Opowiadanie znajdujące się na tym blogu jest opisem miłości dwóch mężczyzn. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, lub tego typu związki wywołują Twoje zgorszenie, proszę, opuść tę stronę. Opowiadanie może zawierać opisy scen erotycznych oraz wulgaryzmy pojawiające się jako specyfika języka bohaterów – proszę mieć to na uwadze, przystępując do lektury.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Rozdział V 2 z 4 Śniadanie


     - Podwiozę cię na uczelnię, ale muszę po drodze jeszcze coś załatwić – powiedział Arashi, podając Save kask. Blondyn niepewnie spojrzał na smukłą maszynę za azjatą. Na dwa koła i niestabilny środek ciężkości. - Skoro mnie się nie boisz, to mojej maszyny też nie powinieneś – powiedział zgryźliwie brunet, po czym przerzucił nogę i usiadł okrakiem na motorze. Przewiązał swe długie, czarne włosy jakąś wstążką, albo rzemieniem i założył kask. – Wsiadaj wreszcie i trzymaj się mocno, tam z tyłu masz się za co złapać – dodał, następnie nie czekając na Save odpalił maszynę, która zaryczała jak stęskniona. Student bojąc się, że mężczyzna go tu zostawi, natychmiast założył kask i usiadł za nim. Nie miał zielonego pojęcia, za co powinien się trzymać. Chwilę szukał czegoś po omacku, jednak gdy motor ruszył do przodu, przerażony zachwiał się niebezpiecznie w tył, przez co odruchowo, natychmiast przywarł do kierowcy.

     Arashi wywiózł go na osiedle małych, jednakowych domków. Wzdłuż ulicy ciągnęły się identyczne kwadratowe budyneczki o czerwonych dachach, z trawniczkami i małymi skrzynkami na listy przed ich frontami. Było to urocze miejsce, na swój sposób. Azjata zatrzymał się przed jednym z nich. Save zastanawiał się, jak on je od siebie odróżniał. Jak znalazł ten, którego szukał, o ile w ogóle przyjechali tu w jakimś celu. Chłopak kazał mu zejść z motoru, po czym sam machnął nogą i zsiadł. Zdjął kask i ruszył ścieżką do drzwi frontowych. Gestem przywołał Save do siebie, a ten podszedł do niego nieśmiało. Arashi zapukał. Minęło kilka chwil i nic się nie stało. W końcu znudzony, wyciągnął telefon.
     - Kto tu mieszka? – zapytał zaciekawiony Save. Arashi tylko się uśmiechnął i powiedział, że zobaczy. Wybrał numer. Przerwał połączenie, nim w ogóle jeszcze zostało odebrane. Wtedy podszedł do okna i podniósł stojący tam kwiat w donicy. Po chwili wrócił z kluczem w ręku i otworzył drzwi. Save przyglądał się temu nieufnie.
     - Czy to nie włamanie? – zapytał, zmieszany.
     - Skąd. Mam na to pozwolenie… przynajmniej jednej z lokatorek. – powiedział, uśmiechając się z zadowoleniem i zapraszając Save do środka.
     - To twoja kochanka?
     - Zadajesz za dużo pytań – odrzekł mężczyzna z uśmiechem. Blondyn natychmiast przeprosił i spuścił głowę. - Rozgość się. Myślę, że nie będzie miała nic przeciwko temu – rzucił, znikając za drzwiami po lewej. Student przez chwilę stał w małym holu. Przed nim były schody na pięterko. Zajrzał do pokoju na przeciw pomieszczenia, w którym zniknął Arashi. Stała tam kanapa, telewizor, dwa fotele, wiklinowy stolik i jakiś regał. Duże okno wychodziło na ogród z tyłu domu. Save zawrócił i zdębiał, widząc na schodach dziewczynę w koszuli nocnej i delikatnym szlafroczku na niej. Miała jeszcze trochę potargane, brązowe włosy i nie więcej niż dziewiętnaście lat. Przecierała właśnie zaspane oczy, gdy je otworzyła, spojrzała zaskoczona na niespodziewanego gościa.
     - Kim… - zaczęła, ale wtedy pojawił się Arashi.
     - Słońce, jeszcze nie ubrana? – zapytał wesoło. Dziewczyna wtedy pisnęła i w mgnieniu oka rzuciła mu się na szyje. – Wracaj na górę, ja zrobię dla nas śniadanie – powiedział. – Nie pogniewasz się, że dziś będziemy mieli towarzystwo? – dziewczyna puściła azjatę i przeniosła krytyczne spojrzenie na blondyna. – No idź już – ponaglił ją Arashi, a ta szybko wykonała jego polecanie. – Zjesz z nami śniadanie? – zapytał nagle osłupiałego Save. Ten tylko przytaknął głową i pozwolił wprowadzić się do kuchni. Usiadł przy stole zastanawiając się, co ze sobą zrobić. Wkrótce pochłonęło go obserwowanie gotującego gota. Nie minął kwadrans, jak na stole pojawiły się trzy porcje jajek z bekonem, tosty i sok pomarańczowy.
                 Pierwsze słowa padły z ust dziewczyny, która pojawiał się nagle w drzwiach. Tym razem była ubrana w jeansy i ciemną, elegancką koszulę. Włosy związała w warkocz.
     - Gdzie byłeś? – spytała. W odpowiedzi otrzymała uśmiech i zaproszenie do stołu.
- Miałem dużo zajęć, słońce. – powiedział w końcu, nalewając jej soku.
- Kłamiesz! Zapomniałeś o mnie. Przyznaj się, znalazłeś sobie kogoś – burknęła, patrząc wrogo na Save. – I kto to w ogóle jest? – dodała, rzucając wręcz iskry z orzechowych oczu.
- To Save, przyjaciel Tory - powiedział krótko mężczyzna i zabrał się do jedzenia.
- Przyjaciel Tory… - prychnęła dziewczyna. Student nadal czuł na sobie nieprzychylne spojrzenie. Szybko zabrał się za swoją porcje. Noc w szpitalu sprawiał, że był głodny jak wilk.
- Czemu miałbym cię okłamywać? – zapytał ich kucharz, uśmiechając się w sposób, który topił serca. Kobiece serca. Dziewczyna zmiękła, jednak po chwili znów przybrał surową minę.
- Zaczęłam już się nudzić – pochyliła się i wyciągnęła plik kopert. Niektóre z nich były różowe, całość pachniała wymieszanymi zapachami rozmaitych perfum. Mieszanka ta była mdląco- słodka.
- Odpisałaś na wszystkie? – zapytał, uśmiechając się.
- Jak nigdy. Nawet na takie, w których na czterech kartkach były tylko dwa słowa - westchnęła. – Czemu tak długo się nie odzywałeś?
- Ściśle tajne – odrzekł Arashi, kolejny raz uśmiechając się tajemniczo. Sięgną za pazuchę wyjmując stertę nieodpieczętowanych jeszcze kopert i położył je na stole.
- Skoro nie chcesz mi powiedzieć – jęknęła dziewczyna, po czym wstała. – Mam do ciebie wielką prośbę – zaczęła, stając za nim. Objęła go za szyję.
- O co chodzi Uki, słońce moje? – zapytał, chowając jej pliczek listów.
- Mam niedługo studniówkę.
- Mam ci załatwić jakiegoś fajnego chłopaka? – spytał, odwracają się do niej.
- Nie, chciałam żebyś poszedł ze mną - mruknęła zmieszana, jej spojrzenie nie wiadomo czemu padło na Save. Znów było nieprzychylne, wręcz wrogie.
- Jestem dla ciebie za stary – stwierdził ze spokojem skośnooki.
- Nie prawda. Jesteś idealny. Wszyscy padną, jak cię zobaczą!
- Więc o to chodzi. Chcesz mną zaszpanować – zaśmiał się Arashi. Po chwili jednak spoważniał. – Nie wiem, czy jestem odpowiednim kandydatem na twojego partnera. Zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie.
- Nie ma nikogo lepszego! – krzyknęła dziewczyna, tupiąc nogą i prostując się.
- Daj spokój. Poszukaj, a jak nikogo nie znajdziesz, to się zobaczy – mruknął, wstając i całując ją w czoło. – Tylko masz naprawdę przejrzeć kandydatów, a nie z góry zakładać, że żaden się nie nadaje. Teraz czas już do szkoły.
- Już? – spojrzała na zegarek. – Nie podwieziesz mnie? – zapytała, zawiedziona.
- Wybacz słoneczko, ale mam pasażera. Byliśmy w szpitalu…
- W szpitalu?! Arashi znowu, co się stało? Może usiądziesz?! – zaczęła, wyraźnie przestraszona.
- Nie, nie, słońce. To nie ja. Wczoraj nam się o mało nie utopił – westchnął zielonooki, wskazując ruchem głowy Save. – Obiecałem go zawieść na uczelnię.
- Nie chcę znowu jechać autobusem – burknęła, oburzona. Patrzała na mężczyznę z wyrzutem, jednak ten uśmiechnął się łagodnie.
- Daj spokój, nie może być aż tak źle – stwierdził, podając jej plecak i delikatnie popychając w kierunku drzwi. – Obiecuję, że niedługo znajdę dla ciebie trochę czasu. Jak sobie przypomnisz, o co walczysz to na pewno wróci ci siła.
- Właściwie to ja nie wiem, czy chce iść na te studia…
- Co takiego? Nie żartuj, słońce. Dlaczego?
- No bo… no bo… ja nie chcę stąd wyjeżdżać… już mnie nie będziesz odwiedzał i w ogóle… - zaczęła łamiącym się głosem.
- Nie wygłupiaj się. To nie powód, żeby rezygnować z marzeń. Masz talent moja mała i masz mi go nie zmarnować – powiedział, wyrzucając ją z kuchni i każąc zakładać buty. Spojrzał na czekającego przy nim Save. – Chcesz jeszcze gdzieś jechać, czy mam cię podrzucić od razu na uczelnię? – zapytał.
- Gdyby to nie był problem… chciałbym się przebrać. – Save mruknął tak cicho że, Arashi ledwo go usłyszał.


                 - Mam wejść na górę? – zapytał Arashi, patrząc na Save trochę podejrzliwie. Blondyn nieśmiało skinął głową. Na twarzy Azjaty pojawił się nieco szatański uśmieszek. Po chwili znaleźli się w windzie. Student czuł zdenerwowanie. Zwłaszcza, że byli tam tylko we dwóch.
 - O czym wczoraj rozmawiałeś z Torą? – zagadał nagle Arashi. Save spojrzał na niego speszony. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Zanim jednak to zrobił, tancerz westchnął - Rozumiem, nie moja sprawa. Ale jak jesteście ze sobą, to i tak się dowiem – stwierdził, uśmiechając się. – Mogę zapalić? – dodał po krótkiej chwili. Blondyn znów spojrzał na niego podejrzliwie, ale przytaknął głową. Arashi wyjął z kieszeni paczkę markowych papierosów i zapalniczkę. Po chwili winda wypełniła się zapachem tytoniu i innych rakotwórczych chemikaliów. – Może też masz ochotę? – zaproponował brunet, z wyraźnym rozbawieniem w głosie. – Sam nie wiem, czy jesteś taki twardy, czy zupełnie nie w temacie. Po tym jak wypaliłeś pół fajki i popiłeś to Red- shokiem… - zaciągnął się w zmysłowy sposób, po czym wypuścił dym z ust. Save nie mógł przestać go obserwować, lecz uparcie milczał. Zielone oczy Arashi wpatrywały się w niego przez zasłonę dymu. Chłopak poczuł się jak w klatce z dzikim zwierzem, ale wtedy winda zatrzymała się na odpowiednim poziomie.
- Czy to nie nasze piętro? – mruknął Azjata, wskazując papierosem otwarte drzwi windy. Student wodził wzrokiem za mężczyzną, jak zaczarowany. Arashi uśmiechnął się do niego. – Idziemy? – dodał bardziej zniecierpliwionym tonem. Wtedy Save ocknął się z amoku, jaki wywołały u niego zielone oczy mężczyzny i dym jego papierosa. Przytaknął, po czym jak najszybciej opuścił zakopconą windę. Idąc pospiesznie do swojego mieszkania, zaczął się poważnie zastanawiać czy chce, żeby Arashi wchodził tam z nim.
- Mam zgasić, czy nie będzie ci przeszkadzać? – głos skośnookiego zabrzmiał tuż przy blondynie, doprowadzając go o drżenia rąk. Klucze mu z nich wypadły, gdy próbował wybrać odpowiedni. Nim zdążył się po nie schylić, ciemna dłoń Arashi sięgnęła pod nogami studenta. Tancerz delikatnie odepchnął młodzieńca od drzwi i nawet się nie zastanawiając, wybrał właściwy klucz, po czym przekręcił go w zamku. – Ty chyba jednak powinieneś był zostać jeszcze w tym szpitalu. Może się za dużo wody napiłeś - powiedział z papierosem w ustach, otwierając szeroko drzwi. Blondyn, zmieszany, spojrzał na niego, po czym na swoje mieszkanie. Powoli powlókł się do środka. Sam nie wiedział, czy to przez zapach papierosów, czy przez samą obecność mężczyzny zakręciło mu się w głowie. Dowlókł się do fotela i opadł na niego. Siedząc, a właściwie leżąc, zobaczył jak Arashi pośpiesznie rozsznurowuje glany.
- Nie musisz zdejmować butów – powiedział odruchowo. Właściwe Azjata był pierwszą osobą, która tu wchodziła poza nim samym. Brunet uśmiechnął się.
- Jestem w połowie japończykiem, my zawsze zdejmujemy buty, wchodząc do mieszkania – wyjaśnił. – Gdzie jest kuchnia, albo łazienka? Zgaszę to… - mruknął, patrząc krytycznie na swojego papierosa. Save wskazał mu drzwi ruchem ręki. Arashi zniknął w nich natychmiast i zaraz potem pojawił się z powrotem. Podszedł do fotela blondyna i przyjrzał mu się uważnie. Student podniósł na niego spojrzenie. Mężczyzna nigdy nie wydał mu się taki piękny. Uśmiechną się do niego, choć sam nie wiedział, czemu to robi. Chwilę patrzyli sobie w oczy bez słowa. W końcu Arashi westchnął. Jego oczy zrobiły się przepełnione bólem i cierpieniem, jakąś wewnętrzną walką. Save nagle poczuł, że chciałby go ze wszystkich sił pocieszyć. Właśnie miał zapytać, co mu się stało, gdy ten pochylił się nad nim, a jego wargi przywarły do warg niebieskookiego. Pocałunek Arashi był tak namiętny, a zarazem delikatny. Tak, że Save sam nie wiedział, czy chce to przerwać. Poczuł, jak język Azjaty prześlizguje się po jego dolnej wardze, jak dłonie Arashi pieszczą jego twarz, jak wkradające się pod koszulę i delikatne palce muskają mu pierś. Nigdy wcześniej się nie doznał czegoś podonego. Poczuł ogarniające go podniecenie, lecz nagła świadomość tego, że to mężczyzna tak go dotyka, wywołała w nim panikę. Chciał się zacząć szarpać, lecz jednocześnie pragnął, by brunet nie przestawał.
- Jesteś rozpalony - Arashi spojrzał w końcu na niego z zatroskaniem. Był tak naturalny, że student zaczął się zastanawiać, czy w ogóle doszło do tego pocałunku. – Cholera, ty się przeziębiłeś? - westchnął tancerz. – Gdzie łóżko? Musisz się położyć.
- Nic mi nie jest. – burknął Save. Coś go nagle rozzłościło w zachowaniu Arashi. Sam nie wiedział co. Zielonooki wywoływał w nim tak bardzo sprzeczne uczucia. Nienawidził go! Ukradł mu przecież Torę! Ale jednocześnie, gdy Arashi go dotykał, Tora przestawała być ważna. Na tą krótką chwilę… Arashi nagle podniósł Save i przewiesił go sobie przez ramię. Chłopak nie protestował. Nie chciało mu się. Weszli do sypialni. Student znalazł się na łóżku. Było takie, jak je zostawił. Duże, miękkie i starannie pościelone.
- Dlaczego ty mi na to ciągle pozwalasz? – zapytał mężczyzna, pokazując się nad nim. Save znów poczuł jego dłoń. Wędrowała po jego brzuchu, gładząc go przez materiał koszuli. – Jeśli mnie nie powstrzymasz… - Arashi zawiesił głos i wyciągnął koszulę ukochanego ze spodni. Po chwili usiadł na nim okrakiem. Zaczął rozpinać jej guziki.
- Co robisz? – zapytał Save, patrząc na niego mało przytomnie.
- Rozbieram cię. – odrzekł Arashi, uśmiechając się radośnie. – Nie będziesz przecież spał w ubraniu. – po chwili pochylił się, a właściwie położył i znów pocałował studenta. Ten zupełnie zesztywniał. To był już koniec! Nie potrafił się bronić, nie wiedział nawet, czy chce to robić. Koszula szybko znalazła się na podłodze, a blondyn poczuł, jak sprawna dłoń zaczyna dobierać się do jego spodni. Arashi przestał go całować dopiero, gdy udało mu się rozpiąć zamek i trzeba było zsunąć materiał ze zgrabnych bioder i nóg. Save było już wszystko jedno, w końcu sam pozwolił na całą tą sytuację. I wtedy brunet zrobił coś, co go zupełnie zaskoczyło. Nakrył go kołdrą i delikatnie pocałował w czoło.
- Dokończymy to, jak będziesz w stanie powiedzieć tak, lub nie. – powiedział, po czym pozbierał jego ubrania i wyszedł z pokoju.

7 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, widząc rozdział. Zauważyłam, że nieczęsto dodajesz je tutaj, a że trafiłam na Twój blog dopiero trzy dni temu, na szczęście nie musiałam długo czekać. ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE! Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, pomysły, zarys postaci. Tak trzymaj~

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, za miły komentarz i cieszę się, że opowiadanie i mój styl pisania się podoba. Zwłaszcza że ostatnio było tak pusto jeśli chodzi o komentarze. Zaczynałam się martwić, że czytelnicy się zniechęcili, ale na szczęście dostałam komentarz od Mleczarza i właściwie przypomniałam sobie że mam kilka zbetowanych odcinków w zapasie. Więc jeden wrzuciłam. Niestety nadal nie mam bety i nie wiem czy kolejne pojawią się w najbliższym czasie, ale się postaram.
    Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu! :D
    Rzeczywiście szkoda, że tak rzadko dodajesz rozdziały, ale mimo wszystko czekam z niecierpliwością.
    Mi też się bardzo wszystko podoba :)
    Jestem ciekawa co się dalej stanie.
    Ahh, ten Arashi...
    Życzę weny!


    ~Mrau :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Arashi naprawdę świetnie się zachował. No, może nie "świetnie", ale dobrze, że nie wykorzystał Save (choć baaardzo bym chciała, żeby już teraz do czegoś między nimi doszło ^^)
    Ja Cię na pewno nie opuszczę. Uwielbiam Twój styl i to opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej, pragnę nowego rozdziału~

    OdpowiedzUsuń
  6. ><
    Postaram się. Poświęcę oczami do współlokatorki, która dostaje oczopląsu jak zaczyna mi sprawdzać opowiadania, ale się postaram :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Awwww, milusio. ♥ Czekam z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń