Jako zadość uczynienie, moim wiernym czytelniczkom, wrzucam cały rozdział, a nie tylko jedną z jego części :)
Oczywiście nie batowane.
____________________________________________________________________________
Część 1 – Coś więcej niż pokusa.
Arashi bardzo się denerwował przed herbatką z panią Sarivald.
Zanim w ogóle mógł pomyśleć o tym spotkaniu musiał wrócić na
basen. Tam oczywiście Cecily i jej koleżanki zmusiły go do
kąpieli. Nie mówiąc już o nurkowaniu w paskudnej chlorowanej
wodzie! Po obiedzie natychmiast wskoczył więc pod prysznic, żeby
zmyć to świństwo z głosy zanim wypadną mu wszystkie włosy, o
które przez lata tak dbał. Choć Arashi miał najszczersze zamiary
pozostać z matką Save na stosunkach przyjacielskich odezwał się w
nim męska próżność, która chciała zaimponować kobiecie
wyglądem. Przewiązany więc tylko ręcznikiem szukał w swych
rzeczach czegoś co było by odpowiednie na takie spotkanie… lub
raczej na randkę. W końcu wybrał coś szykownego.
Przeglądał się teraz w lustrze i zastanawiał czy dobrze wygląda.
Założył czarne opinające się na biodrach spodnie z mnóstwem
pasków i łańcuchów oraz paskiem z ćwiekami. Pierś zakrywała mu
bezrękawnik w cętki lamparta. Bezrękawnik był zapinany na zamek,
ale z łatwością dał się też zdejmować przez głową. Azjatai
raczej ów zamka nie używał.
Włosy, które miał jeszcze mokre, zawiązał w warkoczy, a na czole
przewiązał sobie chustek z takiego samego lamparciego materiału.
Uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze. Zawsze był taki
przystojny. Szkoda, że nie może spłodzić syna… Westchnął i
spojrzał na zegar. Już był czas. Serce podskoczyła mu do gardła
i czym prędzej pospieszył do prywatnego salony pani Sarivald. Przez
całą drogę powtarzał siebie, że to nic złego, że zaprosiła go
na herbatę i że on to zaproszenie przyjął. Zapukał jednak do jej
pokoju drżącymi dłońmi. Otworzyła mu jak zwykle uśmiechnięta
gospodyni. Na twarz Azjaty wypłyną nieśmiały uśmieszek, po czym
kobieta wpuściła go do środka. Salonik był bardzo przytulnym
miejscem, ale nie można o nim było mówić w sposób zdrobniały,
choć w porównaniu do tego głównego, był naprawdę nie wielki.
Urządzono go na stary styl. Brunet nie znał się zbytnio na sztuce
użytkowej, ale na myśl nasuną mu się renesans.
Arashi szybko zapomniał o swym zdenerwowaniu przy tej wspaniałej
istocie jaką była jego gospodyni. Rozmowa z nią zawsze działała
na niego kojąco, a możliwość spoglądania w jej piękne
niebiańskie oczy dawała mu poczucie spokoju. Kobieta z racji upału
zaproponowała mu mrożoną herbatę i posadził go na sofie. Była
ona jednak bardzo krótka. Wyglądała jak dwa fotele zsunięte z
sobą i pozbawione boków by mogły się połączyć. Gdy pani
Sarivald usiadła naprzeciwko Arashiego, bezustannie dotykali się
udami. Azjatę to trochę krępowało, ale tylko na początku, zanim
znów nie zagłębił się w rozmowie z kobietą.
Po jakimś czasie jakby skończył im się tematy do rozmowy.
Chwilę panował milczenie, ale pani Sarivald szybko je przerwała.
- Tak dobrze mi się z panem rozmawia, że nieomal zapomniałam
dlaczego tu pana zaprosiła – powiedziała uśmiechając się i
wstając. Oddaliła się na chwilę. Arashi odstawił kieliszek, gdyż
już dawno przeszli z mrożonej herbaty na wino. Starał się nie pić
dużo, z wiadomych względów, był to jego pierwszy opróżniony
kieliszek.
– Nie dawno uporządkowałam zdjęcia. Jest pan estetą panie
Yasano, chciałam się pana zapytać o opinię – powiedziała
wracając z pięknym albumem pod pachą. Podała go Arashiemu i nim
usiadła napełniła jego kieliszek. Azjata przyjrzał się albumowi,
który dostał i oczy rozszerzyły mu się ze zdumienia. Nie mógł
nie zapytać.
- Sama go pani zrobiła? – Kobieta rozpromieniła się jakby tylko
na to czekała.
- Tak – powiedział tylko, skromnie spuszczając oczy. Arashi był
oczarowany nią jeszcze bardziej. Nie dość, że sama była jak
dzieło sztuki, potrafiła wyczarować coś tak ładnego, a na
dodatek praktycznego. Okładka albumu wyglądną jakby upleciona z
trzciny. Całość trzymała się kupy na sprężynie. Wnętrze
wypełnia piękny papier czerpany. I ta pieczęć w lace z wielkim,
zdobionym, podwójnym S na frontowej okładce.
- Jest piękny. Zrobiła go pani dla kogoś konkretnego? – zapytał
podekscytowany Arashi, a oczy zaświeciły mu się radośnie, gdy
spojrzał na tę pieczęć, domyślając się co może kryć wnętrze.
- Chciałam podarować to Save na dwudzieste drugie urodziny. Dlatego
tak ważne dla mnie jest pańska opinania. Zna go pan chyba najlepiej
– Arashi pochlebiały te słowa. To, że ona jego własna matka
pyta kogoś o opinię.
- Save na pewno będzie zachwycony. Widać ile serca włożyła pani
w ten prezent. Mogę obejrzeć też w środku? – zapytał. Kobieta
przytaknęła głową, a on otworzył album lekko drżącymi dłońmi.
Wkraczał w świat, którego Save z pewności by mu nie pokazał.
Przynajmniej nie ten Save jakiego poznał, bo obecny Save niczym się
nie krępował.
Na pierwszej stronie była dedykacja, mówiąca o tym, że jest to
album ze zdjęciami najważniejszych chwil jego życia. Na następnej
stornie…
- To Save? – zapytał Arashi zaskoczony. – Ten pluchy bobas?
- Tak, rzeczywiście był pulchny zwłaszcza po narodzeniu. Kto by
pomyłaś patrząc na niego teraz – pani Sarivald wypowiedział
myśli Arashiego. Jednocześnie przytuliła się do jego ramienia by
lepiej widzieć zdjęcia w albumie, który Azjata trzymał na
kolanach. Pierwsze zdjęcia było oczywiście pierwszym zdjęciem
jakie zostało zrobione blondynowi. Kolejne przedstawiały jego
rozwój i dzieciństwo. Arashi w ogóle nie poznawał na nich
swojego… byłego kochanka. Jednak mały Save bardzo mu się podobał
jako dziecko. Nie to żeby Arashi miał jakieś okropne skłonność.
On po prostu lubił dzieci, a trzeba powiedzieć, że blondyn był
wyjątkowo słodkim dzieckiem i trudno mu się było oprzeć. Azjata
świetnie rozumiał przywiązanie matki do syna. Save nie dało się
wtedy nie kochać. Najbardziej spodobały się zdjęcia Save z
różnych bali przebierańców, na które pani Sarivald osobiście
szyła mu kostiumy. Gdy zobaczył nastoletniego Save w przebraniu
szlachcica z osiemnastego wieku, po prostu oszalał na jego punkcie,
zwłaszcza chyba ze względu na naturalne piękne długie loki Save
na tym zdjęciu. Był gotów błagać panią Sarivald o to zdjęcie.
Jednak kobieta z uśmiechem powiedziała, żeby je sobie wziął, a
ona uzupełni to zdjęcie w wolnej chwili. Arashi był w siódmym
niebie i nie wiedział jak jej dziękować, szybko schował zdjęcie
na wypadek, gdyby się rozmyśliła. Na końcu była jeszcze wiele
wolnych kartek i twórczyni albumu wyjaśniła, że to do
uzupełnienia. Miała nadzieję, że do dwudziestych piątych
urodziny w życiu Save nie będzie tylu ważnych chwil by się tu nie
pomieściły.
- Panie Yasano. Miała bym także pewną prośbę do pana – zaczęła
w końcu. – Wydaje mi się, że jest pan bardzo ważną osoba w
życiu mojego syna. Wiec spotkanie z panem powinno być tu także
odnotowane. Dostarczył by mi pan swoje zdjęcie, żebym mogła je
włożyć do albumu i datę waszego pierwszego spotkania.
- Bardzo chętnie. A czy mógłby zasugerować jeszcze kilka ważnych
wydarzeń do tamtego dnia? – zapytał. Kobieta uśmiechnęła się
uroczo. Arashi odłożył album, ale ona nie przestała się do niego
tulić. Było w tym coś niepokojącego.
- Co zamierza pan dołożyć do albumu panie Yasano? – mruknęła.
- Proszę mi uczynić ten zaszczyt i mówić mi po imieniu pani
Sarivald – powiedział uśmiechając się. Był rozgrzanym winem,
które nie wiadomo kiedy znalazło się w jego żołądku, zamiast
pozostać w kieliszku i jej bliskością przez cale popołudnie.
- Jest pan bardzo zmysłowym i pociągającym mężczyzną Arashi –
powiedziała… i nim Arashi się zorientował całowała go
namiętnie… a może to on ją całował. Szybko dał się ponieść
uniesieniu i położył kobietę na oparciu sofki. Całował jej
delikatnie usta i szyję… dłonią gładził smukłe wciąż jędrne
ciało. Jego dłoń wsunęła się pod jej sukienkę i gładziła
szczupłe biodro. Ona objęła go za szyję, głaskał jego kark i
gładziła mięknie, czarne włosy. Arashi w odruchu odgarną jasne
włosy i delikatnie zaczął pieścić ucho i jego okolice swymi
ustami. Kobieta jęknęła z przyjemnością i wtedy Arashi ockną
się i opanował podniósł się i matkę Save… spojrzał na nią
oszołomiony, gdy ona patrzyła nieco zawiedziona.
- Pani Sarivald proszę mi wybaczyć moje zachowanie – jęknął. –
Jeśli w jakiś sposób panią teraz uraziłem także proszę mi to
wybaczyć, ale nie potrafił bym spojrzeć Save w oczy, gdyby to
zaszło dalej. On tak bardzo przezywa, że państwa małżeństwo się
nie układa - mruknął zażenowany.
- Ach, Arashi to ja powinnam przeprosić ciebie. Specjalnie cię
spiłam i uwodziłam. Ale masz racje, moja samotność nie jest
wystarczającym pretekstem, żeby ranić ciebie i jego –
westchnęła. Najwyraźniej dobrze wiedziała o troskach Save
zwianych z jego rodzicami i ich związkiem.
- Mimo wszystko, pani Sarivald… - zaczął Arashi. – Bardzo bym
chciał, żebyśmy zostali przyjaciółmi. Tak wspaniale mi się z
panią rozmawia, jest pani taka niepojęta.
- Niepojęta… - kobieta zachichotała wygładzając suknię. –
Dobrze puśćmy w niepamięć to niefortunne zdarzenia, Arashi.
Oczekuję, że niedługo znów nas odwiedzić i pomożesz mi
uzupełnić szczęśliwe chwile jakie Save przeżył przez ostatni
rok.
- Z wielką przyjemnością. – powiedział.
- Tylko Arashi, pospiesz się. Jego urodziny już za tydzień –
mruknęła.
- Za tydzień… - jęknął to mogło mu nieco skomplikować
sprawę. – Będę musiał wymyślić jakaś dobrą wymówkę, żeby
Save mnie stąd wypuścił – mruknął, po chwili pożegnał się
uprzejmie z panią Sarivald i w zamyśleniu wyszedł z jej prywatnego
saloniku. Czyli, że Save urodził się czternastego sierpnia. Był
wiec spod znaku lwa…
Arashi tak się zagadał z panią Sarivald, że wyszedł od niej
wieczorem. Właściwie był już późny wieczór. Mężczyzna wątpił
w to by ktoś prócz Save przejmował się jego pół dniową
nieobecnością. W końcu dom był duży i „przyjaciół” Save
też było dużo. Na pewno dobrze bawili się we własnym
towarzystwie. A Azjata był szczęśliwy, że mógł od nich trochę
odpocząć. Szkoda mu tylko było, że zostawił Save samego na ich
pastwę. Ale w obecnym stanie blondyn więcej nie rozumiał niż
rozumiał z tego co się wokół niego działo.
Arashi poszedł prosto do swojego pokoju. Po drodze zapalił
papierosa. Wszedł do sypialni i nie wiele nad tym myśląc zrzucił
cześć ubrań zaraz za progiem. Drzwi oczywiście zamkną. Jednak
nie na klucz, zawsze o tym zapominał. Zostawiając papierosa przy
łóżku poszedł wziąć prysznic. Wizyta u pani Sarivald wprawiła
go w doskonały nastrój. Mimo że tak nieporządnie się zakończyła.
Spłukując z ciała zanieczyszczenia dnia powrócił do tej chwili,
gdy oboje dali się ponieść własnym rządzą. Był szczerze
zaskoczony, że taka kobieta jak pani Sarivald w ogóle zwróciła na
niego uwagę. To był dla niego ogromny komplement. I choć nigdy by
się do tego nie przyznał właśnie ten fakt wprowadził go w tak
cudowny nastrój. Wrócił do pokoju przebrany w swoje bokserki do
spania i sięgną po papierosa… ale go tam nie było… Wypalił
się? Arashi spojrzał zaskoczony na popielniczkę przy łóżku…
popielniczki też nie było! Cholera co jest grane? Przecież ją
tutaj zostawił razem z zapalonym papierosem. Arashi rozejrzał się
zdezorientowany.
- Tego szukasz? – zapytał sodki głosik, który poznał od razu. O
jego ramię otarła się delikatna rączka trzymająca jego
papierosa. Kobiece dłonie oplotły go - Czekałam na ciebie. Gdzie
byłeś mój łotrze – mruknęła mu do ucha. Azjata poczuł, że
tym razem może nie być w stanie pozbyć się Cecily z pokoju. Mały
wybuch namiętności w saloniku pani Sarivald wciąż go grzał w
przyjemny sposób. Cecily wybrał dobrą chwilę na uwiedzenie go –
pomyślał z goryczą. Dłonie dziewczyny przesunęła się na jego
pierś i zaczęły delikatnie go pieścić.
- Cecily, już o tym mówiliśmy – jęknął. Dziewczyna pchnęła
go w kierunku łóżka.
- Podły kłamca, przecież widzę ze masz ochotę – mruknęła
zsuwając ręce po jego brzuchu, zatrzymała je na biodrach. Arashi z
przerażeniem odkrył, że jego ciało naprawdę chce! To wszystko
dlatego, że jego myśli wciąż błądził przy matce Save.
- Save… - jęknął, gdy Cecily położyła go na łóżku.
- O niczym się nie dowie – mruknęła dziewczyna opacznie go
rozumiejąc. Wsunęła się na niego z zadowoleniem.
- Nie dasz za wygraną? Bez względu na to ile razy wyrzuciłbym cię
z pokoju zawsze wrócisz wieczorem? – zapytał nie chcąc znać
odpowiedzi. Cecily po prosu usiała na nim okrakiem i uśmiechnęła
się zwycięsko.
- Znam twoja tajemnicę. Będziemy się dobrze bawić Amidamaru –
mruknęła kładąc się i delikatnie go całując w szyję. Arashi
chwycił ją za nadgarstki i odciągną od siebie. Z trudem podniósł
się na łokciach.
- Nie jestem Amidamaru – powiedział, jednak w jego głosie nie
było pewności siebie. Cecily tylko się uśmiechnęła i poruszyła
tak by podrażnić jego najwrażliwsze miejsce. – Dla mnie mógłbyś
nazywać się nawet Save – mruknęła pochylając się do niego by
zasmakować jego ust. Arashi już nie bardzo nad sobą panując
pozwolił jej na to.
- Więc po co wychodzisz za niego? – zapytał, gdy skończyła.
Cecily uśmiechnęła się wiedząc, że mężczyzna wpadł w jej
pułapkę. Widziała to w jego oczach, teraz niczego jej nie odmówi.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy – mruknęła namiętnie.
Mężczyzna nie nalegał. Puściła jej nadgarstki i objął ją w
pasie. Dziewczyna przeniosła ręce na jego ramiona i delikatnie
gładziła jego łopatki.
- Jak sobie wyobrażasz boskiego Amidamaru w takiej sytuacji? –
zapytał nagle.
- Boski Ami, jest bogiem seksu. Potrafi spełnić wszystkie
zachcianki kobiety. Ale już jego samo ciało wystarczy by kobieta
miała orgazm – mruknęła Cecily przysuwając się do niego i
dotykając go to tu to tam. Ciało Arashiego było rozgrzane i
gotowe. - Amidamaru to delikatny kochanek – mruknęła. Jej ciało
też było gorące i z pewności gotowe. Jej ciało było gotowe
zawsze - pomyślał Arashi w przebłysku świadomości. Zaczął ją
rozbierać. Nie miał dużo do roboty. Miał na sobie tylko cienką
koszulę nocną i koronkowe stringi. Wszystko to, wraz z bokserkami
Arashiego wyładowało na podłodze. Azjata objął Cecily w pasie i
już miał się z nią obrócić… - Chcę być na górze –
szepnęła mu do ucha. – Ty tylko leż i bądź grzeczny –
mruknęła i stanowczo pchnęła go na poduszkę. Nieco zaskoczony
pozwolił jej prowadzić tą rozgrywkę. W końcu mogła sobie
doskonale sama poradzić, on zamknie oczy i wyobrazi sobie ze to ktoś
inny. Jego ciało nadal reagowało samo. Gładził dziewczynę po
piersiach i słyszą jej zadowolone jęki z tego tytułu. Gładził
całe jej ciało. Raz jeszcze położył dłonie na jej piersiach…
obie jednocześnie na obu…
- Cecily… są sztuczne? – stwierdził z wahaniem. Cecily
przerwała swoja zabawę.
- Co takiego… Jak śmiesz. Są prawdziwe – powiedziała pewnie.
Jednak on wyczuł w jej głosie napięcie. Obleśnie sylikonowa
lalka – pomyślał. Nigdy nie dostaniesz Save.
- No tak, zmyliła mnie ich wielkość, są wspaniałe – mruknął
a zadowolona dziewczyna wróciła do „czegoś przyjemniejszego”
jak to określiła.
Cecily osiągnęła to co chciała wijąc się i jęcząc z
przyjemności. Arashi wciąż leżał grzecznie jak chciała.
Przynajmniej miał to już za sobą. Nie spodziewał się, że Cecily
będzie wyjątkowa i doprowadził go do takiego stanu jak to było z…
z Save. Arashi pomyślał z goryczą, że już nigdy tego nie
poczuje, tej nieznośniej rozkoszy.
Cecily zeszła z niego, ale nie przestała zabawiać się jego
ciałem.
- Nie myślałam, że jesteś taki… nieśmiały – mruknęła. –
Nic a nic mi nie pomogłeś.
- Sama tego chciałaś. Mogę teraz odpocząć? – zapytał
szorstko. Dziewczyna roześmiał się.
- Nie udawaj takiego złego. Wiem, że mnie pragnąłeś. Powiedz,
udało mi się zadowolić wielkiego boga seksu? – zapytała
ocierając się o jego ciało i przyciskając piersi do niego. Arashi
spojrzał na nią. Westchną i założył ręce za głowę.
- No tak… dobrze było – skłamał. Dziewczyna roześmiała się
z zadowoleniem.
- Przyjdę jutro. Zabawimy się na twoich zasadach – powiedziała
przeciągając językiem po jego policzku. Arashi ostatkiem sił
powstrzymał się by nie skrzywić się z obrzydzeniem. Gdy
dziewczyna doszła do wniosku, że już nic nie zdziała poszukała
swojej skąpej odzieży. Po chwili wyszła zostawiając go samego.
Azjata westchną z rezygnacją. Było mu to potrzebne, szkoda tylko
że trafiło na Cecily. Szkoda, że nie mógł wsunąć się
niepostrzeżenie do łóżka Save, tak bardzo za nim tęsknił. Z
resztą czy Save teraz by zauważył różnice miedzy nim a choćby
Cecily? Nie nawet on nie jest tak zamroczony prochami żeby pomylić
go z tą plastik barby. Arashi jękną przewracając się na brzuch.
Objął dłońmi poduszkę, potem przytulił się do niej mocno.
- Skarbie – jękną wyobrażając sobie, że to Save i tuląc ją
mocno do siebie. Zamkną oczy by było mu łatwiej w to uwierzyć i
tak zasnął...
Cecily była tak uradowana sukcesem z Arashim, że postanowiła,
póki jej ciało było rozgrzane do tego stopnia, połączyć
przyjemne z pożytecznym. Zakradła się do sypialni Save.
Arashiego obudził jakiś nieokreślony jęk. Otworzył zaspane
oczy. Wciąż jeszcze była noc, było ciemno i nic przez chwilę nie
wiedział. Usłyszał jakby stłumione szlochanie. Podniósł się na
łokciach i rozejrzał, po czym usiadł.
- Nie chciałem cię budzić - jękną głos, który natychmiast
rozpoznał.
- Save, co się stało? – zapytał przerażony, chwilę szukał go
wzrokiem, ale w pokoju go nie było! Nie, zaraz! Save siedział
skulony tuż przy jego łóżku! Niebieskie oczy blondyna spojrzał
na niego udręczona.
- Czy mężczyzna może zostać… czy kobieta może go zgwałcić? –
zapytał.
- Oczywiście. Zwłaszcza jak facet jest nie doświadczony a kobieta…
- Arashi nagle jąknął – Save co się stało? Kto ci to zrobił?
– zapytał natarczywie prawie wyskakując z łóżka, ale w porę
przypomniał sobie, że jest nago po przygodzie z Cecily. Save się
rozpłakał.
- Skarbie… - jęknął Arashi i owiną się cienką narzutą.
Wyszedł z łóżka i przyklękną przy nim.
- Cecily… była u mnie – jęknął Save. – Byłem taki
zmęczony. A ona zaczęła mnie dotykać. – skarżył się.
- Czy ona…
- Tak. Doszła do końca. To nie było nawet w połowie takie jak z
tobą… to było obrzydliwe. Arashi zrób coś – jęknął Save
patrząc na Arashiego udręczonym wzrokiem.
- Spokojnie skarbie – Azjata pogłaskał go delikatnie po głowie.
– Wstań, może jak weźmiesz prysznic to poczujesz się lepiej –
mruknął, nie bardzo w to wierząc, sam miał ochotę zmyć z siebie
dzisiejszą noc, ale wiedział, że to i tak nigdy nie schodzi. Save
zrobił jak Arashi kazał. Pozwolił poprowadzić się do łazienki i
wsadzić pod prysznic.
- Podaj mi piżamę – mruknął brunat wsuwając rękę za
zasłonkę. Wiedział, że jeśli zobaczy teraz nagiego Save, nie
opanuję się. A to by mu nie pomogło, żadnemu z nich by nie
pomogło. Po chwili dostał ją. Usłyszał jak Save odkręca wodę.
Gdyby nie był na tych cholernych prochach, ale może wtedy bardziej
by do niego docierało co się stało. Może byłby w gorszym stanie.
Choć z drugiej strony pewnie był by w stanie się bronić. Wyrzucił
by tą zboczoną siksę na zbity pysk. Jeszcze jej pokażą -
pomyślał Arashi zaciskając pięści. Już on jej pokażę. Jak
tylko przyjdzie do niego, pokaże jej co to znaczy zostać…
Save wyszedł z pod prysznica. Wyglądał żałośnie. Arashi
natychmiast założył na niego szlafrok.
- Lepiej ci? – zapytał czule.
- Nie wiem – mruknął Save. – Chcę spać – dodał. Arashi
przeraził się, że Save wyląduje koniec końców w jego łóżku!
Nagi! Z nim też nagim! Nie to się nie mogło tak skończyć!
- Chodź. Odprowadzę cię do pokoju - powiedział nie przejmując
się ze będzie paradował z prześcieradłem na biodrach i Save
ubranym tylko w jego szlafrok. Z resztą o tej porze i tak wszyscy
śpią. Save przytakną niewyraźnie głową.
W końcu Arashi udał mi się go położyć, obiecał przy tym, że
będzie pilnował żeby Cecily znowu się do niego nie dobrała.
Usiadł na podłodze przy łóżku trzymając Save za rękę. W końcu
blondyn zasnął. Arashi siedział z nim aż nie zaczęło świtać.
Jak zostanie to reputacja Save legnie w gruzach. Zarzucał na siebie
szlafrok i wymkną się po cichu. Nic nie przeszkodził w jego
powrocie do pokoju. Arashi z jękiem położył się do łóżka. Był
tak przejętym tym co spotkało Save, że myślał iż nigdy już nie
zaśnie. Jednak było zupełnie odwrotnie i zasną bardzo szybko.
Część 2 - Tajemnica
Zza zamkniętych powiek doszło go ostre światło poranka. Chyba
poranka. Arashi przekręcił się na drugi bok. – Save zasłoń to
okno i wracaj do łóżka – burknął. Ale piekielne światło nie
zgasło. Na tak musi być późno, skoro Save nie chcę spełnić
jego prośby i wrócić w jego objęcia. Azjata chował twarz w
poduszkę. Nagle poczuł, że ktoś usiadł na łóżku obok niego i
pogładził go delikatną dłoń po ramieniu. – Skarbie, błagam,
jestem zmęczony - jęknął Arashi zwijając się w kłębek.
- Arashi, dochodzi południe – do uszu Azjaty doszedł delikatny,
zmysłowy głos należący zapewne do dojrzałej kobiety. Arashi
nagle poderwał się i spojrzał przerażony w niebieskie oczy pani
Sarivald. Poczuł jak ostra czerwień zalew mu twarz, a chwilę po
tym przypomniał sobie, że o świcie wrócił do łóżka i położył
się nago. Nieśmiałym gestem osłonił się pierzynką.
- Arashi to do ciebie nie pasuje – powiedziała kobieta wstając i
podchodząc do okna. – Taki mężczyzna jak ty, nie powinien
wstydzić się swego ciała – dodała uśmiechając się do niego.
Brunat chwilę patrzył na nią coraz bardzie zmieszany.
- Co… co pani tu robi… - jękną w końcu.
- Chciałam z tobą porozmawiać o Save, ale dowiedziałam się, że
jeszcze nie wstałeś – powiedziała. – Wydaje mi się, że jest
chyba więcej rzeczy, o które powinnam cię zapytać – dodała
dość chłodnym tonem. Więc jednak to powiedział, a matka Save
głupia nie jest i szybko skojarzyła fakty. Arashi poczuł
przebiegający mu dreszcz po plecach. – Czekam na ciebie w jadalni
– dodała i ruszyła w stronę drzwi. Otworzyła je i odwróciła
się w progu. – Naprawdę nie musisz się tak rumienić w mojej
obecności – powiedziała, po czym posłała mu uśmiech, od
którego jego serce stopniało i wyszła. Arashi został sam w pokoju
z mętlikiem w głowie.
Nie, nie ma sensu tego odkładać. Szybko wziął prysznic i ubrał
się jeszcze szybciej, choć starannie, włosy rozczesał i związał
w kucyk. Czym prędzej ruszył do jadalni.
Tak jak obiecała czekała tam na niego. Siedziała przy stole
naprzeciw jednego nakrycia. Arashi szybko zrozumiał, że to
śniadanie dla niego. Podziękował i zajął swoje miejsce. Gdy
Azjata podniósł pokrywę owioną go wspaniały zapach jajecznicy na
bekonie. Natychmiast zgłodniał. Zaczął…
- Arashi – odezwała się pani Sarivald. – Zanim mi odpowiesz
przełknij, albo jeśli ci wygodniej zjedz wszystko – powiedziała
delikatnym, miękkim głosem. – Najpierw zadam pytanie o to co
wyszło przed chwilą. Co tak naprawdę łączy cię z moim synem? –
Arashi wiedział, że o to zapyta, w końcu sam półprzytomny
chlapną… Przełkną to co przeżuł w ustach. Pyszna jajecznica
wydała mu się teraz bez smaku, a nie przypuszczał, że tak się
zdenerwuję. W końcu pod prysznicem i w drodze tu myślał co
odpowiedzieć.
- Formalnie jesteśmy przyjaciółmi – odrzekł.
- A nie formalnie?
- Obecnie… też tylko przyjaciółmi – mruknął, nie mogąc
spojrzeć jej w oczy.
- Obecnie, a wcześniej? Nie zawsze byliście TYLKO przyjaciółmi?
- Tak, nie zawsze – mruknął brunet, przełykając kolejną porcję
śniadania. – Pani Sarivald, ja… bardzo kocham pani syna… i
obawiam się, że go tym zaraziłem.
- Jak to zaraziłeś. Arashi co chcesz przez to powiedzieć –
jęknęła kobieta nagle przestraszona.
- Rozkochałem go w sobie choć dobrze wiedziałem, że mi nie wolno.
Tak, byliśmy kochankami – wyprzedził jej pytanie. – To nie
powinno było się w ogóle zacząć, ale ja zupełnie oszalałem na
jego punkcie – mruknął Arashi, odsuwając od siebie na wpół
pusty talerz. – Byliśmy ze sobą prawie pół roku – dodał.
- Arashi… chcesz powiedzieć… czy ty go rzuciłeś. Jak mogłeś!
– kobieta poderwał się ze swojego miejsca. – Dlaczego, skoro
mówisz, że go kochasz i on kocha ciebie?! - Arashi spojrzał na nią
zaskoczony. Spodziewał się każde reakcji tylko nie takiej. Czyżby
ona aprobowała ich związek?
- To długo historia – mruknął Azjata. – Zaczęło się od
tego, że chciał o mnie wiedzieć wszystko, ale ja mu wszystkiego
nie powiedziałam. Nie wyjawiłem mu, że nie doczekam starości. Ale
wtedy nie sądziłem, że to zajdzie tak daleko. Nie sądziłem, że
w ogóle uda mi się go zdobyć, Save był zupełnie przerażony
myślą o mnie jako o kochanku, czy partnerze…
- Arashi, rozumiem, że zrywając z nim teraz chciałeś mu
oszczędzić bólu rozstania, gdy będzie ono nieuniknione. Szczerze,
obawiałam się, że się ukrywasz i że masz na boku kogoś innego,
jakąś żoną albo ciężarną dziewczynę – Arashi podniósł na
nią wzrok i uśmiechną się smutno.
- Zostanie ojcem raczej mi nie grozi od dziesięciu lat jestem
bezpłodny – westchnął. – Myślałam, że nad wszystkim panuję.
Że w każdej chwil możemy się rozstać nie ranią za bardzo. Ale
myliłem się to wszystko zaszło za daleko. Powinienem teraz znikną
z życia Save tak szybko jak to tylko możliwe…
- Nie możesz! – sprzeciwił się kobieta. – Mój Save nigdy nie
był tak do nikogo przywiązany jak do ciebie. Arashi on cię bronił
przed ojcem, po raz pierwszy mu się sprzeciwił. Po za tym powinien
dać mu możliwość decyzji. On musi sam zdecydować, czy chcę być
przy tobie do końca czy lepiej rzeczywiście skończyć to teraz.
- Ale ja wiem co on odpowie. Nie chcę żeby na to patrzył. Nie chcę
żeby cierpł. Ja jestem gotowy na śmierć, ale Save nigdy nie
będzie gotowy na moją śmierć.
- I tak uważam, że powinieneś mu powiedzieć. Arashi daj mu
jeszcze chwilę szczęścia, daj mu go tyle ile możesz i sam bądź
przy tym szczęśliwy. Zawsze chciałam żeby mój Save był bardziej
szczęśliwy niż ja. Jego ojciec nie jest człowiekiem którego
można kochać.
- Pani Sarivald, Save teraz jest… jakby to powiedzieć… teraz nie
można z nim rozmawiać poważenie.
- Rozmawiałam już z jego lekarzem. Powoli będziemy zmniejszać
dawkę. Przygotuj się do tej rozmowy – powiedziała stanowczo po
czym wstała. Arashi również wstał. – Ale teraz Arashi idź i
proszę wspieraj go, wydaje mi się, że coś go mocno przygnębia –
dodała. Arashi nagle pobladł. – Wiesz co mu dolega? – zapytała.
- Tak… - mrukną Arashi, ale nic więcej nie tłumaczył po prostu
wyszedł z jadalni jak najszybciej chcą odnaleźć Save.
Save był niezmiernie uradowany, gdy w polu jego wiedziona pojawił
się Arashi. Nie odmówił sobie także rzucenia mu się na szyję.
Azjata przyjął to spokojnie, jakby było to normą, i poklepał
Save po bratersku. Nadal bał się, że może narazić jego honor na
szwank, gdyby ktoś się domyślił co ich tak naprawdę łączy.
Później Save nie odstępował Arashiego nawet na krok, jednak
słowem nie wspomniał o tym jak bardzo jest nieszczęśliwy z powodu
nocnej przygody. Może nawet zapomniał dlaczego czuję się tak
bardzo nieszczęśliwy.
Cecily natomiast była wściekła. Rozentuzjazmowana podwójnym
nocnym sukcesem zamierzał poprawić to co miał zostawić w niej
Save. Jeśli zajdzie z nim w ciążę nie będzie miał odwrotu i się
z nią ożeni. To był genialny plan. Zwłaszcza, że dostrzegła jak
złota rybka wymyka jej się z rąk. Nie dość, że ten dureń
unikał jej przez cały dzień to teraz jeszcze przykleił się do
Arashiego jakby był jego dziewczyną… zazdrosną dziewczyną! A
taki miała doskonały plan. Zaciągnęła by Save gdzieś, w
ustronne miejsca, w końcu w takim wielkim domu nie trudno znaleźć
się z kimś sam na sam. Szybko doprowadziła by go do odpowiedniego
stanu, przecież tego prawiczka łatwo było podniecić, poza tym był
taki zakręcony od prochów, że oddałby się jej bez szemrana tak
jak w nocy. A teraz, gdy zjawił się Arashi i Save się do niego
przyssał, to nawet sobie z boskim Amidamaru nie da rady pofiglować.
Ale odbije to sobie wieczorem, w końcu Save nie może iść z nim do
łóżka.
Ale Cecily nie miała pojęcia, że dziś w nocy łóżko Arashi
będzie i tak zajęte.
Arashi w końcu jakoś wytłumaczył Save, że musi go na chwilę
zostawić i pójść tam, gdzie król chodzi piechotą. Save błagał
wtedy żeby nie zostawiał go samego. Co prawda nie opadło imię,
lecz Arashi dobrze wiedział, że blondyn ma je na końcu języka. W
końcu Save zgodził się zostać z nieliczną już gromadką
„przyjaciół”. Mężczyzna nie był najszczęśliwszy, że
musiał go zostawić, ale pęcherz nie sługa.
Gdy w końcu sobie ulżył i wyszedł ze świątyni dumania czekała
na niego nie miła niespodzianka. Ledwie zdążył przekroczyć próg
toalety, gdy coś się na niego rzuciło i zaczęło go macać,
całować i niemalże gwałcić. Arashi ledwie się powstrzymał by
nie wrzasnąć z obrzydzeniem, bo nie trudno było poznać sylikonowy
biust Cecily, gdy się do niego przykleiła. Udał, że mu się
podoba ta nagła „pieszczota”, ale odciągną ją w końcu.
- Czemu zawdzięczam ten zaszczyt? – zapytał.
- Och Ami, nie żartu. Wiesz, że wszystkie za tobą szaleją, ja
też. Wróćmy do łazienki. Nikt nie zauważy naszej chwilowej
nieobecności – powiedziała wsuwając kolano miedzy jego nogi i
drażniąc to wrażliwe męskie miejsca. Arashi zdoła się jednak
tym razem opanować.
- Cecily, Save odlicza sekundy odkąd wyszedłem. Byłby bardzo nie
pocieszony, gdybym zniknął na dłużej niż pięć minut –
powiedział spokojnie. - Poza tym... nie chcesz tam wchodzić -
Chwycił ją w pasie i chciał odsunąć. Jednak wtedy ona jeszcze
mocniej do niego przywarła.
- Nie żartuj, ten mazgaj nie może stanąć miedzy nami. Nie jesteś
jego niańką, żeby go trzymać za rączkę przez cały czas –
zaśmiała się gładząc go dłonią po piersi. – Och jak ja cię
pragnę.
- Będziesz musiała zaczekać – syknął Arashi odsuwając ją
stanowczo. – Może przez ten czas powinnaś się zastanowić czy JA
nie staję na dorsze twego szczęścia małżeńskiego? Chociaż i
tak wiem czemu zaręczyłaś się z Save – dodał, po czym odszedł
nim zdążyła znów go złapać. Przed wejściem do saloniku, gdzie
zostawił Save musiał chwilę odetchnąć. Miał ochotę się
wykąpać, żeby nie czuć na sobie tego okropnego dotyku Cecily.
Wzdrygnął się i to nieco pomogło, zupełnie jakby strzepną z
siebie jej resztki.
Wszedł do pokoju przyklejając sobie do twarzy beztroski uśmiech.
Nie chciał by Save odgadł jego nastrój, nie chciał go dodatkowo
martwić. Nagle zatrzymał się w pół kroku.
- Kaze… - zdążył tylko powiedzieć nim dziewczyna poderwała się
z kanapy, wypuszczając przy tym Save i rzucając się Azjacie na
szyję.
- Jak ja za tobą tęskniła kochanie – zachichotała. Arashi
przyjrzał jej się dokładnie i postawił. – Kaze? Kto cię
przysłał? – zapytał podejrzliwie.
- Kaze się za tobą stęskniła – powiedział Save podchodząc do
nich. – Właśnie mi mówiła o was – dodał ze smutkiem w
głosie. Nieliczne grono z jego „przyjaciół”, które jeszcze
pozostawało w domu przysłuchiwało się im bez większego
zainteresowania.
- Kaze nie wierze, że przyjechałaś tu bezinteresownie. Powiedz w
końcu o co chodzi – syknął Arashi próbując zdjąć jej
splecione dłonie ze swego karku.
- Arashi, Arashi, mój ty burzliwy chłopcze. Dlaczego ty masz o mnie
tak złe mniemanie.
- Dlaczego? Bo cię znam. Albo chcesz się przymilić, albo jesteś
tu na czyjeś zlecenie, albo coś cię mocno trapi skoro jesteś tu
od pięciu minut i jeszcze nie zrobiłaś mi sianka na tyłku –
znów syknął.
- Arashi! Chcesz żebym cię uszczypnęła? – zaśmiał się z
zadowoleniem i wyciągnęła rękę. Brunet wykorzystał ten moment,
by się uwolnić z jej objęć i odsunąć.
- Ani mi się warz – prychną łapiąc ją za nadgarstek. Kaze
spojrzał na niego jak zbity pies. – Mów czego chcesz! – warknął
Arashi nie wzruszony.
- Właściwie to przyjechałam do Save – prychnęła Kaze machając
na Arashiego ręką i tym razem rzucając się blondynowi na szyję.
– Wiesz, on jest teraz częścią nasze rodziny, więc musiałam
zobaczyć jak się czuję – dodała niewinnie. Arashi zmrużył
oczy podejrzliwie.
- Więc nie przysłała cię tu moja szefowa, żebyś zaciągnęła
mnie do pracy? – zapytał.
- Oczywiście, że nie. No ale pytała o ciebie. Jest wściekła, ale
znając ją niedługo ochłonie i będziesz mógł się pojawić –
powiedziała Kaze uśmiechając się uroczo.
- Pytała, ale jej nic nie powiedziałaś? – zapytał przerażony
Arashi.
- Głuptasku, gdybym pisnęła choć słówko, zjawiła by się tu w
trymiga i zaciągnęła cię za włosy do Illusion.
– Arashi na te słowa odetchną z ulgą. A gdy po raz kolejny
spojrzał na Kaze, wiedział już dlaczego się zjawiła. Postanowił,
żenie będzie na nią naciskał. W końcu i tak sama powie o co
chodzi. Oby tylko znów go czymś nie zaskoczyła w najmniej
odpowiednim momencie.
- Ach, Arashi, ja cię szukam po całym domu a ty… - usłyszeli
głos Cecily, która nagle urwała w pół zdania. Patrzyła
zaskoczona na Kaze obejmującą Save. Czyżby miała konkurencję do
jego majątku, a tak się poświęciła ,żeby jej się z małżeństwa
nie wykręcił. A co jeśli jest za późno.
- Cecily! – wrzasnęła radośnie Kaze i rzucała się na
blondynkę. – Jak żeśmy się dawno nie widziały. Szkoda, że
poznałyśmy się w takich okolicznościach.
- O czym ty mówisz! Nie znam cię! – warknęła groźnie Cecily
próbując odepchnąć Kaze.
- Och, możesz mnie nie pamiętać, na pewno byłaś wtedy w szoku.
Kiedy twój biedny narzeczony… - Kaze teatralnie zawiesiła swój
aktorsko przesycony goryczą głos. – Poza tym byłaś zajęta
Arashim – dodała Kaze. Zainteresowanie pozostałych gości zaczęło
wzrastać. Czyżby zanosiło się na skandal?!
- O czym ty mówisz.
- No o tym jak was przyłapałam na ławce w ogrodzie. Wiem, że
Arashi trudno się oprzeć…
- Och przestań! – krzyknęła zdesperowana Cecily. – Nic złego
nie zrobiłam. – sprzeciwiła się.
- Och, biedactwo. Wiec ten potwór rzucił się na ciebie. No tak to
typowe dla niego! Żeby na narzeczoną własnego przyjaciela, który
jest w takich kłopotach! – znów zaczęła teatralnie.
- Kaze, co ty w ogóle wyprawiasz? – syknął Azjata nic nie
rozumiejąc z zachowania byłej przyrodniej siostry. Kaze ciągnęła
swoje przedstawianie dalej.
- Och, to ja stworzyłam tego potwora jakim jest Arashi! – zaczęła,
choć nikt nie miał wątpliwości, że gra, była to tak nie czysta
gra aktorska.
- Przecież Arashi nie jest potworem. Potwory nie są takie piękne –
mruknął zadumany Save, który chyba jako jedyny nie zauważał
sztuczności Kaze. Miał dobre wytłumaczenie. I oczywiście miał
też szczęście, że nikt po za Arashim nie słyszał jego słów.
Kaze ciągnęła dalej uwieszając się na Cecily. – Wybacz mi, och
wybacz Cecily! – jęczała czarnowłosa Chinka. – Jeśli Arashi
cię skrzywdził nigdy sobie tego nie wybaczę! – zażenowana
Cecily najwyraźniej miała już tego wszystkiego dość.
- No nic się właściwie nie stało. – zaczęła nie pewnie.
- Nie ja znam Arashiego!
- Nie, nie… no bo widzisz tamtego dnia on mnie tylko po
przyjacielsku pocałował w policzek! – zaczęła Cecily sama już
nie wiedząc kogo i dlaczego broni.
- Jakie szczęście, że się wtedy zjawiłam. Znam dobrze tego
erotomana. – Kaze zaczęła konspiracyjnym szeptem. – On zawsze
zaczyna od przyjacielskich pocałunków. Nim byś się spostrzegła
nie była byś dziewicą!
- Ale ja… - Cecily w ostatniej chwili ugryzła się w język.
Zawsze przecież powtarzała, że Save jest jej jedyna miłością.
Co by było, gdyby palnęła, że nie jest dziewicą. To mogło by
się źle skończyć dal jej interesów. Ojciec Save był przecież
taki konserwatywny. Nie zdziwiła by się, gdyby sprawdzał ich
prześcieradło po nocy poślubnej.
- Tak, Cecily, rozumiem, że jesteś w szoku. Arashi wygląda tak
niewinnie. Ach Cecily znów muszę cię prosić o przebaczenie.
- Ale…
- Tak, Cecily to wszystko moja wina. To ja zbroiłam z tego
niewinnego chłopca jakim był Arashi tego erotomana.
- Kaze nie przesadzaj – prychnął sam zainteresowany „erotoman”.
- Ale Cecily… - Kaze w ogóle nie przejmował się tym, co robi z
Arashiego, ani zainteresowaną publicznością. No tak, pomyślą
brunet, ona zawsze lubiła być w centrum uwagi. A niech się bawi,
na mój koszt. Westchną i zgarnął całą trójkę by usiadła. Jak
ma być upokorzony to niech chociaż stanie się to na siedząco. –
Wybacz także Arashiemu! Musisz mu wybaczyć! – ciągnęła swoje
Kaze, gdy w końcu wszyscy usiedli.
- Dobrze, ale… - zaczęła Cecily, ale Kaze nie miała zamiaru
oddawać głosu komuś innemu. Jak już się tu zjawiła wszyscy maja
patrzeć tylko na nią.
- Bo widzisz Cecily, Arashi kiedyś taki nie był. Teraz to fakt,
jest niewyżytym , wyuzdanym demonem seksu, któremu ciągle mało,
ale wyobraź sobie kiedyś był niewinny jak baranek – mówiła
dalej Kaze. Arashi zaczynał się czuć coraz bardziej niepewnie. Nie
podobał mu się tor na jaki zaszła zabawa Kaze. – I to wszystko
moja wina. Bo to ja rozpaliłam w nim tą żądzę, a potem go
rzuciłam.
- No już sobie nie pochlebiaj – prychnął Azjata.
- Ależ Arashi, już nie pamiętasz kto uczynił cię mężczyzną? –
prychnęła urażona Chinka.
- No trudno jest zapomnieć jak przy każdej okazji, lepszej czy
gorszej obwieszczasz to z dumą. – syknął. Nawet ciekawa była ta
zabawa w teatr.
- Arashi kochanie… - zaczęła Kaze przymilnym tonem, po czym
przysunęła się do niego.
- Nie zaprzeczysz, że byłam twoją pierwszą kobietą. Że
kochaliśmy się długo i namiętnie przez całą noc.
- Nie nazwał bym tego kochaniem się - prychnął Arashi. Do
czego ta szalona kobieta dąży? - pomyślał. - Czyżby
chciała im wszystkim opowiedzieć o jego pierwszym razie? Co na to
Save… nie, nie, Save może sobie myśleć co zechce, przecież są
tylko przyjaciółmi… tylko przyjaciółmi…
- Z resztą ciebie trudno było nazwać kobietą w tamtym czasie –
dodał. Kaze uśmiechnęła się i pogładziła go wzdłuż linii
szczeki. Delikatnie palcem odwróciła, jego twarz do siebie.
- Arashi, mój kochany mały braciszku – zaczęła i umyślnie
przerwała na chwile napawając się zdumionymi szeptami zebranych. –
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak silnie oddziałujesz na kobiety.
- No i to może moja wina, że wtedy wskoczyłaś mi do łóżka? –
prychnął - Tym zboczona egoistko! Wykorzystałaś mnie wedle swojej
zachcianki jak tylko rodzice zniknęli z domu.
- Nie nie bądź już taki nieśmiały – mruknęła przymilnie Kaze
głaszcząc go po policzku. – Byłeś taki słodki jak miałeś
czternaście...
- Czternaście? – mrukną Save zamyślając się.
- Kaze, wtedy byłaś zboczona i nadal jesteś – burknął Arashi.
– Jak cię to tak rajcuje czemu nie opowiesz w telewizji jak mnie
zgwałciłaś.
- Och Arashi, nie opowiadaj głupstw. Było ci dobrze – Arashi
otworzył usta, ale Kaze natychmiast położyła na nich palce. –
Nie zaprzeczaj burzusiu – mruknęła przymilnie. Arashi zastanawiał
się czy „przyjaciele” Save kiedykolwiek uczestniczyli w podobnej
wymianie zdań i jak długo jeszcze wytrzymają. Tak to prawda,
prawda jego pierwszy raz był dość niezwykły, ale tylko dlatego,
że zapragnęła go tak szalona i wyuzdana dziewczyna jak Kaze.
Arashi ściągną jej palce ze swych ust łapiąc ją za nadgarstek.
- Nie zaprzeczę, że jak miną pierwszy szok… Każe czy ty nie
rozumiesz, że ja cię unikałem odkąd podejrzałaś mnie jak
wychodziłem spod prysznica – burkną udając zażenowanego. W
rzeczywistości bawił się tak samo dobrze jak Kaze.
- Arashi, zawsze byłeś taki delikatny.
- Za to ty zawsze byłaś
taka bezpośrednia. To co wtedy zobaczyłem w twoich oczach
przeraziło mnie – miło było powspominać dawne czasy. – Bałem
się zostawać z tobą sam w domu. – Kaze uśmiechnęła się
diabelnie.
- Uciekałeś mi, ale to
tylko jeszcze bardziej mnie do ciebie przyciągało. Tamtego wieczora
nie było dla ciebie ratunku. Kiedy ja Jui- juan Lo pragnę jakiegoś
mężczyzny dostanę go!
- Myślałem że nazywasz
się Kaze - mruknął
nieśmiało Save.
- Tak nazywa mnie Arashi
i jego rodzinka. Ale lubię to imię pasuję do mnie. – Kaze się
uśmiechnęła w bardzo diaboliczny sposób.
- A co ono znaczy? –
Save zapytał mając w oczach ciekawość dziecka.
- Wiatr – odpowiedział
Arashi. – To ja nadałem ci to imię. Sam już nie pamiętam
dlaczego – zwrócił się do Kaze. Dziewczyna tylko zachichotała.
- Chcesz żebym ci
przypomniała? – zapytała z nadzieja.
- A imię Arashi czy ono
też znaczy coś konkretnego? – zapłata Cecily.
- To jest twoje prawdziwe
imię? Prawda? – zapytał Save patrząc na Arashiego
smętnie.
- Oczywiście, że to
moje prawdziwe imię. I znaczy tyle co…
- Tak, tak, imię
doskonale pasuję do właściciela. Arashi znaczy burza. Mój kochany
mały burzuś – mruknęła Kaze przytulając się do niego.
- Ale wy chyba nie
jesteście rodzeństwem? – zapytała nagle Cecily. – Przecież ty
się przedstawiasz jako Arashi Yasano… - dodał niepewnie.
- Pamiętam! – krzykną
nagle uradowany Save. – Opowiadałeś mi kiedyś – powiedział
patrząc na brunata
z nadzieją, że go pochwali i z zapałem zaczął wyjaśniać co mu
się mianowicie przypomniało. – Twoja matka i ojciec Kaze pobrali
się i zostaliście przyrodnim rodzeństwem. Ale nie trwało to
długo. Szybko się rozwiedli a potem…
- Trwało wystarczająco
długo! – zaśmiał się Kaze rozmyślnie przerywając Save.
Wiedziała co było potem. Nie chciał żeby Arashi znów usłyszał:
Twoją matkę zamordowano!
Save, co z tobą?
- Pomyślała. Chyba nie masz po
kolei w głowie żeby… och musi o to zapytał Arashiego,
przecież ten jego kochanek nigdy tak się nie ubierał.
– Arashi i ja zdążyliśmy się zabawić i zostaliśmy sobie
bliscy.
- Zabawić! Ty się mną
bawiłaś! – burknął
zainteresowany.
- Znowu się dąsasz –
mruknęła Kaze, jednak Arashi dostrzegł w jej oczach przebłysk
radości ponieważ rozmowa wróciła na swój „właściwy” tor.
- Dąsam się! Zgwałciłaś
mnie jak miałem czternaście lat! Czemu miałbym się nie dąsać! –
postanowił nie psuć jej zabawy i sam także obserwował kontem oka
reakcje.
- Jak można zgwałcić
mężczyznę! – prychnęła nagle Cecily. – Przecież to oni…
- Och Cecily jak ty mało
wiesz o życiu. – zaczęła Kaze. – To nie takie trudne jak ci
się wydaje. – powiedziała uśmiechając się.
- Tak Kaze ma w tym
doświadczenie. Przyznaj się, ilu prawiczków tak załatwiłaś? –
syknął
Arashi. Kaze spojrzała na niego i znów uśmiechnęła się
diabolicznie.
- Widzisz Cecily
mężczyźni także są wrażliwi tylko nieco inaczej – zaczęła
brunetka
tonem wielkiej uczonej. – Jeśli mężczyzna jest dość młody,
lub dość niedoświadczony to dorosła, doświadczona i atrakcyjna
kobieta może z nim zrobić co zechce, a on nawet nie będzie
wiedział jak i kiedy to się stało. Wystarczy poruszyć odpowiednie
struny żeby ich męskość nadawała się do użytku. – Kaze
zachichotała.
- Ale przecież tego im
sprawi przyjemność – sprzeciwiła się Cecily.
- Cecily, chłopcy nie
myślą tylko o tym, żeby zacząć życie seksualne. Czasami trzeba
im pomóc podjąć tą decyzję. Prawda Arashi? – Kaze zapytała
słodkim głosem, gładząc Azjatę
po policzku.
- Naprawdę Każe, mogłaś
mi nie pomagać.
- Miałam sobie odmówić
tej przyjemności. O nie Arashi, jesteś zbyt dobrze obdarzony. Żadna
kobieta nie przeszła by obok ciebie obojętnie. Po za tym na
horyzoncie już pojawiła się Tora. Nie mogłam wypuścić mojej
zdobyczy z rąk.
- Ty nimfomanko –
burknął
Arashi, ale nie zrobił nic, gdy się do niego przytuliła i wsunęła
mu dłoń pod koszulę.
- Tak wiec teraz Cecily,
chyba już potrafisz wybaczyć Arashiemu.
– zaczęła chichocząc. – Po takim przeżyciu chłopiec albo nie
cierpi zbliżeń z kobietami albo staje się erotomanem.
- No już wystarczy. –
burknął
Arashi wyciągając jej dłoń, która prawie wsunęła się w
spodnie.
Część 3 -
Siostrzyczka
Po jakimś czasie obojgu udało się wyrwać
na papierosa.
- Mam nadzieję że
dobrze się bawiłaś? – zapytał spoglądając na
nią kontem oka. – Doprawdy masz
dziwne sposoby na zabawę – dodał widząc, że dziewczyna
chichocze.
- To chyba lepsze niż
przedawkować używki, nie? – zapytała, a Arashi tylko przytakną
głową. Po chwili westchnął.
- Kaze powiesz mi w końcu
dlaczego tu jesteś? – zapytał.
- Nudziłam się w
mieście. Bez ciebie to nie to samo. Zawsze było o kim poplotkować…
- Komu narobić wstydu…
- Właśnie. No wiec
chyba sam rozumiesz. Poza tym tu są wyższe sfery. Nie mogłam
przepuścić takiej okazji – Kaze uśmiechnęła się do niego,
a on odwzajemnił jej uśmiech. Wiedział, że to nie jest prawdziwy
powód. Dobrze,
dajmy jej czas, w końcu dojrzeje do wyjawienia prawdy.
Ale Arashi obawiał się tego coraz bardziej. Im dłużej Kaze
zwlekała z wyjawieniem problemu tym był gorszy.
- Arashi widziałeś minę
tej sylikon barby jak mówiliśmy o gwałcie na tobie –
zachichotała Kaze.
- Wiesz, siostrzyczko,
chyba jej uświadomiłaś, że sama się tego dopuściła.
- Ona!… no tak, kto by
chciał tyle sztuczności. Musiała wziąć sobie chłopa siłą,
żeby nie być dziewica do końca życia.
- Dziewicą, to ona już
nie jest od dawna. To typ dziwki.
- Wiec zauważyłeś to
przez ten jej sylikon? – Kaze zaśmiała się złośliwie. Arashi
uśmiechnął
się lekko, choć wcale nie było mu do śmiechu. W sumie dobrze, że
Kaze się tu pojawiła, może im pomoże.
- Wiesz ona wpakował mi
się do łóżka… i nie tylko mnie – Arashi wypuścił dym ,a
śmiech Kaze natychmiast ucichł.
- Nie podoba mi się ten
ton – Kaze spojrzał na Arashiego
z zaciekawieniem. – Burzuś jest wściekły. Chciałby wydłubać
jej ten sylikon z cycków – mruknęła złowieszczo. – Od kiedy
to tak się przejmujesz tym, że jakaś panienka wlazła ci do łóżka?
Wiem, że lubisz naturalne, no ale…
- Nie chodzi o mnie. Choć
prawdę powiedziawszy odprawiałem Cecily trzy razy. W końcu
pozwoliłem jej dla świętego spokoju – Arashi zaciągnął
się i znów wypuścił dym. Kaze chwilę przyglądał mu się
wnikliwie, po czym otworzył szeroko usta.
- Znaczy że… ona
twojego…
- On nie jest mój –
przerwał jej Arashi.
- Ale o niego chodzi,
tak? A skoro tak się pienisz to znaczy, że nie wszystko między
wami skończone – stwierdziła stanowczo. – Ale, zaraz od kiedy
to wy nie jesteście razem, i co ty tu robisz skoro…
- Wspieram go jako
przyjaciel – burknął,
patrząc jak żar zmienia oraz to dłuższy odcinek papierosa w
popiół.
- Tak to się teraz
nazywa. Kochacie się w jego czy w twoim pokoju?
- Kaze, ja naprawdę go
rzuciłem – burknął
Arashi strzepując popiół i przysuwając papierosa do ust.
Zaciągnął
się i wypuścił dym. Kaze nie przestała na niego patrzeć.
- Jesteś naprawdę seksi
– mruknęła. – No, ale, nie rozumiem… każdy kto cię zna,
powie, że ci nie przeszło. Czemu go rzuciłeś?
- Kaze, przecież mój
czas przecieka mi przez palce. Nie chcę żeby on na to wszystko
patrzył.
- Powinieneś dać mu
wybór. On za tobą szaleje. Wszyscy pewnie biorą to teraz za
działanie tych proszków, ale oczy mu się błyszczą jak na ciebie
spogląda. I jak byliśmy sam na sam to ciągle powtarzał „Arashi
mnie kocha Arashi do mnie wróci.”
- Nie mogę do niego
wrócić – mruknął
drżącym głosem. Kaze palnęła go w tył głowy, tak że
zakrztusił się dymem, który dopiero co wypuścił.
- Idiota. Nie zostawisz
go chyba na pastwę tej łowczyni posagów? – prychnęła. Arashi
bąknął
coś niezrozumiałego. – W każdym razie, nie zamierzasz tego tak
zostawić. Ona zrobiła krzywdę twojemu skrabusiowi i trybiki w
główce pracują nad tym jakby tu się zemścić – stwierdziła
przytulając się do jego pleców. Arashi przytakną głowę ostatni
raz pociągając ze swego papierosa. – I burzuś chce,
żeby jego ukochana siostrzyczka mu w tym pomogła. Ale burzuś nie
dostanie tego za darmo. Siostrzyczka chce go znów zasmakować –
powiedziała delikatnie muskając ustami jego zakolczykowane ucho.
Arashi zagasił peta.
- Załatwione. I tak
spałbyś u mnie prawda? – zapytał odwracając się do niej. Na
twarzy Kaze błyszczał uśmiech tryumfu. – I tak byś mi pomogła.
Nie lubisz jej – dodał uśmiechając się z równym tryumfem jak
ona.
Noc spędzili jak sobie obiecali razem.
Nawzajem pokazali sobie wszystkie sztuczki jakich nauczyli się w
ciągu tych dziesięciu lat. A gdy było już po wszystkim Kaze z
zadowoleniem przyznała, że Arashi urósł i zaniosła się
chichotem. Rano wzięli razem prysznic, po czym razem zeszli na
śniadanie. Mimo że Arashi cały czas próbował jakoś dowiedzieć
się, co trapi jego byłą siostrę przyrodnią, jakoś ona nie miała
ochoty do zwierzeń.
Oczywiście najgorsze przeczucia Arashiego się
potwierdziły. Kaze postanowiła się otworzyć przy śniadaniu.
- Arashi… - zaczęła
spoglądając na swoją porcję bez zainteresowania. Arashi tylko
mruknął
by dać jej znak, że słucha. Ponieważ jedzenia było przednie, a
on nie musiał się martwić tym, że będzie go obmacywała Cecily,
mógł w końcu skupić się na smaku potraw. - Arashi kochanie,
jestem w ciąży - Arashi natychmiast zaczął krztusić się
herbatą. Spojrzał na dziewczynę. A cisza jaka zaległa przy stole
była nazbyt wymowna.
- Ale przecież…
zawsze… sama mnie uczyłaś… - wyjąkał w końcu jak udało mu
się odzyskać oddech. Kaze patrzyła na niego bez wyrazu.
- Wiem, ale wygląda na
to że coś nie zadziałało – Kaze wbiła w niego spojrzenie.
- Ale co ja… - jękną.
– Kaze
przecież ojciec cię zabije! I mnie przy okazji!
- Nie, no co ty. Tobie
uda się wyłgać. Przecież nie obiecywałeś mnie pilnować
zwłaszcza po tym jak cię stary potraktował.
- Kaze, no a Nuriko…
mówiłaś mu?
- Broń boże. Był by
bardziej wściekły niż stary. Zwłaszcza, że to nie jego –
prychnęła obojętnie. Arashi aż podskoczył na swoim krześle.
- Jak to nie jego! To
czyje!?
- Czy to ważne? –
prychnęła wzruszając ramionami.
- Oczywiście ze tak.
Wiesz kto jest ojcem, prawda Kaze? – zapytała Arashi podejrzliwie.
– Jak nie będzie chciał się przyznać zawsze można zastosować
siłę perswazji. A Nuriko da się jakoś obłaskawić.
- Nie sądzę. Ty też…
- Kaze urwała i po raz pierwszy na jej twarzy pojawił się jakiś
ślad uczuć. Arashi dostrzegł to i wiedział, że Kaze chce coś
ukryć.
- Kaze kto to jest? –
zapytał ostro. – Przyszłaś z tym do mnie, więc
masz poważny problem, na tyle cię znam – Kaze zagryzła wargi.
- Neko… - mruknęła
tak cicho, że Arashi raczej domyślił się tego z ruchu jej warga.
Gdy tylko to do niego dotarło, zerwał się z miejsca i chwycił
siostrę przez stół podniósł ją za kołnierz bluzki.
- Uwiodłaś Neko!?
Uwiodłaś i jeszcze się nie zabezpieczyłaś! Kaze ty wyuzdana…
- Nie ja pierwsza go
uwiodłam. Wiedziałam, że będziesz się wściekał – burknęła
Kaze. Arashi puścił ją i westchnął
z rezygnacją. Jednak
już nie siadał.
- Kaze czego ty tak
naprawdę ode mnie chcesz? – zapytał z rezygnacją.
- No wiesz braciszku…
masz tyle znajomości… - zaczęła uśmiechając się wedle siebie
uroczo. Arashi spojrzał na nią z przerażeniem.
- Wybij to sobie z głowy.
Nie załatwię ci skrobanki.
- Ale Arashi…!
- Nie. – uciął ostro.
– Jestem od ciebie młodszy o dwa lata a mam więcej rozsądku. –
syknął.
Kaze posłała mu mordercze spojrzenie i chwilę się tak mocowali. –
Jak mogłaś się wpakować w coś
takiego. – westchnął
w końcu Arashi. Po czym podszedł do niej. Położył jej dłonie na
ramionach i pocałował w policzek. – Pojedziemy teraz do lekarza i
sprawdzimy czy po prostu nie spanikowałaś przed wcześnie. Bo nie
byłaś się zbadać?
- Nie… nie pomyślałam
o tym – mruknęła zmieszana. Arashi podniósł ja z krzesła.
- Przepraszam za moją
siostrę. Nigdy nie ma odwagi mówić o swoich problemach jak
normalny człowiek. Myśli, że jak zrobi to publicznie nie będę
robił jej kazania – powiedział Arashi patrząc szczególnie na
panią Sarivald i Save. Uśmiechnął
się do nich przepraszająco. Kobieta uśmiechnęła się do niego
wyrozumiale. Save patrzył nic nie rozumiejąc.
Arashi zgarną zrozpaczoną Kaze i ruszył z
nią w kierunku drzwi.
- Arashi! Nie możesz
teraz wyjechać! – jękną Save cichutko.
- Save, muszę. Obiecuje,
że najpóźniej jutro wrócę – powiedział podchodząc do
blondyna i jego matki. – Proszę się nim dobrze opiekować.
Najlepiej żeby miała go pani na oku cały czas. – szponął
poufnie pani Sarivald. Po czym z Kaze wyszedł z jadalni.
Ci którzy nie szeptali między sobą i nie
szydzili z Kaze i Arashiego mogli jeszcze usłyszeć jago wściekły
krzyk na korytarz: Kaze, jak mogłaś wziąć mój motocykl!
- Takie jak ty powinno
się sterylizować – burkną łArashi
siedzą z Kaze w poczekalni do specjalisty. Nie przeszkadzało mu, że
kilka obcych kobiet spojrzało na niego oskarżycielsko. Dla nich on
był niewdzięcznym facetem, który najpierw się z dziewczyną
przespał, a potem chciał się pozbyć dziecka. – Tak skakać z
kwiatka na kwiatek…
- Porównujesz się do
kwiatka. – prychnęła Kaze. Po chwili jednak spoważniała. –
Arashi, obiecasz mi coś? – zapytała jakby z lekiem. Azjata
spojrzał na nią z przerażeniem.
- Nie lubię gdy zadajesz
takie pytania – i znów kobiety z poczekali spojrzały na niego
nieprzychylnie. Kolejny facet, który nie dotrzymuje obietnic.
- Arashi, proszę –
jęknęła.
- Najpierw mi powiedz, a
potem mogę coś obiecywać – warknął.
Kolejne wrogie spojrzenie. Każdy mężczyzna jest taki nieufny.
Skandal!
- Arashi – mruknęła
Kaze, przytulając się do jego ramienia. – Burzusiu mój kochany.
- Dobrze, już dobrze,
obiecuję, tylko się do mnie nie klej – burknął,
ale nie wyrwał ręki. Kobiety już przestały posyłać mu wrogie i
oskarżycielskie spojrzenia. Teraz patrzyły na niego bez większego
skrępowania. Oto miał przed sobą największą męską kanalie.
Składa obietnice bez pokrycia i do tego nawet nie lubi swojej
dziewczyny. Biedactwo. Co ona w nim widzi… fakt jest przystojny,
ale uroda to nie wszystko. Kaze wyprostowała się uradowana.
- To dowiem się w końcu
co ci obiecałem? – powiedział zauważając w końcu te wszystkie
wrogie spojrzenia. Przeszedł go dreszcz.
- Obiecaj, że mnie
poślubisz, jeśli się okaże, że test się nie pomyliłam
– mruknęła.
- Co! Chyba oszalałaś!
Może jeszcze mam poświadczyć,
że dziecko jest moje?! – sprzeciwił się Arashi i natychmiast
skulił się pod spojrzeniami innych kobiet.
- Arashi, proszę. Wiesz,
że tylko ciebie ojciec zaakceptuje – jęknęła.
- Nie ma mowy, Kaze.
Będzie to musiał jakoś przełkną. A jeśli postanowi cię
wydziedziczyć, zawsze możesz zamieszkać z nami – burknął.
- Ale Arashi… - jęknęła
Kaze i Azjata zobaczył coś czego nie wiedziała już przeszło
dziesięć lat. Łzy w jej oczach.
- Dobrze, rozważę to.
Ale dobrze wiesz, że to by było bardzo… złe małżeństwo.
- Wolisz żebym…! –
zaczęła wściekle, ale Azjata w porę ją powstrzymała, żeby nie
mówiła o pozbywaniu się dziecka w taki czy inny sposób.
- Co by nie było,
zaopiekuję się tobą – powiedział czule. Spojrzenia kobiet były
teraz bardziej łaskawsze. – Ale uważam, że powinnaś wypić
piwo, którego sobie nawarzyłaś. Powiedzieć prawdę ojcu, Nuriko i
biednemu wykorzystanemu przez ciebie Neko – dodał Arashi. Kaze
chciała mu rzucić w twarz wyjątkowo złośliwą replikę, ale
właśnie została wywołana do gabinetu.
- Mam iść z tobą? –
zapytał troskliwie Arashi.
- Nie. Wystarczy, że
wczoraj się napatrzyłeś – powiedziała znikając w drzwiach.
Arashi znów poczuł jak gromią go spojrzenia kobiet z poczekalni.
Za sprawą Kaze znów wyszedł za zboczeńca wykorzystującego
wszystkich wokół. Westchną
zrezygnowany.
Trwało to kilka minut, ale Kaze w końcu
wyskoczyła z gabinetu. Dosłownie wyskoczyła i rzuciła się na
niego. Wskoczyła na niego i zaczęła obcałowywać.
- Och Arashi, miałeś
rację! – jęknęła przestając na chwilę. – Co ja bym bez
ciebie zrobiła.
- Pewnie byłą byś w
drodze do najbliższego mostu. Ty stary głupolu, po co było
panikować – powiedział ruszając z nią do wyjścia.
- Och, braciszku, kochany
przyrodni braciszku, jak dobrze cię mieć! – krzyknęła
pozwalając się wynieść. Arashi był jej wdzięczny za te słowa.
Może kobiety w poczekali wreszcie pojęły, że nie był potworem,
który wykorzystał niewinną dziewczynę, a teraz kazał jej usuwać
ciąże.