***
Save przespał
pół dnia. Miał mgliste wspomnienie tego, co się w tym czasie działo. Pamiętał
Arashiego, który zjawiał się w pokoju co jakiś czas, dawał mu lekarstwa, napoje
i jedzenie, powtarzając też, że gorączka jest wysoka. Ale kiedy Save odzyskał
pełnię świadomości, postanowił się ubrać i wstać z łóżka. Gdy wyszedł z
sypialni, przeżył szok. W pokoju siedział sobie Arashi, z nogą założoną na nogę
i książką w ręku.
- Powinieneś
leżeć – powiedział, nie odrywając wzroku od tomu.
- Co ty robisz
w moim mieszkaniu? – wypalił blondyn. Tym razem Azjata podniósł spojrzenie, po
czym uśmiechnął się dobrotliwie.
- Sam mnie tu
przyprowadziłeś – zaczął. – Poza tym pielęgnuję cię. Złapałeś mocne
przeziębienie – dopowiedział spokojnie. Save chwilę niedowierzał, jednak widok
książki z niewiadomych przyczyn go uspokoił. Podszedł i usiadł naprzeciwko.
- Byłeś tu cały
czas? – mruknął. Brunet nie odpowiedział, tylko poniósł się ze swego miejsca i
położył dłoń na czole blondyna. Ten obserwował go, nieco zmieszany.
- Wygląda na
to, że gorączka ci zeszła – stwierdził, po czym wpakował rozmówcy termometr do
ust. Gdy po chwili mechaniczne cudo zapiszczało, sygnalizując zakończenie
pomiaru, Arashi spojrzał na wyświetlacz. – No pięknie, trzydzieści sześć i
sześć – potarmosił jasne loki chłopaka z zadowoleniem.
- Dlaczego to
dla mnie robisz? – zapytał zmieszany Save. Mężczyzna znów uśmiechnął się
dobrotliwie.
- Jesteś
głodny? – zapytał. – Zrobiłem kolację, ale tak słodko spałeś, że nie miałem
serca cię budzić – dodał, wstając.
- Arashi… czego
ty ode mnie chcesz? - jęknął Save, spuszczając wzrok na swoje kolana.
- No na
początek chcę, żebyś zjadł – powiedział, podsuwając mu talerz pod przykrywką.
Pod nią kryły się kanapki, z których każda była inna, ale każda wyglądała
pysznie, a składniki były tak poukładane, że tworzyły śmiejącą się twarz. Save
wziął jedną z nich, nie mógł się przy tym nie uśmiechnąć.
- Arashi… - zaczął
nieskładnie Save.
- Hmn…? -
usłyszał w odpowiedzi.
- Ja chciałbym
się odwdzięczyć za to wszystko, co dla mnie zrobiłeś i… i chciałbym cię
zaprosić do teatru - powiedział, biorąc kanapkę. Arashi drgnął, spojrzał na
Save znad okładki.
- Zapraszasz mnie
do teatru? - zapytał, chcąc się upewnić, że dobrze usłyszał. Student skinął
głową, przeżuwając kęs. Musiał przyznać, że mu smakowało. Arashi uśmiechnął się
szeroko, chowając twarz za książką. Chwilę później jednak podskoczył jak
oparzony i spojrzał na młodzieńca z przerażeniem. Blondyn, zaskoczony jego
zachowaniem, prawie się zakrztusił.
- Do teatru…
ale tam… no potrzebny jest strój wyjściowy… jakiś garnitur czy coś? – wymamrotał
brunet.
- Wypadałoby
ubrać się stosownie – przytaknął Save.
- No cóż…
Skarbie, widzisz, tak się składa, że w teatrze ostatnio byłem w wieku
czternastu lat. Mój strój wyjściowy już chyba na mnie nie pasuje – mruknął
mężczyzna, uśmiechając się błagalnie. – Może jednak dyskoteka?
- Nie, żadnych
więcej dyskotek… ani przyjęć w parku - uciął blondyn, patrząc na bruneta z
wyrzutem.
- Aha, no tak.
Zapomniałem. – Arashi zaśmiał się. Dla Save ten śmiech w ogóle nie pasował do
mężczyzny siedzącego przed nim w czarnych skórzanych spodniach i luźnym
bezrękawniku tego samego koloru, o masie kolczyków w ciele, które przywodziły mu
na myśl wesołe dzwoneczki na Boże Narodzenie. - Wiesz, z tym teatrem to chyba
nie da rady. Ja nie mam nic, w czym mógłbym się w takim miejscu pokazać.
- No ale… Twoi
bracia… znaczy… oni czegoś ci nie pożyczą? – zapytał student, patrząc na gościa
z rozczarowaniem w oczach.
- Wiesz… Neko
może by i miał. Ale w jego ubrania to ja się na pewno nie zmieszczę, a Nuriko
nie zapytam. Prędzej dałbym się wykastrować, niż o coś go poprosił – prychnął
zielonooki.
- No a… a w mój
byś się zmieścił?
- Tak ci zależy
na teatrze, czy na mnie? – Zadowolony uśmiech rozciągnął wargi Azjaty.
- Chciałem się
tylko jakoś odwdzięczyć za to, co dla mnie zrobiłeś. Nie przesadzę, jeśli
powiem, że zawdzięczam ci życie, do tego opiekowałeś się mną, jak się
rozchorowałem - mruknął student, spuszczając wzrok i nie wiedząc, dlaczego się
rumieni.
- Wiesz, mnie
można okazać wdzięczność na wiele sposobów – powiedział Arashi, wstając.
Położył książkę na stole i nachylił się do Save, któremu serce podskoczyło do
gardła. – Masz czarny garnitur? – zapytał.
- Cza… czarny?
Nie wiem. Nigdy nie lubiłem tego koloru.
- Wyszczupla – stwierdził
mężczyzna, prostując się. – Sprawdzę - dodał, idąc do sypialni. Save chwilę
jeszcze siedział wbity w fotel, po czym zerwał się i pobiegł za nim. Nie bardzo
podobało mu się, że ktoś grzebał w jego garderobie. Gdy wszedł do pokoju, zastał
swego gościa oglądającego czarny garnitur! Blondyn nie wiedział, że ma coś
takiego. – Ciekawe, jak w tym wyglądasz? – wymruczał tancerz, patrząc łakomie
na młodzieńca. Ten poczuł, jak palą go policzki, jednak w półmroku, jaki panował
w pomieszczeniu nie było tego widać.
- Nie
sprawdzisz? – zapytał, zmieszany. Uśmiech Arashi poszerzył się.
- No to
zakładaj – zażądał, rzucając uranie na łóżko.
- To znaczy…
chciałem powiedzieć… żebyś ty przymierzył czy pasuje… - jęknął nieskładnie
Save. Arashi wzruszył ramionami i zdjął swój bezrękawnik, po czym zaczął
ściągać spodnie. Student nie wiedział, co ma zrobić. Wyjść, odwrócić się, czy
po prostu czekać. Starał się nie patrzeć na jego ciało, czuł się zdenerwowany i
spięty. Nie chciał być w tym pokoju, jednak wiedział, że jak teraz wyjdzie,
będzie to wyglądało jeszcze gorzej. Przełknął ślinę, mimowolnie spoglądając na
bruneta kątem oka. Jego ciało było jak rzeźba starożytnego herosa o złotej
skórze. Save mógłby się w tej chwili uczyć anatomii. Wszystkie mięśnie były
doskonale widoczne. Ramion, brzucha, klatki piersiowej i nóg. Arashi od
niechcenia zaczął zakładać czarne spodnie od garnituru. Miał mały kłopot, gdy
przyszło mu je przecisnąć przez biodra. Chwilę się męczył, podskoczył kilka
razy, ale w końcu się wcisnął. Z zapięciem też się męczył, ale w końcu i to mu
się udało. Zarzucił na ramiona marynarkę. Odwrócił się do Save, patrząc na
niego pytająco.
- Chyba pasuje,
co? – zapytał, gdy milczenie się przedłużało. Niebieskooki otrząsnął się i
przytaknął. – To kiedy idziemy?
- Zaraz… zaraz
sprawdzę, czy coś grają… - mruknął zmieszany student, po czym wyszedł z niemałą
ulgą z pokoju. Szybko poszukał jakiejś gazety z godzinami spektakli.
- Jak się
pospieszymy, to powinniśmy zdążyć na sztukę. Zaczyna się dokładnie za godzinę,
ale muszę jeszcze kupić bilety! – krzyknął przez drzwi.
- To mam się
nie rozbierać… a masz do tego koszulę? – Arashi odkrzyknął mu z drugiej strony.
Nie usłyszał jednak odpowiedzi, blondyn jak oparzony wypadł z mieszkania.
Brunet wzruszył ramionami i rozejrzał się po lokum studenta. Urządzone było
skromnie i gustownie. Na białych ścianach wisiało kilka obrazów w ciemnych
dębowych ramach i duże lustro, tuż przy wejściu do mieszkania. Mężczyzna chwilę
się poprzeglądał. Drzwi frontowe prowadziły bezpośrednio do salonu, gdzie był
mały dywanik, potężny regał z książkami i stare, wyglądające na zabytkowe
radio, dwa fotele, na których przed chwilą siedzieli oraz sofa. W sypialni było
tylko jedno, wielkie łóżko, wbudowana szafa ścienna i okno o ciemnych zasłonach
z widokiem na miasto. Arashi od razu ta część domu spodobała się najbardziej, chociaż
w niczym nie ustępowała małej i funkcjonalnej drewnianej kuchni, czy ślicznej,
kaflowej, błękitnej łazience. Wreszcie jego uwagę przykuła dziwna lampka z
fosforyzującym płynem, która stała przy regale z książkami. Gdy tak się jej
przyglądał, stracił poczucie czasu i z zamyślenia wyrwało go dopiero
skrzypienie otwieranych drzwi. Podniósł spojrzenie na gospodarza, który
wyglądał na zupełnie wyczerpanego, jednak w dłoni ściskał dwa bilety.
- Wiesz, nie
powinieneś się tak forsować. Przed chwilą miałeś jeszcze gorączkę, na pewno się
zgrzałeś – skośnooki zganił go, niezadowolony. – To co będzie z koszulą? – dodał.
Student zamrugał oczami.
- Koszulą? Jaką
koszulą…? Aa… Może weźmiesz jedną z tych, co są w szafie? – zapytał. Arashi
podniósł się, prostując i uśmiechnął szeroko, ciesząc się na wyjście. Save
nagle zmieszał się, czerwieniąc z zażenowania. - Wiesz… Może ubierz swoją. Nie
będzie widać, zapniesz garnitur pod samą szyję. W moją mógłbyś się nie wcisnąć…
- wypalił.
- Że niby
jestem gruby? – oburzył się mężczyzna.
- Nie to
chciałem powiedzieć - mruknął student, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Brunet
wzruszył ramionami i zrobił, jak mu powiedziano.
- Dobrze? – zapytał,
prezentując się po chwili. Obcisłe ubranko bardzo wyraźnie eksponowało walory
jego ciała, ale nie na tyle, by było to nieprzyzwoite.
- Trochę
przyciasne, ale nie wygląda źle, chodźmy – podsumował młodzieniec, otwierając
drzwi.
- Ty się nie
przebierasz? – spytał Arashi i zmierzył Save od góry do dołu. Blondyn ubrany
był białą koszulę, wepchniętą w szare spodnie i w popielatą marynarkę. Wyglądał
trochę mniej porządnie niż zwykle. Był trochę potargany i nie miał starannie
wywiniętego kołnierzyka, ale ogólnie dobrze to wyglądało. – Zresztą nie musisz –
powiedział Azjata, wychodząc i zamykając drzwi.
Cudem udało im się nie spóźnić
do teatru, który był kilka przecznic dalej. W nerwowym pośpiechu znaleźli swoje
miejsca i zasiedli do oglądania przedstawienia. Padło na Tristana i Izoldę.
Arashi przyglądał się aktorom z zafascynowaniem. Save znacznie więcej uwag
poświęcał obserwowaniem bruneta niż tego, co rozgrywało się na scenie. Łapał
się na tym z coraz większym rozdrażnieniem. Starał się poskładać wszystko, co
działo się od tego jak ocknął się w szpitalu. Wszystko pamiętał dobrze do
przyjazdu do domu, a potem to już tak nie wiele. Pamiętał Arashiego, tylko tak
dokładnie, co pamiętał? Pamiętał, że się nim opiekował. Te myśli… Podskoczył na
dźwięk grzmotu i spojrzał zirytowany na scenę. Znał ten sztukę niemal na
pamięć. Westchnął rozdrażniony i wrócił do rozmyślań. Nim się obejrzał kurtyna
opadła w dół i Azjata odwrócił na niego swoje zielone oczy.
- Chcesz przez to powiedzieć,
skarbie, że prawdziwa miłość spotyka ludzi dopiero po śmierci? – zapytał
ciemnowłosy, szczerząc się żartobliwie. Student zaczernił się, zmieszany.
- Arashi, to tylko przenośnia - burknął
zażenowany, rozglądając się czy nikt znajomy go nie widzi.
- To czemu mnie na coś takiego
zabrałeś? Trzeba było wybrać Hamleta czy coś takiego. Wiesz krew, zło, występek
i tak dalej. Mogłem to opacznie zrozumieć – powiedział goth, wzdychając i
patrząc na migoczącą kurtynę.
- Arashi, dobrze wiesz, że to
akurat było teraz grane - warknął Save ze spuszczoną nisko głową, zupełnie już
czerwony na twarzy. Azjata postanowił przerzucić rozmowę na inne tory.
- W gruncie rzeczy to ten król
okazał się w porządku. Tylko ta druga zazdrośnica: Eech. Nigdy nie zrozumiem
kobiet. – powiedział, rozpierając się wygodnie w fotelu i zakładając ręce za
głowę. Spojrzał ukradkiem na studenta.
- Widzisz, nie raz tak bywa, że
relacje międzyludzkie staja się bardzo napięte i trudno jest odróżnić
prymitywne żądze od moralnych uczuć - mruknął bardzo cicho Save, patrząc na swe
dłonie.
- Ale tej, sztuce była mowa o
czystej miłości. Takiej, co to się zdarza raz w życiu. To jak ich poraziło
uczucie, zupełnie z znienacka i nie oczekiwanie. Gdzie tu prymitywne żądze? – na
chwile przerwał zastanawiając się nad czymś. – Chyba, że to jakaś aluzja była -
powiedział, przyglądając się studentowi podejrzliwie.
- Nie ważne – uciął, Save wstając.
- Ale to jest ważne. Przecież ta
sztuka przez półtorej tysiąca lat kształtowała umysły młodych i wyrabiała w
nich pojęcie o miłości. I nadal jest aktualna – drążył nieustępliwie Azjata.
Save nie wytrzymał i odwrócił się do niego gwałtownie.
- A zdrada, Arashi? Zdrada jest
dla ciebie nie ważna? Zdrada wartości, zdrada… zdrada moralności? Bo to w końcu
był grzech. Ale ty nie wierzysz w grzech… Prawda, Arashi? Czy ty wierzysz w
cokolwiek? – zapytał, patrząc mu uważnie w zielone oczy, mimo że czuł, jak od
tego spojrzenia przechodzą mu ciarki po plecach.
- Wierze. Wierze, że każde
zdarzenie w naszym życiu ma sens, że ma nas doprowadzić do pewnego skutku. Za
zbrodnie jest kara, a za dobro nagroda. I wierzę, że nasze dusze pamiętają
pewne rzeczy z poprzednich wcieleń i mogą znać się nawzajem. Na przykład ja i
Tora byliśmy rodzeństwem w poprzednim wcieleniu – powiedział poważnie.
- A reinkarnacja? Kiedyś mówiłeś
już coś takiego. Cóż to dobrze, ludzie, którzy w nic nie wierzą żyją strasznie
krotko - powiedział Save, uśmiechając się lekko. Zdał sobie sprawę, że trochę
go poniosło.
- Ludzie, którzy za bardzo w coś
wierzą żyją jeszcze krócej. Chyba powinniśmy już iść. Tora pewnie się martwi. –
Na twarz Arashiego wkradł się cień, a do głosu smętna nuta. Student przyjrzał
mu się z troską, nie chciał go zranić, tylko bliżej poznać.
- Powiedziałem coś nie tak? Nie
chciałem cię urazić, ale jak chcesz już iść to chodźmy – powiedział blondyn z
ulgą. Nagle zapragnął opuścić teatr jak najszybciej. Arashi wywoływał w nim tak
skrajne emocje, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy! Przed chwilą by się z
nim pokłócił właściwie o nic, a teraz tak bardzo nie chciał by się smucił,
zwłaszcza przez niego.
- Nie. Nie, nic. Po prostu,
wiesz, ja i Tora nadal bardzo się kochamy jako rodzeństwo. Po prostu wiem, co
by się z nią działo jakbym… jakby coś mi się stało. Ona jest taka delikatna. Nie
chce żeby się martwiła – westchnął, patrząc na blondyna przepraszająco.
- Tak… Tora… - powiedział
student, patrząc na Arashiego z nieodgadnioną miną. Nagle uśmiechnął się.
Rozważał to już od jakiegoś czasu. – Arashi, miałbym do ciebie prośbę…
- Umówić cię z Torą? – zapytał
wesoło Arashi. Blondyn spojrzał na niego zaskoczony i czerwony jak burak.
- Nie, nie o to chodzi… - Save
nie wiedział jak to powiedzieć. – No bo ty, Arashi, palisz…
- No palę… mam przy tobie nie
palić? – zapytał. Save znów pokręcił głową przecząco. Jeszcze raz upewnił się,
że nie ma znajomych. – Ja chciałbym spróbować… znaczy się…
- Już próbowałeś. Jeszcze nie
masz dość? – Arashi zaśmiał się na wspomnienie tego, jak poczęstował Save
papierosem.
- Nie… no… nie o to mi chodzi.
Chciałem spróbować czegoś mocniejszego – mruknął Save, uciekając wzrokiem w
bok.
- Mocniejszego? To był
najmocniejszy papieros na rynku… - Arashi nagle doznał olśnienia. – Chodzi ci o
gandzię? – zapytał, wytrzeszczając oczy na Save
- O co? – zapytał student, nie
wiedząc, o czym mówi Arashi.
- No o marysię, jointa…
marihuanę, konopie indyjską…
- Aha… no tak… masz do tego
dostęp? - mruknął Save, znów uciekając spojrzeniem.
- Gdybym zechciał, miałbym
dostęp do tajnych badań N.A.S.A- prychną Arashi. – Ale wiesz, że to świństwo
jest nielegalne?
- Jak nie chcesz mi pomóc to nie
– syknął Save.
- Ej no, nie denerwuj się tak.
Załatwię ci tą maryśkę, jak ci tak zależy – parsknął śmiechem. - Panicz z
wielkiego domu poznał złych ludzi i zaczyna szaleć- zadrwił Arashi. Save już
nic na to nie odpowiedział, po prostu szedł dalej…