_______________________________________________________________________
Save popijał właśnie swój soczek z
parasolką, gdy dostrzegł jakże dwie kontrastowe postacie.
Delikatną kobietę w białej zwiewnej sukience i wysokiego mężczyznę
w czerni. Po chwili rozpoznał w nich ukochane osoby.
- Mamo! Arashi! – zawoła do nich machając
radośnie. – Tutaj! – Arashi podprowadził panią Sarivald do
najbliższego leżaka, a sam usiadł między nimi na trawie. Save
uśmiechał się patrząc to na jedno to na drugie.
- Save czemu nie grasz z innymi? –
zapytała jego matka chcąc jakoś zacząć rozmowę.
- Opalam się – odpowiedział blondyn
uśmiechając się wesoło.
- Save, w cieniu? - zapytał Arashi unosząc
brew.
- Lekarz powiedział, że nie powinienem być
za dużo na słońcu – wyjaśnił Save, układając się wygodnie
na swoim leżaku. – Soczku? – zapytał niewinnie wyciągając
swoją szklankę z parasolka w stronę Arashi. Azjata tylko się
uśmiechnął i wziął od niego tylko tę parasolkę. Save wyglądał
na zaskoczonego, ale po chwili wrócił do siebie.
- Mamo? – zapytał podsuwając jej
szklankę. Ona zażenowana odmówiła ruchem głowy. Save uśmiechnął
się zadowolony z faktu, że najbliższe mu osoby są tak blisko i
zakładając ręce za głowę położył się na leżaku wpatrując
się w migoczące liście drzewa pod którym leżał. Westchną z
zadowoleniem, gdy po skórze prześlizgnął mu się przyjemny
wietrzyk.
- Arashi, jestem taki szczęśliwy. –
powiedział uradowany. Azjata uśmiechną się ze smutkiem, chciałby
podzielać jego radość, ale nie potrafił. Tak mu brakowało ich
wspólnych chwil.
- Arashi jesteś smutny? – bardziej
stwierdził niż zapytał Save podnosząc się na łokciach i patrząc
na „przyjaciela” badawczo.
- Boję się tego co zrobi ze mną Kata jak
,wrócę do pracy – westchnął.
- Twoja szefowa? Arashi nie musisz pracować!
– zawołał wesoło.
- Save, dobrze wiesz, że jeśli ja odejdę
Kata wyrzuci też Torę, Neko i Nuriko, a oni naprawdę potrzebują
tej pracy.
- Aha, to nie dobrze - Save zamyślił się
nad tym.
- Nie no Save nie zamartwiaj się tym. W
najgorszym wypadku Kata każe mi pracować co noc – Blondyn
zagapił się na niego i uśmiechnął czule – Arashi... –
mruknął rozmarzony i chciał powiedzieć coś jeszcze gdy, na
twarzy Arashi wylądowała kolorowa, plażowa piłka. Arashi złapał
ją gdy spadała mu na kolana. Podbiegła do nich roześmiana Cecily
z dwoma koleżankami.
- Panie Arashi, nic panu nie jest? –
zaszczebiotały, jakby nie było oczywiste, że to było specjalnie.
- To piłka plażowa… pytanie jest chyba
trochę nie na miejscu. – burkną Arashi odrzucając piłkę
dziewczyną i ocierając twarz z kropelek wody jakie pozostawił tam
ów obiekt latający. Cecily i jej koleżanki znów się zaśmiały.
Odrzuciły piłkę do basenu i obległy Arashi niczym hieny.
- Panie Arashi, co to za strój na basen? –
zapytała Cecily przytulając się do jego ramienia i okazując
wdzięki skryte tylko pod czerwonym bikini w białe groszki - Będzie
panu za gorąco. – dodała łapiąc cienką siateczkę okalającą
jego pierś i próbując ją z niego zdjąć.
- Muszę się zacząć przyzwyczajać do
gorących temperatur, jakie panują w piekle. – burknął
zatrzymując stanowczo jej dłoń. Cecily zaśmiała się nieco
sztuczne.
- Jaki pan dowcipny. – stwierdziła. Po
czym się uśmiechnęła. – Panie Arashi nikt na basenie nie
powinien siedzieć w ubraniu. – Arashi uśmiechną się do niej
złośliwie.
- Ja po prostu dotrzymuję towarzystwa
panienki narzeczonemu, który również kisi się w ubraniu. –
powiedział mrużąc oczy.
- Mam się rozebrać? – zapytał nieco
zaskoczony Save.
- Save, mój kochany, ty odpoczywaj. Nie
możesz się teraz przemęczać. – powiedziała z udawaną
troskliwością.
- Bzdury… - burknął Save i natychmiast
zaczął rozpinać swoją koszulę w palmy. Cecily popatrzyła
zwycięsko na Arashi.
- No panie Arashi czekamy. – powiedział
dziewczyna. – Zawsze można użyć innych metod jak nie chce pan po
dobroci. – powiedziała.
- Panienko Cecily to jest szantaż i
molestowanie. – powiedział Arashi upierając się przy swoim.
- Skoro chce mi pan wytaczać proces jestem
zmuszona ustąpić. – powiedziała potulnie Cecily. Arashi nie
podobało się to, że tak łatwo zrezygnowała, coś było jego
zdaniem nie tak. Jednak odetchną z ulgą, gdy dziewczyna odeszła.
- Panie Yasano, tak z ciekawości, dlaczego
nie ubierze się pan stosownie do tego miejsca? – nagle zapytała
pani Sarivald. Arashi zmieszał się nie wiedząc co jej
odpowiedzieć.
- Eee… no bo… ja się wstydzę. –
mrukną w końcu unikając jej spojrzenia.
- Pan? – kobieta uniosła brew w geście
zaskoczenie.
- To nie jest takie proste. – powiedział
Arashi. – Moje życie równie się układało i raczej wolałbym
nie pokazywać tego co mi pozostawiło. – mruknął.
- Rozumiem. – odrzekła kobieta i
spojrzała na swego syna, który właśnie zapadł w kolejną
drzemkę. Westchnęła i postanowiła zmienić temat. – Panie
Yasano, jak pan poznał mojego syna? – zapytała. Arashi uśmiechnął
się jak zawsze na to wspomnienie.
- Save był nie ostrożny, z tego co wiem
zasiedział się w bibliotece i tak się przejął, że pomylił
drogę. Znalazł się w dzielnicy nie bardzo przeznaczonej dla kogoś
takiego jak on. Złapało go paru takich nie miłych typów. Byłem w
pobliżu i słyszałem ci się dzieje. Postanowiłem mu pomóc, a
potem odprowadziłem go do domu… znaczy się do tego apartamentu, w
którym mieszka.
- Musiał być pan zaskoczony. –
zauważyła.
- Tak… to naprawdę bogata dzielnica, ale
jego wieżowiec jest blisko tej nieciekawej. Naprawdę to się mogło
źle dla niego skończyć.
- Wiec pierwszy raz też go pan uratował. –
powiedział uśmiechając się do Azjaty.
- Wtedy to chyba jakiś anioł czuwał nad
Save, zazwyczaj nie chodzę tą drogą… - westchnął.
- A co się stało później? Save nie jest
zbyt kontaktowym człowiekiem… choć raczej powinnam powiedzieć,
że nie był. – westchnęła patrząc na śpiącego syna.
- Save poznał wcześniej moją siostrę…
studiują razem i tak udało mu się mnie znowu spotkać. W ramach
podziękowań zabrał mnie do teatru… musiałem pożyczać od niego
garnitur. – westchną z tęsknotą za tamtymi czasami.
- Do teatru? Jaka to była sztuka?
- Akurat wtedy grali Tristana i Izoldę. –
odrzekł Arashi. Już miał pochwalić aktorów i scenarzystę gdy
spłynęła po nim lodowata woda… Usłyszał wesoły chichot Cecily
i jej koleżanek.
- Wariatko mogłaś mnie utopić. – warkną
łArashi odgarniając mokre włosy z twarzy.
- Taki duży a boi się odrobiny wody. –
zaśmiała się dziewczyna odkładając wiadro.
- Psychopatko, słyszałaś kiedyś o czymś
takim jak szok termiczny?! – warkną wstając.
- Ojej jaki groźny.
- Zainteresuj się lepiej swoim narzeczonym,
chyba ,że nie jesteś tu dla niego. – sykną Arashi.
- Co ty mi tu sugerujesz. To nie moje
zainteresowanie nim jest tu podejrzane. – oburzyła się
dziewczyna.
- Uważasz że przyjaźnię się z Save dla
jego pieniędzy?! – krzykną Arashi zaciskając pięści. –
Potrafię zarobić na siebie i swoich bliskich. Mamy na życie i na
studia!
- A co pan studiuje? – zapytała Cecily
uśmiechając się złośliwie. Arashi spuścił wzrok i wbił go w
ziemie.
- Nic nie studiuje. – mruknął tylko
bezbarwnie. Cecily uśmiechnęła się do siebie zwycięsko.
- Och panie Arashi. – zaczęła
przesłodzonym głosem podchodząc do niego. – Przenoszę się już
nie dąsać to był tylko taki niewinny żart. – dodała
przytulając się do jego ramienia i delikatnie zbierając palcami
delikatną siateczkę przylepioną do jego ciała. – Nie gniewa się
pan na mnie? – zapytała słodko dając mu niekwestionowane
sygnały, że powinien pozbyć się tego mokrego ubrania tu i teraz.
– Oczywiście, że się gniewam. Moje włosy nie znoszą chloru. –
syknął Arashi odciągając jej rękę od siebie.
- Nic panu nie będzie, a teraz proszę
zdjąć te mokre ciuchy zanim się pan przeziębi. – powiedziała
radośnie i już zamierzał mu w tym pomóc, gdy Arashi zatrzymał
ją.
- Racja, pójdę się przebrać. –
powiedział posyłając jej złośliwy uśmieszek.
- Arashi dokąd chcesz iść? – zapytała
zaspany głos Save. Arashi i Cecily spojrzeli na niego. Blondyn
rozglądał się za swoim sokiem z parasolką, która zabrał mu
Arashi. Pani Sarivald pomocnie podała mu szklankę. Save uśmiechną
się z wdzięcznością i opróżnił ją za jednym zamachem.
Korzystając z nie uwagi Arashiego Cecily chwyciła mokrą siateczkę
i znów chciała ją z niego zdjąć jednym szybkim ruchem, jednak
mężczyzna w ostatniej chwili złapał się rozpaczliwie rękawów.
Cecily uśmiechnęła się diabelsko. Zaczęli się szarpać o ten
kawałek materiału, aż w końcu Cecily nagle go puściła i Arashi
zatoczył się w stronę basenu. Udało mu się odzyskać równowagę
tuż na brzegu basenu. Gdy już myślał, że przechytrzył Cecily
jej koleżanki rzuciły się na niego i razem wpadli do basenu w
głośnym pluskiem.
Arashi wynurzył się kawałek dalej od
szukających go dziewcząt, które to miały nadzieję, że uda im
się pozbawić go kolejnych części odzieży. Azjata spojrzał
wściekle na Cecily, która przysiadał na brzegu basenu mocząc
nogi. Już był przy drabinkach, gdy dziewczyny w wodze go dostrzegły
i zmusiły by pozostał w basenie. Arashi walczył dzielnie, ale
pokonały go przewagą liczebną. Na brzegu pojawił się Save
patrzący na Arashi z pretensją. – Arashi, czemu nie powiedziałeś,
że chcesz się wykopać. – burkną. – Jak ty się kąpiesz to ja
też. – dodał radośnie szykując się do skoku. Jego matka
zdążyła tylko krzyknąć „Nie!” gdy Save zakryła woda.
- Save ty nie umiesz pływać. – jękną
Arashi odtrącając klejące się do niego dziewczyny. Zanurkował i
popłyną w stronę szybko idącego na dni blondyna.
Po chwili obaj byli już na powierzchni przy
brzegu.
- Save mogłeś sobie zrobić krzywdę –
zauważyła Cecily patrząc na niego z wyrzutem. Jednak blondyn był
zbyt pochłonięty „trzymaniem” się Arashiego by zwrócić na
nią jakąkolwiek uwagę.
- Arashi znów mnie uratowałeś! –
ucieszył się Save patrząc na Azjatę z rozmarzeniem.
- Ile razy pan go ratował? – zapytała
pani Sarivald podchodząc do nich.
- Jeśli liczyć ten to cztery. –
powiedział Arashi, wyciągając Save z basenu. – Nigdy więcej nie
rób takich głupot. – powiedział groźnie brunet grożąc Save
palce, blondyn tylko się do niego wyszczerzył i zaczął wykręcać
koszulkę. Arashi westchną z rezygnacją.
- Co my byśmy bez pana zrobili panie
Arashi? – powiedziała Cecily i rzuciła mu się na szyję.
- Jest pan, panie Yasano jak anioł stróż,
mojego Save. – powiedziała pani Sarivald. Arashi znów westchną i
zdjął z siebie Cecily.
- Chodźmy się przebrać. – powiedział
do Save.
- My, razem? – zapytał uradowany blondyn
i oczy mu zabłysły. Arashi dostrzegł ten niebezpieczny błysk i
pożałował swoich słów.
- Tylko wracajcie szybko. – pani Sarivald
powiedziała uśmiechając się do Arashi i poklepując go po
ramieniu.
- Chodźmy szybko, Arashi! – zawoła Save
popychając Azjatę w stronę domu. Nie dając mu szansy na zmianę
zdania. Po chwili byli już w pokoju Save. Blondyn wbił w niego
niecierpliwe spojrzenie, a gdy to nie pomogło rzuciła mu się na
szyję chcą pocałować. Arashi cofną się i wpadli na ścieknę.
- Save, nie… - sprzeciwił się Azjata.
- Arashi mówiłeś że…
- Nic nie mówiłem. – burknął Arashi
odsuwając go delikatnie od siebie. – Ile razy mam ci tłumaczyć,
że nie całuję, nie pieszczę i nie kocham się z przyjaciółmi.
- Arashi… - jęknął Save i nie zważając
na protesty Azjaty przytulił się do jego piersi. – Ja cię
kocham… chciałem ci to powiedzieć zanim walnęła cię piłka…
- dodał wsuwając dłonie pod postrzępioną bluzkę Arashi. Azjata
chwycił go za dłonie.
- Save, dobrze wiesz, że nie możemy być
razem. – powiedział odsuwając go od siebie. – I nie patrz tak
na mnie. Ty masz narzeczoną… a ja… ja… - Save najwyraźniej w
ogóle go nie słuchał, całował delikatnie jego dłonie, które go
trzymały na bezpieczną odległość. – Save! – burknął Arashi
zabierając ręce i odsuwając się od niego. Spojrzał na jego mokre
włosy przyklejone do twarzy, na ubranie przylegające do ciała i
poczuł bolesny uścisk w gardle.
- Spotkamy się na dole. – powiedział
chłodno tłamsząc w sobie te uczucia i wyminął Save wychodząc z
jego pokoju. Po chwili poczuł jak ktoś wiesza mu się na plecach.
- Arashi nie zostawiaj mnie! – jękną
Save.
- Save nie rób scen. Co by powiedziała
twoja matka, gdyby to zobaczyła? – zapytał mając nadzieję, że
ciężka artyleria zwycięży.
- Ona zrozumie. – stwierdził
optymistycznie Save, całując Arashiego w kark. Po ciele Azjaty
przeszedł przyjemny dreszcz.
- Save idź się przebierz. – powiedział
ostro. Save popatrzyła na niego jak zbity pies.
Arashi zmiękło serce i pogłaskał go
pocieszająco po mokrych jasnych włosach. Save wykorzystał tę
czułość i zarzucił mu ręce na szyję, zaczynając go namiętnie
całować. Arashi na chwilę się poddał, ale gdy poczuł jego
drobne dłonie na pośladkach wróciła mu świadomość. – Save,
nie! – powiedział wyrywając się. – Masz się iść przebrać.
– nakazał wskazując palcem pokój Save. Blondyn uśmiechnął się
w niegrzeczny sposób chwycił rękę Arashi w swoje dłonie i
delikatnie objął wyciągnięty palec ustami, patrząc wyzywająco
na bruneta. Azjata poczuł, że robi mu się słabo.
- Kto cię takich gierek nauczył? – jękną
tylko zanim Save zdołał uwięzić go pomiędzy sobą a ścianą.
Poczuł ognisty pocałunek na szyi tuż za uchem i delikatne dłonie
skradające się do rozporka jego spodni. Arashi chwycił Save za
nadgarstki i chwile się z nim szamotał. W końcu udało mu się
zaciągnąć go do pokoju. – Ty napalony potworze, czego oni ci
dodają do tych tabletek - jęknął Arashi widząc, że teraz to on
jest prowadzony… w stronę łóżka.
- Arashi, jak będziemy się kochać? –
zapytał uradowany Save. Arashi uśmiechnął się do niego w
specyficzny sposób.
- Skarbie, ty zostaniesz tutaj i założysz
coś suchego… a ja… ja za chwilę po ciebie przyjdę. –
powiedział. Save uśmiechnął się do niego jak dziecko, które
właśnie dostało lizaka i przytaknął głową. Pozwolił odejść
Arashiemu i natychmiast zaczął szukać czegoś na przebranie.
Arashi z bólem poszedł do swojego pokoju i
przebrał się w jakieś suche ubrania, trochę bardziej
odpowiedniego na tą pogodę. Wrócił po Save obawiając się, że
znów będzie mu musiał tłumaczyć że nie będą się już kochać.
Choć przez chwilę rozważał opcję powrotu do niego… Nie! Nie
może tego zrobić. Save na pewno o nim zapomni po jakimś czasie!
Arashi ostrożnie otworzył drzwi.
Spodziewał się zobaczyć roześmianego Save czekającego nie niego
w samej bieliźnie, lub bez, albo nagłego ataku czułości, ale
zobaczył jak blondyn smacznie śpi na łóżku. Odetchną z ulgą i
rozczarowaniem. Pozbierał jego mokre ubrania które Save porozrzucał
po całym pokoju, powiesił je na krześle żeby wyschły, po czym
przykrył swojego byłego kochanka kocem. Wychodząc zamkną drzwi do
jego pokoju i podskoczył gdy poczuł, że ktoś za nim stoi.
- Długo was nie było. – powiedziała
Cecily niewinnie mrugając oczami. – Zaczęłam się o was martwić.
– dodała przysuwając się do Arashi.
- Save śpi. – powiedział chłodno Azjata
uciekając z jej zasięgu. – Wracajmy na basen, pani Sari…
- Na basenie już nikogo nie ma. –
prychnęła Cecily. – Poszli na obiad. Może mnie pan odprowadzić
do jadalni. – powiedziała łapiąc go pod ramię. Arashi już by
wolał walczyć z napalonym Save, albo nie koniecznie walczyć. Z
rezygnacja odprowadził dziewczynę do wspomnianej jadalni i nie
sprzeciwiła się gdy posadziła go obok siebie. Na szczęście po
drugiej jego stronie usiadła pani Sarivald. Arashi natychmiast jej
wyjaśnił, że jej syn śpi. Ulżyło mu, gdy zrozumiał, że przy
niej Cecily nie będzie próbował swych sztuczek jak na śniadaniu.
Mógł się skupić na smaku potraw.