajemnic. Wystarczyło tylko usiąść dostatecznie blisko. – odburknął.

- Teraz będziesz musiał pojechać z nami. – powiedziała chłodno Kaze. – Lepiej, żebyś nie przeszkadzał – burknęła.

- Zostaniesz w samochodzie i nie będziesz się pokazywał, bez względu na to, co się będzie działo – powiedział Azjata twardym tonem.

- Chce pomóc! – sprzeciwił się głośno chłopak. Arashi otworzył usta, żeby mu odpowiedzieć, ale Kaze go wyprzedziła.

- Może następnym razem. Jesteś nieletni, nie możemy cię narażać – burknęła. – Już i tak to, że zabrałam tego idiotę, jest ryzykowne – dodała, zerkając na Arashiego.

- Coś ty powiedziała?!

- Spokojnie – Arashi zatrzymał czerwieniącego się ze złości chłopaka ruchem ręki przed rzuceniem się na Kaze. Nie to, żeby specjalnie za nią przepadał. Ale prowadziła, do tego była mu potrzebna, żeby odbić Save. – Już i tak dużo dla mnie zrobiłeś Nicki – powiedział, uśmiechając się do niego. Chłopak nie wyglądał na udobruchanego, jednak pozostał spokojnie w swym fotelu. I nagle samochód gwałtownie się zatrzymał.

- Słowo daję, kto dał ci prawo jazdy? – syknął Arashi, po tym jak nieomal nie zderzył się z przednią szybą.

- Tatko mi załatwił – powiedziała, wyskakując z wozu. Obeszła go i otworzyła bagażnik. Nicki z przerażeniem zobaczył, że jest on pełen broni. Arashi natychmiast pojawiał się przy Kaze. Dziewczyna chwilę grzebała w bagażniku.

- Mały, wiesz gdzie dokładnie mieszka ten Zolo? – zapytała swym chłodnym, pozbawionym uczuć głosem. Nicki zamrugał oczami. Poszukał portfela i wyciągną z niego wizytówkę. Arashi spojrzał na niego, unosząc pytająco brew. Chłopak wzruszył ramionami.

- Próbował mnie kiedyś zaprosić do siebie. Po prostu zapomniałem ją wyrzucić. – mruknął.

- Tylko winny się tłumaczy – stwierdziła Kaze, zatrzaskując bagażnik.




Save czuł, jak świat wokół niego kreci się wywołując przyjemnie zawroty głowy. Miał niejasne pojęcie o tym, co się dzieje, ale jakaś część jego świadomości, która nie była odurzona narkotykami mówiła mu, że jest w niebezpieczeństwie. Czuł się jednak, tak wspaniale. Chciało mu się śpiewać! Było mu tak dobrze. Ale czegoś mu brakowało. To było coś ważnego, coś, co kochał! Tak brakowało mu Arashiego! Gdyby on tu był, byłoby cudownie!

Nagle poczuł, jakby zapadał się w miękkiej chmurce. Dlaczego w raju nie ma Arashiego? W rzeczywistości ktoś rzucił go na łóżko. Save rozejrzał się mętnym wzrokiem. Niczego nie poznawał. Ktoś pochylił się nad nim. Wszystko było takie zamazane. Ale Arashi nie jest ciemnym blondynem! On ma takie piękne, czarne włosy, jak noc!

- Jesteś taki ładny - usłyszał nieprzyjemny głos, dochodził jednak z daleka. – Jak cukiereczek – znów odezwał się głos. Save poczuł, jak ktoś głaszcze jego policzek.

- Arashi - mruknął niemal niesłyszalnie.

- Co mówisz cukiereczku? – zapytał głos i rozmyta postać pochyliła się nad nim.

- Arashi.

- To imię twojej dziewczyny? – zapytał głos bez większego zainteresowania. – Ja ci ją zastąpię. Zobaczysz, tak ci się spodoba, że nie spojrzysz na żądną inną - Save poczuł, jak rozpina mu się koszula. Czyjeś dłonie zaczęły pieścić jego pierś.

- Arashi.… Arashi proszę – jękną Save. Nagle poczuł czyjeś wargi na swoich. Niepewnie odwzajemnił pocałunek. Myślał tylko o jednym! O Arashim! Pieszczoty posuwały się coraz dalej, a ubrania Save kolejno z niego schodziły. Wszystko było jednak jakby poza samym Save. Jakby nie działo się to naprawdę. Dotykające jego ciało dłonie, były bez wyrazu, obojętne dla blondyna. Zupełnie nic nie czuł, tylko tę okropną tęsknotę za…

- Arashi - znów jęknął.

- Zachowujesz się cukiereczku, jakbyś już to kiedyś robił. A może Arashi jest facetem? – zapytał głos, głaszczą Save po twarzy. Blondyn czuł ciężar na ciele, nie bardzo wiedząc, co to może znaczyć. Janka miał wrażenie, że działanie narkotyku słabnie. Może, gdy obudzi się zupełnie, zobaczy Arashiego? – Opowiedz mi o Arashim.

- On jest… jest piękny - mruknął Save. – Jak grecki bóg… tylko większy… - mruknął, znów czując kolejne pieszczoty na ciele. Teraz wydały mu się nieco nieprzyjemne.

- Co robi z tobą Arashi? – zapytywał się głos.

- Arashi mnie kocha…

- Jak cię kocha?

- Bardzo - Save zamknął oczy, próbując zatrzymać działanie narkotyku, jak najdłużej. Sam nie wiedział skąd, ale wiedział, że nie chce teraz być świadom tego, co się dzieje.

- Całuję cię?

- Zawsze – mruknął Save, czując, jak wraca mu coraz większa świadomość. Jak narasta w nim obrzydzenie! Nie chciał tu być, a ten głos i dotyk wcale mu się nie podobał.

- Mów, gdzie cię całuje i jak – głos był coraz bardziej natarczywy. Save czuł, że pozostało na nim niewiele poza bielizną. Miał ochotę uciec, ale nie był w stanie się ruszyć.

- Wszędzie… za uchem… - mruknął Save i nagle poczuł coś mokrego właśnie w tamtych okolicach. Nie był to przyjemny pocałunek, jakim obdarzał go jego ukochany, było to coś okropnego. Zupełnie, jakby polizał go pies cierpiący na ślinotok. Spróbował się wyrwać, ale wtedy poczuł, że jest przyciśnięty przez czyjeś wielkie, tłuste ciało do materaca łóżka. Jęknął przerażony. Arashi, gdzie jesteś, dlaczego zostawiłeś mnie samego!?

Save dusił się pod tym cielskiem, pod tymi zaślinionymi imitacjami pocałunków, pod dotykiem tych tłustych łap. Nagle, jakaś siła przewróciła go na brzuch. Save, który odzyskał już większość swojej świadomości, bał się nawet pomyśleć, co się teraz stanie.

Jednak nie stało się nic. Usłyszał tylko jakieś przytłumione głosy. Leżał, czekając na najgorsze. Gdyby choć mógł się ruszyć…

Poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Była delikatna i przyjemna.

- Skarbie, słyszysz mnie? – zapytał głos, który wydal się Save głosem anioła. – Skarbie? – jęknął głos, a dłoń potrząsnęła nieruchomym ciałem blondyna. Teraz Save rozpoznawał ten głos.

- Arashi – jęknął, uśmiechając się.

- Tak skarbie, to ja. Już nikt cię nie dotknie – powiedział głos, a Save poczuł, jak jego ubrania wracają na swoje miejsce.

- Coś ci zrobił? – zapytał Arashi.

- Nie wiem… Chyba nie… Nie wiem - jęknął Save, mając mgliste pojęcie, o tym, co się działo.

- Zdecyduj się. No, ale wygląda na to, że nie zdążył – mruknął Arashi. – Jak się czujesz?

- Nie wiem…

- Jest coś, co wiesz, skarbie?

- Wróciłeś… Tak tęskniłem… - mruknął Save, patrząc na zamazaną twarz Arashiego. Widział tylko jego długie, czarne włosy wokół jasnej palny twarzy.

- Skarbie chcesz mi coś powiedzieć?

- Kocham cię Arashi - mruknął sennie Save, choć wcale nie chciało mu się spać. Poczuł dłoń Arashi, która pogładziła go po włosach. To było takie, przyjemne.

- Niedługo wrócimy do domu.

- Będziemy się kochać? – to pytanie zaskoczyło Arashiego, ale przypisał je działaniu nieznanych środków odurzających, jakie podano jego ukochanemu.

- Zrobimy, co zechcesz – powiedział, przysuwając się i delikatnie całuję jego policzek. – Jak lubisz się ze mną kochać? – zapytał cicho.

- Arashi… Lubię, jak jesteś zdecydowany… Tak mi dobrze, gdy jesteś pewny siebie, taki stanowczy… brutalny… jak… jak wtedy… gdy zrywałeś ze mnie skórzane spodnie… - mruknął Save prawie niesłyszalnie.

- Ale skarbie…? Myślałem, że ci się nie podobało - jęknął wstrząśnięty Arashi. Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego. Save był gorszym zboczeńcem, niż mu się wydało. A może to on tak go zmienił? Jednak było pewnie, po tych środkach mówił tylko prawdę, to wiedział od porywaczy. Nagle Arashi dosłyszał jakieś zamieszanie. Podniósł się z łóżka. Save obserwował go cały czas.

- Wy skubane żółtki, z Zolo nie wygracie! – wrzasnął grubas, wyrywając się trzymającym go ludziom Kaze. Udało mu się dopaść, małej komódki przy drzwiach. Nim, ktokolwiek zdołał się ruszyć, Zolo wydobył stamtąd broń i wymierzył ją w Arashiego. - Już nie sprawisz mu przyjemności chłopczyku – syknął z mściwą satysfakcją w oczach i nacisnął spust.

Huk wystrzału całkowicie ocucił Save. Zobaczył on, jak Arashi zachwiał się. Jego oczy był szeroko otwarte z przerażenia. Zolo zaśmiał się przerażająco i jeszcze dwa razy pociągną za spust. Save z przerażenie nie mógł się ruszyć.

Zobaczył, jak dwie kule trafiają Arashi prosto w pierś! Azjata zachwiał się, po czym padał na twarz!




Koniec części pierwszej.

7 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, bo Arashiego pokochałam ^^".
    Bardzo podobał mi się opis Save pod wpływem tego narkotyku :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    NIE!!! jak tak mogłaś, biedny Arashi... mam nadzieję, że nic mu nie jest, bo bardzo polubiłam jego postać... co za dziewucha, niby Save jest jej narzeczonym, a dobiera się do innego i uważa, ze jest wszystko w porządku.... Cieszę się, że znaleźli Save tak szybko, jeszcze ten chłopak się przyczynił do szybkiego odnalezienia Save... Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału....
    cóż, wielka szkoda, że skasowałaś tamto opowiadanie, bo ja od czasu do czasu lubiłam tam zajrzeć i przeczytać...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się doczekać dalszej części!!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj, witaj, droga autorko,
    wiem, wiem, ale cóż nie potrafię się powstrzymać... żyjesz bo już od tak dawna tutaj nic nowego się nie pojawiło... tęsknię za tym opowiadaniem.... długo mnie nie było, i myślałam, że mam sporo do nadrobienia, a tutaj....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Basiu. Moja Ty wierna czytelniczko.
      Żyję, choć nie powiem bywało że żyło mi się lepiej. Próbowałam wydać ZO, ale dwa wydawnictwa całkowicie mnie olała. Teraz wypatruję odrobiny wolnej chwili, żeby zrobić nawy szablon i ruszyć z drugą częścią. Niestety czasu jak nie było tak nie ma. Chciałam też prosić przyjaciół (którzy rysują znacznie lepiej ode mnie) żeby mi rysunek do szablonu przygotowali, ale u nich z czasem jeszcze gorzej niż u mnie. Przepraszam że to tyle trwa, ale ani nie mam teraz głowy ani czasu na to. Jednak nie zapomniałam.

      Usuń
  5. Witaj, witaj,
    niezmiernie mnie to cieszy, że nie zapomniałaś... sama doskonale rozumiem jak to jest nie mieć czasu.... cóż do rysunku to Ci nie pomogę (jestem antytalencie) więc nawet jak bardzo bym chciała no i tak nic z tego.... mam znajomą, która świetnie rysuje ale niestety głownie zwierzęta, gdybym wiedziała, czego konkretnie oczekujesz bym mogła chociaż zapytać (niestety ona też cierpi na brak czasu, chyba nawet większy niż ja...)
    Dużo czasu, weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    puk, puk droga autorko jesteś tam, co się dzieje? Ja chcę poznać ich dalsze losy....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń