- Nie mówiłeś, że potrafisz takie rzecz –
mruknął Save patrząc na idącego obok niego Azjatę w bieli. Arashi uśmiechnął
się demoniczne, co przypomniało blondynowi, dokąd i po co właśnie idą. To napawało go
przerażeniem, ale gotów był się poświęcić.
- Nie pytałeś
o to – stwierdził brunet z rozbawieniem. – Po za tym sam nie wiedziałem czy
dobrze mi pójdzie. W końcu ostatni raz siedziałem przy fortepianie jedenaście
lat temu. – powiedział i posmutniał. Blondyn niczego się nie domyślając
zapytał, co mu się stało.
- Matka mnie
uczyła – odparł, ale za chwilę jego nastrój się poprawiał, gdy dotarli do
sklepu. Wciągną tam Save, nim ten zdążył przyzwyczaić się do myśli, że będzie
musiał tam wejść. Sprzedawcy zza kasy, która mieściła się tuż przy wyjściu
popatrzeli na nich zaskoczeni. Azjata uśmiechnął się do jednej ze sprzedawczyń
i ta nagle podskoczyła.
- Arashi? Co
ci się stało? – zapytał lustrując go wzrokiem od góry do dołu.
- Założyłem
się – powiedział beztrosko. – Teraz czas na moją zemstę. Pomóż mi coś wybrać
dla mojego kumpla – powiedział przyciągając spłoszonego Save do siebie.
- Nigdy bym
nie pomyślała, że możesz mieć takich znajomych – powiedziała dziewczyna
spoglądając, na panicza Sarivalda z podziwem.
- Jestem pełen
niespodzianek – powiedział Arashi jakby bardziej kreując te słowa do Save niż
do niej. – Znajdź dla nas jakąś ładną pieszczoszkę, tylko żeby miała duuuże
kolce – powiedział uśmiechając się i ciągnąc ukochanego w głąb sklepu. Blondyn
zdrętwiał na widok tego, co szatyn zaczął wybierać. Przerzucał ubrania prze
rękę i szedł po następne.
- Arashi… czy
nie za dużo tego? – zapytał zmieszany blondyn. Azjata uśmiechnął się do niego.
- Muszę mieć
wybór, nie powiedziane, że wszystko będzie do ciebie dobrze posłowało. Poza tym
chcę wybrać najlepszą kreację z możliwych – powiedział puszczając mu oczko.
Po jakimś czasie zaciągnął go do
przebieralni. Kazał założyć skórzane spodnie. Save wcisną się i posłusznie
pokazał Arashiemu.
- Są za luźne,
zmierz te – powiedział podając mu inną parę.
- Jak to za
luźne? – jęknął Save.
- Po prostu,
wkładaj następne – ponaglił go Azjata. Save musiał zmierzyć trzy kolejne paryi.
W końcu wyszedł w takich, w których prawie nie mógł się poruszać. Brunet
przyjrzał się mu krytycznie.
- Arashi
zlituj się, bardziej obcisłe być nie mogą – zaprotestował z góry Save. Azjata
tylko uśmiechnął się do niego z zadowoleniem, po czym rozejrzał. Gdy był pewny,
że nikt ich nie widzi uszczypnął, Save w pośladek. Blondyn z ledwością
powstrzymał się by nie wrzasnąć.
- Masz racje,
są idealne – powiedział brunet. – Gdy są za luźne można złapać materiał w palce.
– wyjaśnił. – Teraz włóż to – podał mu siatkę, drobną siateczką w kształcie
bluzki z długim rękawem. Save popatrzył na Arashi z powątpiewaniem. – Zakładaj
– powiedział Azjata uśmiechając się demonicznie. Blondyn nie miał wyboru,
jednak nim zdążył założyć tą siatkę na siebie Arashi podał mu jakiś obszarpany
bezrękawnik. – To na górę – wyjaśnił. Gdy Save zdążył właśnie wsunąć przez
głowę ostatnią podaną prze gota rzecz, Azjata pojawiał się za zasłonkę w
przebieralni. Zmrużył oczy i uśmiechną się do blondyna w nieprzyzwoity sposób.
- Arashi, co
ty… - zaczął, lecz jego słowa zginęła w namiętnym pocałunku Azjaty. Blondyn nie
miał siły się wyrywać. – Co ty wyprawiasz, jeszcze ktoś zobaczy? – jęknął Save,
gdy Arashi w końcu uwolnił jego usta.
- Spokojnie.
Samanta szuka obróżki i paska dla ciebie, a reszta jest zbyt leniwa, żeby tu
przyjść – pozwiedzał Arashi uśmiechając się. – Wyglądasz… - nie dokończ, ale
Save wczytał to z jego oczu i przeraziło go to! Już kiedyś widział taki błysk
pożądania w tych dwóch szmaragdach. Po chwili Arashi opuścił przebieralnię i
powiedział, że idzie poszukać butów. Wrócił z parę glanów, w drugiej ręce
trzymał skórzany płaszcz, po chwili pojawiał się też sprzedawczyni, która
pomagała mu znaleźć to, czego sobie życzył. Save zamarł na widok kolców w
obroży, która przyniosła. Brunet przewlekał sznurówki w galnach i nie wiedział
tego spojrzenia. Po chwili blondyn już miał na nogach ciężkie buty. Arashi
zapiął mu na nadgarstku skórzaną bransoletkę z kilkoma niewielkim ćwiekami i
właśnie przymierzał obrożę na szyję. Save starał się zachować spokój. Azjata
sprawdzał tę z największymi kolcami.
- Wydaje mi
się, że te duże nie pasują – mruknęła Samanta, która im się przyglądała.
- Masz się
rację – powiedział Arashi, te słowa była dla Save jak błogosławieństwo. – Daj
mniejsze – polecił. Po jakiejś chwili dobrali mu średniej wielkości kolce na szyję.
W końcu Arashi stwierdził że mu się podoba, dał Save jeszcze skórzane
rękawiczki bez palców i zaczął zakładać płaszcz. Znów po coś posłał dziewczynę.
Gdy kompletnie ubrany Save odwrócił się do Azjaty ten tylko uśmiechnął się w
jeszcze bardziej niepokojący sposób, który mówił Save, że powinien wracając z
nim do domu trzymać się dobrze oświetlonych miejsc. Na szczęście znał
upodobania Arashi i wiedział że w świetle jest bezpieczny.
Drugim
strojem, jaki brunet wybrał dla ukochanego były jeansy z masą dziur. Była
poszarpane i wyglądał jakby ktoś tarzał się w nich po pustyni. W wielu
miejscach była po prostu poprzecierane, a końce nogawek były postrzępione.
Najbardziej niepokoiła Save dziura tuż pod lewym pośladkiem. Ale Arashi upierał
się, że tak właśnie spodnie maja wyglądać.
- Będziesz
teraz niegrzecznym chłopcem – powiedział mu na jego protesty. Do spodni dobrał
koszulkę z czaszka w czerwone wzory. Na to Save dostał krótka kurtkę ze skóry i
skórzane, czarne trampki do kostek. Arashi powiesił mu na szyi łańcuch z pustym
nieśmiertelnikiem. Dobrał mu kolejne skórzane rękawiczki i dwie małe
pieszczochy na nadgarstki. Chwile przyglądał mu się krytycznie. – Czegoś
brakuje – powiedział do nadchodzącej Samanty.
- Właśnie –
podała mu chustkę ze wzorem runicznym. Arashi wyszczerzył się do niej z
wdzięcznością i zawiązał ją na jasnych lokach Save.
- Tak teraz
jest idealnie. Wspaniały przykład jak chłopiec z dobrego domu może się stoczyć
– powiedział z zadowoleniem Arashi.
- Niezwykła
przemiana – stwierdziła sprzedawczyni. – Tak samo jak w twoim przypadku Arashi
– dodał uśmiechając się do Azjaty.
- Zapakujesz
nam to wdzianko Samanto? – zapytał, po czym delikatnie pchną przerażonego swoim
wyglądem Save do przebieralni.
- Resztę mam
odwiesić? – zapytała spoglądając na skórzane spodnie i cała resztę przedniego
stroju Save.
- Nie to też
bierzemy – powiedział uśmiechając się w diaboliczny sposób. – I jeśli będziesz
tak dobra zapakuj jeszcze jego stare ciuszki – powiedział podając jej ubrania.
Save szedł jakby połknął kij.
- Rozluźnij
się trochę. Zabieram cię na mroczną imprezę – powiedział nagle Arashi. On już
przyzwyczaił się do nowego stroju, po za tym nic nie mogła go bardziej krępować
niż wycieczka do restauracji, jaką mu Save zafundował. Blondyn spojrzał na
niego tylko z przerażeniem. Azjata roześmiał się. – Nie no tego ci nie zrobię.
Jeszcze ktoś mi cię odbiję – powiedział z rozbawieniem. Chwilę milczał idąc tyłem
przed Save.
- Nie rozumiem
jak ty możesz chodzić w czymś takim – jęknął blondyn.
- Kwestia
przyzwyczajenia – stwierdził brunet wzruszając ramionami. – Już się nawet
przyzwyczaiłem do tego – dodał. – Tylko ciągle boję się ze pobrudzę.
- Nie przejmuj
się tym – Save wzruszył ramionami. – Jak się zniszczy, kupię ci nowe.
- Skarbie, nie
o to chodzi – sprzeciwił się Arashi. – Nie mogę być twoim utrzymaniem.
- Arashi twoje
wymagania nie są w stanie obciążyć mnie finansowo. Tak przynajmniej mam większą
pewność, że mnie nagle nie opuścisz dla kogoś innego – burknął Save uciekając
spojrzeniem.
- Wiec o to
chodzi. – zaśmiał się brunet. – Chcesz mnie przekupić, już tak bardzo mnie
kochasz?
- Arashi nie wiem
czy to tak można nazwać – mruknął Save tak cicho, że Azjata ledwie go usłyszał.
- Znaczy, że
mnie nie kochasz… więc, po co to wszystko, po co zabawiamy się w takie cyrki
jak dziś, po co robię z siebie małpę w zoo i gram dla bogaczy? Przecież
mieliśmy się dzisiaj kochać – przypomniał smętnie Arashi nagle się zatrzymując.
Save również się zatrzymał. Stali od siebie w odległości paru kroków. Save
uparcie patrzył w ziemię.
- Arashi
zrobimy to, co było w planach. Chodzi o to…
- Ale ty mnie
nie kochasz. Powiedz, że mnie kochasz – upierał się Azjata.
- Zrozum, nie
mogę. Jesteś mężczyzną – jęknął Save.
- Ale… ja nie
rozumiem. Czujesz coś do mnie, czy nie? Chcesz być ze mną, chcesz się kochać i
w ogóle, o co ci znowu chodzi? – dziwił się brunet.
- Arashi ty
tego nie zrozumiesz – stwierdził blondyn.
- Ale jak
zechcę odejść to będziesz mnie powstrzymywał tak? – pytał nieubłaganie Arashi.
Save przytakną głową. – I jak przestanę ci okazywać czułość, będzie ci smutno?
– znów przytaknięcie głową. – Gdyby coś mi się stało…
- Nie mów tak!
– krzyknął na niego Save. – Nawet o tym nie myśl, bo coś ściągniesz – burknął
blondyn ruszając dalej. Arashi chwile stał tam, gdzie się zatrzymał, po chwili
jednak przyskoczył do Save. – Czyli kwestię tego czy zależy ci na moje osobie
mamy za sobą – zauważył. – Skarbie, a może tobie chodzi tylko o seks?
- Nie Arashi
nie chodzi mi tylko o to! Właściwie to o to mi w ogóle nie chodzi. To chore –
burknął rozdrażniony. – Normalny człowiek powinien robić takie rzeczy z kimś o
przeciwnej płci – syknął, lecz nadal uparcie patrzył, gdzieś indziej byle tylko
nie spojrzeć na Arashiego.
- Wiec, czemu
się na to zgadzasz, skoro to nie sprawia ci przyjemności?
- Właśnie w
tym problem – powiedział Save z goryczą w głosie. – Przy tobie nie myślę o tym.
O tym kim jesteśmy i jaką mamy płeć. Dla ciebie zrobiłbym wszystko!
- Wiec jednak
mnie kochasz! – ucieszył się Arashi.
- Nazywaj to
jak chcesz. Dla mnie to nie do przyjęcia.
- Jak będziesz
się oszukiwał sprowadzisz na siebie tylko smutek.
- Arashi, daj
z tym spokój. Czy to naprawdę takie ważne czy cię kocham czy… - Save urwał
widząc minę Azjaty. Tak dla niego było to ważne.
- Kiedy jesteś
pijany ciągle mówisz, że mnie kochasz, któremu z was mam wierzyć? – zapytał
Azjata marszcząc swoje równe, ciemne brwi.
- Obu. Wybierz
z moich słów to, co cię uszczęśliwi – powiedział Save głosem dość chłodnym. –
Pamiętaj, że cię potrzebuję, jeśli kiedykolwiek znajdzie się ktoś lepszy ode
mnie, nie zrywaj ze mną znajomości – mruknął cicho. Od dłuższej chwili nie
patrzył na rozmówcę nawet kontem oka. Nie maił pojęcie, co dzieje się w jego
oczach i na jego twarzy. Pragnął tylko by to, co powiedział nie zabolało go w
jakiś sposób. Miał nadzieję, że Arashi zrozumie tą okropną sytuację, w jakiej
się znalazł. Przecież on stawiał cały jego świata, wszystkie wartości i idee na
głowę, samą swoją osobą. A to, że Save czuł się przy nim tak a nie inaczej
wcale mu sprawy nie ułatwiało. Blondyn starał się nie myśleć o tej chwili, w
której Arashi dał mu tyle przyjemności posługując się jedynie ustami. To zawsze
kończyło się rozważaniem nad swoją orientacją. Save bał się, że kiedyś do
czegoś dojdzie. A wtedy nie będzie już dla niego odwrotu.
Nagle coś nim
szarpnęło i przycisnęło do ściany. Poczuł stanowczy i delikatny za razem uścisk
Arashiego na ramionach i jego usta przylegające do jego. Po chwili język Azjaty
wsunął się przez wargi Save do jego ust. Blondyn był jak sparaliżowany. Sam nie
wiedział czy mu przyjemnie czy niedobrze. Starał się nie myśleć o tym, co się
właśnie działo. Starał się nie myśleć o Arashi.
- Mówiłem, że
dzieli nas zbyt wiele – powiedział Azjata odrywając się do jego ust i
spoglądając mu w oczy. – To, że ty jesteś z samego szczytu drabiny społecznej a
ja z marginesu…
- Ale, Arashi,
ty mnie, ty nie jesteś ze mną dla moich pieniędzy. – sprzeciwił się Save. – W
czym ty widzisz problem. Ja cię potrzebuje, ty chcesz mi dać to, czego mi
trzeba. Mogę ci się, chociaż odwdzięczyć w taki sposób, że gdzieś cię zabiorę
albo coś ci kupię.
- Przestań. Mi
to nie potrzebne. Wystarczająco dużo dajesz mi z siebie. A jak masz za dużo pieniędzy
to oddaj je potrzebującym – powiedział Arashi, znów go całując, lecz tym razem
nie tak namiętnie. – Chodźmy już, bo te spodnie zrobiły się ciasne – mruknął,
po czym puścił ramiona Save i pociągnął go w stronę jego mieszkania. To było
teraz także jego mieszkanie, w końcu się wprowadził. Nie chyba nie powinien o
tym myśleć w ten sposób. Ale myśl o tym, że mieszkają razem była dla Arashi
bardzo cenna. Nic już więcej nie mówiąc podążali szybkim krokiem w stronę
bogatej dzielnicy. Szybko znaleźli się na miejscu. Gdy jechali windom na górę
również panowało milczenia. Arashi starał się nie patrzeć na Save stojącego w
drugim koncie windy. Blondyn gdzieś odpłyną ze swoimi myślami.
Wyszli w końcu z tej ciasnej windy.
Podeszli do drzwi. Save po woli je otworzył. Weszli. To, co działo się później…