- Podwiozę cię na uczelnię, ale muszę po
drodze jeszcze coś załatwić – powiedział Arashi, podając Save kask. Blondyn
niepewnie spojrzał na smukłą maszynę za azjatą. Na dwa koła i niestabilny
środek ciężkości. - Skoro mnie się nie boisz, to mojej maszyny też nie
powinieneś – powiedział zgryźliwie brunet, po czym przerzucił nogę i usiadł
okrakiem na motorze. Przewiązał swe długie, czarne włosy jakąś wstążką, albo
rzemieniem i założył kask. – Wsiadaj wreszcie i trzymaj się mocno, tam z tyłu
masz się za co złapać – dodał, następnie nie czekając na Save odpalił maszynę,
która zaryczała jak stęskniona. Student bojąc się, że mężczyzna go tu zostawi,
natychmiast założył kask i usiadł za nim. Nie miał zielonego pojęcia, za co
powinien się trzymać. Chwilę szukał czegoś po omacku, jednak gdy motor ruszył
do przodu, przerażony zachwiał się niebezpiecznie w tył, przez co odruchowo,
natychmiast przywarł do kierowcy.
Arashi wywiózł go na osiedle małych,
jednakowych domków. Wzdłuż ulicy ciągnęły się identyczne kwadratowe budyneczki
o czerwonych dachach, z trawniczkami i małymi skrzynkami na listy przed ich
frontami. Było to urocze miejsce, na swój sposób. Azjata zatrzymał się przed
jednym z nich. Save zastanawiał się, jak on je od siebie odróżniał. Jak znalazł
ten, którego szukał, o ile w ogóle przyjechali tu w jakimś celu. Chłopak kazał
mu zejść z motoru, po czym sam machnął nogą i zsiadł. Zdjął kask i ruszył
ścieżką do drzwi frontowych. Gestem przywołał Save do siebie, a ten podszedł do
niego nieśmiało. Arashi zapukał. Minęło kilka chwil i nic się nie stało. W
końcu znudzony, wyciągnął telefon.
- Kto tu mieszka? – zapytał zaciekawiony
Save. Arashi tylko się uśmiechnął i powiedział, że zobaczy. Wybrał numer.
Przerwał połączenie, nim w ogóle jeszcze zostało odebrane. Wtedy podszedł do
okna i podniósł stojący tam kwiat w donicy. Po chwili wrócił z kluczem w ręku i
otworzył drzwi. Save przyglądał się temu nieufnie.
- Czy to nie włamanie? – zapytał,
zmieszany.
- Skąd. Mam na to pozwolenie… przynajmniej
jednej z lokatorek. – powiedział, uśmiechając się z zadowoleniem i zapraszając
Save do środka.
- To twoja kochanka?
- Zadajesz za dużo pytań – odrzekł
mężczyzna z uśmiechem. Blondyn natychmiast przeprosił i spuścił głowę. - Rozgość
się. Myślę, że nie będzie miała nic przeciwko temu – rzucił, znikając za
drzwiami po lewej. Student przez chwilę stał w małym holu. Przed nim były
schody na pięterko. Zajrzał do pokoju na przeciw pomieszczenia, w którym
zniknął Arashi. Stała tam kanapa, telewizor, dwa fotele, wiklinowy stolik i
jakiś regał. Duże okno wychodziło na ogród z tyłu domu. Save zawrócił i
zdębiał, widząc na schodach dziewczynę w koszuli nocnej i delikatnym
szlafroczku na niej. Miała jeszcze trochę potargane, brązowe włosy i nie więcej
niż dziewiętnaście lat. Przecierała właśnie zaspane oczy, gdy je otworzyła,
spojrzała zaskoczona na niespodziewanego gościa.
- Kim… - zaczęła, ale wtedy pojawił się
Arashi.
- Słońce, jeszcze nie ubrana? – zapytał
wesoło. Dziewczyna wtedy pisnęła i w mgnieniu oka rzuciła mu się na szyje. – Wracaj
na górę, ja zrobię dla nas śniadanie – powiedział. – Nie pogniewasz się, że
dziś będziemy mieli towarzystwo? – dziewczyna puściła azjatę i przeniosła
krytyczne spojrzenie na blondyna. – No idź już – ponaglił ją Arashi, a ta
szybko wykonała jego polecanie. – Zjesz z nami śniadanie? – zapytał nagle
osłupiałego Save. Ten tylko przytaknął głową i pozwolił wprowadzić się do
kuchni. Usiadł przy stole zastanawiając się, co ze sobą zrobić. Wkrótce
pochłonęło go obserwowanie gotującego gota. Nie minął kwadrans, jak na stole
pojawiły się trzy porcje jajek z bekonem, tosty i sok pomarańczowy.
Pierwsze
słowa padły z ust dziewczyny, która pojawiał się nagle w drzwiach. Tym razem
była ubrana w jeansy i ciemną, elegancką koszulę. Włosy związała w warkocz.
- Gdzie byłeś? – spytała. W odpowiedzi
otrzymała uśmiech i zaproszenie do stołu.
- Miałem dużo
zajęć, słońce. – powiedział w końcu, nalewając jej soku.
- Kłamiesz! Zapomniałeś
o mnie. Przyznaj się, znalazłeś sobie kogoś – burknęła, patrząc wrogo na Save. –
I kto to w ogóle jest? – dodała, rzucając wręcz iskry z orzechowych oczu.
- To Save,
przyjaciel Tory - powiedział krótko mężczyzna i zabrał się do jedzenia.
- Przyjaciel
Tory… - prychnęła dziewczyna. Student nadal czuł na sobie nieprzychylne
spojrzenie. Szybko zabrał się za swoją porcje. Noc w szpitalu sprawiał, że był
głodny jak wilk.
- Czemu miałbym
cię okłamywać? – zapytał ich kucharz, uśmiechając się w sposób, który topił
serca. Kobiece serca. Dziewczyna zmiękła, jednak po chwili znów przybrał surową
minę.
- Zaczęłam już
się nudzić – pochyliła się i wyciągnęła plik kopert. Niektóre z nich były
różowe, całość pachniała wymieszanymi zapachami rozmaitych perfum. Mieszanka ta
była mdląco- słodka.
- Odpisałaś na
wszystkie? – zapytał, uśmiechając się.
- Jak nigdy.
Nawet na takie, w których na czterech kartkach były tylko dwa słowa - westchnęła.
– Czemu tak długo się nie odzywałeś?
- Ściśle tajne –
odrzekł Arashi, kolejny raz uśmiechając się tajemniczo. Sięgną za pazuchę
wyjmując stertę nieodpieczętowanych jeszcze kopert i położył je na stole.
- Skoro nie
chcesz mi powiedzieć – jęknęła dziewczyna, po czym wstała. – Mam do ciebie
wielką prośbę – zaczęła, stając za nim. Objęła go za szyję.
- O co chodzi
Uki, słońce moje? – zapytał, chowając jej pliczek listów.
- Mam niedługo
studniówkę.
- Mam ci
załatwić jakiegoś fajnego chłopaka? – spytał, odwracają się do niej.
- Nie, chciałam
żebyś poszedł ze mną - mruknęła zmieszana, jej spojrzenie nie wiadomo czemu
padło na Save. Znów było nieprzychylne, wręcz wrogie.
- Jestem dla
ciebie za stary – stwierdził ze spokojem skośnooki.
- Nie prawda.
Jesteś idealny. Wszyscy padną, jak cię zobaczą!
- Więc o to
chodzi. Chcesz mną zaszpanować – zaśmiał się Arashi. Po chwili jednak
spoważniał. – Nie wiem, czy jestem odpowiednim kandydatem na twojego partnera.
Zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie.
- Nie ma nikogo
lepszego! – krzyknęła dziewczyna, tupiąc nogą i prostując się.
- Daj spokój.
Poszukaj, a jak nikogo nie znajdziesz, to się zobaczy – mruknął, wstając i
całując ją w czoło. – Tylko masz naprawdę przejrzeć kandydatów, a nie z góry
zakładać, że żaden się nie nadaje. Teraz czas już do szkoły.
- Już? – spojrzała
na zegarek. – Nie podwieziesz mnie? – zapytała, zawiedziona.
- Wybacz
słoneczko, ale mam pasażera. Byliśmy w szpitalu…
- W szpitalu?!
Arashi znowu, co się stało? Może usiądziesz?! – zaczęła, wyraźnie
przestraszona.
- Nie, nie,
słońce. To nie ja. Wczoraj nam się o mało nie utopił – westchnął zielonooki, wskazując
ruchem głowy Save. – Obiecałem go zawieść na uczelnię.
- Nie chcę
znowu jechać autobusem – burknęła, oburzona. Patrzała na mężczyznę z wyrzutem,
jednak ten uśmiechnął się łagodnie.
- Daj spokój,
nie może być aż tak źle – stwierdził, podając jej plecak i delikatnie
popychając w kierunku drzwi. – Obiecuję, że niedługo znajdę dla ciebie trochę
czasu. Jak sobie przypomnisz, o co walczysz to na pewno wróci ci siła.
- Właściwie to
ja nie wiem, czy chce iść na te studia…
- Co takiego?
Nie żartuj, słońce. Dlaczego?
- No bo… no bo…
ja nie chcę stąd wyjeżdżać… już mnie nie będziesz odwiedzał i w ogóle… - zaczęła
łamiącym się głosem.
- Nie wygłupiaj
się. To nie powód, żeby rezygnować z marzeń. Masz talent moja mała i masz mi go
nie zmarnować – powiedział, wyrzucając ją z kuchni i każąc zakładać buty.
Spojrzał na czekającego przy nim Save. – Chcesz jeszcze gdzieś jechać, czy mam
cię podrzucić od razu na uczelnię? – zapytał.
- Gdyby to nie
był problem… chciałbym się przebrać. – Save mruknął tak cicho że, Arashi ledwo
go usłyszał.
- Mam wejść na górę? – zapytał
Arashi, patrząc na Save trochę podejrzliwie. Blondyn nieśmiało skinął głową. Na
twarzy Azjaty pojawił się nieco szatański uśmieszek. Po chwili znaleźli się w
windzie. Student czuł zdenerwowanie. Zwłaszcza, że byli tam tylko we dwóch.
- O czym wczoraj rozmawiałeś z Torą? – zagadał
nagle Arashi. Save spojrzał na niego speszony. Nie wiedział, co ma powiedzieć.
Zanim jednak to zrobił, tancerz westchnął - Rozumiem, nie moja sprawa. Ale jak
jesteście ze sobą, to i tak się dowiem – stwierdził, uśmiechając się. – Mogę
zapalić? – dodał po krótkiej chwili. Blondyn znów spojrzał na niego
podejrzliwie, ale przytaknął głową. Arashi wyjął z kieszeni paczkę markowych
papierosów i zapalniczkę. Po chwili winda wypełniła się zapachem tytoniu i
innych rakotwórczych chemikaliów. – Może też masz ochotę? – zaproponował
brunet, z wyraźnym rozbawieniem w głosie. – Sam nie wiem, czy jesteś taki
twardy, czy zupełnie nie w temacie. Po tym jak wypaliłeś pół fajki i popiłeś to
Red- shokiem… - zaciągnął się w zmysłowy sposób, po czym wypuścił dym z ust. Save
nie mógł przestać go obserwować, lecz uparcie milczał. Zielone oczy Arashi
wpatrywały się w niego przez zasłonę dymu. Chłopak poczuł się jak w klatce z
dzikim zwierzem, ale wtedy winda zatrzymała się na odpowiednim poziomie.
- Czy to nie
nasze piętro? – mruknął Azjata, wskazując papierosem otwarte drzwi windy.
Student wodził wzrokiem za mężczyzną, jak zaczarowany. Arashi uśmiechnął się do
niego. – Idziemy? – dodał bardziej zniecierpliwionym tonem. Wtedy Save ocknął
się z amoku, jaki wywołały u niego zielone oczy mężczyzny i dym jego papierosa.
Przytaknął, po czym jak najszybciej opuścił zakopconą windę. Idąc pospiesznie
do swojego mieszkania, zaczął się poważnie zastanawiać czy chce, żeby Arashi
wchodził tam z nim.
- Mam zgasić,
czy nie będzie ci przeszkadzać? – głos skośnookiego zabrzmiał tuż przy
blondynie, doprowadzając go o drżenia rąk. Klucze mu z nich wypadły, gdy
próbował wybrać odpowiedni. Nim zdążył się po nie schylić, ciemna dłoń Arashi
sięgnęła pod nogami studenta. Tancerz delikatnie odepchnął młodzieńca od drzwi
i nawet się nie zastanawiając, wybrał właściwy klucz, po czym przekręcił go w
zamku. – Ty chyba jednak powinieneś był zostać jeszcze w tym szpitalu. Może się
za dużo wody napiłeś - powiedział z papierosem w ustach, otwierając szeroko
drzwi. Blondyn, zmieszany, spojrzał na niego, po czym na swoje mieszkanie.
Powoli powlókł się do środka. Sam nie wiedział, czy to przez zapach papierosów,
czy przez samą obecność mężczyzny zakręciło mu się w głowie. Dowlókł się do
fotela i opadł na niego. Siedząc, a właściwie leżąc, zobaczył jak Arashi pośpiesznie
rozsznurowuje glany.
- Nie musisz
zdejmować butów – powiedział odruchowo. Właściwe Azjata był pierwszą osobą,
która tu wchodziła poza nim samym. Brunet uśmiechnął się.
- Jestem w
połowie japończykiem, my zawsze zdejmujemy buty, wchodząc do mieszkania – wyjaśnił.
– Gdzie jest kuchnia, albo łazienka? Zgaszę to… - mruknął, patrząc krytycznie
na swojego papierosa. Save wskazał mu drzwi ruchem ręki. Arashi zniknął w nich
natychmiast i zaraz potem pojawił się z powrotem. Podszedł do fotela blondyna i
przyjrzał mu się uważnie. Student podniósł na niego spojrzenie. Mężczyzna nigdy
nie wydał mu się taki piękny. Uśmiechną się do niego, choć sam nie wiedział,
czemu to robi. Chwilę patrzyli sobie w oczy bez słowa. W końcu Arashi westchnął.
Jego oczy zrobiły się przepełnione bólem i cierpieniem, jakąś wewnętrzną walką.
Save nagle poczuł, że chciałby go ze wszystkich sił pocieszyć. Właśnie miał
zapytać, co mu się stało, gdy ten pochylił się nad nim, a jego wargi przywarły
do warg niebieskookiego. Pocałunek Arashi był tak namiętny, a zarazem
delikatny. Tak, że Save sam nie wiedział, czy chce to przerwać. Poczuł, jak
język Azjaty prześlizguje się po jego dolnej wardze, jak dłonie Arashi pieszczą
jego twarz, jak wkradające się pod koszulę i delikatne palce muskają mu pierś.
Nigdy wcześniej się nie doznał czegoś podonego. Poczuł ogarniające go
podniecenie, lecz nagła świadomość tego, że to mężczyzna tak go dotyka,
wywołała w nim panikę. Chciał się zacząć szarpać, lecz jednocześnie pragnął, by
brunet nie przestawał.
- Jesteś
rozpalony - Arashi spojrzał w końcu na niego z zatroskaniem. Był tak naturalny,
że student zaczął się zastanawiać, czy w ogóle doszło do tego pocałunku. – Cholera,
ty się przeziębiłeś? - westchnął tancerz. – Gdzie łóżko? Musisz się położyć.
- Nic mi nie
jest. – burknął Save. Coś go nagle rozzłościło w zachowaniu Arashi. Sam nie
wiedział co. Zielonooki wywoływał w nim tak bardzo sprzeczne uczucia. Nienawidził
go! Ukradł mu przecież Torę! Ale jednocześnie, gdy Arashi go dotykał, Tora
przestawała być ważna. Na tą krótką chwilę… Arashi nagle podniósł Save i
przewiesił go sobie przez ramię. Chłopak nie protestował. Nie chciało mu się.
Weszli do sypialni. Student znalazł się na łóżku. Było takie, jak je zostawił.
Duże, miękkie i starannie pościelone.
- Dlaczego ty
mi na to ciągle pozwalasz? – zapytał mężczyzna, pokazując się nad nim. Save
znów poczuł jego dłoń. Wędrowała po jego brzuchu, gładząc go przez materiał
koszuli. – Jeśli mnie nie powstrzymasz… - Arashi zawiesił głos i wyciągnął
koszulę ukochanego ze spodni. Po chwili usiadł na nim okrakiem. Zaczął rozpinać
jej guziki.
- Co robisz? – zapytał
Save, patrząc na niego mało przytomnie.
- Rozbieram cię.
– odrzekł Arashi, uśmiechając się radośnie. – Nie będziesz przecież spał w
ubraniu. – po chwili pochylił się, a właściwie położył i znów pocałował
studenta. Ten zupełnie zesztywniał. To był już koniec! Nie potrafił się bronić,
nie wiedział nawet, czy chce to robić. Koszula szybko znalazła się na podłodze,
a blondyn poczuł, jak sprawna dłoń zaczyna dobierać się do jego spodni. Arashi
przestał go całować dopiero, gdy udało mu się rozpiąć zamek i trzeba było
zsunąć materiał ze zgrabnych bioder i nóg. Save było już wszystko jedno, w
końcu sam pozwolił na całą tą sytuację. I wtedy brunet zrobił coś, co go
zupełnie zaskoczyło. Nakrył go kołdrą i delikatnie pocałował w czoło.
- Dokończymy to, jak będziesz w stanie powiedzieć tak, lub
nie. – powiedział, po czym pozbierał jego ubrania i wyszedł z pokoju.
Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, widząc rozdział. Zauważyłam, że nieczęsto dodajesz je tutaj, a że trafiłam na Twój blog dopiero trzy dni temu, na szczęście nie musiałam długo czekać. ŚWIETNE, ŚWIETNE, ŚWIETNE! Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, pomysły, zarys postaci. Tak trzymaj~
OdpowiedzUsuńDziękuję, za miły komentarz i cieszę się, że opowiadanie i mój styl pisania się podoba. Zwłaszcza że ostatnio było tak pusto jeśli chodzi o komentarze. Zaczynałam się martwić, że czytelnicy się zniechęcili, ale na szczęście dostałam komentarz od Mleczarza i właściwie przypomniałam sobie że mam kilka zbetowanych odcinków w zapasie. Więc jeden wrzuciłam. Niestety nadal nie mam bety i nie wiem czy kolejne pojawią się w najbliższym czasie, ale się postaram.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.
W końcu! :D
OdpowiedzUsuńRzeczywiście szkoda, że tak rzadko dodajesz rozdziały, ale mimo wszystko czekam z niecierpliwością.
Mi też się bardzo wszystko podoba :)
Jestem ciekawa co się dalej stanie.
Ahh, ten Arashi...
Życzę weny!
~Mrau :3
Arashi naprawdę świetnie się zachował. No, może nie "świetnie", ale dobrze, że nie wykorzystał Save (choć baaardzo bym chciała, żeby już teraz do czegoś między nimi doszło ^^)
OdpowiedzUsuńJa Cię na pewno nie opuszczę. Uwielbiam Twój styl i to opowiadanie :D
Jej, pragnę nowego rozdziału~
OdpowiedzUsuń><
OdpowiedzUsuńPostaram się. Poświęcę oczami do współlokatorki, która dostaje oczopląsu jak zaczyna mi sprawdzać opowiadania, ale się postaram :)
Awwww, milusio. ♥ Czekam z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuń